AEW Worlds End 2023 - Continental Classic Final

[MattDevitto]

Żyjemy w symulacji2008 rok....

 

[Jeffrey Nero]

W dniu 29.12.2023 o 21:15, Jeffrey Nero napisał(a):

Przy grafice promującej 20-man Battle Royale for a future AEW TNT Championship match jest dopisek anytime, anywhere jakieś mam przeczucie, że po walce Adasia z Kryszczynem wejdzie zwycięzca tego BR i będzie chciał od razu walczyć o pas taką mam wizję.

Nostradamus normalnie wiedziałem, że ten dopisek przy walce nie jest z dupy tylko w typerze zwaliłem, że nie postawiłem na Killshota.

[KyRenLo]

Ostatnie PPV AEW w roku, więc można dwa/trzy słowa napisać.
AEW Worlds End:

Toni Storm vs Riho
Nowy rok się zbliża, więc postaram się być delikatny:
Zajebiście słabo mi się to oglądało. Absolutnie nic ciekawego. Jak ktoś się zastanawia czy oglądać, czy przewijać, to bez żalu przewijacie.
Pani, która tak skakała po walce pewnie kiedyś tam będzie jej rywalką.

Strickland vs Rhodes
Rozumiem, że pierwotny rywal Lee wypadł i na szybko coś zestawiono, ale chyba można było zrobić coś lepiej.
Sama walka nie stała na wysokim poziomie. Zresztą w moich oczach była jednak za długa. Niby wiem, że to PPV, ale kurde taki zawodnik, jak Strickland powinien coś takiego zakończyć w 2/3 minuty.

Sting i reszta vs Takeshita i reszta.
Średnia walka. Wyżej wymieniony Konosuke podobał mi się najbardziej. Starks fajnie też heelował jak pokazał pewien palec do byłego zawodnika WWE. Sammy Guevara, który jak dla mnie był najsłabszy w ringu zgarnia ostateczną wygraną.
Generalnie nic, o czym bym pamiętam za parę dni.

Julia Hart vs Abadon
Hart jest ładna. Hart fajnie odgrywa swoją postać, ale nie będę ściemniał, że walka była dobra.
Straszna chujowizna. I na tym zakończę, bo cisną mi się na klawiaturę słowa, których dzisiaj nie chciałbym używać.
Najważniejsze, że Hart tytuł obroniła, ale to raczej było pewne.

Edge vs Christian
Kawał dobrego pojedynku. Na tle poprzednich walk rzekłbym, nawet że arcydzieło, ale że za dużo cukru szkodzi to jednak mam pewne zastrzeżenie, którego pewnie ktoś oglądający na co dzień AEW by nie miał.
Chodzi oczywiście o zakończenie. Mi się nie spodobało.
Tak czy inaczej, bardzo dobra walka z dosyć dziwnie rozegranym zakończeniem. Chętnie zobaczę kolejne starcie, które myślę jest bardziej niż pewne.
Najlepsza walka gali.

MJF vs Samoa Joe
Nieźle. Natomiast po walce, która zamyka show, jednak spodziewałem się czegoś lepszego.
Wygrał Samoa Joe co mnie na maksa zaskoczyło (Do czasu, aż coś przeczytałem).

Zobaczyłem 6 pojedynków, z czego tak naprawdę podobało mi się jedno starcie (Edge) i finałowa walka (MJF) nie była najgorsza. Reszta do zapomnienia.
Cóż, lubię kobiece pojedynki, więc mimo narzekania i tak następne na kolejnej gali AEW się zobaczy.
Nie widziałem całej gali, więc uznałem, że będzie sprawiedliwie jak nie będę wystawiał oceny.

[-Raven-]

1. Blackpool Combat Club (Claudio Castagnoli and Bryan Danielson), Mark Briscoe, and Daniel Garcia vs. Brody King, Jay White, Jay Lethal, and Rush - całkiem ok walka, choć dupy oczywiście nie urwała. Pierwsza połowa za bardzo jechała po bokingowej sztampie, ale nadrobili drugą, gdzie sporo było chaosu, szaleństwa i ringowych zmian przewag. Fajnie, że dali zgarnąć zwycięstwo młodemu dancmajstrowi. Niby nic, a fajnie go to promuje. Wydaje mi się, że w opener mogli wrzucić coś bardziej... elektryzującego, bo tutaj za długo się to wszystko rozkręcało.

2. Miro vs. Andrade El Idolo - Lana w tych lateksach ruchable tak jak i bez nich Sama walka nic specjalnego, przez połowę dominacja Mirosława, przez drugą Idola. Jeden wielki ziew. Na plus wykorzystanie finiszera Jabłecznikowej Żony przez Andrade. Zdrada CJ-ki, trochę bez sensu, bo po walce nie pokazali żeby małżonkowie rzucili się sobie w objęcia, a Miras miał taką minę jakby dalej nie chciał jej widzieć w ringu, u swego boku.

3. Toni Storm vs. Riho - Antośka w przeszarżowany sposób zajebiście odgrywa ten gimmick. Niestety mocno też ją on ogranicza ringowo. Tutaj też tak było. Do czasu pogonienia Luthera wiało chujnią jak z męskiej szatni w liceum. Trochę zamieszania w końcówce nie było w stanie uratować tego starcia. Jedyny dobry moment to próba pinu przez Riho, gdzie wyglądała jakby Sztormiaczce waliła minetę

4. Swerve vs. Goldust - Nie wiem co było powodem, że Bruce Lee wypadł z tego starcia, ale szkoda mocno promowanego i będącego w sztosie Stricklanda na takie pojedynki, tym bardziej, że były momenty, gdzie wyglądało jakby się męczył z Dustinem, co po tym co pokazał w walkach z Hangmanem, było mocno naciągane. Szkoda. Na ostatnim PPV roku Swerve powinien pojechać kogoś mocnego i być promowany dalej.

5. Ricky Starks, Big Bill, and The Don Callis Family ("The Alpha" Konosuke Takeshita and Powerhouse Hobbs) (with Don Callis) vs. Le Sex Gods (Chris Jericho and Sammy Guevara), Sting, and Darby Allin - jakbym przykimał na openerze i obudził się na tej walce, to mógłbym pomyśleć, że to to samo starcie. Dokładnie taki sam booking, z zamulającą, pełną sztampy pierwszą połową i drugą, która starała się nadrobić straty z "pierwszej rundy". Jednym słowem ok i nic więcej. Tutaj tak samo postawili na młodość i dobrze, że dali zgarnąć wygraną Melo-Manowi. Jericho nie na darmo go promuje pod swoimi skrzydłami od dłuższego czasu.

P.S. Ten titantron Callis Family z Ostatnią Wieczerzą, to normalnie mistrzostwo świata

6. Julia Hart (c) vs. Abadon - słaba walka, która ringowo niczym nie potrafiła porwać - ani skillem, ani bookingiem. Jednak zawsze fajnie popatrzeć sobie na ciałko Kelly Bundy. Najlepszy moment tego starcia, to wypięte dupsko Julki przed wykonaniem zwalonego Moonsaulta. Reszta do zapomnienia.

7. Christian Cage (c) vs. Adam Copeland - nie podeszła mi ta walka. Ciągnęła się jak wóz z węglem, hardkoru było jak na lekarstwo (po walce Stricklanda z Hangmanem poprzeczka z wymaganiami została zawieszona wysoko), w ringu szału też nie zanotowano, a Edge spierdolił najlepszy spot walki, gdy nie trafił powerbombem z Młodym, przez zapalony stół (szczyl ledwo dupskiem o niego zahaczył, tak więc płomieni nawet nie liznął). Jedyne co było oryginalne, to rozpisanie końcówki, gdzie Christian przegrywa, a później odzyskuje pas (choć takie oddawania kontraktu to dla mnie mega głupota. Gdyby taki Klecha oddał walizkę MITB jakiemuś randomowi z widowni, to czy ten mógłby wyjść jako trzeci, do main eventu WrestleManii? ). Ogólnie spodziewałem się większych fajerwerków po takim składzie.

8. Eddie Kingston (c)[i] vs. Jon Moxley - mam co do tej walki mieszane uczucia. Z jednej strony mieliśmy świetną psychologię ringową i próby udowodnienia sobie nawzajem, który z nich jest twardszy. Z drugiej strony - ringowo to nie porywało, bo dostaliśmy festiwal chopsów, kicków i punchów, na wyniszczenie. Fajnie, że dali to Edkowi ugrać. Nie jestem jego wielkim fanem, ale lubię takie wygrane underdogów. Kolejna walka którą bym określił jako solidną, ale nic więcej.

9. MJF (c) vs. Samoa Joe - słaby main event, zbudowany dookoła kontuzjowanej ręki MJF-a (czyli najgłupszy booking jaki zna wrestling). Joe tyrał Mistrza przez większość walki i finalnie... wygrał, co jest kompletną głupotą pod kątem wydarzeń, które się zadziały po walce. Skoro Kapusters okazał się Diabłem (taaaak? Niemożliwe! Kto by przypuszczał??? ), to powinien zrobić wszystko żeby pas pozostał przy MJF-ie, a on był pierwszym, który mógłby go z tego pasa skroić, a tak? DJ Adamus wszedł w feud z MJF-em, a wizja pasa spierdoliła mu razem z Joe. Totalnie głupie, zwłaszcza pod kątem tego jaką obsesję na punkcie zdobycia Złota miał Cole. Logicznym by było, żeby Adaś pomógł kumplowi obronić pas, a dopiero później go dojebał z koleżkami, dokonując samo-demaskacji. No, ale chyba wymagam zbyt wiele.

Reasumując - słaby jak na AEW koniec roku. Ostatnie PPV nie powaliło. To nawet już nie to, że nie było ani jednej walki, która by mnie wyjebała z butów. Kwestia ogólnej przeciętności walk, które może nie były jakieś chujowe (w większości), ale po prostu nie wybijały się ponad przeciętność, co jak na tą fedkę jest mocno niesatysfakcjonujące. Gdyby to był wypust spod innego szyldu, to bym wziął to na klatę, jednak jako, że wobec AEW mam większe wymagania - World's End był po prostu w dużej mierze rozczarowujący i nie pomogło mu to przewidywalne i mało logiczne rozwiązanie kwestii Diabła. Moja ocena 3=/6.

[HeymanGuy]

Przede wszystkim cieszy to, ze wyjaśniła się akcja z Diabłem. Fani starego dobrego ROH patrzą na to z łezka w oku, pamiętając Kingdom i Cole’a zanim jeszcze wypłynął na głębsze wody, natomiast w tym wszystkim jeszcze bardziej cieszy mnie umieszczenie do tego grona Wardlowa, którego tez brałem pod uwagę w postaci Diabła, a tymczasem był jego pomocnikiem. Czy teraz oficjalnie Bennett z Tavenem są mistrzami ROH TT? Czy inni członkowie tego przedsięwzięcia? 
 

Malo komu opłaciło się odejście z WWE do AEW, ale Joe to w szczególności. Do tej pory pamietam jego obraz w pelerynie podczas WrestleManii przy komentatorce podczas ulewnego deszczu, chyba przyjemniej jest patrzeć na niego z głównym pasem AEW. Taka ciekawostka - obie federacje zarówno WWE i AEW maja mistrzów Samoanczykow o imieniu Joe

Edytowane 1 Stycznia 2024 przez HeymanGuy

[Soban]

Średnia gala i większość walk do skipnięcia oprócz 3 ostatnich. Z początku to jedynie fajnie, ze Garcia moze dostac push i zostac w 2024 namaszczonym przez Danielsona na nastepce, bo chlop ma fajny vibe underdoga. Absolutnie nieporozumienie to starcie Swerve'a z Black Reignem, bo to powinien byc szybki squash ewentualnie dac staremu sie charakternie wtoczyc do ringu i po gongu od razu dostac stompa i 123, a tak to nawet ze 2 razy sie bałem, że TK postanowił wyruchać Stricklanda na koniec roku. Walki bab były idealne pod botchamanie.

Edge vs Tata - no dziadki dostarczyły bardzo fajną walkę tlc,a finish moze i kontrowersyjny to byl zajebiscie swiezy, bo nie pamietam czegos takiego wczesniej w jakiejkolwiek fedce. Story pewnie bedzie dalej kontunowane i Edge bedzie po kolei przeciagal na dobra strone synów kryszczyna by tamten ostatecznie wdupil w koncu jak zostanie sam.

Eddie vs Mox - zarzucajac po podlasku to dla mnie się podobało. Lubie takie psychologiczne walki i tu obaj fajnie sprzedali cale mocno strikingowe starcie. Zwyciezca cieszy, bo Moxowi ta wygrana nie była potrzebna do niczego, a Eddiemu to ładnie boostuje street cred. Ogólnie lubie Kingstona i podoba mi sie jego gimmick czlowieka ktory wierzy, ze wrestling is real xd

SAMOAAAAAAAAAAA!!! vs people's Scumbag - fajny filmik na wejscie Maxa. Ciezko oceniac to starcie czysto ringowo, bo walka raczej miala za zadanie zrzucic pas z MJF'a i ujawnic diabła. Obie misje wykonane. Cieszy, ze Joe sam zbił Maxa, bo pare razy juz oczami wyobrazni widzialem Cole'a bijacego kulami jak Labrygas na ostatnich pato mma.

Joe jako mistrz spoko, bo można porobić jakieś nowe zestawienia + mysle, ze dlugiego reignu nie bedzie mial i na revolution lub double or nothing zrzuci pas dla Swerve'a.

Co do story z diabłem to przewidywalne. Cole chyba nadal nie nadaje sie do ringu, wiec ciagneli to ile sie dalo, ale na worlds end trzeba bylo zrobic ujawnienie. Prawde mowiac to srednio logiczne to story, bo chyba lepiej by bylo dla nowej zlej grupy gdyby ktos z nich typu Wardlow przejal ten pas jak Cole jest kontuzjowany niz Joe, ktory nie jest z nimi. Nie mam pojecia co oni beda robic kiedy MJF bedzie odpoczywal(pewnie jakis konflikt z tymi co padli ich ofiara jak hangman, acclaimed i bcg).