UFC 113: Machida vs. Shogun 2 - WYNIKI LIVE

[SaigeY]

Walka wieczoru:

 

Pojedynek o pas mistrza UFC w wadze półciężkiej

205 lbs.: Mauricio Rua pok. Lyoto Machidę przez KO ( prawy sierp i uderzenia w parterze ), 3:35 runda 1

 

Główna karta:

 

170 lbs.: Josh Koshcek pok. Paula Daleya przez jednogłośną decyzję, 3x 30-27

155 lbs.: Jeremy Stephens pok. Sama Stouta przez niejednogłośną decyzję, 30-27, 29-28, 28-29

265 lbs.: Matt Mitrione pok. Kimbo Slice’a przez TKO ( uderzenia w parterze ), 4:24 runda 2

185 lbs.: Alan Belcher pok. Patricka Cote przez poddanie ( duszenie zza pleców ), 3:25 runda 2

 

Pozostałe:

 

185 lbs.: Joe Doerksen pok. Toma Lawlora przez poddanie ( duszenie zza pleców), 2:10 runda 2

170 lbs.: Marcus Davis pok.. Jonathana Gouleta przez TKO ( uderzenia w parterze ), 1:23 runda 2

170 lbs.: Mike Guymon pok. Yoshiyuki’ego Yoshidę przez jednogłosna decyzję, 3 x 30-27

265 lbs.: Joey Beltran pok.. Tima Hague przez jednogłośną decyzję, 30-27, 30-26, 29-28

170 lbs.: Johny Hendricks pok. T.J. Granta przez większościową decyzję, 29-27, 29-27, 28-28

185 lbs.: John Salter pok. Jasona MacDonalda przez TKO ( kontuzja ), 2:42 runda 1

 

Bonusy po 65 tys. $

 

Walka wieczoru: Jeremy Stephens vs. Sam Stout

Nokaut wieczoru: Mauricio Rua

Poddanie wieczoru: Alan Belcher

 

Z UFC wylecieli Daley i Kimbo, przynajmniej tak mówi Dana.

_____________________________________________________________________

 

Daley szmaciarz, nie umie przegrywać... Jedyny cios jaki zadał w pojedynku to po walce, szkoda mi go... Na pewno będzie jakieś zawieszenie.

SZOGUNNNNN !! WOW, ale się cieszę! Brawo Rua!! MASAKRA do tego jeszcze pokaz fair play ze strony Shoguna bo sędzie nie przerwał a on już wstał ! Waga półciężka ma nowego-starego króla! Warto było zarwać nocke:D

[Szaman]

Mauricio Rua vs Lyoto Machida - czekałem na ten pojedynek odkąd sędziowie wyrolowali Shoguna po pierwszej walce. Już wtedy obnażył on wszystkie słabości Machidy i byłem srodze zawiedziony werdyktem, nawet więcej, poczułem "jakby mi ktoś w mordę dał". Tym razem wystarczyły dwie minuty, jednak patrząc na postawę byłego już mistrza nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż był w jakiś sposób niedysponowany. Próbował sprowadzać Ruę do parteru i używać swojej techniki, aczkolwiek wszystko było za słabe na dobrze dysponowanego oponenta.

 

Josh Koshceck vs Paul Daley - Brytyjczyk od początku wyglądał na zagubionego. Nie potrafił wykorzystać swojego boksu w konfrontacji z świetnymi zapasami Koshcecka, który świetnie obalał oraz ponawiał próby duszenia zza pleców w każdej rundzie. Walkę zapamiętam przede wszystkim z powodu dwóch bardzo nieprzyjemnych incydentów. Najpierw, bodajże w drugiej rundzie, Koshceck symulował kontuzję po "uderzeniu" kolana Semtexa w jego głowę. Deja vu z poprzedniej walki, podczas której też coś kantował. Daley z kolei przekreślił swoją karierę w idiotyczny sposób uderzając oponenta po ostatnim gongu. Takim frustratom i amatorom federacja musi powiedzieć stanowcze "nie" i tak też zrobiła. Szkoda, bo wiązałem pewne nadzieje z tym zawodnikiem.

Jeremy Stephens vs Sam Stout - Trzyrundowa, krwawa wojna w stójce. Potężne uderzenia będą obydwóm panom dawać się we znaki przez długi czas. Zasłużone zwycięstwo Stephensa, który wygrał w dwóch pierwszych odsłonach, w ostatniej oddając jednak pola przeciwnikowi. Fan Stouta mógłby jednak powiedzieć, że jego ulubieniec przegrał dość pechowo, albo nawet domniemać jakiś "screwjob". Było dość wyrównanie, więc optyka zależy tu stricte od tego, czy byłeś za kimś, czy nie. Sędziowie jednak wykazali się salomonową mądrością i nie dali ciała.

 

Matt Mitrione vs Kimbo Slice - czy Kimbo wcześniej spalił jointa? To była totalna katastrofa. Pewny siebie i odprężony Mitrione zdemolował go low kickami wykończając następnie poprzez g'n'p. Czy Dana naprawdę zwolnił Slice'a? Wprawdzie nie zaprezentował się tym razem dobrze, ale jako produkt marketingowy jest świetny! Byłaby to dziwna decyzja, chyba że o czymś nie wiem.

 

Alan Belcher vs Patrick Cote - "Homeboy" (Cote) dostał zasłużone wciry. Co tu dużo mówić - był dużo słabszy od przeciwnika. Niewiele pamiętam z tej walki, przyzwyczajony do przewijania gal WWE moja pamięć uległa degradacji.

 

Samą galę oceniam na 5+/6. Świetnie się ją oglądało. Szczególnie po piątkowym "łamaniu kołem", czyli czterogodzinnej przygodzie z KSW...

Edytowane 9 Maja 2010 przez Szaman

[-Raven-]

Shogun vs. Machida - trzymałem za Lyoto, ale to Maurycy udowodnił swoją wyższość i postawił kropkę nad "i" po ostatniej, mocno kontrowersyjnej walce pomiędzy tymi zawodnikami.

Kiedy Shogun zaczął od początku mocno naciskać na Lyoto i przeprowadzać szarże, myślałem że Dragon zaraz go skończy, bo Machida uwielbia walczyć z kontry. Niestety Rua trafił mocno kilka razy a z obaleń Dragona dość łatwo się podnosił i atakował z klinczu.

Po jednym z ataków Lyoto nadziewa się na kontrę Shoguna, leci na glebę a Rua ląduje na nim od razu w dosiadzie. Szybkie G&P i mamy po walce a Dragon notuje pierwszą porażkę w karierze.

Pomimo, że sercem byłem za Dragonem, trzeba oddać, że Maurycy w końcu chyba wrócił (po kontuzji) do świetnej formy i zdeklasował Machidę. Krótka, szybka walka i bezprzeczna supremacja Ruy.

 

Kimbo vs. Mitrione - ładna walka ze strony Mitrione'a, który strategicznie rozpracował Kimbo, okopując mu nogi low kickami, a kiedy ten nie mógł już ustać - zdemolowa go przez G&P w parterze. Ładne kilka prób poddania (trójkąty nogami, americana) i anakonda choke, którą nie udało się jednak odklepać mistrza grillowania:)))

I tak oto pęka mit Kimbo-killera stójki, którego na wielkim luzie zniszczył w koronnej domenie brodacza, głupio uśmiechający się Mitrione:))) Ciekaw jestem jakby Matt zawalczył z Pudzianem, przy zastosowaniu podobnej taktyki...

 

Koscheck vs Daley - walka ta obnażyła to jak fatalny parter i obrony przed obaleniami ma Daley. Szkoda Paula, bo myślałem że skarci Pudla i trzymałem za niego kciuki. Niestety, Daley zupełnie nie miał pomysłu na zneutralizowanie zapasów Kos'a i kiedy lądował na glebie, był niczym dziecko we mgle (totalna dominacja Koscheck'a).

Zasłużona wygrana Josh'a i... w sumie to dobrze. Pomimo, że dopingowałem Paula, w starciu z GSP (a wygrany tej walki ma być drugim trenerem obok Rush'a w kolejnym TUF'ie), przy poziomie zapasów Kanadyjczyka - Daley byłby bez szans. Myślę, że Kos jest w stanie dać lepszą walkę z GSP.

Numer po walce był fatalny, kiedy to Daley z premedytacją zasadził cepa (po skończonym pojedynku) Pudlowi. Łysy powinien zdrowo ukarać za to Brytola, bo emocje emocjami, ale to nie ulica, żeby odwalać taką chamówę.

 

Belcher vs. Cote - bardzo dobra, wyrównana walka, gdzie każdy z zawodników miał swoje momentum i obej nie szczędzili sobie stójkowych wymian cios za cios.

Niesamowita końcówka, kiedy to Belcher wykonuje na przeciwniku niemal zmodyfikowane Pedigree:))) po czym płynnie przechodzi do RNC i dusi rywala. Kilerskie zakończenie, zwłaszcza kiedy na powtórka było widać jak Cote po tym "Pedigree" potężnie zalicza głową w matę.

[SaigeY]

Tym razem wystarczyły dwie minuty, jednak patrząc na postawę byłego już mistrza nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż był w jakiś sposób niedysponowany. Próbował sprowadzać Ruę do parteru i używać swojej techniki, aczkolwiek wszystko było za słabe na dobrze dysponowanego oponenta.

Nie, moim zdaniem to raczej nie to, że Machdia był źle dysponowany, taktyką Shoguna, jak mówi w wywiadach, było skontrowanie jego kontry (), którą Machida wyprowadzał po kopnięciach Ruy.

 

Najpierw, bodajże w drugiej rundzie, Koshceck symulował kontuzję po "uderzeniu" kolana Semtexa w jego głowę.

Możliwe, że kolano otarło się o oko Koshcecka ale i tak za bardzo udawał, przynajmniej takie jest moje zdanie.

 

czy Kimbo wcześniej spalił jointa? To była totalna katastrofa. Pewny siebie i odprężony Mitrione zdemolował go low kickami wykończając następnie poprzez g'n'p.

Troszeczkę przesadzasz, Kimbo było widać zrobił bardzo duże postępy i w pierwszej rundzie na prawdę dawał rade, obrona przed poddaniami poza tym trafiał w stójce, na początku też dosyć efektowne obalenia, szkoda kondycji bo mogło potoczyć się różnie.

 

 

Co do Belcher - Cote to rzeczywiście mocarny ten slam.

[-Raven-]

Troszeczkę przesadzasz, Kimbo było widać zrobił bardzo duże postępy i w pierwszej rundzie na prawdę dawał rade, obrona przed poddaniami poza tym trafiał w stójce, na początku też dosyć efektowne obalenia, szkoda kondycji bo mogło potoczyć się różnie.

 

Dokładnie. Kimbo przegrał przez brak kondycji i fatalny parter (poza tym, Mitrione miał dobrą strategię i ładnie się jej trzymał), ale z pewnością poczynił postępy od ostatniej swojej walki. Trochę dziwna jest dla mnie ta decyzja Dany o zwolnieniu Slice'a po pierwszej (pod rząd, of course) porażce (a przecież nie był to żaden pogrom. Kimbo nie odwalił jakiejś mega-lipy) swojej maszynki do generowania buyrate'ów...