Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Coriolanus (Koriolan)

Koriolan – tragedia autorstwa Williama Shakespeare'a. Akcja dzieję się w Rzymie, gdzie mają miejsce zamieszki po odebraniu obywatelon zapasów zboża. Wine za to ponosi generał Gnejusz Marcjusz Koriolan. Ubiegając się o tytuł konsula, potrzebuję poparcia ludu, który tym razem bunt kieruje przeciw jego osobie. Oburzony tym faktem wyraża kontrowersyjną opinię – „dopuszczenie plebsu do władzy nad patrycjuszami, jest jak dopuszczenie do dziobania orłów przez wrony” – po czym zostaję skazany na banicję. W akcie zemsty postanawia dołączyć do swojego wroga Aufidiusza (dowódca armii Wolsków), by przeprowadzić atak na Rzym.

Debiut reżyserski Ralpha Fiennesa można uznać za udany. Sam wcielił się w rolę Koriolana, a jako Aufiliujsza obsadził Gerarda Butlera. Poniósł się jednak na małą mieszankę. O ile nie tknął stylu Shakespeare’a, i teksty pozostają nienaruszone, tak wszystko inne przenósł do czasów obecnych. Większość może nie przełknąć takiego języka, więc jak ktoś ma problem z „trawieniem” takich rzeczy, to od razu może odpuścić. Osobiście trafia on do mnie bardziej niż dzisiejsze slownictwo, więc cieszę się z takiego obrotu sprawy. Mam świadomość, że nie do końca to do siebie pasuje - fabuła przetrwała próbę czasu, teksty na pewno nie – ale dialogi mnie urzekły.

Fiennes to rewelacyjny – niedoceniony – aktor, i tutaj pokazuję, że zasługuje na ambitniejsze projekty od „Gniewu Tytanów” (jego tutejsze monologi wgniatają w fotel). Podejrzewam, że śmiało można by zdjąć z niego hełm i karabin, by ubrać w Rzymską tunike. Z taką mimiką sprzedałby się lepiej. Butler – choć ważna rola – ciągle stoi w cieniu Ralpha, za co go winić nie można. Miewałem tutaj ochotę, by obejrzeć to w sposób, w jaki ogląda się serial z Dr. Housem – tj. przewijać tylko, gdy postać główna jest na ekranie, bo czy ktoś się kiedykolwiek przejmował pozostałymi?

W tym duecie najpiękniejszy jest motyw książkowy. Mimo, że ze sobą rywalizują, to niezwykle się szanują, a żadnego z nich nie sposób określić jako „tego dobrego”. Nie wiem, czy z pełną świadomością dałbym radę nazwać tak kogokolwiek. Jeśli już bohater, to na pewno tragiczny i niesympatyczny.

Ogółem „Koriolan” jest dziełem mało znanym. Posiada wszystko, czym można charakteryzować Greckie tragedie. Znajdziecie tu zdradę, zemste, dumę, konflikt, dylematy i śmierć. Wszystko w ... politycznej przyprawie. Takie intrygi rzadko do mnie trafiają, i to chyba mój największy problem z tą produkcją. Winny jestem sam, gdyż apolitycznym stworzeniem jestem. W końcu „polityka jest jak nurkowanie w szambie na zlecenie” – 7/10

 

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Get the Gringo (Dorwać Gringo)

Bezimienny złodziej – w filmie nazywany Driver (Mel Gibson) – zostaje schwytany przez Meksykańską policję, podczas brawurowej ucieczki. Skorumpowani gliniarze kładą swoje brudne łapy na skradzionych pieniądzach, a Amerykańskiego przestępce wrzucają do paki. „El Pueblito” to jednak nietypowe więzienie. Zamiast okien w kratkę, mamy ogrodzone miasteczko, w którym nabyć można wszystko, oprócz swej wolności. Driver nawiązuje więź z 9letnim synem niedgyś zamordowanego gangstera (bogaci mieli możliwość sprowadzania swoich bliskich do tej „dziury”).

Kolejny raz produkcja, która nie doczekała się premiery na wielkim ekranie, a wydaje się być lepsza od gniotów produkowanych przez hamburgerożerców. Ani nie ma tu przesadnej brutalności, ani kontrowersyjnego dla Amerykanów tematu, więc nie wiem, czemu nie wpuścić tego do kin, bo przecież nie chodzi o brak star-poweru. Gibson jest już wiekowy, a aktorstwo nie należy do jego priorytetów, ale wciąż, gdy staję przed kamerą, to wypada przyzwoicie. Tutaj jest nie inaczej, bo choć nie jest to wielka rola dramatyczna – film niesłusznie określany jest tym gatunkiem – to Drivera ciężko nie polubić. Kryminalista, który ma głowę na karku, i nie omieszka oczernić paru osób, mimo marnego położenia. Akcent komediowy trafił do mnie najbardziej, bo fabuła nie jest niczym kreatywnym. Skorumpowani gliniarze, wyższe sfery w więzieniu, i nowy Gringo na horyzoncie. Im więcej minut na liczniku, tym więcej wystrzelonych pocisków, ale żadne akcje nie zasługują na zachwyt – w końcu budżet nie pozwalał na wiele.

Ci którzy kojarzą serial „Prison Break”, pewnie wypatrzą tu sporo powiązań z trzecim sezonem. W odróżnieniu od Scofielda, Driver jest bardziej realistyczną personą. Wciąż znajdziemy tu motywy mocno naciągane, ale taki urok tego typu filmów. Ten brawurowy plan nie miał prawa powodzenia, ale „Get the Gringo” ma prawo się podobać – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Avengers (2012) - Jako człowiek wychowany na komiksach TM-Semic nie mogłem przejść obojętnie obok okazji zobaczenia wielu ulubionych bohaterów na jednym ekranie. Zresztą, takich jak ja było więcej, bo wokół dało się usłyszeć rozmowy 20-kilku latków, obeznanych w temacie. O dziwo, mało było dzieciaków podniecających się każdym efektem i popcornożerców - nie mogło ułożyć się dla mnie lepiej.

Po mocno przeciętnym Thorze, Joss Whedon stworzył najlepszą ekranizację komiksu Marvela. Mimo aż takiej liczby herosów na jednym ekranie, nie było zamętu i chaosu. Każdy dostał swoje przysłowiowe 5 minut (dobrze wprowadzili nieznaną wcześniej na dużym ekranie Black Widow. Hawkeye ze wszystkich zrobił najmniejsze wrażenie i wypadł wręcz na zapchajdziurę tego dream teamu). Aktorstwo stało na wysokim poziomie - i tutaj muszę to napisać - Tom Hiddleston wyrasta na gwiazdę. Świetnie zagrany czarny charakter z jeszcze sporym zapasem potencjału do wykorzystania (jeśli nie pojawi się w 2 części to ogłaszam bojkot). Genialnie zagrał w szczególności scenę z Black Widow, której zaczął opowiadać, co jej zrobi (pierwsze skojarzenie - Ledger jako Joker przedstawiający ofiarom historię swoich blizn). Jak już jestem przy aktorach - był polski akcent. Jerzy Skolimowski załapał się do jednej sceny przesłuchania. Oczywiście zagrał ruska (jakże by inaczej). Dalej... nie będę się rozpisywał, bo spoilery same cisną się na klawiaturę (no i nie oszukujmy się, nie umiem pisać recenzji). Dodam, że na plus zaskoczył mnie humor. Nie były to dowcipy wymuszające sztuczny śmiech u widza (których we wcześniejszych produkcjach nie brakowało), tylko cięte riposty i sytuacje, pojawiające się w najmniej spodziewanym momencie (świetnie w tym elemencie został rozpisany Tony Stark i... Hulk. Tak, tak, zielone monstrum ma na koncie dwa epickie już momenty, po których po sali rozległy się brawa). Ja się nie zawiodłem i te 143 minuty zleciały szybko. Warto było. Moja ocena: 8/10.

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  61
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.11.2010
  • Status:  Offline

  marcel napisał(a):
Avengers (2012) - Jako człowiek wychowany na komiksach TM-Semic nie mogłem przejść obojętnie obok okazji zobaczenia wielu ulubionych bohaterów na jednym ekranie. Zresztą, takich jak ja było więcej, bo wokół dało się usłyszeć rozmowy 20-kilku latków, obeznanych w temacie. O dziwo, mało było dzieciaków podniecających się każdym efektem i popcornożerców - nie mogło ułożyć się dla mnie lepiej.

Po mocno przeciętnym Thorze, Joss Whedon stworzył najlepszą ekranizację komiksu Marvela. Mimo aż takiej liczby herosów na jednym ekranie, nie było zamętu i chaosu. Każdy dostał swoje przysłowiowe 5 minut (dobrze wprowadzili nieznaną wcześniej na dużym ekranie Black Widow. Hawkeye ze wszystkich zrobił najmniejsze wrażenie i wypadł wręcz na zapchajdziurę tego dream teamu). Aktorstwo stało na wysokim poziomie - i tutaj muszę to napisać - Tom Hiddleston wyrasta na gwiazdę. Świetnie zagrany czarny charakter z jeszcze sporym zapasem potencjału do wykorzystania (jeśli nie pojawi się w 2 części to ogłaszam bojkot). Genialnie zagrał w szczególności scenę z Black Widow, której zaczął opowiadać, co jej zrobi (pierwsze skojarzenie - Ledger jako Joker przedstawiający ofiarom historię swoich blizn). Jak już jestem przy aktorach - był polski akcent. Jerzy Skolimowski załapał się do jednej sceny przesłuchania. Oczywiście zagrał ruska (jakże by inaczej). Dalej... nie będę się rozpisywał, bo spoilery same cisną się na klawiaturę (no i nie oszukujmy się, nie umiem pisać recenzji). Dodam, że na plus zaskoczył mnie humor. Nie były to dowcipy wymuszające sztuczny śmiech u widza (których we wcześniejszych produkcjach nie brakowało), tylko cięte riposty i sytuacje, pojawiające się w najmniej spodziewanym momencie (świetnie w tym elemencie został rozpisany Tony Stark i... Hulk. Tak, tak, zielone monstrum ma na koncie dwa epickie już momenty, po których po sali rozległy się brawa). Ja się nie zawiodłem i te 143 minuty zleciały szybko. Warto było. Moja ocena: 8/10.

 

A jak jest z efektami 3d? Sam miałem zamiar pójść, ale te 3d mnie odstraszyło. :|


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Safe

Mei (Catherine Chan), to dziewczyka, która posiada bezcenny kod – ten na zasadzie „sezamie otwórz się”. Staję się obiektem napaści Triad, Rosyjskiej mafii i skorumpowanej policji. W jej obronie staje byly zawodnik MMA Luke Wright (Jason Statham), który również ma na pieńku z ciemną stroną miasta.

Jest Statham, czyli kolejny film akcji z nadmiarem testosteronu, o którym prawdopodobnie zapomne. Lubie gościa – parę filmów miał naprawdę udanych - ale w kółko widzę to samo. W „Safe” od razu rzucił mi się w oczy jego poprzedni film – świetny „Przekręt” – gdzie miał paść w drugiej rundzie walki, ale niestety, coś nie wyszło – wszedł cios na twarz przeciwnika, który posłał go do snu. Oczywiście, w Angielskim hicie, to Brad Pitt odpowiadał za podłożenie się, ale efekt jest ten sam – narazisz się ludziom, których nie chcesz zezłościć. Drugim torem biegnie Mei, która od początku jest zobrazowana jako genialne dziecko, i specjalistka od obliczeń. Oczywiście ścieżki się przecinają, a twórcy mają pretekst do różnej maści walk. Najgorsze jest to, że nie budują tych postaci na ekranie. Od razu wykładają karty na stół, więc nie sposób się przejąć małą Azjatką, czy bohaterskim mięśniakiem.

Sceny walki ciężko ocenić. Ani to nie są jakieś perły tej kategorii, ani porażki sezonu. Tak jak ten film. Prawdopodobnie każdy go widział. Spokojnie przeszedłby pod nazwą „Transporter 15”. Tylko dla fanów gatunku „moje życie jest do dupy, nie mam nic do stracenia, pomoge tej małej, i nie omieszkam skopać kilka tyłków – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

  Cytat
Avengers (2012) - Jako człowiek wychowany na komiksach TM-Semic nie mogłem przejść obojętnie obok okazji zobaczenia wielu ulubionych bohaterów na jednym ekranie. Zresztą, takich jak ja było więcej, bo wokół dało się usłyszeć rozmowy 20-kilku latków, obeznanych w temacie. O dziwo, mało było dzieciaków podniecających się każdym efektem i popcornożerców - nie mogło ułożyć się dla mnie lepiej.

Po mocno przeciętnym Thorze, Joss Whedon stworzył najlepszą ekranizację komiksu Marvela. Mimo aż takiej liczby herosów na jednym ekranie, nie było zamętu i chaosu. Każdy dostał swoje przysłowiowe 5 minut (dobrze wprowadzili nieznaną wcześniej na dużym ekranie Black Widow. Hawkeye ze wszystkich zrobił najmniejsze wrażenie i wypadł wręcz na zapchajdziurę tego dream teamu). Aktorstwo stało na wysokim poziomie - i tutaj muszę to napisać - Tom Hiddleston wyrasta na gwiazdę. Świetnie zagrany czarny charakter z jeszcze sporym zapasem potencjału do wykorzystania (jeśli nie pojawi się w 2 części to ogłaszam bojkot). Genialnie zagrał w szczególności scenę z Black Widow, której zaczął opowiadać, co jej zrobi (pierwsze skojarzenie - Ledger jako Joker przedstawiający ofiarom historię swoich blizn). Jak już jestem przy aktorach - był polski akcent. Jerzy Skolimowski załapał się do jednej sceny przesłuchania. Oczywiście zagrał ruska (jakże by inaczej). Dalej... nie będę się rozpisywał, bo spoilery same cisną się na klawiaturę (no i nie oszukujmy się, nie umiem pisać recenzji). Dodam, że na plus zaskoczył mnie humor. Nie były to dowcipy wymuszające sztuczny śmiech u widza (których we wcześniejszych produkcjach nie brakowało), tylko cięte riposty i sytuacje, pojawiające się w najmniej spodziewanym momencie (świetnie w tym elemencie został rozpisany Tony Stark i... Hulk. Tak, tak, zielone monstrum ma na koncie dwa epickie już momenty, po których po sali rozległy się brawa). Ja się nie zawiodłem i te 143 minuty zleciały szybko. Warto było. Moja ocena: 8/10

 

No ja również byłem na tym filmie i byłem mile zaskoczony, bo przy takich mega produkcjach za kupę $ można się bardzo zawieść.W tym przypadku było inaczej.Już dawno zastanawiano się, czy nie zrobić filmu z wieloma bohaterami Marvela i w końcu coś takiego dostaliśmy.Pojawiają się głosy, że to było lepsze od "Mrocznego Rycerza".(muszę przyznać, że ci ludzie mają mocne argumenty, ale ja dalej trzymam się zdania, że filmu Nolana żaden komiksowy film już nie przebije).Film leci naprawdę szybko i pod koniec gdy już się miało kończyć czułem w sobie narastającą chęć, żeby ten film trwał w nieskończoność.Piękne sekwencje walk podczas bitwy w ciągu ostatnich 30 minut(chyba wtedy to było), mnóstwo gagów sytuacyjnych(u Marcela widzę brawa były.U mnie też, a największe owacje dostawał Hulk xD ), fabuła idealnie poskładana, tempo przebiegu akcji rozsądne(nie jak w Piratach z Karaibów volume 4., gdzie napierdzielała scena za scenę, gdzie nikt nic nie mógł zrozumieć).Także gra aktorska na plus(MVP filmu aktor grający Lokiego).Żeby jeszcze film wypadł lepiej, mieliśmy podwójne zakończenie:jedno prawdziwe i drugie po I napisach końcowych

  Pokaż ukrytą zawartość

.Jedyne problemy, jakie miałem z filmem to to, że 3D w ogóle nie było potrzebne, co najwyżej rozpraszało moją percepcję obrazu, i druga rzecz to brak muzyki zapadającej w ucho(serio, po seansie chciałem sobie coś zanucić, a tu dupa, nic z tego).Poza tym film na plus, jak ktoś lubi te klimaty to już wie, co zrobi z pieniędzmi. 9\10


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

  SharpShooter napisał(a):
A jak jest z efektami 3d? Sam miałem zamiar pójść, ale te 3d mnie odstraszyło. :|

 

Za bardzo nie mam do czego porównać, bo ostatni raz na seansie 3D byłem w podstawówce. :D Jakoś to do mnie nie przemawia, ale ogólnie po Avengersach jestem zadowolony. Szczególnie dobre wrażenie zrobiła na mnie scena walki Thor vs Iron Man i nieoczekiwane pojawianie się obcych w finałowej bitwie (wyglądało to jakby mi wyjeżdżali zza pleców). Momentami raziła chaotyczna praca kamery i "roztrzepanie" obrazu, przez co oczy zaczynały mnie boleć. Paru znajomych twierdzi, że 3D na Avatarze było dużo lepsze.

 

  Thrawn4 napisał(a):
i druga rzecz to brak muzyki zapadającej w ucho(serio, po seansie chciałem sobie coś zanucić, a tu dupa, nic z tego)

 

Specjalnie po scenie finałowej zostałem jeszcze na napisy żeby wysłuchać muzyki i jest jeden kawałek, który momentalnie wylądował u mnie na dysku i nie przestaje znikać z głośników - Soundgarden "Live to rise". Tyle lat ich nie było, ale nie zapomnieli jak się gra i zrobili kawał dobrej roboty.

 

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

The Avengers

Niezliczone miliony wpompowane w produkcje – nawet nie zwracając uwagi na odrębne filmy poświęcone poszczególnym bohaterom – plejada gwiazd, zapowiedz kilka lat przed premiera. Czas sprawdzic, czy Avengersi faktycznie dają radę.

Nick Fury (Samuel L. Jackson) – dyrektor organizacji S.H.I.E.L.D. (międzynarodowej agencji panującej nad bezpieczeństwem) – musi zebrać drużynę, by powstrzymać nadciągające zło. Wszyscy marvelowscy herosi – Iron Man, Hulk, Captain America, Thor, Black Widow - zbierają się by stawić czoła Lokiemu (Tom Hiddleston), i – jak to zwykle bywa – uratować świat przed zagładą. W takich filmach fabuła jest ta sama, zmienną jesr tylko zagrożenie. Skupili się na energii – bla bla bla – otwierajacej portal między światami – bla bla – armia Lokiego przybedzie – bla.

Co więć może urzec w takim blockbusterze? Joss Whedon (reżyser) zrobił coś rzadko spotykanego. Sprawił, że każda postać miała znaczenie. Nie dało się odczuć, że któraś wyprzedza kompanów. Może to umiejętność Jossa wyciągnięta z seriali – dotąd tylko nimi się zajmował – ale za to należą się pochwały. Jest to fundament do genialnych, dynamicznych dialogów. Miałem obawy, że Robert Downey Jr. przyćmi całą resztę, i choć faktycznie sprawiał mi największą frajdę, to nie sposób mówić o usunięciu się w cień reszty. Każdy ma swoje 5min, a zielona bestia wykorzystuje je bezlitośnie.

Efekty – nieodłączny element tego typu produkcji – dają radę. Widać, że twórcy poświęcili swój film 3D. Ujęcia ewidentnie na to wskazują, ale na całe szczęście, te sceny nie są sztucznie wydłużane dla uciechy naszych ocznych gałek. Ładnie się komponują

„Avengers” robią na ludziach takie wrażenie, że pojawiają się porównania do „Mrocznego Rycerza”. Mimo świetnej obsady, to jednak Batman triumfuje. Różnica jest dość oczywista – pomijając geniusz Heatha Ledgera i jego Jokera. Dzieło Nolana jestem w stanie pokazać każdemu. Tamtejszy bohater, to w końcu zwykły koleś z gadżetami, a antagonista jest psychopatą. Nie ważne, ile ktoś się będzie krzywił, że to na podstawie komiksu, przy napisach końcowych powinien nie być zawiedziony. Marvelowska grupa z drugiej strony, to w większości pierdzący ogniami superbohaterowie, którzy stali się tacy w wyniku jakiegoś zjawiska (czyt. mutanci). Czy takie coś pokaże wszystkim? Niekoniecznie. Mam świadomość, że „kosmiczne” zagrywki nie wszyscy akceptują – 7/10

 

[ Dodano: 2012-05-15, 20:21 ]

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Bel Ami (Uwodziciel)

Historia Georges Duroya (Robert Pattison), który robi kariere w XIX wiecznym Paryżu poprzez manipulacje zamożnych kobiet. Potrafi je zakręcić wokół palca swoim uśmiechem, który w moich oczach wygląda odrażająco dziwacznie. Czasami zachowuje się jak idiota, mający wizytę u psychiatry, a nie randke z Uma Thurman, czy Christina Ricci. Ma wyraz twarzy jak po silnej narkozie, ale i tak to wszyscy inni zachowują się jak bezmózgie zombie - pomimo tego „drugoplanowcy” są „energy drinkiem” na dotrwanie do napisów końcowych. Na dodatek „nakarmiono” mnie milionem dramatycznych pauz, które tuliły do snu przy miałkiej akcji. Rozumiem gatunek dramat, ale nie rozumiem „Bel Ami” jako dramat. Myśle, że dramatyczne kreacje nie powinny kategoryzować filmu. Fanki „Zmierzchu” i tak stawią się w kinie, bo dostaną 5sekund gołego tyłka, „słynnego” wampira. Już na początku ją eksponują w scenie, która KOMPLETNIE nie była związana z fabułą (przypadek?). „Pokażemy Wam dupe Roberta, bo wiele więcej nie mamy do zaoferowania, i naszym głównym – potężnym swoją drogą – targetem, są nastolatki lubujące się w Edwardzie Cullenie.”

Nijak nie dostrzegłem uwodzicielskich zagrywek, które sugerował mi tytuł. One po prostu się wokół niego kręciły. To był chyba jedyny powód dla którego chciałem to zobaczyć. Jeśli doszukiwałbym się pozytywów, to Pattison jest lepszy niż w „Zmierzchu” – tzn. i tak jest do dupy, ale przynajmniej tutaj przypominał aktora... trochę ambitniejszego od ogierów z filmów porno – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

Bunt (1967)

 

Bunt. Rok 1725, czas rządów dynastii Tokugawa. Samuraj Sasahara (Toshiro Mifune), wielki i powszechnie szanowany mistrz miecza, jest jednym z najbardziej zaufanych podwładnych księcia Matsudaira. Pewnego dnia jego syn zostaje zmuszony do poślubienia będącej w ciąży kochanki władcy. Wkrótce po porodzie dziecko staje się następcą tronu i matka zostaje wezwana z powrotem na dwór. Młodych łączy jednak szczere uczucie, więc samuraj Sasahara głowa rodziny, odmawia jej powrotu. Wtedy kobieta zostaje uprowadzona, a mężczyznom poleca się popełnienie harakiri. Ojciec i syn buntują się. Łamiąc zasadę bezwzględnego posłuszeństwa, muszą podjąć walkę na śmierć i życie.

 

 

Kino japońskie ma to do siebie, że bywa trudno przystępne. Akcja, emocje, a przede wszystkim gra aktorów jest zupełnie inna od tej, którą można oglądać w filmach amerykańskich czy europejskich. Porównać ją można do ról Bustera Keatona, człowieka, którego całą grą była ograniczona, choć mistrzowska, mimiką twarzy. Na wstępie warto zaznaczyć, że nie każdemu się ten film spodoba już ze względu na samą tendencję aktorstwa japońskiego do grania takiego, a nie innego.

 

Historia wydaje się być błaha, głupia, nudna i powielana po raz wtóry. Film rozwija się w ślamazarnym tempie, reżyser nie śpieszy się, aby przekazać widzowi to, co zamierzył. Jednak każda scena, każdy dialog, każde zdjęcie czy zbliżenie ma w tym obrazie swoje znaczenie, które po połączeniu w całość daje film kompletny. Pod względem technicznym film jest świetnie zrealizowanym obrazem, dając idealne pole do przekazania głównej myśli płynącej z projekcji.

 

Najważniejszym przesłaniem jest tytułowy "bunt", który w filmie jest przedstawiony jak sprzeciw zwykłego wasala przeciwko zarządcy. Wasal taki musiał być bezwzględnie posłuszny swojemu panu, jego obowiązkiem było wykonywanie wszelkich rozkazów nawet wtedy, gdy były one złe, czy działały na szkodę wasala. W dziele Kobaysahiego mamy odejście od tej reguły, od niesprawiedliowści. Główni bohaterowie nie boją się walczyć o to, co uważają za słuszne, robiąc to na przekór własnej rodzinie. Film można odebrać jako obraz o sensie buntu. Czy warto być nonkonformistą, skoro i tak niemożliwym wydaje się obronić tego, o co się walczy. Czy warto w ogóle próbować ? Film skłania do refleksji nad tymi pytaniami. Reżyser daje nam swoją wizję odpowiedzi na te pytania, które odpowiadają mojemu myśleniu na ten temat. Dlatego też wystawiłem temu filmowi 22 ocenę 10/10 w mojej kolekcji, i zachęcam wszystkich do zapoznania się nie tylko z tym dziełem, ale całościowo z kinem japońskim, które poza ultra brutalnymi, najbardziej obrzydliwymi horrorami, ma również do zaoferowania świetne dramaty, oraz kapitalne kino dotyczące epoki, w której w historii Japonii przewijają się Samuraje.

 

 

 

 

Obejrzałem też ostatnio z tych lepszych filmów Rebeccę Hitchcocka, której dałem ocenę 9/10, jednak nie chce mi się jej opisywać. Jeśli jednak komuś na tych zależy, napiszę recenzję od serca ;]

Dwa razy się zastanów, zanim poczęstujesz się miodem podanym na ostrym nożu.

2349695364ab77fee2b70b.jpg


  • Posty:  10 278
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

  Lakil napisał(a):
Obejrzałem też ostatnio z tych lepszych filmów Rebeccę Hitchcocka, której dałem ocenę 9/10, jednak nie chce mi się jej opisywać. Jeśli jednak komuś na tych zależy, napiszę recenzję od serca ;]

 

Ja bym poprosił :wink: Przekonaj mnie do tego filmu. Jakoś patrząc na jego długość (ponad 2h) i mało wciągający opis - pomimo, że lubię Hitchcocka - nigdy nie potrafiłem się szarpnąć na seans z Rebeccą.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

W kilku słowach postaram się streścić to, co spodobało mi się bardzo w tym filmie; być może zachęci to kogoś do seansu.

 

 

Film jest świetnym dramatem o kobiecie, która musi sobie poradzić z wszelkimi porównaniami do innej osoby. Pewien zamożny hrabia, Pan de Winter, traci żonę w wypadku ( jest to sytuacja skomplikowana, której nie będę spoilerował, wszystko jest opisane w filmie ) i nie może się z tego otrząsnąć. Na wakacjach poznaje młodą dziewczynę, której imienia nie poznajemy, co też ma swój wydźwięk w filmie, w której się zakochuje i w końcu żeni. Po przeprowadzce do ogromnego pałacu nowa Pani de Winter musi poradzić sobie z ciągłymi porównywaniem jej do poprzedniej żony hrabiego, Rebecci.

 

Taka jest fabuła w pigułce. Dlaczego urzekł mnie tak ten film ? Otóż zachowanie drugiej Pani de Winter zostało w filmie doskonale ukazane, dzięki znakomintym wręcz rolom drugoplanowym, chociażby dzięki portierowi czy pokojówce. Ich zachowanie oraz stosunek do nowej żony hrabiego, bardzo silnie oddziałuje na młodą dziewczynę. Dzięki tym rolom można świetnie zobaczyć jak z trudną sytuacją, z ciągłym stresem radzi sobie główna bohaterka. Bo te wydawało by się dodatkowe postaci składają się przede wszystkim na rozwój psychiki, na dojrzewanie Pani de Winter. W krótkim czasie z młodej osoby, musi szybko stać się kimś, komu postawione zostaną przez los bardzo trudne sytuacje, z którymi musi sobie poradzić. W filmie zostało to bardzo dobrze ukazane. Przekonała mnie ta historia.

 

Film ma też kilka swoich minusów, jak średnia gra aktorska pana de Winter, który w kilku scenach zachowywał się mocno sztucznie. Na plus dochodzi doskonała scenografia i doskonałe zdjęcia. Jest to film w iście hitchcockowskim stylu, ma dobrą kryminalną zagadkę (losy pierwszego małżeństwa Pana de Winter, jeszcze z Rebeccą) oraz bardzo fajne zakończenie. Jeśli jesteś Raven fanem Hitchcocka to powinieneś zapoznać się zdecydowanie z tym filmem, ja uważam go za jedno z lepszych jego dzieł (choć wielu jeszcze nie widziałem, ale na pewno nadbrobię).

 

 

 

Obejrzałem wczoraj radziecki film Idź i Patrz. Świetny film wojenny, ukazaujący ją od tej najgorszej strony. Bestialstwo, okrucieństwo i sodoma w wykonaniu hitlerowców. Gdyby pozbawić go kilku propagandowych akcentów, byłby jeszcze lepszy. Jednak i tak jest to bardzo dobry film, 8/10

Dwa razy się zastanów, zanim poczęstujesz się miodem podanym na ostrym nożu.

2349695364ab77fee2b70b.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Witam,

Właśnie obejrzałem Mechanika (z braku czasu ciągle przekładałem seans) i od razu mogę powiedzieć że świetny film i aż szkoda ze się w Liceum "Zbrodni i Kary" nie czytało :-) . Film można porównać do "Wyspy Tajemnic" - też świetnej i dlatego mam pytanie. Ktoś zna jakieś filmy podobne do Mechanika czy Shutter Island? Chodzi mi o filmy gdzie w czasie oglądania sami możemy się zastanawiać czy to jest prawda co bohatera spotyka czy po prostu sfiksował ?

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

  PH93 napisał(a):
Ktoś zna jakieś filmy podobne do Mechanika czy Shutter Island? Chodzi mi o filmy gdzie w czasie oglądania sami możemy się zastanawiać czy to jest prawda co bohatera spotyka czy po prostu sfiksował ?

 

Takich filmów o rozdwojeniu jaźni jest sporo.

American Psycho (7/10 *), Podziemny krąg (10/10), Czarny łabędź (8/10), Sekretne okno (6/10), Mr. Brooks (8/10), Siła strachu (5/10), Lęk pierwotny (8/10) (ogólnie większość filmów z Edwardem Nortonem jest związana z tego typu tematyką), Harry Angel (8/10), Psychoza (8/10), Ja Irena i ja (5/10), Tożsamość (7/10). Jak coś mi się jeszcze przypomni to zedytuję.

 

* - oceny z filmwebu

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

  Cytat
Ktoś zna jakieś filmy podobne do Mechanika czy Shutter Island? Chodzi mi o filmy gdzie w czasie oglądania sami możemy się zastanawiać czy to jest prawda co bohatera spotyka czy po prostu sfiksował ?

 

Dorzućmy to tego jeszce "Piękny Umysł"


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Dark Shadows (Mroczne Cienie)

N!KO – Barnabas Collins (Johnny Depp) budzi się po długiej drzemce, trwającej... kilkaset lat. Niegdyś zamożny przedsiębiorca, teraz krwiopijca. Na tę drogę został skazany przez zakochaną Angelique Bouchard (Eva Green). Wiedźme, której uczucia nie zostały odwzajemnione. W jego mieście – Collinswood – nic nie jest takie, jakim je zostawił. Świat poszedł do przodu, ale miłość Angelique nie minęła.

Kolejny produkt duetu Tim Burton – Johnny Depp. Zresztą zawsze, gdy widzimy Deppa w dziwacznej kreacji, i NIE jest nią pirat, to możemy stawiać w ciemno, że Burton stał za kamerą („Edward Nożycoręki”, „Charlie i fabryka czekolady”, „Alicja w krainie czarów” to wierzchołek góry lodowej). Niestety, mam wrażenie, że jest to zarazem najgorszy ich twór – choć „Alicja” to groźny konkurent.

Lekka komedyjka z gagami sytuacyjnymi, w których wampir stara się ogarnąć otaczający go świat. Jeśli kogoś będzie bawiło jego zdziwienie po zobaczeniu telewizora, czy innych przedmiotów, to i owszem, będzie zadowolony. Jednak ja bym polecał wyobrazić sobie taki pomysł, tylko bez znanego nazwiska na plakacie. Gdyby za Barnabasa nie odpowiadał Depp, to czy w ogóle dałoby to rade zarobić? Raczej bezpieczniejsze byłoby wydanie na DVD. Cofanie się z wampirem do czasów hipisowskich, to nie jest fabularny geniusz. Raczej szansa Burtona na pochwalenie się swym ewidentnym dziwactwem.

Oprócz Johnnyego przecisnęła swój udział również Michelle Pffeifer – walczyła uparcie o role – i Helena Bonham Carter, czyli drugi pewniak, jeśli chodzi o Burtnowskie wizje. Każda kreacja jest mocno udziwniona. W zasadzie nie wiem, czy Depp zgarnałby wyróżnienie, jeśli chodzi o największego „wampira” tego przedstawienia. Pierwszy kontakt z nową rodziną Collinsów zostawia dwie opcje – albo to wampiry, albo coś ćpają – a ten mały, który wydaje się najnormalniejszy, jest określany jako chory potrzebujący specjalnej opieki.

Film uczy wszystkiego, co powinniśmy wiedzieć o kobietach – gdy tylko pojawi się taka możliwość, to Cię przeklną, okradną i zakopią pod ziemią... i to jeśli Cię kochają. Depp musi zacząć szukać dobrego scenariusza, bo ostatnio gra w przeciętniakach... lub gniotach jak to, bo ni to film o wampirach, ni to dobra komedia – 2/10 – Gdyby wampiry były w stanie wyssać mózg, ocena byłaby wyższa.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

The Dictator (Dyktator)

Haffaz Alladeen to kolejne wcielenie Sachy Barona Cohena (wcześniej Borat, Bruno, Ali G). W przeciwieństwie do ostatnich hitów, film jest fabularyzowany, więc nie ma mowy o quasi dokumencie. Alladeen jest tytułowym dyktatorem, który usilnie stara się utrzymać takie sprawowanie rządów. Nijak mu nie pasuje demokracja, którą przepycha jego wuj (Ben Kingsley). Dochodzi więc do konfliktu interesów i komicznej intrygi z sobowtórem. Prawdziwy Alladeen traci brodę, przez co staję się nierozpoznawalny. Musi znaleźć sposób na odzyskanie pozycji i zachowanie ukochanej dyktatury.

Dla mnie chyba najzabawniejsze „dziecko” Sachy. Fabularyzowanie wyszło na dobrę – mam dość takich „dokumentów” – choć ciężko chwalić samą treść. Przewidywalne momenty wylewają sie z ekranu co kwadrans, ale wymagania w przypadku komedii nie powinny być wygórowane. To w końcu miała być seria skeczy, które są ze sobą luźno powiązane. Gagi skupiają się na obrażaniu... w gruncie rzeczy wszystkiego. Nie wiem, czy znajdzie się ktoś, komu w tej produkcji się nie oberwie.

Cohen znów daję mocną kreacje, ale towarzyszący mu Jason Mantzoukas nie odstępuję. Ich dialogi są esencją filmu, która później gdzieś zanika na rzecz wątku miłosnego - mogli sobie śmiało odpuścić. Skoro już robią jaja ze wszystkiego – i to w taki sposób, że bardziej wrażliwym będzie głupio się śmiać – to trzymajmy się tego do ostatnich chwil. Tak jakby ktoś wymiękł przy pisaniu scenariusza – Alladeen powinien ściąć mu łeb. „Dyktator” zaczął się od wspomnienia – In Loving Memory of Kim Dzong Il! W którym momencie wpadli na wątki milosne, z mocno przereklamowaną Anna Faris, której stylizacja nie dała nawet docenić wyglądu stereotypowej, głupiej blondynki.

Osobiście nie miałem oporów z powstrzymywaniem śmiechu, ale wiele scen do mnie nie trafiło. Masturbacje, czy ogólnie pojęte kawały z szuflady zatytułowanej „sex”, nie należą do moich ulubionych. Gadanie do pochwy to chyba najniższy punkt produkcji. Takich momentów naliczyłbym jeszcze kilka, ale teksty, cięte riposty, potrafiły mi je wynagrodzić. A w końcu te cenie najbardziej. – 6/10

 

 

  Pokaż ukrytą zawartość

 

 

Battleship (Battleship: Bitwa o Ziemię)

Kiedy doszły do mnie informacje, że ktoś tworzy FILM na podstawie gry w statki, to pierwsze nasuwające się pytanie brzmiało – co przedawkował? Po ponad 2godzinnym seansie, kiedy już wiem, że ze „statkami” to ma mało wspólnego – poza faktem, że dzieje się na morzu – pytanie się nie zmieniło.

Ludzie odnajdują planetę, która znajduje się w takiej samej odległości od słońca, więc na pewno jest na niej życie. Wysyłają tam sygnał, ale odpowiedź nie należy do przyjemnych – mamy kolejną inwazję obcych. Walczyć z nimi będziemy na morzu, gdzie odbywa się jakiś bliżej nieokreślony turniej marynarki. Podczas niego poznajemy główne postaci, od kapitana Shane’a (Liam Neeson) i jego córki (Brooklyn Decker), przez krnąbrnego chłopaka z niewykorzystanym potencjałem (Taylor Kitsch), aż do córki kapitana – Tak! Jest tak fajna.

Aktorstwo jest ponurym żartem. Taylor Kitsch dopiero raczkuje w Hollywood – nie błysnął jako tytułowy „John Carter” – Liam Neeson jest krótko w tej produkcji - nawet on nie jest w stanie zaciekawić swoją kreacją - a dorzucili im do kompletu prawdziwych żołnierzy marynarki, i Rihanne... - tej Pani życzymy jeszcze długiej kariery... za mikrofonem.

Inwazja, to taka sztampa, gdzie facet którego chcieli się pozbyć z marynarki, przejmuje dowodzenie nad statkiem i na jego barki spada ciężar walki z Transformersami - obcy zostali zaprezentowani jako kupa złomu, która robi robotę w niszczeniu planety. Takich przewidywalnych motywów jest cała masa. Zamiast męczarni z taką „epicką” produkcją, wolałbym obejrzeć 2godzinny maraton z teleturniejem „Piraci”, gdzie ludzie autentycznie dzwonili, by pograć w statki. Tam było więcej emocji. – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Kaczy316
      Hmm czyli mamy tylko 4 walki na Money In The Bank, może dzięki temu walki dostaną więcej czasu i zyskają na jakości?......albo dostaniemy R-Trutha występującego jako gigantyczny kabanos, bo ostatnio ta wielka umowa ze Slim Jimem została podpisana xD.   Women's Intercontinental Title - Lyra vs Becky tak samo jak i na Backlash tak i teraz ta walka zapowiada się świetnie czy przebiję starcie z Backlash? Może być ciężko, ale jedno jest pewne dalej będzie to genialne starcie i feud może być już skończony po tej walce, liczę na czyste i dobitne zwycięstwo Lyry, która już pokazała jaka świetna jest i na co ją stać, sam feudzik oglądało mi się chyba najprzyjemniej ze wszystkich prowadzonych na Money In The Bank, segmenty Pań nie nudziły, była w nich masa emocji i prawdy, czuć było personalne intencje, które nie były na siłę jak w niektórych feudach, ogólnie hype jest na to starcie zdecydowanie i chętnie je obejrzę, to może być showstealer oj tak. Typ: Lyra Valkyria   Women's Money In The Bank Ladder Match - Walka Pań zapowiada się mimo wszystko o niebo lepiej od tej samej walki po stronie męskiej, a dlaczego? Dlatego, że u Pań 5 na 6 zawodniczek może zwyciężyć i każdy z tych wyborów będzie świetny i zrozumiały oraz odpowiedni, same utalentowane zawodniczki i tylko Rhea byłaby po prostu nieodpowiednim wyborem jak dla mnie nie umniejszając jej, ale po prostu wygranie przez nią walizki podczas gdy mamy taki skład nie byłoby zrozumiałe, ani to jej niepotrzebne, ani do story żadnego się nie przyda, także tutaj wyjątkowo każdy niech wygra poza Ripley pomimo mojego uwielbienia do niej, ringowo ten pojedynek musi wyjść świetnie, ale powiem tak, Giulia imo nie wygra, za mało zna Angielski jeszcze, a po ostatnich odcinkach SD widać, że raczej tytuł Women's United States jest dla niej szykowany i jak dla mnie jest to bardzo dobry wybór, Alexa uważam, że nie musi tego wygrywać, zresztą ostatnio i tak na nią planów nie ma, więc walizka raczej by tego nie zmieniła, a raz już to starcie wygrała, więc myślę, że po prostu tego nie ugra, więc przechodzimy do moich 3 faworytek na początek Naomi, laska, która po heel turnie tak odżyła, że dałbym jej te walizkę zdecydowanie, bo bez niej Naomi do głównego tytułu się nie doczłapie w przeciwieństwie do reszty zawodniczek z tego starcia, ale jest jeden problem, to cały czas Naomi i wątpię, że WWE będzie widziało w niej kogoś więcej niż mid cardera bądź upper mid cardera, którego czasem się rzuci na główną mistrzynie jak nie ma kogo, tak mi się wydaję, że za tego typu zawodniczkę ją uważają, chociaż tak jak mówię ja bym dał jej walizkę bez zastanowienia mimo wszystko w tym roku, nawet pomimo tak dobrego składu tej walki. Druga osoba to Vaquer, mocno stawiają na nią, bardzo chronią, żeby nie przegrała czysto, fani bardzo ją kupują i są za nią, w ringu jest genialna i nie powiem ciekawie byłoby zobaczyć jak podczas swojego pierwszego tygodnia w main rosterze(bo jest dopiero od Raw mimo wszystko oficjalnie) zdobywa już walizeczkę i szansę na mistrzostwo, WWE może tu pójść za ciosem, jednak jak dla mnie jest jeden powód dla którego za tym ciosem nie pójdą....ROXANNE PEREZ! Oj tak mój crush, świetna zawodniczka, od początku pokazują ją giga mocno nawet przed oficjalnym przejściem do main rosteru, była ostatnią wyrzuconą w kobiecym RR Matchu, świetnie się zaprezentowała podczas Elimination Chamber potem powrót do NXT, a następnie w main rosterze znowu błyszczała, jakby dla mnie jest to idealna kandydatka na walizkę, pokazała na co ją stać, dalej pokazuję i jak nie Naomi, która zasługuję po prostu za ostatni okres, tak niech będzie to Roxanne, która zasługuję od samego początku od czasów NXT zasługuję jak mało kto na główne mistrzostwo i od początku debiutu w MR kręci się w main eventach, Roxanne to powinna wygrać, najlogiczniejszy wybór i pasujący zarówno fanom jak i WWE według mnie. Typ: Roxanne Perez   Men's Money In The Bank Ladder Match - Ciężko mi coś o tej walce powiedzieć, mam wrażenie, że jest naprawdę przeciętnie wypromowana, walki kwalifikacyjne się kończyły, ale tak naprawdę to nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek poza Rollinsem i Knightem wspominał coś o wygraniu walizki tak doszczętnie, oczywiście mówię o osobach, które biorą udział w tym pojedynku, Solo, Andrade, Pentagon, El Grande, ktokolwiek z nich coś mówił? Walka będzie zdecydowanie świetna ringowo, bo zawodnicy są dobrze dobrani pod tym względem, niemniej jednak ciężko mi się tym jarać, bo no kurde Solo i Andrade to nie są postacie na main event, więc uważam, że tej walizki nie wygrają, dla Pentagona to trochę za wcześnie jak dla mnie, ale nie zdziwi mnie jeśli wygra przez to, że WWE będzie chciało co raz bardziej wpływać na rynek Meksykański, ale jeśli wygra to nie będzie to zły wybór, ale uważam, że to nie powinien być jego moment, El Grande? Cieszyłbym się, ale jest bardzo prosty powód dla którego mimo wszystko El Grande tego nie wygra, a mianowicie to Gigachad, no niestety on nie wygrywa ważnych walk i teraz nie będzie inaczej niestety, chociaż mogłoby być to ciekawe story i dzięki temu można by ujawnić, że to Gigachad i to on ma walizkę czy coś, ogólnie interesująco by wtedy było, ale no tak jak mówię to Gable i Tryplak lubi go udupiać niestety. Zostaję kto? Knight i Rollins, więc zacznijmy od Knighta, no świetny zawodnik nie ma co ukrywać, cały czas dobrze się go ogląda, publika dalej na niego reaguję, już trochę słabiej, bo po tytule US to mało się z nim dzieję, ale dalej jest to mocny zawodnik i potrafiłbym udźwignąć main eventowy title reign według mnie i z tych wszystkich zawodników jest to najbardziej odpowiedni kandydat do walizki pytanie czy wygra? Właśnie mam wrażenie, że nie wygra, bo WWE boi się na niego postawić wyżej, nie wiem czemu, ale się boją i chciałbym, żeby to się zmieniło, ale nie jestem pewny czy to będzie teraz, a nie wiem też  jak Knight miałby się wpasować do obecnych programów WWE o World Title którykolwiek, Jey będzie mocno zajęty walką ze stajnią Rollinsa prawdopodobnie i w międzyczasie z Guntherem, Cena ma swój Last Run i wątpię, żeby Knight go zakończył, chyba, że jakieś wykorzystanie walizki po stracie przez niego tytułu, ale nie wiem. Zostaje ostatni uczestnik i mój ulubieniec Seth Rollins, powiem tak ten sam case co z Ripley tylko trochę inny w przypadku story, bo przy tym story wygranie przez niego walizki ma mega dużo sensu mimo wszystko i cały booking pokazuję, że to Seth wyjdzie z tej walki jako zwycięzca, ale tak samo jak w przypadku Ripley tak i u Setha ta walizka nie jest mu do niczego potrzebna, jednak trzeba przyznać, że storyline'owo to by zagrało bardzo dobrze i uważam, że jest to jedyna osoba, która mogłaby sobie pozwolić na wykorzystanie walizki w okresie letnim i ogólnie do końca roku, reszta by musiała czekać na jakiś przestój w tych ważnych storyline'ach o główne tytuły, a to może się trochę ciągnąć nawet i do WM, więc jak wygra ktoś inny niż Rollins to wydaję mi się, że albo zobaczymy kolejny nieudany cash in albo będziemy czekać bardzo długo z wykorzystaniem walizki obstawiałbym okres po przyszłorocznej WM czy będzie to złe? Niekoniecznie, można to dobrze rozpisać, ale no będzie ciekawie, zależy co WWE planuję czy Tryplak chcę jak najszybciej pozbyć się walizki i przy sensownym story wtedy Rollins się wysuwa na prowadzenie czy faktycznie chcę kogoś wypromować, ale jeszcze nie w tym roku, to wtedy walizkę wygrywa Knight bądź Pentagon, kurde naprawdę ciężko tu kogoś wybrać w tej walce, ale nie dlatego, że każdy może to ugrać tylko dlatego, że przy każdym jest jakieś ALE w obecnym okresie dla tych zawodników mam wrażenie xDDD postawię chyba ostatecznie na Knighta, który będzie długo latał z walizką. Typ: LA Knight   Cena & Logan vs Cody & Jey - Jakby nie wiem co mam tutaj powiedzieć, kolejny rozdział feudu Cody vs Cena z dodanym Loganem i Jeyem, trochę sensu to ma, bo Jey ma dużą historię z Rhodesem, a Logana ludzie nie lubią i jakby wygrał drugi World Title przy pomocy Ceny w dodatku to dostalibyśmy kolejną część "rujnowania wrestlingu" w wykonaniu Johna, więc kupy to się w miarę trzyma, ale będzie to main eventem tak ważnej gali prawdopodobnie i nie jest jakoś dobrze podbudowany, dla mnie ta walka mogłaby się odbyć na zwykłym SD, ale moje fantasy zakłada, że jest tu druga strona medalu, uważam, że jest to genialne posunięcie ze strony WWE pod tym względem, że ani Cena ani Jey nie są obecnie skupieni na walizce, ani jeden ani drugi nie wspomniał nawet razu, że zbliża się walka o walizkę, że muszą być czujni itp, każdy jest zajęty swoimi osobistymi porachunkami, nie zdziwi mnie jak to zasłona dymna i w main evencie Mr. Money In The Bank wbije i spróbuję jakiegoś cash inu i kto wie czy nie udanego skoro to może być Seth Rollins, dlatego pod tym względem to może być emocjonalne, ringowo raczej wybitnie nie będzie, chociaż jak Ceny będzie mało w ringu to może być git, a walkę imo wygra Cody i Jey. Typ: Cody Rhodes & Jey Uso   Ogólnie uważam, że Money In The Bank zapowiada się dość przeciętnie, o dziwo o wiele bardziej czekam na starcia damskie niż męskie nie dość, że te starcia są świetnie wypromowane to jakoś te męskie tak wręcz przeciwnie, dość miernie, ale to taka subiektywna opinia, mimo wszystko staram się patrzeć optymistycznie i liczę na naprawdę dobre i być może zaskakujące show, szkoda, że z 4 walkami, ale też trzymam się nadziei, że to po to, żeby dostarczyć długie i solidne jakościowo walki, a nie patrzeć jak Nia Jax próbuje wszamać R-Trutha w ramach reklamy Slim Jima.
    • Attitude
      Nazwa gali: TNA Against All Odds 2025 Data: 06.06.2025 Federacja: Total Nonstop Action Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Tempe, Arizona, USA Arena: Mullett Arena Format: Live Platforma: TNA+ Komentarz: Matthew Rehwoldt, Tom Hannifan, John Skyler & Indi Hartwell Karta: Wyniki: Powiązane tematy: TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Attitude
      Nazwa gali: TNA Countdown To Against All Odds 2025 Data: 06.06.2025 Federacja: Total Nonstop Action Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Tempe, Arizona, USA Arena: Mullett Arena Format: Live Platforma: YouTube.com Official video: Karta: Wyniki: Powiązane tematy: TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Attitude
      Nazwa gali: WWE Friday Night SmackDown #1346 Data: 06.06.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment Typ: TV-Show Lokalizacja: Bakersfield, California, USA Arena: Dignity Health Arena Format: Live Platforma: USA Network Komentarz: Joe Tessitore & Wade Barrett Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Kaczy316
      Ostatnie SD przed Money In The Bank, z zapowiedzi wynikało, że może być mocne, ale czy takie będzie? Przekonajmy się!   Oj tak SD zaczynamy od Rollinsa i jego ekipy, chętnie się przekonam co mają nam do powiedzenia, czyli dostajemy segment z uczestnikami męskiego Money In The Bank Ladder Matchu! To może być ciekawe. No i mówi, że jutro wszystko w tej korporacji się zmieni i że przyszli tutaj na SD, żeby przekazać pewną wiadomość i to w sumie ta sama wiadomość, którą mówi co jakiś czas, że każdy kto stanie na ich drodze to będzie cierpiał i wymienia osoby, z którymi to się stało, ale coś bardzo podkreśla Romana Reignsa, czuję powrót i przeszkodzenie w wygraniu walizki zdecydowanie, kurde bookingowo niby Rollins jest mocno kreowany na zwycięzcę walizki, ale za dużo osób może mu w tym przeszkodzić i to takich potężnych osób, jest CM Punk jest potencjalnie powracający Roman i czuję, że to Reigns mu przeszkodzi w wygraniu tej walki, a wszystko przerywa Solo Sikoa! Który wyśmiewa jego ekipę i mówi, że to on ściągnie walizkę już jutro(czyli dzisiaj), a także wspomina o tym, że dawno się nie widzieli z Heymanem, Seth mówi, żeby lepiej dobrze przemyślał swoje kolejne słowa i mówi, że Bron to przyszłość tej federacji w przeciwieństwie do Solo i to jest prawda ojj Rollins podburza Jacoba oj tak nowy nickname "Solo's Bitch" xD Ciekawe, Seth powiedział, że zagrozić mu może jeden Fatu, ale nie jest to On czyli nie Solo, oj grubo się zaczyna dziać, co raz mocniej sugerowany odłam Jacoba od Solo, nawet inni już go podjudzają do tego oj tak i ostatecznie stajnia Rollinsa opuszcza ring, a w ringu jeszcze ciekawa akcja, Solo opuszcza ring, a Jimmy Uso się pojawia i popycha JC na Jacoba, a potem cyk Superkick! Dobry segmencik podbudowujący męski Money In The Bank Ladder Match i zaciętość o walizkę pomiędzy dwoma faworytami według bukmacherów, chociaż ja uważam, że ostatecznie ani jeden z nich nie wygra, Hunter nie raz udowadniał, że potrafi zaskoczyć i Ci faworyci to tak naprawdę mają tyle samo szans procentowych co inni, wystarczy cofnąć się do MITB'23 i Priesta albo nawet RR'25 i Jeya, tutaj uważam, że będzie podobnie i dostaniemy kogoś niespodziewanego i tym kimś będzie Pentagon albo El Grande, ale we will see, segment przyjemny.   Pierwsza walka JC Mateo vs Jimmy Uso, chętnie obejrzę! Około 12 minutowy pojedynek, tak mi się wydaję, nie wiem dokładnie, bo walka podczas reklam się zaczęła niestety, ale solidne starcie, dobre do oglądania, na koniec JC przypadkowo zaatakował Jacoba jeszcze przy linach i pewnie dojdzie do jakiegoś większego spięcia, Jimmy wygrywa po School Boyu i zobaczymy co dalej z tymi Panami zrobi Tryplak, na razie sobie feudują.   Giulia i Zelina ponownie na backu oj Title Shot dla Giulii zbliża się wielkimi krokami i być może nawet od razu zdobycie tego tytułu oj tak. Jacob wkurzony na backu, ale podbija do niego Priest, który dalej mówi, że ma na celowniku jego tytuł, ciekawe kiedy zobaczymy ich pojedynek, na jakimś SD czy może na Night Of Champions? W sumie jedna i druga opcja wygląda dobrze.   Piper Niven vs Zelina Vega.....ile można, ale tym razem w Bakersfield Brawl, wątpię, żeby to pomogło. Zelina cały czas ma zerową reakcję xD. Prawie 11 minutowa walka, która była solidna, nie była zła, ale nie była też nie wiadomo jak wybitna, była oglądalna, była w porządku, pojawiła się Giulia dzięki której Zelina wygrała ten pojedynek i mam szczerą nadzieję, że to już koniec tego feudu dennego i przedłużanego na siłę i lecimy w kierunku Giulia vs Zelina, a na to chyba się zapowiada, bo po walce Giulia jeszcze zaatakowała Zeline i ewidentnie zapowiedziała, że leci po Women's United States Championship, a to oznacza, że raczej walizki nie zdobędzie, ale pas Women's US dla niej na początek będzie bardzo dobry według mnie.   Jey i Cody na backu, a potem dołącza do nich Jimmy, dobrze wsparcie jest potrzebne. Przyjemne promo Blacka na temat Knighta i walki z nim.   LA Knight wbija na ring i pora na jego walkę z Blackiem! Chociaż jeszcze chwilę przed tym bierze mikrofon, więc co ma nam do powiedzenia?! Bardzo fajne promo Knighta na temat uczestników walki o walizkę, a właśnie Money In The Bank jest w Los Angeles, to Knight nie wygra, Hunter nie lubi jak zawodnicy wygrywają w swoich rodzinnych stronach xD, chociaż nie jestem pewny czy to Knighta rodzinne strony, z tego co czytam to ogólnie urodził się w Maryland. Pojedynek trwał około 11-12 minut, nie wiem dokładnie, bo znowu kurde w trakcie reklam się zaczął xD, bardzo fajne starcie, dobrze się to oglądało, ale przerwane przez Setha Rollinsa, który wykonał Curb Stompa na Knighcie, wiec mamy DQ i budujemy dalej Ladder Match o walizkę! Próba kolejnego Stompa, jednak na drodze Rewolucjonisty staję Black, Wizjoner niby się wycofał, ale Black po obróceniu się dostaję potężnego Speara od Brona! Tak samo jak później Knight! Seth daje wyraźny znak, że walizka jest jego oj tak, kurde no ten Rollins jest za pewny, zdecydowanie xD.   Uuuuaaaa to mi się podoba, fajnie by było gdyby to była coroczna tradycja, a na razie tak się zapowiada z tym King and Queen Of The Ring, drugi rok z rzędu mamy ten turniej, tym razem nie gale, ale turniej, który zakończy się na gali w Arabii Saudyjskiej tym razem Night Of Champions i zwycięzcy dostaną Title Shota na największej gali lata o World Title ze swojego brandu podoba mi się to i liczę, że będzie to coroczna tradycja, bo naprawdę dobrze to wygląda i SummerSlam zaczyna mieć co raz bardziej wagę drugiej WM.   Kolejne fajne promo ze strony Legado Del Fantasma.   It's Tiffy Time! Stratton wysyła ostrzeżenie dla laski, która wygra walizkę, a wszystko przerywa Rhea Ripley! Rhea mówi, że nigdy nie wygrała walizki, bo nigdy nie musiała, ale tęskni za byciem Championką i nagle wbija Vaquer! Jednak nic nie mówi tylko wbijają kolejne zawodniczki, bo pora na Six Woman Tag Team Match! No to ten segment był krótkim wstępem do walki no niech będzie, ciężko nawet tutaj coś ocenić, więc przejdźmy do pojedynku!   Six Woman Tag Team Match z udziałem uczestniczek walki o walizkę dla kobiet Naomi & Roxanne Perez & Giulia, vs Rhea Ripley & Stephanie Vaquer & Alexa Bliss, to może być dobry pojedynek. 12 minut świetnego pojedynku oj tak Panie dały czadu tutaj i naprawdę warto to obejrzeć, jak na razie najlepsza część tego show zdecydowanie, wiedziałem, że będzie to dobre, ale żeby aż tak? Świetne starcie, brawa dla Pań i ciekawe zachowanie Naomi, która opuściła Roxanne na koniec walki i przez to wygrały face'owe zawodniczki, ogólnie uważam, że skoro to Rhea zagrała tutaj ostatnie skrzypce to raczej nie wygra walizki, a przynajmniej mam taką nadzieję, a że Roxanne została tutaj spinowana i zniszczona przez face'owe babki, a Naomi zachowała się dość ciekawie to myślę, że ostatecznie starcie o walizkę rozegra się właśnie pomiędzy Roxanne i Naomi i to jedna z nich wygra w tym roku ten pojedynek i to będzie bardzo dobry wybór, jedna jak i druga zasługują, ale ogólnie każdy wybór poza Ripley będzie odpowiedni.   Solo trochę poniża Jacoba w oczach JC'ego nawet, żeby ten się przestał martwić, ale Jacob to usłyszał ojj coś czuję, że Fatu przeszkodzi Solo w wygraniu walizki albo to odwrócenie się dostaniemy już w ciągu kolejnych 2 tygodni, ogólnie mam vibe'y z Damage Control kiedy to samo działo się z Bayley oj tutaj będzie podobnie.   Świetne wideo promo Bo Dallasa oj tak WE WILL NOT BE FORGOTTEN! Dywizja Tag Teamowa przerażona i chcą coś z tym zrobić, DIY się wymigują od tego, a Fraxiom rzuca się go walki z Wyattami, bo są niepokonani na SD obecnie, interesująco się robi.   Pora na Pentagon i Andrade vs American Made! Brzmi jak coś co na papierze wgniata w fotel, zobaczmy jak wyjdzie teraz, przed walką jeszcze mamy atak i o dziwo ze strony face'ów. Oczywiście, że tak wyszło, walka była bardzo dobra, ale trochę krótka, bo trwała prawie 8 minut jedynie, szkoda, obejrzałbym więcej tego starcia no 8,5 minuty wliczając w to ten lekki brawl przed walką, ale i tak jest bardzo dobrze, Pentagon i Andrade wygrywają po tym jak Gigachad próbował pomóc swoim sojusznikom, ale został zaatakowany przez Vikingo! Po walce jeszcze wbija Rollins, który przez całą gale wysyła ostrzeżenia uczestnikom walki o walizkę i tym razem nie będzie inaczej! Stajnia Setha otacza ring i wbijają oraz rozwalają Pentagona i Andrade! Oj tak ta stajnia wygląda świetnie i mocno, ale dalej nie chcę, żeby Seth zdobył walizkę, niech goni po tytuł dalej, póki to robi to stajnia jest mega ciekawa, a jak już będzie miał tytuł to z tym może być ciężej, ale wszystko się okaże, to raczej i tak kwestia czasu. Oooo po reklamach jeszcze stajnia Setha w ringu i nawet Heyman ma mikrofon. Heymanik mówi, że wszystko co mówił Seth się spełniło i to od czasu przed Wrestlemanią, a kolejna rzecz, która się spełni to będzie to, że Seth stanie się Mr. Money In The Bank drugi raz, a następnie zmieni ten biznes w wizję, którą posiada, Heyman chciał powiedzieć to co uwielbia czyli "THE REIGNING DEFENDING....." Jednak nie zdołał dokończyć, bo Rhodes wszystko przerywa! Seth niezbyt zadowolony i nic dziwnego, ale ostatecznie opuszcza ring.   W ringu mamy jedynie Setha i Jeya, więc pora na segment końcowy! Cody nie powiedział za dużo, ale powiedział prawdę, że prawdziwą desperacją była WM 41, gdzie Cena zrobił takie coś, żeby tylko mieć swój rekordowy title reign, mikrofon oddany został Jeyowi, ten mówił swoje Yeet i wychodzi John Cena! Cena ładnie poodwracał uwagę nawet totalnie nic nie robiąc, ale odwrócił uwagę Rhodesa i Jeya przez co Loganik zaatakował od tyłu Yeetmana, a później title shot dla Rhodesa i AA, a także Paulverizer dla Cody'ego i nawet Frog Splash dla Jeya także. Cena jeszcze bierze mikrofon i powiedział, że nikt ich nie ochroni przed tym wszystkim i przed zrujnowaniem tego miejsca, a następnie przedstawia siebie standardowo jako The Last Real Champion, a Logana jako przyszłego World Heavyweight Championa i twarz federacji, następnie kolejne AA dla Rhodesa i tym razem też dla Jeya i znowu mówi o fanach jak o hipokrytach, mamy też głośne chanty dla Trutha, ogólnie Cena w końcu wygrał brawl, niesamowite xDDD, ale to oznacza, że na Money In The Bank raczej Cena i Logan przegrają i w sumie dobrze mi to nie przeszkadza, chętnie zobaczę Rhodesa i Jeya jako zwycięzców, segmencik dobry, ciekawa podbudowa walki na Money In The Bank, zobaczymy jak to wyjdzie.   Plusy: Segment otwierający Jimmy vs JC Zelina vs Piper LA Knight vs Aleister Black Zapowiedź turnieju King and Queen Of The Ring Six Woman Tag Team Match z udziałem uczestniczek damskiego Money In The Bank Ladder Matchu Interesujące rzeczy w dywizji Tag Teamowej Pentagon i Andrade vs American Made Stajnia Rollinsa wygląda giga mocno Segment końcowy   Minusy: Feud Zeliny z The Secret Hervice jest nudny i przedłużany na siłę   Podsumowanie: Kolejne SD, przy którym uważam, że większych minusów nie było, walki były no nie tak dobre jak w ostatnich tygodniach, ale dalej dostaliśmy przyjemne do oglądania pojedynki, Six Woman i Pentagon & Andrade vs American Made były giga dobre według mnie, segmenty solidne, Rollins mocno odcisnął swoje piętno na tym odcinku, było trochę przeciętności, trochę dobrych rzeczy i parę bardzo dobrych, uważam, że nie ma na co narzekać, a to był po prostu dobry odcinek SD tak samo jak ostatnie Raw, dobry tydzień, nie wybitny, ale można zaczerpać przyjemność z oglądania i czekamy na Money In The Bank!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...