Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

WWE PPV - WrestleMania 37 (zapowiedź, dyskusja, spoilery)


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  615
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  06.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Obejrzałem trzy walki:

 

Drew Mcintyre vs. Bobby Lashley - w związku z tym, że była to pierwsza walka w normalnych warunkach od początku pandemii, to ocena może być zawyżona, ale ogólnie nie było źle. Powoli się rozkręcało, ale później udało mi się wkręcić. Myślałem, że dadzą wygrać Drew, jednak Bobby obronił. Trochę zaskoczenie, ale może to i lepiej. Szkot był długo mistrzem, pewnie kiedyś jeszcze odzyska pas, jest młodszy, a dla czarnego, to ostatni gwizdek, żeby zrobić z niego kozaka. Niezła walka.

 

Cesaro vs. Seth Rollins - nawet nie wiedziałem, że Rollins ma nowy theme song. Fajne starcie i cieszę się, że Cesaro zwyciężył. Wiecznie niedoceniony, już pewnie większość straciła nadzieję, że wydarzy się z nim cokolwiek fajnego, a tu proszę. Szwajcar odnosi duże zwycięstwo i być może nie jest to ostatnie słowo. Fajnie by było, jakby pokręcił się wokół głównego pasa.

 

AJ Styles i Omos vs. New Day - czułem, że to tak będzie wyglądać. Cieszę się że zmiany mistrzów. New Day pewnie jeszcze 18 razy wygra te pasy w przyszłości, więc dla nich żadna strata, a przynajmniej Styles nabił sobie kolejny tytuł. Z nim raczej te pasy nie zginą. Nie wierzę, że z Omosa będą ludzie na dłuższą metę, ale na ten moment jako mistrzowie mogą być nawet fajnym elementem na RAW.

  • Odpowiedzi 43
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • MattDevitto

    9

  • NerVus

    6

  • CzaQ

    5

  • BPG

    3

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  840
  • Reputacja:   291
  • Dołączył:  30.12.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Bobby Lashley © vs Drew McIntyre

Walka jakoś mega powalająca nie była, tempo też w miarę, nie jarało mnie to zestawienie bo już kiedyś je widzieliśmy, Bobby wygrywa... Nie jestem jakoś mega zadowolony z tej sytuacji, nie siedzi mi on jako mistrz i jako zawodnik, bo to trochę śmieszne że taki koks jak Drew który rozwalił Lesnara dał się zniszczyć innemu koksowi, mam dziwne przeczucia że to prowadzi do walki Lesnar vs Lashley na SummerSlam, walka średnia, końcówka też... Walka o głowny pas powinna kończyć galę a nie być openerem, ale z takim zestawieniem może i dobrze że to był opener.

 

Cesaro vs Seth Rollins

Bardzo dobra walka, Cesaro pokonał jedną z topowych gwiazd i to na WrestleManii.

Cieszę się że Rollins mu się podłożył, panowie dali dobre starcie, przy okazji liczę że to pewien znak że walizka w tym roku może polecieć do Czarka bo facet zasługuje na to, oby znowu nie zmarnowali walizki na byle kogo.

 

Ten Omos skończy jak Khali prędzej czy później Vince na niego postawi.

 

Bad Bunny & Damian Priest vs The Miz & John Morrison

No ten Bunny to na prawdę zaskoczył, brawa dla osoby która go przygotowywała do tej walki, bo chłopak się spisał na prawdę... Też duże brawa dla Miz i Morrisona bo panowie się postarali i dobrze go poprowadzili... Moim zdaniem najlepszy występ ze wszystkich tych celebrytów co pojawiali na WMkach, chłopak pokazał że jak się chce to można wszystko.

 

Sasha Banks © vs Bianca Belair

Najgorzej prowadzony feud'u konczy WMke.

A tu proszę, panie pokazały jak się z najlepszej strony i była to walka godna Main Event'u, więc nawet się cieszę że znalazła się ta walka w Main Evencie, bo zasłużył tylko szkoda że program był tak słabo prowadzony, cieszy mocno wygrana Biancki bo zasługiwała na to.

 

A no więc... spodziewałem się że 1 cz. będzie średnia ale na rozgrzanie w sam raz.

Oczywiście druga część bije na łeb pierwszą cześć pod względem karty.

Liczę że Rhea też dostanie swój moment i wygra pas Womens Championship.


  • Posty:  1 364
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.07.2013
  • Status:  Offline

Zacznę posta od nie napisania niczego odkrywczego... dobrze jest mieć fanów z powrotem. Energia podczas rozpoczęcia gali była niesamowita. Entuzjazm publiki, która chciała tam być, rozemocjonowani wrestlerzy. Wszyscy byli gotowi na ten moment, czekaliśmy na niego rok, miesiąc i jeden dzień... a matka natura postanowiła z nas zakpić. Sztorm zabił publikę i poza momentami nie byli przez całe show zbyt aktywni. Wielka szkoda ale nie uważam, że to ich wina. Czekali tyle czasu na ten moment, a kiedy już nadszedł, kazano im czekać jeszcze dłużej. A potem przemoczeni i zapewne zmarznięci siedzieli przez 3 godziny trwania show w trakcie którego jeszcze pokropywał deszcz. To niesamowicie smutne i rozczarowujące... że pierwszą galę WWE z publiką od ponad roku... do tego Wrestlemanie spotykają takie problemy. Że show staje pod znakiem zapytania z powodu, który w porównaniu do globalnej pandemii wydaje się wręcz błahy. Dodatkowo oliwy do ognia dolewa fakt, że WWE organizuje WM'ki na stadionach(w większości przypadków otwartych) od czternastu lat i nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. No ale cóż... starczy o pogodzie, przejdźmy do PPV.

 

Na początek coś o stage'u. Niezbyt wymyślny ale ładny. Gigantyczny statek odwalał tam robotę. Szkoda, że w żadnej wejściówce nie wykorzystali armat w formie pyro ale może zmieni się to drugiego dnia.

 

Pisząc o tym show niestety trzeba wspomnieć o słoniu w składzie porcelany. Wrestlemania zaczęła się planowo ale akcja w ringu została opóźniona przez deszcz. 30 minut prom... ale i tak trzeba WWE pochwalić, bo w momencie gdy zapanował chaos i trzeba było improwizować oni zachowali zimną krew. Dostaliśmy w WWE coś czego nigdy nie dostajemy... nieoskryptowane proma. Po prostu wyjdźcie tam i zabijcie czas. Od razu oglądało się to lepiej, naturalniej. Każdy gadał od serca i każdy wypadł dobrze. Shane, Drew, Lashley, Owens, Rollins, New Day.

 

Potem jednak nastąpił overkill... publiczność zmuszona do czekania była głodna. Chcieli zobaczyć wrestling... zobaczyli zamiast tego hostów, Titusa O'Neila i Hulka Hogana. Zapewne było to planowane rozpoczęcie show ale miało zupełnie inny wydźwięk niż miałoby zwykle. Takie proma są dobre na rozgrzanie publiki... ale kiedy ludzie czekali na wrestling przez rok, miesiąc i jeden dzień... a następnie jeszcze dodatkowe 30 minut... nie jest dobrym pomysłem opóźnianie startu o dodatkowe 10. To był kolejny morderca entuzjazmu i tu już winę można zrzucić na WWE. Chciałem by ta dwójka zniknęła z mojego monitora.

 

WWE Championship Match: Bobby Lashley© vs Drew McIntyre

No i po tym długaśnym wstępie przejdźmy do pierwszej walki. Publiczność jeszcze wracała na stadion po odwołaniu alarmu ale nawet gdy już w siedzeniach byli wszyscy to nie zrobiło się jakoś bardzo głośniej. Publika była już oficjalnie martwa. Nie był to zły pojedynek ale ucierpiał mocno przez to co działo się przez ostatnie 40 minut.

W trakcie oglądania WM'ki wspólnie na Discordzie poruszyliśmy pewną ciekawą kwestię... wszyscy oczekiwaliśmy pięciominutówki. Bo chyba właśnie tego potrzebowaliśmy po tak potężnym fallstarcie. Natychmiastowego zastrzyku emocji, dwóch byków rzucających w siebie wszystkim co mają. Dostali 18 minut i było w tym wszystkim dużo technicznego wrestlingu, co jest dziwnym sposobem na rozpisanie walki w której udział bierze dwóch typów wielkich jak góra. Uogólniając, to był dobry moment na audible. Poświęcenie osiemnastominutowego pojedynku(można go było odłożyć na kolejne PPV) na korzyść blitzkriegu, który miał większą szansę na odzyskanie publiki. WWE jednak o tym nie pomyślało a show zaliczyło mocno słaby start.

 

Tag Team Turmoil Match: Billie Kay & Carmella vs Naomi & Lana vs Riott Squad vs Mandy & Dana vs Natalya & Tamina

Niestety dalej nie było lepiej. Jeśli ludzie zgromadzeni w Tampa Bay nie byli martwi po pierwszej godzinie show to po tej walce już musieli. 10 osób w ringu z czego te zdatne do zrobienia czegoś porządnego można było policzyć na palcach jednej ręki. Oglądając takie pojedynki chce się powrotu ery divas... bo te panie nie nadają się do niczego, mają tylko ładnie wyglądać. Botchy co niemiara, prawdopodobnie z samej tej walki można by było zrobić pełny odcinek Botchamanii. Zaczęły Billie Kay, Carmella, Naomi i Lana... tylko jedna z tej czwórki coś potrafiła i to ona zjadła pin. Weszły Riottki... ale nawet one nie miały szans na wyciśnięcie czegoś z Melli i Australijki. Potem weszły blondyny, Michael Cole ich nie rozróżniał, jedna wypierdoliła się na rampie, druga poświeciła cycem... tylko tyle można powiedzieć o ich obecności w tej walce. Ostatnie weszły Tamina z Natalyą i do spółki z Riottkami zrobiły jedyną zjadliwą część tej walki. Jako jedyna para w tym starciu nie botchowały i choć akcja nie była jakaś niesamowita to był to jedyny okres w tym pojedynku gdzie nie spoglądałem na to co się dzieje w ringu przez palce. Natalka i Tamina idą na Shayne i Nie drugiej nocy... preferowałbym buntowniczki ale chyba jest to drugie najlepsze rozwiązanie jeśli oczekujemy od kobiet jakiegoś poziomu.

 

Minęło prawie półtorej godziny show... jest źle. Bardzo źle. Jakby tego było mało, WWE jeszcze postanowiło wrzucać między walkami pełne bloki reklamowe. Po prostu jak już WM'ka się zaczęła to kontynuowali jak każde inne show nie zważając na to, że ludzie się już naczekali i takie pauzy nie są mile widziane. Na szczęście od tej pory jesteśmy na trajektorii wzrostowej.

 

Cesaro vs Seth Rollins

Rollek z nowym theme songiem. Ja powtarzam od dawna... dla mnie wszystko jest lepsze od genericowego Second Coming. Nigdy nie lubiłem tej piosenki i z otwartymi ramionami przyjąłem nawet zjechany przez wszystkich theme song Mesjasza. Ten również jest znacznie lepszy, choć pewnie jestem odosobniony w tej opinii bo nie wiedzieć jak i nie wiedzieć kiedy Second Coming urosło do rangi majstersztyku.

Kolejna ofiara deszczu - pyro Setha. Płomienie wybuchły nierówno a pale, który miały zająć się ogniem nie zapaliły się wszystkie.

Sam pojedynek jest pierwszą naprawdę dobrą rzeczą na tej Wrestlemanii. 11 minut... malutko ale absolutnie niczego mi tu nie brakowało. Nie miałem też uczucia, że zawinęli się za szybko. Zrobili wszystko co zrobić mieli. Najlepsza walka pierwszej nocy i odpowiednia osoba wygrała.

PS: Zaczynam rozumieć na czym polega gimmick Rollinsa. 3 miesiące po jego powrocie ale wreszcie mogę przestać zadawać sobie pytania o co chodzi w jego postaci :D.

 

Raw Tag Team Championship Match: New Day© vs AJ Styles & Omos

Ciężko to ocenić pod kątem ringowym bo akcja w ringu nie była tu ważna. Cały pojedynek skupił się na budowaniu momentu w którym Omos wejdzie do kwadratowego pierścienia. Jednorożce skutecznie garowali AJ'a a gdy temu udało się już zmienić z koszykarzem to było pozamiatane. Omos nie pokazał wiele ale to jego pierwsza walka, prawdę mówiąc i tak porusza się lepiej niż przypuszczałem. Mamy nowych mistrzów Tag Team, Styles ma Grand Slama... odbębnione ale nie mam się do czego przyczepić.

 

Steel Cage Match: Braun Strowman vs Shane McMahon

To bez kitu było znacznie lepsze niż przypuszczałem. Nie można się nawet przyczepić do tego, że Shane postawił opór Braunowi bo po prostu przyszedł on z planem. Ryker i Elias obili Bronka przed walką ułatwiając robotę Shane'owi. Clever. Ostatecznie wszystko było zbudowane tak by Strowman w końcu dorwał (nie)młodego McMahona, pozamiatał nim klatkę i zgarnął zwycięstwo dla wszystkich gnębionych ludzi na całym świecie. Dobry payoff dla słabego feudu.

 

The Miz & John Morrison vs Bad Bunny & Damian Priest

Druga walka z rzędu, która bez wątpienia przeskoczyła oczekiwania. Ja i tak pewnie miałem co do tego większe nadzieję niż większość ludzi. Zawsze patrzę przychylniejszym okiem na celebrytów jeśli wiem, że są wieloletnimi fanami wrestlingu. Wiedzą na czym to polega a dzięki temu łatwiej przeniknąć im do tego świata. Ostatnio w WWE namnożyło się przypadków potwierdzających te teorię(Pat McAffe, Ronda Rousey). Jakby nie patrzeć, była to najlepiej wypromowana walka na tej części Wrestlemanii. Jest to też trzecia najdłuższa walka na tym show(wow). Bunny zrobił to czego się od niego oczekiwało, można się też było spodziewać tego, że to on to wygra. Nie narzekam, bawiłem się dobrze, zapewnili mi rozrywkę. Jesli jest coś do czego się mogę przyczepić to do tego, że było tu trochę mało Priesta.

 

SmackDown Women's Championship Match: Sasha Banks© vs Bianca Belair

Zawsze zdumiewa mnie fakt, że WWE potrafi zrobić zajebiste hype video nawet dla walki, która praktycznie nie miała feudu :D.

Kobitki w main evencie Wrestlemanii... tym razem bez żadnego powodu poza tym, że po raz pierwszy w historii dwie czarne kobitki main eventują WM'kę. Historycznie i progresywnie! Ależ to WWE jest niesamowite!

A teraz już tak bez cynizmu... emocje na twarzy Bianci przy rozpoczęciu walki były bezcenne. Udzieliły się nawet Sashy. Walka nie była niesamowita ale była przyzwoita. W odróżnieniu od turmoil matchu, tutaj udział wzięły panie, które nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Jeśli robiłbym ranking walk to umieściłbym tą pod starciem Lashleya z McIntyre'em ale była ona tylko nieznacznie gorsza. Bianca nową mistrzynią... no i piknie. Kończymy feels good momentem.

 

Podsumowując więc... zaczęło się bardzo źle ale na szczęście z czasem było coraz lepiej. Druga noc ma znacznie lepszą kartę więc jest pole do poprawy. Martwi tylko pogoda bo jeśli doniesienia są prawdziwe to jutro sztormy mają być jeszcze większe. Naprawdę niesamowitym pechem jest to, że musiało to spotkać pierwszą Wrestlemanie po roku męczenia się z Covidem.

Tak czy siak, z ogólną oceną gali powstrzymam się do czasu zakończenia drugiego show. Liczę na to, że będzie lepiej

Edytowane przez DashingNoMore

  • Posty:  840
  • Reputacja:   291
  • Dołączył:  30.12.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zacznę posta od nie napisania niczego odkrywczego... dobrze jest mieć fanów z powrotem. Energia podczas rozpoczęcia gali była niesamowita. Entuzjazm publiki, która chciała tam być, rozemocjonowani wrestlerzy. Wszyscy byli gotowi na ten moment, czekaliśmy na niego rok, miesiąc i jeden dzień... a matka natura postanowiła z nas zakpić. Sztorm zabił publikę i poza momentami nie byli przez całe show zbyt aktywni. Wielka szkoda ale nie uważam, że to ich wina. Czekali tyle czasu na ten moment, a kiedy już nadszedł, kazano im czekać jeszcze dłużej. A potem przemoczeni i zapewne zmarznięci siedzieli przez 3 godziny trwania show w trakcie którego jeszcze pokropywał deszcz. To niesamowicie smutne i rozczarowujące... że pierwszą galę WWE z publiką od ponad roku... do tego Wrestlemanie spotykają takie problemy. Że show staje pod znakiem zapytania z powodu, który w porównaniu do globalnej pandemii wydaje się wręcz błahy. Dodatkowo oliwy do ognia dolewa fakt, że WWE organizuje WM'ki na stadionach(w większości przypadków otwartych) od czternastu lat i nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. No ale cóż... starczy o pogodzie, przejdźmy do PPV.

 

Bądźmy szczerzy ludzie nie szanują matki natury to teraz ta sprzeciwia się ludzkości, jest to wręcz przykre, ale co zrobić ludzkość sama sobie taki los gotuje.


  • Posty:  95
  • Reputacja:   17
  • Dołączył:  06.04.2014
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Sztorm to jest na morzu :lol: tutaj co najwyżej był huragan

  • Posty:  1 734
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.04.2006
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jeśli się nie mylę, to chyba pierwsza sytuacja z deszczem w historii WM (a może jakakolwiek) na otwarym terenie. Zawsze świeciło słoneczko

  • Posty:  3 049
  • Reputacja:   580
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jeśli się nie mylę, to chyba pierwsza sytuacja z deszczem w historii WM (a może jakakolwiek) na otwarym terenie. Zawsze świeciło słoneczko

Nawet niebo płacze nad obecnym produktem Vince'a :D


  • Posty:  3 234
  • Reputacja:   499
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ok, co my tu mamy - dzień pierwszy :

 

Stage spoko, publika była, ale jakaś niemrawa. Winczenzo nie oszczędzał na pyrosach i innych fajerwerkach, więc chociaż stary dziad ma jeden plus, bo to opóźnienie i nie wzięcie pod uwagę pogody przy otwartej przestrzeni to idiotyzm. Na mojej kopii właściwa WM zaczęłą się po 40 (!) minutach na 3h 40 minut czasu trwania. Ciekawe czy jakieś walki skrócono z tego powodu. W każdym razie na pierwszy ogień skoro nie dostaliśmy pre showu to tu był takowy - wywiady, bzdury, itp. potem kiedy przyszła pora to do hymnu, a potem nieszczęśni i niepotrzebni hostowie - Hogan za dużo nie gadał, ale ocieplił mu się wizerunek starego rasisty, gdyż prowadził wraz z Tajtusem. Na szczęście tylko jednokrotnie się pojawili i z głowy. Jak dla mnie prowadzący nie są potrzebni.

 

1) Drew vs Bobby o pas WWE

Faktycznie walka ta została openerem. Drew ma to do siebie, że jako jeden z czołowych zawodników walki z jego udziałem zawsze wzbudząją wątpliwości co do wyniku. Tak też było tym razem mimo tego, że Bobby jest mistrzem nowym oraz świeżym. Ja jednak wierzyłem w Majtkowego Gumisia i ta wiara popłaciła punkcikiem w typerze :D

Co do jakości walki - gdyby nie te kilka dodatkowych akcji pod koniec starcia, którymi panowie urozmaicili sobie (tymczasowo zapewne) moveset to byłaby to tygodniówka. A tak dzięki saltom nad trzecią linę na zewnątrz ringu czy rolling armbary ta walka urosła do miana średniej, czyli zgodnie z oczekiwaniami. Nic specjalnego, a na gorący opener no.. ciut za mało.

 

2,5*

 

2) Turmoil TT dup

Niejasne zasady + losowa kolejność wejść nie zwiastowały niczego dobrego i tak też było - mnóstwo botchy m. in. kompletnie nietrafiony kop w wykonaniu Ruby Riott na przeciwniczce gdzie stopa ominęła głowę rywalki o jakieś 120 kilometrów, a ta dalej to sprzedała czy nawet poślizg przy wejściu Dany Brooke (po sprawdzeniu była to jednak Mandy) na rampie (prawdopodobnie skutek deszczu). Jeszcze coś tam było fajnego, ale już zapomniałem :D Maffew przypomni :)) A teraz przy przewijaniu widzę - konferansjer się pojebał i wyeliminował nie te zawodniczki co trzeba :twisted: Trza było Justina Robertsa nie wypierdalać? :D

Moje faworytki wjechały pierwsze na ring i... pierwsze odpadły :roll: Czyli jednak nic nie wykrzeszamy z Lana vs Nia?

Carmella i Billie Kay bardziej jak komediowy tag.

Riottki coś tam nabroiły jako tag z prawdziwego zdarzenia, bo wyeliminowały więcej niż 1 team.

No i okazało się, że ewentualne zwyciężczynie weszły jako ostatnie. Wychodzi na to, że wynik tej walki był ewidentnie zaspojlerowany wydarzeniami z SD gdzie Nia obijała Taminę i brną w to dalej. Whatever.

 

2* - bo była rozrywka i trochę śmiechu

 

3) Rollo vs Cesaro

Seth dostał nową nutę na wejściu i kolejny raz generic rock. Cesaro jakoś nijako wyszedł.

Co do walki - kurde to było to czego oczekiwałem od tej klasy zawodników tyle, że.... za krótko.

Ile oni dostali? Na pewno poniżej 15 minut. Ciekawe czy to było zaplanowane czy może efekt deszczu i przesunięcia programu? W każdym razie w tych minutach, które dostali było pięknie, dynamicznie, ale niestety czas wszystko zepsuł. Na szczęście wynik taki jaki być powinien. Oby Czarek szedł niedługo po swój pierwszy tytuł mistrza świata, bo od dawna na niego zasługuje. Była chemia, więc mam nadzieję na kontynuację feudu i żeby tak się nie śpieszyli z końcem walki następnym razem :D

3,5*

 

4) New Day vs AJ i Omos

Fajnie, że Big E wyszedł i zapowiedział kolegów. P1 też dostał dużo fajerwerek.

Przebieg walki wyglądał tak jak pisałem wczoraj - 2 niggas entertainment garuje AJ'a ( :roll: ), a z pomocą przychodzi Omos, który niszczy cały tag. Nowi mistrzowie. Do przewidzenia.

Ogólnie wyszło to jednak całkiem przyjemnie - bez - o ironio - fajerwerków, ale było jakieś.

 

3*

 

5) Shane vs Braun

Steel Cage Match... nie znoszę tego gimmick matchu, nie znoszę tego, że tam jest furtka.

Feud bazował na głupocie i dali radę - dostarczyli mnóstwo głupot w tej walce. Jak chociażby wtedy kiedy z niewiadomych przyczyn narzędzia wisiały nad klatką i Shane uderzył Dauna i zamiast spierniczać jak najszybciej to jeszcze się zatrzymał i mu macha. Tak samo kiedy była jeszcze jakaś akcja wcześniej - niedorajda ringowy leżał dobre 20 sekund, a młody McMahon zamiast elegancko wyjść furtką to kombinował.. kto tu jest stupid Shane? Mądrym planem za to było obić Ciuchcie przed walką.

Wynik z jednej strony mi nie leży (nie chciałem wygranej Drętwego, bo to może zwiastować kolejny push), a z drugiej tak, bo to może koniec feudu. Sama walka o dziwo jako fanowi wątpliwego kina klasy Z mi się pdoobała, bo do takich dzieł właśnie można to starcie zaliczyć - pełno durnot oraz całkowity brak realizmu żeby 50latek garował taką bestię, ale skłamałbym mówiąc, że nie dostarczyło mi to rozrywki i że czas szybko nie minął. Takżę ten :D

 

2,5*

 

6) Bad Bunny i Ksiądz Damian vs Miz i Morrison

Miz i JoMo dostali specjalną wejściówkę ze zbotchowanymi kilkoma królikami (brak uszów u dwóch bodajże, stroje z lumpeksu?) + wykonali piosenkę gdzie John miał wyciszony mikrofon. Priest całkiem zwyczajnie, za to jego tag partner wjechał najpierw na titantronie na tirze skleconym z kiepskiego CGI, a potem już na normalnym wjechał na arenę. Spoko.

Jakość tej walki zależała od tego jak bardzo do niej przygotował się Królik. Okazało się, że bardzo fajnie. Jak na leszcza i nieprofesjonalistę calkiem nieźle wszystko wchodziło. Mógłby popracować nad sellingiem, ale ogólnie - zaliczyłbym go do górnej półki celebrytów w ringu. Gość pokzał nawet Canadian Destroyera :D Większość czasu przypadła jemu oraz Mizowi co kazało wątpić w ten pojedynek jednak panowie się spisali. Priesta oraz Mori było nawet niezyt dużo, a jakość była niezła. Bawiłem się nieźle, a i publika też się ożywiła. Szkoda, że wynik mógł być tylko jeden, więc z emocji raczej nici.

 

3,25*

 

7) main event o pas kobiet SD - Sasha vs Bianca

Wiadomo czemu walka o pas WWE była openerem - tutaj mieliśmy historyczny moment gdzie w walce wieczoru o główny pas kobiet walczą 2 czarnoskóre (chociaż czy ja wiem - dla mnie Sasha to takie seksowne chuj-wie-co), a WWE lubi się chełpić takimi "osiągnięciami".

Coś czuję, że niedługo powrót Rondy, bo jej makijażystka gdzieś tam popyla po backu i już widać efekty - to jak odpierniczyła Saszę to należy jej się szacunek. Wyglądała gównianie i sztucznie.

Sama walka jak na main event dosyć krótka. Do końca gali zostało 19 minut, gdy rozpoczęła się walka, a jeszcze celebracja i inne pierdoły, więc spokojnie można odjąć ze 3 minuty.

Było szybko i spoko, ale oglądałem jednym okiem na wyjebaniu. Wolałem się pobawić/ustawiać nowy telefon i gdyby nie kumpel nakłaniający na to by oglądać dalej po walce Miza to bym całość przewinął.

W tej walce wynik był dla mnie największą niewiadomą - uhonorować weterankę czy pora na nową krew?

Ostatecznie postawiłem na to drugie i tak też zrobiła fedka. Zobaczymy co dalej zrobią z Montezową.

 

brak oceny.

 

W sumie jak na brak hajpu, epickości czy emocji to generalnie nie oglądało się to tak źle.

Poziom pierwszego dnia całościowo był ogólnie średni. Dzień drugi od początku zapowiadał się lepiej i prawdopodobnie tak będzie. Vince już tak zaniżył oczekiwania, że nawet jak coś jest przeciętne to teraz jest dobre :twisted:

 

Wczoraj bawiłem się w wieszcza-leszcza jeśli chodzi o poziom pojedynków, zobaczmy ile się sprawdziło :

 

1. Bobby vs Drew - średniawka ///// no i tak wyszło, gdyby nie te kilka akcji to byłby słabiak/tygodniówka

2. Bad Bunny i Priest vs Miz i JoMo - średniawka // powiedziałbym nawet, że okej pojedynek.

3. New Day vs AJ i Omos - średniawka /// Omos nic nie pokazał, ale AJ i Daye latali, więc średnio-okej

4. Braun vs Shane - gówno /// nie było to dno ani gówno - raczej średniak, ale ze względu na rozrywkę

5. Cesaro vs Seth - okej/dobre /// Dobre, z potencjałem na bardzo dobre, ale brak czasu ;/

6. tagi dup 1 - tygodniówka /// ciężko powiedzieć, ale ubawiłem się

7. Sasha vs Bianca - okej /// niech tam będzie, że okej.

 

Ten lepszy dzień będzie jutro, ale jak na razie może być :D


  • Posty:  10 206
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

1. Drew vs. Lashley - kuriozalna walka jak na WWE, bo tym razem bookingowo zrobiono wszystko, żeby wyszło to kozacko, ale pomimo że zawodnicy robili to co im rozpisano, to brak chemii między nimi (po prostu było widać, że odpierdalają swoje, punkt po punkcie i nic więcej) sprawił, że walka nie wzbiła się poza przysłowiowego "niezłego średniaka". Szkoda, bo przy tak rozpisanym starciu (kontry, zmiany przewag, każdy zawodnik wypadający mocarnie, sporo czasu jak na opener itd.) był duży potencjał i po prostu czułem w moczu, że mogło to wyjść w chuj lepiej.

Dobrze rozpisany finisz, bo heelowy Mistrz wygrywa niemal czysto (brak jakiejś fizycznej interwencji. Na dobrą sprawę to Drew rozproszył się sam) i to przez suba, z takim kozakiem jak McIntyre, co bardzo umacnia go jako gościa ze Złotem. Fajnie, bo obawiałem się pomocy ze strony jakiegoś nowego członka Nation of... ekhm... Hurt Business.

 

2. Turmoil tagów babek - słabe to było, chaotyczne i pełne botchy. Tagi wpadały, chwilę się poszamotały i pin. Widać było, że chcą to odpierdolić na szybkości, a walka była zmontowana tylko po to, żeby więcej dziewczyn mogło się pokazać na WM-ce i przytulić jakieś bonusowe chajsiwo. Tym bardziej dziwi, że dla tak wypromowanej zawodniczki jak Bayley znaleźli tylko fuchę robienia z siebie kretynki na backu.

Mandy (wyglądająca tu jeszcze bardziej plastikowo niż zwykle) chyba musiała poprzedniej nocy mocno nogi rozkładać, skoro w drodze do ringu sama się o nie przewracała :roll:

Jeżeli można mówić o tym, kto wypadł tu "jakoś", to chyba stosunkowo (choć konkurencja była niewielka) najlepiej wypadły Riott'ki (bo Naomi nie dali się rozkręcić i uwalili ją już na starcie).

 

3. Rollins vs. Cesaro - i o takie właśnie walki na WM-ce nic nie robiłem! Bardzo dobry pojedynek, ze świetnie rozpisanym Szwajcarem (kompletnie nie było czuć, że walczy tu main eventer z midcarderem) i ogólnie bardzo dobrze bookingowo rozplanowanym całym starciem (widać, że Vinnie nie pożałował bananów Kreatywnym). Emocje były od początku do końca, bo Panowie świetnie się kontrowali i przełamywali swoje najmocniejsze akcje. Po tak mocnym rozpisaniu Cześka, zacząłem się obawiać, że finalnie postanowili go ujebać, ale jednak Vince nie spierdolił sprawy i Szwajcar zdobywa bardzo cenne i dominujące (wyswingował Rollka na wszelkie sposoby i jeszcze go odklepał) zwycięstwo na największej gali roku. Oby to był start jakiegoś większego pushu dla tego utalentowanego wrestlera, a nie tylko jednorazowy wyskok Papy V.

Jeżeli miałbym się doszukiwać na siłę jakichś minusów, to jedyna rzecz jaka mnie ciut raziła, to to, że Czechu był rozpisany na gościa, który zamiast robić wszystko by wygrać z tak mocnym przeciwnikiem, to robił wszystko, żeby zafundować mu swinga w ringu. Obawiałem się, że w końcu dopnie swego, ale przez to umoczy walkę. Na szczęście skończyło się happy endem :wink:

 

4. New Day vs. AJ & Omos - słaba walka, z przewidywalnym, słabym bokingiem, gdzie AJ był glanowany przez 3/4 walki, desperacko usiłując walnąć taga z Diesl... ekhm... Omosem. Sam występ wielkoluda taki, że trudno o nim coś więcej powiedzieć. Siła jest, ale dynamiki nie zanotowano. Techniką też nie urzekł (skiepścił rzut Woodsa o kolano i musiał się podeprzeć). Sprytnie nie dano mu robić nic więcej niż musiał, czyli rozpierdolić klajniaków o matę. Zwycięstwo i przejęcie pasów było oczywiste. Ciekawe, czy będą chcieli iść drogą Michaelsa i Nasha, bo mam dziwne przeczucie, graniczące z pewnością, że Omos drugim Dieslem się nie okaże. Pożyjemy - zobaczymy.

 

5. Shane vs. Braun - za mocno rozpisali MicMac'a żeby finalnie miał to ugrać. Skoro dali mu ośmieszać olbrzyma nawet strikersko, to musiał w końcu zapłacić za to frycowe. Cała walka ssała pałkę i była tylko grą wstępną do odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób tym razem Shane spróbuje nam się zabić w ringu? Finalny bump całkiem spoko (że też chłopu, z jego pozycją i kasą, tak się chce...), ale nie uratowało to tego miernego starcia. Jedyny plus, to chyba to, że po takim finale, nie będą już tego gówna ciągnąć dalej.

 

6. Miz & Morrison vs. Królik i Klecha - rozwaliło mnie wdzianko Priesta w jakim wbijał do ringu. Odnalazłby się jak nic w Błękitnej Ostrydze z Akademii Policyjnej :twisted:

Sama walka trąciła nudą, bo przez długi czas heele katowali Królika, co mocno podziałało na mnie nasennie. Sam występ Bunny'ego całkiem spoko. Widać, że kolo nie wyszedł tutaj tylko się pokazać, ale przyłożył się do treningów. Canadian Destroyer poza ringiem i reakcje na niego Klechy oraz MaryśkaFuckera - to momentum tego starcia.

Ogólnie WWE nie potrafi bookować tego typu walk, a jest to w chuj proste - celebryta powinien dominować wrestlera tylko w momentach kiedy ten go lekceważy, albo jest "ogłuszony". Kiedy wrestler podchodzi już "na serio", to celebryta powinien dostawać wówczas w dupsko (żeby było to realistyczne i nie ośmieszać "zawodowca") i na ratunek powinien mu spieszyć wrestler tag partner. Chujowo wyglądało kiedy taki Miz próbował na poważnie dobrać się do Królika, a i tak dostawał od niego w dupsko. Realizm na poziomie filmu fantasy.

Reasumując - chujowa walka z przewidywalnym wynikiem, ale postawa i forma Bad Bunny'ego zasługuje na docenienie i szacun.

 

7. Bianca vs. Sasha - Montezumowa rycząca jeszcze przed pierwszym zwarciem, to chyba jawny spoiler tego, że pas dzisiaj zmieni właścicielkę. Jeżeli się tak finalnie okaże, to Gang Banks ma rację nazywając ją "rookie".

Sama walka dobra i godna main eventu. Obie zawodniczki zostały rozpisane mega mocno, Grey wykorzystywała swoje doświadczenie, stosując brudne sztuczki (wredna Sasha, to dobra Sasha), a Bajer w Belair popisywała się siłą fizyczną. Podobało mi się chamskie wykorzystywanie warkocza Bianci przez Banks (choć przyznam, że spodziewałem się założenia przez Sashę finiszera z wykorzystaniem warkocza Belair do duszenia), bo sam od dawna zastanawiałem się dlaczego jej rywalki z tego nie korzystają.

W walce było wszystko co tygrysy lubią najbardziej, a więc zarówno płynne zmiany przewag, jak i kontry czy przełamywanie finiszerów, przez co oglądało się ją bardzo dobrze, a dziewczyny w pełni wykorzystały długi czas pojedynku.

Bianca, zgodnie z jej początkowym beczeniem, przejmuje Złoto - i bardzo dobrze, bo przyda się u babek powiew świeżości. Pewnie jutro dostaniemy to samo w przypadku Ellen Ripley.

 

Reasumując - dość słaby pierwszy dzień WrestleManii, zwłaszcza jak na największą galę roku. Były dwie na prawdę dobre walki (main event i Czesiu z Rollkiem) oraz jedna przyzwoita (opener), a cała reszta to mizeria, której gdybym nie widział (albo zajebał sobie skróty), to niewiele bym stracił. Oceniam to max na 2,5/6 i oby Dzień #2 poprawił to kiepskie wrażenie.

WWE nie popisało się w kwestiach Covida. Nie jestem jakimś Korona-obsrańcem, ale tam był niemal człowiek na człowieku i od chuja ludków nie nosiło masek. Taka instytucja jak WWE powinna dawać dobry przykład w tej kwestii (zwłaszcza w kontekście tego jaki problem z pandemią mają w USA), skoro już zmontowali galę z publiką, a widać gołym okiem było, że podeszli do tematu mocno na wyjebce.


  • Posty:  2 281
  • Reputacja:   41
  • Dołączył:  02.07.2013
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

- dla mnie Sasha to takie seksowne chuj-wie-co

 

Chój wie co? Może szczuropodobne chój wie co? He?

 

 

Rollo vs Cesaro

Seth dostał nową nutę na wejściu i kolejny raz generic rock. Cesaro jakoś nijako wyszedł.

Co do walki - kurde to było to czego oczekiwałem od tej klasy zawodników tyle, że.... za krótko.

Ile oni dostali? Na pewno poniżej 15 minut. Ciekawe czy to było zaplanowane czy może efekt deszczu i przesunięcia programu? W każdym razie w tych minutach, które dostali było pięknie, dynamicznie, ale niestety czas wszystko zepsuł. Na szczęście wynik taki jaki być powinien. Oby Czarek szedł niedługo po swój pierwszy tytuł mistrza świata, bo od dawna na niego zasługuje. Była chemia, więc mam nadzieję na kontynuację feudu i żeby tak się nie śpieszyli z końcem walki następnym razem

 

 

Mi się to akurat podobało. Czy musiało być dłuższe? Bo ja wiem. Mogli, nie musieli. Historie opowiedzieli i tyle.

 

Szkoda, że wynik mógł być tylko jeden, więc z emocji raczej nici.

 

Ty się nie masz emocjonować na zasadzie kto wygra, tylko markować by wygrał face!

Rzeczywiście nie znasz podstaw. ;D :twisted:


  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

10.04

 

To dowalili wstęp - 40 minut gadki i wywiadów przed pierwszą walką, jeszcze przeplatane z promem pojedynku o pas WWE. Dziwny montaż, choć czaje, że chcieli jakoś zagrzać publikę zebrana na stadionie. Nawet sam Vincie się zjawił posłuchać z rosterem "America The Beautiful". Szkoda, że wykonanie było słabe. :twisted:

 

Hogan znowu oberwał. Część widzów go wygwizdała i już snują teorię, że Tytus czuł się nieswojo w jego towarzystwie i w ogóle czas Hogana dobiegł końca, bo ludzie nie zapomną mu bestialstwa jakim było powiedzenie kilka razy na przestrzeni 20 lat słowa "czarnuch". :lol:

 

Stage znowu z pirackim motywem, ale to akurat nie dziwne. Już w zeszłym roku miało być na Florydzie. Fajny pomysł z tym statkiem i armatami. Niestety pyro z nich poszło na prezentacje areny na YT. :twisted:

 

Zacznę posta od nie napisania niczego odkrywczego... dobrze jest mieć fanów z powrotem. Energia podczas rozpoczęcia gali była niesamowita. Entuzjazm publiki, która chciała tam być, rozemocjonowani wrestlerzy. Wszyscy byli gotowi na ten moment, czekaliśmy na niego rok, miesiąc i jeden dzień... a matka natura postanowiła z nas zakpić. Sztorm zabił publikę i poza momentami nie byli przez całe show zbyt aktywni. Wielka szkoda ale nie uważam, że to ich wina. Czekali tyle czasu na ten moment, a kiedy już nadszedł, kazano im czekać jeszcze dłużej. A potem przemoczeni i zapewne zmarznięci siedzieli przez 3 godziny trwania show w trakcie którego jeszcze pokropywał deszcz. To niesamowicie smutne i rozczarowujące... że pierwszą galę WWE z publiką od ponad roku... do tego Wrestlemanie spotykają takie problemy. Że show staje pod znakiem zapytania z powodu, który w porównaniu do globalnej pandemii wydaje się wręcz błahy. Dodatkowo oliwy do ognia dolewa fakt, że WWE organizuje WM'ki na stadionach(w większości przypadków otwartych) od czternastu lat i nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. No ale cóż... starczy o pogodzie, przejdźmy do PPV.

 

Cóż... Jak c**j w dupę to po kule. :twisted:

 

Pierwsza walka - WWE Championship: Drew McIntyre vs Bobby Lashley ©

Znowu walka o jeden z głównych pasów jako opener. To nigdy nie działa dobrze. Do tego dodajmy, że to starcie dwóch brawlerów. Jednak Lashley obronił. Trwało prawie 20 minut, a ja nic z tego praktycznie nie zapamiętałem. Ostatnie 8 minut warte uwagi z potrójnym Future Shock DDT, skokiem poza ring i końcówką. Bobby "sparaliżował" rywala podkreślając swoją dominację, z kolei Szkot aż tak dużo nie stracił, bo nie odklepał.

 

Ocena: 3-/5

 

Bayley nawet się zjawiła. I jakoś nie dziwię się czemu nikt z NWO nie chciał się z nią styknąć paluszkami. :twisted:

 

Druga walka - O tytuł pretendentek do pasów Women's Tag Team Championship: Naomi & Lana vs Carmella & Billie Kay vs The Riott Squad vs Mandy Rose & Dana Brooke

I kolejny typ w typerze poszedł w piach. :D Naomi i Lana szybko odpadły, a ta druga to chyba zapełni pół odcinka nowej BotchManii. :lol:

Carmella i Billie odpadły jako drugie. Po wyeliminowaniu pierwszej pary bardzo szybko przegrały z Riottkami. Nie wiem czy Billie również nie zbotchowała przy Double Knee Facebreakerze Liv. Albo ta druga była zbyt uważna i spowolniła akcje przytrzymując głowę rywalki. W każdym razie wyglądało to bardzo słabo.

Już na wstępie Mandy zaliczyła upadek na rampie. Zabawne było, że Dana tego nie widziała i dokładnie w tym samym momencie rozłożyła ręcę w geście "patrzcie jakie zajebiste jesteśmy". :lol: W każdym razie tutaj nie winie Rose. Lało mocno to i ślisko. Po prostu peszek. Blondyny także przegrały z Riott Squad. Bardzo mnie cieszy, że Liv zaliczyła drugą eliminacje. Swoją drogą wyglądała zajebiście w tym biało-niebiesko-czerwonym wdzianku. :D Rubby też ładniejsza jako Joker. :twisted: Problem w tym, że i tam był jakiś brak komunikacji. Wyglądało jakby Mandy z Daną miały to przetrwać?

Wszystko zakończyły Tamina z Natalyą... Eh... Coś mi mówiła, że ta ich nagła i silna promocja nie jest z przypadku. Będę w szoku jak dzisiaj zdobędą tytuły.

Sama walka dno. Zapychacz bez historii, publika martwa i mnóstwo botchy.

 

Ocena: 2-/5

 

Trzecia walka - Seth Rollins vs Cesaro

Rollins chyba nie mógł się zdecydować czy powrócić do starego gimmicku czy zostać przy nowym to mamy hybrydę. Na początek powitał nas dziwny theme song będący chyba crossoverem jego dwóch ostatnich. :?

W końcu zainwestowali w Szwajcara, dali mu wygrać i tak o to mamy bardzo fajne starcie zwieńczone rezultatem jaki chciał chyba każdy. Ładnie Cesaro kontrował rywala, który pełnił tutaj rolę tego wyżej notowanego. Muszę pochwalić Rollinsa, bo popisał się naprawdę dobrze wyglądającymi akcjami. Superplex, potem Falcon Arrow i na koniec ten skok z narożnika z obrotem. Siadło jak złoto. Mam nadzieję, że to oznacza początek jakiegoś pushu dla Cesaro, choć obawiam się, że zrobili to po to, aby posmarować widzom i za 2 miesiące łysy znowu zejdzie w niebyt.

 

Ocena: 3+/5

 

Ziggler i Roode. Tacy fajni mistrzowie, że w karcie ich zabrakło. :twisted:

 

Czwarta walka - RAW Tag Team Championship: The New Day © vs AJ Styles & Omos

Spryciarze mocno trzymali nas w niepewności do wejścia na ring Omosa. Zaczął Kingston z P1 i generalnie był to przyjemny początek dość płynny. Potem ND przejęło inicjatywę i zaczęli torturować rywala, a ja już wiedziałem, że jak uda mu się zmienić z wielkoludem to będzie blisko końca. Za mało do oceny. Właściwie nic nie musiał robić, po to Xavier z Kofim się od niego sami odbijali. "Złamał" Woodsa o kolano no i rzucił Kingstonem zapewniając sobie i Stylesowi tytuły. Z dużym dystansem podchodzę do Nigeryjczyka.

 

Ocena: 2/5

 

Piąta walka - Shane McMahon vs Braun Strowman

Nic mnie tu nie zaskoczyło. Shane miał przewagę tylko dzięki pomagierom. Kiedy Braun się ich pozbył, to na McMahona dokonał się wyrok. Już pomijam dokładny opis i sytuacje gdzie obaj mogli opuścić klatkę, ale woleli obijać dalej rywala, bo to już standard w WWE.

 

Ocena: 2/5

 

Szósta walka - The Miz & John Morrison vs Damian Priest & Bad Bunny

Bad Bunny skradł tira, motor i kamizelkę z szafy Rollinsa, którą ten zachował sobie na pamiątkę po Shield. :twisted: I poniekąd można powiedzieć skradł show w tym momencie. O ile nie oczekiwałem, że będzie latał po ringu i dominował rywali tak pokazał się z naprawdę dobrej strony. Ten Canadian Destroyer to mnie zszokował. Nigdy nie sądziłem, że zobaczę ten ruch o wujka Vince'a i to jeszcze w wykonaniu celebryty, a nie zawodowego zapaśnika.

 

Ocena: 3-/5, ponieważ raper faktycznie się przyłożył do pojedynku

 

Siódma walka - SmackDown Women's Championship: Bianca Belair vs Sasha Banks ©

Może i tak czułem, że Bianca wygra, ale laska swoimi łzami zaspoilerowała swój sukces. :P Powiem, że czekałem na ten pojedynek nie ze względu na kolejną historię napisaną przez dwie czarne uczestniczki, ale po prostu dwie laski, które są wstanie odstawić dobry pojedynek. I to się udało. Ładnie się kontrowały, z jednej strony Sasha rozpisana na tą bardziej doświadczoną choć podchodzącą z wyraźnym respektem. Druga nadrabiająca potencjałem i siłą. Dobrze mi się to oglądało, a walka całkiem szybko minęła. Mamy nową mistrzynię i spoko. Tak jak Bianca mnie zawsze wkurzała swoim gimmickiem pewnej siebie tak teraz pewno wkurzać mnie będzie jeszcze bardziej, ale cóż zasłużyła. Tego akurat jej nie mogę odmówić. :twisted:

 

Ocena: 4/5

 

Jak na pierwszy dzień to na 7 walk dwie godne uwagi (ME, Cesaro z Rollinsem) i może wygibasy "królika" dla wyróżnienia. Reszta do pominięcia. Największe rozczarowanie to Bobby z Drew, którzy naprawdę w ogóle nie zapadli mi w pamięć. Steel Cage match słabiutko, ND z Omosem i P1 najbardziej typowy do bólu schemat, a Turmoil lasek to w ogóle zbędny odpad. Amerykańskie marki się spuszczają jaki to dobry był wieczór. Cóż nie podzielam tego aż tak, ale im to w sumie wystarczy wygrana murzyna żeby byli uśmiechnięci. :twisted:

Obecna noc powinna być lepsza. Powinna. :roll:

Edytowane przez Pavlos

  • Posty:  259
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  02.07.2019
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ty się nie masz emocjonować na zasadzie kto wygra, tylko markować by wygrał face!

Rzeczywiście nie znasz podstaw. ;D

 

Dzisiaj w nocy wzięli sobie do mocno do serca jak zaczęli skandować Tamina, Tamina! :lol:


  • Posty:  3 049
  • Reputacja:   580
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

EyviqrXXIAAkVcB?format=jpg&name=small

I wtedy z uśmiechem na ustach wracasz do domu :D CzaQ trzymaj się tam chłopie przy oglądaniu ME :wink:

Edytowane przez MattDevitto

  • Posty:  840
  • Reputacja:   291
  • Dołączył:  30.12.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Obrazek

I wtedy z uśmiechem na ustach wracasz do domu :D CzaQ trzymaj się tam chłopie przy oglądaniu ME :wink:

 

Hehe 8)


  • Posty:  815
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  13.02.2012
  • Status:  Offline

Kapitalny main event. To jest właśnie ten narkotyk ukryty w wrestlingu. Do tej beczki dziegciu jaką od dawna on jest, czasem dostaje się łyżka miodu - pojawiają się emocje. I dla tych emocji warto to śledzić.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Mr_Hardy
      Ta zmiana głosu i okropny wygląd to pewnie jakieś sterydy czy inny syf. Kobieta może być umieśiona i nadal wyglądać jak kobieta itd. Jest wiele dowodów na to w wrestlingu. Tutaj ciekawy materiał na jej temat:  
    • Jeffrey Nero
      Ja ją wolałem w tej wersji:   Fajne babka było za co złapać i było ok a teraz nie dość, że z twarzy wygląda okropnie to głos jej też się mega zmienił. Nie jestem znawcą treningów, ale zrzucając kilogramy itp kobietom tak się zmienia głos?
    • Mr_Hardy
      1 z 3 odcinków nagranych jeszcze w tamtym roku. Bardzo słaby odcinek, zrobiony tak na odpierdziel. Większość nudne nudne gadanie. Co do Jordynne "Transwestyta/babo chłop" Grace to odliczam tygodnie do tego aż odejdzie z TNA. Nie mogę na nią patrzeć. A Tessa "Końska szczęka" Blanchard- Jestem na nią zły za to co odwaliła z pasem, ale z czasem może mi przejdzie.
    • Attitude
    • Attitude
      Za nami pierwszy odcinek TNA iMPACT w 2025 roku. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych informacji z tego show. Wobec wydarzeń z walki otwierającej i późniejszego zgrzytu na zapleczu, Santino Marella wyznaczył tag team match na kolejny tydzień: Nic i Ryan Nemethowie kontra Joe Hendry i Rhino. Ace Austin pokonał Kushidę, po czym zadeklarował, że będzie chciał sięgnąć po TNA World Heavyweight Championship. Nie spodobało się to Moosowi, który poczuł się zlekceważony jako mistrz X-Division. Wobec tego Austin stwierdził, że nie będzie miał problemu, by na razie ponownie sięgnąć po X-Division Championship. W walce wieczoru Jordynne Grace, Masha Slamovich i Spitfire pokonały zespół złożony z Ash By Elegance, Heather By Elegance, Rosemary i Tashy Steelz. Po pojedynku Grace ponownie została zaatakowana przez Tessę Blanchard. Link do filmu Za tydzień: * Gauntlet Match: Mike Santana vs. The Northern Armory * Nic Nemeth & Ryan Nemeth vs. Joe Hendry & Rhino * The Rascalz vs. The Good Hands * Eddie Edwards, Brian Myers & JDC vs. Eric Young, Jonathan Gresham & Steve Maclin * Savannah Evans vs. TBA Aktualna karta TNA Genesis 2025: * TNA World Heavyweight Championship Match: Nic Nemeth vs. Joe Hendry * TNA World Tag Team Championship Match: The Hardys vs. The Rascalz * TNA X-Division Championship Match: Moose vs. Ace Austin Gala odbędzie się 19 stycznia.Przeczytaj wpis na portalu Wrestling.pl
×
×
  • Dodaj nową pozycję...