Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Independent Zone

Dyskusje, spekulacje i recenzje na temat federacji niezależnych, lucha libre i puroresu

Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  967
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  16.06.2011
  • Status:  Offline

PWG Game Over, Man!

 

Rey Fenix vs. Lio Rush

Było kilka dziwnych momentów i jak na pojedynek dwóch high flyer'ów, trwało zbyt długo. Jednak był to dobry opener. Kupili mnie.

 

Adam Cole vs. Matt Riddle

Solidnie, lecz zero niespodzianek.

 

Jeff Cobb vs. Keith Lee

Tak jak opener według mnie ciągnęło się to troszkę za długo. Nieważne, dostaliśmy świetny freakfight.

 

Kyle O’Reilly vs. Michael Elgin

Kolejna dobra walka w której to tym razem Goliat pokonał Dawida. Widać, że mają ze sobą chemię, jeszcze z czasów ROH.

 

War Machine vs. The Young Bucks

Nie podobała mi się ta walka. Mieli już wcześniej walkę między sobą na Honor Rising i według mnie wypadła ona dużo lepiej.

 

Zack Sabre Jr. vs. Dick Togo

Tak jak wiele walk dzisiejszego dnia to także trwało zbyt długo przez co było jedynie na niezłym poziomie.

 

Chuck Taylor vs. Marty Scurll - Reseda Street Fight

Zdecydowanie walka dnia. Tak jak wszystkie street fighty w PWG. Bardzo fajna walka, która dalej buduje push Chucka Taylora.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-423638
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 152
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2004
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PROGRESS Chapter 50: I Give It Six Months

 

PROGRESS Women's Title Match: Toni Storm © vs Kay Lee Ray

Z main eventu do openera. Panie wróciły na swoje miejsce. Co nie oznacza, że będą słabym punktem gali. Obie pokazały czemu tak chętnie bookowane są w Japonii. Pierwsza mistrzyni, pierwsza obrona, trochę to zabiło potencjalne emocje.

 

London Riots vs Banter Edition

Już otwarcie mówią o zabraniu im piosenek. Oby po raz ostatni prosili fanów o śpiewanie ich wejściówek, bo wyszło bardzo słabo. Riots próbują wyglądać na złych i może kiedyś będzie lepiej, dużo tu było komedii, ale o samym wrestlingu też nie zapomnieli. Mastiff jedną akcją zasłużył sobie na owacje na stojąco. Riots ostatnio seryjnie przegrywali i jeżeli chcą dalej z nich korzystać to była dobra okazja by coś wygrali.

 

Flash Morgan Webster vs Jack Sexsmith

Patrząc na warunki fizyczne obu to był to pojedynek z cyklu i ty możesz zostać wrestlerem. Flash zadbał by nie było zbyt cukierkowo. Trochę to urozmaiciło walkę, bo przez długi czas niewiele się działo. Zaskakujące zakończenie i jeszcze jeden Dunne na gali.

 

Pete Dunne vs Donovan Dijak

Dunne ogłosił, że nie będzie bronił pasa do czasu walki z Banksem w Alexandria Palace. Jim ustalił, że Pete będzie walczył w non-title matchach. Jak ktoś go pokona to dostanie shota i tak okazało się, że jeszcze ktoś pamięta Dijaka. Pewnie to głównie zasługa przeciwnika, ale Dijak wyglądał dobrze. Wykorzystał swoje warunki fizyczne do kilku efektownych akcji. Zrobił swoje i zapominamy o nim.

 

Jimmy Havoc and Mark Haskins vs The Origin (Nathan Cruz and Zack Gibson)

Czas na imprezę urodzinową. Prezent dobry dla Marka, ale mógł być bardziej wyszukany. Publika w dalszym ciągu uwielbia wkurzać Gibsona. Speech udany i dobrze streszczający całą sytuację. Może wrestling nie była najlepszy, ale podobał mi się booking i kilka smaczków.

 

Travis Banks vs James Drake

Coś jednak jest nie tak z Drakem, za dobry dla midcarderów, za słaby na main eventerów. Wiadomo, że Banks jest w takim gazie, że tylko jeden wynik był możliwy. James dobrze radzi sobie w tym gimmicku, tylko ringowo brakuje mu do czołówki i w takiej formie nie chciałbym go widzieć wyżej. Travis dawno nie miał tak przeciętnej walki.

 

PROGRESS Tag Team Titles Match: British Strong Style © vs #CCK

Okrężną drogą CCK trafili do federacji i od razu dostali mocne wejście w swoim debiucie ringowym. Sprytnie zrobili, że w połowie walka była no dq. Dużo chodzenia wokół ringu, ale nie było czasu na nudę. Udało się rozpocząć walkę, a już myślałem, że nie doprowadzą do pierwszego gongu. Trzeba przyznać, że CCK walczą bardzo efektownie i jeden nie odstaje od drugiego. Dostałem to czego oczekuje się od walki, historię, near falle i emocje. Pozbyli się jednego problemy jakby nagle HHH ich potrzebował u siebie.

 

Lekki kac po SSS16. Tak można w skrócie podsumować całą gale. Duży nacisk na main event, który zdecydowanie był najlepszy tego dnia. Oprócz walki kobiet to reszta starć przypadkowa i specjalnie nie wyróżniła się poziomem ringowym. Intensywny miesiąc szykuje się w Progressie, ciekawie jak to odbije się na poziomie, Niemcy, USA, Alexandra Palace, będzie ciekawe lato.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-423715
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Head Like a Cole

 

-Keith Lee vs Trevor Lee- Mają skilla, niby to, co robili, było w porządku, ale jakoś się nie wciągnąłem. Pod koniec było fajniej, to znowu gość od gongu musiał trochę zepsuć atmosferę. Za długie. Ostatnio rozpieszczali nas openerami, teraz trochę słabiej.

 

-Chosen Bros vs reDRagon- Dalej nie leży mi team Cobba i Riddle'a, ale starają się kombinować i jakieś teamowe akcje się pojawiają. Może kiedyś ich zaakceptuję. Póki co... Wolałbym zobaczyć singlowe Riddle vs O'Reilly. Mój problem z tymi tagami - wolę ich solo. Wiecie, na przykładzie Bucksów: ile singlowych akcji poza Superkickiem pamiętacie, a ile teamówek? Czerwoni pod tym względem też mi nigdy dupy nie urywali, choć mieli czasem naprawdę dobre walki. Chosen Bros muszą jeszcze na taką zaczekać.

 

-Elgin vs Strickland- Chciałem porównać Michaela do Roddy'ego, który nie daje innym latać. Kiedy Shane miał się wzbić w powietrze... botch. Mike nawet nie musiał go hamować. Koks vs Małpa widzieliśmy już nie raz i nie dwa, w lepszym wydaniu.

 

-Callihan vs Cole- Pamiętam, że mieli kiedyś godzinny Iron Man Match i to jedyna walka odkąd się wziąłem za PWG, którą olałem z premedytacją. Po dzisiejszym mam wrażenie, że popełniłem wtedy błąd. Na ten moment - showstealer, dla mnie ogromne zaskoczenie. To może być mój ulubiony singlowy występ Adama ever. Samiego w sumie też.

 

-Haskins vs Rush- Niby nieźle... Jednak mam podobny problem, co przy Elgin/Strickland. Rzemieślnicza robota i nic ponadto. Walki w tym stylu już widzieliśmy - znacznie lepsze. Nawet sam Lio był w takiej, miesiąc wcześniej. Przez to ciężko się tym rajcować.

 

-Lucha Bros vs Young Bucks- TEXAS TORNADO SPOTFEST. Pełno akcji bez większego sensu. To zmęczenie i padnięcie przez wszystkich - durne. No ale napieprzali się non stop, milion fikołków i kopniaków. Na logikę ciężko mi to komuś polecić, ale skłamałbym, pisząc, że się tego przyjemnie nie oglądało. Ech, Fenix i Penta są ekstra, a Bucksi nigdy nie zawodzą.

 

-Sabre Jr vs Trent- Zack jest najlepszy w tarzankach na glebie. I tam powinien zostać. Dziś tarzanek było tyle co nic. I śmiem twierdzić, że to jego najsłabsza walka, jaką oglądałem. Końcowy sub jak zawsze spoko, ale to za mało.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-423721
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  967
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  16.06.2011
  • Status:  Offline

PROGRESS Chapter 50: I Give It Six Months

 

Toni Storm vs. Kay Lee Ray - PROGRESS Women’s Championship

Widać, że panie mają między sobą chemię i łatwo im się razem walczy. Finisz był mocny, choć moim zdaniem niepotrzebny. Story nie było żadnego, więc piledriver z narożnika wykorzystany tylko jako coś, żeby się pokazać.

 

The London Riots vs. The Origin: Banter Edition

Face'owa odmiana Origin wychodzi, a publika zawodzi. Boże, tragicznie to wyszło. Walka to nie było nic specjalnie dobrego, trochę komedii tylko.

 

Flash Morgan Webster vs. Jack Sexsmith

Ludzie tak zachwalają tego Sexsmitha, a mnie on nie przekonuje. Jasne, rozwinął się ringowo przez te dwa lata, ale nie mogę kupować gościa, którego gimmickiem jest bycie jedną literką w LGBTQWERTY+. Jakby to było małą cząstką, coś jak Darren Young, to ok. Walka przebiegała płynnie, lecz światła zgasły i pojawił się Dunne. Damien rzecz jasna, ten gorszy. No Fun Police w wykonaniu Progressu może być cholernie ciekawa i przecząc swojej nazwie, fajna.

 

Pete Dunne vs. Donovan Dijak

Dunne w non-title matchu wygrywa, tak jak mistrz powinien. Dijak debiutuje i pokazał swoje największe atuty, czyli skoki.

 

Jimmy Havoc and Mark Haskins vs. The Origin

Typowy brawl, w tej kwestii rozpisywać się nie będę. Nie tak dobry, jak się spodziewałem, ale widać powolny rozkwit konfliktu na linii Havoc-Haskins. Plus, że Gibson zdobywa przypięcie. Jest on najbardziej niedocenianym gościem na brytyjskiej scenie, moim zdaniem.

 

James Drake vs. Travis Banks

Dobry sposób na kontynuację momentum Travisa przed title shotem w Ally Pally, choć to była jego najgorsza walka w federacji.

 

British Strong Style vs. #CCK - PROGRESS Tag Team Championship

Zmiana mistrzów wypadła bardzo dobrze. CCK posiadają taką samą renomę na scenie brytyjskiej, co BSS, więc ekipa z NXT wizerunkowo nie ucierpiała. Ci nowi dostali na start szansę i ją wykorzystali w 100%, zaś Bate i Six ;) mają w swoim CV kolejną dobrą walkę.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-423781
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  815
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  13.02.2012
  • Status:  Offline

PROGRESS Chapter 50

 

Toni Storm vs Kay Lee Ray

Pierwsza obrona pasa kobiet mogła być dużo, dużo lepsza. Tutaj głównie parter, gdzieniegdzie mały zryw. Jeden niebezpieczny dla Storm submission. W angielskich ringach trochę słabo wygląda to upragnione dosięganie liny ustami, zębami czy innymi opuszkami palców. W takiej Japonii, do najbliższej liny są jakieś 2 kilometry, tutaj wystarczyłoby dobrze wyciągnąć kończynę.

 

The London Riots vs Banter Edition

Fanem żadnej z tych drużyn nie jestem, a zwłaszcza śmieszkowych pozostałościach po Origin. Nie przeczę, że robią oni dobrą robotę, ale tutaj postawiono na Comedy Match.

 

Pete Dunne vs Donovan Dijak

Dunne nie chce bronić mistrzostwa, do tego szanuje pasa. Do Naito nie ma startu, ale jednak. Na początku show, Smallman stwierdził, że każdy kto w najbliższym czasie wygra z Petem, ten otrzyma title shota. Może być ciekawie, bo trzeba się bardzo postarać, żeby popsuć story oparte na konflikcie z władzą, niezależnie od biegunu, po którym krążą poszczególni aktorzy.

Pierwszy w kolejce był Dijak, który jednak poległ po niezłej walce. Mam nadzieję, że oponentami Dunne’a będą osoby spoza PROGRESS.

 

Mark Haskins & Jimmy Havoc vs Nathan Cruz & Zack Gibson

Wciąż ubolewam nad pozbawieniem Havoca „I Hope You Suffer”. W zamian, zmiany u Haskinsa wciąż na plus. Generalnie niezła walka. Taki niewiele znaczący, spoko match. Haskins może być niezadowolony z prezentu urodzinowego.

 

Travis Banks vs James Drake

Drake jest powoli promowany, a tutaj nie trafił na byle kogo, tylko na zwycięzcę SSS. To chyba była jego najdłuższa walka. Match ogólnie był fajny, ale wciąż nie jestem chyba do końca przekonany do Travisa. To jest w moich oczach taki B+ Player. Niby wszystko dobrze, ale czegoś jakby brakuje.

 

British Strong Style vs #CCK

Chaos, ale w pozytywnym znaczeniu. Cały czas coś się działo. Na pewno była to najbardziej efektowna walka dnia. CCK wyszli z pasami, więc - z całym szacunkiem do BSS - w dywizji powinno nastąpić odświeżenie.

 

Po dobrym SSS przyszedł czas na naładowanie akumulatorów, stąd spokojniejszy Chapter. Ani nie obfitowała to w świetne walki, ani w wydarzenia, ale mimo wszystko, przy klimacie PROGRESSu czas leci szybko.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-423789
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  2 152
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2004
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PROGRESS Chapter 51: Screaming for PROGRESS

 

Mark Haskins vs Mike Bird

Walka pod dyktando Hanskinsa, niestety przeciwnik nic wielkiego nie zaprezentował.

 

Ashmore vs Eddie Dennis

Brat Birda? Takie można było odnieść wrażenie, bo postacie mają bardzo podobne. Dennis korzysta na kontuzji i okazje pokazać w pojedynkę. Narazie wyszło mu to poprawnie.

 

Jigsaw vs Jimmy Havoc

Znany z Chikary Jigsaw nie raz próbował się wyrwać od nich, ale coś nigdzie nie mógł zagrzać miejsca na dłużej. Tutaj też nikt dłużej nie będzie o nim pamiętać, bo pojedynek był przeciętny. Ważniejsze były słowa Havoca skierowane do Haskinsa i z tego co dało się zrozumieć szykuje się feud pomiędzy nimi.

 

London Riots vs War Machine

Nie raz ostatnio narzekałem na London Riots, które po utracie pasów nic nie pokazywało i ich ciągłe porażki były bardzo zasłużone. Tym razem trafili na odpowiednich przeciwników i dostaliśmy bardzo dobrą walkę. Cała trójka polatała i za to dostawali największą reakcję. War Machine mają bardzo dobry rok i po raz kolejny pokazują, że są w bardzo dobrej formie. Może dzięki nim London Riots odżyją.

 

PROGRESS Atlas Title Match: WALTER vs Matt Riddle ©

Przejęcie pasa przez Matta może nie uratowało go przed kompromitacją, ale sensem jego prowadzenia. Brown jako mistrz robił słabe walki, a prawie wszyscy uczestnicy turnieju o miano pierwszego mistrza zniknęli z federacji. Riddle nie tylko wypromował pas tutaj, ale również w innych krajach. Oczywiście do ideału było daleko, bo shota dostawał Seven, który wyróżniał się dużym brzuchem i do wysokich się nie zalicza. Jak tylko Walter pojawił się w federacji i został bardzo dobrze przyjęty to pasował idealnie na kolejnego mistrza i oto mamy. Sama walka to od razu przejście do chopsów i to uderzeniach z ogromną siłą. Nie było większych przestojów, przez co chwilę mieliśmy efektownych suplex, kopnięcie, uderzenie czy inną akcję. W przypadku Waltera to nic wielkiego, ale wyglądał momentami totalnie dominująco.

 

Flash Morgan Webster vs Chief Deputy Dunne

No fun i to było no fun. Być może takie jest zamiar tego gimmicku by zanudzić przeciwnika. Jakiś feud z tego był i pewnie dlatego umieścili tą walkę tak wysoko w karcie.

 

CCK (Banks/Brookes/Lykos) vs British Strong Style (Dunne/Seven/Bate)

W ostatniej chwili pasy Tag Teamowe zostały postawione na szali. Jak CCK zgarnęli pasy to byłem przekonany, że BSS je zrzucili, bo w każdej chwili mogą być zabrani przez WWE. Jak się okazuje plany pewnie są inne. Trochę dziwne zagranie i za jakiś czas CCK i BSS jeszcze raz się spotkają. Pojedynek zaczął się dość spokojnie, ale później mieliśmy ciągle akcję z mnóstwem near falli. Jak to z walkami BSS bywa nie mogło się obejść bez bumpu sędziego i pomocy.

 

Gala trzech walka, ale za to jakich. Oby zawsze takie się tutaj pojawiały. Mimo, że w dwóch tag teamach było mnóstwo szaleństwa, ja jednak najwyżej cenię walkę Walter vs Riddle. Szkoda, że resztę karty można spokojnie pominąć, ale nie można mieć wszystkiego.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-424201
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dragon Gate - Kobe Pro-Wrestling Festival 2017

 

-Drastik Boy vs Syachihoko BOY- Dark match, więc nie wiem, czy powinienem oceniać. Ale niezły. Krótki sprint. Gdyby tak wyglądały walki Xów w GFW, nikt by nie narzekał. Wiedzą, że jest mało czasu, więc olać rest holdy, cisną na 100%.

 

-Masaaki Mochizuki, Don Fujii, Jimmy Kanda, Jimmy K-ness J.K.S. vs Kaito Ishida, Shun Skywalker, Hyou Watanabe, Yuki Yoshioka- Boli mnie widok Mochiego w openerze. Po raz kolejny demoluje młodzików. Oni na pracy z nim zyskają, jasne. Poza Masaakim wszyscy są na swoim miejscu. Fajnie, że się pokazują, choć walka mnie nie porwała. Dark match miał więcej energii.

 

-Masaaki Mochizuki vs "Hollywood" Stalker Ichikawa- No tego się nie spodziewałem. Bonusowy comedy match. W sumie wtrącali się wszyscy uczestnicy poprzedniego starcia, lejąc obydwu. Ciężko tu coś sensownego napisać, bo to się kupy nie trzymało. Ale na swój chory sposób dało więcej rozrywki niż opener ;)

 

-Kotoka, Ben-K, Big R Shimizu vs Gamma, Eita, Takehiro Yamamura- Wymyślili sobie turniej, który żeby nie zająć paru godzin, miał specjalne zasady - przegrywasz po odliczeniu do 2. Cena nie byłby zachwycony. Kiedy każdy musi kickoutować na 1, zwiększa się dynamika, a ta w DG i tak jest wysoka. Więc co mogło nie pasować? Gamma. Gość odstaje. Przez niego wyszło "tylko" dobrze. Fajnie, że odpadł, choć pociągnął za sobą Eitę.

 

-Ryo Jimmy Saito, Jimmy Susumu, Genki Horiguchi H.A.Gee.Mee!! vs Yosuke Santa Maria, Kzy, BxB Hulk- Drugi półfinał, te same zasady, podobnie - niezłe, ale ktoś zawadza. Przede wszystkim Yosuke. Genkiego jestem w stanie zdzierżyć. Trochę śmieszne, że Hulk, który jest traktowany jako czołówka fedki, leci tak szybko.

 

-Jimmy Kagetora vs Flamita- Fajnie, że Flamita się pojawił. Po występie w PWG pewnie będzie miał dużo roboty i może nie wrócić. To nie była jego najlepsza walka, ale pożegnał się z klasą. Tradycyjnie: tak sobie na początku, ale tempo ciągle rośnie i pod koniec ciężko się czepiać. Choć Flam mógł przetrzymać więcej szlagów. Miałem wrażenie, że większość ofensywy wyszła od niego i padł dość łatwo.

 

-Ryo Jimmy Saito, Jimmy Susumu, Genki Horiguchi H.A.Gee.Mee!! vs Kotoka, Ben-K, Big R Shimizu- Niby zwolnili, trochę się oszczędzali, w końcu to ich druga walka dzisiaj, a dla niektórych to nie koniec. Ale było spoko, a pod koniec nie było widać zmęczenia i zaczęli szaleć. Podobało mi się - tylko wynik bym zmienił, Young MaxiMuM przydałby się ten title shot, a Jimmyz... mam nadzieję, że się w końcu rozpadną. Jakaś stajnia padnie w najbliższym czasie, oby oni.

 

-Shingo Takagi, Takashi Yoshida, El Lindaman vs Ryo Jimmy Saito, Jimmy Susumu, Genki Horiguchi H.A.Gee.Mee!!- Przerwa między walkami chyba była za krótka. Ci źli powoli obijali Jimmyzów przez większość czasu. Pierwszy raz cieszy mnie ref bump - krzesła trochę to ożywiły, a potem tradycyjnie znikały hamulce i dało się to oglądać. Jednak powinni odpuścić sobie turnieje podczas jednej gali, tu zawsze są problemy. To mogło być jeszcze lepsze. Za to sam koncept 2-countów - powtórzyć.

 

-CIMA, Dragon Kid vs Masato Yoshino, Naruki Doi- Najlepsza walka tego title reignu. CK1 wypadają zwykle marnie, a zbliżają się do rekordu, co jest słabe. Speed Muscle wrócili i wycisnęli z tego maksa. Dobra walka, momentami bardzo dobra, nearfalle pod koniec kupowałem bez problemu. Yoshino jest mocarny - wrócił po kontuzji wcześniej, niż się spodziewano, wymiata jak zawsze. Tylko dlaczego nie zmienili mistrzów? Znowu mają w obiegu najlepszy TT w fedce, a mimo to... Najgorsza decyzja od dawna.

 

-YAMATO vs T-Hawk- Hawk to trochę taki Romek. Wciskają go do ważnych walk trochę na siłę. Różnica jest taka, że Hawka publika ma w dupie. No i kiedy on miał jakąś kozacką walkę... za czasów teamu z Eitą? ME rozkręcił się po jakichś 20 minutach, potem było "tylko" spoko. YAMATO dość łatwo wyszedł z każdej akcji challengera, nawet parę finisherów to za mało. Kickouty na koniec pojedynku, nawet ten na 1, niewiele dały T-Hawkowi. Nie wyglądał na realne zagrożenie, niestety. Reign YAMATO trwa strasznie długo i jest mdły, ale czy zmiana byłaby lepsza?...

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-424483
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Man on the Silver Mountain

Trevor Lee vs Chuck Taylor – Słabiutkie. Mocno naciągane to pokonanie przez Crossbody, i tłumaczenie, że Lee pierwszy raz tego nie skontrował. W zasadzie momentem walki było to, jak Chucky uniknął botcha przy Suplexie z narożnika.

 

Jason Cade vs Jake Crist vs Dezmond Xavier – Double Underhook Destroyer. Mają fantazje. Mnie zabolało. Takich walk małolaty potrzebują, żeby wyrobić sobie nazwisko w PWG. Xaviera rzucili na minę w 1on1 jakieś dwie gale temu, a tu już pokazał, że stać go na więcej. Fani takie występy zapamiętają. Wyglądąło to, jakby walczyły swoje lustrzane odbicia. Jakby każdy chciał mieć swoją ewolucję, z tego samego sortu, co przeciwnik. Wiele lepszych spotfestów ta fedka widziała, ale to i tak było dobre.

 

Keith Lee vs Lio Rush – Uwielbiam pojedynki mały vs duży w PWG. Sporo efektownie fruwającego małego – i w ofensywie i przyjmując rzuty – i sporo humoru. Każdy dobrze odegrał swoją rolę. Mało wrestlingu, a i tak z kwadrans to trwało.

 

Unbreakable F’n Machines vs War Machine – Na papierze wyglądało to pewnie dobrze. Czterech ogromnych gości, w dwóch przeciwnych teamach. W praktyce zabrakło chemii. Jakieś to pokraczne, powolne, z błędami. Elgin w ogóle coś zrobił? Bo czasami miałem wrażenie, że ofensywa maszyn to tylko Cage.

 

Sami Callihan vs Matt Sydal – Fajnie wykorzystywali krzesła. Knox też błysnął humorem przy wrzucaniu ich do ringu. Solidny pojedynek, któremu zabrakło tylko większych emocji na finiszu. Ringowo, jak na ich pierwszy pojedynek, wyszło bardzo dobrze.

 

Jeff Cobb vs Trent? – Cobb rzucający Trentem. Mógłbym to oglądać na każdej gali. To jak wymarzony squash, który mógłby nie mieć końca. Sympatia i (lekka, ale zawsze) antypatia przemówiła. Przyjemny pojedynek, ale znów na odwal się z emocjami. Gdzie te wymiany near-falli z PWG?

 

LDRS vs reDRagon – Zack zabija mi kolejny Main Event. Jego suby nie rajcują w AŻ takich dawkach. Półgodzinny Main Event, w składzie, który nie zasługuje na Main Event. Karta mocno ucierpiała na braku kilku filarów Guerilli. To nie było złe pod kątem technicznym, wiadomo, ale potrafiło mnie wynudzić, a to dla mnie najważniejsze.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-424532
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Man On The Silver Mountain

 

-T.Lee vs Taylor- Przyjemny opener. Bez szału, ale to tylko 10 minut, więc ciężko się było znudzić. Chuckie ciągle zgarnia zwycięstwa(nie licząc jednej walki z Zackiem) - takie rzeczy tylko w PWG.

 

-Cade vs J.Crist vs Xavier- Cade'a nie znałem - Cagematch sugeruje jakieś powiązania z Saxtonem, więc dobry początek... Na szczęście jest dużo lepszy i od razu widać, że czuje klimat tego miejsca. Wszyscy wypadli spoko. To był spotfest. Nie każdemu musi podejść, ale był dobry. Seria skoków poza ring - miód. To coś, co pod koniec zrobił Jake z trzeciej liny - łał.

 

-K.Lee vs Rush- "duży vs mały" w idealnym wydaniu? Trochę komedii(wykręcanie sutów), sporo rozrywki, mały może latać, nie jest garowany na glebie, a jednocześnie duży wychodzi na niemal niezniszczalnego. I sam umie latać. Może nie było to szybkie starcie, ale zarąbiście mi się podobało. Ten selling powerbomba na końcu - mega!

 

-Unbreakable F'n Machines vs War Machine- Czterech byków w ringu. To nie było złe, ale takie... standardowe. Nie czułem, że oglądam PWG. To mogło mieć miejsce gdziekolwiek indziej. Hanson i Rowe mi tu nie pasują.

 

-Callihan vs Sydal- Więc szybki Sami ostatnio to nie był przypadek! Krótkie, dynamiczne starcie. I to nie była wyłącznie zasługa Mike'a. Zaczynam się przekonywać do Callihana. Krzesła nawet nie były potrzebne, ale ciężko na nie narzekać. Nieźle wyszło.

 

-Cobb vs Trent- Niby Trent nie jest taki mały, biorąc pod uwagę tylko wysokość, ale traktowałbym to na podobnych zasadach, co Leo i Keitha. Ogółem... Mieli pecha, że trafili z tamtymi na tę samą galę. Przy nich wypadają trochę nudno.

 

-LDRS vs reDRagon- Mam wrażenie, że pisałem już coś podobnego... Wolałbym singlowe Sabre vs O'Reilly, znowu. Czym bliżej końca tym lepiej, ale dostali o wiele za dużo czasu i ciężko mi się było tym cieszyć. Jak się ma ponad pół godziny, wypadałoby umieć to zagospodarować.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-424534
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  261
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  26.08.2016
  • Status:  Offline

DRAGON GATE KOBE WORLD PRO WRESTLING FESTIVAL 2017

Draztick Boy zesquashował Syachiyako Boy’a w 2 minuty, ****** ¼.

 

 

Don Fuiji & Masaaki Mochizuki & Jimmy K-Ness & Jimmy Kanda vs Kaito Ishida & Shun Skywalker & Yuki Yoshioka & Hyo Watanabe [*** ¼]

Jeśli nie podoba ci się theme song Mochizukiego, to możesz równie dobrze przyznać się do bycia pedałem, ten sam poziom wstydu. Typowa walka weteranów DG z żółtodziobami, a mówiąc typowa mam na myśli bardzo dobry 8-10 man Tag. Koncówka z Mochim i Ishidą już naprawdę bardzo dobra, przyjemny opener.

 

Over Generation (Takehiro Yamamura & Gamma & Eita) vs Maximum (Kotoka & Ben-K & Big R Shimizu) [*** ½]

Pierwsza runda turnieju, tu wygrywa się już przez 2 count. Tempo kosmicznie szybkie, jak na takie zasady i tyle czasu ile dostali to zrobili najlepszą możliwą walkę. Szczególnie Yamamura ponownie potwierdza że jest MVP DG w tym roku, a wygrywają oczywiście Maximum jak też powinno się stać. Swoją drogą T-Hawk w Main Evencie drugi raz w przeciągu trzech lat, a Eita w drugiej walce gali, a wydawało się wszystkim że to on będzie gwiazdą Millenialsów..

 

Tribe Vanguard [bxB Hulk & Kzy & Yosuke Santa Maria) vs Jimmyz (Jimmy Susumu & Ryo Saito & Genki Horiguchi) [*** ½]

Fryzura Kzy’ego i jego gear - chujostwo. Wiecie za to co nie było chujowe? Ta walka, dla mnie podobny poziom do poprzedniej, obie dość trudne do wykonania z powodu zasad, ale w obu przypadkach wyszło bardzo dobrze, ta była pewnie trochę dłuższa, ale podobny poziom. Jimmyz vs Maximum w finale, kto wygra walczy potem z Verserk.

 

Jimmy Kagetora vs Flamita – Open The Brave Gate Title Match [*** ¾]

O hej, jestem Flamita, ten gość co kiedyś był mistrzem BG, mogę dostać title shota?

 

I tak w kółko, tak właśnie wygląda kariera Flamity w DG na tę chwilę. Nie żebym miał coś przeciwko bo go bardzo lubię, ale już chyba 3 czy 4 raz w taki sposób dostaje w przeciągu 2 lat title shota XD

 

Nie był to jakiś szalony spotfest na jaki można było w sumie liczyć, bardziej techniczna walka. Kagetora atakował nogę Flamity, ten odpowiedział atakami na rękę pod La Mistica. Potem już się rozkręcili, było takie typowe dla DG back and forth z wieloma nearfallami. Nie wiem dlaczego ale nawet tego nearfalla z Flam Fly nie kupiłem, jakoś tak za szybko to moim zdaniem nadeszło. Końcowe minuty były już naprawdę bardzo porządne, ale czegoś mi tu po prostu brakowało, myślę że z tego zestawienia można było wycisnąć więcej. Podobno Flamita źle się czuł w dniu gali czy coś, jeśli tak to i tak propsy dla niego bo dobrze wyglądał. Wynik oczywisty, szczególnie że przed Flamitą teraz BOLA i takie tam, a run Kagetory zaczął się przecież nie tak dawno.

 

Jimmyz vs Maximum – Tournament Final [*** ¼]

Tu też na 2 count? Aha. Tutaj było chyba z dwa razy tyle nearfalli I takich tam co w 2 pierwszych walkach obu drużyn. Wyszło dość dobrze, bez szału, może dlatego że już się tymi zasadami z 2 countem znudziłem.

 

Verserk (Shingo Takagi & El Lindaman & Cyber Kong) vs Jimmyz – Open The Triangle Gate Title Match [**** ¼]

Zaczynamy od szokującej informacji, bo Japoński stół został złamany. Shingo udanie wykonał Piledrivera przez stół na Genkim, łamiąc go, co w Puro jest ogromną rzadkością. Facepaint Lindamana trochę taki do jakiejś Chikary czy coś, a nie do trzeciej najważniejszej walki Kobe World. Stęskniłem się już za zwykłymi walkami 3v3 o te pasy, mam wrażenie że ostatnio znacznie więcej było tych 3v3v3 albo nawet tych z czterema zespołami. Potencjał byłby większy w walce Verserk z Maximum, ale skoro to dopiero pierwsza obrona Shingo & co, to o title change’u nie byłoby mowy, więc rozumiem dlaczego poszli z takim zestawieniem. Całość świetna, szczególnie ostatnie minuty, ale jak mogło być inaczej w walce którą kieruje Shingo Takagi.

 

CK-1 (CIMA & Dragon Kid) vs Speed Muscles (Masato Yoshino & Naruki Doi) – Open The Twin Gate Title Match [**** ¾]

 

 

 

No to czas na prawdziwy main event. Aż mi stanął jak się dowiedziałem że Yoshino i Doi challengują o pasy na Kobe World, szczególnie po całej kontuzji Yoshino, gdzie jeszcze przecież pół roku temu wydawało się że nigdy nie będzie mógł on wrócić do ringu. Wrócił..jakiś miesiąc później.

 

Powiedziałem sobie, że jak CK-1 wygrają to cholernie obniżę ocenę, bo baaardzo chciałem żeby SM zdobyli pasy. Jaki jest lepszy moment na zakończenie runu Cimy i Kida? Nie ma. A jednak, po takiej walce i po takiej Dragonranie na koniec to nawet zapomniałem że powinienem być taki wkurwiony. Oczekiwania miałem tutaj ogromne, i myślę że im podołali. Nie było za długo, nie było overkilla, było dla mnie idealnie. Mimo że życzyłem sobie żeby CK-1 stracili pasy, to dla mnie ich reign jest bardzo dobry, nie rozumiem za co im się tak dostaje, przecież praktycznie każda ich obrona to +****, nie przypominam sobie żeby było inaczej. Teraz podstawowe pytanie, jak nie SM, to kto? Susumu i Kagetora odpadają, bo Kategora jest mistrzem BG, Hulk i Kzy & Shingo i właściwie cały Verserk to też już było. Ja to bym się kolejnych mistrzów doszukiwał w OG, może Eita i Yamamura, albo jeszcze lepiej, Yamamura i Mochizuki? Albo młoda wersja Maximum? Zobaczymy, ale coś mam wrażenie że w przypadku Main Eventu podobne spekulacje mnie czekają. A walka to MOTY Tag teamowe póki co, koniecznie trzeba obejrzeć, lepiej niż LDRS vs Best Friends z PWG, SPPT vs Ringkampf z Progressu czy Strong BJ vs Twin Towers z Big Japan.

 

YAMATO vs T-Hawk – Open The Dream Gate Title Match [****]

Po pierwsze, to nikt nie ma takiej otoczki do walk o główny pas jak DG. Cała akcja z kluczem do pasa, do tego hymn itp., no props wielki za to. Z T-Hawkiem wracamy do punktu wyjścia, dwa lata temu próbowali megapush jako face’a, nie wypaliło, przegrał w ME z Yoshino. Teraz po heel turnie i dołączeniu do Verserku próbują jeszcze raz, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie ma nie wiadomo jakiego momentum przystępując do tej walki, w KoG miał kilka świetnych walk, ale on jako Main Eventer Kobe World…no nie wiem, nie jestem przekonany.

 

Przed walką byłem dość pewny że T-Hawk wygra, ale w trakcie walki wydawało mi się to już mało prawdopodobne, sam nie wiem czego. No dobra, najpierw o samej walce. Wiecie jaka ona była? Taka jak chyba wszystkie z tego title runu Yamato – bardzo dobre, lub nawet świetne, ale czemuś im brakuje. Albo trwają za długo, albo za szybko się kończą, albo czegoś brakuje, albo za długo typowego „róbmy coś żeby tylko zabić czas”. Może w tym wypadku to wina T-Hawka, bo z tego co pamiętam, to formuła Yamato-Shingo rok temu była praktycznie taka sama, ale jednak tamta walka była epicka, ta nie. Wiadomo, technicznie świetna walka, ostatnie minuty jak zawsze w DG bardzo dobre, ale czegoś mi tutaj zabrakło. I tym ostatnim zdaniem opisałem idealnie właśnie cały run Yamato.

 

No i Yamato właśnie wygrał, i to w dość dominujący sposób, bo przyjął po dwa czy nawet trzy Najto Rajdo, BT Bomby i ten nowy Knee Lift co Hawk używa za finiszer, odkopał, a jemu chyba tylko dwie Gallarie wystarczyły, gdzie zazwyczaj jest to z dwa razy tyle. T-Hawk znowu przegrywa, więc tutaj trochę takie pytanie zadam – jaki w takim razie był sens dawania go w tym ME, jak znowu miał przegrać? Może miał wygrać, ale się rozmyślili bo nie był w ostatnich tygodniach tak gorącym towarem jak im się wydawało? Sam nie wiem. Yamato bardzo lubię, ale mam nadzieję że ten run zbliża się do końca. I tu to samo pytanie co w przypadku poprzedniej walki – kto może go zabrać? Ja osobiście widzę trzy możliwości. 1-powrót do Shingo, 2-Yoshino i 3-Shimizu. Jak nie oni to kto? Anyway, z tego co wiem w tym roku obok Dangerous Gate, Gate Of Destiny i Final Gate to jeszcze robią galę w dużej arenie w Sendai bodajże bo ktoś tak gdzieś pisał, więc będą potrzebowali tam dużego Main Eventu. No cóż, czas pokaże, ale wkraczamy w dość dziwną fazę w DG. Z jednej strony mają w chuj młodych, utalentowanych, z ogromnym potencjałem (Yamamura, Big R, T-Hawk, Eita, Ben-K i pewnie jeszcze kilku oczywistych o których zapominam), z drugiej publika jakby nie chciała żeby starsza gwardia opuszczała main event scene. Ciekawe co zrobią.

 

 

 

Zdziwiły mnie wyniki dwóch walk wieczoru, ale w kwestii poziomu gali bez zaskoczenia, czyli świetnie. Myślę, że podobny poziom co ostatnie trzy edycje Kobe World, tym razem show skradła walka o pasy TT, a Main Event za to wypadł nieco gorzej niż choćby przed rokiem, ale i tak był bardzo dobry. Wszystkie walki undercardowe wypadły porządnie, a najważniejsze title matche również nie zawiodły, z czego semi-main event to dla mnie must-see. Z Main Eventem o jakieś pół gwiazdki roku ta gala staje się z miejsca kandydatem do show of the year, a tak to jednak kilku ustępuję. 8.5/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-424546
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 152
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2004
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PROGRESS Chapter 52: Vote Pies

 

#CCK vs Extra Talent-ed vs Banter Edition

Oświadczyny, urodziny to po co nam wrestling? Znów dobre otwarcie za nim dostajemy pierwszą walkę. To był dobry spotfest, niestety w tym całym chaosie sędzia pogubił się w końcowym odliczaniu i stracono budowaną reakcję. Już przed walką było wiadomo, że rewanż CCK z BSS to nieunikniona sytuacja.

 

Tyson T-Bone vs Mike Bird

Przypadkowa walka przez co mieli utrudnione zadanie. Chłopaki coś umieją i dzięki temu jakoś zainteresowali tym pojedynkiem publiczność.

 

PROGRESS Women's Title Match: Toni Storm © vs Laura Di Matteo

W tym momencie zaczęła mnie irytować praca kamery przy ringu, co chwilę przeskakiwała między linami. Di Matteo dostaje drugą szansę na wygranie pasa. Ostatnio poprawiła swoje umiejętności i może w przyszłości zdobędzie prestiżowy tytuł dla Włoch. Teraz to trochę za wcześnie by zmieniać mistrzynię.

 

Matt Riddle vs Travis Banks

W walkach Matta może się podobać to, że od razu przechodzi do konkretów. Obaj prezentują świetną formę i było to widać w tej walce. Co chwilę wymiany suplexów i innych akcji. Kick out na 1 był genialny. Poszli trochę na kompromis by Matt nie stracił za dużo po przegranej walce o pas i aby Travis wypromował jeszcze bardziej feud z Dunnem.

 

Chief Deputy Dunne vs Chuck Mambo vs Zack Gibson vs Jack Sexsmith

Mała rywalizacja kto ma bardziej irytującą postać, a kto bardziej kolorową. Nie ma się co dziwić, że w czasie walki wykorzystali właśnie takie atuty poszczególnych wrestlerów, trochę komedii, trochę walki i wszystko wyszło dobrze.

 

If Dennis wins, he earns a World Title match: Pete Dunne © vs Eddie Dennis

Dennis skorzystał na kontuzji Andrewsa i zamiast w Tag Teamie dostał dużą walkę. Trzeba przyznać, że wykorzystał szansę, bo nie pamiętam tak dobrej singlowej walki z udziałem Dennisa. To był moment na wypromowanie nowego pretendenta, ale trzeba oddać, że Pete jest świetnie bookowany i nawet w non-title matchach nie przegrywa. Jak straci tytuł to będzie to duże wydarzenie.

 

PROGRESS Tag Team Titles Match: British Strong Style © vs War Machine

Zasady no dq i tornado sprawiły, że trochę sali zwiedziliśmy. Na szczęście był to dobrze wykorzystany czas. Jak tylko wracali do ringu to wiele się działo. Po raz kolejny Bate zaprezentował swoją ogromną siłę, a Hanson szalał ze swoimi skokami. Jak przystało na BSS nie mogło się obyć bez zamieszania.

 

Najlepsza gala od czasu SSS16. Lubię takie momenty, że był tak dobry poziom, że ciężko zdecydować się na najlepszą walkę. Mimo długiego main eventu postawie na walkę Banks vs Riddle. Dobrze zaprezentował się Dennis w walce z Dunnem. Nie można też zapominać o walce kobiet i przyjemnym spotfeście w openerze.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-424588
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  2 152
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2004
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PROGRESS Chapter 53: Fate Loves The Fearless

 

Ostatnio mieliśmy oświadczyny, a teraz już szykują się narodziny dziecka. Fani nie zawodzą. PROGRESS ma takie możliwości, że stać ich aby zatrudnić wrestlera GFW, aby im wycierał liny.

 

Tag Team Number One Contender Match: #CCK vs Extra Talent-ed

Nie mogło być w tym miejscu niespodzianki, bo trzeba dokończyć feud. Talent pokazali, że mają talent i dostaliśmy fajny spotfest.

 

Chuck Mambo vs Chief Deputy Dunne

Chief to nowy projekt, tylko nie wiem do czego to zmierza. Póki co publika śmieje się z tego z gimmicku, ale niedługo przestanie to być zabawne i jak Dunne nie poprawi się ringowy to może zniknąć na dłużej.

 

Zack Gibson & James Drake vs Never Say Die

Skończyło się Origin to znaleźli nowe zajęcie dla Gibsona. Pomoże on Jamesowi stać się ciekawszym. Dostali dzieciaków na początek, strasznie młodo chłopaki wyglądają i mogą się cieszyć, że dostali taką szansę. Jak na możliwości federacji to dostaliśmy squash.

 

For a future Atlas title match: Rob Lynch vs James Davis

Przez lata walczyli razem i od razu było widać tego efekty. Początek mieli bardzo mocny i już emocje były duże. To tylko title i pewnie nie każdy sobie wyrobił opinie, którego bardziej lubi. Jednak zbudowali bardzo dobrą historię, trochę ta kontuzja ręki wybiła z rytmu, ale finalnie pasowała do całości. Lynch zaskoczył swoją decyzją, było trochę emocjonalne, ale jednym momencie wykreowali sobie bardzo dobrego heela. Duża szansa przed Davisem by osiągnąć coś dużego w pojedynkę.

 

Pete Dunne vs Jack Sexsmith

PROGRESS robi wszystko to co chcą fani, ale nie w takim momencie. Po raz kolejny Jack dostał ogromne wsparcie. Chciałoby się usłyszeć ten ogromny pop po wygranej Jacka. Tylko Dunne jest niesamowicie promowany i jego porażkę trzeba zostawić do czegoś większego. Sexsmith bardzo dobrze zaprezentował się tym pojedynku, tylko zawsze pozostanie mu rola underdoga.

 

PROGRESS Women's Title Match: Toni Storm © vs Candice LeRae

Lubię Candice i ucieszyłem się, że będzie walczyć na tej gali. Była ona z góry skazana na porażkę, ale pokazał kilka dobrych akcji i przyjemnie oglądało się cały pojedynek.

 

PROGRESS Tag Team Titles Match: British Strong Style © vs Jimmy Havoc & Mark Haskins

Nie był to main event i zapowiadało to dziwną końcówkę. Między Havociem i Haskinsem iskrzyło od pewnego czasu i taka walka to było tylko dolanie oliwy do ognia. Chcieli, aby ten feud lepiej wyglądał i zrobić jakąś historią przed ich walka w Alexandra Palace. Te przepychanki nie wyszło im jak oczekiwano. Niby dwie gwiazdy, ale aż tak nie było czuć tej niechęci pomiędzy nimi.

 

Travis Banks vs Keith Lee

Keith to potwór i weź tutaj zabookuj swojego przyszłego mistrza. W początkowej fazie Banks wyglądał jak chłopiec, a Lee z łatwością wykonywał kolejne akcje. Później Travis musiał trochę ruszyć do ofensywy i wyszła świetna walka. Sytuacja jest jasna Dunne wygrywa wszystko co możliwe, przeszkadza Travisowi ile się da, a ten przez to przegrywa walka. Jest to banalne stwierdzenie, ale najlepsze scenariusze pisze życie. Dla dwóch reakcji podczas odejścia i powrotu Cooper i Black mogli przeżywać te wszystkie problemy wizowy. Takiej radości na Progressie nie widziałem, jedynie wygrana pasa przez Pastora może być porównywalna. Na tym zamieszaniu Cooper wiele zyskał, ale jeszcze więcej Banks i wiele wskazuje, że niedługo zostanie mistrzem. Pasy Tag Teamowe dla tej dwójki w takim momencie to byłoby za dużo. Bardziej ciekawsze byłoby zestawienie ich przeciwko sobie, pytanie tylko czy Cooper byłby zazdrosny o sukcesy Travisa.

 

Forma rośnie i oby teraz było tylko lepiej. Jeżeli chodzi o wyniki to nie było niespodzianek, ale dostaliśmy kilka dobrych momentów jak heel turn czy powrót. Najlepsza walką był main event, Lee swoimi wyczynami robi ogromne wrażenie. Wewnętrzne starcie London Riots wypadło bardzo. Sexsmith znów zbudował ciekawą historię. Nie można zapominać o walce o pasy Tag Teamowej i pojedynku kobiet.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-424869
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Pushin Forward Back

 

-Guevara vs Horus- Po debiucie dwóch małp oczekiwałem więcej. Brak naprawdę kozackich akcji, chyba że zaliczymy tutaj botcha, jak Rey się wybił z krzesła poza ring i minął rywala. Pod koniec ciut lepiej, ale to za mało.

 

-Unbreakable F'n Machines vs Young Bucks- Z początku - specyficzny comedy match, miła odmiana. Potem... botch Bucksów to nie coś, co oglądam codziennie. Aż się zagubili i zaczęli robić Too Sweet i się cmokać, by odwrócić uwagę :D Ale to była dopiero połowa. Potem standardzik: bracia nie robią słabych walk, Elgin i Cage też dali radę. To co, teraz Bucksi bez pasów będą częściej przegrywać?

 

-K.Lee vs Rush vs Trent?- Lee się cieszył z dodatkowego mięsa armatniego, publika cieszyła się, bo widziała Trenta. Ja bym wolał zwykły rewanż za poprzednią galę. Od Keitha i Lio wychodziło wszystko to, co najlepsze. Trent się stara, ludzie na miejscu go kupują, zbierał najlepszą reakcję, ale dla mnie gość tu odstawał. I nie ukrywam, trochę mi popsuł odbiór całości. Choć było OK. Kickouty pod koniec - loteria. Najpierw Rush wstaje na 2.9999, mocarnie, a potem nie wyrobił na przerwanie.

 

-Callihan vs Crist vs Crist vs Xavier- Miało być 3vs3, ale Strickland i Cade nie dotarli. Wyszła z tego chaotyczna improwizacja. Niestety. Podsumujmy: w trakcie walki Rick Knox strzelił KAŻDEMU Suicide Dive'a, po czym dołożył skok z narożnika na wszystkich. Śmieszny moment, ale poza nim... Ładne akcje kończące, tyle.

 

-Ricochet vs T.Lee- Trevor jako super heel - PWG to ostatnie miejsce, gdzie chcę to oglądać. Oni mogli z łatwością skraść show, a wyszło jak wyszło. Ostatnia 1/3 pojedynku była dobra, wcześniej trochę nudnawo. Zawiodłem się.

 

-Sabre Jr vs Taylor- Już raz walczyli i dupy to nie urwało. Teraz podobnie, za długo, przez większość czasu nudno. Najlepsze było pozbycie się dolnej liny, by Chuck nie mógł przerywać subów, co i tak nie pomogło - końcowe minuty był spoko. Gdyby zostawić tylko te 10-15 minut z końca, byłoby ekstra, a tak... już byłem zmęczony galą. Ale co by nie mówić o pojedynku - warto zerknąć dla samej reakcji na nowego mistrza.

 

Jak na PWG - marnie!

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-425174
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Pushin Forward Back

Sammy Guevara vs Rey Horus – Wyglądało to, jakby nie tylko debiutowali w PWG, ale walczyli też pierwszy raz ze sobą – co bardzo prawdopodobne. Wszystko takie lekko spowolnione, przesadnie asekuracyjne. Horusa potrafiło jeszcze ponieść z niektórymi lotami, ale ten Sammy był praktycznie do samego końca delikatny/mało wiarygodny. Niby całość wyszła przyzwoicie, ale zawsze szkodzą debiuntantom wysyłając ich na siebie (Ci wypadli lepiej niż Strickland z Xavierem)

 

Unbreakable F’n Machines vs Young Bucks – Bucksi sprawili, że Maszyny wyglądały na jakis 8x silniejszych od każdego innego człowieka w PWG, i lepszych, niż są w rzeczywistości. Momentami przesadzali, jak przy tych kickach, gdy leżeli. Komediowo, ale nie śmiesznie :sad: To jednak tylko skrajny przypadek. Przyjemny pojedynek, bez euforii.

 

Keith Lee vs Lio Rush vs Trent? – Lio i Lee, to tak pocieszne zestawienie, że musieli ich wrzucić do tego samego pojedynku raz jeszcze. Nie dziwie się. Trent się fajnie wpasował w promowanie gabarytów i siły Keitha. To bylo praktycznie dwóch na jednego. Dobrze się bawiłem. Walka miała fazy - dominacja Keitha, potem obijanie go przez dwóch pozostałych, aż doszło do zdrady Rusha. Kazdy z tych motywów zagrał na publice. W zasadzie jedyny mały babol, to spóźniony Lio, kiedy Trent pinował Keitha (tam było 3)

 

Sami Callihan vs Dave Crist vs Jake Crist vs Dezmond Xavier – Widać, że walka miała wyglądać inaczej. Złożyli na szybkości spory, choć możliwie jak najbardziej efektowny, pierdolnik. Oczywiście popisy Rick Knoxa mnie nie jaraja, a mam wrażenie, że dostały największą reakcję.

 

Ricochet vs Trevor Lee – Świetnie Trevor beształ Ricocheta na starcie. Czuć było klasycznego heela. Tylko niewiele z tego wynikło, bo potem walka niemiosiernie siadła na dupie. A końcówka była wręcz wstydliwa.

 

Zack Sabre Jr vs Chuck Taylor – Choć nie byłem fanem ZSJ na szczycie, to trochę słabo, że odebrali mu złoto w taki sposób. Tutaj wypadało kogoś wypromować. Jakaś heroiczna walka z subami Anglika. A tu zamieszanie, sporo przerw na pogaduchy z sędzią, i koniec końców nie poczułem wielkości triumfu.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-425181
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  967
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  16.06.2011
  • Status:  Offline

Przez te całe Climaxy jestem daleko w tyle ze wszystkim co nie jest WWE albo GFW.

 

WCPW World Cup Japanese Qualifier (czyt. Best of Super Juniors)

 

Ryusuke Taguchi vs. Jushin Thunder Liger

Krótka walka, ale publika była bardzo głośna. Nawet Taguchi dostał ogromną reakcję. Chociaż to Jushin był tym bardziej lubianym i widzowie nie byli zadowoleni z wyniku. Chcieli zobaczyć zwycięstwo legendy.

 

Hiromu Takahashi vs. Yohei Komatsu

Poza jednym, malutkim botchem, była to bardzo fajna walka. Komatsu na szczęście dalej się rozwija. Za czasów swojego young lionowania był on jednym z tych przed którymi stoi świetlana przyszłość. Dobrze widzieć, że dalej dorasta jako wrestler.

 

BUSHI vs. Tiger Mask IV

Było kilka momentów, ale BUSHI musiał oczywiście wszystko popsuć :???:

 

KUSHIDA vs. Sho Tanaka

Bardzo podobna walka do walki Hiromu i Komatsu. Kolejna walka, gdzie nowicjusz miał okazję dużo pokazać, zanim przegrał.

 

Ryusuke Taguchi vs. Hiromu Takahashi

Rozczarowują walka. Ciągnęło się za długo, nie było ciekawych momentów i za długo się bawili w komedię. Wiem, że obaj potrafią dużo więcej.

 

KUSHIDA vs. BUSHI

Zaczęło się dobrze, oglądało się bardzo fajnie, ale ten pieprzony ref bump. Sędzia leżał dobre pięć minut podczas gdy obaj zawodnicy okładali się finiszerami i nie odkopywali/nie klepali, gdy sędzia umierał za ringiem. Walka by się już skończyła dosłownie z 5 razy. Trzeba mieć prawdziwy talent by zjebać walkę pomiędzy takimi zawodnikami.

 

Tomohiro Ishii vs. Rampage Brown

Dobra, mocna walka pomiędzy dwoma kupami mięśni. Brown nie był aż tak drewniany jak zwykle, ale nie było możliwości, że on to wygra.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/236/#findComment-425188
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • MattDevitto
      Szkoda, bo to moja jedna z ulubionych zawodniczek w Marigold
    • Mr_Hardy
      Kouki Amarei wypada z akcji na długi czas 😞 z powodu zerwania więzadła krzyżowego przedniego.        
    • Attitude
      Śmiało można mówić, iż premierowe Raw na Netflixie to spory sukces, przynajmniej pod względem zainteresowania. Netflix przekazał, że epizod z 6 stycznia międzynarodowo zebrał 4,9 miliona widzów. W samych Stanach Zjednoczonych show oglądało 2,6 miliona osób. Te statystyki robią wrażenie, bowiem to wzrost aż o 116% względem najchętniej oglądanego odcinka Raw z 2024 roku. Trzeba jednak mieć na uwadze, że ostatni epizod poniedziałkowej tygodniówki był mocno promowany. I sporo osób było zainteresowanych tym, jak będzie to teraz wyglądać na Netflixie. Wkrótce przekonamy się, czy te liczby to będzie mniej więcej stały trend. Eric Bischoff w najnowszej odsłonie swojej audycji "83 Weeks" odniósł się do reakcji publiczności podczas wspomnianego Raw na pojawienie się Hulka Hogana. Rzuciło się w uszy, to jak ikona została wybuczana w Intuit Dome. Bischoff próbował wyjaśnić tę sytuację. Zwrócił uwagę, że wiele osób, których nie było do tej pory w Kalifornii nie jest świadome, jak politycznie nastawiony jest ten stan. A po ostatnich wyborach prezydenckich w USA, Hogan i Donald Trump są jakby "zrośnięci" ze sobą w oczach wielu. Bischoff przyznał, iż Hulk może być rozczarowany. Ale nie powinien być zaskoczony czy zszokowany taką, a nie inną reakcją publiczności na jego osobę. Link do filmu Przeczytaj wpis na portalu Wrestling.pl
    • MattDevitto
      Spadek w jakości kart niestety już był zauważalny w poprzednich miesiącach - szkoda, że z ciekawej, trochę innej federacji od reszty powstaje kolejny identyczny produkt.
    • Grins
      Co ten Lauderdale odpierdala... Może do Allie nic nie mam ale Effy to dno a nie zawodnik, nie chciałem tego widzieć może i dobrze że nie ma już tyle czasu tego śledzić, teraz gdy Gage odszedł z GCW raczej już nie będę tak zerkał na ten produkt tym bardziej jeśli ktoś taki jak Effy jest brany pod uwagę jako Main Eventer gali, pojebało totalnie Brett'a że stawia na ten odpad.   
×
×
  • Dodaj nową pozycję...