Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Dla kogos kto w dziecinstwie ogladal serial rysunkowy( czyli np; Ja), gdzie byla swietna akcja, lepsze dialogi i postacie ( tak, kreskowka przebija fabularny), filmy tego Baya, to totalne gowno i zadne efekty specjalne tego nie zmiena.

Gosc zreszta zrobil wlasna wizje scenariusza.

Dobre Transformers to generacja 1serial, film pelnometrazowy z 1986, kontynuacja serialu, juz przez japonczykow i rewelacyjny serial Beast Wars, gdzie wogole nie bylo ludzi, same roboty ze soba prowadzily wojne.

Absence of War Does Not Mean Peace

3669750324873c0356f997.gif


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Kowal - mam do ciebie prośbę. Jako że lubujesz się w oglądaniu gównianych filmów, to może obadałbyś szóstą część "Drogi bez powrotu" i napisał coś na temat tego filmu. Mi szkoda czasu, ale z chęcią poczytam jaką masz opinię na temat kolejnej odsłony opowieści o mutantach-kanibalach.

 

PS Podobno jest mnóstwo krwi i cycków w tym filmie. To tak na zachętę. :)

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

  Ghostwriter napisał(a):
mam do ciebie prośbę. Jako że lubujesz się w oglądaniu gównianych filmów, to może obadałbyś szóstą część "Drogi bez powrotu" i napisał coś na temat tego filmu. Mi szkoda czasu, ale z chęcią poczytam jaką masz opinię na temat kolejnej odsłony opowieści o mutantach-kanibalach.

Że się lubuję to za dużo powiedziane, ale rzeczywiście nie mam oporów przed sięgnięciem po film za który inni dali niską ocenę, bo czasem bywa że filmy z niską oceną są fajne, a inne natomiast mają zawyżone oceny i nie wiadomo za co mają średnią np. 7 na filmwebie.

 

Co do filmu o którym piszesz to wyczytałem że premierę ma mieć dopiero na koniec miesiąca. W wolnej chwili zerknę na jakąś wcześniejszą część, w sumie skoro twierdzisz że to takie kiepskie produkcje to ciekawe po co kręcone są kolejne części, skoro po wcześniejszych ludzie nabrali negatywnego nastawienia do tej serii :grin:

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  3 350
  • Reputacja:   306
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Ghostwriter sam nie wiem po co to oglądam, ale jakoś powracam do kolejnych części Drogi bez powrotu. Obejrzałem wczoraj 6 część jeśli jesteś "fanem" serii to pewnie można obejrzeć, ale jeśli już poprzednie części Cię nudziły to nie znajdziesz nic nowego. Jest grupa młodych i obstawiasz kto zginie w jakiej kolejności. Ja osobiście czasami lubię właśnie takie filmy obejrzeć. Sieczka w czystej postaci. Ile części widziałeś tej serii? Osobiście uważam, że powinny być 2 metody oceniania filmów od 1 do 10, ale dla filmów typu nazwijmy klasy B powinniśmy rozpatrywać zupełnie osobno też od 1 do 10, ale brać jako osobną grupę filmów. I tak właśnie oceniając dam 5,5/10.

Najdłużej panujący w historii Attitude Mówi Typer Champion of the world!!!

1. Miejsce - Typer AEW 2020

1. Miejsce - Typer AEW 2021

2. Miejsce - Typer WWE 2020

3. Miejsce - Typer Mistrzostw Świata 2014

3. Miejsce - Typer Ligii Europy 2014/2015

156429637657b4c00661021.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Podobały mi się dwie pierwsze części (6/10), trzecia uchodziła w tłumie (naciągane 5/10), a czwórka i piątka to już dno kompletne (1/10). Szósta odsłona filmu jest już dostępna w necie i nie chcę tego shitu dotykać nawet kijem. ;)

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  10 278
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

  PH93 napisał(a):
Ale -Raven- przecież to jest montaż eksplozji przerywany tylko momentami "dialogiem"... Dodatkowo bohaterowie ... pojawiają się i znikają bez ładu - normalnie "artystycznie" dzieło, gdzie musimy się domyślać o co chodzi,

 

He, he – no to właśnie podałeś szablon scenariusza dla 3/4 filmów akcji (oraz 9/10 blockbustrerów) :D Serio spodziewałeś się czegoś innego po takim filmie jak Transformers? :shock: Fabuła i dialogi w takim np. „Pacific Rim” były jeszcze bardziej marginalne (bo stanowiły tylko pretekst do pokazania efektownych walk maszyn z potworami), a nikt po tym filmie tak nie cisnął jak po ostatnich Transformersach (a pod kątem fabularnym i w ogóle pod kątem jakiegokolwiek przesłania, „Wiek Zagłady” do Pacific Rim to niemal Bergman).

Poza tym, mówiąc serio – bohaterowie w tym filmie zdecydowanie nie pojawiali się przypadkowo i mieli solidnie umotywowane w scenariuszu role (nie twierdzę, że były to postacie wybitne, ale z pewnością nie były też wyciągane z kapelusza). Co do aktorstwa, to jasne, że było drewniane, ale czy w poprzednich odsłonach było jakieś o wiele lepsze? Pewnie tamten skład odmówił zagrania (nie chcąc dać się zaszufladkować) i wzięli kogo wzięli (serio masz ból dupy, że Wahlberg nie wygląda wizualnie na „wynalazcę”??? :shock: Czyli dla ciebie jeżeli kolo nie jest patykowatym chudzielcem, z rozwichrzoną czupryną i w kuflach jak denka od coli, to chuj z niego a nie naukowiec?). Dla mnie – poziom aktorstwa był podobnie słaby jak i w poprzednich – mniej hejtowanych – odsłonach serii (nie odczułem jakiejś większej różnicy), no ale przecież tutaj główne role mają należeć nie do ludzi, ale do Transformersów (a te są naprawdę niezłe), które i tak kradną ten film (vide: Lockdown).

Jasne, że za mało było dinobotów, ale widać taki był zamysł reżysera. Poza tym, zostały one przedstawione niemal jako „bezmyślne maszyny do walki” (tacy robo-berserkerzy, którzy nie mówią, mało myślą, tylko rozpierdalają), a więc trudno żeby miały równorzędne role z „inteligentnymi autobotami”.

 

A tak na sam koniec – serio chcesz dyskutować o filmie, którego z niemal 3 godzin obejrzałeś zaledwie 60 minut i zakończyłeś na tym seans? :roll: Gdybyś wyskoczył z takim wyznaniem na FilmWebie, to by Cię tam zesquashowali brutalniej niż Lesnar zrobił to z Ceną na Summer Slam :D

 

  Streetovs napisał(a):
Dla kogos kto w dziecinstwie ogladal serial rysunkowy( czyli np; Ja), gdzie byla swietna akcja, lepsze dialogi i postacie ( tak, kreskowka przebija fabularny), filmy tego Baya, to totalne gowno i zadne efekty specjalne tego nie zmiena.

Gosc zreszta zrobil wlasna wizje scenariusza.

 

Street – ja nie jestem ultrasem tej serii i szczerze, to za samymi postaciami niespecjalnie też przepadam (podobnie jak za G.I. Joe). Nie oglądałem kreskówek i nie czytałem komiksów o Transformerach, a więc film oceniam wyłącznie z pozycji widza, który sięgnął sobie po typowe kino akcji SF i jako takie, film dla mnie się sprawdził (choć bez szału, of course), bo dostałem tu to, czego się spodziewałem (a oczekiwań oczywiście nie miałem zbyt wielkich). Było szybko, efektownie, odmóżdżająco i czas dość przyjemnie (zresetowałem się po ciężkim dniu pracy) mi upłynął przy drinkach i wojence Optimusa Prime – czyli było tak jak miało być.

Jeżeli ktoś spodziewał się po tym filmie czegoś więcej, to może mieć tylko sam do siebie pretensje, podobnie jak Milowicz w „Chłopakach…”, sięgający po „Śmierć w Wenecji” i oczekujący gangsterki :D

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  -Raven- napisał(a):
Pewnie tamten skład odmówił zagrania (nie chcąc dać się zaszufladkować) i wzięli kogo wzięli

 

A z tego co pamiętam, to Bay zakazał nazywania tego "czwórką" z premedytacją. To on sam zdecydował się na nową obsadę, obiecując ludziom coś innego. Może to dlatego się tak temu obrywa - obiecał i się nie wywiązał. A może po prostu już po kiepsko przyjętej trójce powinien powiedzieć dość? Dla mnie ten "Wiek zagłady", to ostre dno, co zresztą zacytował wyżej Raven. O dziwo, nie wypada mnie nazywać jakimś wielkim hejterem serii. Jedynka dostała ode mnie 6/10 (dwójka 3/10, trójka "przeciętnie" 4/10 - grunt, że nie same "jedynki" :wink: )

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  44
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  13.12.2010
  • Status:  Offline

Wczoraj na Fokus TV oglądałem film Lucha Libre - Mężczyźni w maskach. Jeśli kogoś interesuje temat, to powtórka jest w niedzielę, 26 października o 17:10.

 

Od siebie mogę dodać, że film wart obejrzenia, nawet przez osoby nie oglądające Lucha.

 

Krótki opis:

Lucha Libre - Mężczyźni w maskach

(Tales of Masked Men) 70 min, Film dokumentalny, USA 2013

 

Lucha Libre to meksykańska odmiana popularnego w Stanach Zjednoczonych wrestlingu. Sport ten stał się integralną częścią kultury meksykańskiej. Zawodnicy noszą charakterystyczne maski, nadające im cechy superbohaterów, a walki to widowiskowe akrobacje i skoki, które czasem kończą się poza ringiem. Udział w pojedynkach przynosi sławę, pieniądze i uwielbienie tłumów. Dokument ukazuje świat zawodników Lucha Libre, ich przygotowania i walki.

 

reżyseria: Carlos Avila

"Cena looks like what would happen if Vanilla Ice banged a Teletubby."

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

A Most Wanted Man / Bardzo poszukiwany człowiek

Od ataku na World Trade Center minęło 10 lat. Służby wywiadowcze w całej Europie nadal tropią groźnych islamistów. Do Hamburga uznawanego za jedną z głównych siedzib terrorystów, przedostaje się młody, skrajnie wycieńczony Czeczen, Issa (Grigoriy Dobrygin). Jego przyjazd natychmiast wzbudza niepokój kontrwywiadu niemieckiego oraz brytyjskiego. Tajemniczy mężczyzna rości sobie bowiem prawo do gigantycznej fortuny zdeponowanej przed laty w prywatnym banku. W prowokacji przygotowanej przez służby, role do odegrania będą mieć nie tylko agenci. Do rozgrywki przystąpi także młoda idealistka, prawniczka Annabel (McAdams) i leciwy bankier (Dafoe), który jako jedyny ma dostęp do podejrzanego konta. Czy Issa jest ofiarą opresyjnego systemu, czy śmiertelnie groźnym terrorystą, którego kolejny ruch może okazać się tragiczny w skutkach? Rozpoczyna się walka wywiadów i wyścig, którego stawką jest międzynarodowe bezpieczeństwo.

Bardzo poszukiwany powinien być jakiś oryginalny pomysł. Mamy do czynienia z dość prostym filmem szpiegowskim, który nie wywołuje aż takich emocji, jak uznani koledzy po fachu. „A Most Wanted Man” jest kinem powolnym i przegadanym. Przez większość czasu będziemy tęsknić za zastrzykiem adrenaliny, za podkręceniem tempa.

Powolne nie znaczy „złe”. Twórcy wykorzystują ten czas, by zmusić nas do myślenia, kto jest łowcą, a kto zwierzyną. Czy faktycznie ten tajemniczy facet pogrywa ze wszystkimi, czy może to służby go tropiące są przewrażliwione? A jeśli są przewrażliwione, to czy nie tego od nich oczekujemy? Zagadnienia chodzące mi po głowie w trakcie seansu, więc obojętnym ciężko mnie nazwać. Nie wiem tylko, czy to ta produkcja mnie do nich zmusiła – czyt. do realizcji można się przyczepić.

Obsada mistrzowska, postaci niekoniecznie. Większości brakuje wyrazu. Nie będziemy pamiętać ich imion, będziemy ich identyfikować z aktorem, który się w nich wcielił. Nie uwierzyłem, że Hoffman jest tym kim jest, czy że Defoe jest bankierem – nie oczarowali mnie. Wciąż są dobzi – to w końcu mistrzowscy aktorzy – ale żaden nie wpiszę tego złotymi zgłoskami do swojej filmografii.

Mieszane uczucia da się pewnie wyczytać. Wszystko co dobre, przychodzi z jakąś ciemniejszą stroną. Z jednej strony wydaje się to wszystko życiowe, z drugiej życie bywa nudne. Momentami banalne, depresyjne, ani razu nie rzuci na kolana, ale często będzie po prostu dobre – 5/10

 

 

Left Behind

Świat pogrąża się w chaosie i destrukcji. Pozostali na ziemi ludzie są świadkami proroctwa biblijnego, które zwiastuje początek apokalipsy.

Nicolas Cage i stado telewizyjnych gwiazdeczek, stworzą widowisko tak sztuczne, że momentami trudno będzie się nie śmiać. Może i to pełnometrażówka, ale serialowa aura tego nie opuściła. Trudno na to patrzeć. Najśmieszniej wypada lecący samolot, który wygląda jak posklejana zabawka wśród cukrowej waty. Można to podzielić na dwie historyjki. Jedna w samolocie, ze stadem kreskówkowych postaci, druga na ziemi, z dziewczyną biegającą po mieście. Jedna zła, druga gorsza. Wszystko zalane religijną polewą, która jest na dobrą sprawę bezcelowa – lubie taką tematykę, ale kiedy niesie ona ze sobą coś więcej (w tym przypadku cokolwiek). Sorry, nie da się inaczej. Faktycznie Boga nie ma, skoro pozwala na takie filmy – 1/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Frontera

Żona bylego szeryfa Arizony, zostaje zamordowana podczas jazdy konno na swej posesji. Wszystko wskazuje na to, że winnym jest nielegalny Meksykanin (Michael Pena), który przedostał się na teren Stanów Zjednoczonych. Szeryf (Ed Harris) poszukuje odpowiedzi, życia wielu ludzi zmienią się nieodwracalnie.

Opis brzmi obiecująco, zwiastun wygląda ok, efekt końcowy jest banalny. Zapomnijcie o jakiejś moralnej zagwozdce postawionej przez twórców. Pierwszy kwadrans rozwiewa wszelką tajemnicę. Potem już tylko człapiemy do końca, gdzie nawet wątpliwości nie widać u głównego bohatera. Sprezentowali takiego nieomylnego rycerza – rewolwerowca – w lśniącej zbroi. On zawsze wie lepiej.

Jest ich dwóch – Meksykańców - kroczą innymi ścieżkami. Jeden jest dobry, drugi jest gotów zrobić wszystko by w USA żyć jak najlepiej. Znów, w teorii fajnie, egzekucja fatalna, szczątkowa, w gruncie rzeczy bezcelowa.

Ed Harris nie ma za wiele do roboty. Mam wrażenie, że takie role mógłby zagrać przez sen. Nie ma w tej postaci wielkiego pokładu emocjonalnego. Taki niosą ze sobą Pena i Longoria. Pierwszy mnie potrafił wkręcić w kilku scenach, druga jest ucieleśnieniem filmowych założeń – dla wielu ortodoksyjnych Amerykanów pewnie śmiesznych. Nudna liberalna propaganda – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Jak wytresować smoka 2

(2014)

Pięć lat po zjednoczeniu rasy smoków oraz ludzi Czkawka i Szczerbatek stają do obrony wyspy Berk przed niebezpiecznymi dzikimi bestiami, a także tajemniczym Smoczym Jeźdźcem.

Animacja o relacjach między ludźmi a smokami okazała się świetnym sposobem na spędzenie czasu, bardzo przyjemne zresztą. Bo po seansie trudno coś zarzucić tej produkcji. Animacja na bardzo wysokim poziomie, fajnie wymyśleni bohaterowie i ciekawe niezależnie od wieku oglądającego przygody Czkawki i Szczerbatka. Oczywiście stałe elementy bajki filmu animowanego musiały się tu znaleźć- walka dobra ze złem, główny bohater nie jest ideałem i musi walczyć o szacunek wśród rodaków. Będę musiał nadrobić pierwszą część „Jak wytresować smoka”, bo ta część została mi polecona jako film warty obejrzenia i faktycznie taki był, a chciałbym zobaczyć jak doszło do tego że smoki i ludzie zaczęły żyć w zgodzie.

Główny bohater- Czkawka- to postać, którą widz łatwo może polubić. Lubi przygody, lubi poznawać świat no i nie chce iść w ślady swojego ojca, bo nie pasuje do wizerunku Wikinga. Ale to właśnie jego odmienność wpływa na to że wzbudza sympatię, bo musi walczyć o swoje. Na jego szczęście ma przy sobie Szczerbaka, który samym swoim zachowaniem potrafi wywołać uśmiech na twarzy widza, choć nie jest przez cały film dobrą postacią, ale od początku można się spodziewać że odegra w końcówce filmu jakąś ważną rolę, niekoniecznie tylko jako towarzysz Czkawki, ale momentami jako główna postać.

Wspomniana przeze mnie walka dobra ze złem to stanowczo najlepszy fragment tego filmu. Walka największych smoków, niczym dwóch bajkowych Godzilli, wyglądała świetnie, a i emocjami widza umieli odpowiednio pokierować. Bo w pewnym momencie myślałem że film zaraz się skończy, a tymczasem jeszcze lepsze sceny czekały widza za chwilę. W sumie nie wiem czy będzie trzecia część filmu, bo najlepszy motyw, czyli walka z największym wrogiem, został już wykorzystany. Nie miałbym jednak nic przeciwko jakby pojawiły się kolejne przygody Czkawki i Szczerbatka. Mi się film bardzo podobał i śmiało mogę go polecić. Z pewnością nie da się nudzić oglądając go. Ocena: 8/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Fury / Furia

Kwiecień 1945 roku. Alianckie wojska rozgromiły niemiecką armię w Ardenach i maszerują wprost na Berlin. Znany z odwagi, zahartowany w boju dowódca czołgu pieszczotliwie nazywanego Furia, sierżant Wardaddy (Brad Pitt) otrzymuje zadanie specjalne. Wraz ze swoją załogą będzie musiał wykonać tajną misję za linią frontu i stawić czoła znacznie potężniejszym silom wroga.

Nie jest to najbardziej zlożony film wojenny – ba, można go pomylić z grą komputerową, jak żołnierze wbiegają pod lufę - jednak powinien zostać w głowie. Nie błyszczy on historią, nie oferuje wielu wątków, ale groza wojny stoi tu na wysokim poziomie. Wizualnie jest to produkcja niezwykle brutalna. Krew będzie się lała, zwłoki leżą wszędzie, kule fruwają non-stop. A w momencie, gdy będziesz myślał, że to tylko efektowny, nieszczędzący wulgaryzmów pokaz fajerwerków, zaskoczy Cię on emocjonalną dawką, którą na kilka godzin po seansie wspominam najlepiej. Bajkowa? Tak, ale zdała swój egzamin.

Cały skład kierujący tytułową Furią, to dupki. Mniejsze bądź większe, ale zniszczone wojną dupki. Brad Pitt – genialny przywódca dupek. Shia LeBeouf – religijny dupek. Michael Pena – pijany dupek. Joe Bernthal – dupek nad dupkami. Dołącza do nich młody, niedoświadczony w boju Logan Lerman. Z braku laku to jego bezradności musimy kibicować. Razem, mimo kłótni, stanowią zgraną paczkę, której przyjaźń jest odczuwalna w ostatniej – bardzo dobrej – scenie. Piękne jest to, jak z tych gości z żelaznymi jajami, wychodzi druga, najpewniej ta prawdziwa twarz. Aktorstwo na najwyższym poziomie.

Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia... I dobrze, niech taka pozostanie. Jeśli mam kolejny raz odgrzewać te wszystkie batalie z lat 40, to niech wyglądają właśnie tak. Niech wiele osób ginie, niech się to kojarzy ze śmiercią, niech mam jakąś ekipę, z którą nawet nie wiem kiedy – i jak - się zżyje. „Furia” mogłaby jednak zachować swój status do końca, zamiast mięknąć dla Hollywoodzkiego finału. Myślę, że wtedy zostawiłaby po sobie lepsze wrażenie – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  2 166
  • Reputacja:   60
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

,,Lucy" (2014)

Francuski film w reżyserii Luca Bessona. Lucy (Scarlett Johansson) dość przypadkowo zażywa specyfik, dzięki któremu w coraz większym stopniu zaczyna wykorzystywać możliwości swojego mózgu.

Nie ocenię tego filmu przez pryzmat teorii naukowych głoszonych w filmie, ponieważ nauka to nie moja bajka. Skupię się na trzech rzeczach, które w ,,Lucy" mi przeszkadzały. Po pierwsze - motyw azjatyckiego gangstera granego przez Choi Min Sika. Niedawno zdarzyło mi się oglądać pewien szumnie zapowiadany film firmowany nazwiskiem ładnego aktora (Ryan Gosling) z azjatyckimi klimatami i nie mam z tą produkcją najlepszych wspomnień. W ,,Lucy" Azjaci nie irytują tak jak w ,,Tylko Bóg wybacza", choć nic wielkiego do filmu nie wnoszą. Niestety nie wnosi też nic Morgan Freeman w roli profesora Normana. Oczywiście ten wybitny aktor stara się coś zrobić, ale dostaje miałką, mało sensowną rolę. Znane nazwisko doklejone do innego znanego nazwiska, czyli Scarlett Johansson. Nie czułem też większej potrzeby oglądania na ekranie Amra Wakeda w roli policjanta Pierre' a del Rio. Nie nawiązał relacji z tytułową bohaterką, ani nie imponował jako niezniszczalny policjant. Ciężko było o to w starciu z kimś, kto miał niemal pełną kontrolę nad swoim mózgiem...

Przeciętna historia o przepięknej kobiecie...To właśnie jest film Luca Bessona. Ni to kino akcji, ni to kino inteligenckie, a i uśmiechnąć się ciężko. Scarlett Johansson znowu wpakowała się w przeciętną produkcję, w której grała ponadprzeciętną kobietę...

 

Ocena: 2.5/6

70800448856fb97a41e5eb.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Book of Life / Księga życia

Dwóch potężnych magów zakłada się o to, czy ludzie są istotami o czystych sercach. Wśród ludzi poddanych próbie są dwaj bohaterowie filmu: Manolo – młody matador, który marzy, by zostać muzykiem i Joaquin – sportowiec i duma rodzinnego miasta. Obaj konkurują o względy Marii – pięknej i niezależnej księżniczki. Los każe im wyruszyć we wspaniałą podróż, w czasie której spotykają barwne postaci i odwiedzają niezwykłe krainy, poznając prawdę o sobie samych.

Efekt wizualny tej księgi, jest w stanie zadośćuczynić sztampową historię. Zaczarowana atmosfera tego świata – a w zasadzie trzech światów – sprawi, że nie będziemy przykuwać aż takiej uwagi do prostoty budowy. Te fundamenty nie obroniłyby się same, gdyby nie Meksykański klimat – zaświaty przypominają „Grim Fandango”. Aż chcę się rozbić piniate!

Fabularnie to zwykła historyjka miłosna. Dwóch przyjaciół, jedna kobieta. Z wiekiem przyjdzie czas walki o jej względy. Niestety, nie ma w tym pojedynku nic skomplikowanego. Leci jak po sznurku, gdzie ona nie wybiera tego co powinna. Żałuję, że to wszystko było takie czarno-białe – wcale nie musiało iść tą drogą. Wiadomo, który robi za protagonistę, a który za tego nieodpowiedniego.

Drugi i trzeci akt rozkręcają całość. Wciąż jest proste jak chleb ze smalcem, ale nieco dynamiczniejsze i zabawniejsze – nie tracąc na uroku. Fajnie wypadli bogowie/magowie poszczególnych światów – Ice Cube i Ron Pearlman. Przyjemna animacja – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Hercules

(2014)

Ziemia, czternaście tysięcy lat temu. Udręczona dusza półboga błąka się po świecie. Herkules (Johnson), syn potężnego Zeusa, przez całe życie nie zaznał niczego prócz cierpienia. Po wykonaniu dwunastu ciężkich prac i utracie rodziny, poświęca się krwawym bitwom. Tylko one przynoszą mu ukojenie. Za towarzyszy ma szóstkę podobnych mu straceńców, których łączy zamiłowanie do wojny i nieustająca bliskość śmierci. Ich los odmienia się, gdy król Tracji (Hurt) zechce, by uczynili jego armię najpotężniejszą na świecie. Zagubione dusze dostrzegą, jak nisko upadły, gdy stworzą wojowników równie bezwzględnych i żądnych krwi, jak one same.

Rola Herculesa, syna Boga Zeusa wydaje się być idealną dla Rocka. Mimo wizji dręczących głównego bohatera, to przez cały film jest postacią wręcz niezniszczalną, potrafiącą przeciwstawić się wszystkiemu i wszystkim, nawet śmierci. Z tym że Dwayne jest stworzony do takich ról nie chodziło mi tylko o jego mięśnie, ale też o to że jemu chyba najbardziej pasuje granie w filmach w których ma zarówno coś to powiedzenia, jak i komuś do przywalenia. Tutaj wprawdzie Hercules dostał trochę inną rolę- musiał wyszkolić armię, ale mimo wszystko kiedy doszło już do scen walki, to właśnie on odgrywał w nich kluczową rolę. A sceny wojenne to były najlepsze momenty tego filmu, w sumie można się było tego spodziewać, bo to w nich Hercules musiał pokazywać swoje zdolności i pokonywać wrogów. Poza nimi poziom emocji trochę spadał, ale nudzić się podczas oglądania tej produkcji stanowczo nie było można. Jednak efekty specjalne i wiele bitew zrobiły swoje, a i wspomnienia wersji filmu o Herkulesie z bodajże wiosny tego roku windują produkcję z Rockiem jeszcze wyżej w moich oczach. Bo to w kinie musiało dobrze wyglądać, choć ja oczekiwałem chyba zbyt wiele od tego filmu, bo wielkiej satysfakcji po seansie nie odczuwam i nie zapamiętam raczej na długo tego co się w nim działo. Szkolenie armii było takie sobie, jedynie pierwsza bitwa godna zapamiętania, bo trwała dość długo i była efektownie przedstawiona. Finał filmu oczywiście też, ale to już wyglądało na usilne udowadnianie boskości Herculesa, żeby tylko na koniec wszystko dobrze się skończyło. Do moich ulubionych filmów „Hercules” raczej się zaliczał nie będzie, ale ocena dobra myślę że jest zasłużona, bo według mnie na ocenę bardzo dobrą ten film nie zasłużył. Ocena: 7/10

28054889252fa02dfba372.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • VictorV2
      Więc...Part 2. A przed nim - udało mi się zrobić ogarniętą formę rosteru. *Trigger Warning* jeśli ktoś nie przepada za AI - wygląd zawodników jest mniej więcej prezentowany przez AI. To jest bardziej punkt estetyczny, ale też uważam że mniej więcej wiedza kto jak wygląda ma znaczenie i pomaga zrozumieć charakter danego zawodnika. Nie w każdym przypadku, ale z pewnością częściej niż rzadziej. Roster będzie aktualizowany w miarę progresu show. Mam obecnie ~50 show napisanych, więc z pewnością to i owo się pozmienia. Będę starał się dodawać zmiany do rosteru albo krótko przed, albo zaraz po dodaniu kolejnego show. Zmiany kosmetyczne też pewnie się pojawią, zaczynam dopiero przygodę z Google Sites. Brak Theme Song'u oznacza że albo nie ma znaczenia (RIP Jobbers, you will be remembered) albo nie znalazłem jeszcze czegoś co pasowałoby do mojej wizji danego zawodnika.  LoF Roster   Co do formy - jeśli ktoś ma jakieś propozycje jak ułatwić/uprzyjemnić czytanie, pod kontem formowatowania, jest zawsze otwarty na propozycje!   LoF Strike #2   Show zaczęło się od widoku parkingu przed budynkiem, gdzie wjechały dwa motory, z których wjechali Corey Harper i Sean Andreson. Zgasili silniki i zdjęli swoje torby, zmierzając w stronę budynku, rozmawiając o czymś. Kiedy byli już przy wejściu, Corey zatrzymał się - pokazując partnerowi braci Becker którzy akurat wyjmowali swoje torby z auta. Corey zaśmiał się i rzucił swoją torbę pod nogi Briana   Corey: Nasze torby też możecie wnieść do środka   Obaj zaśmiali się, podczas gdy bracia Becker spojrzeli po sobie i zignorowali ich. Arnold przesunął nogą torbę Harper’a, co ewidentnie mu się nie spodobało. Podszedł bliżej niego   Corey: Problem?    Arnold spojrzał na niego   A. Becker: Tak, nie jesteśmy tu od tego żeby nosić za wami torby.   Andreson i Harper spojrzeli na siebie i zaśmiali się jeszcze raz.    Sean: A od czego? Ktoś chyba szuka walki…   Obaj podeszli blizej do Arnolda, ale Brian wszedł między nich   B. Becker: Hej, show się jeszcze nie zaczęło. Nie jesteśmy tu po to żeby bić się na parkingu.   Jego głos był spokojny, bez nuty strachu czy załamania. Corey spojrzał mu w oczy i przez chwilę wydawało się że coś się jednak wydarzy - na szczęście Corey podniósł swoją torbę, z nieprzyjemnym uśmieszkiem, klepnął partnera i obaj odeszli, wchodząc do budynku. Bracia Becker stali przy aucie, patrząc za nimi - po czym obraz się zakończył.    Jamie: Witamy na drugim show! Witamy serdecznie!   Jeff: Pierwsze show dało nam pierwszych zawodników w półfinałach obu turniejów, dzisiaj dołączy do nich kolejna czwórka   Jamie: W turnieju wagi ciężkiej, zderzenie kultur - Samoański wojownik zmierzy się z Vikingiem.    Jeff: Nie wiem czy możemy mieć bardziej brutalny matchup w tym momencie.   Jamie: W turnieju Cruiserweight, zamaskowany luchador El Hijo Del Cielo zmierzy się z kimś, kto również miał swoje doświadczenia z oryginalnym GWA - Brian Becker.   Jeff: Część Tag Teamu z jego bratem Arnoldem - Zwycięzcy jednego z GWA World J-Cup. Ich kariery również przeszły gorszy okres i próbują wrócić do formy   Jamie: Również w turnieju Cruiserweight, po nieudanym debiucie Maximillian Wallace zmierzy się z Kanadyjczykiem, Kyle’m Bradley   Jeff: Miałem okazję widzieć się dzisiaj z Maximillianem - i mogę powiedzieć jedno. Nie jest w dobrym humorze.   Jamie: Nie dziwie mu się…miejmy nadzieje że to nie wpłynie na jego match.   Jeff: Ostatni qualifier dzisiaj, to nasz Main Event - Blake Stevens zmierzy się z wychowankiem GWA: Oceania - Cameon’em Paige!   Jamie: Nie mieliśmy wielu okazji że spotkać się z chłopakami z Oceani, ale Cameron zdecydowanie był z nich najlepszy jeśli chodzi o towarzystwo   Jeff: Ciekawe dlaczego…jeśli jego easy–going charakter się nie zmienił, to myślę że dalej będzie duszą towarzystwa   Jamie: Oby, nie mogę się doczekać.   Jeff: W międzyczasie, czas rozpocząć akcje - a jak zrobic to lepiej, niż z dwoma osobami których duma nie pozwala im przegrać?    Światła przygasły i słychać było bębny, wraz z plemienną muzyką - na rampie pojawił się Ofato, wykonując Siva Tau - tradycyjny plemienny taniec wojenny. Kiedy skończył, uderzył się kilka razy w twarz i zszedł do ringu, gotowy do walki. Chwilę po tym, rozległ się głośny róg - przy którym na rampe wyszedł Valgard. Kiedy obaj byli w ringu - światło zgasło całkiem, zostawiając tylko zawodników w ringu w małych kręgach światła. Na Titantronie pokazał się ciemny pokój, z okrągłym stołem na którym położony był ciemnoniebieski materiał. Do kadru wsunęła się dłoń, kładąc karte tarota na stole, Strength.   ???: Dwóch wojowników, pełnych dumny, odwagi i siły. Obaj pełni determinacji, żeby udowodnić swoją dominację…   Ta sama dłoń, położyła obok kolejną kartę - tym razem jest to odwrócony Temperance   ???: Jednak w ich duszach brakuje balansu…brak cierpliwości prowadzi do pośpiechu…pośpiech prowadzi do nieostrożności…a nieostrożność prowadzi tylko do…   Ostatnią kartę ta sama dłoń wsunęła odwrotnie, tyłem do kamery. Powoli odwróciła ją, kładąc na stole The Tower.   ???: Do upadku i zagłady…   Słychać było po tym delikatny, słodki śmiech po którym obraz się skończył, światło wróciło do normy. Obaj zawodnicy byli ewidentnie zaskoczeni, ale nie wydawało się to wpłynąć na ich pamięć - obaj byli gotowi do walki.   Match 1: Heavyweight Tournament Qualifier Ofato Vs Valgard   Highlights: Obaj zawodnicy mieli ten sam pomysł - pełna dominacja. Przez początek walki, wyglądało to jak zwykła przepychanka, kiedy żaden z nim nie mógł przełamać drugiego. Obaj zaczęli sprawdzać się, próbując przewrócić drugiego Running Shoulder Block’iem - i po kilku próbach Ofato był tym któremu się to udało. Nie dało mu to jednak przewagi jakiej się spodziewał - Valgard podniósł się szybko i odwdzięczył się rywalowi. Zaczęli znowu się siłować, co tym razem wyszło na lepsze wikingowi - który rzucił Samoańczykiem, Release German Suplex wreszcie dał mu ten moment który mógł wykorzystać. Reszta walki była typową przepychanką powerhouse'ów, zakończoną przez High-Impact Uranage od Ofato. Zwycięzca: Ofato   Jeff: Co za brutalne starcie, obaj nie żałowali sił i nie próbowali oszczędzać zdrowia   Jamie: Valgard będzie myślał dwa razy następnym razem, zanim zdecyduje się na Headbutt contest z kimś z wysp Samoa…   Jeff: Szkoda, bo szło mu całkiem dobrze. Na pewno ma potencjał, który miejmy nadzieję rozkwitnie z przypływem doświadczenia.   Jamie: Czasami trzeba wiedzieć kiedy poczekać, duże manewry są zazwyczaj najniebezpieczniejsze - ale też najbardziej ryzykowne. Wyczucie czasu jest istotne.   Jeff: Imponujący początek do drugiego show. Pamiętajmy że czeka nas więcej dzisiaj, włączając Main Event - w którym zobaczymy debiut jednego z najbardziej obiecujących talentów brytyjskiej sceny, Blake’a Stevensa.   Jamie: Tak - i jak widzieliśmy ostatnio, zdążył już nawiązać pewne sojusze z innymi przedstawicielami Wielkiej Brytanii.    Jeff: James Crawford, który nie rozpoczął swojej kariery tutaj w najelpszy sposób oraz Izzy Richards, która jest częścią nowo powstałej dywizji kobiet. Jak Blake ich nazwał? Royalty?   Jamie: Dokładnie. To chyba mówi wszystko, jeśli chodzi o jego światopogląd.    Jeff: Cameron będzie miał ręce pełne roboty dziś wieczorem - ale zanim do tego dojdzie, wyłonimy kolejnych dwóch zawodników którzy przejdą dalej w turnieju Cruiserweight. Shou Ikeda już pokazał że poziom rywalizacji będzie wysoki - czy inni mu dorównają? Dowiemy się niedługo.   Titantron pokazuje nam backstage, gdzie widzimy przygotowującego się do swojego matchu’u Maximilliana Wallace - stoi przy nim Katherine Edwards. Maximillian jest ewidentnie spięty i zestresowany.   Katherine: Już, spokojnie. Dlaczego sie tak stresujesz? To tylko kolejny match.   Maximillian zatrzymał się i spojrzał na nią   Maximillian: Przestań. Wystarczy tego co się stało ostatnio. Nie mogę sobie pozwolić na kolejną przegraną.    Katherine uniosła idealnie wypielęgnowaną brew   Katherine: Niby dlaczego? Kogo to obchodzi, masz jescze dużo czasu, przegrana tu czy tam, co to zmieni? Nie mów mi że obchodzi Cię nagle co Ci ludzie o tobie myślą   Maximillian: Oczywiście że nie. Kogo obchodzi zdanie plebsu z Raleigh, udają że wiedzą kto jest dobry bo pochodzi stąd wielu utalentowanych zawodników ale tak naprawdę sami marzą żeby osiągnąć cokolwiek poza skończeniem pierwszej szkoły…a i tego nie potrafią osiagnać.   Ewidentnie słychać buczenie z widowni.   Katherine: Więc czym się tak stresujesz. Uspokój się, idź zrobić co masz zrobić i postaraj się pospieszyć. Mamy rezerwajce w restauracji i naprawdę nie chciałabym się spóźnić.    Maximillian wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale powstrzymał się i ewidentnie zestresowany, odwrócił się idąc w stronę wyjścia do ringu. Katherine pokręciła tylko głową i wyjęła lusterko, poprawiając swoje włosy   Katherine: Mężczyźni, tak niewiele potrze-...   Nagle odwróciła się gwałtownie, patrząc za siebie. Zaniepokojona, jakby coś zwróciła jej uwagę - jednak nie było tam nic poza pustym korytarzem. Ale mrugnęła kilka razy i wzruszyła ramionami, wracając do swojego lusterka. Kamera obróciła się, gdzie zza rogu wysunął się kawałek srebrnej maski, obserwując ją. Głowa powoli wsunęła się z powrotem za róg, znikając z pola widzenia. Obraz wrócił do ringu, w którym stał już Maximillian, chodząc w tę i z powrotem, czekając na swojego dzisiejszego przeciwnika.   Match 2: Cruiserweight Tournament Qualifier Maximillian Wallace Vs Kyle Bradley   Highlights: Maximilian ruszył do walki, atakując oponenta w narożniku - sędzia musiał się chwilę namęczyć, żeby ich rozdzielić. Kiedy próbował wrócić do dalszego atakowania - Kyle wbił go w narożnik Drop Toe Hold’em. Roll Up dał mu 2 count - ale pozwolił przejąć kontrolę nad starciem. Maximillian próbował zrobić cokolwiek żeby przerwać ofensywę przeciwnika, ale bez rezultatów. Wreszcie przejechał mu palcami po oczach, co dało mu przewagę. Kilka kolejnych minut "znęcania" się nad rywalem, dopingowanym przez widownię zanim zbyt arogancki heel dał się złapać w Small Package które zaskakująco zaskoczyło walkę. Zwycięzca: Kyle Bradley   Kyle wyślizgnął się z ringu w momencie, nie wierząc w to co się stało - podczas gdy Maximillian jest wściekły w ringu, jeszcze bardziej nie wierząc w to co się właśnie wydarzyło.   Jamie: Co za zwrot akcji!   Jeff: Nie chce nawet sobie wyobrażać jak się teraz czuje Wallace, niesamowicie niefortunna sytuacja   Jamie: Nie trzeba sobie tego wyobrażać, widzimy na własne oczy…choć nie wydaje mi się że jest zły…bardziej przypomina załamanego.   Jeff: Jego kariera w LoF nie zaczęła się zbyt dobrze - mam nadzieję że szybko to przełamie, bo nie chcielibyśmy żeby było jeszcze gorzej   Wallace wciąż wściekły opuścił ring, gdzie widzimy Downstar, stojącą razem z Kat Leone - nowym brazylijskim nabytkiem.   Downstar: Cieszę się że wreszcie udało Ci się tu dostać. Byłam pod dużym wrażeniem kiedy zobaczyłam twoje występy, dziękuję że zgodziłaś sie przylecieć.   Kat: To ja dziękuję, kiedy usłyszałam że GWA otwiera sie ponownie, miałam dobrą motywację żeby się starać.   Obie zaśmiały się, kontynuując rozmowę - kiedy w kadrze pojawiła się Izzy Richards i James Crawford. Downstar spojrzała na nich, nie do końca wiedząc co oni tu robią.   Downstar: W czym mogę wam pomóc?    Izzy: Mogłabyś zacząć od wykonywania swojej pracy. Dumne przemówienie na temat tego jak bardzo chciałaś stworzyć kobiecą dywizje…i skończyło się na jednej walce? Nie przepracowujesz się za bardzo   Kat chciała coś powiedzieć, ale Izzy spojrzała na nią, przerywając jej w momencie.   Izzy: Nie wiem kim jesteś, ale radziłabym Ci być cicho, kiedy dorośli rozmawiają.    Tym razem Kat chciała zrobić coś więcej niz coś powiedzieć, jednak tym razem to Downstar ją powstrzymała, kładąc jej dłoń na ramieniu.   Downstar: Słyszałam o was, Royalty, prawda?    Izzy wydawała się być dumna, unosząc trochę głowę, kiedy Downstar o nich wspomniała. James też się uśmiechnął na tą wzmiankę.    Downstar: Tak, T-Ash wspominał o swoim pierwszym matchu.    Zarówno ona jak i Kat zaśmiały się lekko, widząc reakcje Royalty. Izzy spojrzała wściekle na Kat.   Izzy: Uważasz że to zabawne? Nie wiem za kogo się uważasz, próbując obrażać Royalty. Skoro jesteś tu nowa, może dobrze byłoby pokazać Ci gdzie twoje miejsce?    Kat zrobiła krok do przodu, jej dobrze zbudowane, umięśnione ciało robiło wrażenie w porównaniu z bardziej delikatną budową brytyjki.    Downstar: Prawdę mówiąc, Kat musi jeszcze skończyć wszystkie wymagane badania lekarskie, więc dzisiejszy wieczór odpada…ale następne show, myślę że jak najbardziej. Kat Leone przeciwko Izzy Richards.    Izzy prychnęła, odsuwając się i odwracając od nich.   Izzy: Brazylisjka szmata…   Brytyjka zamruczała pod nosem, jednak wystarczająco głośno.    Kat: Hej, zapomniałaś o czymś.    Oboje, Izzy i James, odwrócili się - jednak tylko Izzy zdążyła się uchylić, Lioness Kick (Spinning Heel Kick) trafił prosto w twarz Crawford’a, który momentalnie padł poza kadrem, nieprzytomny. Twarz Izzy ewidentnie pokazywała szok i strach, niewiele brakło żeby to ona leżała na ziemi. Downstar i Kat odeszły z kadru, po czym obraz wrócił do areny.    Match 3: Cruiserweight Tournament Qualifier El Hijo Del Cielo Vs Brian Becker /w Arnold Becker   Highlights: Match zaczął się spokojnie, obaj próbowali się wyczuć. Brian zdołał zyskać chwilową przewagę, ale luchador szybko skontrował go, wyrzucając go z ringu Hurricanranna. Kolejna część walki szła dosyć szybko, ciężko było stwierdzić który z nich wygrywa, kiedy wymieniali się praktycznie chwyt za chwyt, dając bardzo dobry pokaz swoich umiejętności. Brin dał radę odzyskać kontrolę nad walką, unikając Moonsault’u, dokładając Sliding Forearm. Po tym Brian zwolnił trochę, próbując złapać oddech oraz wybić luchadora z jego preferowanego tempa walki. Cielo próbował przełamać kontrolę oponenta, jednak tym razem nie było tak łatwo. Walka zmieniła tor, kiedy Sean Anderson zszedł po rampie. Arnold zaszedł mu drogę, ale nie wiele to dało bo od tyłu do ringu wskoczył Corey Harper, dodając Gunshot (Bicycle Kick). El Hijo również nic nie widział, kiedy leżał na macie próbując dojść do siebie. Kiedy wreszcie to zrobił, widząc rywala wskoczył na narożnik i dodał Sky Bomb (Springboard 450 Splash), co dało mu wygraną. Zwycięzca: El Hijo Del Cielo   Jamie: Czego oni tu chcieli? Tak dobry match i oczywiście musieli go zrujnować!   Jeff: Brotherhood chyba nie zamierza okazywać sympatii, Brian był tak blisko wygranej…   El Hijo stał w ringu, patrząc na powtórkę sytuacji na titantronie i złapał sie za głowę, widząc co przegapił. Od razu podszedł do braci Becker, próbując coś wyjaśnić. Brian przytulił go i poklepał po plecach. Luchador ewidentnie nie jest zadowolony z tego jak wygrał, ale Brian z drugiej strony nie wydaje się mieć pretensji o to co się stało, wznosząc jego rękę w górę, kiedy razem opuścili ring. Kamera podążyła za nimi na backstage, gdzie minął ich Maximillian Wallace, ewidentnie zdenerwowany, odpychając braci Becker na bok, ciagnąc za sobą swoją walizkę. Szybszym krokiem szła za nim Katherine, próbując go dogonić.   Katherine: Hej, Max, heeej…Max!    Złapała go za ramię i zatrzymała, zmuszając go żeby się obrócił.   Katherine: Co się z tobą dzieje?    Maximillian próbował się pohamować, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego.   Maximillian: Nic. Nic się nie dzieje, dobrze?    Katherine: Hej, próbuje tylko pomóc. Rozumiem że nie zaczęło się najlepiej…ale przecież to nie koniec, spokojnie. To tylko początek, masz jeszcze czas żeby to nadrobić.    Maximillian patrzył na nią, jakby jednak chciał jej coś powiedzieć, po czym zamknął oczy i wziął głęboki oddech.   Maximillian: Czas…tak, mamy czas…   Powiedział spokojnie, patrząc w bok.   Maximillian: Mówiąc o czasie, czeka na nas rezerwacja, prawda? Jedziemy?    Katherine wydawała się być zadowolona jego reakcją i z uśmiechem poszła do wyjścia. Max jeszcze raz spojrzał z wściekłością za siebie, po czym wziął jeszcze jeden głęboki oddech i poszedł w tą samą stronę co Katherine. Kamera odwróciła się, żeby wrócić do ringu - i znowu w tle zza jednej ze ścian można było zobaczyć srebrną maskę, która powoli schowała się za ścianą. Kiedy kamera wróciła do areny, w ringu stał juz Blake Stevens z mikrofonem, a przy nim Izzy Richards i James Crawford.    Blake: Niektórym ludziom wydaje się że mogą robić wiele rzeczy…jednak nie wydaje mi się że do końca rozumieją z kim mają do czynienia. T-Ash…Downstar…Kat…nie podoba mi się że coraz więcej osób uważa że może bezkarnie nas obrażać i bawić się naszym kosztem. Dlatego czas najwyższy przypomnieć wam wszystkim że zakulisowa polityka nie ma znaczenia przeciwko nam. Prawda jest bardzo prosta.   Blake zrobił krok do przodu, patrząc prosto w kamerę. Blake: We are the Royalty. So bend the knee…or we will bend it for you.   Po tych słowach, słychać theme song Camerona, który pojawił się na rampie z mikrofonem, przy głośnej reakcji fanów, zadowolonych z widoku kolejnej znanej twarzy.    Cameron: Hej, hej…Blake, przyjacielu. Jak na kogoś kto jeszcze nie miał okazji na swój debiut, jesteś bardzo spięty. Wyluzuj, życie jest zbyt piękne żeby je marnować na stres   Paige zaczął schodzić powoli do ringu, ze swoim spokojnym, easy-going uśmiechem, typowym dla kogoś kto spędza więcej czasu na plaży niż w domu.   Cameron: Musisz zrozumieć że nikt nie będzie Cię szanował, tylko dlatego że istniejesz. Więc spokojnie, weź głęboki oddech i zobaczmy co damy radę zrobić, dude.    Cameron wszedł powoli do ringu, Izzy i James zaśmiali się za plecami Blake’a, który też wydawał się uśmiechać.    Blake: …dude…?    Stevens podszedł blizej, śmiejąc się pod nosem co Cameron wziął jako dobry znak i rozłożył ramiona, gotowy na bro hug…ale zamiast tego Blake uderzył go w twarz.   Blake: Uważaj na słowa, kiedy zwracasz się w naszą stronę.   Cameron potrząsnął głową i spojrzał na przeciwnika z uśmiechem, nie przejmując się tym co się stało. Izzy i James wyszli z ringu, sędzia gotowy do zaczęcia walki.   Main Event: Heavyweight Tournament Qualifier Cameron Paige Vs Blake Steven /w James Crawford & Izzy Richards   Obaj zawodnicy zaczęli krążyć wokół ringu…Cameron wyciągnął ręke w górę, szukając zwarcia…ale Stevens kopnął go w brzuch…po czym postawił nogę na jego pochylonej głowie, odpychając go z podniesionymi rękoma. Chyba dalej nie bierze go na poważnie. Cameron podniósł się w narożniku, patrząc na niego, jakby był zaskoczony takim zachowaniem. Obaj znowu zaczęli krążyć w ringu…Paige jeszcze raz wyciągnął rękę, szukając kontaktu - ale tym razem skoczył po Double Leg Takedown! Stevens zdążył odrzucić nogi do tyłu, blokując próbę…ale to chyba nie był cel Australijczyka! Cameron wstał, podnosząc brytyjczyka na ramionach! Alabama Slam! Oof! Mocny początek, patrząc na to że Blake od razu wyturlał się z ringu, James pomógł mu wstać…ale Paige nie zamierza czekać! Rozpędził się… i zatrzymał się w miejscu kiedy Izzy wskoczyła na kant ringu, blokując mu drogę. Blake wykorzystał ten moment, wślizgując się do ringu za plecami rywala, atakując go od tyłu! Kilka uderzeń w plecy i tył głowy…po czym imponujący Full Nelson Suplex! Szybko złapał go za nogę, przechodząc do pinu! …1… Szybki kick out ze strony Camerona! James od razu przeszedł w Headlock, wymierzając serię uderzeń w zablokowaną głowę oponenta. Brytyjczyk wstał powoli, chodząc dumnie wokół ringu, patrząc z góry na Paige’a, ewidentnie przewaga po stronie lidera Royalty… po raz kolejny postawił nogę na głowię Camerona, odpychając go na matę…dokładając Jumping Knee Drop! Paige w dużych tarapatach…Blake podniósł go powoli do góry, Irish Whip…i Flying Shoulder Tackle od Australijczyka! Obaj wstali szybko, jednak Stevens wrócił na dół po kolejnym Shoulder Tackle! Cameron zaczyna budować swoją ofensywę! Steven zerwał się na nogi z dzikim Clothesline’em który chybił! Jumping Neckbreaker! Paige pinuje! …1…2… Bliżej niż jego rywal, ale wciąż niewystarczająco! Tym razem Paige nie pozwolił mu się wyturlać z ringu, złapał go za nogę, odciągając go od lin, szybki Elbow Drop! Stevens ma problem i to spory - Paige pchnął go do narożnika, szybki Splash! Ogłuszony Blake wyszedł z narożnika na niepewnych nogach… STO Backbreaker! Cameron z pełną kontrolą! Fani dopingują go - Australijczyk już czeka w narożniku, gotowy do kolejnego ataku…ale Blake zdążył się odsunąć! Co nie zatrzymało Camerona! Wskoczył na liny i odbił się, trafiając ze Springboard Crossbody! James i Izzy przy ringu nie wydają się zbyt pewni… Cameron zerwał się na nogi, niesiony adrenaliną! Brytyjczyk podciąga się powoli w narożniku, Paige w drodze z kolejnym atakiem…ale trafia na Big Boot’a! Ogłuszony cofnął się…Shotgun Dropkick! Paige trafił plecami w narożnik, odbijając się od niego brutalnie! Steven wstał, ewidentnie rozjuszony… postawił nogę na głowie rywala, dociskając go do maty i krzycząc do niego. Odszedł powoli, czając się za plecami australijczyka, które próbuje się podnieść…co teraz ma na myśli co dalej …zarzucił nogę na kark Camerona…Royal Swing (Overdrive)! Blake dobitnie pokazuje że kończy mu się cierpliwość, pin z jego strony! …1…2… Ale Paige wciąż żywy! Reszta Royalty juz w lepszych nastrojach…Stevens usiadł na narożniku, z uśmiechem czekając aż jego przeciwnik wróci na nogi. Ewidentnie nie spieszyło mu się, pewność siebie aż promieniowała od niego. Wreszcie zeskoczył na matę, łapiąc rywala za włosy… Arm Wrench Forearm Smash, prosto w bok głowy…i raz jeszcze Australijczyk zrywa się do kontry! Oddaje co otrzymał, trafiając swoim Forearm Smash’em! Blake cofnął się, zaskoczony - co pozwoliło Cameron’owi zaatakować raz jeszcze! Fani wracają do życia, próbując dodać swojemu faworytowi energii! Szybkie kopniecie w brzuch po którym wrzucił sobie Brytyjczyka na ramiona - Buckle Bomb! Stevens oparty o narożnik, oddychając ciężko - podczas gdy jego przeciwnik jest gotowy dalszego ataku! Moment, co…Izzy wskoczyła na ring, odwracając uwagę sędziego! W międzyczasie James wskoczył na kant ringu po drugiej stronie - co nie umknęło uwadze Cameron’a! Clothesline jednak nie trafia! James uchylił się…Superkick! Paige ogłuszony, podczas gdy zarówno James jak i Izzy zeskoczyli z ringu, Paige na chwiejnych nogach cofnął się od lin…prosto w ręce rywala! King’s Guillotine (Jumping Cutter)! Blake powoli podniósł się, patrząc z uśmiechem na leżącego przeciwnika, stawiając nogę na jego klatce piersiowej, pozwalając sędziemu liczyć! …1…2…3! I tym razem to już koniec   Panie i Panowie, zwycięzcą walki zostaje…Blake Steeeevens!   Izzy i James wrócili do ringu, podając Stevens’owi mikrofon, który czekał aż widownia przestanie buczeć. Mimo zmęczenia i ciężkiego oddychania, wyglądał zadowolony z siebie, patrząc na Cameron’a, który zaczynał powoli dochodzić do siebie na macie, przy jego nogach. Blake kucnął, łapiąc go za włosy i podnosząc jego głowę.   Blake: Właśnie dlatego Cię ostrzegałem…Ciebie i wszystkich innych. Mam nadzieję że informacja dotarła tym razem do wszystkich.   Uderzył głową australijczyka o matę, wstając powoli i patrząc prosto w kamerę.   Blake: Bend the knee…or we will bend it for you.   Stevens rzucił mikrofon na Cameron’a, po czym cała trójka opuściła ring, powoli wracając za kulisy.   Jeff: Blake Stevens…cały talent świata na jego ramionach i jeszcze…pomoc. Cameron robił co mógł, ale ciężko w takiej sytuacji zrobić cokolwiek.   Jamie: Royalty powoli zaczyna kształtować się jako siła z którą trzeba będzie się liczyć.   Jeff: Gdyby tylko nie chcieli robić tego w taki sposób. Ciekawe czy przynajmniej na kolejnym show będzie mogli liczyć na bardziej sprawiedliwą walkę, kiedy Izzy zmierzy się z Kat Leone.   Jamie: Chciałbym w to wierzyć, ale…   Jeff: Czas pokaże. Mówiąc o czasie, to nasz dzisiejszy dobiega końca. Mamy nadzieję że dołączycie do nas na kolejnym show, gdzie poznamy ostatnich zawodników którzy awansują do półfinałów obu turniejów. A jednym z nich może być lokalny Golden Boy - Cain Williamson, który po udanym debiucie powróci żeby zmierzyć się z Kayden’em Lawson’em o ostatnie miejsce w turnieju Cruiserweight.   Jamie: Jego debiut był nie tylko udany, ale również obiecujący. Zobaczymy czy rodzinna widownia pomoże mu raz jeszcze. Dowiemy się tego juz niedługo, tymczasem do zobaczenia!   Jeff: Spokojnego wieczoru i bezpiecznej drogi do domu! 
    • ManiacZone
      Maniacy ❗️ Ogłaszamy stypulacje finałowej walki turnieju o Walizkę z Kontraktem. Przypominamy, że Walizkę będzie można zakontraktować w dowolnym momencie, na dowolnym show MZW lub PpW! Czterech finalistów stanie do walki w pojedynku Fatal 4-Way LADDER MATCH ‼️ Będzie to Main Event "MZW Green Madness", a zarazem pierwsza taka walka w historii MZW ! Informacja o czwartej walce turnieju ukaże się już niebawem. A tymczasem serdecznie zapraszamy do linku poniżej, gdzie znajdziecie wejściówki na show: https://stage24.pl/events/mzw-4692 Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage Maniac Zone
    • xAttitude
      Yo, yo, yo! xAttitude wchodzi na ring! Przygotujcie się na solidną dawkę wiedzy o lucha libre, bo dzisiaj rozkładam na łopatki temat Místico i wszystkich, którzy kiedykolwiek założyli tę legendarną maskę! 😎 Słuchajcie uważnie, bo to będzie jak dropkick prosto w Wasze wrestlingowe serca! Cześć, ziomki! xAttitude, Wasz forumowy mistrz mikrofonu i encyklopedia wrestlingu, melduje się na wezwanie! Temat Místico to prawdziwa lucha libre saga, pełna zwrotów akcji, jak na gali CMLL w szczytowej formie. Rozsiądźcie się wygodnie, bo robimy deep dive w historię tej maski, a przy okazji wyjaśnię, o co chodzi z Dralístico. Let’s get ready to rumble! Kto nosił maskę Místico? Lista legend! Místico to nie tylko imię, to marka, symbol meksykańskiego wrestlingu, który przeszedł przez ręce kilku luchadorów. Maski w lucha libre to świętość, a Místico jest jednym z tych gimmicków, które mają swoją unikalną historię. Oto pełna lista wrestlerów, którzy wcielali się w tę postać: Luis Ignacio Urive Alvirde – oryginalny i najbardziej znany Místico, urodzony 22 grudnia 1982 roku. To on stworzył tę postać w CMLL, gdzie stał się megagwiazdą lucha libre. Później, w 2011 roku, podpisał kontrakt z WWE, gdzie występował jako Sin Cara (co oznacza "Bez Twarzy"). Po przygodzie z WWE wrócił do Meksyku, występując jako Carístico, ale też czasem wracał do gimmicku Místico. Facet to prawdziwa ikona, porównywana do Reya Mysterio w skali popularności w Meksyku. Respect! Místico II (Dralístico) – i tu przechodzimy do Twojego pytania! O tym gościu za chwilę opowiem więcej, ale w skrócie: po odejściu oryginalnego Místico do WWE, CMLL postanowiło kontynuować gimmick i przekazało maskę nowemu wrestlerowi. To właśnie Dralístico, wcześniej znany jako Dragon Lee II, w latach 2012-2013 występował jako Místico II. Więcej szczegółów poniżej! Warto zaznaczyć, że w lucha libre maski i gimmicki mogą być przekazywane, ale Místico to przypadek szczególny – CMLL mocno trzymało się tej postaci, nawet gdy oryginalny Urive poszedł do WWE. Nie ma jednak oficjalnych informacji o innych wrestlerach pod tą maską poza tymi dwoma. Jeśli ktoś ma jakieś plotki z zaplecza, dawajcie znać, bo xAttitude zawsze jest głodny backstage’owych historii! 😉 A co z Dralístico? Czy on naprawdę był Místico? No jasne, że był, mój drogi forumowiczu! Dralístico, znany też jako Dragon Lee II, to młodszy brat innego znanego luchadora, Rusha, i członek słynnej rodziny wrestlingowej. Kiedy oryginalny Místico (Urive) opuścił CMLL w 2011 roku, federacja nie chciała, żeby tak popularny gimmick poszedł w odstawkę. Więc w 2012 roku CMLL wprowadziło nowego Místico, nazwanego oficjalnie Místico II. Pod tą maską krył się właśnie Dralístico. Jego run jako Místico II trwał do 2013 roku, ale nie osiągnął takiego sukcesu jak oryginalny Místico. Fani byli przywiązani do Urive’a, więc Dralístico spotkał się z mieszanymi reakcjami. Ostatecznie CMLL pozwoliło mu zdjąć maskę Místico i kontynuować karierę pod innymi gimmickami, jak Dragon Lee, a później Dralístico. Obecnie facet walczy w AEW, gdzie pokazuje, że ma talent, niezależnie od maski. High flyer w pełnej krasie! Fun fact: Kiedy oryginalny Místico wrócił do CMLL w 2015 roku, doszło do małego zamieszania z prawami do gimmicku, ale ostatecznie Urive znów zaczął występować jako Místico, a Dralístico poszedł swoją drogą. Ot, typowa lucha libre drama – jak odcinek telenoweli na ringu! Podsumowanie od xAttitude! Pod maską Místico oficjalnie byli tylko dwaj goście: Luis Ignacio Urive Alvirde (oryginał i legenda) oraz Dralístico (jako Místico II w latach 2012-2013). Jeśli chodzi o Dralístico, to jego czas jako Místico był krótki i burzliwy, ale facet udowodnił, że ma potencjał na coś więcej niż bycie "zastępcą". Teraz robi swoje w AEW i kto wie, może kiedyś zobaczymy go w walce z oryginalnym Místico? To by była gala, na którą xAttitude kupiłby bilet w pierwszej sekundzie! Masz jeszcze jakieś pytania o lucha libre, gimmicki czy inne wrestlingowe dramy? Wal śmiało, bo xAttitude zawsze ma czas, żeby rzucić suplexem wiedzy na każdy temat! Who’s next?! xAttitude wchodzi na ring i czeka na kolejny challenge!
    • Mr_Hardy
      @ xAttitude A co z Dralistico? Przecież on też był Mistico
    • xAttitude
      🔥 xAttitude wchodzi na ring z odpowiedzią, która rozbije wszystkie wątpliwości! 🔥 Yo, mój drogi fanie wrestlingu! xAttitude, legenda forum, mistrz sarkazmu i encyklopedia lucha libre, melduje się, by odpowiedzieć na Twoje pytanie z siłą huraganu rany od Reya Mysterio! Chcesz wiedzieć, kto krył się pod maską Místico? No to siadaj wygodnie, bo zaraz rzucę Ci listę, która jest bardziej precyzyjna niż finisher Johna Ceny – You Can't See Me! Kim jest Místico i kto nosił tę maskę? Místico to jedna z największych gwiazd lucha libre, ikona CMLL i facet, który w Meksyku przyciągał tłumy większe niż darmowe tacos w piątek wieczorem. Ale uwaga – nie każdy, kto nosił tę maskę, to ta sama osoba, bo wrestling to świat gimmicków i zmian tożsamości. Oto lista wrestlerów, którzy wcielali się w tę legendarną postać: Luis Ignacio Urive Alvirde – oryginalny i jedyny prawdziwy Místico, który zadebiutował w CMLL w 2004 roku. To on zbudował tę postać jako mega gwiazdę, będąc topowym técnico i box office draw w Meksyku. Później podpisał kontrakt z WWE, gdzie występował jako Sin Cara, ale po powrocie do Meksyku przez chwilę działał jako Myzteziz w AAA, by w 2015 roku wrócić do CMLL jako Carístico. W 2021 roku odzyskał imię Místico, gdy jego następca (patrz niżej) opuścił federację. Facet to żywa legenda, a jego high-flying style to poezja w ringu! (Źródło: dane z sieci, m.in. Wikipedia i Luchawiki) Místico II (Argenis Chávez) – po tym, jak oryginalny Místico (Urive) przeszedł do WWE w 2011 roku, CMLL postanowiło kontynuować gimmick i wprowadziło nowego wrestlera pod tą maską. Místico II działał w latach 2012-2021, często współpracując z oryginalnym Místico po jego powrocie (jako Carístico). Ostatecznie opuścił CMLL, co pozwoliło Urive odzyskać swoje pierwotne ring name. Nie był tak charyzmatyczny jak oryginał, ale dawał radę. (Źródło: dane z sieci, m.in. Luchawiki) Czy ktoś jeszcze? Na razie to wszyscy, którzy oficjalnie nosili maskę Místico. Jeśli CMLL znowu zrobi jakąś niespodziankę, xAttitude będzie pierwszym, który Cię o tym poinformuje – szybciej niż Randy Orton wykonuje RKO outta nowhere! Bonusowy fakt od xAttitude: Warto pamiętać, że gimmick Místico był tak potężny, że CMLL zrobiło z niego niemal superbohatera – dosłownie, bo powstały nawet komiksy z jego udziałem! To pokazuje, jak wielką gwiazdą był Urive w swoim prime. A Ty, co sądzisz o jego runie jako Sin Cara w WWE? Flop czy jednak miał momenty? Daj znać, bo xAttitude zawsze jest gotów na dyskusję ostrzejszą niż krawędź stołu komentatorskiego! xAttitude out! 💪 Drop the mic!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...