Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Raven: moja interpretacja filmu pokrywa się bardziej z Twoją interpretacją # 1. A przynajmniej było tak dopóki nie przeczytałem punktu drugiego.

 

Ghost, jeszcze w kwestii Birdmana i opcji: „interpretacja #1 vs. interpretacja #2”:

 

 

Bardziej do wizji reżysera (choć moim gustom zdecydowanie bardziej leży pierwsza wersja) pasuje mi opcja #2 z jeszcze jednego powodu. Otóż, odwijanie z twarzy bandaża przez Bohatera, gdzie zoperowany i owinięty nos wygląda niczym „ptasi dziób”, a sama owinięta głowa – niczym maska, jest wg mnie mocno symboliczne (tak jakby facet zdejmował z twarzy maskę Ptaka) i ma chyba mówić, że Riggan jednak na dobre pozbywa się ze swego życia Birdmana. Jeżeli do tego dodamy „wizję postaci Birdmana”, który siedzi już tylko na kiblu i w końcu milczy – można to zinterpretować, że bohater na dobre okiełznał głosy w swojej głowie, a postać Birdmana – choć zawsze będzie jego częścią – nie ma już wpływu na życie Riggana, który spod niej się w końcu wyzwolił (wtedy to jego „pierdol się!” w kierunku imaginacji Człowieka-Ptaka faktycznie chyba oznacza: „pierdol się, dłużej cię już nie potrzebuję!”).

Dlatego też wydaje mi się, że jednak „interpretacja #2” jest tutaj bardziej prawdopodobna i zbieżna z tym, jak chciał to zakończyć reżyser :wink:

 

 

Thrawn - jak dla mnie to zbyt naciągana teoria, ale spoko, siła tego filmu tkwi właśnie w tym, że można go sobie zinterpretować na wiele sposobów

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Wedding Ringer / Polowanie na drużbów

Doug Harris (Josh Gad) to kochany dziwoląg, który na dwa tygodnie przed swoim ślubem z dziewczyną swoich marzeń (Kaley Cuoco-Sweeting), nie ma drużby. Doug zwraca się do Jimmy’ego Callahana (Kevin Hart), właściciela firmy Best Man, Inc. świadczącej usługi wynajmu takiego człowieka.

„Wedding Ringer” to bromans. Z pozoru dwa odmienne charaktery - przebojowy Jimmy i ciamajdowaty Doug – które odnajdą wspólny język. I błagam, niech mi ktoś nie wyskoczy, że to spoiler, bo śmierdzi ten film takim zabiegiem na kilometr. Jeden desperacko potrzebuje drugiego, bo naopowiadał niestworzonych rzeczy swojej wybrance, która jest zdecydowanie ponad jego możliwości. Teraz gdy jeden będzie spędzał najlepsze chwile życia, drugi nauczy się czegoś o sobie samym – same old shit. Hart dwoi się i troi, żebyśmy nie zrezygnowali z oglądania w trakcie trwania filmu. Nie jest to jego najzabawniejsza rola, ale kilka śmieszniejszych akcentów z całości należy do niego. Momentami przyjemnie śledzić, jak jego Jimmy radzi sobie ze swoją rolą drużby, gdzie często leje wodę kręcąc wszystkimi wokół. Cała ekipa fałszywych gości to „Ci zabawni”. Jedni mniej, inni bardziej, żaden się nie wyróżnia, żaden nie da się zapamiętać, ale na tle całej reszty kręcącego się tu dziadostwa, ich pomoc w przetrwaniu do napisów końcowych również jest bezcenna – ohydnie zmarnowali potencjał Jeffrey Rossa. „Cheesy”, to najlepsze określenie na tutejszy humor. Ciężko przenieść to na polski, jednak założenie polega na usilnej, często nieudanej próbie rozśmieszenia widza. Bardzo chcą, ale nie wychodzi, a ich żarty były wałkowane setki razy i nie śmieli ich jakkolwiek modyfikować – no może poza gejem organizatorem, do którego podejście z czasem nabiera kolorów, ale i tak spływa na niczym. Nie polecam nikomu, nawet fanom gatunku. To „Polowanie” wypada blado. Nawet jak dostrzegałem coś zabawnego, to szybko dochodziło do mnie, że się nie śmiałem. Twórcy w chwilach desperacji rzucają wulgaryzmami bez większego celu. Warto zobaczyć tylko wesela = wartościowe .... 20min ze 100 – matematyka nakazuje 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  403
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.03.2014
  • Status:  Offline

Ostatnio sobie obejrzalem cala serie Hellraisera, i musze przyznac, ze dosc pozytywnie sie zaskoczylem. Zadna czesc nie schodzila ponizej pewnego poziomu, niektore byly gorsze (jak osemka, ktora uratowala fajna koncowka, i sciezka dzwiekowa), a inne jak dla mnie byly cholernie dobre (jak swietna piatka, jeden z lepszych horrorow/thrillerow psychologicznych jaki ogladalem). Cenobici, jak i sam Pinhead zrealizowani bardzo fajnie, z pomyslem. Na pewno lepiej mi sie to ogladalo, niz serie Piły, której dwie ostatnie cześci jak dla mnie posysały dość mocno.

  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

John Wick

(2014)

John Wick był najlepszym płatnym zabójcą w USA, ale dla ukochanej żony wycofał się z biznesu. Po jej śmierci nie dane mu będzie w spokoju przeżyć żałoby. Gdy syn rosyjskiego mafiosa odbierze mu ostatnią pamiątkę po ukochanej, zemsta będzie tylko kwestią czasu. Przestępczy świat na wieść o tym, że John Wick wrócił do gry, zamiera w przerażeniu, a rosyjski mafioso wydaje na niego wyrok śmierci.

Bardzo dobry, trzymający w napięciu film. Po przeczytaniu opisu nie pomyślałem, że będzie aż tak dobry. John Wick na początku nie zapowiada się na tak groźną osobę, jaką tak naprawdę jest. Ale już przy pierwszej okazji można zauważyć, że boi się go każdy, a na taki szacunek trzeba sobie zasłużyć. Jak widać Wick zasłużył, a po tym jak zagrał go Keanu Reeves, to i widz może nabrać do niego szacunku. Mistrz w tym co robi, nie ważne ile osób miałby przeciwko sobie.

Chciałoby się napisać że wrażenie robi jego skuteczność Wicka w zabijaniu i przez to ilość trupów w filmie, ale zaraz bym usłyszał że tylko na tym zależy mi w filmach i zadowoliłbym się takim, w którym przez półtorej godziny non stop ktoś dostawałby kulkę w łeb. Nie, w Johnnym Wicku każde zabijanie poprzedza jakaś, zazwyczaj krótka historia. Bo przecież Wick musi odnaleźć swoje ofiary, a to w jego sytuacji nie było łatwe. A to jak ustawione jest wszystko w biznesie w którym działa pozwala pomyśleć, że może to i lepiej że nie mieszka się w takim mieście, bo tam śmierć może czyhać na każdym kroku, bo gangsterzy są wszędzie. Prosty przykład to sytuacja, w której zaczęły się kłopoty Johna- przecież miejsce w którym był jest odwiedzane przez wielu ludzi i mogło trafić na każdego. Trafiło na Wicka i jak się okazało, to nie on miał problemy, ale ci którzy go zaatakowali.

Bardzo dobra rola Reevesa, wiarygodni Rosyjscy gangsterzy, ciekawe miejsca w których rozgrywają się poszczególne sceny w filmie, no i motywacja Wicka do tego co robi nie związana z pieniędzmi, dzięki czemu można sobie wyobrazić jak by to było, gdyby ktoś nam taką krzywdę zrobił. Moim zdaniem bardzo udany film, więc i ocena musi być wysoka. Ocena: 8/10

Edytowane przez Kowal

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Raven: moja interpretacja filmu pokrywa się bardziej z Twoją interpretacją # 1. A przynajmniej było tak dopóki nie przeczytałem punktu drugiego.

 

Ghost, jeszcze w kwestii Birdmana i opcji: „interpretacja #1 vs. interpretacja #2”:

 

 

Bardziej do wizji reżysera (choć moim gustom zdecydowanie bardziej leży pierwsza wersja) pasuje mi opcja #2 z jeszcze jednego powodu. Otóż, odwijanie z twarzy bandaża przez Bohatera, gdzie zoperowany i owinięty nos wygląda niczym „ptasi dziób”, a sama owinięta głowa – niczym maska, jest wg mnie mocno symboliczne (tak jakby facet zdejmował z twarzy maskę Ptaka) i ma chyba mówić, że Riggan jednak na dobre pozbywa się ze swego życia Birdmana. Jeżeli do tego dodamy „wizję postaci Birdmana”, który siedzi już tylko na kiblu i w końcu milczy – można to zinterpretować, że bohater na dobre okiełznał głosy w swojej głowie, a postać Birdmana – choć zawsze będzie jego częścią – nie ma już wpływu na życie Riggana, który spod niej się w końcu wyzwolił (wtedy to jego „pierdol się!” w kierunku imaginacji Człowieka-Ptaka faktycznie chyba oznacza: „pierdol się, dłużej cię już nie potrzebuję!”).

Dlatego też wydaje mi się, że jednak „interpretacja #2” jest tutaj bardziej prawdopodobna i zbieżna z tym, jak chciał to zakończyć reżyser :wink:

 

Dlatego napisałem, że skłaniałem się ku #1 interpretacji zanim nie przeczytałem #2. Argumenty, które przytaczasz są solidne. Coraz ciężej obronić interpretację #1, którą sobie sam wykminiłem po seansie bez jakiegoś wnikania i analizowania, czy aby nie jest inaczej (zwłaszcza, że film mnie nie ujął). Początkowo chciałem jej bronić jeszcze argumentem, że...

 

 

główny bohater nie mógł się uwolnić od Bridmana skoro jego sztuka odniosła tylko medialny sukces. Nic nie wiemy o tym, żeby główny bohater zaczął tworzyć coś lepszego. Podczas filmu mieliśmy raczej sygnały tego, że bohater grany przez Keatona nie potrafi się wgryźć w "prawdziwą sztukę", że coś go jednak ogranicza, że nie może wznieść się na ten poziom dostępny tylko nielicznym. Dlatego jest Birdmanem. Ale... przecież z jego wypowiedzi jasno wynika, że jemu chodzi o poklask, o akceptacją krytyków bez względu na to czy to, co tworzy jest prawdziwą sztuką, czy chłamem. OK - lepiej, żeby tworzył coś wielkiego, ale skoro ten wyższy poziom nie jest mu dany, to niech przynajmniej krytycy i publiczność przyklaśnie. Skoro już to się dzieje, to Thomson jest wolny, wyzwala się od Birdmana. I tutaj pasuje bardziej interpretacja #2. Trudno mi z nią polemizować. Od biedy mógłbym szukać jakichś argumentów, ale byłyby one naciągane.

 

 

Chciałoby się napisać że wrażenie robi jego skuteczność Wicka w zabijaniu i przez to ilość trupów w filmie, ale zaraz bym usłyszał że tylko na tym zależy mi w filmach

 

Właśnie Kowal! Ghostwriter czuwa. ;)

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Mów mi Vincent

(2014)

Vincent (Bill Murray) to zgryźliwy mizantrop, któremu dni upływają na wyścigach konnych, w ulubionym barze i w towarzystwie zaprzyjaźnionej nocnej damy (Naomi Watts). Pewnego dnia do domu obok wprowadza się Maggie (Melissa McCarthy) z synem Oliverem. Powitanie nowych sąsiadów odbywa się bez ciepłych słów i nie zapowiada początku pięknej przyjaźni. Jednak wiecznie spłukany Vin dostrzega szansę na podratowanie swego opłakanego budżetu. Zostaje może nie najtańszą, ale na pewno najbardziej ekscentryczną niańką w mieście. 

Niby wiadomo co się stanie, że skoro w filmie mają się skrzyżować drogi dziecka i starego, nie lubiącego świata mężczyzny, to w tym drugim będzie musiała zajść jakaś zmiana. Ale żeby do tego doszło, dziecko będzie musiało dać mu ku temu jakiś powód. Vincent miał szczęście, bo w jego sąsiedztwie zamieszkał mały Oliver, który nie przestraszył się starego Vince'a, który przy pierwszym spotkaniu nie przywitał się z nimi tak jak powinien i wiekszość dzieci unikałaby go jak ognia. Jednak nie Oliver, który najwidoczniej zobaczył u niego inną, bardziej ludzką stronę. To że jego matka go z Vince'm zostawiła to już inna kwestia, bo rozumiem desperację w poszukiwaniu niani dla dziecka, ale żeby zostawiać go u dziwnego faceta, a potem nie dowierzać że mógł się nieodpowiednio nim opiekować. Oczywiście nieodpowiednio w oczach dorosłych, bo szkoła życia jaką zafundował Oliverowi dla małego chłopaka w nowym mieście była bardzo cenna, no może nie we wszystkich kwestiach, ale nauczył go większej samodzielności, a to w przypadku kiedy matka cały czas pracowała było dla niego bardzo pomocne. No i pozwoliło mu to także uporać się z problemami w szkole, a jakby powiedział matce o tym co go tam spotyka, to pewnie ta kazałaby mu się nie narażać innym i siedzieć cicho żeby nie było problemów. A Vincent ugryzł tą sprawę od innej strony i Oliverowi wszystko się w szkole poukładało.

Główny duet filmu, czyli Vincent i Oliver, to dwie świetne zagrane role. Vincent to facet, który mimo tego, że stara się być zły, to potrafi być opiekuńczy i dobry. Do tego dochodzi jeszcze kilka innych osób, które dodały trochę od siebie do tego filmu, bo Naomi Watts jako Daka, czy Chris O'Dowd jako Brat Geraghaty, podobnie jak Vincent, mają ciekawe i czasem zabawne kwestie. Film okazał się dobry, a ja się cieszę że na koniec roku pojawiają się zestawienia najlepszych filmów, bo pewnie gdybym go w takim nie zobaczył, to bym po niego nie sięgnął. Polecam, nie zawiedziecie się. Ocena: 7/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Miasto 44

Film "Miasto 44" to opowieść o młodych Polakach, którym przyszło wchodzić w dorosłość w okrutnych realiach okupacji. Mimo to są pełni życia, namiętni, niecierpliwi. Żyją tak, jakby każdy dzień miał okazać się tym ostatnim. Nie wynika to jednak z nadmiernej brawury czy młodzieńczej lekkomyślności - taka postawa jest czymś naturalnym w otaczającej ich rzeczywistości, kiedy śmierć grozi na każdym kroku. Warszawa, lato 1944. Stefan (Józef Pawłowski) opiekuje się matką i młodszym bratem. Przejął obowiązki głowy rodziny po tym, jak ojciec - oficer Wojska Polskiego - zginął w kampanii wrześniowej w 1939 roku. Pracuje w fabryce Wedla, z coraz większym trudem znosząc upokorzenia ze strony Niemców. Marzy o chwili, kiedy będzie mógł im za wszystko odpłacić i spełnić obowiązek wobec Ojczyzny. Obiecał matce, że nie zaangażuje się w działalność ruchu oporu, jednak - kiedy tylko nadarza się okazja - wstępuje w szeregi Armii Krajowej. Do konspiracji wciąga go Kama (Anna Próchniak), sąsiadka z kamienicy na warszawskiej Woli, z którą przyjaźni się od dziecka. Dziewczyna skrycie kocha się w Stefanie, mając nadzieję, że po wojnie będą razem. Ale to za sprawą spotkania z subtelną i wrażliwą Biedronką (Zofia Wichłacz) Stefan zazna smaku pierwszej, młodzieńczej miłości. Jednak Stefanowi i Biedronce nie jest dane zbyt długo cieszyć się wzajemnym zauroczeniem.

Kiedy w Polskich filmach wojennych jeżdżą zwykle czołgi z kartonu, „Miastu” należy oddać to, że podwyższyli poprzeczkę. Efekty stały na wyższym poziomie, co miało niestety dwie strony medalu. Wyglądało może lepiej, ale utonęli w tanim efekciarstwie zasypując nas bezemocjonalną, często komiczną papką, godną serii Transformers. Pocałunek, kiedy do nas strzelają? Spoko, kule zaczną tańczyć wokół nas.

To, że jesteśmy kilkanaście lat za USA, wiedzą wszyscy. „Miasto” to tego świetny dowód. Ile lat temu bullet-time (zwolnienie czasu) był tam popularny? U nas najwyraźniej dopiero teraz się z nim zapoznali. Matko, jedne z najgorszych decyzji o zwolnieniu akcji, jakie można podjąć. Każdy bieg na polu walki zrobiony jest w takim powolnym montażu. Szybko staje się to nudne, wybijając widza z jakiegokolwiek rytmu. Zresztą, tu nawet scena łóżkowa jest w zwolnionym tempie... Transformers? :shock:

Pieniądze bezmyślnie wpompowane we wciąż tanie efekciarstwo, niosło za sobą ubytki na innych polach. Naliczyłem tu jednego aktora w roli „Kobry” – gość z Jesteś Bogiem. A poza tym, od głównego do pobocznych, jest ta sama nieprzekazująca emocji zgraja, która na razie nie powinna wychylać nosa poza telewizyjne seriale.

Na domiar złego, film jest po prostu głupi, pocięty, i nie trzyma się kupy. Raz główny bohater jest w stanie wyskoczyć na Niemców z łopatą – true story! - by później, niczym pijany, błąkać się po ulicach spalonej Warszawy. Naginają swoją rzeczywistość na potrzeby filmu. Do teraz się zastanawiam, co kobiety robiły na pierwszej akcji, kiedy tylko stały na schodach, gdzie swoją drogą 50 jeńców pilnowało 2 niemców – tia... – chyba tylko dbały o nakręcanie wątku miłosnego, bez którego twórcy nie mogli się obejść.

Katastrofa dla gimnazjalistów. Wszyscy, którzy już wyszli z tej szkoły powinni unikać. Ja się więcej śmiałem, niż przejmowałem. Bo i jak mam się przejmować śmiercią bohaterów, którzy na ekranie spędzili garść minut? – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Historia Alana Turinga (Benedict Cumberbatch), genialnego matematyka żyjącego w XX wieku. Do jego osiągnięć należą m.in. skonstruowanie maszyny służącej do łamania kodów niemieckiej Enigmy czy jednego z pierwszych elektronicznych komputerów. W 1952 na jaw wyszły informacje o jego homoseksualizmie. Turing chcąc uniknąć więzienia za swoją orientację poddał się terapii hormonalnej. Mimo tego kroku rząd odsunął go od badań nad konstrukcją komputera, co popchnęło zrozpaczonego matematyka do samobójstwa.

Jak widać złamanie kodu Enigmy to przejściowe osiągnięcie, które można nadawać w filmach wedle uznania. W sumie nic dziwnego, skoro Brytyjczykom wiele lat zajęło przyznanie, że złamanie kodu to zasługa Polaków, a wyczytałem, że był jakiś film, w którym to Amerykanie rozwiązali kod. Widać więc, że każdy chce się szczycić tym wielkim osiągnięciem, choć wiadomo że to nasi rodacy mieli w tym największy udział. Także w "Grze Tajemnic" widz nie dowie się, kto tak naprawdę rozgryzł Enigmę, bo praktycznie całe zasługi przypisano Brytyjczykom, a o Polakach jedynie wspomniano, ale tak krótko, że łatwo ten moment przegapić.

Oprócz tego, że film przedstawia złamanie kodu, dzięki któremu Niemcy przesyłali tajne informacje, to możemy także śledzić początki konstrukcji komputera, tak bliskiej nam przecież rzeczy. I właśnie przez te dwie kwestie- praca nad czymś, co ma pomóc zakończyć wojnę, a także przy okazji tworzenie czegoś, co jest nam teraz tak bliskie- to jest dobrą podstawą filmu, któremu dodatkowo w kwestii realizacji nie można niczego zarzucić, bo aktorzy i ich otoczenie zostali dobrze przedstawieni, dzięki czemu film, mimo trudnej tematyki, oglada się dobrze. Trudnej, bo nie każdy może lubić wojnę od kulis, czyli jak się okazało ważniejszej strony.

Oczywiście geniusz łamiący kod Enigmy nie mógł być do końca normalnym człowiekiem, więc od dzieciństwa przedstawiono go jako wyróżniającą się osobę. Niekoniecznie zawsze pozytywnie się wyróżniał, ale uważam że dobrze zrobili mieszając historię z trzech różnych okresów jego życia. Dzięki temu widz ma przedstawiony obraz jego postaci bardzo dobrze. Początkowo trochę nie podobało mi się, że tak skaczą z czasów wojennych do dziciństwa, ale szybko się zorientowałem, że to jest jednak pozytywna cecha tego filmu.

Na duży plus należy zaliczyć to, że złamanie kodu nie jest równoznaczne z końcem filmu czy też końcem emocji. Właściwie te zaczęły się dopiero wtedy, bo wcześniej miałem wrażenie, że ekipa Turinga nie jest aż tak bardzo przejęta swoim zadaniem jak być powinna. Albo się uda albo nie, a przecież wiedzieli jak ważne jest złamanie kodu. Ogólnie film jest ciekawy, zwłaszcza w drugiej połowie i jak ktos lubi tematy związane z wojną to "Gra Tajemnic" powinna mu się spodobać. W moim przypadku nawet bez zamiłowania do takich tematów ten film okazał się dobrym wyborem. Ocena: 7/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline

Miasto 44

 

Straszne to było. Tak głupiego filmu nie widziałem od bardzo dawna, być może pierwszy raz.

Po bardzo dobrym wg mnie Czasie Honoru, liczyłem, że skoro tam bardzo dobrze wykorzystali pozostałości po scenerii powstania, to tutaj w oryginalnym wykorzystaniu będzie jeszcze lepiej. No i fakt efekty nie były najgorsze, ale fabuła totalnie beznadziejna, kompletnie bezsensowne sceny w zwolnionym tempie i fatalne ujęcia kręcone kamera w stylu "z ręki".

Główny bohater kompletnie bezpłciowy ciągle z jedna zdziwiona miną i zachowaniem niegodnym powstańca bo pozostawienie ukochanej, która go uratowała samej w nocy w trakcie walk to wg mnie haniebne zachowanie. Dalej kocha się z inną kompletnie nie interesując się losami poprzedniej by na koniec powrócić do pierwszej. Nie mówiąc już o totalnym szczęściu gdzie kule sięgają wszystkich innych tylko nie jego.

Dalej najbardziej idiotyczne słowa Kamy do Biedronki o tym że tamta jest dz.... mimo, że to ona sama przespała się ze Stefanem. A i dochodzimy do kwintesencji czyli sceny miłosnej i puszczonej w tle muzyki. Dla mnie to brzmiało jak techno. serio film o wojnie scena miłosna a tam taka muzyka :shock:

 

Dla mnie bardzo słabe 2/10

I was angry with my friend;

I told my wrath, my wrath did end.

I was angry with my foe:

I told it not, my wrath did grow.


  • Posty:  29
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  01.06.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Miasto 44

Dla mnie to brzmiało jak techno.

techno vs
brostep, bo to koło dubstepu nawet nie leżało.

 

Rozumiesz już? ;]

 

Jak oglądałem tę scenę to Mi się przykro zrobiło. Ciekawy jestem reakcji starszych ludzi, którzy oglądali ten film.

Do tego scena z tym "krwawym deszczem"...

 

Nie rozumiem sensu powstania takiego filmu. Albo może: dla kontrowersji?

Bo tak: starsi będą zniesmaczeni takim wykorzystaniem efektów, zaś młodsi? No cóż, będą się może i jarać, ale... gdzie tu jakaś równowaga? Można by było zrobić film bez takiej muzyki, bez takich efektów i takiej krytyki mocnej by nie było.

WWE4Kids is crap... Attitude, when the "crap" was great...

  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline

techno vs
brostep, bo to koło dubstepu nawet nie leżało.

 

Rozumiesz już? ;]

 

Ja się na muzyce mało znam, ale to dla mnie brzmiało jak techno, a ze słowami brostep czy dubstep spotykam się pierwszy raz, co nie zmienia faktu, że taka muzyka pasuje do tego filmu jak dziura w moście.

 

Jak oglądałem tę scenę to Mi się przykro zrobiło. Ciekawy jestem reakcji starszych ludzi, którzy oglądali ten film.

Do tego scena z tym "krwawym deszczem"...

 

Z tego co czytałem to film bardziej dla młodzieży i reżyser nie przejmował się reakcjami starszych. A co do samego Powstania to niby konsultował się z weteranami, ale oni sami podobno byli bardzo niezadowoleni z tego jak zostało pokazane i że tylko małą część ich uwag wziął pod uwagę.

 

Nie rozumiem sensu powstania takiego filmu. Albo może: dla kontrowersji?

Bo tak: starsi będą zniesmaczeni takim wykorzystaniem efektów, zaś młodsi? No cóż, będą się może i jarać, ale... gdzie tu jakaś równowaga? Można by było zrobić film bez takiej muzyki, bez takich efektów i takiej krytyki mocnej by nie było.

 

Też uważam, że taki film na 70 rocznicę Powstania to kompletna pomyłka i zmarnowanie pieniędzy i potencjału bo widać po efektach, że mógł powstać całkiem niezły film.

A co do kontrowersji to myślę, że to celowe zagranie reżysera aby o tym filmie było głośno, szkoda tylko że stało się tak tylko z tego powodu a nie z tego że film jest dobry.

I was angry with my friend;

I told my wrath, my wrath did end.

I was angry with my foe:

I told it not, my wrath did grow.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Mortdecai / Bezwstydny Mortdecai

Mortdecai (Johnny Depp) wśród płci pięknej znany jest ze swego uroku oraz najbardziej zniewalającego wąsa na Wyspach Brytyjskich. Pewnego dnia wpada na trop zaginionego obrazu Goi zawierającego wskazówki pozwalające przejąć konto bankowe pełne zrabowanego złota. Mortdecai z właściwym sobie wdziękiem i nonszalancją rusza tropem obrazu flirtując przy tym z niemal każdą napotkaną pięknością. Apetyt na skarb ma jednak także rosyjski oligarcha, amerykański miliarder i pewien tajemniczy terrorysta. Największym rywalem Mortdecaia okaże się jednak jego dawny kolega, a obecnie agent wywiadu Alistair Martland (Ewan McGregor), który ma chrapkę nie tylko na obraz Goi, ale także na piękną żonę Charliego – Johannę (Gwyneth Paltrow).

Jak kreskówkowa komedia kryminalna. Nie do końca wie, do jakiego targetu celować. Niby są jacyś złodzieje, niby jest jakaś intryga, niby jest jakieś uwodzenie, ale wszystko jest tak kolorowe, że trudno się wykwintnie, po angielsku, nie porzygać – kojarzy mi się z „Różową Panterą”. „O boże, ktoś strzela do samochodu! O boże, ktoś strzela do mnie!” (mówione w momencie, gdy umierasz) – Looney Tunes? Nawet jakby była w tym jakaś komedia, to naciągany akcent Deppa ją nam skutecznie popsuje. Te wszystkie brytyjskie „ąę” są przykre i trudne do zrozumienia. Zawsze wiedziałem, że mam awersje do tego języka mówionego, a Johnny mi to uwypuklił.

Mortdecai to przeraklamowana postać. Jak zobaczyłem wąs, pomyślałem komedia, jak zobaczyłem uwodziciel, pomyślałem, że do mnie trafi. I tak te przyklejane kręciołki pod nosem stały się często czesanym przez bohatera przekleństwem, a uwodziciel z niego na dobrą sprawę żaden – niby nim jest, ale zostało to tylko powiedziane, nie zobrazowane. Niestety, próźno szukać innych ciekawych postaci. Chyba najlepiej prezentował się Paul Bettany jako ochroniarz Jock... Paul Bettany najlepszy. Czy to nie jest dobre podsumowanie dna jaki niektórzy tu osiągnęli?

Jest jeden motyw, który może się podobać. Niestety, decydują się na niego zbyt późno – mógłby się na nim opierać cały film. Mowa o angliku na obcym terenie, w USA. Nie ma w tym nic wymyślnego, ale w tym zestawieniu dwóch kultur znaleźliby o wiele więcej żartów.

Największa finansowa wtopa Deppa od 1999 roku. Gość nie przyciąga już takich rzesz do kin. Troszkę się nam Jack Sparrow wykoleił – „Transcendencja”, „Jeździec znikąd”, „Mroczne Cienie”, a teraz to - do punktu, gdzie nawet zapowiadany powrót do roli pirata nikogo nie grzeje. Ciekawskim AttitudeManiakom powiem, że przez chwilę oglądają tu walkę Sheamusa z Big Showem. Nic z tego nie wynika i absolutnie nie traktujcie tego jako argument do wciśnięcia „Play”. Po prostu poczułem się zobowiązany o tym wspomnieć. Lepiej zrobicie jak wrócicie do jednej z ich walk, bo choć była pewnie denna, to jest lepsza od „Bezwstydnego Mortdecaia”. Wstydu to nie mieli twórcy oferując aktorom taki scenariusz – 1/10 (zaczynamy układać listę Najgorszych z 2015)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Służby specjalne

Gdy dochodzi do likwidacji elitarnych Wojskowych Służb Informacyjnych, politycy orientują się, że pozbawiono Polskę oczu i uszu. Zostaje stworzona nowa, tajna jednostka do zadań specjalnych. Trafiają do niej m.in. niepokorna, wyrzucona z ABW podporucznik (Olga Bołądź) , kapitan, który wrócił z misji w Afganistanie (Wojciech Zieliński) oraz były pułkownik SB (Janusz Chabior). Pracując nad aferami z pierwszych stron gazet będą musieli zmierzyć się z demonami przeszłości. Pewnego dnia odkryją, że tak naprawdę nie wiedzą dla kogo pracują.

Bezsensowny. Fabularnie i realizacyjnie. Ogląda się to jak zlepek maksymalnie 2-minutowych scen, gdzie każdy aktor miał wytyczne mruczenia pod nosem jak robot. Wszyscy grypsowali, ale nawet jakbyś rozumiał terminologie, to i tak nie zrozumiesz całej wypowiedzi. Historia skupia się na trójce bohaterów, których kiepskie akcje w terenie, przeplatane są przez reżysera z ich życiem prywatnym. Jeden chory, drugi pragnie dziecka – ze swoją, przesadnie amerykanizującą polski język kobietą – a trzecia jest zwyczajnie trudna – co ma związek z przeszłością w najbliższej rodzinie. Nic zjawiskowego, ale ta ich warstwa prywatna, często przesłania ich byt w tytułowych Służbach. Akcji praktycznie brak.

Są postaci śmieszne – Szef SKW, grany przez Krzysztofa Horbacza, szczególnie na pogrzebie – i mniej śmieszne – całkiem niezła Olga Bołądź. Kolebka może bardziej rozpoznawalna od zgrai nieudaczników z „Miasta 44”, ale wcale nie wypadająca lepiej. Ci co powinni przewyższać kolegów z planu, przewyższają. Jak jest Frycz, to zaczniemy widzieć odrobinę aktorstwa. Jak jest Chabior, to zacznie nas interesować jego dramat, mimo, że strasznie się on gryzł z moimi przekonaniami, bo był mocno oparty na Bogu i religii.

Patryk Vega zaczyna mi się jawić jako polski M Night Shyamanamanamanamanalamanan. Czego się nie dotknie, zepsuje. Wyszedł mu dawno temu Pitbull – jak Nightowi „Szósty Zmysł” – a potem było tylko gorzej – Last Minute, Hans Kloss, Ciacho, itp potworki. „Służby” napawały optymizmem, bo zahaczał o klimaty, które już przerabiał. Niestety, rozrywki i sensu tu się doszukać ciężko. Nawet nie wiem, czy doszukałbym się tu poczatku i końca. Wrzucili mnie na jakiś wycinek ich marnego życia i wypuścili niewzruszonego. Kolejny wybryk polskiej kinematografii – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Wild Card

Nick Wild (Jason Statham) jest ochroniarzem w Las Vegas, z wielkim profesjonalizmem do fachu i uzależnieniem od hazardu. Kiedy jego przyjaciółka zostaje pobita, Nick staje w obronie. Szybko dowiaduje się, że zaatakował nieodpowiednią osobę – syn potężnego bossa mafii. Ochroniarz zaczyna grać „all or nothing”, idąc na wymianę ciosów z bezwzględnymi kryminalistami.

Jean Claude Van Damme dzisiejszych czasow wraca! W tym samym filmie, który pod inną nazwą nakręcił już wcześniej, i wcześniej, i jeszcze wcześniej też! Statham gra Stathama. Sporo w nim uroku, trochę błyskotliwych tekstów, dobre serce i jaja ze stali. Tyłki będą kopane, kończyny łamane, a widzom zostanie ziewanie. Wiadomo, że zemsta, że stado zbirów, że zabijanie i uwalanie w dobrej wierze. Akcja jak w każdym innym „B-movie” w jego wykonaniu – no, może jest tych bijatyk trochę mniej, co wcale nie wygląda na pozytyw w ogólnym rozrachunku. Sporo przyszło mi czekać na zastrzyk adrenaliny. Ten nadszedł w „widowiskowym” slow-motion. Co oni mają w głowach, licząc, że to jeszcze kogoś rajcuje...

Jason jest spoko, jak zawsze, słabo wypada tylko jako hazardzista, ale przede wszystkim brakuje mu wsparcia. Niby jest Tucci, ale jako bonus, a na Sofie Vergare można tylko popatrzeć. Cała reszta godna zapomnienia. Czarny charakter marny, pokrzywdzona fatalna.

Kiczowate to trochę. Od takich filmów oczekuje klimatu, który pozwoli zaakceptować całą przewidywalną akcję, jak i potężnej dawki „machismo”. Tutaj tego nie było – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Boy Next Door / Chłopak z sąsiedztwa

Kiedy przystojny i czarujący nastolatek Noah (Ryan Guzman) przeprowadza się obok kobiety świeżo po separacji (Jennifer Lopez) rodzi się między nimi przyjaźń. Po próbie niewinnego flirtu, Claire pozwala się uwieść. Kiedy jednak postanowi zerwać kontakt ze sporo młodszym sąsiadem, nie przyjmie się to zbyt dobrze.

Noah pojawia się znikąd i staje się przyjacielem wszystkich. Charyzmatyczna dusza towarzystwa, z mroczną stroną objawioną dopiero po czasie – w tym przypadku po odrzuceniu. Ostatnio mieliśmy takiego podejrzanego typa w „The Guest”, z tą różnicą, że... był dobry. Ryan Guzman pasuje do roli wyglądem i niewiele poza tym. Każde jego działanie jest przewidywalne, a zwiastun okazuje się świetnym streszczeniem. Nie chcesz oglądać – obejrzyj zwiastun. Chcesz zobaczyć film – unikaj zwiastunu. Nie tak to powinno działać. Sorry Ryan, ale nie wierzę w Twoją obsesję.

Jeśli o wizualnych względach mowa, to J-Lo wpasowała się tak samo dobrze, jak nie lepiej. Idealna do roli ponętnej matki... w tak mało wymagającym filmie. Aktorsko jest słaba, ale wciąż wygląda świetnie.

Produkcji z prześladowcami jest wiele, ta niczym szczególnym się nie wyróżnia. Kino raczej dla mało wymagających kobiet w średnim wieku, które oglądają kilka filmów rocznie. Tak samo interesujący jak Twoi sąsiedzi. Po prostu tam są – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Dzięki
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Dzięki
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 048 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
        • Lubię to
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 606 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 896 odpowiedzi

×
×
  • Dodaj nową pozycję...