Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Hardcorowe Seriale


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

N!KO po złe Kingdom sięgnąłeś - polecam Kingdom od stacji TNT. :)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-407175
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 400
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Ghostwriter

    35

  • Streetovs

    33

  • Fox Mulder

    21

  • Captain Jerry

    21


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO po złe Kingdom sięgnąłeś - polecam Kingdom od stacji TNT.

 

Animal Kingdom? Widzialem film. Spoko był :wink: A Kingdom już zacząłem drugi sezon. Coraz bardziej się wkręcam. Dziś za to wraca "Ballers" z The Rockiem. Też całkiem przyjemny serial.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-407178
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Zapowiada sie niezle i jaka obsada :shock:

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-407223
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

Z Archiwum X (2013)

 

Kiedy dowiedziałem się że mają wyjść nowe odcinki, to stwierdziłem że będę musiał (poniekąd ze względu na sentyment) się za to zabrać i właśnie ostatnio udało się nadrobić tę zaległość.

 

Po 5 odcinkach już wydawało mi się, że będę wiedział jak to wszystko ocenić. Jednak 6 odcinek nieco wszystko przemieszał i moje odczucia stały się jeszcze bardziej ambiwalentne, ale do rzeczy.

 

Wstęp (moim zdaniem) bardzo dobry. Wymieszanie specyficznego uprawiania polityki z fantastyką naukową i kosmitami wyszło jak najbardziej na plus.

 

Drugi odcinek też trzymał poziom. Może nie było to czego oczekiwałbym, niemniej dawał nadzieję na utrzymanie wysokiego poziomu dalszej części. Okazało się jednak inaczej.

 

Trzeci odcinek, to jak dla mnie nieporozumienie. Bardziej nadające się do opowieści mitologiczno-baśniowych, niż do takiego serialu.

Rozmowę Muldera ze Stworem, który zmieniał się w człowieka można było albo wyciąć albo mocno skrócić a odcinek i tak by na tym nie stracił, bo był słaby

 

 

Czwarty odcinek, to kontynuacja wątku mitologicznego

Nie wiem dlaczego, ale przypomniała mi się historia o Golemie

okraszona bardziej przyziemną

socjalną

polityką. Czyżby twórcy chcieli komuś dokopać ?

 

Piąty odcinek sam nie wiem jak ocenić. Scenarzyści go piszący zrobili chyba to samo, co potem robi Mulder

Bierze grzybki i rusza w miasto :P

Jednak kilka tych scen (jak dla mnie) ratuje ten epizod. Są tak głupie, że aż śmieszne. Można się pobrechtać.

 

Gdyby tutaj sezon się skończył, całość otrzymałaby ode mnie 4/10 ale był jeszcze szósty odcinek. Swoista klamra spinająca całość.

 

Jest to zebranie różnych motywów z poprzednich epizodów (najwięcej odwołań do pierwszego). Fabuła opiera się głównie na polityce spisku i dopiero na sam koniec pojawia się motyw typowy dla Z Archiwum X czyli nadlatuje UFO. Trzyma to jednak wszystko w napięciu więc zdecydowanie na plus.

 

Podsumowanie Sam koniec jest niejednoznaczny i wskazuje na możliwość powstania dalszych przygód Muldera i Scully. Jeżeli twórcy wyszli na swoje, to nie wykluczone że dowiemy się co będzie dalej (o ile Gillian Anderson otrzyma satysfakcjonującą gażę, bo podobno były jakieś tarcia o pieniądze).

 

Tak jak pisałem powyżej, mam dwuznaczne odczucia w stosunku do całości. Daję 5,5/10 bo nie było źle ale rewelacji też nie było. Maniacy serii obejrzą pewnie całość. Reszta może ograniczyć się do pierwszego, drugiego i szóstego epizodu nie tracąc zbyt wiele z całości.

Edytowane przez filomatrix
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-412096
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 631
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.11.2012
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Trzeba trochę odświeżyć temat :P

 

Dość szybko ogarnąłem pierwszy sezon Luke'a Cage'a. Przyjemny serial, aczkolwiek miałem wrażenie, że to po prostu kolejny, typowy twór dla Marvela. Poziomem lepszy od Jessici Jones, ale Daredevilowi nie dorasta do pięt. Jeżeli jednak ktoś lubi tego typu seriale, to polecam :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-412097
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Właśnie skończyłem serial Belfer i jest to dla mnie zdecydowanie najlepszy Polski serial od czasów Gliny i Pitbulla. Szczerze mówiąc to nawet Stranger Things obejrzałem wolniej, bo wtedy jakoś mogłem poczekać na kolejne odcinki, tak przy Belfrze nie potrafiłem się doczekać i musiałem oglądać jeden za drugim.

Naprawdę świetnie napisana historia z mnóstwem zwrotów akcji i kapitalnym finałem. Oczywiście pojawiły się dość głupie wątki jak

jazda do Kalingradu po alibi dla Kusia, czy bardzo szybki przyjazd Zawadzkiego do miasteczka i znalezienie pracy zaledwie dzień

po dostaniu informacji o śmierci Asi

ale ogólnie było znakomicie. Świetne role Fabijańskiego, Sthura i Głowackiego, a także młodych aktorów jak Paulina Szostak i Aleksandra Grabowska.

Do samego końca nie było wiadomo kto jest winny i jaki był powód i wg mnie twórcy kapitalnie to wyjaśnili.

 

Dla mnie spokojnie 9/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-414712
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  459
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.08.2010
  • Status:  Offline

taboo-640x294.jpg?x49746

 

Widział ktoś już Taboo? Jeśli nie to szczerze polecam. Za nami pierwszy odcinek (premiery każdego odcinka w HBO GO). Prolog prezentuje się znakomicie. Produkcja zachwyca mrocznym klimatem XIX wiecznej Anglii oraz intrygującą historią z mnóstwem tajemnic. Bohaterowie są mocno niejednoznaczni, a to co wyczynia ze swoją rolą Tom Hardy jako James Delaney to absolutne serialowe mistrzostwo świata! Fabuły nie zdradzam bo sam zacząłem oglądać nie wiedząc o tym serialu absolutnie nic (tylko kto gra i że w produkcji maczał palce Ridley Scott). Poznawanie świata, historii, samemu moim zdaniem jest najfajniejsze. Wracając do serialu mam nadzieję, że pierwszy odcinek jest tylko przedsmakiem tego co dostaniemy w dalszej części sezonu. Jeśli się uda to będzie to zdecydowanie jeden z najlepszych seriali - a przynajmniej dla mnie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-415850
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

No włąśnie po pierwszy odcinku mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie wciągnoł mnie wogóle, historia jakich wiele, klimat...narazie go nie ma za dużo, zobaczymy dalej ale sobie raczej daruje, ża duzo tych seriali :wink:

 

Czekam w tym roku na te 4 seriale

 

Terror - na podstawie książki i to bardzo dobrej pozycji

 

American Gods- również na podstawie książki i równie bardzo dobrej

 

Deuce - o rynku porno w latach 70-tych w USA oczywiście z mafia w tle

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-415868
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

The Girlfriend Experience (2016)

 

Serial opisuje historię Chelsea, studentki II roku prawa na Uniwersytecie w Chicago odbywającej staż w jednej z prestiżowych kancelarii, która widząc jakość życia koleżanki, sama postanawia zostać ekskluzywną prostytutką.

Serial jest nawiązaniem do filmu o tym samym tytule z 2009 roku, osadzonym jednak trochę w innych realiach. Poznajemy Chelsea jako zwykłą dziewczynę. Dowiadujemy się jak wyglądają kulisy jej zajęcia. Śledzimy też losy jej stażu w kancelarii i brudnych zagrywek jakie tam się toczą. Generalnie jest jakaś fabuła, która momentami potrafi nawet zaciekawić ale całość nie rzuca na kolana (wliczając w to dosyć plastikowy seks). Wypada to lepiej niż film, ba Zleceniodawca (Starz) zamówił nawet drugi sezon ale do realizacji chyba nie dojdzie. W związku z tym 3/10.

 

Natomiast chciałbym polecić inny serial, mianowicie Lucyfera

 

Diabeł od brudnej roboty w piekle, robi sobie wolne i jako Lucifer Morningstar zakłada klub w Nowym Yorku. W pierwszym odcinku trafia na Detektyw Chloe Decker i właściwie odtąd w każdym odcinku rozwiązują zagadkę jakiegoś morderstwa. Fabuła nie skupia się jednak tylko na tym., ponieważ wątki poboczne dotyczą tak pary, jak i każdej postaci z osobna. Bardzo dobrze rozpisane, z humorem, przyjemnie się ogląda. Przynajmniej pierwszy sezon (do obejrzenia został mi jeszcze jeden odcinek). Jeżeli wyjdzie w Polsce, to kupię sobie na DVD. Drugi jest wyemitowany mniej więcej w połowie i mam nadzieję, że trzyma równie wysoki poziom. Na chwilę obecną ocena 8/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-417063
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 541
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.06.2009
  • Status:  Offline

Diabeł od brudnej roboty w piekle, robi sobie wolne i jako Lucifer Morningstar zakłada klub w Nowym Yorku

 

W Los Angeles. :)

 

Polecam Lucyfera, na bieżąco jestem też z Quantico. W ostatnim czasie skończyłem takie tytuły jak SKAM (żeby sobie porównać ze Skins UK), Westworld, dwa sezony Paktu produkcji HBO. Belfra czy Stranger Things też widziałem. Polecam sprawdzić te tytuły wszystkim, którzy o nich nie słyszeli. Teraz planuję wziąć się za starsze seriale typu Sześć Stop Pod Ziemią, Rodzina Soprano czy też Californication, bo seriali oglądam dużo, a tych klasyków jeszcze nie widziałem. Najpierw jednak skupię się na serialu pt. Gomorra, który jak sam tytuł wskazuje opowiada o losach włoskiej mafii.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-417129
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zacznę od tego, że seriale (i filmy w sumie też) oglądam tylko w TV. Po prostu nie lubię przed kompem i nie lubię jechać z serialem jednym ciągiem, cały sezon w jeden wieczór. Ja lubię to cotygodniowe oczekiwanie na kolejny odcinek ;)

 

Zaznaczam od razu, że wszystkie (poza jednym) seriale które tu opisuję jeszcze się nie skończyły. Opisuję wrażenia po danej ilości odcinków.

 

Pierwszy - jedyny już zakończony to Młody Papież. Z początku miałem mieszane uczucia. Pierwszy oraz część drugiego odcinka mega mnie wynudziły i chciałem już to porzucić. Jednak końcówka drugiego odcinka spowodowała, że dałem mu drugą szansę i było warto.

Najbardziej cieszy mnie, że to nie jest "tania sensacja". Bałem się, że pójdą właśnie w tą stronę, bo wiadomo że kontrowersja się dobrze sprzeda. Oczywiście, jest sporo "ciemnej strony" Watykanu i księży, ale nie jest to tak bijące w oczy jakby chciało nam pokazać "patrz jaka kontrowersja!".

Zabawny jest też skutek uboczny tego serialu dla mnie, jako osoby wierzącej, bo uświadomiłem sobie, że spora część ostrych decyzji naszego Młodego Papieża mi odpowiadała.

 

Drugi serial to Six, który opowiada o komandosach SEAL. Ogólnie słabiutki. Fabuła kompletnie mnie nie wciągnęła, postacie niby różnorodne, ale tak naprawdę to tacy stereotypowi bohaterowie jakich wiedzieliśmy wszędzie (kobieciarz któremu na głowę wchodzi dorosła córka, odchodzący przywódca z problemami rodzinnymi, szlachetny żołnierz, żółtodziób). W tle jest też jakaś większa afera, ale tak jak wspomniałem, kompletnie to nie wciąga.

Na razie jestem po 3 odcinkach, więc jeszcze sprawdzę kolejny, ale nie wróżę sukcesu.

 

Za to zdecydowanie polecam czeski miniserial Pustkowie. Serial opowiada o małej wiosce w Czechach. Wielki koncern wydobywczy proponuje jej mieszkańcom odszkodowanie za opuszczenie swoich domów. Uniknąć tego chce główna bohaterka - starosta miejscowości. Nagle w niewyjaśnionych okolicznościach znika jej czternastoletnia córka i zaczyna się festiwal intryg.

Serial ma świetny klimat, jest brudno, mokro i bardzo niepokojąco. Ciągle trzyma w napięciu i co najważniejsze co chwilę zmienia się nasze spojrzenie na całą sprawę. Wprawdzie odnosiłem wrażenie, że trochę za mocno stosuje "cliffhangery", ale to tak naprawdę czepianie się.

Jestem po 5 (na 8 ) odcinkach, ale już teraz gorąco polecam. Świetny.

 

 

Widziałem też parę odcinków Westworld, ale ze środka. Mimo to zaciekawił mnie, ale czekam aż zacznie pojawiać się kompletnie od nowa. Wtedy sprawdzę co to jest, choć oceny z każdej strony ma bardzo pozytywne.

 

Poza tym, dziś na FOX pierwszy odcinek Legionu. Widziałem bardzo pozytywne opinie, więc na pewno sprawdzę.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-417337
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

No i skończyło się Pustkowie. Nie zmieniam swojego zdania. Fantastyczny serial. Klimat, napięcie, zwroty akcji. Gorąco polecam.

Co ciekawe i pewnie część stwierdzi że zaprzeczające temu co pisałem że zaskakujące, gdzieś w połowie wytypowałem kto jest zabójcą i trafiłem. Tyle, że nie było to podparte żadnymi logicznymi argumentami. Wybrałem to na zasadzie, że postać ta gdzieś tam ciągle była w tle, ale kompletnie nic nie wskazywało na nią. No, a logiczne że taki serial będzie chciał zaskoczyć i nie wskaże nam w połowie wprost kto to.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-418377
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Rzadko łapie za seriale, ale świeta były dobrą okazją, żeby złapać za "Nocnego Recepcjoniste". Seria ma 6 godzinnych odcinków, więc można ją na szybko nadrobić. A to fajna rzecz. Dobra szpiegowska produkcja, gdzie intryga rozwija się na kilku płaszczyznach. Głównie błyszczą glówni bohaterowie - Tom Hiddleston i Hugh Laurie. To przez ich nazwiska się skusiłem, i nie zawiodłem. Fajne kreacje, świetna rywalizacja. Ich dialogi z każdym odcinkiem nabierają dodatkowych smaczków. Sypią się podteksty, przy których sam się zastanawiasz, ile wie osoba, która je wypowiada. Pierwszy odcinek może nie zachęca do kontynuowania, ale właściwa akcja zaczyna się od drugiego, więc nie ma co się zniechęcać.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-420690
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Zasadniczo jestem fanem jednosezonowców, więc takie Gry o Tron, Peaky Blinders czy House Of Cards omijam (przynajmniej dopóki nie przestaną tworzyć nowych sezonów). Pierwszy sezon Detektywa to chyba najlepsze 8 godzin spędzone przy serialu w moim życiu. Gdzieś mam zapisane jeszcze takie tytuły jak Kompania Braci, Sherlock, Czarne Lustro czy też któreś z American Horror Story. Teraz dopisałem sobie jeszcze Nocnego Recepcjonistę, zaś aktualnie się szykuję do zabrania za Trzynaście Powodów. Netflix wypuścił wszystkie 13 odcinków jednego dnia, więc kolejnego sezonu może nie będzie. Opinie zbiera fantastyczne.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-420694
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 253
  • Reputacja:   254
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

aktualnie się szykuję do zabrania za Trzynaście Powodów. Netflix wypuścił wszystkie 13 odcinków jednego dnia, więc kolejnego sezonu może nie będzie. Opinie zbiera fantastyczne.

 

Netflix prawie zawsze od razu daje cały sezon serialu i prawie wszystkie produkcje dostają kolejne sezony. Spokojnie polecam bo już obejrzałem. Nie jest typowy serial dla nastolatków. A drugi sezon jest bardzo prawdopodobny bo serial został bardzo dobrze przyjęty.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/21/#findComment-420696
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...