Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Oscarowe nieporozumienia, czyli największe wpadki Akademii


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Nie jestem pewien, czy już taki temat istnieje(jeżeli tak to z góry przepraszam), ale pomyślałem, że założę i tak, najwyżej zostanie usunięty.

 

Z racji tego, że w większości uwielbiamy kino, pomyślałem sobie, żeby założyć temat związany z narzekaniem na Akademię Filmową, która przyznaje najważniejsze wyróżnienia filmowe - Oscary.Jednak zdarzają się pewne nieporozumienia i to dosyć oczywiste, których moim zdaniem należałoby unikać.W temacie chodzi mi o to, żeby każdy mógł wypowiedzieć swoje TOP 5 pomyłek zarówno do ról(osobno męskich i żeńskich) jak i filmowych.Oto moje:

 

Rolę męskie:

5.Dawanie komuś nagrody tylko dlatego, że nie dostał w przeszłości(Pacino,Newman,Bogart)

4.Przez powyższy punkt oczywista rola Marlona Brando w "Tramwaju zwanym pożądaniem" przegrała na rzecz Bogarta w "Afrykańskiej królowej"

3.Peter O'Toole nie wygrał ani jednej statuetki, chociaż w każdym roku, gdy był nominowany, był najlepszy

2.Humphrey Bogart nie wygrywa za "Casablancę"

1.1974 to bardzo ciekawy rok.Bo mamy "Ojca Chrzestnego" Ala Pacino i detektywa Jacka Nicholsona.To były dwie murowane pewniaki do Oscara(czarnym koniem miał być Dustin Hoffman).A tymczasem Oscara dostał Art Carney.Ktoś mi powie kto to jest?Bo ja o nim nie słyszałem(to nie jest hate, tylko szczere pytanie.Wnioskuję,że wielkiej kariery nie zrobił)

 

Filmy:

5.Dramat o prawdziwej nieszczęśliwej miłości "Brokeback Mountain" przegrywa z "Crash"

4.Rocky pokonuje takie kultowe firmy jak "Sieć", "Wszyscy Ludzie Prezydenta" czy "Taksówkarz"

3.Wpływy polityki na przyznawanie nagród(Slumdog i Hurt Locker to chyba najlepsze przykłady.Pierwszy był gorszy od prawie wszystkich filmów w swoim roku, a Hurt Locker wygrał z Avatarem,co było nieporozumieniem)

2.Boski film o wojnie w Wietnamie z nutką psychologii taki jak "Czas Apokalipsy" ustępuje "Sprawie Kramerów".Czemu nie dostał, tego nigdy nie zrozumiem.Świetne aktorstwo, niesamowite efekty.I nic.

1.Podobnie jak w 2. punkcie, "Szeregowiec Ryan" przegrał z tandetnym "Zakochanym Szekspirem".Jest to o tyle przykre, że rozdania nagród w 1998 już na zawsze przejdą do historii jako najgorsze.

 

A jakie są wasze opinie?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30610-oscarowe-nieporozumienia-czyli-najwi%C4%99ksze-wpadki-akademii/
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Thrawn4

    7

  • Sebu

    5

  • marcel

    2

  • Queen Morrison

    2

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  79
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2011
  • Status:  Offline

Zainteresowałeś mnie, więc się wypowiem na niektóre z powyższych zagadnień. Nie będę robił własnej listy, bo po prostu Nagrody Akademii mnie nie interesują i nie są dla mnie wyznacznikiem jakości filmu.

 

Fakt, nie powinno się dawać Oscara osobom, krtóre na niego zasłużyły konkretnie rolą, a całą karierą, ale zobacz, nagroda za całokształ twórczości nie jest tak prestiżowa, a nazwiska, które wymieniłeś to najwyższa półeczka (a może nawet wyżej).

 

 

Dalej opowiem o wyborze Rocky'ego. Wiesz, dlaczego pokonał te świetne filmy? Bo opowiada o typowym amerykańskim duchu! Od zera do milionera. Ciężka praca się opłaca. Dlatego Akademia wybrałą Rocky'ego.

 

Uważam, że Avatar jest słaby i Hurt locker słusznie wygrał.

 

Apocalypse Now uważam za najwybitniejsze dzieło światowej kinematografii i to, dlaczego nie zdobył nagrody Akademii jest, tak jak napisałeś, kompletnie niezrozumiałe.

 

 

A co powiesz na to, że Tom Hanks dostał nagrodę najlepszego aktora za rolę w Filedelfii i Forescie Gumpie, a za Cast Away już nie? Dla mnie rola w tym filmie przebiła pozostałe dwie, a ponad to Hanks samemu! dźwigał ten film. nie każdy to potrafi. Z kim przegrał? Gladiator. Dobry film, nawet bardzo, ale czy oscarowy?

 

Podsumowanie będzie krótkie: nagrody te rozdają ludzie. Ludzie mają gusta i guściki. Ponad to toczą dziwne wojny z innymi ludźmi i to owocuje dziwnymi sytuacjami. Dziękuję.


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Fjany temat, nie trzymałbym się jednak tej zasady, bo to eliminuje jakąkolwiek dyskusje.

 

5.Dawanie komuś nagrody tylko dlatego, że nie dostał w przeszłości(Pacino,Newman,Bogart)

Brak Oscara dla Pacino w przeszłości to jedna z większych pomyłek Akademii (potraktujmy to jako punkt pierwszy), nie dziwne więc, że postanowili wręczyć mu jedną statuetkę. Zasłużoną swoją drogą. Ale już w "Ojcu chrzetnym II' i "Scarface" na nią zasłużył.

1974 to bardzo ciekawy rok.Bo mamy "Ojca Chrzestnego" Ala Pacino i detektywa Jacka Nicholsona.To były dwie murowane pewniaki do Oscara(czarnym koniem miał być Dustin Hoffman).A tymczasem Oscara dostał Art Carney.Ktoś mi powie kto to jest?Bo ja o nim nie słyszałem(to nie jest hate, tylko szczere pytanie.Wnioskuję,że wielkiej kariery nie zrobił)

Tez nie kojarzę, być może wynika to z mojej niewiedzy. Ja bym go wcisnął Pacino, Nicholson mnie w "Chinatown" aż tak nie zachwycił.

 

.Rocky pokonuje takie kultowe firmy jak "Sieć", "Wszyscy Ludzie Prezydenta" czy "Taksówkarz"

E tam. Taksiarz był trochę za bardzo kontrowersyjny. Rocky'ego uwielbiam wiec ani trochę nie przeszkadza mi ten Oscar. To, że nie nagrodzili De Niro - to jest wpadka (najlepsza rola w karierze).

 

3.Wpływy polityki na przyznawanie nagród(Slumdog i Hurt Locker to chyba najlepsze przykłady.Pierwszy był gorszy od prawie wszystkich filmów w swoim roku, a Hurt Locker wygrał z Avatarem,co było nieporozumieniem)

"To nie jest kraj dla starych ludzi" jest ostatnim słusznie przyznanym Oscarem za najlepszy film IMO. Teraz co roku cos sobie bzdurają i nagradzają filmy, które nie powinny się nawet tam znaleźć. Dystrykt 9 powinien zgarnąc statuetkę wtedy.

 

.Boski film o wojnie w Wietnamie z nutką psychologii taki jak "Czas Apokalipsy" ustępuje "Sprawie Kramerów".Czemu nie dostał, tego nigdy nie zrozumiem.Świetne aktorstwo, niesamowite efekty.I nic.

To samo co z "Taksówkarzem", za bardzo kontrowersyjnie jak na tamte czasy. A to mój ulubiony film Coppoli.

 

Podobnie jak w 2. punkcie, "Szeregowiec Ryan" przegrał z tandetnym "Zakochanym Szekspirem".Jest to o tyle przykre, że rozdania nagród w 1998 już na zawsze przejdą do historii jako najgorsze.

Szeregowiec Ryan Szeregowcem Ryanem, tam miał być Oscar dla "Cienkiej czerwonej lini" Malicka :D

 

A co powiesz na to, że Tom Hanks dostał nagrodę najlepszego aktora za rolę w Filedelfii i Forescie Gumpie, a za Cast Away już nie? Dla mnie rola w tym filmie przebiła pozostałe dwie, a ponad to Hanks samemu! dźwigał ten film. nie każdy to potrafi. Z kim przegrał? Gladiator. Dobry film, nawet bardzo, ale czy oscarowy?

Akurat uważam, że te dwa Oscary dla Hanksa zasłużone, może dlatego że nie widziałem Hopkinsa w "Okruchach dnia". Day-Lewis ma lepsze role na swoim koncie. A "Gladiatora" uwielbiam, ale statuetki dla Crowe'a nie rozumiem totalnie, przeciez on był przecietny tam. Role w "Informatorze" i "Pięknym umyśle" o niebo lepsze.

 

Mnie śmieszy jeszcze to, że Akademia nie nagrodziła nigdy takich gigantów jak Fiennes ("Lista Schindlera" i "Angielski pacjent" - wielkie role), Cruise ("Magnolia"!), czy nawet DiCaprio ("Aviator", "Wyspa tajemnic").

 

A teraz spadam na mecz Liverpoolu, jak nikt nie usunie tego tematu to jeszcze coś dopiszę :D


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Brak Oscara dla Pacino w przeszłości to jedna z większych pomyłek Akademii (potraktujmy to jako punkt pierwszy), nie dziwne więc, że postanowili wręczyć mu jedną statuetkę. Zasłużoną swoją drogą. Ale już w "Ojcu chrzetnym II' i "Scarface" na nią zasłużył.

 

Zgadza się.Powiem więcej nawet.Sądzę, że nawet za pierwszego "Ojca" zasłużył, chociaż nie mam problemów z tym, że Joel Grey go pokonała.Brak nominacji za "Scarface'a" to porażka(samego filmu TAK bardzo nie lubię,ale Pacino tam rządzi, jego najlepsza bądź prawie najlepsza rola w mojej opinii).To, że dostał za "Zapach Kobiety" wzbudza wiele kontrowersji.Są dwa obozy:jeden, który się cieszy, że Al coś dostał, a drugi, że niezasłużenie bo Denzel był o niebo lepszy w "Malcolmie X".Nie wypowiadam się, bo tamtego nie widziałem.Ktoś się może tutaj wypowiedzieć?

 

Mnie śmieszy jeszcze to, że Akademia nie nagrodziła nigdy takich gigantów jak Fiennes ("Lista Schindlera" i "Angielski pacjent" - wielkie role), Cruise ("Magnolia"!), czy nawet DiCaprio ("Aviator", "Wyspa tajemnic")

 

Brak Oscara dla Fiennesa w "Liście Schindlera" jest śmiechu wartem.Przegrał z co najwyżej przciętnym T.L.Jones, gdzie nie miał prawa przegrać.Wmówić mi chcecie,że miałki policjant miał przegrać ze skur..... Niemcem?C'mon.Do pozostałych też się odniosę.Cruise może i jest boski w "Magnolii", ale wtedy dałbym statuę M.C. Duncanowi, a i tak wygrał niezasłużenie Michael Caine(pomimo wielkiego szacunku do gościa nie zasłużył sobie wtedy ani trochę), a przypomnijmy że wtedy nie nominowali duetu z "Fight Clubu" Norton\Pitt, co też jest porażką.Leo w "Aviatorze" sobie nie zasłużył,zasłużenie Foxx za Raya dostał.Brak nominacji za "Shutter Island" też nie rozumiem.Boski film z jego jedną z najlepszych kreacji.

 

Dalej opowiem o wyborze Rocky'ego. Wiesz, dlaczego pokonał te świetne filmy? Bo opowiada o typowym amerykańskim duchu! Od zera do milionera. Ciężka praca się opłaca. Dlatego Akademia wybrałą Rocky'ego.

 

Moim zdaniem powinien nagrodę ten film, który opowiedział historię w ciekawszy sposób i był lepiej zrobiony,zagrany itp. , a nie że zawiera coś czego ludzie pragną oglądać.Aż trąca propagandą narodową.

 

E tam. Taksiarz był trochę za bardzo kontrowersyjny. Rocky'ego uwielbiam wiec ani trochę nie przeszkadza mi ten Oscar. To, że nie nagrodzili De Niro - to jest wpadka (najlepsza rola w karierze)

 

Co nie przeszkadza ci w wystawieniu 10 za ten film :P.A, że De Niro nie dostał?Miał problem, bo Finch dostał pośmiertnie, a z pośmiertnymi bardzo trudno wygrać(nic nie mam natomiast do Ledgera,chłopak definitywnie zasłużył w swoim roku na Oscara - ciekawe jak Hardy'emu wyjdzie rola Bane'a)


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Oscarowych pomyłek było aż nadto, szczególnie w ostatnich kilku latach. Najbardziej zapadło mi w pamięć obsypanie statuetkami za najlepszy film i reżyserię przeciętniaka "Slumdog. Milioner z ulicy" oraz "Hurt Locker" rok później.

 

- Największy bullshit w historii miał miejsce podczas rozdania nagród za rok 1998. "Zakochany Szekspir" zgarnął statuetki w trzech ważnych kategoriach i sam nie wiem, który werdykt jest bardziej kontrowersyjny. Oscary za role żeńskie dostały Gwyneth Paltrow (rywalizująca z nią Cate Blanchett spisała się bardzo dobrze grając postać historyczną) oraz Judi Dench (przebywała na ekranie łącznie 8 minut!). Szczytem absurdu było wyróżnienie tej romantycznej szmiry za najlepszy film kosztem takich tytułów jak: "Życie jest piękne" (dla mnie nr 1 za ten rok), "Szeregowiec Ryan" oraz "Cienka czerwona linia".

- Rok 1981 nie był zbyt mocno obsadzony w kategorii za najlepszy film. Wybór "Poszukiwaczy zaginionej Arki" wydawał się być łatwy i pewny. Film ten traktuję jak relikwię. Pierwszy raz zetknąłem się z nim mając 7-8 lat i po dzień dzisiejszy nie widziałem lepszego filmu przygodowego, tymczasem triumfowały "Rydwany ognia". Kompletnie nie rozumiem wyróżnienia tego obrazu. Poza muzyką nie potrafię dostrzec w nim żadnych plusów i wynudziłem się na nim niemiłosiernie.

- Humphrey Bogart nie dostaje Oscara za "Casablancę". Jedna z najlepszych i najbardziej charakterystycznych ról męskich w historii kina przegrywa z kreacją niejakiego Paula Lukasa. Przyznam szczerze, że gościa nie znam i patrząc na jego dorobek, kariery nie zrobił.

- Stanley Kubrick, Alfred Hitchcock, Sergio Leone, Charlie Chaplin, Ingmar Bergman - to tylko krótka lista wybitnych reżyserów, którzy nigdy nie wygrali Oscara za reżyserię lub najlepszy film.

- "Angielski pacjent" lepszy od "Fargo" w roku 1997.

- Orson Welles i jego wybitne dzieło "Obywatel Kane" nie dostają wyróżnienia za rok 1941.

- Notoryczne pomijanie DiCaprio. Pamiętam jak dwa lata temu narzekaliśmy na forum, że mając na koncie dwa hity - "Incepcję" i "Wyspę Tajemnic" - został pominięty przy nominacjach. Już na samym starcie swojej kariery, w roku 93', powinien zgarnąć statuetkę za rolę w "Co gryzie Gilberta Grape'a". Oglądając to nie znałem jeszcze tego aktora. Uznałem, że niemożliwym jest tak dobrze zagrać upośledzonego umysłowo i on musi być taki w normalnym życiu. Jednak trzeba przyznać, że w tamtym roku kategoria za drugoplanową rolę męską była mocno obsadzona, bo był jeszcze Tommy Lee Jones i Ralph Fiennes.

- "Czas apokalipsy", najlepszy film o Wietnamie ever made, przegrywa z rodzinnym dramatem "Sprawa Kramerów", a Marlon Brando za swoją rolę nie dostaje nawet nominacji.

 

 

Dawanie komuś nagrody tylko dlatego, że nie dostał w przeszłości(Pacino,Newman,Bogart)

 

Do tego grona można śmiało zaliczyć Martina Scorsesse. Reżyser bez wątpienia wybitny i kiedy jak nikt inny zasługiwał na statuetkę, był pomijany. W 1977 "Taksówkarz" przegrał z "Rocky'm", w 1981 "Wściekły byk" z filmem "Zwyczajni ludzie" Redforda (a w odwodzie był również rewelacyjny "Człowiek słoń" Jonathana Sandera), w 1991 "Chłopcy z ferajny" poległ z westernowym romansem "Tańczący z wilkami". Akademia dopiero w 2007 przejrzała na oczy i przyznała mu statuetkę na zasadzie - nie daliśmy mu wcześniej to niech teraz ma. Infiltracja to film dobry, ale na pewno nie zaliczyłbym go do czołówki największych dzieł reżysera i niewiele ustępuje mu azjatycki oryginał. Z tego roku dużo bardziej podobał mi się "Babel".


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Szczytem absurdu było wyróżnienie tej romantycznej szmiry za najlepszy film kosztem takich tytułów jak: "Życie jest piękne" (dla mnie nr 1 za ten rok), "Szeregowiec Ryan" oraz "Cienka czerwona linia".

 

Ale jednak "La Vita e Bella" dostał statuetkę za najlepszy obcojęzyczny film, więc raczej 2 by nie zdobył.Więc trochę to zostało naprawione(z drugiej strony nie rozumiem takiej olbrzymiej krytyki na forum amerykańskim tego filmu a także decyzji o wręczeniu statuetki Roberto Benigniemu - zakładam że nigdy nie widzieli tego dzieła, a jest co obejrzeć)

 

Do tego grona można śmiało zaliczyć Martina Scorsesse. Reżyser bez wątpienia wybitny i kiedy jak nikt inny zasługiwał na statuetkę, był pomijany. W 1977 "Taksówkarz" przegrał z "Rocky'm", w 1981 "Wściekły byk" z filmem "Zwyczajni ludzie" Redforda (a w odwodzie był również rewelacyjny "Człowiek słoń" Jonathana Sandera), w 1991 "Chłopcy z ferajny" poległ z westernowym romansem "Tańczący z wilkami". Akademia dopiero w 2007 przejrzała na oczy i przyznała mu statuetkę na zasadzie - nie daliśmy mu wcześniej to niech teraz ma. Infiltracja to film dobry, ale na pewno nie zaliczyłbym go do czołówki największych dzieł reżysera i niewiele ustępuje mu azjatycki oryginał. Z tego roku dużo bardziej podobał mi się "Babel".

 

Akurat z tym, że dostał za "The Departed" nie mam żadnych problemów.Dla mnie film nr 1 w tamtym roku.Żal tylko, że to jedyny Oscar, ale jeszcze Scorsese nie odszedł, więc może jeszcze zaszczyci nas jakimś przednim obrazem.

 

Stanley Kubrick, Alfred Hitchcock, Sergio Leone, Charlie Chaplin, Ingmar Bergman - to tylko krótka lista wybitnych reżyserów, którzy nigdy nie wygrali Oscara za reżyserię lub najlepszy film.

 

Przypatrz się troszkę uważniej."Rebecca" Hitchcock'a zdobyła Oscara.Tak tylko upominam o baczniejsze przytaczanie faktó ;P .Swoją drogą można do tej listy dodać Akirę Kurosawę(chociażby za wybitne dzieło "Siedmiu Samurajów")

 

Notoryczne pomijanie DiCaprio. Pamiętam jak dwa lata temu narzekaliśmy na forum, że mając na koncie dwa hity - "Incepcję" i "Wyspę Tajemnic" - został pominięty przy nominacjach. Już na samym starcie swojej kariery, w roku 93', powinien zgarnąć statuetkę za rolę w "Co gryzie Gilberta Grape'a". Oglądając to nie znałem jeszcze tego aktora. Uznałem, że niemożliwym jest tak dobrze zagrać upośledzonego umysłowo i on musi być taki w normalnym życiu. Jednak trzeba przyznać, że w tamtym roku kategoria za drugoplanową rolę męską była mocno obsadzona, bo był jeszcze Tommy Lee Jones i Ralph Fiennes.

 

Nie mam pojęcia skąd ten hate do Leo.Koleś jest naprawdę dobry, a jest jeszcze młody i kariera przed nim.Jeżeli miałbym jednak przyznawać nagrody w 1993, to jednak skłaniałbym się ku Fiennesowi(rewelacyjna rola), ale DiCaprio też miałby szanse.Na pewno nie dałbym jej Tommy'emu, który dostał nominację(przypomnę, że w głównej Harrison Ford nawet tego nie dostał)


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Ale jednak "La Vita e Bella" dostał statuetkę za najlepszy obcojęzyczny film, więc raczej 2 by nie zdobył.Więc trochę to zostało naprawione(z drugiej strony nie rozumiem takiej olbrzymiej krytyki na forum amerykańskim tego filmu a także decyzji o wręczeniu statuetki Roberto Benigniemu - zakładam że nigdy nie widzieli tego dzieła, a jest co obejrzeć)

 

No to mega fail z mojej strony, bo nawet nie wiedziałem, że "Życie jest piękne" taką nagrodę dostało. Decyzja zrozumiała, ale nie zmienia to faktu, że pozostałe filmy były o kilka klas lepsze od nagrodzonego.

 

Akurat z tym, że dostał za "The Departed" nie mam żadnych problemów.Dla mnie film nr 1 w tamtym roku.Żal tylko, że to jedyny Oscar, ale jeszcze Scorsese nie odszedł, więc może jeszcze zaszczyci nas jakimś przednim obrazem.

 

Jestem przekonany, że Scorsese nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Ostatnie jego filmy pokazują, że reżyser trzyma formę i wróżą nadzieje na przyszłość. Kręci teraz "The Wolf of Wall Street", a według filmweb ma jeszcze w planach biografię Sinatry i prezydenta Roosevelta. Co ciekawe we wszystkich tych filmach obsadzony jest DiCaprio. Biorąc pod uwagę częste nagradzanie Akademii za role biograficzne może Leo w końcu zostanie doceniony.

 

Przypatrz się troszkę uważniej."Rebecca" Hitchcock'a zdobyła Oscara.Tak tylko upominam o baczniejsze przytaczanie faktó ;P .Swoją drogą można do tej listy dodać Akirę Kurosawę(chociażby za wybitne dzieło "Siedmiu Samurajów")

 

Kolejny fail, ale to bardziej wina filmweb. Na profilu Hitchcocka, przy nazwisku, nie ma wzmianki o statuetce, jak ma to miejsce przy innych aktorach i reżyserach. Choć "zaledwie" jeden Oscar przy tylu wybitnych dziełach tego reżysera to wciąż klapa Akademii.


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Co nie przeszkadza ci w wystawieniu 10 za ten film :P

A czy gdzieś napisałem, ze mi się nie spodobał? :D Po prostu był za bardzo kontrowersyjny jak na tamte czasy, wiec Rocky mi ani troche nie przeszkadza.

 

- Stanley Kubrick, Alfred Hitchcock, Sergio Leone, Charlie Chaplin, Ingmar Bergman - to tylko krótka lista wybitnych reżyserów, którzy nigdy nie wygrali Oscara za reżyserię lub najlepszy film.

Bo Bergman robił kino nieanglojęzyczne, a te zbierały statuetki - Fanny i Aleksander np. (świetny film swoją drogą).

 

"Angielski pacjent" lepszy od "Fargo" w roku 1997.

A ja się z tym wyborem absolutnie zgadzam. Nie mam pojęcia co ludzie widzą w tym "Fargo" Coenów. To znaczy, oczywiście jest to dobry film, ale bracia mają na swoim koncie zdecydowalnie lepsze obrazy.

 

- "Czas apokalipsy", najlepszy film o Wietnamie ever made, przegrywa z rodzinnym dramatem "Sprawa Kramerów", a Marlon Brando za swoją rolę nie dostaje nawet nominacji.

To jest jeden z najlepszych filmów w ogóle jak dla mnie. BA! Nad nim stawiam juz chyba tylko "Dawno temu w Ameryce" Leone.

 

Nie mam pojęcia skąd ten hate do Leo.Koleś jest naprawdę dobry, a jest jeszcze młody i kariera przed nim.Jeżeli miałbym jednak przyznawać nagrody w 1993, to jednak skłaniałbym się ku Fiennesowi(rewelacyjna rola), ale DiCaprio też miałby szanse.Na pewno nie dałbym jej Tommy'emu, który dostał nominację(przypomnę, że w głównej Harrison Ford nawet tego nie dostał)

Bo powinien miec Oscara i już. Napisałeś tam u góry, że za Aviatora nie powinien dostać. A dla mnie absolutnie tak, był bezkonkurencyjny. Nie chcę nic ujmować Foxx'owi (dobra rola w "Ray"), ale widzę że akademii wystarczy jak ktoś zagra upośledzonego/niewidomego i już ma statuetkę jak w banku.

 

Do wielkich pomyłek dodałbym jeszcze pominięcie takich klasyków jak "Łowca Androidów", "Scarface" czy "Dawno temu w Ameryce" (mój ulubiony film tak swoją drogą), ale każdy z tych trzech tytułów, kiedy wychodził do kin, nie zebrał najlepszych recezji. Zdarza sie.


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

ale widzę że akademii wystarczy jak ktoś zagra upośledzonego/niewidomego i już ma statuetkę jak w banku.

 

To będzie raczej żartobliwa uwaga,nie ma na celu obrażanie nikogo, ale jak ulał pasuje do Pacino i jego Oscara :D, ale teoria upada, bo Leo nie dostał za Gilberta Grape'a


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

ale teoria upada, bo Leo nie dostał za Gilberta Grape'a

Nie mówię, że w każdym przypadku. Bo De Niro nie dostał też za "Przebudzenia".

 

To będzie raczej żartobliwa uwaga,nie ma na celu obrażanie nikogo, ale jak ulał pasuje do Pacino i jego Oscara

Chyba nie porównujesz roli Ala Pacino do Jamiego Foxxa? :) Poza tym jak już mówiłem - to byłby wstyd, gdyby tak wielki aktor nie miał ani jednej statuetki.


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Chyba nie porównujesz roli Ala Pacino do Jamiego Foxxa? :) Poza tym jak już mówiłem - to byłby wstyd, gdyby tak wielki aktor nie miał ani jednej statuetki

 

Jak ślepy to ślepy :D ale faktycznie to byłoby DUUUŻE zaogólnienie.Nie ma co ich obu do siebie porównywać,bo jest kosmos.

 

Ciekaw jestem,jak to w tym roku będzie z "Oscarami"(które po prawdzie już przestają być jakimkolwiek wyznacznikiem).Po cichu liczę na 3 Day-Lewisa.


  • Posty:  79
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2011
  • Status:  Offline

w 1991 "Chłopcy z ferajny" poległ z westernowym romansem "Tańczący z wilkami".

 

Akurat tutaj uważam, że "Tańczący..." jest filmem wybitniejszym od "Chłopców...", mimo mojego całego uwielbienia dla gangsterskich klimatów. Pięknie opowiedziana historia, w której mamy wszystko. Ponad to świetnie zagrana... nie twierdzę, że w filmie Scorsese jest na odwrót, ale Costner i jego rola, jak i cały film to po prostu bajka.

 

Cały czas chwalicie tu Leo i chcecie, by ten pan dostał Oscara. Nie twierdzę, że mu się nie należy. Nie za Incepcję, bo tam nic wyróżniającego się nie było, ale Wyspa Szaleńców już była bardzo... ładna. Mam jednak pytanie, dlaczego nikt nie wspomina o najlepszych aktorach tego pokolenia? Mówię oczywiście o Bradzie Pittcie i Edwardzie Nortonie. Chłopaki, jeżeli mogę ich tak nazwać, zjadają wszystkich pozostałych, wliczając w to Deppa, DiCaprio i kogo tam chcecie, na śniadanie. Duecik w Fight Clubie, Pitt w Se7en i Kaliforni, a Norton w Lęku Pierwotnym. Firth ładnie udawął jąkałę w King's Speechu? Obejrzyjcie Lęk Pierwotny. Ktoś mi powie, dlaczego ani Pitt, ani Norton nie dostali nagrody Akademii?


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

5.Dawanie komuś nagrody tylko dlatego, że nie dostał w przeszłości(Pacino,Newman,Bogart)

 

Pacino się na to łapie? Przecież jego rola w "Zapachu kobiety" była rewelacyjna i nikt w tamtym roku nie mógł mu zagrozić. Zresztą to samo mogę powiedzieć o Newmanie, który rolą w "Kolorze pieniędzy" zmiótł resztę rywali.

 

5.Dramat o prawdziwej nieszczęśliwej miłości "Brokeback Mountain" przegrywa z "Crash"

 

Nie widzę tutaj kontrowersji, oba filmy były naprawdę świetne i wybór "Miasta gniewu" nie mógł nikogo dziwić.

 

2.Boski film o wojnie w Wietnamie z nutką psychologii taki jak "Czas Apokalipsy" ustępuje "Sprawie Kramerów".Czemu nie dostał, tego nigdy nie zrozumiem.Świetne aktorstwo, niesamowite efekty.I nic.

 

Dokładnie. "Sprawa Kramerów" nachapała się w tamtym roku tak wielu nagród, a dla mnie jest to film tylko i wyłącznie dobry i który nie może się mierzyć z "Czasem apokalipsy".

 

A co powiesz na to, że Tom Hanks dostał nagrodę najlepszego aktora za rolę w Filedelfii i Forescie Gumpie, a za Cast Away już nie? Dla mnie rola w tym filmie przebiła pozostałe dwie, a ponad to Hanks samemu! dźwigał ten film. nie każdy to potrafi. Z kim przegrał? Gladiator. Dobry film, nawet bardzo, ale czy oscarowy?

 

Tak jak później napisałeś są różne gusta i dla mnie rola Hanksa w Cast Away była zdecydowanie gorsza od tego co robił w dwóch poprzednich Oscarowych kreacjach. No i też nie oddał tej nagrody byle komu, bo jednak Crowe w "Gladiatorze" pokazał kawał świetnego aktorstwa.

 

E tam. Taksiarz był trochę za bardzo kontrowersyjny. Rocky'ego uwielbiam wiec ani trochę nie przeszkadza mi ten Oscar. To, że nie nagrodzili De Niro - to jest wpadka (najlepsza rola w karierze).

 

Tak się teraz zastanawiam i mimo, że role De Niro w "Taksówkarzu" lubię najbardziej to pod względem aktorskim podobał mi się bardziej zarówno w "Ojcu Chrzestnym II" jak i w "Łowcach jeleni" i przede wszystkim we "Wściekłym byku" a nawet w "Przylądku strachu". :)

 

"To nie jest kraj dla starych ludzi" jest ostatnim słusznie przyznanym Oscarem za najlepszy film IMO. Teraz co roku cos sobie bzdurają i nagradzają filmy, które nie powinny się nawet tam znaleźć. Dystrykt 9 powinien zgarnąc statuetkę wtedy.

 

A komu byś dał podczas ostatniego rozdania? :)

 

Są dwa obozy:jeden, który się cieszy, że Al coś dostał, a drugi, że niezasłużenie bo Denzel był o niebo lepszy w "Malcolmie X".Nie wypowiadam się, bo tamtego nie widziałem.Ktoś się może tutaj wypowiedzieć?

 

Obaj świetni, ale mnie bardziej zauroczył Pacino. :)

 

oraz Judi Dench (przebywała na ekranie łącznie 8 minut!).

 

Możecie się śmiać, ale te 8 minut z Dench na ekranie były najlepsze z całego filmu i może Oscar za 8 minut to przesada tak w tym wypadku jestem w stanie przychylić się do werdyktu.

 

- Rok 1981 nie był zbyt mocno obsadzony w kategorii za najlepszy film. Wybór "Poszukiwaczy zaginionej Arki" wydawał się być łatwy i pewny. Film ten traktuję jak relikwię. Pierwszy raz zetknąłem się z nim mając 7-8 lat i po dzień dzisiejszy nie widziałem lepszego filmu przygodowego, tymczasem triumfowały "Rydwany ognia". Kompletnie nie rozumiem wyróżnienia tego obrazu. Poza muzyką nie potrafię dostrzec w nim żadnych plusów i wynudziłem się na nim niemiłosiernie.

 

Ciężko mi się do tego ustosunkować, bo z tamtego roku widziałem tylko "Arkę", ale przyznam szczerze, że konkurencja musiałaby być wyjątkowo słaba, gdyby ten film zdobył statuetkę. Oczywiście jest to świetne kino przygodowe, które sam oceniłem na 8/10, ale jednak zupełnie nie pasuje mi do wygrania nagrody za najlepszy film.

 

Do tego grona można śmiało zaliczyć Martina Scorsesse. Reżyser bez wątpienia wybitny i kiedy jak nikt inny zasługiwał na statuetkę, był pomijany. W 1977 "Taksówkarz" przegrał z "Rocky'm", w 1981 "Wściekły byk" z filmem "Zwyczajni ludzie" Redforda (a w odwodzie był również rewelacyjny "Człowiek słoń" Jonathana Sandera), w 1991 "Chłopcy z ferajny" poległ z westernowym romansem "Tańczący z wilkami". Akademia dopiero w 2007 przejrzała na oczy i przyznała mu statuetkę na zasadzie - nie daliśmy mu wcześniej to niech teraz ma. Infiltracja to film dobry, ale na pewno nie zaliczyłbym go do czołówki największych dzieł reżysera i niewiele ustępuje mu azjatycki oryginał. Z tego roku dużo bardziej podobał mi się "Babel".

 

Nie no bez przesady. Sam tak myślałem kiedy zobaczyłem wyniki Oscarów, ale kiedy tylko zobaczyłem nominowane filmy to "Infiltracja" z miejsca zdeklasowała resztę produkcji. Perfekcyjnie zrobiony i opowiedziany film z genialnym aktorstwem w wykonaniu największych gwiazd. Nic więcej mi nie trzeba. :)

 

Jak już wspominacie o dorobku DiCaprio to ja muszę wspomnieć też o jeszcze jednej osobie. Brad Pitt mając na swoim koncie tyle świetnych ról też sobie zasłużył na tą statuetkę, a mam wrażenie, że teraz będzie mu coraz ciężej. Niby dostaje charakterystyczne role, ale np. za coś takiego jak "Moneyball" w życiu nie dałbym mu takiej nagrody. Wydaje mi się, że najbliżej był w 2009 roku, ale trafił wtedy na bardzo mocną konkurencje i sam nie wiem która kreacja podoba mi się bardziej. Szkoda, że "Fight Club" zostało tak zlane przez Akademie, bo tutaj pewnie walczyłbym o nagrodę do samego końca. Zresztą cała ta dyskusja o tym czy ktoś wygrał czy nie zostaje przyćmiewana takimi faktami, że filmy typu "Scarface" "Fight Club" itp. itd. nigdy nie załapały się nawet do nominacji. Żałosne. :roll:


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

A komu byś dał podczas ostatniego rozdania?

Moneyball zdecydowanie, największe zaskoczenie roku jak dla mnie. Później "Spadkobiercy".

 

Do całej tej paczki dodałbym jeszcze Oldmana, który nie otrzymał absolutnie nic za niesamowitą rolę w "Leonie zawodowcu". Śmieszne jest to, że w tym roku zdobył dopiero pierwszą nominację w karierze! Jak najbardziej zasłużoną. Kolejny wielki bez Oscara na koncie.


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Pacino się na to łapie? Przecież jego rola w "Zapachu kobiety" była rewelacyjna i nikt w tamtym roku nie mógł mu zagrozić. Zresztą to samo mogę powiedzieć o Newmanie, który rolą w "Kolorze pieniędzy" zmiótł resztę rywali.

 

Racja,ta wygrana nic mu nie ujmuje.Tylko mam takie wrażenie, że raczej nie kierowali się klasą roli, tylko tym, żeby mu jak najszybciej dać.Tak samo było z Bogartem,który dostał za "Afrykańską Królową",gdzie powinien z 300% pewnością zgarnąć za "Casablancę".Tak samo Newman - "Kolor Pieniędzy" wypada znacznie blado z jego pozostałymi rolami.

 

Tak się teraz zastanawiam i mimo, że role De Niro w "Taksówkarzu" lubię najbardziej to pod względem aktorskim podobał mi się bardziej zarówno w "Ojcu Chrzestnym II" jak i w "Łowcach jeleni" i przede wszystkim we "Wściekłym byku" a nawet w "Przylądku strachu".

 

Jak bym miał robić ranking jego ról, to u mnie wyglądałoby to tak: Godfather II, Taxi Driver,Caper Fear,Raging Bull,Deer Hunter i bardzo niedoceniana rola w King of Comedy.

 

[ Dodano: 2012-07-27, 15:25 ]

A teraz tak z czystej ciekawości.Czemu do tej pory nikt nie poruszył nic o temacie kobiet,hm? :D

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...