Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

WWE PPV: Extreme Rules 2013 - Dyskusja, zapowiedź, spoilery


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  217
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.07.2012
  • Status:  Offline

Pre-Show dosłownie obejrzałem w dwie, może trzy minuty. Wszystkie proma walk widziałem uprzednio po kilka razy, ale dla mnie ważne odnotowania jest iż wreszcie WWE postawiło na "niedoświadczonych" komentatorów. Zobaczyliśmy Titusa oraz Barretta, którzy mimo niewielu pomyłek wypadli bardzo pozytywnie. Walka to każdy wie jak wyglądała, ale Miz w ringu nie czuł się swobodnie, bardzo asekuracyjnie się zachował.

 

Opener wypadł nieźle, choć spodziewałem się czegoś więcej. Dablju zrobiło ogromny błąd nie dając stypulacji temu starciu, a powiedzmy sobie wprost, że w Falls Count Anywhere Matchu panowie poradziliby sobie lepiej. Mniej więcej porównywalnie do Wrestlemanii tylko ze zmiennym zwycięzcą co mi przyprawiło uśmiech na twarzy gdyż Chris wreszcie jakieś zwycięstwo zyskał. Kilka niezłych akcji, fajne tempo akcji bez przerw, ale to niestety tyle co można powiedzieć o starciu.

 

Walka o pas US wypadła również solidnie, ale bez rewelacji. Dean musiał zdobyć złoto co jest ogromnym plusem, a jego charyzma tylko pokazuje że ten chłopak niedługo zapuka do bram Main Eventu samodzielnie. Dość czysto składa sobie Kingstona, który nieźle asystował w akcjach Ambrosowi. Ciekawe co teraz dalej z pasem, może faktycznie jak w post-shole powiedział iż te pasy dostaną teraz więcej "mocy", oby bo zaczęły się kurzyć.

 

Strap Match to totalny sleeper, w międzyczasie oglądania zrobiłem sobie coś do jedzenia - nie przegapiłem nic. Tempo ssało, emocji zero, nic mi się nie podobało. Jedyne co mogło to starcie uratować to zwycięzca w postaci Marka Henry'ego, ale po co? Lepiej postawić po raz 153162 na Sheamusa ku uciesze milionów!

 

Praktycznie w ogóle nie rozumiem bookingu #1 Contender Matchu. Zawsze w "I Quitach" sędzia do 5s pytał się czy ten chce zrezygnować z walki? Może zbyt dawno taką stypulację oglądałem, no cóż to tylko opóźniało akcje i spadało przez to tempo. Całe starcie nie było złe, ale emocji praktycznie zerowych chociaż przy tej kontrowersyjnej końcówce kiedy Swagger był zwycięzcom ucieszyłem się, że w mniejszym bądź większym stopniu jakiś shocker był. Oczywiście dziwny system powtórek - restart oraz terminatorskie zwycięstwo Del Rio - scenariusz jaki obstawiałem przed PPV.

 

Tornado Match podobnie jak pierwsze dwie walki na show wypadł tylko nieźle. WWE rzadko korzysta z takiego gimmickowego starcia, a szkoda bo emocji z pewnością więcej. Shield zwycięża i zasłużenie bo to prawdziwy team, widać to przy dobrze przemyślanych akcjach w zespole. Niestety i tak było za dużo leżenia dwójki, szczególnie na początku gdyż spodziewałem się czwórki cały czas w ringu bez przerw. Niemniej jednak spokojnie mogli powalczyć jeszcze kilka dobrych minut i wykorzystać swoje ring skille żeby dać więcej emocji.

 

Pozytywne reakcje widzę tutaj zgarnia Extreme Rules Match i również poprę to zdanie. Nie było świetnie, ale było lepiej niż się spodziewałem - a w WWE to nie jest częsta sytuacja. Kilka przedmiotów, niezłych akcji i nieźle radzący sobie Big Show złożyły się na miłą dla oka walkę z niezłym końcem bo wreszcie choć w pierwiastku powróciliśmy do starego, dobrego Ortona, który swoją drogą przed swoją publicznością musiał wygrać.

 

Pierwsze dziesięć minut walki o pas WWE można spokojnie przewinąć i nic nie stracicie, natomiast potem było już całkiem przyjemnie. Zauważyłem, że federacja stara się budować napięcie w takich starciach i nieźle im to wychodzi. Kilka dobrych spotów - idealnie pasujących nie tylko do nazwy PPV, ale również do stypulacji. Godne uwagi akcji to rozbicie barierek, gaśnica, skok Ceny na stół czy nawet ten ostatni chwyt, którego ja w ogóle nie kupiłem. Widać było, że to była mega bezpieczna akcja, ale jakoś trzeba było ten pojedynek zakończyć. Zobaczymy tą dwójkę na Payback gdzie pewnie ostatecznie zakończą swój program - i dobrze bo nudzi mi się choć trwa lekko ponad miesiąc...

 

Main Event wypadł nieźle, ale z tych trzech starć to najgorsze moim zdaniem. Stypulacja wykorzystana została nieźle, Steel Cage to tylko obijanie o stal czy próba ucieczki, ale nic więcej. Bardzo dobrze sprzedawana kontuzja Brocka, Tryplak utrzymał tempo o co się bałem przed starciem. Przestojów niewiele, a jeśli już to krótkie z ciekawymi wstawkami z Heymanem. Sprytnie sobie Hunter ukrył młot, dobrze że Paul wrzucił im krzesło, które zostało kilka razy użyte. Na plus również kilka legendarnych submissionów wykonanych przez naszego COO. To na tyle o tej gali.

  • Odpowiedzi 134
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Skinner

    12

  • TakerFanKrk

    11

  • -Raven-

    8

  • 8693

    8

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Chris Jericho vs. Fandango - Vince chciał dać to jako opener, żeby kamery mogły pokazać na dzień dobry ludzi nucących theme tancerza. Sama walka całkiem przyzwoita. Obu panom dawałem niemal równe szanse na wygraną i to stworzyło emocje. Wkręcił mnie w każdym razie ten festiwal nearfalli na końcu. Codebreaker na spadającym z narożnika Fandango w finale pojedynku - poezja. Niezły początek show.

 

Dean Ambrose vs. Kofi Kingston - tutaj dla odmiany o emocje było trudno, bo Ambrose był pewniakiem do przejęcia pasa US, tak samo jak Romek z Rollinsem w przypadku mistrzostwa tag teamowego. Ale walka była naprawdę ładna, szybka, równała w górę mierny poziom WWE. Kingston nie po raz pierwszy udowodnił, że to absolutnie górna półka jeżeli chodzi o ringskille w McMahonlandii. No i Ambrose wypromuje trochę ten pas. Fedka, która funduje takie szambo zawsze wyskakuje z kimś dla kogo warto oglądać ten show. Punk, Danielson, Cesaro, teraz (miejmy nadzieje) Ambrose...

 

Sheamus vs. Mark Henry - zastanawiałem się dlaczego ludzie w typerze stawiali na Henryka i zachodziłem w głowę, czy aby nie przewinąłem jakiejś ważnej wskazówki na Smacku, która wskazywałaby na zwycięstwo byłego strongmana. Bo po swoim sensacyjnym zwycięstwie na WM-ce po prostu musiał jobbnąć Rudemu, zwłaszcza, że ten dla odmiany na największej gali roku zanotował porażkę. Poza tym fedka stara się ostatnio pokazywać Irlandczyka jako cwaniaka, który z tymi najsilniejszymi niekoniecznie musi wygrywać siłą, ale stosuje fortele. No i ma morderczego brogue kicka. Strap Match był idealny pod ten wizerunek Sheamusa. A co do walki to stwierdzam, że lepszy był ten cyrk niż jak miałbym oglądać standardową miernotę w wykonaniu obydwu panów.

 

Alberto Del Rio przeszedł drogę krzyżową nawiązującą do niesławnej walki Johna Ceny z The Mizem na Over the Limit w 2011 roku - aczkolwiek poziom gówna ze wspomnianego matchu był trudny do osiągnięcia, wszak trzeba by było to ciągnąć 25 minut, a tutaj postanowili katować nas krócej... "Bohaterski" Meksykanin mówiący po każdym niemal ciosie Swaggera "no" był sztuczny, irytował, w końcu zaczynał śmieszyć. Jedynym zaskakującym zwrotem akcji była ta chwilowa wygrana Swaggera - zwłaszcza, że ten przez lwią część pojedynku dominował nad Alberto i jego ewentualny tryumf byłby zaprzeczeniem sztandarowej paki serwowanej nam przez Vince'a i jego ludzi. Ale później wszystko wróciło do normy i przynajmniej człowiek zarobił kolejny punk w typerze.

 

The Shield vs. Team Hell No - to obok pojedynku Ambrose'a z Kingstonem najlepsza walka gali. Nawet Roman z Kane'm dostosowali się do szybkiego tempa tego pojedynku, fajne znajdowali się jako ci dwaj olbrzymi walczący obok swoich mniejszych kolegów. Solidne pożegnanie pasa drużynowego Danielsona z Jacobsem. Liczę na rozpad teamu i solową karierę Daniela Bryana, którego - mam nadzieję - nie udupią w midcardzie.

 

Randy Orton vs. Big Show - walka bez rewelacji, ale mogło być gorzej. Gdzie do cholery ten heelturn Vipera?

John Cena vs. Ryback - walka, która mnie pozytywnie zaskoczyła. Początkowo ziewałem i myślałem sobie, że zaraz dostanę lepsze porównanie do wspomnianego przeze mnie wcześniej pojedynku Ceny z Mizem. Ale panowie co jakiś czas wykręcali coś, co niszczyło te moje wyobrażenie. Końcówka z wędrówką po arenie mogła być. Zakończenie też niezłe. Trochę obawiałem się, że Janusz zaraz się wyłoni z tej dziury w lampkach w stylu bohaterów kina akcji z serii "Zabili go i uciekł".

 

Triple H vs. Brock Lesnar - oby to był koniec tego feudu. Początek był dynamiczny, ale im bliżej końca tym coraz częściej zerkałem na czasomierz. Lesnar nie mógł tego wygrać czysto. Ale ważne, że koniec końców tryumfował. Z niecierpliwością czekam na jego następny feud. Miejmy nadzieje, że zza zasłony nie wyłoni się po raz kolejny Hunter z promem, że znowu musi coś sobie udowodnić... Co do przyszłości Brocka to chciałbym zobaczyć jego walkę z fejsowym CM Punkiem. Najlepiej na WM-ce. W międzyczasie mógłby obic jakiegoś Ortona albo innego Sheamusa.

 

Reasumując: gala przeciętna, nieciekawe feudy, odgrzewane kotlety. Ale walki z udziałem The Shield naprawdę ładne, opener przyzwoity, a Janusz i Ryberg zaskoczyli pozytywnie - aczkolwiek bez nadmiernego osrywania się.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  10 278
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

1. Jericho vs. Fandango - sama walka była średnia, ale booking Fan'a jasno pokazywał, że Vinnie ma co do niego spore plany. Młodemu dali przełamać Lion Sault, nie dali odklepać w Walls of Jericho, a przez sporą ilość czasu - Curtis stawiał trudne warunki weteranowi. Poza tym - nie zabookowano go jak standardowego, spylającego cipo-heela (Jericho go odepchnął - ten zrewanżował się tym samym, Jericho sprzedał mu liścia, ten się odwzajemnił, zamiast podkulić dupę), co już samo w w sobie jest czymś odbiegającym od normy w WWE.

Panowie fatalnie zbotch'owali akcję ze zroll'owaniem po odbiciu od lin (tu raczej Y2J dał dupy), ale za to nadrobili całkiem ładnym finishem w lotniczym stylu Ortona (Curtis nieźle to sprzedał). Występ Fandango całkiem nienajgorszy. Curtis może w ringu dupy nie urywał, ale wypadał tam przyzwoicie oraz nieźle trzymał się gimmicku. Zobaczymy, może będą z niego jeszcze ludzie :wink:

Szkoda, że Vince nie zrobił tego na odwrót, bo dla Fan'a korzystniejszym byłoby zmoczyć na WrestleManii (z Jericho to nie ujma), a wygrać drugą walkę, kończącą feud i jako winner wejść w kolejny angle z innym zawodnikiem.

 

2. Kingston vs. Ambrose - całkiem solidna walka. Na Kofiego można narzekać, ale nie zmienia to faktu, że w ringu potrafi to i owo pokazać. Ambrose też ładnie się z nim zgrywał w tej materii. Podobało mi się to, że kumple z Tarczy pozwolili Dean'owi walczyć samotnie i heel wygrał tu zupełnie czysto, jadąc naczelnego uper midcardera WWE.

Myślę, że ten pojedynek byłby jeszcze lepszy, gdyby przeznaczono na niego trochę więcej czasu. Miło było ponownie zobaczyć pokryty już kurzem zapomnienia Chicken Wing Cross Face, tym bardziej że panowie sprzedali go na tyle wiarygodnie, że widz nie podchodził do tego jak do zwykłego rest holdu. A jeszcze milej widzieć, kiedy nowe nabytki z Indys zdobywają swoje pierwsze tytuły :wink:

 

3. Henry vs. Sheamus - to po to podkładali Heńkowi Wędkarza na WrestleManii, żeby go teraz ujebać Rudzielcowi w gimmick matchu? (w którym gdyby Celt przegrał, to by mu nic nie ubyło). To po to Rudy ośmieszał Enrique na tygodniówkach, aby na dokładkę zgnoić go jeszcze na PPV? :roll: Serio, nie dziwię się, że przy takim bookingu przybywa hejterów Rudego, tym bardziej że przy tym jego kpiarsko-cwaniackim gimmicku, faktycznie ma się ochotę, żeby ktoś go skrzywdził w ringu :D

Sama walka nie mogła być dobra (nie widziałem jeszcze dobrego starcia w tego typu gównianym gimmick matchu) i taka też nie była. Irytacja Bladym rosła już od samego początku, kiedy bawił się pasem, czy wywrócił nim Marka. Na dokładkę - głupia końcówka, bo trwało to wszystko za długo i normalnie zapalone lampki powinny już dawno zgasnąć, zanim Majonez klepnął ostatni narożnik (no, ale przecież musiał mieć jeszcze czas na Brogue'a, zamiast od razu - co by było wiarygodne - szczupakiem rzucić się do narożnika). Echhhh...

 

4. Alberto vs. Swagger - słaba walka, obfitująca w "plastikowy" hardcore made in WWE (krzesełko + kendo stick). Nie działo się tam niemal zupełnie nic ciekawego, a końcówka całkowicie obnażyła głupotę i brak wyobraźni bookerów... Dwa pytania:

- jak w walce, która kończy sie TYLKO wtedy, kiedy jeden z wrestlerów wypowie magiczne słowa "I Quit", osoba trzecia może poddać (rzucony ręcznik) walczącego zawodnika? :roll:

- a skoro już przyjęto ten idiotyczny wariant i sedzia zobaczył na powtórce, że to Zeb rzucił ręcznik, to czemu kazał wznowić starcie, zamiast z biegu ogłosić zwycięzcą Alberto? (przecież skoro Zeb rzucił ręcznik, to tym samym technicznie poddał swojego zawodnika :D )

Szkoda słów.

 

P.S. Ja bym wykręcił "I Quit'a" pomiędzy Danielem Bryanem a wrestlerem X (np. z Kane'em, jeśli już dojdzie do tego feudu pomiędzy nimi), gdzie na finiszu, Pan X, unieruchamia Dragona pomiędzy linami, schodzi z ringu i spod niego wyciąga Philishave'a, z którym zmierza w stronę Bryana, a ten panicznie wykrzykuje "I Quit! I Quit", ratując swoją ukochana brodę :lol:

 

5. Hell No vs. Tarcza - tym raczem "Czarni" zostali bardzo słabo rozpisani, bo chociaż świetnie współpracowali, ratując się nawzajem, to poza samą końcówką, face'owie kopali im dupy jak dzieciom z przedszkola. Cieszą jednak kolejne pasy dla Tarczowników i ich czysta wygrana. Sama walka była zbyt jednostronna, by mogła być dobra, choć jakiejś tragedii też nie było.

 

6. Orton vs. Big Show - standardowe starcie Wighta, czyli zamulacz. Jedyny ciekawy moment to kick out po RKO, cała reszta to mizeria (czemu Show po zwykłym RKO ledwo kick out'ował, a po drugim - i to na krzesło - z miejsca zaczął się podnosić i dawał radę czołgać się do narożnika? :roll: ). Randal po Punt'cie powinien od razu pinować, a nie świrować jeszcze do fanów, bo trochę w słabym świetle stawia heela taki pin fall (z reguły po takich finiszerach pinowanych "za chwilę", mamy kick out'y).

 

7. Cena vs. Ryback - WWE potrafi robić walki spod znaku LMS i tym razem też zrobiło solidne starcie. Fakt, że Wędkarz był rozpisany mega-mocno, ale tak musiało być, że power house niszczy, ale nie może zniszczyć Niezniszczalnego Jaśka :D Cenny ładnie dawkował emocje i po mocniejszych akcjach wstawał dopiero na "8" (nie przesadzał z "9-kami", ani też nie podrywał się w połowie liczenia), co mogło się podobać. Skip także nieźle odgrywał terminatora, po którym większość akcji Jacha spływa niczym woda po kaczce.

Nie podobało mi się jednak zakończenie, bo sędzia powinien jednak ich wyliczyć do "10" (skoro już nie miało być rozstrzygnięcia), tym bardziej, że Cenaminator był niemal martwy, a Wędkarz jakoś ze wsparciem się podniósł. Oczywiście wszystko ma na celu kontynuowanie feudu, ale dla mnie w LMS nie ma pierdolenia - cokolwiek by sie nie wydarzyło, Sędzia powinien finalnie doliczyć do "10".

Rozwaliła mnie też jednak akcja, gdzie Jasiek zdusił Skipa w STFU, Sędzia twardo liczy, Wędkarz umarł i się nie rusza, a Cena jakby niby nic idzie sobie po stół spod ringu... Noż kurwa, Jasiek! To, że wiedziałeś, że Ryback wstanie, to nie znaczy, że należało podkopać tą wątpliwość markom. Numer walki, to Ryback ledwo wstający po tym wszystkim na "9", a Cena odwrócony plerami, nawet nie patrzył (a przecież powinien zakładać, że rywal nie wstanie), tylko ustawiał sobie spokojnie stół... Mega-głupio to wyglądało (chamsko wiało reżyserką, czego wrestling zawsze unika).

 

8. Lesnar vs. HHH - he, he, Nochal nie mógł się chyba powstrzymać, żeby nie wjebać swojej skromnej osoby do main eventu (a powinna tam być walka o pas, a nie o pietruszkę) :roll:

Sama walka najsłabsza dla mnie z całej trylogii. Nie było ani tej agresji, ani tej dramaturgii jak w poprzednich starciach tej dwójki. Przyznam, że raz czy dwa poleciała mi na niej głowa i musiałem cofać, tak więc chyba emocje nie były najwyższych lotów.

Jedyny plus to wygrana Lesnara (triumf logiki nad ego męża Stefki) i koniec tego feudu, który powinien się zakończyć po zeszłorocznym Summer Slam i wygranej tam Brocka. Szkoda, bo liczyłem na większe fajerwerki, do których przyzwyczaiły mnie dwa wcześniejsze pojedynki Trypla z "Niemcem" (jak nazywa Lesnara moja Babcia, bo z ryja wygląda jej na Szwaba :D )

 

Reasumując - kolejne PPV od Vince'a, które nie powaliło. Cieszą wygrane Shields'ów, czy finalny triumf Lesnara, ale na tej gali nie było ani jednej walki, która mógłbym nazwac "zajebistą", main event mimo wszystko zawiódł (obniżenie lotów), a co-main event - choć dobry - mógł być jeszcze lepszy niż był (widziałem w chuj lepszych LMS'ów u McMahona). Reszta walk to średniaki lub słabiaki, do obejrzenia i zapomnienia, co też nie jest najlepszą rekomendacją dla Extreme Rules. Moja ocena: 2/6.

 

[ Dodano: 2013-05-21, 06:58 ]

Co Wy tak z tym zwiastowaniem turnu Ortona, bo wykonał Punta??? Bez przesady, koleś nie mógł ubić Showa za pomocą RKO, to wykończył go Puntem. Koniec historii i nie dorabiałbym do tego żadnej ideologii (co oczywiście nie oznacza, że Randal niedługo może się nie zturnować).

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  2 028
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2012
  • Status:  Offline

Extreme Rules obejrzane już wczoraj, ale gala tak mnie zmuliła, że nie miałem ochoty już nic skrobać.

 

Pre-show warty obejrzenia tylko, by usłyszeć piękną reakcję, jaką dostał JBL, podczas wejścia na ring, walka Rhodesa z Mizem bez historii, chyba wszyscy spodziewali się poddania po Leglocku.

Fandango vs Jericho - sam pojedynek podobał mi się chyba bardziej niż na Wrestlemanii, Curtis częściej dochodził do głosu, było kilka ciekawych kontr i przełamań, a finish chyba najbardziej efektowny. Warto dodać, że kilka lat temu identyczny codebreaker otrzymał Punk, co wyszło mu dużo gorzej :)

US title: Kofi vs Ambrose - bardzo dobry, dynamiczny pojedynek, nie spodziewałem się, że Dean może dorównać tepmu Kingstona, 7 minut pożądnego pojedynku, najważniejsze, że Ambrose wygrał bez pomocy Shield, przyjął całe combo rywala, mimo wszystko wygrał. Szkoda, że tak krótko, ale tak samo jak twierdziłem przed WMką - jest o jedną walkę za dużo. W tamtej chwili myślałem, że któryś z pojedynków skończy się sqashem. Dobrze, że dwa singles matche poszły na początek.

Strap match: Sheamus vs Henry - pierwsze niemiłe zaskoczenie, Blademu wygrana nie daje zbyt wiele, Henremu ujmuje pierwiastek potwora, samo starcie nie było moim zdaniem złe, była taktyka a'la JTG (klepanie naroznika zaraz po rywalu), była taktyka z ciągnięciem związanego rywala, z obchodzeniem ringu od zewnątrz, o ile stypulacja nie pozwalała na wiele, o tyle panowie wykrzesali z niej bardzo dużo.

"I quit" match: Swagger vs del Rio - tak samo jak na WM, walka ta wzbudzała we mnie najmniej emocji, przed starciem znowu popis umiejętności dał Colter, który rozpalił do czerwoności średnio rozgarniętą publikę, z czasem walka mnie wciągnęła, jedyny minusik to fakt, że sędzia zbyt czesto wypytywał o poddanie, co powinien robić tylko po "grubszych akcjach", lepiej byłoby, gdyby pierwsze zakończenie walki było tym ostatecznym - Zeb rzuca ręcznik, zdezorientowany sedzia ogłasza koniec pojedynku, Alberto się nie poddaje, Swagger wygrywa, 4 tygodnie szamotaniny i mamy Triple Threat na Payback. W obecnej sytuacji raczej dostaniemy singles match na następnym PPV.

Tornado TT titles match: Hell no vs Shield - kolejna walka z wielkim potencjalem, tak samo jak na Wmce, gdyby dostali chociaż 2x więcej czasu, mogliby skraśc show, przebić walkę z TLC. Było wszystko co miało być - dynamika, wymiana spotów, zwroty akcji, końcówka lekko zamulona, ale radośc Shield i fanów godna zapamiętania.

Extreme Rules: Show vs Orton - Randy, jak przystało na gospodarza, przywitany wyśmienicie, szkoda, że dostaliśmy tak mało akcji wysokiego ryzyka, starcie wypadło blado na tle ubiegłorocznego main eventu (również ER match), fajnie, że Randall przypomniał sobie o Punt Kicku, zgodnie z planem wygrał.

Last Man Standing WWE title: Ryback vs Cena - początek słaby, zaczynałem przysypiać, potem nieco się rozkręciło, ten sam zarzut co do I quit - gdzieś w 5. minucie walki sedzia doliczał Cenę już do 9., za szybko przeszliśmy do decydującej fazy pojedynku. Końcówka świetna, lecz przewidywalna, Ryback przełamał swój PPV's loosing streak, Johna Cena {*].

Steel cage match: Lesnar vs HHH - na poczatku pragnę pochwalić Bobów budowniczych za nowy projekt klatki, wygląda inaczej i moim zdaniem lepiej, sam pojedynek wypadł gorzej niż ten z Wrestlemanii, tym razem to Hunter tyrał rywala, a zwłaszcza jego nogę, wiele do starcia wnieśli Sladgehammer i Paul Heyman, a końcówka potoczyła się identycznie jak na SummerSlam - zbyt wcześnie i z theme songiem Triple H'a na zakończenie. Mimo wszystko była to chyba walka wieczoru.

1. Hunter vs Lesnar

2. Kingston vs Ambrose

3. Hell No vs Shield

 

Podsumować pozwolę sobie swoim wlasnym, obiektywnym systemem:

Karta - nie różniła się wiele od tej z W-Manii, jedyny widoczny brak to Punk vs Taker, jednak z racji absencji tego pierwszego i Zigglera dam 2 pkt na 3 możliwe.

Poziom pojedynków - tendencja utrzymuje się od poczatku roku - zarówno RR, EC jak i WM nie porwały, ale także wiele brakowało każdej z walk do 5 star, po raz kolejny mam mieszane uczucia. 1,5/3

Widownia - warto wspomieć o żywiołowej reakcji na 3 monsterów - Lesnara, Henrego i Rybacka, jednak największy pop zgarnęli "topowi" fejsowie - Orton (#1), Cena i Sheamus, do tego słabiutka oprawa podczas samych walk, zero chantów, 1/2.

Segmenty - ze 2 wywiady, brawl między AJ i Kaitlyn, 0,5/1.

Momenty - Finisher Jericho, Punkt Kick, zakończenie WWE title matchu, Tarcza wraca z Tarczą - to zapamiętałem z tej gali. Nic wybitnego, ale jednak. 0,5/1.

Ogółem: 5,5/10.

Rocznikowo miała 15

13616784565a4bd060e41e5.jpg


  • Posty:  3 459
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  09.12.2010
  • Status:  Offline

Bez zbędnego wstępu, przejdę od razu do omówienia gali:

 

1.Pre-Show: A więc to Cody jest w chwili obecnej większym nieudacznikiem z tej dwójki, która po swoim naprawdę dobrym highlightu kariery spadła do low mid-cardu. Walki nie oglądałem, bo mnie tak to interesowało jak to, co dzieje się u sąsiada, w jego roli głównej z kozą, gdy nikogo w poblirzu nie ma.

 

2.Y2J vs Fandango!: Wygrał ten, który wygrać powinien, czyli Krzysiu. Mam nadzieję, że za jakiś czas Krzysio ruszy po jakiś pas, a najlepiej po IC, któremu by nieco odbudował jego pozycję w hierachi, bo mam wrażenie, że nawet pas US, który jest (był) w posiadaniu szarego Kingstona jest bardziej wartościowy od pasa IC. Co do samej walki, to nie była ona zła, a była całkiem ciekawa, choć na opener moim zdaniem nie nadawała się, ale końcówka była świetna.

 

3.For US: Pojedynek choć krótki, to był według mnie cholernie ciekawy oraz dobry, a wszystko dzięki Ambrose'owi, który jest wprost zajebisty :) Oczwyście Deanowi wszystkiego nie można przypisać, bo i również dzięki Kofiemu to starcie było bardzo ładne... Tutaj jak i w poprzedniej walce, końcówka spodobała się mi.

 

4.Henry vs Sheamus: Widok Marka, który napierdalał Rudego pasem w powtórce tak mnie rozbawił, że już prawie przestałem być zły na samego siebie, że nie podałem typerów... Walki nie oglądałem, a wynik mnie wnerwił i znowu jestem wkurwiony przez to, że wygrał Rudy :x .

 

5.For Cotender: Zastanawiałem się nad tym, czy obejrzeć tę walkę, czy nie, więc najpierw postanowiłem przeczytać pierwszą lepszą opinię na jej temat i to tyle... Przewinąłem.

 

6.For TT: Z początku przypuszczałem, że ten TT będzie wyglądał jak ostatnio 4 lub 3 Way mecze (wiecie o co mi chodzi), a jednak było małe zaskoczenie, ponieważ walka podobała się mi. Padło w niej kilka ciekawych, podwójnych akcji, jak np.Romero Special + Low Front Dropkick (szkoda, że pod koniec reignu Bryan i Kane dostali tę ackję), Argentina Rack + Diving Double Foot Stomp... Walka ogólnie była dobra oraz podobała się mi.

 

7.Orton vs Show: Skład walki był tak mocno interesujący dla mnie, że ominąłem ją szerokim łukiem... A jej wynik, to dla mnie również dosyć spore zaskoczenie, ale tak właśnie przypuszczałem, że ER nie będzie galą sukcesów destroy'erów, którzy zostaną rozjebani przez terminatorów.

 

8.For WWE: Walkę może i obejrzałbym, ale szkoda mi czasu, bo i tak poświęciłem go sporo na oglądanie 3 walk spośród dziewięciu :twisted: Powiem tylko tyle, że jestem zadowolony ze sposobu jakim się zakończyła, bo Ryback nic na przegranej nie stracił.

 

9.Lesnar vs HHH: tę walkę jak większość pojedynków wchodzących w skład gali PPV, ER ominąłem szerokim łukiem. Nie miałem zamiaru oglądać tej dwójki po raz trzeci na przeciw sobie.


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Y2J vs Fandango

 

Tych dwóch panów nie mogło zrobić nudnej walki i ta walka nudna nie była, ale brakowało w niej jakiegoś zaskoczenia. Wygrał Jericho, wiadomo, teraz musiał już wygrać, a np. ten Codebraker niby efektowny, ale takie już były nie raz. W ogóle to ta walka nie była Extreme i nie pasowała do tej gali.

 

Dean Ambrose vs Kofi Kingston

 

Kofi nareszcie straci tytuł. A pierwszy pas dla The Shield stał się faktem co bardzo cieszy, bo to podbuduje tą stajnię. Sama walka nawet dobra, prowadzona w dobrym tempie, a Kofi i Ambrose dobrze się w ringu rozumieli. Samo zakończenie walki też dobre.

 

Mark Henry vs Sheamus

 

Już na pierwszy rzut oka widać, że WWE dodało do tej stypulacji te lampki, które pokazują kto ma już ten narożnik zdobyty. Z tego co pamiętam wcześniej pokazywali nam to jedynie na ekranie. Nie przekonuje mnie wynik tej walki. Po co było tyle czasu promować siłę Marka, skoro teraz przegrał on w starciu siłowym. Strasznie wolna była ta walka, a skupianie się tylko na dotykaniu narożników nie przypomina za bardzo walki. Wniosek po tej walce jest taki, że albo Sheamus jedzie na koksach, albo Henry się pompował kompresorem.

 

Jack Swagger vs Alberto del Rio

 

Walka strasznie wolna, ale to wina stypulacji. Jednak pomimo to podobała mi się. Było sporo akcji w ringu, jednak sędzia za bardzo wczuł się w rolę bo zbyt często latał się pytać o poddania. Co do końcówki, to nareszcie ktoś utarł nosa Colterowi. Czyżby feud z sędzią?:) Dobrze że Alberto wygrał, bo pudla to ja nie mogę oglądać.

 

Team Hell No vs 2/3 Shield

 

Wersja Tornado jest z pewnością o wiele ciekawsza od normalnego meczu drużynowego. Obejrzałem tą walkę z dużą przyjemnością, bo stale coś działo się w ringu. The Shield dopełniło swojej misji i wszyscy wygrali pasy. Szykuje się więc kreowanie stajni na miarę Evolution według mnie.

 

Randy Orton vs Big Show

 

Zaskakująco ciekawa walka, jak na starcie z udziałem Showa. Biło sporo ciekawych akcji z użyciem przedmiotów, jednak najbardziej podobała mi się końcówka, czyli „ nie wykończę go przez RKO, trzeba mu sprzedać buta w ryj”

 

John Cena vs Ryback

 

Dwie ostatnie walki z tej gali oglądałem na żywo, bo akurat wstawałem do pracy. I trochę się zawiodłem że wcześniej wstałem. Walka strasznie nudna, jedynie zakończenie trochę mnie obudziło, ale daje nam ono pewność kontynuacji feudu.

 

HHH vs Lesnar

 

Nareszcie Lesnar odnosi zwycięstwo. Niestety tak jak można było przewidywać, stypulacja klatki była wykorzystana tylko poprzez rzucanie się w siatkę. Dlatego jeśli chodzi o klatki to wolę jednak HIAC. Niestety nic więcej z tej walki nie pamiętam, więc wiadomo że była słaba…

 

Ocena gali: 5/10

28054889252fa02dfba372.jpg


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Chris Jericho vs Fandango - Nie przypadła mi do gustu ta walka, podobnie jak ich poprzedni pojedynek z Wrestlemanii. Było kilka dobrych akcji, szczególnie ta kończąca walkę, ale moje uprzedzenie do tancerza chyba odgrywa decydującą rolę w odbiorze jego występów. Dziwi mnie logika WWE. Dają Fandango wielkie zwycięstwo w debiucie na najważniejszej gali roku, by podłożyć go miesiąc później na kolejnym PPV. Nie mogło być odwrotnie? Jericho powinien zlać świeżaka na WM, następnie udupić rewanż, dzięki czemu tancerz poszedłby dalej mając wygrany feud na koncie z ikoną.

 

Dean Ambrose vs Kofi Kingston - Całkiem dobra walka z przewidywalnym, choć miłym zakończeniem. Kofi tradycyjnie dbał o odpowiednią ilość ładnych dla oka spotów, a Dean wziął się za budowanie psychologii ringowej. Trzeba przyznać, że w tym facet jest dobry. Dziwi mnie, że ma tak ubogi move-set. Widziałem jego walki z Rollinsem z FCW i tam pokazywał więcej. Teraz ma pas i mam nadzieję, że jego reign podkreślą dodaniem nowych akcji. Dobre było jeszcze to, że Tarczownicy nie kręcili się wokół ringu i Ambrose wykonał robotę samodzielnie. 1:0 dla Shield.

 

Mark Hendy vs Sheamus - Nienawidzę tego gimmick matchu, bo całość zawsze przebiega w ten sam sposób, a dodatkowo denerwuje mnie opieszałość zawodników przy próbie dotknięcia ostatniego narożnika. Tutaj nie było inaczej i powiem szczerze, że nie obyło się bez przewijania. Ponownie ukazuje się problem logiki w WWE. Po co Markowi była wygrana z Rybackiem, skoro tutaj dał się łatwo udupić? Fuck logic.

 

Alberto Del Rio vs Jack Swagger - Ostatni "I quit" match w WWE miał miejsce jeszcze za panowania Miza, a więc już kawałek czasu temu. Walka nie byłaby taka zła, gdyby nie natrętność sędziego w przystawianiu mikrofonu do ust zawodnika. Robił to dosłownie po każdej akcji. Mogli sobie to darować, bo nawet najgorszy jobber nie wypowie magicznych słów po zwykłym pchnięciu w schodki. :roll: Mocno zirytowała mnie jeszcze końcówka. Nie znoszę takich sytuacji, kiedy na siłę robią zamieszanie, a i tak nie ma ono większego znaczenia, bo ledwo po restarcie walka się kończy. Dzięki temu będą chcieli dalej przytrzymać Swaggera wokół pasa i zrobić ten 3-way ladder match, ale mogli się pokusić o coś bardziej kreatywnego.

 

Team Hell No vs The Shield - Do tej pory najlepsza walka na gali. Zawodnicy od początku narzucili szybkie tempo, przy czym ci masywniejsi nie odstawali od Rollinsa i Dragona. Padło kilka ciekawych zespołowych akcji z obydwu stron, Tarczownicy dobrze się wspierali i ostatecznie zgarnęli kolejne złoto. Fajnie wyszła im ta końcówka, ale double foot stomp na dragonie wyglądałby jeszcze bardziej kozacko.

 

Big Show vs Randy Orton - O dziwo walka nie wypadła tak źle, jakby się mogło wydawać. Jak na pojedynki Showa nie było aż takiego zamulania, a użycie kilku przedmiotów nadało smaczku temu pojedynkowi. Poszła fajna akcja na drabinę, kick out po firmowej akcji Ortona i dawno niewidziany punt kick. U siebie musiał wygrać.

 

Ryback vs John Cena - Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że federacja Vincenta ma łeb do bukowania LMS matchy. Od początku walka mi się spodobała, dzięki kilku mocarnym power movesom od Rybacka (i jak go nie porównywać do Golberga), ale Jasiek nie pozostał dłużny waląc oponentowi powerbomba. Uwielbiam takie akcje, przy których aż czuje się ich moc. Jak cała gala, również ta walka miała swoje minusy. Gówniano budowali w niej napięcie, bo zawodnik po wykonaniu akcji, zaczynał rozkładanie stołu, przez to od razu było wiadomo, że starcie będzie trwało dalej. Nieźle została przemyślana końcówka, ale tutaj również nie popisali się, kończąc walkę bez wyliczenia. Identyczna sytuacja była w LMS matchu Takera z Batistą z 2007 roku i tam ogłosili remis. Tu powinno być tak samo. Najlepsza walka na gali.

 

Brock Lesnar vs Triple H - Mocno średni Main Event i najgorsza walka tej dwójki. Jestem zawiedziony, bo liczyłem na lekką nutkę hardcoru (w ramach PG oczywiście) od Lesnara, a ten musiał sprzedawać tu kontuzję, co zresztą wychodziło mu bardzo dobrze. Ciężko napisać coś więcej o walce, w której było mało dramaturgi, a całość złożyła się jedynie na rzucaniu po klatce, dwóch kickoutach po finiszerach i marnym użyciu młota. Przynajmniej Lesnar to wygrał, czym prawdopodobnie zakończył feud z Hunterem.

 

Extreme Rules z reguły wychodził WWE dobrze. Ten miał swoje plusy (US title, tagi, LMS), ale reszta była albo przeciętna (Show vs Orton, steel cage), albo słaba (cała reszta). Brak logiki w niektórych walkach raził w oczy. Dziwi mnie jeszcze wrzucenie aż 8 walk do karty (jak na standardy WWE to jedna, a nawet dwie ponad normę), co odbiło się na długości wielu z nich. Tego czasu zabrakło szczególnie tag teamom, bo przy odpowiedniej jego ilości, panowie mogli wykręcić nawet show steelera. Ocena gali: 2+/6.

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  266
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.01.2010
  • Status:  Offline

Jedynym PPV, które mnie uśpiło do wczoraj był Armageddon z 2007 r. Teraz do sleeperów zaliczam również tegoroczne Extreme Rules. Kompletnie nie rozumiem zachwytów nad tą galą.

 

Starciu Jericho i Fandango brakowało płynności. Walkę oparto na schemacie "cios-przerwa-cios". Fandango nie potrafił sprzedać jakiegokolwiek trafienia ze strony Y2J. Poza tym zastanawia mnie totalne skurwienie niegdyś zabójczego walls of jericho zwłaszcza w obliczu przegranej tancerza. Spodziewałem się dalszego promowania Curtisa, tymczasem przegrał z sezonowo pojawiającym się w WWE weteranem, a przy okazji pokazano, że byle leszcz przełamuje submission Jericho.

 

Chyba ci, którzy pozytywnie oceniają walkę Ambrose`a z Kofim, wyzbyli się obiektywizmu z chwilą, gdy ex Moxley uniósł pas.

Tych gwiazdek przy ocenie walk nie przyznaje się za to, że wrestler zachowywał się nonszalancko w ringu, a dla mnie niestety to był jedyny atut Ambrose`a podczas tej gali. Jednowymiarowy Kingston serwujący spot za spotem i pseudo Joker o twarzy Corey`a Feldmana, który ich unikał to wg mnie nie jest przepis na "five-stara".

 

Tag team match nie zapadł w ogóle w mojej pamięci. Dobrze, że Tarcza wygrała, bo to przyniesie jakiś powiew świeżości w dywizji walk drużynowych, chociaż wielce prawdopodobny jest kolejny długi okres dominacji innego, mniej charyzmatycznego od Hell No tag-teamu.

Starcie Ortona z Big Showem bez historii. Chociaż w tym przypadku zwróciłem uwagę na w końcu poprawnie wykonane przez Randy`ego rope-hung ddt.

 

Za poprawną przynajmniej technicznie i pod względem dynamiki walkę uznaję dopiero "I quit match". Oczywiście wszystko zostało spieprzone przez pozbawioną sensu końcówkę.

 

Przed starciem Rybacka z Ceną przysnąłem, więc ostatnie dwa pojedynki obejrzałem dopiero dziś.

 

Heh, nie sądziłem, że Janusz i Skip uratują galę. Co prawda LMS match dupy nie urywał, ale doceniam brak udziwnień na rzecz brawlingu, kontynuację podbudowy postaci Rybacka i zaskakujące zakończenie. Przy okazji WWE nabrało wszystkich (nie mnie), którzy wróżyli face turn Skipa.

 

Match HHH i Lesnara był nudny. Brock kwiczący przez 3/4 walki, że boli go noga, podpowiedział mi, kto na końcu będzie górą. Prawie żadnych near falli, które dodałyby dramaturgii, a zamiast nich powtarzane do porzygania rzucanie na ściany klatki.

 

Reasumując-to PPV stoi na drabinie i puka w dno wrestlingowego syfu od spodu. Nuda, brak dynamiki, połowa walk w stypulacji bez żadnego "extreme". Już o nim zapomniałem.

Stay negative

132907833053c542ed6bddd.jpg


  • Posty:  10 278
  • Reputacja:   293
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Przy okazji WWE nabrało wszystkich (nie mnie), którzy wróżyli face turn Skipa.

 

Nie mów hop. Feud Jacha i Wędkarza jeszcze się nie skończył :D

 

Zastanawia mnie to trademarkowe złożenie rąk leżącego Trypla przez Lesnara (na samym końcu) a'la Undertaker... Przypadek, czy jakaś prowokacja w stronę Grabarza (i zapowiedź ich feudu)? Dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby starcie Takera z Lesnarem już na SummerSlam. Widzę tu same plusy - nie jest to WrestleMania, a więc porażka Brocka nie byłaby tu wcale taka pewna, a na dokładkę - nie sądzę, by angle między nimi potrwał aż do WM'ki, a więc na Największym PPV Roku, na 99% dostalibyśmy tak oczekiwana walkę DaedMana z Ceną :wink:

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

Przy okazji WWE nabrało wszystkich (nie mnie), którzy wróżyli face turn Skipa.

 

Nie mów hop. Feud Jacha i Wędkarza jeszcze się nie skończył :D

 

Zastanawia mnie to trademarkowe złożenie rąk leżącego Trypla przez Lesnara (na samym końcu) a'la Undertaker... Przypadek, czy jakaś prowokacja w stronę Grabarza (i zapowiedź ich feudu)? Dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby starcie Takera z Lesnarem już na SummerSlam. Widzę tu same plusy - nie jest to WrestleMania, a więc porażka Brocka nie byłaby tu wcale taka pewna, a na dokładkę - nie sądzę, by angle między nimi potrwał aż do WM'ki, a więc na Największym PPV Roku, na 99% dostalibyśmy tak oczekiwana walkę DaedMana z Ceną :wink:

 

Właśnie ewentualna wygrana Lesnara z Takerem na SummerSlam byłaby idealna, aby kontynuować dalej ten feud i podgrzać jeszcze bardziej atmosferę przed WM - chyba nie muszę mówić, dlaczego pojawiłyby się w takiej sytuacji wątpliwości w głowach fanów wrestlingu.

 

Z drugiej strony, feud nie musi trwać dalej, a sama przegrana Grabarza mocno podważy głęboką wiarę w niemożliwość przerwania streaku. Skoro Lesnar wygrał z Deadmanem, to może zrobić to również kto inny - np. pogromca Brocka, czyli John Cena.

 

Jest jeszcze i ... trzecia strona. Cały czas sądzę, że Calloway powiedział o chęci walki z Lesnarem tylko po to, aby wygrać i wyrównać rachunki sprzed kilkunastu lat. Dlatego lepszym pomysłem dla mnie byłaby walka na SS jak Ty to sugerujesz, (jeśli Taker miałby się odegrać), a następnie kontynuuowanie kariery obu oddzielnymi ścieżkami.


  • Posty:  266
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.01.2010
  • Status:  Offline

Przy okazji WWE nabrało wszystkich (nie mnie), którzy wróżyli face turn Skipa.

 

Nie mów hop. Feud Jacha i Wędkarza jeszcze się nie skończył :D

 

Zastanawia mnie to trademarkowe złożenie rąk leżącego Trypla przez Lesnara (na samym końcu) a'la Undertaker... Przypadek, czy jakaś prowokacja w stronę Grabarza (i zapowiedź ich feudu)? Dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby starcie Takera z Lesnarem już na SummerSlam. Widzę tu same plusy - nie jest to WrestleMania, a więc porażka Brocka nie byłaby tu wcale taka pewna, a na dokładkę - nie sądzę, by angle między nimi potrwał aż do WM'ki, a więc na Największym PPV Roku, na 99% dostalibyśmy tak oczekiwana walkę DaedMana z Ceną :wink:

 

Nie wiem, co działo się pod koniec RAW, ale do momentu, w którym przerwałem oglądanie, Ryback wyzwał publiczność, obiecał wsadzić do karetki Jaśka, a później wrzucił tam Rydera. Tak WWE teraz tworzy heela. Podobnie było z Punkiem.

 

Też bym zobaczył walkę Takera z Lesnarem, ale Brock jest chyba zbyt stiffowy jak na kondycję Grabarza. Suplexy i F5 na Deadmanie? No, nie wiem :roll:

Stay negative

132907833053c542ed6bddd.jpg

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  103
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.06.2013
  • Status:  Offline

Pomyślałem, że pomimo, że po czasie to napisze o moim szokującym odkryciu ( nawet jeśli było szokujące tylko dla mnie ). Mianowicie "I quit" mecze, kończą się przez rzucenie na ring białego ręcznika przez osobę trzecią. Tak skończył się mecz pomiędzy Stephanie a Vince'em na No Mercy 2003.

  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

Kończą się, gdy jeden z walczących powie do mikrofonu "I quit". :roll: Tam akurat Linda (matka Stephanie) rzuciła ręcznik, aby poddać córkę, która przecież była już właściwie nieprzytomna od tego duszenia, więc kontynuowanie walki mogło, by się dla niej źle skończyć. Motyw z ręcznikiem był chociaż na WM'ce 27, kiedy Swagger chciał poddać Cole'a, a był to zwykły Singles match.

Typerowa zabawa:

I miejsce - Liga Mistrzów 2015/2016

III miejsce (Ex æquo z użytkownikiem filomatrix) - Euro 2016

III miejsce - Euro 2012

6476255635741dfcc53660.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Kaczy316
      Ostatnie SD przed Money In The Bank, z zapowiedzi wynikało, że może być mocne, ale czy takie będzie? Przekonajmy się!   Oj tak SD zaczynamy od Rollinsa i jego ekipy, chętnie się przekonam co mają nam do powiedzenia, czyli dostajemy segment z uczestnikami męskiego Money In The Bank Ladder Matchu! To może być ciekawe. No i mówi, że jutro wszystko w tej korporacji się zmieni i że przyszli tutaj na SD, żeby przekazać pewną wiadomość i to w sumie ta sama wiadomość, którą mówi co jakiś czas, że każdy kto stanie na ich drodze to będzie cierpiał i wymienia osoby, z którymi to się stało, ale coś bardzo podkreśla Romana Reignsa, czuję powrót i przeszkodzenie w wygraniu walizki zdecydowanie, kurde bookingowo niby Rollins jest mocno kreowany na zwycięzcę walizki, ale za dużo osób może mu w tym przeszkodzić i to takich potężnych osób, jest CM Punk jest potencjalnie powracający Roman i czuję, że to Reigns mu przeszkodzi w wygraniu tej walki, a wszystko przerywa Solo Sikoa! Który wyśmiewa jego ekipę i mówi, że to on ściągnie walizkę już jutro(czyli dzisiaj), a także wspomina o tym, że dawno się nie widzieli z Heymanem, Seth mówi, żeby lepiej dobrze przemyślał swoje kolejne słowa i mówi, że Bron to przyszłość tej federacji w przeciwieństwie do Solo i to jest prawda ojj Rollins podburza Jacoba oj tak nowy nickname "Solo's Bitch" xD Ciekawe, Seth powiedział, że zagrozić mu może jeden Fatu, ale nie jest to On czyli nie Solo, oj grubo się zaczyna dziać, co raz mocniej sugerowany odłam Jacoba od Solo, nawet inni już go podjudzają do tego oj tak i ostatecznie stajnia Rollinsa opuszcza ring, a w ringu jeszcze ciekawa akcja, Solo opuszcza ring, a Jimmy Uso się pojawia i popycha JC na Jacoba, a potem cyk Superkick! Dobry segmencik podbudowujący męski Money In The Bank Ladder Match i zaciętość o walizkę pomiędzy dwoma faworytami według bukmacherów, chociaż ja uważam, że ostatecznie ani jeden z nich nie wygra, Hunter nie raz udowadniał, że potrafi zaskoczyć i Ci faworyci to tak naprawdę mają tyle samo szans procentowych co inni, wystarczy cofnąć się do MITB'23 i Priesta albo nawet RR'25 i Jeya, tutaj uważam, że będzie podobnie i dostaniemy kogoś niespodziewanego i tym kimś będzie Pentagon albo El Grande, ale we will see, segment przyjemny.   Pierwsza walka JC Mateo vs Jimmy Uso, chętnie obejrzę! Około 12 minutowy pojedynek, tak mi się wydaję, nie wiem dokładnie, bo walka podczas reklam się zaczęła niestety, ale solidne starcie, dobre do oglądania, na koniec JC przypadkowo zaatakował Jacoba jeszcze przy linach i pewnie dojdzie do jakiegoś większego spięcia, Jimmy wygrywa po School Boyu i zobaczymy co dalej z tymi Panami zrobi Tryplak, na razie sobie feudują.   Giulia i Zelina ponownie na backu oj Title Shot dla Giulii zbliża się wielkimi krokami i być może nawet od razu zdobycie tego tytułu oj tak. Jacob wkurzony na backu, ale podbija do niego Priest, który dalej mówi, że ma na celowniku jego tytuł, ciekawe kiedy zobaczymy ich pojedynek, na jakimś SD czy może na Night Of Champions? W sumie jedna i druga opcja wygląda dobrze.   Piper Niven vs Zelina Vega.....ile można, ale tym razem w Bakersfield Brawl, wątpię, żeby to pomogło. Zelina cały czas ma zerową reakcję xD. Prawie 11 minutowa walka, która była solidna, nie była zła, ale nie była też nie wiadomo jak wybitna, była oglądalna, była w porządku, pojawiła się Giulia dzięki której Zelina wygrała ten pojedynek i mam szczerą nadzieję, że to już koniec tego feudu dennego i przedłużanego na siłę i lecimy w kierunku Giulia vs Zelina, a na to chyba się zapowiada, bo po walce Giulia jeszcze zaatakowała Zeline i ewidentnie zapowiedziała, że leci po Women's United States Championship, a to oznacza, że raczej walizki nie zdobędzie, ale pas Women's US dla niej na początek będzie bardzo dobry według mnie.   Jey i Cody na backu, a potem dołącza do nich Jimmy, dobrze wsparcie jest potrzebne. Przyjemne promo Blacka na temat Knighta i walki z nim.   LA Knight wbija na ring i pora na jego walkę z Blackiem! Chociaż jeszcze chwilę przed tym bierze mikrofon, więc co ma nam do powiedzenia?! Bardzo fajne promo Knighta na temat uczestników walki o walizkę, a właśnie Money In The Bank jest w Los Angeles, to Knight nie wygra, Hunter nie lubi jak zawodnicy wygrywają w swoich rodzinnych stronach xD, chociaż nie jestem pewny czy to Knighta rodzinne strony, z tego co czytam to ogólnie urodził się w Maryland. Pojedynek trwał około 11-12 minut, nie wiem dokładnie, bo znowu kurde w trakcie reklam się zaczął xD, bardzo fajne starcie, dobrze się to oglądało, ale przerwane przez Setha Rollinsa, który wykonał Curb Stompa na Knighcie, wiec mamy DQ i budujemy dalej Ladder Match o walizkę! Próba kolejnego Stompa, jednak na drodze Rewolucjonisty staję Black, Wizjoner niby się wycofał, ale Black po obróceniu się dostaję potężnego Speara od Brona! Tak samo jak później Knight! Seth daje wyraźny znak, że walizka jest jego oj tak, kurde no ten Rollins jest za pewny, zdecydowanie xD.   Uuuuaaaa to mi się podoba, fajnie by było gdyby to była coroczna tradycja, a na razie tak się zapowiada z tym King and Queen Of The Ring, drugi rok z rzędu mamy ten turniej, tym razem nie gale, ale turniej, który zakończy się na gali w Arabii Saudyjskiej tym razem Night Of Champions i zwycięzcy dostaną Title Shota na największej gali lata o World Title ze swojego brandu podoba mi się to i liczę, że będzie to coroczna tradycja, bo naprawdę dobrze to wygląda i SummerSlam zaczyna mieć co raz bardziej wagę drugiej WM.   Kolejne fajne promo ze strony Legado Del Fantasma.   It's Tiffy Time! Stratton wysyła ostrzeżenie dla laski, która wygra walizkę, a wszystko przerywa Rhea Ripley! Rhea mówi, że nigdy nie wygrała walizki, bo nigdy nie musiała, ale tęskni za byciem Championką i nagle wbija Vaquer! Jednak nic nie mówi tylko wbijają kolejne zawodniczki, bo pora na Six Woman Tag Team Match! No to ten segment był krótkim wstępem do walki no niech będzie, ciężko nawet tutaj coś ocenić, więc przejdźmy do pojedynku!   Six Woman Tag Team Match z udziałem uczestniczek walki o walizkę dla kobiet Naomi & Roxanne Perez & Giulia, vs Rhea Ripley & Stephanie Vaquer & Alexa Bliss, to może być dobry pojedynek. 12 minut świetnego pojedynku oj tak Panie dały czadu tutaj i naprawdę warto to obejrzeć, jak na razie najlepsza część tego show zdecydowanie, wiedziałem, że będzie to dobre, ale żeby aż tak? Świetne starcie, brawa dla Pań i ciekawe zachowanie Naomi, która opuściła Roxanne na koniec walki i przez to wygrały face'owe zawodniczki, ogólnie uważam, że skoro to Rhea zagrała tutaj ostatnie skrzypce to raczej nie wygra walizki, a przynajmniej mam taką nadzieję, a że Roxanne została tutaj spinowana i zniszczona przez face'owe babki, a Naomi zachowała się dość ciekawie to myślę, że ostatecznie starcie o walizkę rozegra się właśnie pomiędzy Roxanne i Naomi i to jedna z nich wygra w tym roku ten pojedynek i to będzie bardzo dobry wybór, jedna jak i druga zasługują, ale ogólnie każdy wybór poza Ripley będzie odpowiedni.   Solo trochę poniża Jacoba w oczach JC'ego nawet, żeby ten się przestał martwić, ale Jacob to usłyszał ojj coś czuję, że Fatu przeszkodzi Solo w wygraniu walizki albo to odwrócenie się dostaniemy już w ciągu kolejnych 2 tygodni, ogólnie mam vibe'y z Damage Control kiedy to samo działo się z Bayley oj tutaj będzie podobnie.   Świetne wideo promo Bo Dallasa oj tak WE WILL NOT BE FORGOTTEN! Dywizja Tag Teamowa przerażona i chcą coś z tym zrobić, DIY się wymigują od tego, a Fraxiom rzuca się go walki z Wyattami, bo są niepokonani na SD obecnie, interesująco się robi.   Pora na Pentagon i Andrade vs American Made! Brzmi jak coś co na papierze wgniata w fotel, zobaczmy jak wyjdzie teraz, przed walką jeszcze mamy atak i o dziwo ze strony face'ów. Oczywiście, że tak wyszło, walka była bardzo dobra, ale trochę krótka, bo trwała prawie 8 minut jedynie, szkoda, obejrzałbym więcej tego starcia no 8,5 minuty wliczając w to ten lekki brawl przed walką, ale i tak jest bardzo dobrze, Pentagon i Andrade wygrywają po tym jak Gigachad próbował pomóc swoim sojusznikom, ale został zaatakowany przez Vikingo! Po walce jeszcze wbija Rollins, który przez całą gale wysyła ostrzeżenia uczestnikom walki o walizkę i tym razem nie będzie inaczej! Stajnia Setha otacza ring i wbijają oraz rozwalają Pentagona i Andrade! Oj tak ta stajnia wygląda świetnie i mocno, ale dalej nie chcę, żeby Seth zdobył walizkę, niech goni po tytuł dalej, póki to robi to stajnia jest mega ciekawa, a jak już będzie miał tytuł to z tym może być ciężej, ale wszystko się okaże, to raczej i tak kwestia czasu. Oooo po reklamach jeszcze stajnia Setha w ringu i nawet Heyman ma mikrofon. Heymanik mówi, że wszystko co mówił Seth się spełniło i to od czasu przed Wrestlemanią, a kolejna rzecz, która się spełni to będzie to, że Seth stanie się Mr. Money In The Bank drugi raz, a następnie zmieni ten biznes w wizję, którą posiada, Heyman chciał powiedzieć to co uwielbia czyli "THE REIGNING DEFENDING....." Jednak nie zdołał dokończyć, bo Rhodes wszystko przerywa! Seth niezbyt zadowolony i nic dziwnego, ale ostatecznie opuszcza ring.   W ringu mamy jedynie Setha i Jeya, więc pora na segment końcowy! Cody nie powiedział za dużo, ale powiedział prawdę, że prawdziwą desperacją była WM 41, gdzie Cena zrobił takie coś, żeby tylko mieć swój rekordowy title reign, mikrofon oddany został Jeyowi, ten mówił swoje Yeet i wychodzi John Cena! Cena ładnie poodwracał uwagę nawet totalnie nic nie robiąc, ale odwrócił uwagę Rhodesa i Jeya przez co Loganik zaatakował od tyłu Yeetmana, a później title shot dla Rhodesa i AA, a także Paulverizer dla Cody'ego i nawet Frog Splash dla Jeya także. Cena jeszcze bierze mikrofon i powiedział, że nikt ich nie ochroni przed tym wszystkim i przed zrujnowaniem tego miejsca, a następnie przedstawia siebie standardowo jako The Last Real Champion, a Logana jako przyszłego World Heavyweight Championa i twarz federacji, następnie kolejne AA dla Rhodesa i tym razem też dla Jeya i znowu mówi o fanach jak o hipokrytach, mamy też głośne chanty dla Trutha, ogólnie Cena w końcu wygrał brawl, niesamowite xDDD, ale to oznacza, że na Money In The Bank raczej Cena i Logan przegrają i w sumie dobrze mi to nie przeszkadza, chętnie zobaczę Rhodesa i Jeya jako zwycięzców, segmencik dobry, ciekawa podbudowa walki na Money In The Bank, zobaczymy jak to wyjdzie.   Plusy: Segment otwierający Jimmy vs JC Zelina vs Piper LA Knight vs Aleister Black Zapowiedź turnieju King and Queen Of The Ring Six Woman Tag Team Match z udziałem uczestniczek damskiego Money In The Bank Ladder Matchu Interesujące rzeczy w dywizji Tag Teamowej Pentagon i Andrade vs American Made Stajnia Rollinsa wygląda giga mocno Segment końcowy   Minusy: Feud Zeliny z The Secret Hervice jest nudny i przedłużany na siłę   Podsumowanie: Kolejne SD, przy którym uważam, że większych minusów nie było, walki były no nie tak dobre jak w ostatnich tygodniach, ale dalej dostaliśmy przyjemne do oglądania pojedynki, Six Woman i Pentagon & Andrade vs American Made były giga dobre według mnie, segmenty solidne, Rollins mocno odcisnął swoje piętno na tym odcinku, było trochę przeciętności, trochę dobrych rzeczy i parę bardzo dobrych, uważam, że nie ma na co narzekać, a to był po prostu dobry odcinek SD tak samo jak ostatnie Raw, dobry tydzień, nie wybitny, ale można zaczerpać przyjemność z oglądania i czekamy na Money In The Bank!
    • GGGGG9707
      Ja jak zawsze na żywo bo już kwestia przyzwyczajenia że każde PLE (poza SNME przez reklamy) na żywo choć karta zupełnie nie zachęca. - Lyra vs Becky : walka będzie świetna jak ostatnio ale coś feud mnie nie kręci i to będzie po prostu solidna walka ale jednak powtórka z ostatniej gali. - Tag Team Match : 2 gości których nie trawię więc mam nadzieję że to będzie zamykało galę to sobie wyłączę przed walką i zaoszczędzę czas na sen. - Walizka Kobiet : super skład. Dla mnie o ile nie wygra Ripley czy Naomi to będzie dobrze. - Walizka mężczyzn : nie podoba mi się skład. Almas to nudny jobber więc nie, Penta nie pasuje mi jakoś na głównego mistrza choć go bardzo lubię, LA Knight trochę mnie nudzi i mimo wszystko też nie widzę go z głównym pasem. Grande jest dobry i Gable zasługuje na swój moment ale kolejny raz, myślę bardziej o mid-cardowym pasie, no i jest duże ryzyko że któryś meksykanin przeszkodzi mu w walizce i neseser kolejny raz będzie zmarnowany. Rollinsa nie chcę bo nie lubię jak byli mistrzowie i ME zdobywają walizkę (zwłaszcza że rok temu McIntyre już ją miał) + znowu ryzyko nieudanego cash-inu. Zostaje Solo który udowodnił że jest za krótki na ME i jak za dużo się na nim opiera to nie daje rady. Także kto by nie wygrał to i tak nie będzie mi pasowało. Zamiast tego dałbym skład np : Cobb/Fatu, Black, Dominik, Gable (w sumie może być o ile nie wygra), Breakker i np Axiom/Fraser dla latania (i pyk mamy 3 z RAW i 3 ze SD, gwarancja dobrej walki i ciekawy zwycięzca)
    • Nialler
      Ja to w sumie cały maj nie oglądałem wrestlingu (obejrzałem tylko double or nothing), ale MITB to choćby skały srały nie odpuszczę jak bardzo ciulowe to by nie było.  Narzekacie, że tylko 4 walki na PLE? I będzie to trwać pewnie ze 3h45m? A myślicie, że reklamy kabanosów, gier, filmów czy czegokolwiek to trwają 30 sekund? Nie będzie tu jakiś wrestling nam reklam przerywać!
    • Jeffrey Nero
      Z tego co pamiętam to pojawiła się też w WWE w story Kane i Bryana jak mieli chyba tą terapię.
    • MattDevitto
×
×
  • Dodaj nową pozycję...