Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline

Właśnie wróciłem z seansu nowego Hobbita. Pamiętam, że po pierwszej części wróciłem rozczarowany. Oczywiście w pewnym sensie była to moja wina, bo nastawiałem się na coś pokroju Władcy Pierścieni, a później zostało mi uświadomione, że Hobbit to książka dla dzieci, a LotR już taką nie był. Dlatego też na drugą część szedłem z innym nastawieniem... no i tym razem film zaskoczył mnie pozytywnie :D

Jasne, nie był to film idealny, ale tym razem wyszedłem z kina w pełni zadowolony z wydanych pieniędzy i co jeszcze ważniejsze, czekam na kolejną część.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

All Is Lost

Kiedy w wyniku zderzenia z kontenerem jacht zaczyna nabierać wody, bezimienny żeglarz (Robert Redford) zmuszony jest walczyć o życie.

Współczesny Robinson Crusoe, czy może odświeżona wersja, wciąż świeżego „Życia Pi”? Bliżej im do tego drugiego, a najbliżej do tekstu Pazury z „Chłopaki nie płaczą”, komentującego „Śmierć w Wenecji” – „... a na koniec puszczasz nam film o facecie w łodce!”. Bo to dokładnie tym jest – filmem o facecie w łódce. Podstarzały facet walczy o życie z siłami natury, pośrodku oceanu.

Tak jak on ma daleko do brzegu, My mamy jeszcze dalej do jakichkolwiek dialogów. Żeglarzowi nie spieszno gadać sam ze sobą. Jesteśmy skazani na dźwięki szumiącego wiatru, czy anomalii pogodowych. Warto o tym wspomnieć, bo dla wielu może być to automatyczna dyskwalifikacja. We wcześniej wspomnianym „Życiu Pi”, mieliśmy drugą oś fabularną, napędzającą trochę akcje. Tu jest tylko woda i Redford.

Choć sam nim nie jestem, tak już widzę środowisko oburzonych żeglarzy, narzekających na brak profesjonalizmu i obrażanie ich ukochanej rozrywki. Robert jest zwyczajnie nienaturalny w swej roli, i nie zachowuje się jak ktoś, kto wpadł w takie tarapaty. Budzi się ociężale, często rozgląda bez większego celu, potrafi usnąć, kiedy jacht jest pełny wody, a kamizelki ratunkowej nie ma na sobie nawet wtedy, gdy nad głową burza. Raczej Hollywoodzka dramaturgia, niżeli żeglarski realizm. Widać, że mierzą w Oscara, a i pewnie sporo ludzi taką produkcje „łyknie” – że niby tacy koneserzy :wink: Dla mnie nic wyjątkowego, a Redford bardzo łatwy do zastąpienia. Nawet kiedy czyta pisany przez siebie list na starcie filmu, to daleko mu do zobrazowania dramatu. Raczej słyszałem jakiś podrzędny konkurs recytatorski.

Wszystko stracone... włącznie z Twoim czasem! Żmudna akcja, irytująca muzyka, przereklamowane aktorstwo, wszechobecna głupota. Pamiętajcie, zeby odwiedzić toalete przed seansem, bo ten film to nic więcej, jak woda wypływająca z dziur. Inni niech doceniają ładne ujęcia. Inni niech zadają sobie pytanie, co ten gość tam robił mając tak mało jedzenia? Czy jest szansa, że on chciał odejść/umrzeć, ale rozmyślił się w trakcie wojaży? Nawet jeśli tak, to momentu olśnienia nie widziałem na jego twarzy. Widziałem jednak znudzenie na swojej – 2/10

 

 

La vie d’Adele / Blue Is the Warmest Color / Życie Adeli – Rozdział 1 i 2

Opowieść zaczyna się, kiedy tytułowa bohaterka (grana przez Adele Exarchopoulos) ma 15 lat i jest w liceum. Przeżywa pierwsze zauroczenie, pierwszy seks, miłosne rozczarowanie. Jedna rzecz nie ulega dla niej wątpliwości: dziewczyny chodzą z chłopakami. Jej życie zmienia się jednak na zawsze, gdy pewnego razu spotyka Emmę (Lea Seydoux), młodą kobietę o niebieskich włosach.

Miłosna opowieść obrazująca kilka lat z życia uroczej Adele. Dziewczyna jest jeszcze zagubioną nastolatką, nie wie czego chcę, jest podatna na opinie otoczenia. Kiedy spotyka chłopaka, nie czuję, żeby to było „TO”. Raczej emocje są mocno udawane. Ukojenie znajduje dopiera w objęciach Emmy, lesbijki z lokalnego baru.

Film porusza dość drażliwy temat innych orientacji seksualnych u młodych ludzi, i tego jak może ono wpłynąć na ich status społeczny. To w końcu dziewczyna nocująca u swoich koleżanek nago, która odkrywa w sobie pociąg do kobiecego ciała. Sporo tutaj dialogów poruszających kwestie orgazmów i miłości, tak z perspektywy facetów, jak i kobiet.

Są dobre kreacje, jest kontrowersyjny temat, „love story” opiewa w kilka zwrotów. Jednak brakuje tu czegoś nowego. Czegoś, co pozwoliłoby zapamiętać tę historię. Trwa to zdecydownie zbyt długo (3h), niosąc bardzo niewiele treści. Zbyt duży nacisk położyli na aspekt erotyczny. Sceny łóżkowe trwają tu po kilka minut, a wcale nie jest ich jedna, czy dwie. Obawiam się, że wielu może bardziej oczekiwać tego, aż kolejna francuska nastolatka się rozbierze, niżeli tego, co się wydarzy w życiu Adele – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Green Street 3: Never Back Down (2013)

 

 

Danny postanawia odkryć tożsamość mężczyzny, który zamordował jego młodszego brata. W konsekwencji mężczyzna powraca na wojenną ścieżkę pomiędzy zwaśnionymi ze sobą kibicami lokalnych drużyn piłkarskich.

 

Często dzieje się tak, że jak pojawiają się kolejne filmy z danej serii to im dalej w las tym większe bagno. Bo pierwsza część była bardzo dobra, w drugiej skupiono się głównie na laniu się po ryjach w więzieniu, a trzecia była tak przekolorowana, że aż trudno uwierzyć że kręcił to normalny reżyser, a nie fan serii filmów o hoolsach i Rockym Balboa. Te drugie filmy wymieniłem nieprzypadkowo, ponieważ pewien wątek przypominał mi sytuację Rocky’ego z trzeciej części, a więc motyw z tym, że niby Rocky umie walczyć, wygrywa, ale jednak w ogóle nie zna się na tym co robi i ktoś go musi sprowadzić na właściwą ścieżkę żeby nie oberwał znowu. Bo jak inaczej można podejść do sytuacji, gdzie goście leją się po gębach, nokautują, a jak przychodzi co do czego to nawet w worek bokserski nie umieją do porządku uderzyć. Patrząc ogólnie na cały film wnioskuję, że pomimo tego że Danny, czyli główny bohater, jest twardym gościem ze świetnym przygotowaniem do walki, to jednak silna wola nie jest jego mocną stroną. Rozumiem, miał powód, bo zabito mu brata, ale skoro obiecał sobie że skończył z tym towarzystwem to nawet pomimo tej tragedii nie powinien się złamać, a nie wracać tam skąd uciekał. Fakt, miał w tym ukryty, bardzo ważny cel, ale jednak za bardzo skupiło się to na walkach z innymi drużynami, a tak jak się to zazwyczaj odbywa, rozwiązanie przychodzi dopiero na koniec. Powrót do GSE finalnie mu się przydał, ale trochę za bardzo z powrotem utonął w bagnie codziennej walki i chlania na umór. Nie ukrywam że lubię filmy z dużą ilością scen walki, która wygląda w miarę realistycznie. I tutaj takie coś dostałem. Bo Danny i później również Victor pokazali jak się efektownie i skutecznie leje przeciwników. Tak więc skończyło się tak jak miało, a wiec powrotem GSE na pozycję lidera, ale sposób rozwiązywania sporu o przodownictwo w kraju jest co najmniej dziwny i zapewne nie stosowany w żadnym kraju w którym kocha się futbol. Jak ktoś lubi sceny walki to polecam, ale dla samej fabuły nie warto się za to zabierać. Ocena: 4/10

Edytowane przez Kowal

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

American Hustle

Film opowiada historię błyskotliwego oszusta Irvinga Rosenfelda (Christian Bale), który wraz z partnerką i kochanką, Brytyjką Sydney Prosser (Amy Adams) zostaje zmuszony do pracy dla niezrównoważonego agenta FBI Richiego DiMaso (Bradley Cooper). DiMaso wciąga parę w równie niebezpieczny, co pociągający świat wpływowych lobbystów i mafii. W rolę zapalczywego Carmine Polito, polityka z New Jersey tkwiącego w samym środku działań prowadzonych przez oszustów i agentów federalnych, wciela się Jeremy Renner, a jako nieprzewidywalną żonę Irvinga, Rosalyn, zobaczymy na ekranie Jennifer Lawrence.

„American Hustle” to kryminał z komediową polewą, który nakłada na swoją historię mnóstwo warstw. Każdy może mieć jakiś uryty cel, spiskując przeciwko najbliższym. Sporo się dzieję, dzięki czemu ponad 2h upływają w ekspresowym tempie. Irving to doskonały oszust, ale zawsze był tak dobry, bo nigdy nie przekraczał pewnej bariery. Nigdy nie chciał robić grubych przekrętów, które mogłyby zagrozić jego najbliższym. Oszukiwał naiwnych i zdesperowanych. Kiedy jego dni są policzone, a FBI puka do drzwi, zostaje wpuszczony na głębszą wodę. Mimo wymuszonej współpracy, to jest główny powód niedomówień pomiędzy nim, a jego szefem, agentem DiMaso. DiMaso chcę złapać jak największe ryby, w jak najkrótszym czasie. Nie jest jeszcze obeznany w świecie przekrętów. Kiedy tylko widzi okazje, wskakuje bez zastanowienia.

Sporą rolę odgrywa w tym wszystkim wątek miłosny, jak i kobiety w niego zamieszane. Ten kwadracik między wspomnianą dwójką, żoną Rosalyn i kochanką Sydney, zaczyna przesłaniać wszystko inne. Russell ma tyle gwiazd, że do końca nie wie, w które z nich inwestować. Tak jakby czuł się odpowiedzialny, by każdy dostał swoje 5min, pomimo nikłego wkładu w historię. Aktorsko nikt go nie zawodzi, bo to doskonała obsada, ale ich kunszt nie przesłoni miałkich scen, prowadzących do nikąd.

Christian Bale zmienia się nie do poznania, w porównaniu do swoich ról twardzieli. Cooper, mimo bycia agentem, wciąż jest odrobinę głupkowaty. Adams kombinuje ile może, a Lawrence daleko do swoich poprzednich kreacji. Tu już nie będzie protagonistką o twarzy dziecka. Tępa, wyszczeka seks-bomba, to chyba dla niej nowość, w której niekoniecznie chciałbym ją ponownie widzieć. Irytuje, a i uwaga jest jej poświęcana zbyt często. Kogo obchodzi montaż, kiedy ona tańczy i śpiewa bez większego celu? Do tego dochodzi świetny Renner, zaskakująco mocny w tym roku komik Louis CK (w „Blue Jasmine” też dawał radę), i zaskakujący dodatek, który ma nazwisko większe od pozostałych i adekwatnie do niego kradnie show, gdy tylko się pojawi.

David O. Russell wraca z kolejnym Oscarowym przebojem i swoimi ulubionymi gwiazdami w obsadzie. Jednak podobnie jak w przypadku „Poradnika pozytywnego myślenia”, do doskonałości troszkę zabrakło. Mimo, że finał był w porządku, to nie rzuca na kolana. Mimo, że wszyscy zagrali bardzo dobrze - no, może poza Lawrence... – to złotej statuetki bym nikomu nie dał. Jest dobrze, nawet bardzo dobrze, pewnie w przyszłości do tego wrócę, ale nie będę miał bardzo szerokiego uśmiechu na twarzy. A nie ukrywam, na taki liczyłem (ta obsada, ten zwiastun, ta tematyka, ten gatunek) – 7/10

 

Mogłem się zawieść, ale to i tak czołówka 2013. Top 10 dam niebawem, choć wiadomo, że jeszcze sporo „Oscarówek” przede mną.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 279
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  N!KO napisał(a):
All Is Lost

 

  N!KO napisał(a):
Wszystko stracone... włącznie z Twoim czasem! Żmudna akcja, irytująca muzyka, przereklamowane aktorstwo, wszechobecna głupota. Pamiętajcie, zeby odwiedzić toalete przed seansem, bo ten film to nic więcej, jak woda wypływająca z dziur. Inni niech doceniają ładne ujęcia. Inni niech zadają sobie pytanie, co ten gość tam robił mając tak mało jedzenia? Czy jest szansa, że on chciał odejść/umrzeć, ale rozmyślił się w trakcie wojaży? Nawet jeśli tak, to momentu olśnienia nie widziałem na jego twarzy. Widziałem jednak znudzenie na swojej – 2/10

 

Ciekawy temat,ale nużąca realizacja.Film momentami strasznie się wlecze,co zabija całe napięcie,a zakończenie jest mocno naciągane,tak jak moja ocena tego filmu (5/10).

 

Ciekaw jestem jak N!KO interpretujesz zakończenie?

 

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  -Raven- napisał(a):
Ciekaw jestem jak N!KO interpretujesz zakończenie?

 

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Worst 10

10. RIPD - Wskrzeszamy Facetów w Czerni, pod inną nazwą, z kreskówkowymi efektami i nowym duetem. To chyba już... To cały "scenariusz" tego filmu. Reszta poszła na żywioł. Żart filmu: Oni w prawdziwym świecie będą inaczej wyglądać - jeden będzie blond seks-bombą, a drugi - haha - starym - haha - chinczykiem - ha... :???:

 

9. Diana - Pocięte na małe, bezwartościowe sceny, gdzie Hindus biega obrażony, a Diana chcę dobrze i przeprasza za wszystko. Oparte na tanich romansidlach, nie na życiu księżnej.

 

8. Movie 43 - Weźmy wielkie nazwiska, najwięcej ile się zmieści na kartce Worda, i pozwólmy im się skompromitować. Pozostaje tylko się zastanawiać, jakie grzechy gwiazd, były "haczykiem", który ich zmusił do takiej plamy na filmografii.

 

7. Szklana Pułapka 5 - Podobnież to Szklana Pułapka, choć tylko twórcy tak optymistycznie do tego podchodzą. Sensacja godna premiery w magazynie "Pani Domu". Yippee-ki-yay?

 

6. Piła Mechaniczna - Aktorzy porno w horrorze, po którym fani kina grozy będą czuć się wykorzystani. Tego zdrowy umysł nie ogarnie. Prawdpodobnie byłoby wyżej, gdyby nie to, że w swej głupocie jest zwyczajnie zabawne - bardziej niż komedie na tej liście...

 

5. Straszny Film 5 - ... a co do "komedii". Kiedyś tego typu filmy robiły furorę. Był ogrom materiału, byli adekwatni aktorzy, każdemu się morda cieszyła przy seansie. Robiąc taki film rok w rok, materiału zwyczajnie zaczyna brakować, a i aktorzy idą swoimi ścieżkami. Tworząc to, obrażają widza myśląc, że po prostu będziemy się śmiać z parodii, bo jest parodią. Pomysły na powyższym się kończą.

 

4. Getaway - Przerażająco prosty, mało oryginalny i głupi. Gonią go dwa radiowozy, on im ucieka - zwykle rozwalają się na drodze - a później ma czas się zatrzymać i posmucić. Smutek się kończy, kiedy dostaje kolejne zlecenie od osoby, która porwała jego żonę - ... tak, on wtedy PRZESTAJE sie smucić.

 

3. Ambassada - Te efekty, te kiepskie żarty, ta Ambassada. Jeśli tak skończył Machulski, to chyba najwyższy czas wykreślić polskie produkcje z takich list, bo one są pisane na żółtych papierach. Im trzeba współczuć. Leżącego się nie kopie

 

2. 1000 Lat po Ziemi - M Night Shymalalalalalalaman, jest stałym bywalcem tej listy. Jak tylko coś nakręci, to mamy murowanego kandydata na podium. Nawet jeśli zrobi to z familią Smithów, bo Willowi każe być markotnym zgredem, a synalkowi biegać po lesie bez większego celu. Nawet 1000 Lat przed Ziemią, jaskiniowcy by to wyśmiali.

 

1. Last Minute - Wiem, wiem, polskie produkcje miały nie brać udziału, bo są na dopalaczach. Ale jak tu nie przyznać zaszczytnego wyróżnienia czemuś, co nawet się nie stara widza rozśmieszyć. Czemuś, co upokorzyło jednego z ciekawszych polskich aktorów. Czemuś, co nawet nie ma fabuły, a jest puszczane w kinach.

 

Top 10

10. Wielki Liberace - Jedna z ciekawszych historyjek miłosnych w tym roku, pomimo przedstawienia innej orientacji. Nie wypada się zrażać tylko dlatego, że "geje", bo Douglas pokazuje tu swój kunszt. W prawdziwym życiu wyrywa młodsze dziewczyny, w filmie młodszych chłopców.

 

9. Don Jon - Wciąż mam niedosyt, że zeszło to na drogę sztampowego kom-roma, ale doceniam kilka kontrowersyjnych wniosków i naśmiewanie się z dzisiejszych związków. To mogło być idealne przeciwieństwo czegoś, czym finalnie się stało. Zabrakło konsekwencji Panie Levitt.

 

8. Labirynt - Aktorsko praktycznie bezbłędny, fabularnie intrygujący. Może i został wyciągnięty z wora znanych thrillerów, ale to co zrobił, zrobił bardzo dobrze. Kto powiedział, że odgrzany kotlet musi być zły?

 

7. Wielki Gatsby - „Wielki Gatsby” to świetna impreza. Nie wyniesiesz z niej wiele, możliwe, że następnego dnia nie będziesz pamiętał nic... ale warto na niej być. Strasznie urzekające kino. Jeśli się ktoś na to złapie, to mimo wyraźnych niedoskonałości, wciąż będzie wychwalał.

 

6. Saving Mr. Banks - Zderzenie się dwóch osobistości w świecie Disneya. Z pozoru prosta historia, która szybko staje się magiczna. Z pozoru tylko dobre kreacje, które stają się genialne.

 

5. Najlepsze Najgorsze Wakacje - Niby o dorastaniu, niby wiemy do czego prowadzi, niby główny bohater nie wyróżnia się niczym od swoich rówieśników, ale ma tak mocne wsparcie, że seans okazuje się przyjemnością. Takiego Steve'a Carella nie widzieliście nigdy, takiego Sama Rockwella chcecie oglądać zawsze.

 

4. Iceman - Nie ukrywam, ostygłem od czasu swojej pochlebnej recenzji. Kupić tego nie kupie, wracać nie będę tak często, ale to i tak fajnie nakręcone, mroczne kino, z genialnym Shannonem na głównym planie. Czy jest to najlepsza opowieść o Kuklinskim? Pewnie nie, co nie zmienia faktu, że jest dobra!

 

3. Blue Jasmine - Mijają miesiące, a Cate Blanchett dalej jest moją faworytką do statuetki. To może nie jest zabawny Woody, jakiego chciałbym oglądać, ale daleko temu do "pocztówek", które ostatnio kręcił za pieniądze miasta. Dramat, który nie przytłacza, ale zostaje w głowie na długo.

 

2. American Hustle - Wiem, narzekałem w tekście pisanym wyżej, ale i tak to jest moje kino, przy którym ciężko mi się źle bawić - no chyba, że Shyamalalalalan takie coś nakręci :wink: Ciężko będzie przebić tę obsadę.

 

1. Wyścig - I cóż, że formuła 1... Udało się uchwycić piękno sportowej rywalizacji/zawziętości. Bruhl i Hemsworth mogą śmiało zakładać kaski i jechać po Oscara. Wcale bym się nie zdzwił, jakby ich nazwiska wylądowały na podium tego wyścigu.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Z drugiej strony ciężko też o długie rozkminy na temat tego zakończenia (przynajmniej w moim przypadku), jeśli film oparty na człowieku w środku niczego potrafi wywołać tylko jedną emocję - poczucie niewyobrażalnej nudy. Ciężko się w to wciągnąć, przejąć nieszczęściem bohatera. Ale też należy pochwalić dobrą muzykę i powrót Redforda w niezłym stylu (w tym roku statuetka i tak przeznaczona jest tylko dla jednej osoby - Leonardo DiCaprio)

 

A, właśnie, DiCaprio. Jeśli ktoś uwielbia "Chłopców z ferajny", "Kasyno" i nie przeszkadza mu, że najnowszy film Scorsese oparty jest w dużym stopniu na tym samym schemacie - niech jak najszybciej zapie*dala na kina, bo to jest autentyczny trzygodzinny filmowy orgazm :twisted: . Tylko w/w i "Taksiarza" stawiam wyżej w moim osobistym rankingu obrazów mistrza.

 

http://cdn.screenrant.com/wp-content/uploads/wolf-wall-street-dance.gif


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Lone Survivor

Afganistan, 28 czerwca 2005 roku, czterech członków SEAL Team 10 otrzymuje zadanie zabicia lidera Talibów. Niespodziewanie sami zostają otoczeni przez wroga i zaatakowani.

„Lone Survivor” to przykład, jak połączyć typowo popcornowe kino akcji z dramatem. Bo o ile film często sprawia wrażenie czegoś ważnego, przemyślanego, tak chwile później pokazuje gości, którzy są gotowi zjeść sporo ołowiu zanim padną – nie wspominając, że są gotowi przeżyć upadki porównywalne do krasnoludów z Hobbita. Mierzą się nie tylko z Talibami, ale przede wszystkim z wyrzutniami rakiet i ciężką amunicją. Dodatkowo są na nieznanym polu walki, gdzie ludzie mówią w niezrozumiałym języku i toczy się właśnie wojna domowa.

Jakoś nie zżyłem się ze składem. Aktorsko są to znane nazwiska, ich postacie mają różne charaktery, ale chyba tylko Ben Foster może mieć podniesioną głowę. Ani Hirsch, ani Kitsch, ani tym bardziej Wahlberg, nie zostawili jakiegoś oszołamiającego wrażenia. Nasza integracja z nimi ma przyspieszone tempo, co utrudnia późniejsze przejmowanie się ich losem.

Sporo wybuchów i strzelania. Tak jak zostali wrzuceni na teren wroga, tak My już tylko będziemy śledzić ich walkę o przetrwanie. Czai się tu na nas jedna, trzymająca w napięciu scena – kiedy zostają odkryci przez przypadkowych ludzi, i zaczynają rozważać, co robić dalej (spoko, to początek misji, nie spoiler) – ale nie wyciśniemy z tego wiele więcej. Można się cieszyć brutalnością, ale jak inaczej mieliby zobrazować wojnę? Patriotyczne kino, gdzie flaga USA nie zawisła jakoś bardzo wysoko – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Właśnie skończyłem oglądać "Inside the American Mob". Świetny dokument, w którym byli mafiosi i agenci FBI mówią jak działała mafia w USA. Najbardziej zdziwiła mnie historia Michaela Franzese, syna jednego z najwyżej postawionych mafiosów w jednej z rodzin. Mimo tego, że zarabiał dla swojej rodziny miliony dolarów i oddawał im odpowiednią dolę ci bali się tego co pisano w gazetach ( że Michael jest na tyle potężny, że może założyć własną rodzinę ) i wydali na niego wyrok. Co dziwniejsze nawet jego ojciec go nie bronił. Jakimś cudem udało mu się opuścić mafię i dali mu spokój. Prawdopodobnie musiał za tą "przysługę" zapłacić ogromną sumkę. Podobała mi się również historia Doniego Brasco. Agent FBI, który został przyjęty do mafii co do tej pory wydawało się czymś nierealnym. Według mnie to właśnie mogło zabić mafię, bo nie mieli już pewności jak do tamtej pory, że ich ludzie na pewno nie są glinami. Dodatkowo sam Joe Pistone przez te 6 lat ryzykował każdego dnia, że zginie, bo wystarczyło jedno złe słowo, a skończyłby z kulką w głowie.

W jednym odcinku była wzmianka o "Ojcu Chrzestnym". Kiedyś czytałem o tym i podobno aktorzy byli zastraszani, a nawet ukradli im auto z kamerami. Wszystko zakończyło się, gdy Coppola zgodził się na usunięcie ze scenariusza słowa "mafia", które podobno zostało użyte tylko raz. Dodatkowo odtwórca postaci Luca Brasi przyznał się reżyserowi, że działał dla mafii. Postanowiłem poszukać coś o tym aktorze i co się okazało? BYŁ WRESTLEREM i 9 razy zdobywał pas. Tego się po nim nie spodziewałem. :D

1 miejsce w typerze TNA w 2011 r

 

http://total-nonstop-action.blogspot.com/ --> najlepszy blog o TNA

 

Fan wrestlingu od 25.02.2005r

 

Reprezentant TNA Originals


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  Tupak napisał(a):
Podobała mi się również historia Doniego Brasco. Agent FBI, który został przyjęty do mafii co do tej pory wydawało się czymś nierealnym. Według mnie to właśnie mogło zabić mafię, bo nie mieli już pewności jak do tamtej pory, że ich ludzie na pewno nie są glinami. Dodatkowo sam Joe Pistone przez te 6 lat ryzykował każdego dnia, że zginie, bo wystarczyło jedno złe słowo, a skończyłby z kulką w głowie.

 

To teraz wypada obejrzeć film "Donnie Brasco" z Johnnym Deppem i Alem Pacino (10/10) :wink:

 

 

Filth

Chory policjant-narkoman (James McAvoy), manipulując wszystkimi dookoła, toruje sobie drogę do awansu. Przygoda przepełniona przekleństwami, seksem, narkotykami, alkoholem i halucynacjami. Jeśli ktoś nie do końca wie, czego może się spodziewać, to rozjaśnie więcej pisząc, że „Filth” to adaptacja noweli Szkockiego pisarza Irvina Welsha, odpowiedzialnego za „Train spotting”

Bruce Robertson to nie jest książkowy przykład bohatera. Facet jest policjantem, ale awans chcę wywalczyć w nieczysty sposób. Prowadzi swoją gierkę, sterując konkurentami. To ten gość, który uśmiecha Ci się w twarz, a wbija nóż w plecy. Nie musicie go lubić, ale go polubicie :wink: Już tłumaczę – Bruce to dupek, a wszystkie jego wybory są złe, jednak wśród dupków jest tym, którego poczynania chcecie oglądać w filmie. Bardzo dobra kreacja McAvoya.

„Filth” ma zadowalające, szybkie tempo. Ciągle coś się dzieje. Facet śpi z żoną kumpla, by potem mu powiedzieć, jak wierną ma kobietę, itp. Łatwo się wkręcić w intrygę, którą kręci, choć wiemy, że stacza się na naszych oczach coraz bardziej. Nie przestaje ćpać i pić, a pomysły ma coraz gorsze – wciąż zabawne, ale wyniszczające.

Prawdomówność Bruce’a jest rozbrajająca. Humor typowy dla angielskich filmów, ale nietypowo zabawny dla mnie. Mimo tego, nie mamy tu do czynienia z komedią. „Filth” bliżej do dramatu, gdzie spiralą płynie chłop coraz niżej, a jego halucynacje zaskakują coraz częściej. I tak jak nie lubie tego typu flashbacków, czy innych pierdów (wizji, snów, whatevs), bo nic ze sobą nie niosą, tutaj są przepełnione informacjami. Niezbyt skomplikowane, łatwo przyswajalne.

Postaram się być „spoiler free” – nie byłem fanem końcówki. Wiedziałem, że coś się musi wyjaśnić na tym polu, ale wyjaśnienie leży daleko od satysfakcjonujących. Dość proste, choć dla wielu pewnie szokujące i niesmaczne. Więcej nie musicie wiedzieć. Wiedzcie tylko, że to dobre - szalone! - kino dla dorosłych. Takie z jajem i ciekawą historią – 7/10

 

PS: Jakbym poszerzył swoją listę "Top 10 z 2013", to Filth by było pewnie na miejscu 11 :wink:

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Wyszedłem z kina i nie mogę się dalej otrząsnąć po "Wilk z Wall Street" - to było Genialne! Wreszcie doczekałem się filmu który będzie klasykiem i który okazje miałem zobaczyć "na żywo" a nie z kilkuletnim odtworzeniem jak Kasyno czy Chłopcy. No właśnie jest wiele porównań do tych filmów i jak dla mnie to najnowsze dzieło Scorsese zajmuję pozycje nr. 2 tuż za "Chłopcami z Ferajny" i przed "Kasynem" - mimo, że lepiej zrobiony był "Wilk" i większą frajdę ma się z oglądania to jednak Godfellas był bardziej perfekcyjny i też Liottę wspomagały lepsze nazwiska (sorry Dujardin)

 

Przyznam szczerze, że podchodziłem z wielkimi oczekiwaniami do tego filmu i chyba pierwszy dostałem coś co przebiło to. Mieliśmy tu wszystko co zaspokoi i wytrawnego kinomana jak i gościa który chce się odłączyć od świata na 3h. Genialny montaż - film leci w tempie ekspresowym, genialny Leo (swoją drogą myślę, że oskara nie dostanie bo już w necie krążą newsy na temat afery związanej z tym filmem), bardzo dobry Hill (zaskoczenie) który chyba jednak najlepiej gra jak ma te kilkadziesiąt kilogramów za dużo. No i objawienie - Margott Robbie która zagrała całkiem znośnie co z jej ciałem daje mieszankę wybuchową. Oglądając ten film przez prawie cały seans miałem uśmiech na twarzy co uważam za dobrą rekomendacje bo ten film to tak na prawdę dramat - rzadko kiedy tak genialnie się łączy te gatunki.

 

Polecam!

10/10

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

"Wilk" widzę zbiera niesamowite recenzje i u nas. W poniedziałek pójdę, we wtorek pewnie kilka słów napiszę. Zobaczymy, czy to faktycznie tak genialne kino. Mam nadzieje, że te 10/10, to nie jak w przypadku "Avatara", choć mam świadomość, jak diametralnie inne jest to kino.

 

 

Enough Said / Ani słowa więcej

Rozwiedziona i samotna Eva (Julia Louis-Dreyfus) pracuje jako masażystka. Prywatnie nie radzi sobie ze zbliżającym się wyjazdem córki na studia, przeżywając syndrom pustego gniazda. W międzyczasie poznaje na przyjęciu słodkiego, zabawnego i podobnie myślącego Alberta (James Gandolfini).

Dawno nie widziałem tak dobrze dobranej pary na ekranie. Chemia między Dreyfus a Gandolfinim jest niesamowita, i w zasadzie jest głównym motorem napędowym całości, który wcale się nie nudzi. Ich dialogi są zabawne. Nie wyciągnięte z typowej komedii, ale takie życiowe, błyskotliwe. Nikt tutaj nie będzie się tarzał ze śmiechu, ale też nie wierzę, że będzie ktoś, kto obejrzy całość z kamienną twarzą.

Jeśli ktoś nie jest zainteresowany takimi miłosnymi gadkami, to muszę zmartwić, bo typowych dla filmów zwrotów akcji nie uświadczycie tu wiele. Jest jeden, dość poważny, który spokojnie starcza na dalszy rozwój sytuacji. Eva ląduje po środku bagna, z którego dociekliwość nie pozwala jej się wydostać. Sytuacja, w której trzeba wybierajać, przyjaciółka czy facet, tylko podniesiona do entej potęgi.

O głównym duecie można się rozpisywać w superlatywach, ale otoczenie pozostawia wiele do życzenia. Przyjaciółka Evy, Sarah (Toni Collette), dodaje do wszystkiego jakieś swoje problemy, które ani nie ubarwiają całości, ani też nie są nijak wyjaśnione. Tak jakby czas trzeba było czymś wypełnić. Oboje mają córki, których wkład jest równie niewielki, jak nie mniejszy. Błąkają się gdzieś w tle, i mimo, że ciągle toczy się o nich rozmowa, nam ciężko wydać osąd na ich temat.

Allenowski klimat, gdzie temat miłości jest wałkowany na wszystkie możliwe sposoby. Może nie ma jakichś błyskotliwych myśli, nikt niczego wielkiego stąd nie wyniesie, ale to uroczy film, który – niestety – zyska więcej widzów, z racji ostatniego występu Tony’ego Soprano – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Czas zemsty/ Dead Man Down ( 2013)

 

 

Beatrice uwodzi i szantażuje Victora, który jest bliskim współpracownikiem króla zbrodniczego półświatka Nowego Jorku (Howard). Kobieta chce wykorzystać Victora by zrealizować swoją zemstę, ale między nimi rodzi się dziwne uczucie.

 

Ten film oglądałem kilka dni temu, ale postanowiłem coś o nim napisać bo był bardzo ciekawy. Historie płatnych zabójców to jest dość oklepany motyw i często pojawia się w filmach. Tak więc jak zacząłem oglądać i dowiedziałem się że o tym będzie ten film to obawiałem się o poziom tego filmu, bo mogłem dostać to na co się już wiele razy natknąłem. Jednak z upływem czasu okazało się że historia została bardzo ciekawie napisana. No i Colin Farrell również bardzo dobrze spisał się w roli Victora, mordercy, który ma jednak ludzkie uczucia, albo raczej daje się szantażować kobiecie, która pragnie zemsty za swoje krzywdy, ale boi się zrobić to sama, tylko znajduje kogoś kto zrobi to za nią. Noomi Rapace ciekawie zagrała rolę kobiety skrzywdzonej przez pijanego kierowcę. Może trochę zbyt słabo ją ucharakteryzowali, bo niby ludzie się z niej śmiali z powodu jej zdeformowanej twarzy, a jej blizny wyglądały tak, jakby dało się je zamaskować prostym makijażem. Pomimo że część filmu to dialogi między głównymi bohaterami, które są ciekawe i wnoszą wiele do całej historii. Od samego poznania się do rozwiązywania problemów obojga przedstawiono bardzo fajnie, a koniec filmu to już totalna rozpierducha, która kończy problemy obojga, choć w pewnych momentach końcowe sceny były nieco przekolorowane, ale ogólnie wyglądało to efektownie. Pomimo że to był długi film, bo trwał prawie dwie godziny, to i tak tą produkcję ogląda się z przyjemnością, ponieważ od dialogów do czystej akcji ten film jest bardzo dobrze napisany i zrealizowany, jeśli film trwający tyle czasu był w stanie przetrzymać mnie przed monitorem przez cały czas to oznacza że to jest całkiem niezła pozycja i powinno się ją obejrzeć. Ocena: 8,5/10

 

Pogromcy korporacji/ Bounty Killer (2013)

 

 

Korporacje od 20 lat rządzą światem, ich chciwość doprowadziła do wielkiej wojny, która zniszczyła społeczeństwo jakie znamy. Tajemnicze zgromadzenie postanawia pomścić świat, w tym celu opłaca najgorszych kryminalistów aby zabili prezesa zarządu odpowiedzialnego za zło świata.

 

Na początku tego filmu pomyślałem że tak właśnie może wyglądać przyszłość, a więc światem do końca zawładną pieniądze i wszystkie decyzje podejmować będą nie przywódcy danego kraju, ale największe korporacje mające największe zasoby finansowe. Jednak dalsza część filmu lekko zweryfikowała mój pogląd, ponieważ doszły do tego katastrofy, które doprowadziły do powstania jakichś bardzo nieprzyjaznych dla ludzi stref. Głównymi bohaterami ludzkości stali się zabójcy, którzy zwalczają największe zło, a więc najważniejsze szychy korporacji. Najważniejsze role w tym filmie grają Drifter (Matthew Marsden ) i Mary Death (Christian Pitre). Oboje są świetnie wyszkoleni do zabijania i zarabiają na tym dobre pieniądze. Ale wszystko zmienia się diametralnie w momencie, gdy Drifter zaczyna być poszukiwany, a dzięki temu mamy okazję poznać bliżej głównych bohaterów, ich przeszłość i wzajemne powiązania. W sumie to są ciekawe fragmenty filmu, a dołączone do tego krwawe sceny walki również dodają atrakcyjności tej produkcji. Oczywiście historia pokazana w tym filmie jest czysto fantastyczna i nie wygląda na robioną dużym kosztem finansowym, ale nie jest zła i z pewności w TV Puls nigdy tego filmu nie puszczą, tak więc nie jest to aż tak zła pozycja i ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć że warto ją obejrzeć. Ocena: 6,5/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  174
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  17.01.2013
  • Status:  Offline

Deja vu -2006

 

Każdy chce zaistnieć w świecie, pokazać to, czego jeszcze nikt nigdzie nie widział. W dzisiejszych czasach, aby zostać zauważonym, musimy być oryginalni, trendy czy cool. Batalia ta przyszła do nas nagle, spadając jak grom z jasnego nieba. W kinematografii jest jak w życiu, przetrwa tylko najlepszy i najmocniejszy. Pamiętamy nieliczne filmy, pośród ogromnej ilości tego, czym karmią nas producenci. A jak jest z „Deja vu”? Czy okaże się pustynną fatamorganą, a może zniewoli swoją oryginalnością?

 

Słowo DEJA VU pochodzi z języka francuskiego i oznacza „już widziane”, a słownikowa definicja brzmi: „odczucie, że przeżywana obecnie sytuacja wydarzyła się już kiedyś, w jakiejś nieokreślonej przeszłości (…)”. Mówiono już o tym w XIX wieku, pisał Zygmunt Freud, a teraz nastał czas na doświadczenie tego zjawiska na szklanym ekranie. W 2002 roku wybitny reżyser, Steven Spielberg, obdarował widza „Raportem mniejszości” (z Tomem Cruisem w głównej roli), który zadziwił pomysłem i postawił wysoką poprzeczkę dla swojej kontynuacji lub następcy. „Deja vu” nie można dosłownie powiązać z „Raportem”, jednak mają ze sobą dużo wspólnego, przez co są ze sobą kojarzone.

 

Akcja filmu rozgrywa się w Nowym Orleanie, czasu teraźniejszego, w święto Mardi Gras (ostatki). Rozpoczynająca scena ukazuje duży prom, którego pokład zabiera, jak się później okazuje, ponad 600 pasażerów. Są wśród nich całe rodziny, wycieczki szkolne oraz spora liczba amerykańskich marynarzy. Po kilku minutach od wypłynięcia łódź wylatuje w powietrze, niosąc ze sobą ogrom zniszczeń i setki niewinnych ofiar. Na miejsce tragedii przybywają odpowiednie jednostki, w celu zbadania sprawy i znalezienia winnych zaistniałej sytuacji. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi agent federalny ATF (Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych) – Doug Carlin (Denzel Washington – „Człowiek w ogniu”, „Karmazynowy przypływ”). Podczas wnikliwego śledztwa jednym z głównych tropów jest ciało kobiety, Claire Kuchever (Paula Patron – „Hitch”), która pomimo obrażeń podobnych do reszty ofiar, podważa wątpliwość śmierci spowodowanej wybuchem. Staje się ona kluczem do całej sprawy, jednak powiązanie wszystkich faktów będzie bardzo trudne, co opóźnia złapanie sprawcy. Z dodatkową pomocą przychodzi agent, Andrew Pryzwarra (Val Kilmer – „Gorączka”, „Święty”) i jego tajne laboratorium, w którym przeprowadzane są badania z krzywą czasu. Dzięki temu urządzeniu mogą poznać całą przeszłość i ingerując w nią, zmieniać przyszłość, co pomaga w rozwiązaniu zagadki.

 

Łącząc kilka gatunków: sensacje, thriller i science fiction, można stworzyć wybuchową mieszankę, która powoduje totalny chaos, tak zwany przerost formy nad treścią. Niemniej jednak mając za reżysera brata słynnego Ridleya Scotta, Tony’ego Scotta („Top Gun”, „Ostatni skaut”), można ze spokojem zasiąść w fotelu i mieć tą pewność, że film dostarczy nam wrażeń na odpowiednio wysokim poziomie. Tony, dobierając sobie aktorów, chyba z góry założył, że główną rolę zagra jakiś czarnoskóry aktor, gdyż w większości jego filmów tak właśnie jest. Dowodem są: „Człowiek w ogniu”, „Karmazynowy przypływ” (Denzel Washington), „Wróg publiczny” (Will Smith), Gliniarz z Beverly Hills II (Eddie Murphy), czy „Fan” z Wesley Snipes. Dobór tych właśnie aktorów daje murowany sukces filmowi, a „Deja vu” jest tego najlepszym przykładem. Dzieło Scotta trzyma w napięciu, a oryginalny pomysł nie pozwala widzom nawet na odrobinę nudy. Oglądając z zaciekawieniem i z niecierpliwością, czekamy na zaskakujący koniec, a przyznam, że warto. Aktorzy się spisali, zdjęcia niczego sobie, mała ilość efektów specjalnych, co w sumie daje efekt dobrego kina.

 

Każdy z nas doświadcza zjawiska deja vu, lecz szybko o nim zapomina i żyje dalej. Z tym filmem jest jednak inaczej, bo zostawia trwały ślad w naszej pamięci. Dziś, wczoraj jest już nieważne, tak jak czas poświęcony na pisanie tej recenzji. Liczy się chwila obecna i przyszłość. Pamiętajmy, że życie to nie film i jesteśmy kowalem własnego losu, ze świadomością, że nie mamy wpływu na czas przeszły. A szkoda, bo można by wiele zmienić i naprawić, tak jak w „Deja vu”. Ocena 8/10

5763280895bf14346ca4d0.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Wolf of Wall Street / Wilk z Wall Street

Jeden z największych reżyserów naszych czasów, laureat Oscara Martin Scorsese przedstawia prawdziwą historię jednego z najbardziej kontrowersyjnych bohaterów Wall Street. Jordan Belfort (Leonardo DiCaprio) był złotym dzieckiem świata amerykańskich finansów. Szybki i oszałamiający sukces przyniósł mu fortunę, władzę i poczucie bezkarności. Pokusy czaiły się wszędzie, a Belfort lubił im ulegać i robił to w wielkim stylu. Najpiękniejsze kobiety. Najdroższe jachty. Najbardziej wyszukane narkotyki. Szalona impreza bez cienia poczucia odpowiedzialności. A w ślad za tym nieuniknione błędy i pragnienie jeszcze większego bogactwa. Korupcja, naginanie prawa i malwersacje podatkowe – w tym także Belfort okazał się mistrzem. Zrealizowana z rozmachem i poczuciem humoru, urzekająca blichtrem, a jednak gorzka opowieść o człowieku, który zawsze chciał więcej, a dostał to na co zasłużył.

Czas wreszcie zmierzyć się z pochlebnymi recenzjami na temat „Wilka”. Czy jest lepszy od „Chłopców z Ferajny”? Nie. Czy jest lepszy od „Kasyna”? Nie. Czy to dobry film? Fuck Yeah! Leonardo Di Caprio znów to zrobił, znów dał genialną kreację. Jak recenzując „Gatsbyego”, użyłem słów, że warto być na tej imprezie, tak w przypadku tej balangi obecność jest wręcz przymusowa. To trzeba zobaczyć, a czas nie powinien być żadną przeszkodą. Kiedy za kamerą siada taki mistrz jak Scorsese, to wszystko płynie jak należy. Sceny są długie, przegadane, jakieś. Od potężnej dawki komedii, przez genialne dialogi, aż po nutkę koniecznego dramatu. Belfort to mimo wszystko postać z tego ostatniego gatunku. Postać, która nie umiała powiedzieć sobie dość, a przy tym popadła w dewastujące nałogi. Największym były pieniądze, najbardziej wyniszczającym piguły i „nosek”.

Obok DiCaprio plejada gwiazd, a czarnej owcy żadnej. Ekipa jaką zbiera jest pocieszna, choć trochę żałowałem, że cała uwaga spadła na postać Donniego – Chester Ming rlz. To oczywiście było pokłosie tego, że grała go najjaśniejsza z tych kilku gwiazd – Jonah Hill. Ciężko na niego narzekać, ale tak naprawdę zagrał siebie – pociesznego grubaska, który swoją nieudolnością często napsuje krwi najbliższym. Zaskoczeniem – większym niż mocne ogranicznie Matthew McConaughey, który wydawał się ważną postacią całości – jest Margot Robbie, grająca urodziwą żonę bohatera. Genialnie wykorzystuje atrybut swojego wyglądu – urodziła się do tej roli. Po końcowych scenach widziałem, że do wielkiego aktorstwa wciąż jej daleko, i najpewniej nigdy tam nie zajdzie, ale postać Naomi to konkretne osiągnięcie, godne pochwały.

Jeśli było coś, co mnie lekko irytowało, to sceny łóżkowe, których było zbyt wiele. Rozumiem ich byt w tym filmie – to miał być dobitny obraz beztroskiego życia Jordana – ale często nic ze sobą nie niosły.

To wszystko wyjaśnia się zbyt szybko, pędząc do oczywistego finału. Jasne, to że będziesz wiedział, co bedzie na talerzu, nie znaczy, że będzie smakowało mniej, ale fakt faktem, nie zaskoczyli mnie ani razu. Super przejażdżka, do której na pewno wrócę, i którą na pewno kupie. Nie mówie, że to film idealny. Nie mówie też, że jest dla wszystkich. Ale wypada dać szansę. Prawdopodobieństwo, że Wam się spodoba, jest bardzo duże. Fajne miał facet życie – 8/10

 

  Cytat
Po aktualizacji :wink:

 

Top 10

10. Don Jon

9. Labirynt

8. Wielki Gatsby

7. Saving Mr. Banks

6. Najlepsze Najgorsze Wakacje

5. Iceman

4. Blue Jasmine

3. American Hustle

2. Wilk z Wall Street

1. Wyścig

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • GGGGG9707
      Na drabinie też...   Gala słaba dla mnie, ciężko się WWE ostatnio ogląda patrząc co się dzieje i biorąc pod uwagę ich decyzje. W skrócie : 1) MITB kobiet : świetna walka, bardzo mi się podobała ale nie przepadam za Naomi także nie jestem tylko zadowolony z wyniku (chciałem każdego oprócz Naomi i Ripley) ale walka była bardzo dobra 2) Dom : nie potrzebna walka, dobrze że Dom obronił 3) Lyra : Nie chcę Becky z pasem bo robi się z niej druga Charlotte i nie mogę się do niej przekonać od czasu powrotu. Walka piękna ale jak pisałem wcześniej dla mnie to było Backlash 2.0, pewnie będzie rewanż który też będzie świetny ringowo ale przydałoby się jakieś 2 out of a 3 falls czy coś 4) MITB : poza śmieszkowaniem (nie lubię jak się z ważnej walki parodie robi bo to zabija całą wiarygodność) na początku, czy Solo przez całą walkę czy Penta i Almas na drabinie (co mi się bardzo nie podobało bo to psuło walkę) to walka była bardzo fajna aż do końcówki... Jak weszła ekipa Rollinsa to już wiedziałem że zdemolują wszystkich i Rollins wygra (chyba że Punk i Zayn przyjdą) i zdziwiłem się że tak nie było. Brawo dla Fatu za zdemolowanie Solo, to było dobre. Za to to co dla mnie zabiło całą walkę i sprawiło że uważam ją za jedną z najgorszych MITB matchy to końcówka... Gable dostaje Spear od Breakker'a i leży prawie 10 min i już nie wstaje ??? Tak samo inni uczestnicy!!! Martwi po jednym finisherze ale ściema, przecież to nie ma żadnego sensu. Jedynie local hero się przebudził choć Americano przed nim oberwał. Myślałem że wszyscy wrócą do walki i jakoś sprytem Rollins wygra a nie tu każdy po 1 finisherze drużyny Rollinsa leży martwy do końca. Zwycięzca najgorszy z możliwych (razem z Andrade), nie lubię jak ME i byli mistrzowie zdobywają walizkę. Przecież Rollins równie dobrze może sobie KOTR wygrać i walczyć o pas na SummerSlam bądź tak po prostu TS dostać. Przecież on już zaczął feud z Jey'em (który mam wrażenie ma 5 feudów jednocześnie) 5) ME sobie darowałem. Po tym co widziałem wcześniej na tej gali + skład tej walki (Cody i Cena ok ale Jey nie na swoim miejscu a ten ostatni intruz w tej federacji) to wyłączyłem 
    • MattDevitto
      1. Syf z walizą (pozdro @ CzaQ )... 2. Naomi z walizą... 3. Becky z kolejnym pasem... HHH: PS: Oczywiście gali nie oglądałem, tylko wyniki, ale teraz widzę, że na walizce jest już nawet miejsce na sponsora
    • Attitude
      Nazwa gali: DDT A Love Letter from Me 2025 Data: 07.06.2025 Federacja: DDT Pro Wrestling Typ: Event Lokalizacja: Tokyo, Japan Arena: Shinagawa Prince Hotel Club eX Official video: Link Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Independent Zone
    • Kaczy316
      Money In The Bank czas zacząć! Jedynie 4 walki w karcie, ale wypowiadałem się już o całym show w predykcjach, więc zaczynamy!   1.Alexa Bliss vs Rhea Ripley vs Roxanne Perez vs Giulia vs Naomi vs Stephanie Vaquer, Women's Money In The Bank Ladder Match W sumie liczyłem na męski Ladder Match jako opener, ale ten jest jeszcze lepszy, niemniej jednak szansę na cash in w ME trochę spadają przez to, ale to walka, która moim zdaniem skradnie show to albo Becky vs Lyra, kobiety dzisiaj górą! Liczę na Perez! Świetna walka i wyszło lepiej niż chciałem nawet jeśli chodzi o zwyciężczynie oj tak Naomi to genialny i najlepszy dla mnie wybór był, myślałem, że pójdą bardziej w Perez albo Stephanie, a ostatecznie Naomi i genialnie, zasłużyła za ostatnie miesiące i jest genialnym heelem, bardzo dużo spotów, fajny Springboard Moonsault na drabinę od Perez, Devil's Kiss na drabinie od Stephanie wyglądało maśniutko, podwójne Code Red na drabinach genialne potem Sister Abigail DDT i Riptide od Ripley i Alexy, a drabina to botcher, ja bym zwolnił, nie chciała się złożyć przy akcji kiedy Ripley leżała w środku, a Giulia i Perez próbowały ją złożyć, żeby zaatakować Ripley, ogólnie fajna współpraca Giulii i Roxanne i fajnie wyglądała Ripley przykryta drabinami i to chyba był Pat z tekstem "UNDERTAKER GIVES UP FROM THE LADDERS!" Dobre dobre, mega dobra walka, świetna zwyciężczyni, a to może oznaczać jedno, Knight albo ma dzisiaj mega duże szansę albo Rollins wygrywa....czyli w sumie nic się nie zmieniło w kwestii męskiego ladder matchu xD, ale dobrze, że Naomi wygrała, mega mnie to ucieszyło, około 25-26 minut genialnego pojedynku.   2.Dominik Mysterio vs Octagon Jr., Intercontinental Championship Singles Match No ciekawi mnie jak wyjdzie ten pojedynek, Dom raczej tytułu nie straci, ale walka może być przyjemna.....serio? 5-6 minut? Mniej niż na tygodniówce? Ja wiem, że fajnie pokazać zawodników innej federacji i promowanie Meksyku i tak dalej, ale kurde dalibyście więcej czasu niż 5-6 minut i to na PLE, taki pojedynek to na tygodniówkę, a nie na Money In The Bank no i mamy minusa, ale dobrze, że Dom obronił, chociaż to było pewne, ale walka nie dość, że dodana na ostatnią chwilę to krótka, totalnie nic nie wniosła no ja bym już wolał dać te kilka minut innej walce.   3.Lyra Valkyria vs Becky Lynch, Women's Intercontinental Championship Singles Match If Lynch loses, she can no longer challenge for the title for as long as Valkyria is champion. If Valkyria loses, she will be forced to raise Lynch's hand and acknowledge Lynch as the better woman. Długa stypulacja, ale pasuję do tego pojedynku, nie wiem czy skradną show, bo kobiecy ladder match był świetny, ale nie wątpię w Becky i Lyrę, na pewno dadzą niesamowity pojedynek i liczę na Ciebie Lyra! Panie od początku się na siebie rzuciły oj czuć nienawiść! No i mamy to Becky jednak wygrała, pewnie żeby przedłużyć feud, szczególnie, że wygrała w podobny sposób co Lyra na Backlash, także na Evolution dostaniemy ostateczne starcie tej dwójki i bardzo dobrze, bo nie mam dość, ta walka była genialna i trylogia tutaj siedzi mocno, czy ja się cofnąłem do NXT 2k15? Tak się  czułem przy tej walce, świetny pojedynek tak samo dobry jak ten z Backlash, a może i lepszy, niesamowite około 16 minutowe starcie, mega dużo emocji, Panie odnalazły idealne tempo dla siebie nie za szybkie nie za wolne, oj niesamowity pojedynek czekam na ich ostateczne starcie, może jakiś Iron Woman Match? Pasowałaby ta stypka do tej rywalizacji, a po walce Lyra musiała zrobić dokładnie to czego oczekiwała od niej stypulacja ustalona wcześniej, a nawet więcej, bo jeszcze atak po walce i nie było to heelowe, a zrozumiałe, rywalizacja trwa a najlepsze! Nie wiem czy nie była to lepsza walka od openeru mimo wszystko, ciężko ocenić.   4.Seth Rollins vs LA Knight vs Solo Sikoa vs Penta vs El Grande Americano vs Andrade, Men's Money In The Bank Ladder Match Kolejny pojedynek, walka może wyjść bardzo dobrze i pytanie jak ostatecznie zostanie to rozwiązane, kto wygra i czy zobaczymy dzisiaj cash in? We Will See LET'S GO KNIGHT! Piękny początek z osobami, które zaatakowały Rollinsa, bo na SD zostały zaatakowane przez niego samego i jego stajnie, ładne chanty "We Want Gable!" Też bym go chciał xD. Świetna około 33,5 minutowa walka ile tutaj było story tellingu ile przyjemnych akcji spotów i wrestlingu ogólnie, kurde kolejny Money In The Bank Ladder Match, który był naprawdę świetny do oglądania, Mexican Destroyer na drabinę to jest coś co zapamiętam na długo, odwrócenie się Jacoba od Solo w końcu, pojawili się Bron i Bronson, jedyne co to brakowało mi tutaj Romualda lub Punka, ale w zeszłym roku Punk też przeszkodził Drew dopiero podczas cash inu, więc zobaczymy jak to będzie w tym roku, walka oddała niesamowicie, na razie wszystkie walki poza tą o tytuł IC dodaną z niczego to są świetne i bardzo wyrównane poziomem, naprawdę ciężko ocenić najlepszą, a wygrana Rollinsa no cóż, jedyny sensowny zwycięzca tak naprawdę, ale to oznacza, że możemy zobaczyć cash in już dzisiaj bądź na Raw po walce Jeya z Guntherem, ale zobaczymy, ja się na razie dobrze bawię.   Turnieje KOTR i QOTR rozpoczną się na Raw, powróci Nikki Bella, Jey vs Gunther o WHC, może być dobrze.   5.Cody Rhodes & Jey Uso vs John Cena & Logan Paul, Tag Team Match No i w sumie dostajemy ME, jeśli nic kluczowego tu się nie wydarzy to uważam, że gale powinien zamykać męski ladder match, ale nie zdziwi mnie jeśli dostajemy to w ME tylko dlatego, bo Cena i Cody. Dobra Panowie się rozkręcili w okolicach 14 minuty, można oglądać xD. CO JEST XDDDDD 24 Minuty walki, której pierwsze 14 minut dla mnie do kosza, ale ostatnie 10 minut przyjemne, fajny chaos i na koniec powrót Trutha WTF xDDD Fajnie to wyszło naprawdę fajnie, spodziewałem się jakiegoś main eventera, a dostajemy R-Trutha xDDD Ale no nie powiem zaskoczyli mega i dobrze to wyszło oj dobrze i ostatecznie Rhodes i Jey to wygrywają no chociaż jeden typ mi dobrze wleciał xD, połowa walki do skipa trochę mniejsza połowa oglądalna, fajny spot z Truthem no ogólnie wyszło w porządku, myślałem, że będzie gorzej, ale brak cash inu niestety, szkoda, ale spodziewałem się, że mogą tego nie zrobić.   Match Of The Night: 4.Seth Rollins vs LA Knight vs Solo Sikoa vs Penta vs El Grande Americano vs Andrade, Men's Money In The Bank Ladder Match Plusy: Women's Money In The Bank Ladder Match i najlepsza możliwa zwyciężczyni na ten okres Lyra vs Becky II i kontynuacja rywalizacji! Men's Money In The Bank Ladder Match Main event i odwet Trutha na Cenie   Minusy: Walka o tytuł Interkontynentalny   Podsumowanie: Ogólnie gala pod względem walk naprawdę przyjemna, a chyba tego głównie oczekuję się od gal PLE prawda? Pod względem story też rozwiązania dla mnie były sensowne, powiem tak, każda walka, która była normalnie zapowiedziana to wyszła nawet powyżej moich oczekiwań, jedynie starcie o tytuł IC było po prostu totalnym zapychaczem co było czuć mocno, dodane na ostatnią chwilę, ale reszta gali no muszę przyznać ja jestem usatysfakcjonowany i czekam na to jak będzie to wszystko wyglądało z Sethem i Naomi, czy walizki zostaną szybko wykorzystane, czy Pan i Pani Money In The Bank jednak postanowią nas trzymać w niepewności? No ogólnie jest ciekawie mimo wszystko i Truth vs Cena na NoC pewnie o tytuł tym razem.
    • Attitude
      Nazwa gali: PpW Ledwo Legalne V Data: 07.06.2025 Federacja: PpW Ewenement Wrestling Typ: Event Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie, Polska Arena: Minska 65 Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Independent Zone
×
×
  • Dodaj nową pozycję...