Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

Wieści dotyczące kontuzji Finna Balora i Kalisto


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 631
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.11.2012
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ponoć decyzję o wyniku walki o WWE Universal Championship jej uczestnicy mieli poznać jak najpóźniej, możliwe iż do samego rozpoczęcia pojedynku rezultat znało tylko kilku kreatywnych. Od początku jednak planowano ingerencję Triple H'a.

 

Ostatni raz Kalisto widzieliśmy w akcji ringowej miesiąc temu, gdy to na SmackD...


... przeczytaj wiecej na stronie Attitude : http://www.wrestling.pl/news-wiesci-dotyczace-kontuzji-finna-balora-i-kalisto.html
  • Odpowiedzi 0
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Giero

    1

Popularne dni

Top użytkownicy w tym temacie

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Mr_Hardy
      Niestety, ale myślę, że tak. To tylko kwestia czasu. ☹️
    • IIL
      Odnoszę wrażenie, że cała ta ciepła współpraca TNA i WWE skończy się na tym, że panowie w garniturach z TKO wydadzą kieszonkowe na zakupienie całego fedu.  Do założenia tego wątku natchnął mnie ten fragment WOR: Jak sądzicie?  
    • IIL
      Oglądam własnie tego Dynamita i muszę przyznać, że otwarcie było świetne z tym brawlem w publice i skokiem z barierek. Jedyne co mam do zarzucenia, to standardowo - produkcja. Takie moonsaulty dostałyby w WWE kwardylion ujęć z każdej strony i kolejny pierdylion powtórek tych akcji podczas trwania tygodniówki żeby wbić wszystkim do głów wagę tego angle'a. Tutaj wyszło to słabo i prawie w ogóle nie było tego widać i do tego polecieli klasykiem z włączeniem muzyki, gdy ktoś nadal mówi przez mikrofon... To martwi - w końcu weszła im już kasa z nowych kontraktów TV/HBO, także najwyższa pora podkręcić ten aspekt. 
    • Grins
      O właśnie mocno go nie docenili, był świetny i z chęcią zobaczyłbym go z powrotem za stolikiem komentatorskim. 
    • HeymanGuy
      AEW Dynamite - 22.01.2025 Omega/Ospreay/DCF: Na dzień dobry dostaliśmy segment, który właściwie był mini-walką. Kenny Omega i Will Ospreay najpierw się kłócili, potem tłukli Don Callis Family, a na końcu zgodzili się na współpracę. Czy Omega przebaczył za szybko? Może. Ale kurczę, widzieć tych dwóch razem w akcji to coś pięknego. Suplexy na stołach, brawle przy stoisku z gadżetami – totalne wariactwo, które aż krzyczało: „To jest AEW!”. No i zapowiedź tag team matchu na Grand Slam: Australia – Omega i Ospreay kontra Takeshita i Fletcher? To będzie hit. Ten segment tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. AEW World Tag Team Title Match - Private Party (c) vs. The Hurt Syndicate: Bobby Lashley i Shelton Benjamin zrobili z Private Party dosłownie mielonkę. Nie oszukujmy się, Isiah Kassidy i Marq Quen to świetny team, ale brakowało im tego czegoś, żeby być mistrzami na dłużej i żeby robili lepsze wrażenie. Lashley i Benjamin wyglądali jak absolutne potwory – dominacja na każdym kroku. MVP na komentarzu dodał smaczku, a finałowe Speary od Lashleya były perfekcyjne. Jedyny minus? AEW znowu straciło okazję, żeby lepiej wypromować młodych mistrzów. Ale patrząc na to, co może przynieść era Hurt Syndicate, nie przeszkadza mi to jakoś, bo lubiłem ten projekt w WWE, uważam, że nie dano im odpowiednich narzędzi do tego, aby pokazali na co ich stać - tutaj na razie wygląda to całkiem, całkiem. Castagnoli/Jarrett: Typowy przypadek "jeszcze jedna szansa na title shot" dla Jarretta, którego trochę trudno brać poważnie jako głównego pretendenta w 2025 roku, nawet do pasów pobocznych. Segment sam w sobie miał kilka mocnych punktów, ale czy to coś, co sprawi, że widzowie będą wyczekiwać przyszłotygodniowego starcia? No, powiedzmy, że to kwestia gustu. Claudio jako strażnik Moxleya podoba mi się najbardziej. Claudio przejmuje rolę „bramy” do Jon’a Moxleya i tytułu AEW World Championship. To logiczne i pasuje do jego charakteru – lojalnego wojownika, który chroni interesy swojej grupy. Fakt, że rzucił Jarretta na ziemię z potężnym uppercutem, to dokładnie ten Claudio, którego chcemy oglądać. Choć wielu może być zmęczonych tym, że Double J ciągle próbuje się wkręcić w główne historie, tutaj przynajmniej segment miał jasny cel – zbudować kolejny pojedynek. Jego promo było poprawne, chociaż brakuje mu dawnej charyzmy, jaką miał w swoich najlepszych latach. Ale, hej, widać, że Jeff Jarrett wciąż chce pokazać, że ma coś do udowodnienia. Po ostatnich tygodniach, kiedy Mox i spółka byli trochę rozbici fabularnie, ten segment wskazuje, że zaczynają wracać na właściwe tory. Claudio jest prezentowany jako silny filar tej grupy. Jarrett jako rywal? Meh. Jak wspomniałem, Jeff Jarrett nie wywołuje ekscytacji w 2025 roku. Jego obecność w tej historii jest bardziej „dobra, bo nie było nikogo innego”, niż rzeczywistym podkręceniem emocji. Claudio prawdopodobnie zniszczy go w przyszłym tygodniu, co sprawia, że ten segment jest tylko formalnością. Momentami wydawało się, że wszystko dzieje się zbyt szybko. Jarrett z miejsca wyzywa Moxleya, Claudio go przerywa, a decyzja o walce zapada w sekundę. Trochę brakowało tu dramaturgii. Jarrett jako cwaniak próbujący się przepchnąć do walki o tytuł. Problem w tym, że raczej nikt nie wierzy w jego szanse, co odbiera emocje. AR Fox vs. Swerve Strickland: Solidna walka, w której Ricochet zrobił trochę zamieszania. Swerve jednak nie daje się łatwo wytrącić z równowagi. Wygrana była oczywista, ale walka dała AR Foxowi moment, żeby się pokazać. Może AEW zacznie go częściej wykorzystywać? Przydałoby się. Swerve i Ricochet mają kapitalną chemię, a ich feud to coś, co może spokojnie prowadzić tygodniówki przez kilka miesięcy. Hangman Page vs. Tyler Shoop: Klasyczne „lokalny zawodnik dostaje lanie od gwiazdy”. Czy to było coś przełomowego? Niekoniecznie. Ale była to bardziej platforma dla prom, które były wokół tego segmentu. I powiem Ci, to właśnie te proma skradły show w tej części gali. Hangman Adam Page wyglądał jak typowy badass, chociaż było widać, że wciąż nosi na barkach konsekwencje swojej heelowej przemiany. Szybka wygrana z Shoopem przez clothesline to standard. Tyler Shoop wszedł, dostał kilka ciosów, padł. Szybkie i brutalne – klasyka lokalnych starć. Hangman wykorzystał moment na statement, bo po wszystkim rzucił Shoopa na deski Angel’s Wings, co było trochę w stylu „Danielsowej emerytury”. Symboliczne i trochę mroczne. Hangman buduje swoją postać, segment rozwija kilka wątków, a Shoop dostaje swoje pięć sekund chwały. Sama walka – pro forma. Ale cały segment? Klasa. To przykład, jak prosty squash match można wykorzystać do napędzenia postaci, choć czy Page tego potrzebuje po takim stażu w AEW? Jamie Hayer vs. Julia Hart: Hayter wreszcie pokazała, że może pokonać Julię Hart. Rewanż z ich pierwszej walki był lepszy, bardziej dynamiczny i z większym pazurem. Hayterade na końcu? Klasa. Podoba mi się też, że obie panie poważnie traktują swoją rywalizację. Trylogia? Tak, poproszę. Może dajmy jakiś hardcore match na zakończenie? Te dwie mają potencjał, żeby podnieść poziom kobiecej dywizji w AEW. Cope vs. PAC: Main Event to był majstersztyk storytellingu. Prawdziwa uczta. Pac masakrował kark Cope’a, a ten walczył jak lew. Kilka razy myślałem, że to koniec, szczególnie po tych Brutalizers. Ale Cope to Cope – dwa Speary i TKO zamknęły sprawę. Po walce Death Riders totalnie rozwalili całą sytuację. FTR i Rock 'N' Roll Express obijani na zapleczu, Moxley dusi Cope’a, Jay White próbuje ratować, ale też dostaje swoje. Chaos w najlepszym wydaniu, który przypomniał, dlaczego Moxley to taki kozak. Ten segment przywrócił Death Riders do formy. To, co się stanie w Australii, może być brutalne, ale to jest dokładnie to, co chce widzieć chyba każdy z nas. Mimo że karta nie była naładowana gwiazdami jak niektóre wcześniejsze tygodniówki, Dynamite w Knoxville pokazało, że mniej znaczy więcej. Każdy segment miał swoje miejsce, żadna historia nie była przeciągana, a energia publiczności była niesamowita. Co najważniejsze, AEW wróciło do tego, co robi najlepiej – emocji, chaosu i świetnych walk. Jeśli 2025 ma wyglądać tak jak ta gala, to mamy przed sobą przyzwoity rok.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...