Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

No Way Out 2009


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 936
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.05.2005
  • Status:  Offline

Też to zauważyłem i pomyślałem wtedy sobie: To jest on! Nie ten spokojny, rozbawiający publikę swoimi żartami skierowanymi do przeciwników (tak było od czasów DX), lecz to jego drugie oblicze - pełne poweru i wku...wienia. Takiego Huntera lubię i chcę oglądać.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124277
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 242
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    17

  • Cezet

    13

  • miszcz_94

    11

  • Krzychu

    8

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  347
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.07.2008
  • Status:  Offline

brakowalo tylko by sie pienilo mu z pyska, lol.

 

Bardzlo lubie tripla h jako heela, i mam nadzieje, ze pokaze sie ze swojej najlepszej stronie przeciwko ortonowi.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124281
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 615
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.02.2006
  • Status:  Offline

Jak WWE ujawni, ze Triple H i Stefka sa malzenstwem to strzeli sobie olbrzymiego samoboja. Niech lepiej wymysla cos innego (np, ze Hunter jest znow blisko z rodzina, glupie jak cholera po tych wszystkich feudach DX z Vincem sale i tak lepsze niz tamto).
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124299
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

1. SmackDown Elimination Chamber Match - powiem szczerze, że gdy zobaczyłem, że ta walka (przewidywałem, że będzie najciekawsza z całego PPV i będzie main eventem) ma robić za opener, ręce mi opadły. Pierwsza myśl: "rewolucji nie będzie skoro dają ją na pierwszy ogień, Edge obroni pas i nie będzie większych fajerwerków". Na szczęście - myliłem się... Podobało mi się wejście Kozlova, kiedy stawał przed kabiną Trypla a później Takera i groźnie spod byka patrzył im chwilę prosto w oczy. Miało to swój klimat.

Z jednej strony świetny pomysł z tak szybkim wyeliminowaniem Mistrza (fajne skontrowanie Speera Edge'a w roll up przez Jeffa), bo sama świadomość, że tak czy siak będziemy mieli nowego Champa (szlag by trafił te co miesięczne zmiany posiadacza najważniejszego pasa, ale cichcem liczyłem, że może Hardy odzyska tytuł...) podkręcała jeszcze bardziej emocje. Z drugiej jednak strony szkoda trochę Edge'a, bo myślę, że jego umiejętności przydałyby się w tym power wrestlingowym (sam Hardy to za mało) misz-maszu.

Z dobrej strony pokazał się Jeff. Z fatalnej Kozlov, który gdy miał poprowadzić walkę (jego kabina otworzyła się jako pierwsza i Rusek miał się zająć Hardym) szło mu to tak niemrawo, że głowa boli. Big Show też niczego ciekawego nie wniósł do walki (dłużyzna Panie, dłużyzna...) za to Hunter i Taker - jak najbardziej. Po świetnym początku (Hardy i Edge) i niemrawym środku (pastwienie się Showa i Koziołka nad Jeff'em) zostaliśmy nagrodzeni kurewsko mocną końcówką. Kiedy zostali już tylko Trypel, Taker i Hardy - zabawa zaczęła się na całego i akcja goniła akcję. Szkoda, że finał rozegrał się pomiędzy Grabarzem (liczyłem na Jeffa) a Hunterem (a to ci zaskoczenie...), chociaż co do jakości nie można mieć zastrzeżeń, bo Panowie dali z siebie maksa. Wkurwił mnie jednak booking, bo widać było, że Trypel ustawił go pod siebie i rozpisał sobie kick out po Chokeslamie (standard) i Tombstonie (tu mnie zjadło). Dobrze, że przynajmniej nie "rozdziewiczył" (100-u procentowa skuteczność) Gogoplaty... Trochę zaskakujące czyste zwycięstwo Huntera po drugim (i to nawet nie pod rząd) Pedigree (liczyłem że Game będzie tapował w Hells Gate), ale cóż - trzeba dbać o rodzinę, nie Vinnie?

Walka ogólnie była bardzo dobra a końcówka niesamowicie emocjonująca. Dziwi mnie, że Kozlov został spinowany po "zwykłym" Last Ride (kiedy ktoś ostatnio został po tym odklepany?). Na duży minus zaliczam brak krwi w walce (w końcu to Elimination Chamber Match a to do czegoś zobowiązuje), ale chyba McMachon nie chciał straszyć swoich targetowych małoletnich widzów. Trypel przejął pas (znowu??? Ileż można?) i tym razem możemy być niemal pewni, że tytuł nie zmieni posiadacza za miesiąc ani też na WrestleManii (nie wierzę, by Hunter przejobbował kolejną WM'kę). Swoją drogą te co miesięczne zmiany mistrzów były już mega żałosne, bo jak przez miesiąc taki mistrz mógł udowodnić widzom, że jest wart tytułu, który dzierży?

 

2. Randy Orton vs. Shane McMachon - ogólnie dało się obejrzeć, chociaż poza średnim jak na Shane'a bumpie, nie było w tej walce nic ciekawego (jeżeli ktoś oglądał walkę Shane'a z Angle'em, to ciężko mu się było jakoś zachwycić tym pojedynkiem). Dobił mnie kretyński booking... Czy na prawdę jeden z czołowych main eventerów WWE, największy heel RAW, facet który będzie w walce wieczoru na WrestleManii, musi się wspomagać dwójką przydupasów, by pokonać nie-wrestlera, synalka szefa (niby Orton kazał później im odejść, ale i tak wcześniej sklepali Shane'a)??? Przecież to jakiś żart! Albo ta końcówka, kiedy Orton klęczy i błaga Shane'a, żeby go już nie prał... Czy to nie było żenujące, zważywszy że młody McMachon to nawet nie etatowy wrestler a jedynie "pizduś w garniturku"??? Podobał mi się natomiast finish walki i szybkie, niespodziewane RKO na które nadział się Shane.

Ogólnie walka bez większej historii, w której z kiepskiej strony (jako postać) poskazano Randyego, który zamiast spacerowo rozjebać wrestlingowego dyletanta (booking! booking!) - dał sobie zmasakrować mordę, musieli wspierać go w walce kolesie, błagał jak ciota o litość a po RKO dorwał się do pinu tak desperacko jakby walka była o tytuł mistrza HW. Ogólnie strasznie leszczowsko rozpisali Ortona w tym pojedynku i jest to bardzo duży minus tej walki (niezła promocja przed Wrestlemanią chalengera do tytułu. Nie ma co...). Jedyne plusy to nietrafiony Flying Elbow Drop Shane'a z narożnika przez stół komentatorski (niezłe. Chociaż po Shane'nie spodziewałem się trochę konkretniejszego bumpa) oraz to, że w końcu dostaliśmy od Vince'a trochę krwi w walce.

 

3. Jack Swagger vs. Finlay - baaardzo przeciętna walka w której mistrz nie pokazał nic ciekawego i przyznam szczerze, że to raczej Finlay zaprezentował się z lepszej strony. Była to walka z gatunku tych, po obejrzeniu których - niewiele zostaje nam w pamięci. Jedyne co zapamiętałem to fatalny finish, kiedy Swagger podnosił się z gleby razem z Fit'em mając chwyt założony do Gutwrench Power Bomba a Finlay (pomimo, że nie był przecież jakoś specjalnie "ogłuszony" po akcjach młodziaka) nie robił zupełnie nic, by skontrować, czy wyrwać się z finishera (a całe przygotowanie do wykonania akcji kończącej zajęło Jackowi dobre kilkanaście sekund). Słaba walka bez historii (chociaż chanty "We Want Christian!" - bezcenne:).

 

4. HBK vs. JBL - o dziwo całkiem niezła walka i dowód na to, że Michaels potrafi w ringu poprowadzić każdego! Było trochę dramaturgii, przełamywania finisherów (kiedy to Bradshaw nie mógł skończyć HBK'a), zmian przewag i nienajgorszego (jak na walkę "nie-gimmickową" z JBL'em) brawlu. Ogólnie całkiem nieźle się to oglądało, pomimo że przy takiej stypulacji - zwycięzca był znany od początku.

Pytanie tygodnia brzmi: dlaczego sędzia nie zdyskwalifikował Michaelsa, kiedy wręcz na jego oczach (sędziego, of course) żona HBK'a przywaliła po pysku Bradshaw'owi? Przecież to był atak osoby trzeciej?

 

5. RAW Elimination Chamber Match.

 

A ktoś się kiedyś ze mnie śmiał tu, w tym temacie, kiedy mówiłem, że najpewniej będziemy mieć bezCenny Chamber jako main event na NWO...:))))

 

Powiem, że ten bardzo zaskakujący, ale też mega-idiotyczny początek niemal mnie zabił... Edge atakuje przed samą walką Kawowego Kingstona (gościa wynoszą) i... jakby nigdy niby nic zamyka się w chamberowej kabinie Kofiego i zajmuje sobie, ot tak, jego miejsce w walce... Takie gówno to chyba mógłby kupić jakiś 12-o latek! GM RAW nie burzy się, nikt nie protestuje że to przecież wrestler z konkurencyjnego brandu, sędzia jakby nigdy nic każe rozpocząć walkę... Co za shit! To tak jakbym ja przyszedł sobie do roboty, przylazł do mnie jakiś koleś z konkurencji, dał mi bejzbolem po łbie i usiadł za moim biurkiem i zaczął wykonywać moją pracę. Nikt oczywiście - włącznie z dyrekcją - by się nie burzył, bo przecież to też (jak ja) facet a poza tym - liczba pracowników nie uległaby zmianie;>>> Ja tego nie kupuję.

Sama walka konkretna i pełna dramaturgii. Z bardzo dobrej strony pokazał się Jericho, który rozdawał CodeBreakery na lewo i prawo. Całkiem nieźle spisał się też Mysterio (Rey w coraz lepszej formie po kontuzji. Bardzo ładnie poprowadził walkę!), chociaż chciało mi się płakać jak oglądałem krasnala, któremu po raz 124 rozpisano mega-zgnojenie (+ wyeliminowanie z gry) Kane'a. Po prostu Rey prał wielkoluda jak dziecko i to było strasznie żałosne, zwlaszcza w kontekście faktu, że to nie pierwszy raz tak bookują Kane'a w walkach z Mysterio!

Nigdy nie sądziłem, że to kiedyś napiszę, ale - zbyt szybko wyeliminowano Cenę. Od początku (po pojawieniu się Edge'a) wiedziałem, że to albo Rated R (prawie pewniak, po takim początkowym myku) albo Cena (ptzy jego pushu nie można go skreślać w żadnej sytuacji:) opuszczą NWO z pasem, a więc kiedy Jaśko odpadł już jako trzeci - cała walka straciła dla mnie na dramaturgii o niemal połowę (co nie oznacza, że oglądało się ją gorzej, bo ringowo końcówka była bardzo dobra).

No cóż - znowu Edge zaliczył gówniany reign z pasem, stracił go po miesiącu i natychmiast odzyskał tytuł HW. Dla mnie - poza zaskoczeniem fanów (i podbiciem sobie statystyki przez Copelanda) - nie miało to żadnego sensu. Ciekawe co będzie dalej (nie oglądałem jeszcze RAW)? Na Smacku 2 pasy HW, czy Edge zostanie z tytułem na RAW? A może dopiero po drafcie któryś z tyułów HW powróci na RAW? Cholera wie...

Mam mieszane uczucia co do tego Chambera, bo był cholernie zaskakujący (to na plus), ale też zakoczył w idiotyczny sposób (kretyńskie dostanie się Edge'a do walki) oraz spowodował, że mamy kolejną (która to już w przeciągu kilku miechów?) zmianę pasa HW w WWE. Z drugiej jednak strony była to jednak bardzo solidna walka i fajnie się ją oglądało. Poza tym - Cenaminator zostaje bez pasa, a to już zdecydowanie należałoby zaliczyć na plus:))) Drugi Chamber Match na tym NWO, w którym nikt nie krwawił... Nie ma to jak kolejny raz skurwić hardcore'ową stypulację (a myślałem, że po bezkrwawym Hell In A Cell nic mnie już nie zdziwi).

 

Reasumując - całkiem niezłe PPV, ale przede wszystkim dzięki bardzo dobrym, zaskakującym Chamber Matchom, które swoją długością stanowiły ponad połowę NWO. Na plus zaliczyłbym też walkę Michaelsa z JBL'em, bo nie nastawiałem się na nic ciekawego a dostałem całkiem strawny, stojący na nienajgorszym poziomie (jak na Bradshawa, of course) pojedynek. Zawiodła walka w obronie pasa ECW (młodziak nie pokazał nic ciekawego a wręcz pozostawał w cieniu Finlay'a) oraz starcie Shane'a z Ortonem, w którym zrobiono z Randy'ego cipę (posiłkowanie się kumplami w walce z nie-wrestlerem i błaganie młodego McMachona o litość) i nie zapewniono widzom jakichś mega-bumpsów, na które większość liczyła. Ogólnie jednak mam bardzo pozytywne wrażenia po No Way Out. Jak na Vince'a - całkiem konkretne PPV!

 

Jak WWE ujawni, ze Triple H i Stefka sa malzenstwem to strzeli sobie olbrzymiego samoboja. Niech lepiej wymysla cos innego (np, ze Hunter jest znow blisko z rodzina, glupie jak cholera po tych wszystkich feudach DX z Vincem sale i tak lepsze niz tamto).

 

A jakie to ma znaczenie? Przecież z tego co pamiętam (WWE w żaden chyba sposób tego nie odkręcało) to Game i Stefka storyline'owo nadal są przecież małżeństwem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124350
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  45
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.02.2009
  • Status:  Offline

Na Smacku 2 pasy HW, czy Edge zostanie z tytułem na RAW? A może dopiero po drafcie któryś z tyułów HW powróci na RAW?

 

Z tego co się nie mylę to draft w WWE ma już być Raw 8 dni po WM25 - więc tego dnia wszyscy się dowiemy co będzie z pasami, o ile nie dowiemy się już na WM jeżeli dojdzie do pojedynku Edge vs. Cena. A zanosi się się na ten pojedynek

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124361
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  347
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.07.2008
  • Status:  Offline

xero napisał/a:

Jak WWE ujawni, ze Triple H i Stefka sa malzenstwem to strzeli sobie olbrzymiego samoboja. Niech lepiej wymysla cos innego (np, ze Hunter jest znow blisko z rodzina, glupie jak cholera po tych wszystkich feudach DX z Vincem sale i tak lepsze niz tamto).

 

 

A jakie to ma znaczenie? Przecież z tego co pamiętam (WWE w żaden chyba sposób tego nie odkręcało) to Game i Stefka storyline'owo nadal są przecież małżeństwem.

 

wlasnie jakbys xero mogl to rozwinac lub bardzo po krotce przyblizyc ten feud : P

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124366
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

wlasnie jakbys xero mogl to rozwinac lub bardzo po krotce przyblizyc ten feud : P

 

Może ja spróbuję ;) Za czasów Attitude, kiedy Trypel dopiero piął się po drabinie WWE i miał feud z Vince'em, wyszło coś takiego że Hunter jakoś otumanił Stefkę, wywiózł do Vegas i tam wzięli ślub (niby bez jej zgody, bo nie wiedziała co robi czy tam jakoś Game ją do tego przymusił). Podczas walki McMachona (stary chciał pomścić córeczkę) z Hunterem - Stefania odwróciła się od ojca, pomogła Hunterowi wygrać i stwierdziła, że miejsce żony jest u boku męża. Tak zaczął się okres nazywany "McMachon-Helmsley Era" (Trypel i Stefka robili w Federacji co chcieli). To tak w telegraficznym skrócie :D

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124380
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 615
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.02.2006
  • Status:  Offline

vodkabols: jaki niby feud mam przyblizyc? Moj z Ravenem?

 

Rav: Głowy za to nie dam ale jestem przekonany, ze odkrecili ich malzenstwo w TV. W koncu na sama logike gdyby tak nie bylo to, chociazby wszystkie aluzje podczas powrotu DX bylyby bez sensu. W takim razie uwazam, ze jezeli teraz The Game wyjdzie i powie, ze nalezy do rodziny to tak jakby federacja oficjalnie przyznala, ze wiecie - to na scenie to jedno a poza nia drugie. Chociaz oczywiscie zgadzam sie, ze to nic nie zmienia. Zawsze mozna po prostu powiedziec, ze ozenili sie niedawno czy inny pasztet. Ja tego w kazdym razie nie kupuje.

 

Edit up: chodzilo mi o feud DX z Mcmahonami w 2006 roku. Po nim byloby bez sensu jakby nagle Triple H stal sie ulubiencem rodziny :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124382
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 473
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.05.2007
  • Status:  Offline

Edit up: chodzilo mi o feud DX z Mcmahonami w 2006 roku. Po nim byloby bez sensu jakby nagle Triple H stal sie ulubiencem rodziny :)

 

Wtedy VKM był Heelem. Można się tym tłumaczyć :) Vinnie mógł przebaczyć Hunterowi, tak samo, jak zrobił to (na odwrót, bo na odwrót) z Ortonem... Pamiętam jak Vince go wychwalał jak miał walczyć przeciwko Jasiowi, a teraz? Kazał mu go przepraszać i ot takie tam pierdoły...

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124385
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 936
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.05.2005
  • Status:  Offline

Po Last Ride chyba ostatnio przegrał Henry na Unforgiven 2007 :P

 

Raven, o ile dobrze pamiętam, to w chwili, gdy Edge pojawiał się w EC Raw, to największą władze miała Vickie, bo Steph pojechała z Shane'm do szpitala. Poza tym Edge sam powiedział, że mógł zrobić to każdy (poprawcie mnie jeśli się mylę, ale z tego co pamiętam, to na Raw tak mówił), więc w jakimś stopniu wybrnęli z tego, bo Edge powiedział prawdę.

 

Co do krwi, o ile dobrze pamiętam to już rok temu na NWO obyło się bez krwi. A późniejsze pojedynki np. na ONS (krawienie Big Showa na tej gali nie było planowane), czy HIAC wg mnie tylko pokazały, że nawet na NWO nie można spodziewać się krwi. Dla mnie też nie jest to dobre, bo pojedynek traci trochę na wiarygodności. Brak krwi w takich walkach rekompensuje przynajmniej ich widowiskowość i emocje.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124388
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

vodkabols: jaki niby feud mam przyblizyc? Moj z Ravenem?

 

To my mamy/mieliśmy jakiś feud? :D Musiałem go chyba przeoczyć :twisted:

 

Raven, o ile dobrze pamiętam, to w chwili, gdy Edge pojawiał się w EC Raw, to największą władze miała Vickie, bo Steph pojechała z Shane'm do szpitala.

 

Dla mnie to podwójna bzdura. Jak GM konkurencyjnego brandu może mieć (tak na logikę. Wiem, że to tylko wrestling, ale...) cokolwiek do powiedzenia w sprawach RAW? To tak jakby pod nieobecność prezesa firmy Sony, decyzje podejmował prezes Panasonica, bo jedni i drudzy siedzą w tej samej branży :twisted: Jeżeli tłumaczą to tak, że Stefki nie było, to decyzja powinna należec do jakiegoś decydenta niższego szczebla (no bez jaj, że wszyscy biegusiem polecieli z Shane'em do szpitala. Poza tym, nawet w USA wiedzą co to takiego te telefony komórkowe :lol: ), nawet do sędziego, ale za cholerę nie do Vickie. Jakkolwiek WWE nie będzie próbowało wytłumaczyć tego co zaszło podczas NWO (no chyba, że okazałoby się, że Stefka maczała w tym palce i cichcem dogadała się z Edge'em, postanawiając zmontować z nim i Vickie - mały trójkącik :twisted: ), to z logicznego punktu widzenia, będzie to po prostu kicha.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124391
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 936
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.05.2005
  • Status:  Offline

Vickie na Raw tak to właśnie tłumaczyła.

 

Sony i Panasonic - ta sama branża, ale bez żadnego "zwierzchnika". SD! ECW i RAW - ta sama branża, ale wszyscy pod władzą odgórną (Vince'a) , więc różnica jest i to wg mnie spora :). Wiadomo, czepiam się teraz :), ale mógłby ktoś tak powiedzieć...

 

Inaczej mówiąc, zawsze znajdzie się jakieś tłumaczenie (Np., że Steph mogła przekazać Vickie władzę nad Raw w czasie jej nieobecności - chyba najbardziej logiczne wyjaśnienie).

 

Takie moje zdanie, ale mniejsza o to, bo są to szczegóły, o których za tydzień nikt nie będzie pamiętał. Zaskoczenie, tak jak napisałeś, na plus i oby więcej tak dobrych walk.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124396
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  347
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.07.2008
  • Status:  Offline

vodkabols napisał/a:

wlasnie jakbys xero mogl to rozwinac lub bardzo po krotce przyblizyc ten feud : P

 

 

Może ja spróbuję ;) Za czasów Attitude, kiedy Trypel dopiero piął się po drabinie WWE i miał feud z Vince'em, wyszło coś takiego że Hunter jakoś otumanił Stefkę, wywiózł do Vegas i tam wzięli ślub (niby bez jej zgody, bo nie wiedziała co robi czy tam jakoś Game ją do tego przymusił). Podczas walki McMachona (stary chciał pomścić córeczkę) z Hunterem - Stefania odwróciła się od ojca, pomogła Hunterowi wygrać i stwierdziła, że miejsce żony jest u boku męża. Tak zaczął się okres nazywany "McMachon-Helmsley Era" (Trypel i Stefka robili w Federacji co chcieli). To tak w telegraficznym skrócie :D

 

dzieki, wlasnie o cos takiego mi chodzilo : P

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124400
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  191
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.11.2006
  • Status:  Offline

Jak dla mnie to przeceniacie "hardkorowośc" WWE. Krwawienie Ortona na 100% nie było planowane, po prostu Shane za mocno przypierdolił Randy'emu monitorem i rozciął skórę. Orton po tej walce potrzebował szwów, sam by sie chyba tak głęboko nie pociął, poza tym zaczął krwawic dosłownie moment po uderzeniu. Także na najbliższe lata zero blade'ów w WWE ;)

Co do Steph i HHH śmiało mogą ujawnic swoje małżeństwo w prawdziwym życiu. Storyline o którym wspominaliście był robiony lata temu, kiedy większośc dzisiejszych marków WWE srała jeszcze w pieluchy, bądź ich nie było na świecie. A że DX feudowali z McMahonami? To jest wrestling tu cały czas zmieniają się sojusze więc nie widze problemu. Marki i tak wszystko kupią. A jak zobaczą jakieś fotki czy video z uśmiechniętymi Tryplem Stefką i ich dzieciakami i jak zły Orton chce to wszystko zniszczyc to zeszczają sie w gacie i wybłagają u starych na PPV żeby zobaczyc jak HHH niszczy Ortona. Doda to też dużo realizmu obecnemu storyline'owi i na pewno pomoże w promowaniu WM co w tej chwili jest priorytetem.

Najlepiej by było tak jak wspominał xero pobrali sie z rok temu czy coś i wszystko by sie zgadzało.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124403
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Takie moje zdanie, ale mniejsza o to, bo są to szczegóły, o których za tydzień nikt nie będzie pamiętał. Zaskoczenie, tak jak napisałeś, na plus i oby więcej tak dobrych walk.

 

Dokładnie tak jak mówisz :D Chociaż ja nadal nie kupuję tak chamsko i idiotycznie (pod kątem wytłumaczenia tego faktu fanom) wciśniętego Edge'a do Chambera RAW. Jest to dla mnie zagranie typowo pod 12-to latków, którzy bezkrytycznie łykną każde gówno Vince'a.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/13536-no-way-out-2009/page/14/#findComment-124405
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...