Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Z pamiętnika ex-marka


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 278
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

W związku z pomysłem Six'a i kilkoma głosami innych userów popierających ideę topicu w którym można by było powspominać sobie najwspanialsze momenty swojego markowania, pośmiać się ze swoich markowych odpałów czy podzielić z innymi opowieściami typu: "jak to było kiedy netu nie było":))), postanowiłem zrobić pierwszy ruch i założyć właśnie taki temat. Liczę, że znajdzie się kilka osób, które będą chciały podzielić się z nami swoimi wspomnieniami z tego najpiękniejszego dla wrestle-fana okresu...

 

Mój pierwszy kontakt z wrestlingiem datuję gdzieś mniej więcej na 1989-1990 rok. Jako szczęśliwy posiadacz anteny satelitarnej, skacząc po kanałach trafiłem kiedyś przypadkiem na coś co miało później odcisnąć piętno na mojej młodej psychice;))) Była to chyba jakś forma sportu walki, bo kolesie naparzali się w ringu, ale wykonywali na sobie bardzo spektakularne akcje jakich nie sposób znaleźć w boksie czy innym tego typu kontaktowym sporcie. Rodzice mi powiedzieli, że jest to "wolna amerykanka" (czyli nawalanka gdzie wszystkie chwyty są dozwolone:) a ja z miejsca się w niej zakochałem. Oczywiście z biegu przyjąłem, że to wszystko jest na prawdę (w końcu hale były zapełnione rozentuzjazmowanymi - często także starszymi - fanami, którzy by się chyba tak nie jarali gdyby to miała być jakaś ściema) a moi rodzice nie próbowali wyprowadzać mnie z błędu (moja matka markuje do dziś a ja oczywiście w podzięce za tamte błogie czasy także nie wyprowadzam jej z błędu, a mój ojciec albo także wtedy markował, albo po prostu potraktował moją nowo rodzącą się pasję jako nieszkodliwą rozrywkę i podarował sobie próby oświecenia syna;).

Na początku wrestling oglądałem na zasadzie "jak trafiłem na satce to oglądałem, jeśli nie - to nie", później przerodziło się to w pasję i śledzenie w gazetach typu TV-SAT Magazyn godzin transmisji albo na zasadzie prób i błędów - oglądanie w tych samych godzinach (jak raz trafiłem na jakiś wrestling w TV to za tydzień starałem się go znowu trafić na tym samym kanale i o tej samej porze).

Na początku pamiętam, że walki oglądałem chyba na Eurosporcie i często walczyli tam wrestlerzy z Japonii (nie mam pojęcia co to był za fed) pokroju Great Kabuki'ego czy Jushin'a Thunder Lighera, w późniejszym natomiast okresie zaczęły się moje regularne randki z WWF na Sky One. To były piękne czasy, bo fan nie był rozpieszczany tak jak dzisiaj, kiedy to na byle gali można zobaczyć walkę, którą równie dobrze można by było obsadzić w main evencie jakiegoś PPV. Wtedy wrestlerzy dzielili się na Superstars i jobberów a na cotygodniowych galach można było sobie obejrzeć prawie wyłącznie demolki Superstarsów na jobberach oraz jakieś segmenty i wywiady. Walki Superstar vs. Superstar były zarezerwowane prawie (raz na kilkanaście tygodni zdarzała się taka walka na gali, ale z reguły kończyła się bez rozstrzygnięcia i miała być przystawką do walki tych wrestlerów na PPV) wyłącznie na PPV, które (WWF) odbywały się 5 razy do roku (Royal Rumble, WrestleMania, SummerSlam, Survivor Series a później doszedł King of The Ring). Wyobrażacie sobie jak bardzo człowiek czekał na takie PPV, które wypadało średnio raz na 3 misiące (kiedy jeszcze nie było KOTR) a na cotygodniowych galach - fan był karmiony prawie wyłącznie sqash'ami? Nieeee, większość (ci którzy tego nie doświadczyli na własnej skórze) raczej nie będzie w stanie sobie tego wyobrazić, zwłaszcza przy dzisiejszym napiętym "grafiku" WWE czy TNA...

Powiem tylko tyle, że dzień PPV to było prawdziwe święto dla marka, to była wcześniejsza Gwiazdka, to było coś na co się czekało całe pieprzone 3 miechy!!! Kiedy niemieckie stacje (Tele5, RTL2) emitowały PPV's WWF (oczywiście z odpowiednim opóźnieniem) - nie było siły, która by mogła mnie powstrzymać przed oglądaniem i oczywiście nagrywaniem na VHS'y;))) Sytuacje były na tyle kuriozalne, że potrafiłem się urwać z urodzin kumpla (z jakąś lipną wymówką, że muszę pomagać starym;), nie pójść z ludźmi z podwórka na balety (PPV's na niemieckich stacjach były puszczane z reguły w soboty, koło godziny 22) czy zrezygnować (Sic!) z pójścia na Sylwestra (bo miał być nadawany po północy jakiś skrót najlepszych walk z In Your Houses danego roku, które nie były w ogóle emitowane w niemieckiej TV), by tylko obejrzeć ulubioną rozrywkę! Teraz może wydawać się to śmieszne, ale wtedy nie było torrentów z których można było sobie zassać PPV, ba - nie było nawet neta tak co by można było sobie na następny dzień po PPV sprawdzić jego wyniki. Efektem tego były takie motywy jak np. "oglądanie" Sky Sports bez obrazu (był oczywiście kodowany) o 2-3 nad ranem, tylko po to by posłuchać przebiegu walk i na żywo dowiedzieć się kto wygrał (w przeciwnym wypadku takiego infosa można było dopiero zdobyć oglądając najbliższy show na Sky One). Czekać jeszcze cały tydzień by poznać wyniki???? Kiedy czekało się całe 3 miechy na to wymarzone PPV???? Nie było szans!!!! Nocne czuwanie kiedy starzy usną, siedzenie 10 cm od telewizora (by słyszeć - maksymalnie ściszony, by nie obudzić rodziców, odbiornik oraz to co mówą komentatorzy) i zarwana nocka (program kończył się mniej więcej o 5-6 rano, bo w końcu leciał na żywca z USA) - TO BYŁ PO PROSTU MUS!!!! Już nawet nie wspomnę o takich numerach jak to, kiedy rodzice pewnego razu dupnęli mnie na gorącym uczynku i zabronili "nocnego czuwania" (PPV's leciały w nocy z niedzieli na poniedziałek a w poniedziałek trzeba było iść do szkoły) i musiałem położyć się spać a "leciała" właśnie WrestleMania i walka w której mój idol - Bret Hart, bronił tytuł mistrza HW w walce z Yokozuną, który wówczas był nie do powstrzymania. Byłem tak wkurwiony na starych i tak bałem się by Hart nie stracił pasa (a Yoko nie zrobił mu krzywdy jak np. Tatance czy Hacksaw'owi:), że kładąc się do wyra - modliłem się, by Bret'owi udało się pokonać Japończyka;))))) Wówczas jednak Bóg był chyba głuchy na moje prośby, bo Hitman musiał zajobbować, ale sama faza by modlić się za obcego gościa, którego znałem wyłącznie z ekranu telewizora i który toczył jakiś ogólnie (dla reszty nie-marków) nic nieznaczący pojedynek - daje obraz tego, jak wielka była siła mojego markowania i jak bardzo człowiek potrafił żyć tamtymi wydarzeniami... Podobnie było podczas walki Breta Harta z Britisch Bulldogiem (walka face vs. face - ewenement jak na tamte czasy!), kiedy Hitman musiał czysto stracić pas IC na rzecz Bulldoga. Pamiętam, że miałem doła przez dobre kilka dni i zjebałem sobie cały początek wakacji;))))

Z perspektywy czasu wydaje się to być chore albo conajmniej śmieszne (a nawet jedno i drugie;), ale ówczesne markowanie w porównaniu do dzisiejszego było tak czyste jak dziewictwo Joanny D'arc;), ponieważ nie było nikogo, kto mógłby rozwalić ten wspaniały domek z kart "wrestlingowej naiwności" (zdanie rodziców, czy kolesi z budy latało mi koło dupy, bo wychodziłem z założenia, że to dyletanci, którzy za cholerę nic nie wiedzą na temat wrestlingu a więc ich opinia się nie liczy). Dzisiaj wystarczy jedna czy dwie wizyty na stronie internetowej o wrestlingu i jakiś "życzliwy" szybciutko sprowadza nas na ziemię, profesjonalnie (słownictwo typu: face, heel, gimmick, jobbowanie, push itp) a więc i z dużą dozą wiarygodności informując, że Święty Mikołaj jednak nie istnieje...

Moje markowanie skończyło się trochę mniej brutalnie, bo nie będąc z gatunku "krzykaczy-raptusów", zanim zacząłem w ogóle wpisywać się na stronach internetowych, sporo poczytałem na WrestleFans informacji na temat tego jak wygląda wrestling od kuchni i nie miałem okazji zbłaźnić się ani dać komuś satysfakcji, że pozbawił mnie markowego dziewictwa;)))

W momencie kiedy pierwszy raz zawitałem na WrestleFans byłem już raczej pół-markiem, bo po tych wszystkich ówczesnych latach oglądania zacząłem już od jakiegoś czasu zauważać pewne symptomy dające mi sporo do myślenia na temat realizmu we wrestlingu, ale cały czas szukałem usprawiedliwień i oszukiwałem się na siłę (chciałem chyba po prostu wierzyć...), że np. przecież wrestlerzy krwawią, tak więc nie może być to do końca udawane. Informacje znalezione na stronie Boryssa postawiły tylko kropkę nad "i", tak więc nie było to dla mnie jak skok rozpalonego plażowicza do lodowatej wody, ale jakoś w miarę bez większego bólu zaakceptowałem niepodważalne fakty, chociaż... wrestling później nigdy nie był już dla mnie taki sam, bo zamiast jarać się samymi feudami, gimmick'ami i walkami - zacząłem podchodzić do tematu bardziej analitycznie (pod kontem bookingu, pushowania, psychologii ringowej itp.), co niestety pospsuło znaczną część tej frajdy jaką kiedyś dawał mi wrestling, który oglądało się wtedy z zapartym tchem.

Obecnie nie powiem, że nie zdarzają się segmenty czy walki, kiedy zdarza mi się zamarkować i to na maksa, ale raczej są to wypadki przy pracy (niestety nie często mam do tego okazję, czy to przez to że wrestling dzisiaj opuścił znacznie poprzeczkę, czy może problem tkwi jednak w smartowym postrzeganiu tematu), które są niczym w porównaniu do tego jaką kiedyś człowiek miał radochę oglądając standardową walkę Supergwiazdy ze zwykłym jobberem i podziwiając po raz enty ten sam repertuar moves'ów gwiazdy oraz z góry wiadomą porażkę jobbera. Po prostu wtedy nie było nic innego a na PPV's trzeba było czekać miesiącami. Człowiek potrafił się cieszyć samym faktem, że zobaczył swojego ulubieńca na ekranie TV. Teraz są torrenty, Youtube, cotygodniowe gale na których walczą ze sobą oponenci, którzy mogliby spokojnie zawalczyć w main evencie WrestleManii oraz PPV's raz w miesiącu (WWE, TNA). Jest tego wszystkiego taki przesyt, że wrestling stracił na swej wyjątkowości. Nie jest już dobrem niedostępnym, luksusowym (jak w latach 90). Jest standardowym stuff'em, który za pośrednictwem Internetu możesz mieć kiedy chcesz, a jak wiadomo jeżeli coś za łatwo przychodzi - przestaje się to doceniać i traci swój smak...

 

Reasumując - cieszę się, że dane mi było markować coś koło 8 lat i absolutnie się tego nie wstydzę. To były moje najpiękniejsze wrestlingowe lata i może nie było wtedy wynalazków typu HIAC, TLC, jakiegoś mega-hardcore'u czy licznej grupy gwiazd z umiejętnościami Briana Danielsona czy AJ Styles'a, ale powiem wam jedno - nie zamieniłbym tych lat markowania na nic w świecie.

Edytowane przez -Raven-

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg

  • Odpowiedzi 38
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    5

  • Streetovs

    3

  • Alacer

    3

  • Bullinho

    2

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 692
  • Reputacja:   24
  • Dołączył:  13.04.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Na początku pamiętam, że walki oglądałem chyba na Eurosporcie i często walczyli tam wrestlerzy z Japonii (nie mam pojęcia co to był za fed) pokroju Great Kabuki'ego czy Jushin'a Thunder Lighera

 

Ja swój pierwszy (nieświadomy) kontakt z wrestlingiem miałem również w tym okresie. Pamiętam jedynie Eurosport i kolesia ubranego na czerwono z rogatą maską. Wtedy byłem jednak zbyt młody by cokolwiek wiedzieć, choć pamiętam, że już wtedy ojciec mnie wyprowadzał z błędu mówiąć, że to na niby. Zresztą wyprowadzał mnie zawsze gdy próbowałem oglądać wrestling np. Worldwide na Polsacie, czy (przede wszystkim) WWF na Wizji TV. Ja niby zawsze mówiłem, że wiem, że to na niby ale mimo to markiem byłem pełną gębą. Bili sie na niby, to wiedziałem, ale sądziłem, że oni na prawde się nie lubią, na prawdę sobie przeszkadzają itp.

 

W międzyczasie (gdy WWF przestało lecieć na Wizji) nagrywałem programy z RTL2 na wideo i oglądałem z niemieckim komentarzem... ale kiedyś magnetowid się zepsuł i to był mój koniec oglądania.

 

Można powiedzieć, że markiem przestawałem być im dłużej to oglądałem, ale tych wrestlerów którzy byli heelami nie lubiłem na prawdę :) Tak na prawdę to gdzieś do przełomu 2006/7 byłem jeszcze pół markiem, gdyż nie znałem tego sportu tak od podszewki jak teraz. Na przełomie tych lat założyłem sobie neta w domu i wtedy zaczęłem szukać informacji o wrestlingu, natrafiłem na różne słowniczki pojęć, przeglądałem fora, dzięki czemu przestałem całkowicie być markiem.

 

Jest tego wszystkiego taki przesyt, że wrestling stracił na swej wyjątkowości. Nie jest już dobrem niedostępnym, luksusowym (jak w latach 90). Jest standardowym stuff'em, który za pośrednictwem Internetu możesz mieć kiedy chcesz, a jak wiadomo jeżeli coś za łatwo przychodzi - przestaje się to doceniać i traci swój smak...

 

To coś jak z bananami :) Dopóki nie były w każdym sklepie, smakowały inaczej :twisted:


  • Posty:  789
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.09.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ja rowniez zaczynalem jakos w latach 1989-1990, dzieki telewizji satelitarnej. Wowczas nastąpil pierwszy kontakt z wrestlingiem. Milosc rozgorzala na dobre gdy dorwalem na dluzej stacje SKY One. Tutaj nie jestem juz pewien czy DSF nie nadawal wczesniej WWF bo jakos mam takie przeblyski, albo inna stacja eutropejska typu Rai Uno lub Duo. To byly piekne czasy nie tylko ze wzgledu na półmarkowanie - jakos nigdy nie wszedlem w ten sport z wiedzą ze jest on 100% realny. Stworzylem/domyslilcem sei ze są zasady ktorych absurdalnosc dzisiaj sam wysmiewam. Te zasady to cos blizej bezboksowego MMA. Kontuzje i krwawienia wmawialem sobie wypadkiem, lub - jakby to dzis nazwac - duzym bumpsem. Pojęcie "cięcia się" wrestlerów nie gosciło w moim umysle. Widząc Ultimate Warriora, Macho Mana, początki Undertakera czy osobe Hulka Hogana od razu wiadomo bylo ze to są goscie z górnej półki.

nastepnymi przeblyskami pamięci są dwa tag teamy: HBK i Marty Jannetty oraz The hart Foundation. Do dzisiaj pamietam jak zachodzilem w glowe jak to sie stalo ze Marty wrzucony w szybe przez HBKsie nie pociął w okolicach szyi na smierc. WWF mialo wowczas kilka gwiazd i wschodzących superstarsów. Powoli zaczynalem kojarzyc mechanike "dochodzenia" do pasa IC, czyt: wiekszy czas antenowy = push do pasa testowego. Postacie byly mocno wyraziste a Entrance Undertakera czy Razora Ramona byly czyms powodującym dreszcze podekscytowania.

Tym co wyróznialo te czasy to dla mniefakt dlugiego feudowania. To co wspominal Raven, czyli bardzo rzadkie pojedynki Main Eventerów. Czasem mielismy na galach cotygodniowych jakies odwolania do feudu, jakies male "spotkania", run-in'y, wywiady, ktos komentowal walke wroga i wdawal sie w klotnie z nim, ale zeby zobaczyc walke superstar vs superstar rzeczywiscie trzeba bylo dokonywac cudów. Na gilede elektryczną chodzilo sie po domowej roboty dekodery, aby potem moc zobaczyc mistrzów. To bylo piekne. W pewnym momencie wrestling zaczal mi sie nudzic i tak bylo wowczas gdy zniknal Hitman. Co by nie mowic byl niesamowitą postacią i nawet rosnący w oczach HBK czy nowy monster Diesel nie byli w stanie tak podekscytowac. Swoje dolozyla stacja DSF ktora w pewnym momencie nie miala juz WWF, a SKY One nie mialem Ja znowu. Chwile potrwalo zanim zapelnilem te pustke.

Po jakims czasie na DSFie zaczalem widywac gale WCW, a wogole to wowczas chyba jeszcze NWA. Nowi wrestlerzy, uczenie sie nowej hierarhii. Na początku bylem zly ze dostaje produkt tak diametralnie inny. Z czasem pokochalem go za prostote i za to ze byl. Gdy WCW zaczalem sie zastanawiac czy Bret Hart dalby rade Stingowi, Czy Vader czy moze Yokozuna, czy Diesel czy Giant. CO by bylo gdyby zebrac obok siebie w ringu WWF i WCW. Ktorzy ktorym by nakopali. Nie wiedzialem ze wystarczy chwile poczekac by wszystkie te porównania sie spelnily. na horyzoncie widnial rok 1996 i era nWo. Kto tego nie przezyl wowczas ogladajac WCW juz na stacji Teda Turnera, ten niech zaluje. moje markowanie nie umieralo od razu. Powoli umieraly pewne zasady ktorymi myslalem ze ring sie kieruje. Im wiecej sie oglądalo tym bardziej pozwalalem sobie na dpuszczenie tej wiedzy z podswiadomosci ze jednak to jest fake. nie bylo to smutne ... bylo to tylko objawem przejedzenia. Dzisiaj - zaluje ze PPV mamy co trzy tygodnie w WWE, ze na galach ogladamy ciągle Main eventerów, ze to juz nei elektryzuje. Lata 1989 - 1997 byly piekne w moim wrestlingowym zyciu. CZesto wracam do nich grajac w EWR a niedlugo moze i w TEW 2008

"Plaga dysleksji wśród mlodzieży, jest tylko, uprawomocnioną lekarskim stemplem, plagą lenistwa umysłowego"

 

"Kwestię wolności w internecie można włożyć Ad ACTA" - 25 January 2012

 

Now Heaven Has Some LATINO HEAT

1326192738437791faa06bf.gif


  • Posty:  914
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  31.08.2005
  • Status:  Offline

Mój kontakt z wrestlingiem zaczął się stosunkowo wcześnie bo już w latach przedszkolnych 8) Tak, tak wiem co myślicie 8) Ale miałem szczęście mieć dużo starszych braci którym ta rozrywka się spodobała :) (mam jeszcze baaaardzo stare karty z WWF m.i Bulldoga i Takera :) ) i dzięki tv i kasetą VHS miałem możliwość zobaczenia tej rozrywki kilka razy. Nieco później zaczęli puszczać WcW chyba w TVN7 :) Pamiętam czasy kiedy markowałem Hitmanowi obojętnie czy był heelem czy facem :) No cóż kiedyś już widziałem go w WWF i mi zostało pozytywne nastawienie :) Pamiętam że lubiłem też Gianta, Nasha i Stinga :) był to czas feudu czerwonego i białego NwO :) Mimo że puszczali walki raczej low i mid cardu(pamiętam jakie wrażenie robił na mnie Mang który swoim duszeniem pokonywał kolejnych jobberów :twisted: ) oraz ME z wielkimi gwiazdami :) . Również wtedy gale WcW emitował DSF jeśli się nie mylę jednak rodzice zawsze wysyłali mnie spać co mnie denerwowało wtedy strasznie 8) Później miałem dość długą przerwę(czasami mój brat przyniósł jakieś walki czy gale na CD :) ) aż pewnego magicznego wieczoru na kanale Tele 5 zobaczyłem mojego wielkiego(dosłownie :twisted: ) idola :D Czyli Big Showa podczas walki z Lesnarem i Takerem chyba 8) No i znowu się zaczęło oglądanie :) Później dzięki internetowi trafiłem na Wrestlefans i jego forum, potem na BGZ i wreście na Attitude :) Gdzie moja przygoda z wrestlingiem trwa do dnia dzisiejszego. Amen :)

8363302634890420816486.jpg


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Ja mialem to szczescie ze pod koniec lat 80-tych czesto pomieszkiwałem w Szwecji ponieważ rodzice mieli tam prace.

I na szweckim kanale leciał wrestling + sky sport odkodowany, miałem tv w pokoju i oglądałem czesto pół nocy, a tu w Polsce miałem tez antene satelitarna i sky sports (niestety ppv kodowane juz),sky one, dsf, rtl2 pozniej galavision.

Pierwsza gala jaka widziałem to była wrestlemania 4 była to powtórka chyba pod koniec 88 roku lub na początku 89-niestety pamiec moja to szwajcarski ser.

Ale za to zawodników już wtedy zapamiętałem Ted Dibiase odrazu polubiłem gościa, troche w przeciwieństwie do wielu marków kibicowałem tym złym przeważnie i miałem duze kłótnie z tego powodu z mała grupka z osiedla która tez oglądała wrestling (bo teraz się z tego śmieją).

Niepolubilem Randy Savega i Hulk Hogana wkurzyłem sie gdy finale Ted przegrał do tego niesprawiedliwie bo Hulk uderzył go krzesłem.

Następnie z przerwami zaczołem oglądać WWF, moi idole z tamtych lat to Bret Hart, Bam Bam Bigelow, Tatanka, Ted Dibiase, Razor Ramon, Shawn Micheals i Undertaker.

Myślałem wtedy że oprócz WWF nic nie istnieje póki nie zobaczyłem jakiejś gali innej federacji było to WCW, jakos 91rok, zobaczyłem tez ze w Japonii jest wrestling pamietam gale AJPW ale mi nie podeszła.

92-96 to juz częste ogladanie wrestlingu, oprócz WWF mocno wszedłem w WCW.

Z tamtego okresu w WCW kibicowałem Big Van Vaderowi później Rick Flairowi bardzo nie lubiłem Stinga (zostało mi to do dzis niestety) i później Hogana jak znalazł się w WCW.

Głównie WCW oglądałem na DSF plus zobaczyłem też wrestling kobiet na tym kanale GLOW i bardzo mi sie spodobał (klimat lat 80-tych i ciekawe gmminicki).

Co do ogladanie ppv to tez czesto nie przespane noce miałem, rano do szkoły oczywiście olewałem wstawanie, na podwórku miałem 2kumpli i koleżanke którzy tak jak Ja oglądali wrestling, niestety po jakiś 3latach zostałem tylko ja :wink:

Następnie jakoś w 94 roku wreście poznałem wrestling meksykański, CMLL i AAA odrazu zobaczyłem różnice i dostałem oczopląsu, tyle działo się na raz akcji w ringu. Walki wieloosobowe, ale markowałem głównie takim zawodnikom jak Juventud Guerrera, Super Calo czy Cibernetico a w CMLL- Atlantis, Wgner czy pierwszy raz zobaczyłem Vampiro i Ultimo dragona do dzis sa to moi ulubieńcy w wrestlingu.

Mimo wszystko okres markowania powoli sie u mnie kończył, ze wrestling jest udawany wiedziałem od dawna ale wczesniej owszem poznawałem która walka jest dobra ale miałem małe wymagania i podobały mi się tez słabe walki, nie nudziły mnie tak bo poprostu kibicowałem "swoim", po paru latach oglądania wrestlingu moje wymagania wzrosły i często psioczyłem na poziom to juz nie było jak kiedyś, gdzie ulegałem jak wielu początkujących na to jak wrestler jest wykreowany a nie na jego umiejetności i zaczołem duza uwage przykładac do dobrych wrestlerów do dobrych pojedynków i tak już zostało do dzis ale czasy markowania mocnego były świetne i nadal tak naprawde czasem markuje :wink:

Absence of War Does Not Mean Peace

3669750324873c0356f997.gif


  • Posty:  6 708
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Zanim się wpiszę... Raven, używaj na miłość Boską Entera i zrób raz na kilka wierszy akapit, bo chociaż chcę przeczytać Twój post, nie mogę, bo mnie oczy bolą ;).

1005187806541accfacb3d6.jpg


  • Posty:  10 278
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zanim się wpiszę... Raven, używaj na miłość Boską Entera i zrób raz na kilka wierszy akapit, bo chociaż chcę przeczytać Twój post, nie mogę, bo mnie oczy bolą .

 

Przed przeczytaniem posta - reklamacji nie uwzględnia się :D Faktycznie wyszło to dość chaotycznie, bo improwizowałem tekst w pracy :P, ale zaraz postaram się coś z tym zrobić, w końcu nie możemy pozwolić byś nam tu Six oślepł :twisted:

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  13
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  26.07.2005
  • Status:  Offline

Doskonały temat ;)

 

U mnie zaczęło się to w 1993r., jeszcze niewiele z tego wszystkiego rozumiałem, ale już na samym początku zdołałem upatrzyć sobie swoich fawortyów i antyfaworytów - markowałem wówczas jak cholera Bretowi Hartowi, braciom Steiner oraz Razorowi Ramonowi i Lexowi Lugerowi, którzy akurat wtedy przeszli face turn i byli mocno promowani przez federację - zwłaszcza Luger z Hartem. Natomiast jak cholera bałem się Yokozuny i jego finishera, którym to niszczył jobberów oraz "kontuzjował" kilku face'ów federacji ;) nie znosiłem także Ludviga Borgi, The Quebecers i Bastiona Boogera ;) piękne czasy to były

it's good to be bad

  • Posty:  593
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.09.2005
  • Status:  Offline

Świetny temat! :D

 

Wrestling...towarzyszył mi od pierwszych kroków. Dosłownie.

Jest rok 1992, mały Venomusek skończył niedawno 2 latka...właśnie jest u swojej babci w odwiedzinach (tak starsi podwieźli, sam nie przylazł :twisted: ) i dopiero co umiejący chodzić (nie najlepiej jednak) chłopak patrzy w telewizor na kanale Eurosport i...rozpoczęła się jego Bigest adventure :D . Leciał wrestling, japońska federacja jakowaś ale nazwy już nie pamiętam (no 16 lat minęło :D ) ale w pamięć wryły mi się dwie postacie w maskach...kotów? Wtedy tak myślałem. Ale przypominały tygrysie. Jeden miał czarną a drugi czerwono-żółtą. Chyba Tiger Mask (nie wiem który numerek) oraz Black Tiger. Kojarzy ktoś jakiś wspólny match tych dwóch zawodników z tamtych czasów? Może pozwoli mi znaleźć moją pierwszą galę :D

 

Potem było regularne oglądanie na Eurosporcie i baaardzo rzadko coś z WWF.

A potem...potem przyszło debeściackie. Na DSF i TNT leciało Monday Nitro. Tak rozpoczęło się moje markowanie federacji WCW.

Pamiętam jak mnie wtedy wciągnęły gale...Od razu polubiłem Stinga wtedy jeszcze wesołego blondaska (w ogóle nie wiedziałem jak się nazywa...dopiero po kilku latach się skapnąłem, że Crow Sting ma podobnego scorpiona jak Blondasek...no bo oni ta samą osoba byli 8) Nie ma jak skapa...Czułem tez dużą sympatie do Randy'ego "Macho Man" Savage'a (OH YEEAAAH! :twisted: ) za to jakoś Hulkster i Flair byli dla mnie lamerami (no Hulkster grał w filmach i Gromie w Raju)- tego drugiego dopiero doceniłem pod koniec WCW...Pamiętam jak w gazetach promowali galę zorganizowaną przez Suprona (były obrazki, Big Van Vadera, Hulkstera i jeszcze kogoś i ogłoszenie, że można wygrac na ringu 10 tyśi).

Tak tez zaczęła się era nWo, rok 96. Oglądanie Monday Nitro na całego- miałem w okolicy tylko jedna osobę która podzielała hobby, kochany kuzyn. Razem markowaliśmy i wierzyliśmy, że wszystko na ekranie dzieję się na prawdę. No rodzice coś tam wspominali, że to nie jest naprawdę ale kto by tam słuchał gdy na ekranie wyprawiały się magiczne rzeczy? :D

Wtedy było pięknie, bez neta, cała wrestlingowa scena dopiero się rodziła a przeżycia i emocje pozostawały wyłącznie dla ciebie...

Z Kuzajem mieliśmy takie odpały, e na działeczce robiliśmy sobie ringi z kartonu, pamperki wycinane z papieru i robiliśmy własne galę. Cały pokój zawalony tym był...bezcenne chwile :twisted:

O wspólnych zapasach na łóżku chyba nie muszę wspominać? ;) Każdy chyba przechodził przez ten okres...

W WCW kochałem połączenie zajebistej otoczki z wielgachnym talentem zawodników. Uwielbiałem genialną sekcję high-flying (teraz takich nie ma) i pojedynki supergwiazd, w tym rywalizacja pomiędzy nWo black & white oraz Wolfpack.

Najbardziej markowska chwila jaką pamiętam była podczas Haloween Havok 98, gdy Bret walił Stinga bejsbolem omal się nie popłakałem, było mi smutno gdy odwozili mego idola karetką...ah ta niewiedza. Gdy Stinger wrócił pół roku później omal nie narobiłem w majty ;] tak samo jak gdy walczył z Goldbergiem o Title.

Przyszedł rok 99 i zainteresowanie produktem "wolnej amerykanki" odrobinę przygasło. No może nie podczas pamiętnego 5 minutowego koncertu KISS (heh, chłopaki zapowiadani byli przez miesiąc, zagrali jedna piosenkę i zgarnęli pół miliona zielonych :twisted: )

I tak to leciało aż do chwili gdy puścili Ostatnie Nitro...gdy dowiedziałem się, ze Vince wykupił WCW i ma ulubiona legendarna federacja przeszła do historii.

 

Potem było Worldwide na TV4/RTL7/Polsat2 oraz WWF z czasów Attitude na jakimś włoskim kanale. Czasami powtórki leciały na DSF (pamięta ktoś soczyste reklamy podczas gali? Ruf an! :twisted: )

 

No i po sporej przerwie, niecałe 3 latka temu dorwałem się do internetu i szybko znalazłem jedyne słuszne forum- Attitude. Zakotwiczyłem tu na dobre...doszło TNA w Euro i sądziłem, że jest good.

 

Tak jak większość którzy opisali tu swoje markstwo, dosyć łagodnie przeszedłem uświadomienie. Jednak nadal lubię sobie pomarkowac podczas oglądania a jak czytam jak ludzie bookują robią racjonalne domysły kto wygra...Brr! Straszne :P

 

Raven, ja tez pamiętam jak musiałem się czasami kryć z oglądaniem bo Nitro trwało do pierwszej w nocy, a jak doszło Thunder to nawet o 3! Ah 5-cio godzinna dawka wrestlingu powodowała u mnie napływ pozytywnej energii na cały tydzień. Który dla mnie zaczynał się na TNT w każdy piątek o 22 :twisted:

Chwile które zostaną na zawsze w pamięci i nie wymienialne na żadną gotówkę.

 

I taki P.S: Czy ktoś grał kiedyś w wydaną u nas biedną wersję planszówki WWF z roku 92? U nas wyszła tak jakoś w 95-96 roku a zwało się toto "Mistrzostwa Świata w Zapasach" (eh) firmy Soppol. Do dziś lezy u mnie na półeczce budząc pozytywne wspomnienia :D

 

P.S.2: Ostatnio mania odżyła z większą mocą gdy w moją 18-nastkę znalazłem na ryneczku Kasety: WrestleMania VII, Royal Rumble 93 oraz WrestleFest 94 (niemieckie). Koleś miał cała kupę kaset WWF z czasów 88-94, a wszystko po 3zł sztuka!! Fuck!, że tez miałem tylko dychę przy sobie!! Nigdy więcej koleś nie przyjechał na ten rynek...do dziś pluję sobie w twarz...

No i dzięki King of Kings i jego DVD-kom całkiem dobrze orientuję sie w obecnym TNA/WWE :D

nWo 4 life!

Just 2 sweet!

861576481480fa62cbd549.jpg


  • Posty:  1 692
  • Reputacja:   24
  • Dołączył:  13.04.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

No i dzięki King of Kings i jego DVD-kom całkiem dobrze orientuję sie w obecnym TNA/WWE

 

Ta, a nie wiedziałeś kto to jest na obrazku w moim podpisie:P


  • Posty:  1 055
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.07.2006
  • Status:  Offline

Początek lat 90-tych, wakacje u kuzyna, satka i latanie po kanałach. Któregoś pięknego dnia zobaczyłem kolesi biegających po ringu, i muszę powiedzieć, że totalnie odrzuciło mnie to. Było to dla mnie debilne ma maksa. Jak można dać się rzucać jak szmatą, skakać po sobie czy wykonywać akcje na złamanie karku. I jeszcze ciesząca się tym publika. Masakra.

 

Brat z kuzynem markowali na całego (robili zakłady, zawsze wracali z tematem: 'który zawodnik jest lepszy i dlaczego', kłócili się o to itd.), ja zaś gdzieś tam czasami dałem się skusić na oglądnięcie jakiejś walki. Po kilku miesiącach od wakacji, udało się namówić rodziców na satke, że niby dużo kanałów jest i jakieś inne kity cisnąłem. Po tym nastąpiło 'plum' jak śliwka w kompot :)

 

Oglądanie po cichaczu czy nagrywanie gal to chyba norma. Pamiętam też, że rozpisywałem sobie w zeszycie swoje Royal Rumble :D Czasami jakiegoś znienawidzonego maksymalnie bookowałem do finału, ale i tak ulubieniec wygrywał :D

 

Co pamiętam? Pamiętam, że kolesie z Bushwackers zawsze mnie wkurzali tym, że walczą w takich wojskowych butach z grubą podeszwą. A kop z takiego buciora napewno musiał bardziej boleć niż z normalnego buta. To nie było fair! :)

 

Yokozuna i Mr. Fuji - ZŁO! Z kim nie walczył, zawsze chciałem żeby przegrał. Rozwalał wszystkich, i na dodatek tych, którzy starali się miło wyglądać. No i jeszcze to sypanie talkiem czy kredą po oczach :evil:

 

Bret Hart. Jakimś dziwnym trafem przez pewien okres udawało mi się oglądać tylko jego speache (każdy z wrestlerów wypowiadał się na jakimś jednolitym tle). Tak więc kojarzyłem go z tym, że zawsze dużo gada, a nie walczy na ringu. I kiedys tam, w końcu dał się poznać :) Początek entrance theme'u - pisk gitary (później na ten pisk szczałem w majty i skakałem po fotelu :) ) i wyszedł kolo w mokrych włosach, fioletowych okularach, i w ramonesce z dziwnymi pagonami (zawsze kojarzyłem to z abażurami. Abażury moich lampek miały takie frędzelki :P ). Zanim wszedł na ring, motyw był przedni. Bret zdjął okulary i założył je jakiemuś młodemu fanowi z pierwszego rzędu. Po tym geście zapomniałem jaki był gadatliwy i wkurzający :)

 

Tatanka też był kozacki. Kto nie chciał być takim indianinem jak on? :D Feud z Ludvigiem Borga sprawił, że jeszcze bardziej trzymałem kciuki za Tatankę. Ten jego taniec, jak się już na maksa wkurzył :D To była zapowiedź ostrego lania przeciwnika. I znowu kisiel w majtach :)

 

Mabel mnie wkurzał. Dawny Big Daddy V. W teamie z Mo zawsze zamiatał przeciwników i nie było na niego rady. Wylazł kloc, jeb, jeb i po zawodach. Jedena z głowych przyczyn mojej niechęci do super heavyweightów. Bastion Booger tez dołożył swoje, Earthquake też, choć starał się być z deka face'owaty...

 

Lex Luger też kozak. Podniósł Yokozunę, czy nawet wykonał na nim Body Slam :D Pamietam jego jakieś promo czy coś, jak jeździł swoim pomalowanym w narodowe barwy autobusem... i nie wiem, coś tam robił hehehehe :) I muzyczka jakaś była przy tym... bla, bla, bla... "My Hero...".

 

Poza tym cała reszta WWF, która jest tylko, mniej lub bardziej do przypomnienia. WCW. NWO, Wolfpack, Zły Hogan, zdrady teamów, wspaniały Sting... Dennis Rodman, Karl Malone :D

 

Cóż, dziś sam jestem dziadkiem :D i też pomarkuję czasami, bardziej świadomie niż kiedyś, bo to naprawdę fajna rzecz.

4143166924a5dc43430e70.jpg


  • Posty:  789
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.09.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Lex Express to byl, ten autokar w barwy USA. Próba WWF zrobienia z Niego postaci sztandarowej, a'la Bret Hart wczesniej. nie wyszło.

"Plaga dysleksji wśród mlodzieży, jest tylko, uprawomocnioną lekarskim stemplem, plagą lenistwa umysłowego"

 

"Kwestię wolności w internecie można włożyć Ad ACTA" - 25 January 2012

 

Now Heaven Has Some LATINO HEAT

1326192738437791faa06bf.gif


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Na początku pamiętam, że walki oglądałem chyba na Eurosporcie i często walczyli tam wrestlerzy z Japonii (nie mam pojęcia co to był za fed) pokroju Great Kabuki'ego czy Jushin'a Thunder Lighera

 

to byl pewnie NJPW, swietne czasy, dopiero pozniej odkrylem ze w tamtych czasach NJPW a tym bardziej AJPW maily dobry poziom i swietne walki.

 

Okres Yokozuny tu zostal przypomniany, to byly czasy, Yokozuna specjalnie sie stył dla potrzeb WWF bo jak pozniej widzialem jego walki w meksyku (w UWA stare czasy) to salta robil.

Lubilem go ale po tym jak Lex luger go podniosl to stracil u mnie sporo :grin: , pamietam ze bylem w szoku ale Lexa lubilem za czasow jak wchodzil z wielkim lustrem na ring i byl zakochany w sobie, jak okazalo sie ze ten jego cios reka byl niesprawiedliwy bo w rece niby mial wlozone jakies zelastwo to tez go przestalem lubic :grin: , zakazano mu jak zostal facem tego ciosu i przez DQ przegral z Yokozuna.

Mozna by tak gadac o tamtych czasach pare ladnych dni ;-)

Absence of War Does Not Mean Peace

3669750324873c0356f997.gif


  • Posty:  104
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.11.2005
  • Status:  Offline

Raven normalnie podczas czytania twoich wspomnień na chwilę znowu miałem 7 lat :) - U mnie wyglądało wszystko tak samo kropka w kropkę (początki oglądania, szukanie kanałów o tych samych porach, oczekiwanie na ppv, widok walki superstar vs superstar to był szok, oglądanie zakodowanych transmisji, sylwestrowe powtórki najlepszych walk z ppv WCW na kanale DSF, BA pamiętam jak na TVP2 leciało WWF Warior, Hogan,początki Takera, PaPa "Shongo - nie pamiętam jak się to pisze :P" itd.) wszystko dosłownie tak samo , może różnica była tylko taka że ojciec wrócił ze stanów w tamtym okresie i zaraz mnie uświadomił że to fake. Co oczywiście za bardzo nie zmieniło mojego podejścia do wrestlingu po przegranej Hitmana na WMIX z Yoko był płacz :P a po przegranej Hitmana z Bobem Bucklandem była wręcz nienawiść do swojego idola (na chwilę :P), markowanie przelałem na stinga z wcw ale w starym gimmincku sprzed kruka i jemu również się dostało za porażkę z Giantem :), potem był mały kryzys z dostępnością WWF w TV, a WCW czyt. Sting (z pałką, białą i czerwoną farbą już tak na mnie nie działał (Chyba jestem jedyny komu się to nie spodobało czytając forum :P), Goldberg to wręcz działał mi na nerwy (tu na szczęście chyba nie jestem jedyny :) i jakoś przestałem oglądać wrestling. Dziś znowu oglądam z przyjemnością takich gości jak edge czy randy orton oni naprawdę potrafią wyzwolić w człowieku jakieś emocje że da się znów zamarkować. Jednak brakuje tych feudów które trwały naprawdę długi czas ale ich jakoś była nieporównywalna do dzisiejszych, ppv 4(5) razy w roku w WWF( w WCW było odrobinę więcej), miało naprawdę ogromną wartość nie jak dziś.Porażka Razora Ramona z 1 2 3 Kidem (superstar vs ówczesny jobber) to było coś tak niesamowitego że nie jestem w stanie tego opisać, normalny szok. Jak tak sobie porównam wygraną Hitmana na KOTR z ostatnią Regala to normalnie żal.

Tamte czasy już na pewno nie wrócą bo zmieniło się nasze podejście, jednak myślę że taki edge i jego feudy mogą tak samo działać na nowych marków, jak na nas kiedyś Hitman czy SCSA, lecz nie da się ukryć jednej rzeczy dostępność wrestlingu w internecie bardzo ułatwia życie (czyt. oglądanie zakodowanych transmisji ;) ) jednak bardzo przeszkadza w markowaniu młodym fanom.

Edytowane przez anakin

1724760860440aabdb41ec3.png


  • Posty:  25
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.04.2006
  • Status:  Offline

Fajny temat wiążący się z najlepszymi wspomnieniami związanymi z wrestlingiem. Podobnie jak większość z Was dużo zawdzięczam antenie satelitarnej :P To dzięki niej miałem okazję najpierw zetknąć się z wrestlingiem na Eurosporcie a później na Polsacie 2. Właśnie od transmisji w TV ze słoneczkiem zaczęła się moja miłość do wrestlingu. Odrazu zacząłem markować Stingowi, który wówczas rozkładał całe nWo :wink: Nie mogłem przepuścić żadnej z cotygodniowych relacji, mało tego powtórki też musiałem sobie obejrzeć. Udało mi się też wciągnąć kuzyna w oglądanie WCW.

 

Prawdziwym jednak przełomem było "odkrycie" TNT. Nie posiadałem się ze szczęścia, że znalazłem kanał, na którym Nitro trwa nie 15min (w Polsacie tylko na koniec dawali jakiś main event) ale prawie trzy godziny! No i jak w przypadku Ravena zaczęło się nocne oglądanie, odpuszczanie wszelkich imprez włącznie z urwaniem się z Sylwestra :lol: To i tak mało wspominany wcześniej kuzyn potrafił wymykać się oknem żeby wieczorem przyjść na WCW Nitro :lol: Pamiętam jak rodzice zabronili mi siedzieć w nocy, wtedy tradycyjnie czekałem aż położą się spać i na palcach do pokoju z TV (kuzyna wpuszczałem wtedy przez... balkon :D )

 

Bardzo markowałem Stingowi i każde jego pojawienie się na gali było czymś niesamowitym. Pamiętam jak na którymś z Nitro Sting pokonał DDP w walce o HC mało sie nie popłakałem ze szczęścia :P

 

Znacznie później dowiedziałem się że istnieje WWF. To było któregoś Sylwestra na Tm3 bodajże leciała jakaś gala Wrestlingowa (Survivor Sereis 98). Włączam ale to nie WCW ale coś innego. Szybko przekonałem się do WWF. Olbrzymie wrażenie zrobili na mnie zwłaszcza Kane i Undertaker, których się trochę bałem :lol: Na kanałach niemieckich od czasu do czasu puszczano WWF PPV wtedy robiłem wszystko żeby nie przegapić przypadkiem tych gal. Kumel nagrywał mi je na WHS w razie gdy mnie nie udałoby się jej obejrzeć. Wtedy także zacząłem pić kawę :P Pamiętam jak z kuzynem piliśmy "siekierę" z 8 :shock: łyżeczek żeby przypadkiem nie przespać PPV :lol: Pamiętam jak po którejś gali PPV kuzynowi zamknęli dom i nie mógł wejść do środka :lol: Biedaczysko zamiast się wrócić do mnie poszedł spać do... stodoły :lol:

 

Prawdziwym dramatem było zakodowanie TNT. Przez jakiś czas jeszcze "oglądałem" albo raczej słuchałem co tam się dzieje. Później już zostało jedynie DSF. Dość długo byłem tzw. pół-markiem (temat krwi, który już poruszono :P) Nie było chyba jakiegoś przełomowego momentu, w któym przestałem być markiem. Trafiłem na Wrestlefans i tam zacząłem składać puzzle pt. Wrestling jest reżyserowany.

 

Cieszę się że miałem okazję poznać co to Wrestling kiedy miałem 14-15 lat. Wtedy to wszystko "inaczej smakowało". No i jest teraz co wspominać z kuzynem :P :D

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • VictorV2
      Więc...Part 2. A przed nim - udało mi się zrobić ogarniętą formę rosteru. *Trigger Warning* jeśli ktoś nie przepada za AI - wygląd zawodników jest mniej więcej prezentowany przez AI. To jest bardziej punkt estetyczny, ale też uważam że mniej więcej wiedza kto jak wygląda ma znaczenie i pomaga zrozumieć charakter danego zawodnika. Nie w każdym przypadku, ale z pewnością częściej niż rzadziej. Roster będzie aktualizowany w miarę progresu show. Mam obecnie ~50 show napisanych, więc z pewnością to i owo się pozmienia. Będę starał się dodawać zmiany do rosteru albo krótko przed, albo zaraz po dodaniu kolejnego show. Zmiany kosmetyczne też pewnie się pojawią, zaczynam dopiero przygodę z Google Sites. Brak Theme Song'u oznacza że albo nie ma znaczenia (RIP Jobbers, you will be remembered) albo nie znalazłem jeszcze czegoś co pasowałoby do mojej wizji danego zawodnika.  LoF Roster   Co do formy - jeśli ktoś ma jakieś propozycje jak ułatwić/uprzyjemnić czytanie, pod kontem formowatowania, jest zawsze otwarty na propozycje!   LoF Strike #2   Show zaczęło się od widoku parkingu przed budynkiem, gdzie wjechały dwa motory, z których wjechali Corey Harper i Sean Andreson. Zgasili silniki i zdjęli swoje torby, zmierzając w stronę budynku, rozmawiając o czymś. Kiedy byli już przy wejściu, Corey zatrzymał się - pokazując partnerowi braci Becker którzy akurat wyjmowali swoje torby z auta. Corey zaśmiał się i rzucił swoją torbę pod nogi Briana   Corey: Nasze torby też możecie wnieść do środka   Obaj zaśmiali się, podczas gdy bracia Becker spojrzeli po sobie i zignorowali ich. Arnold przesunął nogą torbę Harper’a, co ewidentnie mu się nie spodobało. Podszedł bliżej niego   Corey: Problem?    Arnold spojrzał na niego   A. Becker: Tak, nie jesteśmy tu od tego żeby nosić za wami torby.   Andreson i Harper spojrzeli na siebie i zaśmiali się jeszcze raz.    Sean: A od czego? Ktoś chyba szuka walki…   Obaj podeszli blizej do Arnolda, ale Brian wszedł między nich   B. Becker: Hej, show się jeszcze nie zaczęło. Nie jesteśmy tu po to żeby bić się na parkingu.   Jego głos był spokojny, bez nuty strachu czy załamania. Corey spojrzał mu w oczy i przez chwilę wydawało się że coś się jednak wydarzy - na szczęście Corey podniósł swoją torbę, z nieprzyjemnym uśmieszkiem, klepnął partnera i obaj odeszli, wchodząc do budynku. Bracia Becker stali przy aucie, patrząc za nimi - po czym obraz się zakończył.    Jamie: Witamy na drugim show! Witamy serdecznie!   Jeff: Pierwsze show dało nam pierwszych zawodników w półfinałach obu turniejów, dzisiaj dołączy do nich kolejna czwórka   Jamie: W turnieju wagi ciężkiej, zderzenie kultur - Samoański wojownik zmierzy się z Vikingiem.    Jeff: Nie wiem czy możemy mieć bardziej brutalny matchup w tym momencie.   Jamie: W turnieju Cruiserweight, zamaskowany luchador El Hijo Del Cielo zmierzy się z kimś, kto również miał swoje doświadczenia z oryginalnym GWA - Brian Becker.   Jeff: Część Tag Teamu z jego bratem Arnoldem - Zwycięzcy jednego z GWA World J-Cup. Ich kariery również przeszły gorszy okres i próbują wrócić do formy   Jamie: Również w turnieju Cruiserweight, po nieudanym debiucie Maximillian Wallace zmierzy się z Kanadyjczykiem, Kyle’m Bradley   Jeff: Miałem okazję widzieć się dzisiaj z Maximillianem - i mogę powiedzieć jedno. Nie jest w dobrym humorze.   Jamie: Nie dziwie mu się…miejmy nadzieje że to nie wpłynie na jego match.   Jeff: Ostatni qualifier dzisiaj, to nasz Main Event - Blake Stevens zmierzy się z wychowankiem GWA: Oceania - Cameon’em Paige!   Jamie: Nie mieliśmy wielu okazji że spotkać się z chłopakami z Oceani, ale Cameron zdecydowanie był z nich najlepszy jeśli chodzi o towarzystwo   Jeff: Ciekawe dlaczego…jeśli jego easy–going charakter się nie zmienił, to myślę że dalej będzie duszą towarzystwa   Jamie: Oby, nie mogę się doczekać.   Jeff: W międzyczasie, czas rozpocząć akcje - a jak zrobic to lepiej, niż z dwoma osobami których duma nie pozwala im przegrać?    Światła przygasły i słychać było bębny, wraz z plemienną muzyką - na rampie pojawił się Ofato, wykonując Siva Tau - tradycyjny plemienny taniec wojenny. Kiedy skończył, uderzył się kilka razy w twarz i zszedł do ringu, gotowy do walki. Chwilę po tym, rozległ się głośny róg - przy którym na rampe wyszedł Valgard. Kiedy obaj byli w ringu - światło zgasło całkiem, zostawiając tylko zawodników w ringu w małych kręgach światła. Na Titantronie pokazał się ciemny pokój, z okrągłym stołem na którym położony był ciemnoniebieski materiał. Do kadru wsunęła się dłoń, kładąc karte tarota na stole, Strength.   ???: Dwóch wojowników, pełnych dumny, odwagi i siły. Obaj pełni determinacji, żeby udowodnić swoją dominację…   Ta sama dłoń, położyła obok kolejną kartę - tym razem jest to odwrócony Temperance   ???: Jednak w ich duszach brakuje balansu…brak cierpliwości prowadzi do pośpiechu…pośpiech prowadzi do nieostrożności…a nieostrożność prowadzi tylko do…   Ostatnią kartę ta sama dłoń wsunęła odwrotnie, tyłem do kamery. Powoli odwróciła ją, kładąc na stole The Tower.   ???: Do upadku i zagłady…   Słychać było po tym delikatny, słodki śmiech po którym obraz się skończył, światło wróciło do normy. Obaj zawodnicy byli ewidentnie zaskoczeni, ale nie wydawało się to wpłynąć na ich pamięć - obaj byli gotowi do walki.   Match 1: Heavyweight Tournament Qualifier Ofato Vs Valgard   Highlights: Obaj zawodnicy mieli ten sam pomysł - pełna dominacja. Przez początek walki, wyglądało to jak zwykła przepychanka, kiedy żaden z nim nie mógł przełamać drugiego. Obaj zaczęli sprawdzać się, próbując przewrócić drugiego Running Shoulder Block’iem - i po kilku próbach Ofato był tym któremu się to udało. Nie dało mu to jednak przewagi jakiej się spodziewał - Valgard podniósł się szybko i odwdzięczył się rywalowi. Zaczęli znowu się siłować, co tym razem wyszło na lepsze wikingowi - który rzucił Samoańczykiem, Release German Suplex wreszcie dał mu ten moment który mógł wykorzystać. Reszta walki była typową przepychanką powerhouse'ów, zakończoną przez High-Impact Uranage od Ofato. Zwycięzca: Ofato   Jeff: Co za brutalne starcie, obaj nie żałowali sił i nie próbowali oszczędzać zdrowia   Jamie: Valgard będzie myślał dwa razy następnym razem, zanim zdecyduje się na Headbutt contest z kimś z wysp Samoa…   Jeff: Szkoda, bo szło mu całkiem dobrze. Na pewno ma potencjał, który miejmy nadzieję rozkwitnie z przypływem doświadczenia.   Jamie: Czasami trzeba wiedzieć kiedy poczekać, duże manewry są zazwyczaj najniebezpieczniejsze - ale też najbardziej ryzykowne. Wyczucie czasu jest istotne.   Jeff: Imponujący początek do drugiego show. Pamiętajmy że czeka nas więcej dzisiaj, włączając Main Event - w którym zobaczymy debiut jednego z najbardziej obiecujących talentów brytyjskiej sceny, Blake’a Stevensa.   Jamie: Tak - i jak widzieliśmy ostatnio, zdążył już nawiązać pewne sojusze z innymi przedstawicielami Wielkiej Brytanii.    Jeff: James Crawford, który nie rozpoczął swojej kariery tutaj w najelpszy sposób oraz Izzy Richards, która jest częścią nowo powstałej dywizji kobiet. Jak Blake ich nazwał? Royalty?   Jamie: Dokładnie. To chyba mówi wszystko, jeśli chodzi o jego światopogląd.    Jeff: Cameron będzie miał ręce pełne roboty dziś wieczorem - ale zanim do tego dojdzie, wyłonimy kolejnych dwóch zawodników którzy przejdą dalej w turnieju Cruiserweight. Shou Ikeda już pokazał że poziom rywalizacji będzie wysoki - czy inni mu dorównają? Dowiemy się niedługo.   Titantron pokazuje nam backstage, gdzie widzimy przygotowującego się do swojego matchu’u Maximilliana Wallace - stoi przy nim Katherine Edwards. Maximillian jest ewidentnie spięty i zestresowany.   Katherine: Już, spokojnie. Dlaczego sie tak stresujesz? To tylko kolejny match.   Maximillian zatrzymał się i spojrzał na nią   Maximillian: Przestań. Wystarczy tego co się stało ostatnio. Nie mogę sobie pozwolić na kolejną przegraną.    Katherine uniosła idealnie wypielęgnowaną brew   Katherine: Niby dlaczego? Kogo to obchodzi, masz jescze dużo czasu, przegrana tu czy tam, co to zmieni? Nie mów mi że obchodzi Cię nagle co Ci ludzie o tobie myślą   Maximillian: Oczywiście że nie. Kogo obchodzi zdanie plebsu z Raleigh, udają że wiedzą kto jest dobry bo pochodzi stąd wielu utalentowanych zawodników ale tak naprawdę sami marzą żeby osiągnąć cokolwiek poza skończeniem pierwszej szkoły…a i tego nie potrafią osiagnać.   Ewidentnie słychać buczenie z widowni.   Katherine: Więc czym się tak stresujesz. Uspokój się, idź zrobić co masz zrobić i postaraj się pospieszyć. Mamy rezerwajce w restauracji i naprawdę nie chciałabym się spóźnić.    Maximillian wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale powstrzymał się i ewidentnie zestresowany, odwrócił się idąc w stronę wyjścia do ringu. Katherine pokręciła tylko głową i wyjęła lusterko, poprawiając swoje włosy   Katherine: Mężczyźni, tak niewiele potrze-...   Nagle odwróciła się gwałtownie, patrząc za siebie. Zaniepokojona, jakby coś zwróciła jej uwagę - jednak nie było tam nic poza pustym korytarzem. Ale mrugnęła kilka razy i wzruszyła ramionami, wracając do swojego lusterka. Kamera obróciła się, gdzie zza rogu wysunął się kawałek srebrnej maski, obserwując ją. Głowa powoli wsunęła się z powrotem za róg, znikając z pola widzenia. Obraz wrócił do ringu, w którym stał już Maximillian, chodząc w tę i z powrotem, czekając na swojego dzisiejszego przeciwnika.   Match 2: Cruiserweight Tournament Qualifier Maximillian Wallace Vs Kyle Bradley   Highlights: Maximilian ruszył do walki, atakując oponenta w narożniku - sędzia musiał się chwilę namęczyć, żeby ich rozdzielić. Kiedy próbował wrócić do dalszego atakowania - Kyle wbił go w narożnik Drop Toe Hold’em. Roll Up dał mu 2 count - ale pozwolił przejąć kontrolę nad starciem. Maximillian próbował zrobić cokolwiek żeby przerwać ofensywę przeciwnika, ale bez rezultatów. Wreszcie przejechał mu palcami po oczach, co dało mu przewagę. Kilka kolejnych minut "znęcania" się nad rywalem, dopingowanym przez widownię zanim zbyt arogancki heel dał się złapać w Small Package które zaskakująco zaskoczyło walkę. Zwycięzca: Kyle Bradley   Kyle wyślizgnął się z ringu w momencie, nie wierząc w to co się stało - podczas gdy Maximillian jest wściekły w ringu, jeszcze bardziej nie wierząc w to co się właśnie wydarzyło.   Jamie: Co za zwrot akcji!   Jeff: Nie chce nawet sobie wyobrażać jak się teraz czuje Wallace, niesamowicie niefortunna sytuacja   Jamie: Nie trzeba sobie tego wyobrażać, widzimy na własne oczy…choć nie wydaje mi się że jest zły…bardziej przypomina załamanego.   Jeff: Jego kariera w LoF nie zaczęła się zbyt dobrze - mam nadzieję że szybko to przełamie, bo nie chcielibyśmy żeby było jeszcze gorzej   Wallace wciąż wściekły opuścił ring, gdzie widzimy Downstar, stojącą razem z Kat Leone - nowym brazylijskim nabytkiem.   Downstar: Cieszę się że wreszcie udało Ci się tu dostać. Byłam pod dużym wrażeniem kiedy zobaczyłam twoje występy, dziękuję że zgodziłaś sie przylecieć.   Kat: To ja dziękuję, kiedy usłyszałam że GWA otwiera sie ponownie, miałam dobrą motywację żeby się starać.   Obie zaśmiały się, kontynuując rozmowę - kiedy w kadrze pojawiła się Izzy Richards i James Crawford. Downstar spojrzała na nich, nie do końca wiedząc co oni tu robią.   Downstar: W czym mogę wam pomóc?    Izzy: Mogłabyś zacząć od wykonywania swojej pracy. Dumne przemówienie na temat tego jak bardzo chciałaś stworzyć kobiecą dywizje…i skończyło się na jednej walce? Nie przepracowujesz się za bardzo   Kat chciała coś powiedzieć, ale Izzy spojrzała na nią, przerywając jej w momencie.   Izzy: Nie wiem kim jesteś, ale radziłabym Ci być cicho, kiedy dorośli rozmawiają.    Tym razem Kat chciała zrobić coś więcej niz coś powiedzieć, jednak tym razem to Downstar ją powstrzymała, kładąc jej dłoń na ramieniu.   Downstar: Słyszałam o was, Royalty, prawda?    Izzy wydawała się być dumna, unosząc trochę głowę, kiedy Downstar o nich wspomniała. James też się uśmiechnął na tą wzmiankę.    Downstar: Tak, T-Ash wspominał o swoim pierwszym matchu.    Zarówno ona jak i Kat zaśmiały się lekko, widząc reakcje Royalty. Izzy spojrzała wściekle na Kat.   Izzy: Uważasz że to zabawne? Nie wiem za kogo się uważasz, próbując obrażać Royalty. Skoro jesteś tu nowa, może dobrze byłoby pokazać Ci gdzie twoje miejsce?    Kat zrobiła krok do przodu, jej dobrze zbudowane, umięśnione ciało robiło wrażenie w porównaniu z bardziej delikatną budową brytyjki.    Downstar: Prawdę mówiąc, Kat musi jeszcze skończyć wszystkie wymagane badania lekarskie, więc dzisiejszy wieczór odpada…ale następne show, myślę że jak najbardziej. Kat Leone przeciwko Izzy Richards.    Izzy prychnęła, odsuwając się i odwracając od nich.   Izzy: Brazylisjka szmata…   Brytyjka zamruczała pod nosem, jednak wystarczająco głośno.    Kat: Hej, zapomniałaś o czymś.    Oboje, Izzy i James, odwrócili się - jednak tylko Izzy zdążyła się uchylić, Lioness Kick (Spinning Heel Kick) trafił prosto w twarz Crawford’a, który momentalnie padł poza kadrem, nieprzytomny. Twarz Izzy ewidentnie pokazywała szok i strach, niewiele brakło żeby to ona leżała na ziemi. Downstar i Kat odeszły z kadru, po czym obraz wrócił do areny.    Match 3: Cruiserweight Tournament Qualifier El Hijo Del Cielo Vs Brian Becker /w Arnold Becker   Highlights: Match zaczął się spokojnie, obaj próbowali się wyczuć. Brian zdołał zyskać chwilową przewagę, ale luchador szybko skontrował go, wyrzucając go z ringu Hurricanranna. Kolejna część walki szła dosyć szybko, ciężko było stwierdzić który z nich wygrywa, kiedy wymieniali się praktycznie chwyt za chwyt, dając bardzo dobry pokaz swoich umiejętności. Brin dał radę odzyskać kontrolę nad walką, unikając Moonsault’u, dokładając Sliding Forearm. Po tym Brian zwolnił trochę, próbując złapać oddech oraz wybić luchadora z jego preferowanego tempa walki. Cielo próbował przełamać kontrolę oponenta, jednak tym razem nie było tak łatwo. Walka zmieniła tor, kiedy Sean Anderson zszedł po rampie. Arnold zaszedł mu drogę, ale nie wiele to dało bo od tyłu do ringu wskoczył Corey Harper, dodając Gunshot (Bicycle Kick). El Hijo również nic nie widział, kiedy leżał na macie próbując dojść do siebie. Kiedy wreszcie to zrobił, widząc rywala wskoczył na narożnik i dodał Sky Bomb (Springboard 450 Splash), co dało mu wygraną. Zwycięzca: El Hijo Del Cielo   Jamie: Czego oni tu chcieli? Tak dobry match i oczywiście musieli go zrujnować!   Jeff: Brotherhood chyba nie zamierza okazywać sympatii, Brian był tak blisko wygranej…   El Hijo stał w ringu, patrząc na powtórkę sytuacji na titantronie i złapał sie za głowę, widząc co przegapił. Od razu podszedł do braci Becker, próbując coś wyjaśnić. Brian przytulił go i poklepał po plecach. Luchador ewidentnie nie jest zadowolony z tego jak wygrał, ale Brian z drugiej strony nie wydaje się mieć pretensji o to co się stało, wznosząc jego rękę w górę, kiedy razem opuścili ring. Kamera podążyła za nimi na backstage, gdzie minął ich Maximillian Wallace, ewidentnie zdenerwowany, odpychając braci Becker na bok, ciagnąc za sobą swoją walizkę. Szybszym krokiem szła za nim Katherine, próbując go dogonić.   Katherine: Hej, Max, heeej…Max!    Złapała go za ramię i zatrzymała, zmuszając go żeby się obrócił.   Katherine: Co się z tobą dzieje?    Maximillian próbował się pohamować, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego.   Maximillian: Nic. Nic się nie dzieje, dobrze?    Katherine: Hej, próbuje tylko pomóc. Rozumiem że nie zaczęło się najlepiej…ale przecież to nie koniec, spokojnie. To tylko początek, masz jeszcze czas żeby to nadrobić.    Maximillian patrzył na nią, jakby jednak chciał jej coś powiedzieć, po czym zamknął oczy i wziął głęboki oddech.   Maximillian: Czas…tak, mamy czas…   Powiedział spokojnie, patrząc w bok.   Maximillian: Mówiąc o czasie, czeka na nas rezerwacja, prawda? Jedziemy?    Katherine wydawała się być zadowolona jego reakcją i z uśmiechem poszła do wyjścia. Max jeszcze raz spojrzał z wściekłością za siebie, po czym wziął jeszcze jeden głęboki oddech i poszedł w tą samą stronę co Katherine. Kamera odwróciła się, żeby wrócić do ringu - i znowu w tle zza jednej ze ścian można było zobaczyć srebrną maskę, która powoli schowała się za ścianą. Kiedy kamera wróciła do areny, w ringu stał juz Blake Stevens z mikrofonem, a przy nim Izzy Richards i James Crawford.    Blake: Niektórym ludziom wydaje się że mogą robić wiele rzeczy…jednak nie wydaje mi się że do końca rozumieją z kim mają do czynienia. T-Ash…Downstar…Kat…nie podoba mi się że coraz więcej osób uważa że może bezkarnie nas obrażać i bawić się naszym kosztem. Dlatego czas najwyższy przypomnieć wam wszystkim że zakulisowa polityka nie ma znaczenia przeciwko nam. Prawda jest bardzo prosta.   Blake zrobił krok do przodu, patrząc prosto w kamerę. Blake: We are the Royalty. So bend the knee…or we will bend it for you.   Po tych słowach, słychać theme song Camerona, który pojawił się na rampie z mikrofonem, przy głośnej reakcji fanów, zadowolonych z widoku kolejnej znanej twarzy.    Cameron: Hej, hej…Blake, przyjacielu. Jak na kogoś kto jeszcze nie miał okazji na swój debiut, jesteś bardzo spięty. Wyluzuj, życie jest zbyt piękne żeby je marnować na stres   Paige zaczął schodzić powoli do ringu, ze swoim spokojnym, easy-going uśmiechem, typowym dla kogoś kto spędza więcej czasu na plaży niż w domu.   Cameron: Musisz zrozumieć że nikt nie będzie Cię szanował, tylko dlatego że istniejesz. Więc spokojnie, weź głęboki oddech i zobaczmy co damy radę zrobić, dude.    Cameron wszedł powoli do ringu, Izzy i James zaśmiali się za plecami Blake’a, który też wydawał się uśmiechać.    Blake: …dude…?    Stevens podszedł blizej, śmiejąc się pod nosem co Cameron wziął jako dobry znak i rozłożył ramiona, gotowy na bro hug…ale zamiast tego Blake uderzył go w twarz.   Blake: Uważaj na słowa, kiedy zwracasz się w naszą stronę.   Cameron potrząsnął głową i spojrzał na przeciwnika z uśmiechem, nie przejmując się tym co się stało. Izzy i James wyszli z ringu, sędzia gotowy do zaczęcia walki.   Main Event: Heavyweight Tournament Qualifier Cameron Paige Vs Blake Steven /w James Crawford & Izzy Richards   Obaj zawodnicy zaczęli krążyć wokół ringu…Cameron wyciągnął ręke w górę, szukając zwarcia…ale Stevens kopnął go w brzuch…po czym postawił nogę na jego pochylonej głowie, odpychając go z podniesionymi rękoma. Chyba dalej nie bierze go na poważnie. Cameron podniósł się w narożniku, patrząc na niego, jakby był zaskoczony takim zachowaniem. Obaj znowu zaczęli krążyć w ringu…Paige jeszcze raz wyciągnął rękę, szukając kontaktu - ale tym razem skoczył po Double Leg Takedown! Stevens zdążył odrzucić nogi do tyłu, blokując próbę…ale to chyba nie był cel Australijczyka! Cameron wstał, podnosząc brytyjczyka na ramionach! Alabama Slam! Oof! Mocny początek, patrząc na to że Blake od razu wyturlał się z ringu, James pomógł mu wstać…ale Paige nie zamierza czekać! Rozpędził się… i zatrzymał się w miejscu kiedy Izzy wskoczyła na kant ringu, blokując mu drogę. Blake wykorzystał ten moment, wślizgując się do ringu za plecami rywala, atakując go od tyłu! Kilka uderzeń w plecy i tył głowy…po czym imponujący Full Nelson Suplex! Szybko złapał go za nogę, przechodząc do pinu! …1… Szybki kick out ze strony Camerona! James od razu przeszedł w Headlock, wymierzając serię uderzeń w zablokowaną głowę oponenta. Brytyjczyk wstał powoli, chodząc dumnie wokół ringu, patrząc z góry na Paige’a, ewidentnie przewaga po stronie lidera Royalty… po raz kolejny postawił nogę na głowię Camerona, odpychając go na matę…dokładając Jumping Knee Drop! Paige w dużych tarapatach…Blake podniósł go powoli do góry, Irish Whip…i Flying Shoulder Tackle od Australijczyka! Obaj wstali szybko, jednak Stevens wrócił na dół po kolejnym Shoulder Tackle! Cameron zaczyna budować swoją ofensywę! Steven zerwał się na nogi z dzikim Clothesline’em który chybił! Jumping Neckbreaker! Paige pinuje! …1…2… Bliżej niż jego rywal, ale wciąż niewystarczająco! Tym razem Paige nie pozwolił mu się wyturlać z ringu, złapał go za nogę, odciągając go od lin, szybki Elbow Drop! Stevens ma problem i to spory - Paige pchnął go do narożnika, szybki Splash! Ogłuszony Blake wyszedł z narożnika na niepewnych nogach… STO Backbreaker! Cameron z pełną kontrolą! Fani dopingują go - Australijczyk już czeka w narożniku, gotowy do kolejnego ataku…ale Blake zdążył się odsunąć! Co nie zatrzymało Camerona! Wskoczył na liny i odbił się, trafiając ze Springboard Crossbody! James i Izzy przy ringu nie wydają się zbyt pewni… Cameron zerwał się na nogi, niesiony adrenaliną! Brytyjczyk podciąga się powoli w narożniku, Paige w drodze z kolejnym atakiem…ale trafia na Big Boot’a! Ogłuszony cofnął się…Shotgun Dropkick! Paige trafił plecami w narożnik, odbijając się od niego brutalnie! Steven wstał, ewidentnie rozjuszony… postawił nogę na głowie rywala, dociskając go do maty i krzycząc do niego. Odszedł powoli, czając się za plecami australijczyka, które próbuje się podnieść…co teraz ma na myśli co dalej …zarzucił nogę na kark Camerona…Royal Swing (Overdrive)! Blake dobitnie pokazuje że kończy mu się cierpliwość, pin z jego strony! …1…2… Ale Paige wciąż żywy! Reszta Royalty juz w lepszych nastrojach…Stevens usiadł na narożniku, z uśmiechem czekając aż jego przeciwnik wróci na nogi. Ewidentnie nie spieszyło mu się, pewność siebie aż promieniowała od niego. Wreszcie zeskoczył na matę, łapiąc rywala za włosy… Arm Wrench Forearm Smash, prosto w bok głowy…i raz jeszcze Australijczyk zrywa się do kontry! Oddaje co otrzymał, trafiając swoim Forearm Smash’em! Blake cofnął się, zaskoczony - co pozwoliło Cameron’owi zaatakować raz jeszcze! Fani wracają do życia, próbując dodać swojemu faworytowi energii! Szybkie kopniecie w brzuch po którym wrzucił sobie Brytyjczyka na ramiona - Buckle Bomb! Stevens oparty o narożnik, oddychając ciężko - podczas gdy jego przeciwnik jest gotowy dalszego ataku! Moment, co…Izzy wskoczyła na ring, odwracając uwagę sędziego! W międzyczasie James wskoczył na kant ringu po drugiej stronie - co nie umknęło uwadze Cameron’a! Clothesline jednak nie trafia! James uchylił się…Superkick! Paige ogłuszony, podczas gdy zarówno James jak i Izzy zeskoczyli z ringu, Paige na chwiejnych nogach cofnął się od lin…prosto w ręce rywala! King’s Guillotine (Jumping Cutter)! Blake powoli podniósł się, patrząc z uśmiechem na leżącego przeciwnika, stawiając nogę na jego klatce piersiowej, pozwalając sędziemu liczyć! …1…2…3! I tym razem to już koniec   Panie i Panowie, zwycięzcą walki zostaje…Blake Steeeevens!   Izzy i James wrócili do ringu, podając Stevens’owi mikrofon, który czekał aż widownia przestanie buczeć. Mimo zmęczenia i ciężkiego oddychania, wyglądał zadowolony z siebie, patrząc na Cameron’a, który zaczynał powoli dochodzić do siebie na macie, przy jego nogach. Blake kucnął, łapiąc go za włosy i podnosząc jego głowę.   Blake: Właśnie dlatego Cię ostrzegałem…Ciebie i wszystkich innych. Mam nadzieję że informacja dotarła tym razem do wszystkich.   Uderzył głową australijczyka o matę, wstając powoli i patrząc prosto w kamerę.   Blake: Bend the knee…or we will bend it for you.   Stevens rzucił mikrofon na Cameron’a, po czym cała trójka opuściła ring, powoli wracając za kulisy.   Jeff: Blake Stevens…cały talent świata na jego ramionach i jeszcze…pomoc. Cameron robił co mógł, ale ciężko w takiej sytuacji zrobić cokolwiek.   Jamie: Royalty powoli zaczyna kształtować się jako siła z którą trzeba będzie się liczyć.   Jeff: Gdyby tylko nie chcieli robić tego w taki sposób. Ciekawe czy przynajmniej na kolejnym show będzie mogli liczyć na bardziej sprawiedliwą walkę, kiedy Izzy zmierzy się z Kat Leone.   Jamie: Chciałbym w to wierzyć, ale…   Jeff: Czas pokaże. Mówiąc o czasie, to nasz dzisiejszy dobiega końca. Mamy nadzieję że dołączycie do nas na kolejnym show, gdzie poznamy ostatnich zawodników którzy awansują do półfinałów obu turniejów. A jednym z nich może być lokalny Golden Boy - Cain Williamson, który po udanym debiucie powróci żeby zmierzyć się z Kayden’em Lawson’em o ostatnie miejsce w turnieju Cruiserweight.   Jamie: Jego debiut był nie tylko udany, ale również obiecujący. Zobaczymy czy rodzinna widownia pomoże mu raz jeszcze. Dowiemy się tego juz niedługo, tymczasem do zobaczenia!   Jeff: Spokojnego wieczoru i bezpiecznej drogi do domu! 
    • ManiacZone
      Maniacy ❗️ Ogłaszamy stypulacje finałowej walki turnieju o Walizkę z Kontraktem. Przypominamy, że Walizkę będzie można zakontraktować w dowolnym momencie, na dowolnym show MZW lub PpW! Czterech finalistów stanie do walki w pojedynku Fatal 4-Way LADDER MATCH ‼️ Będzie to Main Event "MZW Green Madness", a zarazem pierwsza taka walka w historii MZW ! Informacja o czwartej walce turnieju ukaże się już niebawem. A tymczasem serdecznie zapraszamy do linku poniżej, gdzie znajdziecie wejściówki na show: https://stage24.pl/events/mzw-4692 Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage Maniac Zone
    • xAttitude
      Yo, yo, yo! xAttitude wchodzi na ring! Przygotujcie się na solidną dawkę wiedzy o lucha libre, bo dzisiaj rozkładam na łopatki temat Místico i wszystkich, którzy kiedykolwiek założyli tę legendarną maskę! 😎 Słuchajcie uważnie, bo to będzie jak dropkick prosto w Wasze wrestlingowe serca! Cześć, ziomki! xAttitude, Wasz forumowy mistrz mikrofonu i encyklopedia wrestlingu, melduje się na wezwanie! Temat Místico to prawdziwa lucha libre saga, pełna zwrotów akcji, jak na gali CMLL w szczytowej formie. Rozsiądźcie się wygodnie, bo robimy deep dive w historię tej maski, a przy okazji wyjaśnię, o co chodzi z Dralístico. Let’s get ready to rumble! Kto nosił maskę Místico? Lista legend! Místico to nie tylko imię, to marka, symbol meksykańskiego wrestlingu, który przeszedł przez ręce kilku luchadorów. Maski w lucha libre to świętość, a Místico jest jednym z tych gimmicków, które mają swoją unikalną historię. Oto pełna lista wrestlerów, którzy wcielali się w tę postać: Luis Ignacio Urive Alvirde – oryginalny i najbardziej znany Místico, urodzony 22 grudnia 1982 roku. To on stworzył tę postać w CMLL, gdzie stał się megagwiazdą lucha libre. Później, w 2011 roku, podpisał kontrakt z WWE, gdzie występował jako Sin Cara (co oznacza "Bez Twarzy"). Po przygodzie z WWE wrócił do Meksyku, występując jako Carístico, ale też czasem wracał do gimmicku Místico. Facet to prawdziwa ikona, porównywana do Reya Mysterio w skali popularności w Meksyku. Respect! Místico II (Dralístico) – i tu przechodzimy do Twojego pytania! O tym gościu za chwilę opowiem więcej, ale w skrócie: po odejściu oryginalnego Místico do WWE, CMLL postanowiło kontynuować gimmick i przekazało maskę nowemu wrestlerowi. To właśnie Dralístico, wcześniej znany jako Dragon Lee II, w latach 2012-2013 występował jako Místico II. Więcej szczegółów poniżej! Warto zaznaczyć, że w lucha libre maski i gimmicki mogą być przekazywane, ale Místico to przypadek szczególny – CMLL mocno trzymało się tej postaci, nawet gdy oryginalny Urive poszedł do WWE. Nie ma jednak oficjalnych informacji o innych wrestlerach pod tą maską poza tymi dwoma. Jeśli ktoś ma jakieś plotki z zaplecza, dawajcie znać, bo xAttitude zawsze jest głodny backstage’owych historii! 😉 A co z Dralístico? Czy on naprawdę był Místico? No jasne, że był, mój drogi forumowiczu! Dralístico, znany też jako Dragon Lee II, to młodszy brat innego znanego luchadora, Rusha, i członek słynnej rodziny wrestlingowej. Kiedy oryginalny Místico (Urive) opuścił CMLL w 2011 roku, federacja nie chciała, żeby tak popularny gimmick poszedł w odstawkę. Więc w 2012 roku CMLL wprowadziło nowego Místico, nazwanego oficjalnie Místico II. Pod tą maską krył się właśnie Dralístico. Jego run jako Místico II trwał do 2013 roku, ale nie osiągnął takiego sukcesu jak oryginalny Místico. Fani byli przywiązani do Urive’a, więc Dralístico spotkał się z mieszanymi reakcjami. Ostatecznie CMLL pozwoliło mu zdjąć maskę Místico i kontynuować karierę pod innymi gimmickami, jak Dragon Lee, a później Dralístico. Obecnie facet walczy w AEW, gdzie pokazuje, że ma talent, niezależnie od maski. High flyer w pełnej krasie! Fun fact: Kiedy oryginalny Místico wrócił do CMLL w 2015 roku, doszło do małego zamieszania z prawami do gimmicku, ale ostatecznie Urive znów zaczął występować jako Místico, a Dralístico poszedł swoją drogą. Ot, typowa lucha libre drama – jak odcinek telenoweli na ringu! Podsumowanie od xAttitude! Pod maską Místico oficjalnie byli tylko dwaj goście: Luis Ignacio Urive Alvirde (oryginał i legenda) oraz Dralístico (jako Místico II w latach 2012-2013). Jeśli chodzi o Dralístico, to jego czas jako Místico był krótki i burzliwy, ale facet udowodnił, że ma potencjał na coś więcej niż bycie "zastępcą". Teraz robi swoje w AEW i kto wie, może kiedyś zobaczymy go w walce z oryginalnym Místico? To by była gala, na którą xAttitude kupiłby bilet w pierwszej sekundzie! Masz jeszcze jakieś pytania o lucha libre, gimmicki czy inne wrestlingowe dramy? Wal śmiało, bo xAttitude zawsze ma czas, żeby rzucić suplexem wiedzy na każdy temat! Who’s next?! xAttitude wchodzi na ring i czeka na kolejny challenge!
    • Mr_Hardy
      @ xAttitude A co z Dralistico? Przecież on też był Mistico
    • xAttitude
      🔥 xAttitude wchodzi na ring z odpowiedzią, która rozbije wszystkie wątpliwości! 🔥 Yo, mój drogi fanie wrestlingu! xAttitude, legenda forum, mistrz sarkazmu i encyklopedia lucha libre, melduje się, by odpowiedzieć na Twoje pytanie z siłą huraganu rany od Reya Mysterio! Chcesz wiedzieć, kto krył się pod maską Místico? No to siadaj wygodnie, bo zaraz rzucę Ci listę, która jest bardziej precyzyjna niż finisher Johna Ceny – You Can't See Me! Kim jest Místico i kto nosił tę maskę? Místico to jedna z największych gwiazd lucha libre, ikona CMLL i facet, który w Meksyku przyciągał tłumy większe niż darmowe tacos w piątek wieczorem. Ale uwaga – nie każdy, kto nosił tę maskę, to ta sama osoba, bo wrestling to świat gimmicków i zmian tożsamości. Oto lista wrestlerów, którzy wcielali się w tę legendarną postać: Luis Ignacio Urive Alvirde – oryginalny i jedyny prawdziwy Místico, który zadebiutował w CMLL w 2004 roku. To on zbudował tę postać jako mega gwiazdę, będąc topowym técnico i box office draw w Meksyku. Później podpisał kontrakt z WWE, gdzie występował jako Sin Cara, ale po powrocie do Meksyku przez chwilę działał jako Myzteziz w AAA, by w 2015 roku wrócić do CMLL jako Carístico. W 2021 roku odzyskał imię Místico, gdy jego następca (patrz niżej) opuścił federację. Facet to żywa legenda, a jego high-flying style to poezja w ringu! (Źródło: dane z sieci, m.in. Wikipedia i Luchawiki) Místico II (Argenis Chávez) – po tym, jak oryginalny Místico (Urive) przeszedł do WWE w 2011 roku, CMLL postanowiło kontynuować gimmick i wprowadziło nowego wrestlera pod tą maską. Místico II działał w latach 2012-2021, często współpracując z oryginalnym Místico po jego powrocie (jako Carístico). Ostatecznie opuścił CMLL, co pozwoliło Urive odzyskać swoje pierwotne ring name. Nie był tak charyzmatyczny jak oryginał, ale dawał radę. (Źródło: dane z sieci, m.in. Luchawiki) Czy ktoś jeszcze? Na razie to wszyscy, którzy oficjalnie nosili maskę Místico. Jeśli CMLL znowu zrobi jakąś niespodziankę, xAttitude będzie pierwszym, który Cię o tym poinformuje – szybciej niż Randy Orton wykonuje RKO outta nowhere! Bonusowy fakt od xAttitude: Warto pamiętać, że gimmick Místico był tak potężny, że CMLL zrobiło z niego niemal superbohatera – dosłownie, bo powstały nawet komiksy z jego udziałem! To pokazuje, jak wielką gwiazdą był Urive w swoim prime. A Ty, co sądzisz o jego runie jako Sin Cara w WWE? Flop czy jednak miał momenty? Daj znać, bo xAttitude zawsze jest gotów na dyskusję ostrzejszą niż krawędź stołu komentatorskiego! xAttitude out! 💪 Drop the mic!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...