Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołączenie zajmie Ci mniej niż minutę – a zyskasz znacznie więcej!

    Dostep do bota wrestlingowego AI
    Rozbudowane zabawy quizowe
    Typowanie wyników nadchodzących wydarzeń
    Pełny dostęp do ukrytych działów i treści
    Możliwość pisania i odpowiadania w tematach oraz chacie
    System prywatnych wiadomości
    Zbieranie reputacji i rozwijanie swojego profilu
    Członkostwo w najstarszej polskiej społeczności wrestlingowej (est. 2001)


    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

     

WWE PPV Survivor Series 2015 (zapowiedź, dyskusja, spoilery)


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  815
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  13.02.2012
  • Status:  Offline
  • Styl:  Jasny

Konfetti było jeszcze do zrozumienia, w końcu to finał turnieju o mistrzostwo WWE, ale gdy zabrzmiało King of Kings cash-in był już w powietrzu. Była szansa na heel turn któregokolwiek z finalistów, była szansa na przejście Reignsa na stronę The Authority, a skończyło się na Sheamusie. Rudy z pasem to niezbyt obiecująca perspektywa na najbliższe miesiące, ale co zrobić. Przynajmniej kilka sekund walki w konfetti wyglądało fajnie. Roman Reigns powąchał pasa i póki co mu wystarczy, kolejna taka okazja to pewnie WrestleMania. Jeśli to zakończenie nie wzbudzi w fanach jakiejkolwiek sympatii do Romana, to już chyba nic.
I Miejsce - Typer NXT 2017
  • Odpowiedzi 163
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Młody Zgred

    14

  • -Raven-

    11

  • Susek

    10

  • Aquino

    7

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 813
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.10.2012
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Pre-Show:

 

Charlotte wypadła w wywiadzie przeciętnie, coraz bardziej przekonuje mnie, że bezpodstawnie jarałem się nią w NXT, bo jest po prostu słaba... :(

 

Survivor Series Match: kurwa. Z jednej strony fajnie, że choć trochę zaskoczyli składem, ale... bez jaj. Tradition Survivor Series Match w Kick-Off? Mogli już sobie darować to starcie calkowicie. Tak btw. to co się dzieje z Darrenem? Nie, żebym za nim tęsknił, ale dziwi jego brak. Może spowodowali to powrotem. No właśnie - ostatni run Goldusta w WWE... liczę, że będzie dobry i zakończy na WMce erę Stardusta, bo Cody'ego w tym gimnicku niesamowicie szmacą. Victor przypięty po takim czymś? Przecież on jest teraz w hierarchi niżej niż swego czasu byli 3MB... Szkoda też, że Neville tak szybko odpadł. Podobało mi się za to jak Stardust strollował publikę ze stołami, mała rzecz a cieszy :) Poziom ringowy był słaby, jedyny fajny moment to oczywiście 3D dla Dusta!

 

Segment z Q&A pokazał jedno - braki aktorskie Summer? Dlaczego oni ją jeszcze trzymają?

 

 

Survivor Series:

 

Reigns wygrywa - jakie to przewidywalne...

 

... w wywiadzie dupy tez nie urywa...

 

... i kolejna walka przewidywalna jak to, że jutro będzie wtorek... ach, bezbarwny początek, nawet tych walk nie oglądałem, bo po co? Są przewidywalne a aktorzy widowiska umiejętnościami nie grzeszą, no ok. Owens vs. Ambrose bym zobaczył, gdybym nie wiedział, że będą oszczędzać Deana przed finałem.

 

Już ciekawsza była reklama TLC, która wypadła genialnie :D :D

 

Survivor Series - a więc dali dwie walki 5 vs. 5? Ja mimo wszystko prosze o punkty do typera za wytypwanie Soul Survivora Bully'ego Ray'a! Z tej walki warto zapamiętac jedynie kończącą kombinację face'ów, która była kurewsko dobra.

 

Zgodnie z przewidywaniami, Szarlotka czysto broni pasa. Nie ciekawi mnie co dalej z tą dywizją, bo jest ona cały czas na fatalnym poziomie... :(

 

szkoda mi squashowanego przez Breeze'a Dolpha...

 

Dojebali wyjście Takera :D Magia pojedynku, który nawet chciałem obejżeć prysła, gdy do starcia zamiast niszczyciela wyszedł jobber...

 

Dean Ambrose vs. Roman Reigns jak na WWE nie było źle, magia walki przyjaciół i oczekawianie na koniec i heel turn zapewne podwyższają moją ocenę. Bardzo mi szkoda tylko, że Dean tak szybko padł... patrząc na długość do końca gali myślałem już, że Sheamus wtopi walizkę. Z dwojga złego wolę go, bo będzie od teraz trzymał z Authority, niż faceowego Romcia...

 

 

Jednym słowem: chujowa gali, ale za to z bardzo fajnym theme songiem!


  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Preshow - The Miz, Bo Dallas, The Cosmic Wasteland vs Neville, The Dudley Boyz & Tytus O'Neil & GOLDUST

To doczekaliśmy się 5v5... na Preshow... Odbębnili to po macoszemu. Face'i z łatwością wygrywają i jeszcze tracą tylko jednego gracza. Zaskoczony jestem, że to był Neville, ale zapewne musieli wyeliminować główną twarz tej ekipy, aby wzbudzić chociaż cień szans na wygraną drużyny Heeli. Dallas może sobie wpisać do CV, że wytrzymał dłużej w ringu niż Anglik i w ogóle wyleciał przed ostatni. :twisted: Powrót Goldusta na plus, ale gdyby był w innych okolicznościach reakcja byłaby większa. I jeszcze szybkie wyeliminowanie Viktora... Ja rozumiem iż WWE ma modę szybkiego wyrzucania z gry pierwszego gracza w tradycyjnej teamówce, a Ascension się nie liczy, ale zwykły Scoop Slam? Naprawdę? :?

 

Ocena: 2/5

 

Garcia chyba trochę podkoloryzowała hymn, ale w przeciwieństwie do Górniakowej nie zmieniła całkowicie melodii. :twisted:

 

Pierwsza walka - półfinał turnieju o tytuł pretendenta do pasa WWE World Heavyweight Championship:

Roman Reigns vs Alberto Del Rio

Obejrzałem i nie poczułem się jak na PPV. Ot kolejna walka Romka, która wyglądała identycznie jak te, co dostajemy w "zwykłe" dni. Przynajmniej Meksykanin próbował zakończyć walkę przez Cross Arm Breaker. Może ponownie zacznie go używać jako finishera.

 

Ocena: 2+/5

 

Druga walka - półfinał turnieju o tytuł pretendenta do pasa WWE World Heavyweight Championship:

Dean Ambrose vs Kevin Owens

Mój cichy faworyt do top 3 tej gali. Spodziewałem się po nich więcej, ale i tak wyszła solidna łupanka. Zwłaszcza pod koniec. Ambrose poświrował, ale to Kevin bardziej mnie zagrzał do oglądania i wywiadem na zapleczu i samą walką.

 

Ocena: 3-/5

 

Trzecia walka - Ryback, Lucha Dragons & The Usos vs The New Day, Sheamus & King Barrett

Skład tego pojedynku zdecydowanie miał większy potencjał niż ten z Preshow i była zdecydowanie lepsza. Jeśli chodzi o technikę to zdecydowanie tutaj robota należała, do Usosów, Kalisto, Kofiego i Xaviera. Momenty w których ci gracze byli w ringu rozruszały cały pojedynek. Nawet wątki humorystyczne im się całkiem udały. Sheamus z reakcjami na kolejne wygibasy jego partnerów pozwolił zapamiętać siebie trochę lepiej, czy choćby pozostała dwójka ND, która zniosła biednego E ze sceny. Właśnie w sumie to nie zostali wyeliminowani. :twisted:

 

Ocena: 3-/5

 

Czwarta walka - Diva's Championship: Paige vs Charlotte ©

Bardzo dużo czasu dostały jak na kobity. Poprawne starcie, ale ta końcówka dosyć słaba. Pewnie dlatego iż w zamierzeniu Paige miała być osłabiona tym upadkiem z bandy. Lipnie wyszło tylko nie wiem, czy Charlotte zrobiła to zbyt ostrożnie, czy sama się bała tej akcji wykonywać.

 

Ocena: 2+/5

 

Wciąż dają nam segmenty podkreślające tą brać między Romkiem i Deanem. Jakby przyjaźń miała się skończyć.

 

Piąta walka - Tyler Breeze vs Dolph Ziggler

Poprawnie, ale nic więcej. Ziggler pokonany i ciągniemy to dalej... .

 

Ocena: 2+/5

 

Szósta walka - Bray Wyatt & vs The Brothers of Destruction

Na początek wejście Takera. Fajna oprawa, ale duże brawa za portrety wszystkich jego wcieleń. Naprawdę fajny motyw.

Trochę zaskoczenie iż to akurat Harper został partnerem Braya, a nie Strowman. Można powiedzieć, że Luke wrócił do łask, bo to on przecież zawsze był tym z reguły walczącym w ringu bratem. Troszkę się zawiodłem, bo to miało być wydarzenie tej gali, a zmieścili w 10 minut i rodzinka została po prostu rozjechana. Przede wszystkim ten nie pokonany Strowman dał się łatwo rzucić na stół. Nie było oczywiście tragedii, ale czuję niedosyt.

 

Ocena: 3-/5

 

siódma walka - Vacant WWE World Heavyweight Championship: Roman Regins vs Dean Ambrose

Także szybko poszło, ale dobre starcie. Bez zbędnego przedłużania zaczęli walczyć. Dobrze to rozegrali, bo mimo iż są kumplami to jeden drugiego nasuwał jak najgorszego wroga. Ten Spear na koniec zakończył pojedynek, co wydało mi się przez moment trochę zbyt nagłe. Dean ładnie obił tam Romka, a ten w jednej chwili wystartował i powalił rywala. Reigns w takim charakterze nieustępliwego wojownika mógłby wypromować Spear jak jego poprzednicy. Szkoda tylko, że nie jest aż tak lubiany. :roll:

Po raz kolejny ktoś rujnuje Romkowi piękną chwilę. Zaczyna mi wyglądać na drugiego Cenę, który nie wiadomo, co by się nie stało nie pozwoli, aby emocje wzięły górę. :P Może to i lepiej iż dali Irlandczykowi ten pas teraz to na WM'ce zobaczymy coś konkretniejszego (jeżeli do tego czasu go straci).

 

Ocena: 3-/5

 

"+"

- były walki, które się wyróżniły, ale do five starów im daleko (mowa o walce o pas, drugiej drużynówce, czy BoD vs Wyatt)

- jak na babki to też było zjadliwie

- wejście Takera

 

"-"

- jeden z tradycyjnych 5v5 w Preshow i do tego jeszcze z marnym składem i bez emocjonalnym przebiegiem - zmarnowany potencjał na powrót Goldusta

- mimo iż niektóre starcia mogły się podobać to całokształt wypadł naprawdę "dwójkowo"

 

Nie wiem jak ocenić inkasacje Sheamusa. Nie chce mi się wierzyć, że stworzą wciągający program między nim, a Romanem. I jakby to wyglądało gdyby Seth nie miał kontuzji? Czy Irlandczyk też był brany pod uwagę? Może uchroniło nas to przed oglądaniem rudego jako championa na największej gali roku.

 

Ocena końcowa: 2+/5

 

Niestety było to najgorsze Survivor Series jakie przyszło mi oglądać. Przykra kontuzja Rollinsa sprawia iż dostajemy jakiś turniej, którego najważniejszy etap zajmuje prawie pół karty, tradycyjne walki są potraktowane jak zapchajdziury, a "25 years of The Undertaker" wypadło miło, ale nie było to też wydarzenie po którym eksplodowałem z zachwytu.

Edytowane przez Pavlos

Typerowa zabawa:

I miejsce - Liga Mistrzów 2015/2016

III miejsce (Ex æquo z użytkownikiem filomatrix) - Euro 2016

III miejsce - Euro 2012

6476255635741dfcc53660.jpg


  • Posty:  83
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.02.2013
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

5 rzeczy których dowiedzieliśmy się po Survivor Series

1)Wyatt tonie coraz głębiej, ile jeszcze przegra walk na PPV. Ilu jeszcze zawodnikom się podłoży.

Nie ma przyszłości we wrestlingu dla Windhama Rotundy,Niestety.

2)Reigns zbiera taki heat że zastanawiam się czasami czy na górze ktoś w ogóle myśli.

Terminatorzy nudzą się ludziom,Jasiek znudził się po 6-7 latach,Reigns po roku.

Trudne czasy nastały dla Romana bo wygląda na to że Vince prędko nie dopuści do turnu.

3)Sheamus jako champ Authority jest jednym z niewielu logicznych rozwiązań jakie można było zaakceptować.I tak go nikt nie znosi więc to postawi Authority w jeszcze innym świetle niż byli dotąd.Oklaski dla Sheamusa po zgnojeniu Romka mówią wszystko.

4)Ambrose robi za statystę, Owens jest cheerowany jako heel, New Day robi dobrą robotę jako heelowie mimo tego że solowo sięgnęli dna. Pozmieniało się.

5)Roster coraz biedniejszy, Mistrzowie midcardu słabo promowani a obecny mistrz WWE bujał się przed chwilą z Barrettem co pokazuje brak logiki w tym wszystkim.


  • Posty:  1 775
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.07.2011
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Powiedzenie że gala była przewidywalna nikogo nie zaskoczy, natomiast mimo dość miałkiego poziomu ringowego to nawet mam pewną satysfakcję z oglądania tej gali.

 

Wszystko fajnie, natomiast, Boże, jak już wkurwia mnie przesadność poprawności politycznej w Dabju - ten hymn .... Dabju wpieprza się tam gdzie nie jest ich miejsce. Skoro to tylko "sports entertainment" to na chuj wpieprzają się do polityki? Rzygać mi się chciało jak Eden zapowiadała wykonanie hymnu przez Lilian, który pod wpływem negatywnych emocji i swojej krótkowzroczności przewinąłem.

 

Półfinały były poprawne - ten z Reignsem i ADR lepszy, mimo cholernej nudy na początku to jednak pod koniec publika mocno się wkręciła. Mimo że te dwie walki były poprawne to były pozbawione jakiegokolwiek błysku - co niby nie jest minusem mając w świadomości że jeszcze 2 godziny gali przed sobą i mając nadzieję że inne pojedynki pokażą coś więcej. Problem się robi kiedy dochodzimy do końca gali oraz wniosku że nie było niczego lepszego.

 

Survivor Series Match - Team New Day vs Team ... babyface? Pierwsza rzecz - Xavier Woods wziął wzór na swój fryz od Taminy? To było słabe. Dlaczego mam wrażenie że kiedy patrzę na Usosów ze swoim "nowym stylem od pasa w dół" widzę dziewczynki 1-3 szkół podstawowych w kolorowych rajtuzach skączące przez gumę? WTF jest nie tak z tymi ludźmi? Walka sama w sobie przeciętna, natomiast zaproponowała satysfakcjonujący motyw - po odliczeniu Big E, bookerzy nie pozwolili na dalszą dewastację mistrzów TT - bajka, wg mnie, z perspektywy czasu to wyjdzie New Day na dobre. Xaviera Woodsa po akcji ze ślubem w dniu Hell in a Cell ominął job w swoim hometown - co za ulga, ringowo za bardzo odstaje od swoich kompanów, wypadałoby go trochę ochronić bookingiem.

 

P.S. Znam Kalisto, znam Samuraya Del Sola, ale cholera, chłopak jest strasznie bezpłciowy (przypadek Kingstona-Jamajczyka)

 

Kobiety wypadły również bez błysku - chciałem aby komentatorzy wznieśli się na wyżyny swojej pracy i obwieścili wszem i wobec że to solowy first time ever tych dwóch pań ... Taa, whatever. Początek walki personalnego feudu? Klincz. Fuck This Shit. Dalej niby było lepiej, ale movesy nie były poparte jakąkolwiek reakcją publiki, więc walka idzie do zapomnienia.

 

Tyler Breeze vs Zolph Diggler - krótko, z promocją młodego, ale wciąż bez wyrazu. Tyler to uczeń Lance'a Storma .... i jest to dobrze widać w jego wykonaniu - technicznie bardzo dobry (przejście do half boston crab), ale bezemocjonalny jak mistrz. Christian już raczej nie wróci skoro oddali Unprettiera Breeze'owi, ale jego brak odbijemy sobie kolejnym występem na network - zawsze coś.

 

Brothers of Destruction vs Wyatt Family - odpuściłem sobie wszelkie analityczne myśli jak ugryźć tą walkę i stałem się fanem na tą chwilę - to był strzał w dychę. W ringu średnio choć mogło być gorzej (brawo dla bookerów że nie pozwolili na więcej Strowmanowi i Rowanowi i wrzucili do ringu Wyatta i Harpera - tych dwóch, najbardziej kompetentnych z rodziny), ale banana miałem cały czas. Wejściówki, ciekawsze spoty, połamany stół, oddanie szacunku Callawayowi ... dla mnie bomba. Fajne zwieńczenie ćwierćwiecza kariery Takera - urzekło mnie, i cieszę się że odpuściłem sobie jakąkolwiek spinę tylko po to by się tym nacieszyć.

 

Finał był na pewno tą najżywszą walką, pełną zwrotów oraz z lekka słabą końcówką - w środku marnego ataku w narożniku przez Deana, ten wyłapuje Speara ... oczywiście, ten moment był poprzedzony kilkoma innymi, ale jak na "przyjaciół" zakończyli to dość płytko. Obyło się bez turnów i dostaliśmy cash-in. No cóż, kiedy jak nie teraz - na najnudniejszy okres roku, dostaliśmy najprawdopodobniej najnudniejszego mistrza z możliwych ...kicha, ale trzeba to odbębnić. Dostaliśmy też natomiast pierwsze podwaliny pod feud Reignsa z HHH-em co może nie być genialną wizją, ale raczej zwiastuje pierwszą walkę na WM32 - w sumie, jestem za, Tryplak raczej jobbnie swojemu wybrańcowi, nie widzę przeszkód.

 

Cała gala była bezemocjonalna tylko po to by cash in najpłytszego zawodnika w rosterze wypadł wyraziście ... moim zdaniem średnio się udało. Może to kwestia publiki? Hotlanta niespecjalnie sprzyjała zawodnikom (też mi nowość).


  • Posty:  2 028
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2012
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Transparent z publiki "Diet Owend Diet" dobry

 

ROMAN REIGNS AS A CHAMPION IS BOOTY!

 

Skoro jesteśmy przy Reignsie, to muszę przyznać, że ucieszyła mnie kasacja walizki, najlepszy jak dla mnie moment, bo bardziej od Sehamusa nie lubię tylko Romana :) A już prawie uwierzyłem, że zajączek dogonił marchewkę na kiju, bo heroiczne zwycięstwo w turnieju, konfetti, wilki moment, to wszystko wyglądało perfekcyjnie, aż zbyt perfekcyjnie. Końcówka przyniosła wiele emocji, zwłaszcza kickout po pierwszym Brogue Kicku, gdzie oczywiście przewinęła mi się myśl "Roman to jeszcze wyciągnie", zabrakło mi tylko entrance'u Bladego, chciałbym zobaczyć, jak dużą radość wzbudziłoby jego wejście wśród publiki :D

Z jednej strony spoko, bo Reigns nadal jest tym, który pas będzie gonił, z drugiej jednak nie ma chuja we wsi, że po 12 miesiącach niekończących się klęsk, gdzie już witał się z gąską, Roman nie zgarnie pasa na WM...

...o ile title shota dostanie/zdobędzie, bo wydarzenia z końcówki SS mogą również iść w kierunku jego walki z Tryplem na największej ze scen. Dużo znaków zapytania sawia ta końcówka i jest to bardzo dobry omen.

 

Cóż więcej...solidne półfinały, niezła (do czasu, bo w końcówce zaczynałem się nudzić) walka kobiet i kolejne kapitalne show w wykonaniu New Day, dla których dwa drętwe brytole były tak komicznym kontrastem, że cała ich wejściówka przypominała mi prehistoryczny program Śpiewające Fortepiany, na początku którego rezolutny jak zawsze Rudi Shubert (w tej roli nasze murzynki) zapowiadał swoich dzisiejszych gości, często niezwiązanych ze światemn muzyki i ruszających się jak wóz z węglem. Panie Barrett, więcej luzu w tym smutnym jak pizda WWE :) Łołoło jejeje

Rocznikowo miała 15

13616784565a4bd060e41e5.jpg


  • Posty:  334
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.04.2015
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Przez przeklętego facebook'a nadziałem się nieświadomie na spoilery z gali, więc niestety emocji nie wywołało to u mnie żadnych gdy oglądałem galę, ale spisać wrażenia trzeba.

 

Nowy fryz Xaviera zniszczył system, taki trochę Elvis Presley :twisted: Pod koniec ich matchu przeszło mi przez myśl że Sheamus mógłby, sam zniszczyć drużynę rywali, chociaż trochę by go to podpromowało, ale nie, wszyscy muszą być cipo-heelami. I czemu to Sin Cara a nie Kalisto wyeliminował Barreta?

 

Starcie Reigns vs Del Rio nie porwało, zwycięzca był wiadomy a Alberto po raz pierwszy od powrotu zostaje spinowany, choć nawet nie czuję że to Del Rio.(Co świadczy o mizernym poziomie WWE w tym roku) Ambrose vs Owens trochę lepiej, w końcówce się rozkręcili ale coś między nimi nie zagrało.

 

Bracia vs familia było wręcz tygodniówkowym starciem, gdyby nie entrance Takera nie byłoby to nic niezwykłego. Wyatt stoi w martwym punkcie, co teraz dla Kane'a i Takera? Nie wiem ale nie chcę za nic ich walki, Kane nie powinien trzeci raz przegrywać z bratem na Wrestlemanii.

 

Finał turnieju-Mogło stać się wszystko ale poszli po najmniejszej linii oporu, szkoda bo Dean zasłużył na pas a Roman nie zasłużył na te buczenie, naprawdę chłopa lubię. Sheamus i pas, jakoś to przeboleję, choć już teraz mogę powiedzieć że nawet jego runy z 2009 i 2010 będą o wiele lepsze w porównaniu do tego. Czekam aż pas przejmie ktoś wartościowy, lub nawrócony na dobrą drogę promocji Roman.

 

Gala ogółem mizerna, w Dablju musi naprawdę zajść jakaś poważna zmiana bo 2015 rok to najgorszy rok w ich wykonaniu....odkąd pamiętam.

Edytowane przez Betrayal
Strike First

1666685508559ec7a1aad8c.jpg


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

-Miz/Dallas/Stardust/Ascension vs Neville/Dudleyz/O'Neil/Goldust- Goldust wrócił! Viktor wyleciał jak jobber(...dla jobberów), Konnor w sumie też, ale wytrzymał choć trochę. Neville chociaż polatał, szkoda że wyleciał jako jedyny face. Miz - kolejny jobberski występ w tej walce. Dallas był za długo. Stardust poległ, na szczęście kończąc to coś. Ogółem: tradycyjna walka w kickoffie(na całe szczęście to nie było jedyne 5vs5 dzisiaj), nie ma o czym pisać...

 

-Reigns vs Del Rio- Słyszałem pozytywne chanty, to publikę chyba wkręcili. Miało rozgrzać, w końcu opener. Mnie nie porwali, niestety. Nuda straszna, w czym nie pomagał oczywisty wynik. Ciężko się rajcować nawet fajnymi kontrami, jak Superkick w trakcie Speara, kiedy i tak nic to nie zmieni.

 

-Ambrose vs Owens- Tu już było ciut lepiej. Na początku też ziewnąłem, ale się rozkręcali. To się dało oglądać i nie obrażę się, jak im zrobią jakiś krótki feud o pas IC.

 

-Ryback/Lucha/Usos vs NewDay/Sheamus/Barrett- Japa mi się cieszyła, bo widzę, że inni się dobrze bawią. New Day jak zwykle, Sheamus coś tam próbował przy wejściówce i za to plus. Barrett miał uciechę, tańcząc - nie wierzę, że go do tego zmusili. Ryback też nie narzekał - widziałem ten chwilowy uśmiech, jak go Woods sprawdzał po tym locie z narożnika(może przesadzam, ale nie musiał szczerzyć japy, gadając "I'm OK"). Tak że całość była OK. Niekoniecznie ringowo. I Kalisto nie wyleciał.

 

-Paige vs Charlotte- Chciałem, by mi się to podobało. Jednak nie potrafiłem się skupić na tej walce. Nic specjalnego się nie wydarzyło. A takie rzeczy, jak Spear(?) na barierkach, jak mają być tak marnie wykonane... Rozumiem kwestie asekuracyjne, ale już lepiej nie robić tego wcale.

 

-Breeze vs Ziggler- Fajne... na tygodniówkę. Plusik za przywrócenie Unprettiera, był raz na NXT, to i tu się przyda.

 

-Taker/Kane vs Harper/Wyatt- Cudowne wejście Grabarza. Po tym mógłby być squash, nie narzekałbym. Bo w samej walce niewiele pokazali, ot firmowe akcje BoD, więc można było skrócić bardziej. Propsy za wrzucenie doświadczonego Luke'a zamiast Brauna, który i tak miał swój(przegrany, ale jednak) moment.

 

-Reigns vs Ambrose- Pierwsza naprawdę fajna walka, face vs face, równy z równym, jeeeej!.......zakończona o wieeele za szybko i tak marnie, że szkoda słów. Niczym niepodbudowany Spear, kiedy Dean jest w ofensywie. Jakby spuścić w klopie całą podbudowę, jaką była ta walka od samego początku, bo "Romek is strong". Shocker gali, jak chodzi o timing.

 

I z mistrzem dylemacik. Średnio mi podchodził Roman. Po Spearze na HHHu nagle pomyślałem: "może nie będzie tak źle?". Serio, niby taka pierdoła, a nastawili mnie pozytywnie. Żeby chwilę później to zniszczyć cash-inem. Cieszy, bo szybciej odbębnimy run Bladego, smuci, bo Reigns miał piękny start z pasem, a parę minut później znów mam go gdzieś. To przydługie zejście z ringu(+ wpleciona reklama, lol) jeszcze bardziej mi go obrzydza. A wystarczyło skończyć tym Spearem.

...bo jeden Straight Edge na forum to zdecydowanie za mało.

Typer WWE 2018 - 3 miejsce

Typer NXT 2018 - 1 miejsce

105504318959183a35d96e9.jpg


  • Posty:  3 945
  • Reputacja:   1 262
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Ciemny

Turniej o pas WWE był zgodnie z przewidywaniami najmocniejszą stroną tego ppv. Wszystkie trzy walki turniejowe były dobre i oglądało się je z dużą przyjemnością. W openerze podobać się mogła szczególnie druga faza walki, gdzie Alberto nawet długo się trzymał, choć wiadomo tutaj wielu emocji być nie mogło. Wynik był z góry znany. Druga walka półfinałowa to swoiste one man show. Kevin był genialny w swojej roli, zresztą jak zawsze. Chce się na niego patrzeć w ringu i tylko czekam, aż facet pójdzie wyżej. Uwielbiam te jego gadkę w czasie walki. Oczywiście WWE poszło przewidywalną drogą i dostaliśmy oczekiwany finał, czyli Reigns vs. Ambrose. Sama walka był ok, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Publika za Deanem, do tego fajne chanty let's go Roman, Roman sucks! Gdzieś już to słyszałem. :lol: No i najważniejsze końcówka. Bardzo przewidywalna jak i cały turniej. W chwili gdy Reigns olał HHH'a wiedziałem już co się stanie. Sheamus tutaj po prostu musiał wpaść. Rudy ze złotem to nie jest to co chciałbym oglądać, ale ten moment jest najlepszy, żeby miał ten swój title run. Reigns po raz kolejny bez pasa, ale absolutnie nic na tym nie traci. Dalej jest w pierwszym szeregu do złota. Więcej pewnie dowiemy się na RAW.

 

Drugi najważniejszy moment tego ppv to 25 lecie Takera. Wejściówki i sam klimat wokół walki jak zwykle epickie. Taką oprawę możemy zobaczyć tylko w WWE. To co mnie zaskoczyło to brak Strowmana w walce. Patrząc na jego gabaryty i promocję, aż się prosiło by go zestawić z Kanem i Takerem. Harper to jednak nie ten kaliber. Ringowo nie było jakoś super, ale i tak dobrze się bawiłem. BoD zawsze fajnie zobaczyć razem w ringu. Wynik oczywisty, ale tu tak musiało po prostu być. Ani Bray ani Strowman na tej walce wiele nie stracili, więc jestem zadowolony. Teraz niech tylko rodzinka wygra kolejny feud, bo już mam dość ich porażek.

 

Elimination match mnie osobiście nie zawiódł, bo rozrywka była dobra dzięki New Day. Panowie i włosy Xaviera skradły show. Patrząc na nich człowiek ma ciągle banana na twarzy. W ringu też było ok, tak jak się spodziewałem ta walka wybroniła się sama. Mina Sheamusa, gdy New Day poszło bezcenna. Nic specjalnego, ale fajnie się to oglądało.

 

Oprócz tego dostaliśmy dwie walki, które prezentowały dość słaby poziom. Bowiem ani pojedynek kobiet ani starcie blondynów mnie nie porwało. Divy coś tam niby się starały, próbowały wywołać jakieś emocje, ale na mnie to nie zadziałało. Paige klepie i spokojnie jak dla mnie może iść na koniec kolejki do pasa. I want Sasha! Nic więcej mi nie potrzeba w tym temacie. Natomiast walka Dolpha i Breeze'a to poziom Smackdown. Nie oszukujmy się emocji w tym nie było, nawet Summer nie była do szczęścia Tylerowi potrzebna. Ot, taki przerywnik między ważniejszymi starciami. Samo ppv uważam jednak za udane i bawiłem się całkiem dobrze. Wyniki przewidywalne, ale i tak jestem zadowolony. :wink:

 

 


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

1. Romek vs. Alberto - nic ciekawego, poza końcówką. Ogólnie walka była dość wolna i siermiężna, ale nie ma się co dziwić, bo ADR swój prime ma dawno za sobą, a Romeo, jeżeli nie dostanie kogoś, kto go podciągnie w ringu - dupy z samego założenia nie urwie.

To co mogło się podobać, to końcówka, gdzie walka mocno przyspieszyła i w końcu zaczęło być dramatycznie, a Albercik sięgnął po swoje najcięższe działa.

Szkoda tylko, że walka się skończyła po jednym Spearze. Skoro tak mocno rozpisali Del Rio, to mogli mu też rozpisać kick outa, co by Reigns'owi za łatwo nie poszło.

 

P.S. Albo Romek dostał na back'u laksygen i zluzował dupę, albo jego wejście to był jeden wielki spoiler, że finalnie zgarnie pas. Tak jak zawsze wchodzi do ringu pospinany jak baranie jaja, tak teraz walił uśmieszki na lewo i prawo, co dla mnie jest mega podejrzane...

 

2. Ambrose vs. Owens - solidna walka, choć wydaje mi się, że przy lepszym bookingu byłaby jeszcze ciekawsza. Sporo się tu działo i każdy z zawodników miał swoje momenty. Było dość szybko i widowiskowo, ale brakowało jakoś bardziej wiarygodnych near fall'i.

Mocna końcówka, gdzie trochę zrobili z Ambrożego - Terminatora, bo po tym co wyłapał, nie powinien tak lightowo pocisnąć Kev'a i to (znowu) już po pierwszym finiszerze (do chuja wacka, przecież Owens kick outował po setkach finiszerów Ceny, a tutaj daje się przypiąć po jednym, średnio wypromowanym Dirty Deeds??? :roll: ).

Zwycięzca był z góry znany, tak więc zaskoczenia nie było. Sama walka może nie należy do tych, do których będę wracał po latach, ale była całkiem przyjemna.

 

3. Elimination Match - skład kompletnie z dupy, ale przynajmniej nie dostaliśmy tu Div :wink:

Jestem die hard fanem tego typu walk, a więc samo starcie w miarę mi się podobało. Oczywiście samo New Day dawało tu +100 do fun'u (piękne było jak Rudy dorwał się do mica i jak Kościelni go po tym zmarszczyli :D Albo jak zaczęli cisnąć i nawet Ryback zaczął się brechtać spod wąsa :D), a i ringowo też było nieźle, bo dostaliśmy całkiem przyjemny spotfest.

Szkoda, że tak głupio (choć pasująco do gimmicku) wypadli z walki Kofi i Xawier, choć oglądanie jak Rudy dostaje po piździe od 3 face'ów - wynagrodziło mi to w miarę :D

Mogło być lepiej, choć jak na skład "bez wcześniejszej zapowiedzi", to i tak wyszło całkiem przyzwoicie (choć ni chuja nie jestem tu obiektywny, bo na maksa markuję klasycznym walkom w stylu Survivor Series).

 

4. Charlotte vs. Paige - to co mi sie podobało w tej walce, to prawdziwa nienawiść jaka wisiała pomiędzy zawodniczkami. Wszystkie akcje, nawet jeżeli nie były stiff'owe, to na takie wyglądały, co nadawało realizmu konfliktowi pomiędzy rywalkami.

Angolka nie miała tu szansy wygrać i tego nie zrobiła, ale też tanio skóry nie sprzedała, a samą walkę oglądało się całkiem nieźle (no może poza tym spearem na barierkach, który wyszedł lamersko na maksa).

Flair'ówka nadal mnie nie przekonuje jako "ta z pasem". Ringowo jest świetna, ale poza tym jest bezbarwna jak kolejny dzień w pracy. Sasha wciąga ją nosem "za całokształt" i mam nadzieję, że pas w końcu trafi do niej.

 

5. Ziggler vs. Breeze - jak dla mnie to Tyler nic ciekawego ringowo tu nie pokazał, a na dokładkę słabo wygląda jak na standardy WWE (u mnie na siłce co drugi jest lepiej zbudowany niż on). Na plus mu idzie całkiem niezłe odgrywanie gimmicku + twarz psychopaty (jakbym kręcił remake "American Psycho", to z zawodników WWE on byłby dla mnie #1 do głównej roli) i niezła gra facjatą.

Dobrze, że dali mu mocno wystartować i czysto pojechał Zygę. W sumie Ziggi i tak już nic wielkiego nie zwojuje u Vince'a, a Tyler dostał właśnie swoja szansę i albo zacznie pływać, albo się po prostu utopi.

Kurwa, moje serce wciąż krwawi jak widzę Summer. Tylko ktoś o kompletnie spaczonym poczuciu humoru mógł połączyć tak kapitalne ciało z tak... pospolitą twarzą. I to nawet nie to, że babka jest brzydka z pyska, bo nawet z nim jest całkowicie ruchable. Sęk w tym, że kontrast pomiędzy jednym i drugim jest tak miażdżący jakby ktoś "Damie z Łasiczką" domalował wąsy i brodę plakatówkami :(

 

6. Taker & Kane vs. Wyatt's - co za gówno! Nie dośc, że sama walka ssała pałę jak najdroższe laski na Roksa.pl, to jeszcze potraktowali widzów jak idiotów. Noż kurwa, jakim trzeba być debilem, żeby nie skumać spoilera, że skoro Bray wybiera do drużyny Harpera (ekhm... a nie było czasem wcześniej już ustalone, że Rodzinkę ma reprezentować Bray i Strowman? :roll: ), to Braciaki bankowo to wygrywają, a Vince nie chce po raz kolejny podkładać Bray'a, ani też rozdziewiczyć Strowmana? Poza tym, albo Bray to kretyn (z tego jak go rozpisują), albo ja czegoś nie kumam... Jeżeli masz możliwość przypierdolić wrogom atomówką (Braun), to dlaczego stawiasz na ostrzelanie ich z procy (Harper)?

Nawet pomimo sentymentu do Grabarza, po chuju ciężko mi się to oglądało i trudno było nie czuć irytacji.

 

7. Romek vs. Ambroży - godny finał turnieju i bardzo dobry main event, który może był trochę za krótki, ale za to treściwy i cały czas była akcja. Podobało mi się to, że nie było tu pierdolenia, miśków, "piąteczek" itp., tylko obaj rzucili się na siebie jakby bronili domu. Po prostu czuło się, że idzie o najwyższą stawkę, a nie jakieś tam pitu-pitu.

Fajna dramaturgia, pełno zmian przewag, niezłe near falle i przełamywanie finiszerów. Tak, ta walka zdecydowanie mogła się podobać.

Dostaliśmy czysty finisz i wygraną Romea, a więc pozostawało tylko czekać na wjazd Rudiego... Vince niestety wybrał drogę na skróty i postanowił na siłę zrobić z Romka "face'a - męczennika" (który wygrywa, buntuje się przeciwko złemu Szefowi i przez to traci podstępnie pas), co jednak niespecjalnie mu pykło, bo schodzący Rzymianin dostawał i tak heat. Szkoda. Był idealny moment by Roman przeszedł na ciemną stronę mocy, a fani dostali to co chcieli - mogli go prawilnie nienawidzić.

Rudy z pasem... Niby tak właśnie przewidywaliśmy, a jednak i tak boli. Mam nadzieję, że za długo z nim nie pobiega, bo facet jest obecnie tak ciężkostrawny jak fasola zjedzona na noc.

 

Reasumując - o dziwo, całkiem przyzwoite PPV. W prawdzie poza main evenetem nie było na prawdę bardzo dobrej walki, ale większość i tak trzymała zaskakująco solidny poziom. Poza openerem, starciem z Summer w tle i walką Brothers of Destruction, cała reszta na spokojnie mniej lub bardziej mogła się podobać. Moja ocena: naciągane (bo nadal nie moge uwierzyć, że Vince jednak nie turnował Romka, o co się az prosiło) 3=/6.

Edytowane przez -Raven-

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Schrzaniłem sobie oglądanie Survivor Series. Na facebooku przywitała mnie wczoraj rano uśmiechnięta, ruda morda z pasem. Niby sprawdził się ten najbardziej przewidywalny scenariusz, ale jednak zawsze mogła pozostać ta niepewność (turn Romka). Oglądałem zatem ppv wyzbyty jakichkolwiek emocji, a w main evencie w ogóle jakoś przysnąłem. Jakoś szybko to wszystko minęło i rozbudziłem się dopiero pod koniec, żeby zobaczyć jak Rudy przejmie pas. Oczywiście, uważam brnięcie w zaparte z Romkiem jako nowym face'm numer 1 federacji za nieporozumienie. Z drugiej strony - jeżeli już szefostwo się uparło - to lepiej tego finału rozegrać nie mogli. Oddanie sobie szacunku Ambrose'a z Romkiem po walce wyglądało na szczere i nie miało nic wspólnego z wcześniejszymi nietrafionymi zabiegami federacji na wzbudzenie sympatii do Romka, chociażby z tragicznym finałem Royal Rumble, gdy zwycięzce na siłę próbowano wepchnąć widowni z pomocą The Rocka. No i w końcu zabieg z Sheamusem, najbardziej wkurwiającym wrestlerem federacji, który tryumfuje nad Reignsem - też niezły. Przyznam, że nawet mi zaświtała w tej chwili myśl "Jebany Rudy. To już nawet Roman zasługuje bardziej na pas". Oczywiście, są plusy. Przede wszystkim nadal mamy tryumf The Authority, w której ten dobry musi gonić za pasem, a nie na odwrót. Po prostu w całym tym story Celtycki Wojownik zastąpił kontuzjowanego Setha. Gorzej, że pewnie teraz będziemy oglądać feud Romana i Sheamusa, a więc możemy spodziewać się "fajerwerków" gdzieś na poziomie feudów w stylu Alberto Del Rio vs. Randy Orton. Pozostaje mieć nadzieje, że Triple H uatrakcyjni ten feud. Sheamus potrzyma pas do WrestleManii. Zostało za mało czasu, żeby mu teraz go odebrać i promować nowego mistrza. Roman nie dźwignie roli face'a numer 1. Publiczność go już osądziła i chociażby Hunter stanął na chuju, to tego nie zmieni. Myślę, że federacji nie pozostało nic innego jak sięgnąć po Ambrose'a. To jest gotowy materiał na mistrza - dobry, albo przynajmniej przyzwoity w każdym aspekcie i over z publicznością.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  1 226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2015
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Jak zwykle z lekkim opóźnieniem ale, coś tam napiszę, swoją drogą zawsze inaczej się pisze po postach -Raven-'a, więc chyba wyjdzie mi na plus taki komentarz.

 

No dobrze, nie będę opisywał poszczególnych walk po kolei, postawię raczej na zbiór ogólnych przemyśleń z gali. Najważniejszy był, turniej dla którego poświęcono rangę tradycyjnej walki eliminacyjnej. Imho strasznie ssały obie walki TT, nie dlatego że były nadzwyczaj słabe, albo dlatego, że drużyny face'ów wygrały bez cienia wątpliwości, chodzi o styl z jakim potraktowane te SS, niby jedna z gal wielkiej czwórki a tak naprawdę w moim odczuciu wyszło drugie najgorsze PPV w tym roku. No dobra ale powiedzmy, że trochę ten turniej o pas sprawił, że podupadła idea walki TT, co boli tym bardziej że zeszłoroczna edycja wykręciła na tym polu jedno z lepszych starć roku.

 

Turniej zasługuje na osobny akapit, walki półfinałowe były ok, śmiem twierdzić że walka Del Rio z Romkiem była lepsza, ze względu na near fall'e można było się wczuć, KO nie skradł show, walka przeciętna bez wyrazu. Jeśli chodzi o walkę finałową, była niezła w tym sensie że jak na 9 minut działo się nadspodziewanie wiele, nudzić się nie mogliśmy. Finał był sztampowy, najprostszy, najbardziej przewidywalny i najmniej przez wszystkich chciany. Budują Rzymianina jako tego poszkodowanego przez los, któremu zła dyrekcja przeszkadza w osiągnięciu upragnionego złota, tak ciekawe kto to kupi ... Anyway dostaliśmy najgorsze z możliwych zakończeń, brak turnu Amborse'a czy Romka i kasację walizy, plus jest jeden Rudy pas starci w okolicy RR, niestety to zwiastuje, że ME WM 32 drugi rok z rzędu może być Lesnar vs Reigns.

 

Walka div mnie nie wciągnęła, Breeze czysto ojechał DZ, mam wrażenie że to może być jego szczytowe osiągnięcie w WWE. A Taker? Dostał fajną klimatyczną wejściówkę, reszta była średnia, Wyatt znowu dostaje wpierdol, zmienili skład walki w locie, po prostu było to słabe i tyle.

 

Na koniec to co mnie najbardziej wpieniło, w trakcie PPV, które trwało ledwie 165 minut, zdążyli wcisnąć jakieś 15-20 minut reklam, powtórek i innych zapychaczy :| Fuck You WWE!


  • Posty:  593
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.09.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Słabiutko mi się oglądało SS, sporo przewijania z mojej strony.

 

Krótko:

 

- Dlaczego Ambroży widząc, że klepią jego kolegę nie wybiegł z backstage'u by mu pomóc? Ostatnio w podcascie u Austina, Jake Roberts mówił, ze wkurwia go ostatnio, że fejsowie nie trzymają się już razem i jak heele glanują jednego z nich w ringu to z zaplecza nie wyskakuje Cena czy kto tam obecnie jest promowany. W sumie się ze Snake'm zgadzam. Zwłaszcza, że Moxley i Romek to niby ziomy 4 lajf.

 

- Wejściowka Grabarza spoko ale... Taker naprawdę, źle już wygląda. Jak robi te swoje minki/strzela białkami oczu to widać już te podbródki/zwisającą skórę. Podczas starcia trochę kołdunek było widać a nawet łysinkę na czubku głowy. Boli to moja nostalgię ale DeadMan lepiej by już skończył. Dawać to starcie ze Stingiem na WM'ce i miejmy jego karierę za sobą. Proszę, zanim stracę całą nostalgiczną mgiełkę wokół jego postaci...

 

- Az bym chciał zobaczyć pojedynek Paige z Christy Hemme. W kisielu. Hmmmm....

 

- W sumie Rzymianin trochę z dupy wsadził Tryplakowi tego spear'a. Jakby chociaz pokazali, że Hunter mu grozi albo pokazuje faka a tak wyszło jakby nasz Romek to frustrat i mu popuściły nerwy.

 

Licząc Raven'ową/szkolną metryczką byłoby w granicach 1+/2-

 

P.S Najlepsza część gali? Reklama show Edge'a i Christiana :D

Edytowane przez Venomus

nWo 4 life!

Just 2 sweet!

861576481480fa62cbd549.jpg


  • Posty:  3 393
  • Reputacja:   654
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Ciemny

To słów parę o zrobionym na odjeb się Survivor Series :)

Pre-Show nie oglądałem, ale nagle dowiedziałem się, że była tam kolejna walka 5 na 5.

Szkoda, że do głównej karty nei dodali, bo pewnie była dynamiczna, nic trudno. Nie ma to jak ojebać walkę, która jest wizytówką tematycznej gali ;-)

 

1. Roman vs Alberto - Na dużo nie liczyłem i dużo nie dostałem. Walka średnia. Alberto zardzewiał od czasu rozstanie z WWE. Wziął lekcję od rodaka Mystico i botchuje :-D W dodatku jego walki trwają krótko. Wynik wiadomy. Walka w sumie nie taka zła, powiedziałbym średnia.

 

2. Owens vs Amrbose - po tych panach spodziewałem się więcej, bo skład bardzo fajny. Mimo, że Dean technicznie nie błyszczy to jest ciekawym zawodnikiem i dobrym brawlerem, a Kevin to Kevin - czołówka w ringu obecnie. Walka także krótka, z wiadomym wynikiem, ale oglądało się przyjemnie.

 

3. Wędkarz & Bliźniaki & Smoki vs 3 Nigga Entertainment & Drewniani wyspiarze - skład z dupy, walka z dupy, ale fajne spoty :-D New Day wciąż błyszczy, spodziewałem się zwycięstwa face'ów, choć miałem obawy, że podpromują na koniec Whitewooda i sam przyterminatorzy i rozłoży 3 pozostałych przeciwników. Woods powinien częściej zmieniać uczesanie, dobre to było, choć Rufio był lepszy :))

Wkurwił brak Cesaro, ale okazało się że kontuzja.

 

4. Divki - Charlotte błyszczała w NXT, teraz strasznie przynudza, z Paige jest podobnie. Choć z dwojga złego lepsza gothka. Wynik do przewidzenia. Czekamy na Sashe albo heelturn Becky, która udowodni rację Paige, że gdy ma się pas to nie ma się psiapsiółek.

 

5. Ziggi vs Bryza - debiut świeżaka z NXT musiał zakończyć się wygraną, w końcu trzeba promować. Sama walka nita nie sklepała, co dziwne, bo znajdował tam się Żygler, który chyba podróżował w czasie i wrócił z lat 80 i zapomniał się przebrać. Jak na takich dobrych zawodników walka co najwyżej poprawna nic więcej.

 

6. Grabarz & podpalacz vs muły bagienne - po pierwsze dziwna decyzja Srayattów - zamiast Downa Strowmana, Luke Harper (promocyjnie lipa, ringowo lepiej). Po drugie - tak jak pozosałe starcia na karcie - było krótko, choć w walkach bagiennych im krócej tym lepiej więc nie narzekam. Walka słaba. Taker odbębnił swoje i tyle. Czasem wkurwia mnie wejśćia, walki po 9 minut trwają, a epickie wejście nr 753 ok. 6 min.

 

CzaQ napisał/a:

BoD vs Wyatt Family - 25 lecie Takera.. ale to nic nie znaczy równie dobrze może ujebać.

 

 

Serio w to wierzysz? Taker ostatnio jobnął czysto Lesnarowi i nie sądzę żeby go teraz podłożyli drugi raz (zwłaszcza przy jego okrojonym grafiku). A poza tym ten jubileusz...

 

Oczywiście, że nie, ale mam zawsze margines błędu patrząc co ostatnio dzieje się w WWE na przestrzeni lat. Głupie bookerskie decyzje (Słuchaj Krzysiu Jerycho - na WMce jobbniesz jobberowi Fan-Dan-Goooo ok? ok...) czy nietrafione feudy. Postawiłem w walce na Andrzeja i wygrał. Na szczęście. Uważam, że bagnowych miejsce to midcard.

 

7. Finał turnieju, face vs face - tego nie dało się zjebać... ale zjebali dając mało czasu i mało nearfalli. TO miała być wojna, a wyszła wojenka. Fajnie się oglądało, panowie dali radę, ale za krótko. Nie było żadnych heelturnów, ale za to....

 

8. Romek vs Blady - ...Biały wlazł i zainkasował walizke. Nastały ciemne (jasne?) czasy w WWE. Choć z drugiej strony dobra decyzja - im szybciej zdobędzie pas, tym szybciej straci. Oby to było TLC albo RR. Taki mistrz na WM? Podziękuję. Poza tym ludzie będą cheerować już Romulusa co widać było na rAW.

 

Przeciętne do bólu PPV, najwyżej kilka walk mogło się podobać. Skandalicznie krótkie walki i przewidywalność. Niech wezmą scenarzystów z trudnych spraw czy innej Szkoły - wtedy będzie się działo na tygodniówkach i na PPV :-D

 

Czy tylko ja mam wrażenie, że gwiazdy które dawały radę w NXT (np. Breeze, Charlotte) tracą blask w main rosterze? Może ze względu na uboższy booking albo inny klimat niż u żółtych...prócz Owensa - on zawsze błyszczy :-D

 

W każdym razie Gala jedna z najsłabszych w roku. Oby na TLC działo się więcej i lepiej.

"Życie jest za krótkie by oglądać walki z tygodniówek" ~Konfucjusz, 1867, kolorowane.

15595422535fc185b8ede06.png

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • MattDevitto
      Podobno też gala z weekendu wyszła dobrze, choć jeszcze nie miałem czasu sam zajrzeć jak wypadła. Co ciekawe CMLL w ostatnich dniach również zebrało bardzo dobre recenzje
    • KyRenLo
      Podczas gali Worlds End 2025 odbędą się półfinały i finał turnieju Continental Classic. Dwie grupy. Złota i Niebieska w obrazku: Skład zapewni sporo bardzo, bardzo dobrych pojedynków. Trudno wskazać jednoznacznie głównego faworyta. Fletcher? Okada? Takeshita ? Zobaczymy.
    • Mr_Hardy
    • KyRenLo
      Ojejku. Ja jestem zdecydowanie i aż do przesady team Star Wars, ale będzie trzeba jednak zerknąć: Get a First Look at One of WWE’s Biggest Stars in Star Trek Spin-Off ‘Starfleet Academy’ [Exclusive] COLLIDER.COM Get an exclusive first look at WWE star Rebecca Quin, aka Becky Lynch, as a Starfleet officer in the upcoming Star Trek: Starfleet Academy series.
    • KyRenLo
      Dla nas informacja żadna, ale można wrzucić, że jednak jakaś korzyść dla AAA współpracy (No powiedzmy) z WWE jest: FOX strengthens sports offering in Mexico with addition of Lucha Libre AAA Worldwide in 2026 WWW.WWE.COM The new agreement consolidates FOX as the home of sports in Mexico by adding one of the country’s most iconic and widely followed spectacles. Zakładam, że WWE w jakimś tam stopniu się do tego się przyczyniło.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...