Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Mandela: Long Walk to Freedom

Kronika życia Nelsona Mandeli (Idris Elba), który został pierwszym demokratycznie wybranym prezydentem RPA. „Wałęsa: Człowiek z nadziei”... gdyby był robiony z Oscarowym rozmachem :wink: Skoro to biografia, to miejcie litość. I tak wiecie, co jest fabułą filmu.

Idris Elba, jak i grająca jego żonę Naomie Harris, będą pewnie poważnie brani pod uwagę, w wyścigu o nominacje Akademii. Szczególnie, że fatalnym zbiegiem okoliczności, produkcja ujrzała światło dzienne niedługo po śmierci bohatera – polityka gra tam sporą rolę. Mamy tu nacisk na jego życie prywatne, i to, jak wielką rolę odegrała żona. Kobieta ma co opowiadać, a Harris to doskonale wykorzystuje, dotrzymując kroku Elbie, co do łatwych zadań nie nalezy. Idris jest niczym kameleon, a Mandela to kolejna laurka jego umiejętności.

Może to dziwne, ale trochę brakowało mi tu patosu. Tych podniosłych scen, które wpasowałyby się w ton filmu. Podobnie ma się sprawa, jeśli chodzi o charakterystyczne, godne zapamiętania teksty. Brak tej wzniosłości, blokuje produkcji drogę do wielkich przebojów. Wiadomo, ze to musiałoby być zrobione ze smakiem, być dobrze wyważone, ale wyzbycie się ich, lub postawienie na tak niewielką ilość jak tutaj, to też nie najlepsza decyzja. Jeśli już doświadczamy takiej sceny, to nie chwyta ona za serce. O wiele bardziej skupili się na cierpieniu Afrykańskiego ludu. Na morderstwach i braku sprawiedliwości. Tutaj efekt już był lepszy, ale wciąż pozostawiający niedosyt.

Tak jakby ktoś miał dobrą historię do opowiedzenia, ale nie umiał ubrać jej w odpowiednio mocne słowa. Do tego pocił się, jeśli chodzi o podkreślenie tego, co ważne. Raz opowiadał szybko, jakby mu zależało na czasie, by później dłubać w nieskończoność na temat innego wątku. Wyszło takie wszystko i nic. Przyjemne, edukacyjne, ale czy godne Mandeli? Tu opinie są podzielone – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Sztanga i Cash/ Pain And Gain (2013)

 

Film opowiada o prawdziwej historii, opisanej w "Miami New Times", którego bohaterami są dwaj kulturyści z Florydy: Adrian Doorbal (Anthony Mackie) i Daniel Lugo (Mark Wahlberg), którzy porywają bogatego biznesmena. Jednak sytuacja komplikuje się, gdy w cała historię wmieszany zostaje miejscowy barman - Paul Doyle (Dwayne Johnson), a okradzionemu i porzuconemu na pewną śmierć mężczyźnie udaje się przeżyć i zatrudnia prywatnego detektywa, by odnalazł bandytów.

 

Od pewnego czasu zabierałem się do obejrzenia tego filmu, ale ciągle mi się nie udawało go obejrzeć. Dopiero dzisiaj się za niego zabrałem iż pewnością nie był do zmarnowany czas, bo film był naprawdę dobry. Choć właściwie przedstawia historię trzech głupków, którzy chcą tylko szybko się wzbogacić, to ten film jest tak zrobiony, że dwie godziny seansu minęły mi bardzo szybko. Ostatnio obiło mi się o uszy, ze jednego mojego znajomego ten film bardzo motywuje do większego przykładania się do treningów na siłowni i po obejrzeniu mam dwie wersje. Albo motywuje go to do brania pewnych środków, bo w filmie było mocno podkreślone że to pomaga, albo napatrzył się na The Rocka i też chce być taki napakowany. Dla mnie najlepszą grę w tym filmie zaprezentował Kershaw, ale to raczej było oczywiste, w końcu grał go Tony Shalhoub, czyli gość, który grał jedną z najlepszych ról w historii seriali według mnie, czyli detektywa Monka. Aktorzy grający role trzech porywaczy też dobrze się spisali, choć oczywiście najlepiej z nich prezentował się Lugo, czyli mózg całej grupy. Doyle został fajnie zagrany przez Rocka, bo pomimo tego że jest kryminalistą i koksem, to jednak ma jakieś uczucia i u Boga próbuje znaleźć nową drogę, choć wiadomo jak się to kończy dla większości takich gości. W końcu ponieśli konsekwencje tego co zrobili, ale przez ten krótki czas narobili sporo głupot, ale w końcu kasa najważniejsza, a po praniu mózgu jeszcze łatwiej robić takie głupie rzeczy. Oczywiście najlepsze w tym filmie są momenty, w których zdobywają kasę, co jest bardzo dobrze pokazane, choć oczywiście nie unikają wpadek, ale dzięki temu film nie jest monotonny, a bohaterowie muszą sobie razić z tym, co sami sobie nabroili. Myślałem że w tym filmie Rock będzie grał główną rolę, ale jednak był tylko jedną z pierwszoplanowych postaci, co moim zdaniem jest dobrym rozwiązaniem, bo grając tylko jedną z głównych postaci wydawał się ciekawszy, gdy akcja nie była podporządkowana pod jego osobę, ale pod Lugo, który był głównym sprawcą całego zamieszania. Nie będę zdziwiony jak w najbliższym czasie znów obejrzę ten film, bo jest tego wart. Ocena : 8/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Jeszcze większe dzieci - 6/10

7 psychopatów - 6/10

Krzysztof - 7/10

 

Tak w skrócie.

7 psychopatów - Po pierwsze muszę przyznać, że podobał mi się ogólny motyw tego filmu. Mamy przedstawionych wszystkich psychopatów i jednocześnie akcja filmu toczy się w trakcie jego pisania. Dobra gra aktorska Colina Farrella i przede wszystkim dużo fajnych dialogów. Niestety im dłużej film trwał tym szybciej chciałem go wyłączyć.

 

Jeszcze większe dzieci - Mi osobiście film nawet się podobał. Może przez to, że lubie filmy z Adamem Sandlerem i Davidem Spadeem. Na plus oczywiście Salma Hayek, której dość dawno nie oglądałem i już zapomniałem jaka jest ładna. Jeśli chodzi o sam film to było w nim kilka śmiesznych momentów, kilka udanych żarów, ale oczywiście nie obyło się bez różnych wpadek. Taki dobry film na popołudnie.

 

Krzysztof - "Prawdziwa historia" głośnego ( jeśli nie najgłośniejszego ) porwania w Polsce. Oczywiście chodzi o porwanie Krzysztofa Olewnika. Podobno przy filmie była obecna Dorota Olewnik, czyli siostra Krzysztofa co z miejsca skazywała jej postać filmową na główną bohaterkę. Tak się akurat złożyło, że ten film widziałem po tym jak obejrzałem w "Tajemnice polskiej mafii" wywiad z przyjacielem Krzyśka, który przez długi czas był posądzany o to porwanie. Kilka rzeczy z nim związanych zostało pominięte w tym filmie. Po pierwsze w filmie mamy pokazane, że o porwaniu pierwsza dowiedziała się Dorota, gdy tak na prawdę to właśnie ten przyjaciel powiadomił rodzinę o porwaniu. Później został on totalnie pominięty, a według jego zeznań to on miałby zawieść pieniądze porywaczom. Film ukazuje jak policja niechętnie chciała rozwiązać tą sprawę, gdyż mieli takie rozkazy z "góry". Troche przekolorowali niektóre postacie jak np: tą siostrę ( opieram się głównie na tym wywiadzie ), ale ogólnie film jest dobry.

1 miejsce w typerze TNA w 2011 r

 

http://total-nonstop-action.blogspot.com/ --> najlepszy blog o TNA

 

Fan wrestlingu od 25.02.2005r

 

Reprezentant TNA Originals


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Z racji świąt trzeba obowiązkowo obejrzeć jakieś filmy, dlatego wziąłem się za trzy niezbyt ambitne produkcje i jedną świetną.

 

Dobroduszny olbrzym (2010)

 

Walter Krunk to 35 letni sierota o potężnych gabarytach, który przez przypadek niszczy kuchnię w swoim dawnym sierocińcu. Ma 10 dni na zebranie pieniędzy i ocalenie sierocińca przed zamknięciem. Tymczasem Eddie Sullivan, który zajmuje się menadżerką zawodników sztuk walki, tonie w długach. Walter i Eddie postanawiają połączyć siły, aby pomóc sobie nawzajem. Ich celem jest wygranie turnieju w Nowym Orleanie i głównej nagrody, którą jest czek na 100.000 dolarów.

 

Gdyby nie nuda to pewnie nigdy bym się za ten film nie wziął. Bo i bez oglądania wiadomo, że filmy spod znaku WWE Studios zawsze przebiegają tak samo, a więc bohater po ogromnych kłopotach tryumfuje ratując kogoś. No cóż, Show zagrał w tym filmie nie najgorzej, bo w końcu lubi być płaczliwym olbrzymem, który boi się wszystkiego, co zresztą pokazywał też w tym roku w WWE. No i niezdara nabroiła i musiała naprawić szkody przez siebie wyrządzone. Cóż, za błędy trzeba płacić, a jemu przyszło to robić w bardzo nietypowy sposób, bo musiał odkupienie, a więc naprawę kuchni, wywalczyć w ringu. Wiadomka, taki wielki facet ma o wiele lepiej, bo jest silniejszy, ale z jego psychiką to ciężko było mu się przemóc i walczyć jak facet, a jego walki, oczywiście wygrane, to były strasznie słabe. Ale osiągnął cel i sierociniec będzie miał remont kuchni. Piękne i wzruszające zakończenie niezbyt dobrego, ale ogólnie trzymającego się kupy filmu. No, może gdyby niektóre momenty nie były tak bardzo oderwane od rzeczywistości to mniej bym narzekał. Ocena: 4/10

 

Scooby Doo i klątwa potwora z głębin jeziora (2010)

 

Gwiazdy "Scooby-Doo" powracają w wielkim stylu! Nowe tajemnice czekają na odkrycie w kolejnym pełnometrażowym filmie fabularnym! Brygada zaczyna letnią pracę w eleganckim country klubie. Czai się tam jednak coś dziwnego! Tajemnica wisi w powietrzu. Tak jak i miłość, bo - O rany! - Kudłaty zaczyna podkochiwać się w Velmie.

 

Wiem, można się zdziwić że zabrałem się za tak dziecinny film, ale skoro widziałem dwa poprzednie filmy, to i za ten się zabrałem. I to była zdecydowanie najgorsza pozycja w całej historii o Scooby'm. Nieciekawa akcja, film tak jakby oderwany od rzeczywistości. Wiem że był w nim animowany pies, ale przy innych postaciach nie powinno być elementów bajkowych, takich jak jakieś odgłosy przy ruchach itp. A ze Scoobiego zrobili pajaca w porównaniu z poprzednimi częściami, co nie pasuje do filmu o jego przygodach, bo tutaj się skupili na innych członkach ich grupy. Za dużo historii miłosnych, Fred brunet, zbyt ładna Velma, to też nie pasuje do pierwowzoru postaci. Także powrót do dzieciństwa uważam za nieudany. Ocena: 2/10

 

Supermarket (2012)

 

12 godzin, które nie są normalnym dniem w supermarkecie, szef ochrony, który skrywa brutalną przeszłość i rozmowa, która nie jest zwyczajnym ultimatum. Supermarket - niezwykły thriller pełen pozornie błahych wydarzeń, których konsekwencji nie sposób przewidzieć. Nagrodzony podczas 49. International Antalya Golden Orange Film Festival, Marian Dziędziel fascynuje w każdej scenie jako zręczny manipulator. Wraz z nim niezapomniane role tworzą Mikołaj Roznerski, Wojciech Zieliński, Izabela Kuna, Tomasz Sapryk i Przemysław Bluszcz. Gdy w sylwestrową noc, w supermarkecie znika jeden z klientów, wiadomo, że dla wszystkich zamieszanych w sprawę, nic już nie będzie takie, jak przedtem.

 

Ten film w wielu momentach przewinąłem, ale i tak uważam ze nie był najgorszy. Wbrew tytułowi nie traktuje on o pracownikach sklepu czy o życiu supermarketu, ale o ochroniarzach w nim pracujących. I jest to bardzo życiowy film, bo pokazuje pracę ludzi, którzy pomimo strasznie niskich zarobków uważają się za nie wiadomo kogo i nawet za zwykłego batonika potrafią zrobić z życia klienta piekło. No i tak się stało z jednym z klientów. Przypiszą ci coś czego nie zrobiłeś i masz przerąbane. Oczywiście najgorszy ze wszystkich jest szef firmy ochroniarskiej, bo nie dość że mało zarabia, to jeszcze musi się męczyć ze swoimi pracownikami, którzy niezbyt przykładają się do swojej pracy. Cóż, film nie najgorszy, ale w całości nie dałem rady go obejrzeć. Ocena: 5/10

 

Nitro Circus: The Movie (2012)

 

Grupa na czele, której stoi Travis Pastrana pokonuje granice własnych możliwości. To prawdziwi zastrzyk adrenaliny!

 

No i czas na ME mojego seansu, po którym zacząłem szukać informacji o grupie Nitro Circus i zacząłem być strasznie zły, że nie znalazłem tego filmu jakiś miesiąc temu, bo oni są świetni, a niecałe dwa tygodnie temu byli w Polsce. Kurde, strasznie żałuję że nie mogłem ich widzieć na żywo. Co do filmu, to myślę że dla fanów Jackass to jest pozycja obowiązkowa, ponieważ film też opiera się na niebezpiecznych akcjach, jednak te są bardziej niebezpieczne i o wiele bardziej efektowne. Mi się najbardziej podobały akcje z różnego rodzaju skokami do wody, w Jackassie też mi się podobały, ale tam było mało takich akcji. Jest też pewna śmieszna historia, bo oglądałem ten film wczoraj, była w nim akcja z dachowaniem samochodu, a niedługo potem niedaleko mojego domu auto dachowało i wylądowało w rowie, oczywiście sam wypadek śmieszny nie jest. Cóż za zbieg okoliczności. Zdecydowanie polecam ten film, bo akcja jest przednia. Ocena: 8,5/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Kings of Summer / Królowie lata

Joe (Nick Robinson), Patrick (Gabriel Basso) i Biaggio (Moises Arias) skończyli już 15 lat i mają dość słuchania rodziców. Tego lata chcą spróbować wszystkiego, wziąć życie w swoje ręce i stać się mężczyznami. We trzech uciekają do lasu, budują dom i żyją jak królowie. Przynajmniej taki był plan... Wszystko komplikuje się, kiedy w leśnym domu pojawia się piękna Kelly (Erin Moriarty), wspólny obiekt westchnień Joe i Patricka.

Mimo, że to kolejny film „o dorastaniu”, to przyjemnie obrazuje relacje z rodzicami dwóch głównych bohaterów – Biaggio, to komediowy dodatek. Jeden zmaga się z samotnym, niesamowicie wyszczekanym ojcem – genialny Nick Offerman – a drugi z przesadnie opiekuńczymi rodzicami, którzy szkodzą mu, chcąc zagłaskać na śmierć. Obaj mają swoje powody do opuszczenia domowego gniazda, a drastyczny krok pakuje ich w survival. Trochę za ładny, zbyt magiczny. O ile ta pierwsza część wydaje się być prawdziwa, godna uwagi, tak już samo hasanie po lesie, jest trochę zbyt łatwe. Umówmy się, trzem nastolatkom do jakiegoś Beara Gryllsa daleko, a Ci mieszkają w lesie kilka tygodni, skacząc sobie po drzewach z uśmiechami na twarzy. O wiele za łatwo im to przychodzi, a momentów zwątpienia na twarzach niewiele. Brakuje tylko śpiewających sarenek.

Sporo śmiechu w tym wszystkim. Tak szyderczego – Offerman – jak i pociesznego/głupiego – Moises Arias. Ten drugi wyszedł na gwiazdę przedstawienia, ze swoją kamienną miną i totalnym odrealnieniem. Postać zaskakuje na każdym kroku. Czy to kretyńskim tekstem, czy zachowaniem.

Wiadomo, im dalej w las, tym bardziej dramatycznie, z większym przesłaniem, ale takie też było założenie. „Królowie lata” popsuli się trochę na ostatniej prostej, nie wywołując u mnie zamierzonej reakcji, ale i tak było „dobrze” – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Odrzut (2011)

 

Bohaterem filmu jest policjant, którego rodzina zostaje zamordowana przez nieznanych przestępców. Nie mogąc pogodzić się ze swoją stratą i bezczynnością policji, postanawia on wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę.

 

Ten film swoim przebiegiem przypominał mi końcówkę story pomiędzy Andersonem a Asami w TNA. Bo w tym filmie również był jeden, który chciał zniszczyć wielu, którzy zrobili krzywdę wielu ludziom i jemu także. No i tutaj też tymi złymi byli ludzie w kamizelkach harleyowców. W sumie film niczego sobie, akcja płynna, a Steve jak zawsze dobrze radzi sobie w roli gościa, który zleje każdego i to niezależnie ilu rywali by go atakowało jednocześnie. Bo przecież Varrett to taki super bohater w ludzkim wcieleniu, który mści się tylko na tych, którzy zrobili krzywdę jego rodzinie i nękają niczemu nie winne miasto. Najlepsze w tym filmie są oczywiście momenty walki, które Austin, jak przystało na byłego wrestlera, odgrywa świetnie. W sumie Drayke też umiejętności bojowe miał niczego sobie, a jego sposób na rozwiązywanie problemów z nieuczciwymi dłużnikami, pewnie długo nad tym myślał, bo to było bardzo pomysłowe. Film kończy się szczęśliwie, ale przecież ten bohater, który szukał zemsty nie mógł przegrać, bo to by wymuszało nakręcenie kolejnej części filmu o tym, dlaczego przegrał to co sam wymyślił musiałby szukać zemsty za nieudaną zemstę. Lub też musiałby zginąć od razu, ale myślę że to byłoby najgorsze wyjście, bo nie byłoby nikogo, kto tak naprawdę by za nim rozpaczał, a to by było konieczne, żeby odpowiednio sprzedać końcówkę śmierci gościa, który zginął praktycznie przez małą pomyłkę, bo przecież przez resztę filmu był nie do pokonania. Ocena: 6,5/10

 

 

G.I Joe: Odwet (2013)

 

Grupa G.I. Joe wraca! Oddział po raz kolejny musi zmierzyć się ze śmiertelnym wrogiem, organizacją Cobra, a także stawić czoła zupełnie nowemu niebezpieczeństwu, które czai się w kręgach rządowych. Kiedy wszystko zawodzi, pozostaje tylko jedno: Odwet. Roadblock (Dwayne Johnson) przewodzi nowemu oddziałowi doborowych żołnierzy (wśród nich są Channing Tatum i Bruce Willis) w tym dynamicznym filmie "po brzegi wypełnionym militarnymi akcjami"!

 

Podobał mi się ten film i to nie jedynie ze względu na akcję, ale również bardzo dobre były efekty dźwiękowe. Mam dobry wzmacniacz i głośniki, więc jak efekty w filmie są odpowiednie to czuję się jakbym oglądał tą produkcje w kinie. Było dużo walki, dużo wybuchów, wszystko trzymało się ciekawego schematu, który opierał się na powrocie do czynnej służby i na ratowaniu świata przed tymi, którzy wydali na GI wyrok śmierci. Jednak wyrok nie został wykonany poprawnie, bo kilka osób przeżyło i zaczęło szukać zemsty. W sumie akcja zaczęła dosyć ciekawie i dzięki temu nabrałem ochoty żeby obejrzeć resztę filmu. I było dobrze, ale aż tak dziwnie wyglądały postacie, które miały stroje prawie jak iron Man. Ok., w przypadku jednej zostało to wyjaśnione, ale reszta? To jakaś super zbroja, dzięki której nie da się ich pokonać? Poza tym to wydaje mi się że ten film można wrzucić do jednego worka z Avengers, gdzie również grupa walczy ze złem, tyle że tutaj nie ma członków obdarzonych nadzwyczajnymi mocami, choć jak się ma the Rocka w teamie to super mocy nie trzeba. Nie przeglądałem prze seansem informacji o tym filmie i ucieszyło mnie że zobaczyłem w nim Bruce’a Willis’a, który w scenach walki spisywał się nieźle. Film zdecydowanie mogę polecić, bo i ciekawy jest i efektowny też. Ocena: 8,5/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Inevitable Defeat of Mister & Pete

Obraz opowie o dwóch nastolatkach, którzy po tym jak ich matki zostają zamknięte w więzieniu, pozostawieni sami sobie w czasie wakacji, muszą walczyć o przetrwanie na ulicach Nowego Jorku.

Sympatyczne, młodociane duo (Mister – Skylan Brooks ; Pete – Ethan Dizon), w ponurym dramacie ukazującym biedę i patologie nowojorskiego getta. Ich niewinność rozjaśnia całą produkcję, która dzięki nim nie jest tak „ciężka”, jakby mogła być. Mówimy w końcu o braku środków do życia, spotykanym na każdym kroku. Nie mówie, że obaj żartują co scenę – wręcz przeciwnie – ale trudno ich nie lubić, mimo, że Mister to jeden z bardziej pyskatych i niewdzięcznych bachorów dzielnicy. Oni – w przeciwieństwie do starszych kolegów z „Królów lata” – nie zachowują się, jakby samotność była wygraną na loterii i powodem do uśmiechu. Są zmęczeni, głodni, załamani.

W zasadzie obaj dźwigają ten film na swoich barkach, a znane nazwiska – jak Hudson, czy Mackie – są tylko dodatkiem, cierpiącym na wycięte z kartonu postacie. Jest jakiś lokalny rozrabiaka, z którym kłóci się bohater, czy policjant, obrazowany jako największe zło, którego jedynym celem jest wrzucenie dzieciaków do „Domu dziecka”. Kadry w jakich jest pokazywany, czy wizerunek jaki mu narzucono, to definicja kiczu.

Mister i Pete sami w domu, ale ich historia nie zagości przy wigilijnym stole. Ciekaw jestem, czy w ogóle będzie się mogła poszczycić jakąś większą reklamą. Raczej jest to produkcja niszowa, nieznana, na którą środki były zbierane sporo czasu, ale George Tillman Jr. (reżyser) kolejny raz udowodnił swój kunszt – facet odpowiedzialny za „Siłę i honor”, „Notorious”, czy „Faster” – 6/10

 

 

Saving Mr. Banks / Ratując pana Banksa

Oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o powstawaniu "Mary Poppins" i burzliwych relacjach Walta Disneya (Tom Hanks) z autorką P.L. Travers (Emma Thompson), które niemal doprowadziły do klęski tej produkcji.

Obietnica złożona swoim pociechom, zmusiła Walta do 20-letnich negocjacji, o prawa do ekranizacji. Travers nie należy do osób łatwych w komunikacji. To raczej aspołeczna persona, gardząca światem i wszystkim, co ją otacza. Disney stoi po drugiej stronie barykady. To idealne, pogodne przeciwieństwo kobiety, z którą chcę znaleźć wspólny język. My tych 20-lat śledzić nie będziemy, podczepiając się na ostatniej prostej, kiedy sporządzony jest już kontrakt, a autorka zmierza do USA, na ostatnie poprawki scenariusza.

Piosenki złe, animacje niedopuszczalne, nawet kolor czerwony jej przeszkadzał. Emma Thompson zasłużyła na nominacje, a i pewnie będzie w czołówce Oscarowego peletonu w swojej kategorii. O ile z początku może budzić niechęć, tak z czasem poznajemy jak skomplikowaną jest personą, i jak ważne dla niej jest to dzieło. Jej motywy nabierają koloru, kiedy ona błądzi myślami w przeszłości. Druga oś fabularna, to właśnie młodość bohaterki. Równie ważna, jak nie ważniejsza, od tej z opisu. Tam prym wiedzie Colin Farell, w roli ojca – przyjemna rola, choć w tle głównego duetu.

Toma Hanksa nie można lekceważyć. Podobnie jak w przypadku „Kapitana Phillipsa”, przez 90% czasu trwania, myślimy „standardowo dobry Hanks”, by później dostać tę jedną scenę, rzucającą na kolana.

Wiem, co mogliście pomyśleć czytając opis – obsada fajna, ale co mnie to interesuje. „Saving Mr Banks”, może być jednak tak miło wspominany, jak musical z 1964, o którym opowiada. Mimo, że początek jest dość nudny i przewidywalny – na obu „osiach” – mimo, że nie wszystkie relacje bohaterki są należycie nakreślone, pozostawiając niedosyt – szofer (Paul Giamatti) - tak pod koniec nie mogłem się nadziwić, jak trafnie wzbudzali te emocje, które chcieli – 7/10

 

 

The Best Man Holiday

Grupa przyjaciół spotyka się po 15 latach od skończenia koledżu. Są święta - wymarzony czas na to, by odnowić dawne romanse i na nowo rozpalić dawno wygasłe konflikty.

„The Best Man Holiday”, to kontynuacja „The Best Man” z 1999 roku (4/10). Plejada afro-amerykańskich gwiazd, w mieszance kom-roma z dramatem. Nic więcej, jak grupa przyjaciół spotykająca się po latach. Mają swoje, jak i wspólne problemy, oraz ukryte cele względem pozostałych. Seans z jedynką jest konieczny, by cieszyć się tym świątecznym pojednaniem. Wciąż jest sporo chemii między aktorami, i faktycznie czuć ich przyjaźń. Ciężko tu o jakieś wielkie zwroty, film sobie po prostu płynie, co nie zmienia faktu, że mimo tych samych charakterów, i tych samych miłosnych rozterek, wciąż jest na czasie. Problemy zdają się być aktualne.

Mniej się dzieje względem pierwszej części, gdzie ten spał z tamtą, a tamten z tą, i teraz tamten na tamtego jest zły. Takiego pomieszania z poplątaniem tu nie znajdziemy, a jak już jest, to oparte na fundamentach zbudowanych przez jedynke. Jest za to potęży akcent dramatyczny na koniec, a i wartość komediowa poszła do przodu. Terrence Howard (jako tutajszy Stiffler z „American Pie”) jest jeszcze bardziej wyszczekany niż wcześniej, a Harold Perrineau (taka największa niemota z ekipy) ma jeszcze większe problemy z kobietami.

Mimo, że świąteczne zjednoczenie, to nie nazwałbym tego świątecznym filmem. Pora roku to odległe tło i daleko im do zobrazowania typowej atmosfery – poza kilkoma minutami. Jeśli nie czujemy więzi do bohaterów – a umówmy się, nie czujemy – to będziemy dalecy od zachwytu. Produkcja jakich wiele. Raczej przypomnienie renesansu, jakim były tego typu filmy w afro-amerykańskiej kulturze, w czasach, gdy pojawiała się jedynka. Wtedy to było novum, teraz takich filmów jest na pęczki – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  148
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.08.2012
  • Status:  Offline

Don Jon

Startując do tego filmu miałem mieszane uczucia. Niby komedia, ale jednak ma niby coś z dramatu. Opis coś gada o pornolach i meldoramatach. Zapowiada się coraz dziwniej. Dramatyczny komediowy melodramatyczny pornol. Let's take a look. Zaczyna się od typowego akcentu Don Juan'a. Zaliczamy i następnej szukamy. Nie wiem dlaczego, ale główna postać skojarzyła mi się z N!KO :D. Przepraszam, Cię za to stary, ale taka jest prawda.

Nie wiem co pisać tak naprawdę o tym filmie. Zostałem w dziwny sposób osaczony przez to. Od razu rzuciło mi się w oczy zachowanie JEJ w stosunku do NIEGO. Dawała mu poczucie złudnego szczęścia, nadal jednak szukał zapomnienia w pornosach. Koniec końców zakochuje się w starszej od siebie kobiecie. Blah blah – Love Story. Film jest dla mnie neutralny. Maksymalnie mogę dać:

4/10

 

Saga Zmierzch: Przed Świtem cz. 2

To jest dla mnie upokorzenie, ale skoro obejrzałem to coś napiszę. „Koleżanka” uwielbia tą całą sagę. Idę o zakład, że potrafi mi z pamięci przytoczyć co mówili w tym filmie(z którego właściwie zapamiętałem tylko jakąś tam bitwę(która i tak podobno się nie rozegrała) tak więc krótko). Mdłe, przesłodzone. Podobno nawet się nie umywa do książki. Co ja tam wiem :D

1/10 – najgorszy film tego roku, który oglądałem.

 

Robin Hood: Książę Złodziei

Robin z Loxley, uczestnik wyprawy krzyżowej zostaje wtrącony do lochu. Tam poznaje(czy też wcześniej poznał) czarnoskórego człowieka, który pomaga mu lekko w ucieczce z więzienia i obaj płyną, do Anglii gdzie ów Azizem, miał spełnić swoją obietnicę, by uratować Robinowi życie. Godne zauważenia jest, sposób w jaki przedstawiono Robina. Nie jest ucieleśnieniem ideałów, ale ma też wady. Jednak w najważniejszym momencie, przebacza, zdrajcy, który okazuje się jego bratem i razem wyruszają ratować ludzi z rąk szeryfa.

Film zasługuje na mocne 7/10

 

Milczenie Owiec

Mogę się założyć, że większość oglądała film, oraz, że większość złapie się za głowę, widząc w jednym poście ten film ze szmirą dwa piętra wyżej. Ale jako, że nadrabiam zaległości z ostatnich paru tygodni(lub nawet więcej) to ciężko się spodziewać podziałów.

Genialna rola Hopkinsa, który pojawia się w kilkunastu scenach a mimo to zawsze mam ciary. Moment, w którym atakuje ludzi pilnujących jego klatki po czym ucieka to majstersztyk. Ogólnie cały film, jest genialny. JEDNAK, książka jest nadal o niebo lepsza ;)

10/10

 

Haniball

Dr. Lecter przeniósł się do Florencji, którą od zawsze kochał. Zabił poprzedniego kustosza muzeum i przejął jego funkcję. Ze względu na ogromną wiedzę, wzbudza zachwyt ale również, przerażenie wśród rady. Dostaje jednak szansę. W tym samym czasie włoski policjant, zauważa podobieństwo między zdjęciem ze strony FBI a kustoszem, którym jest Lecter. Zawiadamia o tym pewnego człowieka, który jest gotowy zapłacić ogromne pieniądze, za śmierć Haniballa. Porywają doktora i ląduje on na posesji swojego byłego pacjenta. Jednak z pomocą, agentki Starling udaje mu się uciec, ale mimo tego, zostaje ona ranna. pod koniec filmu, jest scena, widać jak Lecter przygotowuje obiad. A głównym daniem jest najzacieklejszy wróg Clarisse. Jak widać Haniball nadal jest kanibalem. W ostatniej scenie, daje małemu dziecku ludzki mózg. Świat powinien się przygotować na nowego kanibala? :)

9/10

196226315251bf7dfc3a762.png


  • Posty:  2 168
  • Reputacja:   61
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

,,Sabrina" (1954)

22-letnia Sabrina Fairchild (Audrey Hepburn) wraca z Paryża, gdzie przebywała na kursie kulinarnym. Od najmłodszych lat Sabrina kochała się w Davidzie Larrabee (William Holden) – synu pracodawcy ojca Sabiny. Thomas Fairchild (John Williams) był bowiem kierowcą Olivera Larrabee (Walter Hampden). David nie brał jednak na poważnie związku z Sabriną, ponieważ uwielbiał zmieniać kobiety jak rękawiczki. Poza tym zgody na ślub z córką szofera nie wyrażał ojciec. Sabinie próbował pomóc brat Davida – Linus Larrabbe (Humphrey Bogart). Miał on swój interes w pomocy młodej dziewczynie, w której z czasem się zakochał…

,,Sabrina” niewątpliwie posiada urok i sznyt typowy dla lat 50. Miłość nie jest przedstawiona tam przez pryzmat pożądania, lecz metafizyki. Audrey Hepburn świetnie wypadła w roli marzycielki, która nie potrafiła zrozumieć, że zwyczajnie nie pasuje do wyśnionego mężczyzny. William Holden także wypadł w tej roli bardzo dobrze. Niestety na tym dobre aktorstwo się kończy. Może jeszcze John Williams wiarygodnie odgrywał rolę poczciwego ojca, ale grał on postać drugoplanową. Stopniowo na pierwszy plan wysuwał się z kolei Bogart, którego postać była niepełna i brakowało jej ,,pazura”. Linus Larrabee o wiele lepiej wypadłby jako cyniczny biznesmen złamany przez potęgę miłości niż jako skryty, nieśmiały i ciapowaty przedsiębiorca, który pokochał pieniądze, ponieważ nie pokochały go kobiety…

Poza Hepburn nie ma się kim zachwycić. Tylko ona pozwala widzowi rozmarzyć się przed telewizorem. Robi to śpiewając po francusku i uśmiechając się. Przez większość filmu rozsiewa czar. Nie dorównuje jej ani typowy filmowy bawidamek David, ani momentami bezpłciowy Linus, ani ojciec obu dżentelmenów, który miał chyba na celu rozbawić swoją czupurnością. Skończyło się na zamiarach…

Inne elementy filmu także nie zachwycają. Nie ma klimatycznych miejsc lub muzyki, dla której chciałoby się znaleźć ,,Sabinę” w internecie tylko dla jednej czy dwóch scen…

,,Sabrina” będzie odskocznią dla miłośników komedii romantycznych z lat 90. Historia będzie ,,spokojniejsza”, realia bardziej sielankowe. Nie zaklniemy nawet na widok zachowania czarnego charakteru, którego najzwyczajniej nie ma. Po prostu obejrzymy ten film i…tyle. Tylko tyle…

 

Ocena filmu: 3.5/6

70800448856fb97a41e5eb.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  Blalight napisał(a):
Nie wiem dlaczego, ale główna postać skojarzyła mi się z N!KO . Przepraszam, Cię za to stary, ale taka jest prawda.

 

...żeby Ty jeden

 

 

The Hobbit: The Desolation of Smaug / Hobbit: Pustkowie Smauga

Hobbit Bilbo Baggins (Martin Freeman) razem z Gandalfem (Ian McKellen) oraz trzynastoma krasnoludami (nie, nie będę wymieniał aktorów) zmierza do legowiska smoka Smauga. Bohaterowie chcą pokonać bestię i odebrać jej złoto, które ukradła.

Pamiętacie Bilbo? To ten pocieszny hobbit z pierwszej części (5/10), który urzekał za sprawą kreacji Martina Freemana. Zapomnijcie o nim, zginął. Odkąd znalazł pierścień, stał się całkowicie inną postacią. Stał się... Frodo. Znanym również jako „bezbarwna owłosiona stopa”, czy „wycięty z kartonu niziołek”. Wraz z nim wyparowała komediowa polewa, która cieszyła w poprzedniczce. Została zastąpiona akcją. Poziom jej różny, ale tempo zdecydowanie żwawsze. Problem w tym, że – jak to było w „Niezwykłej podróży” – jest to akcja pozbawiona emocji. Przecież, żeby nie wiem co się działo, skąd spadli, albo co w nich uderzyło, i tak przeżyją. A jak będzie się wydawało inaczej, to wpadnie Legolas (Orlando Bloom) z Tauriel (Evangeline Lily) i poskładają całą armię. Potem ona będzie tonąć w romantycznej, ckliwej gadce z krasnalem, ale kto tam by się czepiał szczegółów.

Były obawy, że smok jest kreskówkowy, że może nie sprostać wyzwaniu, będąc obiektem żartów, nie wywołując strachu. O ile tego ostatniego nie ma, tak można być spokojnym – Smaug, to najjaśniejszy punkt programu. Wizualnie daję radę, a odpowiedzialny za jego głos Benedict Cumberbatch, wnosi go na o wiele wyższy poziom. Niewykluczone, że to najmroczniejsza kreatura ze wszystkich Jacksonowych ekranizacji Tolkiena.

Wszystko jest ładne, tak jak ładne było. Krajobrazy robią ogromne wrażenie, a wpompowane miliony wyciekają z ekranu. One jednak nie zmienią tego, że ta historia jest zwyczajnie do dupy – nie bójmy się tych słów. O ile jedynka nie dawała tego odczucia, tak już dwójka wyraźnie razi sztucznym wydłużeniem całości, do tego urywając się w połowie sceny. Jeden ze słabszych cliffhangerów, jaki widziałem w filmach. Jednocześnie jeden z tych, który niesamowicie mnie ucieszył. Niecałe 3-godziny, to za dużo na tę szopkę. Są tu plusy, jasne, ale sam fakt, że musze się ich doszukiwać grzebiąc w padlinie, średnio mnie bawi. Są gadające pająki, elfie terminatory, czarodziej walczący z mrokiem (mgłą?), krasnolud leczony chwastem, romans międzygatunkowy i smok chwalący się wybitnym węchem, którego ewidentnie mu brakuje – sorry, nie kupuje – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Empire State: Ryzykowna gra (2013)

 

Nowy Jork, 1982 rok. Po nieudanej próbie dostania się do szkoły policyjnej Chris zostaje ochroniarzem w firmie, przewożącej gotówkę opancerzonymi samochodami. Pewnego dnia nieopatrznie opowiada swojemu kumplowi z dzieciństwa, Eddiemu (Michael Angarano), jak dziurawy jest system ochrony w firmie, obracającej milionami dolarów. Szybszy w działaniu niż w myśleniu Eddie wpada na szatański pomysł napadu, który zapewni im obu łatwą i ogromną kasę. Plan wydaje się prosty, jednak jego realizacja okazuje się pełna nieprzyjemnych niespodzianek. Tropem dwóch nieopierzonych złodziei podąża doświadczony policyjny stary wyga, detektyw James Ransone (Dwayne Johnson) oraz mafijni bossowie, którzy nie mogą pozwolić, aby taki zysk przeszedł im koło nosa.

 

Jakoś mnie ostatnio wzięło na nowe filmy z udziałem The Rocka i po raz kolejny nie zawiodłem się tym co zobaczyłem. Tym bardziej że nie grał on w tym filmie głównej roli, tylko wcielał się w detektywa Ransome, który przez cały film próbuje udowodnić winę głównym bohaterom, czyli Chrisowi ( Liam Hemsworth) i jego dwóm kompanom zbrodni. Akcja filmu nie jest najgorsza, ale w niektórych momentach trochę dziwna. Bo Chris na całe noce zostaje sam do pilnowania kasy, zresztą głównie nielegalnej, a policja i tak na sygnał o tym że coś się tam dzieje reaguje, zamiast sprawdzić skąd w takiej dziurze wzięło się tyle kasy, która dodatkowo jest tak źle zabezpieczona. A Chris jako debiutujący złodziej też nie jest za bardzo zdenerwowany, choć raczej to właśnie tak powinno być, bo przecież jakby go złapali jego pracodawcy, to pewnie nie byłoby z nim ciekawie i przyjazdu policji raczej by nie doczekał. Detektyw Ransome również dziwnie się zachowuje jak na kogoś, kto rozwiązuje sprawę największego napadu w historii USA. Do swojej roboty podchodzi zupełnie bez spiny, na spokojnie rozwiązuje sprawę i dopiero w momencie zagrożenia przemienia się w prawdziwą bestie w akcji. Chociaż powinien bardziej cisnąć podejrzanych w czasie przesłuchania. Najbardziej żałosną, a zarazem jak się okazuje najbardziej zdesperowaną osobą w całym filmie jest Eddie ( Michael Angarano). Bo gościu jest leniwy, nie stara się w pracy, a do tego jest strasznym ćpunem. No ale w końcu spotkała go za wszystko co robił kara, bo przecież postać grana przez Rocka musi tryumfować w końcu. Film ogólnie jest dobry, ale wiele rzeczy dzieje się za szybko, bo zdarzyło się że w niektórych momentach akcja działa się w jednym miejscu, a już za chwilę bohaterowie byli gdzieś indziej, np. Chris jakby nigdy nic wychodzi z pracy i za sekundę już są wszyscy w barze. Nie był to jedyny taki moment, a śledztwo również szybko przebiegło, bo Ransome wystarczy że popatrzy na kogoś i już wie kto jest winny. Przynajmniej tak to wyglądało. Mam takie zdanie, że filmy z The Rockiem są dobre, ale nie zawsze gdy gra on główną rolę. Lepiej jak gra tak jak w tym filmie, gdzie pojawia się często, ale cały film nie kręci się tylko wokół jego postaci. Ocena: 6,5/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Khumba / Kumba

Pozbawiona pasów zebra Kumba rusza na poszukiwanie magicznego źródła, u którego - według legendy - pierwsze zebry zyskały swoje umaszczenie.

Namocowali się, żeby zebrać dobre głosy, jak Neeson, Buscemi, czy Fishburne, i na tym wkład pracy się najwyraźniej skończył. Poziom animacji jest mocno oddalony od dzisiejszych hitów. To nie jest ta bajka, na którą przyjemnie się patrzy. Wygląda momentami jak telewizyjny twór płodzony w piwnicy – szczególnie, jak przyjrzeć się czarnemu charakterowi.

Historyjka mocno kuleje, bo nie dość, że nie jest niczym wymyślnym – ot, dostali wymówkę na wielką przygodę – to jeszcze widać gołym okiem, jak nieudolnie czerpie inspiracje z „Króla Lwa”. Jest tu nowonarodzony syn szefa, który spotyka się z jakimś dramatem w domostwie, a podczas swojej przygody dołącza do niego przedziwne duo. Ścigany jest przez tutejszego Skazę, który w swojej rodzinie był wyrzutkiem, a boi się go stado hien – brzmi znajomo?

Kiedy tak się ta pół-zebra błąka po pustkowiach, spotyka sporo przedziwnych zwierząt. Każde głupsze od poprzedniego. W tym można upatrzeć trochę wymuszonego humoru, na czym plusy się zwyczajnie kończą – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Hobbit: Pustkowie Smauga (2013)

Hobbit Bilbo wraz z Gandalfem oraz 13 krasnoludami kontynuuje wędrówkę do Samotnej Góry. W drugiej odsłonie ta nietypowa kompania odwiedzi dom Berona, wejdzie do Mrocznej Puszczy, a dalej do Esgorath i w końcu do Ereboru, żeby na własnej skórze przekonać się, czy zły smok Smaug nadal zazdrośnie strzeże skarbów niegdyś wydobytych przez krasnoludów.

 

Mam pewien problem z ekranizacjami Tolkiena w wykonaniu Petera Jacksona. Gdy po raz pierwszy obejrzałem "Drużynę pierścienia" tylko wzruszyłem ramionami i stwierdziłem "No dobra... Niezły". Później obejrzałem ten film jeszcze raz, później kolejny, w końcu oglądałem go w kółko i stałem się jednym z wielbicieli obrazów Jacksona, a na "Dwie wieże" czekałem z wypiekami na twarzy. W przypadku Hobbita nie nastawiałem się jednak na fajerwerki, bo trudno nakręcić coś na miarę "Władcy pierścieni" mając za podstawę książkę dla dzieci. Jackson do spółki z Guillermo del Toro pierwszą odsłoną "Hobbita" udowodnił jednak, że wie jak kręci się dobre fantasy (a to prawdziwa rzadkość wśród reżyserów!) i chociaż nie było to pierdolnięcie na miarę pierwszej trylogii, to po raz kolejny musiałem z uznaniem pokręcić głową. Niestety - druga część pokazała to, czego obawiało się wielu fanów. Robienie na siłę trylogii ze względnie krótkiej historii musiało odbić się na jakości filmu. I tak Jackson w "Pustkowiu Smauga" niemiłosiernie rozciąga kolejne sceny, a dorobione przezeń wątki może nie kłują jakoś mocno w oczy, ale na pewno trącają sztucznością. Niemal chce się powiedzieć: "No dobra Jackson! Wymyśliłeś to, bo jakoś musiałeś zrobić z tego prawie trzygodzinny film. Ale może lepiej gdybyś zrobił dwugodzinny, ewentualnie pozostał przy pomyśle dwóch odcinków, bo momentami wali nudą niemiłosiernie." Na plus tradycyjnie należy zaliczyć piękne plenery, wspaniałe stroje i budowle (jak zwykle niesamowita dbałość o szczegóły), sceny walk i pościgów (ucieczka w beczkach oraz spotkanie ze Smaugiem trzymają poziom wcześniejszych filmów) i ciekawe drugoplanowe postaci. Do gustu przypadła mi zwłąszcza postać Barda grana przez Luke'a Evensa, a nieco (ale tylko nieco!) rozczarowała Evangeline Lilly w roli elfiej wojowniczki Tauriel. Trochę ciężko kupić mi wątek romansowy między nią a Kilim, ale z drugiej strony Jacksonowi klecenie wątków miłosnych już kiepsko wychodziło we "Władcy...", a tutaj - na szczęście - Jackson nie katuje widza wspomnianą miętą jak to było w przypadku Aragorna i Arweny. Rozczarowany jestem natomiast muzyką, która przecież stanowiła mocny atut każdej dotychczasowej opowieści o hobbitach. W "Niezwykłej podróży" pojawiał się, co jakiś czas, świetny motyw (np. w czasie walki z trollami, opuszczeniu przez krasnoludy Rivendell oraz podczas starcia z goblinami) , którego zabrakło w "Pustkowiu Smauga", a nie zastąpiono go czymś równie dobrym i wpadającym w ucho. Szkoda. Jackson postanowił też zastosować całkowicie nowy zabieg i zamiast - wzorem dotychczasowych filmów - spiąć opowieść jakąś klamrą, to urywa nagle film jakby chciał powiedzieć: "Chcecie wiedzieć co będzie dalej? Przyjdźcie za rok do kin obejrzeć finał trylogii". I chociaż wszyscy wiedzą co będzie dalej, to przyjdą. Nie będę wyjątkiem. A "Pustkowie Smauga" otrzymuje ode mnie 6/10, aczkolwiek może tę ocenę zawyżę po którymś tam seansie. ;)

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  2 168
  • Reputacja:   61
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

,,Ósmy dzień tygodnia” (1958)

Polsko - niemiecki dramat w reżyserii Aleksandra Forda. Film powstał w oparciu o opowiadanie Marka Hłaski pod tym samym tytułem.

Agnieszka (Sonja Ziemann) jest studentką filozofii. Mieszka w ubogiej dzielnicy Warszawy wraz ze schorowaną matką (Ilse Steppat), ojcem (Bum Kruger), bratem Grzegorzem (Tadeusz Łomnicki) i sublokatorem Zawadzkim (Emil Kareiwcz). Agnieszka żyje w trudnych relacjach z familią. Grzegorz nadużywa alkoholu i naiwnie wierzy w spotkanie ze swoją ukochaną. Matka z kolei posądza dziewczynę o rozwiązłość.

Wszyscy bohaterowie z utęsknieniem wyczekują niedzieli, która okaże się dniem wybawienia. Agnieszka będzie mogła w końcu zostać sam na sam ze swoim chłopakiem Piotrem (Zbigniew Cybulski), Grzegorza ma w końcu odwiedzić narzeczona, zaś ojciec ucieknie na moment od zgorzkniałej żony oddając się łowieniu ryb. Pozornie szczęśliwy dzień napisze bohaterom zupełnie inny scenariusz…

Opowiadanie Marka Hłaski było materiałem na znakomity film. Aleksander Ford niestety nie udźwignął ciężaru dzieła literackiego. Zamiast historii dwójki młodych ludzi mierzących się z pierwszymi trudnościami dorosłego życia, dostajemy historyjkę o tym, jak spragnieni cielesnych igraszek ludzie usilnie szukają ustronnego miejsca. Zamiast pokazania brudnego, obskurnego, odpychającego i skażonego alkoholem dużego miasta dostajemy opowieść luźno żyjących młokosach: dziewczynie, która codziennie wychodzi z dancingu z innym mężczyzną i stereotypowych studentach, którzy w knajpach bywają o wiele częściej niż ksiądz w kościele…

Muzyka Kazimierza Serockiego również nie umila odbioru, a i kreacje aktorskie nie podwyższają oceny filmu. Sonja Ziemann – późniejsza żona Hłaski – odziera swoją postać z jakiejkolwiek subtelności. Zbigniew Cybulski odgrywa kogoś, kto z wyglądu ma 25 lat, ale rozterki na poziomie nastolatka. Nieco lepiej w roli rozbitego alkoholika prezentuje się Tadeusz Łomnicki. Wysoki poziom gwarantują jedynie role drugoplanowe: Ilse Steppat w roli zgorzkniałej matki czy też zepsuty do szpiku dziennikarz grany przez Jana Świderskiego…

Szkoda straconej szansy, ponieważ literacki pierwowzór w połączeniu z utalentowanymi polskimi aktorami, jakich niewątpliwie polska kinematografia posiadała na przełomie lat 50. i 60. mógł dać naprawdę świetny rezultat. Idealnie cały film podsumował Marek Hłasko mówiąc, że ,,Ford zrobił film na temat, że ludzie nie mają się gdzie rznąć, co oczywiście nie jest prawdą. Rżnąć można się wszędzie. Z filmu wyszło gówno.”

 

Ocena: 3/6

70800448856fb97a41e5eb.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

You're Next / Następny jesteś ty

Gang zamaskowanych, uzbrojonych w kusze i siekiery morderców, napada na letnią posiadłość i terroryzuje jej mieszkańców. W skrócie, rodzinka robi zjazd, gdzie psychopaci będą mordować.

Trochę horroru, trochę komedii. Jakkolwiek do tego nie podejść, świadkami wielkiego kina nie będziemy. To znaczy horror z tego żaden, komedia jeszcze słabsza. Niektórzy lubują się w takich miksach, ja je trawie z bólem. Do czasu kontaktu, nie wiedziałem, że z czymś takim mam do czynienia. Gdybym miał tę świadomość, zwyczajnie bym odpuścił. Może i komedia nie jest tutaj ewidentna (nikt żartami nie sypie), poza retro wstawkami muzycznymi i przesadnym "terminatorzeniem" niektórych mieszkańców, ale inaczej ciezko sobie tłumaczyć takie podejście twórców.

Zabawa zaczyna się - i kończy... - na wspólnym zgadywaniu, kto będzie następny. I choć film oferuje kilka zwrotów akcji, głównie chodzi w nim o zabójstwa. Szczerze, liczyłem na efektowność choć odbrobine porównywalną do "Piły", a skończyło się na prostej sieczce. Skoro już idziemy w stornę komedii, dajmy się ponieść fantazji. Nie tnijmy większości jak leci.

Aktorsko dostaniemy stado twarzy, które widzimy po raz pierwszy, i niewykluczone, że ostatni... chyba, że ktoś dostanie angaż w reklamie Colgate obok borsuka. Pastisz niskich lotów - 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Bastian
      Rollins i jego stajnia w trybie dominacji na ostatnim Smackdown przed MITB. Obawiam się, że tak samo będzie już na samym PPV. Chyba, że Roman Reigns ma w planach weekend w LA. Jak tak stali w jednym ringu Fatu i Breakker, aż się człowiek rozmarzył. WM42 lub 43, mistrzostwo świata na szali... ❤️ Po kiego grzyba Giulia jest w MITB, skoro interesuje ją US Title? Skasuje walizkę na Zelinie czy to może zmyła, żeby nie brać pod uwagę jej zwycięstwa?
    • Bastian
      Money in the Bank mężczyzn - WWE umie w walki MITB, liczę, że i tym razem uczestnicy dadzą radę. Obawiam się tylko, że ta walka posłuży rozwijaniu konfliktu stajnia Rollinsa kontra CM Punk i spółka. Tyczy się to zarówno samego przebiegu jutrzejszej walki, jak i tego, co będzie się dziać z walizką. Seth i jego stajnia są obecnie kreowani na geniuszy zła, cash in na Uso byłby dobrym dopełnieniem tej historii. Z tymże Rollins walizkę już miał, zrobił jedną z najbardziej pamiętnych realizacji w historii, więc przydałby się ktoś inny. Chciałbym wierzyć w LA Night by LA Knight, ale samo WWE chyba za bardzo nie wierzy w Rycerza na szczycie. Solo chyba skupi się w najbliższej przyszłości na Fatu, a reszta... Mają trochę polatać, zrobić efektowne spoty i zainkasować wypłatę.  Money in the Bank kobiet - chciałbym, żeby WWE wykorzystało impet kariery Stephanie Vaquer i dało jej walizkę. Cóż to byłyby za tygodnie z życia "La Primery". Niekwestionowana liderka NXT bez podziału na płeć, jeszcze 2 tygodnie temu mistrzyni, która sensacyjnie traci pas, a potem w jeden weekend walczy na Worlds Collide, MITB i wygrywa...  Faworytkami jednak są dla mnie tutaj Ripley i Perez. Giulia jako uczestniczka MITB myślami bardziej jest przy US Title niż przy złocie , na Bliss nie ma za bardzo pomysłu po jej powrocie, nie wierzę za bardzo w Naomi... Ripley walizki nigdy nie zdobyła, WWE będzie sobie ją budować jako goata kobiecego wrestlingu, a Perez jest w Judgment Day, które dla HHH' a jest takim DX jego bookerskich czasów. Lyra Valkyria vs Becky Lynch - Bayley, gdzie jesteś? Być może wrócisz dopiero tuż przed SummerSlam, już na walkę z samą Becky. Tutaj ziarno niepewności sieje ta stypulacja. Nie po to ją wymyślili, aby zrealizować. Obawiam się, że chociaż na chwilę IC Title trafi w ręce Lynch, tak dla budowania żywej legendy "The Man". Cody Rhodes & Jey Uso vs John Cena & Logan Paul - wygrana heeli mnie nie zdziwi, lecz wydaje mi się, że górą będą Cody i Jey. Możliwe nawet, że Rhodes przypnie Jasia i to będzie paliwem do ich dalszej rywalizacji, z finałem na SummerSlam. W karcie tylko cztery walki, spośród tej czwórki tylko Uso ma rodowód wrestlera TT, więc zapewne będzie długo, nudno i bez ikry, aby oszczędzić wielkie gwiazdy.
    • Kaczy316
      Hmm czyli mamy tylko 4 walki na Money In The Bank, może dzięki temu walki dostaną więcej czasu i zyskają na jakości?......albo dostaniemy R-Trutha występującego jako gigantyczny kabanos, bo ostatnio ta wielka umowa ze Slim Jimem została podpisana xD.   Women's Intercontinental Title - Lyra vs Becky tak samo jak i na Backlash tak i teraz ta walka zapowiada się świetnie czy przebiję starcie z Backlash? Może być ciężko, ale jedno jest pewne dalej będzie to genialne starcie i feud może być już skończony po tej walce, liczę na czyste i dobitne zwycięstwo Lyry, która już pokazała jaka świetna jest i na co ją stać, sam feudzik oglądało mi się chyba najprzyjemniej ze wszystkich prowadzonych na Money In The Bank, segmenty Pań nie nudziły, była w nich masa emocji i prawdy, czuć było personalne intencje, które nie były na siłę jak w niektórych feudach, ogólnie hype jest na to starcie zdecydowanie i chętnie je obejrzę, to może być showstealer oj tak. Typ: Lyra Valkyria   Women's Money In The Bank Ladder Match - Walka Pań zapowiada się mimo wszystko o niebo lepiej od tej samej walki po stronie męskiej, a dlaczego? Dlatego, że u Pań 5 na 6 zawodniczek może zwyciężyć i każdy z tych wyborów będzie świetny i zrozumiały oraz odpowiedni, same utalentowane zawodniczki i tylko Rhea byłaby po prostu nieodpowiednim wyborem jak dla mnie nie umniejszając jej, ale po prostu wygranie przez nią walizki podczas gdy mamy taki skład nie byłoby zrozumiałe, ani to jej niepotrzebne, ani do story żadnego się nie przyda, także tutaj wyjątkowo każdy niech wygra poza Ripley pomimo mojego uwielbienia do niej, ringowo ten pojedynek musi wyjść świetnie, ale powiem tak, Giulia imo nie wygra, za mało zna Angielski jeszcze, a po ostatnich odcinkach SD widać, że raczej tytuł Women's United States jest dla niej szykowany i jak dla mnie jest to bardzo dobry wybór, Alexa uważam, że nie musi tego wygrywać, zresztą ostatnio i tak na nią planów nie ma, więc walizka raczej by tego nie zmieniła, a raz już to starcie wygrała, więc myślę, że po prostu tego nie ugra, więc przechodzimy do moich 3 faworytek na początek Naomi, laska, która po heel turnie tak odżyła, że dałbym jej te walizkę zdecydowanie, bo bez niej Naomi do głównego tytułu się nie doczłapie w przeciwieństwie do reszty zawodniczek z tego starcia, ale jest jeden problem, to cały czas Naomi i wątpię, że WWE będzie widziało w niej kogoś więcej niż mid cardera bądź upper mid cardera, którego czasem się rzuci na główną mistrzynie jak nie ma kogo, tak mi się wydaję, że za tego typu zawodniczkę ją uważają, chociaż tak jak mówię ja bym dał jej walizkę bez zastanowienia mimo wszystko w tym roku, nawet pomimo tak dobrego składu tej walki. Druga osoba to Vaquer, mocno stawiają na nią, bardzo chronią, żeby nie przegrała czysto, fani bardzo ją kupują i są za nią, w ringu jest genialna i nie powiem ciekawie byłoby zobaczyć jak podczas swojego pierwszego tygodnia w main rosterze(bo jest dopiero od Raw mimo wszystko oficjalnie) zdobywa już walizeczkę i szansę na mistrzostwo, WWE może tu pójść za ciosem, jednak jak dla mnie jest jeden powód dla którego za tym ciosem nie pójdą....ROXANNE PEREZ! Oj tak mój crush, świetna zawodniczka, od początku pokazują ją giga mocno nawet przed oficjalnym przejściem do main rosteru, była ostatnią wyrzuconą w kobiecym RR Matchu, świetnie się zaprezentowała podczas Elimination Chamber potem powrót do NXT, a następnie w main rosterze znowu błyszczała, jakby dla mnie jest to idealna kandydatka na walizkę, pokazała na co ją stać, dalej pokazuję i jak nie Naomi, która zasługuję po prostu za ostatni okres, tak niech będzie to Roxanne, która zasługuję od samego początku od czasów NXT zasługuję jak mało kto na główne mistrzostwo i od początku debiutu w MR kręci się w main eventach, Roxanne to powinna wygrać, najlogiczniejszy wybór i pasujący zarówno fanom jak i WWE według mnie. Typ: Roxanne Perez   Men's Money In The Bank Ladder Match - Ciężko mi coś o tej walce powiedzieć, mam wrażenie, że jest naprawdę przeciętnie wypromowana, walki kwalifikacyjne się kończyły, ale tak naprawdę to nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek poza Rollinsem i Knightem wspominał coś o wygraniu walizki tak doszczętnie, oczywiście mówię o osobach, które biorą udział w tym pojedynku, Solo, Andrade, Pentagon, El Grande, ktokolwiek z nich coś mówił? Walka będzie zdecydowanie świetna ringowo, bo zawodnicy są dobrze dobrani pod tym względem, niemniej jednak ciężko mi się tym jarać, bo no kurde Solo i Andrade to nie są postacie na main event, więc uważam, że tej walizki nie wygrają, dla Pentagona to trochę za wcześnie jak dla mnie, ale nie zdziwi mnie jeśli wygra przez to, że WWE będzie chciało co raz bardziej wpływać na rynek Meksykański, ale jeśli wygra to nie będzie to zły wybór, ale uważam, że to nie powinien być jego moment, El Grande? Cieszyłbym się, ale jest bardzo prosty powód dla którego mimo wszystko El Grande tego nie wygra, a mianowicie to Gigachad, no niestety on nie wygrywa ważnych walk i teraz nie będzie inaczej niestety, chociaż mogłoby być to ciekawe story i dzięki temu można by ujawnić, że to Gigachad i to on ma walizkę czy coś, ogólnie interesująco by wtedy było, ale no tak jak mówię to Gable i Tryplak lubi go udupiać niestety. Zostaję kto? Knight i Rollins, więc zacznijmy od Knighta, no świetny zawodnik nie ma co ukrywać, cały czas dobrze się go ogląda, publika dalej na niego reaguję, już trochę słabiej, bo po tytule US to mało się z nim dzieję, ale dalej jest to mocny zawodnik i potrafiłbym udźwignąć main eventowy title reign według mnie i z tych wszystkich zawodników jest to najbardziej odpowiedni kandydat do walizki pytanie czy wygra? Właśnie mam wrażenie, że nie wygra, bo WWE boi się na niego postawić wyżej, nie wiem czemu, ale się boją i chciałbym, żeby to się zmieniło, ale nie jestem pewny czy to będzie teraz, a nie wiem też  jak Knight miałby się wpasować do obecnych programów WWE o World Title którykolwiek, Jey będzie mocno zajęty walką ze stajnią Rollinsa prawdopodobnie i w międzyczasie z Guntherem, Cena ma swój Last Run i wątpię, żeby Knight go zakończył, chyba, że jakieś wykorzystanie walizki po stracie przez niego tytułu, ale nie wiem. Zostaje ostatni uczestnik i mój ulubieniec Seth Rollins, powiem tak ten sam case co z Ripley tylko trochę inny w przypadku story, bo przy tym story wygranie przez niego walizki ma mega dużo sensu mimo wszystko i cały booking pokazuję, że to Seth wyjdzie z tej walki jako zwycięzca, ale tak samo jak w przypadku Ripley tak i u Setha ta walizka nie jest mu do niczego potrzebna, jednak trzeba przyznać, że storyline'owo to by zagrało bardzo dobrze i uważam, że jest to jedyna osoba, która mogłaby sobie pozwolić na wykorzystanie walizki w okresie letnim i ogólnie do końca roku, reszta by musiała czekać na jakiś przestój w tych ważnych storyline'ach o główne tytuły, a to może się trochę ciągnąć nawet i do WM, więc jak wygra ktoś inny niż Rollins to wydaję mi się, że albo zobaczymy kolejny nieudany cash in albo będziemy czekać bardzo długo z wykorzystaniem walizki obstawiałbym okres po przyszłorocznej WM czy będzie to złe? Niekoniecznie, można to dobrze rozpisać, ale no będzie ciekawie, zależy co WWE planuję czy Tryplak chcę jak najszybciej pozbyć się walizki i przy sensownym story wtedy Rollins się wysuwa na prowadzenie czy faktycznie chcę kogoś wypromować, ale jeszcze nie w tym roku, to wtedy walizkę wygrywa Knight bądź Pentagon, kurde naprawdę ciężko tu kogoś wybrać w tej walce, ale nie dlatego, że każdy może to ugrać tylko dlatego, że przy każdym jest jakieś ALE w obecnym okresie dla tych zawodników mam wrażenie xDDD postawię chyba ostatecznie na Knighta, który będzie długo latał z walizką. Typ: LA Knight   Cena & Logan vs Cody & Jey - Jakby nie wiem co mam tutaj powiedzieć, kolejny rozdział feudu Cody vs Cena z dodanym Loganem i Jeyem, trochę sensu to ma, bo Jey ma dużą historię z Rhodesem, a Logana ludzie nie lubią i jakby wygrał drugi World Title przy pomocy Ceny w dodatku to dostalibyśmy kolejną część "rujnowania wrestlingu" w wykonaniu Johna, więc kupy to się w miarę trzyma, ale będzie to main eventem tak ważnej gali prawdopodobnie i nie jest jakoś dobrze podbudowany, dla mnie ta walka mogłaby się odbyć na zwykłym SD, ale moje fantasy zakłada, że jest tu druga strona medalu, uważam, że jest to genialne posunięcie ze strony WWE pod tym względem, że ani Cena ani Jey nie są obecnie skupieni na walizce, ani jeden ani drugi nie wspomniał nawet razu, że zbliża się walka o walizkę, że muszą być czujni itp, każdy jest zajęty swoimi osobistymi porachunkami, nie zdziwi mnie jak to zasłona dymna i w main evencie Mr. Money In The Bank wbije i spróbuję jakiegoś cash inu i kto wie czy nie udanego skoro to może być Seth Rollins, dlatego pod tym względem to może być emocjonalne, ringowo raczej wybitnie nie będzie, chociaż jak Ceny będzie mało w ringu to może być git, a walkę imo wygra Cody i Jey. Typ: Cody Rhodes & Jey Uso   Ogólnie uważam, że Money In The Bank zapowiada się dość przeciętnie, o dziwo o wiele bardziej czekam na starcia damskie niż męskie nie dość, że te starcia są świetnie wypromowane to jakoś te męskie tak wręcz przeciwnie, dość miernie, ale to taka subiektywna opinia, mimo wszystko staram się patrzeć optymistycznie i liczę na naprawdę dobre i być może zaskakujące show, szkoda, że z 4 walkami, ale też trzymam się nadziei, że to po to, żeby dostarczyć długie i solidne jakościowo walki, a nie patrzeć jak Nia Jax próbuje wszamać R-Trutha w ramach reklamy Slim Jima.
    • Attitude
      Nazwa gali: TNA Against All Odds 2025 Data: 06.06.2025 Federacja: Total Nonstop Action Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Tempe, Arizona, USA Arena: Mullett Arena Format: Live Platforma: TNA+ Komentarz: Matthew Rehwoldt, Tom Hannifan, John Skyler & Indi Hartwell Karta: Wyniki: Powiązane tematy: TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Attitude
      Nazwa gali: TNA Countdown To Against All Odds 2025 Data: 06.06.2025 Federacja: Total Nonstop Action Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Tempe, Arizona, USA Arena: Mullett Arena Format: Live Platforma: YouTube.com Official video: Karta: Wyniki: Powiązane tematy: TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...