Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Independent Zone

Dyskusje, spekulacje i recenzje na temat federacji niezależnych, lucha libre i puroresu

Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  685
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.03.2013
  • Status:  Offline

EVOLVE 28

 

 

Biff Busick vs. Drew Gulak - Chanty "this is awesome" mocno przesadzone bo walka była zaledwie dobra. Mieszanka kilku stylów walki w której żądnej nie potrafli mnie do siebie przekonać. Poza kilkoma zrywami a'la puro z masą stiffu reszta to walka oparta na różnego rodzaju lockach i holdach. Ot typowa grapplerski pojedynek.

 

Green Ant vs Maxwell Chicago - Widząc Maxwella w ringu można było spodziewać się komedii. Problem w tym że humor jaki prezentuje nie przypada mi do gustu co automatycznie przenosi się na pojedynek. Słabo.

 

Caleb Konley vs. AR Fox - Fox to widowiskowy zawodnik ale tak jak wspomniałem już kilka razy nie lubię gościa.. Nie rozumiem tez dlaczego tak ryzykuje. Każda kolejna akcja pachnie kontuzją i to jest największy mankament. Za bardzo pajacuje. Konley już jakiś czas temu dawał aspirację na cos więcej niż undercard takich gal i po takich pojedynkach może mu się to udać. Pozostaje pytanie dlaczego takie zakończenie? To powinno się skończyć po DVD na apron. Mimo to, ten pojedynek był najlepszym podczas tej gali. Szybkie tempo utrzymane niemal cały czas okraszone spotami wysokiego ryzyka.

 

The Bravado Brothers vs Chuck Taylor & Orange Cassidy - Przeciętniak, który obejrzałem bez większych emocji. Ma problem z Bravadosami i sam nie wiem jaki. Ich walki strasznie ciężko mi się ogląda. Nie widzę tam pomysłu czy błysku. Wygląda to tak jakby przyszli odbębnić to co mają to zrobienia i tyle. Poza tym porównałbym ich z takimi Usosami. Niby są mistrzami, niby dają solidne walki ale gdy przychodzi co do czego to ich pozycja jest tak mała, że niewiele osób oni obchodza.

 

Ricochet vs Anthony Nese - Przyjemna walka chociaż do zachwytów daleko. Obaj postawili na to co potrafią najlepiej. Nese pobawił się w techniczny wrestling, Ricochet standardowo polatał. Przyczepić można sie do samego bookingu. Tam gdzie powinni przyspieszyć - zwalniali, tam gdzie powinni zakończyć - przeciągali w nieskończoność. Przyznam szczerze, że walkę umilał mi Gargano za stołem komentatorskim.

 

Johnny Gragano vs Rich Swann - Przez większość czasu dało sie to oglądać. Była jakaś historia, jakis storyline wedle, którego to Gargano uciekał się do niemal wszystkiego aby pokonać swojego przeciwnika i w końcu mu się udało. Niestety dostaliśmy kolejne lamerskie zakończenie, które rzutuje na cały pojedynek. Brakowało jakiegoś wyraźnego come backu Swanna. Zbyt długo był obijany by skończyć właśnie w ten sposób.

 

Chris Hero vs Trent Baretta - Po raz kolejny kłania się element bookingu. Trwało to 30 minut a zdecydowanie lepiej wyglądałoby to gdyby skrócili walkę nawet o te 10. Po jakimś czasie było to zwykłe powielanie schematów, nie było w tym żadnego bookingu. Czekałem na to jak na żadną inną a tymczasem dostałem przeciętniaka, który nigdy nie wszedł na wyższy poziom. Kolejna ingerencja z zewnątrz? Dlaczego nie, zróbmy z tego main stream.,

 

Najlepsza walka: AR Fox vs Caleb Konley

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351510
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

PWG Mystery Vortex II

Cedric Alexander vs Andrew Everett vs Trevor Lee Opener bez komedii, za to z dwoma debiutantami i Cedricem, którego jeszcze w PWG nie widziałem za czasów mojego oglądania tej federacji, wypadł bardzo dobrze. Everetta znam z ROH, za to Trevora widziałem pierwszy raz i jak na dwudziesto jedno latka to gościu w ringu jest kozakiem. Walka trwała może z dziesięć minut, ale to było dziesięć szybkich minut z dobrą akcją, fajnymi skokami a ring. Przede wszystkim było to, co jest tylko w PWG, czyli publika w połączeniu z akcją w ringu dała świetny opener. Jeśli chodzi o wynik to Trevor był tylko dodatkiem, a o wygraną mogli się starać Cedric i Andrew. No i To temu drugiemu dali w debiucie wygrać. Opener jak najbardziej na plus.

 

B-Boy & Willie Mac & Joey Ryan vs Peter Avalon & Rockness Monsters W porównaniu do openera to szału nie było. Zresztą ja fanem Rockness Monsters czy Avalona nie jestem, a i opuszczony przez Candice Ryan nie pokazał nic wielkiego, więc nie ma co się rozczulać nad tym co się działo. Pobiegali, poskakali, Mac swoją masą miażdżył wszystkich, czyli standardzik w takim składzie. Pewnie w końcowym rozrachunku to będzie najsłabsze starcie gali…

 

Anthony Nese vs Roderick Strong Fajna walka, choć zbyt dużo chcieli w nią wepchnąć technicznych elementów, oczywiście z racji obecności Stronga, ale z czasem się to jakoś unormowało i walka nabrała tempa. Żaden nie zyskał większej przewagi, a mi szczególnie podobało się to co Nese robił pod koniec walki, bo solidnie wymęczył Stronga. A końcówka w wykonaniu Rodericka konkretna, szczególnie finisher zrobiony mega płynnie.

 

African American Wolves vs Inner City Machine Guns vs Unbrekable F’N Machines Prawie pół godziny, które każdy fan latających małpek powinien zobaczyć. Nie było chwili żeby coś się nie działo, praktycznie nigdy nie było tak, że wszyscy leżeli w jednym momencie i akcja stała w miejscu. Każdy dał z siebie bardzo dużo, nawet Chuck Taylor spisał się ok. jako komentator, ale wiadomo że ma gadane. W tej walce nawet świnie latały, bo super wyglądał lot za ring wielkiego Elgina i nie gorzej mounsault Cage’a, który chyba skończył cykl, bo już nie rośnie. Cóż można powiedzieć po tej walce? PWG!PWG!PWG!

 

Chris Hero vs Tomasso Ciampa No cóż, rewelacji nie było, choć liczyłem na lepsze starcie, bo obaj potrafią takie robić. Zresztą widać kiedy ta gala była kręcona, bo Ciampa w ROH już dawno bez ochraniacza się buja. Z ciekawszych rzeczy to fajną odmianą jest zakończenie walki przez Chrisa przy pomocy submissionu. No ale i tak Ciampa pewnie musiał sobie czaszkę na kropelkę kleić po walce po takiej ilości przyjętych łokci…

 

Johnny Gargano vs Kyle O’Reilly Oczekiwałem dobrej walki i panowie wcale mnie nie zawiedli. Dali długą walkę z mnóstwem ciekawych akcji, a do tego z taką zwinną techniką, którą lubię u Kyle’a. Bo niby stosuje wiele technicznych akcji, ale nie zamulają one tempa walki. Gargano natomiast cały czas na swoim bardzo dobrym poziomie, ale dla mnie lepszy był jednak Kyle, który na wiele różnych, ciekawych sposobów próbował poddać rywala. A i zapomniałem jeszcze że fajnie wyglądała akcja, w której byli spleceni nogami i stali na głowach. Jak dla mnie fajny pomysł.

 

The Young Bucks vs Best Friends Jak tak dalej pójdzie to pasy TT nigdy nie zmienią właścicieli. Najlepsze jest to że YB przegrali je w tej walce ze dwa razy. Niestety sędziowie nie wzięli kasków z szatni i wyszło jak wyszło. Walka jako całość wypadłą super, ale jak inaczej ma wypaść coś z takiej klasy zawodnikami i taką ilością superkicków. Natomiast pewnie ostatni raz zobaczyliśmy ten wielki płaszcz od Best Friends. Nie sądzę żeby znowu ryzykowali po tym jak Trent prawie zleciał na głowę bo nie widział jak spada…

 

Adam Cole vs Candice LaRae Ktoś mówił że Candice nie powinna być tak mocno bookowana jak wcześniej? Proszę bardzo, teraz to już przekroczyło wszelkie granice, a mistrz ROH i PWG wyszedł na totalną cipę nie mogąc przez kwadrans pokonać ze dwa razy lżejszej kobiety. Wiadomo że to wrestling i można ustalić walkę jak się chce, ale sorry, takie coś to już za duże przegięcie i wychodzi na to że każdy wrestler – facet pokonałby go w jakąś minutę bo jest tak słaby że kobiety przypiąć nie umie. Jedyny pozytyw z tej walki to śmieszne Chanty od publiki, które dodały trochę kolorów tej walce.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351646
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Adam Cole vs Candice LaRae Ktoś mówił że Candice nie powinna być tak mocno bookowana jak wcześniej? Proszę bardzo, teraz to już przekroczyło wszelkie granice, a mistrz ROH i PWG wyszedł na totalną cipę nie mogąc przez kwadrans pokonać ze dwa razy lżejszej kobiety. Wiadomo że to wrestling i można ustalić walkę jak się chce, ale sorry, takie coś to już za duże przegięcie i wychodzi na to że każdy wrestler – facet pokonałby go w jakąś minutę bo jest tak słaby że kobiety przypiąć nie umie. Jedyny pozytyw z tej walki to śmieszne Chanty od publiki, które dodały trochę kolorów tej walce.

 

Zdajesz sobie sprawe, że PWG jest tylko i wyłącznie kierowane do smartów którym takie coś nie przeskadza i dlatego ta organizacja nie musi się wysilać na to by, coś zachowywało pozory "realności" - bo tam każdy wie o co chodzi a chodzi o rozrywkę i dobrą zabawe którą ta walka dała mi na bardzo dobrym poziomie. :roll:

Z takim podejściem walki typu Big Show vs Daniel Bryan też są parodią - prawda?

 

Podsumowując : Kowal, nie bądż "cytryną" bo jakby publika prezentowała takie podejście na galach PWG to byśmy mieli "pogrzeb".

A ja już tak patrzysz, żę każy facet pokonałby go w minutę to też się mylisz, bo Candice wielokrotnie już pinowała rywali płci męskiej na galach PWG

 

Jak najwięcej Candice w PWG i jak najwięcej walk mieszanych w PWG.

 

Sama gala wyszła bardzo dobrze, ale coś nie wierze w ten motyw jakoby wrestlerzy dowiadywali się o walce 5 minut przed wyjściem na ring... Za dobrze im idzie. :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351650
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  685
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.03.2013
  • Status:  Offline

Dragon Gate: Dead or Alive 2014:

 

 

O ile pierwsze trzy walki z racji krótkiego trwania spokojnie można pominąć ( na czymś trzeba oszczędzić z racji tak długiego main eventu) tak kolejne 5 pojedynków to must see nie tylko dla fanów Dragon Gate. Każda kolejna walka to potencjalny kandydat do walki roku

 

Open the Brave Gate Championship: Flamita © vs Jimmy Susumu - Tak właśnie powinny wyglądać walki "juniorów" w każdej z federacji. 15 minut czystego spotfestu. Bardzo szybka walka utrzymana niemal od samego początku. Nastawili licznik na bardzo szybkie tempo i trzymali je do samego końca. Dostaliśmy takie akcje, kontry czy nearfalle, że nie powstydzili by się nich zawodnicy chociażby w PWG. Susumu był tylko tłem dla młodszego kolegi ale taka była jego rola. A szkoda bo Susumu także potrafi walczyć.

 

Open the Twin Gate Championship: Akira Tozawa & Shingo Takagi © vs Masaaki Mochizuki & Don Fuji - Nie jestem fanem walk TT czy takich w której występuje jeszcze większa liczba osób ale jeżeli mówimy o DG to jest inaczej. Uwielbiam styl w jakim prowadzone są te pojedynki. A więc odrzucenie jakichkolwiek headlocków czy typowo grapplerskiego stylu walki a skupienie się na tym co w tym przypadku najważniejsze - widowiskowości. Tą walke oglądało się świetnie głównie dzięki Tozawie. Jedna z niewielu osób, która potrafi zrobić prawdziwe show.

 

Open the Triangle Gate Championship: T-Hawk, Eita & U-T © vs Dragon Kid, K-ness & Super Shisa - Po dwóch poprzednich walkach, ten niestety zachwycić nie mógł. Ringowo było oczywiście świetni ale brakuje tego czegośc. Brakuje charyzmy, braku kontaktu z publicznością aby powiedzieć, że pojedynek się udał.

 

Open the Dream Gate Championship: Ricochet © vs YAMATO - Być może dałem się ponieść emocjom i ogólnego entuzjazmowi związanego z tym PPV jednak dla mnie to walka gali i bardzo poważny kandydat do walki roku bez podziału na federację. Wkręciłem się cholernie w ten pojedynek. Było tutaj wszystko od technicznego majstersztyku, psychologię po wyszukane akcje i niesamowite nearfalle. Końcówka tylko spotęgowała emocje. Całe szczęście nie czytałem spoilerów dlatego finish był dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć Ricochetem a dają nam ponownie Yamato, którego zresztą pierwszy run nie był jakiś nadzwyczajny a z którego zapamiętam tylko świetną walkę z Yoshino.

 

Steel Cage Survival Scapegoat Mascara contra Cabellera: Naruki Doi vs BxB Hulk vs Jimmy Kanda vs Mr. Quu Quu Naoki Tanizaki Toyonaka Dolphin vs Masato Yoshino vs CIMA - Bardzo ciężko ocenić tą walke głównie z powodu jej długości. Trwało to coś ponad 40 minut a gdzieś w połowie przestałem mierzyć czas. Osoby, które oglądają DG po raz pierwszy pewnie nie zobaczą w tym nic specjalnego natomiast te, które oglądają DG regularnie zauważą fakt, że walka to nic innego jak budowanie rozpadu Mad Blankey. Walka trwała długo ale podobało mi sie rozłożenie samych "ucieczek". Nie byłem znudzony a jednocześnie nie miałem dość. Jedynie do czego można się przyczepić o poziom ringowy. Walkę można ocenić jedynie do momentu możliwości ściągania flag (należy docenić krótką reaktywację World-1), dalej to tylko walka o przetrwanie i ogólnie rzecz biorąc chaos). Druga część mimo, że słaba ringowo to świetna pod względem rozrywkowym. Gdy zawodnicy nie dawali rady obudzić publiczności, robili to zawodnicy nie zaangażowani bezpośrednio w pojedynek. Najważniejsze jest to, że mimo prawie 3 kwadransów walki, nie było nawet momentu nudy.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351683
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  558
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  10.07.2013
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Macintosh

CZW to Infinity (27/04/2014)

 

Gala nie warta uwagi, ponieważ żadna walka nie zasługiwała na szczególne wyróżnienia. Mimo tego dosyć fajnie mi się to oglądało z powodu areny, która była bardzo mała i sprzyjała interakcji z fanami. Dokładnie słychać nawet najmniejszy krzyk fanów przez co o braku komentatorów dowiedziałem się dopiero po trzeciej walce.

Oprócz tego w jednej walce użyto przedmiotów, więc nie było zbyt ciekawie.

 

PWG Mystery Vortex II (28/03/2014)

 

Andrew Everett vs. Cedric Alexander vs. Trevor Lee - ****

Fenomenalny opener, jednak nie obyło się bez kilku błędów. Paradoksalnie najbardziej zagubiony był chyba Alexander, który w PWG ma już małe doświadczenie.

Główną ozdobą tego starcia były loty Everetta. Wysokość na jakiej lata ten chłopak jest niesamowita i tylko czekam na jego częstsze występy na całej amerykańskiej scenie niezależnej.

 

B-Boy, Joey Ryan & Willie Mack vs. The RockNES Monsters & Peter Avalon - *** i 1/4*

Solidnie, ale wszyscy uczestnicy nie pokazali czegoś czego wcześniej ich w wykonaniu nie widzieliśmy. Willie przy swoich gabarytach jest niesamowity, ale czym częściej go oglądasz tym bardziej przyzwyczajasz się do tego co prezentuje.

 

Anthony Nese vs. Roderick Strong - *** i 1/2*

Osobiście spodziewałem się trochę więcej, ale nie było źle. Czekam na starcie Strong vs. O'Reilly, bo to pod względem technicznym może być wystrzelone w kosmos.

 

ACH & AR Fox vs. The Inner City Machine Guns vs. The Unbreakable F'N Machines - **** i 1/2*

Zdecydowanie najlepsze starcie eventu w którym były wszystko, bo nie zabrakło elementów komediowych. Uwielbiam ICMG i nie jestem w tym odosobniony, bo to samo słychać było na arenie. Mimo długości starcia nie było nawet krótkiego momentu w którym bym się nudził, a końcówka kiedy to zapanował totalny chaos była genialna.

 

Chris Hero vs. Tommaso Ciampa - *** i 1/2*

Najbardziej warte uwagi były wymiany ciosów. Jedyne co mi się mało podobało to końcówka, bo po tym co działo się wcześniej spodziewałem się czegoś znacznie mocniejszego na zakończenie. Hero po powrocie miał znacznie lepsze walki zresztą podobnie jak Ciampa, którego stać na więcej.

 

Johnny Gargano vs. Kyle O'Reilly - *** i 3/4*

Nie jestem fanem technikerów i strikerów, jednak akurat to starcie mi podeszło i zastanawiałem się nad ****. Ostatecznie skończyło się na trochę niższej nocie, bo zabrakło mi solidnego walnięcia na końcu. Trochę psychologia kulała, ponieważ Gargano mimo ciągłego znajdowania się w submissionach na ręce w ogóle tego nie pokazywał.

 

The Young Bucks vs. Best Friends - ****

Superkick sędziego totalnie mnie rozwalił i mimo jego niedoskonałości wpłynął na moją ocenę. :)

Upadek Barretty na samym początku starcia wyglądał niesamowicie groźnie i miał dużo szczęścia, że nie przypłacił tego poważną kontuzją.

W przypadku tego starcia odczuwałem największej emocje szczególnie podczas końcówki z interwencją Cole'a. Nie pogniewałbym się na rewanż, ale myślę, że są inne teamy, które równie dobrze poradzą sobie z walce z Bucksami.

 

Adam Cole vs. Candice LeRae - *** i 1/2*

Candice dała radę, chociaż w teamie z Ryanem wolę ją zdecydowanie bardziej. Dali ją chyba bardziej z braku laku i zabrakło mi podtekstów seksualnych jak to często bywa w przypadku walk z udziałem LaRae.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351703
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  56
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.03.2012
  • Status:  Offline

CZW to Infinity (27/04/2014)

 

Gala nie była zła, choć na początku nie czułem klimatu CZW, to chyba przyzwyczajenie do

Skate Zone,ale po kilku walkach nawet mi się hala spodobała. Walki na gali nie porywały, mogli postarać się bardziej. No i fajnie że jakieś przedmioty poszły w ruch w walce Tremonta z Dannym ;).

 

Najlepsza walka: Juicy Product vs Beaver Boys

 

Najgrosza walka:Da Hoodz vs The Front

Edytowane przez Kurt2H
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351707
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

No i fajnie że jakieś przedmioty poszły w ruch w walce Masady z Dannym

 

Połączyć dwie walki w jedną? Tylko Kurt2H to umie :D Walka o której piszesz to walka Tremonta z Dannym... Tak w ogóle trzy godzinną galę streścić w trzech linijkach? To ma kogoś zachęcić/ zniechęcić do oglądania? :( Zazwyczaj jako jedyny wstawiam posty o CZW, teraz są już dwa i oba kilkulinijkowe. Aż tak słaby jest ten produkt?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351708
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  56
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.03.2012
  • Status:  Offline

No i fajnie że jakieś przedmioty poszły w ruch w walce Masady z Dannym

 

Połączyć dwie walki w jedną? Tylko Kurt2H to umie :D Walka o której piszesz to walka Tremonta z Dannym... Tak w ogóle trzy godzinną galę streścić w trzech linijkach? To ma kogoś zachęcić/ zniechęcić do oglądania? :( Zazwyczaj jako jedyny wstawiam posty o CZW, teraz są już dwa i oba kilkulinijkowe. Aż tak słaby jest ten produkt?

 

 

Wdarła się pomyłka poprawiłem :D. Produkt nie jest słaby,ale mógłby być lepszy (więcej UV). Moje posty nie są takie długie jak innych bo nie umiem pisać długich postów i dlatego też rzadko coś pisze ;)

Edytowane przez Kurt2H
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351709
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  558
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  10.07.2013
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Macintosh

Aż tak słaby jest ten produkt?

 

Jak widać tak. Skoro odchodzą od UV to muszą też zmienić wrestlerów na których do tej pory bazowali, bo wielu z nich bez hardcorowej otoczki jest po prostu przeciętniakami.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351710
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

CZW To Infinity 2014

Da Hoodz vs Tabarnak De Team Obu teamów wcześniej nie znałem. Nie zrobili na mnie większego wrażenia, ot po prostu ci pierwsi byli szybsi i trochę polatali za ring, a ci drudzy byli o wiele silniejsi i rzucali rywalami jak im się podobało. Szczególnie fajnie wyglądały te rzuty o narożniki, bo wyglądało to dość boleśnie. Poza walką uwagę przyciąga to, że fani są przy samym ringu jak w PWG, ale nie dorastają im do pięt. No i ten ring, z pewnością mniejszy niż zawsze, choć w całości rekompensuje mi to inna hala, bo nie przepadam za skate zone. Pewnie wynajęli ring, żeby nie płacić za transport.

 

Shane Strickland vs Joe Gacy Przyjemna w odbiorze walka, której dużym plusem był brak przestojów. Przez większość czasu mistrz, czyli Strickland, obijał rywala, a że raczej należy do suchoklatesów to wyglądało to dość płynnie i pokazał kilka fajnych akcji. Za to przegrany, czyli Joe mimo tego że należy do większych zawodników, to w ringu wolny nie jest i nawet uda łomu się trochę polatać. Fajne starcie, choć zakończenie niezbyt przekonujące, bo ten rol-up taki z dupy trochę i słabo zrobiony.

 

MASADA vs Chris Dickinson Zawiodła mnie mocno ta walka. MASADA i brak jakichś gadżetów nie pasują do siebie w jednej walce. No i to usilne próbowanie, żeby jakaś ranka na czole zaczęła krwawić, to także nie wyglądało za dobrze. Całe szczęście obaj w ringu jednak coś potrafią i kilka fajnych akcji dało się zobaczyć. No i fani też włączyli drugi bieg, bo byli głośniejsi w tym starciu niż w poprzednich.

 

Danny Havoc vs Matt Tramont Nareszcie walka, która pomogła mi się trochę obudzić. Kilka spotów było bardzo dobrych, a oplątany drutem kolczastym Havoc rzucany przez Tramonta mocno isę w tym starciu poświęcał. Zresztą już na początku Danny zaliczył lot z ringu wprost na podłogę lądując na plecach. Całkiem boleśnie to wyglądało, zresztą tak jak zderzanie się głowami, które dzięki braku komentatorów było Obrze słychać. No i kilka akcji po których nie dali się odliczyć było całkiem mocnych. Jak na razie najlepsza walka gali.

 

Kevin Steen vs DJ Hyde Najczęściej nie oglądam walk DJ-a, ale skoro walczył ze Steenem to nie mogłem przewinąć tego starcia. Dobrze że walczyli przez dłuższy czas poza ringiem, bo dzięki temu nie było nudno. Ale akcje w ringu już nie były ciekawe, a DJ-a pokonać to jak rozwalać Cenę. Kevin żeby przygotować go do pile drivera musiał m zrobić najpierw stunner i F5. Ale DJ okazał się za ciężki i trzeba było improwizować i kopać w jajka… Pewnie nie współpracował, bo nie jest chyba cięższy od np. Elgina, więc piledriver powinien wyjść spokojnie.

 

The Beaver Boys vs Juicy Product I właśnei dzięki tej walce nie można napisać że gala nie jest warta uwagi. Nie chodzi mi tylko o to co się działo w ringu, czyli fajny poziom, najlepszy pod względem czysto wrestlingowym w czasie trwania gali, ale o zmianę mistrzów. Choć to tylko mistrzowie TT, to jednak zmiana posiadaczy pasów w federacji wydającej gale raz na miesiąc to duże wydarzenie i nie można go pomijać.

 

Drew Gulak vs Biff Busick Po dziesięciu minutach przytulania nie wytrzymałem i przewinąłem od razu do końcówki…Masakra, jak można zrobić tak nudna walkę w main evencie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351711
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  685
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.03.2013
  • Status:  Offline

PWG Mystery Vortex 2014:

 

 

Cedric Alexander vs Andrew Everett vs Trevor Lee - Takie walki mają zazwyczaj rozgrzać publiczność i tak też było w tym przypadku. Publiczność była rozgrzana chyba aż za bardzo bo dalszych pojedynkach chyba nie mieli siły na tak ochocze skandowanie. Wiedziałem na co stać Everetta, Alexander najbardziej doświadczony ale i najbardziej zagubiony. Jeżeli tylko pojawiały się botche to tylko z jego strony. Trevor to największa niewiadoma ale wystarczyły dwie, trzy akcje by publiczność go pokochała.

 

B-Boy & Willie Mac & Joey Ryan vs Peter Avalon & Rockness Monsters - Walk w tego typu zestawieniu widzieliśmy już multum a i tak przyjemnie się ogląda powielane do bólu schematy. Jeżeli obejrzycie - na pewno nic się nie stanie. Jeżeli pominiecie - dużo nie stracicie.

 

Anthony Nese vs Roderick Strong - Techniczne solidne lecz przeciętne na tle całej gali starcie, które jednak nigdy nie wzniosło się na wyższy poziom. Nese świetny ringowo ale nie pasuje do PWG, brakuje mu tej charyzmy i kontaktu z publicznością. Strong przytłaczał go w każdym możliwym aspekcie narzucając swój styl walki.

 

African American Wolves vs Inner City Machine Guns vs Unbrekable F’N Machines - Przyczepić można się jedynie do długości pojedynku. Pół godziny to dla mnie zdecydowanie za dużo. W pierwszych 15 minutach pokazali takie petardy, że przez następną połowę było mi już obojętne co oglądam. Mimo wszystko docenić trzeba ten spotfest. Świetne starcie chociaż nie genialnie jakby mogło się wydawać. Daleko im chociażby od ASW z poprzedniego roku.

 

Chris Hero vs Tomasso Ciampa - *Dla mnie spory zawód i zdecydowanie najsłabsza walka gali. Ani to techniczne starcie, ani brutalne. Taki misz-masz wszystkich możliwych stylów bez wyraźnego pomysłu. "Punch, punch, punch, kick, kick(....10 minut później.....) punch, punch" - to wszystko co zapamiętam z tej walki. Publiczność po wcześniejszej walce, również odpuściła.

 

Johnny Gargano vs Kyle O’Reilly - Dla mnie (razem z Three Way TT matchem) to właśnie była walka gali chociaż wiadomo, że ze względu na różnorodność stylów, bardzo ciężko jest porównywać obie walki. Również pół godziny walki, które umiejętnie wykorzystali. Chain wrestling na najwyższym poziomie. Momentów nudy było jak na lekarstwo a i publiczność wyraźnie rozpoczęła skandowanie. Zdziwiło mnie, że to Kyle odgrywał tego dobrego a nie Gargano ale to tylko świadczy o tym kogo fani chcą widzieć wyżej. Chanty "this is wrestling" jak najbardziej zasłużone.

 

The Young Bucks vs Best Friends - Ringowo było solidnie, pod względem emocji zdecydowanie najlepsza walka gali. To jest właśnie definicja rozrywki. Przy takich walkach można zrozumieć co oznacza stwierdzenie "bawić się wrestlingiem". Wykorzystali każdy dostępny motyw, nawet ten z kontuzją Nicka, obrócony w żart zyskał swoją wartość. Emocje udzieliły się publiczności, pod koniec już wręcz przyklejoną do ringu. Szkoda jedynie, że pas nie zmienił właścicieli. Ostateczny odbiór byłby zdecydowanie lepszy.

 

Adam Cole vs Candice LaRae - Po takich pojedynkach jak widzieliśmy wcześniej ten już powalić na kolana nie mógł. Candice zrobiła co mogła, spełniła swoje zadanie jako kolejnego pretendenta...i tyle. Było spoko ale bez rewelacji.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351715
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Mystery Vortex II

Cedric Alexander vs. Andrew Everett vs. Trevor Lee – Bardzo przyjemny spotfest. Trevor Lee mógł sobie zaszkodzić tym, że przeaktorzył w wielu aspektach, ale to co stracił tam, odzyskał akcjami. Facet nie odstawał od Cedrica i Everetta, a to już o czymś świadczy. Ba, to Crossbody, niczym z „Króla Lwa”, to najlepsza akcja walki. Każdy dostał swoje 5minut, i nie dziwią chanty „Please Come Back” po walce. Też chcę ich jeszcze zobaczyć w PWG. Jednak tym razem w czymś, co bardziej będzie przypominało typową walkę z historią :wink:

 

"Pretty" Peter Avalon & RockNES Monsters (Johnny Goodtime & Johnny Yuma) vs. B-Boy, Willie Mack, & Joey Ryan - Mimo, że większości z nich nie lubię, to to był kolejny udany festiwal spotów. Kilka już znanych/oklepanych, kilka widowiskowych – standardzik jak na PWG. Końcówka tylko zawiodła. Te zwykle są o wiele bardziej dynamiczne. Tutaj było leniwie i bez emocji. Yuma się prawie wymsknął Mackowi z „barana”, i mocno zwolnili.

 

Anthony Nese vs. Roderick Strong – Takim technicznym pojedynkom brakuje historii (storyline’u). Bez tego się duszą, bo i publika nie reaguje tak, jak przy spotfestach. Nese dotrzymywał kroku Strongowi w jego grze, więc za to chapeau bas. Poza tym, wszystkie tutejsze sztuczki już widziałem. Ciężko mi było się wkręcić – yep, wciąż mam problem z Roderickiem :wink:

 

African-American Wolves (ACH & AR Fox) vs. Inner City Machine Guns (Rich Swann & Ricochet) vs. Unbreakable F'N Machines (Brian Cage & Michael Elgin) – Zaskoczyli mnie. Pewnie każdy z nas spodziewal się, że od poczatku zasypią nas dynamicznymi spotami, i nie puszczą aż do pinu. Tutaj natomiast dostaliśmy spokojny, czysto wrestlingowy start, z niezliczonymi unikami od całej szóstki. To było dobre! Napięcie budowali. Wciąż widowiskowo, ale bez szaleństw. Wszystko trzymało się kupy. Od akcji, po podwajanie Maszyn, żeby ich sprowadzić na ziemię. Nawet nie było wiele takich momentów naturalnej niepewności, jak przy końcówce 3on3. Timingu zabrakło tylko AR Foxowi przy jego kombinacji z Inner City i Cage’owi z Elginem przy końcówce – chcieli równo pinować.

Z takim składem to nie mogło wyjść źle, i nie wyszło. Komentuje walka po walce, ale domniemam, że już nikt ich nie przebije. Już chyba od kilku gal z rzędu, ktoś z tej szóstki zawsze kradnie show.

 

Tommaso Ciampa vs. Chris Hero – Hero to chyba jeden z moich ulubionych wrestlerów, jeśli chodzi o chain-wrestling. Chris myśli co robi, i nie pozwala, by coś było zbyt przejaskrawione. Unika tych wszystkich naleciałości, które często sprawiają, że wrestling jest postrzegany tak, a nie inaczej. Później było trochę gorzej, bo zaczęli pokazywać wielkie serducha, a tam często ich ponosiło. To też zaprowadziło nas prosto do marnej końcówki.

 

Johnny Gargano vs. Kyle O'Reilly – Oni układali te same klocki, co Strong z Nesem, ale robili to w o wiele ciekawszy – i innowacyjny – sposób. Technicznie płynne od początku do końca. Ładnie ze sobą tańczyli, ale zanim zdązyli podnieść poziom emocji, to już schodzili do szatni.

 

The Young Bucks (Matt & Nick Jackson - Champions) vs. Best Friends (Chuck Taylor & Trent? - Challengers) - Bardzo fajnie. Wreszcie jakaś walka, w której było czuć historie. Wykorzystali to, żeby sprzedawać ludziom near-falle. Sporo wiarygodnych się trafiło. Może nie było tak zabawnie, jak w ich poprzednich walkach. Może nie było tak efektownie, jak w innych walkach na tej gali. Było jednak wystarczająco spójnie, żebym się bardzo dobrze bawił.

 

Adam Cole (Champion) vs. Candice LeRae (Challenger) - Widziałem już te motywy w poprzednich walkach. Nie musicie mi sprzedawać tego samego gniota. Wiadomo, jak podchodzę do mieszanych walk z Candice, a to tylko pogłębiło moją urazę. Mistrz toczył wyrównaną walkę z królową openerów. Po co?

 

Top3:

1. African-American Wolves vs. Inner City Machine Guns vs. Unbreakable F'N Machines

2. The Young Bucks vs. Best Friends

3. Cedric Alexander vs. Andrew Everett vs. Trevor Lee

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351723
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Mystery Vortex II

 

-Alexander vs Everett vs Lee- Takie powinny być openery. O dwóch gości się nie martwiłem, a Trevora widziałem pierwszy raz. "Nie oceniaj książki po okładce" - myślałem że przez niego poziom spadnie, a okazuje się, że ten oszołom coś umie! Oby cała trójca jeszcze tu wróciła.

 

-RockNES/Avalon vs B-Boy/Mack/Ryan- Opener rozgrzewał, a kolejna walka ostudziła mój zapał do oglądania. Może bym się lepiej bawił, gdybym siedział na widowni na żywo. Na całe szczęście nie dostali zbyt wiele czasu.

 

-Strong vs Nese- Starcia Rodericka mnie nudzą, to normalka. Znów dostał małpę. Jak ktoś widział inne pojedynki tego typu, ten opis mu wystarczy. Dla mnę - męczarnia.

 

-AAW vs ICMG vs UFM- Jak na półgodzinne starcie, trochę mało było akcji drużynowych. Większość to 1vs1, z tym że mamy rotację zawodników i mało przestojów, a wszystko się świetnie kleiło. Widziałem lepsze 3-Way Tagi w tej fedce, ale to nadal wysoki poziom i walka gali.

 

-Ciampa vs Hero- Kiedy myślisz, że starcie nabierze kolorków, następuje spowolnienie akcji. Ciężko mi się na to patrzyło. Nic im nie pomogło. Pd koniec był np. kickout na 1 - co z tego, skoro emocje są niczym na grzybobraniu?

 

-Gargano vs O'Reilly- Tak jak Strong mi obrzydza techniczny wrestling, tak O'Reilly przywraca wiarę w sens tegoż. Dajcie mu dobrego przeciwnika(np. Gargano czy TJP, a nie przereklamowany Cole), a reszta sama się ułoży. Najlepszy singles match tej nocy. Wiedziałem że tak będzie już w momencie oglądania matchcardu.

 

-Young Bucks vs Best Friends- Typowa dobra walka Bucksów, najlepsza walka Najlepszych Przyjaciół. Genialnie im wyszło zakończenie, te wszystkie problemy z sędzią. Były emocje, a to najważniejsze. Dajcie nam rewanż!

 

-Cole vs LeRae- Nie wiem, jak to nazwać... Ultimate Underpussy? Za wszystko, co Candice robi w tej fedce, zasłużyła na Main Event. Niezłe to było, tylko samo zakończenie jakieś bez powera.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351754
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

 

World Championship Title Knockout or Submission Only Match

Adam Cole (Champion) vs. Kyle O'Reilly (Challenger)

 

Six-Person Tag Team Match

Kevin Steen & The Young Bucks (Matt & Nick Jackson) vs. Cedric Alexander, Andrew Everett, & Trevor Lee - Macie ten powrót.

 

Singles Match

ACH vs. Ricochet

 

Tag Team Match

Best Friends (Chuck Taylor & Trent?) vs. World's Cutest Tag Team (Candice LeRae & Joey Ryan)

 

Singles Match

Johnny Gargano vs. Rocky Romero

 

Singles Match

Brian Cage vs. Roderick Strong

 

Singles Match

AR Fox vs. Rich Swann

 

 

Przed każdą galą PWG można mówić, że dostaniemy ekstra walki, ale teraz karta prezentuje się wyjątkowo smacznie - być może kandydat na gale 2014 roku.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351765
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 152
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2004
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

PWG Mystery Vortex II

Cedric Alexander vs. Andrew Everett vs. Trevor Lee

Fajny spotfest, gdzie pare akcji nie są zbyt często spotykane i były bardzo efektowne. Trafili na podobnych do siebie, więc mogli pokazać w czym są najlepsi.

 

"Pretty" Peter Avalon & RockNES Monsters (Johnny Goodtime & Johnny Yuma) vs. B-Boy, Willie Mack, & Joey Ryan

Przesunęli ich z openera, z którym przegrali rywalizację. Walka do zapomnienia i już po gali ciężko sobie przypomnieć kto wygrał.

 

Anthony Nese vs. Roderick Strong

Jedna z tych walk, gdy styl Stronga potrafi wynudzić widza. Jedynie końcówka w wykonaniu Strongu wzbudziłą we mnie więcej emocji.

 

African-American Wolves (ACH & AR Fox) vs. Inner City Machine Guns (Rich Swann & Ricochet) vs. Unbreakable F'N Machines (Brian Cage & Michael Elgin)

Istne szaleństwo, chyba pokazali wszystko ze swojego arsenału. Przestoje dobrze wypełnili komediowymi akcentami. Końcówka wyszła na tle tego wszystkiego bardzo słabo. Dostajemy spoty lepsze od przedniego i człowiek zadaje sobie pytanie co musi się stać by to się skończyło. Kombinacja maszyn nie była ani efektowna, ani specjalnie zmyślna. Już mógł wygrać któryś z pozostałych Tag Teamów.

 

Tommaso Ciampa vs. Chris Hero

Pisze to po raz kolejny, ale Ciampa zupełnie nie potrafi dopasować się do PWG. W tych wszystkich wymianach, może kilka było ciekawych, a tak pojedynek w większość nie był interesujący.

 

Johnny Gargano vs. Kyle O'Reilly

Nawet z moją dużą sympatią do komedi czy tutaj też ją musieli dawać? Po za tym to takie pojedynki techniczne chce się oglądać.

 

Pro Wrestling Guerrilla World Championship Title Match

The Young Bucks (Matt & Nick Jackson - Champions) vs. Best Friends (Chuck Taylor & Trent? - Challengers)

Gdy Best Friends wygrali DDT4 byłem przekonany, że oni zgarnął pasy. Wskazywał na to już długi run Bucksów oraz kontrakt z NJPW, który może nie raz uniemożliwić ich występ w PWG. Best Friends dostali duży push, idealny by zgarnąć pasy mistrzowskie. Stało się inaczej i czyżby teraz czas na Candice i Joey? Dużym zamieszaniem w końcówce nie osłabili przyjaciół, a Bucksi zachowali pasy, ale ich dominacja nie jest aż tak wielka.

 

Pro Wrestling Guerrilla World Championship Title Match

Adam Cole (Champion) vs. Candice LeRae (Challenger)

Storyline z ostatnich gal wskazywał, że może dojść do takiego pojedynku. Wiedzieli, że wzbudzi to kontrowersję, ale patrząc po reakcji publiki ona nie miała nic przeciwko temu. Wręcz żadali wyjścia Candice. Adam mógł trochę bardziej dominować czy wręcz poznęcać się nad nią. Jednak nie uznaje, że tak wyrównany pojedynek go osłabia, bo Candice została dobrze przygotowana do tego pojedynku, czasem nawet za bardzo dominując w Tag Teamach. Szkoda, że wycięli jak Joey „oświadcza się” Candice.

 

Kolejna dobra gala PWG, która bije pod względem poziomu inne us indy, ale daleko było do ich najlepszych eventów. 3 Way Tag Team bije reszte pojedynków, świetny spotfest. Young Bucks ciągle w formie. Mimo niepotrzebnych komediowych zagrywek Gargano i O’Reilly trzecim pojedynkiem gali. Main event mi się podobał, ale względem czysto wrestlingowym było średnio.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/158/#findComment-351790
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • MattDevitto
      Do NFL to w sumie teraz ciężko komukolwiek się porównywać, bo jest na absolutnym topie. To jak niszczy oglądalnością obecne NBA mówi samo za siebie. WWE o takich wynikach może jedynie pomarzyć. Co do tego nie jestem taki pewny. O ile jeszcze w czasie RTWM jestem w stanie sobie wyobrazić, że liczby mogą być wysokie tak później spodziewam się spadku. Dużo osób będzie oglądało galę z odtworzenia, po emisji przez co wyniki oglądalności nie będą aż tak duże. Pamiętajmy, że pierwsze Roł było bardzo mocno promowane i docierało nawet do ,,niedzielnego'' fana.
    • MattDevitto
      KINO @ CzaQ  
    • HeymanGuy
      UFC Fight Night: Dern vs. Ribas 2 – 11.01.2025 UFC rozpoczęło 2025 rok od kolejnej gali w Las Vegas, a na przód wysunęła się strawweightowa wojna Mackenzie Dern vs Amanda Ribas 2. Panie miały już ze sobą jeden pojedynek z 2019 roku, który wygrała Ribas. Jednak teraz to Dern była górą i zrobiła to w stylu, który zadowolił każdego fana jiu-jitsu. Wielki zwycięzca gali? No cóż, to zdecydowanie Mackenzie Dern, która w trzeciej rundzie wciągnęła Ribas w klasyczne „Jiu-Jitsu 101” – perfekcyjne przejście do dominującej pozycji, armbar, i koniec ostateczny w 4:56. Main Event był mistrzostwem techniki, bo choć Ribas próbowała wywrzeć presję, Dern pokazała, jak należy wykorzystywać każdą chwilę. W pierwszej rundzie obie zawodniczki miały swoje momenty, ale to Dern dominowała na ziemi. W drugiej rundzie to Ribas przejęła inicjatywę, ale to właśnie w trzeciej rundzie Dern trafiła na właściwy moment, wykorzystując błąd Ribas przy próbie obalenia i zmuszając ją do poddania. Wspaniały parter. Bisping pochwalił, to nie będę gorszy, co mi tam. Santiago Ponzinibbio nie miał zawahań – on po prostu stłamsił Carlstona Harrisa w trzeciej rundzie. Tylko że sędzia… cóż, był trochę za szybki z przerwaniem walki. Harris, który po serii ciosów wyglądał jak marionetka, wydawał się jeszcze w grze. Sędzia przerwał jednak walkę w 3:13 trzeciej rundy, co wywołało sporo kontrowersji. Harris sam powiedział, że byłby w stanie walczyć dalej, ale decyzja sędziego nie podlegała dyskusji. Cóż, Ponzinibbio i tak był na drodze do zwycięstwa, ale Harris może poczuć się trochę niechętnie traktowany przez arbitrów. Cesar Almeida zaimponował z nawiązką w swojej walce z Abdul Razakiem Alhassanem. Alhassan rozpoczął od silnego ciosu, ale zapomniał o jednym – trzeba pilnować swojej obrony. Almeida znalazł dziurę w obronie, kontrując krótkim prawym, a następnie precyzyjnie kończąc wszystko lewym hakiem, który posłał Alhassana do snu w 4:16 pierwszej rundy. KO roku? No kurde, mamy styczeń, ale faktycznie siadło. A co z Christianem Rodriguezem? Ten facet znowu położył na deskach faworyta, tym razem Austina Bashiego. Bashi, który był typowany na przyszłą gwiazdę UFC, nie mógł znaleźć odpowiedzi na wszystko, co Rodriguez mu serwował. Obalenia, parter, a gdy walka zaczęła się rozkręcać, Rodriguez po prostu dominował. Z wynikiem 29-28 na kartach sędziów, 23-latek z Wisconsin udowodnił, że jego plan „nie dać się obalić i uderzać” działa jak złoto. Punahele Soriano miał w planach grappling, ale w 31 sekundzie zakończył walkę z Urosem Mediciem jednym prostym ciosem. Zaskoczenie? Zdecydowanie. Soriano wstrząsnął Serbem jak drzewem. Medic nie wiedział, co go uderzyło. Soriano, który staje się coraz groźniejszy w welterweight, nie dał Medicowi żadnych szans. Ihor Potieria – ubogi w ostatnich występach – nie miał szczęścia na tej gali. Już po 2 minutach wylądował na deskach po kolanie w krocze i choć próbował się podnieść, to Marco Tulio szybko zakończył jego cierpienia serią ciosów. Przegrana, która tylko pogłębia kryzys Ukraińca w UFC. Roman Kopylov pokonał Chrisa Curtisa przez nokaut (kopnięcie) w 4:59 rundy 3. Walka była bardzo wyrównana, z obydwoma zawodnikami wymieniającymi ciosy w stójce przez większość czasu. Jednak w ostatnich sekundach trzeciej rundy, Kopylov wyprowadził kopnięcie głową, które trafiło Curtisa, wysyłając go na matę. Curtis próbował się podnieść i był w stanie nieco się poruszyć, ale sędzia zdecydował się przerwać walkę na 1 sekundę przed końcem. Curtis wyraził swoje niezadowolenie z decyzji sędziego, ponieważ uważał, że byłby w stanie kontynuować walkę. Kopylov zdobył swoje 12. zwycięstwo przez nokaut w karierze. Zdecydowanie nie zawiódł Jacobe Smith, który w 73 sekundy posłał Preston Parsonsa do snu, pozostając niepokonanym. Ten facet na pewno ma w sobie coś, co przyciąga uwagę. Może nawet zacząć starać się o walkę o tytuł, bo zapowiedzi były jasne – Belal Muhammad, szykuj się! Gala UFC Fight Night: Dern vs. Ribas 2 to prawdziwa karuzela. Zwycięzcy podnieśli poziom i sprawili, że 2025 rozpoczął się od mocnych akcentów w Vegas. Mimo kontrowersji z przedwczesnym przerwaniem walki Ponzinibbio-Harris, reszta pojedynków dostarczyła mnóstwo widowiskowych momentów, od perfekcyjnego jiu-jitsu po brutalne nokauty. A najważniejsze? Nowe gwiazdy mogą zdominować 2025 rok. Wiem, że nie po kolei walki, bo ME oceniłem jako pierwszy, ale pisałem w miarę możliwości z głowy. Po uruchomieniu tematu ROH, mam nadzieję, że uda się ruszyć i ten  
    • HeymanGuy
      AEW Collision - 11.01.2025: Zaczynamy bez wprowadzenia! Harley Cameron pojawia się z gitarą i śpiewa o tym, jak nadchodzi gniew. Mariah May mówi, że dzisiaj będą "Hot Girl Graps" i Harley nie zaśpiewa więcej, jak tylko wyrwie jej struny głosowe. Big Bill z kolei dodaje, że Cope skrócił swoje imię, a on skróci jego karierę. Jericho zapowiada, że pokaże, że Harwood jaki potrafi być ,,NoGood!" Cope vs. Big Bill: Pierwsza walka wieczoru była dokładnie tym, czego można było się spodziewać – solidną potyczką między legendą a jednym z najbardziej nieprzewidywalnych big manów w AEW. Big Bill gra swoją rolę świetnie – jest nie tylko duży, ale też zaskakująco mobilny. To on kontrolował większą część walki, co podkreśliło zwinność i doświadczenie Cope’a, który musiał walczyć z defensywy. Widać, że Cope, choć ma swoje lata, wciąż potrafi się odnaleźć w ringu, ale coś tutaj nie do końca zaskoczyło. Może to kwestia stylu – Bill świetnie sprawdza się jako dominator, ale brakuje mu jeszcze tej „iskry”, by pociągnąć bardziej emocjonalną narrację w ringu. Finał, w którym Cope sięgnął po Rear Naked Choke, zaskoczył, ale był trochę „meh”. Widzisz Spear i myślisz, że to koniec, a tu nagle... duszenie? Takie zakończenie pasowałoby bardziej do walki technicznej niż do brawlu. Trochę jakby brakło pomysłu na to, jak zakończyć walkę efektowniej. Niemniej jednak, Cope wygrywa, a Big Bill nie wychodzi z tego pojedynku osłabiony – po prostu zabrakło emocji. Hangman Promo: Page mówi o swoim trudnym roku i o tym, jak to, co wydarzyło się w 2024, niemal zniszczyło jego rodzinę. Przyznaje, że czuł się zawstydzony, ale podjął decyzję, by działać. Skończył ze  Swervem, ale teraz skupia się na Christopherze Danielsie. Texas Deathmatch w przyszłym tygodniu na Collision ma być ostatecznym rozwiązaniem. Mocne, emocjonalne promo. Pac vs. Komander: Czysta uczta dla fanów szybkiego tempa i akrobatyki. Komander jest jak żywa reklama tego, jak świetnie wygląda lucha libre w AEW, a Pac… cóż, to Pac – facet, który mógłby sprzedać swoje akcje w ringu nawet najbardziej wybrednemu fanowi. Od początku było jasne, że Pac wygra. Nie ma opcji, by AEW osłabiło kogoś o takiej renomie, ale Komander dostał swoje momenty. Jego Springboard Destroyer? Niezły. Problem polega na tym, że czasami takie walki stają się bardziej pokazem sztuczek niż faktyczną walką. Pac musiał się trochę „powstrzymywać”, żeby Komander miał szansę wyglądać groźnie, co było widać zwłaszcza w momentach, gdy Komander trafiał go jakąś finezyjną kombinacją, a Pac zamiast natychmiastowego kontrataku... chwilę „czekał”. Końcówka z Brutalizerem? Klasa sama w sobie. To właśnie ta agresja i techniczna precyzja Pac’a sprawia, że każda jego wygrana wygląda jak coś więcej niż zwykłe zwycięstwo. Pac to bestia, a Komander – choć spektakularny – wciąż ma przed sobą sporo pracy, by wejść na poziom m.in. Anglika. Death Riders vs. The Outrunners: Dobra, techniczna walka drużynowa z elementami klasycznej strategii tag-team. Claudio i Yuta dominują dzięki sprytowi i pracy nad nogą Magnusa. The Outrunners mają momenty chwały, ale Death Riders kończą walkę po kombinacji Giant Swing i Rocket Launched Splash. Świetna chemia drużynowa. Yuta wciąż wydaje się najsłabszym ogniwem, co prawdopodobnie jest celowym zabiegiem. Promo Hobbs: Hobbs mówi o swojej trudnej przeszłości i konfrontacji z Moxleyem. Twierdzi, że Mox nie ma żadnej szansy go zranić i że na Maximum Carnage Moxley stanie się jego ofiarą. Szkoda, że to wszystko to tylko gadanie, może mnie zjecie, ale w sumie wolałbym Hobbsa jako mistrza AEW w tym momencie, niż Moxa, ale to rozmowa na inny temat. Mariah May vs. Harley Cameron: "Hot Girl Graps" dostarcza. Cameron ma swoje momenty, ale Mariah May pokazuje, dlaczego utrzymuje się na szczycie i mierzy jeszcze wyżej. Walka kończy się po Storm Zero, a May wychodzi z ringu jako pewna siebie zwyciężczyni. Solidna walka z kilkoma efektownymi akcjami, które podkreśliły rozwój Cameron, jakiś tam. Brody King vs. Trevor Blackwell: Dominacja Brody’ego od początku do końca. Gonzo Bomb kończy walkę w mniej niż dwie minuty. Brody wygląda na bestię po swoim występie na Tokyo Dome. Idealny squash, by wzmocnić pozycję Kinga. AEW TNT Title Match - Daniel Garcia (c) vs. Katsuyori Shibata: To była walka, którą chciało się oglądać z pełnym skupieniem. Shibata jest mistrzem techniki, a Garcia – mimo swojego młodego wieku – już dawno udowodnił, że zasługuje na miano jednego z najbardziej utalentowanych techników młodego pokolenia. To była uczta dla tych, którzy kochają detale w wrestlingu – wymiany chwytów, kontrolowanie dystansu, gra psychologiczna. Shibata przypomina czołg – idzie na ciebie powoli, ale konsekwentnie, i każdy jego ruch wydaje się przemyślany. Garcia, z drugiej strony, grał rolę przebiegłego pyszałka, który próbuje zaskoczyć swojego rywala sprytem. Dragon Tamer? Świetny moment, ale Shibata to nie ktoś, kto się poddaje przy pierwszej lepszej okazji. Finał z szybkim Jackknife Pinem był idealnym rozwiązaniem. Shibata przegrywa, ale nie wygląda na słabszego. Garcia wygrywa, ale wie, że ledwo uszedł z życiem. To była jedna z tych walk, po której fani obu zawodników mogą być zadowoleni. Shibata – mimo porażki – wciąż jest ikoną, a Garcia – mistrzem, który w końcu zaczyna wyglądać jak ktoś, kto może zbudować naprawdę solidną historię wokół pasa TNT. Dax Harwood vs. Chris Jericho: No i tutaj mamy problem. Dax Harwood i Chris Jericho to doświadczeni zawodnicy, ale ta walka była.. za długa i niepotrzebna. Jericho, mimo że wciąż jest świetny w swojej roli heel’a, wydaje się trochę „na autopilocie”. Harwood z kolei wyglądał na faceta, który próbuje udowodnić, że jest lepszy niż jego pozycja na karcie sugeruje – ale coś tu nie kliknęło. Przeciąganie? Sporo. Tempo? Momentami ospałe. Zakończenie? Typowy Jericho – nieczyste zagranie, uderzenie pasem ROH World i Judas Effect. Fani Jericho dostali dokładnie to, co zawsze, ale reszta… cóż, chyba liczyła na coś więcej. Prawdziwa wartość tej walki leżała w post-matchowym chaosie. Hobbs wyglądał jak prawdziwa gwiazda, demolując wszystko i wszystkich. Może to był prawdziwy cel tej walki – pokazać, że Hobbs jest gotowy na większe rzeczy. Jeśli tak, to cel osiągnięty, ale sama walka? Do zapomnienia. Collision było solidnym show, choć brakowało tego „wow”. Najlepsze momenty to techniczna uczta Garcii i Shibaty oraz dynamiczna walka Pac’a i Komandera. Cope i Big Bill otworzyli wieczór solidnie, ale bez emocji. Jericho i Harwood? Cóż, trochę zawiedli. Promo Hangmana Page’a i końcowa dominacja Hobbsa to elementy, które gdzieś tam do czegoś fajnego doprowadzą, ale reszta? Raczej standardowe show AEW.
    • BartKowSky
      Ja bym widział to tak: WM: Cena vs Punk bez pasa na szali- Brooks mógłby go wywalić w Royal Rumble będąc w finałowej czwórce, byłaby jakaś podwalina do feudu Summerslam: Cena vs Orton, tak po prostu dla finalnego zamknięcia tej rywalizacji Survivor Series: Cena vs mistrz WWE- Jasiek tę walkę wygrywa, ale zaraz potem traci pas przez wykorzystanie walizki (np. przez Owensa). 17 title runów jest, mocne podbudowanie posiadacza walizki też jest 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...