Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Zbyt wiele seksu i za dużo przekleństw (przekleństw? Jak to mawiał Ron Simmons - DAMN! To nie miał być "Hugo i jego wynalazek na Wall Street", bo chyba tylko z familijnym filmem Martina mieli styczność ludzie nastawiający się tutaj na coś innego) to główne zarzuty przeciwników tego filmu. Dla mnie dzięki temu jest jeszcze mocniejszy, prawdziwy. Gość mógł pozwolić sobie dosłownie na wszystko i (na wszelki wypadek wrzucam w spoiler)

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Szkoda, że ludzi bardziej niż przemoc w kinie przeraża seks. Zresztą, ten film miał być jeszcze dłuższy (i mam nadzieję, że doczekamy się wersji reżyserskiej), ale trzeba było usunąć wiele scen by zmieścił się w "erce".

 

Aktorstwo jest kapitalne i tak jak pisałeś w zasadzie ciężko się doszukać słabego ogniwa wśród wszystkich tych ludzi. Margot Robbie to nazwisko, które nie kojarzy się chyba nikomu i tym bardziej trzeba przyznać, że jak na debiutantkę porażała nie tylko wyglądem. Grała jeszcze w tegorocznym, moim zdaniem zaskakująco dobrym "About Time" i tam również ciężko było na nią narzekać.

 

9/10 dla najmocniejszej i zarazem jednej z najlepszych produkcji w dorobku mistrza (jak pisałem wcześniej, w moim rankingu ustępuje tylko "Chłopcom", "Kasynu" i "Taksiarzowi"). To będzie klasyk. Ciągle mam we łbie DiCaprio wracającego do domu po tabletkach z opóźnionym zapłonem i policjanta pytającego czy jechał tym autem zeszłej nocy :lol:

 

Moje top10 na ten moment wyglądałoby tak (przede mną w zasadzie jeszcze tylko "American Hustle", "Her', film Coenów i "Dallas Buyers Club", który zobaczę prawdopodobnie na dniach):

10. Zniewolony (widać, że to skok na nagrody ze strony McQueena i brakuje temu filmowi charakterystycznej dla dwóch poprzednich filmów reżysera dosadności, ale to i tak dobry i świetnie zagrany obraz)

9. Labirynt

8. Czas na miłość (mimo durnie brzmiącego polskiego tytułu sugerującego podrzędnego kom-roma, to zaskakująco dobry i "ciepły" film moim zdaniem)

7. Wyścig

6. Kick-Ass 2 (tzw. "guilty pleasure" :) )

5. Grawitacja

4. Tylko Bóg wybacza (patrz miejsce czwarte)

3. Kapitan Phillips

2. Życie Adeli

1. Wilk z Wall Street


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  Sebu napisał(a):
8. Czas na miłość (mimo durnie brzmiącego polskiego tytułu sugerującego podrzędnego kom-roma, to zaskakująco dobry i "ciepły" film moim zdaniem)

 

Słyszałem o tym wiele dobrego. Obejrze z kobietą niebawem, ale wczoraj byliśmy na "Wilku", to trzeba odpocząć - tzn. ona odpocznie od filmów, nie ja :wink: Życie Adeli wysoko, a recenzji chyba nie widzialem żadnej

 

 

Short Term 12 / Przechowalnia numer 12

Przechowalnia numer 12 ze szczodrą dawką empatii, choć bez śmiertelnej powagi, traktuje o nastolatkach umieszczonych w ośrodku wychowawczym. Ich problemy, które mogłyby przerosnąć niejednego dorosłego, obserwujemy głównie z perspektywy Grace (Brie Larson) zarządzającej ośrodkiem.

Czy oni mogli być jeszcze bardziej stereotypowi? Postacie w tym filmie były chyba wrzucone na xero. Żadne nie zaskakuje. Jak meksykanin, to szalony wariat - grunt, że bez burito w ręku - jak murzyn, to ma narkotyki ukryte w łózku, rapuje, a jego największym marzeniem, to ogolenie się na łyso... Rozumiem, że to dzieciaki z problemami, ale to chyba nie idzie w parze z byciem nudnym? Oczywiście, są to tylko wiecznie smutnym dodatkiem, ale jednak stojące w centrum zamieszania.

Na czele tego pochodu kartonowych bohaterów stoi Grace. Ona ma swoje problemy, z którymi nie jest w stanie sobie poradzić. To ta osoba, której lepiej wychodzi pomaganie innym, niżeli sobie. Finalnie może się okazać, że role się zamienią.

Drażniło mnie to, że jak ktoś był robiony na potwora, terroryzującego swoje dzieci, to nigdy nie bedziemy mieli okazji go zobaczyć. On będzie tylko w opowieściach, nigdy na ekranie. Antagonisty brak, tylko stado bezwartościowych postaci, w całkiem niezłej opowieści o dzisiejszych domach opieki, z dość niewiarygodnym - jak dla mnie zbyt ckliwym - finałem. Sporo lepszych dramatów było w tym roku. Niosły ze sobą na pewno więcej treści niż to - 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Co do Wilka to u was też wychodzili ludzie z kina? :shock: - ja tego nie ogarniam, oni się spodziewali chyba komedii kryminalnej a'la "Złap mnie jeśli potrafisz".

 

Swoją drogą wrzucę filmik jak na prawdę wyglądały sceny z życia Jordana Belforta - bo oglądając film ciężko uwierzyć, że to autobiografia.

 

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Moje TOPy na rok 2013(brakuje jeszcze do obejrzenia "Życia Filomeny", "Nebraski", "Jej" i Coenów):

 

Najlepsze:

 

10.Kapitan Phillips

09.Kraina Lodu

08.All is Lost(guilty pleasure)

07.Chce się Żyć

06.Jak Się Skubie w Ameryce

05.Blue Jasmine

04.Wyścig

03.Życie Adeli - Rozdział 1 i 2

02.Wilk z Wall Street

01.Grawitacja

 

Najgorsze:

 

10.Podejrzani Zakochani

09.Last Minute

08.Diana

07.Piła Łańcuchowa

06.Straszny Film 5

05.Jeszcze Większe Dzieci(F U Sandler)

04.Movie 43

03.Noc Oczyszczenia

02.Temptation

01.Tysiąc Lat po Ziemi(Życzę Shyamalanowi czy jak mu tam od ch.... malin)


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

  PH93 napisał(a):
Co do Wilka to u was też wychodzili ludzie z kina? - ja tego nie ogarniam, oni się spodziewali chyba komedii kryminalnej a'la "Złap mnie jeśli potrafisz".

U mnie akurat nie było takich przypadków. Ależ się Scorsese udało - wywołał mnóstwo kontrowersji i film przynajmniej zarobi ile powinien, w Polsce z tego co się orientuje wyniki są świetne. A ludzie kiedyś zmądrzeją. Chyba. Już dowiedziałem się nawet, że twórcy głosami na filmwebie manipulują więc wszystko jest możliwe.

 

  N!KO napisał(a):
Życie Adeli wysoko, a recenzji chyba nie widzialem żadnej

Bo i nie bardzo wiem co mógłbym o nim napisać. Nie przepadam za "ambitnym" kinem, w którym warstwa fabularna odgrywa najmniejszą rolę a całość można byłoby skrócić o połowę nie tracąc niczego i tego spodziewałem się też w tym przypadku. Ten jest jednak w pewien sposób wyjątkowy, mimo iż cały opiera się w zasadzie na obserwacji przemiany głównej bohaterki, jej seksualnych przeżyciach, życiowym niespełnieniu, szukaniu sobie miejsca w świecie. Poraża niesamowitą naturalnością (i tak, jest dużo scen erotycznych i to zupełnie innego kalibru, więc z góry odradzam wrażliwym osobom, którym Scorsese ukradł dwie dychy :lol: ), wywołuje sporo emocji (przynajmniej w moim przypadku) i zachwyca NIESAMOWITYM aktorstwem. Być może Adele Exarchopoulos okaże się aktorką jednej roli, ale za swoją kreację zasłużyła na wszelkie wyróżnienia. Wrażliwa, nieśmiała, zagubiona, nijaka (i tak, tutaj może to być zaletą :) ): wszystko to można wyczytać z jej twarzy, na której to kamera zresztą bardzo często się skupia. 8/10, ja to w pełni kupuje, Spielberg też to kupił, ale akurat ten obraz ma prawo wzbudzić wiele skrajnych opinii.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Dallas Buyers Club / Witaj w klubie

Dallas, rok 1985. Elektryk z fascynacją do rodeo Ron Woodroof (Matthew McConaughey) żyje na krawędzi. Palenie, picie, ćpanie i przypadkowy seks. To stereotypowy redneck – rasista i homofob. W szpitalu, podczas pourazowej kontroli, dowiaduje się, że zostało mu 30-dni życia, gdyż zarażony jest wirusem HIV. Z początku złość pomieszana jest z niedowierzaniem – zachorował na coś, na co chorują homoseksualiści - potem skutki choroby widać gołym okiem. Próby leczenia są nie do końca legalne, ale mogą być jedyną nadzeją.

Od choroby do biznesu. Ron na swoim przykładzie dowiaduje się, jakie środki skutkują, by przedłużyć swój żywot z AIDS. Dostając dostęp do zabronionych lecz skutecznych leków, zaczyna je rozprowadzać ludziom o tych samych dolegliwościach. Tak powstaje tytułowe „Dallas Buyers Club” – domowy biznes Rona i poznanego w szpitalu Rayona (Jared Leto). Facet zwyczajnie bierze sprawy w swoje ręcę. Widzi jak małe mają szanse chorzy, więc pomagając sobie – potrzebna mu kasa - pomaga również im.

McConaughey wyraźnie puka po Oscara. Facet zmienia się ze sceny na scenę, już nie wspominając o tym, że od początku jego Ron jest inny od pozostałych kreacji. Wychudzony redneck, nie jest jego typową rolą. Momentami kojarzy się z Bale’owym „Mechanikiem”. Widać jak wiele go kosztowało przygotowanie. Godne pochwały, choć sam Woodroof nie rzuca na kolana. To nie jest postać, którą będziemy wspominać po latach. Jest dobrze, nie wybitnie. Brakuje takiej sceny, jakie w tym roku niósł ze sobą chociażby Tom Hanks – w „Phillipsie”, czy „Banksie”.

A jeśli o kreacjach nie do poznania mowa, to dopiero po godzinie zorientowałem się, kogo gra tutaj Jared Leto (foto poniżej). Gość jest niezły. Jak już odstąpi od muzyki i gra w filmach, to zapada w pamięci. Jego Rayon na pewno zmartwi wiele podkochujących się fanek. Wskoczył w damskie ciuszki i był cholernie przekonujący, przebijając samego McConaughey. Mimo, że cały film jest o Ronie, to Rayon staje się bardziej interesującą postacią pod koniec, kiedy tego czasu poświęcają mu więcej.

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

Przez większośc czasu, na główny plan wychodzą leki, nie bohaterowie. Historia nie należy do najciekawszych, czy najbardziej dramatycznych. Dwa bożyszcze kobiet, w rolach, gdzie daleko im do powiększenia grona wielbicielek ich urody, to najmocniejszy element, ale pozbawiony jakiegokolwiek wsparcia. Błąka się tu Jennifer Garner, ale jest tak przezroczysta jak zawsze. Nie odcisnął się, nie zapamiętam go, ale był dobry – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Secret Life of Walter Mitty / Sekretne życie Waltera Mitty

Marzyciel Walter Mitty (Ben Stiller) ucieka od swojego anonimowego życia w świat fantazji, pełen heroizmu, romansu i akcji. Kiedy firma w której pracuje szykuje wielkie zmiany, Walter rusza w podróż, która będzie przygodą jego życia.

Genialne zwiastuny napawały optymizmem. Film Bena Stillera (reżyser i aktor) zdawał się być mocną pozycją o celebracji życia. O porzuceniu swoich dotychczasowych przyzwyczajeń i zrobieniu czegoś, co zawsze chciało się zrobić. Każdy ma miejsca, w ktorych zawsze chciał być. Kazdy chciał kiedyś powiedzieć coś, czego nigdy nie powiedział. „Sekretne życie Waltera Mitty” bierze to na tapetę, oferując fajne montaże i... niewiele poza tym.

Fantazje pozostawiają wiele do życzenia. Często idąć w parodie, czy to kina o superbohaterach, czy hitów ostatnich lat, jak „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”. A jak już toną sobie w komedii, to nie jest ona wysokich lotów. Dość powiedzieć, że Stiller się przejadł, i nie jest tak zabawny, jak kiedyś. Nie trafiał w odpowiednie nuty.

Mitty nigdy nie jest nam przedstawiony. Wiemy, że robi zdjęcia, wiemy, że często odpływa, wiemy, że się podkochuje we współpracownicy (Kristen Wiig) i widzimy, że Stiller nie oddaje żadnych emocji. Nie pamiętam, żeby płakał, żeby się śmiał, żeby jakkolwiek przeżywał tę wielką przygodę, której właśnie jest uczestnikiem. Jak mam się przejmować, jeśli on ma wiecznie tę samą twarz – nawet jak zjeżdża na desce z wielkiej góry.

Kristen Wiig jest naturalna, kiedy pojawia się na ekranie. Wydaje się ważnym elementem układanki, ale z czasem gdzieś się ulatnia. Boleśnie patrzyło się za to na Adama Scotta, który dostał rolę czarnego charakteru, wprowadzającego zmiany w firmie głównego bohatera. Jeden z bardziej kiczowatych i przerysowanych charakterów w 2013. Gość równie dobrze mógłbyć wyśniony przez Waltera, bo po prostu pomylił filmy.

Haniebny product placement wycieka przy każdej możliwej okazji. Atakuje z każdej ze stron. Sorry, ale na listę sponsorów mogę poczekać do napisów końcowych, nie muszą mnie nawiedzać, jako część fabuły, która z czasem zaczyna przyćmiewać fantazje.

Cel był taki, by dać ludziom do zrozumienia, żeby czerpać od życia jak najwięcej. „Walter Mitty” o tym opowiada, niekoniecznie do tego zachęca. Bardzo chciałem to lubić, ale miewa tylko swoje momenty. Niewykorzystany potencjał. Za bardzo naciągane, żeby mogło widza poruszyć w tak ważnej kwestii (no, przynajmniej nie poruszyło mnie) – 4/10 (naciągane)

 

 

August: Osage County / Sierpień w hrabstwie Osage

Poeta Beverly (Sam Shepard) decyduje się zatrudnić opiekunkę dla swojej chorej na raka żony (Meryl Streep). Zaraz potem znika. Do rodzinnego domu przybywają córki, a skłócona rodzina jednoczy się w poszukiwaniach. "August: Osage County" to pokoleniowa historia kobiet, których ścieżki życiowe rozeszły się lata wcześniej. Czy kryzys, który przeżywają wspólnie stanie się początkiem rozwiązania konfliktów z przeszłości?

Jeśli chcesz zobaczyć genialnych aktorów, którzy się wydzierają jedno na drugiego, to trafiłeś w dobre miejsce. Zwiastun może dawać złudne nadzieje, że film potrafi być lekki i przyjemny, bo posiada elementy komedii – nic z tych rzeczy. To depresyjny dramat z pokręconą rodzinką na głównym planie. Większość jest skłócona lub ma do siebie żal, inni dowiadują się o tajemnicach, których nie powinni wiedzieć.

Ewan McGregor, Benedict Cumberbatch, Chris Cooper, Abigail Breslin, na czele z genialną Julią Roberts i jeszcze lepszą Meryl Streep – cóż za shocker :wink: Matka z córką, które są motorem napędowym całości, skacząc sobie do gardeł od samego przyjazdu. Streep powinna bankowo trafić na listę nominowanych, i toczyć zacięty bój – z Cate Blanchett - o kolejną już statuetkę. Jej chora, uzależniona od leków Violet, to pokaz geniuszu, ze sceny na scenę. To jak wachluje emocjami, zmieniając ton głosu i mimikę, zasługuje na każde wyróżnienie. Roberts może nie ma tak wyrazistego materiału, ale dotrzymuje kroku. Zaczynałem już w nią tracić nadzieje.

Jeden z lepszych obrazów dysfunkcjonalnej rodziny. Na pewno zostaniecie wkręceni, bo przy takim poświęceniu aktorów, zwyczajnie ciężko o inny obrót sprawy. Inna kwestia, że wszystko jest oparte na sztuce i niekoniecznie ma jakąś zjawiskową, godną zapamiętania fabułę. Niekoniecznie zakochałem się w filmie, który momentami zamienia się w odcinek „Jerry’ego Springera”, ale aktorsko jest cholernie dobrze – 6/10

 

 

Copperhead

Jeff Beech (Casey Thomas Brown) jest młodym mężczyzna, który wspólnie z rodziną mieszka na farmie. Młodzieniec postanawia zaciągnąć się do wojska w trakcie Wojny secesyjnej, czego nie aprobują jego najbliżsi.

„Copperhead” to imię nadane farmerowi Abnerowi Beech (Billy Campbell) i jemu podobnym przeciwnikom wojny, przez ich polityczną opozycję. To nie tak, że Abner jest zwolennikiem niewolnictwa – to nasz protagonista - ale ma ku tej nienawiści swoje powody. Jego rywalem jest Jee Hagadorn (Angus MacFadyen), rządny krwi demagog – jedyna przyzwoita postać.

Wiejski klimat. Pełno tu tańców i śpiewów, które są najbardziej żywiołowymi elementami. Budują postacie, budują, i potem budują jeszcze trochę. „Copperhead” to stare kino, rzadko dziś spotykane. Spokojne, bez żadnych efektów, bez fajerwerków, bez gwiazd. Bardziej pasuje na dramatyczny serial telewizyjny, niż wyścig Oscarowy. Boleśnie ponury, ale nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Kiedy scenariusz Kushnera do Spielbergowego „Lincolna”, oddawał emocje tych politycznych zawirowań i historycznych faktów, „Copperhead” upycha całą akcję na ostatnią prostą, do której trzeba się czołgać w bólu i cierpieniach przez 90minut – kiepski storytelling. Apatia – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  237
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.02.2012
  • Status:  Offline

Jestem świeżo po Wilku z Wall Street, i tyle co mogę powiedzieć to to, że był genialny. Jordan Belfort, czyli tytułowy bohater tego filmu, uzależniony od różnego rodzaju używek, kobiet i pieniędzy. Nie wiem w jaki sposób film odzwierciedlał prawdziwe życie Jordana Belforta, ale DiCaprio zagrał go świetnie, potwierdzając po raz kolejny, że zna się na tej robocie. Postać, którą odgrywał miała tak na prawdę dwa oblicza, pierwsze - genialny motywator i charyzmatyczny mówca, którego ludzie uwielbiali. Z drugiej strony - narkoman, komediant, fatalny mąż i ojciec. Bardzo dobrą rolę zagrała również jego filmowa żona Naomi (Margot Robbie), która to w ostateczności wystawiła środkowy palec i odeszła od Jorda. Trochę to zostało popsute (nie tak sobie wyobrażałem ostatnie sceny filmu

  Pokaż ukrytą zawartość

Druga rzecz to fakt, że jakby nie wikipedia, to nigdy bym nie pomyślał, że dziewczyna ma 23 lat. No i trójkę głównych bohaterów zamyka Donnie (Jonah Hill), który grał bardziej jako komendiant, co momentami wychodziło mu świetnie.

Jak większości, nużył mnie przesyt scen łóżkowych, które w większości nie prowadziły tak na prawdę do niczego, jedynie mogło to służyć do podkreślenia takiego a nie innego stylu życia Belforta. Fabuła filmu mnie wciągnęła, przez prawie cały film miałem uśmiech na twarzy, do tego dochodzą genialne dialogi. Nie wiem czy ktoś to zauważył, ale druga część filmu zamieniła się z komedii w dramat, co na prawdę na duży plus. Natomiast pierwsza część nie była zbyt ambitna, i była nastawiona głównie na komedię.

Cóż jeśli miałbym oceniać wilka, to dałbym mu dziewiątkę, ponieważ nie był to film idealny (ideały nie istnieją :smile: ). Udało się Scorsesowi wgnieść mnie w fotel i rozbawić. Ten film potwierdza fakt, że wiek nie gra roli, i nawet 71 latek potrafi wykreować takie arcydzieło. Brawo!

Edytowane przez MAT1

106454733352d6a8573c2d7.jpg


  • Posty:  10 280
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  Matex napisał(a):
Bardzo dobrą rolę zagrała również jego filmowa żona Naomi (Margot Robbie), która to w ostateczności wystawiła środkowy palec i odeszła od Jorda. Trochę to zostało popsute (nie tak sobie wyobrażałem ostatnie sceny filmu - ona powinna zostać z nim do końca :-) )

 

Stary, nie spoileruj zakończeń filmu! Najprawdopodobniej w tym momencie spieprzyłeś przyjemność z jego oglądania wielu osobom, które jeszcze go nie widziały :roll:

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Przecież to jest - Raven- film na podstawie książki, więc w takich przypadkach znanie historii wcześniej jest nawet na miejscu. :)

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  10 280
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Od kiedy to idąc na jakąś ekranizację musisz być obowiązkowo po lekturze książki? Założę się z Tobą o skrzynkę single malta, że nie czytałeś nawet połowy książek na podstawie których filmy oglądałeś :D

Na podstawie książki, komiksu czy malunków na ścianach jaskini - dla mnie to bez znaczenia. Oglądając film, nie chcę znać jego zakończenia, bo knoci mi to całą przyjemność z jego oglądania. Period.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Chodzi mi bardziej o to, że reżyser i cała produkcja ma na uwadze, że 50% osób mogło się zapoznać ze wcześniejszym "scenariuszem" i robią oni film w taki sposób by do końca trzymać przy ekranie wszystkich widzów.

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  237
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.02.2012
  • Status:  Offline

  Cytat
Stary, nie spoileruj zakończeń filmu! Najprawdopodobniej w tym momencie spieprzyłeś przyjemność z jego oglądania wielu osobom, które jeszcze go nie widziały :roll:

 

Ale jeśli oceniam film, to chyba naturalną koleją rzeczy jest opisanie niektórych sytuacji, które mają w nim miejsce.

Żeby nie było, dałem w spoiler, ale jak mówię, nie sądzę by to było jakiekolwiek zabranie przyjemności z oglądania wilka innym osobom, ponieważ prawdziwa satysfakcja płynie z czystego oglądania :)

 

Poza tym, to film biograficzny o człowieku, którego historię zna dużo osób :-)

106454733352d6a8573c2d7.jpg


  • Posty:  10 280
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  Matex napisał(a):
Ale jeśli oceniam film, to chyba naturalną koleją rzeczy jest opisanie niektórych sytuacji, które mają w nim miejsce.

 

Recenzowanie filmu to nie to samo co opisywanie jego poszczególnych elementów, a już zwłaszcza zakończenia. Jeżeli jednak czujesz taką potrzebę - używaj opcji "spoiler" i będzie gucio.

 

  Matex napisał(a):
Poza tym, to film biograficzny o człowieku, którego historię zna dużo osób :-)

 

Jaasne, przecież postać Belforta była znana - zanim się wziął za nią Martin S. - statystycznemu Polakowi co najmniej tak jak postać Kopernika, Wałęsy czy Jana Pawła II :twisted:

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  Matex napisał(a):
Ale jeśli oceniam film, to chyba naturalną koleją rzeczy jest opisanie niektórych sytuacji, które mają w nim miejsce.

 

Jasne, ale trzeba umieć to robić w taki sposób, żeby nie popsuć frajdy z oglądania. Z reguły jak się obejrzy film, to wiadomo, co wolno, a czego nie wypada zdradzać. Dlatego niektóre moje teksty wydają się tak mało poświęcone fabule. To jak domek z kart - musisz wiedzieć, której karty możesz się pozbyć, żeby budowla ustała...

A teraz czas na wrednego recenzenta, który kompletnie nie rozumie zachwytu ludzi.

 

 

About Time / Czas na miłość

Kończąc 21 lat Tim Lake (Domhnall Gleeson) odkrywa, że może podróżować w czasie. Postanawia więc uczynić świat lepszym, znajdując sobie dziewczynę. Oczywiście, ta gra ma swoje zasady, które pozna z czasem, a "efekt motyla" jest zawsze niebezpieczeństwem.

Nie rozumiem. Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. To podobnież najlepszy kom-rom 2013 roku. W takim razie miniony rok musiał być wyjątkowo okrutny dla tego gatunku. Wszystko oparte na jednym motywie, który został niewykorzystany w upokarzający sposób. Nijak nie oddający tego, co przeżywał taki Ashton Kutcher w "Butterfly Effect". Z racji, że nasz rudy heros jest nieudacznikiem, przez ponad godzinę śledzimy niskiej jakości komedię, w której palnie jakieś głupstwo i zaraz pędzi to naprawić. To wszystko było tak naciągane, że aż przykre. Przewidywalność wypala mi źrenice, bo niestety, większość tych scen dało się wyczuć przed ich rozegraniem - w końcu spamują na dobrą sprawę ten sam dowcip, więc...

Między Gleesonem, a jego wybranką Rachel McAdams, jest bardzo znikoma chemia ekranowa. W zasadzie nijak nie pasują na parę. Cały związek jest tak nierealistyczny, że gość chyba się cofał w nieskończoność, i słowo po słowie, w końcu znalazł drogę do jej serca. Na dobrą sprawę to nie wiem, co jest bardziej nierealistyczne, to że on przenosi się w czasie, czy to, że dziewczyny tak szybko go zapraszają do łóżka. Sorry Domhnall, science-fiction. Wszystko w imię taniego kom-roma.

Bardzo pozytywnie odbieram za to postacie drugoplanowe. Tak rodziców nieudacznika, jak i jego przyjaciela pisarza (Tom Hollander), który jako jedyny potrafił być zabawny, choć z czasem został mocno odsunięty na tło historii. Naprzód wysunął się ojciec (Bill Nighy). Świetny aktor, który dawał radę wzbudzić sympatie, ale znów ciążyła nad nim klątwa spłycenia podróży w czasie.

Ok, żeby nie było, to nie jest dno totalne, ale totalnie przehype'owany film. Swoje dramatyczne akcenty - przyzwoite - wykłada na stól, kiedy My już mamy gościa serdecznie dość, a on stara się już nie tylko znaleźć dziewczynę, ale naprawić cały otaczający świat. Wybory moralne przed którymi finalnie stoi, wcale nie grają na emocjach. Spływały po mnie tak jak i ta cała wydmuszka. Ktoś powie, że to kino dla kobiet. Spoko, oglądałem z dziewczyną, która nie dotrwała do końca... - 4/10 (naciągane za fajne, choć mało wyszukane moralizatorstwo na koniec)

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Lukasz_Kukas_Tm
      Po tym powrocie R Truth powinien dostać walkę o pas wwe na konieć kariery i ją wygrać
    • -Raven-
      1. Alexa Bliss vs. Roxanne Perez vs. Rhea Ripley vs. Giulia vs. Naomi vs. Stephanie Vaquer - walki spod znaku MITB trudno zjebać, bo to samograj. Bywały lepsze i gorsze, ale nigdy nie schodzą one poniżej pewnego poziomu i ta tutaj także mogła się podobać. Cały czas coś się działo, było kilka fajnych bumpów i mocno postawili na "młodą krew", bo bardzo często było widać Stefkę, gJulkę czy Roxi w akcji. Walizka dla Naomi to nienajgorszy wybór (choć wolałbym ją dla którejś z młodych). Zdecydowanie lepszy niż np. wygrana Ripleyki czy Alki, bo one nie potrzebują neseserka żeby je wrzucić do walk o Złoto. Fajnie mi się to oglądało. Jestem na "tak". 2. Dominic Mysterio vs. Octagon - tygodniówkowe gówno, wrzucone tu chyba tylko po to, żeby liczba walk na tym PPV nie zakrawała na kpinę. Szkoda strzępić ryja. 3. Lyra Valkyria (c) vs. Becky Lynch - bardzo dobra walka, dynamiczna, z mnóstwem zmian przewag i świetnym rozpisaniem jednej i drugiej zawodniczki. Vala tanio skóry nie sprzedała na tle tak mocno wypromowanej rywalki, plus na koniec postawiła jeszcze swoją kropkę nad "i". P.S. Dziwne miny robi Lira, kiedy gra wkurwioną. -100 do urody kiedy tak dziamga tą dolną półą. P.S.2 Nie wiem, czy to było celowe zagranie, ale totalnie dekoncentrowały mnie gacie Vali. Nie wiem, kto wpadł na pomysł żeby ciemne galoty obszyć jasną, cielistą oblamówką, co wyglądało jakby nieopalone dupsko wychodziło jej spod majtasów 4. Solo Sikoa vs. LA Knight vs. Penta vs. Seth Rollins vs. Andrade vs. El Grande Americano - tak jak pisałem w przypadku kobiecego MITB, tego gimmick matchu niemal nie da się spieprzyć i tutaj Panowie także dowieźli. Sporo się działo, a zwłaszcza w końcówce. Dostaliśmy w końcu odwrócenie się Jakuba Wędrowycza od Sikacza, tylko wyszło to w dość mocno heelowym stylu, tak że publika najpierw propsująca Tłuszczaka, finalnie dała całej tej sytuacji dość mieszaną reakcję.  Totalnie spierdolony finisz i zwycięzca. Tam aż się prosiło, żeby Punk lub Piękny uniemożliwili Setnemu zdobycie walizki. Po co Rollkowi neseserek przy jego pozycji i obecnym pushu? Zjebali możliwość wypromowania jakiegoś nowego nazwiska. Samą jednak walkę dość przyjemnie mi się oglądało, chociaż momentami WWE przeginało z tym, że w ringu walczyły tylko dwie osoby (u kobiet rzadziej odwalali takie myki i nie waliło to tak po oczach). 5. Cody Rhodes and Jey Uso vs. John Cena and Logan Paul - gówniany main event, gdzie heele przez 80% walki pastwili się nad Yeeti, nie dając mu zrobić taga z Kodeuszem. Końcówka trochę nabrała rozpędu i koloru, ale byłem już tak zniechęcony tym starciem, że tylko odliczałem do końca. Poza tym, wkurwił mnie ten zgrzyt pomiędzy Jachem a Paulinkiem, który był tak mocno z dupy, że najlepszy proktolog by się nie dogrzebał przyczyny Serio topowi face'owie musieli dostać pomoc ze strony Killingsa, żeby to wygrać? Kto to kurwa bookował??? Reasumując - dwie dobre walki MITB i mocne starcie babek vs. słaby zapychacz i zjebany main event. Moja ocena: 3/6  
    • Psychol
      Jak Noami wchodziła na ring przez myśl przeszło mi to, że ona przecież tyle lat jest w WWE i nic konkretnego nie osiągneła. Walizka dla niej to chyba jakieś jej last dance, bo ponoć chcę zaciążyć i zająć się dzieckiem.  Seth był pewniakiem jeśli chodzi o Walizkę, spoiler był już na poprzednich tygodniówkach. Nie wiem, kto musiałby mu przeszkodzić by to było wiarygodne. Stowrzyli Bloodline 3.0 i jakoś muszą to poprowadzić by miało to odpowiedni Power. Głosy, że Seth i tak by prędzej czy później zdobył pas bez walizki są słuszne, ale show must go on...  Patrząc na skłąd samego MITB nie było tam nikogo, komu walizka by coś dała.  LA - robi tyle błędów, że mam wrażenie, że z niego zrezygnowano. Sam w tej chwili przewijam jego proma bo są nudne w tej chwili. A wcześniej się w jakimś stopniu jarałem. Trzeba zaznaczyć, że typ jest koło 40stki, więc coś jest na rzeczy. Penta - za króto jest w WWE by aż tak go wyróźnić.  Chad /Americano - Typowa komediowa postać.. Solo - program z Jacobem Ex Flairówny - kurdę sam nie wiem...    Nie mogę patrzeć na Becky po powrocie, ale trzeba przyznać, że jeszcze bardziej nie mogłem patrzeć na Val jako IC Champion bo była nijaka. Ale teraz Becky spełnia swoje zadanie i ładnie podpromowała swoją koleżankę. Run "Sethówny" nie potrwa długo co też jest spoko.  Fajny powrót Ron'a, jeżeli teraz na prawdę będzie grał kogoś poważnego to jestem za. Bo info o jego zwolnieniu było też dla mnie jakimś szokiem. Jeżeli to nie było zaplanowane wcześniej to wybrneli. Jeżeli zaplanowane, to dobrze się bawią z Markami.    Sama gala średnia. Szczerze, myślałem, że jest jakoś później... Przez ostatni czas jest jakiś natłok PPV wliczając te z NXT.   
    • Grins
      Oglądałem na żywo i tak nie mogłem spać więc odpaliłem i ogólnie gala średniak ale końcówka gali mi to wynagrodziła   R-Truth powraca Nie! Ron Cena Nie! Powraca Ron Killings!  Ale to miało pierdolnięcie chłop ma już 53 lata na karku a nadal wygląda jak młody bóg, w ringu tak samo młody bóg, no kurwa jak oni teraz w niego nie zainwestują i nie pozwolą mu na " Last Dance " to się chyba wkurwię, taki potencjał się marnował tyle lat już 2011 roku Vince mi ciśnienie podniósł jak z niego zrezygnował później była tylko jobberka a gość tylko się marnował i nawet jako jobber wpierdalał pół rosteru na śniadanie jeśli chodzi o rozrywkę... Nie no teraz niech kują żelazo póki gorące i wierze że sami fani to wymuszą bo chłop ma wsparcie fanów i to duże a zasłużył na push... Serio czy ktoś by pomyślał rok temu że R-Truth będzie jeszcze na takiej pozycji? Największą przeszkodą jest Cody bo tak można byłoby z organizować potężny program na SummerSlam z dojebanym Main Eventem, ale tak czy siak Ron Killings będzie tym co będzie dźwigał SmackDown teraz na plecach.    Rollins z walizką... Na co mu to? Na co mu ta walizka? Przecież on bez walizki może przejąć pas, mija kolejny rok a walizka trafia tam gdzie nie powinna trafić, Triple H to chyba nie lubi zbytnio tej stypulacji i walizek bo później nie wie co z danym zawodnikiem ma zrobić, a było tutaj tyle potencjalnych zawodników których można było wypromować Solo, Knight, Penta, Andrade ale nie trzeba dać walizkę gościowi który już posiadał walizkę i dzięki niej się wypromował w 2015 roku... Za to u kobiet już to wygląda całkowicie inaczej, Naomi zasłużyła na walizkę i w jakiś sposób pomoże jej się to odbudować... Ogólnie jeśli chodzi o obie walki to uważam że walka kobiet w zeszłym roku była lepsza, walka mężczyzn w tym roku też była lepsza bo więcej ciekawszych spotów było   Co do Rollinsa jeszcze to się nie zdziwię jak w dupi walizkę przez Punka albo Romana i zaś walizka pójdzie się jebać chociaż mam nadzieje że tego nie zrobią, co do Romana to już pewne że wróci na SummerSlam w nowym gmmicku i za pewnie nie jako Trible Cheef zupełnie jako nowa postać, w nowym gmmicku w którym pozostanie już Baby Face'm do samego końca, rozdział The Bloodline przeszedł do historii na WM 41 czas na coś nowego.  Jacob Fatu robi rozpierduchę na Solo  W końcu! To chyba już oficjalny face turn Jacoba który zbiera mocny pop i ogólnie jest tak mocarnie pompowany że nawet nie pozwolili mu na konfrontacje z Bronem! Ogólnie taki mały news Limp Bizkit zrobił niby nowy theme song dla Brona! Jedynym zawodnikiem dla którego zrobili theme song był Undertaker! Serio muszą widzieć w nim ogromną przyszłość że już nawet tak przepotężny zespół zrobił mu theme song, niby ma zadebiutować już w tym tygodniu na RAW  Ale wracając Solo w nowej wersji jest przekozacki, w końcu idzie go oglądać, chłop czuje luz w obecnej postaci i nie pasuje mu postać takiego poważniaka i gbura bo teraz gdy zaczął być luzakiem czuć w końcu jakąś aurę od niego i oby tego nie zmienili, co do Jacoba poskłada Solo na SummerSlam lub przegra po jakieś interwencji i tutaj w miejsce Jacoba mógłby wlecieć w końcu Zilla Fatu z przepotężnym debiutem na SummerSlam.  Becky wygrywa pas IC, w sumie wolę takie coś niż miałaby się kręcić przy głównym tytule tutaj chociaż tytuł podpromuje i ogólnie Larya została porządnie podpromowana... Ale na SummerSlam niech dadzą wygrać Laryi żeby jeszcze bardziej ją przyboostować jako mocną mid-carderkę. 
    • Attitude
      Nazwa gali: RevPro Live In Southampton 36 Data: 08.06.2025 Federacja: Revolution Pro Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Southampton, Hampshire, England, UK Arena: The 1865 Format: Live Platforma: revproondemand.com Komentarz: Dave Bradshaw & Gideon Grey Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Independent Zone
×
×
  • Dodaj nową pozycję...