Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

UFC Fight Night 30: Machida vs Munoz


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Data: 26 października 2013

Miejsce: Manchester Arena, Manchester, Anglia

Transmisja:

 

Walka wieczoru:

 

185 lbs: Lyoto Machida (19-4) vs. Mark Munoz (13-3)

 

Główna karta:

 

155 lbs: Melvin Guillard (31-12-2) vs. Ross Pearson (15-6)

205 lbs: Jimi Manuwa (13-0) vs. Ryan Jimmo (18-2)

155 lbs: Norman Parke (18-2) vs. Jon Tuck (7-0)

185 lbs: Alessio Sakara (19-10) vs. Nicholas Musoke (10-2-1)

125 lbs: John Lineker (22-6) vs. Phil Harris (22-10)

 

Pozostałe:

 

155 lbs: Al Iaquinta (6-2-1) vs. Piotr Hallmann (14-1)

185 lbs: Luke Barnatt (6-0) vs. Andrew Craig (9-1)

135 lbs: Rosi Sexton (13-2) vs. Jessica Andrade (9-3)

145 lbs: Cole Miller (19-8) vs. Andy Ogle (9-2)

185 lbs: Michael Kuiper (12-2) vs. Brad Scott (8-2)

145 lbs: Robert Whiteford (10-1) vs. Jim Hettes (10-1)

 

Piotr Hallman Last 3: W - Francisco Trinaldo ; W - Juha-Pekka Vainikainen (poza UFC) ; W - Ivica Truscek (poza UFC)

Al Iaquinta Last 3: W - Ryan Couture ; L - Michael Chiesa ; L - Pat Audinwood (poza UFC)

 

Może ostatnie wyniki Ala nie zachwycają, ale to przekrojowy fighter. Nie efektowna bestia, nie prospekt na najwyższe cele, ale solidny low carder, który może zaskoczyć. Na pewno Piotr wyjdzie do walki luźniejszy. Juz nie bedzie stresu związanego z debiutem, już nie będzie błąkania się szukając swojego miejsca w oktagonie. Przeciwnik też idealny, bo nie rzuci się na naszego rodaka, tylko spokojnie będzie badał rywala. Hallman też nie należy do ludzi aroganckich, którzy po triumfie nad wyżej notowanym Trinaldo, szli by na pewniaka po skalp w postaci Ala. Lekceważyć go nie można, do finału TUFa się dostał, jednak i serce i rozum podpowiadają Hallman.

 

Lyoto Machida Last 3: L - Phil Davis ; W - Dan Henderson ; W - Ryan Bader

Mark Munoz Last 3: W - Tim Boetsch ; L - Chris Weidman ; W - Chris Leben

 

Ciekaw jestem, czy Munozowi uda się narzucić swój styl walki i obalić Smoka. Tutaj tylko na swoje zapasy może liczyć, bo na nokaut szasne są nikłe. Zobaczymy jak moczopijca będzie się prezentował w niższej wadze - moim zdaniem będzie dla niego lepsza - bo zwycięstwo może się skończyć szybkim title-shotem. Wręcz jeśli Lyoto wygra w sobote, a później Weidman obroni pas, to jestem takiego zestawienia pewny - łatwo sprzedać historyjke. Jestem za Munozem, a jeszcze bardziej za tym, żeby Machida mnie nie uśpił przed monitorem!

 

Jimi Manuwa Last 3: W - Cyrille Diabate ; W - Kyle Kingsbury ; W - Antony Rea (poza UFC)

Ryan Jimmo Last 3: W - Igor Pokrajac ; L - James Te Huna ; W - Anthony Perosh

 

W UFC debiutowali niedawno, ale debiutowali efektownie. Manuwe polubiłem od jego destrukcji na Kingsburym. Gość ma potencjał, a z Jimmo powinna być stójkowa wojna godna polecenia. Obaj lubują się w nokautach i stronią od parteru.

 

Podobna wojna moze być w przypadku Pearsona z Guillardem, ale znając gorący łeb tego drugiego, Anglik wyjdzie pewnie z tarczą przed swoimi ludźmi. Reszta mnie średnio interesuje. Po cichu tylko liczę, żę Craig poskłada Barnetta, który mnie irytował w TUFie.

50608915156a3743c1fa34.jpg

  • Odpowiedzi 6
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    2

  • N!KO

    2

  • wielki859

    1

  • Edgar

    1

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Luke Barnatt vs Andrew Craig – Jak jeden cios może wszystko odmienić. Już chciałem pisać, że czekam aż Craig dostanie kogoś mocniejszego, gdy chwile później padał na deski. Gdyby Anglik się nie zawahał, to skończyłby walkę już w pierwszej rundzie. W drugiej miał to samo – gdy Andrew leciał na dno, on już podnosił rękę, a tam trzeba było dobić (stary, nie jesteś Brianem Stannem). Fajnie, odważnie zaczął Amerykanin, ale od nokdaunu, Luke nabrał pewności i dokończył dzieło zniszczenia.

 

Piotr Hallman vs Al Iaquinta – 30-27 dla Iaquinty? Dodatkowo 2x? Trochę ich poniosło. Obaleniem Hallman przypieczętował sobie pierwsze 5-min. Kluczowym momentem był dla mnie cios przy siatce w drugiej rundzie, a nie późniejsza, niszcząca kombinacja. To już tam głowa Piotrka latała na wszystkie strony i było widać, że mocno osiadł. Fajnie, agresywnie, wujek Dana będzie zadowolony.

 

Alessio Sakara vs Nicholas Musoke – NaNaNaNa...NaNaNaNa...HeyHey...Goodbye. Czwarta porażka z rzędu Sakary. Tym razem armbarem go załatwił anonimowy Szwed. Panu już podziękujemy

 

Jimi Manuwa vs Ryan Jimmo – Skakał, skakał, i wyskakał sobie Jimmo kontuzje. Jak to często bywa, życzyliśmy sobie stójkową wojnę, a dostaliśmy nudny klincz. Ryan chciał wymęczyć Angielskiego kickboxera, ale nie doczekał trzeciej rundy, by sprawdzić, czy plan się powiódł. Nic wartego odnotowania. 14-0 Manuwy bez historii.

 

Melvin Guillard vs Ross Pearson – ...A jak ktoś jest agresywny i wybuchowy, to często zapomina o zasadach. Dobry start obu, zapowiedź niezłej „bitki”, nielegalne kolano (kolana?) i po zawodach. Szkoda, publika wyraźnie zawiedziona, bo to już druga perełka, która nie sprostała oczekiwaniom. Nie kupuje tej decyzji. Jeden fauluje i mamy No-Contest? Czyli jak dostaje wpierdol przez 12 i pół minuty, wpadam z kolanami na ryj przeciwnika i nie notuje porażki? Przypadkowe, czy nie, ktoś niech za to beknie.

 

Lyoto Machida vs Mark Munoz – Cóż, nadal nie lubie Moczopijcy, ale tutaj jego zachowanie w ringu, jak i po walce, muszę pochwalić. Pięknie mu wszedł high-kick i na nic się zdała ręka Munoza. Do tego powstrzymał „dobitke” – ucz się Barnett, kiedy to się robi – ukłonił się i nie cieszył ze zwycięstwa, tylko przytulił kumpla – spoko. Dobrze, że nie przetańczyli ze sobą całej nocy, bo karateka i licznik wskazujący 5-rund, to nie jest najlepszy znak przed północą.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  55
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.07.2010
  • Status:  Offline

Gala się skończyła to można coś napisać

 

Machida vs Munoz - Szacunek dla Lyoto za to, jak się zachował przy dobiciu Marka jak i po walce. Nie cieszył się z wygranej, przytulili się - miły gest. Co do zakończenia - High Kick mega, ręka Munoza nic tam nie pomogła, aż wykrzyczałem głośne "łoooooooooo". Godne zakończenie gali

 

Pearson vs Guillard - Czekałem na niezłe wymiany, a otrzymałem No Contest. Jeżeli rzuca się na rywala, to nie napierdala się kolanem, które okazało się nieprzepisowe (o.O - ale 3 punkty podparcia były) i mamy brak rywala. Beka tylko z tego, że to powinna być porażka Anglika. Ładną dziare mu Melvin zrobił na czole :)

 

Manuva vs Jimmo - Nic z tej walki nie pamiętam kompletnie oprócz przedłużenia rekordu Manuvy do 14-0

 

Sakara vs Musoke - Myślę, że ze Szweda będzie coś dobrego. Alessio nie pokazał się z dobrej strony, dał się wciągnąć w pułapkę. Przegrał. Tyle.

 

Hallman vs Iaquinta - Pierwsza runda dla naszego, zwieńczona ładnym obaleniem. Jednak już 2 runda, a raczej jej końcówka to opadanie z sił i otrzymywanie kilku cięższych ciosów. Walka jak dla mnie toczona w dobrym tempie, dość agresywnie jak na tę wagę - to się bardziej liczy. Nie rozumiem tego punktowania. Pisząc z kolegą w trakcie gali i wysnucie 30-27 2 razy to jakaś porażka sędziego.

 

Więcej z tej gali nie pamiętam, za wszelkie grzechy szczerze żałuję. Transmisja gali na Orange Sport dostała idealnie zabita przez przerywniki w postaci studio, przez co zapomniałem o innych starciach.

 

PS. Przypomniało mi się starcie babek. Jak to baby - stójka, jedna szybciej to musiała skończyć, bo ta w białym stroju kompletnie nie istniała w tym pojedynku


  • Posty:  685
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.03.2013
  • Status:  Offline

Cole Miller vs Andy Ogle – Jedna z niewielu walk podczas tej gali, której większość czasu zawodnicy spędzili w parterze. Ogle przez dwie pierwsze rundy dominował, cały czasz szukał pleców przeciwnika, był aktywniejszy i dzięki temu wygrał walkę. Miller co prawda starał się to zmienić ale tylko w jednej rundzie, fajną kontrą i próbą dźwigni. Ogólnie był to bardzo senny pojedynek.

 

Jessica Andrade vs Roxi Sexton – Walka z taką ilością ciosów, że możnaby nimi obdzielić kilka innych walk. Wygrana Brazylijki nie podlegała dyskusji, trafiała niemal każdym ciosem i na pewno była zaskoczona tym, że nie skończyła tego przed czasem. Sexton mimo, że nie miała większych szans to należą się brawa za wytrwałość.

 

Luke Barnatt vs Andrew Craig – Chciałem aby dziwne zachowania Barnatta się na nim zemściło. Gościu albo myślał, że ma tak nokautujący cios, że nie można po nim wstać albo to boks i nie można bić lezącego. Do tej pory zastanawiam się co miało oznaczać to podnoszenie ręki. Zasięg ramion dał o sobie znać i właśnie tym aspektem Luke wygrał walkę.

 

Piotr Hallmann vs Al. Iaquinta – Dziwna decyzja o punktowaniu pierwszej rundy na korzyść Iaquinty, dla mnie przewaga Polaka była niepodważalna jednak różnica aż tak duża nie była więc sędziowie mogli to interpretować różnie. Gwoździem do trumny była druga runda. Gdyby Amerykanin miał nieco mocniejszy cios możliwe, że zakończyłoby się to wcześniej. Zresztą nawet gdyby nie było tej drugiej rundy to o wygraną byłoby trudno. Iaquinta świetnie pracował w parterze a to była jedyna droga do zwycięstwa.

 

John Lineker vs Paul Harris – Niewielki Brazylijczyk potwierdza, że ma dynamit w dłoniach. Gdyby nie Machida, bonus za nokaut pewnie powędrowałby do niego. Dlaczego Harris tak uparł się na stójkę? Lineker niszczył go cały czas.

 

Nicholas Musoke vs Alessio Sakara – Co ten Sakara zrobił. Miał niemal wszystko na tacy a wszystko przemawiało za nim: doświadczenie, lepsza stójka i nawet sam parter. Zachował się niczym amator a debiutant świetnie się odnalazł świetnie poddając Włocha. Wymarzony debiut.

 

Norman Parke vs Jon Tuck – Panowie walczyli głównie w parterze więc spodziewałem się wymiany ciosów a tymczasem dostaliśmy bardzo nudne starcie w którym żaden z panów nie chciał się angażować. Nieco lepiej zaprezentował się Irlandczyk chociaż furory nie było. Zaskoczyło mnie, że Tuck nie próbował iść w parter tym bardziej, że z minuty na minutę Parke zyskiwał przewagę.

 

Jimmi Manuva vs Ryan Jimmo – Kolejne starcie w stójce, kolejne bardzo nudne w którym większość czasu spędzali przy siatce w klinczu. Plan na walkę był prosty: Manuva starał się obijać nogi Jimmo a ten z kolei przyjął taktykę na wyczerpanie. Kto wie jak by się to skończyło gdyby nie kontuzja kostki złapana w bardzo głupi sposób poprzez kilka podskoków na rozluźnienie.

 

Melvin Guilard vs Ross Person – Pierwsze minuty pokazały, że to mogłaby być walka gali. Co do tej feralnej sytuacji, powiem tak: Person swoje także dołożył. Gdy widział, że jest w bardzo złej sytuacji i widział kopnięcia Guillarda sprytnie ratował się podparciem. Pierwsze kopnięcie jeszcze legalne było, drugie już nie. Już podczas wywiadów sam Person wyglądał niczym Harry Potter. :twisted:

Ciężko będzie ocenić tą akcję

 

 

http://1.bp.blogspot.com/-w2ehx9rtD_4/UmwwjO2yGjI/AAAAAAAA3E4/t5MyiGH6uTo/s1600/2.gif

 

 

 

Lyoto Machida vs Mark Munoz – Nie lubię stylu walki Machidy, tego czarowania, ciągłego machania rękami z którego nic nie wynika. Bałem się, że będę musiał się z tym męczyć przez wszystkie pięć rund. Całe szczęście jego styl związany jest z nokautami dlatego po tym high Kicku odetchnąłem z ulgą. Bardzo ładne zachowanie Lyoto po walce i ukłon w stronę swojego kolegi.


  • Posty:  10 261
  • Reputacja:   277
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

1. Iaquinta vs. Hallmann - tak jak pisałem wcześniej, nie było co zawczasu chłodzić szampana, bo Iaquinta to solidny rywal jak na ten etap kariery Piotrka, a nie "mecz do jednej bramki", jak twierdziło gros ludzi. Sama walka nie odzwierciedlała punktacji (dwa razy 30-27), bo poza drugą rundą bezsprzecznie dla Iaquinty (nokdaun), to pierwsza i trzecia były dość bliskie (trzecia z lekkim wskazaniem na rywala Polaka, a pierwsza - z lekkim wskazaniem na Piotrka). Hallmann niestety zaprezentował dość chaotyczną, niepoukładaną stójkę (momentami amatorsko wyglądało jego boksowanie) i pomimo, że trafiał, to wyglądało to gorzej niż akcje technicznie bijącego Iaquinty. Szkoda, że Polak nie postawił bardziej na obalenia i parter, bo w stójce rywal był solidny i dość pewnie kontrolował sytuację, ale dawało się go pokręcić na glebie i sprowadzać.

Mam nadzieję, że Danka nie osądzi Piotrka tylko po wyniku, ale po przebiegu walki i nie podziękuje mu za współpracę. Jednak mimo wszystko porażka z Iaquintą pokazuje jak dużo jeszcze pracy przed Hallmannem, bo obecnemu rywalowi Polaka daleko do topowych zawodników Łysolandii.

 

2. Munoz vs. Machida - krótka walka. Dużo wyczuwania się i respektu w stójce. Jednak kiedy Smok uruchomił kopnięcia, Mark ewidentnie zaczął mieć z tym problem. Po celnym high kicku na głowę, Machida nie bardzo ma co dobijać na glebie.

Na papierze Munoz nie miał za bardzo argumentów na Brazylijczyka. Praktyka pokazała, że jest tak faktycznie.

 

3. Jimi Manuwa vs Ryan Jimmo - miała być rzeźnia i stójkowy brawl, a dostaliśmy nudne szachy w klinczach. Słaba walka i kuriozalne KO, bo pomimo, że Jimmo wyłapał kolano na głowę, to padł bo... chyba odmówiło mu współpracy kolano, albo kostka. Słaba walka. Spodziewałem się prawdziwego ognia, a dostaliśmy pojedyncze iskierki krzesane krzemieniami.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Piotr Hallmann vs. Al. Iaquinta - Z początku wyglądało to nieźle dla Hallmanna, ale druga runda, a konkretnie prawy sierp Iaquinty załatwił sprawę. W trzeciej rundzie, w której jeszcze na początku mogła wrócić nadzieja w naszego rodaka, dokończył punktowanie. Był lepiej przygotowany kondycyjnie i dobrze radził sobie w parterze. Ale Hallmann wstydu nie przyniósł, a pierwszą rundę minimalnie przypisałbym jemu.

 

Jimi Manuwa vs. Ryan Jimmo - Pierwsza runda była nieciekawa. W końcówce Manuwa chciał sprowokować Jimmo do wymiany ciosów, ale ten drugi nie dał się wciągnąć. W drugiej rundzie dostaliśmy po prostu chujowe zakończenie chujowej walki. Kop z kolana z czachę co prawda był, ale walka skończyła się poprzez kontuzję Ryana, a nie rzeźnię, na którą fani MMA czekali. Tak bywa.

 

Melvin Guillard vs. Ross Pearson - Szkoda. Może i zasady są zasadami, Assassin wypłacił rywalowi nielegalnie kolanem (gdy ten już zaliczył pierwszą, legalną bombę), ale brak porażki Pearson zawdzięcza w głównej mierze sędziemu i chyba cwaniactwu, ewentualnie fartowi. Jak dla mnie Melvin może czuć się moralnym zwycięzcą. Te pierwsze, legalne kolano to dość mocny argument.

 

Lyoto Machida vs. Mark Munoz - Cóż... Dragon zakończył tę walkę szybciutko ładnym high-kickiem na głowę Munoza i dalej nie ma za bardzo co strzępić pióra. Od początku Machida dominował, ale można było liczyć, że jednak nieco dłużej to potrwa. Plus dla zwycięzcy za zachowanie po walce.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  10 261
  • Reputacja:   277
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

P.S. Rosi Sexton vs Jessica Andrade - mocarne starcie Pań i prawdziwa rzeźnia w stójce. Świetne MT Brazylijki i betonowy łeb Sexton (jak ona wytrzymała ten pogrom? :shock: ). Za to właśnie uwielbiam kobiece MMA. Babki w przeciwieństwie do facetów - nie kombinują, tylko idą na prawdziwą wojnę. Nie żeby wygrać, ale żeby zabić :wink:

Gdyby nasz Płetwal miał tak ogarnięta stójkę jak Andrade, to walka z Iaquintą nie wyszłaby poza pierwszą rundę :D

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Lubię to
      • 119 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 018 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 703 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
      • 101 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 186 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 583 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 884 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • Caribbean Cool
      Zmiana drugiego dnia 1. Livaski 2. logan 3. Dominik 4. Drew 5. Orton 6. Cena     a i ominalem laski lol 7. Iyo
    • -Raven-
      Night 1 1. Gunther (c) vs. Jey Uso - nie wkręciła mnie ta walka. Niby coś się działo, ale wszystko szło jakby obok mnie. Tak rozpisali Szkopa, że zamiast podejrzeń, człowiek nabierał tylko pewności, że żadnego zaskoczenia tu nie będzie i pas zmieni właściciela. Tanie sztuczki typu przywalenie pasem i "o, kurwa - po tym się już bankowo nie podniesie!" - nie zadziałały. Na koniec zrobili Guntherowi dobrze, bo Yeet-Man nie potrafił go dobić żadnym z własnych finiszerów i musiał się posłużyć subem rywala. Jak na opener, to jakoś za specjalnie mnie to nie nakręciło na ciąg dalszy gali. P.S. Lałem z tego buraka, jakiegoś długowłosego amerykańskiego sportowca, którego pokazaywali w przerwie, a ten popisywał się, że na raz potrafi wyzerować kubek piwa... Widać kolo zatrzymał się mentalnie na etapie gimnazjum  P.S. 2 Ta dupa co zapowiada walki powinna bulić prawa autorskie za fryzurę, dziadkowi Morty'ego 2. The War Raiders (Erik and Ivar) (c) vs. The New Day (Kofi Kingston and Xavier Woods) - nie spodziewałem się niczego, po tej dorzuconej do karty walce, może też dlatego całkiem pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie było to może nic wielkiego, ale sporo się tam działo, były solidnie rozpisane oba teamy i całkiem przyjemny, zakręcony finisz. Jak na takie tygodniówkowe gówno-starcie, to lepiej by się to sprawdziło w openerze niż Yeet-Man. 3. Jade Cargill vs. Naomi - jak na tak "emocjonalny" feud, walka z tych emocji była kompletnie wykastrowana. Odpierdalały swoje od spotu do spotu, a pojedynek ciągnął się jak wóz z węglem. Zero odgrywania w ringu tej "nienawiści" na której był nakręcany ten angle. Liczyłem na jakieś zawirowania, pojawienie się Bi-Anki (że to jednak nie Glowo była mózgiem ataku), jakieś elementy niepewności, a tutaj pojechali po lini najmniejszego oporu, że Siwa się odegrała i tyle. Spierdolili potencjał tego feudu po całości, spłycając go w chuj. Z innej beczki - Callgirl oszpeciła się na maksa tymi krótkimi włosami. Czyżby wizażystka Rondy nadal dorabiała sobie w WWE? 4. LA Knight (c) vs. Jacob Fatu - ogólnie nic ciekawego, ale walka została rozpisana dokładnie tak jak musiała zostać - Grubasu musiał dominować, a Rycerz bazować na unikach i kontrach. Totalne rozczarowanie to finisz. Był potencjał żeby zaognić zgrzyty pomiędzy Jakubem a Sikaczem (przez co LAczek zachowałby pas), a oni czysto podłożyli mistrza heelowi. Niby fajnie, że mocno promują Tłuszczaka, ale tutaj to aż prosiło się o to, żeby Solista przypadkowo wyjebał Spike'a Kubie i uniemożliwił mu zdobycie Srebra. 5. Rey Fenix vs. El Grande Americano - w końcu konkretna walka na tym PPV, szybka, dynamiczna, z kontrami, zmianami przewag i świetnymi akcjami. Szkoda tylko, że finisz rozpisali tak sztampowo, ale cóż - Fenix był tam tylko na zastępstwo Mysteriusza, tak więc musieli zachować dziewictwo Americano dla Krasnala jak już wróci po kontuzji. Mogli to tylko zrobić jakoś bardziej pomsłowo, a nie "just like that". 6. Tiffany Stratton (c) vs. Charlotte Flair - tak właśnie powinna zostać rozpisana walka Jade i Glow. Tutaj w każdej sekundzie widać było, że babki się nienawidzą i chcą się pozabijać. Bardzo dobra walka, pełna emocji i zwrotów akcji. Zabukowana tak, że do samego końca nie można było być pewnym, która z tego wyjdzie z pasem. Bardzo mocno rozpisana każda z zawodniczek. Stratna wcale nie odstawała na tle bardziej doświadczonej Flary. Plus za finisz, gdzie młoda czysto pokonuje Królową Rozwodów. Tak się powinno promować nowe gwiazdy. Na marginesie - nie wiem, kto odpowiada za strój Jabłecznikowej, ale gacie dobrali jej tak, że podkreślały mocno brak dupska, bo wisiały na niej jak pranie na sznurze, nie mając się na czym opinać. 7. Roman Reigns vs. CM Punk (with Paul Heyman) vs. Seth Rollins - wybaczam. Wybaczam chujowe rozpisanie tej walki, która przez połowę czasu nie mogła się rozkręcić. Wybaczam słabe rozpisanie ringowe, gdzie mało się działo (mocnych momentów było jak na lekarstwo), a wszystko ciągnęło się bardzo wolno. Wybaczam, że Heymana, który był clue całego tego feudu, uaktywnił się dopiero na samym końcu, a przez całą walkę nie widać po nim było żadnych dylematów. Wybaczam, bo scena gdzie na koniec Rollo stoi tyłem do czającego się z krzesłem Romka i nie odwraca się nawet na moment (świetnie odegrał to twarzą), bo wie, co zaraz odjebie Paul - to było mistrzostwo świata. Na dokładkę ludzie popujący Setkę i odklepanie Rzymskiego - to było piękne (mógł tylko Crub Stomp pójść na krzesło, bo zwyklak na Pięknego, to trochę mało wiarygodne). Pomimo, że ten main event dupy nie urwał pod kątem ringowym (uważam, że potencjał nie został tu wykorzystany nawet w połowie), to wygrana Rollka (gdzie "pogodził" dwóch cwaniaków) cieszy mnie jak sam chuj. Prawie tak samo jak brak wygranej Punka.  
    • MattDevitto
      Walka z pre-show w porządku. Nic specjalnego, ale było trochę pozytywnego chaosu i koniec końców wyszło ok. Małe 'ale' - już nie wiem co oni robią z tą Roxanne i Corą. Raz są w teamie, zaraz nie są i tak w kółko. One dwie w NXT miały więcej powrotów do siebie niż Ridge i Brooke w Modzie na Sukces #gimbynieznają Opener - byłem dość sceptycznie nastawiony na pojedynek tej dwójki, ale zupełnie niepotrzebnie, bo wyszło całkiem dobrze. Nie był to oczywiście żaden 5-star, ale przyjemnie się oglądało takie zestawienie w akcji. Zmiany przewag zrobiły robotę dzięki czemu można było uwierzyć w zmianę mistrza. Ostatecznie Ricky broni pas, ale nie będę udawał, że interesuje mnie co dalej będzie się z nim działo Tag teamy - MOTYC i choć piszę na bieżąco to strzelam, że MOTN. Ciężko będzie przebić reszcie co tu się działo...Było dynamicznie, widowiskowo, zaskakująco, jednym słowem dostaliśmy w tej walce absolutnie wszystko. Świetne starcie, które nawiązywało poziomem do klasyków NXT z przeszłości. Paradoks obecnie tej dywizji jest jednak taki, że na PLE praktycznie zawsze teamy dowożą, natomiast jeśli idzie o historie i znaczące story to już inna sprawa. Zmiana mistrzów na plus Ladder match - kto nie lubi ladder matchy? Szczególnie jak wychodzą tak dobrze jak ten. Zadanie nie było proste, bo panie musiały wyjść po świetnej walce tagów, ale dały radę. Nie było zamulania, a to w takich pojedynkach najważniejsze. Spodziewałem się jak będzie wyglądać końcówka, ale Sol to do końca kariery będzie miała puszczane ostatnie minuty tego pojedynku. Ponownie dobra decyzja co do nowej mistrzyni i już widzę kolejkę, która ustawia się do tego tytułu. Sol vs. Kelani, Zaria itd. to znowu mogą być interesujące zestawienia już na niedaleką przyszłość. Tag teamy - niezła walka, która jednak pozostawała gdzieś w tle do tego co działo się między członkami D'Angelo Family. Rozegrali to wręcz idealnie, bo kiedy wszyscy myśleli, że już nic z tego nie będzie - znowu zaskoczyli. Od dawna całe to family już mnie nie interesuje, ale teraz sam jestem zainteresowany co będzie dalej. Podoba mi się to rozwiązanie i fakt, że zacznie dziać się w końcu coś nowego, świeżego wokół Tony'ego. Czas na to najwyższy... 4-way - przyjemna walka, choć nie ukrywam, że czekam już na story Giuli z Vaquer. Grace i Parker niech robią swoje, ale w zestawieniu o którym wspomniałem jest największy potencjał. Cała czwórka pokazała się tutaj z dobrej strony i każda miała swoje 5 minut w walce. Jedyny minus jest tak naprawdę taki, że absolutnie niczym nie zaskoczyli. Stephanie dalej z mistrzostwem po odliczeniu Parker - tak jak można było obstawiać domy. PS: Booker totalnie odleciał ME bardzo dobry, ale Williams tylko w 3-waych wypada dobrze i nie chce mi się już go szczerze oglądać na szczycie karty w NXT. Trzeba końcu po tylu miesiącach czegoś nowego. Oba dalej mistrzem, czyli bez zaskoczenia, ale skłamałbym gdyby jego title run był ciekawy. Wieje nudą w main eventach i nawet bardzo dobre walki tego nie zmienią, bo teraz znowu będzie trzeba męczyć się z lichymi segmentami tydzień po tygodniu. Podsumowując, nic nowego: NXT znowu dowiozło na PLE, ale nie ma tu story (poza mały wyjątkami) dla którego warto włączać ten brand co tydzień. Mimo to gala do polecenia każdemu, kawał dobrego wrs
    • IIL
      Sabu zakończył karierę na gali Joey Janela Spring Break w No Ropes Barbed Wire i mimo, że to jego ostatnia walka, nie poszedł na skróty...  
    • LegendKiller
      Dobra, powiem to całkiem szczerze — już po tym RAW, kiedy Rollins rzucił Heymanowi, że “wisi mu przysługę”, miałem przeczucie, że Gruby wydyma i Punka, i Romana. I co? Dokładnie tak się stało. W normalnych okolicznościach marudziłbym jak ostatni skurwysyn — że przewidywalne, że naciągane, że “sratatata”. Ale nie tym razem.   Całokształt tego main eventu, tempo walki, emocje, a przede wszystkim absolutnie fenomenalna gra aktorska Heymana sprawiły, że oglądało mi się to z kurewską satysfakcją. A to się u mnie, zgryźliwego dziada, nie zdarza często. Mało która walka potrafi mnie jeszcze poruszyć na tyle, żebym po wszystkim powiedział: „No kurwa, to było dobre.” A tu? Tu się udało. I to z nawiązką. Jednym z najlepszych momentów był ten szalony spot, gdzie każdy każdemu odpalił jego własny finisher. Kurwa, jak to było świetnie rozpisane i zrealizowane — totalna uczta dla fanów. Czysty chaos, ale kontrolowany i cholernie efektowny. MVP tej walki — ba, całej pierwszej nocy WrestleManii — to bezapelacyjnie Seth. Pieprzony. Rollins. Gość udźwignął ten storytelling jak nikt inny. Po jego drugim łomie aż podskoczyłem z kanapy i z takim impetem zajebałem ręką w półkę, że świeczka się rozjebała, a żona się wkurwiła. Warto było. Coś pięknego. Ten match dosłownie uratował tę miałką, nijaką pierwszą noc. Dla mnie: absolutny five-star. Zero gadania. Po prostu mistrzostwo. No ale żeby nie było za słodko — były też momenty, które wywołały u mnie co najwyżej wzruszenie ramion albo lekką irytację. Na pierwszy ogień: opener. Nie wiem, może jestem już skrzywiony przez najbardziej gejowski chant we współczesnym sports entertainment i przez samego Jeya Uso (dla mnie to tylko i aż bardzo dobry tag wrestler), ale serio — miałem wrażenie, że oglądam Sami Zayn vs Gunther, tylko że w wersji z Temu. Jay ma tyle wspólnego z ringową psychologią co ja z lewicą. A to, że walka o World Heavyweight Championship wyglądała bardziej jak segment mający rozgrzać publikę wejściem Jeya, to dla mnie totalne nieporozumienie. I nie zrozumiem nigdy, dlaczego TLC match – który idealnie pasowałby jako opener, żeby dać ludziom konkretny zastrzyk adrenaliny – został przesunięty na… SmackDown. Kto to kurwa bookował? Jeszcze słówko o Guntherze. Reign tragiczny. Jedna naprawdę dobra walka z Ortonem, poza tym wieczne tkwienie w tle i absolutny brak momentów, które by coś znaczyły. Porównanie jego IC title runu do tego WHC to jak porównywać gówno z czekoladą. Bez smaku, bez mocy, bez sensu. Z rzeczy, które mnie zaskoczyły na plus — Charlotte Flair. Serio, nie sądziłem, że to powiem, ale szacunek za to, że schowała ego w kieszeń i czysto jobbnęła Tiffy. Niestety, sama walka do zbyt dobrych nie należała — Stratton momentami wyglądała jakby zgubiła mapę. Jeszcze sporo nauki przed nią, bo na razie to raczej vibe NXT niż Mania. Fatu vs LA Knight oraz Jade vs Naomi — tu zapamiętałem głównie dwa momenty: piękną kontrę moonsaulta w BFT i ten brutalny powerbomb z pozycji electric chair dropa. Reszta? Meh. No i tag teamy… totalny filler. Nawet nie próbuję udawać, że oglądałem — robiłem sobie w tym czasie śniadanie.  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...