Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Independent Zone

Dyskusje, spekulacje i recenzje na temat federacji niezależnych, lucha libre i puroresu

Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  2 152
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2004
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PROGRESS Chapter 63: Take Me Underground

 

Ich ostatnie gale nie było najwyższych lotów, ale teraz warto napisać o ich evencie, bo była to gala, która będzie wymienia wśród ich najlepszych w tym roku.

 

Spike Trivet vs Drew Parker - Natural Progression Series 1st Round

Oprócz wylewaniem szampana Trivet niczym więcej się nie wyróżnia. Dlatego dobrze, że lepszy ringowo Parker znalazł się w następnej rundzie. Dobre rozbicie butelki. Jak to bywa w Progressie rozrywkę publiczności dało nawet sprzątanie szkła z ringu.

 

Toni Storm & Charlie Morgan vs House Of Couture

Cieszy mnie, że coś się ruszyło z historią wśród kobiet, a nie tylko kolejne obrony pasa przez Storm. Jinny buduje ciekawą stajnie. Speech Storm i zachowanie Morgan mnie rozśmieszył, ale w takim pozytywnym znaczeniu. Toni ciągle sama, ale taka Dalihia czy Mille pewnie niedługo do niej dołączą.

 

Flash Morgan Webster vs Mark Andrews

Webster miał odpoczywać, a okazało się, że jego przerwa nie potrwała długo. Bardzo dobry pojedynek z Andrewsem. Oczywiście nie mogło zabraknąć Dennisa, który tym razem dużo nie mówił, a przeszedł do działania. Oczekiwanie a ich starcie jest co raz większe.

 

Tyler Bate vs Zack Sabre Jr

Zack jest genialny. Podobnie można powiedzieć o Tyleru. Takie uroki sceny niezależnej. Pojedynek w środku karty, po prostu dwóch wrestlerów, a emocje były na najwyższym poziomie. Zack w świetny sposób potrafił wykorzystać zalety przeciwnika, który swoją siłą ładnie kontrował jego submissiony. Mocny kandydat do walki roku.

 

The Broduct vs British Strong Style

Jeszcze nie ochłonąłem po przedniej walce, a tutaj następna, która była bardzo dobra. Duet Starra i Matta prezentuje się ciekawie, a jeszcze ciekawiej ich prezentacja. Już na początek jest zabawa, a szóstka będzie jeszcze długo pamiętana.

 

WALTER vs Mark Davis

Co tutaj się działo? Mark szybko został sprowadzony przez Waltera na ziemie. Kilka mocnych chopsów i klatka Davisa zaczęła krwawić. Walter niewiele dawał mu odpocząć i każdy kolejny jego chopsów sprawiał ból nie tylko Davisowi, ale również publiczności. Był to non-title i otwierało furtkę do zrobienia niespodzianki. Dobrze, że na taką się nie zdecydowali, bo Walter jest budowany bardzo dobrze i nie powinien przegrywać takich walk.

 

PROGRESS Tag Team Titles

Grizzled Young Veterans © vs Mark Haskins & Jimmy Havoc w/ Vicky Haskins

Jeden z tych pojedynków, gdy pretendenci wchodzą jako faworyci. Haskins i Havoc mieli niesamowitą serię wygranych i to bardzo dobrym stylu. Ciężki pojedynek dla fanów, bo obie grupy to czołówka heeli w federacji. Tak jak można było się spodziewać prześcigali się w drobnych oszustwach, które urozmaicały rywalizację. Nowi mistrzowie to nie jest zaskoczenie, dziwne wmieszanie w to wszystko Webstera, pytanie z kim rozpocznie feud.

 

PROGRESS World Title

Travis Banks © vs TK Cooper vs Chris Brookes

Cała trójka razem i nikt nikomu nie przeszkadzał. Jako, że to triple to nie było dq, więc trochę pobawiono się krzesłami. Po początkowej zabawie powrócili do ringu i już mieliśmy bardzo dobre tempo. Dobrze poprowadzili historię, gdzie cała trójka przez dłuższy czas sobie pomagała, a teraz nie było o tym mowy i każdy walczył na swoje konto.

 

Tak jak we wstępie jedna z lepszych gali Progressu w ostatnich miesiącach. Najlepiej zaprezentował się Bate z Sabre. Bardzo dobry Tag Team match zaraz po nich. Mocne uderzenie w środku karty, bo Walter z Davisem zrobili taką walkę, że aż mnie zaczęła boleć klatka od patrzenia na chopsy. Dwie najważniejsze walki mistrzowskie trochę gorzej aż od wyżej wymienionych, ale to w dalszym ciągu były dobre. Jak zwykle ważne są momenty. Podobał mi się ten z Toni Storm i Morgan.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-431442
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Mystery Vortex V

David Starr vs Fred Yehi – Sporo gadania, ale niewiele uśmiechu. Czysto ringowo nikogo nie porwali. Yehi miał kilka fajnych akcji, a Starr dostawał mocny wpierdol przez większość czasu. Ta jednostronność mnie nieco raziła.

 

Joey Janela vs Flash Morgan Webster – Janela jest spoko wrestlerem, ale irytuje mnie jego gimmick i ciężko mi się go ogląda. Walka zdecydowanie przebiła poprzedników. Obaj pokazali kilka fajnych akcji. O emocjach jednak nie ma mowy.

 

Sammy Guevara vs Rey Fenix – Mega efektownie, w dobrym tempie. O takie PWG nie robiłem nic! Fenix nie przestaje mnie zaskakiwać. Fenomenalny gość. Guevare też warto obserwować. Ciężko się tu nudzić. Końcówka tylko słabiutka.

 

Keith Lee vs Zack Sabre Jr – Lubię takie zestawienie dla Zacka. Nie chcę, żeby miał drugiego parterowca, z którym będzie się tarzał po ringu. Tu z tej dysproporcji w gabarytach rodziło się sporo humoru. Tempo nie powalało, ale przy takiej historii ringowej to nie przeszkadza.

 

Marty Scurll vs Trent – Znów trochę biednie pod kątem emocji i near-falli. 5 walka i nic? Walka przyjemna, tylko końcówka marna. Scurll się dał poskładać na ślepo.

 

The Chosen Bros vs Ringkampf – Mocne zestawienie. Walczyły ze sobą lustrzane odbicia. Konkretny wrestling, gdzie czuć było moc w uderzeniach. Po cichu liczyłem, że Ringkampf zgarnie złota.

 

Ricochet vs Chuck Taylor – Sprawili, że gala może być pozytywnie zapamiętana. Kilka niezłych/dobrych pojedynków, to minimum przyzwoitości dla takiej fedki. Main Event jednak mocno wynagrodził. Widać, że Ricochet chciał odejść z hukiem. A pas zdobył tylko w nagrodę, na chwilę.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-432497
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Mystery Vortex V

 

-Starr vs Yehi- Gdyby skończyli po dziesięciu minutach, jakoś bym to przebolał. Problem w tym, że oni walczyli przez 20 i poza darciem ryja nie pokazali prawie nic. Zbierają dobre opinie w innych fedach, co ich ratuje - gdyby oceniać po tym występie, powinni im zamknąć drzwi do PWG.

 

-Janela vs Webster- To byłby lepszy wybór na opener. Większa dynamika, nie usypiali. Morgan jest całkiem spoko, a akcja z kaskiem mnie bawi. Janeli nadal nie lubię, ale tutaj był całkiem strawny - ciężko mi wymyślić lepszy komplement. Teraz dajcie Flashowi kogoś lepszego.

 

-Fenix vs Guevara- Dla niektórych to będzie przegięcie. Pożywka dla hejterow braku psychologii. Ale czy to jest zawsze potrzebne? To był zajebisty pokaz latajców. Fenix - wiadomo, a Sammy może wypłynąć takimi walkami. Akcja z trzeciej liny przed tą kończącą trochę dziwna, ale to mały minus.

 

-K.Lee vs Sabre Jr- Zack próbujący poskręcać Keitha to dosyć śmieszny widok. Przynajmniej na początku, bo dostali trochę za dużo czasu. Ciężko było choć przez moment uwierzyć, że Lee może to przewalić. Przez to trochę się nudziłem. Mogli to skrócić do 5 minut i zrobić squash - nie miałbym im tego za złe.

 

-Scurll vs Trent- Robili sobie jaja z tego, że Trent to heavyweight. To jedna z niewielu rzeczy, które zapamiętam. Nijakie strasznie. I tu już w ogóle przegięli z czasem. Nie było pomysłów, by go wypełnić. To jest rodzaj starcia, do którego potrzebowałbym jakiegoś story, by się dobrze bawić.

 

-Chosen Bros vs Ringkampf- Thatcher wrócił do PWG. Szkoda, że nie na singlowy pojedynek z technikiem. Ten TT match taki se. Brakowało mi akcji drużynowych. Cobba i Riddle'a dalej wolałbym oglądać solo. Wychodzi na to, że jak każdego tutaj.

 

-Ricochet vs Taylor- Guerrilla Warfare! Widziałem lepsze walki tego typu, ale było spoko. Po prostu przyjemnie się oglądało. Rico w swoim ostatnim pojedynku dla tej fedy się nie oszczędzał. To 630 na pinezki musiał odczuć. Chuckie T, lokalna maskotka, dwukrotnym mistrzem - wow.

Fajny speech na koniec. Chuck jest dumny z Ricocheta. Trudno uwierzyć, że to on go trenował.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-432506
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Neon Knights

Adam Brooks vs Brody King – Takie sobie. King mnie w ogóle nie zachwycił. Piali z zachwytu, bo to lokalny wrestler, sąsiad. Ma gość wizerunek, ale w ringu nie jest to poziom PWG. Przynajmniej nie teraz, nie po tej walce. Pod koniec nawet zaczynało mu brakować paliwa. Brooks zdziałał ile mógł.

 

Dalton Castle vs Joey Janela – Janela wrocił do działania mi na nerwy. Najgorsze, że gość śmieszkuje, a mnie w ogóle nie bawi... A tego jego „Janelowania” było tutaj sporo.

 

David Starr vs Travis Banks – Dobre tempo, fajne akcje, może bez większych emocji, ale bardzo przyjemny pojedynek. Mogłoby być odrobinę dłuższe.

 

Flip Gordon vs Zack Sabre Jr – Flip poszalał na starcie, a potem styl walki dyktował Sabre. To oznaczało wieczne kulanie się w parterze. Kolejny raz – bez większych emocji.

 

Keith Lee vs Matt Riddle – Mega. Kiedy już zaczynałem spisywać gale PWG na straty (jak nigdy), to ta dwójka dała bardzo dobry pojedynek. Wrestling mocno siłowy, z kozackimi wymianami, i (wreszcie!) z near-fallami, które rozgrzewały publikę.

 

Chuck Taylor vs Trent – Długo się rozkręcali, ale tu nie akcje ringowe były najważniejsze. To miało być story i jakby nie patrzeć na koniec ładnie to spięli. Trent nie potrafił uderzyć swojego najlepszego przyjaciela pasem, a Chucky pokazał swoje skurwysyństwa i skradł zwycięstwo. Zmieniłbym tylko tą końcówkę, gdzie Trent walczył praktycznie o życie, dostając ostry wpierdol. Obniżyło to mocno wydźwięk kończącego pinu.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-432912
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Neon Knights

 

-Brooks vs King- Ten Brody miał załatać lukę w Indysach po Endzie? Nie jest jakiś wybitny, za to publika była za nim, dzięki czemu się lepiej oglądało. Opener w porządku, nie zamulali, jednak mam problem - żaden z nich się niczym nie wyróżnił. Takie randomy. Fajnie, coś potrafią, ale charyzmy mało.

 

-Castle vs Janela- Po takich występach będę przychylniej patrzał na Joeya w karcie. To, co zrobili, nie przeszłoby w innych fedach. No, może w Chikarze. Dobrze, że to nie zwykły pojedynek (chociaż do połowy), bo myślałbym tylko o tym, że mistrz ROH nie może przegrać. Durna komedia. Bawiłem się nieźle, nie będę kłamał.

 

-Banks vs Starr- Nie jestem fanem żadnego z nich, dalej nie widzę "gwiazdy" w Davidzie... ale podobało mi się. Szybkie 10 minut, trochę się działo, ładne akcje, nie przypominam sobie żadnego botcha. Ringowo się ta dwójka broni, nie zaprzeczę. To powinien być opener.

 

-Gordon vs Sabre Jr- Udany debiut płaskoziemca. Flip umie latać, a Zack to mój ulubiony technik, który w dodatku nie blokuje latajców przez całe starcie. Dobre tempo, ani chwili nudy. Niektóre przejścia do subów zajebiste. Więcej takich walk proszę.

 

-K.Lee vs Riddle- Keith przywraca POOOOOOOOOUNCE'a do łask! Dwa potwory? Niby to Lee jest gigantem, ale dawał się też momentami rzucać Matiemu, dzięki czeu "mały" też wyglądał na bestię. Było to, czego mi brakowało na poprzedniej gali - rywal sprawiał wrażenie, że może zagrozić Keithowi. Może trochę przeginali z kickoutami, ale nie mam im tego za złe, podobało mi się. Matthew bardzo mocno zabookowany, ale ma pas TT - Lee powinien teraz zniszczyć Chucky'ego.

 

-Taylor vs Trent- Nie czułem tego w ogóle. Czym bliżej końca tym robiło się lepiej, ale to zestawienie mi kompletnie zwisało.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-432981
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Time is A Flat Circle

 

Inna arena - dziwnie się zrobiło.

 

-Janela vs Horus- Nawet żwawo zaczęli, a potem jakoś zacząłem tracić zainteresowanie. Raz chyba pochwaliłem Bad Boya, dzisiaj tego nie powtórzę. Wybitnie mi gość nie leży. Za to Azteca Jr wypadł spoko.

 

-King vs James vs Everfly vs Atlas- Niemal sami debiutanci. I wyszło dość specyficznie. Momentami widać, że brakuje doświadczenia - nie tyle botche, co np. stanie w dziwnej pozycji i czekanie na przyjęcie akcji, przez co się całość nie klei. Za to jak już coś wychodziło, bywało bardzo ładnie. James wypada trochę "generic", ale jako małpa z małpami dawał radę i choćby sprzedawał co trzeba. Atlas też na plus, choć poza udanymi akcjami zaliczył... moonsaulta poza ring na nikogo. Eli chyba najciekawszy, taka wredna pchełka. No i Brody King. Debiutował miesiąc wcześniej i jak wtedy nie zrobił na mnie wrażenia, tak dziś... nic się nie zmieniło. Nie dałbym mu zwycięstwa.

 

-Xavier/Wentz vs Bandido/Flamita- Widziałem to już w Dragon Gate, więc wiedziałem, że musi być dobre. Flamita to najwyższa klasa, Xavier na luzie mu dotrzymywał kroku, a Wentz i Bandido też nie byli gorsi - a ta dwójka jeszcze w styczniu była dla mnie randomami. Nie dość, że każdy z nich trzyma poziom, to jeszcze jako teamy dają radę. Po tej jednej walce odebrałbym pasy TT Chosen Bros i rzucił tutaj na szalę. Świetny sprint.

 

-Brooks vs Ospreay- Komentatorzy sporo gadali o tym, jak ta dwójka się zna. Sam bym na to nie wpadł. Adam daje radę rozrywkowo, jednak jak się kończyło śmieszkowanie, to w ringu król był jeden i to był oczywiście Will. Ale czym bliżej końca, tym bardziej się zmniejszała różnica. Brooks zaliczył swój najlepszy występ. Nie mógł tak wcześniej? O Ospreayu wiele pisać nie trzeba, świetny jak zwykle.

 

-Cobb vs Rock- Dwa zwinne byki się leją. Jonaha nadal nie lubię, ale fajnie patrzeć, jak Jeff nim miota gdzie popadnie, a sam też coś tam pokazał. No i całkiem wyrównane to było. Ktoś mógłby pomyśleć, że są równie dobrzy. Trudno mi się rajcować, bo widziałem już choćby Keitha z Dijakiem, ale w sumie na plus.

 

-Riddle vs Sabre Jr- Bardzo dobre techniczne starcie. Nareszcie Zack dostał kogoś pod siebie, a Bro nie siedzi w TT. Przerwanie suba zębami na linach, bo brak wolnych kończyn - fajny motyw. Sabre zawsze tak wygina rywali, że jest to równocześnie ciekawe i straszne. Końcowy pin jak zwykle kreatywny. Powtarzam: najlepszy technik.

 

-Taylor vs K.Lee- To mnie ciekawiło chyba najmniej. Nie byli gorsi od 4-waya, ale tam chociaż poznałem nowe osoby, a tu nie było nic. Zwyczajna walka. Oczekiwania miałem znacznie większe. Nie ma Rico, to Chuckie już tak nie szaleje. Cieszy mnie za to zmiana mistrza - Keith jest mega.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-433850
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Time is a Flat Circle

Rey Horus vs Joe Janela – Poza kilkoma akcjami Horusa to… nie było tu niczego. Nawet jakiejś podrzędnej historii. Nie czułem nic. Trzeba jednak przyznać, że Rey lata fajnie, a Janeli oddam to, że pajacował (jak na siebie) stosunkowo mało.

 

Brody King vs Eli Everfly vs Jake Atlas vs Douglas James – Widać było stres. Goście bardzo chcieli nic nie zepsuć, i często sprawiali wrażenia działania na pół tempo. Dostali szansę, a nie skorzystał z niej nikt. Niby „Mucha” podobał mi się najbardziej, ale widzę syndrom gościa, który przesadza z fifrakami. Już nie tyle, że tylko to robi, ale często musi obnosić się z tym, jak dobrze to robi. To skakanie po linach nie miało ABSOLUTNIE żadnego sensu z punktu widzenia obserwatora. Atlas i James to klasyczny przykład gości w gaciach, a Brody dalej budzi mieszane uczucia. Niby spoko wygląda, nieźle się rusza (jak na gabaryt), ale jakby go teraz wycięli z rosteru to chyba nikt by nie tęsknił. A i podział 1vs1 przez większą część walki irytujący. Zero kreatywności i wykorzystania większej ilości wrestlerów.

 

The Rascallz vs Mexican Blood – Ale dwie mega drużyny. Oby częściej byli w PWG. Było szybko, bylo ciekawie, a w repertuarze też Tag Teamowe kombinacje. Mało kto chyba się spodziewał, że tak ładnie to wyjdzie – mimo zapowiedzi, że gdzieś już tam zdążyli ukraść show. Bandido mimo kretyńskiego gimmicku w ringu wynagradza.

 

Will Ospreay vs Adam Brooks – Chciałem współczuć tym, którzy będą musieli wejśc po tych czterech wariatach, ale Osprey z Brooksem udźwigneli. Może z początku nie działo się nic zjawiskowego (poza parodią Willa od Adama), ale od mega wymiany (wiadomo o którą chodzi, jak ktoś oglądał) Panowie zaczęli oferować kawał fajnej historii, gdzie Will pokazał jak jest nieustępliwy. Near-falle generowały emocje - jak zawsze.

 

Jeff Cobb vs Jonah Rock – Może gdyby to był debiut Rocka, to by był efekt „wow, on lata”. Tutaj nie zaskoczyli niczym, zachwycili jeszcze mniej.

 

Zack Sabre Jr vs Matt Riddle – Nawet nie wiem, co mógłbym o tym napisać – vintage Sabre? Sporo parterowych wymian bez fajerwerków. Końcówka trochę mdła. Sprytna, ale przyszła za wcześnie. Nie pozwolili mi się przejąć i docenić przebiegłości Zacka.

 

Chuck Taylor vs Keith Lee – Czy Chucky był kontuzjowany? Walka była tak bezpłciowa, tak bezpieczna, a do tego trochę przez niego przegadana, że tylko to mi się nasunęło do głowy. Aż przykro zmieniać mistrza w ten sposób, ale Taylor mi na szczycie nie pasowało – Lee bardziej wiarygodny.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-433874
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dragon Gate Dead or Alive 2018

 

-Skywalker/Ishida/Ryu/Gamma vs Yoshioka/Watanabe/U-T/Hulk- Tradycyjnie głównie młodziki dostają szanse pokazania się na start. Weteran Gamma głównie asystuje, a BxB Hulk... tu mnie zaskoczyli. Brak pomysłu na gościa, którego zaliczają do swojej czołowej piątki. Wepchnięty z braku laku, niewiele miał do roboty. To było show młodszych. Dali radę, jak zwykle. Skywalker zgarnia pin, bo będzie miał niedługo występy w turnieju. Jak dla mnie jedyne, co go powstrzymuje przed sukcesem, to chyba najgorszy ring gear w historii ;)

 

-Ichikawa/Shachihoko Boy vs K-Ness/Fujii- Komediowy Stalker + Don Fujii = nie oczekuj, że skradną show... I chyba dobrze mi zrobiło to nastawienie, bo nawet mi się podobało. Ichikawa miał komediowe akcje w punkt, a i poza nimi coś działał, co jest dla mnie shockerem. Finisz, jak mu nie wyszedł suplex i go Fujii przygniótł ciężarem - najs. Rozrywki dostarczyli. A ci w maskach... byli.

 

-Kagetora vs Yoshida- Szkoda mi Kage. Gość miał niezły run, po czym marny Kanda go skroił z pasa Brave Gate, a teraz dostał pojedynek z Cyber Kongiem - przeskrobał coś czy co? Po raz kolejny widać, że Yoshida nadaje się tylko do wieloosobówek. I jeszcze wygrał... Nudne.

 

-Dragon Kid vs Yosuke Santa Maria- Yosuke już mnie wkurwia. Kiedyś to jeszcze bawiło, jednak jego spedalony gimmick trwa juz zbyt długo. Szkoda, bo gość w ringu jest niezły i się marnuje w tej postaci. Dobra walka. Dragon Kid, mimo wielu lat na karku i faktu, że prime miał daaawno temu, dalej daje radę. Nawet pokazał na linach akcję, której jeszcze nie widziałem, za co mega plus. I jeszcze wyszło info, że gość miał kontuzjowaną stopę, ale wziął środki przeciwbólowe i walczył. Nie było widać, że coś jest nie tak. Smok broni tytułu i po cichu liczę, że coś się z Yosuke zmieni po kolejnej porażce.

 

Na cholerę dodali wokal do theme songu Antias...

-T-Hawk/Eita vs Ben-K/Shimizu- Fajnie, że mimo ref bumpa obyło się bez interwencji - da się! Pomoc przy ringu tylko wrzucała krzesła do jednego spota, tyle. Big Ben przeszli długą drogę i propsuję przejęcie pasów. Dobra walka, w niezłym tempie praktycznie od początku do końca. Finisz jak dla mnie nastąpił ciut za szybko, ale co zrobić. Hawk mało widoczny, za to reszta zapewniła wysoki poziom.

Team Antias to w ogóle ciekawy przypadek. Nie tak dawno temu z Hawka chcieli zrobić wielką gwiazdę, co nie wyszło (troszkę jak z Romkiem, choć nie do końca, bo nie pyknął i jako face, i jako heel), a Eita mógł co najwyżej liczyć na pas cruiserów. Teraz Hawk na jakiś czas wyjeżdża, a Eita ma legitne szanse na shota na Złoto. Takie życie.

 

Natural Vibes, tańcząca i rapująca stajnia - już ich nie lubię :D

-Yoshino/Doi/Lee vs Kzy/Horiguchi/Yokosuka- Trójki niezbyt często są wyżej niż tradycyjne Tagi, ale jak już są, to można się spodziewać showstealera. No i podołali. Zaczęło się dobrze, potem coraz lepiej, zmieniają biegi, aż w końcu wskakuje szósty. Dzieje się tak dużo, w takim tempie, że nie mam pojęcia, jak komuś może się to nie spodobać. A botchy w ogóle nie widać. Chore. Drobny minus to dla mnie zmiana mistrzów, bo szkoda ograbiać genialny team, ale to drobnostka.

 

Zasady ME: 7 ludzi w klatce, 5 flag do zdobycia na górze. Po pierwszych dziesięciu minutach co 5 minut wokół ringu pojawia się jedna ze stajni, by przeszkadzać zawodnikom na wszelkie możliwe sposoby (różne przedmioty... co im do głowy przyjdzie). Dwójka, która nie zdobędzie flagi, ma 5 minut na walkę. Przegrany traci włosy, a jak się nie wyrobią w czasie, zgolą obu. Powalone jak zwykle, tradycja :D

Odświeżyli theme song Shingo - w sumie na plus.

-Mochizuki vs Kanda vs Tominaga vs Lindaman vs Saito vs YAMATO vs Takagi- Pierdolnik. Drabina z kijów, tabliczki, przepychacz, RoboFujii, nunchuck, baseball, patelnia, gumowe młotki, serpentyny, taśmy, miotacz piłek futbolowych, oblewanie, bita śmietana, Darkside Hulk, w końcu krzesła i stół. Sensownie oceniać można tylko pierwsze 10 i ostatnie 5 minut, bo poza tym dominują przedmioty i interwencje. Co nie znaczy, że nie ogląda się dobrze - godzinka śmignęła szybko. Problem w tym, że w tym roku brakowało jakiegoś mocnego story. Wszystko sprowadziło się do Saito i Takagiego, których feud był raczej komediowy. Shingo wreszcie pokonał Ryo, po czym stajnia zgoliła mu łeb, a sam Takagi zniszczył Owarai title (komediowy pas), z którym musiał tyrać. Oby to oznaczało lepsze czasy dla niego. Zamiast się babrać z Saito, powinien atakować Złoto.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-434152
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  815
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  13.02.2012
  • Status:  Offline

GCW Tournament of Survival 3

Event miał się odbyć na farmie z rzeźnią, ale plany się posypały i skończyli w standardowej miejscówce. Szkoda, bo turniej UV w lokacji rodem ze slasherów byłby czymś interesującym.

 

Pierwsza runda:

Nick Gage vs Takayuki Ueki

To walka pierwszej rundy, więc na cudy przyjdzie jeszcz czas. Gage jest w GCW królem i to że zajdzie daleko było pewne, więc pewnie wolał się oszczędzać. Panowie nie przesadzili ze sprzętem i w efekcie wyszedł im raczej hardcore match niż deathmatch, także walkę należy traktować jako przystawkę.

 

Eric Ryan vs Miedo Extremo

Eksport z Meksyku, więc jak zwykle w takich przypadkach zaczęło się od wymiany kontr rodem z lucha libre. Potem standardowo weszły jarzeniówki i już bardziej konkretna akcja, urozmaicona high fly’ingiem. Spot walki to lądowanie na odwróconym wózku sklepowym.

 

Markus Crane vs Shlak

Nie sprawdziłem jeszcze King of the Deathmatch od IWA-MS, ale wiem, że Shlak mocno się tam uszkodził, no i w efekcie chyba doskwierało mu udo (chyba że przez całą walkę Shlak sprzedawał tę ranę, nie wiem). Mocny skład, to i mocne widowisko. Najbardziej szalona walka pierwszej rundy. Użyto wszystkiego z przedziału od tarczy policyjnej, przez jarzeniówki po taflę szkła. Końcówka była bardzo nietypowa - pierwszy raz widziałem deathmatch zakończony decyzją sędziego.

 

Ciclope vs Alex Colon

Drugi Meksykanin, drugi raz fikołki na początku. Ta walka to już typowa wystawa jarzeniówek. Poszło tego sporo – w efekcie było efektownie.

 

Półfinały:

Miedo Extremo vs Markus Crane

Bardzo krótka, ale intensywna walka. Tutaj motywem przewodnim było szkło. W większości z dodatkami. Crane odpadł, a szkoda bo za każdym razem gdy bierze udział w deatmatchu, prezentuje się bardzo przyzwoicie. Wróżyłem my nawet zwycięstwo, ale jednak nic z tego.

 

Ciclope vs Nick Gage

W walce pojawiły się mocniejsze akcenty niż w openerze, bo było i sporo drutu kolczastego i wędka i noże do pizzy, a i nieco brawlu w publiczności. Pod koniec stało sie coś dziwnego, bo walka została zrestartowana zaraz po jej zakończeniu. Nie zmieniło to rezultatu i Gage odpadł. Widziałem go w finale, ale wygrał przed rokiem, a do tego nie przepadam za nim, także nie stało się źle.

 

Finał:

Miedo Extremo vs Ciclope

Mistrzowie tag team naprzeciwko siebie w finale turnieju UV. Dodało to nieco smaczku. Kumulacja jeśli chodzi o jarzeniówki. Wśród instrumentów zniszczenia znalazła się piła elektryczna, ale jeśli chodzi o selling i ogólnie efektowność, to do Brain Damage’a i Jona Moxley’a nawet się nie zbliżyli. Walka zakończyła się na wybebeszonym ringu. Pod deskami znajdował się drut kolczasty - było to dosć oryginalne.

 

Jako całość, event oceniam pozytywnie. Trzeba oddać, że wszystkie walki całkowicie różniły się między sobą pod względem użytego sprzętu. Z tego co pamiętam, rok temu prawie cały turniej bazował na jarzeniówkach. W tym roku najbardziej charakterystyczny był chyba ten rozebrany ring (dla porównania na TOS1 Zandig i Janela skoczyli z dachu, na TOS2 Shlak został podwieszony na hakach). Jeśli chodzi o walki, niektóre były lepsze, niektóre gorsze, ale żadna nie było zła, a to już sporo. Do najlepszych zaliczę finał, dwie ostatnie walki pierwszej rundy i niewymienionym tu, ale bardzo przyjemnym przerywnik - Joey Janela vs PCO.

 

Teraz czekam na odpowiedź CZW.

Edytowane przez Rogos
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-434520
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG All Star Weekend Night 1

Rey Horus vs. Trevor Lee – Horus musiał w końcu ukraść tu jakiegoś pina. Sporo miał prób liczonych do dwóch, to kwestią czasu był sukces. Tyle dobrego, że był całkiem urodziwy ten finisz. Kiepsko im tylko wyszło sprzedawanie go jako tego w opresji (bo i tego typu piny są domeną underdogów), ale to już zwalam na garb Trevora, który sporo pajacował i nigdy nie wyglądał jak ten większy, a tym bardziej dominujący.

 

Bandido vs. Taiji Ishimori – Bardzo fajny pojedynek. Czasami cięzko było nie być pod wrażeniem. Płynność z jaką Ishimori machnął kilka uników przy narożniku (to począwszy od „reverse 619” :wink: ) nakazała mi przewinąć i zobaczyć to raz jeszcze. Bandido też trzyma fajny poziom. Gdyby nie ten kretyński gimmick, to pewnie lubiłbym go bardziej.

 

Violence Unlimited (Tyler Bateman & Brody King) vs. Ringkampf (Timothy Thatcher & WALTER) – Dość toporny ten pojedynek. Sporo żmudnego obijania się. Pomogła im wcześniej zdobyta sympatia tłumu. Jakby takie coś wykręcili nowi, to zaraz by o nich nikt nie pamiętał. A jeśli o nowych mowa, to Bateman jest na to żywym dowodem. Gość nie pokazał nic. Jeszcze Brody miał jakąś akcje, a jego partner? Do odstrzału.

 

Robbie Eagles vs. Sammy Guevara vs. Flash Morgan Webster – Mimo dobrego tempa, to nie było żadnego momentu wow. Eagles całkiem nieźle wypadł, ale dźwięki wydaje nad wyraz irytujące. Morgan poza akcją z „high five” godny zapomnienia, a Guevara jest spoko heelem. Jakby PWG kierowało się jakimś story, to rzucenie go do drużyny z Trevorem by gwarantowało spory heat (w przypadku PWG, czyt. sporo frajdy).

 

"Bad Boy" Joey Janela vs. Jonah Rock – Janela... chyba jedyny gość, przy którym musiałem kibicować Rockowi. Walka bez historii. Po połowie kolejnego pojedynku pamiętałem tylko rzut żywym pajacem w publikę.

 

Keith Lee (Challenger) vs. "Hangman" Adam Page – Opalenizna Adama skradła show. W zasadzie nic więcej od niego nie oczekiwałem. Parę swoich znanych sztuczek pokazał, ale nikt zachwycony jego występem nie będzie. Keith też dość biednie. Raczej stawiając na swoją siłę i proste akcje.

 

Chosen Bros (Jeff Cobb & Matthew Riddle - Champions) vs. The Young Bucks (Matt & Nick Jackson - Challengers) vs. The Rascalz (Zachary Wentz & Dezmond Xavier - Challengers) – Sześciu gości – jeden cel. I nie, nie mówie o świetnej walce, choć to im pewnie też przyświecało, ale trzeba było sprzedać Rascalz. Udało się. Xavier i Wentz wyglądali bardzo dobrze i ciekaw jestem, jak dalej będą się prezentować na tle bardziej doświadczonych teamów. Pojedynek był spoko, dupy jednak nie urwał, i Botchamania miałaby trochę materiału dla siebie #bro2sleep

 

[ Dodano: 2018-06-06, 17:03 ]

PWG All Star Weekend Night 2

Trevor Lee vs. Flash Morgan Webster - Scenariusz bardzo podobny do openera dnia poprzedniego. Tylko tym razem finał musiał być inny. Raczej Trevor by się nie uwalił w ten sam sposób dzień po dniu. Nawet podobnie jak tam, końcowy pin był przyjemny dla oka. Szkoda, że obaj mnie tak mało interesują. Ale początkowa gadka na plus.

 

Robbie Eagles vs. "Bad Boy" Joey Janela – Miły zestwa tombstone piledriverów od Janeli.

 

Sammy Guevara vs. Taiji Ishimori – Ishimori miał o wiele lepszą noc 1. Tutaj całą inicjatywę przejął Sammy, który praktycznie na swojej efektownej ofensywie oparł całą walkę. Aż dziw, że mimo dominacji, to ugrał – trochę wbrew wrestlingowej „logice”.

 

The Rascalz (Zachary Wentz & Dezmond Xavier - Champions) vs. Violence Unlimited (Tyler Bateman & Brody King - Challengers) – To jednak PWG, a coś takiego jak wrestlingowa “logika”, zwyczajnie nie ma racji bytu. Wczoraj przegrali, dziś są pretendentami. Druga walka Batemana, i cóż się mogło zmienić przez 24h? Dalej jest godny zapomnienia. Całe to Violence Unlimited jest kiepskie, i trudno mi się będzie cieszyć ich przygodą z PWG. Rascalz kilka fajnych akcji, ale to nie to co wczoraj.

 

Bandido vs. Rey Horus – G2S z Backbreakera – zaczyna mi się ten Bandido coraz bardziej podobać. Kolejna bardzo dobra walka w jego wykonaniu. No i ten finisz. Mistrzostwo świata. Gość chyba znów skradł show. MVP weekendu gwiazd w PWG.

 

Matthew Riddle vs. Timothy Thatcher – Wystarczy przeczytać nazwiska, a od razu przebieg walki będzie mniej więcej znany. Niby ten styl mi nie przeszkadza, ale walka była bez żadnych emocji. Nie udało im się mnie rozruszać. Thatcher za szybko zaczął klepać.

 

Keith Lee (Champion) vs. Jonah Rock (Challenger) vs. WALTER (Challenger) – Te chopsy na wykonującym boston craba Walterze, były komiczne. Niby miały pokazać jaki on jest silny, ale process myślowy Rocka, zasługiwał tylko na obśmianie. Klepnął, a potem się dziwił. Brakowało, żeby jeszcze Keith się poddał tam na dole, i dalej mógł sobie Jonah miny stroić. Sporo kilogramów na ringu, ale Jonah wniósł ze sobą te zbędne.

Przygoda z pasem Keitha nie mogła trwać za długo. Fajnie, że w USA zaczęli tak bardzo doceniać Waltera.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-434560
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG All Star Weekend 14 Night 1

 

-Horus vs T.Lee- Trevor wrócił i tradycyjnie nie zawodzi. Przyjemny pojedynek, nikt nie zamulał, pasuje na opener. Tylko wynik nie teges. Po zapowiedzi w promie na start trochę głupio podkładać Cavemana. Tracę wiarę, że jeszcze coś ugra w PWG.

 

-Bandido vs Ishimori- Gdyby ich zamienić miejscami z openerem, pewnie nie byłbym tak miły dla Trevora i Reya. Dużo lepsze. Taiji zaliczył spoko debiut, a Bandido pokazał, że solo też ogarnia. Nawet mi za bardzo nie przeszkadzało, że po jakichś 2/3 trochę tempo siadło.

 

-Ringkampf vs Violence Unlimited- Ten cały Tyler Bateman wybitnie nie pasuje do nazwy swojego teamu :D W sumie więcej rzeczy mi nie pasuje. VU są marni. Fanem Brody'ego chyba nigdy nie zostanę i nie ogarniam, co w nim widzi publika. Do tego mamy WALTERa i Thatchera, których styl sprawia, że muszą dostać pasujących im rywali, bym był w stanie to z przyjemnością oglądać. I nie pykło. Dla mnie - nudy. Sleeper na końcu podsumował to bez słów.

 

-Eagles vs Guevara vs Webster- Niezły 3-way. Sammy jak zawsze pięknie fruwa i wyrasta na top heela, a Morgan ogarnia i techniczne sztuczki, i fikoły. Robbie Eagles to gość, którego widzę po raz pierwszy - niezły jest, pewnie jeszcze tu wróci. Pełen energii typek. Fajny finisz.

 

-Janela vs Rock- Cieszy mnie, że dostali mało czasu na tle reszty. Bo ich nie trawię.

 

-K.Lee vs Page- Hangman cały opalony, tylko plecy blade - jak tyś gościu do tego doprowadził? :D "Pale in comparison", "Bask in the sun". Ale bez śmieszków - Adam mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Pasował tu. Zapewnił entertainment, w ringu spoko... Nie śledzę losów BC, ja go dalej pamiętam jako miernotę z ROH, więc to spora zmiana. O Keitha się nie martwiłem, stały wysoki poziom (który go doprowadził do Dablju, mega mnie ciekawi, jak wypadnie w NXT). Dobre starcie.

 

-Chosen Bros vs Young Bucks vs The Rascalz- Bucksi mają po 206 funtów :twisted: Spokojnie można przewinąć jakieś 10 minut, ale potem to wynagradzają. Szybkie tempo, masa akcji, jazda bez trzymanki. Przerwanie pinu poprzez senton na sędziego - najs! Rick Knox przeciw Bucksom - continuity! Do tego Rascalz z pasami! Wentz i Xavier na pewno będą lepsi niż Cobb i Riddle, ci niech wracają na stałe do singlówek. Swoją drogą, znałem wynik wcześniej, ale mi to nic a nic nie przeszkadzało w oglądaniu.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-434604
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  815
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  13.02.2012
  • Status:  Offline

CZW Tournament of Death 17

Pierwsza runda:

G-Raver vs Casanova Valentine vs Jimmy Lloyd vs Shlak vs Stockade

Zaczęli turniej z grubej rury. Dużo ludzi – duży chaos. Było pięć osób i eliminacje, więc trochę to potrwało, jak dla mnie za długo. Mimo wszystko cały czas coś się działo i w ruch poszedł zróżnicowany arsenał. Walkę zakończył Brainbuster na jarzeniówki zamontowane na szczycie drabiny – pierwszy przekombinowany spot zaliczony. Przynajmniej wyszedł.

 

Josh Crane vs Mance Warner vs Dale Patricks

W walce udział brały tafle szkła, drut kolczasty i jarzeniówki, także należało spodziewać się rozlewu krwi. No i faktycznie tutaj były konkrety. Pierwsza faza walki to jakieś krzesełka, high-spot, wolniejsze fragmenty, słowem nic wielkiego, ale w drugiej fazie weszli na obroty. Jedna rzecz wyjątkowo mi się nie podobała – milion near falli. Generalnie co do UV nie mam wygórowanych oczekiwań jeśli chodzi o wrestling, ale tutaj mi to przeszkadzało. Zwłaszcza gdy Warner przyjął Piledriver na taflę szkłą z drugiej liny, co wyłączyło go na kilka minut. Zamiast po prostu wyturlać się z ringu, oni tam wstawili near fall. Nie trzeba być wirtuozem ringu, żeby zauważyć, że takie coś jest głupie :roll:

 

Drew Parker vs Rickey Shane Page

W zeszłym roku import z Anglii w postaci Jimmy’ego Havoca wygrał całość, w tym roku przyleciał młodziutki (rocznik 97) Parker. Wyczynu rodaka nie powtórzył, ale i tak zrobił z RSP fajną walkę. Panowie postawili na historię underdoga bez happy endu. Drew był poniewierany, próbował się odgryzać, ale ostatecznie i tak poległ.

 

Kit Osbourne vs Conor Claxton vs Brandon Kirk vs Big Scare

Właściwie walka dwóch spotów. Claxton i Osbourne wyeliminowali się za pośrednictwem mocnego bumpu z udziałem rusztowania, trampoliny z drutu kolczastego i jarzeniówek – wyglądało to naprawdę fajnie. Przy drugim spocie pomogła konstrukcja z drewna i znowu drutu. Szybko i na temat.

 

Półfinały:

Jimmy Lloyd vs Mance Warner

Lloyd jest bardzo lubiany, ale, chociaż nieco się wyrobił, to drugi Tremont – miernota. Niestety będzie trzeba oglądać go też w finale. Walka to raptem kilka akcji i końcowy spot. Nic specjalnego.

 

Brandon Kirk vs Rickey Shane Page

Warto wspomnieć, że RSP przerobił się na Bayley. Walka lepsza od poprzedniego półfinału, przy czym poprzeczka leżała na ziemii. Muszę pochwalić RSP bo to druga jego walka i druga walka, która wyglądała jak wrestling. Weteranów już nie ma (szczególnie brakuje mi tam Masady), ale chociaż ktoś trzyma poziom, jeśli chodzi o coś więcej niż okaleczenie się.

 

Finał:

Jimmy Lloyd vs Rickey Shane Page

No Ropes Barbed Wire, mnóstwo jarzeniówek i szkła, a do tego rusztowanie. No cóż, wynik był oczywisty. RSP wygrał już w 2016, a Lloyd mimo wszystko wyrabia sobie nazwisko. Walka była bardzo jednostronna. Wszystko co się dało przyjął Page. Pojawiła się nawet podkaszarka, zresztą nie pierwszy raz Lloyd nią wniósł, ale motyw jest już rozmyty i nigdy nie zrobiło to takie wrażenia jak w rękach Wifebeatera i Mondo. Całość zakończyła się po Death Valley Driverze z rusztowania na konstrukcję z całego dostępnego sprzętu. Dobry finał, bez porównania z zeszłym rokiem.

 

Całość oceniam bardzo pozytywnie. Wszystkie walki różniły się od siebie w każdym calu. Cała pierwsza runda trzymała poziom, a im dalej tym lepiej. Jedyne co mi się nie podobało, to format walk. Wolę gdy turniej jest jednolity, tutaj były i wieloosobówki i 1 vs 1. No cóż, przynajmniej więcej osób zaliczyło występ. Jedynym wyraźnie słabym punktem turnieju był pierwszy półfinał. Dziwne tym bardziej, że Lloyd w finale zbyt dużo nie przyjął, więc oszczędzać się nie musiał.

 

W tym roku, zestawiając CZW i GCW, to żółto-czerwoni zrobili lepszą robotę. Tegoroczny TOS przebił ostatnią edycję, analogicznie jest z TOD, ale jednak to CZW zaprezentowało bardziej atrakcyjne walki, a do tego klimat Turnieju Śmierci zawsze jest ciekawy. Jedynie zwycięzca jest kiepski, ale to już kwestia indywidualna, zresztą ktoś to wygrać musiał.

Edytowane przez Rogos
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-434646
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Również sięgnąłem wczoraj po najnowszy CZW Tournament of Death .

 

Bez większego rozpisywania po kolei walk potwierdzę, że gala była lepsza niż w zeszłym roku. Wprawdzie po pierwszej walce byłem trochę zniesmaczony, bo na mój gust było to słabe. Wzięli większą grupę osób, rzucili im stos sprzętu i dawaj. Za dużo chaosu, brak składu i ładu. Ktoś może spytać "a czego oczekiwałem?" Na pewno trochę więcej wrestlingu (a tu był sam brawl, a jeśli już coś wrestlingowego robili to najczęściej było zbotchowane), no i skoro mamy aż 5 osób, to wypadałoby to jakoś wykorzystać. Nie bawić się w typowe WWE i skupiać się na 2-3 gościach, a reszta udaje gdzieś tam w tle że coś robi.

 

Miałem się nie rozpisywać, więc dodam że moim MVP turnieju był Rickey Shane Page. Facet pokazywał zdecydowanie najlepszy wrestling, a do tego miał tonę charyzmy.

 

Poza pierwszą walką i może pierwszym półfinałem reszta stała na fajnym poziomie, a i walki (ich przebieg i używany sprzęt) były pomysłowe i różnorodne.

 

Coroczna dawka UV wrestlingu zaliczona :D Tym razem lepiej niż rok temu, ale widać że ten typ wrestlingu umiera. Zresztą śmieję się bo tutaj proma piszą się same. Czy to po walkach, albo przy pojawieniu się jakiś legend, zawsze mamy to samo. "Robimy to dla was", "UV żyje dzięki wam" itd.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-434657
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG All Star Weekend 14 Night 2

 

-T.Lee vs Webster- Króciutkie, jeśli nie liczymy proma + ataku przed walką, które liczę na plus. Ale wystarczyło, by rozgrzać publikę. Nie zamulali. Dobrze, że Trevor wreszcie coś wygrał.

 

-Janela vs Eagles- Na pewno zapamiętam przeróbkę chantów Bayley. I piledrivera na krzesło obok ringu. Poza tym - standardzik. Nic wielkiego, jednak dobrze się ogląda. Co jak na Janelę to i tak spore osiągnięcie, bo mało kiedy go trawię.

 

-Guevara vs Ishimori- Też krótko. Na papierze - kozak, w praktyce... W sumie to też. Choć początek taki se, a Taiji nawet raz się nie utrzymał na linach, potem to wszystko zrekompensowali. Nie mieli dużo czasu, więc się szybko wystrzelali z petard. I w sumie trudno na to narzekać.

 

-The Rascalz vs Violence Unlimited- Lubię Wentza i Xaviera, ale samemu walki tagowej zrobić się nie da. Jak panowali, było spoko. Jak rywale wchodzili do gry... No lipa. VU to chyba najgorsi goście, którzy tu zagościli na dłużej od dawna. Cieniasy, których bym wywalił z miejsca. Jeszcze co do starcia - cyrki z "legal men" zbędne, tym bardziej że głowy nie dam, że końcowy pin był między legalnymi.

 

-Bandido vs Horus- Zajebisty sprint. Żadnych przestojów, szybka akcja, masa fikołów - nie ma się do czego dowalić. Chyba że ktoś nie trawi gimmicków rodem z AAA, bo są w większości kretyńskie - ale kto by na to zwracał uwagę w tym konkretnym miejscu? Bandido tu walczy, nie gra postaci.

 

-Riddle vs Thatcher- Wszystkim się dzisiaj spieszy? Dwóch techników naprzeciw siebie, to nie mogło wyjść źle. Jednak w tym wypadku wolałbym, by dostali więcej czasu. Oni tak bardzo nie potrzebowali szybkiego tempa. W subie powinieneś leżeć i walczyć ile się da, a nie klepać po sekundzie.

 

-K.Lee vs Rock vs Walter- Nawet ME poniżej 15 minut? Wow. Trzech nawalających się kolosów - najs. Choć prawdę mówiąc, Jonah był tam kompletnie zbędny i wolałbym singles match bez niego. Walter z pasem - niespodzianka. Długo Keith go nie utrzymał, ale że zaraz odchodzi, nie było wyjścia.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-434750
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Bask In His Glory

 

-Bateman vs Brown- Trudno tego Browna ocenić. Wiele nie pokazał, ale wydawał się czuć klimat, piwka też się napił... Poczekamy z opinią, aż dostanie lepszego rywala (o ile wróci). Bo Bateman to dla mnie nadal nieporozumienie i nie czaję, co tu jeszcze robi.

 

-Atlas vs Horus- Tu chociaż Horus jest sprawdzony, więc tragedii być nie mogło. Trochę fikołków z obu stron - Atlas też się okazał całkiem skoczny. Problem w tym, że były tu słabsze momenty. Poprawnie, jednak nie polecałbym nikomu.

 

-Bandido vs Eagles- Trzeba było czekać do trzeciej walki, by dostać dwóch gości na poziomie w tym samym czasie. Robbie jest OK, Bandido regularnie cichaczem skrada show. Czy dziś się udało? No, przynajmniej na ten moment. Przypomnieli mi, którą fedkę oglądam. Finisz - miód.

 

-Brooks vs K.Lee- To było rozrywkowe. Mały vs DUŻY. Jak Adam nie mógł nic zrobić, a Keith się śmiał, można się było pośmiać z nim. Przewaga jednak stopniowo malała. No i na koniec nie obyło się bez oszustw, ale fakt, że Keith się na pożegnanie Brooksowi podłożył. Odchodzi w wielkim stylu. I nawet oddał jakiejś dziewczynce bluzę, ojooj :D Dziwi mnie tylko, że takie pożegnanie dali w środku gali. Nic, czekamy na NXT.

 

-Rock vs Thatcher- Taranowanie krzeseł z Timothym na plecach na plus. Reszta - tak se. Thatcher to technik, a tacy zazwyczaj potrzebują podobnych rywali. A Rock nadal mnie nie rusza. Nawet to parodiowanie Reignsa po mnie spłynęło.

 

-Riddle vs Starr- Takie same style, to nie mieli problemu się zgrać. Dobra walka, fajne tempo przez całe 20 minut. Ciężko napisać coś więcej, bo w sumie nie wyróżnili się niczym szczególnym, ale czas szybko śmignął.

 

-WALTER vs Guevara- Te chopy było czuć. Główna część widowiska. Biedny Sammy. A poza tym... No niewiele. Głównie chopy vs kopniaki po nogach. No i Guevara był bez szans, więc ciężko się wkręcić. Ale propsuję za "I'm not sorry, I hate you" ;)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/239/#findComment-435278
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Mr_Hardy
      Kouki Amarei wypada z akcji na długi czas 😞 z powodu zerwania więzadła krzyżowego przedniego.        
    • Attitude
      Śmiało można mówić, iż premierowe Raw na Netflixie to spory sukces, przynajmniej pod względem zainteresowania. Netflix przekazał, że epizod z 6 stycznia międzynarodowo zebrał 4,9 miliona widzów. W samych Stanach Zjednoczonych show oglądało 2,6 miliona osób. Te statystyki robią wrażenie, bowiem to wzrost aż o 116% względem najchętniej oglądanego odcinka Raw z 2024 roku. Trzeba jednak mieć na uwadze, że ostatni epizod poniedziałkowej tygodniówki był mocno promowany. I sporo osób było zainteresowanych tym, jak będzie to teraz wyglądać na Netflixie. Wkrótce przekonamy się, czy te liczby to będzie mniej więcej stały trend. Eric Bischoff w najnowszej odsłonie swojej audycji "83 Weeks" odniósł się do reakcji publiczności podczas wspomnianego Raw na pojawienie się Hulka Hogana. Rzuciło się w uszy, to jak ikona została wybuczana w Intuit Dome. Bischoff próbował wyjaśnić tę sytuację. Zwrócił uwagę, że wiele osób, których nie było do tej pory w Kalifornii nie jest świadome, jak politycznie nastawiony jest ten stan. A po ostatnich wyborach prezydenckich w USA, Hogan i Donald Trump są jakby "zrośnięci" ze sobą w oczach wielu. Bischoff przyznał, iż Hulk może być rozczarowany. Ale nie powinien być zaskoczony czy zszokowany taką, a nie inną reakcją publiczności na jego osobę. Link do filmu Przeczytaj wpis na portalu Wrestling.pl
    • MattDevitto
      Spadek w jakości kart niestety już był zauważalny w poprzednich miesiącach - szkoda, że z ciekawej, trochę innej federacji od reszty powstaje kolejny identyczny produkt.
    • Grins
      Co ten Lauderdale odpierdala... Może do Allie nic nie mam ale Effy to dno a nie zawodnik, nie chciałem tego widzieć może i dobrze że nie ma już tyle czasu tego śledzić, teraz gdy Gage odszedł z GCW raczej już nie będę tak zerkał na ten produkt tym bardziej jeśli ktoś taki jak Effy jest brany pod uwagę jako Main Eventer gali, pojebało totalnie Brett'a że stawia na ten odpad.   
    • Mr_Hardy
      Private Party te panie do świętowania mogli wybrać ładniejsze... Haha, fajny trolling z wejściem Stricklanda. Te zawiedzione miny 🤣. Genialny motyw z przerzucaniem Ricocheta między Archerem i Hobbsem. 🤣 Harley nie dość, że bardzo ładna, to jeszcze przezabawna. Śmiechłem ja Dax Harwood poślizgnął się i wywinął orła. Przewijałem kilkukrotnie. Bardzo fajne Dynamite, pełne dynamicznej akcji. Te niecałe dwie godziny minęły mi bardzo szybko. Super się to oglądało!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...