Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołączenie zajmie Ci mniej niż minutę – a zyskasz znacznie więcej!

    Dostep do bota wrestlingowego AI
    Rozbudowane zabawy quizowe
    Typowanie wyników nadchodzących wydarzeń
    Pełny dostęp do ukrytych działów i treści
    Możliwość pisania i odpowiadania w tematach oraz chacie
    System prywatnych wiadomości
    Zbieranie reputacji i rozwijanie swojego profilu
    Członkostwo w najstarszej polskiej społeczności wrestlingowej (est. 2001)


    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

     

WWE SummerSlam 2015 | Zapowiedź, dyskusja, spoilery


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Po obejrzeniu NXT od razu sięgnąłem po Summerslam. Galę musiałem niestety oglądać na dwa razy, bo jak się okazało (a zapomniałem o tym) w tym roku Summerslam trwało 4h. Męczarnia po NXT? Ano właśnie niekoniecznie ;) Ale o tym za chwilę.

 

Sheamus vs Orton:

Walka średnia, choć i tak uważam, że przy Sheamusie to było dobrze. Spodziewałem się gorszej kichy, zwłaszcza że już od tych panów ją dostawaliśmy. Tutaj było poprawnie. Bez szału, ale poprawnie. Zwróciłem też uwagę na to, że Sheamus walczy na samym początku. Zwiastun użycia walizki?

 

Fatal 4 Way o pas TT:

New Day jest niesamowite :D Wygrali to Summerslam :D Najpierw śpiew, potem samo zachowanie w czasie walki (próba pinu swojego zawodnika FTW :D), no i oczywiście celebracja na koniec. Big E to mistrz :D Nie zmieniajcie go nigdy. Fajnie, że WWE dało im znów pasy. Tak naprawdę tylko oni na nie zasługiwali więc dobrze że poszli po rozum do głowy. Pytanie po co dawali je PTP? Chcieli wykorzystać chwilową sławę Titusa?

A tak w ogóle jak już przy Titusie, to facet mocno się wyrabia. Nie mówię tylko o tym co pokazuje w ringu, ale facet coraz częściej prezentuje też WWE poza ringiem i robi to z całkiem niezłym skutkiem. Mogą chcieć go kiedyś awansować wyżej i będzie to w pełni zasłużone.

Drugą osobą którą wyróżniłbym w tej walce to Kalisto. Może nie dostał za wiele czasu, ale jak już był na ringu to pokazywał klasę. Szkoda, że Sin Cara nie jest na takim poziomie bo goście byliby już mistrzami.

 

Ziggler vs Rusev:

Może źle nie było, ale wydaje mi się że mogło być lepiej, zwłaszcza ze strony Zigglera który od jakiegoś czasu mocno obniżył loty. Jedno co mocno zapadło mi w głowie w tej walce to mocno zepsuty timming Summer gdy poza ringiem miała zaatakować Lanę (a przynajmniej na to mi to wyglądało).

Zakończenie pokazuje, że WWE zależy na obu panach. I spoko, cieszę się z tego. Szkoda tylko, że ta walka okazała się zwiastunem dziwnych zakończeń na tej gali. Tak w ogóle, to moim zdaniem mogli dać już wygraną Rusevowi. Ostatnio trochę przegrywał (i to nawet z Cesaro), więc takie zwycięstwo by mu się przydało. Potem niech już sobie przegra ten feud. Tutaj jednak chyba lepiej byłoby gdyby wygrał.

 

Stephen Amell i Neville vs Stardust i King Barrett:

Ta walka nie mogła być dobra, zresztą jak zawsze gdy w ringu mamy celebrytę. Było widać jak go oszczędzają. On też, mimo że cos tam próbował, to było widać że nie jest pro wrestlerem. Dobrze, że nie trwało to zbyt długo. Fajnie zaprezentował się też Neville, który wyglądał niekiedy, jakby był puszczony w przyspieszonym tempie :D

 

Ryback vs Big Show vs Miz:

Myślałem, że poprzednia walka była krótka. Okazało się, że mogą być krótsze ;) Spodziewałem się jednak, że dadzą im więcej czasu. Niemniej jednak było w porządku. Fajny był booking Miza. Zresztą myslałem, że właśnie takim bookingiem to wygra. Wygrał Ryback, co w sumie też przyjmuję, bo facet jak na razie niewiele pokazał (oczywiście w pewnym stopniu winna temu była kontuzja).

 

2/3 Shield vs 2/3 Wyatt Family:

Przyjemna walka. Dużo chaosu, ale jakże idealnie pasuje to do stylu obu drużyn. Spodziewałem się jakiejś interwencji i wygranej Wyattów. Stało się inaczej, ale jeden daleki od narzekania. Nie sięgnęli poziomu, gdy mieliśmy pełne składy drużyn, ale i tak byłem zadowolony z tego co oglądałem.

 

Rollins vs Cena:

Bardzo dobra walka. Świetnie zaprezentował się Rollins i jak na heela pokazał sporo bardzo efektownych akcji. Dobrze, że WWE pozwala na takie rzeczy. Szkoda, że tym razem Jaś nie dotrzymał poziomu. Często mu się to udawało, jednak tutaj wyraźnie prezentował gorszy poziom.

Co do zakończenia na które tak wielu narzeka. Też wolałbym czystą wygraną Rollinsa, ale czy ktokolwiek w taką wierzył? Przecież przed galą zastanawialiśmy się kto interweniuje. Interweniował Stewart który miał małą historię z Sethem i generalnie mnie jego motyw zaciekawił. Na minus na pewno to jak Stewart to rozegrał. Skoro miał utarczki z Sethem, to od początku powinien ruszyć na niego i dopiero na koniec walnąć Cenę. A ten stał, jakby się zastanawiał komu pomóc.

Niemniej jednak. Mnie cieszy to, że Seth wygrał. Wygrał w swoim stylu i tego się spodziewałem więc nie mam zamiaru narzekać, zwłaszcza że realnie bałem się że to Cena wyjdzie z oboma pasami na ramieniu.

 

#DivasRevolution:

Niestety największy zawód gali - zwłaszcza że parę godzin temu oglądałem świetną walkę kobiet na gali NXT. Tutaj niestety słabizna totalna i poziom jak za czasów sprzed rewolucji kobiet. Szybkie odpadnięcie Teamu BAD nie było zaskoczeniem. Zdziwił mnie natomiast końcowy pin w wykonaniu Becky. Odbieram to jako "coś w zamian", bo jednak to inne panie stoją bliżej walki o pas. Ogólnie jednak spodziewałem się scenariusza w stylu "Charlotte pinuje mistrzynię" i na NoC ich walka o pas. Pytanie teraz, czy przypadkiem na NoC nie zdecydują sie na walkę z większą ilością pań? Byłoby miło.

 

Owens vs Cesaro:

Świetna walka, czego zresztą można było się spodziewać. Obaj pokazali wiele niesamowitych akcji. Zaskoczyła mnie wygrana Kevina, bo stawiałem mimo wszystko na Cesaro który miał ostatnio swoje "momentum" i zaczęli na niego w końcu stawiać. Niemniej jednak nie ma co narzekać, bo Owensowi tez się to przyda. Ciekawe co dalej z nimi? Kontynuacja? Płakać nie będę bo to zwiastun kolejnych świetnych walk. Wolałbym jednak widzieć ich gdzie indziej, a że zbliża się noc mistrzów, to może jakaś walka o pas ;)? (czyt. IC Title)

 

Taker vs Lesnar:

No i kontrowersyjna walka wieczoru. Trzeba przyznać, że bardzo dobra walka, co mnie mocno zaskoczyło. Na WMce, gdy ze sobą walczyli wyglądało to o wiele gorzej. Oczywiście najbardziej zaskoczony jestem z formy Takera. Wiadomo, nie jest to już to co kiedyś, ale miał lata, gdzie wyglądał o wiele gorzej.

No i teraz do tej kontrowersyjnej końcówki. Nie chcę być źle zrozumiany, bo to nie była dobra końcówka. Nie czepiam się jednak braku wyniku, a tego, że było to aż za mocno zamieszane i przekombinowane. Bo tego, że walka skończy się tak, by obaj panowie nie wyszli z niej jako przegrany byłem wręcz pewien.

 

Summershit? Zawód po gali NXT? No właśnie nie i nie bardzo rozumiem aż takiego narzekania. Oczywiście była to gala dziwnych końcówek, ale nigdy nie nazwałbym jej gównem, zwłaszcza że parę walk była naprawdę fajnych (Owens vs Cesaro, Taker vs Lesnar, Cena vs Rollins, Fatal 4 Way), a z paru wyników jestem niesamowicie zadowolony (wygrane Rollinsa i Owensa). Przesadzacie ludziska i to ostro ;)

  • Odpowiedzi 81
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    6

  • N!KO

    6

  • smartfan

    6

  • LAN

    5

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2015
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

No dobrze, w końcu przedarłem się przez to SummerSlam, zacząłem na żywo po czym usnąłem na początku Cena vs Rollins ale pierwsze 6 walk tego 4H spectacular sprawiło, że miałem dość takich ilości wrestlingu w takim krótkim czasie i dokończyłem dopiero dziś.

 

SummerSlam Week się skończył, dostaliśmy 2 duże gale w jeden dzień i o ile ta od NXT była solidna o tyle ta od WWE była po prostu słaba. Najsmutniejsze jest chyba to, że większość się tego spodziewała, że uczta jest w sobotę a w niedzielę powrót do rzeczywistości. Nie miałem żadnych oczekiwań odnośnie tej gali ale sądziłem, że nieprzewidywalność karty będzie atutem tego PPV ale wyszło jak zwykle ...

 

Randy Orton vs. Sheamus - po raz drugi jako opener i tym razem było chyba gorzej, w zasadzie zapamiętałem tylko dwa spoty, było nudno, nic nie wniosło i w zasadzie tyle, wygrał ten który bardziej potrzebował zwycięstwa.

 

WWE TT Championship Fatal 4-Way Match - nie wiem czemu ale ogólnie lubię walki TT, jak są dobrze rozpisane potrafią dostarczyć emocji, gdy jest dużo zespołów dochodzi element chaosu i mamy wtedy fajny festiwal spotów i w zasadzie było tak podczas tej walki. New Day jako jedyne prezentuje wartość i całe szczęście dostali pasy. Lucha są nijacy, dostali za mało szans na wykazanie się i takie są tego efekty. Matadores są czwartym do brydża nikt ich nie lubi ale muszą być bo bez nich nich nie ma zabawy a PTP dostali ten pas bo nie dostali ich kiedyś gdy zasłużyli. Na szczęście mogę klaskać za moich two time champs i poczuć moc.

 

Dolph Ziggler vs. Rusev - żaden nie zasłużył na przegraną i jej nie dostał, my zasługiwaliśmy na dobry pojedynek a dostaliśmy tragedię w dodatku z tak miałkim zakończeniem

 

Stephen Amell and Neville vs. Stardust and King Barrett - było tak jak się spodziewałem, Amell może i jest wysportowany ale nie ma to za grosz przełożenia na wrestling, Neville wyglądał na jego tle niesamowicie.

 

WWE Intercontinental Championship Triple Threat Match - a tutaj booking mi się podobał, Rybak z Showem walczą jako tych dwóch potężnych gości a Miz kantem próbuje wygrać i w sumie prawie mu się udało. Ryback teraz pofeuduje z Showem, w sumie przyda mu się taka promocja.

 

Bray Wyatt & Luke Harper vs. Dean Ambrose & Roman Reigns - natomiast booking tego pojedynku kompletnie mi się nie podobał, było za krótko, Roman przespał pół walki po to żeby złapać hot taga. Tutaj miał być jakiś shocker, który przechyli szalę zwycięstwa na stronę heeli.

 

Winner Takes All Match - WWE US Championship & WWE World Heavyweight Championship - walka wieczoru, Rollins pierwszy raz tak zabookowany od nie pamiętam kiedy, białe portki mu nie pasują ale w ringu to dla mnie "drugi" HBK. Końcówka dziwaczna ale do przełknięcia, w końcu Jachu nie może za często czysto przegrywać. W zasadzie brakowało temu feudowi story bo jednak takie wydarzenie jak 2 pasy to było za mało. No i w sumie nie skopiowali od ROH bo tutaj to główny mistrz zgarnął ten mniej ważny pas :)

 

Team Bella vs. Team B.A.D. vs. Team PCB - gówno, gówno, gówno, gówno, to k****skie gówno jest! Sasza i Charlotte były po 1 minucie w ringu podczas 15 minutowej walki. Róbmy rewolucję w dywizji ale niech najlepsze nie walczą wcale. Brawo WWE, dlatego obstawiłem zwycięstwo Bella Team, bo PCB powinno dominować a one powinny skraść zwycięstwo kantem, to miałoby sens a tak wyszło gówno w ringu i storyline'owo też wyszła żenująco głupota, bo co Team BAD wypada z gry? Czarę goryczy przelało to, że było to dzień po znakomitej walce kobiet z najlepszą psychologią ringową i historią jaką kiedykolwiek sprzedawali w WWE.

 

Kevin Owens vs. Cesaro - ringowo było tak jak miało być czyli dobrze. Jedyne czego brakowało to jakiejś większej historii między nimi, bo może i obijali się przez ostatnie 3 miesiące ale nie stało za tym nic większego.

 

Brock Lesnar vs. The Undertaker - wielki rewanż, 16 months in making, no i było nieźle aż do końcówki ;) Mamy nowe źródło memów i tyle, nie był to wielki pojedynek, Andrzej ledwo żył już po pierwszym ataku Bestii, tempo ślamazarne ale na to wszystko byłem gotowy. Nie byłem gotowy na te brawurowe zakończenie, które zwiastuje że to nie koniec, stąd moje pytanie PO CO? Bestia ma wygrać czysto, czy tym razem Taker ma przegrać przez Kane'a czy kogokolwiek innego co doprowadzi do ostatniej walki na WMce?

 

Liczyłem na shockery, nie dostałem żadnego tylko bullshity. Nie dostałem żadnego powrotu w skrócie żenada, w dodatku całe 4 wyniki trafiłem :( Tryplak obiecywał mi epic SummerSlam i co :/


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

1. Randy Orton vs. Sheamus - słaby opener, bo wg mnie między tą dwójką nie ma żadnej ringowej chemii. Siermiężna, sztampowo zabookowana walka, która ciągnęła się jak wóz z węglem, a ja co chwila zerkałem na zegarek i walczyłem ze sobą żeby nie zacząć przewijać (a nigdy tego nie robię podczas walk).

Jedyne co było tu pozytywne, to rozpisanie zakończenia, bo spokojnie można kupić czystą wygraną Rudiego Schuberta po wykonaniu 2 finiszerów, jeden za drugim (kiedy Randal nie miał możliwości upaść na glebę po pierwszym). To było nawet sprytne i wiarygodne. Cała reszta jednak ssała pałę razem z jajcami.

Sheamus wygrywa czysto, a więc możemy zapomnieć o tym, że zrealizuje Walizkę po walce Setha z Jachem (i dobrze! Chcę żeby Ex-Black zachował pas.).

 

2. The Prime Time Players © vs Lucha Dragons vs The New Day vs Los Matadores - kurwa, uwielbiam New Day. Dla mnie jako Tag Team, to jest to po prostu Total Package, gdzie zawodnicy potrafią zapewnić świetną rozrywkę poza ringiem, jak i skroić bardzo dobre walki w kwadratowym pierścieniu. Tutaj było nie inaczej. Pomimo kilku bolesnych dla oka botch'ów (w wykonaniu Smoków), starcie na luzie mogło się podobać (i sądząc po chantach - podobało się), bo non-stop coś się działo, spot gonił spot, było sporo fajnych, komediowych akcentów (radocha Xawiera, po tym jak przyjebał El Torrito - zupełnie jakby właśnie pokonał Fedora w klatce - bezcenna :D ), no i pasy wróciły do miejsca, którego w ogóle nie powinny opuszczać. Przyznam szczerze, że świetnie się bawiłem podczas tego pojedynku.

Jedyny minus to to, że niemal zupełnie nie było widać Matadorów i trochę za mało pozwolili pokazać się Lucha Dragons (chociaż może i dobrze, bo mogłoby dojść do śmierci w ringu, przy ich umiejętnościach do partolenia), ale oni mieli być tu raczej tłem dla walki obecnych mistrzów z Kościelnymi.

 

3. Dolph Ziggler vs. Rusev - dość sztampowo rozpisana walka, gdzie power house robił rozpiździel, a Dolph usiłował odgryzać się z kontry. Ogólnie emocji nie było zbyt wiele (choć to raczej wina mało ciekawego bookingu, bo Panowie robili co mogli), a końcówka rozpisana po najmniejszej linii oporu, by na następnym PPV móc zmontować męsko-damski tag team match.

Rusev na prawdę ma potencjał i jak na tak sporego chłopa - potrafi być bardzo dynamiczny, szybki i efektowny w ringu. Szkoda by było gdyby go ujebali na nizinach mid cardu, bo facet z takim skillem powinien okupować uper mid card.

Od strony wizualnej - Zyga w ciemnych włosach wygląda dość dziwnie, a Lana przy Rusevie wyglądała o niebo seksowniej (w tych idealnie dopasowanych kostiumach i klasycznych szpilkach) niż w "rockowym stylu" przy Dolphie.

 

4. Stephen Amell and Neville vs. Stardust and King Barrett - sama walka to może nie było nic specjalnego (jak to w starciach z celebrytą w składzie), ale zajebiście mi się podobało jak rozpisali Amella. Zawsze wkurwia mnie to, jak wrzucają do walki jakiegoś celebrytę, który w ringu ośmiesza później gości, którzy na wrestlingu zęby zjedli. Tutaj było zupełnie inaczej. Amell spędził dużo czasu w ringu, sporo przyjął, ale nie terminatorzył. Pokazane było, że to tylko pasjonat-laik, który może coś ugrać wyłącznie w momentach, kiedy rywal zaczyna go lekceważyć (wtedy szły wiarygodne kontry). Aktor nie najgorzej się pokazał w ringu (jak na laika), a całą wrestlingową robotę zrobił PAC, którego akrobacje mogę oglądać zawsze i wszędzie. Cieszy też to, że to właśnie Neville, a nie Amell (czego się obawiałem) - zdobył pin dla swojej drużyny. Na prawdę rozsądny booking gościa "z zewnątrz", powodujący, że oglądałem to na lightcie, bez wkurwiania się, co z reguły mam w standardzie przy tego typu szopkach. Poza tym Pan Strzała, to widać sympatyczny gość i zupełnie nie starał się skraść spotlightu Nevill'owi (choć pewnie zrobiłby to bez trudu, gdyby zaczął odstawiać żywiołowe celebracje po walce), za co ma mój szacun.

 

5. Ryback © vs. Big Show vs. The Miz - króciutkie starcie, dlatego też może oglądało mi się je całkiem nieźle (czyt. nie zdążyło mnie zmęczyć). Ryback poczarował power moves'ami, Miz zapewnił otoczkę komediową (te jego desperackie próby pinów… :D ), a Show... nie zdążył się spompować i ruszał się całkiem żwawo (jak na siebie).

Fajna końcówka, gdzie wszyscy usiłowali kraść sobie piny i do końca nie było pewne kto tu wyjdzie z tarczą. Cieszy zwycięstwo Głodomora, bo przy takim bookingu Miz'a, byłem niemal pewny, że na sępa podpierdoli któremuś wygraną (a to by było zbyt wiele jak na moje zszargane nerwy :D ).

Niby nic specjalnego, ale przez dość szybkie tempo (jak na tych zawodników) i brak sleeperów podyktowanych krótkim czasem starcia, oglądało się to całkiem przyjemnie.

 

6. Bray Wyatt & Luke Harper vs. Dean Ambrose & Roman Reigns - walka rodem z podręcznika "100 sposobów jak zostać bookerem". Najpierw bardzo mocno rozpisali face'ów, którzy zdemolowali Rodzinkę. Później Wariaci mieli reaktywację i zdrowo dojebali tym dobrym (ładnie fani buczeli na Romka. Brooklyn nie zapomina, Vince... :D ), a później znowu do głosu doszedł Tytus, Romek i A'Tomek, by w glorii zdobyć pin (szkoda było mi Ambrose'a. Nie jaram się gościem jak 90% naszego forum, ale widok jak liże jajca Reigns'owi budził we mnie zażenowanie. Sam myk, gdzie w finałowym momencie wali Bray'owi finiszer, po czym - zamiast od razu pinować, wpuszcza Romea, by ten łaskawie mógł postawić kropkę nad "i" + zgarnąć wygraną - był godny pożałowania).

Słabe starcie, rozpisane tak sztampowo jak tylko sztampowo można było to zrobić (zero dramaturgii, czy jakichś dynamicznych zmian przewag).

 

7. John Cena vs. Seth Rollins – mało znaczące miejsce tej walki na karcie (dwa najważniejsze pasy na szali, przed walką Cesaro z Owensem i babkami??? Serio???), oraz wcześniejsza wygrana Celta, sprawiają, że moja wizja tego, iż walkę zakończą tak, że każdy z zawodników zostanie ze swoim pasem (DQ, No contest, Count Out, lub inny tego typu shit) - staje się zajebiście prawdopodobna...

Mam mieszane uczucia co do tego starcia... Z jednej strony było całkiem niezłe dla oka (choć porównania z sagą "Cena vs. Owens" oczywiście nie wytrzymuje), momentami nawet dramatyczne, ze zmianami przewag i (w końcu) porządnie rozpisanym Rollinsem, który stawał z Jachem jak równy z równym (strzelił kilka mocarnych kick outów i napsuł Poster Boy'owi zdrowo krwi). Z drugiej jednak strony było tam kilka rażących botchów, oraz zupełnie nie czułem (nie rozpisali tego z odpowiednią rangą), że walka toczy się o tak wielką stawkę. No i jeszcze to debilne zakończenie, gdzie jakiś celebryta-frajerzyna z dupy (równie dobrze Jaśka mógł zaatakować Królik Wielkanocny. Tak samo byłoby to umotywowane) pomaga Seth'owi wygrać, atakując Cenę.

Jasne, że cieszy mnie iż to Rollins został z dwoma pasami (choć to zmarnowanie potencjału jaki tkwił w tym, kiedy jakiś mid carder skroiłby Bezcennego z tego tytułu), ale totalnie spłycili wydźwięk tego wydarzenia gównianym finiszem, słabą promocją starcia (nawet to przypomnienie przed walką było tak cienkie jak siki węża) oraz umiejscowieniem starcia w tak słabym miejscu na karcie.

Powiem tak - spierdolili Sethowi to momentum. To tak jakby ktoś z lękiem wysokości odważył się w końcu na skok ze spadochronem, a po wylądowaniu oznajmiono mu, że w prawdzie kamera się zjebała i nic nie nagrali, ale za to wszyscy obecni będą pamiętać o jego wyczynie. Jednym słowem - partactwo.

 

8. Team Bella vs. Team B.A.D. vs. Team PCB - przyznam, że spodziewałem się o wiele więcej po takim składzie, a było wolno, sporo chaosu i zamiast promowania młodych - większość walki prowadziły stare wyjadaczki. Noż kurwa, Sashy Banks (a więc najciekawszej rookie pod każdym względem) niemal w ogóle tam nie było, a i Charlote oraz Lynch (ta przynajmniej zgarnęła pin) dostały albo minimalną ilość czasu (Flair'ówna), albo przez jego większość robiły za mięso armatnie (Becky).

Szkoda, bo w tej walce tkwił na prawdę zajebisty, ringowy potencjał, ale trzeba było postawić na nowe twarze, a nie rozpisywać walkę pod Bellaski i Paige, którymi większość już rzyga.

 

9. Owens vs. Cesaro - zestawienie dwóch Indys Manów w co-main evencie takiego PPV jak SummerSlam, musi cieszyć :wink: Obaj zostali przywitani przez Brooklyn jak królowie i pop nie słabł aż do samego końca. Sama walka była mocna, równorzędnie rozpisana, ze zmianami przewag i wiarygodnymi near fall'ami. Osobiście mi się podobała, ale cały czas miałem wrażenie, że jakby bookerom się chciało, to mogliby rozpisaniem podnieść to starcie na wyższy level (patrz: walki Steena z Jaśkiem), a zostawili większość po prostu w rękach wrestlerów i ja trochę czułem niewykorzystany potencjał (wg mnie, mogło być jeszcze lepiej, choć powodów do narzekania nie ma).

Cieszy zwycięstwo Owensa, który musiał to wygrać, by nie spaść po drabinie pushu na niziny mid cardu (niestety, porażki z Ceną spierdoliły jego momentum i początkowy impact został zdrowo rozmyty). Cesaro ma taką pozycję, że porażka mu i tak nie zaszkodziła, bo w jego przypadku - może stać albo w miejscu, albo piąć się do góry.

 

10. Lesnar vs. Taker - co z tego, że pod względem technicznym nie był to majstersztyk, jak emocji zapewnił nam więcej niż wszystkie wcześniejsze walki na tym PPV? Mocarnie rozpisani obydwaj. Każdy miał swoje momenty i świetnie kontrował rywala, a finiszerów sypało się tyle, że koniec mógł nastąpić w każdej chwili. Kapitalne momenty ze złośliwymi śmiechami na glebie + punchowaniem na wyniszczenie. Widok Lesnara odpływającego w Hells Gate i pokazującego fucka (pewnie Vince mu nawet nie pierdnie, że było to sprzeczne z PG) Grabarzowi - bezcenne.

Szkoda, że jednak zabookowali wygraną Deadmanowi. Do niczego mu ona nie była potrzebna, a "czystość" Lesnara (od 2,5 roku nie był spinowany ani poddany) poszła się czesać. I nie ważne, że Brock był tu moralnym zwycięzcą, bo wcześniej Grabarz klepał w Kimurze, a później wygrał po kancie (to nie było No DQ, a więc low blow to oszustwo). "Dziewictwo" nie odrośnie, a mógł go Lesnara pozbawić ktoś bardziej perspektywiczny i potrzebujący promocji, niż Dziadek-Part Timer.

Mimo to solidne starcie, godne miana main eventu. Szkoda tylko, że pozostał niesmak po takim a nie innym jego rozwiązaniu.

 

Reasumując - całkiem niezłe PPV jak na McMahonlandię. Main event, Tagi, Cesaro&Owens, Jachu i Seth oraz ewentualnie IC Championship - spokojnie mogły się podobać. Poza tym, też jakiejś większej tragedii nie było, choć pozostałe starcia nie spełniły oczekiwań (zwłaszcza Panie, Zyga i Rusev czy Tarcza vs. Wariaci). Amell wypadł nadspodziewanie nieźle (dobrze go rozpisano), a po Sheamusie z Ortonem i tak niczego dobrego się nie spodziewałem. Duży plus za świetną, żywiołowo reagująca, smartową publikę. Świetnie podkręcała klimat na gali. Moja ocena: 3+/6.

Edytowane przez -Raven-

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  531
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.11.2008
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

 

Szkoda, że jednak zabookowali wygraną Deadmanowi. Do niczego mu ona nie była potrzebna, a "czystość" Lesnara (od 2,5 roku nie był spinowany ani poddany) poszła się czesać. I nie ważne, że Brock był tu moralnym zwycięzcą, bo wcześniej Grabarz klepał w Kimurze, a później wygrał po kancie (to nie było No DQ, a więc low blow to oszustwo). "Dziewictwo" nie odrośnie, a mógł go Lesnara pozbawić ktoś bardziej perspektywiczny i potrzebujący promocji, niż Dziadek-Part Timer.

Mimo to solidne starcie, godne miana main eventu. Szkoda tylko, że pozostał niesmak po takim a nie innym jego rozwiązaniu.

"Dziewictwo" za "dziewictwo" ? Brockowi jako part-timerowi też nie należał się WM- kowy streak Deadmana i też wielu fanów psioczyło na takie przerwanie streaku. Co do samego rozstrzygnięcia walki z summerslam uważam że to dobry motyw z kantem grabarza i wyrwaniem zwycięstwa, tak powinno wyglądać pokonanie monster heela żeby nic mu nie uszczknąć. Bookerzy zaserwowali "zemstę po latach" przy okazji przedłużając feud zawodników, bo każdy z nich ma teraz niedosyt że nie rozjechał rywala.

Edytowane przez Andrew

  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

Serio chciałbyś kolejne starcie pomiędzy tą dwójką, najpewniej na WrestleManii (najpewniej ostatniej Grabarza)??? Dla mnie Brock powinien to wygrać quasi-czysto (np. po rozproszeniu Andrzeja przez Heymana lub np. Stinga, czy kogoś z kim zawalczy na WrestleManii) i koniec pieśni. Undertaker to pieśń wczorajszego dnia, a na Brocku szło zajebiście wypromować kogoś nowego, ale w tym momencie (po tym jak DeadMan poddał Bestię) efekt już nie będzie taki sam, jak rozdupczenie kolesia niepokonanego (pin lub sub) od 2,5 roku.

A że Lesnarowi nie powinni podłożyć streaku na WrestleManii to inna bajka (i z tym się zgadzam), ale skoro jakiś geniusz już się na to zdecydował, to powinni dalej pompować ten balon i dać go przebić komuś perspektywicznemu, a nie spierdolić to poprzez kurtuazję względem Calaway'a.

 

Co do nowych klamotów Rollinsa na SummerSlam, to cóż... mieliśmy już Bluetistę, to mamy teraz Tylera White'a :twisted:

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Zgadzam się z tym, że lepiej było podłożyć Takera komuś perspektywicznemu, a nie Lesnarowi. A skoro już stało, co się stało, to z Lesnara powinni robić terminatora, na którego nie ma bata i poczekać aż znajdzie się ktoś, kto będzie godzien go pozamiatać i stanąć nad "pogromcą streaku". Takera rozmieniono na drobne, Lesnara tak trochę też (jakby nie patrzeć w trzech ostatnich walkach schodził z ringu pokonany albo wygrany, ale bez pasa - czyli znowu z niezrealizowanym celem). Oczywiście, legenda obydwu trwa. Taker pozostaje wielką postacią, podobnie Lesnar. Szczerze mówiąc po obejrzeniu tej walki nie miałbym nic przeciwko postawieniu kropki nad "i" na najbliższej WM-ce. Widziałbym jednak tylko jedno rozwiązanie: Bestia pokonuje Takera i kończy jego karierę - najlepiej przez poddanie. Lesnar oczywiście podpisuje wcześniej kolejny kontrakt i Vince ma pewność, że były mistrz UFC wystąpi także na kolejnej Wrestlemanii. I tutaj ciągniemy scenariusz z młodym gniewnym, który na plecach Lesnara wybija się na szczyt. Bo dzisiaj Lesnar to lepsza opcja, żeby sięgnąć chmur niż Taker. Oni muszą to dokończyć. Muszą pokazać, kto jest numerem jeden, żeby jakiś "nowy Cena" mógł pobić tego największego. Oczywiście - problemem jest znalezienie tego nowego numeru 1. Na razie eksperymenty z zastąpieniem Janusza kończyły się fiaskiem. Patrz: Roman (Nota bene wybuczany, mimo asysty Ambrose'a, także na Summer Slam. Dla jego dobra powinni mu czym prędzej zafundować heelturn, a nie brnąć tą drogą donikąd).

 

A tak poza tym Summer Slam w tym roku nie było najgorsze. Przyznam, że main event zajebiście mi się podobał. Wiadomo, że Deadman nie będzie latał po tym ringu jak młody Ray Mysterio i trzeba było to zabookować na starcie dwóch tytanów z rozjebaniem stołu komentatorskiego i "suplex city bitch!" na dokładkę. Środkowy palec też mi się podobał. Przyłączam się do ochów i achów jeżeli chodzi o ten moment. Pod względem emocji to była najlepsza walka na tej gali.

 

A poza tym było jako tako. Dobrze oglądało się starcie tagów, Janusz z Sethem dali naprawdę przyzwoitą walkę (AA na Januszu - naprawdę fajny moment na tym SS), a tylko ten pizdeo po chuj tam był i ciężko było kupić jego interwencję, podobnie niezły był pojedynek Steena ze Szwajcarem - aczkolwiek pewnie nie tylko ja oczekiwałem czegoś lepszego. Miał być stealshow, a wyszedł match, który łapie się co najwyżej do pierwszej trójki najlepszych walk tego Summer Slam.

 

Zwraca też uwagę czysta wygrana Rudego. Ależ ten Trypel musi lubić, tfu tfu, wierzyć w Sheamusa. Ale - powtórzę to po raz kolejny - przynajmniej Rudy odgrywa taką rolę jaką powinien. Tekst, który zerżnął z "Gladiatora" (Are you not entertained?) wpienia mnie tak samo jak żarty face'owego Celta oraz jego szarmanckie teksty do Renee Young. Czyli - wszystko zostaje po staremu, ale tym razem jest prawidłowo. Reality era. ;)

Edytowane przez Ghostwriter

14453752125651e0a536c69.jpg

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  34
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.07.2015
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Ehh, tydzień temu w niedzielę na Extreme obejrzałem SS i powiem szczerze, że nxt brooklyn lepsze było. Walki od 1 do 5 z wyjątkiem tag team. SummerSlam moim zdaniem 6.5/10

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Giero
      Za nami kolejny, ostatni przed Survivor Series 2025 odcinek WWE Monday Night Raw. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych wydarzeń z tego show. Zgodnie z zapowiedziami, Raw otworzył Roman Reigns. Dość szybko przerwał mu… WWE Champion Cody Rhodes. Cody przypomniał, że Roman poprzednim razem wywiązał mu się z danego słowa. Chciał wiedzieć, by ponownie tak będzie. I jaki cel ma Roman w związku z nadchodzącym WarGames. Reigns odpowiedział, iż on i Cody nie lubią się. Nawet zbytnio się nie znają
    • IIL
      Kusi, aby finałem była walka Okada vs Takeshita. Kazu jest mocarnie bookowany i byłby to bardzo emocjonujący finał ze względu na to, że Takeshita jest mistrzem IWGP i wygrał tegoroczny G1 Climax. Jon Moxley ostatnio poddaje grubsze walki przez submission i jemu taka wygrana by się teoretycznie przydała, ale jego wizerunek jest już oczywiście zabudowany na maxa i może to też uwalić. Hajp na Darby Allina po powrocie nieco przygasł, także jemu wygrana w turnieju i zdobycie mistrzostwa Con
    • Grins
      Coś czuje że Kyle O'reilly miał być zwycięzcą tego turnieju, na chwilę obecną to największe szansę mają PAC, Darby, Moxley, Fletcher ale po ostatnim zwycięstwie bym widział właśnie PAC'a we finale no i Darby'ego któryś z nich mógłby zdobyc mistrzostwo. 
    • CzaQ
      Z początku myślałem, że chodzi o Króliczka z pierwszego odcinka drugiego sezonu - kiedy to nabijali się na castingu z jej waginy   Ale raczej chodzi o Hawkgirl, czyli Isabele Merced, która występuję oczywiście jako Dina w Last of Us sezonie drugim Absolutnie ładna babeczka. (W grze Dina była brzydsza ;p )
    • MattDevitto
      Podobno też gala z weekendu wyszła dobrze, choć jeszcze nie miałem czasu sam zajrzeć jak wypadła. Co ciekawe CMLL w ostatnich dniach również zebrało bardzo dobre recenzje
×
×
  • Dodaj nową pozycję...