Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołączenie zajmie Ci mniej niż minutę – a zyskasz znacznie więcej!

    Dostep do bota wrestlingowego AI
    Rozbudowane zabawy quizowe
    Typowanie wyników nadchodzących wydarzeń
    Pełny dostęp do ukrytych działów i treści
    Możliwość pisania i odpowiadania w tematach oraz chacie
    System prywatnych wiadomości
    Zbieranie reputacji i rozwijanie swojego profilu
    Członkostwo w najstarszej polskiej społeczności wrestlingowej (est. 2001)


    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

     

TNA Lockdown 2013 PPV


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

1. X-Division Championship - walka była ok, ale jak na taki skład i X-Division, to spodziewałem się lepszego widowiska. Tempo było dośc średnie i przez większość czasu miałem wrażenie, że zawodnicy poza przechodzeniem od spota do spota - niewiele więcej robią w ringu. Spoty były oczywiście ciekawe, ale nie na nich samych powinna być walka budowana. Końcówka także jakoś nie porwała specjalnie i King oczywiście (pierwsza obrona na PPV), zgodnie z oczekiwaniami broni tytuł. Szczerze mówiąc - był potencjał na lepsze starcie, choć walka była na spokojnie do obejrzenia.

 

2. Ryan vs. Park - nie znoszę gimmicku Parka. Odgrywany jest w prawdzie bardzo dobrze, ale sam w sobie jest debilny i mało śmieszny, a walki Josepha są bookowane w ten sam, pseudo-humorystyczny sposób, który zupełnie mnie nie bawi (w takich momentach tęsknię za starym Abyss'em-rozpierdalatorem). Ta walka była tak zabawna jak wiadomości w Panoramie, a Park z tą swoją mimika debila budzi we mnie wręcz agresję (kibicuję by rywal skopał mu dupsko) - a to nienajlepsza rekomendacja dla face'a. Z czymś takim to na Impact.

 

3. Knockoutsy - walka dość słaba (jak większość z Velvetką, choć wrażenia... estetyczne są jak zwykle na poziomie :wink: ) i bardzo przewidywalna (konflikt Kim z "Sędziną" musiał dać zwycięstwo Mistrzyni. Poza tym - zbyt krótko ma pas żeby go stracić). Jedyne co mi się podobało to wykonanie finiszera przez Sky. Dziewuszka Pedigree wykonuje z większym impactem niż Tryplak :D

 

4. Robbie vs. Robbie - sama walka ssała z oczywistych względów (Mały Robert skakał jak pchła na słoniu, przy Dużym Robsonie, a ten bezlitośnie kopał mu dupę), ale uwielbiam postać Robbiego E (idealnie komponował się ze Snooki, kiedy mu menadżerowała), która - w przeciwieństwie do takiego Parka - jest na prawdę zabawna i chociaż jego walki (ringowo) przez ten rodzaj gimmicku, nie porywają - zawsze potrafi poprawić mi humor swoimi minami, gestami i cwaniackim zachowaniem (za które zawsze jest marszczony).

 

5. Tag Team Champiobship - niby było dość ciekawie i starcie miało swoje momenty, ale czegoś mi w tej walce zabrakło. Może większej dramaturgii (a szkoda, bo ze względu na niewiadomą czy Bobik podpisał kontrakt, można było ładnie podkręcić niepewność, czy pasy nie zmienią właścicieli), bo jakichś wiarygodnych near falli było jak na lekarstwo. Poza tym, za mocno zostali rozpisani face'owie. Hernandeza w tej roli jeszcze bym kupił (w końcu to power house), ale Chavo demolujący wszystkich heeli suplexami - był wręcz kuriozalny.

Nawet sprytnie została rozpisana końcówka, z tym stagowaniem "z partyzanta", gdzie mistrzowie kradną face'om zwycięstwo :wink: Walka miała jednak o wiele większy potencjał i ja czułem tutaj na koniec niedosyt.

 

6. Angle vs. Brisco - słabe to było. Podobało mi się tylko jak Kurt na samym początku, zdominował zapaśniczo szczylka i rzucał nim jak szmatą :D "Niemiec" z lin też był konkretny, ale cała reszta to bida z nędzą (mecz do jednej bramki, żeby później job Angle'a był mniej bolesny). Mam nadzieję, że teraz Kurt nie będzie musiał się mierzyć ze spasionym D-Lo :roll:

 

7. Lethal LockDown - nie chce mi się powtarzać tego co piszę od kilku lat, ale ta stypulacja jest gówniana jak dupa cierpiącego na sraczkę. Sztampowa zmiana przewag, okraszona chaotycznym brawlem - do czasu opuszczenia kopuły, której... w tym roku nie było (a więc nawet nie mogliśmy liczyć na konkretnego bumpa na jej szczycie). Z biegu można to coś przewijać do czasu wejścia ostatniego wrestlera, a i później szału nie było, bo przy tylu zawodnikach w ringu - chaos jest nieunikniony.

Kiepski ruch ze strony TNA, że dali wygrać to face'om, bo Asy moczą najważniejsze walki wręcz hurtowo. W pewnym momencie cicho zacząłem liczyć na to, że może Sting zdradzi (kiedy zaczał kombinacje z Youngiem), ale oczywiście musiało się skończyć tęczowo :roll:

Gówniana walka z gównianym wynikiem.

 

8. Bully vs. Hardy - przekombinowali ten pojedynek, za mocno rozpisując Raya. Jaki sens miała jego zdrada, skoro i tak marszczył Hardasa na każdym kroku i jego przewaga była wręcz miażdżąca? (Jeff miał nieliczne swojej momenty) Powinien dostawać w pizdę i wtedy oszukać - to miałoby sens, a nie facio kantuje mając i tak niemal wygrane starcie. Jakoś z logiką nie miało to za wiele wspólnego.

Cieszy turn Raya, bo to urodzony heel, oraz to jak pocisnął Hogana i Hoganówkę :D Motyw był do przewidzenia, ale przynajmniej pokazuje to, że Asy jeszcze mogą miec swoje 5 minut. Szkoda, że do kompletu nie dali im wygrać z Teamem TNA, bo wtedy na prawdę wyrośliby na kozaków i zatarli kiepskie wrażenie, które robili do tej pory.

Liczyłem na bardziej wyrównany pojedynek do czasu interwencji Bikerów.

 

Reasumując - słabe PPV, gdzie nie było ani jednej walki, która by w pełni wykorzystała swój potencjał i zaspokoiła moje oczekiwania. Można było sobie obejrzeć zmagania tagów i walkę o X-Title'a, ale to i tak były tylko niezłe średniaki. Sztandarowa walka TNA vs. Motocykliści - zassała pałę z jajami, a mian event, pomimo właściwego rozwiązania (pas dla Raya i jego turn) był nielogiczny i jednostronnie rozpisany. Moja ocena: 2/6

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg

  • Odpowiedzi 69
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    4

  • aRo

    4

  • Ghostwriter

    4

  • marcel

    4

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 009
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.04.2011
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Teraz wypada oczekiwać od TNA srania ze względu na ten heel turn. Zapewne będą chcieć wcisnąć nam, że to było wydarzenie, które zapisze się na zawsze w historii wrestlingu. Jasne było fajnie, bo Buh Buh wrócił do korzeni skurwiela, ale to był jeden z najbardziej przewidywalnych turnów ostatnich lat. Może to zabiło całe momentum? Turn Hogana nawet w najmniejszym stopniu nie może być stawiany obok turnu Ray'a. Do tego ten tandetny motyw ze śmieciami. Powtórka z B4G, gdzie tworzyli nowe nWo i napierdzielali śmieciami po ringu. Teraz kolejne podejście i znowu te śmiecie. Niestety TNA, oryginalnego utworzenia New World Order nie podrobicie. Trzeba wymyślać nowe motywy,a nie powielać do usranej śmierci tego samego. Poza tym po tak dużej hali spodziewałem się czegoś innego. Ta publika była jakaś nieogarnięta. Jak na taki zbiór fanów w jednym miejscu wypadli mega blado jakby byli turystami w TNA i nie znali storylineów i cheerowali z zasady, co można było zauważyć przy main evencie, bo Bully Ray dostał zerową reakcję, a Hardy jak to Hardy pop niezły zebrał, bo to Hardy.

48798430952f294e69c1e4.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Kenny King vs. Zema Ion vs. Christian York: solidny opener z 4-5 efektownymi akcjami. Generalnie spełnił swoje zadanie, ale jakoś szczególnie osrywać się też nie ma co.

 

Joseph Park vs. Joey Ryan: Mało porywająca walka z udziałem dwóch mało porywających wrestlerów. Park znowu jest w szoku, że dysponuje siłą Herkulesa i udaje zdziwienie pinując o głowę niższego od siebie człowieka, który jest pizdeuszem. Natomiast rzeczywiście można było poczuć ból jak Park rwał z klaty włosy Ryanowi i zniesmaczenie, gdy Joey mazał przeciwnika swoimi olejkami/potem... Typowe niby-śmieszne "smaczki" ze starć z udziałem eks-Abyssa.

 

Robbie E vs. Robbie T: Ta walka wyglądała jak cały feud. Robbie E najpierw podlizywał się, a później spierniczał przed większym imiennikiem. Następnie sprzedawał jakiś komarzy cios i cieszył się jak głupi, po czym nadziewał się na złość ekspartnera (jeżeli można to tak ująć), który zamiatał nim jak szmatą. Ale na dobrą sprawę gdybym sam był bookerem, to z uwagi na gimmicki tych wrestletów za cholerę nie wiedziałbym jak inaczej rozpisać tę walkę, żeby publiczność to kupiła. Mimo wszystko liczyłem, że będzie tutaj jakieś zaskoczenie jeżeli chodzi o wynik, ale się przeliczyłem. Robbie E > Robbie T.

 

Austin Aries & Bobby Roode vs. Chavo Guerrero Jr. & Hernandez vs. Bad Influence: Tradycyjnie Chavo i Hernandeza rozpisano tutaj na rozpierdalatorów. Lubię Trzech Amigos w wykonaniu Guerrero, ale jak widzę jak traktuje nimi kolejno Danielsa, Kazariana i Ariesa (wszyscy trzej to absolutna czołówka TNA w moim prywatnym rankingu), to jakoś ciężko mi się robi na sercu. Jak już heele brali się za łby i człowiek liczył na jakieś krótkie wytchnienie od supermanów z Meksyku, to od razu Hernandez wpierdalał się Air Mexico, shoulderblockiem lub zapodawał rywalom podwójny suplex. Nawet na finiszu nie mogli nie zaznaczyć ponadprzeciętnej siły Meksykanów i Roode przypinował Danielsa po frog splashu Chavo. Niemniej z tym klepnięciem przy skoku to był całkiem ciekawy zabieg. W ogóle walka była dobra, a tylko dominacja Meksykańców "lekko" irytowała.

 

Kurt Angle vs. Wes Brisco: Jak to się stało, że Wes Brisco dostał match z Kurtem Angle'm i jeszcze wyszedł z niego zwycięsko? Cóż... Chyba Kreatywni mieli ciśnienie, żeby jednak zafundować nam jakąś niespodziankę. Śmierdzieć zwycięstwem Brisco zaczęło dość szybko - właściwie od razu, gdy Angle zafundował przeciwnikowi festiwal suplexów i zaczął zamiatać jego mordą kraty. A po clotheslinie dla sędziego wszystko stało się już jasne jak słońce. Sama walka rzecz jasna dupy nie urywała.

 

Team TNA vs. A&E: Do momentu wejścia Stinga ciężko mi się to oglądało. Ciekawiej zrobiło się dopiero wtedy, gdy w ruch poszedł asortyment przyniesiony przez Bordena. Gdy A&E doznali reaktywacji (mniejsza, że było to całkowicie niezrozumiałe i z dupy) i pozamiatali fejsową drużynę przez chwilę pomyślałem, że Kreatywni poszli po rozum do głowy i postanowili po serii upokorzeń zafundować heelowej stajni efektowne zwycięstwo (właściwie dla tej stajni jest już dawno po ostatnim dzwonku, ale nawet taka spóźniona promocja była wskazana). Oczywiście chuj z tego wyszedł i tylko wstyd mi, że taka szaleńcza myśl w ogóle śmiała zagościć w mojej głowie. Nie zmienia to faktu, że końcówka tej walki była dobra. Podobał mi się Samoa Joe fundujący powerbomba piątce wrestlerów z Bischoffem na szczycie. Gdy wcześniej Sting zaczął tłuc po jajcach Garetta bejsbolem i nie zrzucił go z narożnika, to pomyślałem, że na syna Erica do przesady chuchają i dmuchają w tej federacji, a ten nie powinien w ogóle wychodzić na ring skoro nie potrafi zaliczyć upadku z narożnika. Natomiast wspomniana akcja z piątką wrestlerów pokazała, że głupio pomyślałem. Elbowdrop ze szczytu klatki w wykonaniu Younga stanowił ładne zwieńczenie pojedynku. Walka powinna zakończyć się innym wynikiem, ale... i tutaj przechodzimy do następnego starcia.

 

Jeff Hardy vs. Bully Ray: starcie usprawiedliwia nieco wynik poprzedniej wtopy Devona i spółki. A&E mieli jeszcze pokazać tej nocy zęby (aczkolwiek panowie coś szybko wylizali rany...). TNA nas nie zawiodło i dało nam w końcu upragnionego heelowego Bully Raya, a stąd prosta droga do walki z Hoganem. Tym oto sposobem zrobił się z tego zajebisty storyline. Reakcja widowni - piękna, zgodna ze scenariuszem chciałoby się rzec. Jakby ktoś im dał te wszystkie puszki i butelki i zachęcał do rzucania nimi w Bully'ego i jego koleżków. :D W ogóle to fajnie widzieć Raya i Devona razem i słyszeć jak ten pierwszy wyzywa Hoganównę od zdzir. Gdy zaczęła się szopka z córką Hogana napisałem w temacie o Impact jak ja widzę dalsze losy tego związku i TNA zrobiło na Lockdown mniej więcej to, co pisałem. Ale przyznam też, że w pewnym momencie zwątpiłem i zacząłem się obawiać, że naprawdę będę musiał oglądać przez dłuższy czas słodkopierdzącego Raya. Jak tego teraz nie spierdolą, to może być jeden z lepszych storyline'ów roku. Chciałbym napisać, że jest szansa na ten najlepszy i to jeszcze w momencie, gdy konkurencja szykuje WrestleManię, ale wolę nie ryzykować. Zwłaszcza, że fedka Dixie ma tendencję do rozmieniania na drobne historii z potencjałem.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  755
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.02.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

W sumie to mówiłem, że Bully jest szefem jako pierwszy na Attitude (#nostradamus), więc powinienem być zadowolony, co nie? Otóż nie. Bo tak jakby pół roku za późno to ujawnili. Czemu? Nie mam zielonego pojęcia, ale udowodnili w ten sposób, że mając na nich w gruncie rzeczy wyjebkę, fan wrestlingu oszczędza sobie:

 

*przegrzania zwojów mózgowych dozą bezkresnej głupoty

 

*palpitacji serca

 

*walenia głową w klawiaturę

 

*dziwnych spojrzeń domowników, gdy nagle wybucha na 5 minut śmiechem z Devona/Bully'ego/heel turnów/chujimujidzikichwężów

 

Polecam dietę bez-tienejową, 9.2/10, współczynnik wygrywania z anoreksją 100%, znak jakości Marcina.

 

PS. Dixie Carter kibicuje 7egłej Warszawa, jeśli jeszcze ktoś nie jest przekonany do nielubienia TNA.


  • Posty:  3 945
  • Reputacja:   1 262
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Ciemny

Zema Ion vs. Kenny King © vs. Christian York - jak na opener było spoko, ale czegoś mi w tej walce zabrakło. Kilka akcji było w stylu x division, niesamowitych, jednak tempo moim zdaniem nie było tak szybkie jak się do tego przyzwyczaiłem w tego typu pojedynkach. Często zawodnicy mieli chyba problemy by się zgrać w czasie i zdarzały się małe botche. Ogólnie nie było źle, ale od pojedynku x division zawsze wymagam więcej. Odbiór walki popsuł mi też z góry znany wynik, bo chyba tylko niepoprawni optymiści mogli tu postawić na Iona czy Yorka. Żałuję też, że nie ma jak zwykle wszystkich walk w klatce, bo to zawsze odznaczało tę galę od innych, a tak to robi nam się WWE Hell in a Cell. (1/2 matche w klatce, reszta normalna).

 

Joey Ryan VS. Joseph Park - nie wiem kto wymyślił ten match na Lockdown, ale powinien za to odpowiedzieć. Takie coś nie nadaje się na gale ppv, jeśli TNA ma zresztą obciętą ich liczbe. Nie było tu nic godnego uwagi, a obaj panowie są jak dla mnie zbędni w TNA. Strata czasu, który mogliby poświęcić na inną walkę czy promo. Już nawet nie wspomnę o tej końcówce, która wywołała u mnie tylko uśmiech politowania. To już nie jest poziom nawet NXT czy Superstars, to było jeszcze gorsze.

 

Gail Kim vs. Velvet Sky © - walka mało mnie interesowała, bo skupiałem się na innych aspektach. :D

 

Robbie E vs. Robbie T - powoli zaczynam się zastanawiać czy przez przypadek nie ściągnąłem jakiegoś Xplosion. To był po prostu dramat. Zero emocji, zero czegokolwiek. Nie było w tej wlace nic co by mogło przykuć moją uwagę. Jedynie przy finisherze się przebudziłem na moment. Na szczęście są pozytywy: tą gorszą część karty mamy już za sobą i mogę o niej zapomnieć. W zasadzie to chciałbym o niej zapomnieć jak najszybciej.

 

Daniels & Kazarian vs. Bobby Roode & Austin Aries © vs. Hernandez & Chavo Guerrero - było dobrze, aczkolwiek pozostaje pewien niedosyt, szczególnie jeśli chodzi o początek. Długo rozkręcała się walka, aż w końcu zaczęła się prawdziwa akcja. Niektóre akcje były świetne, ale to nie może dziwić przy tego typu zawodnikach. Mocno zabookowali szczególnie Chavo i Hernandeza, którzy momentami terminatorzyli. Po raz okolejny drobnym mankamentem były emocje, a właściwie ich brak, ale wiemy z czego to wynika. Trzeba będzie jakoś z tym żyć, że często zmiany pasów na impactach będą spoilerowały wyniki ppv lub mocno wskazywały na faworyta. Na pewno jak na razie najlepszy match. Jeszcze należy pochwalić mały detal, czyli promo Ariesa przed walką. Ładnie zasugerował o tym, że od jakiegoś czasu nie ma Roode'a. Mały akcent, a cieszy.

 

Wes Brisco vs. Kurt Angle - Brisco to jakieś nieporozumienie. Koleś nie dość, że w ringu to przeciętniak (mówię tylko to co widziałem w TNA) to jeszcze jego gra jest fatalna. Zupełnie te akcje po nim spływają, nie potrafi nawet porządnie sprzedać ciosu. Sama walka nie rzucała na kolana i była średnia, aż strach pomyśleć gdyby tu nie było Kurta. Walka opierała się głównie na utartych schematach, więc jakoś specjalnie jej nie zapamiętałem. Podobał mi się najbardziej suplex z trzeciej liny, a reszta standardowa. Końcówka to booking, którego nie mogę pojąć. Młody Hebner zbierał się tam jakieś 3h i w tym czasie to by jeszcze herbate mógł wypić. Swoją drogą ciekawe czemu nie było drugiego sędziego przy drzwiach. Końcówka tak banalna, że aż boli. Czemu TNA nie wstawiło tu np. Andersona. Ich rewanż za 2010r byłby piękny. Kurt niestety dalej jest skazany na Asy i Ósemki, więc dobrze mu to nie wróży. W kolejce czekają jeszcze takie "tuzy" jak np. młody Bischoff. Tragedia.

 

Aces & 8s vs. Team TNA - yyyy, czy tam nie powinna po wejściu wszystkich zjechać jakaś góra klatki? czy mi się tylko wydaje. ;D Walka jak na LL mocno mnie zawiodła, ale złożyło się na to kilka czynników. Zero klimatu i ogólnie feud mocno się już przejadł. Po drugie Asy i Ósemki jako stajnia raczej śmieszą aniżeli straszą. Zero większego star poweru i tak naprawdę nie wiem co chce TNA nimi ugrać. W tym pojedynku zabrakło jakiegoś szaleństwa, bo sorry, ale końcowy spot Younga to trochę za mało. Oprócz tego były 2/3 momenty, a reszta tonęła w przeciętności. W tej chwili po tej przegranej Asy i Ósemki są na poziomie 3MB, więc nie wiem czego szukają jeszcze w tym TNA. ;)

 

Bully Ray (challenger) vs. Jeff Hardy - dopiero co psioczyłem na TNA jak to Asy i Ósemki nic nie znaczą, aż w 20 minut stali się stajnią, która ma w końcu prawdziwego lidera. Końcówka wprost wymarzona, strata pasa przez hardasa, Bully jako heel zdobywa mistrzostwo no i ten Hogan. ;) Końcowy widok wyrażał więcej niż tysiąc słów. Szczerze, juz nie mogę się doczekać impactu. Oj, będzie się działo. Z Bullym na czele ta stajnia bardzo dużo zyskała.

 

Lockdown było słabe trzeba to przyznać, ale końcówka w jakiś sposób wynagrodziła mi wcześniejsze pojedynki. Na pewno potencjał był o wiele większy, ale TNA z niego nie potrafiło skorzystać.

 

Ocena:2-/6

 

 


  • Posty:  224
  • Reputacja:   68
  • Dołączył:  16.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android
  • Styl:  Klasyczny

Mówcie co chcecie. Dla mnie heel turn Ray'a to jeden z lepszych momentów jakie kiedykolwiek widziałem we wrestlingu, a oglądam go od czasów ery WCW. TNA stanęło w końcu na wysokości zadania i zrobiło to pięknie od A do Z. Nie mogę się doczekać kolejnego Impactu!
www.boxingnews.pl - najlepsza polska strona o boksie.

  • Posty:  1 300
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.11.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Mówcie co chcecie. Dla mnie heel turn Ray'a to jeden z lepszych momentów jakie kiedykolwiek widziałem we wrestlingu, a oglądam go od czasów ery WCW. TNA stanęło w końcu na wysokości zadania i zrobiło to pięknie od A do Z. Nie mogę się doczekać kolejnego Impactu!

 

Ja mam podobne odczucia. Gala sama w sobie cienka ( po kiego h*ja ta rampa do ringu ? ) jednak końcówka nadrobiła wszystko.

 

A zwroty " old bastard" " i screw you" " i used you " względem rodzinny HH, miód na uszy.

 

Pozostaje czekać aż AJ podniesie się z dna i ruszy na ratunek TNA.

Nie bierz życia za poważnie,

Bo i tak trafisz do piachu.

1240828704e1eb65585182.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Mówcie co chcecie. Dla mnie heel turn Ray'a to jeden z lepszych momentów jakie kiedykolwiek widziałem we wrestlingu, a oglądam go od czasów ery WCW. TNA stanęło w końcu na wysokości zadania i zrobiło to pięknie od A do Z. Nie mogę się doczekać kolejnego Impactu!

 

Ja mam podobne odczucia. Gala sama w sobie cienka ( po kiego h*ja ta rampa do ringu ? ) jednak końcówka nadrobiła wszystko.

 

A zwroty " old bastard" " i screw you" " i used you " względem rodzinny HH, miód na uszy.

 

Pozostaje czekać aż AJ podniesie się z dna i ruszy na ratunek TNA.

 

Na upartego to można się do wszystkiego przyczepić. Mainstreamowyy wrestling dzisiaj głównie ssie na potęgę i tylko od czasu do czasu jest jakieś porządne jebnięcie. W WWE takowym był ostatnio Lesnar, a w TNA (obecnie) Bully Ray. Że za późno? Lepiej późno niż wcale. Dla mnie to była jedna z najlepszych rzeczy jakie w ostatnim czasie widziałem. Zrekompensowała w pewnym stopniu nawet kiepski booking A&E. Przynajmniej stajnia lidera ma wyrąbanego w kosmos i można liczyć, że będzie lepiej. Ja też czekam na kolejny Impact. Oczywiście mogą jeszcze ten storyline pokazowo skopać, ale końcówka Lockdown 2013 była piękna i tego już nic nie zmieni.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  1 184
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  26.06.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

O gali powiedziano już prawie wszystko, więc tylko kilka odczuć...

 

 

Jak każdy zauważył dostaliśmy od TNA bardzo przyzwoity opener... tak też było, ale dla mnie ta walka miała jednego aktora i był nim Zima Ion. Facet w momencie przejmowania inicjatywy narzucał świetne tempo i rozkręcał całą atmosferę świetnymi spotami. Według mnie X-Division powinno być właśnie dla takich gości... w przeciwieństwie do Yorka, który kompletnie mi nie pasuje do bycia "latającą małpką".

 

Cieszy wygrana Bobika i Austina... proszę ciągnijcie ich run jak najdłużej, bo to najlepsza rzecz od dłuższego czasu jaka u Dixie się przytrafiła.

 

Nie ważne, że podobne zakończenie gali już gdzieś widzieliśmy... ja w momencie turnu Raya, który wyzywa Hoganów, czy w chwili obrzucania klatki butelkami markowałem jak dziecko... tak dla mnie wygląda prawdziwy wrestling!

 

Ghostwriter, ja też już teraz mogę stwierdzić, że storyline Ray vs Hogany to już w tym momencie jeden z murowanych kandydatów na historię roku. Póki co wszystko prowadzone jest perfekcyjnie z tygodnia na tydzień i zobaczymy jak potoczy się dalej... jakby wszystko zakończyła walka Hogan vs Ray to powiedziałbym z czystym sumieniem, że w końcu doczekaliśmy się jakiegoś inteligentnego gościa, który rozpisuje feud.

 

 

Niektórzy narzekają, niektórzy nie... ja się przy Lockdown dobrze bawiłem i ciężkie zadanie przed WWE aby tą wysoko zawieszoną poprzeczkę przeskoczyć.

Edytowane przez E_9

  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

jakby wszystko zakończyłaby walka Hogan vs Ray to powiedziałbym z czystym sumieniem, że w końcu doczekaliśmy się jakiegoś inteligentnego gościa, który rozpisuje feud.

 

Hogan powinien jobbnąć Bully'emu a dominacja mistrza powinna trwać. Mielibyśmy rządy heela-skuriwela aż do nadejścia tego ostatniego sprawiedliwego, który utarłby mu nosa. AJ Styles? Jak najbardziej. W storyline wkręciłbym też Danielsa. Tym razem jako tego, który stanąłby po stronie Stylesa i zostałby pozamiatany przez Raya. Uwielbiam Fallen Angela, ale dla dobra storyline'u bym go poświęcił.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  1 184
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  26.06.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

jakby wszystko zakończyłaby walka Hogan vs Ray to powiedziałbym z czystym sumieniem, że w końcu doczekaliśmy się jakiegoś inteligentnego gościa, który rozpisuje feud.

 

Hogan powinien jobbnąć Bully'emu a dominacja mistrza powinna trwać. Mielibyśmy rządy heela-skuriwela aż do nadejścia tego ostatniego sprawiedliwego, który utarłby mu nosa. AJ Styles? Jak najbardziej. W storyline wkręciłbym też Danielsa. Tym razem jako tego, który stanąłby po stronie Stylesa i zostałby pozamiatany przez Raya. Uwielbiam Fallen Angela, ale dla dobra storyline'u bym go poświęcił.

 

Jeżeli Hogan miałby walczyć to powinien tylko i wyłącznie Bully'emu jobbnąć, nie ma innej opcji... tylko problem w tym, że to Hulk i jeżeli walka ta miałaby zakończyć ten storyline na chociażby BfG to byłby to pewnie Main Event i Hogan w jakiś sposób pokonałby prezesika A&8.

 

Podejrzewam, że obecnie sytuacja z bronieniem pasa będzie wyglądała podobnie do tej, która miała niedawno miejsce w RoH... Cornette podsyłał co galę nowego przeciwnika dla Steena, bo na siłę chciał go pozbawić pasa. Wiarygodnych przeciwników nagle braknie i do akcji będzie musiał wkroczyć sam Hulkster...

 

Bądź co bądź, RoH i TNA fundują tam w tym momencie fajny rozwój sytuacji ze stajniami... A&8 nabiera nowego blasku, a SCUM na ostatnim iPPV zrobiło akcje niczym te ze starego, dobrego nWo, jest co oglądać.


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Jasny

Hogan powinien jobbnąć Bully'emu a dominacja mistrza powinna trwać.

 

Dokładnie. Przy takim rozkładzie i zaledwie dwóch PPV do końca roku, TNA musi na każde z nich przygotować jakiś mocny pojedynek. Main Event Slammiversary dla mnie jest już gotowy - Hogan vs Ray, gdzie jak pisze Ghost - Terry MUSI jobbnąć osiłkowi. Story jeszcze bardziej się rozkręci, a na BFG zostałoby zakończone. W rolę zbawcy TNA idealnie wpasowuje się Styles, który powoli by się odbudowywał, wygrał BFG Series i zgarnął pas. Historia idealna dla "złotego chłopca TNA". Przy dobrym prowadzeniu i decyzjach, takich jak na Lockdown, jest szansa na dobre story.

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Gdy A&E doznali reaktywacji (mniejsza, że było to całkowicie niezrozumiałe i z dupy) i pozamiatali fejsową drużynę przez chwilę pomyślałem, że Kreatywni poszli po rozum do głowy i postanowili po serii upokorzeń zafundować heelowej stajni efektowne zwycięstwo (właściwie dla tej stajni jest już dawno po ostatnim dzwonku, ale nawet taka spóźniona promocja była wskazana).

Ale po tych wszystkich walkach, gdzie Sting w pojedynke rozwalał członków Aces & Eights uwierzyłbyś w zwycięstwo A&E nad Teamem Stinga? Ja bym tego nie kupił i uważał za głupotę. Gdyby od samego początku byli promowani na stajnię, która wygrywa lub chociaż jest na równi z innymi ( czasem wygrywa czasem przegrywa ) to jeszcze bym to kupił.

 

Raven - To nie była Snooki tylko Cookie, która udawała Snooki :D

 

Jeśli chodzi o sam heel turn Ray'a to tak samo jak większość jestem pod wrażeniem. Mam gdzieś to, że to rzucanie butelkami zaczęli podłożeni goście skoro efekt był niesamowity. Bully Ray wreszcie będzie taki jak dawniej i teraz przyjdzie czas na drugi najlepszy title run ( ciekawe czy pokona Roode'a ). Jestem też ciekaw kto odbierze pas Bully'emu. Nasuwa się tylko jedno - AJ Styles. Ale czy wygrana BFG Series i zgarnięcie pasa na BFG nie będzie za wcześnie?

1 miejsce w typerze TNA w 2011 r

 

http://total-nonstop-action.blogspot.com/ --> najlepszy blog o TNA

 

Fan wrestlingu od 25.02.2005r

 

Reprezentant TNA Originals


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Ale po tych wszystkich walkach, gdzie Sting w pojedynke rozwalał członków Aces & Eights uwierzyłbyś w zwycięstwo A&E nad Teamem Stinga? Ja bym tego nie kupił i uważał za głupotę. Gdyby od samego początku byli promowani na stajnię, która wygrywa lub chociaż jest na równi z innymi ( czasem wygrywa czasem przegrywa ) to jeszcze bym to kupił.

 

Byłoby to trudne do kupienia i byłoby oczywistą niekonsekwencją. Zresztą sam pisałem, że już sama reaktywacja członków A&8 podczas walki była z dupy. Chodziło mi właśnie o to, że dotąd takich ponadnaturalnych zdolności (patrz: reaktywacje Hogana lub Undertakera) nie mieli. Na pizdeuszy są bookowani nie od dzisiaj... Natomiast kwestia "do kupienia lub nie" jest do załatwienia na kilka sposobów. Zawsze mogliby użyć jakiegoś fortelu, np. ktoś z teamu Stinga mógłby zdradzić lub coś w tym stylu. A tak mieliśmy po prostu kolejną przegraną.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

bla bla bla

 

widać znowu ktoś przestał brać medykamenty, bo choroba powróciła.

 

A czy nie normalniej byłoby napisać, że gala niezła, chociaż mogła być dużo lepsza i powinna być skoro to jedna z dwóch najważniejszych gal roku. Że Main Event miał potencjał, ale trochę przegięto z jego przesadzonym bookingiem? Że za dużo było tam kombinowania i można bylo to zrobić prościej? Że Lockdown 2013 to taki z lekka ubogi krewny Bash At The Beach `96? Że Tenay na siłę robił z tego wydarzenie na skalę światową?

Z ogólnych rzeczy - po co rampa? Czemu nagłośnienie publiczności było tak słabe, że mimo iż pewnie krzyczeli z całych sił to jednak w tv wyszło to kiepsko?

 

Nie, lepiej pierdolić bez sensu byle się wyżyć.

Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Giero
      Za nami kolejny, ostatni przed Survivor Series 2025 odcinek WWE Monday Night Raw. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych wydarzeń z tego show. Zgodnie z zapowiedziami, Raw otworzył Roman Reigns. Dość szybko przerwał mu… WWE Champion Cody Rhodes. Cody przypomniał, że Roman poprzednim razem wywiązał mu się z danego słowa. Chciał wiedzieć, by ponownie tak będzie. I jaki cel ma Roman w związku z nadchodzącym WarGames. Reigns odpowiedział, iż on i Cody nie lubią się. Nawet zbytnio się nie znają
    • IIL
      Kusi, aby finałem była walka Okada vs Takeshita. Kazu jest mocarnie bookowany i byłby to bardzo emocjonujący finał ze względu na to, że Takeshita jest mistrzem IWGP i wygrał tegoroczny G1 Climax. Jon Moxley ostatnio poddaje grubsze walki przez submission i jemu taka wygrana by się teoretycznie przydała, ale jego wizerunek jest już oczywiście zabudowany na maxa i może to też uwalić. Hajp na Darby Allina po powrocie nieco przygasł, także jemu wygrana w turnieju i zdobycie mistrzostwa Con
    • Grins
      Coś czuje że Kyle O'reilly miał być zwycięzcą tego turnieju, na chwilę obecną to największe szansę mają PAC, Darby, Moxley, Fletcher ale po ostatnim zwycięstwie bym widział właśnie PAC'a we finale no i Darby'ego któryś z nich mógłby zdobyc mistrzostwo. 
    • CzaQ
      Z początku myślałem, że chodzi o Króliczka z pierwszego odcinka drugiego sezonu - kiedy to nabijali się na castingu z jej waginy   Ale raczej chodzi o Hawkgirl, czyli Isabele Merced, która występuję oczywiście jako Dina w Last of Us sezonie drugim Absolutnie ładna babeczka. (W grze Dina była brzydsza ;p )
    • MattDevitto
      Podobno też gala z weekendu wyszła dobrze, choć jeszcze nie miałem czasu sam zajrzeć jak wypadła. Co ciekawe CMLL w ostatnich dniach również zebrało bardzo dobre recenzje
×
×
  • Dodaj nową pozycję...