AEW Forbidden Door: London 2025

[IIL]

Niedziela, 24 sierpnia 2025
The 02 Arena, London, UK

Spoiler

 

Czwarta edycja Forbidden Door po poprzednich sukcesach w Chicago, Toronto i Nowym Jorku zawita do Londynu. Według najświeższego info sprzedano 12,000 biletów i otwarto również trybuny nad sceną, także można spodziewać się minimalistycznego stage niczym podczas ALL IN 2023 w UK. 

Aktualnie potwierdzony jest jedynie Hiroshi Tanahashi w jego ostatniej walce z UK. Spodziewać możemy się tradycyjnie obron głównych pasów IWGP i AEW, co z brytyjczykiem Zack Sabre Jr na czele New Japan daje kilka ciekawych możliwości....

[MattDevitto]

[MattDevitto]

[MattDevitto]

Zaktualizowana karta:

[Jeffrey Nero]

Jak na Forbidden door to mało starć tylko 3 pomiędzy AEW i NJPW.

[MattDevitto]

12 minut temu, Jeffrey Nero napisał(a):

Jak na Forbidden door to mało starć tylko 3 pomiędzy AEW i NJPW.

Termin gali nie pomaga w takich zestawieniach, bo nawet Climax jeszcze się nie skończył.

[MattDevitto]

[KyRenLo]

Wygląda dobrze. Będzie trzeba zobaczyć całość. 

[vieiraa55]

Mnie to ciekawi jak oni załatwią tą walkę w klatce, bo 10 osób upchnietych w tak krótkim metrażu.... No nie potrafie sobie tego wyobrazić

[KyRenLo]

Czwarta zawodniczka:

Spoiler

 

[MattDevitto]

Toć to już walczą

[Jeffrey Nero]

Ciekawe co się stało, że nie było zapowiedzianego Bryana.

[vieiraa55]

No i co, show poziomowo jak na AEW średnie, co nie zmienia faktu ze dalej jest lepiej od swojej konkurentki/sąsiadki.

[-Raven-]

 

1. Adam Copeland and Christian Cage vs. Killswitch and Kip Sabian - niby skład dobry, a jakoś nie porwała mnie ta walka. Bardziej położono tu nacisk na tarcia w zespołach (tych u face'ów niemal nie było, a te u heeli były debilne), co - nomen omen - położyło stronę stricte ringową. To co było fajne to ładny finisz i to, że "Edge & Christian" nie padli sobie finalnie cukierkowo w ramiona, a skończyło się tylko na stonowanych gestach szacunku. Trochę szkoda, bo z takiego składu tej walki można było sporo więcej wycisnąć.
Co by jednak nie mówić - publika na wejściu Adasia to było sztosiwo!

2. Kyle Fletcher (c) vs. Hiromu Takahashi - dobra walka, która zdecydowanie bardziej od poprzedniczki powinna się znaleźć w openerze. Trochę się Panowie dłużej rozkręcali, ale jak już weszli na pełne obroty, to było miodnie, z ładnymi kontrami i kozackimi near fall'ami. Fleczek to zajebisty prospekt. Z każdą kolejną walką udowadnia, że nie na darmo podłożyli mu Ospreay'a i słusznie nadal inwestują w młodego.

3. Mercedes Moné (c) vs. Alex Windsor vs. Persephone vs. Bozilla - solidna walka babek. Nie napracowała się tam Moneciara za wiele, bo większość ciekawych akcji i spotów odwalała pozostała trójka (choć trzeba jej oddać, że finalne przypięcie wyszło jej bardzo dynamicznie i ładnie). Nieźle się zaprezentowała Bozilla, bo jak na babkę o takich gabarytach, to pokazała, że ma skilla i potrafi poprowadzić pojedynek (przez większą jego część, to ona to właśnie robiła). Ruchadło Ospreaya i żona Hadesa także nieźle, choć bez jakichś większych fajerwerków. Wynik bez zaskoczenia. Samochodowa nie mogła tu polec, skoro ostatnio jobnęła Antośce (limit na ten rok wyczerpała). Swoją drogą nie wiem, kto jej projektował strój, ale wyglądała jakby targała pieluchę na dupsku

4. Zack Sabre Jr. (c) vs. Nigel McGuinness - jeżeli ktoś lubi techniczny wrestling, to będzie się tu bawił przednio, tak jak ja (uwielbiam te techniczne myki Szablstego). Nawet pomimo tego, że tempo pozostawiało trochę do życzenia (młody musiał się dostosować do Nigela). Zdaję sobie jednak sprawę, że tego typu pojedynek będzie zawsze zbierał skrajne opinie i ja to rozumiem. Wynik taki jaki być musiał, bo McGuinness dostał tą walkę, tylko ze względu na miejsce tego PPV. Obecność Garcii kompletnie z dupy, bo nie miał żadnego przełożenia na samo starcie.

5. The Hurt Syndicate (Bobby Lashley and Shelton Benjamin) (c) vs. Brodido (Brody King and Bandido) vs. FTR (Cash Wheeler and Dax Harwood) - za długo się to wszystko rozkręcało. Jak poszli na całość w końcówce, to byłem już zmęczony tym starciem (choć ostatni akt był całkiem całkiem). Co tam się odjebało w końcówce, to do teraz nie wiem (coś tam strasznie popierdolili), ale cieszą mnie pasy dla Brodido, a nie dla FTR, bo było to przynajmniej zaskakujące.

6. Kazuchika Okada (c) vs. Swerve Strickland - wolne i z nudnym bookingiem to było. Kompletnie bez ognia była ta walka. Strick musiał tu umoczyć, żeby mogli go wypisać z TV ze względu na kontuzję kolana. Tym bardziej dziwne było, że powracający Wardlow zdemolował Nanę, zamiast dobić Swerve'a (Okada nie powinien po walce niszczyć nogi Stricka krzesłem, tylko powinien to zrobić Wardlow, z którym jak rozumiem, po powrocie Swerve będzie miał feud).

7. "Timeless" Toni Storm (c) vs. Athena - co za gówno! Jak można tak rozpisywać walki na PPV? Athena przez niemal całą walkę squashowała Sztormiakową, robiąc ją miękkim dzyndzlem, żeby ta pod sam koniec miała "przebudzenie" i odjebała kolejną pretendentkę "just like that"... Pierdolę taki booking, bo przy umiejętnościach obu zawodniczek mogliśmy dostać cholernie dobre starcie

8. "Hangman" Adam Page (c) vs. MJF - mam trochę problem z tą walką. Z jednej strony ze świecą tam szukać bookingowej finezji (zawodnicy jechali od punktu A do B, bez jakichś płynnych zmian przewag) i założenia walki także były wykorzystane po macoszemu (mało prowokacji żeby Kowboj stracił pas przez DQ, albo mocnego ciśnięcia żeby go wyliczono poza ringiem). Z drugiej jednak strony - było intensywnie, brutalnie i skłamałbym mówiąc, że nie wkręciło mnie to starcie. Może nie był to "wykwintny obiad w restauracji", ale raczej taki swojski, pożywny "schabowy z ziemniorami" u babci w niedzielę, a ja czasami lubię opierdolić klasyczne "domowe żarło" Co by jednak nie mówić, to kolejne zestawienie na tej karcie, gdzie potencjał (pod kątem "umiejętności zawodników vs. booking") nie został jednak w pełni wykorzystany.

9. Golden Lovers (Kenny Omega and Kota Ibushi), Darby Allin, Hiroshi Tanahashi, and Will Ospreay vs. Death Riders (Claudio Castagnoli and Jon Moxley), The Young Bucks (Matt Jackson and Nick Jackson), and Gabe Kidd - main event dowiózł. Totalny (pozytywny) chaos i jazda bez trzymanki, pełna akcji podwyższonego ryzyka i wariackich spotów. Plus za motyw z żelkami Haribo. Trzeba przyznać, że nawet śmiechłem Co do spotu z widelcem i uchem, to był mega popierdolony, nawet jak na standardy AEW. Całość wciągała jak łażenie po bagnach i nie sposób było się tu nudzić.
Jedyny zgrzyt był po walce. Ta demolka na Ospreay'u była mocno debilna. Ja wiem, że chcą wypisać Willa z TV, bo szykuje mu się operacja, ale myk gdzie gość jest demolowany w ringu, a jego fąfle stoją przed klatką i przez kilka minut szarpią się z zamkniętymi na łańcuch i kłódkę drzwiami, zamiast próbować wbić do środka po ścianach klatki (co w tym samym czasie robiła przecież Szafirowa) - obraża inteligencję widza

Reasumując - zdecydowanie słabsze PPV niż to miesiąc wcześniej od AEW. Dużo walk z niewykorzystanym potencjałem, gdzie mocno kulał booking. Gala niemal spod znaku 50/50, bo na 9 walk podobało mi się 5, co jak na standardy AEW, to jednak pozostawia trochę do życzenia. Moja ocena 3/6.

 

[MattDevitto]

2 godziny temu, -Raven- napisał(a):

Nieźle się zaprezentowała Bozilla, bo jak na babkę o takich gabarytach, to pokazała, że ma skilla i potrafi poprowadzić pojedynek (przez większą jego część, to ona to właśnie robiła).

Najlepsze w Bozilli jest to, że ma dopiero 21 lat i już niedługo będzie pewnie łakomym kąskiem dla WWE/AEW, choć stawiam, że ze względu na swoją politykę HHH będzie chciał ją bardzo szybko zaklepać i spróbować sprowadzić do NXT.