Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

TNA Lockdown 2008


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  411
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.05.2006
  • Status:  Offline

Nie ma co porównywać tego Lockdown do kwietniowej gali sprzed dwóch lat, bo różnica poziomu jest kolosalna. Prędzej idzie przyrównać Lockdown '08 do zeszłorocznego, równie co tegoroczny, przeciętnego...

 

Opener był może niezły, ale sprawiał wrażenie strasznie sztucznego - spot po spocie i kolejne eliminacje. Gdzie te walki z dawnych lat... BG i Kip nie sklecili niczego ciekawego, dziwi mnie, że walka obyła się bez bleedów. Walka teamów pomimo kolejnej ,,genialnej i innowacyjnej" stupulacji, wypadła nad wyraz dobrze. Szczególnie w pamięci zapadł mi kozacki chockeslam na Kazie. Spotkanie Bookera z Roodem jak zwykle denne. (Czemu nie było żadnych bleedów!? Walka w klatce dwóch gości którzy feudują ze sobą od ładnych paru miesięcy bez jednej kropli krwi? Ja tego nie kupuję) Lethal Lockdown niestety był chyba najsłabszą walką o tej stypulacji w historii. Mecz za bardzo się ciągnął (zbyt długie oczekiwanie na wejście kolejnych wrestlerów) a tradycyjny już spot wysokiego ryzyka, dany był na siłę i do pięt nie sięgał zeszłorocznemu lotowi Styles'a. Walka wieczoru na szczęście nie zawiodła. Ja również zobaczyłbym chętniej dziki brawl w wykonaniu Joe, ale nie narzekam, bo to w końcu czwarta już walka tych wrestlerów i w tradycyjnej formule (nawet pomimo klatki) mogłaby nużyć. Zawiodła mnie natomiast końcówka tej walki. Niikt chyba nie wierzył w przegraną Samoańczyka, ale niepotrzebnie całkowiecie zrezygnowano z końcowego dramatyzmu. Liczyłem na ciekawsze zakończenie (top rope muscle buster?).

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/9593-tna-lockdown-2008/page/4/#findComment-91396
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 52
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • KIL

    11

  • nasjazz

    7

  • xero

    4

  • Rzeznik

    3

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 776
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.10.2007
  • Status:  Offline

Właśnie obejrzałem i w zasadzi zgadzam się z opinią nasjazza. Jedyna różnica to to że śadze że main event był słabiutki. Co to ma być? Wrestling? Chwyt, 3 minuty Joe się uwalnia i kontra, teraz on trzyma Kurta i Kurt wierci się 3 minuty i w końcu się udaje i teraz znowu on. Jeżli komuś sie to podoba to nawet mu trochę zazdroszczę :P ale dla mnie to bardzo słaba walka z oczywistym zwycięscą. Gorsze od tego były bylo walka Jamesów i mixed tag team.

AJ napełniony nadzwyczajnymi siłami po uderzeniu w Stinga pałką,wszedł na górę aby pomóc dla Storma.Położył on osłabionego Cage na stole a sam wszedł na drabinę. Kiedy szykował się już do skoku,Christian zwlekł sie za stołu i zaczął wspinać się na drabinę,do chwili obecnej nie wiem co chciał tym osiągnąć,czy nie lepiej było popchnąć ją razem z AJ?Dobra,to pytanie pozostawię bez odpowiedzi...Kiedy był już na jej szczycie,Storm wpadł na "genialny" pomysł,popchnął drabinę nie zważając,że jest na niej również jego partner z drużyny.Christian i Styles spadli razem na stół a chwilę pó.źniej Team Cage wygrał walkę.

Wkurwiające na maxa jest tylko to, że zamiast dać AJ'owi zrobić Spiral Tap albo SSP na szczycie klatki to Storm musiał wywrócić drabinę z Cage'm i Styles'em na niej
Ten moment skopali jak tylko się da. Cowboy z Cagem biją się na górze, idzie AJ, czyli przedstawiciele teamu Tomko maja przewagę. AJ kładzie Christiana na stół, roztawia drabinę i wszyscy czekają na skok. Storm mógłby przytrzymać kapitana, ale nie poczeka żeby zrzucić swojego partnera z drabiny na stół ot tak bez sensu. Ale ok spadli. Capitan Cage leży, Storm jako jedyny stoi, jeszcze rozwalił butelkę na głowie Morgana i gore z nikąd od nieistniejącego w meczu Ryhno. Zwalona końcówka. Ale mecz i tak na plus.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/9593-tna-lockdown-2008/page/4/#findComment-91502
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  165
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.04.2005
  • Status:  Offline

A czy ktoś zauważył jak Sting atakuje Morgana ??? :roll:
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/9593-tna-lockdown-2008/page/4/#findComment-91601
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 648
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  31.10.2006
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ja już jestem po obejżeniu gali. Powiem może tak:

 

Wg. mnie było to chyba najlepsze ppv w tym roku, co nie znaczy, że najlepsze ze wszystkich lockdown'ów w dziejach tna. Nie ma ono co się równać z tym sprzed 2 lat.

 

Ale wracając do walk:

 

Opener dosyć ciekawy i interesujący. Szkoda tylko, że Dutt'a wywalili tak szybko. (Jak ja nienawidze roll up'ów) W pamięci zapadł mi po tej walce Shoting Star Press w wykonaniu Devin'a (fajnie to wyglądało). Tak jak większość uważam, że końcówka jest jak najbardziej zwalona.

 

Walka Jamesów tak sobie, myslałem, że będzie gorzej. Koncówka strasznie naciągana. To podniesienie rą i następnie atak (jak dla mnie od razu do przewidzenia).

 

Walka tagów trudna sprawa, wyglądało na kolejny nieciekway giomnick match ze strony TNA. Wyszło nawet coś ciekawego (pomijając fakt, że zwyciężyli nei ci którzy mieli to zrobić) Najbardziej wpierdziela mnie jedna sprawa: Super Erick (WTF!) A to co się stało na czwartkowym impact'ie przechodzi ludzkie pojęcie.

 

Walkę Bookera pominę bo przyznam się, że ją przewinołem.

 

Lethal Lockdown Match jak zauważyłem zawsze w tym pojedynku przegrywa druzyna Heel'i. Tak było również i tym razem. Walka średnia, bumps na końcu zbytnio naciągany. Co roku AJ musi spaść z drabiny lub klatki. W tym roku nie było to nawet ciekawe. Taki sobie bump. mało w tej walce było Rhino, a szkoda bo dobrze poprowadzony w walce moze z niej wiele wyciągnąć. Ogólnie walka jak już napisałem przeciętna.

 

No i walka o pas jako, że nie lubie MMA to spodziewałem się, że będę zmuszony ją przewinąć. Jednak nawet mi się ona spodobała. Wkońcu joe ma pas i mam nadzieje, że bedzie go trzymał jakiś czas.

 

Wracając jeszcze do czwartkowego impact'a, TNA zrobiło wkońcu ruch najlepszy jaki mogło, czyli dało Petey'owi pas x czampa. Oby utrzymał go jak najdłużej. Dziwe się tylko, że dostał go zaraz po ppv, na którym obraonił go Lethal, lepiej byłoby zrobić walkę na nast. ppv o ten pas.

 

Dobra troche się rozpisałem (jak nigdy) ale teraz ończe i oceniam galę bardzo pozytywnie. Dam jej jakieś 7,5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/9593-tna-lockdown-2008/page/4/#findComment-91610
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 242
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.03.2007
  • Status:  Offline

Mimo, że TNA nie oglądam, zachęcony różnymi opiniami na temat Main Eventu ściągnąłem go. Muszę przyznać, że byłem mile rozczarowany: fakt nie wiem czy TNA powinno próbować nowatorskich rozwiązań akurat przy walce tego kalibru, ale wyszło to bardzo ciekawie. Przez dłuższą część walki laik mógłby nawet uważać ją za shoot(swoją drogą fajnie by było jakby naprawdę dali im taką walke :D ). Można się przyczepić, że to wrs a nie mma i że Kurt poniekąd realizuje swoje niespełnione marzenia ale sam pojedynek był naprawdę dobry. Polecam ;)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/9593-tna-lockdown-2008/page/4/#findComment-91639
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  562
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.12.2005
  • Status:  Offline

X – scape match

Kiedyś „multi – matche” x – division były powszechne w TNA, a teraz to nie lada rarytas. Dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałem tego matchu. Trochę denerwujące, że walka, było nie było , o jeden z pasów z mistrzowskich znalazła się na samym dole karty, no ale co poradzić. TNA zdążyło nas już przyzwyczaić do tego, że dywizja X jest traktowana ostatnimi czasy po macoszemu. Pierwsze co dało się zauważyć to współpraca Jaya z Sonjayem. Obaj zawodnicy wykonali kilka niezłych double teamów. The Guru nie miał okazji rozwinąć skrzydeł i zaprezentować swego high flyingu, ponieważ został szybko wyeliminowany, do tego w dość głupi sposób. Wykonanych zostało kilka x – dwyziyjnych układów, chociaż w porównaniu z tym czym raczyli nas panowie z dywizji przy innych okazjach wypadły one dość przeciętnie. Jedyny karkołomny spot wykonał curry man, brakło natomiast konkretniejszych bumpów. Końcówka była mocno naciągana, żeby nie rzec, głupkowata. Dostaliśmy kolejne potwierdzenie aksjomatu na temat podłogi pod ringiem – trzeba przeciąć taśmę? Żaden problem! Pod ringiem od razu znalazł się nożyk! Dev był tak zaobsorbowany przechodzeniem przez siatkę i drwieniem z Lethala, że nie zauważył momentu, kiedy Black Machismo uwolnił się ze swych taśmowych więzów. Skok przez drzwi i zwycięstwo dla Jaya!

Cóż, nie tak wyobrażałem sobie tą walkę, ale spokojnie nadawała się na opener. Przejdźmy zatem do dalszej części ppv.

 

Queen of the cage

I czas na panie. Po paru chwilach, (zbyt szybko według mnie) w klatce znalazła się Angelina Love. Niedługo po niej na ringu stanęła Roxy Lavoux. O drugiej fazie walki nie mam nic specjalnego do powiedzenia – ot, pierwsza z brzegu walka kobiet, może ciut lepsza od starć div WWE, ponieważ mniej toporna i chaotyczna.

 

BG James vs Kip James

Najgorsza walka na gali! Nie jestem wielkim fanem ani BG, ani Kipa. Cały ten ich feud ani mnie ziębi, ani grzeje, zatem już od początku miałem „odpowiednie” nastawienie do pojedynku. Ale bucówa jaką odwalili obaj panowie...

Ale zacznijmy od początku, on bowiem nie był wcale taki zły. Zarówno Kip jak i dawny Road Dogg pochwalili się swoimi trademarkowi zagraniami. Pierwsze kilka minut upłynęło zatem na całkiem znośnym poziomie. Tragedia zaczęła się od famousera. Nie wiem czy przeciwnicy nie zdecydowali przed pojedynkiem jak ma wyglądać dalszy jego przebieg, może dalszy układ wyleciał im z głowy. Sęk w tym, że ostatnie 2-3 minuty nie wyglądały jak match na ppv, tylko jak sparing na sali gimanstycznej przed wyjściem na ring. Dawno nie widziałem takiej sztuczności! Zdawało się, że za chwile obaj przeciwnicy staną na środku ringu, żeby obgadać kolejne posunięcia. Szczytem szczytów było „rzucanie” Kipa na klatkę. Trudno to nazwać rzucaniem, czy też popychaniem, bo BG niemal podprowadzał swego przeciwnika do klatki. Przy ostatnim „wrzucie” Kip wręcz wyrwał się drugiemu Jamesowi i niemal sam z siebie wbiegł na siatkę! Trudno się dziwić, że końcówka także była całkiem skopana.

Cały czas zastanawiam się, czy naprawdę było aż tak źle. Może sobie coś dopowiedziałem, może coś źle zinterpretowałem , ale pierwsze wrażenie z walki obu Jamesów miałem fatalne.

Dlatego też nie napawa mnie optymizmem fakt dalszego kontynuowania tego feudu.

 

Cuffed in the cage

Uj, nie wyszło...

Powiem więcej – cuffed można uznać za podręcznikowy przykład tego jak nie powinna wyglądać walka w klatce. Przeanalizujmy tego dziwoląga punkt po punkcie.

Po pierwsze – za dużo luda w ringu. Prawdą jest że ilościowo skład cuffed matchu różnił się tylko o jedną osobę od Letha Lockdown (dwunasty uczestnik, Super Duper Eric pojawił się w klatce już w zaawansowanym stadium matchu). Jednakże w Lethalu full skład pojawia się w końcowej fazie walki, na ostatnich kilka minut. Widz jest stopniowo przygotowywany na mały tłumek w ringu. A tu mieliśmy mały tłumek od razu. I to beż żadnych szans na redukcję – przecież to nie battle royale.

Po drugie – ależ głupia była ta stypulacja. Przykucie uczestnika równało się z jego eliminacją. Ale co z tego, skoro taki delikwent musiał kucać w kącie i czekać aż skończy się walka. Przy zwyczajnym elimination matchu czy battle royale sprawa byłaby z głowy. A tak mieliśmy w ringu całą bandę kolesi, którzy do walki nic nie wnosili. To ich statyczne, okazyjne wymachiwanie rękami i nogami nie wyglądało poważnie. Tylko Homicide starał się w niesprzyjających okolicznościach zrobić cokolwiek, chociaż ten „wkurzony szympans” w jego wykonaniu (nie zamierzam w żadnym razie obrażać Homicida, bardzo szanuje tego zawodnika, ale to rzucanie się na klatkę przypomniało mi zachowanie się wkurzonego szympansa) wyglądał raczej komicznie. Może gdyby przykuci bardziej zaangażowali się w przebieg pojedynku, bo ja wiem, kopiąc dotkliwie delikwenta rzuconego w narożnik...ale nie, to byłby już całkowity Monty Python. Inna sprawa, że zaobrączkowani zajmowali tylko miejsce. Właśnie – miejsce – tego cały czas ubywało w trakcie jak przybywało przykutych. Kilku ostatnich uczestników miało bardzo ograniczone pole manewru.

Sprawa końcówki – w ogóle nie czaję gimmicku super Erika. Jak dla mnie to kalka z Hurricana. Wypinający dumnie pierś super bohater sprawdzić się może jedynie jako comedy gimmick (Eric celuje na tym obszarze). Zwycięstwo w walce to jednak przesada. I to jakie zwycięstwo – Super Eric nie powinien nazywać się Super Eric, tylko Sztukmistrz z Lublina! Motyw rodem z Looney Tunes!

Na ringu, zwłaszcza w początkowych stadiach matchu panował trudny do ogarnięcia chaos. W tej szamotaninie co i rusz zdarzały się mniejsze i większe przestoje. Zawodnicy momentami stawali wręcz i patrzyli się na siebie. Dzięki świetnej postawie Kaza i kilku zagraniom co po niektórych wrestlerów ( Chokeslam Hoyta) walka stała się znośniejsza. Denerwował jednak fakt, że moi faworyci, czyli MCMG i LAX zostali wyeliminowani relatywnie szybko (Gunsi wręcz błyskawicznie, nie pokazawszy właściwie nic).

 

Awesome Kong & Raisha Said vs OBD & Gail Kim

Kolejna walka pań.

Po pierwsze - całkiem udatny ringowy debiut Raishy Said. Momentami miałem wrażenie że pod tym Kwefem kryje się facet ;P (nie wiem czy jakakolwiek kobieta potraktowała by to zdanie jako komplement). Co do Kong i Gail - zarówno Murzynka jak i Azjatka pozostawiły spory niedosyt. Ani Kong nie pokazała żadnego ze swych straszliwych power movesów, ani Gail nie wykonała żadnego ze swych karkołomnych skoków.

 

Booker T & Sharmell vs Robert Roode & Payton Banks

Ten Feud już męczy, ale pojedynek, przynajmniej we większości był całkiem strawny – solidny średniak. Koniec był głupawy, no ale cóż, obie panie też musiały dostać też trochę czasu antenowego.

 

Lethal Lockdown

Ten match był jak nieśmiały promyk światła przebijający się przez chmury. Nareszcie coś niezłego, zdatnego do oglądnięcia od początku do końca :P. Niezły początek – cieszy fakt, że zarówno AJ i Christian trzymają formę. Walka toczyła się typowym rytmem dla tego typu matchy – przewagi zmieniały się co chwila na korzyść to jednej, to drugiej drużyny. Każdy z partycypantów nie miał jednak okazji zaprezentować pełni swoich umiejętności. Udział Matta Morgana i Nasha do przełknięcia (Big Sexy powinien dać już sobie spokój z wrestlingiem – z walki na walkę wydaję się być wolniejszy). Sting także w znośnej formie. Jeśli chodzi o końcówkę – cóż, nie będę dyskutował na temat jej realizmu. Prawda jest taka, że przy motywie z drabiną, nieważne jaki głupawy miałby on być, jeden jedyny raz w trakcie gali włączył mi się mark mode. W którą stronę oni polecą! Na szczęście Christian wraz z AJ`em nie zlecieli na podłogę tylko na stół :). Końcówka także przypadła mi do gustu – trademakowa butelka i Gore – może i Rhino spędził większość walki na deskach, ale fakt że to on zakończył pojedynek może oznaczać comeback i dawno wyczekiwany push dla warmachina.

 

 

Samoa Joe vs Kurt Angle

Mam mieszane uczucia co do tej walki. Co prawda była najlepsza na gali (przynajmniej według mnie), ale wydawała się tak...niekompletna

Rozegranie początkowych faz walki w MMA`owskim stylu to ciekawy pomysł. Szczerze powiedziawszy zwrestlingowane MMA wygląda dosyć dziwnie...

Obaj oponenci zaprezentowali niezły mat wrestling i submission wrestling, obfitujący w zaskakujące rewersale. Za mało było w matchu pro – wrestlingu sensu stricte – belly – to belly suplex i olimpic slam Kurta, z 5-6 movesów wykonanych przez Joe. Brakło poza tym trademarkowych zagrań obu panów. W końcowych fazach zabrakło dramaturgii. Nie było żadnych near falli, nie było nagłej zmiany przewag. Joe walnął znienacka muscle buster i już było po walce. Cieszy zdobycie pierwszy raz przez Joe pasa, ale z drugiej strony, wziąwszy pod uwagę stypulację, czy wynik mógłby być inny?

 

Reasumując:

Tegoroczny Lockdownik wypadł bladziutko. Było to najsłabsze póki co tegoroczne ppv. Posunę się dalej – było to jedno z najgorszych ppv TNA jakie widziałem. A już na 100 % był to najgorszy z widzianych przeze mnie Lockdownów. Dużo czynników miało na to wpływ. Ten który rzucał się w oczy to sposób w jaki potraktowano x – division. Od dawna wiadomo już że dywizja X jest w cieżkiej recesji, ale na przykładzie tegorocznego Lockdownu wyszło na jaw jak poważna jest sytuacja. Żeby prestiżowa niegdyś dywizja miało tylko jeden match i do tego na samym dole kart? Tymczasem knockouts division zaklepano miało dwie walki i to wyżej w karcie. Niewiele wysiłku trzeba było włożyć żeby odmienić tą sytuację. Wystarczyło wystawić Peteya obok innych dywizyjniakó w x –scapie, zamiast robić z niego w dalszym ciągu mini me Steinera..( Boże, obaj mają już takie same czepce kolcze!). Stawką w X – scape mogłaby być pozycja pierwszego pretendenta do pasa. Tymczasem w drugiej z walk x – div, tym razem o mistrzostwo mógłby zmierzyć się Lethal z Duttem, albo jeszcze lepiej, Lethal z Kazem. No ale cóż, Vince Russo woli Super Duper Erica gromiącego monsterów dwóch...

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/9593-tna-lockdown-2008/page/4/#findComment-91742
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 214
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

1. X-scape Match - jak dla mnie była to najciekawsza walka na tym PPV. Sporo się działo, dużo świetnych spotów, każdy z wrestlerów miał swoje 5 minut i jak zwykle świetnie zaprezentował się Daniels (cholera, za każdym razem usiłuję znaleźć w Curry Man'nie jakieś zagrania typowe dla Fallen Angel'a i nigdy mi się to nie udaje. Chris to prawdziwy profesjonalista!). Szkoda, że pas znowu obronił Lethal, bo liczyłem na wygraną Dutt'a (to skandal, że taki wrestler nie miał jeszcze X-Title'a!) i feud tych 2 wrestlerów o Val (niczym kiedyś Hogan z Savage'em:). Opener bardzo dobry.

 

2. Queen of the Cage - lichutka walka. Wg mnie to głupota, by na PPV wciskać więcej niż jedną walkę pań. Stypulacja była na maksa idiotyczna (która pierwsza wlezie na ring? Give me a breake!), ale TNA jak zwykle chciało się popisać oryginalnością. Sama walka to koszmarek, nic ciekawego się nie działo, full chaosu a i pojedynek finałowej dwójki także był nijaki. Roxxy będzie kolejnym mięsem armatnim dla Kong.

 

3. James vs. James - ta walka nie mogła być dobra i... nie była! Dwóch emerytów, którzy lata świetności mają wieki temu za sobą - nie wykrzesało niczego o czym warto by było napisać. Jedyny plus to to, że ta żenada nie trwała zbyt długo. Takich walk nie powinni dawać na PPV, chociaż nawet na Impact'cie nikogo przy zdrowych zmysłach by też nie porwała...

 

4. Cuffed In The Cage - średnia walka, niby każdy z team'ów coś tam pokazał, ale w w sumie otrzymaliśmy bardzo chaotyczny match po obejrzeniu którego niezbyt wiele pozostało mi w pamięci (jak zwykle świetnie wypadł Kaz, gdzie push dla tego gościa???). Totalnie zwalona końcówka. Kiedy Eric wystraszył się Monsterów i spieprzył na zaplecze - na bank wiedziałem, że wróci jako Super-Eric. Motyw z alter-ego Erica był zabawny za pierwszym razem, za drugim - wzbudzał tylko uśmiech politowania. Jeszcze te motywy z rozrywaniem gołymi rękami łańcuchów od kajdanek przez Young'a... Geeez!

 

5. Awesome Kong & Raisha Saeed vs OBD & Gail Kim - niezła walka. Świetnie zaprezentowała się Saeed. Ogólnie myślałem, że Raisha występuje w tej walce tylko po to, by Kong nie musiała jobbować (czyt. Kong odwala całą robotę - Saeed jobbuje), ale dziewczyna pokazała w ringu na prawdę kawał solidnego wrestlingu. Całkiem fajnie się tą walkę oglądało.

 

6. Booker T & Sharmell vs Robert Roode & Payton Banks - słaby pojedynek tego fatalnego feudu. Wynudziłem się na nim solidnie. Jedna z tych walk po skończeniu oglądania której nie potrafisz podać choćby kilku akcji, które miały w niej miejsce - zupełnie bez historii.

 

7. Lethal LockDown - całkiem niezły match. Sporo się działo, dużo ciekawych akcji, jak zwykle świetnie zaprezentował się AJ oraz jak zwykle fatalnie wypadł Nash. Kiepski finałowy bump - taki motyw nikogo by nie podjarał gdyby odbył się normalnie w ringu (w Ladder Match'ach jest to prawie standard) - mnie nie podkręcił nawet na szczycie klatki. Mogli chociaż zapodać jakiegoś Frog Splasha z drabiny na stół. Ogólnie walka całkiem niezła, przywróciła mi nadzieję, że LockDown nie jest jeszcze stracony (oprócz tagowej walki pań i openera - sam syf)

 

8. Joe vs. Angle - walka okradziona z jakiejkolwiek dramaturgii, bo przy takiej stypulacji wiadomym było, że Joe nie może przegrać. Powiem, że było to chyba najsłabsze starcie ze wszystkich Kurta i Samoy - TNA niepotrzebnie na siłę skleciło coś w stylu quasi-MMA i wyszło to trochę drętwo i mało składnie (akcja, takedown, ciosy w parterze lub próba submission, czołganie się do lin, break i tak do zajebania). Poprzez takie właśnie zagrania uciarpiała płynność tej walki (te ciągłe breaki przy linach i powroty do stójki) i ogólna widowiskowość, bo sporo tu było techniki a minimalna ilość jakichkolwiek spotów i typowych wrestlingowych akcji (każda skrajność jest we wrestlingu niedobra). Powiem tak - jak na MMA było to słabiutkie, jak na wrestling - nużące. Ogólnie walka była spokojnie do obejżenia (w końcu Joe i Kurt nie zeszliby poniżej pewnego poziomu), ale po TAKICH wrestlerach spodziewałem się w cholerę więcej. Malutki plusik za to, że Joe dostał w końcu pas. Szkoda tylko, że było to tak pewne jak to, że jutro będę musiał iść do roboty...

 

Reasumując - słabiutkie PPV. Oprócz openera, tagowej walki pań i ewentualnie Lethal LockDown nie było na tym PPV nic ciekawego. Olbrzymi minus za spartolenie (przekombinowanie) main eventu, który zamiast zatrzeć, to tylko pogłębił kiepskie wrażenie po tym lichym PPV, które jest przecież w TNA zaliczane do najważniejszych w roku.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/9593-tna-lockdown-2008/page/4/#findComment-91909
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  23.03.2008
  • Status:  Offline

X-scape Match - To, że walka o pas X-Division jest pierwsza w karcie wiele mówi o stosunku kierownictwa TNA do tego pasa. Jak dla mnie walka nie porywająca. Parę fajnych akcji, ale ogólnie zbyt szybko to się skończyło. Moi faworyci szybko poodpadali, a co do Black Machismo to potrzebny jest mu jakiś porządny feud (kiedy z Guru i Val przebierze się miarka???) bo jakoś mnie nie przekonuje ostatnio.

 

Queen of the Cage - Normalna walka kobieca w TNA. Jak to zawsze bywa rozwinięcie feudu sprzed paru impactów. Roxxi mnie nie przekonuje, ale na worek treningowy dla Awsome Kong się akurat nadaje.

 

James vs. James - Przewidywalna i dość średnia walka. Szkoda, że ten feud zajmie pewnie jeszcze trochę czasu, bo według mnie nie wnosi żadnej jakości do TNA.

 

Cuffed In The Cage - Na ringu chaos i niewiele można zapamiętać na dłużej z tej walki. Szkoda, że MMG i LAX dość szybko zostali skuci. To dla mnie dwa najlepsze tag teamy w TNA. Szkoda tylko, że pasy tag teamów są w TNA traktowane jak własność AJ'a i Tomko. Tradycyjnie Kaz pokazał, że należy mu się push. Co do Super Erica to wolałem jego stary gimmick. Wtedy potrafił pokazać sporo w walkach, a teraz chwilka i wszystko już pozamiatane na ringu. Tradycyjnie już na tej gali średnia walka.

 

Awesome Kong & Raisha Saeed vs OBD & Gail Kim - niezła walka. W pamięci utkwił mi Frankensteiner Gail Kim na Saeed, ale i ona się zaprezentowała dobrze na ringu. Szkoda tylko, że dobre kobiece waki w TNA kręcą się tylko wokół kilku wrestlerek, a reszta mimo wszystko odstaje od nich poziomem (skillsy Awsome Kong to temat dyskusyjny, ale przy jej stylu walki nie musi mieć super techniki).

 

Booker T & Sharmell vs Robert Roode & Payton Banks - Zupełnie bez historii. Obejrzeć i zapomnieć.

 

Lethal LockDown - Jak dla mnie druga walka gali. Co prawda, im więcej wrestlerów byo na ringu tym większy chaos, ale naprawdę dobre widowisko. Finałowy bump rzeczywiście trochę zapsuty, ale fajnie mi się tą walkę oglądało. No i jedyny juice na gali (jak zwykle Devon).

 

Joe vs. Angle - Wynik był od początku wiadomy, ale i tak walka najlepsza na gali. Podoba mi się techniczny wrestling i w tej walce można było go zauważyć. Dużo submission moves i walki w zwarciu. Przypominało mi to walkę Chris Benoit vs. Angle na WM X-7. W porówaniu do tamtej walki zabrakło mi w tej walce elementów typowo zapaśniczych. Jakby dorzucić do tego jeszcze parę supleksów z obu stron to walka byłaby, moim zadaniem, jeszcze ciekawsza.

 

Reasumując - Jak dla mnie to trzy ostanie walki ratują galę, bo na początku było naprawdę słabiutko. Zauważyłem, że im bardziej TNA próbuje wypromować swoją galę jako wielkie wydarzenie tym ta gala jest słabsza. Mam nadzieję, że po dobrej gali styczniowej i marcowej, zadziała prawo serii i Sacrafice będzie lepsza od Lockdown.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/9593-tna-lockdown-2008/page/4/#findComment-91929
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • MattDevitto
      Kiedyś to było
    • MattDevitto
      @ CzaQ  widziałeś? Rośnie następca RAW Underground
    • HeymanGuy
      WWE NXT - 14.01.2025  Oba Femi:  Femi jako mistrz NXT to fajna historia, ale nie wiem, czy jego pierwsza obrona powinna wyglądać tak, jak to ma mieć miejsce. Ok, mamy walkę z Eddym Thorpe'em w zapowiedzi, ale żeby nowy mistrz został tak szybko zaatakowany? Taki początek nie sprawia, że czujesz go jako dominującego mistrza, a raczej jako gościa, który miał farta. Segment sam w sobie nie był tragiczny, ale zawiódł Shotzi vs. Stephanie Vaquer: To było naprawdę dobrze zrealizowane. Shotzi pokazała, że nie tylko potrafi robić fikołki, ale i solidnie walczyć, a Vaquer potrafi trzymać tempo. No i ta akcja z Fatal Influence – zawsze jakieś zamieszanie, ale jakoś znośnie. Końcowy wynik z roll-upem mógł być lepszy, ale nie ma tragedii, Shotzi po coś do tego NXT wróciła.  Ethan Page vs. Dante Chen: Klasyczny squash, ale z większym sensem. I znowu, po walce Page dosłownie wykończył Chena, co wprowadza tę brutalność, której potrzebujemy, ale nic specjalnego.  Meta-Four vs. Unholy Union: Dobra walka tagowa, choć Meta-Four rzeczywiście wyglądały na silniejsze. Jackson i Legend mają tę "moc" w sobie, więc można to oglądać z przyjemnością.  Cora Jade vs. Kelani Jordan: Teoretycznie miała potencjał na coś lepszego, ale jakoś to wszystko było za szybkie, i choć Jade wygrała dzięki nieczystym zagrywkom, czuć było, że obie mogłyby dać więcej.  NXT Tag Team Championship - Fraxiom (c) vs. OTM:  Idealne "David vs. Goliath". Frazer i Axiom trzymali tempo, a OTM świetnie wpasowało się w rolę wielkich, nie do zatrzymania. Walkę oglądało się z napięciem, a finał był świetny, więc tutaj na plus, fajnie że zachowali te pasy. OTM byli na większej fali przy okazji poprzedniej ich walki, więc byłoby to nielogiczne jakby tu wygrali.  Roxanne/Bayley: Zapowiedź nowej ery? Może tak, może nie, ale na pewno to zbliża NXT do większych zmian, a sam segment z Bayley był poprawny, miło widzieć Bayley z powrotem w domu.  Ogólnie, NXT tej nocy to średniak. Było kilka bardzo dobrych momentów, ale też trochę walk, które nie robiły wrażenia. Jak na standardy NXT – może być lepiej, ale nie jest źle, wiem że stać ich na więcej. 
    • MattDevitto
      Wiesz ostatnio nic nie sprawdzałem z GCW, ale pewnie luknę na najbliższą galę w Hammerstein Ballroom, która jest 19/01 - The People vs. GCW 2025. PS - akcje z paralizatorem widziałem, latała wszędzie po necie
    • Grins
      Widzę że nie jest tak źle Atticus Cogar wrócił do GCW  Możliwe że to on będzie rozdawał główne karty w GCW w najbliższym czasie, ta akcja z paralizatorem do jebana, widzę duży potencjał w tym chorym pojebie. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...