Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołączenie zajmie Ci mniej niż minutę – a zyskasz znacznie więcej!

    Dostep do bota wrestlingowego AI
    Rozbudowane zabawy quizowe
    Typowanie wyników nadchodzących wydarzeń
    Pełny dostęp do ukrytych działów i treści
    Możliwość pisania i odpowiadania w tematach oraz chacie
    System prywatnych wiadomości
    Zbieranie reputacji i rozwijanie swojego profilu
    Członkostwo w najstarszej polskiej społeczności wrestlingowej (est. 2001)


    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

     

TNA Sacrifice 2010 [Dyskusja, Spoilery]


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 025
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.10.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Motor City Machine Guns vs Beer Money vs Team 3D

Z tej walki bankowo zapamiętam strasznie nietrafiony niski Dropkick przez Chrisa Sabina, przy firmowej akcji drużynowej Gunsów. Nie "doskoczył" do nóg Roode'a, dobrze, że ten jakoś zdołał sprzedać akcję. Walka mogła się podobać, jak zwykle MCMG latali w ringu, uwielbiam ich, a Alex Shelley obok Amazing Reda jest moim numerem dwa w rankingu na najlepszego "lekkiego" zawodnika w TNA. Cóż, pasów pewnie nie zdobędą, bo The Band w sumie wygrali je stosunkowo niedawno, ale przynajmniej zawalczą o nie - przydałoby się, by miało to miejsce na PPV, nie iMPACT.

 

Rob Terry vs Orlando Jordan

Jakoś bardziej od samej walki interesowało mnie to, jak wyglądał będzie Jordan - zupełnie nic ciekawego, niech zrobią coś z tym pasem, bo absolutnie nie ma czego oglądać. Nie lubię ani przekoksionego Terry'ego (lubię innego Terry'ego, ale tamten ma na imię John) ani budzącego mieszane reakcje Jordana - jeśli plany są takie, by zastąpić ten pas tytułem "Hardcore", to chyba byłaby to najlepsza możliwość. Tylko kto miałby zostać tym hardcore championem? Abyss? Niedługo znajdę go chyba w swojej lodówce, gdziekolwiek nie wejdę, wszędzie go widzę.

 

Douglas Williams vs Kazarian

Posunięcie TNA wbrew pozorom było logiczne - zapewne na poprzednim PPV wcale celem federacji nie było pozbawienie pasa Williamsa, dlatego gdy pojawiła się okazja do wyjścia z tej sytuacji, Douglas po prostu odzyskał swój tytuł. Niemniej jednak wolałbym, aby tego pojedynku nie wygrał, tylko znów spierdzielił z pasem. Chciałbym to ujrzeć do następnego PPV, ale jednak tutaj troszkę się rozczarowałem - taki mały minusik ode mnie. Z walki na pewno zapamiętam zachowanie Williamsa, gdy niby chciał wskoczyć na narożnik, ale jednak zrezygnował - świetnie odgrywa rolę przeciwnika high flyer'ów, przez co lubię go jeszcze bardziej - po prostu za to, że rzygam powoli tekstami, że WWE czy TNA ssie, bo nie ma tam Japońców, którzy latają. Akcja kończąca Douga jest naprawdę mocna, bardzo mi się podoba.

 

Tara vs Madison Rayne

Hmm, tak sobie myślę, że Rayne i Beautiful People to zdecydowanie nie są pokrewne skojarzenia. Ale rozumiem, że są gusta i guściki, o których się nie dyskutuje. Była to chyba jedyna walka, w której zwycięzca, a w tym przypadku zwyciężczyni była znana jeszcze przed pierwszym gongiem. Ciekaw jestem jaka będzie jej przyszłość - było info, jakoby chciała wrócić do WWE, ale nie da się ukryć, że ma swoje lata, a biorąc pod uwagę rolę Div w WWE, mogłoby to ciążyć.

 

The Band © vs Ink Inc.

Boli mnie trochę oglądanie w ringu The Band, bo nie ma co ukrywać, że lata swoje mają i ich walki szału nie robią. Niezbyt skomplikowane akcje w wykonaniu obu, na dodatek walka zakończona cholernie słabym akcentem, jakiego ja nie lubię - wpada taki Ray sobie i uderza kijem Neala. Potem wpada Young, co akurat ma jakiś sens, przerzuca do pinu Nasha i mamy koniec.

 

Desmond Wolfe vs Abyss

Czas na walkę, która osobiście cholernie mnie boli. Pomijam już to, że federacja strasznie debilnie prowadzi Wolfe'a, który co prawda niby walczy z tymi najlepszymi, ale guzik mu to daje, bo tylko się podkłada. Ale pomijam to. Cholera jasna, ja już rzygam tym Abyssem. Wszędzie on, w każdym segmencie, na dodatek zaczyna już walić tymi maczugami jak Pudzian w walce z Japończykiem. Kurde, naprawdę rzadko jest tak, aby jakikolwiek wrestler mnie denerwował - nie chodzi o to, że heel i bije dobrych, ale ogólnie samym byciem - a takim właśnie staje się Abyss. Wolfe oczywiście przegrał, bo jakżeby inaczej - Abyssa nie da się przecież nawet rozwalić kastetem. Ciekaw jestem co teraz będzie się działo z Chelsea.

 

Jeff Hardy vs Mr. Anderson

Nie będę inny i powiem to samo - bajeczne promo Andersona, cud, miód i kilogram orzeszków. Tylko... walka dziwna. Ale od początku - Hardy wciśnięty do walki z Andersonem z powodu kontuzji Pope'a. Okej, ale prawdę powiedziawszy wolałbym, aby obu jakoś wrzucić do worka zwanego - IV Way Match o pas TNA. Ten pojedynek można by subtelnie wyciąć, wrzucić ich właśnie do meczu o główny pas federacji, a czas przeznaczony na tę walkę rozdzielić pomiędzy opener a walkę o X Division. Ale co najciekawsze - Hardy odlicza przeciwnika po Swanton Bomb na plecy :lol: Później zaskakujące zachowanie Andersona, jeszcze bardziej odpowiedź Hardy'ego - ogólnie, ciężko jest mi sobie Jeffa wyobrazić jako heela. A Anderson... cóż, on jak ktoś wspomniał ma taką charyzmę, że w trakcie jednej gali mógłby przejść kilka turnów - koleś jest magiczny. Wychodzę z założenia, że w WWE dałby mu radę... John Cena (nie, nie jest to żart) - oczywiście nie teraz, w czasach, kiedy słówko ass jest cenzurowane. Ale wystarczy cofnąć się parę lat wstecz i łatwo zauważyć, że Jasio nie szczędził sobie naprawdę dobrych tekstów.

 

Jeff Jarrett vs Sting

Wiadomo co to było i jak się to skończyło - cóż, Jarrett może zniknie na trochę (zawsze? uff) z TV, Sting podreperuje zdrowie i średnia wieku spadnie znacząco. Martwi mnie to, że niektórzy ludzie nie wiedzą kiedy ze sceny należy zejść (a niektórzy powinni zrobić to już dawno i wcale w tym przypadku nie myślę o którymś z nich, ot taka luźna dygresja).

 

RVD vs AJ Styles

Boli mnie, boli mnie, boli mnie - AJ przegrywa, AJ przegrywa, AJ przegrywa. Nie ulega to niestety wątpliwości, że była to oczywista oczywistość. Ciekawi mnie tylko, kto teraz będzie pretendentem do pasa.

Hebner powinien już pójść na emeryturę. Może Flair to nie jest jakiś młody ogier, ale trudno jest uwierzyć, że Hebner powala go jednym pchnięciem. Gash, TNA ma skłonności do padania w przesadyzm - najpierw Hogan i jego maczuga, teraz Hebner. Who's next? Mike Tenay? Lethal przy chopsie Flaira zachował się niemal jak Batista po odepchnięciu Marka Henry'ego :) Czwórka założona przez Jaya na rampie mi się podobała. No i zakończenie - cholernie słabe, znów dziadki wzięli górę nad zawodnikami.

 

Reasumując, krótko - nie podobało mi się to PPV. Na plus jedynie chciałbym zaliczyć trzy rzeczy: 1. Opener, 2. Walkę o X Division, 3. Promo Andersona (chociaż, jakbym miał typować moje top 3, wtedy kolejność byłaby odwrotna). Nic mnie na tej gali absolutnie nie zaskoczyło z wydarzeń, bo wyniki zaskakujące były dwa - MCMG i Williams (choć jak się tak dłużej zastanowić, odzyskanie przez niego pasa było logiczne, o czym zresztą wspomniałem).

  • Odpowiedzi 47
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Ceglak

    5

  • -Raven-

    5

  • pokrytyśniegiem

    3

  • N!KO

    3

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

1. Bardzo solidny opener, w którym sporo się działo a akcje były szybkie i efektowne. Wszystko to dzięki temu, że ciężar walki (prowadzili ją przez większość czasu) spoczął na - jak zawsze - genialnych Guns'ach, którzy po raz kolejny udowodnili, że są światową czołówką Tag'ów (Dixie, daj im w końcu do cholery te pasy!).

Powiem szczerze, że nawet Team 3D nie miał jakoś za specjalnie okazji żeby pozamulać (co ostatnio często im się zdarza).

Cieszy mnie wygrana MCMG. Może w końcu Sabin i Shelley dostaną jakiś push, na który zasługują już od dawna?

 

2. Rob Terry © Vs Orlando Jordan - gówniana i schematyczna walka. Najpierw przez kilka minut Freak demolował OJ'a, następnie Orlando miał reaktywację i katował przez kilka minut nogę Big Rob'a a następnie mieliśmy przebudzenie Terry'ego, który wypala jedną akcję i pinuje Jordana :lol:

Sztampa i nuda. Beznadziejna walka, beznadziejny booking.

 

3. The Band © Vs Ink Inc. - słabe to było. Wszyscy ostatnio tak się podniecali Hall'em (że nie jest wcale taki słaby jak się spodziewano), ale Scott jest drewniany jak mahoniowa figurka a porusza się w ringu jakby sobie zapodał kilka drinków przed walką dla kurażu. Nash... trzymał standardowo, wysoki drewniany poziom :twisted: Młodzi starali się jak mogli, ale z dziadków niewiele już można wykrzesać (wspomnienia - wspomnieniami, ale ja bym Outsiders'ów wyjebał w piździec z TNA, albo przynajmniej rozpisał im jakieś niewalczące role).

Końcówka banalna do przewidzenia (po wcześniejszej scence w szatni Ex-Dudleys'ów) i atak Bubby na swoim uczniu.

Trochę śmiesznie to wyglądało, że tacy rutyniarze i legendarny wręcz team jak Outsiders (The Band) musieli się posiłkować pomocą Younga i Bubby żeby pokonać taki sklecony z dupy tag młodzieniaszków. Dla mnie trochę mało realistyczne to było.

 

4. Madison Rayne © Vs Tara - kolejna słaba walka, gdzie Tara stawała na uszach żeby coś pokazać, ale Madison nadal jest w ringu tak słaba jak piwo w Wielkiej Brytanii.

Zabiła mnie końcówka, gdzie mameja Rayne, która przed samym zdobyciem pasa dawała w ringu dupy każdej divie i była pinowana po byle czym - teraz walnęła kick out'a po combo: Widows Peak (wtoczenie przeciwniczki na ring) + Moonsault from top rope (i to bez jakiegoś specjalnego near fall'a) :shock: A następnie za chwilę zapodała rywalce swojego miernego finishera, po czym bez problemu uzyskała pin... Kto to kurwa rozpisał? Bracia Grimm? :roll:

Szkoda Tary (jej odejścia) i kolejny dowód na to, że wrestling to tylko zawód i Victoria woli wrócić do Vince'a żeby być ośmieszana (jak dawniej) i zajobowana na śmierć (Vinnie ją zniszczy za kolaborację z Dixie), ale przynajmniej za grubą kasę - niż osiągać sukcesy i być kimś w TNA, ale za mniejszą forsę. Niestety - proza życia, o której my-fani często zapominamy.

 

5. Kazarian © Vs Douglas Williams - bardzo dobry, techniczny pojedynek, gdzie Kaz udowodnił, że potrafi nie tylko "fruwać" a Doug po raz kolejny pokazał, że techniczny wrestling rodem z Wysp ma się nadal całkiem nieźle.

Dużo się w tej walce działo i dla kogoś, kto ceni sobie technikę - była to na prawdę uczta dla oczu (z chęcią obejrzałbym starcie Williamsa z Desmondem...:wink:), bo były bardzo płynne zmiany przewag, szczypta dramaturgii oraz świetne kontry finiszerów.

Pas wraca do Angola i jest to bardzo dobre rozwiązanie, bo angle "Doug vs. cyrkowcy z X-Division" nadal ma potencjał i powinien być kontynuowany. Dobrze, że Anglik wygrał czyto. Podkreśli to tylko jego pozycję dominanta w X-Division.

 

P.S. Czy tylko mi Williams z tą fryzurką przypomina Tomasza Lisa? :lol:

 

6. Desmond Wolfe Vs Abyss - nie mogę już patrzeć na to co robią z Desmondem w tym TNA (na szczęście na Chelsea mogę patrzeć i to do bólu, co mi jakoś wynagradza cierpienia związane z Ex-Nigelem :wink:). Wiedziałem, że Hogan będzie promował Abyss'a (którego ponoć jest wielkim fanem), ale Monster ostatnio jest cieniem siebie i bez sensem jest podkładanie mu "młodych", perspektywicznych zawodników.

Sama walka była słaba, w większości prowadzona przez Parksa, co nie wyszło jej na dobre.

Tak na marginesie - czy ta walka nie miała być przypadkiem "no hold barred match'em"? (kiedy na Impact'cie Hogan chciał wyjebać Desmonda z TNA za ściemę z atakiem na Chelsea, to Abyss wyprosił aby tego nie robił, ale za to zabookował ich starcie jako "walkę bez reguł", na co Bolea się zgodził). Albo bookerzy o tym zapomnieli, albo zapomnieli o tym zawodnicy, albo to mi się coś popieprzyło :wink:

Słaby był ten pojedynek i ciężko mi się go oglądało. Na dokładkę Wolfe po raz kolejny musiał się podłożyć na PPV a angle "z pierścieniem mocy Abyss'a" będzie pewnie nadal kontynuowany. Fatalne połączenie.

 

7. Mr Anderson vs. Hardy - myślę, że McMahon oglądając promo przed tą walką w wykonanu Ken'a oraz to co facet robi z publiką (nazywa ich heelowo "Dupkami Andersona" a ci mu jeszcze chantują :lol:) - musi sobie zdrowo pluć w brodę, że zwolnił Ex-Kennedy'ego. Ostatnio coś takiego (reakcje) oglądałem chyba w przypadku Stone Colda.

Sama walka przpominała mi nieco tą w klatce pomiędzy Andersonem a Kurtem, z tym, że... nie była nawet w połowie tak dobra :twisted:

Niestety Jeff to nie Angle i pomimo, że Anderson został zabookowany całkiem mocno (fajne były te liczne kontry akcji Jeffa, w wykonaniu Kena. Anderson został zabookowany tu jako mocny heel), to Hardy nie potrafił poprowadzić go na tyle w ringu, żeby wyszła z tego na prawdę dobra walka (wyszedł solidny średniak, nic więcej).

Szkoda, że Anderson musiał jobować w tym starciu. Jeff jak dla mnie ostatnio nie błyszczy (niebo a ziemia w porównaniu do tego co robił w WWE) a Ken'owi przydałoby się jakieś większe zwycięstwo, jeżeli ma być liczącym się graczem w starciach o najwyższe stawki.

Kurde, wiele bym dał żeby Anderson wziął się za siebie i podciągnął ring skillsy. Oglądanie go przy mikrofonie to prawdziwa uczta dla ucha i jeżeli by w ringu odstawiał choćby w połowie tak dobrą robotę, to ja bym był w pełni usatysfakcjonowany :wink:

Mam nadzieję, że ten numer z próbą podania graby Jeffowi przez Andersona po zakończeniu walki, to miała być jakaś pułapka (w którą Hardy nie dał się wkręcić) a nie początek faceturnu Kena. Facet jest urodzonym heelem i faceturn totalnie zabiłby jego postać.

 

8. Sting vs. Jarrett - straszna kicha. Nie wiem co oni chcieli w ten sposób osiągnąć? Sprawić, by Sting zaczął być na prawdę nienawidzony jak na heela przystało (jeśli tak, to kiepsko wybrali jego ofiarę, bo jest multum wrestlerów, którymi bardziej niż Jarrett'em przejęli by się fani)? Sama "walka" była koszmarna. Obijanie Jeffa na zapleczu przed rozpoczęciem pojedynku (ekhm... czy w takim przypadku - ataku przed gongiem - sędzia nie powinien ogłosić "no contest", zamiast dopuścić do kontynuowania jatki w ringu i łatwego zwycięstwa Bordena?) + Scorpion Death Drop - to wszystko na co się wysilili bookerzy przy tym starciu. Dla mnie - żenada.

 

9. RVD vs. AJ Styles - bałem się o ten pojedynek, bo rozpoczął się bardzo mozolnie, gdzie przewagę nad akcją brały liczne przerwy na taunty Rob'a (zaczyna mnie Szatkowski na prawdę wkurwiać tą nielimitowaną ilością tauntów podczas walki :evil:), co standardowo mocno rozbijało płynność starcia. Na szczęście później było już tylko lepiej i panowie pokazali nam kawał świetnego wrestlingu, gdzie ładnie zmieniały się przewagi a pretendent (AJ) został zabookowany na prawdę konkretnie jak na heela i mocno momentami dominował mistrza. Jedyne czego mi tu trochę brakowało, to liczniejszych i wiarygodnych near fall'i, ale i tak było ostro a walka na luzie mogła widza wkręcić.

Pojedynek godny main eventu, choć i tak mi trochę żal, że pas pozostał przy RVD (wiem, że tak szybko by mu go raczej nie odebrali), bo Styles zaprezentował się jednak lepiej w ringu a i podczas promo na backstage widać było, że chłopak robi heelowe postępy (nie powinien w ogóle jeszcze tracić tytułu).

 

Reasumując: dość słabe PPV. Na prawdę podobały mi się tylko 3 walki (opener, Williams vs. Kaz i main event ) a jedna była conajwyżej solidnym średniakiem (Anderson vs. Hardy). Cała reszta (pozostałe 5 walk) była słabiutka i nie była w stanie niczym porwać widza. Moja ocena to 2+/6.

Pytanie dnia - skoro na Sacrifice znalazło się miejsce dla Roba Therry i Orlando, to czy na prawdę tak trudno było coś wymyślić dla takich zawodników jak Samoa Joe i Matt Morgan?

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  1 615
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.02.2006
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Pytanie dnia - skoro na Sacrifice znalazło się miejsce dla Roba Therry i Orlando, to czy na prawdę tak trudno było coś wymyślić dla takich zawodników jak Samoa Joe i Matt Morgan?

Przecież Samoa Joe nic nie znaczy w TNA i zapewne taki stan rzeczy utrzyma się jeszcze długo. Wysoce możliwe jest, że dla Hogana nie wygląda on jak pełnoprawny wrestler którego warto promować (w przeciwieństwie do Abyssomanii). Utknie na dłużej w walkach o pietruszkę w połowie karty, może dadzą mu znów potrzymać pas X dywizji nie wiadomo po co i ogólnie potencjał niegdyś największej gwiazdy tej federacji pójdzie na zmarnowanie.

Za to Morgan ma wiele do zaoferowania i zyskał u mnie bardzo po ostatnich promach z pasami tagteam w tle ale wątpie by udało mu się przebić, skoro nie zrobił tego jeszcze w czasie przedhoganowym.


  • Posty:  10 886
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

Mam nadzieję, że ten numer z próbą podania graby Jeffowi przez Andersona po zakończeniu walki, to miała być jakaś pułapka (w którą Hardy nie dał się wkręcić) a nie początek faceturnu Kena. Facet jest urodzonym heelem i faceturn totalnie zabiłby jego postać.

 

Urodzony Heel... True. Nie mniej jednak jest tak dobry za mikrofonem, ze role face'a odegra swietnie. Glownie ze wzgledu na fakt, ze ma tak fajny gimmick, ze publika nie moze sie oprzec by krzyknac ANDRESON .. razem z nim. Czy face czy heel oni i tak beda sie drzec. To tak jak z "If You Smeeell". Łatwe do podlapania. Prawda jest jednak taka, ze tych dobrych mowcow lepiej ogladac jako tych zlych (chociazby popatrzec wypada na Cenaminatora). W sumie to bylo tak tytulem wstepu bo chcialem tutaj do dyskusji o tym czy zdecyduja sie na turn Andersona (na ktory pisalem, ze jeszcze za wczesnie... powinni sie wstrzymac) dodac maly zalacznik (wywiady po Sacrifice... w tym naturalnie z Andersonem):

 

http://www.youtube.com/watch?v=anxx0xluqo8

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Raven nie wiem, może przysnąłeś na jedno oko w walce Anderson - Hardy. Czas skończyć psioczyć na Andersona w ringu bo spisuje się tam już nie solidnie, ale naprawde dobrze. I trochę to niedorzeczne mówić, że Jeff mógłby poprowadzić go w ringu, bo Jeff nigdy nie był zawodnikiem, o którym można byłoby powiedzieć że jest w stanie robić za lidera w ringu. To spot monkey więszego troszkę większego kalibru, który akurat tak się składa, że jest dobry w tym co robi. Ale jeśli by mu zabrać wszystkie high risk moves to wypadnie bladziej od Asshole`a.
Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

Raven nie wiem, może przysnąłeś na jedno oko w walce Anderson - Hardy. Czas skończyć psioczyć na Andersona w ringu bo spisuje się tam już nie solidnie, ale naprawde dobrze. I trochę to niedorzeczne mówić, że Jeff mógłby poprowadzić go w ringu, bo Jeff nigdy nie był zawodnikiem, o którym można byłoby powiedzieć że jest w stanie robić za lidera w ringu. To spot monkey więszego troszkę większego kalibru, który akurat tak się składa, że jest dobry w tym co robi. Ale jeśli by mu zabrać wszystkie high risk moves to wypadnie bladziej od Asshole`a.

 

Mamy więc chyba inną definicję wrestlera spisującego się w ringu "na prawdę dobrze". Anderson nadal jest dla mnie tam po prostu przeciętny, z tym że obecnie lepiej go bookują, bo pomimo "czarnego charakteru" - pozwalają mu toczyć wyrównane walki z top face'ami, kontrować ich akcje, uzyskiwać wiarygodne near fall'e itp.

Do Jeff'a nawiązałem w opozycji do Kurta, który potrafił wycisnąć z Kena 110%. Hardy jest niestety taki jak napisałeś, tak więc Anderson nie wypadł tu (tak jak i sama walka) tak dobrze jak w starciu z Angle'em.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

moze moje "naprawdę dobrze" różni się od Twojego "na prawdę dobrze" 8)

 

a to ze nie wypadl tak dobrze jak w pojedynku z Anglem - moze to ze mial do czynienia z gosciem, ktory nigdy nie byl mistrzem olimpijskim w zapasach miec wspolnego ze walka nie byla tak dobra jak z Kurtem? i to nie w tym wzgledzie ze Angle musial cos wyciagac z Kena, ale moze Ken mial problemy z bedacym w niezbyt dobrej formie Hardym?

Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

a to ze nie wypadl tak dobrze jak w pojedynku z Anglem - moze to ze mial do czynienia z gosciem, ktory nigdy nie byl mistrzem olimpijskim w zapasach miec wspolnego ze walka nie byla tak dobra jak z Kurtem?

 

Nie sądzę. Anderson po prostu nadal potrzebuje kogoś konkretnego, kto podciągnie go w ringu. Dlatego też Ken w starciu z Pope'em wypadał dość blado, w starciu z Angle'em wypadał (z reguły, bo też w ich pierwszym pojedynku na PPV zbyt dobrze to nie wyszło) nieźle (zwłaszcza w Cage Matchu i Ladder Match'u na Impact'cie) a w pojedynku z Jeff'em - wrócił do przeciętności.

Zauważ, że nawet Kurt nie był w stanie wykrzesać z Kena wielkich fajerwerków jeżeli nie walczyli w gimmick match'ach. Dlatego też byłbym ostrożny w wychwalaniu ringowych postępów Andersona. Daj mu przeciętnego oponenta a odwali przeciętną walkę. Moja definicja zawodnika walczącego "naprawdę dobrze" obejmuje wrestlera, który potrafi zrobić dobrą walkę nawet z gorszym od siebie ringowo przeciwnikiem. Ken z pewnością się pod nią na chwilę obecną nie łapie.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

ale chyba pod uwagę nie bierzesz takich rzeczy jak psychologia ringowa, taki niby drobny czynnik, a jak potrafi odmienic postrzeganie walki. Piszesz tu głównie o akcjach itd(w opisie PPV) a nie wiem czy też bierzesz pod uwagę to jak Ken sprzedaje wiekszosc akcji, jak zachowuje sie nie wykonujac zadnych spotow, od gongu po 1-2-3, to jak sprzedaje walke bym w nia mial uwierzyc ze to cos wiecej niz tylko sports ente... ekhm wrestling, samo to sprawia ze walka jest przyjemniejsza dla oka.

 

Dlatego nie uwazam ze musi on jakos znacząco podciagac sie w ringu zeby ktokolwiek mial go kupic jako osobe u szczytu, dla ktorej z przyjemnoscia mozna wlaczyc tv lub bezczelnie ukrasc wlanosc TNA ze strony PWT :)

Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

Jasne, że biorę pod uwagę, ale dla mnie psychologia ringowa będzie zawsze dodatkiem do ring skillsów. Nigdy odwrotnie. Fajnie jak wrestler stara się opowiedzieć w ringu jakąś historię a na dokładkę ją uwiarygodnić, ale dla mnie musi to znaleźć poparcie w jego ringowym warsztacie. Flair też był świetnym "psychologiem ringowym" a mimo to - większość jego walk (z ostatniego dziesięciolecia) z trudem dawało się oglądać bez ziewania.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

jednakże Ken to nie gość w drodze z pięćdziesiątki do sześćdziesiątki i jego walki nie są schematyczne jak Rica: chop, bump of the top rope, low blow, figure four. Każda walka różni się od poprzedniej. A jeśli psychologia to tylko dodatek to po prostu widać jak się wychowaliśmy. Ja widocznie tkwię gdzieś gdzie psychologia idzie w parze z ring skillami, Ty jesteś w miejscu, gdzie po Canadian Destroyerze można wstać i biegać dalej :) trochę przesadziłem z porówaniem, ale chcę by obrazek był bardzo przejrzysty :)
Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

jednakże Ken to nie gość w drodze z pięćdziesiątki do sześćdziesiątki i jego walki nie są schematyczne jak Rica: chop, bump of the top rope, low blow, figure four. Każda walka różni się od poprzedniej. A jeśli psychologia to tylko dodatek to po prostu widać jak się wychowaliśmy. Ja widocznie tkwię gdzieś gdzie psychologia idzie w parze z ring skillami, Ty jesteś w miejscu, gdzie po Canadian Destroyerze można wstać i biegać dalej :) trochę przesadziłem z porówaniem, ale chcę by obrazek był bardzo przejrzysty :)

 

Ken jest z pewnością młodszy od Rica, ale jego ringowy repertuar i umiejętność zastosowania move set'u mnie po prostu nie zachwycają (poza tym - Ric nawet jako ramol potrafił zrobić świetne pojedynki Takerem i Michaelsem, co jakoś nie udało się Mr Kennedy'emu, pomimo że także miał feudy z tymi wrestlerami a "psychologią ringową" nie odbiegał od obecnego poziomu). Z tą jego psychologią ringową to też na Twoim miejscu bym jednak nie przesadzał (żaden z niego "Profesor" w tej materii). Proponuję sobie raz jeszcze obejrzeć walkę Kena z Jeff'em i to jak sprzedał Twist of Fate (co-finisher Hardy'ego jakby nie patrzył). Jef wykonał akcję i skierował się do narożnika żeby wykonać Swantona a Ken natychmiast zerwał się z gleby (myślałem, że się zleje :lol: Terminator normalnie) żeby mu w tym przeszkodzić. To by było na tyle w kwestii przytoczonego przez Ciebie "wstawania po Canadian Destroyerze i biegania dalej" :D

Co do sprawy "technika ringowa vs. psychologia", to wiesz... Ja też chciałbym żeby wszystkie kobiety były i piękne i mądre :wink: Sama jednak psychologia ringowa mnie nie satysfakcjonuje, jeżeli w parze z nią nie idą ring skillsy.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  3 820
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.09.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Linux
  • Styl:  Klasyczny

Ja też chciałbym żeby wszystkie kobiety były i piękne i mądre :wink:

Raven ale tak jest, tylko w przypadku niektórych trzeba wypić kilka piw więcej ;)

 

Ken niestety nie ma wysokich umiejętności ringowych, co zauważył nawet Randy Orton na sobie w ostatnim wtedy występie Kennedyego na Raw. Trzeba mu jednak oddać, że potrafi zrobić (jeżeli jest dobrze prowadzony, vide walka z Kurtem z Lockdown) zajebisty pojedynek wspierany oczywiście psychologią. Było to widoczne właśnie na wspomnianym PPV.


  • Posty:  1 615
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.02.2006
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Kennedy (czy tam Anderson, jego ringname z WWE brzmi lepiej jak dla mnie) był naprawdę dobrym wrestlerem swego czasu i dzięki temu został oznaczony jako najbardziej perspektywiczna osoba w federacji. Wszystko szło idealnie aż do zgarnięcia przez niego walizki na WM23. Szybko ją stracił przez błędną diagnozę lekarską na rzecz Edga, który wykorzystał ją następnego dnia i już nie było do czego wracać. Potem miał zostać wplątany w storyline z nieznanym dzieckiem Vince'a ale został zawieszony na tydzień przed ujawnieniem tego faktu. Później bookerzy nie mieli pomysłów na jego postać i tak się błąkał aż do połowy 2008 roku gdzie rozpoczął program z Regalem dodatkowo zaliczając face turn. Niestety Regal został zawieszony po 3 tygodniach tego scenariusza i znów bookerzy nie wiedzieli co zrobić z naszym Kenem więc przedraftowali go na smacka. Tam oczywiście doznał kolejnej kontuzji po tygodniu. Wrócił jakoś po wrestlemanii 25 jeden epizod gdzie zapowiedział, że zostanie przyszłym mistrzem świata tylko by otrzymać następnego dnia zwolnienie. Piszę to by przypomnieć, że gdyby nie ten cały zbieg zdarzeń to Kennedy byłby pewnie dalej w WWE i możnaby go mianować tytułem wielokrotnego mistrza świata. W końcu to on kiedyś wyciągał szczyty z Batisty i innych drewniaków.

Promo było świetnie, nie ukrywam, że Anderson jest jedynym powodem dla którego obecnie od czasu do czasu ściągnę TNA. I nie uważam, że jego face turn to zły pomysł jeżeli tylko przebiegnie to jak obecny turn Ortona w WWE - czyli bez jakiejkolwiek zmiany gimmicku.


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

PPV chyba najgorsze w tym roku z pod znaku TNA. Na plus oczywiście opener, który był bardzo dobry ( ale jak oni będą chciali zrobić walki the band vs MCMG to nie mam pojęcia ) Walka Wolfa z Abyssem też dobra, ale nie spełniła moich oczekiwań. Kaz vs Douglas również dobra walka, ale też czegoś mi tu brakowało ( jakiś widowiskowych akcji ) Mr Anderson vs. Jeff Hardy również na + a szczególnie promo :D i ME też dobry, ale nie rewelacyjny. Reszta troszke wiała nudą. Cieszy mnie również fakt, że Madison dalej jest mistrzynią, bo trzeba przyznać, że jest już dużo lepsza niż dawniej. Szkoda jedynie Tary, ponieważ była naprawde dobrą zawodniczką.

Ocena PPV 7/10

1 miejsce w typerze TNA w 2011 r

 

http://total-nonstop-action.blogspot.com/ --> najlepszy blog o TNA

 

Fan wrestlingu od 25.02.2005r

 

Reprezentant TNA Originals

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • KyRenLo
      Teraz to ja już mam podobnie. Zapowiada się na finał Jey vs. Gunther (Walka numer 100) lub LA Knight vs. Gunther. I o ile lubię LA i chciałbym go kiedyś zobaczyć z głównym pasem to nie pasi mi na finałowego rywala Ceny. Uso nawet nie będę komentował. Rozczarował mnie ten jeszcze nie zakończony turniej.
    • KyRenLo
      AEW: Worlds End 2025 Data: 27/12/2025 NOW Arena Hoffman Estates, Illinois
    • Grins
      To akurat mnie rozśmieszyło   
    • xAttitude
      AEW FULL GEAR 2025 NEWARK • Prudential Center • 22.11.2025 ŚREDNIA OCENA WYDARZENIA 8.40 (242 głosów)   Szczegóły Wydarzenia Data: 22.11.2025 Promocja: All Elite Wrestling Typ: Pay Per View Lokalizacja: Newark, New Jersey, USA
    • vieiraa55
      Boże, jak to jest możliwe że Claudio jeszcze nie był WorldChampionem to ja nie wiem. I ta jego nutka FINAL BOSSA  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...