Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Hardcorowe Seriale


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Kolejna nowość którą mogę polecić z czystym sumieniem to : Graceland (przebija nawet Banshee, ale do Bates Motel jeszcze brakuje)

Fallowing faktycznie staję się coraz głupszy, ale ma to czego nie ma większość seriali - super kreatywny scenariusz przypominający "Seven" Finchera.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-322983
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Odpowiedzi 400
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Ghostwriter

    35

  • Streetovs

    33

  • Fox Mulder

    21

  • Captain Jerry

    21


  • Posty:  1 541
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.06.2009
  • Status:  Offline

Piętnaście odcinków The Following, czyli cały pierwszy sezon za mną. Ci co chcą obejrzeć, a jeszcze tego nie zrobili - nie otwierać spoileru.

 

 

Nie będę oryginalny, jeśli napiszę, że pierwszy odcinek no dobra, dwa początkowe odcinki)wciągnęły mnie niesamowicie. Zgadzam się ze wszystkimi, którzy napisali o tym, że serial (szczególnie po pierwszym odcinku) zaczął obniżać loty. Ogólnie rzecz biorąc, nie zawiodłem się mimo tego. Myślę, że jest to zasługą dwóch kluczowych bohaterów tego serialu. Scenariusz ciekawy. Może momentami ten pierwszy sezon był monotonny i dużo rzeczy się powtarzało, ale najważniejsze jest to, że ciągle coś w nim się działo. Momentami działał na mnie jak narkotyk. :D W jednym dniu potrafiłem obejrzeć pięć odcinków. Nawet nie wiem, kiedy włączałem kolejne. Tylko co dalej? Caroll niby zginął, ale coś mi się nie chce w to wierzyć. To byłoby za proste i nie widziałbym sensu, żeby kręcić następny sezon. Ex żona seryjnego mordercy raczej na pewno zginie. Hardy przeżyje, bo bez niego drugi sezon nie miałby sensu. Swoją drogą, z tą Molly, byłą partnerką Hardy`ego też odwalili niezły motyw. Nie można zapomnieć o tym kto przeżył. Emma i agent Weston, czyli ten, który miał zginąć, a oszukał przeznaczenie :twisted:

 

Podsumowując: Scenariusz trochę zawinięty, było kilka niedociągnięć, ale całokształt oceniam na plus. Czekam na drugi sezon, ale jeśli prawdą okaże się, że Caroll nie żyje, to ten serial już nigdy nie będzie taki sam. :D Z drugiej jednak strony, to byłoby trochę nudne. Mimo tego, że uważam, iż Purefoy zagrał lepiej od Bacona i dzięki tej roli powinien nawet dostać Nobla. :)

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-323844
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Ja teraz wróciłem po 1,5 roku przerwy do True Blood (konkretnie sezon 3) i na razie bawię się świetnie - sam się sobie dziwię, że mi się podoba tym bardziej, że nie przepadam za fantasy ani tym bardziej za wampirami - no, ale ten serial ma coś w sobie...nawet typowy schemat odcinka (rypanie, rypanie, bijatyka, 3 minuty fabuły :twisted: ) nie nudzi.

 

Z innych seriali które zacząłem śledzić to

Justified (kapitalny) oraz House of Lies (tutaj może być różnie, komuś może podejśc a komuś nie) - znakomity komediowy serial, gdzie jeśli nie będziemy zwracać uwagi na głupote i mały realizm zdarzeń - tez będziemy się dobrze bawić, głównie dzięki dialogom i kreacji bohaterów.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-324162
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Ja teraz wróciłem po 1,5 roku przerwy do True Blood (konkretnie sezon 3) i na razie bawię się świetnie - sam się sobie dziwię, że mi się podoba tym bardziej, że nie przepadam za fantasy ani tym bardziej za wampirami - no, ale ten serial ma coś w sobie...nawet typowy schemat odcinka (rypanie, rypanie, bijatyka, 3 minuty fabuły :twisted: ) nie nudzi.

 

Ja po dwóch sezonach dałem sobie spokój z tym serialem. Początkowo nawet nieźle się bawiłem, ale w drugim sezonie zacząłem padać na pysk po obejrzeniu 10-20 minut. Na filmwebie podsumowałem serial oceną 6/10 - w końcu przez jakiś czas nieźle mi się to oglądało.

 

W samym serialu wampiry są tylko przykrywką do poruszenia kwestii społecznych, rasizmu, ksenofobii, kościoła itp. itd. Jak dla mnie najmocniejszą stroną serialu jest Ryan Kwanten w roli Jasona Stackhouse'a, głupkowatego ruchacza. Przypomina mi trochę Brada Pitta z roli w "Tajne przez poufne" braci Coen. A propos Jasona - zajebiście podobał mi się tekst, który Jason zapodał w jednym z ostatnich odcinków 2 sezonu do przywódcy tej śmiesznej organizacji, która chciała wybawić świat od wampirów.

 

 

 

Przywódca organizacji: "Nie pójdziesz do nieba!"

Jason: "Byłem już w niebie. W twojej żonie!".

:D

 

 

A tak przy okazji. Słyszeliście, że Ridley Scott chce się teraz zabrać za serial o Williamie Wallacie?

Edytowane przez Ghostwriter
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-324163
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Ponoć 6 sezon miazdzy (takie są opinie w USA) stąd też zacząłem na nowo. A Jason to faktycznie najlepsza postać oprócz czarnego "transwestyty" - najlepsze jest to ogólnie, że dwójka głównych bohaterów jest tylko w moim wypadku przerywnikiem w akcji z udziałem innych.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-324164
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Ponoć 6 sezon miazdzy (takie są opinie w USA) stąd też zacząłem na nowo. A Jason to faktycznie najlepsza postać oprócz czarnego "transwestyty" - najlepsze jest to ogólnie, że dwójka głównych bohaterów jest tylko w moim wypadku przerywnikiem w akcji z udziałem innych.

 

Ja obejrzałem ostatnio jakiś odcinek 4,5 bądź 6 sezonu na HBO ostatnio (nie chce mi się sprawdzać, który konkretnie tam teraz leci) i tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem olewając "Czystą...". Ale oczywiście mogę się mylić - wiadomo, że odcinek wyrwany z kontekstu to nie to samo jak się ogląda normalnie.

 

Też lubię Lafayette'a! W ogóle chyba najlepszy motyw w "Czystej..." był wtedy jak Jasonowi przestał stawać, a Lafayette sprzedał mu wampirzą krew, która miała mu przywrócić wigor. Masz rację, że ich wątki są poboczne. Dlatego właśnie wg mnie nawet Jason z murzynem-dilerem-transwestytą nie są w stanie uratować całości. Anna Paquin na maksa mnie irytuje, Moyer na kolana nie powala (wątek miłosny to flaki z olejem nawet w chwili, gdy robi się z tego swojego rodzaju trójką z wampirem Ericiem), właściciel baru, który zamienia się w kundla jest - jak dla mnie - zbędny. Ta murzynka, kumpela Suki daje radę, ale też bez nadmiernego osrywania się.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-324165
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Wczoraj skończyłem oglądać kolejny serial o jakżesz ładnie brzmiącej nazwie " Son of the Beach ". Tak w skrócie to jest to lekka parodia Słonecznego Patrolu. Akcja dzieje się na plaży, a główni bohaterowie są ratownikami. Oczywiście jak to bywa w takich przypadkach ratowniczki są bardzo ładne ( w szczególności Jaime Bergman, blondynka o dużych walorach " aktorskich " ). Najlepszą rolę męską ma Timothy Stack jako Notch Johnson. Z tej całej grupy jest on najstarszy, ale uznawany prawie za boga. Jak komuś się nudzi to może sobie obejrzeć, ale szału nie ma.

Oglądam też Luther'a, ale o tym jak już skończe ( jestem w połowie ), ale śmiało moge polecić wszystkim.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-325427
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

Letni sezon serialowy trwa. Jestem na bieżąco z trzema serialami - myślę, że warto coś naskrobać:

 

Luther - narzekałem na drugi sezon i nową kreację Luthera. W następnej części nie otrzymałem jakiejś jego zmiany, ale przyzwyczaiłem się do jego postaci i całość zyskała naprawdę na wartości. Sezon jest krótki (4 odcinki długości 1h każdy), ale pasjonujący. Jak seria zaczęła się konkretnym je*nięciem, tak jeszcze lepiej kończy - właśnie ostatni epizod 3-ego sezonu został najlepiej oceniony. Końcówka oczywiście jest otwarta - szkoda, że musimy czegać na kolejny sezon przynajmniej rok...

 

The Killing - twórcy skończyli tym razem z motywami politycznymi, które dodawały serii jakiegoś kolorytu. Całość odbywa się w tym samym, deszczowym i szarym mieście, co tylko nadaje klimatu temu serialowi. Nie wiem czemu, ale głównym tematem dalej są ulubione u twórców nastoletnie dziewczynki. Niedawno wydarzyło się coś, co chyba wisiało w powietrzu już jakiś czas, chociaż na razie wygląda to bardziej na taką relację, jaką łączy Big E i AJ ;) Są emocje, są mocne zakończenia odcinków i akcja - poziom względem poprzednich serii na pewno nie spadł.

 

I na koniec...

 

Dexter - nic innego jak serial, który wzbudza największe kontrowersję. I najbardziej ssie pałę z tego, co oglądam. Nie dajmy się zwieść końcówce czwartego odcinka czy porwania w piątym - to były jedyne dwa mocne momenty w ciągu 4h trwania sezonu. Nie podoba mi się, że już drugi sezon oglądamy komplikacje rodzinne. Co więcej, nie czuję tutaj w powietrzu niczego wielkiego, chociaż jest to ostatni sezon. Chciałbym wierzyć, ze to jest tylko cisza przed burzą, zaś najlepsze czeka nas pod koniec sezonu. Póki co, oglądam ten serial już tylko z ciekawości i sentymentu.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-326178
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

szkoda, że musimy czegać na kolejny sezon przynajmniej rok

 

Serial został zaplanowany na 3 sezony, ale jeśli twórcy się uprą, to mogą zrobić kontynuację. Zakończenie 3 serii daje im otwartą furtkę. Gdzieś też czytałem, że chcą wszystko skończyć filmem, ale oficjalnie nikt tego jeszcze nie potwierdził.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-326221
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

  • Posty:  3 253
  • Reputacja:   254
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Online
  • Urządzenie:  Android

Bazując na idei liście filmów wartych obejrzenia w danym miesiącu wg N!KO postanowiłem tworzyć co jakiś czas listę seriali, które debiutują w danym miesiącu lub powracają z kolejnym sezonem. Jeśli czekacie na jakieś seriale, których nie wymieniłem a są warte obejrzenia to podzielcie się waszymi typami. Już niedługo postaram się wrzucić listę na październik w niej zdecydowanie mniej seriali komediowych a i lista będzie zapewne dłuższa.

 

Wrzesień 2013:

 

1. The Big Bang Theory - serial, który chyba nie trzeba reklamować powraca już z 7 sezonem. Mnie bawi od początku czekam z niecierpliwością na powrót.

 

2. Brooklyn Nine-Nine - tutaj mamy nowość z Andym Sambergiem w roli głównej. Serial komediowy opowiadający o zróżnicowanej grupie detektywów pracujących na jednym z posterunków w Nowym Jorku, którzy nigdy nie brali na poważnie swojej pracy. Wszystko zmienia się, gdy za prowadzenie posterunku zabiera się kapitan z 30-letnim stażem w terenie, który jest gejem. Zapowiada się, na ciekawy serial gdzie możemy zobaczyć wiele śmiesznych momentów.

 

3. Revolution - serial ten powraca z drugim sezonem. Akcja Revolution odbywa się w przyszłości, dystopii postapokaliptycznej. Piętnaście lat wcześniej, nieznane zjawisko wyłączyło wszystkie technologie zależne od energii elektrycznej na świecie, począwszy od komputerów i sprzętu elektronicznego po silniki samochodowe skończywszy. Ludzie zostali zmuszeni do funkcjonowania w świecie bez technologii. Z powodu załamania porządku publicznego, wiele obszarów jest rządzonych przez watażków i milicję. Seria skupia się na rodzinie Mathesonów, którzy posiadają specjalne urządzenie (przypominające pendrive), który jest kluczem nie tylko aby dowiedzieć się, co stało się piętnaście lat temu, ale także sposobem, aby zmienić swoje życie. Muszą oni jednak nie dać się złapać Sebastianowi Monroe, który chce posiadać tę moc dla siebie.

Po niezłym pierwszym sezonie oczekuje jeszcze więcej akcji w drugiej serii.

 

4. Haven - czyli coś dla fanów WWE Hall Of Famera Edga. Serial powraca już z czwartym sezonem, w którym zapewne poznamy kolejnych mieszkańców z "problemami" oraz dowiemy się co się stało z Audrey Parker.

 

5. New Girl - na koniec jeszcze jedna komedia w moim zestawieniu. Serial przedstawia grupę zwariowanych przyjaciół, którzy przyjmują nową współlokatorkę pod dach w tej roli Zooey Deschanel. To będzie już trzeci sezon serialu jak dla mnie przyjemnej krótkiej komedii w sam raz na jesienne wieczory.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-331240
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  14
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  25.09.2013
  • Status:  Offline

Polecam seriale :

 

V: Goście - jest to naprawde dobry serial dla tych , którzy lubią sieriale typu sci-fi.

 

The Walking Dead - sierial typu survival horror. Pierwszy sezon bardzo dobry, drugi zamula, trzeci za to trochę lepszy , za tydzień premiera czwartego sezonu na, który z niecierpliwością czekam.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-332630
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Ray Donovan

 

Ray Donovan (Liev Schreiber) ma nietypowe zajęcie. Zajmuje się rozwiązywaniem problemów bogatych i sławnych ludzi z Los Angeles. Transwestyta szantażuje znanego gwiazdora kina akcji sekstaśmą? Bogacz potrzebuje dowodów, że żona przyprawia mu rogi? Znany sportowiec ląduje w łóżku z oszustką, która "kradnie" jego spermę, żeby wrobić go w dzieciaka? Ray Donovan te i inne sprawy załatwi szybko, skutecznie i co najważniejsze po cichu. Mając tak napięty grafik trudno jednak utrzymać dobre relacje z rodziną. Bo w domu Raya czeka zaniedbana żona i wchodzące w dorosłe życie dzieciaki. Jakby tego było mało z więzienia wychodzi ojciec Raya (Jon Voight), prawdziwy skurwiel, z którym nasz bohater ma mocno na pieńku. Na przekór Rayowi - jego żona oraz dzieci są zachwycone dziarskim dziadkiem...

 

Przyznam, że serial zacząłem oglądać ze względu na Lieva Schreibera, niedoszłego odtwórcę Chrisa Benoita i jedynego aktora, który mógłby u mnie zagrać Wolverine'a (gdyby oczywiście tak świetnie nie grał go już Hugh Jackman). I po 10 odcinkach jestem zadowolony. Podoba mi się kreślona przez twórców serialu postać Raya oraz odkrywana krok po kroku mroczna przeszłość familii. Ciekawą i wzbudzającą niepokój kreację bardzo dobrze udaje się też tworzyć Jonowi Voightowi, dla którego - chociażby z uwagi na real - ta rola została chyba specjalnie napisana. Drugi plan jest solidny, aczkolwiek jak w każdym serialu można znaleźć sobie faworytów i tych, których byśmy najchętniej wystrzelili na księżyc. Osobiście najbardziej irytuje mnie ślamazarny Ezra Goldman grany przez Elliota Goulda. Chociaż "grany" to mocno powiedziane, bo w jakiej roli bym go nie widział, to jest taki sam: krzywi ryja, otwiera gębę i patrzy się w kamerę jakby widz mu matkę zabił. Być może o to chodziło zresztą twórcom serialu. Do wad serialu zaliczyłbym również uporczywe wpychanie weń motywów religijnych i rasowych. Mi podoba się przede wszystkim sama historia, złożeni bohaterowie i niezły wątek kryminalny. Szkoda, że serial uporczywie próbuje być czymś więcej, co wychodzi mało przekonywująco. Oczywiście nie przesłania to faktu, że ogląda się "Raya Donovana" przyjemnie. Na razie ma u mnie solidne 7/10. Na pewno będę oglądał drugi sezon.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-332847
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 253
  • Reputacja:   254
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Online
  • Urządzenie:  Android

Miało być wcześniej, ale brak czasu i wrzucam dopiero dziś.

 

Październik 2013

 

1. The Vampire Diaries - serial powraca już z piątym sezonem jednak nie obniża lotów jak w przypadku True Blood, który ostatnim sezonem zdecydowanie nie pokazał się z najlepszej strony. Nie ma co tu dużo opisywać kto miał styczność z serią wie na co może liczyć jeśli ktoś jeszcze nie oglądał gorąco polecam.

 

2. The Originals - Opowieść o najstarszej rodzinie wampirów na świecie, która zobowiązała się przed wiekami pozostać na zawsze razem. Klaus, pół wampir, pół wilkołak, powraca do Nowego Orleanu – miasta, które wraz z najbliższymi wybudował kilkaset lat temu. Spotyka się z Marcelem posiadającym całkowitą kontrolę nad mieszkańcami. Dowiaduję się także, że Hayley przebywa we francuskiej dzielnicy i jest w ciąży właśnie z Klausem.

Wstęp mieliśmy już kilka miesięcy temu teraz dostajemy pełny sezon min. 13 odcinków a krążą słuchy, że może będzie i 16. Dla fanów The Vampire Diaries a rodziny pierwotnych tym bardziej obowiązkowa seria.

 

3. The Walking Dead - Zombie powracają już w tą niedziele z czwartym sezonem. Serial obok, którego nie można przejść obojętnie. Pozycja obowiązkowa ostatnich 3 lat.

 

4. Dracula - kolejny serial o wampirach, ale tym razem o tym najbardziej znanym czyli Draculi.

Jest XIX wiek, tajemniczy Dracula (Jonathan Rhys Meyers) przybywa do Londynu jako amerykański przedsiębiorca chcący wprowadzić wiktoriańskie społeczeństwo w świat nowoczesnej nauki. Szczególnie interesuje go kwestia elektryczności, gdyż rozświetlenie nocy przyda się osobnikom unikającym słońca takim jak on. Jednak nie jest to jedyny powód jego podróży, bowiem Dracula chce zemścić się na tych, którzy zadarli z nim w przeszłości. Wszystko idzie zgodnie z planem dopóki nie zakochuje się w kobiecie, która okazuje się być wcieleniem jego zmarłej żony.

 

5. The Tomorrow People - coś dla fanów znanej serii Herosi. Ludzie z niezwykłymi zdolnościami powracają tylko w trochej zmienionej fabule i oczywiście nowej obsadzie. Będą musieli walczyć z organizacją, która chce ich zlikwidować.

 

6. American Horror Story: Coven - po kapitalnej serii Asylum AHR powarca a w tym sezonie zobaczymy opowieść o konflikcie magii czarownic i magii voodoo.

 

7. Beauty and the Beast - jeśli ktoś zamiast wampirów czy zombi woli wilkołaki to zapewne powinien obejrzeć Beauty and the Beast, w którym gra cudowna Kristin Kreuk. Serial powraca z drugim sezonem muszę przyznać, że jeszcze nie zacząłem oglądać pierwszego sezonu więc nie wiem czego się spodziewać, ale jak tylko znajdę trochę czasu to zabieram się za oglądanie.

 

8. Ravenswood - coś dla fanów Pretty Little Liars czyli mamy spin off. Jeden z bohaterów kłamczuch Caleb Rivers opuszcza serial i dołącza do obsady nowego serialu, który będzie w bardziej mrocznych klimatach. Fabuła "Ravenswood" umiejscowiona zostanie w przeklętym, pełnym tajemnic mieście Ravenswood, leżącym niedaleko Rosewood, w którym dzieje się akcja "Słodkich kłamstewek". Głównymi bohaterami będzie piątka nieznajomych osób, które zostaną połączone klątwą nawiedzającą miasto. Zmusi ich ona do zgłębiania tajemniczej przeszłości miasteczka.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-333159
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  493
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.03.2010
  • Status:  Offline

Poza zombiakami w tym miesiącu z mojej listy wracają także "Person of Interest", "Homeland" oraz "Supernatural" którego brak na tej liście bardzo mnie dziwi, bo to wciąż serial kultowy. Wszystko z tej trójki odbyło już swoje premiery, ba mają już kolejno po 3, 2 i 1 odcinku, na razie jednak żaden nie powalił na kolana, najwyżej na starcie oceniłbym jednak Homeland, bo rozpędzają się od początku.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-333204
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 253
  • Reputacja:   254
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Online
  • Urządzenie:  Android

Poza zombiakami w tym miesiącu z mojej listy wracają także "Person of Interest", "Homeland" oraz "Supernatural" którego brak na tej liście bardzo mnie dziwi, bo to wciąż serial kultowy.

 

Umieszczam seriale, które na bieżąco oglądam lub te, które mam zamiar zacząć oglądać. Nawet jeśli jest jakiś dobry serial a go nie oglądam nie ma go u mnie na liście a Supernatural ma tyle sezonów, że jakoś nie mogę się zabrać. Jak pokończę oglądać obecne seriale bo trochę ich śledzę to zapewne się zabiorę.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/19132-hardcorowe-seriale/page/10/#findComment-333205
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...