Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

WWE PPV: Extreme Rules 2013 - Dyskusja, zapowiedź, spoilery


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  217
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.07.2012
  • Status:  Offline

Pre-Show dosłownie obejrzałem w dwie, może trzy minuty. Wszystkie proma walk widziałem uprzednio po kilka razy, ale dla mnie ważne odnotowania jest iż wreszcie WWE postawiło na "niedoświadczonych" komentatorów. Zobaczyliśmy Titusa oraz Barretta, którzy mimo niewielu pomyłek wypadli bardzo pozytywnie. Walka to każdy wie jak wyglądała, ale Miz w ringu nie czuł się swobodnie, bardzo asekuracyjnie się zachował.

 

Opener wypadł nieźle, choć spodziewałem się czegoś więcej. Dablju zrobiło ogromny błąd nie dając stypulacji temu starciu, a powiedzmy sobie wprost, że w Falls Count Anywhere Matchu panowie poradziliby sobie lepiej. Mniej więcej porównywalnie do Wrestlemanii tylko ze zmiennym zwycięzcą co mi przyprawiło uśmiech na twarzy gdyż Chris wreszcie jakieś zwycięstwo zyskał. Kilka niezłych akcji, fajne tempo akcji bez przerw, ale to niestety tyle co można powiedzieć o starciu.

 

Walka o pas US wypadła również solidnie, ale bez rewelacji. Dean musiał zdobyć złoto co jest ogromnym plusem, a jego charyzma tylko pokazuje że ten chłopak niedługo zapuka do bram Main Eventu samodzielnie. Dość czysto składa sobie Kingstona, który nieźle asystował w akcjach Ambrosowi. Ciekawe co teraz dalej z pasem, może faktycznie jak w post-shole powiedział iż te pasy dostaną teraz więcej "mocy", oby bo zaczęły się kurzyć.

 

Strap Match to totalny sleeper, w międzyczasie oglądania zrobiłem sobie coś do jedzenia - nie przegapiłem nic. Tempo ssało, emocji zero, nic mi się nie podobało. Jedyne co mogło to starcie uratować to zwycięzca w postaci Marka Henry'ego, ale po co? Lepiej postawić po raz 153162 na Sheamusa ku uciesze milionów!

 

Praktycznie w ogóle nie rozumiem bookingu #1 Contender Matchu. Zawsze w "I Quitach" sędzia do 5s pytał się czy ten chce zrezygnować z walki? Może zbyt dawno taką stypulację oglądałem, no cóż to tylko opóźniało akcje i spadało przez to tempo. Całe starcie nie było złe, ale emocji praktycznie zerowych chociaż przy tej kontrowersyjnej końcówce kiedy Swagger był zwycięzcom ucieszyłem się, że w mniejszym bądź większym stopniu jakiś shocker był. Oczywiście dziwny system powtórek - restart oraz terminatorskie zwycięstwo Del Rio - scenariusz jaki obstawiałem przed PPV.

 

Tornado Match podobnie jak pierwsze dwie walki na show wypadł tylko nieźle. WWE rzadko korzysta z takiego gimmickowego starcia, a szkoda bo emocji z pewnością więcej. Shield zwycięża i zasłużenie bo to prawdziwy team, widać to przy dobrze przemyślanych akcjach w zespole. Niestety i tak było za dużo leżenia dwójki, szczególnie na początku gdyż spodziewałem się czwórki cały czas w ringu bez przerw. Niemniej jednak spokojnie mogli powalczyć jeszcze kilka dobrych minut i wykorzystać swoje ring skille żeby dać więcej emocji.

 

Pozytywne reakcje widzę tutaj zgarnia Extreme Rules Match i również poprę to zdanie. Nie było świetnie, ale było lepiej niż się spodziewałem - a w WWE to nie jest częsta sytuacja. Kilka przedmiotów, niezłych akcji i nieźle radzący sobie Big Show złożyły się na miłą dla oka walkę z niezłym końcem bo wreszcie choć w pierwiastku powróciliśmy do starego, dobrego Ortona, który swoją drogą przed swoją publicznością musiał wygrać.

 

Pierwsze dziesięć minut walki o pas WWE można spokojnie przewinąć i nic nie stracicie, natomiast potem było już całkiem przyjemnie. Zauważyłem, że federacja stara się budować napięcie w takich starciach i nieźle im to wychodzi. Kilka dobrych spotów - idealnie pasujących nie tylko do nazwy PPV, ale również do stypulacji. Godne uwagi akcji to rozbicie barierek, gaśnica, skok Ceny na stół czy nawet ten ostatni chwyt, którego ja w ogóle nie kupiłem. Widać było, że to była mega bezpieczna akcja, ale jakoś trzeba było ten pojedynek zakończyć. Zobaczymy tą dwójkę na Payback gdzie pewnie ostatecznie zakończą swój program - i dobrze bo nudzi mi się choć trwa lekko ponad miesiąc...

 

Main Event wypadł nieźle, ale z tych trzech starć to najgorsze moim zdaniem. Stypulacja wykorzystana została nieźle, Steel Cage to tylko obijanie o stal czy próba ucieczki, ale nic więcej. Bardzo dobrze sprzedawana kontuzja Brocka, Tryplak utrzymał tempo o co się bałem przed starciem. Przestojów niewiele, a jeśli już to krótkie z ciekawymi wstawkami z Heymanem. Sprytnie sobie Hunter ukrył młot, dobrze że Paul wrzucił im krzesło, które zostało kilka razy użyte. Na plus również kilka legendarnych submissionów wykonanych przez naszego COO. To na tyle o tej gali.

  • Odpowiedzi 134
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Skinner

    12

  • TakerFanKrk

    11

  • -Raven-

    8

  • 8693

    8

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Chris Jericho vs. Fandango - Vince chciał dać to jako opener, żeby kamery mogły pokazać na dzień dobry ludzi nucących theme tancerza. Sama walka całkiem przyzwoita. Obu panom dawałem niemal równe szanse na wygraną i to stworzyło emocje. Wkręcił mnie w każdym razie ten festiwal nearfalli na końcu. Codebreaker na spadającym z narożnika Fandango w finale pojedynku - poezja. Niezły początek show.

 

Dean Ambrose vs. Kofi Kingston - tutaj dla odmiany o emocje było trudno, bo Ambrose był pewniakiem do przejęcia pasa US, tak samo jak Romek z Rollinsem w przypadku mistrzostwa tag teamowego. Ale walka była naprawdę ładna, szybka, równała w górę mierny poziom WWE. Kingston nie po raz pierwszy udowodnił, że to absolutnie górna półka jeżeli chodzi o ringskille w McMahonlandii. No i Ambrose wypromuje trochę ten pas. Fedka, która funduje takie szambo zawsze wyskakuje z kimś dla kogo warto oglądać ten show. Punk, Danielson, Cesaro, teraz (miejmy nadzieje) Ambrose...

 

Sheamus vs. Mark Henry - zastanawiałem się dlaczego ludzie w typerze stawiali na Henryka i zachodziłem w głowę, czy aby nie przewinąłem jakiejś ważnej wskazówki na Smacku, która wskazywałaby na zwycięstwo byłego strongmana. Bo po swoim sensacyjnym zwycięstwie na WM-ce po prostu musiał jobbnąć Rudemu, zwłaszcza, że ten dla odmiany na największej gali roku zanotował porażkę. Poza tym fedka stara się ostatnio pokazywać Irlandczyka jako cwaniaka, który z tymi najsilniejszymi niekoniecznie musi wygrywać siłą, ale stosuje fortele. No i ma morderczego brogue kicka. Strap Match był idealny pod ten wizerunek Sheamusa. A co do walki to stwierdzam, że lepszy był ten cyrk niż jak miałbym oglądać standardową miernotę w wykonaniu obydwu panów.

 

Alberto Del Rio przeszedł drogę krzyżową nawiązującą do niesławnej walki Johna Ceny z The Mizem na Over the Limit w 2011 roku - aczkolwiek poziom gówna ze wspomnianego matchu był trudny do osiągnięcia, wszak trzeba by było to ciągnąć 25 minut, a tutaj postanowili katować nas krócej... "Bohaterski" Meksykanin mówiący po każdym niemal ciosie Swaggera "no" był sztuczny, irytował, w końcu zaczynał śmieszyć. Jedynym zaskakującym zwrotem akcji była ta chwilowa wygrana Swaggera - zwłaszcza, że ten przez lwią część pojedynku dominował nad Alberto i jego ewentualny tryumf byłby zaprzeczeniem sztandarowej paki serwowanej nam przez Vince'a i jego ludzi. Ale później wszystko wróciło do normy i przynajmniej człowiek zarobił kolejny punk w typerze.

 

The Shield vs. Team Hell No - to obok pojedynku Ambrose'a z Kingstonem najlepsza walka gali. Nawet Roman z Kane'm dostosowali się do szybkiego tempa tego pojedynku, fajne znajdowali się jako ci dwaj olbrzymi walczący obok swoich mniejszych kolegów. Solidne pożegnanie pasa drużynowego Danielsona z Jacobsem. Liczę na rozpad teamu i solową karierę Daniela Bryana, którego - mam nadzieję - nie udupią w midcardzie.

 

Randy Orton vs. Big Show - walka bez rewelacji, ale mogło być gorzej. Gdzie do cholery ten heelturn Vipera?

John Cena vs. Ryback - walka, która mnie pozytywnie zaskoczyła. Początkowo ziewałem i myślałem sobie, że zaraz dostanę lepsze porównanie do wspomnianego przeze mnie wcześniej pojedynku Ceny z Mizem. Ale panowie co jakiś czas wykręcali coś, co niszczyło te moje wyobrażenie. Końcówka z wędrówką po arenie mogła być. Zakończenie też niezłe. Trochę obawiałem się, że Janusz zaraz się wyłoni z tej dziury w lampkach w stylu bohaterów kina akcji z serii "Zabili go i uciekł".

 

Triple H vs. Brock Lesnar - oby to był koniec tego feudu. Początek był dynamiczny, ale im bliżej końca tym coraz częściej zerkałem na czasomierz. Lesnar nie mógł tego wygrać czysto. Ale ważne, że koniec końców tryumfował. Z niecierpliwością czekam na jego następny feud. Miejmy nadzieje, że zza zasłony nie wyłoni się po raz kolejny Hunter z promem, że znowu musi coś sobie udowodnić... Co do przyszłości Brocka to chciałbym zobaczyć jego walkę z fejsowym CM Punkiem. Najlepiej na WM-ce. W międzyczasie mógłby obic jakiegoś Ortona albo innego Sheamusa.

 

Reasumując: gala przeciętna, nieciekawe feudy, odgrzewane kotlety. Ale walki z udziałem The Shield naprawdę ładne, opener przyzwoity, a Janusz i Ryberg zaskoczyli pozytywnie - aczkolwiek bez nadmiernego osrywania się.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  10 278
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

1. Jericho vs. Fandango - sama walka była średnia, ale booking Fan'a jasno pokazywał, że Vinnie ma co do niego spore plany. Młodemu dali przełamać Lion Sault, nie dali odklepać w Walls of Jericho, a przez sporą ilość czasu - Curtis stawiał trudne warunki weteranowi. Poza tym - nie zabookowano go jak standardowego, spylającego cipo-heela (Jericho go odepchnął - ten zrewanżował się tym samym, Jericho sprzedał mu liścia, ten się odwzajemnił, zamiast podkulić dupę), co już samo w w sobie jest czymś odbiegającym od normy w WWE.

Panowie fatalnie zbotch'owali akcję ze zroll'owaniem po odbiciu od lin (tu raczej Y2J dał dupy), ale za to nadrobili całkiem ładnym finishem w lotniczym stylu Ortona (Curtis nieźle to sprzedał). Występ Fandango całkiem nienajgorszy. Curtis może w ringu dupy nie urywał, ale wypadał tam przyzwoicie oraz nieźle trzymał się gimmicku. Zobaczymy, może będą z niego jeszcze ludzie :wink:

Szkoda, że Vince nie zrobił tego na odwrót, bo dla Fan'a korzystniejszym byłoby zmoczyć na WrestleManii (z Jericho to nie ujma), a wygrać drugą walkę, kończącą feud i jako winner wejść w kolejny angle z innym zawodnikiem.

 

2. Kingston vs. Ambrose - całkiem solidna walka. Na Kofiego można narzekać, ale nie zmienia to faktu, że w ringu potrafi to i owo pokazać. Ambrose też ładnie się z nim zgrywał w tej materii. Podobało mi się to, że kumple z Tarczy pozwolili Dean'owi walczyć samotnie i heel wygrał tu zupełnie czysto, jadąc naczelnego uper midcardera WWE.

Myślę, że ten pojedynek byłby jeszcze lepszy, gdyby przeznaczono na niego trochę więcej czasu. Miło było ponownie zobaczyć pokryty już kurzem zapomnienia Chicken Wing Cross Face, tym bardziej że panowie sprzedali go na tyle wiarygodnie, że widz nie podchodził do tego jak do zwykłego rest holdu. A jeszcze milej widzieć, kiedy nowe nabytki z Indys zdobywają swoje pierwsze tytuły :wink:

 

3. Henry vs. Sheamus - to po to podkładali Heńkowi Wędkarza na WrestleManii, żeby go teraz ujebać Rudzielcowi w gimmick matchu? (w którym gdyby Celt przegrał, to by mu nic nie ubyło). To po to Rudy ośmieszał Enrique na tygodniówkach, aby na dokładkę zgnoić go jeszcze na PPV? :roll: Serio, nie dziwię się, że przy takim bookingu przybywa hejterów Rudego, tym bardziej że przy tym jego kpiarsko-cwaniackim gimmicku, faktycznie ma się ochotę, żeby ktoś go skrzywdził w ringu :D

Sama walka nie mogła być dobra (nie widziałem jeszcze dobrego starcia w tego typu gównianym gimmick matchu) i taka też nie była. Irytacja Bladym rosła już od samego początku, kiedy bawił się pasem, czy wywrócił nim Marka. Na dokładkę - głupia końcówka, bo trwało to wszystko za długo i normalnie zapalone lampki powinny już dawno zgasnąć, zanim Majonez klepnął ostatni narożnik (no, ale przecież musiał mieć jeszcze czas na Brogue'a, zamiast od razu - co by było wiarygodne - szczupakiem rzucić się do narożnika). Echhhh...

 

4. Alberto vs. Swagger - słaba walka, obfitująca w "plastikowy" hardcore made in WWE (krzesełko + kendo stick). Nie działo się tam niemal zupełnie nic ciekawego, a końcówka całkowicie obnażyła głupotę i brak wyobraźni bookerów... Dwa pytania:

- jak w walce, która kończy sie TYLKO wtedy, kiedy jeden z wrestlerów wypowie magiczne słowa "I Quit", osoba trzecia może poddać (rzucony ręcznik) walczącego zawodnika? :roll:

- a skoro już przyjęto ten idiotyczny wariant i sedzia zobaczył na powtórce, że to Zeb rzucił ręcznik, to czemu kazał wznowić starcie, zamiast z biegu ogłosić zwycięzcą Alberto? (przecież skoro Zeb rzucił ręcznik, to tym samym technicznie poddał swojego zawodnika :D )

Szkoda słów.

 

P.S. Ja bym wykręcił "I Quit'a" pomiędzy Danielem Bryanem a wrestlerem X (np. z Kane'em, jeśli już dojdzie do tego feudu pomiędzy nimi), gdzie na finiszu, Pan X, unieruchamia Dragona pomiędzy linami, schodzi z ringu i spod niego wyciąga Philishave'a, z którym zmierza w stronę Bryana, a ten panicznie wykrzykuje "I Quit! I Quit", ratując swoją ukochana brodę :lol:

 

5. Hell No vs. Tarcza - tym raczem "Czarni" zostali bardzo słabo rozpisani, bo chociaż świetnie współpracowali, ratując się nawzajem, to poza samą końcówką, face'owie kopali im dupy jak dzieciom z przedszkola. Cieszą jednak kolejne pasy dla Tarczowników i ich czysta wygrana. Sama walka była zbyt jednostronna, by mogła być dobra, choć jakiejś tragedii też nie było.

 

6. Orton vs. Big Show - standardowe starcie Wighta, czyli zamulacz. Jedyny ciekawy moment to kick out po RKO, cała reszta to mizeria (czemu Show po zwykłym RKO ledwo kick out'ował, a po drugim - i to na krzesło - z miejsca zaczął się podnosić i dawał radę czołgać się do narożnika? :roll: ). Randal po Punt'cie powinien od razu pinować, a nie świrować jeszcze do fanów, bo trochę w słabym świetle stawia heela taki pin fall (z reguły po takich finiszerach pinowanych "za chwilę", mamy kick out'y).

 

7. Cena vs. Ryback - WWE potrafi robić walki spod znaku LMS i tym razem też zrobiło solidne starcie. Fakt, że Wędkarz był rozpisany mega-mocno, ale tak musiało być, że power house niszczy, ale nie może zniszczyć Niezniszczalnego Jaśka :D Cenny ładnie dawkował emocje i po mocniejszych akcjach wstawał dopiero na "8" (nie przesadzał z "9-kami", ani też nie podrywał się w połowie liczenia), co mogło się podobać. Skip także nieźle odgrywał terminatora, po którym większość akcji Jacha spływa niczym woda po kaczce.

Nie podobało mi się jednak zakończenie, bo sędzia powinien jednak ich wyliczyć do "10" (skoro już nie miało być rozstrzygnięcia), tym bardziej, że Cenaminator był niemal martwy, a Wędkarz jakoś ze wsparciem się podniósł. Oczywiście wszystko ma na celu kontynuowanie feudu, ale dla mnie w LMS nie ma pierdolenia - cokolwiek by sie nie wydarzyło, Sędzia powinien finalnie doliczyć do "10".

Rozwaliła mnie też jednak akcja, gdzie Jasiek zdusił Skipa w STFU, Sędzia twardo liczy, Wędkarz umarł i się nie rusza, a Cena jakby niby nic idzie sobie po stół spod ringu... Noż kurwa, Jasiek! To, że wiedziałeś, że Ryback wstanie, to nie znaczy, że należało podkopać tą wątpliwość markom. Numer walki, to Ryback ledwo wstający po tym wszystkim na "9", a Cena odwrócony plerami, nawet nie patrzył (a przecież powinien zakładać, że rywal nie wstanie), tylko ustawiał sobie spokojnie stół... Mega-głupio to wyglądało (chamsko wiało reżyserką, czego wrestling zawsze unika).

 

8. Lesnar vs. HHH - he, he, Nochal nie mógł się chyba powstrzymać, żeby nie wjebać swojej skromnej osoby do main eventu (a powinna tam być walka o pas, a nie o pietruszkę) :roll:

Sama walka najsłabsza dla mnie z całej trylogii. Nie było ani tej agresji, ani tej dramaturgii jak w poprzednich starciach tej dwójki. Przyznam, że raz czy dwa poleciała mi na niej głowa i musiałem cofać, tak więc chyba emocje nie były najwyższych lotów.

Jedyny plus to wygrana Lesnara (triumf logiki nad ego męża Stefki) i koniec tego feudu, który powinien się zakończyć po zeszłorocznym Summer Slam i wygranej tam Brocka. Szkoda, bo liczyłem na większe fajerwerki, do których przyzwyczaiły mnie dwa wcześniejsze pojedynki Trypla z "Niemcem" (jak nazywa Lesnara moja Babcia, bo z ryja wygląda jej na Szwaba :D )

 

Reasumując - kolejne PPV od Vince'a, które nie powaliło. Cieszą wygrane Shields'ów, czy finalny triumf Lesnara, ale na tej gali nie było ani jednej walki, która mógłbym nazwac "zajebistą", main event mimo wszystko zawiódł (obniżenie lotów), a co-main event - choć dobry - mógł być jeszcze lepszy niż był (widziałem w chuj lepszych LMS'ów u McMahona). Reszta walk to średniaki lub słabiaki, do obejrzenia i zapomnienia, co też nie jest najlepszą rekomendacją dla Extreme Rules. Moja ocena: 2/6.

 

[ Dodano: 2013-05-21, 06:58 ]

Co Wy tak z tym zwiastowaniem turnu Ortona, bo wykonał Punta??? Bez przesady, koleś nie mógł ubić Showa za pomocą RKO, to wykończył go Puntem. Koniec historii i nie dorabiałbym do tego żadnej ideologii (co oczywiście nie oznacza, że Randal niedługo może się nie zturnować).

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  2 028
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2012
  • Status:  Offline

Extreme Rules obejrzane już wczoraj, ale gala tak mnie zmuliła, że nie miałem ochoty już nic skrobać.

 

Pre-show warty obejrzenia tylko, by usłyszeć piękną reakcję, jaką dostał JBL, podczas wejścia na ring, walka Rhodesa z Mizem bez historii, chyba wszyscy spodziewali się poddania po Leglocku.

Fandango vs Jericho - sam pojedynek podobał mi się chyba bardziej niż na Wrestlemanii, Curtis częściej dochodził do głosu, było kilka ciekawych kontr i przełamań, a finish chyba najbardziej efektowny. Warto dodać, że kilka lat temu identyczny codebreaker otrzymał Punk, co wyszło mu dużo gorzej :)

US title: Kofi vs Ambrose - bardzo dobry, dynamiczny pojedynek, nie spodziewałem się, że Dean może dorównać tepmu Kingstona, 7 minut pożądnego pojedynku, najważniejsze, że Ambrose wygrał bez pomocy Shield, przyjął całe combo rywala, mimo wszystko wygrał. Szkoda, że tak krótko, ale tak samo jak twierdziłem przed WMką - jest o jedną walkę za dużo. W tamtej chwili myślałem, że któryś z pojedynków skończy się sqashem. Dobrze, że dwa singles matche poszły na początek.

Strap match: Sheamus vs Henry - pierwsze niemiłe zaskoczenie, Blademu wygrana nie daje zbyt wiele, Henremu ujmuje pierwiastek potwora, samo starcie nie było moim zdaniem złe, była taktyka a'la JTG (klepanie naroznika zaraz po rywalu), była taktyka z ciągnięciem związanego rywala, z obchodzeniem ringu od zewnątrz, o ile stypulacja nie pozwalała na wiele, o tyle panowie wykrzesali z niej bardzo dużo.

"I quit" match: Swagger vs del Rio - tak samo jak na WM, walka ta wzbudzała we mnie najmniej emocji, przed starciem znowu popis umiejętności dał Colter, który rozpalił do czerwoności średnio rozgarniętą publikę, z czasem walka mnie wciągnęła, jedyny minusik to fakt, że sędzia zbyt czesto wypytywał o poddanie, co powinien robić tylko po "grubszych akcjach", lepiej byłoby, gdyby pierwsze zakończenie walki było tym ostatecznym - Zeb rzuca ręcznik, zdezorientowany sedzia ogłasza koniec pojedynku, Alberto się nie poddaje, Swagger wygrywa, 4 tygodnie szamotaniny i mamy Triple Threat na Payback. W obecnej sytuacji raczej dostaniemy singles match na następnym PPV.

Tornado TT titles match: Hell no vs Shield - kolejna walka z wielkim potencjalem, tak samo jak na Wmce, gdyby dostali chociaż 2x więcej czasu, mogliby skraśc show, przebić walkę z TLC. Było wszystko co miało być - dynamika, wymiana spotów, zwroty akcji, końcówka lekko zamulona, ale radośc Shield i fanów godna zapamiętania.

Extreme Rules: Show vs Orton - Randy, jak przystało na gospodarza, przywitany wyśmienicie, szkoda, że dostaliśmy tak mało akcji wysokiego ryzyka, starcie wypadło blado na tle ubiegłorocznego main eventu (również ER match), fajnie, że Randall przypomniał sobie o Punt Kicku, zgodnie z planem wygrał.

Last Man Standing WWE title: Ryback vs Cena - początek słaby, zaczynałem przysypiać, potem nieco się rozkręciło, ten sam zarzut co do I quit - gdzieś w 5. minucie walki sedzia doliczał Cenę już do 9., za szybko przeszliśmy do decydującej fazy pojedynku. Końcówka świetna, lecz przewidywalna, Ryback przełamał swój PPV's loosing streak, Johna Cena {*].

Steel cage match: Lesnar vs HHH - na poczatku pragnę pochwalić Bobów budowniczych za nowy projekt klatki, wygląda inaczej i moim zdaniem lepiej, sam pojedynek wypadł gorzej niż ten z Wrestlemanii, tym razem to Hunter tyrał rywala, a zwłaszcza jego nogę, wiele do starcia wnieśli Sladgehammer i Paul Heyman, a końcówka potoczyła się identycznie jak na SummerSlam - zbyt wcześnie i z theme songiem Triple H'a na zakończenie. Mimo wszystko była to chyba walka wieczoru.

1. Hunter vs Lesnar

2. Kingston vs Ambrose

3. Hell No vs Shield

 

Podsumować pozwolę sobie swoim wlasnym, obiektywnym systemem:

Karta - nie różniła się wiele od tej z W-Manii, jedyny widoczny brak to Punk vs Taker, jednak z racji absencji tego pierwszego i Zigglera dam 2 pkt na 3 możliwe.

Poziom pojedynków - tendencja utrzymuje się od poczatku roku - zarówno RR, EC jak i WM nie porwały, ale także wiele brakowało każdej z walk do 5 star, po raz kolejny mam mieszane uczucia. 1,5/3

Widownia - warto wspomieć o żywiołowej reakcji na 3 monsterów - Lesnara, Henrego i Rybacka, jednak największy pop zgarnęli "topowi" fejsowie - Orton (#1), Cena i Sheamus, do tego słabiutka oprawa podczas samych walk, zero chantów, 1/2.

Segmenty - ze 2 wywiady, brawl między AJ i Kaitlyn, 0,5/1.

Momenty - Finisher Jericho, Punkt Kick, zakończenie WWE title matchu, Tarcza wraca z Tarczą - to zapamiętałem z tej gali. Nic wybitnego, ale jednak. 0,5/1.

Ogółem: 5,5/10.

Rocznikowo miała 15

13616784565a4bd060e41e5.jpg


  • Posty:  3 459
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  09.12.2010
  • Status:  Offline

Bez zbędnego wstępu, przejdę od razu do omówienia gali:

 

1.Pre-Show: A więc to Cody jest w chwili obecnej większym nieudacznikiem z tej dwójki, która po swoim naprawdę dobrym highlightu kariery spadła do low mid-cardu. Walki nie oglądałem, bo mnie tak to interesowało jak to, co dzieje się u sąsiada, w jego roli głównej z kozą, gdy nikogo w poblirzu nie ma.

 

2.Y2J vs Fandango!: Wygrał ten, który wygrać powinien, czyli Krzysiu. Mam nadzieję, że za jakiś czas Krzysio ruszy po jakiś pas, a najlepiej po IC, któremu by nieco odbudował jego pozycję w hierachi, bo mam wrażenie, że nawet pas US, który jest (był) w posiadaniu szarego Kingstona jest bardziej wartościowy od pasa IC. Co do samej walki, to nie była ona zła, a była całkiem ciekawa, choć na opener moim zdaniem nie nadawała się, ale końcówka była świetna.

 

3.For US: Pojedynek choć krótki, to był według mnie cholernie ciekawy oraz dobry, a wszystko dzięki Ambrose'owi, który jest wprost zajebisty :) Oczwyście Deanowi wszystkiego nie można przypisać, bo i również dzięki Kofiemu to starcie było bardzo ładne... Tutaj jak i w poprzedniej walce, końcówka spodobała się mi.

 

4.Henry vs Sheamus: Widok Marka, który napierdalał Rudego pasem w powtórce tak mnie rozbawił, że już prawie przestałem być zły na samego siebie, że nie podałem typerów... Walki nie oglądałem, a wynik mnie wnerwił i znowu jestem wkurwiony przez to, że wygrał Rudy :x .

 

5.For Cotender: Zastanawiałem się nad tym, czy obejrzeć tę walkę, czy nie, więc najpierw postanowiłem przeczytać pierwszą lepszą opinię na jej temat i to tyle... Przewinąłem.

 

6.For TT: Z początku przypuszczałem, że ten TT będzie wyglądał jak ostatnio 4 lub 3 Way mecze (wiecie o co mi chodzi), a jednak było małe zaskoczenie, ponieważ walka podobała się mi. Padło w niej kilka ciekawych, podwójnych akcji, jak np.Romero Special + Low Front Dropkick (szkoda, że pod koniec reignu Bryan i Kane dostali tę ackję), Argentina Rack + Diving Double Foot Stomp... Walka ogólnie była dobra oraz podobała się mi.

 

7.Orton vs Show: Skład walki był tak mocno interesujący dla mnie, że ominąłem ją szerokim łukiem... A jej wynik, to dla mnie również dosyć spore zaskoczenie, ale tak właśnie przypuszczałem, że ER nie będzie galą sukcesów destroy'erów, którzy zostaną rozjebani przez terminatorów.

 

8.For WWE: Walkę może i obejrzałbym, ale szkoda mi czasu, bo i tak poświęciłem go sporo na oglądanie 3 walk spośród dziewięciu :twisted: Powiem tylko tyle, że jestem zadowolony ze sposobu jakim się zakończyła, bo Ryback nic na przegranej nie stracił.

 

9.Lesnar vs HHH: tę walkę jak większość pojedynków wchodzących w skład gali PPV, ER ominąłem szerokim łukiem. Nie miałem zamiaru oglądać tej dwójki po raz trzeci na przeciw sobie.


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Y2J vs Fandango

 

Tych dwóch panów nie mogło zrobić nudnej walki i ta walka nudna nie była, ale brakowało w niej jakiegoś zaskoczenia. Wygrał Jericho, wiadomo, teraz musiał już wygrać, a np. ten Codebraker niby efektowny, ale takie już były nie raz. W ogóle to ta walka nie była Extreme i nie pasowała do tej gali.

 

Dean Ambrose vs Kofi Kingston

 

Kofi nareszcie straci tytuł. A pierwszy pas dla The Shield stał się faktem co bardzo cieszy, bo to podbuduje tą stajnię. Sama walka nawet dobra, prowadzona w dobrym tempie, a Kofi i Ambrose dobrze się w ringu rozumieli. Samo zakończenie walki też dobre.

 

Mark Henry vs Sheamus

 

Już na pierwszy rzut oka widać, że WWE dodało do tej stypulacji te lampki, które pokazują kto ma już ten narożnik zdobyty. Z tego co pamiętam wcześniej pokazywali nam to jedynie na ekranie. Nie przekonuje mnie wynik tej walki. Po co było tyle czasu promować siłę Marka, skoro teraz przegrał on w starciu siłowym. Strasznie wolna była ta walka, a skupianie się tylko na dotykaniu narożników nie przypomina za bardzo walki. Wniosek po tej walce jest taki, że albo Sheamus jedzie na koksach, albo Henry się pompował kompresorem.

 

Jack Swagger vs Alberto del Rio

 

Walka strasznie wolna, ale to wina stypulacji. Jednak pomimo to podobała mi się. Było sporo akcji w ringu, jednak sędzia za bardzo wczuł się w rolę bo zbyt często latał się pytać o poddania. Co do końcówki, to nareszcie ktoś utarł nosa Colterowi. Czyżby feud z sędzią?:) Dobrze że Alberto wygrał, bo pudla to ja nie mogę oglądać.

 

Team Hell No vs 2/3 Shield

 

Wersja Tornado jest z pewnością o wiele ciekawsza od normalnego meczu drużynowego. Obejrzałem tą walkę z dużą przyjemnością, bo stale coś działo się w ringu. The Shield dopełniło swojej misji i wszyscy wygrali pasy. Szykuje się więc kreowanie stajni na miarę Evolution według mnie.

 

Randy Orton vs Big Show

 

Zaskakująco ciekawa walka, jak na starcie z udziałem Showa. Biło sporo ciekawych akcji z użyciem przedmiotów, jednak najbardziej podobała mi się końcówka, czyli „ nie wykończę go przez RKO, trzeba mu sprzedać buta w ryj”

 

John Cena vs Ryback

 

Dwie ostatnie walki z tej gali oglądałem na żywo, bo akurat wstawałem do pracy. I trochę się zawiodłem że wcześniej wstałem. Walka strasznie nudna, jedynie zakończenie trochę mnie obudziło, ale daje nam ono pewność kontynuacji feudu.

 

HHH vs Lesnar

 

Nareszcie Lesnar odnosi zwycięstwo. Niestety tak jak można było przewidywać, stypulacja klatki była wykorzystana tylko poprzez rzucanie się w siatkę. Dlatego jeśli chodzi o klatki to wolę jednak HIAC. Niestety nic więcej z tej walki nie pamiętam, więc wiadomo że była słaba…

 

Ocena gali: 5/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Chris Jericho vs Fandango - Nie przypadła mi do gustu ta walka, podobnie jak ich poprzedni pojedynek z Wrestlemanii. Było kilka dobrych akcji, szczególnie ta kończąca walkę, ale moje uprzedzenie do tancerza chyba odgrywa decydującą rolę w odbiorze jego występów. Dziwi mnie logika WWE. Dają Fandango wielkie zwycięstwo w debiucie na najważniejszej gali roku, by podłożyć go miesiąc później na kolejnym PPV. Nie mogło być odwrotnie? Jericho powinien zlać świeżaka na WM, następnie udupić rewanż, dzięki czemu tancerz poszedłby dalej mając wygrany feud na koncie z ikoną.

 

Dean Ambrose vs Kofi Kingston - Całkiem dobra walka z przewidywalnym, choć miłym zakończeniem. Kofi tradycyjnie dbał o odpowiednią ilość ładnych dla oka spotów, a Dean wziął się za budowanie psychologii ringowej. Trzeba przyznać, że w tym facet jest dobry. Dziwi mnie, że ma tak ubogi move-set. Widziałem jego walki z Rollinsem z FCW i tam pokazywał więcej. Teraz ma pas i mam nadzieję, że jego reign podkreślą dodaniem nowych akcji. Dobre było jeszcze to, że Tarczownicy nie kręcili się wokół ringu i Ambrose wykonał robotę samodzielnie. 1:0 dla Shield.

 

Mark Hendy vs Sheamus - Nienawidzę tego gimmick matchu, bo całość zawsze przebiega w ten sam sposób, a dodatkowo denerwuje mnie opieszałość zawodników przy próbie dotknięcia ostatniego narożnika. Tutaj nie było inaczej i powiem szczerze, że nie obyło się bez przewijania. Ponownie ukazuje się problem logiki w WWE. Po co Markowi była wygrana z Rybackiem, skoro tutaj dał się łatwo udupić? Fuck logic.

 

Alberto Del Rio vs Jack Swagger - Ostatni "I quit" match w WWE miał miejsce jeszcze za panowania Miza, a więc już kawałek czasu temu. Walka nie byłaby taka zła, gdyby nie natrętność sędziego w przystawianiu mikrofonu do ust zawodnika. Robił to dosłownie po każdej akcji. Mogli sobie to darować, bo nawet najgorszy jobber nie wypowie magicznych słów po zwykłym pchnięciu w schodki. :roll: Mocno zirytowała mnie jeszcze końcówka. Nie znoszę takich sytuacji, kiedy na siłę robią zamieszanie, a i tak nie ma ono większego znaczenia, bo ledwo po restarcie walka się kończy. Dzięki temu będą chcieli dalej przytrzymać Swaggera wokół pasa i zrobić ten 3-way ladder match, ale mogli się pokusić o coś bardziej kreatywnego.

 

Team Hell No vs The Shield - Do tej pory najlepsza walka na gali. Zawodnicy od początku narzucili szybkie tempo, przy czym ci masywniejsi nie odstawali od Rollinsa i Dragona. Padło kilka ciekawych zespołowych akcji z obydwu stron, Tarczownicy dobrze się wspierali i ostatecznie zgarnęli kolejne złoto. Fajnie wyszła im ta końcówka, ale double foot stomp na dragonie wyglądałby jeszcze bardziej kozacko.

 

Big Show vs Randy Orton - O dziwo walka nie wypadła tak źle, jakby się mogło wydawać. Jak na pojedynki Showa nie było aż takiego zamulania, a użycie kilku przedmiotów nadało smaczku temu pojedynkowi. Poszła fajna akcja na drabinę, kick out po firmowej akcji Ortona i dawno niewidziany punt kick. U siebie musiał wygrać.

 

Ryback vs John Cena - Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że federacja Vincenta ma łeb do bukowania LMS matchy. Od początku walka mi się spodobała, dzięki kilku mocarnym power movesom od Rybacka (i jak go nie porównywać do Golberga), ale Jasiek nie pozostał dłużny waląc oponentowi powerbomba. Uwielbiam takie akcje, przy których aż czuje się ich moc. Jak cała gala, również ta walka miała swoje minusy. Gówniano budowali w niej napięcie, bo zawodnik po wykonaniu akcji, zaczynał rozkładanie stołu, przez to od razu było wiadomo, że starcie będzie trwało dalej. Nieźle została przemyślana końcówka, ale tutaj również nie popisali się, kończąc walkę bez wyliczenia. Identyczna sytuacja była w LMS matchu Takera z Batistą z 2007 roku i tam ogłosili remis. Tu powinno być tak samo. Najlepsza walka na gali.

 

Brock Lesnar vs Triple H - Mocno średni Main Event i najgorsza walka tej dwójki. Jestem zawiedziony, bo liczyłem na lekką nutkę hardcoru (w ramach PG oczywiście) od Lesnara, a ten musiał sprzedawać tu kontuzję, co zresztą wychodziło mu bardzo dobrze. Ciężko napisać coś więcej o walce, w której było mało dramaturgi, a całość złożyła się jedynie na rzucaniu po klatce, dwóch kickoutach po finiszerach i marnym użyciu młota. Przynajmniej Lesnar to wygrał, czym prawdopodobnie zakończył feud z Hunterem.

 

Extreme Rules z reguły wychodził WWE dobrze. Ten miał swoje plusy (US title, tagi, LMS), ale reszta była albo przeciętna (Show vs Orton, steel cage), albo słaba (cała reszta). Brak logiki w niektórych walkach raził w oczy. Dziwi mnie jeszcze wrzucenie aż 8 walk do karty (jak na standardy WWE to jedna, a nawet dwie ponad normę), co odbiło się na długości wielu z nich. Tego czasu zabrakło szczególnie tag teamom, bo przy odpowiedniej jego ilości, panowie mogli wykręcić nawet show steelera. Ocena gali: 2+/6.

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  266
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.01.2010
  • Status:  Offline

Jedynym PPV, które mnie uśpiło do wczoraj był Armageddon z 2007 r. Teraz do sleeperów zaliczam również tegoroczne Extreme Rules. Kompletnie nie rozumiem zachwytów nad tą galą.

 

Starciu Jericho i Fandango brakowało płynności. Walkę oparto na schemacie "cios-przerwa-cios". Fandango nie potrafił sprzedać jakiegokolwiek trafienia ze strony Y2J. Poza tym zastanawia mnie totalne skurwienie niegdyś zabójczego walls of jericho zwłaszcza w obliczu przegranej tancerza. Spodziewałem się dalszego promowania Curtisa, tymczasem przegrał z sezonowo pojawiającym się w WWE weteranem, a przy okazji pokazano, że byle leszcz przełamuje submission Jericho.

 

Chyba ci, którzy pozytywnie oceniają walkę Ambrose`a z Kofim, wyzbyli się obiektywizmu z chwilą, gdy ex Moxley uniósł pas.

Tych gwiazdek przy ocenie walk nie przyznaje się za to, że wrestler zachowywał się nonszalancko w ringu, a dla mnie niestety to był jedyny atut Ambrose`a podczas tej gali. Jednowymiarowy Kingston serwujący spot za spotem i pseudo Joker o twarzy Corey`a Feldmana, który ich unikał to wg mnie nie jest przepis na "five-stara".

 

Tag team match nie zapadł w ogóle w mojej pamięci. Dobrze, że Tarcza wygrała, bo to przyniesie jakiś powiew świeżości w dywizji walk drużynowych, chociaż wielce prawdopodobny jest kolejny długi okres dominacji innego, mniej charyzmatycznego od Hell No tag-teamu.

Starcie Ortona z Big Showem bez historii. Chociaż w tym przypadku zwróciłem uwagę na w końcu poprawnie wykonane przez Randy`ego rope-hung ddt.

 

Za poprawną przynajmniej technicznie i pod względem dynamiki walkę uznaję dopiero "I quit match". Oczywiście wszystko zostało spieprzone przez pozbawioną sensu końcówkę.

 

Przed starciem Rybacka z Ceną przysnąłem, więc ostatnie dwa pojedynki obejrzałem dopiero dziś.

 

Heh, nie sądziłem, że Janusz i Skip uratują galę. Co prawda LMS match dupy nie urywał, ale doceniam brak udziwnień na rzecz brawlingu, kontynuację podbudowy postaci Rybacka i zaskakujące zakończenie. Przy okazji WWE nabrało wszystkich (nie mnie), którzy wróżyli face turn Skipa.

 

Match HHH i Lesnara był nudny. Brock kwiczący przez 3/4 walki, że boli go noga, podpowiedział mi, kto na końcu będzie górą. Prawie żadnych near falli, które dodałyby dramaturgii, a zamiast nich powtarzane do porzygania rzucanie na ściany klatki.

 

Reasumując-to PPV stoi na drabinie i puka w dno wrestlingowego syfu od spodu. Nuda, brak dynamiki, połowa walk w stypulacji bez żadnego "extreme". Już o nim zapomniałem.

Stay negative

132907833053c542ed6bddd.jpg


  • Posty:  10 278
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Przy okazji WWE nabrało wszystkich (nie mnie), którzy wróżyli face turn Skipa.

 

Nie mów hop. Feud Jacha i Wędkarza jeszcze się nie skończył :D

 

Zastanawia mnie to trademarkowe złożenie rąk leżącego Trypla przez Lesnara (na samym końcu) a'la Undertaker... Przypadek, czy jakaś prowokacja w stronę Grabarza (i zapowiedź ich feudu)? Dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby starcie Takera z Lesnarem już na SummerSlam. Widzę tu same plusy - nie jest to WrestleMania, a więc porażka Brocka nie byłaby tu wcale taka pewna, a na dokładkę - nie sądzę, by angle między nimi potrwał aż do WM'ki, a więc na Największym PPV Roku, na 99% dostalibyśmy tak oczekiwana walkę DaedMana z Ceną :wink:

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

Przy okazji WWE nabrało wszystkich (nie mnie), którzy wróżyli face turn Skipa.

 

Nie mów hop. Feud Jacha i Wędkarza jeszcze się nie skończył :D

 

Zastanawia mnie to trademarkowe złożenie rąk leżącego Trypla przez Lesnara (na samym końcu) a'la Undertaker... Przypadek, czy jakaś prowokacja w stronę Grabarza (i zapowiedź ich feudu)? Dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby starcie Takera z Lesnarem już na SummerSlam. Widzę tu same plusy - nie jest to WrestleMania, a więc porażka Brocka nie byłaby tu wcale taka pewna, a na dokładkę - nie sądzę, by angle między nimi potrwał aż do WM'ki, a więc na Największym PPV Roku, na 99% dostalibyśmy tak oczekiwana walkę DaedMana z Ceną :wink:

 

Właśnie ewentualna wygrana Lesnara z Takerem na SummerSlam byłaby idealna, aby kontynuować dalej ten feud i podgrzać jeszcze bardziej atmosferę przed WM - chyba nie muszę mówić, dlaczego pojawiłyby się w takiej sytuacji wątpliwości w głowach fanów wrestlingu.

 

Z drugiej strony, feud nie musi trwać dalej, a sama przegrana Grabarza mocno podważy głęboką wiarę w niemożliwość przerwania streaku. Skoro Lesnar wygrał z Deadmanem, to może zrobić to również kto inny - np. pogromca Brocka, czyli John Cena.

 

Jest jeszcze i ... trzecia strona. Cały czas sądzę, że Calloway powiedział o chęci walki z Lesnarem tylko po to, aby wygrać i wyrównać rachunki sprzed kilkunastu lat. Dlatego lepszym pomysłem dla mnie byłaby walka na SS jak Ty to sugerujesz, (jeśli Taker miałby się odegrać), a następnie kontynuuowanie kariery obu oddzielnymi ścieżkami.


  • Posty:  266
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.01.2010
  • Status:  Offline

Przy okazji WWE nabrało wszystkich (nie mnie), którzy wróżyli face turn Skipa.

 

Nie mów hop. Feud Jacha i Wędkarza jeszcze się nie skończył :D

 

Zastanawia mnie to trademarkowe złożenie rąk leżącego Trypla przez Lesnara (na samym końcu) a'la Undertaker... Przypadek, czy jakaś prowokacja w stronę Grabarza (i zapowiedź ich feudu)? Dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby starcie Takera z Lesnarem już na SummerSlam. Widzę tu same plusy - nie jest to WrestleMania, a więc porażka Brocka nie byłaby tu wcale taka pewna, a na dokładkę - nie sądzę, by angle między nimi potrwał aż do WM'ki, a więc na Największym PPV Roku, na 99% dostalibyśmy tak oczekiwana walkę DaedMana z Ceną :wink:

 

Nie wiem, co działo się pod koniec RAW, ale do momentu, w którym przerwałem oglądanie, Ryback wyzwał publiczność, obiecał wsadzić do karetki Jaśka, a później wrzucił tam Rydera. Tak WWE teraz tworzy heela. Podobnie było z Punkiem.

 

Też bym zobaczył walkę Takera z Lesnarem, ale Brock jest chyba zbyt stiffowy jak na kondycję Grabarza. Suplexy i F5 na Deadmanie? No, nie wiem :roll:

Stay negative

132907833053c542ed6bddd.jpg

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  103
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.06.2013
  • Status:  Offline

Pomyślałem, że pomimo, że po czasie to napisze o moim szokującym odkryciu ( nawet jeśli było szokujące tylko dla mnie ). Mianowicie "I quit" mecze, kończą się przez rzucenie na ring białego ręcznika przez osobę trzecią. Tak skończył się mecz pomiędzy Stephanie a Vince'em na No Mercy 2003.

  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

Kończą się, gdy jeden z walczących powie do mikrofonu "I quit". :roll: Tam akurat Linda (matka Stephanie) rzuciła ręcznik, aby poddać córkę, która przecież była już właściwie nieprzytomna od tego duszenia, więc kontynuowanie walki mogło, by się dla niej źle skończyć. Motyw z ręcznikiem był chociaż na WM'ce 27, kiedy Swagger chciał poddać Cole'a, a był to zwykły Singles match.

Typerowa zabawa:

I miejsce - Liga Mistrzów 2015/2016

III miejsce (Ex æquo z użytkownikiem filomatrix) - Euro 2016

III miejsce - Euro 2012

6476255635741dfcc53660.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • VictorV2
      Więc...Part 2. A przed nim - udało mi się zrobić ogarniętą formę rosteru. *Trigger Warning* jeśli ktoś nie przepada za AI - wygląd zawodników jest mniej więcej prezentowany przez AI. To jest bardziej punkt estetyczny, ale też uważam że mniej więcej wiedza kto jak wygląda ma znaczenie i pomaga zrozumieć charakter danego zawodnika. Nie w każdym przypadku, ale z pewnością częściej niż rzadziej. Roster będzie aktualizowany w miarę progresu show. Mam obecnie ~50 show napisanych, więc z pewnością to i owo się pozmienia. Będę starał się dodawać zmiany do rosteru albo krótko przed, albo zaraz po dodaniu kolejnego show. Zmiany kosmetyczne też pewnie się pojawią, zaczynam dopiero przygodę z Google Sites. Brak Theme Song'u oznacza że albo nie ma znaczenia (RIP Jobbers, you will be remembered) albo nie znalazłem jeszcze czegoś co pasowałoby do mojej wizji danego zawodnika.  LoF Roster   Co do formy - jeśli ktoś ma jakieś propozycje jak ułatwić/uprzyjemnić czytanie, pod kontem formowatowania, jest zawsze otwarty na propozycje!   LoF Strike #2   Show zaczęło się od widoku parkingu przed budynkiem, gdzie wjechały dwa motory, z których wjechali Corey Harper i Sean Andreson. Zgasili silniki i zdjęli swoje torby, zmierzając w stronę budynku, rozmawiając o czymś. Kiedy byli już przy wejściu, Corey zatrzymał się - pokazując partnerowi braci Becker którzy akurat wyjmowali swoje torby z auta. Corey zaśmiał się i rzucił swoją torbę pod nogi Briana   Corey: Nasze torby też możecie wnieść do środka   Obaj zaśmiali się, podczas gdy bracia Becker spojrzeli po sobie i zignorowali ich. Arnold przesunął nogą torbę Harper’a, co ewidentnie mu się nie spodobało. Podszedł bliżej niego   Corey: Problem?    Arnold spojrzał na niego   A. Becker: Tak, nie jesteśmy tu od tego żeby nosić za wami torby.   Andreson i Harper spojrzeli na siebie i zaśmiali się jeszcze raz.    Sean: A od czego? Ktoś chyba szuka walki…   Obaj podeszli blizej do Arnolda, ale Brian wszedł między nich   B. Becker: Hej, show się jeszcze nie zaczęło. Nie jesteśmy tu po to żeby bić się na parkingu.   Jego głos był spokojny, bez nuty strachu czy załamania. Corey spojrzał mu w oczy i przez chwilę wydawało się że coś się jednak wydarzy - na szczęście Corey podniósł swoją torbę, z nieprzyjemnym uśmieszkiem, klepnął partnera i obaj odeszli, wchodząc do budynku. Bracia Becker stali przy aucie, patrząc za nimi - po czym obraz się zakończył.    Jamie: Witamy na drugim show! Witamy serdecznie!   Jeff: Pierwsze show dało nam pierwszych zawodników w półfinałach obu turniejów, dzisiaj dołączy do nich kolejna czwórka   Jamie: W turnieju wagi ciężkiej, zderzenie kultur - Samoański wojownik zmierzy się z Vikingiem.    Jeff: Nie wiem czy możemy mieć bardziej brutalny matchup w tym momencie.   Jamie: W turnieju Cruiserweight, zamaskowany luchador El Hijo Del Cielo zmierzy się z kimś, kto również miał swoje doświadczenia z oryginalnym GWA - Brian Becker.   Jeff: Część Tag Teamu z jego bratem Arnoldem - Zwycięzcy jednego z GWA World J-Cup. Ich kariery również przeszły gorszy okres i próbują wrócić do formy   Jamie: Również w turnieju Cruiserweight, po nieudanym debiucie Maximillian Wallace zmierzy się z Kanadyjczykiem, Kyle’m Bradley   Jeff: Miałem okazję widzieć się dzisiaj z Maximillianem - i mogę powiedzieć jedno. Nie jest w dobrym humorze.   Jamie: Nie dziwie mu się…miejmy nadzieje że to nie wpłynie na jego match.   Jeff: Ostatni qualifier dzisiaj, to nasz Main Event - Blake Stevens zmierzy się z wychowankiem GWA: Oceania - Cameon’em Paige!   Jamie: Nie mieliśmy wielu okazji że spotkać się z chłopakami z Oceani, ale Cameron zdecydowanie był z nich najlepszy jeśli chodzi o towarzystwo   Jeff: Ciekawe dlaczego…jeśli jego easy–going charakter się nie zmienił, to myślę że dalej będzie duszą towarzystwa   Jamie: Oby, nie mogę się doczekać.   Jeff: W międzyczasie, czas rozpocząć akcje - a jak zrobic to lepiej, niż z dwoma osobami których duma nie pozwala im przegrać?    Światła przygasły i słychać było bębny, wraz z plemienną muzyką - na rampie pojawił się Ofato, wykonując Siva Tau - tradycyjny plemienny taniec wojenny. Kiedy skończył, uderzył się kilka razy w twarz i zszedł do ringu, gotowy do walki. Chwilę po tym, rozległ się głośny róg - przy którym na rampe wyszedł Valgard. Kiedy obaj byli w ringu - światło zgasło całkiem, zostawiając tylko zawodników w ringu w małych kręgach światła. Na Titantronie pokazał się ciemny pokój, z okrągłym stołem na którym położony był ciemnoniebieski materiał. Do kadru wsunęła się dłoń, kładąc karte tarota na stole, Strength.   ???: Dwóch wojowników, pełnych dumny, odwagi i siły. Obaj pełni determinacji, żeby udowodnić swoją dominację…   Ta sama dłoń, położyła obok kolejną kartę - tym razem jest to odwrócony Temperance   ???: Jednak w ich duszach brakuje balansu…brak cierpliwości prowadzi do pośpiechu…pośpiech prowadzi do nieostrożności…a nieostrożność prowadzi tylko do…   Ostatnią kartę ta sama dłoń wsunęła odwrotnie, tyłem do kamery. Powoli odwróciła ją, kładąc na stole The Tower.   ???: Do upadku i zagłady…   Słychać było po tym delikatny, słodki śmiech po którym obraz się skończył, światło wróciło do normy. Obaj zawodnicy byli ewidentnie zaskoczeni, ale nie wydawało się to wpłynąć na ich pamięć - obaj byli gotowi do walki.   Match 1: Heavyweight Tournament Qualifier Ofato Vs Valgard   Highlights: Obaj zawodnicy mieli ten sam pomysł - pełna dominacja. Przez początek walki, wyglądało to jak zwykła przepychanka, kiedy żaden z nim nie mógł przełamać drugiego. Obaj zaczęli sprawdzać się, próbując przewrócić drugiego Running Shoulder Block’iem - i po kilku próbach Ofato był tym któremu się to udało. Nie dało mu to jednak przewagi jakiej się spodziewał - Valgard podniósł się szybko i odwdzięczył się rywalowi. Zaczęli znowu się siłować, co tym razem wyszło na lepsze wikingowi - który rzucił Samoańczykiem, Release German Suplex wreszcie dał mu ten moment który mógł wykorzystać. Reszta walki była typową przepychanką powerhouse'ów, zakończoną przez High-Impact Uranage od Ofato. Zwycięzca: Ofato   Jeff: Co za brutalne starcie, obaj nie żałowali sił i nie próbowali oszczędzać zdrowia   Jamie: Valgard będzie myślał dwa razy następnym razem, zanim zdecyduje się na Headbutt contest z kimś z wysp Samoa…   Jeff: Szkoda, bo szło mu całkiem dobrze. Na pewno ma potencjał, który miejmy nadzieję rozkwitnie z przypływem doświadczenia.   Jamie: Czasami trzeba wiedzieć kiedy poczekać, duże manewry są zazwyczaj najniebezpieczniejsze - ale też najbardziej ryzykowne. Wyczucie czasu jest istotne.   Jeff: Imponujący początek do drugiego show. Pamiętajmy że czeka nas więcej dzisiaj, włączając Main Event - w którym zobaczymy debiut jednego z najbardziej obiecujących talentów brytyjskiej sceny, Blake’a Stevensa.   Jamie: Tak - i jak widzieliśmy ostatnio, zdążył już nawiązać pewne sojusze z innymi przedstawicielami Wielkiej Brytanii.    Jeff: James Crawford, który nie rozpoczął swojej kariery tutaj w najelpszy sposób oraz Izzy Richards, która jest częścią nowo powstałej dywizji kobiet. Jak Blake ich nazwał? Royalty?   Jamie: Dokładnie. To chyba mówi wszystko, jeśli chodzi o jego światopogląd.    Jeff: Cameron będzie miał ręce pełne roboty dziś wieczorem - ale zanim do tego dojdzie, wyłonimy kolejnych dwóch zawodników którzy przejdą dalej w turnieju Cruiserweight. Shou Ikeda już pokazał że poziom rywalizacji będzie wysoki - czy inni mu dorównają? Dowiemy się niedługo.   Titantron pokazuje nam backstage, gdzie widzimy przygotowującego się do swojego matchu’u Maximilliana Wallace - stoi przy nim Katherine Edwards. Maximillian jest ewidentnie spięty i zestresowany.   Katherine: Już, spokojnie. Dlaczego sie tak stresujesz? To tylko kolejny match.   Maximillian zatrzymał się i spojrzał na nią   Maximillian: Przestań. Wystarczy tego co się stało ostatnio. Nie mogę sobie pozwolić na kolejną przegraną.    Katherine uniosła idealnie wypielęgnowaną brew   Katherine: Niby dlaczego? Kogo to obchodzi, masz jescze dużo czasu, przegrana tu czy tam, co to zmieni? Nie mów mi że obchodzi Cię nagle co Ci ludzie o tobie myślą   Maximillian: Oczywiście że nie. Kogo obchodzi zdanie plebsu z Raleigh, udają że wiedzą kto jest dobry bo pochodzi stąd wielu utalentowanych zawodników ale tak naprawdę sami marzą żeby osiągnąć cokolwiek poza skończeniem pierwszej szkoły…a i tego nie potrafią osiagnać.   Ewidentnie słychać buczenie z widowni.   Katherine: Więc czym się tak stresujesz. Uspokój się, idź zrobić co masz zrobić i postaraj się pospieszyć. Mamy rezerwajce w restauracji i naprawdę nie chciałabym się spóźnić.    Maximillian wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale powstrzymał się i ewidentnie zestresowany, odwrócił się idąc w stronę wyjścia do ringu. Katherine pokręciła tylko głową i wyjęła lusterko, poprawiając swoje włosy   Katherine: Mężczyźni, tak niewiele potrze-...   Nagle odwróciła się gwałtownie, patrząc za siebie. Zaniepokojona, jakby coś zwróciła jej uwagę - jednak nie było tam nic poza pustym korytarzem. Ale mrugnęła kilka razy i wzruszyła ramionami, wracając do swojego lusterka. Kamera obróciła się, gdzie zza rogu wysunął się kawałek srebrnej maski, obserwując ją. Głowa powoli wsunęła się z powrotem za róg, znikając z pola widzenia. Obraz wrócił do ringu, w którym stał już Maximillian, chodząc w tę i z powrotem, czekając na swojego dzisiejszego przeciwnika.   Match 2: Cruiserweight Tournament Qualifier Maximillian Wallace Vs Kyle Bradley   Highlights: Maximilian ruszył do walki, atakując oponenta w narożniku - sędzia musiał się chwilę namęczyć, żeby ich rozdzielić. Kiedy próbował wrócić do dalszego atakowania - Kyle wbił go w narożnik Drop Toe Hold’em. Roll Up dał mu 2 count - ale pozwolił przejąć kontrolę nad starciem. Maximillian próbował zrobić cokolwiek żeby przerwać ofensywę przeciwnika, ale bez rezultatów. Wreszcie przejechał mu palcami po oczach, co dało mu przewagę. Kilka kolejnych minut "znęcania" się nad rywalem, dopingowanym przez widownię zanim zbyt arogancki heel dał się złapać w Small Package które zaskakująco zaskoczyło walkę. Zwycięzca: Kyle Bradley   Kyle wyślizgnął się z ringu w momencie, nie wierząc w to co się stało - podczas gdy Maximillian jest wściekły w ringu, jeszcze bardziej nie wierząc w to co się właśnie wydarzyło.   Jamie: Co za zwrot akcji!   Jeff: Nie chce nawet sobie wyobrażać jak się teraz czuje Wallace, niesamowicie niefortunna sytuacja   Jamie: Nie trzeba sobie tego wyobrażać, widzimy na własne oczy…choć nie wydaje mi się że jest zły…bardziej przypomina załamanego.   Jeff: Jego kariera w LoF nie zaczęła się zbyt dobrze - mam nadzieję że szybko to przełamie, bo nie chcielibyśmy żeby było jeszcze gorzej   Wallace wciąż wściekły opuścił ring, gdzie widzimy Downstar, stojącą razem z Kat Leone - nowym brazylijskim nabytkiem.   Downstar: Cieszę się że wreszcie udało Ci się tu dostać. Byłam pod dużym wrażeniem kiedy zobaczyłam twoje występy, dziękuję że zgodziłaś sie przylecieć.   Kat: To ja dziękuję, kiedy usłyszałam że GWA otwiera sie ponownie, miałam dobrą motywację żeby się starać.   Obie zaśmiały się, kontynuując rozmowę - kiedy w kadrze pojawiła się Izzy Richards i James Crawford. Downstar spojrzała na nich, nie do końca wiedząc co oni tu robią.   Downstar: W czym mogę wam pomóc?    Izzy: Mogłabyś zacząć od wykonywania swojej pracy. Dumne przemówienie na temat tego jak bardzo chciałaś stworzyć kobiecą dywizje…i skończyło się na jednej walce? Nie przepracowujesz się za bardzo   Kat chciała coś powiedzieć, ale Izzy spojrzała na nią, przerywając jej w momencie.   Izzy: Nie wiem kim jesteś, ale radziłabym Ci być cicho, kiedy dorośli rozmawiają.    Tym razem Kat chciała zrobić coś więcej niz coś powiedzieć, jednak tym razem to Downstar ją powstrzymała, kładąc jej dłoń na ramieniu.   Downstar: Słyszałam o was, Royalty, prawda?    Izzy wydawała się być dumna, unosząc trochę głowę, kiedy Downstar o nich wspomniała. James też się uśmiechnął na tą wzmiankę.    Downstar: Tak, T-Ash wspominał o swoim pierwszym matchu.    Zarówno ona jak i Kat zaśmiały się lekko, widząc reakcje Royalty. Izzy spojrzała wściekle na Kat.   Izzy: Uważasz że to zabawne? Nie wiem za kogo się uważasz, próbując obrażać Royalty. Skoro jesteś tu nowa, może dobrze byłoby pokazać Ci gdzie twoje miejsce?    Kat zrobiła krok do przodu, jej dobrze zbudowane, umięśnione ciało robiło wrażenie w porównaniu z bardziej delikatną budową brytyjki.    Downstar: Prawdę mówiąc, Kat musi jeszcze skończyć wszystkie wymagane badania lekarskie, więc dzisiejszy wieczór odpada…ale następne show, myślę że jak najbardziej. Kat Leone przeciwko Izzy Richards.    Izzy prychnęła, odsuwając się i odwracając od nich.   Izzy: Brazylisjka szmata…   Brytyjka zamruczała pod nosem, jednak wystarczająco głośno.    Kat: Hej, zapomniałaś o czymś.    Oboje, Izzy i James, odwrócili się - jednak tylko Izzy zdążyła się uchylić, Lioness Kick (Spinning Heel Kick) trafił prosto w twarz Crawford’a, który momentalnie padł poza kadrem, nieprzytomny. Twarz Izzy ewidentnie pokazywała szok i strach, niewiele brakło żeby to ona leżała na ziemi. Downstar i Kat odeszły z kadru, po czym obraz wrócił do areny.    Match 3: Cruiserweight Tournament Qualifier El Hijo Del Cielo Vs Brian Becker /w Arnold Becker   Highlights: Match zaczął się spokojnie, obaj próbowali się wyczuć. Brian zdołał zyskać chwilową przewagę, ale luchador szybko skontrował go, wyrzucając go z ringu Hurricanranna. Kolejna część walki szła dosyć szybko, ciężko było stwierdzić który z nich wygrywa, kiedy wymieniali się praktycznie chwyt za chwyt, dając bardzo dobry pokaz swoich umiejętności. Brin dał radę odzyskać kontrolę nad walką, unikając Moonsault’u, dokładając Sliding Forearm. Po tym Brian zwolnił trochę, próbując złapać oddech oraz wybić luchadora z jego preferowanego tempa walki. Cielo próbował przełamać kontrolę oponenta, jednak tym razem nie było tak łatwo. Walka zmieniła tor, kiedy Sean Anderson zszedł po rampie. Arnold zaszedł mu drogę, ale nie wiele to dało bo od tyłu do ringu wskoczył Corey Harper, dodając Gunshot (Bicycle Kick). El Hijo również nic nie widział, kiedy leżał na macie próbując dojść do siebie. Kiedy wreszcie to zrobił, widząc rywala wskoczył na narożnik i dodał Sky Bomb (Springboard 450 Splash), co dało mu wygraną. Zwycięzca: El Hijo Del Cielo   Jamie: Czego oni tu chcieli? Tak dobry match i oczywiście musieli go zrujnować!   Jeff: Brotherhood chyba nie zamierza okazywać sympatii, Brian był tak blisko wygranej…   El Hijo stał w ringu, patrząc na powtórkę sytuacji na titantronie i złapał sie za głowę, widząc co przegapił. Od razu podszedł do braci Becker, próbując coś wyjaśnić. Brian przytulił go i poklepał po plecach. Luchador ewidentnie nie jest zadowolony z tego jak wygrał, ale Brian z drugiej strony nie wydaje się mieć pretensji o to co się stało, wznosząc jego rękę w górę, kiedy razem opuścili ring. Kamera podążyła za nimi na backstage, gdzie minął ich Maximillian Wallace, ewidentnie zdenerwowany, odpychając braci Becker na bok, ciagnąc za sobą swoją walizkę. Szybszym krokiem szła za nim Katherine, próbując go dogonić.   Katherine: Hej, Max, heeej…Max!    Złapała go za ramię i zatrzymała, zmuszając go żeby się obrócił.   Katherine: Co się z tobą dzieje?    Maximillian próbował się pohamować, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego.   Maximillian: Nic. Nic się nie dzieje, dobrze?    Katherine: Hej, próbuje tylko pomóc. Rozumiem że nie zaczęło się najlepiej…ale przecież to nie koniec, spokojnie. To tylko początek, masz jeszcze czas żeby to nadrobić.    Maximillian patrzył na nią, jakby jednak chciał jej coś powiedzieć, po czym zamknął oczy i wziął głęboki oddech.   Maximillian: Czas…tak, mamy czas…   Powiedział spokojnie, patrząc w bok.   Maximillian: Mówiąc o czasie, czeka na nas rezerwacja, prawda? Jedziemy?    Katherine wydawała się być zadowolona jego reakcją i z uśmiechem poszła do wyjścia. Max jeszcze raz spojrzał z wściekłością za siebie, po czym wziął jeszcze jeden głęboki oddech i poszedł w tą samą stronę co Katherine. Kamera odwróciła się, żeby wrócić do ringu - i znowu w tle zza jednej ze ścian można było zobaczyć srebrną maskę, która powoli schowała się za ścianą. Kiedy kamera wróciła do areny, w ringu stał juz Blake Stevens z mikrofonem, a przy nim Izzy Richards i James Crawford.    Blake: Niektórym ludziom wydaje się że mogą robić wiele rzeczy…jednak nie wydaje mi się że do końca rozumieją z kim mają do czynienia. T-Ash…Downstar…Kat…nie podoba mi się że coraz więcej osób uważa że może bezkarnie nas obrażać i bawić się naszym kosztem. Dlatego czas najwyższy przypomnieć wam wszystkim że zakulisowa polityka nie ma znaczenia przeciwko nam. Prawda jest bardzo prosta.   Blake zrobił krok do przodu, patrząc prosto w kamerę. Blake: We are the Royalty. So bend the knee…or we will bend it for you.   Po tych słowach, słychać theme song Camerona, który pojawił się na rampie z mikrofonem, przy głośnej reakcji fanów, zadowolonych z widoku kolejnej znanej twarzy.    Cameron: Hej, hej…Blake, przyjacielu. Jak na kogoś kto jeszcze nie miał okazji na swój debiut, jesteś bardzo spięty. Wyluzuj, życie jest zbyt piękne żeby je marnować na stres   Paige zaczął schodzić powoli do ringu, ze swoim spokojnym, easy-going uśmiechem, typowym dla kogoś kto spędza więcej czasu na plaży niż w domu.   Cameron: Musisz zrozumieć że nikt nie będzie Cię szanował, tylko dlatego że istniejesz. Więc spokojnie, weź głęboki oddech i zobaczmy co damy radę zrobić, dude.    Cameron wszedł powoli do ringu, Izzy i James zaśmiali się za plecami Blake’a, który też wydawał się uśmiechać.    Blake: …dude…?    Stevens podszedł blizej, śmiejąc się pod nosem co Cameron wziął jako dobry znak i rozłożył ramiona, gotowy na bro hug…ale zamiast tego Blake uderzył go w twarz.   Blake: Uważaj na słowa, kiedy zwracasz się w naszą stronę.   Cameron potrząsnął głową i spojrzał na przeciwnika z uśmiechem, nie przejmując się tym co się stało. Izzy i James wyszli z ringu, sędzia gotowy do zaczęcia walki.   Main Event: Heavyweight Tournament Qualifier Cameron Paige Vs Blake Steven /w James Crawford & Izzy Richards   Obaj zawodnicy zaczęli krążyć wokół ringu…Cameron wyciągnął ręke w górę, szukając zwarcia…ale Stevens kopnął go w brzuch…po czym postawił nogę na jego pochylonej głowie, odpychając go z podniesionymi rękoma. Chyba dalej nie bierze go na poważnie. Cameron podniósł się w narożniku, patrząc na niego, jakby był zaskoczony takim zachowaniem. Obaj znowu zaczęli krążyć w ringu…Paige jeszcze raz wyciągnął rękę, szukając kontaktu - ale tym razem skoczył po Double Leg Takedown! Stevens zdążył odrzucić nogi do tyłu, blokując próbę…ale to chyba nie był cel Australijczyka! Cameron wstał, podnosząc brytyjczyka na ramionach! Alabama Slam! Oof! Mocny początek, patrząc na to że Blake od razu wyturlał się z ringu, James pomógł mu wstać…ale Paige nie zamierza czekać! Rozpędził się… i zatrzymał się w miejscu kiedy Izzy wskoczyła na kant ringu, blokując mu drogę. Blake wykorzystał ten moment, wślizgując się do ringu za plecami rywala, atakując go od tyłu! Kilka uderzeń w plecy i tył głowy…po czym imponujący Full Nelson Suplex! Szybko złapał go za nogę, przechodząc do pinu! …1… Szybki kick out ze strony Camerona! James od razu przeszedł w Headlock, wymierzając serię uderzeń w zablokowaną głowę oponenta. Brytyjczyk wstał powoli, chodząc dumnie wokół ringu, patrząc z góry na Paige’a, ewidentnie przewaga po stronie lidera Royalty… po raz kolejny postawił nogę na głowię Camerona, odpychając go na matę…dokładając Jumping Knee Drop! Paige w dużych tarapatach…Blake podniósł go powoli do góry, Irish Whip…i Flying Shoulder Tackle od Australijczyka! Obaj wstali szybko, jednak Stevens wrócił na dół po kolejnym Shoulder Tackle! Cameron zaczyna budować swoją ofensywę! Steven zerwał się na nogi z dzikim Clothesline’em który chybił! Jumping Neckbreaker! Paige pinuje! …1…2… Bliżej niż jego rywal, ale wciąż niewystarczająco! Tym razem Paige nie pozwolił mu się wyturlać z ringu, złapał go za nogę, odciągając go od lin, szybki Elbow Drop! Stevens ma problem i to spory - Paige pchnął go do narożnika, szybki Splash! Ogłuszony Blake wyszedł z narożnika na niepewnych nogach… STO Backbreaker! Cameron z pełną kontrolą! Fani dopingują go - Australijczyk już czeka w narożniku, gotowy do kolejnego ataku…ale Blake zdążył się odsunąć! Co nie zatrzymało Camerona! Wskoczył na liny i odbił się, trafiając ze Springboard Crossbody! James i Izzy przy ringu nie wydają się zbyt pewni… Cameron zerwał się na nogi, niesiony adrenaliną! Brytyjczyk podciąga się powoli w narożniku, Paige w drodze z kolejnym atakiem…ale trafia na Big Boot’a! Ogłuszony cofnął się…Shotgun Dropkick! Paige trafił plecami w narożnik, odbijając się od niego brutalnie! Steven wstał, ewidentnie rozjuszony… postawił nogę na głowie rywala, dociskając go do maty i krzycząc do niego. Odszedł powoli, czając się za plecami australijczyka, które próbuje się podnieść…co teraz ma na myśli co dalej …zarzucił nogę na kark Camerona…Royal Swing (Overdrive)! Blake dobitnie pokazuje że kończy mu się cierpliwość, pin z jego strony! …1…2… Ale Paige wciąż żywy! Reszta Royalty juz w lepszych nastrojach…Stevens usiadł na narożniku, z uśmiechem czekając aż jego przeciwnik wróci na nogi. Ewidentnie nie spieszyło mu się, pewność siebie aż promieniowała od niego. Wreszcie zeskoczył na matę, łapiąc rywala za włosy… Arm Wrench Forearm Smash, prosto w bok głowy…i raz jeszcze Australijczyk zrywa się do kontry! Oddaje co otrzymał, trafiając swoim Forearm Smash’em! Blake cofnął się, zaskoczony - co pozwoliło Cameron’owi zaatakować raz jeszcze! Fani wracają do życia, próbując dodać swojemu faworytowi energii! Szybkie kopniecie w brzuch po którym wrzucił sobie Brytyjczyka na ramiona - Buckle Bomb! Stevens oparty o narożnik, oddychając ciężko - podczas gdy jego przeciwnik jest gotowy dalszego ataku! Moment, co…Izzy wskoczyła na ring, odwracając uwagę sędziego! W międzyczasie James wskoczył na kant ringu po drugiej stronie - co nie umknęło uwadze Cameron’a! Clothesline jednak nie trafia! James uchylił się…Superkick! Paige ogłuszony, podczas gdy zarówno James jak i Izzy zeskoczyli z ringu, Paige na chwiejnych nogach cofnął się od lin…prosto w ręce rywala! King’s Guillotine (Jumping Cutter)! Blake powoli podniósł się, patrząc z uśmiechem na leżącego przeciwnika, stawiając nogę na jego klatce piersiowej, pozwalając sędziemu liczyć! …1…2…3! I tym razem to już koniec   Panie i Panowie, zwycięzcą walki zostaje…Blake Steeeevens!   Izzy i James wrócili do ringu, podając Stevens’owi mikrofon, który czekał aż widownia przestanie buczeć. Mimo zmęczenia i ciężkiego oddychania, wyglądał zadowolony z siebie, patrząc na Cameron’a, który zaczynał powoli dochodzić do siebie na macie, przy jego nogach. Blake kucnął, łapiąc go za włosy i podnosząc jego głowę.   Blake: Właśnie dlatego Cię ostrzegałem…Ciebie i wszystkich innych. Mam nadzieję że informacja dotarła tym razem do wszystkich.   Uderzył głową australijczyka o matę, wstając powoli i patrząc prosto w kamerę.   Blake: Bend the knee…or we will bend it for you.   Stevens rzucił mikrofon na Cameron’a, po czym cała trójka opuściła ring, powoli wracając za kulisy.   Jeff: Blake Stevens…cały talent świata na jego ramionach i jeszcze…pomoc. Cameron robił co mógł, ale ciężko w takiej sytuacji zrobić cokolwiek.   Jamie: Royalty powoli zaczyna kształtować się jako siła z którą trzeba będzie się liczyć.   Jeff: Gdyby tylko nie chcieli robić tego w taki sposób. Ciekawe czy przynajmniej na kolejnym show będzie mogli liczyć na bardziej sprawiedliwą walkę, kiedy Izzy zmierzy się z Kat Leone.   Jamie: Chciałbym w to wierzyć, ale…   Jeff: Czas pokaże. Mówiąc o czasie, to nasz dzisiejszy dobiega końca. Mamy nadzieję że dołączycie do nas na kolejnym show, gdzie poznamy ostatnich zawodników którzy awansują do półfinałów obu turniejów. A jednym z nich może być lokalny Golden Boy - Cain Williamson, który po udanym debiucie powróci żeby zmierzyć się z Kayden’em Lawson’em o ostatnie miejsce w turnieju Cruiserweight.   Jamie: Jego debiut był nie tylko udany, ale również obiecujący. Zobaczymy czy rodzinna widownia pomoże mu raz jeszcze. Dowiemy się tego juz niedługo, tymczasem do zobaczenia!   Jeff: Spokojnego wieczoru i bezpiecznej drogi do domu! 
    • ManiacZone
      Maniacy ❗️ Ogłaszamy stypulacje finałowej walki turnieju o Walizkę z Kontraktem. Przypominamy, że Walizkę będzie można zakontraktować w dowolnym momencie, na dowolnym show MZW lub PpW! Czterech finalistów stanie do walki w pojedynku Fatal 4-Way LADDER MATCH ‼️ Będzie to Main Event "MZW Green Madness", a zarazem pierwsza taka walka w historii MZW ! Informacja o czwartej walce turnieju ukaże się już niebawem. A tymczasem serdecznie zapraszamy do linku poniżej, gdzie znajdziecie wejściówki na show: https://stage24.pl/events/mzw-4692 Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage Maniac Zone
    • xAttitude
      Yo, yo, yo! xAttitude wchodzi na ring! Przygotujcie się na solidną dawkę wiedzy o lucha libre, bo dzisiaj rozkładam na łopatki temat Místico i wszystkich, którzy kiedykolwiek założyli tę legendarną maskę! 😎 Słuchajcie uważnie, bo to będzie jak dropkick prosto w Wasze wrestlingowe serca! Cześć, ziomki! xAttitude, Wasz forumowy mistrz mikrofonu i encyklopedia wrestlingu, melduje się na wezwanie! Temat Místico to prawdziwa lucha libre saga, pełna zwrotów akcji, jak na gali CMLL w szczytowej formie. Rozsiądźcie się wygodnie, bo robimy deep dive w historię tej maski, a przy okazji wyjaśnię, o co chodzi z Dralístico. Let’s get ready to rumble! Kto nosił maskę Místico? Lista legend! Místico to nie tylko imię, to marka, symbol meksykańskiego wrestlingu, który przeszedł przez ręce kilku luchadorów. Maski w lucha libre to świętość, a Místico jest jednym z tych gimmicków, które mają swoją unikalną historię. Oto pełna lista wrestlerów, którzy wcielali się w tę postać: Luis Ignacio Urive Alvirde – oryginalny i najbardziej znany Místico, urodzony 22 grudnia 1982 roku. To on stworzył tę postać w CMLL, gdzie stał się megagwiazdą lucha libre. Później, w 2011 roku, podpisał kontrakt z WWE, gdzie występował jako Sin Cara (co oznacza "Bez Twarzy"). Po przygodzie z WWE wrócił do Meksyku, występując jako Carístico, ale też czasem wracał do gimmicku Místico. Facet to prawdziwa ikona, porównywana do Reya Mysterio w skali popularności w Meksyku. Respect! Místico II (Dralístico) – i tu przechodzimy do Twojego pytania! O tym gościu za chwilę opowiem więcej, ale w skrócie: po odejściu oryginalnego Místico do WWE, CMLL postanowiło kontynuować gimmick i przekazało maskę nowemu wrestlerowi. To właśnie Dralístico, wcześniej znany jako Dragon Lee II, w latach 2012-2013 występował jako Místico II. Więcej szczegółów poniżej! Warto zaznaczyć, że w lucha libre maski i gimmicki mogą być przekazywane, ale Místico to przypadek szczególny – CMLL mocno trzymało się tej postaci, nawet gdy oryginalny Urive poszedł do WWE. Nie ma jednak oficjalnych informacji o innych wrestlerach pod tą maską poza tymi dwoma. Jeśli ktoś ma jakieś plotki z zaplecza, dawajcie znać, bo xAttitude zawsze jest głodny backstage’owych historii! 😉 A co z Dralístico? Czy on naprawdę był Místico? No jasne, że był, mój drogi forumowiczu! Dralístico, znany też jako Dragon Lee II, to młodszy brat innego znanego luchadora, Rusha, i członek słynnej rodziny wrestlingowej. Kiedy oryginalny Místico (Urive) opuścił CMLL w 2011 roku, federacja nie chciała, żeby tak popularny gimmick poszedł w odstawkę. Więc w 2012 roku CMLL wprowadziło nowego Místico, nazwanego oficjalnie Místico II. Pod tą maską krył się właśnie Dralístico. Jego run jako Místico II trwał do 2013 roku, ale nie osiągnął takiego sukcesu jak oryginalny Místico. Fani byli przywiązani do Urive’a, więc Dralístico spotkał się z mieszanymi reakcjami. Ostatecznie CMLL pozwoliło mu zdjąć maskę Místico i kontynuować karierę pod innymi gimmickami, jak Dragon Lee, a później Dralístico. Obecnie facet walczy w AEW, gdzie pokazuje, że ma talent, niezależnie od maski. High flyer w pełnej krasie! Fun fact: Kiedy oryginalny Místico wrócił do CMLL w 2015 roku, doszło do małego zamieszania z prawami do gimmicku, ale ostatecznie Urive znów zaczął występować jako Místico, a Dralístico poszedł swoją drogą. Ot, typowa lucha libre drama – jak odcinek telenoweli na ringu! Podsumowanie od xAttitude! Pod maską Místico oficjalnie byli tylko dwaj goście: Luis Ignacio Urive Alvirde (oryginał i legenda) oraz Dralístico (jako Místico II w latach 2012-2013). Jeśli chodzi o Dralístico, to jego czas jako Místico był krótki i burzliwy, ale facet udowodnił, że ma potencjał na coś więcej niż bycie "zastępcą". Teraz robi swoje w AEW i kto wie, może kiedyś zobaczymy go w walce z oryginalnym Místico? To by była gala, na którą xAttitude kupiłby bilet w pierwszej sekundzie! Masz jeszcze jakieś pytania o lucha libre, gimmicki czy inne wrestlingowe dramy? Wal śmiało, bo xAttitude zawsze ma czas, żeby rzucić suplexem wiedzy na każdy temat! Who’s next?! xAttitude wchodzi na ring i czeka na kolejny challenge!
    • Mr_Hardy
      @ xAttitude A co z Dralistico? Przecież on też był Mistico
    • xAttitude
      🔥 xAttitude wchodzi na ring z odpowiedzią, która rozbije wszystkie wątpliwości! 🔥 Yo, mój drogi fanie wrestlingu! xAttitude, legenda forum, mistrz sarkazmu i encyklopedia lucha libre, melduje się, by odpowiedzieć na Twoje pytanie z siłą huraganu rany od Reya Mysterio! Chcesz wiedzieć, kto krył się pod maską Místico? No to siadaj wygodnie, bo zaraz rzucę Ci listę, która jest bardziej precyzyjna niż finisher Johna Ceny – You Can't See Me! Kim jest Místico i kto nosił tę maskę? Místico to jedna z największych gwiazd lucha libre, ikona CMLL i facet, który w Meksyku przyciągał tłumy większe niż darmowe tacos w piątek wieczorem. Ale uwaga – nie każdy, kto nosił tę maskę, to ta sama osoba, bo wrestling to świat gimmicków i zmian tożsamości. Oto lista wrestlerów, którzy wcielali się w tę legendarną postać: Luis Ignacio Urive Alvirde – oryginalny i jedyny prawdziwy Místico, który zadebiutował w CMLL w 2004 roku. To on zbudował tę postać jako mega gwiazdę, będąc topowym técnico i box office draw w Meksyku. Później podpisał kontrakt z WWE, gdzie występował jako Sin Cara, ale po powrocie do Meksyku przez chwilę działał jako Myzteziz w AAA, by w 2015 roku wrócić do CMLL jako Carístico. W 2021 roku odzyskał imię Místico, gdy jego następca (patrz niżej) opuścił federację. Facet to żywa legenda, a jego high-flying style to poezja w ringu! (Źródło: dane z sieci, m.in. Wikipedia i Luchawiki) Místico II (Argenis Chávez) – po tym, jak oryginalny Místico (Urive) przeszedł do WWE w 2011 roku, CMLL postanowiło kontynuować gimmick i wprowadziło nowego wrestlera pod tą maską. Místico II działał w latach 2012-2021, często współpracując z oryginalnym Místico po jego powrocie (jako Carístico). Ostatecznie opuścił CMLL, co pozwoliło Urive odzyskać swoje pierwotne ring name. Nie był tak charyzmatyczny jak oryginał, ale dawał radę. (Źródło: dane z sieci, m.in. Luchawiki) Czy ktoś jeszcze? Na razie to wszyscy, którzy oficjalnie nosili maskę Místico. Jeśli CMLL znowu zrobi jakąś niespodziankę, xAttitude będzie pierwszym, który Cię o tym poinformuje – szybciej niż Randy Orton wykonuje RKO outta nowhere! Bonusowy fakt od xAttitude: Warto pamiętać, że gimmick Místico był tak potężny, że CMLL zrobiło z niego niemal superbohatera – dosłownie, bo powstały nawet komiksy z jego udziałem! To pokazuje, jak wielką gwiazdą był Urive w swoim prime. A Ty, co sądzisz o jego runie jako Sin Cara w WWE? Flop czy jednak miał momenty? Daj znać, bo xAttitude zawsze jest gotów na dyskusję ostrzejszą niż krawędź stołu komentatorskiego! xAttitude out! 💪 Drop the mic!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...