Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

W Jakie Gry Teraz Gracie...


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 208
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dzięki CzaQ i aRo za pomoc. Jesteście wielcy :wink:

 

A sprawę załatwiło:

 

Musisz się zalogować w emulatorze X360. Jak Ci się odpali to wciśnij start+back (Start i back to te dwa najmniejsze przyciski w padzie z XO czyli ten z 2ma kwadracikami i start ten z kreseczkami.)

 

Niby proste, ale sam bym na to za chuja nie wpadł. Jeszcze raz dzięki Panowie. Dzieciak się ucieszy, a i na przyszłość może być przydatne :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441747
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 236
  • Reputacja:   499
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Co nie? Zdziwiło mnie jak to znalazłem, że trzeba się w jakieś triki bawić. Cóż magia wstecznej kompatybilności i emulacji. Ważne, że już działa. Pykaj z młodym, a jak będzie starszy to A Way Out zaliczcie, bo gra bajka. :D
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441748
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Musisz się zalogować w emulatorze X360. Jak Ci się odpali to wciśnij start+back (Start i back to te dwa najmniejsze przyciski w padzie z XO czyli ten z 2ma kwadracikami i start ten z kreseczkami.)

 

Niby proste, ale sam bym na to za chuja nie wpadł.

Wydaje mi się, że napisałem wcześniej prawie to samo :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441752
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 236
  • Reputacja:   499
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

No to przecież podziękował? :D Widać, że ogarniasz, bo od razu znalazłeś przyczynę tylko odpowiedni zestaw przycisków był potrzebny. Więc nie wiem co jeszcze chcesz? Laske? No sorry, Raven, walczyłem, ale niestety... klękaj :twisted:
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441755
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 208
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Przyślę Młodego. W końcu to jego gierka. Niech się uczy, że w życiu nie ma nic za darmo :twisted:

 

A tak na serio, to podziękowałem obu doradcom, bo aRo wiedział co jest 5, ale to CzaQ wyszukał mi jak dla debila (czyli tak jak potrzebowałem :D ) co należy powciskać :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441757
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Mnie te opisy wyglądały prawie identycznie, to się najpierw zdziwiłem, że dopiero ten drugi poskutkował :D

 

Nie no, niczego nie wymagam. Obejdzie się bez prezentu :twisted: I mniej roboty dla CzaQa, nie musi zmieniać nicków w avatarze :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441758
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 236
  • Reputacja:   499
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Przyślę Młodego. W końcu to jego gierka. Niech się uczy, że w życiu nie ma nic za darmo

 

Za to kocham to umierające forum :D

 

Mnie te opisy wyglądały prawie identycznie, to się najpierw zdziwiłem, że dopiero ten drugi poskutkował

 

W zasadzie były, tylko inne przyciski trzeba było wcisnąć :D

 

I mniej roboty dla CzaQa, nie musi zmieniać nicków w avatarze

 

Jesteś wspaniołomyślny :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441760
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 208
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Swoją drogą dziwna sprawa z tym emulatorem, bo to nie moja pierwsza giera z 360-tki odpalana na One'nie - i nigdy nie było takich myków. Grałem np. w Dead Space'a i tam od razu to quasi-emulatorowe logowanie wyskakiwało automatycznie. Nic nie trzeba było kombinować, dlatego też teraz mnie zjadło, że trzeba jakieś czary-mary odpierdalać.

 

a jak będzie starszy to A Way Out zaliczcie, bo gra bajka.

 

Giera wygląda fajowo, ale to dopiero za ładne parę lat, bo nie chcę srula przyzwyczajać do brutalnych klimatów, co by mi łba nie rozkurwił bejzbolem, podczas snu, jak mu stuknie 10 lat na karku :twisted: Już teraz mnie podpytywał o GTA, tak więc profilaktycznie sypiam na stand by'u :D

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441761
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 236
  • Reputacja:   499
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Giera wygląda fajowo

 

No i jest dobra. Świetnie rozpisana. Nie natknij się na spojlery czasem.

 

nie chcę srula przyzwyczajać do brutalnych klimatów, co by mi łba nie rozkurwił bejzbolem, podczas snu, jak mu stuknie 10 lat na karku Już teraz mnie podpytywał o GTA, tak więc profilaktycznie sypiam na stand by'u

 

Ja właśnie bym ojca zajebał jakby mi zakazywał, więc uważaj :D

 

Zobacz - ja mając 5 lat pykałem już w Mortala na automatach i oglądałem horrory i co?

Całkowicie normalny psychicznie facet ze mnie :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441769
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Krótkie platformówki!

 

header.jpg

Gra logiczna/zręcznościowa bazująca na kolorach. Wiele obiektów ma konkretny kolor, a po zmianie barwy tła na ten sam, przedmioty znikają. I to w sumie tyle. Stopniowo pojawia się coraz więcej "farb", ale jest dość łatwo. Dopiero ostatni poziom stanowi jakieś wyzwanie.

 

To krótka przygoda, w dodatku przeciągana denną fabułą. Co najgorsze, są poziomy, na których nie dzieje się nic, tylko ciśniesz przed siebie i słuchasz tych nudnych dialogów. To największa bolączka, szczególnie kiedy chce się zdobyć wszystkie osiągnięcia. Bo są tu znajdźki. Problem w tym, że większość jest praktycznie na widoku, więc nie trzeba kombinować... tylko kolorków brakuje. Przez co trzeba potem powtórzyć poz... nie, nie da się wybrać jednego, trzeba cały etap. W tym te chodzone levele od historii. Tyle że tym razem w ciszy, bez tekstu. Zzzzzzzzzzz...

 

Ale ogółem to przyjemna gierka na parę godzin, pomysł wyjściowy bardzo fajny.

 

header.jpg

Nic nie widać. Rozrzucamy farbę podczas ruchu (lub śmierci), odkrywając planszę. Super koncept. To ciekawa zręcznościówka, stanowiąca jakieś wyzwanie. Choć ciekawie jest tak do 2/3 gry. Bo potem pojawiają się samonaprowadzające działka. Odtąd robi się momentami frustrująco i kończą się pomysły na poziomy. Szczytem jest wieża z ruchomych klocków, gdzie porozstawiali masę działek z obydwu stron. Dodajmy do tego momentami dziwne lagi, czasem wrażenie braku kontroli nad postacią, czy odpalający się double jump bez powodu. Idealnie nie jest. Ale że całość zajęła mi tylko 2 godziny... Można przeboleć, choćby dla tych niezłych 66%.

 

header.jpg

Banan mówi, że mamy strzelać, więc strzelamy. Tyle historii. Jest tu nawet jakiś twist pod koniec (i wyjątkowo dziwne zakończenie), ale wiadomo, logiki nie ma tu co szukać. Chodzi tylko o efektowną walkę. A to tu jest, w nadmiarze. Strzelanie w dwóch kierunkach naraz, różne bronie, ataki deskorolką, spowolnienie czasu, czy nawet rykoszetowanie pocisków od znaków czy rzuconej w powietrze patelni - niesamowicie przyjemne. Dla mnie - gra krótka i na jeden raz, ale jak ktoś lubi maksować wyniki, spędzi tu dużo więcej czasu. Oceny na koniec misji będą zachęcać do bicia rekordów.

 

header.jpg

Gra z Myszką Miki w roli głównej. Minnie porwana, trzeba ratować, blablabla. Oczywiście wszystko jest piękne i na koniec musi być gruby happy end. Ale najpierw trzeba się do niego dostać. I jest to banalne - gra na parę godzin, wyzwania prawie nie ma, jedynie niektórzy bossowie mogą na chwilę zatrzymać. Biegamy, czasem rzucamy - nic ponadto, podstawa. Ciekawiej jest, jak się chce zebrać wszystkie znajdźki, bo niektóre są ukryte bardzo perfidnie i zdobycie wszystkiego już nie jest tak proste jak reszta, więc nie zdążymy się znudzić. Nawet na 100% przejście to mniej niż 4 godziny.

 

Są też, niestety, wady. Najbardziej przeszkadza mi budowa części poziomów pod kątem zbieractwa. Często ścieżka jest za nami blokowana i jeśli coś się pominie, trzeba powtarzać całość, bo nie ma opcji cofnięcia się. A zdobycie przedmiotów zaliczane jest dopiero po przejściu planszy, nie można sobie wyjść w połowie. Inna sprawa - kolizje są momentami dziwne i miałem wrażenie, że czasem spadam z platform lub do nich nie dolatuję, mimo że powinienem spokojnie na nich stać. Ale to drobnostki.

 

header.jpg

Wygląda na miłą, spokojną zabawę. Nic z tych rzeczy. Z początku jest banalnie, a potem poziom trudności leci ostro w górę i nie mogę powiedzieć, że opis w sklepie Steama jest dobry - bo według niego każdy może się tu dobrze bawić, "casual czy hardkor". Raczej nie. Tego się nie da przejść bezmyślnie. Niby sterowanie to tylko poruszanie się na boki, skok i kucanie, ale później samo to, jak długo/krótko przytrzymamy przycisk skoku, ma ogromne znaczenie. Nie grajcie tylko dlatego, że są tu kotki - trzeba ogarniać platformówki.

 

Z minusów - pod koniec chamsko podbijające trudność ogniste kule, wylatujące z lawy w tych samych miejscach, ale w losowych odstępach czasu i różnej wysokości - tu się pojawia szczęście, nie tylko skill, co boli. Tak jak z paroma bloczkami wylatującymi ze ściany "znikąd" - niepotrzebne. Mimo wszystko to dobra zabawa na jakieś 5-6 godzin, ale powtórzę: nie dla każdego, jest ciężko. Za to jaka satysfakcja z ukończenia!

 

Jeszcze co do multi - niby jest, ale średnio sensowne. Jedna osoba przejdzie poziom - awansują wszyscy, więc to raczej tryb dla tych, co chcą grę na siłę skończyć, ale sobie nie radzą, więc zapraszają do co-opa doświadczonych. Jest tu też kilka leveli stworzonych do kooperacji, ale jest ich malutko i są dostępne po znalezieniu dodatkowych wyjść z poziomów, więc i tak trzeba przejść sporo zwykłych, by się do nich dokopać. Kupowanie gry czysto pod multi nie do końca ma sens, chyba że lubicie się wspólnie wkurzać po setce śmierci.

Edytowane przez aRo
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441773
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 208
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zobacz - ja mając 5 lat pykałem już w Mortala na automatach i oglądałem horrory i co?

Całkowicie normalny psychicznie facet ze mnie

 

 

 

W sumie brzmi przekonująco... Właśnie lecę wstawić konsolę do komisu i zamówić dla dzieciaka dzieła wybrane Dostojewskiego. Dzięki za uzmysłowienie mi pewnych rzeczy :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-441774
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

 

Star Wars Jedi: Fallen Order to przygodowa gra akcji, w której zabawę obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Model rozgrywki łączy wiele elementów znanych z innych produkcji z gatunku. W trakcie zabawy korzystamy m.in. ze złożonego systemu walki przy użyciu miecza świetlnego. Historia rozgrywa się niedługo po wydarzeniach przedstawionych w Zemście Sithów – trzecim epizodzie gwiezdnej sagi. Gracze wcielają się w młodego Cala Kestisa, byłego padawana, który musi ukrywać swoją przeszłość przed żołnierzami Imperium Galaktycznego, sprawnie wykonującymi rozkaz 66 imperatora Palpatine nakazujący zabicie wszystkich rycerzy Jedi. Starając się nie zwracać na siebie uwagi, Cal mieszka na planecie Bracca, gdzie na co dzień pracuje w gildii złomiarzy, zajmującej się demontowaniem okrętów Republiki używanych podczas Wojen klonów. Wkrótce musi on jednak ponownie ratować się ucieczką, gdy po niespodziewanym incydencie na jego trop wpada imperialna inkwizytorka polująca na rozproszonych po galaktyce niedobitków Jedi. Na swojej drodze Cal spotyka niespodziewanych sprzymierzeńców, w tym nową mentorkę o imieniu Cere, kapitana statku kosmicznego Greeza, a także wiernego droida BD-1. Razem postanawiają wyruszyć na misję odbudowania zakonu Jedi.

 

Dawno nie dostaliśmy gry osadzonej w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Gra zapowiedziana nagle pierwszymi gameplayami obudziła zatwardziałych fanów serii rozczarowanych w większości najnowszą trylogią od Disneya. Ja osobiście nigdy nie byłem jakimś nadgorliwym fanem, ale jak najbardziej znałem, lubiłem, oglądałem, grałem... Dawno temu grałem w naprawdę dobre produkcje jak Jedi Knight: Jedi Outcast II, dla wielu (w tym mnie) jeden z nieśmiertelnych klasyków dzieciństwa "Akademię Jedi" czy już owiane legendarną sławą RPG od starego, dobrego Bioware - Knights of The Old Republic (które swoją drogą mi nie podeszło, ale to taka mała kontrowersyjna opinia). W ostatnich latach dostawaliśmy jeszcze inne gry mające udobruchać zasmuconych fanów, którzy na pewno czuli rozgoryczenie po anulowaniu obiecującego projektu z uniwersum o tajemniczym tytule "1313". Były dwie części Force Unleashed, które okazały się całkiem przyjemnymi grami akcji choć przyjęte zostały jako średniaki oraz Battlefront od tworców BF'a, który wyglądał naprawdę obiecująco w becie, ale szybko dokonał żywota, a jego druga część została zaorana przez mikrotransakcje. Tak o to przychodzi rok 2019 i dostajemy grę będącą, co najważniejsze kanonem i nową historią mającą nam zobrazować jak odbudował się zakon stojący po jasnej stronie mocy. Muszę powiedzieć, że troszkę uległem zapowiedziom i dokonałem zakupu, którego... Nie żałuję.

Główny bohater Cal Kestis jeden z ostatnich żyjących Jedi, a właściwie Padawanów, który jako młody gnojek przeżył czystkę związaną z przejęciem władzy przez Imperatora i śmierć swojego mistrza dzięki pomocy byłej Jedi Cere Jundy i zrzędliwego kosmity Greeza Dritusa ucieka imperialnym oddziałom inkwizycji dowodzonych przez "Dziewiątą siostrę" i zaczyna podróż po kilku planetach szukając drogi do przywrócenia ładu w galaktyce w towarzystwie BD-1 - uroczego małego robocika pełniącego także rolę uniwersalnego narzędzia. Produkcja nastawiona na akcję, z elementami platformowymi i nawet ciekawym systemem operowania mieczem świetlnym inspirowanym nieco grami From Software. Naturalnie to nie to samo, ale czuć podobieństwa przede wszystkim w mechanice parowania, która jest tutaj najtrudniejsza do opanowania, ale bardzo potrzebna zwłaszcza w starciach z silniejszymi wrogami. Muszę przyznać, że podoba mi się tutaj mechanika zwłaszcza w przypadku bossów gdzie żeby zadać im cios musimy najpierw dokonać wszelkich starań, aby zmniejszyć im pasek wytrzymałości i zbić gardę (Sekiro anyone?). Twórcy dali nam do dyspozycji szereg umiejętności do nauczenia w tym różnych technik z wykorzystaniem łączonych ataków naszym mieczem, który będziemy ulepszać wraz z postępem fabuły zaczynając od pojedynczego, który następnie zmodyfikujemy tak, aby wysuwał ostrze także z drugiej strony rękojeści, co pozwoli nam wykonywać więcej uderzeń kosztem obrażeń oraz skuteczniej odbijać pociski blasterów żołnierzy imperialnych, co również jest fajnym pomysłem. Trzymając klawisz bloku po prostu odbijamy lasery jak tarczą, jednak jeżeli naciśniemy przycisk w odpowiednim momencie wszystkie strzały polecą w kierunku wrogów. Prosty patent, ale przyjemny i satysfakcjonujący. W ostatnim etapie gry otrzymamy także możliwość rozdwajania tego miecza dzięki czemu będziemy w stanie wykonać potężny, specjalny atak dualwieldingiem. Niestety nie przyjdzie nam jednak walczyć dwoma mieczami tak jak to miało miejsce w grach od LucasArts. Tutaj musimy się posłużyć "tylko" pojedynczym lub podwójnym. Każde ostrze możemy wysuwać ręcznie, innym klawiszem, lecz to co czasem wkurza, że nie ma tutaj możliwości biegania z włączonym mieczem przez dłuższy czas, gdy nie ma wrogów w pobliżu. Bohater sam natychmiast chowa broń, co spoileruje nam, że w okolicy już nikt nam nie zagrozi. Szczerze nie lubię czegoś takiego i powinna być opcja wyłączenia tego tak jak to chociażby zrobił CDPR w trzecim Wiedźminie po którymś tam patchu. Jeżeli chodzi o umiejętności to nabywamy je za punkty doświadczenia zdobyte na wrogach i wykorzystujemy w miejscach do medytacji rozsianych po mapie pełniących rolę checkpointów. Skorzystamy z tego, przeciwnicy się "spawnują". Zginiemy to tracimy "exp" i zaczynamy od ostatniego miejsca odpoczynku. Ponownie ukłon w kierunku Pana Miayazakiego i jego Magnus Opum. Dobrym motywem jest tutaj to, że po śmierci nie wystarczy zebrać rezonującego światełka, aby odebrać utracone punkty, ale trzeba zabić wroga, który nas uwalił (Bloodborne).

W grze zwiedzimy 6 planet z czego ostatnia zostaną odblokowana dopiero pod koniec i będzie liniowym finishem bez "znajdziek". Mamy do dyspozycji startowe zielono-skalne Bogano, największe pokryte śniegiem Zeffo, pełne podziemnych tuneli będące najbardziej męczącą planetą (o tym później), śmiertelnie groźna, krwisto-czerwona Dathomira, dżunglowy Kashyyyk pełen groźnych zwierząt oraz Illum gdzie w ważnym momencie fabuły zwiedzimy lodowe ruiny.

Do wszystkich planet możemy dolecieć statkiem naszego pomagiera Greeza korzystając z hologramu w malutkim centrum dowodzenia pachnącym Mass Effectem. Każda planeta ma własny urok, klimat i elementy środowiskowe. Najbardziej podobał mi się wizualnie Kashyyyk pełen lasów i zieleni. Generalnie na wszystkich mapach czekają nas różne elementy zręcznościowe oraz tajemnicze ruiny z łamigłówkami i tutaj niestety czas ponarzekać i wspomnieć o męczących planetach. Jak ktoś jest fanem robienia gier na 100%, a nienawidzi tzw. backtrackingu to może sobie odpuścić. Nie zliczę ile razy wracałem na kolejne planety po kilka drobiazgów, których nie można było zdobyć wcześniej gdyż nie posiadaliśmy odpowiedniej mocy do np. popchnięcia mostku lub nasz robocik nie potrafił jeszcze przeciążać systemu, aby wyłączyć barierę. Da się to zwłaszcza odczuć na dużej planecie jak Zeffo na której znajduje się ogromna baza Imperium i podziemne kopalnie plus stare ruiny rozciągające się na kilka poziomów. Bolączką jest to, że mimo skrótów, które z czasem sobie znajdziemy niestety jest dużo miejsc, z których nie wrócimy do statku i musimy popylać przez połowę terenu. Bardzo męczące i dla wielu nie warte świeczki, ponieważ rzeczy do znalezienia ograniczają się do informacji i kosmetyki. Jedyne po co wracamy to inny design poszczególnych części miecza, kolorek ubrania, ponczo, robocika, roślinka do terrarium lub "echa" wydarzeń z przeszłości dzięki, którym uzupełnimy wpis w growej bazie danych. O ile sama zmiana designu miecza jest fajna, bo możemy sobie dopasować po każdym elemencie z innego kompletu ( np. rękojeść taka, emiter inny) to na dłuższą metę jest to po prostu nieopłacalne. Z kolei problemem ruin są łamigłówki, które moim zdaniem mogły zostać zrobione kompletnie inaczej. Praktycznie wszystkie ograniczają się do znalezienia sposobu, aby umieścić w wydrążonym miejscu ogromną kulę popychaną np. przez powiew powietrza wychodzący z otwartej szczeliny. Przykładowo otwieramy odpowiednią szczelinę i popychamy mocą kulkę tak żeby objechała krawędź rampy i wpadł do dołka... Ubaw po pachy. :?

Przeciwników jest sporo. Imperium wystawia nas na próbę zmierzenia się ze wszystkimi klasycznymi wrogami znanym z Uniwersum. Firmowe, białe pancerze z blasterami, miotaczami ognia bądź wyrzutniami rakiet, zwiadowcy z pałkami elektrycznymi na bliski kontakt, drony bojowe, elitarne oddziały inkwizycji w kilku egzemplarzach i oczywiście ważniejsi bossowie, których nie będę spoilerował. Dołączając do tego również tubylców każdej planety mogę powiedzieć, że dostajemy szereg żywych przeszkód do pokonania. Muszę pochwalić twórców za podejście do przeciwników jak i poczucie humoru. Na początku gry inkwizycja to mocne koksy, a zwykłe stormtroppery choć potrafią nas trafić rzucają na lewo i prawo żarcikami o swojej "ślepocie". Bardzo przyjemny smaczek. Fajnym pomysłem jest też włączenie do gry od pewnego momentu łowców głów, którzy na nas polują i pojawiają się w losowych miejscach. Niestety jest ich kilka rodzajów i powtarzają się za czasem pod innymi imionami. Tyczy się to również niektórych jednostek imperium, które poznajemy jako właśnie bossa, a potem napotykamy je w większej liczbie już jako silniejsze mobki. Recykling także ala Dark Souls. :twisted:

 

Jeżeli ktoś jest koniecznie ciekaw chodzi o moment z porwaniem i walką na arenie. Fajne nawiązanie do Jedi Academy i choć takiego rozmachu jak tamta misja nie ma to od razu przywiodło mi to na pamięć. :D

 

Nasz bohater to młodzieniec rzucający sucharami, który właściwie nie ukończył szkolenia i nie jest do końca pełnoprawnym Jedi. Jest niepewny siebie i rudy. :twisted: Wiele ludzi punktuje to jako wadę i zarzuca iż jest po prostu nudny. Ja będę pobłażliwy. Los go nie oszczędzał, a on sam staje do walki z potężną armią mając do dyspozycji byłą Jedi i jej słowa otuchy, miecz swojego mentora, uroczego robota, który jako jedyny coś robi, a także nerda, pilota. :twisted: Ja też raczej nie czułbym się pewnie w tej sytuacji.

 

"+"

- wizualnie gra wydaje się przyjemna dla oka

- muzyka prócz typowych melodyjek tradycyjnych dla SW muszę pochwalić za odważny krok i zatrudnienie mongolskiego zespołu The Hu. Ciekawy zabieg

- najlepiej zrobiony system walki w grach z uniwersum Gwiezdnych Wojen

- szereg umiejętności i technik z wykorzystaniem trzech stylów miecza

- system "odpoczynku" i skillowania wzorowany na Dark Souls

- customizacja miecza świetlnego przyjemnym smaczkiem

- plusik za żarciki Stormtrooperów

- dużo przeciwników plus motyw z płatnymi zabójcami po etapie nawiązującym do innej gry z Uniwersum...

 

"-"

- ... co łączy się z recyklingiem. Z czasem nas już nie zaskoczą

- wszystkie rzeczy do znalezienia choć są moim zdaniem spoko to nie mają praktycznego zastosowania

- spory backtracking i momentami brak możliwości powrotu do statku z miejsca, w którym jesteśmy

- nudne popychanie kulek w świątyniach

- nie wszystkim przypasują bohaterowie, a robocik mimo, że fajny to następcą R2D2 (właściwie patrząc na linię czasową poprzednikiem) nie zostanie

- po premierze masa bugów i glitchy, a AI szału nie robi

 

Generalnie bawiłem się dobrze. Ciekawy eksperyment ze stworzeniem "lightowych" Dark Soulsów w świecie galaktycznej wojny światowej. Gra nie jest wybitna i dużo rzeczy można byłoby poprawić, ale nie zmienia to faktu, że dostaliśmy fajną produkcję, co najważniejsze nastawioną prawdopodobnie na kontynuację i przede wszystkim kanoniczną także teraz przed twórcami czeka poważne zadanie, aby tego nie spartolić. Trafili dobrze z czasem. Mimo słabych filmów otrzymujemy świetny serial o Mandalorianie, a teraz jeszcze nastawiona na singla gra akcji, która mimo swoich wad przypadła ludziom (w tym mnie) do gustu.

 

Ocena: 4-/5

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-442386
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

header.jpg

Wymagające platformery z limitowaną ilością żyć... czyli jak kiedyś. I jak w "jedynce". Za to tym razem mapka w stylu SMB3 i możliwość wyboru kolejności przechodzenia etapów + sekretny ekwipunek do zdobycia, za którym warto się rozejrzeć. Grałem w trybie dającym 30 żyć na poziom, jest ciężko, ale ale nie za ciężko - może raz czy dwa musiałem powtórzyć całą planszę.

 

Jedna rzecz, która mi przeszkadzała, to momentami wredne momenty z rzeczami poza naszym wzrokiem. Tak, kiedyś się tak robiło, ale to nie powód, by do tego wracać. Może być przecież trudno i sprawiedliwie. Ale szybko o tym zapomnimy, bo całość jest krótka - mi przejście zajęło 2 godziny i 40 minut. W sam raz na jeden wieczór, szczególnie dla fanów Nerda.

 

header.jpg

Porządnych skradanek nie powstaje ostatnio zbyt wiele, więc trzeba doceniać te, które mamy. A Aragami jest zrealizowane naprawdę nieźle. Co prawda fabuła jest nieciekawa i do zapomnienia, ale gameplay się broni. Poziomy są rozległe i prawie zawsze (nie licząc pojedynczych fragmentów ze śledzeniem) mamy możliwość wyboru ścieżki i sposobu gry. Znamy cel, a jak się do niego dostaniemy, zależy od nas. Można wybić wszystkich lub nikogo nie ruszać, biec otwarcie przed każdym lub chować się i pozostać niezauważonym przez cały czas. Jak kto lubi.

 

Walka nie jest rozbudowana, w końcu to z zamierzenia gra o ukrywaniu się. Albo podejdziesz do kogoś i go dźgniesz, zabijając na miejscu, albo ktoś dźgnie ciebie. Jedno trafienie kończy wszystko. Łatwo nie jest. A żeby nie było nudno, mamy fajne umiejętności. Zaczyna się od teleportacji między cieniami, a potem dochodzą kunaie, niewidzialność, ataki z powietrza, wybuchające znaki... Opcji na przechodzenie robi się jeszcze więcej. Tylko trzeba zbierać ukryte zwoje, by odblokować więcej możliwości, co nie każdemu musi odpowiadać. Ale gra się bardzo przyjemnie i aż chce się przeszukiwać każdy kąt.

 

Jeśli coś mi przeszkadzało, to starcia z bossami, które wydawały mi się kompletnie niepasujące gameplayowo do reszty. Jednak to detal, no i w sumie trochę urozmaicał rozgrywkę. Fanom rozwiązywania problemów będąc niezauważonym - polecam.

 

Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na tryb co-op. Oczywiście, że gra się lepiej w dwójkę. Jest tu jednak problem. Tryb multi jest niedorobiony i trzeba o tym pamiętać. W singlu można się z poziomu menu cofnąć do checkpointa, czy też kontynuować poziom po wyjściu. W multi - zapomnijcie. Skończ cały poziom albo graj od nowa. Jeśli macie problemy z połączeniem - nie radzę grać, szkoda nerwów. Do tego czasem, np. po śmierci obydwu graczy i automatycznym powrocie do punktu zapisu, dzieją się rzeczy dziwne, jak przeciwnicy kręcący się w kółko, powrót niektórych wrogów wcześniej na mapie (przy próbie wybicia każdego psuje wszystko), niektórzy zostają martwi gdzieś dalej, bariery lubią wracać i blokować drogę... Najlepiej więc nie ginąć. Łatwo powiedzieć.

 

header.jpg

Niezły DLC, dodający 4 poziomy, które są WIELKIE - co jest ogólnie zaletą, ale jak gramy w co-opie, ze względu na bugi może być problematyczne. Tak czy siak, jest co robić. I to niekoniecznie tak samo jak wcześniej, bo to inna historia i mamy dwójkę protagonistów. Zdolności są podobne, ale jednak ciut inne niż w podstawce - w tym jedna przywołująca drugą postać, co pozwala po cichu eliminować 2 cele naraz (no i w co-opie nie działa, więc mamy jedną umiejkę mniej... cóż). Wszystko dostępne od początku, żadnych ulepszeń w czasie. W sumie to więcej prawie tego samego, więc jak podobała się główna gra, to warto - ale na promocji, bo bazowa cena jest wysoka jak na zawartość.

 

header.jpg

Uwielbiam Dark Soulsy. Uwielbiam Metroidvanie wszelkiej maści. Dostałem połączenie tych dwóch. To pierwszy raz od dawna, kiedy miałem ochotę wracać do gry w każdej wolnej chwili i było mi źle z tym, że zbliżam się do końca. Tak bardzo mi się podobało.

 

Skracając opis ze strony sklepu: gramy Pokutnikiem, na krainę Cvstodia spadła klątwa, trzeba przerwać cykl śmierci i odrodzenia. Już czuć Soulsy. Ale klimat jest trochę inny, w sumie dość ciężki i raczej nieprzyjemny, z mnóstwem religijnych motywów, bardzo dziwnymi widokami... I wciąga jak bagno. Aż chce się odkrywać kolejne miejsca i sprawdzać, jakie jeszcze rzeczy wyskoczą na naszej drodze. No, o ile nie jest się zbyt wrażliwym w pewnych tematach. Całości dopełnia oprawa. Zwykle wspominam o tym na końcu, tu powiem od razu: grafika i soundtrack są cudowne. Gra jest przepiękna. O ile nie odrzucają was czasem nieprzyjemne, może nawet obrzydliwe widoki, polecam chociażby zobaczyć i usłyszeć jakikolwiek fragment. Pikselowe mistrzostwo świata.

 

Gra jest zbudowana jak typowa metroidvania, z solidnych rozmiarów mapą skrywającą multum sekretów i tajemnych przejść. Najpierw podążamy główną ścieżką, później pojawiają się rozgałęzienia i jest pewna dowolność w progresji, a wiele opcjonalnych dróg staje się dostępnych dopiero po zdobyciu czegoś - więc backtracking to norma, ale jest po co wracać. Postać rozwijamy na parę sposobów - zbierając ulepszenia i wiele rodzajów przedmiotów. Koraliki do różańca dające różne bonusy, modlitwy/zaklęcia, dodatkowe ataki... Trochę tego jest do zebrania. Co ciekawe, praktycznie nic z tego nie jest wymagane do ukończenia gry. Nie wiem, czemu ktokolwiek miał rezygnować z tego wszystkiego, bo zawsze miło gdzieś wrócić i nagle zauważyć nowe platformy, wiadomości itd., ale można.

 

Porównując do Soulsów - są kapliczki działające jak ogniska, czyli miejsce powrotu do życia. Trzeba wracać na miejsce zgonu, by nie być osłabionym i odzyskać straty (albo odwiedzić pewną statuę). Są questy od NPCów, które nie są nigdzie zapisywane i trzeba wszystko odkrywać na własną rękę, więc można je kompletnie przegapić. No i walka - wymagająca, za to sprawiedliwa. Po zebraniu ulepszeń mamy satysfakcjonujący zestaw ruchów. Fakt, że jest tylko jedna broń i przez to starcia nie są zbytnio zróżnicowane, ale z czasem nie zwraca się na to uwagi, bo jest po prostu przyjemnie. Są odpowiedniki Estusów, napełniające się przy kapliczkach. Nie ma paska staminy, co nie znaczy, że można bezmyślnie chlastać - uniki i parowanie to przydatne opcje. Szczególnie podczas starć z bossami, którzy nie są przesadnie mocni, choć w pierwszych próbach mogą zajść za skórę (w większości).

 

Ogólnie gra się w to bardzo przyjemnie. Wady? Bardzo mało punktów szybkiej podróży, brak ulepszeń mikstur leczniczych (pasek życia się może znacząco wydłużyć, a potki ciągle odnawiają mało energii), momentami problemy w sekcjach platformowych (nie tyle kolce, co część platform, których nie można chwycić i czasem na nich nie lądujemy, choć wydaje się, że wysokość skoku była w porządku), pojedyncze bugi (jeden przeciwnik, który głupieje przy krawędzi areny, czy sytuacja, gdy po wejściu po schodach nie ładuje się kolejna scena i wypadamy za mapę). W sumie drobnostki. A może jestem zbyt łagodny, bo produkcja mnie autentycznie oczarowała. Dawno żaden tytuł mnie tak nie wciągnął. Polecam fanom platformówek, Soulsów, czy nawet po prostu koneserom cudnych dźwięków i mistrzowskiego pixel artu. A jak nie podejdzie... Mea Culpa.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-442831
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

 

Kolejna część kultowego cyklu dynamicznych FPS-ów, który zapoczątkował gatunek pierwszoosobowych strzelanek, i czwarta odsłona serii Wolfenstein zrealizowana przez szwedzkie studio MachineGames. Youngblood nie powiela formuły liniowej jednoosobowej strzelaniny z poprzedniczek, zamiast tego serwując rozgrywkę dedykowaną głównie zabawie w kooperacji z przyjacielem. W Wolfenstein: Youngblood przenosimy się kilkadziesiąt lat do przodu od czasu wydarzeń przedstawionych w The New Colossus. Legendarny bohater poprzednich części, B. J. Blazkowicz, zniknął bez śladu, ale pałeczkę po nim przejęły jego córki: bliźniaczki Jessica i Sophie. Wcielając się w nie, lądujemy w opanowanym przez Trzecią Rzeszę Paryżu w latach 80., gdzie naszym głównym zadaniem jest wsparcie tamtejszego ruchu oporu w walce z okupantem. Głównym łotrem w Wolfenstein: Youngblood jest niemiecki generał Lothar – powstrzymanie go jest istotnym elementem gry.

 

W porównaniu z poprzednimi częściami przygotowanymi przez MachineGames fabułę w Wolfenstein: Youngblood zepchnięto na zdecydowanie dalszy plan. Wszystkie najważniejsze momenty gry nadal są jednak ukazywane na scenkach przerywnikowych. W trakcie rozgrywki możemy też bliżej poznać niektórych członków paryskiego ruchu oporu, a także przyjąć od nich poboczne zlecenia.

 

I to był bardzo zły pomysł. Tym razem Szwedzi po wydaniu wręcz zajebistego New Order, przyzwoitego Old Blood czy ciut gorszego New Colossus postanowili zmienić nieco rozgrywkę i umiejscowić akcję we Francji, co w teorii było świetnym działaniem. W takim wypadku oczywiście przy tworzeniu muszą brać udział Francuzi, więc Machine Games robiąc grę pod coop samo pobawiło się we współpracę z Arkane Studios znanym choćby z serii Dishonored czy najnowszego Preya. Co mogłoby pójść źle? Jak się okazuje sporo... .

Wolfensteiny zawsze były jedną z moich ulubionych serii FPS. Odznaczały się fajnym klimatem, a te najnowsze świetnie zrealizowaną wizją świata podbitego przez III Rzeszę. Nawet potrafiłem wybaczyć im grę z 2009 roku, która nieco odbiegała od wszystkiego innego w serii wliczając zupełnie zmieniony wygląd Blazkowicz. Ale to? To jest niestety cios w moje serce. Już na samym starcie mamy przedsmak cringu i głupot jakie twórcy nam zaserwują. Lata 80 i mimo wszelkich starań naziole dalej panują nad światem, a BJ gdzieś zniknął mając w tym swój ukryty cel. Do walki z zastępami SSmanów stają jego dwie córki - blondyna z krótkimi włosami, porywcza jak tatulek Zofia "Soph" i nieco ładniejsza i spokojniejsza brunetka, wrodzona bardziej w matkę Jessie "Jess". Dwie 18 latki dorastały sobie spokojnie w dużym domu na ranczu mimo, że blisko dwie dekady wcześniej ich ojciec nazwany pierwszym terrorystą nowego świata z matką będąca w ciąży mordowali tysiącami Niemców i ze wszystkich sił próbowali powstrzymać hitlerowców choćby mieli skonać. Bardzo fajnie, że fryce dysponujący szeregiem technologii i kontrolą nad naszą planetą wliczając USA ich nigdy nie znaleźli. Naprawdę? Ojciec ma na sumieniu setki szkopskich soldatów, w tym samego Hitlera i jego następców, wliczając Doktora "Trupią Główkę" autora triumfu Adolfa, a oni nigdy go nie znaleźli na jakimś zadupiu przez 18 lat? :shock: Nagle Billy opuszcza rodzinę, a dwie siostry, które wcześniej strzelały do puszek i dzikich zwierząt dostają od swojej przyjaciółki, stereotypowej murzynki - hakerki w okularach pancerze znane z poprzednich części i wyruszają wyzwalać Paryż. Niejaka Abby to córka Grace Walker. Walecznej i wkurzającej murzynki z New Colossus, co to chciała Niemcy we krwi utopić, a teraz jest agentką CIA. Spoko, że amerykański wywiad działa nadal 40 lat po porażce w wojnie, a agenci latają helikopterami w garniturach. :roll: Wracamy do sióstr. Przy pierwszym zabitym frycu jedna wymiotuje, ale kolejny szkop rozpaćkany strzelbą na ścianie już nie robi na nich wrażenia. :lol: Siostry są nie do zniesienia. Typowe, tępe, śmiejące się z byle czego rednecki sypiące żałosnymi dowcipami. Najlepsze są w niemieckich bazach scenki w windach gdzie wymieniają się "cool" obelgami jakie rzucić w kierunku wroga, jak symulowanie rękoma seksu oralnego zakończone pokazaniem środkowego palca. Ubaw po pachy. Inne postacie też nie zaskakują. Spotykamy się z francuskim ruchem oporu ukrywającym się w sławnych katakumbach Paryża ze ścianami zbudowanymi z czaszek. Poznajemy tam przywódczynię Juju Desjardins i jej milczącego towarzysza Jacquesa Martela. Razem mamy dorwać niejakiego SS-Oberstgruppenführera Lothara Brandta, który rządził w stolicy Francji po zdobyciu Europy przez Germanię. Generał został jednak pozbawiony stanowiska, bo nie zgadzał się z polityką rodaków i uznany za zdrajcę uciekł razem z wiernymi mu oddziałami tworząc organizację IV Rzesza, planując przejąć władzę na świecie i "zreperować" narodowy socjalizm po swojemu. Pomysł ciekawy szkoda tylko, że wykonanie do kitu.

Już od pierwszego wejrzenia widać, że ta dwójka śmierdzi. Milczący Jacques to sam Lothar nieznający angielskiego ani francuskiego, a z kolei mówiąca biegle w powyższych językach Juju to jego żona Jolie Brandt zwana również "Czarnym Ptakiem". Francuzka z arystokratycznej rodziny, która już w okresie II wojny światowej spoufalała się z kolaboracyjnym rządem Vichy.

Jeżeli ktoś chce sam się przekonać, a nie chcę spoilera to generalnie powiem, że historia niczym nie zaskakuje. Pozostałe postacie to jakieś zwykłe NPCety, które dają nam po dwa zadania poboczne, a potem po scenie kulminacyjnej swoją drogą również głupiej i mało realistycznej po prostu znikają z katakumb bez słowa. Nie wiadomo, co się z nimi stało.

Jedynym wytłumaczeniem racjonalnym jest to, że małżeństwo gdzieś ich wysłało w pułapkę przed powrotem bohaterek, bo krótki czas przed tym murzynka przypadkowo w bazie danych znalazła informację o niemieckim generale i poznała milczka po zdjęciu.

Jeszcze odnośnie końcówki.

 

Siostry znajdują ojca ukrywającego się w kopalniach pod główną bazą Niemców. Prowadził on tam badania nad żydowską technologią Da'at Yichud. Odkrył, że istnieją inne światy i w nich powinniśmy szukać ratunku, ponieważ Htiler przed śmiercią uruchomił maszynę, która sprowadzi zagładę na ziemię poprzez stopniowe kataklizmy. Czemu? Czy Hitler nie chciał aby jego spuścizna trwała tysiąc lat? Nie wierzył, że niemiecka machina się utrzyma po zwycięstwie?

Ludzie już przez to spekulują połączenie Uniwersów, bo przecież bohater Dooma jest spokrewniony z Blazko. Boję się.

Ponarzekałem na historię to teraz gameplay. Strzela się dalej przyjemnie, ale reszta jest niestety średnia. Twórcy okroili zupełnie historię kosztem prostego dodatku pod współpracę z drugim graczem. Dostajemy więc pseudo - otwarty Paryż z czterema dzielnicami do eksploracji: okolice rzeki, gdzie lądujemy po zestrzeleniu Zeppelina, "Mały Berlin", gdzie Niemcy zrobili szpital i punkt przesłuchań, slumsy z zabudową pełniącą rolę Azylu dla więźniów politycznych, "Bulwar Zwycięstwa" oraz kanały dzięki, którym dostaniemy się do trzech wielkich baz z siedzibą Gestapo i wielgachnymi komputerami zasilającymi nazistowską machinę nazwaną oryginalnie kolejno... "Brat" 1, 2 i 3. :lol: plus główna kryjówka w katakumbach, do której dostajemy się szybką podróżą stacjami metra (i tutaj plus, bo faktycznie można dojechać metrem do punktu turystycznego przy lochach). I tak to chodzimy po tych miejscach, zabijamy po cichu lub głośno oddziały niemieckie, które odradzają się po każdym "odświeżeniu" terenu. Dostajemy zadania poboczne typu zabij oficera, wykradnij dokumenty itd. Typowy powtarzalny grind. Żeby nam urozmaicić rozgrywkę to również możemy odbierać zadania czasowe. Super questy typu zjedz precelka na mieście (nie poważnie, masz uleczyć się jedząc coś), czy odstrzel nogi 15 robotom. Jak nam się nudzi to w trakcie zadania możemy dostać losowe zdarzenie, które występuje aż w kilku formach... Uratuj jeńców, co ich Niemcy chcą zabić, a jak dochodzimy do celu to siedzą skuci w pokoju bez strażników. Zabij jakiegoś ważnego mechanika, podłóż podsłuch w pokoju, czy bombę pod auto, albo pójdź do jakiegoś budynku i wykradnij Enigmę, co sobie tak na biurku stoi mimo, że 5 minut wcześniej rozwaliłeś to miejsce i jej tam nie było i nawet nikt nie mógł jej postawić, bo do jasnego wafla wszystkich wyrżnąłeś. :x W trakcie rozgrywki otrzymujemy punkty doświadczenia zwiększające poziom postaci oraz wrogów. Za każdy poziomem dostajemy punkty, które wymieniamy na umiejętności związane z umysłem np. zdrowie atrybutami mięśni jak noszenie większej ilości amunicji czy atrybuty pancerza. Są to moce specjalne których na początku mamy dwie - niewidzialność oraz wzmocnienie pancerza aktywowane luzackim gestem jakiego animację sobie wybieramy na początku przy ubogiej customizacji bohaterki. Do dyspozycji mamy kilka rodzajów broni (pistolet tradycyjny, lub mały PM, większy PM, karabin maszynowy, shotgun, noże bądź toporki do rzucania i cichej eliminacji, granaty odłamkowe oraz 3 bronie specjalne "Kraftwerk" do zdobycia w "Bratach". Jedna jest laserowa i najsilniejsza, druga elektryczna, a trzecia strzela przyczepianymi bombkami, które się zdalnie detonuje. Bronie można ulepszać za walutę otrzymywaną z zadań i znajdywaną wszędzie gdzie się da. Srebrne monety leżą dosłownie na każdym kroku. Bywają także pochowane w skrzyniach rozsianych po każdej ulicy. Wszystkie bronie mogą mieć dwukrotnie ulepszony element jak, magazynek, lufa, kolba itd. Części zamiennych są trzy komplety w zależności czy chcemy skupić się na większym DMG'u czy szybkostrzelności. Możemy oczywiście poszczególne komponenty brać na przemian z różnych kompletów i generalnie to jest spoko. Problemem jest mimo wszystko tutaj robienie z wrogów wytrzymałych cyborgów. Dostali oni paski życia oraz poziom pancerza, który musimy uprzednio zbić. I tak o to jedni wrogowie mają pancerz, który lepiej się zbija lekkimi brońmy oraz ci twardsi. Strasznym bezsensem jest to, że na twardych działa jedynie karabin szturmowy i Kraftwerk na granaty. Po prostu roześmiałem się gdy zobaczyłem, że potężna strzelba jest skuteczna wyłącznie na lekkie pancerze. Sami przeciwnicy też są niekonsekwentni. Opancerzeni "super żołnierze" uzbrojeni w lasery i taranujące nas swoją masą z pomocą rakietowego przyspieszenia ledwo nas drasną natomiast znane z poprzednich części laseczki w lateksach nazwane tutaj już nie "Elitą SS", a "łowczyniami" (Jäger) jedną serią z pistoletu maszynowego zbijają nam cały pancerz i 80% HP. :? I cycki jeszcze zasłoniły. :/ Sama walka z ostatnim bossem też potrafi wkurzyć. Nigdzie nie ma powiedziane, że jest on adekwatny na jakiś 40 lvl. Starałem się robić wszystko poboczne, do walki z nim stanąłem na 36, a tutaj niespodzianka. Gość ma czerwoną czaszkę przy pasku i rozwala cię serią czerwonych laserów eksplodujących na cały ekran, przyprawiających o ślepotę i padaczkę. Naturalnie cofnąć się już nie możesz.

Więc czym się broni ta gra? Dalej jest tu pełno znajdziek jak dyskietki, kasety z fikcyjnymi filmami, dokumenty, cała wizja świata opanowanego przez "wieczną" Germanię nadal jest bardzo dobra, chociaż i tutaj widać zmęczenie materiału. Nawet powtarzające się piosenki z poprzedniczek wracają tu w formie "remixów". Sama rozwałka jest przyjemna i w coopie pewnie nawet nieco lepsza. Niestety cierpi historia jak i cała seria, która zawsze była typowym singlem - jest to mocny zjazd w dół w wielu aspektach.

 

"+"

- wizualnie i dźwiękowo dalej daje radę

- wizja nazistowskiej Europy, w tym wypadku Paryża dalej imponuje i przeraża jednocześnie wraz ze zmieniająca się technologia nazistów

- znowu dużo ciekawostek do znalezienia jak dyskietki, okładki filmów VHS, wycinki gazet itd.

- model strzelania nadal bawi

- customizacja broni

- możliwość gry skradankowo na dłuższą metę bądź robienia rozpierduchy

 

"-"

- spłycenie historii, pełno nielogicznych motywów

- wkurzające, głupie i nieśmieszne bohaterki budzące zażenowanie oraz przewidywalni i nudni główni wrogowie

- zmiana schematu rozgrywki na typowy powtarzalny, prosty do bólu coop

- wprowadzenie systemu poziomów postaci i wrogów czyli syndrom "gąbek na pociski" gdzie tylko 2 rodzaje broni są skuteczne na ciężki pancerz, a trudność wrogów jest niekonsekwentnie zbalansowana, co może złapać nas w pułapkę przy finalnej walce

- pseudo - otwarty świat z dostępem do kilku dzielnic wypełniony odradzającymi się wrogami

- poboczne zadania są najprostsze jakie mogą być (przynieść, zabij)

- losowe zdarzenia bezsensowne i niepotrzebne

- krótka

 

Ciężko mi smarować tak długą krytykę odnośnie świata "dziadka" Blazkowicza, ale niestety Szwedzi do spółki z Francuzami zabijają arcydzieło, które stworzyli kilka lat wcześniej. Jeżeli już chcą kontynuować koniecznie wątek jaki tu zaczęli to proszę jedynie... niech wróci William albo chociaż niech jego córki znajdą sobie parę męskich rak i dojrzeją mentalnie.

 

Ocena: 3-/5

Edytowane przez Pavlos
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-443088
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Aktualnie zacząłem ogrywać The Last Of Us. Tyle słyszałem pozytywów o tej gierce, że to jeden z najlepszych tytułów jakie kiedykolwiek wydano na Playstation. Jakoś strzelanie do zombie z głowami w kształcie grzyba mnie nie przekonuje, ale zobaczymy co będzie później. Ciupię też w Until Dawn którego chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Fenomenalna grafika i świetna gra Ramiego Maleka, a przede wszystkim klimat czerpiący garściami z teen slasherów. Dla mnie ekstra.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/146/#findComment-443474
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • CzaQ
      Zgadza się, jedziesz dalej.
    • MattDevitto
      Nowy rok, nowe postanowienia to i może jakieś nowe fedki, które każdy z nas chce oglądać. Warto się zastanowić, szczególnie, że obecnego wrs jest bardzo dużo do ogarnięcia. Z roku na rok też czasu jakby mniej do śledzenia tego wszystkiego. Stąd też tradycyjnie w styczniu przybywam do was z pytaniem:  ile fedek zamierzacie oglądać w 2025? Oczywiście oprócz ich wymienienia, napiszcie też co będziecie śledzić na bieżąco, z jakiej fedki np. rezygnujecie etc. Można też dodać jakieś federacje retro - choćby LU, macie jak zawsze pełną dowolność Poniżej dodaję link do tematu sprzed 12 miesięcy:
    • -Raven-
      Poza tym, całkiem sprytnie to rozgrywają, bo niby w tej walce Szefów żadne Bloodline nie może interweniować, ale Jokerem jest tu Drew, który może pomóc Soliście. Niby teoretycznie wiadomo, że Romek powinien ogarnąć, ale zawsze pozostaje ten element niepewności. Po drugie, bez sensu jest kończyć tak duży feud na zwykłej tygodniówce (a wygrana Rzymskiego to by było game over), co jeszcze bardziej zwiększa szanse Sikacza.   Oby nie, bo Stratna może w takim wypadku długo się pasem nie nacieszyć, a szkoda by było.
    • -Raven-
      Parasolkę.
    • RomanRZYMEK
      - Drew przechodzi na stałe na SmackDown i w sumie spoko, bo co miałby robić na RAW? Od razu dostaje segment z Blondasem, który doprowadza do kolejnego brawlu Owensa z Cody’m. Spoko, tylko dla mnie trochę za dużo tych brawli ostatnio w rywalizacji Cody’ego z Kevinen. Mogliby trochę z tym przystopować, bo szybko się ludziom znudzi i cały feud na tym traci. Co jeszcze warte odnotowania w tym segmencie - czyżbyśmy dostali zalążek stajni Owensa, Drew i ewentualnie Rollinsa? Każdy z nich działa z podobnych motywów, więc ma to jakiś sens.     - Solo bardzo rozwinął się na MICu od czasu jego solowego runu jako Tribal Chef. To kolejna osoba po Jey’u, Samim i Jimmy’m która zostaje jednym z głównych beneficjentów story z Bloodline. Ciekaw jestem co się z nim stanie po programie z Romanem. Raczej czeka go los Romka i program z podopiecznym Jacobem Fatu.    - IT’s Tiffy Time! Wow - co za pop. Fajnie rozegrany Cash-In, bardzo logiczny. Tiffy dostaje swój moment, nawet fajerwerki, ciekawe jaki będzie jej run. Potencjał na Micu, jak i w ringu ma nieograniczony. Czuję że na WM’ce dostaniemy jej walkę z powracającą Charlotte Flair.   - LA Knight dalej Over, ale w sumie ta strata pasa nic mu nie dała. Program z Nakamura na razie miałkły. Liczyłem że może Knight pójdzie wyżej, dostanie znowu szansę na Title Shota na WWE Championship, ale niestety na to się nie zanosi. Jedyna droga w tym roku, to walizka, ale raczej Knight jej nie wygra.    Ogolnie, to nie wiem czy zmiana decyzji na 3h wyjdzie na plus długofalowo. Co prawda roster SmackDown ma potencjał jeśli dodamy osoby, których obecnie nie ma - Orton, Styles i mocniej postawią np na Carmelo, Theory itp. Boję się jednak że przez przejście na 3h poziom tygodniówki spadnie i będą się musieli ratować zapychaczami, jak na tym show dostaliśmy kolejne starcie Michin vs Piper, które było tylko zapychaczem. Obym się mylił, ale jestem sceptyczny. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...