Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Independent Zone

Dyskusje, spekulacje i recenzje na temat federacji niezależnych, lucha libre i puroresu

Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

NJPW Wrestle Kingdom 7 2013

Wataru Inoue, Tama Tonga & Captain New Japan vs. Tomohiro Ishii, YOSHI-HASHI & Jado

Pierwsza z walk, która nie załapała się do głównego show nie wypadła dobrze i to chyba najdelikatniejsze słowa jakimi mogę to opisać. Nie było w tym starciu żadnego wrestlera, którego darzyłbym jakąś tam sympatią, więc te krótkie wymiany nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia.

 

Jushin Thunder Liger, Tiger Mask & Hiromu Takahashi vs. Ryusuke Taguchi, KUSHIDA & BUSHI

Druga z walk, która nie załapała się do głównego show wypadła już lepiej, ale też skład był o wiele ciekawszy. O ile Liger i Tiger Mask mogą już dla mnie kończyć swoje kariery o tyle KUSHIDA, BUSHI czy Taguchi to powinni się znaleźć w głównej karcie, a nie marnować swój talent w nic nie znaczącej walce. Kilka niezłych akcji high fly, parę szybkich wymian i tyle.

 

Manabu Nakanishi, MVP, Strong Man & Akebono vs. Toru Yano, Takashi Iizuka, Yujiro Takahashi & Bob Sapp

To co mnie zazwyczaj dziwi w NJPW to fakt, że w 90% przypadków openery zamiast rozgrzewać to strasznie mnie nudzą i tutaj było dokładnie tak samo. Nie chce już mi się pastwić nad Iizuką i Yano, ale jak dorzucili do tego jeszcze Sappa i po drugiej stronie Strong Mana z Akebono to trudno się było spodziewać jakichś rewelacji. Szkoda tylko, że Nakanishi, czyli gość, który ciągle ma potencjał żeby walczyć o jakiekolwiek pasy marnuje się ostatnimi czasy w tego typu walkach.

 

NEVER Openweight Title: Masato Tanaka © vs. Shelton Benjamin

Ależ ten Shelton jest nudny! Jeżeli ktoś ogląda lub oglądał go w ROH to wie, że większość jego walk wygląda dokładnie tak samo i że prawie zawsze używa tych samych akcji ze swojego movesetu. Tym razem było jeszcze gorzej, a Tanaka po prostu nie mógł rozwinąć skrzydeł. Walka, która miała ucieszyć publikę ze względu na fakt, że Benjamin walczył kiedyś w WWE i był uznawany za gościa z potencjałem. Innego wytłumaczenia nie widzę, bo nawet MVP wydaje mi się ciekawszy ostatnimi czasy.

 

IWGP Tag Team Title: Lance Archer & Davey Boy Smith Jr. © vs. Hirooki Goto & Karl Anderson

Pierwsza walka w której były JAKIEKOLWIEK emocje. Liczyłem, że wiecznie niedoceniany Goto i coraz lepszy Anderson pokonają nijakich mistrzów i dzięki temu walka wywołała u mnie sporo emocji. Niestety to co działo się w ringu nie było za dobre, a sama końcówka w której mistrzowie aż za bardzo zdominowali pretendentów jest dla mnie nie do zaakceptowania. Ile oni tam wykonali tych finisherów? 3 czy 4? Słabo to było rozpisane.

 

Yuji Nagata vs. Minoru Suzuki

Widziałem tych panów na przeciwko siebie w wielu zestawieniach, ale też wielokrotnie w walkach 1 vs 1, ale co z tego skoro zawsze dają dobre show? Bawiłem się naprawdę dobrze, były zmiany przewag, kontry i near falle. Publika wreszcie się ożywiła i był to znak, że nie wszystko na tej gali musi być złe. Szkoda tylko, że pod koniec Suzuki nie był mocniej rozpisany, bo takie uwagi miałem też podczas jego starcia z Tanahashim. Nie wiem czemu nie dają mu nawet wybić się po jakimś finisherze lub ewentualnie samemu wykonać swoją akcje, bo to jeszcze bardziej dodałoby efektu.

 

IWGP Jr. Heavyweight Title: Prince Devitt © vs. Low Ki vs. Kota Ibushi

Można powiedzieć, że liczyłem na więcej, bo jak się widzi taką obsadę to człowiek zawsze liczy na więcej, ale jednak jestem względnie zadowolony. Każdy pokazał się z dobrej strony, było wiele naprawdę fajnych spotów, każdy miał szanse na zwycięstwo i nie było przestojów. Może warto było wymyślić jakąś szybszą końcówkę, bo jednak to co dostałem było dość przewidywalne, ale i tak poniżej pewnego poziomu panowie nie zeszli.

 

Hiroyoshi Tenzan & Satoshi Kojima vs. Keiji Muto & Shinjiro Otani

O dziwo stara gwardia pokazała się z niezłej strony i było zjadliwie. Nie wiem czy to nie przez fakt, że publika podczas tej walki była taka świetna i każdego kupowała maksymalnie, bo gdyby nie ona to mogłoby być o wiele gorzej. Najgorsza wada jest jednak taka, że po zakończeniu tego pojedynku ciężko sobie coś z niego przypomnieć i mimo, że doceniam starania to jednak wolałbym nie oglądać tego typu starć na tak ważnych galach.

 

Togi Makabe vs. Katsuyori Shibata

Jak miałbym to określić jednym słowem to byłaby to chyba - nuda. Niby Shibata próbował coś tam ugrać stiffowymi akcjami, ale jak tylko Makabe przechodził do kontry to emocje się kończyły i tak było przez cały pojedynek. W końcówce to już nawet tej odrobiny emocji zabrakło. Makabe to potencjał na jeden z pasów, a nie takie gówniane programy.

 

IWGP Intercontinental Title: Shinsuke Nakamura © vs. Kazushi Sakuraba

O drugą walkę tego typu też się bałem, bo połączenie wrestlingu z MMA chyba już zawsze będzie mi się kojarzyć z beznadziejnym IGF, ale akurat w tym wypadku było nieźle. Obaj postawili bardzo na stiff i niektóre akcje naprawdę robiły wrażenie. Nie tylko kolano Sakuraby, ale też dwa kolana Nakamury dały mocny efekt. Dobrze, że pas nie zmienił właściciela, bo to może oznaczać mniejsze role zarówno Sakuraby jak i Shibaty w federacji. W ogóle to nie wiem jakie oni tam mają kontrakty. Orientuje się ktoś jak to z nimi jest? Jakieś klauzule jeżeli chodzi o liczbę występów czy coś w tym stylu? Bo jeżeli chodzi o gale w Japonii to jestem na bieżąco, ale z newsami nigdy nie będę, bo mnie to nie interesuje po prostu.

 

IWGP Heavyweight Title: Hiroshi Tanahashi © vs. Kazuchika Okada

Ten Tanahashi to jest po prostu perfekcyjny. W tej walce nie brakowało mi w sumie niczego, bo Okada dawał rade i obaj stworzyli w ringu spektakl najlepszy tego dnia. Może brakowało mi trochę Okady w ofensywie, bo pod koniec jeżeli już kontrował to głównie za pomocą Drop Kicków, a te mocniejsze akcje w jego wykonaniu były albo blokowane albo kontrowane. Mimo wszystko sama końcówka była jak dla mnie lepiej rozpisana niż w tak bardzo gloryfikowanej walce Tanahashi vs. Suzuki i uważam, że biorąc pod uwagę całokształt tych pojedynków to oba były na podobnym poziomie. Nie wiem jak Meltzer mógł tamtej walce dać ***** skoro Suzuki w końcówce prawie nie istniał, nie było mocniejszych near falli, ani nie dali mu wykonać Gotch-Style Piledrivera. W każdym razie może to i kwestia gustu, ale oba pojedynki to podobny poziom i jeżeli miałbym któryś wybrać to chyba musiałbym jeszcze raz obejrzeć starcie z King Of Pro Wrestling.

 

W większym stopniu przyczynili się do tego cudzoziemcy, ze szczególnym wskazaniem na Benjamina, MVP, Archera i Smitha Jr.

 

W sumie zgadzam się z tym co napisałeś, ale akurat Archera bym obronił, bo widać, że to on w tym tagu robi za tego bardziej utalentowanego i że to on ciągnie to wszystko do przodu. Oczywiście on nie miał sławnego tatusia, więc jeżeli przyszłoby co do czego to pewnie woleliby postawić na młodego Bulldoga. W każdym razie ex Lance Hoyt miałby u mnie malutki kredyt zaufania jeżeli miałbym kogoś z tej czwórki wybierać.

 

Trzeba zresztą NJPW przyznać, że cała otoczka wizualno-muzyczna została przygotowana na 5+.

 

Nie wiem czy miałem pecha, ale drażniło mnie jak po każdej walce na chwile urywał się głos. No chyba, że to tylko ja ściągnąłem taką wersje. :twisted:

 

Walka Nakamury z Sakurabą była w perspektywie gali wyjątkowa - w odróżnieniu od pojedynku Makabe z Shibatą, który nie zawiódł mnie tylko dlatego, że już dawno nauczyłem się nie wymagać od Togiego więcej niż od Toru Yano.

 

Mocne słowa na temat Makabe, który jak tylko dostaje więcej czasu to nie zawodzi, a przynajmniej tak było w latach 2010-2011, bo ostatnio był po prostu beznadziejnie rozpisywany i wrzucany do tego typu walk. Porównanie go do Yano uważam za krzywdzące i mógłbyś to jakoś uzasadnić, czy po prostu ogólnie znana jest Twoja niechęć do Makabe, a ja po prostu o tym nie wiem? :wink:

 

Ze wszystkich edycji WK pięć mnie rozczarowało, jedna spełniła oczekiwania (WKIII) zaś siódemka okazała się szczęśliwa jako numer imo najlepszego jak dotąd eventu NJPW w nowym tysiącleciu.

 

Utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że chyba za bardzo gloryfikujesz obecne NJPW. Gala była niezła jak na niektóre z tych z 4 stycznia, ale przyznam szczerze, że na kolana mnie nie powaliła. Dla mnie gale z numerkami 3 i 4 były jednak lepsze z czego najbardziej cenie własnie czwórkę na której starcia NOAH vs. NJPW wspominam całkiem miło.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309037
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 152
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2004
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Właśnie skończyłem oglądać NJPW Wrestle Kingdom 7 2013. Na początku można było odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z Wrestlemanią, bo walczyło wielu byłych wrestler WWE i pochodzenia amerykańskiego. Poziom też przypominał amerykańskiego potentata. Aż dziwne, że tak wiele kilkuminutowych walk zabookowano na takiej gali. Nanjbardziej szkoda zmarnowanego potencjału Goto, Anderesona i Tanaki. Benjamin staje się powoli człowiekiem jednego spotu i się mu nie dziwie, że stara się wrócić do WWE, bo z taką formą nie wielu w indy czy Japonii będzie chciało płacić za jego występ.

 

Na szczęscie Nagata i Suzuki już pokazał kawał dobrego wrestlingu. Na największą pochwałę zasługuje sprzedawanie submissionów, zaczynając od sposobu założenia po mimikę twarzy. Postarali się stylizację o Low Ki i zadbali o taki szczegół jak kod kreskowy. Chyba za bardzo się to Ki spodobało, bo walczył w garniaków, co w pewniej sposób musiało go ograniczać. W triple matchu zabrakło mi kilku spotów przy współpracy dwóch wrestlerów i większej ilości akcji następujących zaraz po sobie. Mimo wszystko bardzo dobra walka, ozdoba gali. Kolejne dwie walki można uznać za przygotowanie i trochę zwolnienie przed double main eventami.

 

W ciągu najbliższych dni wróce jeszcze raz do Nakamura vs. Sakuraba, bo pojedynek trudny do oceny, strasznie stifftowy i typowo wrestlingowych rzutów było bardzo mało. Uderzenia, kopnięcia były bardzo realistycznie, a jedno z kolan wyglądało shootowo i można było nawet odnieść wrażenie, że Nakamura stracił przytomność. Mamy main event, któremu strasznie wysoko postawiono poprzeczkę ze względu na ich poprzednie dwa spotkania. Mimo, że to był najlepszy pojedynek na gali to jednak umieścił bym go najwyżej na drugim miejscu potyczek między nimi. Swietna wspołpraca obu wrestlerów, jednak to Tanahashi wypadł o wiele lepiej. Największe zastrzeżenie do Okady jakie mam to słabo sprzedawana kontuzja nogi. Tanahashi długo pracował nad nogą i wiele kontr nie mówiąc o submissionach kierował na tą nogę, a jednak Okada nie raz o tym zapominał. Ucieczki przed akcjami, kontry czy "kradzieże" to sprawia, że ta walka była wielka.

 

Wrestle Kingdom dało radę. Jednak zbyt wiele słabych pojedynków jak na taką federację i ważność gali. Mimo to 4 pojedynki to najwyższa klasa i dla nich warto obejrzeć tą galę. Oczywiście NJPW też postaram się o dobrą oprawę. Ja trafiłem po raz kolejny na wersję, gdzie wyłączano głos przy niektórych themach, pewnie nie mieli do nich praw. Jako, że gala sprzedawana była w ippv na cały świat to woleli nie narażać się na dodatkowe koszty, bo ktoś upomni się, że użyto jego piosenkę.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309115
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

ROH Final Battle 2012

 

Michael Elgin vs. Roderick Strong - solidny opener, ale oczywiście mogło być lepiej. Obaj panowie rozpoczęli od wycieczek wokół ringu i niezbyt porywającego brawlu. Im więcej trzymali się ringu, tym było ciekawiej. Mogła podobać się końcówka z dynamiczną zmianą przewag. Motyw z księgą na zakończenie może nie był najwyższych lotów, ale i tak przymarkowałem. Kibicowałem Elginowi i żałowałem, że musiał na końcu jobbnąć.

 

Jay Lethal vs. Rhino - Rhino od początku zamulał tę walkę. Nieco ciekawiej robiło się jak inicjatywę przejmował Lethal. Walka z gatunku "obejrzyj, zapomnij" więc dobrze, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby np. zrobić z tego opener, czy umieścić wyżej w karcie.

 

RD Evans vs. Prince Nana - Miał być to komediowy match. Początkowo pachniało mi to żenadą na kilometr. Natomiast ku mojemu zaskoczeniu Evans i Nana pokazali, że wiedzą co to wrestling i od biedy dało się walkę obejrzeć.

 

Wrestling's Greatest Tag Team vs. Rhett Titus & BJ Whitmer - przeciętny match, w której udanie wmontowano świąteczny akcent, tj. choinkę jako broń. Generalnie jednak nie potrafiłem się wkręcić w tę walkę i kolejne kickouty nie tyle wywoływały moje emocje, co żal, że to jeszcze nie koniec. Nudę związaną z tą walką zrekompensowała mi za to dynamiczna i dość emocjonująca końcówka.

 

"The Prodigy" Mike Bennett vs. Jerry Lynn - czyli "ostatni match Lynna w ROH". Tak całkiem na serio - podobało mi się to. I to nie tylko ze względu na kręcącą tyłkiem przy ringu Marię. Ogromny szacun dla Lynna, że w wieku 49 lat potrafi jeszcze tak ruszać się w ringu. Po walce Jerry wygłosił bardzo dobry speech.

 

Kyle O'Reilly & Bobby Fish vs. The American Wolves - i to był match, który z czystym sumieniem można polecić wszystkim! Na ringu się po prostu dużo się działo, a w końcówce zajebisty był moment, gdy Eddie łapał O'Raillyego w Achilles locka, a Davey jebnął na Kyle'a double foot stompa. Uwielbiam tę akcję! Kozackie było też zakończenie, gdy Edwards zaczął butować głowę przeciwnika. Nie wiem jak wy, ale ja poczułem moc. :)

 

Matt Hardy vs. Adam Cole - to nie była dobra walka. Dopóki Cole narzucał na początku tempo, to jeszcze dało się to oglądać. Wyglądało to jednak trochę jakby z każdą kolejną minutą Hardy puchł, Cole siłą rzeczy dopasowywał się do przeciwnika i walka coraz bardziej tonęła w nijakości. Końcówka w przeciwieństwie do poprzednich pojedynków dupy nie urywała, a na domiar złego Hardy wygrał. Żeby była jasność - ja nie hejtuję tego zawodnika. Ale gość najlepsze lata ma już za sobą i ten match był na to kolejnym dowodem.

 

Cedric Alexander & Caprice Coleman vs. The Briscoes vs. S.C.U.M. - dobry, szybki match warty polecenia. Uważam jednak, że Briscoesom odzyskanie pasów nie jest już tak bardzo potrzebne. Goście są wystarczająco wypromowani i zastanawiam się dlaczego federacja po raz ósmy postanowiła przekazać im mistrzostwo.

 

El Generico vs. Kevin Steen - grzechem byłoby pewnie napisać, że czegoś tej walce brakowało. Lubię ladder matche, a ten - patrząc na skład - mógł pretendować do bycia najlepszym ever. Wyszło bardzo fajnie, ale five star to raczej nie był. Mimo wszystko match godny polecenia, z kilkoma killerskimi akcjami i mocnym zakończeniem w postaci package piledrivera Kevina na Generico na drabinie zamocowanej na innych drabinach. Gdy to oglądałem, to nawet mnie zabolało.

 

Reasumując: Niezła gala, ale spodziewałem się jednak czegoś więcej. Tym, których oglądanie ROH męczy, polecam dwie walki: American Wolves vs. O'Reilly/Fish i oczywiście main event. Od biedy można też rzucić okiem na walkę o mistrzostwo tag teamów. Gdyby dorzucić do tego jeszcze "ostatnią walkę" Lynna z promem pożegnalnym, to zadanie domowe można uznać za odrobione.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309166
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  140
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.02.2011
  • Status:  Offline

http://www.pwponderings.com/?p=21950 nie wiem czy wklejam to w najlepszym miejscu, ale czy ktos może to potwierdzić lub zaprzeczyć? Czyżby Generic Luchador zawital do WWE?
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309210
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  126
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2012
  • Status:  Offline

Tak, to niestety prawda :sad: . W PWG wystąpi w swojej ostatniej walce w TT ze Steenem :cry:
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309251
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Poważnie? :shock:

 

Już się boję co z nim zrobią. Zostawić go takiego, jaki jest i Mr "Ole!" się przyjmie bez problemu. Tyle że WWE woli sobie wszystkich kreować wg własnego pomysłu. Mogli by go nie ruszać.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309257
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  140
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.02.2011
  • Status:  Offline

I teraz pytanie jak potoczy się kariera El Generico?

Opcja A: wrzucają Go od razu do MR jako face'a, bo jak niby inaczej.

Opcja B: kiszą go w NXT tak jak Ambrose'a w FCW. Dla mnie opcja B bardziej prawdopodobna.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309263
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  434
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.02.2012
  • Status:  Offline

Ja bym stawiał na opcje A albo przyspieszoną opcję B. W newsach była mowa o tym, że potrzebują zamaskowanych Luchadorów a poza tym El Generico szybko zostanie kupiony przez WWE Universe. Trochę jak Sin Cara zanim zaczął bothcować :P Ma charakterystyczną maskę, frędzle (nie wiem czy ma to swoją nazwę), chanty "Ole" i brodę, które powodują, że bardzo łatwo się wyróżnia. Szkoda, że nie będę mógł go już oglądać w ROH czy PWG ale skoro już tam musi iść to niech chociaż nie zrobią z niego maskotki dla dzieciaków :-x
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309267
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Problem z Generico jest taki, że może dać dupy na mikrofonie i tym narobić sobie wrogów. Druga opcja jest taka, że WWE rzeczywiście szuka kogoś kto w masce wniesie sporo ożywienia i zastąpi w końcu tego nieszczęsnego, wiecznie kontuzjowanego Mysterio, bo Sin Cara kimś takim już na pewno nie będzie. Mimo wszystko trzymam kciuki, ale widzę to wszystko w czarnych barwach.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309272
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Szkoda, że nie będę mógł go już oglądać w ROH czy PWG ale skoro już tam musi iść to niech chociaż nie zrobią z niego maskotki dla dzieciaków :-x

 

Nie ma bata, żeby Generico nie poszedł drogą Mysterio. Albo więc maskotka dla dzieciaków albo heelowy pizdeusz uciekający z ringu po tupnięciu każdego face'a. Ale to drugie rozwiązanie raczej należy wykluczyć. Wiadomo, że WWE szuka zamaskowanego hero dla dzieciaków w miejsce kończącego karierę Mysterio i botchującego Sin Cary.

 

Mimo wszystko trzymam kciuki, ale widzę to wszystko w czarnych barwach.

 

Ciesz się szczęściem Generico. Na pewno kasę zarobi konkretną. ;)

 

Swoją drogą - wszystkie ostatnie wydarzenia układają się w tym momencie w sensowną całość. Zamiast szukać luchadora w Meksyku, to biorą Generico. Wcześniej fundują faceturn i promocję dla Alberto Del Rio, żeby meksykańska widownia miała komu markować.

 

Ciekawe na ile prawdziwe są pogłoski o ściągnięciu Samuraya Del Sola wobec tego wszystkiego. Czy Generico automatycznie przekreśla innych zamaskowanych wrestlerów, czy może łykną jeszcze jednego i będą obserwować, który lepiej sobie radzi. W końcu pewnie ich stać.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309274
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Sprawa jest prosta bynajmniej dla mnie- El ' najprawdopodbniej nie sprawdzi się lub WWE zjebie jego postać jak i potencjał ale przynajmniej Generico zarobi co nieco wreszcie i dostanie szansę walczenia w najlepszej federacji wrestlingowej co mu się za całą karierę jak i poświecenie dla wrestlingu należy. Po za tym miło mieć w WWE kogoś kto walczył w DDW. :D
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309276
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Generico zarobi co nieco wreszcie i dostanie szansę walczenia w najlepszej federacji wrestlingowej co mu się za całą karierę jak i poświecenie dla wrestlingu należy

 

Jakiej wrestlingowej? Toż to sports entertainment, a nie żaden wrestling. A Generico nie będzie teraz wrestlerem, ale superstarsem. :D Ale tak poza tym to jest jak piszesz PH93. Kasa to jedno, a drugie - WWE to największa federacja na świecie i możliwość dla Generico pokazania się przed szerszą publicznością, nie tylko dzieciarnią tak naprawdę. Trzeba nie wiadomo jak nie lubić McMahona, ewentualnie produktu przez niego serwowanego lub być strasznie głupim, żeby z tego uśmiechu losu nie skorzystać.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309277
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Jakiej wrestlingowej? Toż to sports entertainment, a nie żaden wrestling. A Generico nie będzie teraz wrestlerem, ale superstarsem.

 

I tu jest pies pogrzebany - El Generico choćby nie wiem co zrobił na Superstarsa nie wygląda :D (Stąd też moje obawy)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309278
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 551
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.12.2006
  • Status:  Offline

Punk tez nie wygląda, co więcej, jak widzę gościa o totalnym braku barków i budowie slim-fat to mi się płakać chce, na dodatek gdy go porównam do któregoś ze starych, dobrze zbudowanych mistrzów to już w ogóle klapa. Imo żeby się przebić Genetico musiałby tak jak właśnie Punk być zajebistym na majku
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309288
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Rozwiązanie jest proste. Niech się Generico zgłosi do Ravena odnośnie ćwiczeń na siłowni, podpyta jakie brać suple i w nieco ponad pół roku będziemy mieli przyzwoicie zbudowanego luchadora. :D

 

A tak na poważnie to muskulatura jest do zrobienia tak naprawdę i niewykluczone, że Generico dostosuje się do potrzeb WWE. Z tym majkiem bym nie przesadzał. Generico może przebić się bez majksillów na miarę CM Punka. Ważne, że ma maskę, potrafi latać i coś tam w miarę sensownie powiedzieć. Patrz: Mysterio. Tfu! Patrz: Sin Cara. Ten po angielsku ani be ani me nie potrafił powiedzieć, a i tak chcieli zrobić z niego gwiazdę. Pokazuje to, że w WWE w przypadku "zamaskowanych wojowników" majskille to sprawa całkowicie drugorzędna.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4420-independent-zone/page/136/#findComment-309290
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • CzaQ
      Z mojego ulubionego filmu :        Virtually identical  
    • MattDevitto
      Do NFL to w sumie teraz ciężko komukolwiek się porównywać, bo jest na absolutnym topie. To jak niszczy oglądalnością obecne NBA mówi samo za siebie. WWE o takich wynikach może jedynie pomarzyć. Co do tego nie jestem taki pewny. O ile jeszcze w czasie RTWM jestem w stanie sobie wyobrazić, że liczby mogą być wysokie tak później spodziewam się spadku. Dużo osób będzie oglądało galę z odtworzenia, po emisji przez co wyniki oglądalności nie będą aż tak duże. Pamiętajmy, że pierwsze Roł było bardzo mocno promowane i docierało nawet do ,,niedzielnego'' fana.
    • MattDevitto
      KINO @ CzaQ  
    • HeymanGuy
      UFC Fight Night: Dern vs. Ribas 2 – 11.01.2025 UFC rozpoczęło 2025 rok od kolejnej gali w Las Vegas, a na przód wysunęła się strawweightowa wojna Mackenzie Dern vs Amanda Ribas 2. Panie miały już ze sobą jeden pojedynek z 2019 roku, który wygrała Ribas. Jednak teraz to Dern była górą i zrobiła to w stylu, który zadowolił każdego fana jiu-jitsu. Wielki zwycięzca gali? No cóż, to zdecydowanie Mackenzie Dern, która w trzeciej rundzie wciągnęła Ribas w klasyczne „Jiu-Jitsu 101” – perfekcyjne przejście do dominującej pozycji, armbar, i koniec ostateczny w 4:56. Main Event był mistrzostwem techniki, bo choć Ribas próbowała wywrzeć presję, Dern pokazała, jak należy wykorzystywać każdą chwilę. W pierwszej rundzie obie zawodniczki miały swoje momenty, ale to Dern dominowała na ziemi. W drugiej rundzie to Ribas przejęła inicjatywę, ale to właśnie w trzeciej rundzie Dern trafiła na właściwy moment, wykorzystując błąd Ribas przy próbie obalenia i zmuszając ją do poddania. Wspaniały parter. Bisping pochwalił, to nie będę gorszy, co mi tam. Santiago Ponzinibbio nie miał zawahań – on po prostu stłamsił Carlstona Harrisa w trzeciej rundzie. Tylko że sędzia… cóż, był trochę za szybki z przerwaniem walki. Harris, który po serii ciosów wyglądał jak marionetka, wydawał się jeszcze w grze. Sędzia przerwał jednak walkę w 3:13 trzeciej rundy, co wywołało sporo kontrowersji. Harris sam powiedział, że byłby w stanie walczyć dalej, ale decyzja sędziego nie podlegała dyskusji. Cóż, Ponzinibbio i tak był na drodze do zwycięstwa, ale Harris może poczuć się trochę niechętnie traktowany przez arbitrów. Cesar Almeida zaimponował z nawiązką w swojej walce z Abdul Razakiem Alhassanem. Alhassan rozpoczął od silnego ciosu, ale zapomniał o jednym – trzeba pilnować swojej obrony. Almeida znalazł dziurę w obronie, kontrując krótkim prawym, a następnie precyzyjnie kończąc wszystko lewym hakiem, który posłał Alhassana do snu w 4:16 pierwszej rundy. KO roku? No kurde, mamy styczeń, ale faktycznie siadło. A co z Christianem Rodriguezem? Ten facet znowu położył na deskach faworyta, tym razem Austina Bashiego. Bashi, który był typowany na przyszłą gwiazdę UFC, nie mógł znaleźć odpowiedzi na wszystko, co Rodriguez mu serwował. Obalenia, parter, a gdy walka zaczęła się rozkręcać, Rodriguez po prostu dominował. Z wynikiem 29-28 na kartach sędziów, 23-latek z Wisconsin udowodnił, że jego plan „nie dać się obalić i uderzać” działa jak złoto. Punahele Soriano miał w planach grappling, ale w 31 sekundzie zakończył walkę z Urosem Mediciem jednym prostym ciosem. Zaskoczenie? Zdecydowanie. Soriano wstrząsnął Serbem jak drzewem. Medic nie wiedział, co go uderzyło. Soriano, który staje się coraz groźniejszy w welterweight, nie dał Medicowi żadnych szans. Ihor Potieria – ubogi w ostatnich występach – nie miał szczęścia na tej gali. Już po 2 minutach wylądował na deskach po kolanie w krocze i choć próbował się podnieść, to Marco Tulio szybko zakończył jego cierpienia serią ciosów. Przegrana, która tylko pogłębia kryzys Ukraińca w UFC. Roman Kopylov pokonał Chrisa Curtisa przez nokaut (kopnięcie) w 4:59 rundy 3. Walka była bardzo wyrównana, z obydwoma zawodnikami wymieniającymi ciosy w stójce przez większość czasu. Jednak w ostatnich sekundach trzeciej rundy, Kopylov wyprowadził kopnięcie głową, które trafiło Curtisa, wysyłając go na matę. Curtis próbował się podnieść i był w stanie nieco się poruszyć, ale sędzia zdecydował się przerwać walkę na 1 sekundę przed końcem. Curtis wyraził swoje niezadowolenie z decyzji sędziego, ponieważ uważał, że byłby w stanie kontynuować walkę. Kopylov zdobył swoje 12. zwycięstwo przez nokaut w karierze. Zdecydowanie nie zawiódł Jacobe Smith, który w 73 sekundy posłał Preston Parsonsa do snu, pozostając niepokonanym. Ten facet na pewno ma w sobie coś, co przyciąga uwagę. Może nawet zacząć starać się o walkę o tytuł, bo zapowiedzi były jasne – Belal Muhammad, szykuj się! Gala UFC Fight Night: Dern vs. Ribas 2 to prawdziwa karuzela. Zwycięzcy podnieśli poziom i sprawili, że 2025 rozpoczął się od mocnych akcentów w Vegas. Mimo kontrowersji z przedwczesnym przerwaniem walki Ponzinibbio-Harris, reszta pojedynków dostarczyła mnóstwo widowiskowych momentów, od perfekcyjnego jiu-jitsu po brutalne nokauty. A najważniejsze? Nowe gwiazdy mogą zdominować 2025 rok. Wiem, że nie po kolei walki, bo ME oceniłem jako pierwszy, ale pisałem w miarę możliwości z głowy. Po uruchomieniu tematu ROH, mam nadzieję, że uda się ruszyć i ten  
    • HeymanGuy
      AEW Collision - 11.01.2025: Zaczynamy bez wprowadzenia! Harley Cameron pojawia się z gitarą i śpiewa o tym, jak nadchodzi gniew. Mariah May mówi, że dzisiaj będą "Hot Girl Graps" i Harley nie zaśpiewa więcej, jak tylko wyrwie jej struny głosowe. Big Bill z kolei dodaje, że Cope skrócił swoje imię, a on skróci jego karierę. Jericho zapowiada, że pokaże, że Harwood jaki potrafi być ,,NoGood!" Cope vs. Big Bill: Pierwsza walka wieczoru była dokładnie tym, czego można było się spodziewać – solidną potyczką między legendą a jednym z najbardziej nieprzewidywalnych big manów w AEW. Big Bill gra swoją rolę świetnie – jest nie tylko duży, ale też zaskakująco mobilny. To on kontrolował większą część walki, co podkreśliło zwinność i doświadczenie Cope’a, który musiał walczyć z defensywy. Widać, że Cope, choć ma swoje lata, wciąż potrafi się odnaleźć w ringu, ale coś tutaj nie do końca zaskoczyło. Może to kwestia stylu – Bill świetnie sprawdza się jako dominator, ale brakuje mu jeszcze tej „iskry”, by pociągnąć bardziej emocjonalną narrację w ringu. Finał, w którym Cope sięgnął po Rear Naked Choke, zaskoczył, ale był trochę „meh”. Widzisz Spear i myślisz, że to koniec, a tu nagle... duszenie? Takie zakończenie pasowałoby bardziej do walki technicznej niż do brawlu. Trochę jakby brakło pomysłu na to, jak zakończyć walkę efektowniej. Niemniej jednak, Cope wygrywa, a Big Bill nie wychodzi z tego pojedynku osłabiony – po prostu zabrakło emocji. Hangman Promo: Page mówi o swoim trudnym roku i o tym, jak to, co wydarzyło się w 2024, niemal zniszczyło jego rodzinę. Przyznaje, że czuł się zawstydzony, ale podjął decyzję, by działać. Skończył ze  Swervem, ale teraz skupia się na Christopherze Danielsie. Texas Deathmatch w przyszłym tygodniu na Collision ma być ostatecznym rozwiązaniem. Mocne, emocjonalne promo. Pac vs. Komander: Czysta uczta dla fanów szybkiego tempa i akrobatyki. Komander jest jak żywa reklama tego, jak świetnie wygląda lucha libre w AEW, a Pac… cóż, to Pac – facet, który mógłby sprzedać swoje akcje w ringu nawet najbardziej wybrednemu fanowi. Od początku było jasne, że Pac wygra. Nie ma opcji, by AEW osłabiło kogoś o takiej renomie, ale Komander dostał swoje momenty. Jego Springboard Destroyer? Niezły. Problem polega na tym, że czasami takie walki stają się bardziej pokazem sztuczek niż faktyczną walką. Pac musiał się trochę „powstrzymywać”, żeby Komander miał szansę wyglądać groźnie, co było widać zwłaszcza w momentach, gdy Komander trafiał go jakąś finezyjną kombinacją, a Pac zamiast natychmiastowego kontrataku... chwilę „czekał”. Końcówka z Brutalizerem? Klasa sama w sobie. To właśnie ta agresja i techniczna precyzja Pac’a sprawia, że każda jego wygrana wygląda jak coś więcej niż zwykłe zwycięstwo. Pac to bestia, a Komander – choć spektakularny – wciąż ma przed sobą sporo pracy, by wejść na poziom m.in. Anglika. Death Riders vs. The Outrunners: Dobra, techniczna walka drużynowa z elementami klasycznej strategii tag-team. Claudio i Yuta dominują dzięki sprytowi i pracy nad nogą Magnusa. The Outrunners mają momenty chwały, ale Death Riders kończą walkę po kombinacji Giant Swing i Rocket Launched Splash. Świetna chemia drużynowa. Yuta wciąż wydaje się najsłabszym ogniwem, co prawdopodobnie jest celowym zabiegiem. Promo Hobbs: Hobbs mówi o swojej trudnej przeszłości i konfrontacji z Moxleyem. Twierdzi, że Mox nie ma żadnej szansy go zranić i że na Maximum Carnage Moxley stanie się jego ofiarą. Szkoda, że to wszystko to tylko gadanie, może mnie zjecie, ale w sumie wolałbym Hobbsa jako mistrza AEW w tym momencie, niż Moxa, ale to rozmowa na inny temat. Mariah May vs. Harley Cameron: "Hot Girl Graps" dostarcza. Cameron ma swoje momenty, ale Mariah May pokazuje, dlaczego utrzymuje się na szczycie i mierzy jeszcze wyżej. Walka kończy się po Storm Zero, a May wychodzi z ringu jako pewna siebie zwyciężczyni. Solidna walka z kilkoma efektownymi akcjami, które podkreśliły rozwój Cameron, jakiś tam. Brody King vs. Trevor Blackwell: Dominacja Brody’ego od początku do końca. Gonzo Bomb kończy walkę w mniej niż dwie minuty. Brody wygląda na bestię po swoim występie na Tokyo Dome. Idealny squash, by wzmocnić pozycję Kinga. AEW TNT Title Match - Daniel Garcia (c) vs. Katsuyori Shibata: To była walka, którą chciało się oglądać z pełnym skupieniem. Shibata jest mistrzem techniki, a Garcia – mimo swojego młodego wieku – już dawno udowodnił, że zasługuje na miano jednego z najbardziej utalentowanych techników młodego pokolenia. To była uczta dla tych, którzy kochają detale w wrestlingu – wymiany chwytów, kontrolowanie dystansu, gra psychologiczna. Shibata przypomina czołg – idzie na ciebie powoli, ale konsekwentnie, i każdy jego ruch wydaje się przemyślany. Garcia, z drugiej strony, grał rolę przebiegłego pyszałka, który próbuje zaskoczyć swojego rywala sprytem. Dragon Tamer? Świetny moment, ale Shibata to nie ktoś, kto się poddaje przy pierwszej lepszej okazji. Finał z szybkim Jackknife Pinem był idealnym rozwiązaniem. Shibata przegrywa, ale nie wygląda na słabszego. Garcia wygrywa, ale wie, że ledwo uszedł z życiem. To była jedna z tych walk, po której fani obu zawodników mogą być zadowoleni. Shibata – mimo porażki – wciąż jest ikoną, a Garcia – mistrzem, który w końcu zaczyna wyglądać jak ktoś, kto może zbudować naprawdę solidną historię wokół pasa TNT. Dax Harwood vs. Chris Jericho: No i tutaj mamy problem. Dax Harwood i Chris Jericho to doświadczeni zawodnicy, ale ta walka była.. za długa i niepotrzebna. Jericho, mimo że wciąż jest świetny w swojej roli heel’a, wydaje się trochę „na autopilocie”. Harwood z kolei wyglądał na faceta, który próbuje udowodnić, że jest lepszy niż jego pozycja na karcie sugeruje – ale coś tu nie kliknęło. Przeciąganie? Sporo. Tempo? Momentami ospałe. Zakończenie? Typowy Jericho – nieczyste zagranie, uderzenie pasem ROH World i Judas Effect. Fani Jericho dostali dokładnie to, co zawsze, ale reszta… cóż, chyba liczyła na coś więcej. Prawdziwa wartość tej walki leżała w post-matchowym chaosie. Hobbs wyglądał jak prawdziwa gwiazda, demolując wszystko i wszystkich. Może to był prawdziwy cel tej walki – pokazać, że Hobbs jest gotowy na większe rzeczy. Jeśli tak, to cel osiągnięty, ale sama walka? Do zapomnienia. Collision było solidnym show, choć brakowało tego „wow”. Najlepsze momenty to techniczna uczta Garcii i Shibaty oraz dynamiczna walka Pac’a i Komandera. Cope i Big Bill otworzyli wieczór solidnie, ale bez emocji. Jericho i Harwood? Cóż, trochę zawiedli. Promo Hangmana Page’a i końcowa dominacja Hobbsa to elementy, które gdzieś tam do czegoś fajnego doprowadzą, ale reszta? Raczej standardowe show AEW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...