Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

TNA: Sen o Heymanie


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

TNA: Sen o Heymanie

Autor : SixKiller


Fani TNA często zastanawiali się, co by było, gdyby w Orlando pojawił się Paul Heyman. Dlaczego nie udało się go ściągnąć, choć podobno było blisko? I co w ogóle Heyman myśli o TNA?

 

TNA dzwoniło do niego wiele razy. Wypytywało, czy nie chciałby dla nich pracować.

 

Zawsze odmawiał, bo nie interesowało go bycie kolejnym bookerem. To było dla niego za mało, by rozstać się z rodziną i wyjechać na drugi koniec kraju. Mówił, że gdyby interesowała go jakakolwiek praca w wrestlingu, zatrudniłby się jako konsultant w WWE. Siedziba tej federacji znajduje się tylko 20 minut od jego domu, a poza tym tam płacą lepiej.

 

Coś się jednak zmieniło. Latem 2010 roku negocjował z TNA i twierdzi, że był naprawdę bliski podpisania kontraktu.

 

Nie chodziło o pieniądze

 

Heyman jest ustawiony finansowo, nie musi nagrywać shootów czy występować na konwentach. W 2008 roku stał nawet na czele grupy, któ...


... przeczytaj wiecej na stronie Attitude : http://www.attitude.pl/tna-sen-o-heymanie.html
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 15
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • SixKiller

    4

  • Ceglak

    3

  • -Raven-

    2

  • demku

    2

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  876
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.02.2012
  • Status:  Offline

Kolejny świetny artykuł, który sam się czyta - czekam na więcej. Heyman po raz kolejny pokazał, że jest to inteligentny facet i cieszę się, że - przynajmniej w przytoczonym kontekście - moje spojrzenia na wrs jest podobne do jego. Generalnie zgadzam się ze wszystkim, co tam padło - TNA samo pozbyło się tego, co odróżniało federację od konkurencji. Mowa o oczywiście o X Division, a konkretyzując - o nałożenie limitu na tę właśnie dywizję. Co do tożsamości ROH... również trzeba przyklasnąć.

 

Jeszcze raz dzięki, naprawdę bardzo dobra robota.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288682
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

Słowa o X Division padły kilka lat przed tym, jak wprowadzono limit. Zresztą ten limit w praktyce niczego nie zmienia - X Division, mimo hasła "chodzi o brak limitów", zawsze było bowiem uważane za cruiserweight division (zwłaszcza przez wielu fanów WCW, którzy po upadku tej federacji przerzucili swoje sympatie na TNA) i tak też było prowadzone. A gdy pozwolono sobie na odstępstwo i mistrzem został Kurt (żeby nie wspominać o Abyssie), nie zostało to dobrze odebrane.

 

Heymanowi chodziło o to, że zaczęto stawiać na takich wrestlerów jak Sting, Booker czy Foley, a X Division zostało zepchnięte na dalszy plan.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288684
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  876
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.02.2012
  • Status:  Offline

Nie no, limit na X Division wprowadził Bischoff, te słowa w wywiadzie są sprzed kilku lat, więc wiedziałem, że nie ma to nic wspólnego z obecnym stanem rzeczy - odwołałem się tylko do tego procesu wyzbycia się przez TNA tego, co wyróżniało ich od konkurencji.

 

Jeszcze co do tych warunków Paula, to ciekawi mnie, który sprawił, że Dixie z niego zrezygnowała. TNA z elementami MMA? Przecież po latach sami teraz współpracują z Bellatorem. Może zatem wejście na giełdę czy ograniczenie roli 40+? (to drugie z pewnością, TNA lubuje się do dzisiaj z nadmiernym eksploatowaniem "emerytów").

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288686
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline

Przed Kurtem mistrzem był Joe, o którym można powiedzieć wszystko to samo co o Kurcie i było to świetnie odebrane, więc na pewno nie poszło o samego Kurta z pasem X, bo ten akurat z każdym wykręciłby świetną walkę.

 

Walki - to był problem, bo po latach prezentowania Iksów w stylu bardziej podchodzący pod Indys, zaczęto tonować je i promować zawodników, którzy nie mieli wiele wspólnego z pionierskimi latami.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288688
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 300
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.11.2010
  • Status:  Offline

Krótki acz miły w odbiorze tekst, inna sprawa, że nic nowego się nie dowiedziałem.

 

btw. większość pojawiających się problemów dalej jest w TNA aktualna a najbardziej chyba rzuca się w oczy fakt, braku myślenia długofalowego.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288689
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

TNA miało szansę zrobić markę z X Division, które było czymś całkowicie unikatowym, czymś, czego nie można było zobaczyć nigdzie indziej. Powinno być takim samym symbolem jak oktagon w UFC, ale TNA samo zmniejszyło jego znaczenie. Miało coś całkowicie unikatowego i porzuciło to jak pierwszy lepszy gimmick.

Bolesne, ale cholernie prawdziwe. Ten limit wagowy wprowadzony przez Bischoffa niewiele zmienia. X-Div nadal mogłoby być marką, czymś najważniejszym w fedce. Główny problem w tej chwili to... brak Xów. Że o chęci promowania nikogo prócz Ariesa nie wspomnę.[nie dość, że prawie ich nie ma, to mają ich gdzieś]

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288690
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 253
  • Reputacja:   254
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Krótki artykuł w sam raz na niedzielne popołudnie.

 

TNA wiele brakuje do ideału, ale myślę, że w ostatnim czasie widać zmiany m.in. pasy nie są zmieniane co miesiąc a co za tym idzie mistrzowie są bardziej wiarygodni. Pas X dywizji, kobiet oraz WHC mają obecnie najdłuższe reigny w historii, mamy też IMPACT fight night oraz Gut check a już w czwartek lecimy live. Możemy narzekać, ale uważam, że jest krok do przodu dla TNA i na pewno jest lepiej niż kilka miesięcy temu. Zobaczymy co przyniosą kolejne miesiące.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288693
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 459
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  09.12.2010
  • Status:  Offline

Bardzo dobry arykuł, przyjemnie się mi czytało... Nawet zdziwiłem się, że tak szybko skończyłem czytać. Genialny artykuł, który po prostu sam się czytał, jak to napisał kolega Hammer... Heyman to człowiek-geniusz bookingów. Same już dwie pierwsze ciekawostki powodują, że taki Coś oglądałbym z wielkim zainteresowaniem, jak oglądam WWE na okrągło (uzależnienie) to nie wyobrażam sobie jakim był bym maniakiem pomysłu Heymana :twisted: No właśnie, świetnie Paul podsumował TNA, że popełniło błąd rezygnując z sześciokątnego ringu, który mógłby być ich symbolem. Ale nie... woleli słuchać się Hogana, który kurwa pojęcia o niczym nie ma, chociaż ostatnio zaczęło się dziać całkiem ciekawie. Nawet na wstępie pisało, że Heyman został uznany jako jeden z najlepszych marketingowców na świecie, więc ja się dziwię... dla czego do cholery nie Vince, a Dixie nie słuchała się jego pomysłów. Jeśli tak by było, to kto wie jakby teraz to było. I nawet WWE nie serwowałoby nam meczów TT jako ME Smackdown :twisted:

 

Genialny artykuł i dziękuje za dodanie go :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288694
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

świetnie Paul podsumował TNA, że popełniło błąd rezygnując z sześciokątnego ringu, który mógłby być ich symbolem

 

To Ty powiedziałeś, nie Heyman ;). Paul, zagadany o sześciokątny ring, powiedział, że nie widzi różnicy między sześciokątnym a czterokątnym.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288695
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Artykuł jak zawsze bardzo dobry.

Trzeba powiedzieć, że Heyman powiedział całą prawdę. Widząc zawodników z TNA nikt nie myśli, że on właśnie tam walczy, a wspomina jego występy w innych organizacjach. TNA ostatnio zbytnio upodabnia się do WWE, a to miała być konkurencja i alternatywa. TNA powinno stawiać na to, czego konkurencja nie ma. Do pewnego czasu tak było, bo dywizja TT i X Division to było coś co najbardziej odróżniało te dwie federacje. A co się stało z tym, co wszyscy kochali? TT mamy chyba 3, zawodników z X Division widujemy tylko Ariesa. Tak napewno nie może być. Jeżeli chodzi o Samoa Joe to również bym go widział w ME, aby był taką drugą twarzą federacji. Ten pięcioletni plan był już kiedyś omawiany i jak dla mnie było to wykonywalne, ale TNA ma dziwny nawyk, że wszystko musi się zmienić w danej chwili, a Heyman mówił otwarcie, że 5 lat musi mieć na to.

Osobiście chciałbym, aby wtedy TNA dogadało się z Heymanem, bo napewno byłoby lepiej niż teraz.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288731
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Trudno się nie zgodzić z większością twierdzeń Heymana. Zawsze faceta ceniłem za jego wizjonerstwo i to, że chadzał własnymi drogami, czego właśnie brakuje TNA, które stara się kopiować WWE i nawiązywać walkę z McMahonlandią na ich własnym polu - co z góry skazane jest na porażkę (nie ta kasa, nie to doświadczenie, nie ta pozycja, nie to zaplecze die-hard marków).

Ja tam bym zaryzykował i dał Heymanowi całkowitą władzę bookerską. Nie spodziewam się cudów, ale jeżeli trzymaliby Paula z dala od finansów (w tej kwestii już takim geniuszem nie jest :D ), to mógłby na prawdę podciągnąć TNA w górę i wyszukać dla Fedki niszę, gdzie nie musieliby rywalizować z Vince'em i dali fanom to, czego McMahon obecnie im nie daje. Pewnie jednak Dixie osrała się, jak usłyszała, że Heyman chce wykopać wszystkich Oldboy'ów (bez przesady. Założę się, że ludzi o skillsach Angle'a, bez względu na wiek, by nie ruszył), bo w TNA nadal większość kręci się wokół Dziadków, którzy coraz mniej ludzi interesują, a Federacja buli im grubą kasiorę.

 

Dobra robota, Six. Fajnie przeczytać sobie o tym wszystkim zbiorczo, w jednym miejscu.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288757
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline

bo w TNA nadal większość kręci się wokół Dziadków, którzy coraz mniej ludzi interesują, a Federacja buli im grubą kasiorę.

 

Nie przesadzajmy. Jedynym prawdziwym dziadkiem w ME pozostaje od biedy Sting. Angle broni się umiejętnościami, Jarrett póki był miał świetne feudy i większość segmentów z nim była minimum w porządku. Obecnie czepiać się można leniwego RVD, albo mającego daleko do dziadka kulawego Andersona. Bully natomiast przeżywa druga młodość, więc wara od niego. A chyba nikt nie zalicza do dziadków Danielsa, który słuszny wiek już ma, co?

 

Wyleciały już dawno takie osoby jak Foley, Nash, Booker, Hall, więc teraz można tylko narzekać na współzawodnictwo z WWE na ich polu. Ale i tutaj należy wspomnieć, że w czasach kiedy TNA miało swoją "osobowość" czyli dywizji X, świetne Tagi ciśnięto im, że właśnie brakuje im tego co oferuje WWE i z tego powodu większego sukcesu nigdy nie osiągną. Także jak widać i tak źle i tak niedobrze.

 

Heyman mógłby nadać federacji inny kształt. Pewnie trochę by się pozmieniało, zapewne więcej rzeczy na plus niż na minus, ale czy byłaby to oczekiwana rewolucja, która by dała im pozycję silnego konkurenta? - wątpię.

 

Osobiście dałbym mu władzę, ale nie pozwoliłbym robić zmian o 180 stopni, bo na tym jeszcze nikt dobrze nie wyszedł.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288773
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

Prawdą jest, że w pierwszych latach TNA cała uwaga skupiała się na X Division tylko dlatego, że dywizja wagi ciężkiej była słaba. Przypomnijcie sobie: stałym elementem był tam tylko Jarrett, który zresztą był znienawidzony za bookowanie sobie kolejnych reignów (był mistrzem przez 55 proc. całego pięcioletniego okresu współpracy z NWA). Tacy wrestlerzy jak AJ czy Raven byli tam tylko z doskoku (nawiasem mówiąc, Aries ma szansę stać się drugim Stylesem, tzn. zawodnikiem, który może z powodzeniem walczyć w obu dywizjach w tym samym czasie). Większość z nas czekała na tych Bookerów, licząc na to, że X Division zostanie na swoim miejscu, a waga ciężka się rozkręci. Niestety, poszło to w przeciwnym kierunku.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288779
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ceglak - może nie wyraziłem się zbyt precyzyjnie z tymi "Dziadkami". Chodziło mi głównie o to, że TNA ma OGÓLNIE ciśnienie na zatrudnianie starych gwiazd (wystarczy zobaczyć, kto się tam przewinął przez ostatnie lata), które zbyt wiele nie wnoszą do Fedki, a cenią się odwrotnie proporcjonalnie do "wkładu". Jeżeli jakaś taka dawna gwiazda (bez względu na skillsy) puka do TNA, to ci aż przebierają nogami z radości. Wspomniałeś o Foleyu, Nashu czy Bookerze, którzy już nie są w TNA, ale ja mógłbym się założyć, że gdyby któryś z tej trójcy nagle zmienił zdanie i zapragnął wrócić do Dixielandu - nie byłoby z tym problemu i szybko znalazłaby się na to kasa. Już samo zatrudnienie Hogana (który jest drogi jak kawior, a ogólnie z zasady promuje wyłącznie własna osobę), czy plany (OMFG! :shock: ) zatrudnienia Ultimate Warriora - świadczą o tym, że magia nazwisk nadal działa na Dixie. Nie mam nic przeciwko obecności old boy'ów pokroju Angle'a, Jarrett'a, czy Bully'ego Raya, którzy nadal są cennymi zawodnikami i robią zajebistą robotę, ale zatrudnianie Dziadków tylko dla "nazwiska", aby sypać im grubą kasą (bo ci akurat się cenią) i nie dostawać zbyt wiele więcej w zamian, to nie jest dobra recepta na sukces w przyszłości.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/30050-tna-sen-o-heymanie/#findComment-288820
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...