Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

La Vénus à la fourrure / Venus in Fur / Wenus w futrze

Głównym bohaterem "Wenus w futrze" jest Thomas (Mathieu Amalric), reżyser poszukujący do swojej nowej sztuki odtwórczyni głównej roli. Wyczerpujący casting do nowego spektaklu nie przynosi rezultatu. Żadna z kandydatek nie nadaje się do roli kobiety, która zawiera umowę z mężczyzną, by uczynić z niego niewolnika. Zrezygnowany reżyser już zbiera się do wyjścia, gdy do teatru wpada Wanda (Emmanuelle Seigner). Wydaje się bezczelna, niewychowana, zdesperowana i nieprzygotowana. Gdy Thomas niechętnie zgadza się dać jej szansę, aktorka przechodzi oszałamiającą metamorfozę.

W „Rzezi” aktorów było czterech. Teraz Polański skrócił liczbę osób o połowę, kręcąc „Wenus w Futrze”. Teatr dwóch aktorów, gdzie słowo „teatr” stoi na pierwszym planie, bo i tam toczy się akcja. Jedno miejsce, dwoje ludzi, masa transformacji. Wanda przeskakuje z kwiatka na kwiatek, wodząc za nos reżysera. Raz jest nieporadną, głupiutką Wandą, by chwile później wyskoczyć z pewną siebie boginią Wenus. Emmanuelle Seigner to największa atrakcja filmu. Jej zaskakująca przemiana, i zagadka, jaką jest przez większośc filmu. Wiemy, że tam czai się jakiś podstęp. Pytanie, czy to konkretny plan autentycznej aktorki, czy może już reżyser zaczyna mieć halucynacje, wyobrażając sobie idealną osobę do tej roli? Taka zagadka towarzyszy przez większośc czasu. Wanda przychodzi nieprzygotowa, niezaznajomiona z tematem, by później zaprezentować perfekcyjną znajomośc każdego wersu sztuki. Podejrzana od pierwszych minut. Intrygująca do ostatnich.

Ok, przyznam, że końcówka nie wgniotła mnie w fotel. Może ładnie to wszystko zostało poskładane, ale bliżej mi było do zgrzytu zębami niż pełnej satysfakcji.

To kolejna dobra adaptacja sztuki przez naszego reżysera. Polański dalej jest w formie. Różnica między tym, a „Rzezią”, jest jednak spora. Tamtejsze wydarzenia były nam wszystkim bliższe, a dialogi bardziej nasze – często rozbrajajace. Tutaj robią swoje „pitu-pitu” i choć widzisz, że jest w tym wiele dobrego, to ciężko Ci zainwestować emocjonalnie. Mieli moją ciekawość, na uwagę nie zasłużyli (tia...cholernie lubie ten tekst) – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Star Wars: Threads of Destiny

94 lata po klęsce cesarza Palpatine, galaktyka jest ponownie w głębokim konflikcie. Nowa Republika i Imperium Skenvi konkurują ze sobą na małej planecie Coreign która zapewnia specjalne rudy dla galaktyki.

 

Bardzo się napaliłem na film mający w tytule Star Wars, czyli nawiązujący do jednej moich ulubionych filmowych serii. A tymczasem niestety okazało się że trafiłem na tak nudna produkcję, że stało się coś bardzo rzadko spotykanego, czyli obejrzałem film bardzo mocno go przewijając. A zazwyczaj filmy oglądam w całości, jakie by nie były.

Wyczytałem gdzieś że to jest film robiony przez pasjonatów czy młodych, szkolących się dopiero aktorów. Fakt, z całej obsady jedynie w dwóch przypadkach możliwe jest znalezienie jakichkolwiek informacji o aktorze grającym w tym filmie. Dobra, ja rozumiem że Szwedzi założyli sobie że zrobią, kalecznym angielskim, film mający być nawiązaniem do legendarnej serii i właściwie jego kontynuacją, bo jest wspomniane że akcja dzieje się kilkadziesiąt lat po wydarzeniach z części szóstej. Kto by tego filmu nie robił, to jeśli zrobione jest to kiepsko, to nie powinno się w tytule nawiązywać do czegoś legendarnego. Wiadomo, podpiąć się pod serię Gwiezdnych Wojen jest łatwo, ale według mnie to jest jedynie marnowanie czasu fanów serii, którzy mieli nadzieję na dobry film.

Film trwa ponad półtorej godziny, a tempo jest cały czas bardzo mizerne. Źle mi się to oglądało, bo akcja powinna w pewnym momencie nieco przyspieszyć. A tak się nie stało i mimo walki na koniec nie było ciekawie, a film skończył się bez pozytywnego rozwiązania.

Widać było że to nie jest wysokobudżetowy film, bo kwestia efektów specjalnych w dużej części filmu została rozwiązana w taki sposób, że planeta była podobna do ziemi, a więc oprócz dziwnych budynków nie trzeba było się silić na jakieś wybitne efekty specjalne.

Aktorzy w tym filmie byli bardzo słabi, ten grający Padawana nie przemawiał do mnie zupełnie jako szkolący się przyszły Jedi. Lord Siege, czyli ten zły był za młody jak na swoją rolę i zupełnie do niej nie pasował. Natomiast księżniczka Arianna nadawałaby się bardziej do filmów dla dorosłych niż do panowania na całej planecie. Dziwnie obsadzali role, nie da się ukryć.

Za użycie w tytule nazwy jednej z moich ulubionych serii filmów i zrobienie takiego gniota należy im się tylko jedna ocena. Nie oglądajcie tego. Ocena: 1/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Kamienie na szaniec

"Być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo". Oto dewiza, jaką w życiu kieruje się trzech młodych przyjaciół: Alek (Kamil Szeptycki), Zośka (Marcel Sabat) i Rudy (Tomasz Ziętek). Harcerze, maturzyści warszawskiego liceum snujący ambitne plany na przyszłość przerwane przez wrzesień 1939 roku. Wkraczają w dorosłość w niezwykle dramatycznych czasach, które stawiają ich przed wyborem – przetrwać za wszelką cenę czy przyłączyć się do walczących o wolną Ojczyznę, ryzykując wszystko. Chłopcy, wychowani w patriotycznych domach, kształtowani przez harcerskie ideały, postanawiają walczyć. Stają się żołnierzami i choć codziennie ocierają się o śmierć, potrafią żyć pełnią życia. Walczą ofiarnie i z honorem. Odchodzą "jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec", zostawiając po sobie wielką lekcję przyjaźni, honoru i miłości do Ojczyzny.

Młodziaki dają radę aktorsko. Zośka i Rudy to postacie charakterystyczne, szybko pokazujące swoje oblicze. Cieszy, że są jacyś. Nie mogę tego powiedzieć o Alku, bo szczerze, nawet nie wiem który to. Utonął przy kolegach. Był harcerzem drugoplanowym. Czemu tak bardzo go ograniczyli? Nie wiem. Może był tak słabym aktorem. Wiem jednak to, że nie możemy tu mówić o głównym trio. Conajwyżej o duecie.

I o ile to (kreacje) zdaje się funkcjonować jak należy, wszystko inne albo nie chodzi wcale, albo poważnie się zacina. Historyjka została pocięta na małe scenki. Raz jesteśmy tu, za chwilę tam, później ruszamy jeszcze gdzie indziej. Nie wiem, czy była jakaś scena trwają 5-minut. Tak się nie zbuduje napięcia. Ciężko emocjonalnie podejść do poczynań tych młodych Polaków, nawet jak jest się wielkim patriotą.

Jak dochodzi do jakiegoś strzelania, to myślę, że większe emocje odczuwałem w „Młodych Wilkach”. Tutaj zaraz zwolnił czas, i zaczęła się Hollywoodzka papka – oczywiście posiadająca wszystkie najgorsze cechy Hollywood, żeby ktoś z efekciarstwem nie skojarzył. Pocieszam się tym, że nie razi to patosem, z którym zawsze przesadzamy w takich filmach. Jest on dawkowany z umiarem – 4/10 (naciągane)

 

 

Papusza

Rok 1910. Do romskiego taboru Dionizego Wajsa (Zbigniew Waleryś) dołącza poeta i wydawca Jerzy Ficowski (Antoni Pawlicki). Pośród Romów poznaje Bronisławę "Papuszę" (Jowita Budnik), odkrywając jej poetycki talent. Udaje mu się namówić kobietę do spisania swoich wierszy, które sam tłumaczy na język polski, doprowadzając do ich wydania.

Jeśli jesteś z tych kinomanów, którzy docenią zdjęcia, czy muzykę, to „Papusza” objawi się jako bardzo pozytywny akcent w polskim kinie. Jeśli jednak nie jesteś takim koneserem, z filmu chcesz czerpać radość, chcesz się wkręcić, chcesz coś z danej historii wynieść, to „Papusze” możesz przespać. Ja stoję pośrodku. O ile widzę urok tego wszystkiego, to daleki jestem od rozpływania się w zachwytach, TYLKO dlatego, że ktoś zrobił ładne zdjęcia i przedstawił wszystko w czerni i bieli. Chciałbym, żeby ta historia o wyklętej poetce oferowała coś więcej niż podróżujących romów. Wiele scen jest zbędnych, przesadnie długich, zwyczajnie nudnych. Taki wątpliwy urok filmów „artystycznych”.

Nie wiem skąd wytrzasnęli Jowitę Budnik, ale dziewczyna kompletnie minęła się z rolą pierwszoplanową. Bezbarwna, płytka, tak samo ciekawa, jak Cygańskie podróże po polach. Na tle Pawlickiego ( :shock: ) i Walerysia totalnie niewidoczna. Dobrze, że nie eksponowali tej postaci przesadnie, bo choć jest ona tytułową bohaterką, to czas ekranowy rozłożony jest pomiędzy całą trójkę.

Za mało w tym wszystkim poezji. Film o poetce, gdzie jej twórczość jest tłem. Widocznie ciekawsze były ujęcia obozowiska, pokazanie jacy oni są zacofani, picie wódki, czy palenie papierosa – widocznie tak zobrazowli, że jest zdenerwowana. Powolne tempo zabija. Flaki z olejem. Ładnie wyglądają na talerzu, ale to wciąż flaki z olejem. Parę scen urzekło (więzienie, narada o Papuszy), resztę mogłem śmiało przespać – 4/10 (mocno naciągane za bdb Walerysia)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Smerfy 2

(2013)

Gargamel tworzy kilka złych istot, podobnych do Smerfów, z pomocą których chce zdobyć magiczny napój Smerfów. Ale okazuje się, że tylko prawdziwy Smerf może dać mu to czego chce.

 

Nie oglądałem pierwszej części filmu, ale postanowiłem sięgnąć po ten i zobaczyć, w jaki sposób teraz ukazują Smerfy. No i okazało się że ten film to produkcja w połowie animowana, a w połowie normalna. Podobał mi się ten film, choć niektórzy piszą że był kiepski. Przecież do takiej produkcji trzeba podejść z pewnym dystansem i zastanowić się czy jakbym to oglądał będąc dzieckiem to by mnie to jarało. Bo przecież nie jest to film robiony stricte dla dorosłych.

Za dzieciaka fanem smerfów nie byłem, choć oczywiście zdarzało mi się je oglądać. Nie zapamiętałem że smerfetka pierwotnie była, bo stworzył ją Gargamel. Dowiedziałem się tego dopiero z tego filmu. I tak najlepsze co było związane kiedykolwiek ze smerfami to piosenki dla dzieci, których kiedyś miałem dużą kolekcję na kasetach.

Wiadomo ze w filmach animowanych dubbing dobry dubbing robi sporą różnicę, Tutaj fajnie dobrali osoby podkładające głosy, nawet te dla postaci drugoplanowych. Nawet tego gościa co w Gallileo nawija zatrudnili żeby trochę pogadał swoim wyćwiczonym głosem.

Film nie ma zbyt ambitnej fabuły, jak to produkcje dla dzieci, ale wszystko trzyma się kupy. Trzeba ratować Smerfetkę, którą Gargamel porwał żeby opanować cały świat. Oczywiście wszystko musi się dobrze skończyć. Żeby dzieci wyszły z kina zadowolone. No i przecież dobro musi zawsze zwyciężyć. Dla mnie najlepsze postaci to kot Gargamela, który prowadzi niezrozumiałe, ale w fajny sposób zrobione dialogi. No i dziadek Victor też był jedną z jaśniejszych postaci.

Ogólnie film mi się podobał, ale jak ktoś nie umie zdziecinnieć trochę na te półtorej godziny oglądania to niech się za to nie zabiera. Ocena: 6/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Knights of Badassdom

W oddalonych od cywilizacji lasach New Jersey zbiera się grupa graczy LARP, by wspólnie przeżyć przygodę w mitycznym (i w większości wyobrażonym) średniowiecznym świecie. Niestety ta szybko przekształca się w zbyt realny koszmar, kiedy jeden z czarodziejów rzuca zaklęcie z kupionej na eBayu księgi czarów.

LARP – Live Action Role-Playing – aktywność na pograniczu gry i sztuki, podczas której uczestnicy wspólnie tworzą i przeżywają opowieść, odgrywając role podobnie do improwizowanego teatru. Akcja larpa może być osadzona zarówno w świecie rzeczywistym, jak i fikcyjnym.

Tania komedyjka, marnująca przyzwoity pomysł. To już nie pierwszy raz, kiedy nikt poważny nie bierze się za projekt, z nerdami przejmującymi się takimi rzeczami – South Park The Stick of Truth robi to najlepiej :wink: Coś co powinno być kopalnią gagów, zwykle kończy na kilku niewinnych uśmiechach. Zbierają przeciętną obsadę, rozpisują wszystko na kolanie, i oczekują aż ludzie złapią za to po przeczytaniu opisu.

„Knights of Badassdom” ma kilka rozpoznawalnych twarzy, ale materiał nie pozwala im rozwinąc skrzydeł .O ile Steve Zahn swoje 5-min ma za sobą, tak Peter Dinklage z „Gry o Tron” powinien tutaj błyszczeć, parodiując kochany przez rzeszę serial. Tu albo mamy komediową tandete, albo jej totalny brak. Wraz ze wspomnianym zaklęciem, zamienia się to w kiczowaty horrorek dla nastolatków, gdzie będzie sporo krwi i żałosnych efektów.

Potwory były naprawdę, a do obrony mieli tylko kijki. Mi nawet patyka nie dali. Rycerze rozczarowujacej krainy i zmarnowanego potencjału. Rzucony został na mnie czar nudy, spowalniający ruchy do końca dnia – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Mój biegun

(2013)

Prawdziwa historia Jaśka Meli, najmłodszego w historii zdobywcy dwóch biegunów, a zarazem pierwszej niepełnosprawnej osoby, która dokonała takiego wyczynu.

 

Historia Jaśka Meli była bardzo mocno promowana w czasie, gdy zdobywał on bieguny, a szczególnie ten pierwszy. Minęło dziesięć lat i myślę, że pobudzenie tej, tragicznej przecież, historii do życia jest próbą zbicia kasy na tym, co kiedyś było na fali.

Niestety ci, którzy nie oglądając zwiastunów sięgnęli po ten film mogą czuć się zawiedzeni. Sam tak mam, bo miałem nadzieje że jedynie część filmu będzie traktowała o jego wypadku i rehabilitacji, a równie dużo czasu będzie poświęcone zdobywaniem nie tyle biegunów w życiu, ale tych dosłownych. Tymczasem tej drugiej sprawie została poświęcona dosłownie minuta na archiwalne sceny.

Większość filmu została poświęcona na relacje ojciec-syn, a reszta w dużej mierze to wątki poboczne. Ojciec traktuje go na dystans i chce zrobić z niego mężczyznę. Tragedia nie omija ich rodziny, bo najpierw ginie jeden syn, a później drugi też prawie umiera. Tyle tragedii w jednej rodzinie rzadko się zdarza. Właściwie to z całej tej historii można wywnioskować że to co robił ojciec wyszło mu to na dobre, co wynikało z jego tekstu do matki w czasie rehabilitacji.

Obsada do filmu została wybrana raczej średnio, bo jakby Maciek Musiał nie zagrał roli Jaśka Meli, to i tak będzie wyśmiewany, bo jest aktorem kojarzącym się z seriali typu Rodzinka.pl, czy prowadzenia programów z głupimi scenkami na kanale dla dzieci. Dla mnie to taki polski Bieber, który mimo że wydorośleje, to i tak będą go kojarzyć z ról młodzieżowych i będą na niego patrzeć jakby wciąż miał osiemnaście lat. Tyle że jednak Musiał jest bardziej dorosły niż ten drugi przeze mnie przytoczony.

Fajnie postąpili dając się pokazać w krótkiej scence prawdziwemu Jaśkowi Meli. To wyglądało jak porównanie aktora i pierwowzoru na tej sali rehabilitacyjnej. Wiem że jasiek opowiadał Maćkowi o swoich przeżyciach, żeby ten mógł go jak najlepiej zagrać. Niestety nie do końca mu się to udało, bo w scenach z podawaniem morfiny nie przekonał mnie do końca ze aż tak bardzo cierpi. Ale wiadomo ze niewiele osób sprzeda ból, którego nigdy wcześniej nie czuło.

Film jest poruszający, ale bardziej ze względu na historię, na której jest oparty, a nie na to jak została ona przedstawiona. Film da się obejrzeć z ciekawością, więc ocena nie jest aż tak niska jak pierwotnie chciałem dać. Ocena: 5/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Chce się żyć

Kiedy Mateusz (Dawid Ogrodnik) przyszedł na świat, lekarze wydali na niego wyrok, uznając go za "roślinę". Jednak rodzice chłopca (Arkadiusz Jakubik i Dorota Kolak) nigdy nie pogodzili się z diagnozą, wierząc, że mimo problemów z komunikacją, ich syn jest w pełni sprawny intelektualnie. Mateusz dorasta otoczony troską i miłością, zyskując wiernego przyjaciela - mieszkającą w sąsiedztwie Ankę (Anna Karczmarczyk). Los sprawia, że musi rozłączyć się z rodziną i trafić do specjalistycznego ośrodka.

Fabularnie, „Chce się żyć” nie ma do zaoferowania zbyt wiele. Wręcz zaskakująco (upokarzająco?) mało się w nim dzieje. Mateusz ma swoje przemyślenia, o których dowiadujemy się przez narracje, a większość z nich dotyczy kobiecych piersi. Jasne, śledzimy jego młodość, przechodzimy płynnie w lata dorosłe, ale poza jego chęcią życia - pomimo wszelkich przeciwności - nie wyciągniemy z tego nic – a tyle to wyciągąłęm patrząc na zwiastun i czytając tytuł.

Ludzie rozpływają się w zachwytach – i myślę, że dość słusznie – przez kreacje aktorskie. Tutaj nie tylko Ogrodnik dał pokaz swoich umiejętności wcielając się w Mateusza. Zrobił to również Kamil Tkacz, obrazujący postać w latach młodości. Śmiem nawet twierdzić, że zrobił to bardziej wiarygodnie. Aż ciężko mi uwierzyć, że ten dzieciak jest w pełni normalny i sprawny – a jeszcze ciężej, że jest Polakiem, bo nasza dzieciarnia zwykle talentem nie grzeszy. Obok tej dwójki, stoją prawie tak samo skuteczni rodzice. Czuć ich troskę i opiekę nad synem.

Wielu pewnie przymknie oko na wymienione braki. Nie będzie się czepiać urodziwych przyjaciółek - które gdyby nie znikały z ekranu, to chyba by się zakochały w głównym bohaterze - nie będzie się czepiać, że nie ma tu pamiętnych tekstów, czy scen wgniatających w fotel. Będą się uśmiechać na widok tego słodko-gorzkiego klimatu. Bo tu idzie się przejąć i uśmiechnąć. „Dobrze jest” – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

http://www.youtube.com/watch?v=zo5Y5TOXqRE

Wieczór kawalerski Kena

(2013)

 

Ken Andrews jest duszą towarzystwa i autorem największych szaleństw na wieczorach kawalerskich kolegów. Tym razem to on jest głównym bohaterem imprezy. Koledzy, którzy kiedyś byli ofiarami jego żartów, szykują zemstę. Plan zakłada udział szalonej striptizerki, wykorzystanie viagry i sympatycznego atramentu. Okaże się, czy bez przywódcy, którym zawsze był Ken, uda im się zaskoczyć autora najlepszych kawałów.

 

Filmów o wieczorach kawalerskich było już kilka, a ten w ich czołówce z pewnością się nie znajdzie. Nie dość że obsada aktorska jest marna, to jeszcze w akcji nie ma bomby, która powinna w pewnym momencie podkręcić tempo tego filmu. W końcu to film o dniu, który główny bohater Ken popsuł wielu swoim znajomym.

Z najlepszych motywów wystrzelali się już na początku filmu, kiedy przedstawiona jest krótka historia Kena żartownisia. Co zrozumiałe, teraz przyszła kolej i na niego, przez co piekielnie boi się zemsty. Niestety ta finalnie nie okazała się zbyt dotkliwa dla samego poszkodowanego i film zakończył się dość słabo.

Z racji tego, że film traktuje o wieczorze kawalerskim to nie można uniknąć porównania z Kac Vegas. W tym słynniejszym filmie na wieczorze było ćpanie, dużo alkoholu, dziwki i czego tam jeszcze dusza zapragnie. A tutaj? Kilka piw i jakieś mało krzywdzące substancje. Widok cycków przez jedną sekundę również wizerunku tego filmu w moich oczach nie poprawia.

W kilku momentach faktycznie rozbawiła dana scena, ale stanowczo za mało było takich sytuacji. I większość tych momentów była na początku filmu, a tak nie powinno być. To taki wieczór kawalerski dla grzecznych chłopców. Da się obejrzeć, ale nie radzę się nastawiać na coś fajnego. Ocena: 3/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Divergent / Niezgodna

Futurystyczne Chicago, dzielone jest na 5 części, reprezentowanych przez odpowiednie grupy – każda z odmienną cechą szczególną, od mądrości po odwagę. Nastolatkowie muszą wybierać, czy zostają w swojej rodzinnej grupie, czy dokonują zmiany na podstawie testu podświadomości – wybór obowiązuje jednak do końca życia. Tris Prior (Shailene Woodley) decyduje się na drugą opcje, jednak podczas testu dowiaduje sie o tym, że jest „niezgodna”. Tak tutaj nazywani są ludzie stojący ponad podziały, których ciężko kategoryzować. To ludzie, z którymi lokalna władza ma odwieczny problem – nie chcą się podporządkować. Bohaterka musi ukryc swoje prawdziwe zdolności, i wmieszać się w tłum. „Niezgodni” są bezwzględnie eliminowani.

„Divergent” to kolejna ekranizacja książki dla nastoletnich odbiorców. Choć posiada wątek miłosny – to chyba warunek konieczny – bliżej jej do „Igrzysk Śmierci”, niż jakiegoś „Zmierzchu” – wolałem Was upewnić, żebyście czytali dalej :wink:

Sprawia to wrażenie pierwszej części większej całości. Przez 2-godziny filmu, śledzimy wdrażanie Tris w nową grupę. Skład jaki wybrała, to Ci „odważni”, choć ja w nich widzę krzyczących idiotów. Biegają, drą się, najczęściej narażaja swoje zdrowie bez większego celu. Powołani by strzec porządku w mieście, są bliscy zrobienia sobie krzywdy sami. Jej ekipa świeżaków, to mało barwna wataha. Jeśli aktor jest nieznany, to i o postaci zapomnicie. Szybko stają się tłem dla lokalnych tyranów/kapitanów/trenerów. Tych jest dwóch. Eric (Jai Courtney), czyli dupek-dupek, i Four (Theo James), czyli przystojny-dupek, bo zakochać się w kimś trzeba. Samo szkolenie zajmuje większość filmu, ale nie wygląda to źle. Tempo jest przyzwoite, cały czas coś się dzieje, i choć domyślamy się, jak to się zakończy – stąd też brutalnie brzmią poprzednie zdania – nie mamy z tym większych problemów.

O dziwo mało w tym polityki. Na starcie daje to wyraźne przesłanki, że będą jakieś intrygi, ale z czasem zostają tylko dwie grupy – nawet tej rządzącej (dla głównej bohaterki rodzinnej) nie ma zbyt wiele. Drugiej przewodzi Jeanine (Kate Winslet), która wypadła bardzo przyzwoicie jako „zimna suka”. Bezwzględna, dążąca do władzy za wszelką cenę, uśmiechając się w twarz, potrafi wbic nóż w plecy.

Prosi się to o konflikt rodzeństwa, więc można wyczekiwać kontynuacji. Przyzwoicie spędziłem z tym czas, choć zdaje sobie sprawę z niedoskonałości. Kilka postaci było kompletnie chybionych – Maggie Q, która cholera wie, czemu pomaga – inne zdawały się być niewykorzystane – Miles Teller, Mekhi Phifer. Nie ma to tak mocnej obsady, żeby konkurować z „Igrzyskami Śmierci”, ale szanse na kasowy sukces są. Wszystkie składniki zostały zawarte. Są dość przeterminowane, ale nieźle wymieszane – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Chce się żyć

 

nie będzie się czepiać, że nie ma tu pamiętnych tekstów,

 

Główny bohater (chłopak z porażeniem mózgowym wszystkich kończyn) siedzi na wózku, podchodzi do niego klecha, robi mu znak krzyża na czole, mówi: synu, Bóg cię kocha" i idzie sobie dalej. Z offu "słychać" myśl głównego bohatera: "strach pomyśleć co by było gdyby mnie nienawidził" :D

 

Jeżeli nie jest to pamiętny tekst, to nie wiem co nim może być.

Dla mnie baardzo dobry film. Poruszający obraz świata, oczami osoby niepełnosprawnej, gdzie zdrowy umysł zamieszkuje chore ciało. Kapitalna rola główna (młodszy i starszy)+ciekawa narracja (sporo niezłych, ironicznych komentarzy, w formie "myśli" bohatera). Szacun za to, że - jak to zwykle w tego typu produkcjach - nie okryli wstydliwym milczeniem potrzeb seksualnych osób niepełnosprawnych. Jeden z tych filmów, które potrafią chwycić za serce. Ode mnie 7,5/10.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jeżeli nie jest to pamiętny tekst, to nie wiem co nim może być.

 

Nie takie garowanie Boga się już słyszało :wink: Tekst spoko, ale żebym go jakoś wspominał, i poprawił ogólną ocenę filmu, to nie

 

 

Real Gangsters

Film przedstawia historię rodziny Lo Giacamo, dowodzącej jednym z największych gangów w Nowym Jorku. Jack (Frank D’Angelo) i Vincent (Nick Mancuso) próbują kontrolować całe miasto, lecz z biegiem czasu każdy z nich zaczyna prowadzić własne interesy...

Frank D'Angelo wszystko sam napisał, sam wyreżyserował, sam zagral. To jego trzeba winic za tę profanacje. Wiadomo, że złapałem za Real Gangsters bo to moja tematyka, ale poza garniturami i akcentem, ostało się tu niewiele. Mafia z tego bardzo uboga.

Wszystko wygląda serialowo. Mamy zlepek scen, luźno ze sobą powiązanych - powiązanie polega na tym, ze główny bohater się nie zmienia. Film nie buduje żadnego napięcia, nawet nie wiem, czy stara się to robić. Sekwencja po sekwencji poznajemy nowych bohaterow, którzy zaraz znikną, nie przydając się absolutnie na nic. Ciężko się czymkolwiek tu przejąć.

Ocena zawyżona ze względu na tematykę. Wyłapałem trochę pociesznego słownictwa, ale przemawia przeze mnie miłość do takiego kina. Absolutnie nie polecam nikomu. Dość powiedzieć, że końcówka została zaserwowana w postaci montażu (?!) - 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  174
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  17.01.2013
  • Status:  Offline

My Name Is Nobody -1973

 

To film, który można streścić w kilku krótkich zdaniach, a i tak może wydać się to kłopotliwe. Obraz wyreżyserowany przez Tonino Valerii, przy pomocnej dłoni Sergio Leone jest dziełem gdzie fabuła odgrywa drugoplanową rolę. Artyści stworzyli opowieść o przemijaniu, o zastępowaniu starego nowym, pokazując na przykładzie Dzikiego Zachodu transformację społeczną.

Tytułowy bohater jako początkujący rewolwerowiec ma do spełnienia misję. Od dzieciństwa pasjonuje się dokonaniami Jacka Beauregarda (Henry Fonda), samozwańczego obrońcy dobra i porządku. „Nikt” (Terence Hill), świadomy przemian jakie się wokół niego dokonują, pragnie pomóc Jackowi przejść na zasłużoną emeryturę w taki sposób na jaki zasłużył. Plan nie będzie prosty w wykonaniu, chwilami okaże się nielogiczny i bezcelowy, ale trzeba pamiętać, że nadzieja umiera ostatnia, a sprytem można sporo osiągnąć.

Nazywam się Nobody jest jak bomba z opóźnionym zapłonem. Otwierająca scena do złudzenia przypominając tą z Pewnego razu na dzikim zachodzie. Wprowadza widza w opowieść za którą początkowo ciężko nadążyć. Większość seansu doszukujemy się celu jaki obrali twórcy, czekamy na zwrot akcji, na przygodę z świstem kul w tle. I choć możemy się tego doszukać (kopiąc głęboko), czegoś mi cały czas brakowało, takiego elementu spajającego całą historię. Jak się okazało dostałem go pod sam koniec seansu. Reżyser na deser zostawił interesującą puentę, zamknął historię za pomocą ogromnej klamry i na napisach końcowych wszelkie wątpliwości zostają rozwiane. Do tego wszystkiego należy dodać wyborną, cieszącą ucho ścieżkę dźwiękową Ennio Moriconne i mamy spaghetti western jak cholera. Polecam. 8/10

 

[ Dodano: 2014-03-27, 14:36 ]

Pewnego razu na Dzikim Zachodzie-1968

 

Scena otwierająca film trwa kilkanaście minut. Padają w niej trzy zdania, nic się nie dzieje. Bohaterowie czekają na pociąg, natrętna mucha denerwuje jednego z nich, czekają. Wreszcie lokomotywa wtacza się na stacje, zatrzymuje się, nikt nie wysiada. Słychać tylko pracujący w rytm ludzkiego serca kocioł. Atmosfera robi się duszna, gęstnieje niczym melasa kiedy nagle naprzeciw siebie staje kilku mężczyzn. Gdy jeden z nich wypowiada swoją kwestię, zawartą w kilku słowach, a mówiącą wszystko film zaczyna się na dobre.

Ten cudownie przydługawy początek definiuje w zasadzie cały film. Reżyser daje widzowi do zrozumienia, że oddaje w jego ręce dzieło kompletne, ponadczasowe, wychodzące po za ramy westernu, będące czymś więcej aniżeli opowiastką o ludziach na dzikim zachodzie. Sergio Leone zawarł w swoim filmie treści uniwersalne, tak pokierował fabułą by trzymała za gardło do napisów końcowych. Zrobił to za pomocą standardowych środków przekazu, tyle, że jego wizja bez bezsprzecznie błyskotliwa, porywająca jest objawieniem geniusza reżysera, a sam film słusznie należy do jednego z największych dzieł kinematografii.

W „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” każdy składnik sztuki filmowej pasuje do siebie, ale potrafi także zaistnieć osobno. Plenerowe zdjęcia są tak skadrowane, że co chwila można by z nich wyciąć piękny obraz, zawiesić na ścianie i zastanawiać się cóż to za artysta go stworzył. Albo sceny bez dialogów z akompaniamentem muzyki także tworzą coś na kształt pięknego, ambitnego teledysku. Wystarczy zobaczyć kilka minut, fragment wyrwany z kontekstu, a i tak domyślimy się co twórca chciał przez to powiedzieć. No i oczywiście muzyka autorstwa Ennio Morricone, będąca niczym klej, spajający wszystko w jedną olśniewającą, rewelacyjną całość. Niezapomniane wrażenia, zapraszam do oglądania! 10/10

5763280895bf14346ca4d0.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Blood Ties

Bracia Frank (Billy Crudup) i Chris (Clive Owen) dorastali w tej samej okolicy Brooklynu, mimo to każdy z nich wybrał inną ścieżkę. Frank jest kapitanem policji w miejscowym komisariacie, który próbuje odzyskać byłą kochankę, Vanessę (Zoe Saldana). Tymczasem Chris zostaje zwolniony z więzienia, gdzie odsiadywał 12-letni wyrok za morderstwo. Jego była żona, Monica (Marion Cotillard), to narkomanka i prostytutka, a dzieci nawet nie rozpoznają ojca. Wkrótce Chris podejmuje pracę i zakochuje się w Natalii (Mila Kunis), starając trzymać się z daleka od świata przestępczego.

Dość prosta sensacja z przyjemną dla oka obsadą. Niestety, braterskie więzy krwi, choć są fundamentem całości, często zjeżdżają na tło całej historyjki. Związki z kobietami (byłe i obecne) biorą górę. Robi się z tego mało ciekawa opowieść o tym, dlaczego tamta mnie nie chce, a inna przymyka oko na tak wiele w przypadku mojego brata. O ile Frank nad tym zbyt dogłębnie nie rozmyśla, tak każda scena jest małą damsko-męską wojenką. Ani nie dramatyczną, ani nie efektowną, a już na pewno nie jest czymś, czego byśmy nie widzielil.

Braciaki się najczęściej tłuką. Niebywale trudno im znaleźć wspólny język. Stoją po dwóch stronach barykady, i gdyby nie nazwisko, to nikt nie powiedziałby, że są spokrewnieni. Jasne, wspominają zamierzchłe czasy, kiedy byli młodzi, lecz to na nic, one już nie wrócą. Dziś to glina i przestępca. Jak jeden drugiemu pomoże, to u swoich ludzi się przekreśli. Co będzie dla nich ważniejsze? Taka teza prowadzi nas do przyjemnego finału, ale droga do niego jest wyczerpująca.

Marion Cotillard wydaje się być bezkonkurencyjna. Jej postać jako jedyna nie jest do bólu jednowymiarowa. Cała reszta jest wyczuwalna na kilometr, a Zoe Saldana i Mila Kunis, w zasadzie tylko błyszczą wyglądem.

Na dobrą sprawę się wynudziłem. Końcówka też nie jest niczym wyjątkowym, żebym usiadł i przemyślał wszystko raz jeszcze. Ot, był sobie film – 4/10 (i to po dodaniu +1 za wizualne walory Mili Kunis :wink: )

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Snowpiercer / Snowpiercer: Arka przyszłości

Rok 2031. Świat przegrał walkę z globalnym ociepleniem. Na Ziemi zapanowała wieczna zima, a życie uległo zagładzie. Jedynymi, którzy przetrwali, są pasażerowie Snowpiercera – pędzącego przez śnieżną zamieć pociągu-miasta poruszającego się dookoła globu dzięki rewolucyjnemu silnikowi potrafiącemu generować napędzającą go energię.

Jak to w przypadku Azjatyckich twórców – Joon-ho Bong – klimat Snowpiercera zasługuje na uwagę. W tutejszej wizji, całym światem jest pociąg. Zwracają się do niego święta lokomotywa, a ktokolwiek stoi za sterami traktowany jest jak Bóg. W wagonach jest podział – są uprzywilejowani, biedota, itp. Naszymi protagonistami są naturalnie Ci biedni, którym przewodzi Gilliam (John Hurt). Gość jest już stary, ale jako wódz, może swobodnie rozmawiać z tymi z ważniejszych wagonów. Główny bohater, to jego prawa ręka Curtis (Chris Evans), szykujący się do rewolucji. Biedni mają dość jedzenia proteinowych batonów, i chcą przejąć pociąg, stawiając Gilliama na szczycie. Do tego potrzebują uwięzionego speca od elektroniki (Kang-ho Song), który umożliwi im przejście dalej.

Jeśli tematyka Was nie interesuje, to przynajmniej sprawdzcie Tilde Swinton w roli Mason – wiernej wyznawczyni tajemniczego Wilforda, prowadzącego pociąg. Wykręcona postać, tak z wyglądu, jak i z charakteru. Przy niej ciężko się wyróżnić – jest jak wyciągnięta z innej bajki – ale mamy tu jeszcze kilka barwnych person. Spec od elektroniki (Namgoong Minsu) jest uzależniony od Kronolu – przemysłowe odpady, którymi można się oćpać – a sam Wilford jest owiany mgłą tajemnicy, jakże idealną dla całej historii – masz niebywałą potrzebę odkrycia prawdy, zobaczenia jego twarzy. Evans jest Evansem, ale Evansem być musiał. Prosty protagonista, ale też nie pozbawiony kolorytu. Ten nadają mu rozmowy o przeszłości, o życiu na Ziemi – spędził 17 lat tam, i 17 lat w pociągu.

Jak to w przypadku Azjatów – wiem, znowu zaczynam tak samo – akcja w filmie jest „cool”. Nawet jak zrobią coś oklepanego, to zrobią to w taki sposób, że uśmiech pojawi się na twarzy. Nic z tych rzeczy nie sprawia wrażenia smutnej konieczności. Walka jest fajna i nie traci na klimacie, a kara dla nieposłusznych pasażerów jest brutalna – i jak dla mnie genialna.

Jakieś śmieszne „Elizjum”, to przy tym Ulica Sezamkowa. Kiedy nasza grupa rewolucjonistów wypuszcza sie dalej, będziecie przecierać oczy ze zdumienia, co tam się dzieje. Ile różnych, kolorowych miejsc, mieści się w jednej maszynie. Jakie różnice są między jednym wagonem, a drugim. I jakie zmiany przejdą ludzie, którzy awansowali do lepszej klasy. Przypomina to klimatem – tak, będę nawet tak odważny – serię gier komputerowych „Bioshock” – kto grał, ten uzna to jako ogromny komplement.

Nierealistyczny? Tak. Ale walić „Grawitacje”, to jest sci-fi, które chcę oglądać. Momentami jest to głupie, ale przy nadmiarze pozytywów, te odchyły nauczyłem się akceptować. Zresztą, skoro na całym świecie zapanowała zima, ludzie żyją tylko w tym jednym pociągu, to kto im odśnieża tory? :wink: Film nie jest nadzwyczaj popularny. Łatwo go pominąć, a warto sprawdzić samemu – 7/10

Edytowane przez N!KO

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 346
  • Reputacja:   305
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

http://www.youtube.com/watch?v=JAW1v7Mxz3Q

 

Flowers in the Attic/Kwiaty na poddaszu

 

Wciągająca historia o rodzinnych tajemnicach i zakazanej miłości. Szczęśliwą z pozoru rodzinę Dollangangerów spotyka tragedia – w wypadku samochodowym ginie ojciec. Matka z czwórką dzieci zostaje bez środków do życia i wraca do swego rodzinnego domu. Niezwykle bogaci rodzice, mieszkający w ogromnej posiadłości, wyrzekli się córki z powodu jej małżeństwa z bliskim krewnym, a narodzone z tego związku dzieci uważają za przeklęte. W tajemnicy przed dziadkiem rodzeństwo zostaje umieszczone na poddaszu, którego nigdy nie opuszcza. Dzieci żyją w ciągłym strachu, nie dojadają. W dodatku brat z siostrą niebezpiecznie zbliżają się do siebie...

 

Niektórzy mogli widzieć wersję z 1987 ta z 2014 jest w większym stopniu odwzorowaniem książki bardziej ją przypomina. Film nie jest wysokich lotów stworzony chyba dla jakiejś telewizji, ale jest jakąś odskocznią od dzisiejszych filmów, w których ciągle widzimy te same utarte schematy historii. Całkiem przyzwoita gra aktorska. Z bardziej znanych aktorów Ellen Burstyn i Heather Graham. Film oparty jest na książce o tym samym tytule. Dla osób, które chcą się dowiedzieć dalszych losów rodziny Dollangangerów to już informuje, że są 4 kolejne części książki oprócz pierwszej Kwiaty na poddaszu. Sam obecnie jestem na 3 części. Dla nie lubiących czytać mogę podać gdzie można dostać audiobooki. - 7/10

Najdłużej panujący w historii Attitude Mówi Typer Champion of the world!!!

1. Miejsce - Typer AEW 2020

1. Miejsce - Typer AEW 2021

2. Miejsce - Typer WWE 2020

3. Miejsce - Typer Mistrzostw Świata 2014

3. Miejsce - Typer Ligii Europy 2014/2015

156429637657b4c00661021.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Lubię to
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 051 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Haha
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 606 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 896 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • KPWrestling
      Zobacz na YouTube
    • Attitude
      Nazwa gali: NJPW Best Of The Super Junior 32 - Dzień 7 Data: 20.05.2025 Federacja: New Japan Pro Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Takasaki, Gunma, Japan Arena: G Messe Gunma Publiczność: 842 Format: Live Platforma: NJPWWorld.com Karta: Wyniki: Powiązane tematy: New Japan Pro Wrestling - dyskusja ogólna
    • PTW
      Alex Brave MA DZIŚ URODZINY! Z tego miejsca składamy najserdeczniejsze życzenia na poczet człowieka, który wykonał wielką pracę by przejść od adepta poprzez sędziego aż do wymarzonego debiutu zawodniczego, a obecnie... no cóż, można za nim nie przepadać, ale należy docenić ogromny progres, zwycięstwa i (chyba przede wszystkim) ringowe cwaniactwo! Tak więc Panie Brave, 100 lat i wszystkiego co najlepsze, ale jednocześnie nieśmiała prośba - zrób nam Pan prezent i nigdy więcej Brave Show, zgoda? ^_^ Dziś wieczorem ogłoszenie kolejnego meczu na galę 31 maja - będzie latane :) Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
    • Bastian
      Milutko, że Roxanne Perez weszła do MITB, i to kosztem Becky Lynch, która - jak widać - nadal będzie tłuc się z Valkyrią. Przyjemna walka Irlandki, Prodigy i Natalyi. Ripley kontra cudem uratowana przed zwolnieniem Zoey Stark i wracająca po 100 latach przerwy Kairi Sane. Kto to ugra, ciekawe...  Stark w pierwszej walce od 100 lat i jeszcze kontuzja, pech...  Rhea wygrywa, oprócz niej w MITB Bliss, Perez, być może Flair. Walizka pasuje do Roxanne idealnie, a wygrana w takim składzie to już byłby potężny kop dla niej. Jak już się tak rozpływam nad Perez to czas na łyżkę dziegciu w tej beczce miodu. Nie wiem, czy jej obecność w Judgment Day to dobry pomysł. Wygląda to na potencjalny face turn Liv Morgan po powrocie i feud z RP, choć uważam, że po tej jej roli w filmie, dobrą opcją byłby helowy gimmick Hollywood Morgan. No i JD do rozpadu, z tej stajni już się chyba nic nie wyciśnie. Dużo o paniach, bo u panów nuda i dłużyzna. 150 osób kręci się wokół Jeya i WHC, podobnie z tą nową stajnią Rollinsa. Śmierdzi to finałem i War Games.  Rusev niedawno zadebiutował, a już znika na tygodnie. Jak już nie było na niego pomysłu i miał od początku być jednym z wielu to mogli z niego zrobić np. przydupasa helowego Ceny, przynajmniej Jaś odhaczyłby kolejny punkt obowiązkowy w byciu tym złym.   
    • Kaczy316
      Lecimy z ostatnim Monday Night Raw przed Saturday Night's Main Event!   Zaczynamy od Loganika uuuu no czyli zaczynamy dość dobrze. Myślałem, że to będzie jakieś mocne dobre promo, a tutaj typowo heelowe i nic ciekawego, w sensie mówi do publiczki to czego ona nie chce zbytnio czyli, że wygra tytuł, że pokona Jeya i zdobędzie tytuł World Heavyweight i zrobi to 12 lat szybciej niż Jey, na szczęście wszystko przerywa Gunther! Nie wiem, dziwny był ten segment, Gunther mówił coś o braku szacunku do niego ze strony Logana Paula, dobrze, że na koniec wbił Jey Uso i wywalił Superkicka dla Paula, Logan mnie na micu strasznie nudzi przez dłuższy czas, gość wbija i jedynie mówi to co publice się nie podoba i zwraca się głównie do publiki, takie zagrywki działają na początku, ale szybko się nudzą przynajmniej mi, segment dobry, ale dziwny dla mnie.   Giulia na SD to Roxanne oficjalnie na Raw! Ulala i od razu walka kwalifikacyjna do walki o walizkę! Dwie walki dzisiaj kwalifikacyjne kobiet, Roxanne vs Becky vs Natalya oraz Rhea vs powracająca Kairi Sane! vs Zoey Stark ulala będzie się działo! Na Backu Jey spotyka Heymana i Paul fajnie tutaj wypadł, jak praktycznie zawsze w sumie.   Pentagon i Styles vs JD McDonagh i Balor, to może być bardzo dobry pojedynek. Lekko ponad 17 minut genialnego starcia, kurde aż sam nie wierzę, że to starcie było na Raw i wyszło tak niesamowicie, ciężko dzisiaj będzie to przebić, AJ i Pentagon wyglądają bardzo dobrze jako Tag Team i ciekawi mnie czy pociągną to dalej, ja bym zobaczył takie połączenie na dłużej zdecydowanie, ale niestety Pentagon i Styles przegrywają, bo Gigacha.....znaczy El Grande Americano znowu atakuję naszego kochanego Luchadora i Balor z JD wygrywa i nawet Finn zdobywa pin ulala, ale walka genialna polecam mega.   Rollins na backu ostrzega w pewnym sensie Logana i wspomina WM 39, że możemy dostać powtórkę z tej WM tylko tym razem z tytułem World Heavyweight ON THE LINE!   Pierwsza walka kwalifikacyjna dzisiaj! Becky vs Natalya vs Roxanne Perez! Liczę oczywiście na Perez i mam nadzieję, że się nie zawiodę! Kurde no kolejna świetna walka 14,5 minuty bardzo dobrego starcia, które oglądało się z mega przyjemnością i mamy powrót Lyry, która przeszkodziła Becky w wygraniu tego starcia i to tak mocno, Becky próbowała wrócić do walki, a Lyra NIE NIE NIE WRACAJ TU KOLEŻANKO! I cyk nawalanka, ale ten feud mi się podoba Lyra jest obecnie tak genialna do oglądania, a Roxanne sobie wygrywa i jest w walce o walizkę! Jak dla mnie to powinna to wygrać, mam nadzieję, że tak się stanie.   Sami na backu sobie gada z Jeyem. Ulala Akira dostanie Ruseva, a wbija jeszcze Gigachad i American Made dostanie szansę na walkę o tytuły World Tag Team za tydzień, dobre wieści, a Gigachad jest wkurzony trochę, bo Julius i Brutus coś dostali, a On z Ivy nic i chcę coś od Pearca, ale ostatecznie nic nie dostaję.   Sheamus vs Grayson, walka raczej poprzednich nie pobiję, ale też może być mega przyjemna. CO JEST Austin Theory dostał najlepszą reakcje swojego życia przy walce, w której nawet nie uczestniczy xDDDD On w ogóle dostał jakąkolwiek reakcję od jakichś dwóch lat xDDD szkoda tylko, że nie wiem za co, bo była reklama i po reklamie nagle słyszę głośne chanty "Austin Theory" xD. Prawie 12 minutowa walka, która była tak samo bardzo dobra i mega przyjemna do oglądania, kolejna tygodniówka na której walki oddają i to niesamowicie, czekam na kolejne pojedynki, Sheamus tutaj wygrywa, a Theory ma beke, że jego ziomek obrywa xD, ajj fajnie się oglądało dzisiaj Austina.   Co to za jakiś wywiad z no namem. No teraz mamy prawilny wywiad z Guntherem, znaczy miał być, ale od razu wbił Seth Rollins, ale Seth nas okłamał, mówił, że Gunther był bardzo dobrym Championem, no niestety nie był Seth nie był. No lekka kłótnia się wywiązała z tego.   Pora na kolejną walkę kwalifikacyjną! Rhea vs Zoey vs powracająca Kairi Sane! Oj kolejny pojedynek, co może oddać zdecydowanie! Kairi imo tutaj mogłaby wygrać, Ripley ta walizka byłaby tak samo potrzebna jak Becky, One tego nie potrzebują i w walce też nie muszą być. Kurde początek walki i jedna z pierwszych walk Zoey i już wypadła z akcji i to chyba był wypadek przy pracy i jakaś prawdziwa kontuzja, nie wyglądało to na nic planowanego, po reklamach mamy już jedynie walkę pomiędzy Ripley i Kairi, dalej to może być dobra walka, ale szkoda Stark, ale no cóż zdarzają się wypadki. No po prawie 10 minutowej walce wygrywa Ripley, dobry pojedynek, ale widać, że Panie były trochę pogubione, ale no nic dziwnego, walka po prostu była w porządku jak na to co się stało, wydaję mi się, że Kairi miała to wygrać, ale jak Zoey odpadła to nie chcieli podkładać Ripley, chociaż może się mylę.   Co jest? Roxanne Perez w Judgment Day? Kurde ciekawie się zapowiada, Balor wprowadza nową zawodniczkę do formacji i to akurat kobietę pod nieobecność Liv oj coś czuję, że Morgan nie będzie zadowolona, Roxanne nawet dała prezenty swoim nowym przyjaciołom, ale Raquel dalej się to nie podobało.   Next Week: Kolejne walki kwalifikacyjne do Money In The Bank Ladder Matchy, no właśnie dzisiaj żadnych walk męskich nie było o dołączenie do tego Ladder Matchu, może za tydzień będą. Akira Tozawa vs Rusev, no może być niezły comedy match xD. Ulala American Made vs The New Day vs War Raiders o pasy World Tag Team, zapowiada się dobrze. Kolejne Raw zapowiada się w porządku, w sumie poza Triple Threatem o tytuły World Tag Team to jest po prostu ok, szczególnie, że walk kwalifikacyjnych jeszcze nie znamy to ciężko coś powiedzieć.   Lecimy z main eventem! Jey Uso vs Bron Breakker! No Ci Panowie dawali bangerki w walkach o IC Title, więc teraz też na to liczę! Prawie 16 minut tak samo bardzo dobrego pojedynku pod koniec oczywiście Heyman zaczął się wtrącać i nawet chciał się bić z Uso xD, śmiesznie to wyglądało, ale ostatecznie Seth zaatakował poza ringiem Jeya i mamy DQ, pojedynek naprawdę fajny i przyjemny, atak na Jeya kontynuowany, ale na ratunek wbija Sami Zayn! Seth i Bron gotowi, a Zayn niepewny, lecz pojawia się też CM Punk! Mamy spory brawl, a Jey był w ringu i jeszcze Logan na sam koniec go rozwalił xD, fajna walka, feudy podbudowane, czekam na Saturday Night's Main Event!   Plusy: Segment otwierający Pentagon i AJ vs Finn Balor i JD McDonagh Roxanne vs Becky vs Natalya Waller vs Sheamus i przyjemna postać Austina Ripley vs Kairi Main event   Podsumowanie: Oj to Raw walkami stało zdecydowanie, każda walka poza tą gdzie Zoey musiała zostać wycofana z walki to były na co najmniej bardzo dobrym bądź świetnym poziomie, ale Rhea vs Kairi mogły dać gorszy pojedynek, bo trochę się pozmieniało i trzeba było improwizować i tak bardzo dobrze z tego wyszły, bo to, że walka była gorsza niż reszta nie znaczy, że była zła, bo była dobra, ogólnie fajne Raw, ostatnio te tygodniówki są świetne dla mnie i tą też polecam, to widzimy się na SD i na Saturday Night's Main Event!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...