Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline

Król Skorpion 4

 

Kolejna część przygód niepokonanego wojownika Mathayusa. Fabuła filmu jest typowa dla filmów przygodowych jasny podział na dobrych i złych. Oczywiście dobrzy bohaterowie unikają strzał wygrywają walki z przeważającymi siłami wroga rozwiązują trudne zagadki bez większych problemów, a główny bohater to terminatorzy całkowicie ale dla mnie było to całkiem przyjemne.

Można było się pośmiać, podziwiać walki rodem z wrestlingu i tu dochodzimy do sedna czyli kilku ról gościnnych. Przed oglądaniem wiedziałem, że występuje tu Roy Nelson, ale jak zobaczyłem Antonio Silvę w akcji :D to od razu mi się humor poprawił, a scena walki w klatce z udziałem głównej bohaterki zdecydowanie przypominał walki rodem z WWE tym bardziej, że jej przeciwniczką była Eve Torres :shock: , która wykonała nawet swój finisher na leżącą rywalkę.

Ogólnie film mimo sporej ilości rzekłbym nawet głupot, całkiem przyjemnie mi się oglądało( Esme Bianco :oops: )

 

5/10

I was angry with my friend;

I told my wrath, my wrath did end.

I was angry with my foe:

I told it not, my wrath did grow.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

American Sniper / Snajper

Jako wysłany do Iraku członek elitarnej jednostki Navy SEALs Chris Kyle (Bradley Cooper) ma tylko jedną misję - chronić swoich towarzyszy broni. Swoją precyzją ratuje niezliczoną ilość żołnierzy na polu bitwy. W miarę jak opowieści o jego czynach rozpowszechniają się, zyskuje sobie miano "legendy". Reputacja Kyle'a rośnie także za liniami wroga. Powstańcy uznają snajpera za ważny cel i wyznaczają nagrodę za jego głowę. Największym wyzwaniem w życiu Chrisa jest jednak pozostanie mężem i ojcem dla rodziny, od której dzieli go pół świata. Pomimo niebezpieczeństw i rozłąki z bliskimi, Chris odbywa cztery zmiany w Iraku. Jednak po powrocie do żony Tayi (Sienna Miller) i dzieci zdaje sobie sprawę, że nie pozostawi wojny za sobą.

Wojna i jej konsekwencje. Chris nawet jak nie będzie na polu bitwy, bitwa będzie się toczyć w jego głowie. To naturalnie będzie niosło ze sobą konsekwencję, jednak zanim film na dobre się rozpoczął, zobaczyłem napisy końcowe. Niekoniecznie trafił do mnie „American Sniper”. Raczej zapamiętam go z motywów, które już widziałem setki razy. Tutejsze dramaty postaci były mi znane i ani nie razu nie czułem się zszokowany ekranowymi wydarzeniami.

Bradley Cooper i tylko Bradley Cooper. Rzadko kiedy dostajemy scene, gdzie nie byłoby gościa na ekranie. Gra on poprawną rolę, w poprawnym filmie, jednak ciężko poruszyć się odległością dzielącą małżeństwo, kiedy tak naprawdę ich bliskość jest tylko domyślna. Sienna nie dostała zbyt wiele czasu ekranowego, żeby rozbudować swą postać.

Trochę akcji, trochę dramatu, fajnie, że ktoś stworzył o nim film. Chris Kyle faktycznie na takie coś zasługiwał i przyjemnie było mi się z jego osobą zapoznać w takiej postaci. Niestety, prawdopodobnie o nim zapomnę, bo próba przeniesienia jego historii na duże ekrany skończyła się malym niepowodzeniem. Eastwood znów mnie zawodzi za kamerą – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Taken 3 / Uprowadzona 3

Bryana Millsa (Liam Neeson) nikomu przedstawiać nie trzeba. Od lat oczyszcza świat z najbardziej zwyrodniałych szumowin. Przestępcy już kilka razy próbowali go za to ukarać i za każdym razem przypłacali to życiem. Tym razem zaatakują wyjątkowo boleśnie. Gdy jego ukochana żona (Famke Jansen) zostanie zamordowana, a podejrzenie padnie na niego, Bryan znów będzie musiał zrobić użytek ze "swych wyjątkowych umiejętności", by dorwać winnych, oczyścić się z zarzutów i przede wszystkim ochronić najdroższą córkę.

Przynajmniej nikt nie rzuca granatami z dachu budynku :wink: „Taken 3” czerpie ile może ze „Ściganego” z Harrisonem Fordem. Ta nieudolna kopia znajdzie swoich zwolenników, jednak będą oni z grona ludzi, którzy rzadko sięgają po filmy by czerpać rozrywkę. Zlepiony ze znanych schematów twór, który jest ratowany przez Liama Neesona. Bryan Mills to wciąż fajna postać, mimo, że powtarza swoje teksty do znudzenia.

O ile byłem się w stanie wkręcić w całą intrygę, tak akcja zawsze przypominała mi z jak niskich lotów produkcją mam do czynienia. Pościgi czy strzelaniny, to sceny bardzo chaotycznie nakręcone, gdzie ciężko mówić o jakiejkolwiek satysfakcji. To znaczy tak samo ciężko, jak o realizmie. Scena na autostradzie, to trochę tacy „Szybyc i Wściekli” minus rozrywka.

„Uprowadzona 3” zaimponowała mi raz. Dokładnie przed seansem, kiedy od dawien dawna zobaczyłem pełną salę. Poza tym, po prostu była. Neeson i Whitaker – grający ścigającego naszego bohatera detektywa – to duet, który umiliłby mi każdy scenariusz. Tu udowodnili swoją wartość i pozostaje żal, że jeden drugiemu uciekał i tak mało razy dzielili ekran – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Gambler

Profesor literatury, a jednocześnie nałogowy hazardzista Jim Bennett (Mark Wahlberg) traci cały swój majątek. Wkrótce zapożycza się u niewłaściwych ludzi, którzy domagają się spłaty długu.

Pożyczyć od jednych, by oddać drugim, lub po prostu przegrać wszystko. Jim to destrukcyjna persona. Wszyscy widzą w nim gościa, który lubi przegrywać. Po tym, jak dług urósł do dużych rozmiarów, na linii jest jego życie. Śledzimy tydzień, który mu pozostał na zebranie pieniędzy. Czy zdobędzie je od bogatej matki, czy może znów pożyczy od jeszcze ciemniejszych typów niż ostatnio? Wahlberg pasuje do roli „I don’t give a shit”, bo miewam wrażenie, że właśnie tyle serca wkłada w swoje niektóre kreacje. Jednak to, co polubiłem – bo fajnie mi się ogląda Wahlberga grającego przy stole, czy wykładającego na uczelni - jest zarazem największym problemem tego filmu. Nie jest to wina Marka, a scenariusza, który oczekuje od nas, że będziemy się przejmować losem gościa, któremu zwyczajnie nie zależy. To nie jest typ, który popadł w nałóg i niekoniecznie wie, jak się z niego wydostać. To gość, który popadł w nałóg, jednak ma gdzieś by się z niego wydostać. Próżno szukać u niego zmartwienia tą całą sytuacją. Fajne jest to, że umie pomagać swoim studentom, a nie jest w stanie pomóc sobie, jednak to atut jedynie na papierze. Wszyscy wydają się przejmować bardziej od niego. Jego relacje z matką (Jessica Lange), czy Frankiem (John Goodman) stanowią o sile całości. Niekoniecznie kupuje wątek miłosny ze studentką (Brie Larson), która musi się wcielić w tę dobrą duszyczkę, która spróbuje go wyciągnąć na dobre. Uczucie naciągane.

Niby w sezonie Oscarowym, jednak daleko od realnych kandydatów. Bardzo chcieli być czymś więcej, jednak za mało w tym wartościowej treści. Zapomnę, choć nie był to czas zmarnowany. Pomimo wielu tysięcy na stole, bardziej przypomina to przyjacielską grę z kumplami w pokera – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  174
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  17.01.2013
  • Status:  Offline

Horror Drakuli-1958

 

Na przestrzeni lat w brytyjskiej wytwórni Hammer powstał cały cykl filmów, będących wariacjami na temat najsłynniejszego transylwańskiego hrabiego Draculi. Obrazem otwierającym ową serię był nakręcony w 1958 roku "Dracula", w reżyserii Terence'a Fishera. Film ten masowej widowni znany jest również jako "Horror Draculi", pod takim bowiem tytułem wydany został na rynku amerykańskim (zmiana wynikała z obaw dystrybutorów, iż film Fishera mógłby być mylony z klasykiem Browninga z Belą Lugosi w roli głównej).Do dziś dnia film ten pozostaje jednym z najbardziej znanych obrazów wyprodukowanych w studiach Hammer Productions; wytwórni, w której powstał, przyniósł krociowe zyski, zaś odtwarzający główne role Christopher Lee i Peter Cushing ugruntowali dzięki niemu swe pozycje w brytyjskiej i światowej kinematografii.

 

Spośród wszystkich filmów o Draculi, jakie stworzyła angielska wytwórnia, "Horror Draculi" jest najwierniejszy swemu literackiemu pierwowzorowi. Wprawdzie ograniczenia budżetowe wymogły dość znaczne zmiany w scenariuszu (choćby całkowite zrezygnowanie z postaci Renfielda), to jednak zasadniczo oś fabuły pokrywa się z powieścią Brama Stokera. Otrzymujemy więc historię Jonathana Harkera, który pod pretekstem współpracy przybywa do zamku hrabiego Draculi. Faktycznym celem wizyty jest jednak unicestwienie siejącego grozę wampira. Gdy Dracula odkrywa intencje swego gościa, mści się na nim okrutnie i, żądny dalszej zemsty, wyrusza na poszukiwanie narzeczonej Jonathana, Lucy. Na szczęście w sprawę angażuje się też doktor Van Helsing, współpracownik Harkera i wybitny znawca tematyki wampirycznej. Akcja filmu koncentruje się na wysiłkach naukowca podejmowanych wraz z rodziną Lucy, mających na celu ostateczne zlikwidowanie potwornego monstrum. Zwieńczenie filmu przynosi kapitalną scenę bezpośredniego starcia doktora Van Helsinga z odrażającym Draculą."Horror Draculi" to przede wszystkim popis dwóch najwybitniejszych bodaj aktorów studia Hammer - Christophera Lee w roli hrabiego Draculi oraz Petera Cushinga jako doktora Van Helsinga. Obaj są absolutnie zjawiskowi w swych kreacjach; Cushing jest w każdym calu dżentelmenem, eleganckim i szarmanckim, na wskroś brytyjskim (sic!) naukowcem, człowiekiem stonowanym, lecz zarazem świadomym powagi sytuacji. Przed Christopherem Lee stało o wiele trudniejsze zadanie - musiał zmierzyć się z klasycznym wizerunkiem Draculi wykreowanym przez Belę Lugosi. Lee świadomie odciął się od tradycji Universalu, tworząc postać całkowicie autonomiczną i niezależną od Draculi Lugosiego. Czy skutecznie? Wystarczy powiedzieć, że w rolę hrabiego przyszło mu wcielać się jeszcze bodaj osiem razy (!), zaś jego twarz stała się prawdziwym symbolem i ikoną, nierozerwalnie zrośniętą z wizerunkiem Draculi.O ile Max Schreck z "Nosferatu" Murnau'a przeraża swą fizycznością, zaś Bela Lugosi intryguje egzotyczną i mroczną aurą, Christopher Lee jest przede wszystkim arystokratycznie wyniosły. Brytyjski aktor nadał postaci wampira prawdziwie hrabiowskiego sznytu; scena powitania Draculi z Harkerem przypomina bardziej dialog dwóch angielskich notabli, niż rozmowę bestii ze swą przyszłą ofiarą. W scenach ataku wampira jest zaś Lee bezkonkurencyjny. Dracula z czerwonymi oczyma, skrwawioną i wykrzywioną furią twarzą jest prawdziwie przerażający.

Godne odnotowania jest również to, iż w rolę Artura Holmwooda wcielił się Michael Gough, znany dzisiejszej widowni z roli służącego Alberta w ekranizacjach opowieści o Batmanie.

Film Terence'a Fishera przynosi nam cały wachlarz fetyszy pojawiających się w każdej niemal opowieści grozy Hammera. Gotyckie wnętrza, krzyże, czosnek oraz drewniane kołki to symbole nierozerwalnie związane z poetyką horroru. Tu dziwić może jedynie fakt, iż zamek Draculi pokazywany jest jako skąpana w słońcu budowla - słoneczne pejzaże mimo wszystko niezbyt dobrze wpływają na budowanie napięcia.

Podkreślić jednak należy, że stronie technicznej filmu nie można wiele zarzucić. Dziwić się też nie ma czemu - za film odpowiedzialni byli najwięksi wyjadacze Hammer Productions: za scenariusz odpowiadał Jimmy Sangster (twórca historii do takich szlagierów wytwórni, jak choćby "Przekleństwo Frankensteina", "Mumia", "Narzeczona Draculi" czy "Drakula: Książę Ciemności"), muzykę skomponował James Bernard, zaś nad całością czuwał najwybitniejszy chyba reżyser związany z wytwórnią, Terence Fisher.

Wielka Brytania lat pięćdziesiątych była krajem niezwykle konserwatywnym i staroświeckim, co znajdywało odzwierciedlenie również w filmach tego okresu. Dlatego z dzisiejszej perspektywy razić może ugrzecznienie stylizacji mrocznej przecież opowieści o wampirze. Wszystkie postaci są niezwykle dystyngowane i kulturalne, mężczyźni są gentlemanami o nienagannych manierach, zaś kobiety to porządne i skromne damy - Lucy z warkoczami sięgającymi pasa wygląda zgoła jak Ania z Zielonego Wzgórza). Oczywiście, stylizacja ta nadaje filmowi owego szczególnego charakteru i posmaku lat minionych; kwestia jej odbioru pozostaje całkowicie subiektywną. Na marginesie dodam tylko, że analiza filmów Hammera powstałych pomiędzy połową lat pięćdziesiątych i połową siedemdziesiątych pozwala prześledzić dość radykalne zmiany obyczajowe i kulturowe, jakie dokonały się w owym okresie na Wyspach Brytyjskich i może być przedmiotem osobnych rozważań.

Pochodzący sprzed blisko pół wieku "Horror Draculi" jest filmem ze wszech miar godnym polecenia. Obraz Fishera to kino wyrafinowane i atmosferyczne, z wybitnymi kreacjami aktorskimi i interesującymi rozwiązaniami formalnymi. Pamiętać też należy, iż film ten jest pierwszym z całej serii Hammerowskich opowieści o wampirze z Karpat (zaś drugim po "Przekleństwie Frankensteina" Hammerowskim horrorem w ogóle). Godzien zatem jest uwagi choćby jako jeden z prekursorów specyficznego stylu, który w brytyjskim horrorze obowiązywał przez dwie dekady.Ocena 8/10

5763280895bf14346ca4d0.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Unbroken / Niezłomny

Film na podstawie bestsellerowej książki Laury Hillenbrand. Dzięki pomocy rodziny Zamperini (Jack O'Connell) został jednym z najlepszych biegaczy. II wojna światowa przekreśliła jego plany bicia rekordu świata na dystansie 1 mili i rzuciła nad Pacyfik. Jego samolot został zestrzelony, 47 dni dryfował na oceanie, przeżył 2 lata w japońskich obozach jenieckich.

Huczne zapowiedzi, uboga realizacja. Niedoświadczona za kamerą Jolie, ugryzła więcej niż jest w stanie przerzuć. Historia Zamperiniego jest niesamowita. Zamperini u Angeliny, jest miałki i zwyczajny. Jakoś brakowało mi tu poczucia zaszczucia – wina Pani reżyser, bo scenariusz dawał wiele możliwości. Jakoś te katastrofy nie były katastrofami. Na środku oceanu zmieniały się twarze, jednak wszelkie przeciwności losu dość gładko im przechodziły. Kiedy nadchodzi wielki sztorm, Jolie pokazuje to w krótkiej sekwencji, a widz zastanawia się, jak do cholery oni to przeżyli?! Wypadało poświęcić temu więcej czasu, kosztem gadania na pontonie czy łowienia ryb. Szczególnie, że podczas tych dialogów, nijak nie zżyliśmy się z bohaterami. Takie trudności miewałem ciągle, gdy film skakał po osi czasu bez większego ładu. W japońskim obozie się trochę stonował, jednak tam brakowało JK Simmonsa, który przeleciałby werbalnym miotaczem ognia przez więźniów. Zamiast tego dostajemy jakiegoś nastoletniego, potulnego kitajca (Takamasa Ishihara), którego doświadczenie aktorskie kończy się na... a nie, on nie ma doświadczenia – true story!

Jedyne emocje odczułem, gdy rodzina słuchała radia podczas jego biegu na olimpiadzie. Kiepskie aktorstwo nie pozwoliło mi na więcej. Mam nadzieję, że Jack O’Connell będzie się trzymał z dala od nominacji za rolę pierwszoplanową, bo o wiele lepiej wypadł w „Starred Up”. Niby popłakał się kilkukrotnie, niby jakiś wyraz twarzy w tym był, ale to i tak nie było „to”. Brakowało mi emocji w tym wszystkim. Szkoda, bo materiał był świetny. W dobrych rękach byłby ogromny kasowy hit, do którego ludzie wracaliby po latach. O próbie Jolie chciałbym zapomnieć po dniach. Droga Angie, wróc przed kamerę, tam Cię lubię – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Cake

Cake to dramat o kobiecie (Jennifer Aniston), która przeżyła tragiczny wypadek. Odcisnął on na niej wielkie piętno – jej twarz pokrywają blizny i sama cierpi z powodu chronicznego bólu, zmagając się z uzależnieniem od leków. Ma depresję, powodującą myśli samobójcze.

Jennifer Aniston ma depresję – uwierzyłem. Jej Claire jest chora, a popularnej Rachel z „Przyjaciół” udaje się to oddać na ekranie. Z racji, że nigdy nie miała szczęścia do srebrnego ekranu, śmiało można zakładać, że to jej życiowa rola – najlepsza pod kątem warsztatu aktorskiego, bo pewnie jakieś komediowe kreacje lubie bardziej. Przyjemnie mi było śledzić jej poczynania, w świecie któremu brakuje wyrazu. To dramat oparty na jednej postaci, jednej roli, jednej aktorce. Wszystko inne to brednie, które z każdym kolejnym fabularnym posunięciem potrafią przesłonić to co dobre. Mam wrażenie, że nie wiedzieli, czym ten film ma właściwie być. Opowieścią o depresji i pogrążeniu się w narkotykach, czy zbawieniu przez znalezienie drugiej duszy skrzywdzonej przez życie. Zabrakło im odwagi przy pisaniu scenariusza. To powinno rzucić o ziemie, a przeleciało jak mucha. Za dużo tu głupich pogawędek z duchem zmarłej koleżanki (Anna Kendrick), jak i wdowcem po niej (Sam Worthington). Tu się zaczynają dla mnie schody. Ci co czytują moje teksty o filmach, wiedzą jak duży problem mam z wizjami, duchami, flashbackami i innymi tego typu pierdółkami, które mało co wnoszą do fabuły lub są – jak w tym przypadku - zbędne. O niebo lepiej prezentowała się dla mnie relacja Claire z jej opiekunką (Adriana Barraza).

Realistyczna kreacja, w kiepskiej historyjce. Rachel, byłaś świetna, ale „Cake” światem nie zawładnie. W tym roku było już kilka lepszych dramatów, ze „Still Alice” na czele. To film z Julianne Moore zasługuje na większy szum medialny, to tam zrobisz „wow”, kiedy będziesz zapominał o „Cake” – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Kill the Messenger

Reporter pracujący dla San Jose Mercury News, Gary Webb (Jeremy Renner) postanawia ujawnić powiązania CIA z organizacją związaną z dostarczaniem kokainy z Nikaragui do Kalifornii. Po opublikowaniu artykułów dziennikarza rozpoczyna się kampania oszczerstw, która zaczyna niszczyć mu życie. Scenariusz do filmu powstał na podstawie autobiograficznej książki napisanej przez samego Gary'ego Webba.

Kiedy poznasz prawdę, stajesz przed najtrudniejszym wyborem, czy się nią podzielić... Dziennikarskie klimaty z poważną intrygą na tapecie, a wszystko oparte na prawdziwej historii - przez co nabiera jeszcze większego powera. Rząd zamieszany w kokaine, to nie jest może najświeższy temat w kinematografii, jednak wciąż niesie ze sobą sporo kontrowersji. Pokazali tu jaką mają nad ludźmi władzę i jak za jeden nieodpowiedni ruch potrafią zniszczyć człowiekowi życie.

Emocje zapewni świetna obsada. Jeremy Renner tworzy z kontrowersyjnego dziennikarza świetnego protagoniste, gdzie ktoś, kto nie ma z góry wyrobionego zdania o Garym Webbie, będzie za niego trzymał kciuki. Został zaprezentowany nie tylko jako autor artykułu, ale również jako mąż i ojciec. Ta rodzinna polewa ma tu swoją filmową wartość i nie ciąży na człowieku jak „zło konieczne”. Poza świetnym Rennerem – który częściej powinien brać role tego typu – mamy naprawdę mocny drugi plan. Nawet jak ktoś pojawia się przez chwilę, to da się zapamiętać. Może te nazwiska już najlepsze lata mają za sobą, ale w tak małych dawkach wciąż widać jak są genialni w swoim fachu. To czułem, kiedy zaskakująco na ekranie pojawił się Andy Garcia. Do tego trafimy na takie nazwiska jak Michael Sheen, Ray Liotta, Robert Patrick, Oliver Platt, czy Gil Bellows.

Zabrakło czasu na cała historię, a momentami rośnie ochota na przybliżenie sobie życia prawdziwego Gary’ego Webba - film mógł trwać spokojnie 45minut dłużej. Niektóre fakty zmieściły się dopiero w napisach końcowych, jednak nie mogę zaprzeczyć, że mnie wkręcili – niech o tym świadczy sam fakt, że mówię o poszukiwaniu prawdziwych artykułów. Ma to trochę fabularnych dziur, jednak stanowi satysfakcjonujący produkt – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Top Five

Aktor komediowy (Chris Rock) chcę spróbować sił w poważniejszych projektach, kiedy jego narzeczona (Gabrielle Union), będąca gwiazdą reality-TV, proponuje upublicznić w swoim show ich ślub.

Trzonem fabuły jest rozmowa Chrisa Rocka, z przeprowadzającą z nim wywiad dziennikarką, graną przez Rosario Dawson. Sporo uroku w ich luźnych gadkach. Trochę jakbym oglądał trylogię Linklatera z Ethanem Hawke i Julie Delpy, tylko na wesoło. Nie ma tematów tabu, wiele rzeczy zostanie wyszydzonych. Gość ma sporo niemiłych wspomnień, które obrazuje nam w humorystyczny sposób.

Zapomniałem już jak Chris potrafi być zabawny. Jego kinowa kariera nie była zbyt zawrotna, jednak gdy sam wyreżyserował i sam sobie napisał scenariusz, potrafi być to tak śmieszne jak jego stand-upy. Co najważniejsze, nie jest to przesadnie głupkowata afro-amerykańska komedia. Niesie to za sobą inne wartości. Obrazuje zawrotne życie gwiazdy od kuchni, podejmuje się tematów na tle rasowym i wbrew pierwszej połowie, nie wszystko zamierza obrócić w żart.

Rock zebrał znajomych, którzy ubarwiają całość. Tracy Morgan, Kevin Hart, Cedric the Entertainer, może grają epizodyczne role, ale zapewnią kilka uśmiechów. A i są tylko wierzchołkiem góry lodowej, bo sporo niezapowiedzianych osobistości pojawia się na ekranie grając siebie. „Top Five” nie jest może genialnym filmem, ale wystarczająco zabawnym, by fani gatunku rzucili okiem – końcówka na scenie bardzo mocna. Pewnie załapałby się do top five w swojej kategorii w 2014 – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

A Most Violent Year

Akcja toczy się w Nowym Jorku w 1981 – w roku, w którym odnotowano największy wzrost przestępczości w tym mieście. Film opowiada historię rodziny imigrantów, których głowa rodziny (Oscar Isaac) walczy z wszelkimi przeciwnościami losu, by utrzymać swój biznes i zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim.

Oscar Isaac i Jessica Chastain, dają bardzo fajny potret małżeństwa. Kiedyś pozwalali sobie na ciemne interesy, teraz balansują pomiędzy koniecznością wejścia w ten świat kolejny raz, a usilną próbą pozostania czystymi. Isaac przypomina tu trochę młodego Pacino. Jego Abel Morales ma nerwy ze stali i nie pęka mimo kłopotów w które wpadnie. Umowa którą zawarł na upragniony obiekt jest zagrożona. Pieniądze – które miał otrzymać - się wycofały, teraz trzeba je zdobyć w inny sposób, żeby zaliczka nie przepadła. W międzyczasie ktoś robi mu koło nosa, atakując jego ciężarówki.

I oglądasz te świetne kreacje, czekając aż film przyspieszy, aż coś się zacznie dziać. Ostrzegam, nie zacznie. Bardzo powolne tempo towarzyszy temu do samego końca. Kilka końcowych scen jest bardzo dobrych, mają swój klimat, ale ciężko sklasyfikować to jako kryminał akcji. Tej akcji tu zwyczajnie nie ma. Jak na przestępczy półświatek, tych przestępców jest na ekranie niebywale mało. Jak na „najbardziej brutalny rok”, nie ma tu brutalności. Momentami to wygląda jak ponury melodramat. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest tak, że oczekuje od takich filmów samych strzelanin i pościgów. Oczekuje jednak emocji, których te dialogi mi nie zapewniły. Lecimy od rozmowy do rozmowy, ale żadnej z tych rozmów na dobrą sprawę nie zapamiętam.

Trzeba się przestawić przed seansem. Nie ufajcie hucznym zapowiedzią, które mogą Was przekonywać, że to produkcja z mafijną polewą. Nic z tych rzeczy. Klimat jest, garnitury są, ale pistolet to jest tylko jeden, a gangsterów – a raczej prostych, niszowych przestępców – ze dwóch. Jasne, te grube szychy posiadajace swoje firmy to też „gangsterzy”, którzy chcą wyeliminować konkurencje, ale nie na tym się film opiera, tylko o to zahacza. Przerost formy nad treścią? – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Nominacje do Oscara za nami - wzeszłym roku miałem 75% trafionych nominacji, w tym roku jest identycznie, choć niektóre pominięcia są bardzo zaskakujące, co wręcz bulwersujące.Największe zaskoczenia to:

 

brak Lego w animacjach(ja sam nie jestem fanem filmu, ale był dla mnie pewniakiem, zatem jego brak jest szokiem)

 

całkowite pominięcie Gone Girl w nominacjach(jest Pike, ale powinien być też scenariusz - WTF?! , muzyka Reznora, montaż i reżyser a tu dupa)

 

Turysta wśród obcojęzycznych(tyle dobrego, że Idzie nie zabierze głosów, ale i tak z Lewiatanem będzie ciężko choć Akademia może się skłonić nie ku antyputinowskiemu filmu a filmowi z czynnikiem żydowskim)

 

nomki dla Coopera i Streep(gdzie nie masz kogo, wepchnij tam Streep, ale to nie ta rola.Nie ma Chastain zamiast tego.Podobnie Cooper, niby lepszy od Gyllenhaala, Oyewolo czy Fiennesa?I call bullshit)

 

dodatkowe nominacje Polaków(2 krótkie dokumenty plus Ida powalczy o zdjęcia), to akurat na plus

 

Whiplash niby jest adaptowanym scenariuszem?WTF?


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jeśli o Oscary chodzi, to ktoś może założyć śmiało temat z nominacjami - Thrawn bierz się za to :wink: Co roku tak robimy. Osobiście nie chcę tego zakładać teraz, bo byłby on na ten moment pozbawiony wypowiedzi od siebie - same suche nominacje (został mi jeszcze Birdman i Inherent Vice) - jednak warto już tam, w jednym miejscu, zbierać opinie.

 

 

Wild / Dzika droga

Ekranizacja bestsellerowej, autobiograficznej książki Cheryl Strayed. Nagrodzona Oscarem Reese Witherspoon (”Spacer po linie”) w roli kobiety, która uświadamia sobie, że jej życie legło w gruzach i wyrusza na samotną wyprawę przez całe Stany Zjednoczone, by odnaleźć siebie i poczucie sensu życia.

Znikoma ilość nominacji absolutnie nie dziwi. Akademia widziała już ten film w 2007 roku, nazywał się „Into the Wild” (7/10) i był o niebo lepszy. Wszyscy zwolennicy ładnych widoków i tak będą piszczeć z zachwytu. Ja jestem z tych bardziej wymagających, oczekując mocnej postaci, dobrych dialogów, emocji. Nie znalazłem tego tutaj. Jakkolwiek by się ta Witherspoon nie starała, jakkolwiek jej włosy by się nie przetłuściły, jakkolwiek by się nie rozebrała, zwyczajnie nie jestem w stanie jej kupić w takiej roli. I tu nie tyle chodzi o tego włoczykija, a o to, jaka była wcześniej...

Postaci napotkane na drodze są często bez wyrazu. Te spotykane w „Into the Wild” dają się zapamiętać, te tutaj niekoniecznie. Aż życzylibyśmy sobie, żeby rezyser rozwijał częściej wątek z przeszłości, prowadzący do decyzji o tej wyprawie – zasługa Laury Dern. Tam się dzieję interesujący dramat, jej piesza wędrówka jest zwyczajnie nudna. Kino nie dla wszystkich, a na pewno nie dla mnie. W takich filmach są często motywy skłaniające do refleksji, jednak jak nie trafią do serca, to jawią się jako takie „pitu-pitu” – tak Reese, to ponownie do Ciebie – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Nie ma się co denerwować na nominacje... bo to jest kwestia widzimisie i kwestia polityczna (rozwaliło mnie jak dziś wszyscy nerwowo czekali aż się Selma pojawi w nominacjach - jedyny film który dostał oklaski) więc co roku będą się zdarzać takie kwiatki jak brak Jake'a, Jessici, Renner'a w nominacjach, docenianie takich "potworków" jak "Into The Woods", nominacje dla Coopera (filmu jeszcze nie widziałem, ale on w ambitniejszych produkcjach był "średni" wiec na cuda nie licze) Przecież od lat ta uroczystość nie jest w najmniejszym calu spontaniczna, specjalnie się kręci filmy pod Oscary, specjalnie się gra w filmach pod Oscary (taka Aniston nawet zatrudniła speca od wizerunku by jej pomógł wygrać - wtf), filmy które mają box office nie mogą liczyć na Oscara itd. W ogóle to jeszcze zaczyna mnie irytować to, że każdy aktor komediowy nawet od debilnych filmów musi w pewnym momencie przejść przemiane i zostać aktorem "artystycznym" - Carell, Aniston, Hill, Tatum itd i nawet jeśli jest mega przeciętny to i tak dostaje te nominacje bo taka wielka przemiana, dużo o tym będzie w mediach - kto kolejny? Melissa McCarthy?... Kurde St. Vincent zapomniałem :lol:

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Whiplash

(2014)

Andrew (Miles Teller) jest utalentowanym młodym perkusistą, uczniem konserwatorium muzycznego na Manhattanie. Chłopak marzy o wielkiej karierze. Aby zrealizować plany, postanawia dołączyć do szkolnej orkiestry jazzowej prowadzonej przez okrutnego nauczyciela Terence'a Fletchera (J.K. Simmons), który często wyładowuje swoje frustracje na uczniach. Pod kierunkiem bezwzględnego Fletchera, Andrew zaczyna dążyć do doskonałości za wszelką cenę - nawet własnego człowieczeństwa.

Dążenie do doskonałosci i sławy dla niektórych staje się najważniejszym celem w życiu i przesłania wszystko inne. W "Whiplash" mamy dwa przykłady takich osób. Andrew- główny bohater, który chce obie te rzeczy osiągnąć. Jest też Fletcher, dla którego doskonałość jest najważniejszym celem do osiągnięcia. W tym filmie nie widzimy jak dąży do własnej doskonałości, ale próbuje ją osiągnąć u swoich uczniów. To że jego metody nauczania są trudne do zniesienia nie ma dla niego większego znaczenia, ale na swój sposób potrafił osiągnąć swój cel. Jego motta, którymi kierował się w swojej pracy potrafiły dać do myślenia, bo Fletcher ma rację- jak się po niedoskonałym wykonaniu jakiegoś zadania powie się, że jest nieźle, dobrze itp, to osoba wykonująca nie będzie dążyła do jeszcze lepszego wykonania. On natomiast pokazuje, że trzeba motywować ludzi do bycia coraz lepszym w tym co się robi i to jest dobra postawa, ale w złym wykonaniu, bo podczas prób się za bardzo starał do tego doprowadzić i stawał się brutalny. Mimo to Fletcher jest nawet bardziej wyraźną postacią od głównego bohatera- Andrewa.

Przechodząc do głównego bohatera- Andrew z początku wydaje się być zagubiony i nie pokazuje że jest tak utalentowany, jak ma się okazać że jest w dalszej części filmu. Dopiero z czasem zaczyna ujawniać cechy, które mogą go uczynić wielkim perkusistą. A przede wszystkim poddał się nauczaniu Fletchera i starał się jak najlepiej z niego skorzystać, w dodatku grając przyjemną dla ucha muzykę. Bardzo dobrze się oglada tą postać, jej zawzięcie i całkowite odzwierciedlenie powiedzenia, że przez "krew, pot i łzy" można dojść do sukcesu, a w wykonania Andrewa każdej z tych trzech rzeczy było bardzo dużo i im było więcej, tym on sam też stawał się lepszy. Kiedy dochodzi już do końca filmu, to jest on zrobiony w taki sposób, że chciałoby się "Whiplash" oglądać jeszcze i żałowałem że to już koniec. Ale może jedną z dobrych rzeczy był brak przeciągania na siłę akcji w filmie, bo czasem są dobre filmy trwające ponad dwie godziny, ale ich dobry odbiór utrudniają nudniejsze momenty. Tutaj takich nie było, a całą droga Anrewa do doskonałości pod kierownictwem Fletchera okazała się świetną historią, w dodatku uzupełnioną fajnymi jazz'owymi kawałkami. Andrew poświęcił wszystko żeby zdobyć miejsce w zespole i żeby jego nauczyciel zaczął go w końcu doceniać. Czy mu się udało- trzeba samemu obejrzeć ten film. Ale warto, nie będziecie żałować ani jednej chwili przy nim spędzonej. Jeden z lepszych filmów, jakie widziałem w ostatnim czasie. Ocena: 8/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  441
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.01.2014
  • Status:  Offline

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

 

 

Opis: Filmowa adaptacja książki J.R.R. Tolkiena, będącej wstępem do słynnego "Władcy Pierścieni", to opowieść pełna niesamowitych wydarzeń i magicznych postaci. Przedstawia odwieczną walkę dobra ze złem. Po wielkim sukcesie pierwszych dwóch części trylogii – "Hobbit: Niezwykła podróż" oraz "Hobbit: Pustkowie Smauga", nadszedł czas na film zamykający niezwykłe dzieło Petera Jacksona: "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii". Drużyna dowodzona przez Thorina Dębową Tarczę dotarła do Samotnej Góry, której skarbu strzeże potężny Smaug. Czy Bilbo i jego towarzysze pokonają smoka i odzyskają legendarny Erebor?

 

Opinia: Pamiętam jak w szkole, gdy wszyscy zachwycali się Władcą Pierścieni (z braku tych książek w bibliotece) przeczytałem Hobbita. Jest to krótka książka. Czytało mi się ją wtedy dość przyjemnie. Co do samej treści to nie pamiętam już czy pokrywa się z filmem.

Film niewiele różni się wizualnie od Władcy Pierścieni. Efekty specjalne są bardzo podobne, mimo to ta różnica 10 lat zrobiła niewielką, ale jednak różnicę w jakości. Kilka lat temu pewnie oceniłbym ten film i całą trylogię trochę wyżej, ale obecnie zmieniły się moje priorytety oczekiwań odnośnie filmów.

Film mnie nie zachwycił(jak i cała trylogia). Nie lubię już takiego gatunku filmów, ale z przyzwyczajenia zobaczyłem najnowszą część. Podzielenie tej książki na 3 filmy jest wg mnie równie sensowne co wydanie serialu opartego na książce "Janko Muzykant" autorstwa Henryka Sienkiewicza. Głównym celem jest zwiększenie zarobku producentów, którzy wiedzą że góra złota jaką wypracowują te filmy się kończy i za wszelką cenę chcą zdobyć ostatnie możliwe do zarobienia dolary.

Nie jestem pewien, ale cały czas odnoszę wrażenie, że pisałem już gdzieś jakąś opinię do którejś części lub czytałem podobną opinię, więc mogę się powtórzyć w tym poście.

 

Ocena 5/10(dla ujednolicenia przy filmach postaram się teraz stosować skalę 1-10, przy serialach będę używać starego schematu)

Beniaminek 2014

990529556565f7712de17e.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Bastian
      Cena za tydzień walczy na tygodniówce z R-Truthem Ronem Killingsem, niedawno wygrał brawl... Cuda, cuda ogłaszają!  Tyle było narzekania, że Jasiu obija się na tej swojej pożegnalnej trasie, a na tym SD był w obrazku chyba z godzinę  Ostatni run już na półmetku, a generalnie jest dość biednie. 5 starów od 48-letniego Ceny się nie spodziewałem, ale liczyłem chociaż, że jako heel będzie smacznie gotować na majku, a od kilku tygodni Jaś tylko stoi, robi głupie miny i słucha, tak jak Punka na tej gali. Napisałbym wręcz, że John Cena wykręcił najbardziej rozczarowujący powrót roku w WWE, ale są z nami jeszcze Charlotte Flair i Alexa Bliss  Szczególnie córka Rica mocno zawodzi. Zaczęło się od niezbyt dobrze odebranego przez fanów zwycięstwa w Royal Rumble, potem na szczęście jobbnęła Tiffany na WM41. Teraz nie ma na nią pomysłu, na Bliss zresztą też, więc prawdopodobnie obie panie zmierzą się ze sobą na Evolution. Czy Tiffy Time z pasem mistrzowskim może dobiec końca? To raz. Czy możemy odsunąć Stratton od Jax? To dwa. Za długo to trwa, tu powinien wjechać prokurator z zakazem zbliżania się.   Żeby nie było, że tylko narzekam, poziom walk eliminacyjnych KOTR nie schodzi poniżej solidności. Z koroną mam ten problem, że potencjalny zwycięzca musi do niej pasować. Taki Zayn czy Orton u mężczyzn nie pasują za cholerę, ale taka Jade Cargill u kobiet jak najbardziej.  Uroczy był w ME moment, kiedy Cody Rhodes wyciągnął stół z logiem SlimJim. Poczciwi Amerykanie na trybunach liczyli, że "American Nightmare" robi to dla nich, bo przecież przy każdej walce krzyczą "we want tables". Tymczasem Cody - jak przystało na wzorową twarz korporacji - zrobił lokowanie produktu, samemu lądując na SlimJim Table  
    • Kaczy316
      Pierwsze SD po Money In The Bank! Naomi z walizeczką, Cena dalej z mistrzostwem, Cody dalej bez mistrzostwa, jak to wypadnie?! Zobaczmy!   Zaczynamy od naszego The Last Real Championa Johna Ceny! Ciekawe co nam powie, pewnie to samo co cały czas od czasu heel turnu, zwróci się do fanów powie jakie to jest łatwe dzięki nim i tyle, chyba, że przerwie mu Punk albo Cody, ale zobaczymy. No mówi na początek, że nie było nikogo, nie ma obecnie i nigdy nie będzie drugiego Johna Ceny, mówi o tym jak wykorzystywał swoją pozycję do wszystkiego co ma teraz w sumie tak w skrócie można powiedzieć, mówi o wyborze swoich opponentów w trakcie runu pożegnalnego, mówi, że sprowokował Punka do bycia hipokrytą, bo ten chcę zdobyć ten tytuł, przynajmniej tak to zrozumiałem i jeszcze o Sethie, który nie scash inuje na nim walizki, ale nie ogarnąłem z jakiego powodu, ale wyłapałem "Because he will be only champion" jakoś tak czyli, że będzie tylko mistrzem? Nie ogarnąłem zbytnio, później trochę jeszcze mówi, że nie ma nikogo, kto by mógł trzymać ten tytuł...ponownie, interesujące, a wszystko przerywa Kodeusz! Cody nazywa go geniuszem że zrobił wszystko co powinien, żeby być tutaj gdzie jest teraz, a potem zastanawia się jaki to plan z tym, że Cody przypiął go na środku tego ringu w ostatnią sobotę? Ulala Kodeusz w sumie sam odpowiedział na to pytanie mówiąc, że nie jest częścią jego planu....to On jest częścią planu KODEUSZA! Jednak wszystko przerywa Randy Orton! Który wspomniał historię z Backlash, a następnie słyszymy, że nieważne kto jest lub będzie mistrzem, to on zdobędzie tytuł i zrobi wszystko, żeby to uczynić, nawet rozwali Rhodesa, którego traktuję jak swojego brata. LA KNIGHT IS HERE! No no robi się co raz lepiej. Gadanko kolejne gadanko, Knight twierdzi, że plan Johna Ceny na pewno nie zakładał jego, a potem, że pokona wszystkich obecnych tutaj w ringu i odbierze to co jest jego, ale problem w tym, że nigdy do niego nie należał ten tytuł niestety xD. Cena miał to gdzieś i sobie po prostu wyszedł śmiejąc się, ale od tyłu zaatakował go Ron Killings! Generalnie ciężko coś powiedzieć o tym segmencie, nie był to za bardzo budujący feudy segment, chociaż feud Rona i Ceny lekko podbudował tym atakiem, ale jeśli chodzi o część mówioną to bardzo podbudowało turniej King Of The Ring, także taki miał cel ten segment i wyszło naprawdę spoko.   Lecimy z pierwszym Fatal 4 Wayem od strony SD w ramach turnieju King Of The Ring! W przeciwieństwie do Raw to dzisiaj zobaczymy wszystkie 4 Fatal 4 Waye, 2 od męskiego rosteru i 2 od kobiecego, oj będzie ciekawie! Black vs Carmelo vs Orton vs Knight, czy to może się nie udać? Powiem tak nieważne też kto tu wygra to będę zadowolony, sami świetni zawodnicy, chociaż Orton chyba by najbardziej pasował, w sumie widziałbym finał właśnie Rhodes vs Orton, a taki może być, bo obaj są po przeciwnej stronie drabinki, ale wracając do F4W to liczę na świetny pojedynek! Prawie 16,5 minuty niesamowitego pojedynku oj tak dwie reklamy były, ale odbiór walki dalej był bardzo dobry, mega podobały mi się to, że wszyscy próbowali dość często wykonywać swoje finishery ostatecznie nieudanie, ale bardzo dobrze to wyglądało, było kilka miłych spotów dla oka jak Jumping Neckbreaker od Knighta na Ortonie, który już prawie wykonał podwójne Spike DDT, w sumie nie wiem jak to się do końca nazywa, ale głównie dlatego, że to ma chyba wiele nazw albo po prostu każdy mówi na to inaczej, kiedyś było Second Rope DDT, teraz Spike DDT, kiedyś jeszcze chyba było Hangman DDT czy jakoś tak, przynajmniej w grach WWE xD, albo spot końcowy z Frog Splashem dla Knighta i w tym samym czasie cyk RKO dla Melo, oj fajna walka naprawdę fajna i Ponton wygrywa! Jego potencjalne starcie z Rhodesem co raz bliżej, a no i Knightowi przeszkodziła stajnia Setha oczywiście, przydałaby się jej jakaś nazwa, Bronson zrzucił Knighta z narożnika, a młody Steiner jak zasadził mu Speara no no, czyli to oznacza Zayn vs Orton w półfinale, no Zayn ma dość marne szansę moim zdaniem xD, ogólnie poznaliśmy tajemniczego uczestnika i tak czułem, że po utracie pasa to może być Jey Uso i faktycznie tak jest tylko nie wiem czy to zbotchowali, że teraz pokazali, bo wydaję mi się, że raczej byłoby ciekawe zaskoczenie jakby wszedł tajemniczy uczestnik i byłby to Jey Uso, ale zaraz.....czyżbyśmy mieli dostać Cody vs Jey w jednym z półfinałów? Oj ale bym chciał taka waleczka historycznie by siedziała.   Jacob Fatu wbija na ring! Oj tak chętnie zobaczę co tam nam powie po swoim odwróceniu się od Solo! No mówił o tym, że Solo uważa, że Jacob byłby nikim gdyby nie On i to jest też główny powód dla którego odwrócił się od Solo na Money In The Bank, trochę pomówił jeszcze i na Titantronie Solo bije mu brawo, a potem powiedział, że na Money In The Bank Jacob popełnił wielki błąd, lecz jest w stanie mu go wybaczyć i potem jeszcze mówi, że to on stworzył Jacoba odkąd go sprowadził do federacji. Mówi, że za tydzień będzie czekał na środku ringu z otwartymi ramionami dla Jacoba, ale ten oczywiście będzie musiał powiedzieć 4 słowa "I Love You Solo" No i oczywiście, żeby Jacob pamiętał, że Solo go wciągnął w ten świat i może go z niego wyrzucić oj czuję mocny pop dla Jacoba za tydzień kiedy będzie udawał, że chcę wybaczenia, ale jak dojdzie do mówienia tych słów to usłyszymy I....HATE YOU SOLO! Oj tak ale zamarkuje wtedy nawet ja sam! Krótki, ale treściwy segment, za tydzień może być dłuższy, przyjemnie prowadzony jest na razie ten feud, nie zaczynamy od nienawiści tylko tak spokojnie z wyczuciem, fajnie to wygląda.   Na backu The Secret Hervice podaję telefon Nickowi, gdzie Green dzwoni do niego na wideo rozmowie i prosi o przełożenie jej walki na przyszły tydzień, bo akurat nie ma jej w Lexington xD, a Aldis standardowo nie przystał na to i zamiast Green to w tej walce zobaczymy Albe Fyre, czyli Flair to wygrywa pewnie xD szkoda, chociaż jeszcze Alexa ma jakieś szansę w tej walce, jednak nie zdziwi mnie finał Jade vs Charlotte w tym turnieju. Zelina chcę Giulii tylko nie ma jej dzisiaj, szkoda, więc może w przyszłym tygodniu spotkają się face to face tylko pytanie czy w walce czy w segmencie, no zobaczymy.   Kolejny Fatal 4 Way tym razem w ramach turnieju Queen of The Ring Jade vs Nia vs Michin vs Piper, ogólnie poza Jade to nie widzę tutaj innej zwyciężczyni, niby Nia mogłaby....ale po co? xD Jade lepszy wybór, a walka no wydaję mi się, że dupy nie urwie, dość specyficznie dobrany skład, akurat pod wygraną Jade. Kurde powiem tak, walka była i tak lepsza niż się spodziewałem i nawet nieźle się ją oglądało, prawie 13 minut fajnego pojedynku, bardzo przyjemny sojusz Jax z Piper i to na prawie cały pojedynek, Jade fajnie tu wyglądała, a Michin była kukiełką do bicia i generalnie ten booking naprawdę był dobry i wpasował się do tego pojedynku, także brawa dla Pań i dla bookerów, bo mi się to dobrze oglądało, Jade ostatecznie wygrywa i dobrze, lepszej opcji tutaj nie było. Cargill vs Perez, jeśli Naomi tu się nie wtrąci, a raczej tego nie zrobi, bo wydaję mi się, że jak Jade zdobędzie tytuł to od razu poleci cash in, to Roxanne pewnie odpada z turnieju w półfinale i tak jest to wysokie miejsce top 4.   Oj tak i o wilku mowa NAOMI! Zobaczmy co nam powie Ms. Money In The Bank! Widać, że Naomi nie zapomina, bo z tego co mówi to Stratton z walizką przeszkadzała jej w zdobyciu tytułu od Jax w tamtym okresie, mówiąc wprost to nie pamiętam, może i tak było, a jeśli tak to fajnie, że o tym wspominają, a Naomi jest tu teraz po zemstę! Jednak wszystko przerywa Tiffany! Która trochę prowokuję do cash inu Naomi, ale też mówi, że jest "same old Naomi" czyli że cały czas gada, ale nic nie robi. Naomi w sumie ma rację, bo powiedziała, że nie będzie cash inowała teraz tylko wtedy, kiedy Stratton nie będzie się spodziewała no i tak powinno być, tak powinni robić posiadacze walizek, bo na tym to powinno polegać, a następnie mówi, że chcę zmienić życie Tiffany w piekło! Podoba mi się ta Naomi, tak dobrze się ją ogląda, kurde i niech ktoś mi powie, że to był zły wybór, wygląda jak typowa wariatka i wiedźma, niesamowicie się to ogląda, a w ringu.....znowu Nia Jax atakuję Tiffany, co jest, ja ten feud oglądam od pół roku....kiedy to się skończy? Ile razy Tiffany musi pokonać Jax? Ale to jest bez sensu xD Jeszcze na Evolution dajmy im pojedynek, bo czemu nie xD. Naomi myślała o cash inie, ale Nia szybko odwiodła ją od tego pomysłu xD.   Na backu ustalone zostało, że MCMG dzisiaj zajmą się Wyattami i ta walka jest teraz! MCMG vs Wyatt Sicks! Może być ciekawie. 9,5 minuty przyjemnego pojedynku kolejnego, tag teamy na SD nie schodzą poniżej pewnego poziomu i cały czas bardzo dobrze się je ogląda no niestety Motor City Machine Guns nie podołali zadaniu jakie im wyznaczono i nie rozprawili się z W6, bo przegrali cały pojedynek i lecimy dalej z tym ciekawym story, Wyatt Sicks świetnie się ogląda.   Cena na backu pyta się Jimmy'ego w dosadny sposób czy widział R-Trutha, a potem czy widział Rona Killingsa xD, a następnie wspomniał, żeby powiedział im obu, że spotkają go w ringu, kurde zobaczymy dzisiaj Cenę dwukrotnie w ringu? Wooooow, czy to się zalicza jako dwie daty? Nie no raczej nie, ale śmiesznie by to wyszło wtedy xD. Cena w ringu! Johnik mówi, że R-Truth przekracza linie i ciekawie się zapowiada, bo mówi, że to czas na rozmowę i na walkę, więc walczmy teraz! Jednak wszystko przerywa CM Punk! Który mówi o nie szanowaniu innych i że John jest zmęczony brakiem szacunku, a tak naprawdę to fani są zmęczeni brakiem szacunku, a potem daję Cenie szansę, żeby dał ludziom to czego chcą i dał im szczęśliwe zakończenie! Fajna jest ta próba zwrócenia Johna na właściwe tory, interesująco się to ogląda, a Cena się jedynie pyta czemu po czym dodaję, że mistrzostwo to jest jedyne co się liczy, Punk coś tam pogadał i faktycznie ma rację, brzmi jak PG John Cena xd, z kolei Cena brzmi jak...CM Punk, gość, który chciał zrujnować wrestling w sumie to ma sens, Punk faktycznie chciał upadku tego biznesu przecież po odejściu i znienawidził na pewnym etapie swojego życia wrestling, to ma sens i Cena chcę zrobić to samo co Punk kiedyś czyli opuścić ten biznes z tytułem. CM Punk totalnie zmiażdżył Lidera Cenation na mikrofonie przynajmniej moim zdaniem, ale no Punk to jest kozak to nic dziwnego, bardzo fajny segmencik i kurde no tak chciałbym tego Punka z tytułem, chciałbym, żeby rozwalił Cenę oj chciałbym tak samo jak chciałem, żeby Ponton to zrobił xD i skończy się pewnie tak samo jak z Pontonem, ostatecznie po wyjściu Punka mamy Rona Killingsa, który atakuję znowu Johna! Aż zapomniałem o nim praktycznie xD.   Ulala Cena vs Ron Killing w przyszłym tygodniu? Kurde co jest, Cena zawalczy na tygodniówce? xDDD Co tu się dzieję.   Pora na drugi Fatal 4 Way od strony Pań w ramach Queen Of The Ring! Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice, no tutaj wydaję mi się, że Charlotte to wygra, ale Bliss też ma szansę, nikogo innego nie widzę, jednak po składzie uważam, że ta walka powinna być lepsza niż poprzedni F4W kobiet, który mimo wszystko ostatecznie też wyszedł solidnie. Po około 11 minutowej walce wygrywa Alexa Bliss, kurde to jednak moja teoria poszła się walić można powiedzieć, ale to dobrze, nikt już nie chcę Charlotte, szczególnie po tym co pokazała w drodze do WM i na samej WM, chociaż trzeba przyznać, że teraz jest już lepiej, trochę wróciła do formy mam wrażenie albo powoli wraca, ciekawa końcówka, walka spoko taka standardowa, dobrze się oglądało, ale to był bardziej chaotyczny booking mam wrażenie, a na poprzedni F4W babek był jakiś pomysł co było widać i mimo wszystko to pierwsze starcie bardziej mi siadło pomimo, że obydwa były bardzo dobre, cieszę się wygraną Alexy, fajnie to wyszło, chociaż nie wiem czy nie planowali czegoś w stylu, że odliczenie do 3 i klepnięcie od Alby miało być w tym samym momencie, ale to byłoby ciężkie do zrobienia, więc chyba nie było to w planach, ale nie wiem, brawa dla Alexy!   Podoba mi się to teasowanie, że kiedyś w końcu Punk i Cody spotkają się w ringu jeden na jednego i nawet Cody wspomniał o tym, że nie mogą siebie nawzajem zawsze omijać, ja mam hype na to starcie jak kiedyś do niego dojdzie, bo jest naprawdę fajnie teasowane w przyszłości, lubię takie rzeczy tak samo jak kiedyś Jey vs Sami lub Jey vs Cody czy Sami vs Cody, to są starcia, które nie są obecnie planowane, ale kiedyś może do nich dojść i będą to naprawdę fajne momenty.   Next Week: Randy Orton vs Sami Zayn półfinał turnieju King Of The Ring zapowiada się bardzo dobrze oj tak. Alexa Bliss vs zwyciężczyni ostatniego Fatal 4 Wayu kobiet, który odbędzie się na Raw i to też będzie półfinał turnieju tylko Queen Of The Ring, oj czuję, że dostaniemy Alexa vs Stephanie, ale by siedziało! R-Truth vs John Cena no no tylko czemu to R-Truth jest jak to Ron Killings? xD Ale w tym wydaniu ten pojedynek może być dużo ciekawszy. Tyle, uważam, że zapowiada się kolejny dobry odcinek niebieskiej tygodnióweczki.   Czas na main event! Cody vs Priest vs Nakamura vs Andrade, no wydaję mi się, że poza Rhodesem i Priestem to nie ma tutaj innych faworytów, a że Priest leci ponoć na tytuł US, chociaż dziwne to trochę jest, bo zapowiadał się feud Damiana z Jacobem o ten tytuł, a ostatecznie pociągnęli za sznurek z feudem z Solo, więc nie wiem jak to będzie planowane, ale zobaczymy, na razie może nas czekać świetna ringowo waleczka, kolejna w ramach tego pięknego turnieju King Of The Ring! Wooooow co to był za pojedynek, mówiąc wprost to gdybym nie znał pozycji Nakamury i Andrade to bym pomyślał, że dosłownie każdy może wygrać to starcie, każdy zawodnik został tutaj świetnie zabookowany, ringowo było niesamowicie, naprawdę bardzo dobry pojedynek i najlepszy chyba z dzisiejszego show, Cody Rhodes wygrywa i leci dalej! Kurde w jednym turnieju możemy dostać Cody vs Jey, a w finale Cody vs Sami lub Cody vs Orton, albo.....JEY VS SAMI! Kurde Jey vs Sami teraz jak tak o tym pomyślałem, ale by siadło oj tak, kurde tyle potencjalnie świetnych opcji! Ale wracając do walki to naprawdę świetna lekko ponad 17 minutowa walka, bardzo dobrze się oglądało brawa dla Kodeusza i dla Panów oraz dla bookerów!   Plusy: Segment otwierający Bardzo dobry pojedynek pomiędzy Blackiem, Carmelo, Ortonem i Knightem Segment Jacoba i Solo i spokojne prowadzenie feudu O dziwo bardzo przyjemna walka Jade vs Nia vs Piper vs Michin Przyjemny segmencik Naomi, Tiffany i potem niestety Nii Jax MCMG vs Wyatt Sicks i całe story z tag teamami na SD Bardzo dobry segment Ceny z Punkiem Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice i wygrana Bliss! Main event   Minusy: Ile można ciągnąć Nia vs Stratton?   Podsumowanie: Powiem tak, skupili się prawie w 100% na turniejach KOTR i QOTR i wyszło to bardzo dobrze cztery co najmniej bardzo dobre Fatal 4 Waye, z odpowiednimi wynikami, a im dalej w turnieju tym będzie tylko lepiej, a przynajmniej na razie tak to wygląda, Sami vs Orton i potencjalne Cody vs Jey to będą mega mocne półfinały, a potem świetny finał oj tak, ale wracając do tego odcinka to wszystko tutaj mi siadło poza tym, że kontynuujemy feud Nia vs Tiffany bez sensu, ale no niech będzie, reszta była bardzo dobra bądź świetna, wszystko grało i buczało no tak samo jak Raw tak ten odcinek SD był jednym z najlepszych w tym roku zdecydowanie, wszystko miało sens, znaczenie i feudziki mocno podbudowane, a wykonanie co najmniej bardzo dobre w każdym aspekcie.
    • KyRenLo
      Prawidłowo. Twoja kolej.
    • PTW
      OFICJALNY PLAKAT IN DA HOUSE! Każda kolejna gala podnosi poprzeczkę i przynosi jeszcze więcej emocji. Tym razem nie będzie inaczej, bo szykujemy dla Was bardzo specjalny wieloosobowy mecz - niech złoto będzie dla Was podpowiedzią :) Od poniedziałku ruszamy z konkretami, ale zanim to nastąpi zapraszamy jutro i w niedzielę do Kozłowa od10:00 w celu przetestowania ringu wzmocnionego po ostatniej gali ^_^ LET'S GO! Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
    • KPWrestling
      Już jutro widzimy się w Poznaniu na czwartej gali KPW na wielkim festiwalu Pyrkon! Przeczytaj na oficjalnym fanpage KPW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...