Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołączenie zajmie Ci mniej niż minutę – a zyskasz znacznie więcej!

    Dostep do bota wrestlingowego AI
    Rozbudowane zabawy quizowe
    Typowanie wyników nadchodzących wydarzeń
    Pełny dostęp do ukrytych działów i treści
    Możliwość pisania i odpowiadania w tematach oraz chacie
    System prywatnych wiadomości
    Zbieranie reputacji i rozwijanie swojego profilu
    Członkostwo w najstarszej polskiej społeczności wrestlingowej (est. 2001)


    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

     

WWE PPV Extreme Rules 2015 - dyskusja, zapowiedź , spoilery


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Ja nic nie pisałem o jego osiągnięciach z przeszłości.

 

Proste pytanie - co zyskał Roman Reigns na tym zwycięstwie? Nie chodzi o brak szacunku, tylko o chłodną kalkulację jego obecnej wartości do tv

No, ale to wina Big Showa, że Romek nic nie zyskał (choć w moich oczach coś zyskał a jednak oglądam ten wrestling od lat kilkunastu) - on robi to co do niego należy i to na dobrym poziomie. Co do fanów, to mogą sobie krzyczeć ile chcą, ale nie zmienia to faktu przydatności Big Showa do WWE. Koleś dobrze odgrywa face'owe role, sprawdza się roli heela i ma kapitalnie warunki (z których WWE może korzystać jak tylko chce) jednocześnie zawsze robi przyzwoite walki. Jak ktoś taki dla swojego pracownika może być "złą telewizją" i kandydatem odstawienia z TV? Gdyby WWE nie robiło mu turnów co kilka miesięcy to dziś pewnie nikt by nie robił mu X-Pac heat (choć też w to powątpiewam - dla mnie dostaje zwykły heat). Ja mam taki pogląd, że z ringiem powinien się żegnać wrestler który albo nie wyrabia kondycyjnie albo zaczyna się jąkać za micem. Kwestia tego czy na kogoś buczą czy nie jest do naprawienia. Ważne, że wszystkie skille (ring, mic, charyzma) są na poziomie. Na tym można bazować na przyszłość.

Edytowane przez PH93

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.

  • Odpowiedzi 109
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Jack Doomsday

    9

  • -Raven-

    8

  • Giero

    8

  • Lacio

    8

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 459
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  09.12.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Mnie się ta gala nawet w miarę podobała. Dostaliśmy kilka niespodzianek, które dla niektórych były słabe, a dla pozostałych pozytywne. Do tych niespodzianek zalicza się debiut Neville'a na gali PPV, co mnie cholernie ucieszyło oraz wygrana New Day, co mnie również ucieszyło, ale tylko z tego względu, że zacząłem lubić Bigiego, któremu powinni jeszcze raz dać szansę, bo dopiero teraz pokazuje co potrafi przy micu, a jego proma cholernie się mi podobają... Następną taką w chuj słabą niespodzianką było to, co się wydarzyło w walce Ambrose-Harper, a dokładniej tylko końcówka, którą ograniczyli do maximum. Nie było żadnych spotów i zrobili to w sposób taki jakby nie mieli na nią pomysłów, ale sam pomysł z wyjechaniem z areny fajny, tylko właśnie ta końcówka. No i to chyba wszystko.

  • Posty:  1 775
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.07.2011
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Trzy tygodnie temu (a także kilka razy podczas drogi do WM), Romek pokonał CZYSTO Big Showa - nie ma bata, że ktokolwiek zyskał cokolwiek na tej walce (rozumiem że chodzi ci że to nie jego wina).

 

Oczywiście, bookują go bez sensu, ale facet spowszedniał - wszystkie zalety o których piszesz możesz (w zasadzie powinieneś IMO) napisać w czasie przeszłym - i przede wszystkim dlatego śmiem wątpić w jego obecną przydatność w Dabju. Gdyby był tak przydatny jak twierdzisz, to nie robili by mu turnów tak często jak u Abyssa czy Kane'a. Zresztą gdyby nie był złą telewizją to odzew fanów byłby inny - besides, zawsze myślałem że to fani wiedzą lepiej co im się podoba, a co nie. Stańmy naprzeciw faktom - jeśli tak dalej ma wyglądać jego obecny run, to równie dobrze może zawiesić buty na kołku, bo i tak nie będzie z niego pożytku. Uważam że facet się wypalił - tyle z mojej strony.


  • Posty:  2 028
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2012
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Barrett vs Neville - Junior dostaje cenną wygraną na PPV, która nieco zamazuje jego tygodniówkowe wtopy, sama walka wyszła całkiem dobrze, czas, który zawodnicy dostali został efektywnie wykorzystany, decyzja o zmianie walki kickoffowej wyszła chyba na dobre.

 

Ambrose vs Harper - myślałem, że powtórzy się motyw z którejś WMki, gdzie kamerzysta w helikopterze rejestrował pojedynek bodajże Goldusta z (nie chce mi się szukać), który rozgrywał się na ulicach miasta, do czasu "wycieczki" nie było tak hardcorowo, jak się spodziewałem, w końcówce nieco ruszyi z efektownymi akcjami, mimo, że walka trwała ok. godziny, to i tak mam pewien niedosyt.

 

Ziggler vs Sheamus - można się pocieszać, że przynajmniej Dolph nie przegrał...chociaż finalnie przegrał. O samej walce chyba nie ma sensu się wypowiadać, bo była ona mocno tygodniówkowa.

 

New Day vs Kidd & Cesaro - a jednak. Ostatnimi czasy mniej znaczące tytuły zmieniają posiadaczy pod wpływem emocji, nurtu, jaki tworzą fani, tak było przy przejęciu pasów przez Kidda i Cesaaro, to samo stało się teraz. Nie trawię murzynów w chuj, ale muszę przyznać, że ich wygrana wzbudziła we mnie markowe emocje :)

 

Cena © vs Rusev - nie dłużyli tego w nieskończoność, ciekawe to nie było za grosz, najlepszy moment, to zgranie się publiki z zawodnikami - wyglądało to tak, jakby reakcja Lany na pop rzeczywiście rozgniewała Ruseva.

Czterologia na Payback, tak jak się spodziewałem, Rusek jednak zostanie udupiony w I quit matchu...no cóż.

 

Nikki © vs Naomi - Bella dostała pop, Noemi dostała nowy wizerunek, który mimo całej tandety właściwie do niej pasuje. Cieszy mnie brak zmiany mistrza, ale sposób, w jaki Nikki się obroniła jest jednoznaczny z rewanżem na Payback.

 

Reigns vs Big Show - dostanę bana, jeśli przyznam, że wkręciłem się w ten pojedynek? Za cholerę nie spodziewałem się tam ringowej wirtuozerii czy innych sztuczek magicznych, ale Roman spadający na dwa stoły, czy Spear na hiszpański stół wyglądały zrobiły na mnie dobre wrażenie i mimo powolnego, nawet jak na LMS match wyszło dobrze.

 

Rollins © vs Orton - zbyt dużo przesiadywania "na szczycie" klatki, mało impaktu, ringowo nie było źle (Orton j-a-k z-w-y-k-l-e zamulał), ale to wszystko było takie dostosowane do reszty PPV. Największą ciekawość przed starciem wzbudzał Kane i można powiedzieć, że swoim zachowaniem zainteresował mnie i zachęcił do śledzenia RAW.

 

Nie oczekiwałem wiele od Extreme Rules i niewiele dostałem. Gdybym miał na gorąco wymienić godne zapamiętania momenty, to wybrałbym RKO Rollinsa (które samo w sobie było wtf'em :D) i reakcję na dotychczasowych mistrzów Tag Team.

Chicago niby nadal smartowe, ale to już nie to samo, co za ery Punka.

Rocznikowo miała 15

13616784565a4bd060e41e5.jpg


  • Posty:  1 226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2015
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

@ Jack Doomsday Jak dla mnie ta walka, nie miała na celu promocji mocarności Reignsa tylko stworzyć podłoże, pod gadki w stylu "Romeo w drodze po tytuł musiał pokonać wiele przeciwności losu, ale swoją determinacją i wytrwałością udało mu się zdobyć upragnione złoto" No taki nowy Cena.

 

Gdybyś Showa nie widział rok w TV w WWE, to byś nie twierdził, że się wypalił. Ta rotacja jest dla mnie za mała w rosterze. To może być kuriozalne, ale kontuzje/przerwy zawodników często wychodzą na dobre. Takiego popu jak Cena w MSG na Royal Rumble w 2008 dostał, już chyba nie uświadczył. Więc pewnie po rocznej przerwie Showa byś mu zamarkował. Mimo wszystko jakiś Gigant byś musi a on wciąż ma sporo WWE do zaoferowania.


  • Posty:  1 775
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.07.2011
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

@ Jack Doomsday Jak dla mnie ta walka, nie miała na celu promocji mocarności Reignsa tylko stworzyć podłoże, pod gadki w stylu "Romeo w drodze po tytuł musiał pokonać wiele przeciwności losu, ale swoją determinacją i wytrwałością udało mu się zdobyć upragnione złoto" No taki nowy Cena.

 

Gdybyś Showa nie widział rok w TV w WWE, to byś nie twierdził, że się wypalił. Ta rotacja jest dla mnie za mała w rosterze. To może być kuriozalne, ale kontuzje/przerwy zawodników często wychodzą na dobre. Takiego popu jak Cena w MSG na Royal Rumble w 2008 dostał, już chyba nie uświadczył. Więc pewnie po rocznej przerwie Showa byś mu zamarkował. Mimo wszystko jakiś Gigant byś musi a on wciąż ma sporo WWE do zaoferowania.

 

Jeśli walka nie ma na celu promocji kogo/czegokolwiek to co ona robi na PPV? Zapychacz? Romek nie potrzebuje takiego podłoża - cała RtWM to podłoże pod taką gadkę, na czele z walką z Lesnarem. Poza tym, żeby ta gadka wypaliła trzeba mieć na tyle amunicji - i tu się zaczynają schody (i piszę to ze świadomością, że zawsze chętnie odnotuję jego akceptowalne promo)

 

Gdybym go nie widział ... przestańmy gdybać, zejdźmy na ziemię i przyjrzyjmy się faktom - nie mówmy o tym co bym robił, tylko o tym co jest teraz - mamy giganta, turnowanego średnio co 4 miechy (ok, może ponad pół roku), który jest powszedną częścią show, oraz jest beznadziejnie bookowany. Jaka to atrakcja? Wg mnie żadna. Dlaczego w porównaniach z Andre the Giantem, Byku, mimo że jest/był lepszy ringowo oraz na majku, zwykle stoi na straconej pozycji? Bo Andre był atrakcją - gość pojawiał się tak rzadko jak Lesnar (masz porównanie, sam widzisz co się dzieje kiedy Brock wraca). Paul W. się dostosowywuje do bookingu Big Showa, mimo iż stać go na bycie czymś większym niż Andre - tu już nie ma co ratować.


  • Posty:  1 226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2015
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Paul W. osiągnął w Dalbju wszystko co miał, jest przyszłym HoFem, więc na tym etapie swojej kariery zostało mu tylko dopasowywanie się do bookingu, lojalnie robi to co mu się każe. Okej, obecnie Show nic nie znaczy i nie jest w roli Giganta wiarygodny, ale nie można mu zarzucić, że źle odgrywa swoją rolę i jakiś jobber lepiej wykonałby tą robotę od niego.

  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

1. Ambrose vs. Harper - było kilka niezłych akcji i hardcore made in WWE, ale ogólnie walka zbytnio emocji nie generowała, bo wiarygodnych "sytuacji podbramkowych" i near falli było tu jak na lekarstwo. Szczerze mówiąc po tej dwójce spodziewałem się sporo więcej.

Najgłupsze zakończenie z możliwych, pokazujące że skoro jest Network to bookerzy mogą kończyć walki kpiąc z fanów i fanom chuj do tego. Ja wiem, ze chcieli wykreować tą dwójkę na kompletnych wariatów, ale kończyć starcie z takim potencjałem przez... niemożność dokończenia (zawodnicy odjechali w siną dal furą. Pewnie stwierdzili: "pieprzyć to, skoczmy na brona!"), to żart bardzo niskich lotów. No chyba, że jeszcze wrócą dokończyć tą walkę "jak już spiją browary" i to tylko zagrywka żeby mnie wkurwić :D

 

P.S. Faktycznie - wrócili (swoją drogą, całkiem sprytna zmyłka), ale zakończenie słabe. Ambrose mając cały ring zawalony krzesłami, wykonuje Dirty Deeds akurat na "czysty" ring, zamiast na krzesełko. Ot, hardcore a'la McMahonlandia.

 

2. Sheamus vs. Ziggler - dupy to to nie urwało, ale tragedii także nie było. Podobał mi się tu Zyga, kiedy pozwalano mu przejąć prowadzenie walki, bo wyglądał jakby na prawdę chciał Blade'a zabić w tym ringu. Mocarnie rozpisany Majonez, który wbijał Adolpha w ziemię niczym kafar. Kilka niezłych kontr i zaskakujące zakończenie, gdzie Celt moczy starcie i musi wycałować dupsko Zigglera.

Teoretycznie inaczej nie mogli tego rozpisać (Sheamus mimo przegranej nie mógł uderzyć w ślinę z pośladami Zygi, bo jako heel ośmieszyłby się po całości i za mocno stracił na wypromowaniu), ale nie lubię, kiedy stypulacja walki nie zostaje wypełniona (no po coś tam kurwa ona w końcu jest!). Mogli tu albo po prostu dać wygrać Blademu, albo po demolce na Dolph'ie, pozwolić wpaść jakiejś grupie face'ów, którzy pomogliby Ziggiemu zmusić Celta do wypełnienia stypulacji.

 

3. Tag Team Championship - przyzwoite starcie, gdzie może przez sporą część walki brakowało jakieś większej dramaturgii, ale dostaliśmy za to sporo niezłych spotów i przyjemnych dla oka akcji + w miarę ciekawe zakończenie, gdzie było sporo chaosu, ale też i szczypta niepewności, komu rozpisano tutaj zwycięstwo.

New Day zdobywa pasy, pewnie tylko po to, by niedługo jobnąć z nich na rzecz Lucha Dragons. Bez sensu, tyle to mogli też zrobić Cezary i Tyson.

 

4. Cena vs. Rusev - walka w tym gimmick matchu musiała wyjśc po chuju i... wyszła. Było nudno do porzygu (atak na narożniki, kontra rywala, atak na narożniki itd.), Lana została odesłana bezsensownie (zupełnie nie przeszkadzała przecież Rusev'owi w pojedynku) i nie działo sie nic co przełamałoby sztampę.

Szkoda, że nie wykorzystali możliwości, skoro już zdecydowano się na tak chujowy (jeden z najgorszych) gimmick match, bo mogli - pomimo porażki - i tak wypromować Ruska na killera, jeżeli by zapierdolił on Cenie Accolade łańcuchem i Jasiek by to odklepał (oczywiście walka nie kończyła się tu przez tap out, ale heel dostałby i tak +1000 do bycia mega-zabójcą). Jachu by zachował pas, a Rusev dostał promocję o jakiej można tylko pomarzyć.

 

5. Divy - jedna z tych walk, które ogląda się jednym okiem, a mózg już kasuje to co właśnie widzą oczy, bo jest to tak słabe, że nie warte wręcz jakiegokolwiek rozpamiętywania.

 

6. Romek vs. Big Show - tak jak sądziłem, WWE dość ładnie pokryło bookingiem niedociągnięcia obu zawodników i wyszedł z tego całkiem składny pojedynek. Jasne, że walka była za wolna (w końcu Big Show ma swoje prawa), a liczenia trochę mało dramatyczne (mało było wstań na 8-9), ale dostaliśmy kilka niezłych hardcore'owych akcji oraz kilka ciekawych wizualnie bump'ów, przez co oglądało mi sie tą walkę całkiem przyjemnie. Jak na ten skład to było całkiem spoko.

 

7. Segment z Dallasem - słaby. Jedyne co zapamiętam, to jego nowa broda, z którą wygląda jak dzieciak, który podpierdolił matce kredkę do oczu i namalował sobie wąsy oraz zarost. no i ewentualnie jego trademarkowe Bo-Live, które wykrzykiwał takim falsetem, jakby mutacje przechodził razem z Pawłowskim (czyli nigdy).

Demolka Wędkarza = ziew, a ludki na hali sie spuściły jakby co najmniej Lesnar wpadł do Chicago na mały sqash.

 

8. Rollins vs. Orton - walka ogólnie dupy mi nie urwała jak na main event. Nie porwało mnie ich starcie z WrestleMani, nie porwało mnie i to, bo choć były tu oczywiście niezłe momenty, to ogólnie i tak wszystko sprowadzało się nie do tego co się dzieje w klatce, ale do tego którą "drogę" wybierze w końcu Kane (a wybór ten był dla mnie oczywisty, pod kątem tego, jak bookowali Jacobsa przez ostatnie tygodnie).

Co do zakończenia, to było całkiem niezłe i fajnie podkręciło Rollinsa jako heela oraz "przekręciarza". Zresztą :

 

Michal2009b napisał/a:

Jak można ograniczać skrypt walk (RKO, Authority)

 

 

A kto powiedział, że tego nie zobaczymy? Tego typu gimmick match z reguły zawsze ma tylko "uśpić" czujność marków, a interwencje Authority czy RKO zobaczymy pewnie po jakimś sędziowskim bump'ie.

Ja tam bym się nie zdziwił gdyby to właśnie Rollins - żeby jeszcze bardziej przyheelować - wygrał po RKO (wykonanym kiedy sędzia nie będzie tego widział).

 

Czas chyba zacząć w totka gierczyć :D

 

Reasumując - ER nie powaliło. Z ciekawszych rzeczy to Last Man Standing był poprawny, walka o pasy Tagów całkiem spoko i Rudy vs. Zyga - do oblookania, a reszta mniej lub bardziej zawiodła (włącznie z main eventem, który miał dużo większy potencjał). Ogólnie to ta gala była tak "ekstremalna" jak ekstremalnie bookerzy przyłożyli się do jej rozpisania :D Moja ocena: 2/6

Edytowane przez -Raven-

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Pre Show: oglądałem skrót tej walki, dlatego skomentuję tylko jej wynik. A ten jest bardzo fajny, bo widać, że WWE chce inwestować w Neville'a. Wprawdzie facet jak na razie tylko lata, ale to też pokazuje że nie chcą zbyt szybko dawać mu mikrofonu, bo wiedza na jakim jest poziomie. Mądre zagranie, bo jeśli gość dostanie czas za mikrofonem, to będzie już kimś więcej niż jakimś tam debiutantem z NXT.

 

Ambrose vs Harper: spotkanie dwóch świrów, a więc musieliśmy dostać trochę hardcoru rodem z WWE. Dodatkowo dla podkreślenia ich charakteru wymyślili ten wyjazd z hali. Szkoda tylko, że nie dostaliśmy jakiejś akcji poza areną.

Sama walka była dość przyjemna, chociaż i tak spodziewałem się po obu panach trochę więcej. Emocji było niewiele, bo też walka była totalnie z dupy. Widać, że WWE ceni obu zawodników, ale nie mają na nich pomysłu, to też organizują im takie walki znikąd.

 

Sheamus vs Ziggler: mam wrażenie, że już gdzieś to widziałem. Zresztą wrażenie to pojawiło mi się jeszcze dwa razy na tej gali, a wszystko przez live event w Warszawie. I niestety, tak jak w Wawie, tak i tu walka zawiodła. WWE znów poszło w dominację Rudego i przez to walka była dość monotonna.

Sytuacja po walce mało zaskakująca i można się było jej spodziewać.

 

New Day vs Kidd & Cesaro: tutaj ponownie miałem wrażenie, że to już widziałem jednak tym razem chciałem tego. Wprawdzie w Warszawie w walce byli jeszcze Los Matadores, ale ich wkład w nią był tak mały, że jakby ich nie było :D

Jednak co do walki na PPV. Bardzo przyjemne to było. Pod względem ringowym walka na pewno się wybroniła, a parę akcji było naprawdę fajnych. W końcówce było trochę emocji i dramaturgii, zwłaszcza że nie spodziewałem się wygranej New Day.

Generalnie akceptuję nowych mistrzów i przyznam, że przekonali mnie do siebie właśnie w Warszawie gdzie świetnie odgrywali swoją rolę. Tak btw. to sprytne ze strony WWE. Kofi nie nadaje się na heel'a? Zróbmy z niego heel'a grającego face'a :D

Ciekawe co teraz z Cesaro i Kiddem. Przez jakiś czas mogą ich ciągnąć jako drużynę, tylko co to zmieni? Z drugiej strony po rozpadzie panowie znów się pogubią i będą jobbować. Niestety trochę taka droga bez wyjścia.

 

Cena vs Rusev: nie lubię tych gimmick matchy bo przez nie walka ogranicza się do siłowania, przeciągania liny/łańcucha. Jeszcze gdyby było to bez tych podświetlanych narożników. Zresztą, skoro WWE dało walkę bez pinfallu, to spodziewałem się, że robią to by Rusev coś wyciągnął z tej walki. Niestety nic nie wyciągnął. Przegrał totalnie czysto po AA. Przy okazji w późniejszym segmencie dowiadujemy się, że na następnym PPV będziemy mieć I Quit Match. Czyli Rusev dostanie po dupie trzeci raz z rzędu... :roll:

 

Roman vs Big Show: i kolejna powtórka z liveeventu. Najlepsze, że tutaj dość sporo było powtórek :D Moment w którym Big Show wpada na stół w narożniku był jakby idealnie wycięty z Wawy :lol:

Pojedynek totalnie bez emocji. Od początku było wiadomo kto wygra, a jeśli jeszcze dodamy tempo walki (którego się spodziewałem) to totalnie nie chciało mi się tego oglądać. I nie mówię, że było źle. Coś tam panowie powalczyli, parę stołów rozwalili. Problem w tym, że oglądałem to totalnie bez zainteresowania.

A i końcówka była debilna. Zaczyna mnie to trochę wkurzać, bo w praktycznie co drugim LMSie WWE wymyśla jakiś inny sposób na posadzenie kogoś na glebę. Tylko po co? Rozumiem raz coś takiego zrobić, ale ostatnimi czasy co chwilę odwalają jakąś dziwną akcje.

 

Rollins vs Orton: niestety również i w tej walce wdało mi się znudzenie z poprzedniego pojedynku. Zresztą miało to swoje powody, bo tutaj także zwycięzca był znany, a jedyna rzecz na którą warto było czekać to rozwiązanie sprawy z Kanem(choć tutaj też raczej spodziewaliśmy się co się stanie).

Przez to wszystko pojedynek nazwałbym nudą z bardzo fajną końcówką. Podobał mi się też pomysł z RKO w wykonaniu Setha.

Ktoś mogły powiedzieć (a chyba nawet widziałem tutaj taki wpis), że mistrz jest cipowaty. A ja powiem, że rośnie nam genialny następca Edge'a.

 

Podsumowując, niestety słaba gala. Oczekiwania nie były wielkie ale i tak było dość słabo i z czasem gala zaczynała mnie po prostu męczyć (tyle dobrze, że oglądałem ją równocześnie z N!KO i Schoopem ;) ).

Tak przy okazji. Tutaj, albo w SB widziałem wpis trochę broniący WWE, bo "gala mogła być słaba, bo była po WMce". Sry, ale dla mnie to bullshit. Takim tłumaczeniem to my wybronimy połowę gówna jakie daje WWE. Za miesiąc albo za dwa będziemy mieć "sezon ogórkowy", więc oczywiście nie możemy dostać nic dobrego; po SummerSlam będą słabe gale, bo to już chwilę przed RtWM, w RtWM - między RR a WMką nie będzie dobrej gali, bo jest w takim a nie innym miejscu... itp itd.

Głupie myślenie. WWE wiele razy pokazywało, że jak chce, to potrafi zrobić coś dobrego nawet w gównianym okresie. Wystarczy tylko, że będą chcieć. Na ten moment najwyraźniej nie chcą. A szkoda, bo mają wielu zawodników z którymi można by zrobić super produkt.

Edytowane przez maly619

  • Posty:  217
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.07.2012
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Bad News Barrett vs Neville - Przyjemne starcie, które zrekompensowało mi brak Daniela na PPV. Niestety widzimy, że Bryan dość łatwo ulega kontuzji i nie dziwie się, że WWE często wstrzymywało i pewnie będzie się wstrzymywać z dawaniem mu pasa mistrzowskiego. Neville pokazał swój cały moveset i zaliczył pierwszą wygraną na PPV. Nie wiem jak rozwinie się sprawa z pasem IC, ale jeśli na Payback miałoby jednak dojść do powrotu Daniela na ring i obrony pasa to chętnie zobaczyłbym jakiś Triple Threat lub nawet Fatal 4 Way dodając tam przykładowo Zigglera.

 

Dean Ambrose vs Luke Harper - Jak dowiedziałem się, że panowie dostali stypulację to bardzo się ucieszyłem. Wiedziałem, że mogą pokazać na co ich stać lecz troszeczkę się zawiodłem. Walkę rozbili na dwie części - czy to dobry pomysł to indywidualna kwestia, lecz ja spodziewałem się więcej brawlu na zapleczu, może nawet na zewnątrz areny. Spotów ciekawych za wiele nie było, ale zwycięstwo Deana bardzo mnie cieszy.

 

Sheamus vs Dolph Ziggler - Ostatnie zjadliwe walki tej dwójki jak dobrze pamiętam to były te za czasów feudu o pas World Heavyweight Championship. Teraz niestety walka pozbawiona emocji, a sama stypulacja mocno denna. Takie pojedynki są po prostu zwyczajne, a takich mamy dosłownie na pęczki. Dziwi mnie fakt, że udupili Sheamusa po jego powrocie. Mogliby już dać mu zwycięstwo skoro koniec końców i tak to Ziggler wylądował w pośladkach Irlandczyka.

 

New Day vs Cesaro & Kidd - Mieli byś Lucha Dragons, okazało się że New Day dostali szansę po tym jak WWE zmieniło do nich podejście. Troszkę szkoda mi Cesaro i Kidda bo mistrzami jak na WWE byli niezłymi i zasługiwali żeby tytuły potrzymać troszkę dłużej. Zobaczymy jednak co przyniesie nam sytuacja związana z New Day bo koniec końców to może wyjść przyjemnie.

 

Cena vs Rusev - O ile byłem w stanie przetrawić ich walkę na Wrestlemanii bo tam jakieś emocje budziła tak teraz siedziałem i wynudziłem się strasznie. Stypulacja nie pomogła, a mocno zaszkodziła ogólnemu odbiorowi. Nie wiem kto to wymyślił, ale już wolałbym im dać No DQ i niech się ponapieprzają krzesełkami. Dodatkowo ciągniemy to dalej w jeszcze dennej stypulacji, daliby sobie już spokój i zresetowali storyline'y.

 

Reigns vs Big Show - Jak na tą dwójkę to walka była zjadliwa. Tempo oczywiście słabe, ale to akurat jest przez rodzaj stypulacji. Kilka fajnych spotów tylko, że ten pojedynek tak właściwie nic nie dał. Upychają tych zawodników w feudach, które w ogóle nikogo nie promują. Niemniej jednak w samą walkę dałem się jako tako wkręcić, był to w miarę pozytywny akcent i widać, że obaj dużo trenowali po Live Eventach bo błędów było niewiele, a i pomysł na spoty jakiś był.

 

Rollins vs Orton - Walka wieczoru była nawet niezła. Oczywiście wszystko przebiegło schematycznie, ale miła odmiana co do obrazku ostatnich walk wieczoru. Trochę dziwnie to wyszło z tym RKO bo jeśli jest zakazane to jest zakazane, a nie że jeden może a drugi nie - o tym nic nie wspomnieli. Brak finishera Rollinsa troszeczkę tutaj wypaczył ogólny obraz pojedynku to mógł fajnie to zakończyć, niemniej jednak nie było tak źle.


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Tak w ogóle to gdzieś przegapiłem Divy :D Ale to niewielka strata. Powiem tylko, że przez całą walkę zastanawiałem się jak działają buty Naomi i obczajałem kiedy zmieniają kolor :D

  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

Oj, Jack’u Doomsday – czepiasz się tych turnów Showa, a WWE robi to przecież z premedytacją, ponieważ Wight to taki main eventowy gate keeper, który albo promuje (umacnia) danego main eventera (vide: Romek) przez podłożenie się, albo „pokazuje mu miejsce w szeregu” – jeżeli WWE rozpisuje Giantowi wygraną. W miarę potrzeby (czyli tego, czy danego zawodnika trzeba podpromować czy ujebać) Wight zalicza te ciągłe turny.

I bzdurą jest, że pokonanie Showa nic nie daje. Co z tego, że Romeo wygrywał z nim na tygodniówkach? Wygrane na tygodniówkach gówno znaczą, bo za rok nikt już o nich nie pamięta. Wygrane na PPV’s zapisują się na dłużej w pamięci i o wiele więcej dają z punktu widzenia promocji. Pytasz „dlaczego znowu Show?”. Ano dlatego, żeby smarty nie miauczały znowu, że Vince pcha na silę Romka w stronę pasa. Rzymianin dostał Showa żeby umocnić swoją postać oraz żeby zdjąć z niego trochę ciśnienia związanego ze zbyt mocnym pushem i powinniśmy się z tego cieszyć, bo gładko nam mogli go dorzucić do walki Randala z Rollinsem o tytuł i dopiero wtedy podniósłby się lament.

Wrzucenie Romka w feud z Giantem to dobry ruch na uspokojenie fanów i pokazanie im, że WWE ma zamiar o wiele spokojniej promować teraz Romulusa, zamiast – jak do tej pory – wciskać nam go bez wazeliny w dupę. W końcu chłopina zaczyna dostawać odpowiednią reakcję i fani na galach przestali go hejtować dla zasady (nikt nie lubi kiedy próbuje się go uszczęśliwiać na siłę), a więc Romeo ma teraz czas (oraz mniejszą presję) aby ogarnąć się na majku i podszlifować w ringu, zanim ponownie dostanie od Vince’a push w dawce „forte”.

Postać Big Showa jak najbardziej nadal jest potrzebna w WWE, bo wygrana z nim nadal jasno pokazuje, że dany zawodnik jest obecnie przygotowany promocyjnie na wyzwania w postaci Jaśków czy innych Randali (czyli najmocniejszych main eventerów), a porażka – wskazuje zawodnikowi kierunek w stronę main eventowej joberki (czyli etat Kane’a :D ) lub uper mid cardu. Ot, Wight to obecnie taki McMahonowy papierek lakmusowy w main eventach i w tej roli sprawdza się bardzo dobrze.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  1 775
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.07.2011
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Oczywiście, drogi -Ravenie-, że się czepiam tych turnów, ponieważ o ile mogę się zgodzić z byciem gatekeeperem (nie takim jakim ostatnio był Kane w walce Rollinsa z Ortonem), o tyle ciężko mi zaakceptować motywu w którym ciągle go turnujemy w zależności od tego z kim, a właściwie kogo sprawdzamy do statusu Main Eventera - czyli co, mam rozumieć nie można być gatekeeperem i stać po jednej strony barykady przez dłuższy okres czasu (piszę to z sarkazmem, ale właśnie tak to wygląda)? Szczególnie, że mamy w obwodzie jeszcze dwóch heavyweightów, którzy pełnią tę samą/podobną rolę (Kane i Mark Henry)?

 

Pokonanie Big Showa coś daje (nawet więcej niż coś), ale nie kiedy pokonuje się go czysto X razy w przeciągu roku (stricte drogi do WM). Od powrotu Romka, ci dwaj są wręcz nierozłączni, i na co drugiej tygodniówce się mierzą o tą samą pietruszkę. Bo to, wg mnie, już jest tylko i wyłącznie pietruszka, w końcu Reigns dopiero wygrał RR i walczył z Lesnarem i na dobrą sprawę niepotrzebne jest mu "jeszcze jedno zwycięstwo" nad Wightem. (Jeśli mam być szczery to mimo że widziałem że dodali Reignsa do walki o pas główny na Payback, i samego zainteresowanego giganta nie było na Raw, to dalej mam przeczucie że już na następnej tygodniówce wyjdzie Big Show i powie że chce kolejnej walki "bo jest gigantem")

 

Pytam "dlaczego znowu Big Show" - no właśnie dlaczego znowu on? Pytam dlatego, bo można było mu (Reignsowi) wybrać innego przeciwnika na przeczekanie - dlaczego nie powracający Sheamus (szczególnie że jakby nie patrzeć i tak uwalił pierwszą walkę na PPV po powrocie)? dlaczego nie Wyatt? dlaczego nie ktokolwiek inny? Uczucie niekończącego się tasiemca by minęło, a wciąż można było go trzymać daleko od pasa. Wg mnie, Rzymianin niewiele wzmocnił pozycję, ponieważ: a) wygrał tak samo jak X razy wcześniej z tym samym Big Showem; b) i tak jest mocno wypromowany i bez tej stricte walki. Jeśli chcemy uspokoić fanów, robiąc wolniejszą promocję Reignsa można było śmiało to zrobić z zupełnie innym zawodnikiem (Sheamus, wg mnie, jak znalazł - przy "głupio" obecnie wyglądającym Sheamusie to możliwe, że to byłoby łatwiejsze).

 

Postać Big Showa byłaby moim zdaniem o wiele bardziej ważna, gdyby nie był turnowany średnio co pół roku. Dla świętości argumentu, weźmy pod lupę okres kiedy to Big Show feudował z Markiem Henrym o pas WHC - gdyby od tamtego czasu obaj panowie nie zmieniali swojego statusu face/heel do dziś ani razu, pewnie nie miałbym problemu z Wightem będącym gatekeeperem. Ba, na dobrą sprawę i teraz nie mam z tym problemu - mam jawny problem z tym tasiemcem "Reigns vs Big Show" (nie powiesz mi, że nie można było wybrać mu innego przeciwnika na ER) oraz z tym, że jego postać jest tak rozmieniana na drobne (wg mnie, ten gigant tymi turnami tylko powszednieje)


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

Pokonanie Big Showa coś daje (nawet więcej niż coś), ale nie kiedy pokonuje się go czysto X razy w przeciągu roku (stricte drogi do WM). Od powrotu Romka, ci dwaj są wręcz nierozłączni, i na co drugiej tygodniówce się mierzą o tą samą pietruszkę. Bo to, wg mnie, już jest tylko i wyłącznie pietruszka, w końcu Reigns dopiero wygrał RR i walczył z Lesnarem i na dobrą sprawę niepotrzebne jest mu "jeszcze jedno zwycięstwo" nad Wightem.

 

Romulus wygrywał z Showem, ale tylko na niewiele znaczących tygodniówkach. Tak jak pisałem wcześniej - tylko zwycięstwa na PPV's na prawdę promują. Romek dostał Showa żeby zdjąć z niego presję (bo się chłopina spalał w blokach przez ten za szybki push i oczekiwania wobec niego) oraz by odciągnąć go od pasa.

 

dlaczego nie powracający Sheamus (szczególnie że jakby nie patrzeć i tak uwalił pierwszą walkę na PPV po powrocie)? dlaczego nie Wyatt? dlaczego nie ktokolwiek inny?

 

No ale tak na serio - kto? Henry? - po powrocie z kontuzji niewiele znaczy (a z pewnością mniej od Showa). Sheamus? - Taka przegrana zaraz po powrocie to byłby dla niego promocyjny samobój, gdzie przegraną z Zyga można jeszcze tłumaczyć fartem midcardera (który go farciarsko zrollował. To nie to samo co gdyby go Rzymianin rozjebał czyściutko poprzez finiszer). Wyatt? Serio chciałbyś podłożyć Bray'a po porażce z Takerem, zamiast zacząć odbudowywać jego postać?

Patrząc obiektywnie - Wight na prawdę nie był złym wyborem, bo Romeo nie dostał jakiegoś "mięsa armatniego", jobowanie Showowi nie zaszkodzi, a Romano odpoczął sobie (i dał odpocząć fanom) od presji na "Złoto".

 

Postać Big Showa byłaby moim zdaniem o wiele bardziej ważna, gdyby nie był turnowany średnio co pół roku.

 

Zapewne tak, ale Wight ma taką postać, że jej ważność wynika z jego gabarytów i mocnego wypromowania finiszera (KO Punch), a nie stricte tego ile razy będą go turnować. Poza tym, Vinnie nie podkłada go byle komu, waląc sztukę dla sztuki, dlatego wygrane z nim nadal mają moc promocyjną i zapewne nie pozostają bez znaczenia (w innym wypadku Wight nie dostałby chociażby np. poważnego feudu z Jaśkiem, gdyby każdy pierdas mógł go rozjechać).

 

mam jawny problem z tym tasiemcem "Reigns vs Big Show" (nie powiesz mi, że nie można było wybrać mu innego przeciwnika na ER)

 

Na chama pewnie by można było, ale tak jak pisałem powyżej, zawodnicy których wymieniłeś, wg mnie, byliby gorszym wyborem. Nawet gdyby dostał Kane'a (chociaż ten oczywiście był zakorzeniony w feud pomiędzy Randalem i Rollinsem i byłoby to bez sensu), to Jacobs jobuje o wiele częściej niż Show i z pewnością pokonanie go - mniej znaczy pod kątem promocyjnym.

Edytowane przez -Raven-

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  1 775
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.07.2011
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Romulus wygrywał z Showem, ale tylko na niewiele znaczących tygodniówkach. Tak jak pisałem wcześniej - tylko zwycięstwa na PPV's na prawdę promują. Romek dostał Showa żeby zdjąć z niego presję (bo się chłopina spalał w blokach przez ten za szybki push i oczekiwania wobec niego) oraz by odciągnąć go od pasa.

 

Tak, Roman wygrywał z Showem głównie na tygodniówkach, ale uważam, że przez tą przesadną częstotliwość, utarł się obrazek w którym Reigns stoi zwycięsko nad leżącym Showem. Czy mark, czy smart, każdy, widzący ten sam obrazek w kółko zaczyna obierać pewne rzeczy za pewnik - w tym przypadku, że Rzymianin pojedzie giganta, a więc skoro fan podchodzi do walki będąc przekonanym o wyniku, to jak dużo można z tego promocyjnie wyciągnąć? Zdaję sobie sprawę że jestem uparty w tej opinii, ale w tej chwili widzę tak, a nie inaczej (że Romek niewiele zyskał na tym zwycięstwie).

 

No ale tak na serio - kto? Henry? - po powrocie z kontuzji niewiele znaczy (a z pewnością mniej od Showa). Sheamus? - Taka przegrana zaraz po powrocie to byłby dla niego promocyjny samobój, gdzie przegraną z Zyga można jeszcze tłumaczyć fartem midcardera (który go farciarsko zrollował. To nie to samo co gdyby go Rzymianin rozjebał czyściutko poprzez finiszer). Wyatt? Serio chciałbyś podłożyć Bray'a po porażce z Takerem, zamiast zacząć odbudowywać jego postać?

Patrząc obiektywnie - Wight na prawdę nie był złym wyborem, bo Romeo nie dostał jakiegoś "mięsa armatniego", jobowanie Showowi nie zaszkodzi, a Romano odpoczął sobie (i dał odpocząć fanom) od presji na "Złoto".

 

Zapewne tak, ale Wight ma taką postać, że jej ważność wynika z jego gabarytów i mocnego wypromowania finiszera (KO Punch), a nie stricte tego ile razy będą go turnować. Poza tym, Vinnie nie podkłada go byle komu, waląc sztukę dla sztuki, dlatego wygrane z nim nadal mają moc promocyjną i zapewne nie pozostają bez znaczenia (w innym wypadku Wight nie dostałby chociażby np. poważnego feudu z Jaśkiem, gdyby każdy pierdas mógł go rozjechać).

 

Mark Henry, w zasadzie, to taki sam kaliber jak Big Show - przede wszystkim gabaryt (aczkolwiek bez finishera) - może gdyby nie kontuzję to dałby radę, ale skoro forma nie jest jak trzeba, przyznaję rację. W sumie, z tym niejobbowaniem Wighta coś jest na rzeczy (choć przyznaję że musiałem to sprawdzic w internetach) - na TLC pokonał Rowana, na RR wytarł sobie buty ostatnimi zawodnikami w walce (te zwłoki....), na Fastlane wygrali w teamie, na WM wygrał BR Andre the Gianta - niby wszystko z mid-cardem, ale wciąż wychodził z twarzą.

 

Im dłużej myślę o tych dwóch (Wyatt i Sheamus) pickach, tymbardziej myślę że przy ew. innym przeciwniku na ER, można było się pokusić o porażkę Reignsa - ryzykowna strategia ponieważ oznaczałaby drugą z rzędu porażkę Romka na PPV, ale z drugiej strony, można by było rozpocząć program na całego (trzy PPV z głowy na program, gdzie Reigns przy pierwszej porażce musiałby wykonać potężny comeback, co moim zdaniem mogłoby go wypromować o wiele bardziej niż ten "ostatni" match z Big Showem - duże momentum tuż przed Summerslam, gdzie dopiero mógłby szarpnąć się na title match). Do tego scenariusza bardziej pasuje mi Rudy-Blady - jestem jak narazie sceptycznie nastawiony do jego bookingu (mam wrażenie, że i tak jego powrót zakończy się niepowodzeniem .... ale to już inna bajka).

 

Na chama pewnie by można było, ale tak jak pisałem powyżej, zawodnicy których wymieniłeś, wg mnie, byliby gorszym wyborem. Nawet gdyby dostał Kane'a (chociaż ten oczywiście był zakorzeniony w feud pomiędzy Randalem i Rollinsem i byłoby to bez sensu), to Jacobs jobuje o wiele częściej niż Show i z pewnością pokonanie go - mniej znaczy pod kątem promocyjnym.

 

Każdy inny mógłby być gorzszym wyborem, ale rzecz w tym, że nie robi to żadnej różnicy dla Romulusa - z góry było wiadome, że nie będzie miał walki o pas na ER (Orton był pierwszy w kolejce), więc nieważne kogo by dostał, uczucie "odpoczęcia od presji na złoto" by nie zniknęło, a wielkiej promocji i tak nie potrzebuje (wygrał RR i main eventował WM - mówi więcej niż zwycięstwo jakiejkolwiek walki na ER).

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • IIL
      Kusi, aby finałem była walka Okada vs Takeshita. Kazu jest mocarnie bookowany i byłby to bardzo emocjonujący finał ze względu na to, że Takeshita jest mistrzem IWGP i wygrał tegoroczny G1 Climax. Jon Moxley ostatnio poddaje grubsze walki przez submission i jemu taka wygrana by się teoretycznie przydała, ale jego wizerunek jest już oczywiście zabudowany na maxa i może to też uwalić. Hajp na Darby Allina po powrocie nieco przygasł, także jemu wygrana w turnieju i zdobycie mistrzostwa Con
    • Grins
      Coś czuje że Kyle O'reilly miał być zwycięzcą tego turnieju, na chwilę obecną to największe szansę mają PAC, Darby, Moxley, Fletcher ale po ostatnim zwycięstwie bym widział właśnie PAC'a we finale no i Darby'ego któryś z nich mógłby zdobyc mistrzostwo. 
    • CzaQ
      Z początku myślałem, że chodzi o Króliczka z pierwszego odcinka drugiego sezonu - kiedy to nabijali się na castingu z jej waginy   Ale raczej chodzi o Hawkgirl, czyli Isabele Merced, która występuję oczywiście jako Dina w Last of Us sezonie drugim Absolutnie ładna babeczka. (W grze Dina była brzydsza ;p )
    • MattDevitto
      Podobno też gala z weekendu wyszła dobrze, choć jeszcze nie miałem czasu sam zajrzeć jak wypadła. Co ciekawe CMLL w ostatnich dniach również zebrało bardzo dobre recenzje
    • KyRenLo
      Podczas gali Worlds End 2025 odbędą się półfinały i finał turnieju Continental Classic. Dwie grupy. Złota i Niebieska w obrazku: Skład zapewni sporo bardzo, bardzo dobrych pojedynków. Trudno wskazać jednoznacznie głównego faworyta. Fletcher? Okada? Takeshita ? Zobaczymy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...