Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

When the Game Stands Tall

Historia trenera futbolu z De La Salle High School, Boba Ladouceura (Jim Caviezel), który szkoli drużynę Spartan. Drużynę, którą wyciągnął z samego dna na szczyt, wygrywając 151 meczów z rzędu, bijąc wszystkie rekordy w Amerykańskich sportach – nie, wrestling to nie sport, Goldberg się nie liczy :wink:

Daleko im do klasyki gatunku. Jestem może frajerem na takie sportowe feel-good movies, ale tym razem nabrać się nie dałem. Nie czułem tej drużyny. Nie wiem, czy to wina bardzo przeciętnej obsady, grającej bardzo bezbarwne postaci, czy może usilnego starania się na zrobienie tej historii inspirującą. Jim Caviezel, Jezus we własnej osobie, miał tę niedoświadczoną obsadę poprowadzić, a szybko okazał się płytki i praktycznie niewidoczny – przypadek? :wink: Gość kompletnie nie pasuje do roli i jest największym problemem całości. Gdzie te motywacyjne speeche, jakimi mogą się poszczycić inni ekranowi trenerzy? Gdzie w ogole charyzma, żebym uwierzył, że gracze mogą tego parobka słuchać?

„Any Given Sunday”, „Remember The Titans”, “Blind Side”, “Varsity Blues”, “Program”, “Gridiron Gang”, “Rudy”, “Express”, „Friday Night Lights”, „We Are Marshall”, czy Disneyowskie “Invincible” z Wahlbergiem – lepiej złapcie za coś z tej listy, dadzą więcej niż “When The Game Stands Tall”. Wiele z nich to dobre dramaty, sprzedające sportowe emocje. Tutaj są znane dramaty, a o emocjach zapomnijcie – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Predestination / Przeznaczenie

Tajna rządowa agencja podróży w czasie, mając na celu zapobieganie przyszłym zbrodniom, wysyła szpiega (Ethan Hawke), by uchwycił przestępcę, który uciekał mu przez lata.

Inaczej sobie to wyobrażałem. Po opisie pewnie każdy widział przed oczami liczne podróże w czasie, metodę prób i błędów, aż do finalnego złapania antagonisty. Nic z tych rzeczy. Kierunek obrany przez twórców, to nie kino akcji sci-fi, a po prostu sci-fi, gdzie głównym zwrotem pierwszej połowy jest widoczna gołym okiem od pierwszych minut, zmiana płci. Niestety, każde koleje zdanie o fabule, mogłoby skończyć jako spoiler, albo mega podpowiedź końcówki – unikamy!

„Predestination” wolno odkrywa przed nami swoje karty. Wszystko jest mocno przegadane. Nieporadność reżyserów sprawia, że łatwo wychwycić niektóre teksty bohaterów, które wyraźnie odsłaniają przed nami przedwcześnie finał. Ostatnie dwa kwadranse już tylko czekałem na oczywiste, i gdy oni chcieli wypuścić confetti – „patrzcie, jacy My pomysłowi” – ja już byłem na innej imprezie.

Raczej materiały odpadowe. Za dużo tu banalnych motywów, z którymi można iść w każdym kierunku. Obsada też nie zachwyca. Na papierze będzie szokować, w praktyce jest to zwykły przeciętniak – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Drop / Brudny Szmal

Thriller zrealizowany przez Michaela R. Roskama ("Głowa byka") na podstawie opowiadania Dennisa Lehane'a, autora "Wyspy tajemnic" i "Rzeki tajemnic". Barman z podrzędnego lokalu (Tom Hardy) w podejrzanej dzielnicy Nowego Jorku uwikłany jest w proceder prania brudnych pieniędzy lokalnej mafii. Gdy część pieniędzy pada łupem złodziei podczas rabunku, na jaw wychodzą pilnie strzeżone sekrety z przeszłości i zaskakujące motywacje działań bohaterów. Ostatnia rola zmarłego w 2013 roku Jamesa Gandolfini, niezapomnianego bohatera serialu TV "Rodzina Soprano".

Scenariusz „The Drop” bazuje na charakterach postaci. Nie jest to typowo filmowa historyjka, gdzie niektóre podkręcone piłki są rzucane przez reżysera dla dobra konkretnej produkcji i zaszokowania widza. To jest bardziej życiowe. Niestety, wiąże się to z dość powolną budową. Wszystko rozwija się naturalnie, a proces niekoniecznie należy do bardzo widowiskowych.

Gdyby nie obsada, mielibyśmy do czynienia z niszowym kryminalnym dramatem. Tom Hardy ratuje show. Gość naprawdę rozwija się w szybkim tempie, a teraz stanowi o sile filmu, nawet gdy ma u boku takie znakomitości jak Gandolfini. Oczywiście superlatywy nie tyczą się wszystkich, bo taka Noomi Rapace ma do zaoferowania stanowczo za mało, a trzyma się ekranu stanowczo za długo. Mały szczeniaczek jest od niej ciekawszy.

Mimo, że było nieźle, to się zawiodłem. Liczyłem na naprawdę mocne i mroczne kino. „The Drop” jest przegadane, a ja zapamiętam maksymalnie jedną scenę w barze. Doceniam obsadę, historyjka mnie wynudziła – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Dumb & Dumber To / Głupi i Głupszy Bardziej

Najbardziej nierozgarnięty duet od czasów Flipa i Flapa ponownie w akcji. Choć minęło już trochę czasu od ich ostatniej przygody, nadal stanowią parę półgłówków pakujących się we wszystkie możliwe tarapaty. 20 lat temu Lloyd (Jim Carrey) i Harry (Jeff Daniels) przemierzyli Stany Zjednoczone, by odnaleźć tajemniczą piękną nieznajomą, która pozostawiła w ich rękach walizkę pełną dolarów. Teraz ponownie wyruszają w podróż. Tym razem ich celem jest odnalezienie nieślubnej córki Harry'ego, od której mogliby pozyskać dla niego nerkę do przeszczepu.

Przede wszystkim należy się pochwała, jak zgrabnie połączyli obie części. Czas, jaki czekaliśmy na kontynuacje, wyjaśnili w komiczny sposób. 20-lat minęło, a Harry i Lloyd to wciąż idioci. Humor z oryginału pozostał. Bracia Farrelly nie zapomnieli, na czym bazowała ich kultowa komedia.

Pierwsza połowa, to więcej tego samego. Jazda bez trzymanki, gdzie praktycznie nie pozostawiają chwili oddechu. Jeden tekst za drugim, każdy coraz głupszy – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Później fabuła przejmuje stery, a jej ograniczenia obniżają. Śmiałem się zdecydowanie mniej, kiedy już znaleźli dziewczynę – dość kiepsko przekolorowaną Rachel Melvin. Niby od razu widać, że to córka jednego z nich, ale odstaje umiejętnościami, co razi po oczach. Urok tego duetu jest większy, gdy znajdują się w otoczeniu normalnych ludzi. Ona jest taka jak oni, wiec czar gdzieś tam prysł. Matka (Kathlyn Turner) jest o wiele lepsza, i nie tak nachalna.

Jim Carrey jest wreszcie sobą. Pamiętacie tego mistrza komedii? Gdzieś nam się zgubił z biegiem czasu, ale teraz wraca z tarczą. To jest Jim, do którego skeczów wracam. To jest gość, którego świat pokochał w Saturday Night Live. Pajacuje całym sobą, a ja mogę na to patrzeć non-stop. Do tego ma sporo one-linerów, którymi rozbraja. Jeff Daniels gra drugie skrzypce, ale przy takim wirtuozie to nie wstyd.

Dobrze spędzony czas, choć ocena zawyżona z sympatii do tych dwóch bohaterów. Żeby mieli ochotę i zdrowie wrócić za, może nie 20, ale 10-lat – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Theory of Everything / Teoria Wszystkiego

Opowieść o życiu wybitnego kosmologa, Stephena Hawkinga (Eddie Redmayne), jego osiągnięciach zawodowych, walce z chorobą, a przede wszystkim o uczuciu, jakie łączyło go z żoną (Felicity Jones).

Może nie znajdziemy tu teorii wszystkiego, ale teorii jak ruszyć po Oscary na pewno. Jest historia miłosna z mocnym naciskiem dramatycznym, jest aktor, który musi się wcielić się w osobę chorą – zawsze szanowany ruch – a na dodatek, jest to osoba prawdziwa, nie zmyślona. Wszystkie klocki są na miejscu.

Wiele dobrego słyszałem o kreacji Eddiego, a mimo to i tak mnie bardzo miło zaskoczył. Wierzyłem, że to Stephen Hawking. Gość naprawdę da się lubić, a po odkryciu choroby, jego ruchy są wiarygodne. Ładnie została przedstawiona jego walka o kontakt ze światem, niekoniecznie rozwodzili się nad samymi teoriami – nie weszli w jego głowę. Nominacja do Oscara – patrząc na to, jak ważna to postać – pewna.

Felicity Jones jest na pewno ładna. Niekoniecznie jestem przekonany, co do wielkości jej kreacji. Na pewno nie zawiodła, ale zwyczajnie u boku Redmayne’a ciężko jej się wybić. Nie można tego zgonić na brak pracy, bo żona Hawkinga gra w jego życiu niezwykle ważną rolę. Jej poświęcenie jest bezcenne. Mimo, że była wyganiana i wiedziała, co czeka jej wybranka, została przy nim. To czyni z „Teorii Wszystkiego” dobry film miłosny. Może niekoniecznie idący według ogólnie przyjętego kanonu takich filmów, ale wywołujący odpowiednie emocje – w nienachalny sposób.

Mimo dwóch godzin, czas leci szybko. Dałem się wkręcić. Nie powiem, że niektóre zwroty akcji mnie zaskoczyły, ale na pewno niosły ze sobą wartość dodatnią. Nie jestem tylko przekonany do nacisku, jaki położyli na religie. Hawking raczej miał swoje teorie, jeśli chodzi o Boga, a tutaj zobrazowali to tak, jakby się nawrócił, bądź też był na to w pełni gotowy. Niepotrzebna scena marzeń bohatera, przy której po pytaniu o podejście do „stwórcy”, wstaje z wózka. Jeśli nie byli nachali w kwestiach uczuciowych, to na pewno stali się, gdy przyszło do tematu chrześcijaństwa. Mimo to, dobre kino – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Listen Up Philip / Do ciebie, Philipie

Philip (Jason Schwartzman) zajmuje się głównie jednym zagadnieniem – samym sobą. Młody pisarz i wzorowy mizantrop właśnie wydaje drugą powieść – postanawia więc spotkać się z dawnymi przyjaciółmi, by udowodnić im swoją wyższość.

Lubię takie aspołeczne postaci. Zwykle wywołują u mnie sporo uśmiechu. Philip jest tym nieśmiesznym dupkiem – poza jednym, może dwoma żarcikami - którego oglądanie mnie męczyło. Zaczął od zaprentowania się jako ciekawa osoba, potem zaczął przynudzać i tkwił w tym do samego końca. Odkąd wpadł w nowy związek, cała produkcja siadła na dupie, a nam pozostało odliczanie minut do końca.

Fajnie prezentuje się relacja głównego bohatera ze starszym kolegą po fachu (Jonathan Pryce), ale to marne pocieszenie w tym dość bezbarwnym miłosnym dramacie. Wszystko nakręca były związek Phillipa, z bardzo dobrze zagraną przez Elisabeth Moss, Ashley. Aktorzy generalnie wyciągają z tego maximum. Bez nich, to byłaby utarta schematami katastrofa – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Blue Ruin

Dwight Evans (Macon Blair) mieszka na plaży w swoim starym samochodzie i jest samotnikiem z wyboru. Jego spokojne życie z dala od cywilizacji zostaje jednak brutalnie zakłócone. Pod wpływem szokującej informacji będzie musiał wrócić do domu swojego dzieciństwa. Demony mrocznej przeszłości zmienią tego na co dzień delikatnego człowieka w mściciela, dokonującego aktu zemsty za zbrodnię, która rozbiła jego rodzinę...

Od potulnego bezdomnego, do bezwzględnego killera w dwie sekundy. „Blue Ruin” to mieszanka thrillera z kinem niezależnym/artystycznym. Mieszanka momentami intrygująca, ale niekoniecznie satysfakcjonująca. Zaczyna się jako niezły portret samotnika/psychopaty – Macon Blair ma te psychopatyczne spojrzenia i podejrzany wyraz twarzy – a dalej kroczy ściężką mocno podyktowaną przez akcje. Nie znaczy, że zmieni się to w GI Joe, ani inny szybki pokaz fajerwerków. Wciąż wszystko jest powolne i stonowane, ale już nic nie zaskakuje, nie ciekawi,. No może oprócz tego, jak ten nieudacznik – bo wraca do roli „potulnego, zagubionego samotnika” – wykończy kolejne osoby, gdzie się zająknie, i jak sobie poradzi z ranami. Jest brutalnie, ale jest to raczej brutalność komiksowa. Nic nie wywoła niesmaku na twarzy. Ten psychol traci swój urok wraz ze zgoleniem brody. Może jestem krytyczny – film został bardzo ciepło przyjęty – ale dupy to mi zwyczajnie nie urwało – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Coś się te dwie doby, w czasie których posty się łączyły, bardzo skróciły :D

 

Powstanie Warszawskie

(2014)

Film fabularny w całości złożony z dokumentalnych materiałów archiwalnych nagranych przez dwóch młodych reporterów w sierpniu 1944 roku. 

Pierwszy film zmontowany w całości z materiałów archiwalnych okazał się całkiem dobrym pomysłem. Może nie w połączeniu z dogrywanym komentarzem, ale same sceny kręcone w okresie powstania pozwalają widzowi zobaczyć jak to wyglądało z perspektywy osoby tam będącej. I to nie kręcone obecnie na podstawie dawnych wydarzeń, tylko można zobaczyć autentyczne osoby, które zginęły, zostały ranne lub przetrwały ten trudny czas i co przechodziły w czasie powstania. Szczególnie sceny związane ze śmiercią ludzi były wstrząsające, bo tutaj nie było już wymówki że to tylko film. Tutaj widzimy to co się stało kiedyś i przez to mocno działa to na wyobraźnię widza. W dodatku producenci filmu bardzo się postarali z nałożeniem kolorów na oryginalnie czarno-biały film, bo finalnie wyglądał on jakby już był kręcony jako kolorowy. Momentami efekt trochę psuje to że czasem widać jakby postaci na filmie tylko ruszały ustami żeby ktoś inny podłożył im kwestie. Widocznie materiały archiwalne były bez dźwięku. Co do historii Karola i Witka to mimo początkowej niechęci dotyczącej tego że do materiałów, które same w sobie są bardzo ciekawe ktoś dokleił wymyślona historię. Ale z czasem te postaci stały się coraz lepsze i stały się dobrymi narratorami do filmu. Warto obejrzeć Powstanie Warszawskie żeby zobaczyć jak wyglądały tamte wydarzenia z perspektywy uczestnika Powstania. Nie wystawiam oceny ze względu na fakt że film został w całości zrobiony z tego co zostało nagrane kiedyś i ewentualna nota byłaby tylko za dodatki typu narracja.

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  3 353
  • Reputacja:   307
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

 

 

Wolny strzelec/Nightcrawler

 

Szukający desperacko pracy złomiarz Lou Bloom wpada na pomysł, by filmować nocne wypadki i zbrodnie, po czym sprzedawać materiały lokalnej telewizji.

Film powoli się rozkręca a Jake Gyllenhaal, który schudł podobno 10 kg dla tej roli wypada bardzo dobrze być może będzie nominacja do Oscara a jeśli nie to będzie mocne przegięcie pałki. Jake gra po prostu genialnie w tym filmie. Świetnie pasuje do tej roli. Najlepszym elementem „Wolnego strzelca” jest absolutnie opanowany obłędem główny bohater, który zrobi wszystko by odnieść sukces. Z początku "grzeczny" Lou pokazuje w miarę upływu filmu swoje prawdziwe oblicze i jaki potrafi być bezwzględny. Te prawie 2 godziny spędzone w kinie zleciały bardzo szybko. Jedna z lepszych pozycji listopada - 8/10

Najdłużej panujący w historii Attitude Mówi Typer Champion of the world!!!

1. Miejsce - Typer AEW 2020

1. Miejsce - Typer AEW 2021

2. Miejsce - Typer WWE 2020

3. Miejsce - Typer Mistrzostw Świata 2014

3. Miejsce - Typer Ligii Europy 2014/2015

156429637657b4c00661021.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Calvary

Dobroduszny ksiądz (Brendan Gleeson) musi stoczyć walkę z siłami zła, które zbliżają się do niego po tym, jak zagrożono mu podczas spowiedzi.

Niech ten krótki opis Was nie zniechęca, „Calvary” ma o wiele więcej treści. Tam poruszyli tylko początek przygody księdza – btw. świetna scena spowiedzi, gdzie obserwujemy bardzo wymowną twarz głównego bohatera - który po wyżej wspomnianej groźbie, postanawia iść za swoim powołaniem. Fajnie łamie to konwencje. Tutaj nie szukamy uparcie winnego z konfesjonału przez cały czas trwania, a patrzymy jak ojciec James wykorzysta dany mu tydzień. Widz jest wodzony za nos tym, że główny bohater zna tożsamość, a My możemy się jej tylko domyślać – dla mnie bajka, choć nie ponieśli się na wielkiego, złożonego shockera.

Powolny, ale mocny. Nastrój tej produkcji jest przygnębiający, ale pozwala sobie na nutkę humoru. Przyjemny mix z tego wyszedł. Otoczka pro-religijna mnie jakoś przesadnie nie razi, bo takową głosi wyłącznie główny bohater, przypominający w swoim działaniu samego bossa Jezusa. Reszta kolorowych postaci, to niekoniecznie fanatycy niebiańskiej dyktatury. Każda reprezentuje jakiś oddzielny problem. Mało realistyczne, ale w języku tego filmu akceptowalne.

Dobroduszny klecha i jego depresyjna Irlandia. Dobra obsada, przyjemna tematyka, urodziwe krajobrazy i świetna reżyseria, która zebrała to wszystko do kupy. Zasłużone – 7/10 – Jedno z przyjemniejszych zaskoczeń 2014.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Starred Up / Przeniesiony

Sprawiający problemy nastolatek (Jack O’Connell) zostaje przeniesiony do więzienia dla dorosłych, gdzie wyrok odsiaduje jego ojciec (Ben Mendelsohn).

Wychowywanie w takim miejscu? Czy w ogóle jest możliwe? Takiego zadania podejmuje się reżyser „Starred Up”, kiedy niepokorny nastolatek wchodzi na trudny grunt. Nie jest to bynajmniej jakaś bezbronna, zbłąkana dusza, której ojciec będzie musiał bronić. Eric, bo tak mu na imię, to mądry dzieciak, który już niejedną placówkę zwiedzil i wie jak sobie radzić. Wychował się sam, ale była to przede wszystkim szkoła przetrwania. Kiedy syn chcę wzbudzać respekt u współwiężniów, ojciec łagodzi temat, namawiając do posłusznego odbycia wyroku. Wysyła go na lekcje u lokalnego psychologa, choć sam też nie ma zamiaru zaprzestawać nauczania. Jakoś trzeba do tego młodziaka trafić.

Jako dramat, „Przeniesiony” ma swoje momenty. Ma kilka bardzo wymownych scen. Obsada też daje radę wciągnąć w ten więzienny klimat i tamtejsze problemy – bardzo dobry Jack O’Connell. Z czasem trochę popadają w znane klisze, a główny bohater traci swój największy atut – nieprzewidywalność. Przemiany wielkiej nie zanotowałem. To znaczy wiem, że do niej doszło, ale śledzenie tego procesu nie sprawiało, że chciałem się nad tym zastanawiać, Zostałem postawiony przed faktem dokonanym, i bardziej kupuje fakt, że główny bohater po prostu pękł, niżeli że stał się bardziej ulożony dzięki grupowym spotkaniom na które uczęszczał. Za mało było na nich konkretów – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Lucy

(2014)

Młoda kobieta Lucy (Scarlett Johansson) dokonuje na zlecenie przemytu narkotyków przez granicę. Jej zleceniodawcy, chcąc zminimalizować ryzyko niepowodzenia, mieszankę substancji, która przypadkowo przedostaje się do jej organizmu, zaszywają w żołądku dziewczyny. Szczęśliwie unikając śmiertelnego zatrucia, zyskuje ona ponadprzeciętne zdolności pozwalające na skuteczne unikanie handlarzy, którzy pragną odzyskać swoją własność.

Film z tego co czytałem zbiera różne opinie, a niektóre spowodowane chyba usilną chęcią udowodnienia że nie wszystko w historii rozwoju świata toczyło się tak jak zostało to pokazane w „Lucy”. Ale to jest film Sci-Fi i ja nie oczekiwałem tutaj idealnego odwzorowania tego co twierdzą naukowcy. Szczególnie dlatego, że to co poznaje główna bohaterka jest nowe, nikomu wcześniej nieznane i może tylko potwierdzić lub zaprzeczyć domysłom. A moim zdaniem to co przeżywała Lucy zostało bardzo ciekawie wymyślone i spełniło moje oczekiwania odnośnie tego, jak potoczyły się jej losy na każdym z etapów kontroli mózgu. Faktem jest że twórcy musieli się mocno postarać żeby wymyślić to wszystko tak żeby miało sens.

Rola którą miała do zagrania Scarlett nie była wcale łatwa, bo z biegiem czasu Lucy przeżywała coraz to inne emocje i stany wtajemniczenia we własny umysł i nie było to proste przedstawić to tak żeby było wiarygodnie. A jej się udało i będąca na innym etapie wtajemniczenia niż wszyscy, ale zawsze spokojna Lucy ciągnęła ten film na swoich barkach w świetny sposób. Według mnie obronili się tym jak wyszedł film z pomysłu, który łatwo mógł nie wyjść. Sama postać Lucy mogła zawieść na wielu etapach, szczególnie tych dalszych, które mogły się stać za bardzo przekolorowane, ale moim zdaniem wyszły odpowiednio i pasowały do reszty. W sumie przyczepić się można do wielu momentów, nawet do tego że nie padła nieżywa po przyjęciu takie partii koksu do organizmu, ale może to rzeczywiście był nadzwyczajny narkotyk pozwalający się rozwijać a nie niszczyć. Nie wszystkim się ten film musi spodobać, można go uznać za zbyt wielką fantazję na temat możliwości ludzkiego mózgu, ale ja jestem zadowolony. Ocena: 7/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Big Bad Wolves / Duże złe wilki

Tę bajkę napisała izraelska policja. Pewnym spokojnym miasteczkiem wstrząsa seria okrutnych morderstw. Podejrzenie pada na nieśmiałego nauczyciela, jednak ciężko znaleźć przeciw niemu wystarczające dowody. Jeden z policjantów decyduje się samemu wymierzyć sprawiedliwość. Jego plan nie jest skomplikowany... oko za oko, głowa za głowę, śmierć za śmierć. Nieoczekiwanie powstrzymuje go ojciec jednej z ofiar. Ogarnięty żądzą zemsty, ma własny plan. Nagle jednak przestaje być jasne, kto w tej sprawie jest mordercą, kto ofiarą, a kto mścicielem.

Quentin Tarantino rozpływał się w zachwytach nad tą Izraelską produkcją. Po seansie już wiem czemu - Duże Wilki ogląda się, jakby on sam je napisał. Jest to kino mroczne, brutalne, ale jednocześnie przyjemne, momentami nawet w swym mroku rozrywkowe. Posiada sporo kolorowych postaci, fajne dialogi i trzymającą w napięciu fabułę.

Bohaterów mamy praktycznie trzech – jest świeżo zwolniony z pracy policjant, podejrzany za morderstwa pedofil (bez konkretnych dowodów na jego osobę), oraz ojciec ostatniej z ofiar (mój ulubieniec). Ich relacje potrafią się zmienić jak w kalejdoskopie. Z początku wydaje się to prosty thriller, ale od rozpoczęcia tortur – po dwóch kwadransach - była to dla mnie jazda bez trzymanki. To co lubię w kinie, a do tego wszystko trzyma w napięciu w jednym pomieszczeniu – dla mnie bajka.

Tzahi Grad zasługuje na najwyższe laury. Zgarnie je pewnie na swoim podwórku, ale i w Hollywood mógłby śmiało się o nie upomnieć. Jeden z przyjemniejszych psycholi, z jakimi można mieć do czyniania. Im bardziej był brutalny, tym więcej rozrywki mi dawał. Kamienne twarze przy najbardziej chorych pomysłach.

Łapcie za Złe Wilki, chyba że już to zrobiliście. Trafiłem na nie dzięki liście filmów, które walczą o Oscarową nominacje, i mam nadzieję, że gdzieś ten tytuł tam w styczniu wyczytam – 7/10 (bo początek mnie okrutnie wynudził, aż zastanawiałem się, gdzie ten geniusz tego wszystkiego, jednak z czasem ocena może pójść +1)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Best of Me / Dla Ciebie Wszystko

Dawson Cole (James Marsden) to chłopak wychowywany w rodzinie uważanej w miasteczku za najbardziej niebezpieczną. Jego rodzinna skłonna jest do przemocy, ma problemy z alkoholem i jest zamieszana w sprawy związane z narkotykami. Amanda Collier (Michelle Monaghan) to dziewczyna, która wychowywana była w tradycyjnej rodzinie. Wartości, które jej przekazano sprawiły, że chce zostać nauczycielką. Różnice pochodzenia oraz nieprzychylni ludzie sprawiły, że tych dwoje nie mogło być razem, choć oboje bardzo tego pragnęli. Dawson, który w młodości zabił niechcący człowieka nie może się z tym pogodzić. Pokutuje za dawne winy żyjąc samotnie i pracując na platformach wiertniczych. Amanda wyszła za mąż, ma trójkę dzieci, ale mimo to nie może zaznać szczęścia. Po latach dawni kochankowie spotykają się w rodzinnym miasteczku z okazji pogrzebu starego przyjaciela. Uczucia, którymi kiedyś się darzyli powracają, ale przeszłość i konflikty również powracają ze zdwojoną siłą.

Na powieściach Nicholasa Sparksa, powstało kilka dobrych – i niebywale popularnych – romansideł. Gość napisał „Pamiętnik” (6/10), czy „Szkołe Uczuć” (6/10). Mimo typowo babskiego targetu, te filmy da się oglądać. „Best of Me” takim czymś zwyczajnie nie jest. Utarty schemat – dobry dom, zły dom, spotkanie po latach, pierwsza miłość nie rdzewieje – został przez niego najwyraźniej przewałkowany tyle razy, że najwyższy czas na zmianę. Nastąpiło zmęczenie materiału, a „Best of Me” jest tak przesłodzone, że odruchy wymiotne następują jeszcze w trakcie spożycia. Jest tak nierealistyczne, że jestem w stanie uwierzyć w Arkę Noego. Jest tak nudne, że amatorscy tenisiści z Rumuni wywołają u mnie większe emocje. Młoda wersja naszych zakochańców, to jakiś nieśmieszny żart – pozbawiony chemii - a starsza – choć stara się ratować młodszych kolegów (pomijając, że Marsden nijak nie wygląda jak swoja "młodsze ja") – zasłynie ze sceny seksu w spodniach. Jeśli „dla mnie wszystko”, to ja poproszę zaprzestać pisania takich filmów, bo takie coś jest w stanie wyrzygać na kartkę każdy. Nawet kobiety będą się śmiać. Idźcie zobaczyć „Fault in Our Stars” – 1/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Still Alice

Bohaterką filmu jest pani profesor Alice Howland (Julianne Moore), która odkrywa, że cierpi na wczesne objawy Alzheimera. Najpierw zaczyna zapominać słów, potem więzi rodzinne są wystawione na próbę.

Prawdopodobnie jeden ze smutniejszych i poruszających filmów roku. Julianne Moore tym występem powinna przyjąć pozycję startową w wyścigu po Oscara - rok temu wcześnie przewidziałem Blanchett, teraz moje pieniądze idą na Moore do odwołania. Kamera jest praktycznie non-stop na niej, a tam próżno szukać jakiegoś błędu. To jak Alice Howland jest wyniszczana przez chorobę, jest mocno przygnębiające. To jak stara się z nią radzić, godne podziwu.

Alzheimer jest dziedziczny, więc tu nie tylko Alice jest „na celowniku”. Trójka jej dzieci, jest wystawiona na równie dużą próbę, kiedy musi podjąć decyzję o badaniu. Czy się przebadać i wiedzieć – jak sobie z tym poradzę? – czy może odpuścić i żyć w nieświadomości? Kristen Stewart – jedna z córek, ta najczęściej eksponowana – nie rzuci na kolana, kiedy dookoła są tak dobzi aktorzy. Inna sprawa, że często jest zepchnieta do wideokonferencji, gdzie ciężko o coś konkretnego. Na pewno jest progres od czasu Trylogii „Zmierzch”, ale wciaż nie widzę w niej wielkiej aktorki.

Film mocno oparty na kreacjach, które sprzedają emocje - warto też wspomnieć o Alecu Baldwinie, który robi dobrą robotę z rolą męża, któremu z początku trudno zaakceptować bieg wydarzeń, ale będącego niezastąpionym oparciem. Fabularnie nie ma tu żadnych niepotrzebnych zwrotów, jednak o pewnych zaskoczeniach może być mowa – szczególnie przy kolejnych atakach, jak i wiadomościach, które sama sobie zostawia – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Nazwa gali: WWE Friday Night SmackDown #1347 Data: 13.06.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment Typ: TV-Show Lokalizacja: Lexington, Kentucky, USA Arena: Rupp Arena Format: Live Platforma: USA Network Komentarz: Joe Tessitore & Wade Barrett Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Giero
      Za nami kolejny epizod WWE Friday Night SmackDown w drodze do Night of Champions 2025. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych wydarzeń z tego show. Jeszcze przed SmackDown ringowy debiut dla WWE zaliczył… Hikuleo. Co warto podkreślić, właśnie pod tym ringname’em. Pokonał Kita Wilsona, a walka została nagrana w ramach Main Event. John Cena nie miał dziś łatwego życia. Dwukrotnie doszło do bójki mistrza WWE z Ronem Killingsem. Najpierw Ron zaatakował Johna, gdy skonfrontował się z Codym Rhodesem, Randym Ortonem i LA Knightem, a potem, gdy Cena miał potyczkę słowną z CM Punkiem. W efekcie za tydzień dojdzie do rewanżu Killingsa z Ceną na SmackDown. Tego wieczora miały miejsce po dwie walki w ramach pierwszej rundy King Of The Ring 2025 i Queen Of The Ring 2025. U mężczyzn Randy Orton pokonał Aleistera Blacka, Carmelo Hayesa i LA Knighta. Z kolei Cody Rhodes wyszedł zwycięsko ze starcia z Andrade, Damianem Priestem i Shinsuke Nakamurą. Natomiast u kobiet awansowała Jade Cargill po wygranej nad Michin, Nią Jax i Piper Niven. Później Alexa Bliss triumfowała w pojedynku z Albą Fyre, Candice LeRae oraz Charlotte Flair. Skrót gali:
    • Bastian
      Cena za tydzień walczy na tygodniówce z R-Truthem Ronem Killingsem, niedawno wygrał brawl... Cuda, cuda ogłaszają!  Tyle było narzekania, że Jasiu obija się na tej swojej pożegnalnej trasie, a na tym SD był w obrazku chyba z godzinę  Ostatni run już na półmetku, a generalnie jest dość biednie. 5 starów od 48-letniego Ceny się nie spodziewałem, ale liczyłem chociaż, że jako heel będzie smacznie gotować na majku, a od kilku tygodni Jaś tylko stoi, robi głupie miny i słucha, tak jak Punka na tej gali. Napisałbym wręcz, że John Cena wykręcił najbardziej rozczarowujący powrót roku w WWE, ale są z nami jeszcze Charlotte Flair i Alexa Bliss  Szczególnie córka Rica mocno zawodzi. Zaczęło się od niezbyt dobrze odebranego przez fanów zwycięstwa w Royal Rumble, potem na szczęście jobbnęła Tiffany na WM41. Teraz nie ma na nią pomysłu, na Bliss zresztą też, więc prawdopodobnie obie panie zmierzą się ze sobą na Evolution. Czy Tiffy Time z pasem mistrzowskim może dobiec końca? To raz. Czy możemy odsunąć Stratton od Jax? To dwa. Za długo to trwa, tu powinien wjechać prokurator z zakazem zbliżania się.   Żeby nie było, że tylko narzekam, poziom walk eliminacyjnych KOTR nie schodzi poniżej solidności. Z koroną mam ten problem, że potencjalny zwycięzca musi do niej pasować. Taki Zayn czy Orton u mężczyzn nie pasują za cholerę, ale taka Jade Cargill u kobiet jak najbardziej.  Uroczy był w ME moment, kiedy Cody Rhodes wyciągnął stół z logiem SlimJim. Poczciwi Amerykanie na trybunach liczyli, że "American Nightmare" robi to dla nich, bo przecież przy każdej walce krzyczą "we want tables". Tymczasem Cody - jak przystało na wzorową twarz korporacji - zrobił lokowanie produktu, samemu lądując na SlimJim Table  
    • Kaczy316
      Pierwsze SD po Money In The Bank! Naomi z walizeczką, Cena dalej z mistrzostwem, Cody dalej bez mistrzostwa, jak to wypadnie?! Zobaczmy!   Zaczynamy od naszego The Last Real Championa Johna Ceny! Ciekawe co nam powie, pewnie to samo co cały czas od czasu heel turnu, zwróci się do fanów powie jakie to jest łatwe dzięki nim i tyle, chyba, że przerwie mu Punk albo Cody, ale zobaczymy. No mówi na początek, że nie było nikogo, nie ma obecnie i nigdy nie będzie drugiego Johna Ceny, mówi o tym jak wykorzystywał swoją pozycję do wszystkiego co ma teraz w sumie tak w skrócie można powiedzieć, mówi o wyborze swoich opponentów w trakcie runu pożegnalnego, mówi, że sprowokował Punka do bycia hipokrytą, bo ten chcę zdobyć ten tytuł, przynajmniej tak to zrozumiałem i jeszcze o Sethie, który nie scash inuje na nim walizki, ale nie ogarnąłem z jakiego powodu, ale wyłapałem "Because he will be only champion" jakoś tak czyli, że będzie tylko mistrzem? Nie ogarnąłem zbytnio, później trochę jeszcze mówi, że nie ma nikogo, kto by mógł trzymać ten tytuł...ponownie, interesujące, a wszystko przerywa Kodeusz! Cody nazywa go geniuszem że zrobił wszystko co powinien, żeby być tutaj gdzie jest teraz, a potem zastanawia się jaki to plan z tym, że Cody przypiął go na środku tego ringu w ostatnią sobotę? Ulala Kodeusz w sumie sam odpowiedział na to pytanie mówiąc, że nie jest częścią jego planu....to On jest częścią planu KODEUSZA! Jednak wszystko przerywa Randy Orton! Który wspomniał historię z Backlash, a następnie słyszymy, że nieważne kto jest lub będzie mistrzem, to on zdobędzie tytuł i zrobi wszystko, żeby to uczynić, nawet rozwali Rhodesa, którego traktuję jak swojego brata. LA KNIGHT IS HERE! No no robi się co raz lepiej. Gadanko kolejne gadanko, Knight twierdzi, że plan Johna Ceny na pewno nie zakładał jego, a potem, że pokona wszystkich obecnych tutaj w ringu i odbierze to co jest jego, ale problem w tym, że nigdy do niego nie należał ten tytuł niestety xD. Cena miał to gdzieś i sobie po prostu wyszedł śmiejąc się, ale od tyłu zaatakował go Ron Killings! Generalnie ciężko coś powiedzieć o tym segmencie, nie był to za bardzo budujący feudy segment, chociaż feud Rona i Ceny lekko podbudował tym atakiem, ale jeśli chodzi o część mówioną to bardzo podbudowało turniej King Of The Ring, także taki miał cel ten segment i wyszło naprawdę spoko.   Lecimy z pierwszym Fatal 4 Wayem od strony SD w ramach turnieju King Of The Ring! W przeciwieństwie do Raw to dzisiaj zobaczymy wszystkie 4 Fatal 4 Waye, 2 od męskiego rosteru i 2 od kobiecego, oj będzie ciekawie! Black vs Carmelo vs Orton vs Knight, czy to może się nie udać? Powiem tak nieważne też kto tu wygra to będę zadowolony, sami świetni zawodnicy, chociaż Orton chyba by najbardziej pasował, w sumie widziałbym finał właśnie Rhodes vs Orton, a taki może być, bo obaj są po przeciwnej stronie drabinki, ale wracając do F4W to liczę na świetny pojedynek! Prawie 16,5 minuty niesamowitego pojedynku oj tak dwie reklamy były, ale odbiór walki dalej był bardzo dobry, mega podobały mi się to, że wszyscy próbowali dość często wykonywać swoje finishery ostatecznie nieudanie, ale bardzo dobrze to wyglądało, było kilka miłych spotów dla oka jak Jumping Neckbreaker od Knighta na Ortonie, który już prawie wykonał podwójne Spike DDT, w sumie nie wiem jak to się do końca nazywa, ale głównie dlatego, że to ma chyba wiele nazw albo po prostu każdy mówi na to inaczej, kiedyś było Second Rope DDT, teraz Spike DDT, kiedyś jeszcze chyba było Hangman DDT czy jakoś tak, przynajmniej w grach WWE xD, albo spot końcowy z Frog Splashem dla Knighta i w tym samym czasie cyk RKO dla Melo, oj fajna walka naprawdę fajna i Ponton wygrywa! Jego potencjalne starcie z Rhodesem co raz bliżej, a no i Knightowi przeszkodziła stajnia Setha oczywiście, przydałaby się jej jakaś nazwa, Bronson zrzucił Knighta z narożnika, a młody Steiner jak zasadził mu Speara no no, czyli to oznacza Zayn vs Orton w półfinale, no Zayn ma dość marne szansę moim zdaniem xD, ogólnie poznaliśmy tajemniczego uczestnika i tak czułem, że po utracie pasa to może być Jey Uso i faktycznie tak jest tylko nie wiem czy to zbotchowali, że teraz pokazali, bo wydaję mi się, że raczej byłoby ciekawe zaskoczenie jakby wszedł tajemniczy uczestnik i byłby to Jey Uso, ale zaraz.....czyżbyśmy mieli dostać Cody vs Jey w jednym z półfinałów? Oj ale bym chciał taka waleczka historycznie by siedziała.   Jacob Fatu wbija na ring! Oj tak chętnie zobaczę co tam nam powie po swoim odwróceniu się od Solo! No mówił o tym, że Solo uważa, że Jacob byłby nikim gdyby nie On i to jest też główny powód dla którego odwrócił się od Solo na Money In The Bank, trochę pomówił jeszcze i na Titantronie Solo bije mu brawo, a potem powiedział, że na Money In The Bank Jacob popełnił wielki błąd, lecz jest w stanie mu go wybaczyć i potem jeszcze mówi, że to on stworzył Jacoba odkąd go sprowadził do federacji. Mówi, że za tydzień będzie czekał na środku ringu z otwartymi ramionami dla Jacoba, ale ten oczywiście będzie musiał powiedzieć 4 słowa "I Love You Solo" No i oczywiście, żeby Jacob pamiętał, że Solo go wciągnął w ten świat i może go z niego wyrzucić oj czuję mocny pop dla Jacoba za tydzień kiedy będzie udawał, że chcę wybaczenia, ale jak dojdzie do mówienia tych słów to usłyszymy I....HATE YOU SOLO! Oj tak ale zamarkuje wtedy nawet ja sam! Krótki, ale treściwy segment, za tydzień może być dłuższy, przyjemnie prowadzony jest na razie ten feud, nie zaczynamy od nienawiści tylko tak spokojnie z wyczuciem, fajnie to wygląda.   Na backu The Secret Hervice podaję telefon Nickowi, gdzie Green dzwoni do niego na wideo rozmowie i prosi o przełożenie jej walki na przyszły tydzień, bo akurat nie ma jej w Lexington xD, a Aldis standardowo nie przystał na to i zamiast Green to w tej walce zobaczymy Albe Fyre, czyli Flair to wygrywa pewnie xD szkoda, chociaż jeszcze Alexa ma jakieś szansę w tej walce, jednak nie zdziwi mnie finał Jade vs Charlotte w tym turnieju. Zelina chcę Giulii tylko nie ma jej dzisiaj, szkoda, więc może w przyszłym tygodniu spotkają się face to face tylko pytanie czy w walce czy w segmencie, no zobaczymy.   Kolejny Fatal 4 Way tym razem w ramach turnieju Queen of The Ring Jade vs Nia vs Michin vs Piper, ogólnie poza Jade to nie widzę tutaj innej zwyciężczyni, niby Nia mogłaby....ale po co? xD Jade lepszy wybór, a walka no wydaję mi się, że dupy nie urwie, dość specyficznie dobrany skład, akurat pod wygraną Jade. Kurde powiem tak, walka była i tak lepsza niż się spodziewałem i nawet nieźle się ją oglądało, prawie 13 minut fajnego pojedynku, bardzo przyjemny sojusz Jax z Piper i to na prawie cały pojedynek, Jade fajnie tu wyglądała, a Michin była kukiełką do bicia i generalnie ten booking naprawdę był dobry i wpasował się do tego pojedynku, także brawa dla Pań i dla bookerów, bo mi się to dobrze oglądało, Jade ostatecznie wygrywa i dobrze, lepszej opcji tutaj nie było. Cargill vs Perez, jeśli Naomi tu się nie wtrąci, a raczej tego nie zrobi, bo wydaję mi się, że jak Jade zdobędzie tytuł to od razu poleci cash in, to Roxanne pewnie odpada z turnieju w półfinale i tak jest to wysokie miejsce top 4.   Oj tak i o wilku mowa NAOMI! Zobaczmy co nam powie Ms. Money In The Bank! Widać, że Naomi nie zapomina, bo z tego co mówi to Stratton z walizką przeszkadzała jej w zdobyciu tytułu od Jax w tamtym okresie, mówiąc wprost to nie pamiętam, może i tak było, a jeśli tak to fajnie, że o tym wspominają, a Naomi jest tu teraz po zemstę! Jednak wszystko przerywa Tiffany! Która trochę prowokuję do cash inu Naomi, ale też mówi, że jest "same old Naomi" czyli że cały czas gada, ale nic nie robi. Naomi w sumie ma rację, bo powiedziała, że nie będzie cash inowała teraz tylko wtedy, kiedy Stratton nie będzie się spodziewała no i tak powinno być, tak powinni robić posiadacze walizek, bo na tym to powinno polegać, a następnie mówi, że chcę zmienić życie Tiffany w piekło! Podoba mi się ta Naomi, tak dobrze się ją ogląda, kurde i niech ktoś mi powie, że to był zły wybór, wygląda jak typowa wariatka i wiedźma, niesamowicie się to ogląda, a w ringu.....znowu Nia Jax atakuję Tiffany, co jest, ja ten feud oglądam od pół roku....kiedy to się skończy? Ile razy Tiffany musi pokonać Jax? Ale to jest bez sensu xD Jeszcze na Evolution dajmy im pojedynek, bo czemu nie xD. Naomi myślała o cash inie, ale Nia szybko odwiodła ją od tego pomysłu xD.   Na backu ustalone zostało, że MCMG dzisiaj zajmą się Wyattami i ta walka jest teraz! MCMG vs Wyatt Sicks! Może być ciekawie. 9,5 minuty przyjemnego pojedynku kolejnego, tag teamy na SD nie schodzą poniżej pewnego poziomu i cały czas bardzo dobrze się je ogląda no niestety Motor City Machine Guns nie podołali zadaniu jakie im wyznaczono i nie rozprawili się z W6, bo przegrali cały pojedynek i lecimy dalej z tym ciekawym story, Wyatt Sicks świetnie się ogląda.   Cena na backu pyta się Jimmy'ego w dosadny sposób czy widział R-Trutha, a potem czy widział Rona Killingsa xD, a następnie wspomniał, żeby powiedział im obu, że spotkają go w ringu, kurde zobaczymy dzisiaj Cenę dwukrotnie w ringu? Wooooow, czy to się zalicza jako dwie daty? Nie no raczej nie, ale śmiesznie by to wyszło wtedy xD. Cena w ringu! Johnik mówi, że R-Truth przekracza linie i ciekawie się zapowiada, bo mówi, że to czas na rozmowę i na walkę, więc walczmy teraz! Jednak wszystko przerywa CM Punk! Który mówi o nie szanowaniu innych i że John jest zmęczony brakiem szacunku, a tak naprawdę to fani są zmęczeni brakiem szacunku, a potem daję Cenie szansę, żeby dał ludziom to czego chcą i dał im szczęśliwe zakończenie! Fajna jest ta próba zwrócenia Johna na właściwe tory, interesująco się to ogląda, a Cena się jedynie pyta czemu po czym dodaję, że mistrzostwo to jest jedyne co się liczy, Punk coś tam pogadał i faktycznie ma rację, brzmi jak PG John Cena xd, z kolei Cena brzmi jak...CM Punk, gość, który chciał zrujnować wrestling w sumie to ma sens, Punk faktycznie chciał upadku tego biznesu przecież po odejściu i znienawidził na pewnym etapie swojego życia wrestling, to ma sens i Cena chcę zrobić to samo co Punk kiedyś czyli opuścić ten biznes z tytułem. CM Punk totalnie zmiażdżył Lidera Cenation na mikrofonie przynajmniej moim zdaniem, ale no Punk to jest kozak to nic dziwnego, bardzo fajny segmencik i kurde no tak chciałbym tego Punka z tytułem, chciałbym, żeby rozwalił Cenę oj chciałbym tak samo jak chciałem, żeby Ponton to zrobił xD i skończy się pewnie tak samo jak z Pontonem, ostatecznie po wyjściu Punka mamy Rona Killingsa, który atakuję znowu Johna! Aż zapomniałem o nim praktycznie xD.   Ulala Cena vs Ron Killing w przyszłym tygodniu? Kurde co jest, Cena zawalczy na tygodniówce? xDDD Co tu się dzieję.   Pora na drugi Fatal 4 Way od strony Pań w ramach Queen Of The Ring! Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice, no tutaj wydaję mi się, że Charlotte to wygra, ale Bliss też ma szansę, nikogo innego nie widzę, jednak po składzie uważam, że ta walka powinna być lepsza niż poprzedni F4W kobiet, który mimo wszystko ostatecznie też wyszedł solidnie. Po około 11 minutowej walce wygrywa Alexa Bliss, kurde to jednak moja teoria poszła się walić można powiedzieć, ale to dobrze, nikt już nie chcę Charlotte, szczególnie po tym co pokazała w drodze do WM i na samej WM, chociaż trzeba przyznać, że teraz jest już lepiej, trochę wróciła do formy mam wrażenie albo powoli wraca, ciekawa końcówka, walka spoko taka standardowa, dobrze się oglądało, ale to był bardziej chaotyczny booking mam wrażenie, a na poprzedni F4W babek był jakiś pomysł co było widać i mimo wszystko to pierwsze starcie bardziej mi siadło pomimo, że obydwa były bardzo dobre, cieszę się wygraną Alexy, fajnie to wyszło, chociaż nie wiem czy nie planowali czegoś w stylu, że odliczenie do 3 i klepnięcie od Alby miało być w tym samym momencie, ale to byłoby ciężkie do zrobienia, więc chyba nie było to w planach, ale nie wiem, brawa dla Alexy!   Podoba mi się to teasowanie, że kiedyś w końcu Punk i Cody spotkają się w ringu jeden na jednego i nawet Cody wspomniał o tym, że nie mogą siebie nawzajem zawsze omijać, ja mam hype na to starcie jak kiedyś do niego dojdzie, bo jest naprawdę fajnie teasowane w przyszłości, lubię takie rzeczy tak samo jak kiedyś Jey vs Sami lub Jey vs Cody czy Sami vs Cody, to są starcia, które nie są obecnie planowane, ale kiedyś może do nich dojść i będą to naprawdę fajne momenty.   Next Week: Randy Orton vs Sami Zayn półfinał turnieju King Of The Ring zapowiada się bardzo dobrze oj tak. Alexa Bliss vs zwyciężczyni ostatniego Fatal 4 Wayu kobiet, który odbędzie się na Raw i to też będzie półfinał turnieju tylko Queen Of The Ring, oj czuję, że dostaniemy Alexa vs Stephanie, ale by siedziało! R-Truth vs John Cena no no tylko czemu to R-Truth jest jak to Ron Killings? xD Ale w tym wydaniu ten pojedynek może być dużo ciekawszy. Tyle, uważam, że zapowiada się kolejny dobry odcinek niebieskiej tygodnióweczki.   Czas na main event! Cody vs Priest vs Nakamura vs Andrade, no wydaję mi się, że poza Rhodesem i Priestem to nie ma tutaj innych faworytów, a że Priest leci ponoć na tytuł US, chociaż dziwne to trochę jest, bo zapowiadał się feud Damiana z Jacobem o ten tytuł, a ostatecznie pociągnęli za sznurek z feudem z Solo, więc nie wiem jak to będzie planowane, ale zobaczymy, na razie może nas czekać świetna ringowo waleczka, kolejna w ramach tego pięknego turnieju King Of The Ring! Wooooow co to był za pojedynek, mówiąc wprost to gdybym nie znał pozycji Nakamury i Andrade to bym pomyślał, że dosłownie każdy może wygrać to starcie, każdy zawodnik został tutaj świetnie zabookowany, ringowo było niesamowicie, naprawdę bardzo dobry pojedynek i najlepszy chyba z dzisiejszego show, Cody Rhodes wygrywa i leci dalej! Kurde w jednym turnieju możemy dostać Cody vs Jey, a w finale Cody vs Sami lub Cody vs Orton, albo.....JEY VS SAMI! Kurde Jey vs Sami teraz jak tak o tym pomyślałem, ale by siadło oj tak, kurde tyle potencjalnie świetnych opcji! Ale wracając do walki to naprawdę świetna lekko ponad 17 minutowa walka, bardzo dobrze się oglądało brawa dla Kodeusza i dla Panów oraz dla bookerów!   Plusy: Segment otwierający Bardzo dobry pojedynek pomiędzy Blackiem, Carmelo, Ortonem i Knightem Segment Jacoba i Solo i spokojne prowadzenie feudu O dziwo bardzo przyjemna walka Jade vs Nia vs Piper vs Michin Przyjemny segmencik Naomi, Tiffany i potem niestety Nii Jax MCMG vs Wyatt Sicks i całe story z tag teamami na SD Bardzo dobry segment Ceny z Punkiem Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice i wygrana Bliss! Main event   Minusy: Ile można ciągnąć Nia vs Stratton?   Podsumowanie: Powiem tak, skupili się prawie w 100% na turniejach KOTR i QOTR i wyszło to bardzo dobrze cztery co najmniej bardzo dobre Fatal 4 Waye, z odpowiednimi wynikami, a im dalej w turnieju tym będzie tylko lepiej, a przynajmniej na razie tak to wygląda, Sami vs Orton i potencjalne Cody vs Jey to będą mega mocne półfinały, a potem świetny finał oj tak, ale wracając do tego odcinka to wszystko tutaj mi siadło poza tym, że kontynuujemy feud Nia vs Tiffany bez sensu, ale no niech będzie, reszta była bardzo dobra bądź świetna, wszystko grało i buczało no tak samo jak Raw tak ten odcinek SD był jednym z najlepszych w tym roku zdecydowanie, wszystko miało sens, znaczenie i feudziki mocno podbudowane, a wykonanie co najmniej bardzo dobre w każdym aspekcie.
    • KyRenLo
      Prawidłowo. Twoja kolej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...