Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

W Jakie Gry Teraz Gracie...


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wprawdzie nie grałem, ale prawie na 100% kupuję. Symulatory farmy a'la Harvest Moon zawsze mnie jarały, a to jest coś tego typu. Gdy tylko pojawiło się info że ta gra tam będzie to zdecydowałem się na jej kupno (ale jeszcze nie teraz, bo może ją wygram w Steamgifts :D )

 

No i kupiłem Stardew Valley ;) Jednak za nim o nim o dwóch innych "perełkach" indy (a przynajmniej tak można o nich powiedzieć patrząc na oceny na Steamie).

 

Chroma Squad - taktyczny RPG z widokiem z rzutu izometrycznego w którym wcielamy się w drużynę a'la Power Rangers :D A w sumie to nie do końca, bo całość gry opiera się na kręceniu odcinków do serialu o takowej drużynie. Musimy więc wykonywać efektowne akcje, wypełniać specjalne zadania (np. pokonanie Bossa lokacji ciosem kończącym - jak to w Power Rangersach bywało :D) i w ten sposób zbierać widownię. Do tego ulepszamy nasz ekwipunek (sklep lub crafting), dokupujemy sprzęt do studia nagrań, po czasie dostajemy Megazorda, którego również możemy ulepszać, podpisujemy kontrakty sponsorskie itp.

Tematyka gry fajna. Ogromna ilość nawiązań i easter eggów. Mechanika gry spoko, choć trzeba się nauczyć mechanizmu akcji drużynowych, które nie są tak oczywiste i proste jakby się mogło wydawać.

 

Drugi tytuł to Punch Club. Już sam tytuł to nawiązanie do znanego filmu Fight Club, a jest tego więcej i to nie tylko do tego filmu, ale i wielu innych. Gra zaczyna się od, jak mniemam wspomnień naszego bohatera. W nich ginie nasz ojciec i przekazuje nam, że mamy być silniejsi od niego. No i na tyle na ile grałem w grę, to był koniec tego wątku. Gra to trochę taki SIM fightera. Musimy jeść, spać, zapewniać sobie rozrywkę, no i oczywiście trenować. Na wszystko potrzebne są pieniądze więc w między czasie chodzimy też do pracy. Nie jest to zła gra, ale jej mechanika jest mocno irytująca. Pod koniec każdego dnia mamy spadki naszych statystyk. Musimy więc trenować, by utrzymać formę. Walki odbywają się co parę dni, a z czasem może ich dojść jeszcze więcej, bo poza oficjalnym klubem mamy walki nielegalne i inne ciekawostki których nie chcę zdradzać ;) Teoretycznie nie trzeba walczyć, ale w końcu o to chodzi w tej grze. No, a niestety ilość rzeczy które trzeba ogarnąć z czasem męczą. Dość szybko rośnie też poziom trudności, gdzie na początku bez problemu wygrywamy, a potem pojawiają się naprawdę mocni rywale.

Gra mnie mocno zmęczyła, ale na pewno dam jej jeszcze szansę, zwłaszcza że z tego co czytałem z czasem nie ma w ogóle problemów z kasą.

 

Na koniec wspomniana wisienka na torcie: Stardew Valley. Śmiało można ją tak nazwać, bo to gra najlepsza z całej trójki. Co zachwyca tu najbardziej to wolność i możliwości. Gra niczego nie narzuca. Chce się bawić powoli? Nie ma problemu. Tu nie ma zagrożeń i presji jak w Punch Club. Jeden dzień łowisz ryby, w inny sadzisz kalafior, jeszcze inny oczyszczasz teren wokół farmy. W między czasie poznajesz ludzi w wiosce i odkrywasz kolejne sekrety tego skrawka terenu. I ciągle masz wrażenie, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Zaraz trafiasz na niedostępny teren na który dostaniesz się tylko po zebraniu odpowiedniej ilości surowców i zbudowaniu mostu; innym razem trafiasz na opuszczony budynek w którym żyją dziwne stworki, potem wieża maga, podziemia.. itd. Jest tego dużo i chce się to odkrywać. Gra mimo braku tur cierpi na syndrom kolejnej tury. Także uwaga, bo wciąga :)

No i teraz mogę odpowiedzieć, aRo tak warto :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412795
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Chroma Squad

Dało się to niedawno dostać dosłownie za grosze, więc kiedyś pewnie sprawdzę :)

 

Znajomy kupuje Monthly co miesiąc, ale Stardew już ma, więc kluczyk sobie załatwię. Choć nie wiem, czy to ruszę do czasu dodania obiecanego multiplayera.

 

Od dłuższego czasu męczę Dark Souls jedynkę. Problem mam taki, że jak już to odpalę, to siedzę parę godzin i podoba mi się to jak mało co, ale na co dzień jakoś nie mogę się zmusić do odpalenia tego. Chyba męczy mnie tylko czas, który trzeba temu poświęcić, by to ukończyć. Bo poza słabostkami portu PC nie mogę się niczego przyczepić. Nie jest strasznie trudne, po prostu giniesz jak popełnisz błąd - nie miałem wrażenia, że gra mi robi na złość.

 

A w kolejce jeszcze długa kupka wstydu... Chyba zacznę od Telltale'owego Michonne, było na wyprzedaży za niecałe 4 euro, a chcę to przejść przed premierą 3 sezonu. Na swoją kolej czeka jeszcze Dishonored, ale tu już wiem, że przed dwójką nie wyrobię ;)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412797
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dało się to niedawno dostać dosłownie za grosze, więc kiedyś pewnie sprawdzę :)

 

Stąd też to mam :)

 

A w kolejce jeszcze długa kupka wstydu...

 

Nie chcesz widzieć mojej :D

Na czele oczywiście Wiedzmin 2 i 3; seria Batmanów, pełno gier od Telltale (poza pierwszym Walking Dead), poza kolejką chcę ponownie przejść trylogię Mass Effect. I pewnie znalazłbym jeszcze wiele innych. A czasu ni ma.... :(

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412805
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zaznacze, że nie jestem hejterem CoDa. Nie jest tak, że nienawidzę serii. Sprawdzam zwykle każdą odsłonę, z dość naiwną nadzieją, że wrócą czasy United Offensive, czy chociażby pierwszego Modern Warfare. Pograłem chwilę w nową, kosmiczną Infinite Warfare i... muszę przyznać, żę z każdą kolejną częścią, ta gra staje się coraz bardziej kretyńska. Stara się o taką mega filmowość. Wszędzie są wybuchy, pierdolnięcia, nikt nie wie, co się dzieje wokół. Podczas jednej z początkowych misji, zdałem sobie sprawę, jak bardzo to odmóżdża. W ogóle Cię nie interesuje, co się dzieje. Nawet nie wiem, jak wyglądają przeciwnicy. Strzelasz do wszystkiego, co stoi na drodze. A gdyby była możlwość pominięcia filmików, to zrobiłbyś to bez zastanowienia, bo ta kosmiczna rozgrywka nikogo nie będzie rajcować. I tak strzelam, strzelam, a potem - na szczęśćie szybko - zdaje sobie sprawe, że to nie ma sensu. Tu nie ma emocji. Taki Michael Bay w najgorszym wydaniu. Dużo niczego. Ma być efektownie i na tym nasze założenia się kończą. Lubię dynamikę, ale tu już kogoś ponosi. Nie gram, nie chcę, olewam.

 

Smieszy mnie to, że gra mi w ogóle chodzi. Tak samo B1 (swoją drogą B1 > CoD IW, bez cienia wątpliwości). Wychodzi na to, że moj stary PC, nie udźwignął tylko tych gier, na których... ... mi najbardziej zależało (Fifa 17, Mafia 3). Awesome

 

Poza tym, za dużo "kosmosu" ostatnio na moim PC. A przyznaje, że jest to klimat, od którego się zazwyczaj szybko odbijam - Unreal Tournament, to była moja jedyna slabość. Trzyma mnie na razie Mass Effect. Skończyłem pierszą odsłonę, zacząłem drugą, i na razie nie przeszło mi przez myśl, żeby odinstalować. Dwójka sporo zmieniła. Trochę bardziej strzelankowa, ale przyjemna. Strzelanie w jedynce jest kiepskie. Łatwo przyrównać do ewolucji Wieśka, który w jedynce był dość toporny, by w dwójce totalnie wywrócić gameplay do góry nogami.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412896
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Trzyma mnie na razie Mass Effect. Skończyłem pierszą odsłonę, zacząłem drugą, i na razie nie przeszło mi przez myśl, żeby odinstalować. Dwójka sporo zmieniła. Trochę bardziej strzelankowa, ale przyjemna. Strzelanie w jedynce jest kiepskie. Łatwo przyrównać do ewolucji Wieśka, który w jedynce był dość toporny, by w dwójce totalnie wywrócić gameplay do góry nogami.

 

Całe szczęście, że nie zacząłeś grać od Dwójki (np. zaraz po jej wydaniu). W takiej sytuacji powrót do Jedynki i przejście jej jest po prostu niemożliwe. Różnica klas jest ogromna. Trójka jest z kolei mega filmowa, ale nie głupia, rozmach w niej jest nie z tej ziemi :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412899
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Całe szczęście, że nie zacząłeś grać od Dwójki (np. zaraz po jej wydaniu). W takiej sytuacji powrót do Jedynki i przejście jej jest po prostu niemożliwe. Różnica klas jest ogromna. Trójka jest z kolei mega filmowa, ale nie głupia, rozmach w niej jest nie z tej ziemi

 

Nie ma takiej opcji, żebym kiedykolwiek miał złapać za drugą część czegokolwiek, bez ogarniętej jedynki. Ba, ja nawet nie włącze Dishonored 2, żeby nie wiem, jak się spuszczali ludzie w recenzjach. Odbiłem się od pierwszej części, tej nawet nie ruszam - proste. Taki już mój pedantyzm.

 

A ME1, to ja skończyłem już... bodajże trzeci raz. Kiedyś na XBoxie, potem na PCcie - i odbiłem się od dwójki - a teraz znów, z nastawieniem, żeby dać szansę. Na razie dania drugiej (trzeciej?) szansy nie żałuję. Bo o ile nie lubię kosmicznych klimatów - hej, przecież ja nawet "Gwiezdnych Wojen" nie lubię :wink: - i zawsze byłem człowiekiem wszelakich lochów i smoków, tak cenię sobie w grach fabularną ciągłość. To jest ważny element. Lubię immersję, lubię się wczuć w postać. To też powód, przez który znienawidziłem Dragon Age'a, który zawsze miał być tym Mass Effectem bardziej pasującego mi świata, a zawsze się wysypywał. Najpierw dobre Origins, potem dwójka, która miała wprowadzić tamtejszego Sheparda, i Inkwizycja, która zrezygnowala z "Sheparda" - kabaret.

 

Martwi mnie ta filmowość i efektowność trójki, ale to może defekt dzisiejszego spotkania z CoDem, który jest cięzkostrawny dla wszystkich, którzy ukończyli... 15 rok życia.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412901
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Martwi mnie ta filmowość i efektowność trójki, ale to może defekt dzisiejszego spotkania z CoDem, który jest cięzkostrawny dla wszystkich, którzy ukończyli... 15 rok życia.

 

Koniec Dwójki sprawił, że w Trójce musieli wytoczyć najcięższe działa. No i zamknięcie trylogii musiało być godne zapamiętania! :) Aczkolwiek nie jest to bezmyślne festyniarstwo. Oczywiście są motywy w Trójce, które irytują (nie będę spoilował, ale z całą pewnością przekonasz się o którą postać mi chodzi) i zakończenie nie należy do dobrych, ale cała przygoda i droga do tego zakończenia to chyba najlepsze 25 godzin, które spędziłem przy jednej grze (a jak doliczyć do tego dodatki, to wychodzi coś koło 33 godzin, już nie pamiętam).

Gdybym miał się zdecydować, czy wolałem Dwójkę czy Trójkę to ująłbym to w ten sposób - Dwójka jest doskonała, bezbłędna, ale wolę Trójkę. Twórcy gry rzucają w gracza nawałnicą powiązań z poprzednich części, dzięki czemu fun z przechodzenia trylogii od samego początku jest kapitalny. A jeśli doliczyć do tego dodatek Cytadela...pod względem humoru jest bezkonkurencyjny (i najlepiej przechodzić go zaraz przed ostatnią misją) :)

 

Nie ma takiej opcji, żebym kiedykolwiek miał złapać za drugą część czegokolwiek, bez ogarniętej jedynki. Ba, ja nawet nie włącze Dishonored 2, żeby nie wiem, jak się spuszczali ludzie w recenzjach. Odbiłem się od pierwszej części, tej nawet nie ruszam - proste. Taki już mój pedantyzm.

 

Zaczęcie od Dwójki to mała bieda. Współczuję ludziom, którzy odpalili Trójkę jako pierwszą...

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412905
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

W zasadzie ja mogę dodać od siebie też jako fan ME, że jest to gra gdzie chyba najlepiej są rozpisane i pokazane relacje między załogą. Z reguły w grach pierdułkowate DLC, które oferują nową postać bym pominął, ale jak dla mnie w tej trylogii każda jest jakaś. Może mniej lub bardziej lubiana i wyrazista, ale jest. Dodatek "Cytadela" to świetne zwieńczenie wspólnych przygód tych postaci. Zawsze osobiście przechodziłem je przed ostatnią misją. Wtedy ostateczna walka jeszcze bardziej łapała za serducho. :D

 

czywiście są motywy w Trójce, które irytują (nie będę spoilował, ale z całą pewnością przekonasz się o którą postać mi chodzi)

 

 

Czyżby chodziło Ci o Pana kochającego inaczej? :P

 

Edytowane przez Pavlos
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412912
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Nie nie Pavlos, chodziło mi o:

 

Dzieciaka, który nawiedza Sheparda w wizjach. Nie wiem jak ty, ale to dziecko miałem ochotę zastrzelić przy pierwszej lepszej okazji. Nawet w zakończeniu raz do chuja strzeliłem :twisted:

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412924
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

W przerwie między wspominanymi wcześniej grami odpaliłem jedną z gier w zakupionym Humble Monthly Bundle, a mowa o Rebel Galaxy

Mam dużą słabość do tego typu gier. Napiszcie na okładce "Space sim", "4X", "Open World" i już jestem kupiony. Muszę jednak przyznać, że mój odbiór Rebel Galaxy był dosłownie sinusoidalny.

Najpierw nastąpił mega zawód, gdy okazało się jak wygląda tu walka i "latanie". Okazało się, że nasz statek lata tu tylko na jednym poziomie - jak statek na morzu. Zresztą statek idealnie obrazuje również walkę, bo nasze główne działa znajdują się po bokach - jak w walkach na morzu. Wprawdzie mamy działka dodatkowe, którymi też możemy strzelać, ale nie ma to sensu, bo gdy strzelamy bocznymi działami dodatkowe działają z automatu; w drugą stronę już to tak nie działa.

Lepsza reakcja na grę pojawiła się gdy zaakceptowałem taki styl gry i po prostu pograłem. No i grało się całkiem fajnie. Mamy masę misji pobocznych, co chwilę lecąc natrafiamy na różne dodatkowe zdarzenia (wróg na którego jest zlecenie, kupiec atakowany przez piratów, nadajnik do zhakowania z różnymi informacjami, pas asteroid z grupą statków wydobywających minerały), do tego bazy zależące do rożnych frakcji. Jest tu po prostu to czego oczekuję od typowego Space Sima.

Z czasem sinusoida jednak znów opada, bo okazuje się że ten space sim to tak nie do końca. Jasne, możemy być kim chcemy - kupcem, piratem, górnikiem, najemnikiem, łowcą głów. Problem w tym, że taki kupiec czy górnik to strasznie nudne i mało opłacalne profesje (+ nasze statki mają strasznie mała ładowność). Z kolei w innych przypadkach początkowo gra się fajnie, ale z czasem misje wyglądają tak samo - leć do A, zniszcz X wrogów, wróć do A. Różnica tylko taka, że atakują inne frakcje piratów, no i jest ich potem więcej.

Również jak na otwartą grę w kosmosie, nie czuję tu tej epickości. Uwielbiam gdy każda planeta daje nam inny asortyment, do kupienia mamy tysiące rożnych broni, statków i innego badziewia. Tutaj wygląda to trochę biednie. Może wpływ na to ma fakt, że latałem tylko po jednym układzie, ale wątpię bo mimo odwiedzenia wielu baz i należących do rożnych frakcji zawsze wybór miałem taki sam.

Także mam mocno mieszane uczucia. Chcę jeszcze trochę w to pograć, ale czuję że szybko się znudzę ciągle takimi samymi misjami.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412936
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

Nie nie Pavlos, chodziło mi o:

 

Dzieciaka, który nawiedza Sheparda w wizjach. Nie wiem jak ty, ale to dziecko miałem ochotę zastrzelić przy pierwszej lepszej okazji. Nawet w zakończeniu raz do chuja strzeliłem :twisted:

 

 

To przyznam, że mnie jakoś nie denerwował. Nawet uważam motyw z nim za ciekawie rozwiązany (te wszystkie schizy Sheparda, teoria indoktrynacji), choć powiem, że nie odmówiłem sobie również strzelenia w niego samego. :twisted: Jak odkryłem sekretne zakończenie to dumałem czy to przez to czy może tak ma być. :lol:

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412937
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  213
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.03.2016
  • Status:  Offline

Jeśli gra ktoś w Fifę 17 na ps4 lub potrzebuje kilka tysięcy coinsów , to zapraszam na priv. A i fajnie by było zrobić jakiś forumowy turniej w Fifę.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-412973
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dobra, Mass Effect 2 też już za mną. Gra nieporównywalnie lepsza od poprzedniczki, ale posiadająca swoje gorsze aspekty. Na pewno na plus wyszlo im strzelanie. Ta cała mechanika jest niezwykle przyjemna. Fajnie też zobrazowana została drużyna. Osobiscie lubię, jak ktoś umiera, ktoś się obraża - są jakieś emocje. Niestety, mimo upartych starań, nie udało mi się uśmiercić Mirandy :sad: Jako jedyna z niechcianych przetrwala. Inni "niechciani", to Jacob, Jack i Tali, i jakoś przesadnie mi ich nie szkoda. Olewałem ich misje lojalnościowe, bo czytałem kiedyś, że ma to wpływ na ewentualne przetrwanie. Nie jest to kluczowe - też dobrze, żeby nie było czarno na białym wszystko - bo niektórzy, których chciałem obok siebie, też nie przeżyli ostatniej misji - mowa o Legionie i Thanie. Fabuła jest bez szaleństw, a podział na misje, jest mało RPGowy - jesli miałbym się czepiać, to poszli na łatwiznę z taką formą prowadzenia akcji. Gra ma jeden minus względem ME1 - antagonista. Tam Saren, to wyraźna postać, mająca swoje cele, swój background. Tutaj kogoś takiego brakowało. A ten cały Człowiek Iluzja, to jakiś niesmaczny żart. W ogóle "Człowiek Iluzja" - give me a break. Mam nadzieję, ze ME3 nie jest jakoś przesadnie długie, bo wyszło Tyranny, które obiecałem sobie nie ruszać przed skończeniem trylogii :wink:

 

Co mnie nakręca, to właśnie ten ciąg wydarzen, o którym będę pisał do znudzenia. Fajnie spotkać w trójce taką Ashley, ktora w końcu mogła zginąć w części pierwszej.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-413077
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Jako jedyna z niechcianych przetrwala. Inni "niechciani", to Jacob, Jack i Tali, i jakoś przesadnie mi ich nie szkoda. Olewałem ich misje lojalnościowe, bo czytałem kiedyś, że ma to wpływ na ewentualne przetrwanie. Nie jest to kluczowe - też dobrze, żeby nie było czarno na białym wszystko - bo niektórzy, których chciałem obok siebie, też nie przeżyli ostatniej misji - mowa o Legionie i Thanie.

Czyli podsumowując - przeżył jedynie Garrus, Grunt (o ile otworzyłeś ten zbiornik, a chyba nie ma takiego człowieka na ziemi, który by tego nie zrobił), Samara (lub Morinth) i Mordin :) Statystyka imponująca :D Aczkolwiek rozumiem tłumaczenie - śmierć towarzyszy to najmocniejsze momenty w grze. I o ile w Dwójce sekwencje te sprowadzają się do dwusekundowych cutscenek, o tyle w Trójce jak już ktoś ginie, to z pełnym rozmachem :) Trójka bez niektórych postaci traci nieco na epickości - zwłaszcza bez Thane'a.

Co do Mirandy - nie jestem pewien, czy da się ją uśmiercić nie uśmiercając siebie (a jest taka opcja - Shep może nie doskoczyć do statku Jokera). Co prawda ja robiłem wszystko, żeby ją uratować (jestem wśród tej garstki osób, która lubi tę postać), ale chyba jedynym wyjściem jest wysłanie jej do szybu wentylacyjnego (wydaje mi się, że nawet z polem biotycznym sobie poradzi).

Wpływ na przetrwanie mają nie tylko misje lojalnościowe, ale również ulepszenia statku. Mając wszystkie ulepszenia nie ma prawa zginąć nikt z załogi w trakcie przelotu przez przekaźnik. Nie ulepszając nic, można zacząć machać na pożegnanie Jack, Tali i Thane'owi (przynajmniej te postacie najczęściej padały już przed walką).

Podejrzewam, że DLC z dwójką nowych bohaterów - tzn. Kasumi i Zaeed nie grałeś? :)

 

Mam nadzieję, ze ME3 nie jest jakoś przesadnie długie

Około 20 godzin, ale jeśli odejmiesz od tego misje poboczne, to 15 godzin daję max ;)

 

Fajnie spotkać w trójce taką Ashley, ktora w końcu mogła zginąć w części pierwszej.

I dlatego świetnym uczuciem jest uratowanie absolutnie wszystkich i spotkanie każdej postaci w Trójce :) Aczkolwiek za pierwszym razem również zabiłem całkiem sporo postaci (gra chyba chciała mi coś przekazać, kiedy w Dwójce misję samobójczą przeżyły same kobiety...)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-413079
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

Miranda jest najtrudniejsza do zabicia jeżeli chodzi o ME 2. Z reguły ktoś ginie za nią. Jak zapewne słuchałeś dialogów to wiesz, że została "wyhodowana" przez ojca i jest doskonała. Laska inteligentna, potrafi strzelać z pistola, jest silną biotyczką i ma umiejętności przywódcze, więc nadaje się praktycznie do każdej roli podczas misji samobójczej. Jedynym sposobem żeby zginęła to o ile dobrze pamiętam jest zabranie jej do walki z ludzkim żniwiarzem. Jeżeli nie jest lojalna to zginie podczas ucieczki, gdy przygniatają was te gruzy. Shepard nie musi ginąć. Edytowane przez Pavlos
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4528-w-jakie-gry-teraz-gracie/page/125/#findComment-413081
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • -Raven-
      I tak i nie. Nie - nie jest to prawidłowa odpowiedź. Tak - zdecydowanie jest to film dla Ciebie, amigo
    • Kaczy316
      1.Zgadzam się w 100% taki teatr/serial, ale wrestling nigdy nie był sportem   2.Przez prawie pół dekady ciężko nie powtarzać schematów, nawet w filmach obecnie to widać czy serialach, ciężko stworzyć coś oryginalnego, bo "wszystko już było".   3.100% Prawdy   4.Znaczą, ale niestety o wiele mniej niż kiedyś, w sensie uważam, że obecnie więcej niż w latach 17-22, ale mniej niż w latach przed PG Erą chociażby.(A i btw pominąłeś nr. 4 xD)   5.Wszystko się dostosowuję do swoich czasów dobrym porównaniem są filmy i seriale, bo do tego można porównać wrestling, jakie filmy wychodziły w latach 90-00? I ogólnie jakie rozrywki wtedy preferowano? Brutalność była mega pożądana przez ludzi, walki, coś dla tego typu grup odbiorców, a właściwie wtedy to były nawet masy, bo większości wmawiano, że to jest rozrywka, teraz wszystko jest tworzone pod masy i dzieci, jakie czasy takie widowiska.   6.A tutaj się nie wypowiem, bo ciężko mi coś powiedzieć, może coś w tym jest.   Teraz tematy bieżące:   1.Dość subiektywna opinia, ja uważam, że dzięki temu mieliśmy naprawdę mega WM 40, gdyby Cody zdobył tytuł rok wcześniej nie mielibyśmy tak dobrego odłączenia się Jeya według mnie od Romana, sytuacji z Bloodline całej, kozackiego feudu z Rockiem, świetnego momentu z wybraniem zemsty na Rollinsie przez Romana, no ja powiem tak, gdyby patrzeć świeżo po WM 39 to można by to tak uznać, ale patrząc ile świetnych momentów dało to, że właśnie Rhodes wygrał dopiero rok później to jestem zdania, że była to najlepsza możliwa decyzja.   2.Z Tym też się zgadzam w 100% Bloodline zaczyna nudzić, ale głównie dlatego, że znowu wracamy do punktu gdzie umiera sporo storyline'ów, po prostu boją się pociągnąć za spust, dlaczego Solo nie wygrał z Romanem? Dlaczego nawet po wygranej Romka nie dostaliśmy Rock Bottom dla Romualda? Czemu Heyman się nie mógł odwrócić od Romana? Dlaczego Reigns nie mógł zwerbować sobie drużyny na WG tylko to Drużyna się do niego kleiła pomimo tego co im robił? To story zyskało na innowacyjności i ryzyku, a teraz traci mega dużo na pójściu po najmniejszej i najbardziej przewidywalnej linii oporu.   3.Też w 100% się zgadzam i mówię to od dłuższego czasu, Sami od 2022 odwala taką robotę, a jedyne co miał to pas IC, gdzie stracił go w drugim feudzie meh, chociaż ME WM nie da się mu odebrać i genialnego momentu, tak dalej to nie jest pas WWE/WH i ścisły ME tygodniówek, PLE, po prostu jak jest potrzebny to go wyciągają z kieszeni, żeby jobbnął, to samo jest z KO, smutne, ale niestety prawdziwe.   4.Też nie jestem tego fanem, jak ma ktoś zdobyć pas to niech będzie Full Time, przyzwyczaiłem się, że pasy World potrafią trafiać w ręce part timerów, no zdarza się, trzeba "promować" federację nazwiskami, ale żeby nawet mid cardowe? To już dla mnie przesada, jeszcze ten run był mega kiepski i zabił tylko tytuł US jeszcze bardziej.   5.Tutaj uważam, że zawodzą przecieki i internet, jest cała masa spekulacji, plotek i fake newsów, najświeższy przykład? The Rock, zapowiedział, że będzie na Raw i to wszystko, zjawił się? Zjawił, ale w tym przypadku to było takie 50/50, bo WWE zaczęło pompowanie balonika na Bad Blood kiedy The Rock zakończył gale, ale potem wszystko dopowiadali sobie fani, jakieś pojawienie się na SvS, potem ataki na Raw na Netflixie, nieważne, że byłoby to świetne pod kątem story, ale WWE nigdy wprost nie powiedziało, że Rock naznaczy Solo na nowego Tribal Chiefa i zrobi go z niego i że to Rock za tym wszystkim stoi, to wszystko fani sobie ustalali, więc z jednej strony się zgadzam, a z drugiej fani mają mega wysokie oczekiwania, a czasem WWE chcę po prostu, żeby legenda się pokazała i pogadała i to wszystko, ale to też już się robi mega nudne, bo ile można słuchać o tym jak świetnie być w danym mieście i jaka ta publika nie jest genialna i jak to wrestler X nie tęsknił za miastem Y czy za samym WWE xD, kontrowersyjny temat bardzo, ale ciekawy.   6.Ciężko zrobić coś z niczego, jak mają zrobić Panie na równi z facetami kiedy......Wrestling i walki to stricte męska rozrywka? Zawsze tak było i zawsze tak będzie i w większości to faceci oglądają takie rzeczy i chcą oglądać utalentowanych zawodników, 3/4 babek botchuje najprostsze akcję, nawet jak dali ME WM to z tego co pamiętam finish był zbotchowany, a przecież były tam dwie zawodniczki, które tu wymieniłeś, to tak jakbyś chciał zrobić z facetów cheerleaderów, w sensie nie jestem pewny, ale chyba są faceci cheerleaderzy, jednak nie zmieni to faktu, że jest to dyscyplina, która nie dość, że lepiej wychodzi kobietom to jeszcze ludzie po prostu chętniej je oglądają, bo z nimi to zostało utożsamione, kwestia tego na czym/kim dana dyscyplina powstała i która płeć jest w tym lepsza, zdarzają się wyjątki oczywiście, ale nie zmienia to reguły i faktów, porównanie może kiepskie wybrałem, nie jestem pewny, ale takie jedynie mi do głowy przyszło.  
    • Jeffrey Nero
      Może przed Tv ludzi przyciągnie bo po sprzedaży biletów wygląda to mizernie.
    • HeymanGuy
      1. Wrestling to bardziej teatr niż sport Oczywiście, że w wrestlingu są elementy sportowe, ale jest to przede wszystkim teatr. Przykład? Chociażby feud Lesnara z Romanem m.in. na WM 34, gdzie wielu fanów czuło, że walka była "ustawiona", ale nie pod względem wyniku, a pod kątem większego marketingu, a nie autentycznego rywalizowania dwóch zawodników. Historia i scenariusz były bardziej widoczne niż sama walka w ringu. Nawet w WWE, jednym z głównych atutów są właśnie postacie i opowiadanie historii, które przyciągają widza, a nie czyste umiejętności sportowe. 2. "WWE stało się mega komercyjne i przewidywalne" Pamiętacie, jak Vince McMahon wykreował najpierw SCSA, potem Jasia Cenę i tak powtarzał ten schemat z coraz to nowymi "twarzami" federacji> Zaczęło to być przewidywalne. Przykład: kiedy Cena zdobył 16. tytuł mistrza WWE w 2017 roku, fani odczuli to jako kolejną próbę wykreowania historycznego momentu, który nie miał większego związku z rzeczywistą rywalizacją. WWE stało się maszyną do zarabiania pieniędzy na nazwiskach i powtarzalnych formułach. Kolejnym dowodem może być dominacja The Undertakera przez lata – jego seria na WrestleManii była traktowana jak wydarzenie, ale z roku na rok traciła na świeżości. Schematy, schematy i jeszcze raz schematy. 3. "AEW to jeszcze nie jest prawdziwy konkurent dla WWE" Owszem, AEW zyskało wielu wiernych fanów, ale wciąż nie może dorównać WWE pod względem globalnego zasięgu. Jednym z najbardziej mówiących o tym momentów była reakcja na "All In" w 2018 roku, kiedy AEW ogłosiło ogromne plany i zmiany w wrestlingu, a potem okazało się, że ich plany są w dużej mierze oparte na tym, co już robiło WWE, tylko z deka gorszym wykonem elitarnym to wychodzi. AEW wciąż nie potrafi zbudować takiej samej bazy subskrybentów w WWE Network, tudzież od kilku dni fani WWE na Netfliksie, czy dotrzeć do tak szerokiej grupy odbiorców na całym świecie. 5. "Znaczenie mistrzostw w WWE i nie tylko. Czy one coś jeszcze znaczą?" Czy pas mistrza WWE ma jeszcze jakiekolwiek prawdziwe znaczenie? W wielu przypadkach pasy są bardziej elementem marketingowym niż oznaczeniem najlepszego zawodnika. Przykład? Cała masa, Jinder Mahal przejmujący pas aby trafić na indyjski rynek. Walki o pasy stały się bardziej oparte na scenariuszach ,,po coś" niż na faktycznej rywalizacji, co było widoczne w wielu storyline'ach. Oczywiście przykład Jindera to jeden z wielu, ale ten najbardziej przychodzi mi do głowy, kiedy w rosterze mieliśmy przecież masę lepszych workerów. 6. "Wrestling w latach 90-tych miał ten ‘dziki’ klimat, teraz za bardzo się tego boją, a nie powinni" Lata 90-te w wrestlingu to czas, kiedy granice były przekraczane. Z jednej strony mieliśmy erę Attitude WWE, z Austinem, Rockiem i Triple H, a z drugiej – ECW, które promowało brutalność, kontrowersyjne tematy i awangardowe podejście do tego, co można zrobić w ringu. W tym czasie wrestlerzy tacy jak Mick Foley (Cactus Jack) czy Terry Funk wprowadzali brutalność, która nie miała miejsca w dzisiejszym, bardziej ułożonym wrestlingu, przynajmniej tym mainstreamowym na dłuższą metę. Wiadomo jest GCW i inne CZW itp., ale to nie to samo. To były czasy, gdy nawet McMahon robił coś szalonego w ringu. Dziś już tego nie ma, a powinno się do tego od czasu do czasu wracać, ale na poważnie, a nie na odwal się. Kiedyś takie gale jak Extreme Rules i TLC zwiastowały naprawdę coś niespotykanego. Wiadomo, kiedyś formuła się wyczerpuje, ale aż tak szybko? 7. "Kontrowersyjni wrestlerzy na siłę wciskani audiencji" Patrząc na p sytuację np. z Joeyem Ryanem, który został oskarżony o molestowanie, ale mimo to próbował powrócić na ring, widać, że promotorzy wrestlingu często ignoruje kontrowersje. WWE przez wiele lat trzymało się "herosów", ale kiedy te osoby wpadły w skandale, organizacja po prostu je ignorowała i nie rozliczała się z nimi do końca. To samo dotyczy sytuacji z Hulk Hoganem, który po skandalu z nagraniem rasistowskim wrócił do WWE po kilku latach, co wywołało falę kontrowersji. Z jednej strony wrestling jest show, ale z drugiej, niektóre decyzje są bardziej biznesowe niż moralne, choć nie wiem co miało na celu pojawienie się Hogana na ostatnim RAW, bo ani biznesowo, ani moralnie się to nie spina imo. To było tak ogólnikowo, teraz bardziej na bieżąco. 1. "Cody Rhodes i jego droga do tytułu mistrza WWE" Historia Cody'ego Rhodesa, który wrócił do WWE po latach nieobecności, była jedną z najgorętszych story 2023 roku. Jednak ja jestem zdania, że WWE niepotrzebnie "zatrzymało" jego zwycięstwo nad Romanem Reignsem na WrestleManii 39, co było dla mnie sztuczne i przeładowane marketingiem. WWE zbudowało sobie historię wokół tego, że Cody musi "doprowadzić historię rodziny Rhodesów do końca", ale czy to naprawdę miało sens w kontekście jego rzeczywistego rozwoju w WWE i federacji? Przecież to było przewidywalne, Cody zasługiwał na pas mistrza wcześniej, zamiast rok panowania Reignsa prawie, że w hibernacji. Co teraz z tego wielkiego reignu Romana? Wspomnienie, ale czy dobre? 2. "Roman Reigns i jego dominacja nad WWE – ile można?" Roman Reigns stał się niemalże niepokonanym mistrzem w WWE, a storyline wokół jego dominacji trwa już od kilku lat. Mnie już szczerze nudzi tą idea Reignsa, bo choć jest dobrze napisany, to powtarzalność tego, jak Reigns "niszczy" kolejnych rywali, staje się przewidywalna. Całe "Bloodline" i jego rozwój w tej sytuacji miały ogromny potencjał, ale powtarzalność tej dominacji sprawia, że m. in. ja oczekujemy, spodziewamy się czegoś nowego, innowacyjnego. Co więcej, sytuacja z bliźniakami sprawiała wrażenie, że saga Bloodline idzie w stronę bardziej "personalnego" konfliktu niż rzeczywistej rywalizacji sportowej. Czasem sobie tak myśle, kiedy ta historia w końcu osiągnie swój "koniec" i jak WWE zrealizuje tę "dominację" na dłuższą metę, bo który to już ME WM będziemy mieć oparty w jakimś stopniu na kimś z Bloodline? Nawet nie chcę wiedzieć. 3. "Sami Zayn i knebel Triple H'a na jego twarzy. Jak WWE hamuje Samiego Zayna? Dlaczego?" Zaczynając od najpierw "lojalnego członka" Bloodline, Zayn stał się jednym z najgorętszych nazwisk w WWE dzięki świetnej pracy nad swoim charakterem. Jednak po jego "odwróceniu się" od Reignsa i staniu się bohaterem, zaczęły się pojawiać kontrowersje dotyczące tego, czy WWE naprawdę pozwoli Zaynowi zbudować "autentyczną" postać bez polegania na "momentach" z przeszłości. Wyraźnie widać, że Zayn często wpasowywał się w role, które były tylko "przeplatanką" starych smaczków storyline'owych, co niekoniecznie pasuje do jego talentu i potencjału, bo to i to ma ogromne. Męczy mnie to, że mają Samiego na wyraźnym hamulcu, zamiast spuścić go ze smyczy i pokazać co potrafi z pasem załóżmy WHC, albo WWE. Wszystko po to, żeby aktorzyny miały co robić, albo ktoś kończył historię przez 2-3 lata, SZ spokojnie dźwignąłby główny pas w WWE i to jest kryminał, że jeszcze tego nie zobaczyliśmy patrząc na to jaką robotę robi w ostatnich miesiącach. 4. "Logan Paul jako mistrz – czy to naprawdę dobra droga?" Pojawienie się Logana Paula w WWE wywołało mieszane uczucia u mnie. Jego status super gwiazdy w mediach społecznościowych i ogromny zasięg sprawiły, że WWE postanowiło dać mu pas US. Jednak ja totalnie nie widzę żadnego sensu w tym, by celebryta, który nigdy wcześniej nie był profesjonalnym wrestlerem, zdobywał tytuł nawet w midcardzie. Może to być świetny ruch marketingowy, ale pod względem storyline'owym wydaje się to kontrowersyjne, bo można to traktować jako "spalanie" mistrzowskich pasów w imię szerszego zainteresowania mediów. Czy to dobry kierunek, by tytuł mistrza był traktowany jako coś, co można "sprzedać", a nie zasłużyć na niego w ringu? Przypominam, że w rosterze mamy takie tuzy jak Theory, Knight, Waller, no cholera moge wymieniać przez pare minut na jednym wdechu. Ale traktujmy pasy jak zabawki dalej, gawiedź i tak łyknie. 5. "(nie)Udane powroty legend do WWE – nostalgia czy wypalenie?" Powroty legend takich jak Edge i Christian (zwłaszcza po zakończeniu kariery Edge'a w 2011 roku) są zarówno ekscytujące, jak i kontrowersyjne, z uwagi na to że wychodzą inaczej niż sobie wyobrażamy. Na ogół cieszę się z ich występów, ale z drugiej strony – czy nie zaczyna to być po prostu używanie nostalgii zamiast rozwijania nowych gwiazd? WWE kontynuuje wciąganie starych, lubianych postaci do głównych storyline'ów, co wywołuje pytanie, czy to nie blokuje możliwości stworzenia nowych legend. Z jednej strony, te powroty dodają wielkiego efektu wow, ale z drugiej, mogą sprawiać, że nowe talenty nie dostają odpowiedniej przestrzeni. Moje zdanie jest takie, że WWE ostatnio nie potrafi za bardzo w wielkie powroty. Jedynie powrót Punka zasługuje na uwagę, ale reszta? Bez większego echa i polotu według mnie. Kiedyś bardziej w to potrafili. 6. "Wrestling kobiet – czy WWE robi wystarczająco, by promować je na równi z mężczyznami?" W ostatnich latach kobiety w WWE, takie jak Becky Lynch, Charlotte Flair czy Rhea Ripley, zyskały ogromną popularność, ale wciąż pojawiają się pytania o to, czy WWE naprawdę traktuje je na równi z mężczyznami. Storyline’y z udziałem kobiet są coraz bardziej złożone i emocjonalne, ale wciąż można zauważyć, że są one traktowane jako "dodatkowe" story w porównaniu do głównych fabuł z mężczyznami. Np. walka Becky Lynch z Trish Stratus na SummerSlam 2023 była świetnie zrealizowana, ale była to zaledwie jedna z kilku równolegle toczących się historii, niekoniecznie traktowanych na równi z głównymi pasami męskimi. W skrócie według mnie WWE nie robi nic, abym przestał traktować kobiety jako przerwa na siku.  
    • MattDevitto
      Wraca Omega, więc to powinno ludzi zainteresować
×
×
  • Dodaj nową pozycję...