Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Który były zawodnik WCW powinien się znaleźć w Hall of Fame?


Który były zawodnik WCW powinien się znaleźć w Hall of Fame?  

559 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Który były zawodnik WCW powinien się znaleźć w Hall of Fame?

    • Bill Goldberg
      173
    • Booker T/Harlem Heat
      18
    • Four Horsemen
      201
    • Lex Luger
      20
    • Diamond Dallas Page
      17
    • Steiner Brothers
      2
    • Sting
      100
    • Vader
      17
    • Inny (napisze w komentarzu)
      11


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 25
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • SixKiller

    4

  • Rifky Rayn

    4

  • Bonkol

    3

  • Euz

    2

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 053
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.06.2009
  • Status:  Offline

Kto to jest "Inny (napisze w komentarzu)"???

Chodzi o osobę , której nie ma liście a przysłużyła się WCW ;)

Sam oddałem głos na Goldberga ,ponieważ bilans 173-1 ( chyba dobrze pamiętam :) ) , mówi samo za siebie ;)

G: Mm Sebastian pyszna bazylia !

R: Naprawdę !

G: Prawda ?!

R: Podeślę Ci więcej 200TON !

G: Nigdy takiej nie jadłem.

S: Ja też.

R: Ja nigdy nie jadłem bazylii .

5478249054e0729101720a.jpg


  • Posty:  178
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.05.2010
  • Status:  Offline

Zgadzam się z przedmówcą i chyba troszkę poprawię 176-1. Głos oddałem dla Goldberga. Rekord bijący na głowę. Świetnie sobie radził w ringu. Pamiętny JackHammer na Big Shole. Człowiek-Legenda nadal gdy oglądam jego walki nie wyobrażam sobie jak musi być silny. Nie tylko w WCW dobrze mu szło. W WWE też nie był najgorszy. Jedynie co z tego pamiętam to feud z Lesnarem i feud z Tryplakiem. 176-1 na Miszcza!

18743890924d41ae26e8e9c.jpg


  • Posty:  21
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  23.09.2010
  • Status:  Offline

Wiecie... raz, że podajecie bilans walk tylko do końca roku 1998 (w kolejnych latach przegrał jeszcze kilka walk... no i trochę wygrał), a dwa, że z tym streakiem 173-0 to też tak nie do końca było - parę liczb dodano, żeby to ładnie wyglądało, no i generalnie całość jest jedną wielką "kreacją" - była to kwestia półtorarocznego storyline'u - np. Sting w 1996-1997 przez półtora roku nie stoczył ani jednej walki a i tak jest ikoną większą niż Goldberg (cokolwiek to znaczy - zdobył więcej tytułów, zebrał większą kasę dla federacji, jest ogólnie bardziej uznany). Więc wiecie, nie sugerujcie się sztucznie stworzonym bilansem walk, co jest w zasadzie jednym gimmickiem, tylko patrzcie na całokształt kariery.

  • Posty:  5 046
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wiecie... raz, że podajecie bilans walk tylko do końca roku 1998 (w kolejnych latach przegrał jeszcze kilka walk... no i trochę wygrał), a dwa, że z tym streakiem 173-0 to też tak nie do końca było - parę liczb dodano, żeby to ładnie wyglądało,

 

Nie, nic nie dodano. Tak właśnie wyglądał ten streak i powiem więcej, większość tych walk to walki wygrane w TV(ostatnio z kimś o tym gadałem i musiałem sprawdzić) i tylko niewielki odsetek to zwycięstwa na house showach. W każdym razie w danej chwili Goldberg jak dla mnie nadaje się bardziej do HOF niż Sting, którego przyszłość z TNA nie jest pewna(biorąc pod uwagę całokształt i zero aktualnego kontaktu z TNA to logiczne, że Sting niszczy konkurencje jako twarz WCW).

15974308365193fac7b7921.jpg

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  5
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.11.2010
  • Status:  Offline

Goldberg !
you think you now me

18048063714d42cd72b114f.jpg


  • Posty:  6 708
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Nie, nic nie dodano. Tak właśnie wyglądał ten streak i powiem więcej, większość tych walk to walki wygrane w TV(ostatnio z kimś o tym gadałem i musiałem sprawdzić) i tylko niewielki odsetek to zwycięstwa na house showach.

 

Kwestia tego, czy bilans Goldberga jest sztucznie wyśrubowany czy prawdziwy, nie podlega dyskusji, tylko statystyce. Byłbym więc wdzięczny, gdybyś podał źródło swoich danych, bo akurat moje obliczenia nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że 173-0 to chwyt marketingowy.

 

Walki Goldberga od chwili debiutu do porażki z Nashem za Wrestling Information Archive:

 

Nitro - 42 walki (w tym 7 no contest)

Thunder - 15 walk

Saturday Night - 12 walk

Worldwide: 9 walk

PPVs - 8 walk

Inne gale: 4

House shows - 14 walk

 

Łącznie: 104 walki (w tym 7 no contest)

 

Wyniki wszystkich gal telewizyjnych i PPVs są tam podane tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, więc podany przeze mnie bilans walk Goldberga na tych galach jest całkowicie wiarygodny.

 

Trudne do sprawdzenia są natomiast jego statystyki z house shows, gdyż ze względu na ich nieregularność, nie wiadomo dokładnie, ile się ich odbyło. Jedno jest pewne: Goldberg stoczył na nich więcej niż 14 walk, co sprawdziłem na DDT Digest.

 

Wysuwa się z tego następujący wniosek: do Starrcade 1998 Goldberg mógł stoczyć 173, a nawet więcej walk. Nie wszystkie jednak wygrał, bo, oprócz walk zakończonych no contest na galach telewizyjnych, remisował też na house shows (np. z Deanem Malenko 1 kwietnia 1998 r.). Magia streaku, której tysiące fanów na całym świecie dało się oczarować, jest wiec manipulacją polegającą na zupełnie niezrozumiałym zestawieniu domniemanej liczby wszystkich walk i walk przegranych. Normalny bilans to stosunek zwycięstw, porażek i remisów, ale gdyby WCW zastosowałoby to w przypadku Goldberga, trudno byłoby budować legendę jego passy ;).

 

Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko streakowi Goldberga, który, jako storyline, był tylko jednym z kłamstw i półprawd, które tworzą historię wrestlingu, a w które ludzie uwierzyli (tak jak w to, że Sabu jest z Bombaju, choć naprawdę urodził się w Detroit). Sprzeciwiam się natomiast twierdzeniu, że streak Goldberga "mówi sam za siebie", kiedy z tym streakiem coś jest ewidentnie nie tak.

 

Po pierwsze, niezliczoną ilość walk Goldberg wygrał z zawodnikami, którzy w mieli w WCW status niższy niż mid-carder. Żeby jednak nikt nie zarzucił mi manipulacji, napiszę o wszystkich przeciwnikach Goldberga:

 

7 walk:

Jerry Flynn (2 - Nitro, 1 - Thunder, 1 - Saturday Night, 2 - Worldwide, 1 - Inne)

 

4 walki:

Glacier - (3 - Nitro, 1 - Thunder)

 

3 walki:

Renegade (1 - Nitro, 2 - Saturday Night)

Curt Hennig (1 - Nitro, 1 - PPV, 1 - Inne) (wyróżniam, aczkolwiek bez przekonania)

 

2 walki:

Hugh Morrus

Disco Inferno (jedna no contest, Disco był wówczas mistrzem TV)

Brad Armstrong

Sick Boy

Barry Darsow

Van Hammer

Chavo Guerrero

Rick Fuller

Scott Hall (jedna no contest)

Meng

Yuji Nagata

Barry Horovitz

Konnan

Saturn (walczył z Goldbergiem w kwietniu i maju 1998 r., a swój ostatni feud - z Bookerem T o TV Title - zakończył w lutym. Do walk z Da Manem przystępował więc jako niedawny przeciwnik takich jobberów jak Silver King i Van Hammer - dlatego nie wyróżniam jego nazwiska)

 

1 walka: Barbarian, Scotty Riggs, Wrath, Stevie Ray, Steven Regal, Lodi, Ray Traylor, Rocco Rock, Raven, Len Danton, Johnny Attitude, La Parka, Hulk Hogan, Brian Adams, Al Greene, Scott Putski, Sting*, Chris Jericho (no contest), Bam Bam Bigelow, The Giant, Kendall Windham, Jim Powers, Fit Finlay, Vincent, Wayne Bloom, Mike Enos, Roadblock, Dale Tolbert, Chase Tatum, Mike Starr, Frankie Lancaster, Joey Maggs, Johnny Swinger, Bobby Blaze, John Nord, Buddy Lee Parker, DDP, Steve McMichael (wówczas niedawny US Champion).

 

Do tego zwycięstwo w handicapie przeciwko Morrusowi i Barbarianowi, dwa triple threaty z Bigelowem i Nashem - oba no contest, tag team z Nashem przeciwko Hoganowi i Giantowi - no contest, oraz zwycięstwo w battle royal.

 

*wygrał dzięki interwencji Hogana, Sting miał już Goldberga w deathlocku, więc zwycięstwo zupełnie nieprzekonujące

 

Subiektywnie wyróżniłem tych wrestlerów, którzy, gdy walczyli z Goldbergiem, wyróżniali się w rosterze czymś więcej niż znanym nazwiskiem. Każdemu jednak zalecam przyjrzenie się tej liście i zastanowienie się, czy osiągnięcie faktycznie było tak imponujące.

 

Po drugie, absurdalne jest zaliczanie do tego rekordu walk na house shows, których, wbrew temu, co pisał Bonkol, nie był tylko "niewielki odsetek", ale prawie połowa (48 proc.). Wszyscy wiemy, jakimi prawami rządzą się te gale, więc równie dobrze, na przykład bokserzy, mogliby do swoich oficjalnych statystyk dopisywać bójki w barach i dyskotekach ;).

1005187806541accfacb3d6.jpg


  • Posty:  5 046
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś, co nie zmienia faktu, że Goldberg był twarzą WCW, a ten streak już na zawsze będzie niejako wzmacniał siłę jego nazwiska. Sprawa house showów to oczywiste naciąganie rekordu, ale żeby nie było, że nie popieram tego dowodami, bo sam to ostatnio sprawdzałem(Goldberg około 100, bo już dokładnie nie pamiętam ile, wygrał w TV, więc to i tak imponujące).

 

Dokładna rozpiska:

http://www.freewebs.com/wilko96/statsbiothestreak.htm

15974308365193fac7b7921.jpg


  • Posty:  6 708
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Wiadomo, "173-0" stało się symbolem i, jak już pisałem, nie mam nic przeciwko temu. Nie mogę też protestować przeciwko wprowadzeniu Goldberga do HoF, bo każdy powie, że skoro jest tam Pete Rose, to znaczy, że każdy może, i że mówienie, iż nie zasłużył, to jakaś fanaberia. A tak naprawdę Goldbergów było dwóch: ten z lat 97-98, który zdobył wszystko i którego pamiętają wszyscy, i ten z lat 99-01, który nie przegrywał, ale też niczego nie zdobył i w świadomości fanów praktycznie nie istnieje. Jest jeszcze osobny twór - Goldberg z WWE, który, trzeba przyznać, był całkiem udany. Jednak w 2003 r. Da Man był już sentymentalnym wspomnieniem, więc cokolwiek by zrobił (albo nie zrobił), byłby uwielbiany. Moim zdaniem 1,5 roku, które minęło od debiutu do porażki z Nashem, a które jest jedynym godnym uznania okresem w karierze Goldberga, to wciąż mało, ale zdaję sobie sprawę, że w HoF są ludzie jeszcze mniejszego formatu.

 

Lista, którą przestawiłeś, to ciekawe zestawienie, ale - i tutaj wracam do trudności związanych z house shows - nie ma w nim np. wspomnianej przeze mnie walki z Malenko. Być może na DDT Digest nie ma z kolei którejś z walk, która na tej liście się znajduje. Szanse na obliczenie faktycznej ilości walk Goldberga jest wiec nikła.

 

Cieszę się jednak, że wywiązał się temat Da Mana, bo dzięki temu pojawiła się szansa, by wyjaśnić, iż streak, nad którym niektórzy wzdychają z podziwem, kształtował się nie na Hoganach, a na Flynnach i Glacierach, jobberach jednym słowem ;).

1005187806541accfacb3d6.jpg


  • Posty:  21
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  23.09.2010
  • Status:  Offline

Chciałem tylko jeszcze od siebie dodać, że generalnie nie mam nic przeciwko fikcyjności streaku, dopóki jest się świadomym, że jest ona wyłącznie częścią opowiedzianej historii. Nie zamierzam się szczególnie rzucać, kiedy np. w WWE mówią, że Kane pochodzi z piekła, czy coś tego typu. Jest to część starannie przygotowanej historii, niczym w filmie, a - jak wiadomo - w filmach jednak jest więcej fikcji niż prawdy :P

Więc wszystko ok, niech tylko ludzie nie podają streaku Goldberga jako głównego argumentu za jego wprowadzeniem.

 

Jak dla mnie największy problem z Da Manem to długość jego rzeczywiście liczącej się kariery, wynosząca - jak SixKiller zauważył - jakieś półtora roku (właściwie osobiście powiedziałbym, że później też nie było tragedii - może i był szmacony, ale właściwie kto w WCW w latach 1999-2001 nie był? No, poza terroryzującym backstage Steinerem).

Myślenie, że można go wprowadzić, bo są tam już ci, którzy zasługują mniej, jest wg mnie trochę niewłaściwie - raz popełniany błąd nie upoważnia chyba do popełniania go w przyszłości? Jeśli trafiła tam jedna "niezasługująca" gwiazda, to nie znaczy, że automatycznie trzeba zaniżać poziom, żeby było "sprawiedliwie".

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Nazwa gali: AJPW Champion Carnival 2025 - Dzień 1 Data: 09.04.2025 Federacja: All Japan Pro Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Tokyo, Japan Arena: Korakuen Hall Publiczność: 1.105 Format: Live Platforma: AJPW.tv Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Independent Zone
    • Attitude
      Nazwa gali: AEW Dynamite #288 Data: 09.04.2025 Federacja: All Elite Wrestling Typ: TV-Show Lokalizacja: Baltimore, Maryland, USA Arena: Chesapeake Employers Insurance Arena Format: Live Platforma: TBS Komentarz: Excalibur, Taz, Tony Schiavone & Toni Storm Karta: Wyniki: Powiązane tematy: All Elite Wrestling - dyskusja ogólna AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze Ring of Honor - dyskusja ogólna
    • -Raven-
      1. Will Ospreay vs. Kevin Knight - wrzucanie Ospreaya do openera to zabieg tak skuteczny, jak i ryzykowny. Skuteczny, bo na 100% opener spełni swoje zadanie i zadziała na fanów niczym przedtreningówka przed siłką. Ryzykowny - bo następnym walkom z reguły ciężko będzie przebić pojedynek, który zmontował Anglik. Tutaj także były fajerwerki, bo Knight pokazał że "umi we wrestling" i Panowie stworzyli świetne widowisko, pełne akcji i kozackich near falli. Jedyny mały minus za finisz, który był "just like that" i bookerzy olali tu jakąkolwiek finezję. Jednak cała reszta to wynagradzała, bo oglądało się to starcie bardzo dobrze. Will, zgodnie z przewidywaniami, wygrywa i przechodzi dalej, ale Rycerz pozostawił po sobie bdb wrażenie i niczym Pudzian - tanio skóry nie sprzedał. 2. The Hurt Syndicate (Bobby Lashley and Shelton Benjamin) (c) (with MVP) vs. The Learning Tree (Big Bill and Bryan Keith) - tygodniówkowe gówno, które niczym nie porwało. Hurtownicy odbębniają standardową obronę i tyle. Pomoc MJF-a była kompletnie zbędna, ale jakoś musieli pchnąć dalej ten angle (z Maxem i Ekipą MVP). Zapomniałem o tej walce 5 minut po jej obejrzeniu. 3. Mercedes Moné vs. Julia Hart - solidne starcie, które pomimo kilku kiksów, spokojnie mogło się podobać. Rozpisali Julkę bardzo mocno i niespodzianka co chwilę wisiała w powietrzu. Płynne zmiany przewag, niezłe kontry i solidny finisz. Aż szkoda, że tak na chama pchają Moneciarę, bo tutaj aż się prosiło żeby ujebała chociażby po jakiejś zaskakującej rolce, tym bardziej, że pas nie był na szali. No, ale oczywiście nadal muszą bez mydła wchodzić Samochodowej w dupsko. Mam nadzieję, że jebną się w łeb i nie rozpiszą jej wygranej w tym turnieju. 4. Death Riders (Claudio Castagnoli, Pac, and Wheeler Yuta) (c) vs. Rated FTR (Cope, Cash Wheeler, and Dax Harwood) - taka tam średniawka, bez większego pazura. Fajnie było pokazane że członkowie Death Rider współpracują ze sobą jak dobrze naoliwiona maszyna, a ich rywale to jednak tylko zlepek "triosów". Na plus to, że stawiają na Yutę i to on zgarnia zwycięstwo w tak ważnym starciu, pomimo, że w tym towarzystwie, to Skos był jednak stosunkowo najsłabszym ogniwem. Na koniec dostajemy turn FTR i bardzo dobrze, bo jako face'owy tag byli kompletnie nijacy. 5. "Timeless" Toni Storm (c) (with Luther) vs. Megan Bayne - uwielbiam takie "wypromowane na kolanie" rywalki, gdzie ta cała Bayne pojawiła się z dupy, dali jej przez pare tygodni podemolować kilka ogórzyc, podłożyli jej Sztormiakową w tagu (co jest niemal instant-spoilerem, że polegnie później w singlu), a "fani-idioci" mieli mieć zagwozdkę, czy Antośka obroni Sama walka też w takim stylu, czyli dali pretendentce podemolować, żeby finalnie i tak ujebała, po debilnym finiszu (kocham kiedy bookują, że ta słabsza roluje i siłowo przytrzymuje tą silnieszą). Swoją drogą, jakby Bayne oddała Storm połowę swoich cycków, to dostalibyśmy dwie fajne dojary, a może i nawet na jakieś figlarne "C" by stykło dla Szafirowej 6. Kyle Fletcher vs. Mark Briscoe - solidne, intensywne starcie. Sporo się działo i czasowo było w sam raz. Fajnie, że cały czas promują młodego, bo Fleczek to niezły prospekt i warto w niego inwestować. Briscoe zrobił swoje, ładnie posprzedawał akcje rywala, miał swoje momenty i sprawił, że Kyle wyszedł na kozaka. Ogólnie niby nic takiego, a bardzo przyjemnie mi się tą walkę oglądało. 7. Chris Jericho (title) vs. Bandido (mask) - ciężko się ostatnio ogląda walki Jerychońskiego. Rusza się jak wóz z węglem i nie nadąża za młodszymi rywalami. Tutaj było nie inaczej. Krzychu prowadził większość walki i wyglądało to jak w slo-mo. Jeśli dodać do tego botche, to jedyny pozytyw tej walki, to zmiana posiadacza pasa. Finisz kuriozalny. Jakby ta żeńska wizualizacja Marilyn Mansona znalazła pod ringiem krzesło, to też by założyła, że Jericho go użył, bo ktoś z widowni tak pierdoli? 8. Daniel Garcia (c) vs. Adam Cole - jak spierdolić samograja, mającego papiery na jedną z najlepszych walk na karcie? Odpierdolić sztampowy booking - zabójcę emocji, bazujący na "kontuzjowanej kończynie" i pozwolić jednemu z zawodników niemal squashować przez większość walki rywala. Typa, który to rozpisał powinni pozwać za działanie na szkodę firmy. Nie wiem, kto mógł uwierzyć w triumf młodego, skoro przez 90% czasu robił on Kapuściarza miękkim chujem? Noż kurwa, genialne! 9. Kenny Omega (c) vs. Ricochet vs. "Speedball" Mike Bailey - z takim składem, ta walka nie mogła "nie wyjść" i faktycznie zawodnicy zmontowali nam baardzo dobre widowisko, pełne świetnych spotów i akcji podwyższonego ryzyka. Dlaczego tylko "bardzo dobre", a nie kapitalne? Ponieważ mocno był wyczuwalny smród a'la WWE i przez większość czasu w ringu walczyła tylko dwójka zawodników, a trzeci kimał poza nim. Jest to o tyle irytujące, że najciekawsze akcje i spoty odchodzą, kiedy w ringu znajduje się komplet uczestników, a tutaj był to nieczęsty widok. Bardzo dobrze sprawdził się Bailey, który momentami kradł tutaj widowisko (co - jeśli ktoś go zna z TNA - nie było zaskoczeniem). Szkoda, że nie rozpisali więcej akcji dla całej trójki w ringu, bo kiedy faktycznie do tego dochodziło, dopiero wtedy zaczynała się prawdziwa "magia". 10. Jon Moxley (c) vs. Swerve Strickland - booker walki Cole'a i Garcii uderza ponownie, fundując nam spierdolony main event. Jednostronne rozpisanie, gdzie przez większość czasu Mox wyciera sobie buty Strickiem, a na koniec jeszcze wygrywa. Genialne! Na dodatek dostajemy zjebany finisz. Sam powrót Bucksów był ok, ale powinni uderzyć w zaskoczenie po której się finalnie opowiedzieli stronie. Ploty były, że Jacksony po powrocie mają być przeciwwagą dla Death Riders, tak więc powinni wbić do ringu i finalnie, z zaskoczenia (po ściemach, że idą po Moxa) dojebać Swerve, a tutaj po włączeniu światła od razu poszedł spoiler, bo braciaki już się brały za Stricka. Ogólnie chujowo i z irytacją mi się to oglądało. Skoro Swerve miał to ujebać, to powinni go mocniej tutaj rozpisać, bo finalnie wyszedł na kogoś, niebędącego na poziomie Jona. Reasumując - tak jak darzę AEW sporym sentymentem, tak tutaj się nie popisali. Zwłaszcza pod kątem bookerskim. Za zjebanie takich walk jak te o pasy mistrzowskie chłopów, to powinien ktoś polecieć z roboty. Ogólnie naprawdę dobrych walk było 4 (opener, Julka i Moneciara, Fleczek i Briscoe oraz triple threat). Cała reszta to mniejsze lub większe rozczarowania oraz zjebane potencjały. Sorki Tony, ale tym razem daliście dupy. Moja ocena: 2,5/6  
    • Grins
      Tak jak miałem nadzieje że program Cena z Cody'm będzie na prawdę czymś fajnym że dostaniemy nowego Cena z całkowicie nowym charakterem, tak teraz uważam ten jego turn za bez sensowny, Cena wchodzi marudzi że nikt go nie docenia stwierdził że nie będzie się zmieniał dla fanów że nie będzie nowy theme songu, że nie będzie nic, Cena pozostaje przy swoje postaci ale kładzie lache na fanów... Okej fajnie, ale czy to było potrzebne? Sam Turn był zajebistym zaskoczeniem, pierwszy segment też bardzo fajny ale później czar prysł, jeśli rzeczywiście na WM nie wydarzy się nic istotnego to uważam że ta cała otoczka włoku Johna była bezsensowna a sama ostatnia droga do zakończenia kariery przez Cena będzie po prostu przeciętna, dalej mam nadzieje że jednak szykują coś dużego na WM a to co się dzieje na tygodniówkach to jest typowe przeczekanie przed czymś większym bo jeśli nie to cała ta otoczka włoku Johna będzie kompletnie średnia i nie będę jakoś tego pozytywnie wspominał.  Druga sprawa to, to że z tych wszystkich zawodników którzy sobie teraz part-timerują to Punk robi największą robotę, wrócił chłop po kontuzji i zapierdala prawie co tydzień na RAW czy SmackDown i Hunter będzie kutasem jak mu nie da pas w tym roku bo co jak co zasłużył sobie za taką harówkę na pas, robi na prawdę konkretną robotę udany program z Drew'm, teraz kolejny udany program z Rollinsem do tego Roman w tle, no kurwa trzeba być kutasem aby tego nie widzieć że chłop się stara i ciągnie RAW i SD jak się da  Będę szczery Cody mimo że ma pas to do Punka jest cienki i póki co Punk robi największą robotę podczas RTWM, liczę na Summer of Punk i to że zdobędzie mistrzostwo w tym roku zasłużył.   
    • MattDevitto
      +1 - miałem podobną reakcję jak zobaczyłem tego newsa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...