Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

TUF 17 Finale


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Data: 13 kwietnia 2013

Miejsce: Hard Rock Hotel and Casino, Nevada, Las Vegas, USA

Transmisja: FX

 

Walka wieczoru:

 

61 kg.: Urijah Faber (27-6) vs. Scott Jorgensen (14-6)

 

Główna karta:

 

Finał TUF-a w wadze średniej

185 lbs.: Kelvin Gastelum (4-0) vs. Uriah Hall (7-2)

 

135 lbs: Miesha Tate (13-3) vs. Cat Zingano (7-0)

265 lbs: Gabriel Gonzaga (14-6) vs. Travis Browne (13-1-1)

 

185 lbs.: Robert McDaniel (20-6) vs. Gilbert Smith (5-1)

 

Walki w Fuel TV:

 

185 lbs.: Josh Samman (9-2) vs. Dylan Andrews (15-4)

185 lbs.: Kevin Casey (5-2) vs. Jimmy Quinlan (3-0)

185 lbs.: Luke Barnatt (5-0) vs. Collin Hart (4-1-1)

185 lbs.: Clint Hester (7-3) vs. Bristol Marunde (12-7)

 

Walki na facebooku:

 

145 lbs.: Cole Miller (18-7) vs. Bart Palaszewski (36-16)

145 lbs.: Daniel Pineda (17-9) vs. Justin Lawrence (4-1)

145 lbs.: Sam Sicilia (11-2) vs. Maximo Blanco (8-4-1)

 

Czekałem z temtem, do ostatniego odcinka TUFa. Teraz mogę już się wypowiedzieć, o pełnym zestawieniu "debiutantów", którzy interesuja mnie bardziej, od walki wieczoru. Jorgensen, to dla mnie koleś, który bedzie obijał mid i upper-midcarderów, ale za każdy razem, zatrzyma się u szczytu. Tam brame otwiera teraz Faber, co sprawia, że zadanie jest jeszcze trudniejsze.

Uriah Hall... masakra. Cały sezon TUFa, oparł sie na nim. Nawet Jones i Sonnen, nie mogli wyjsc z podziwu, dla tego chlopaka. Nawet Jones i Sonnen, byli dla niego DODATKIEM, w całym programie. Bardzo szybko, koleś urósł do roli ulubienca Danki. Z tego, co wiem, to ma 3 na 3. Nie chodzi nawet o to, ze 3x nokautował, ale o to, że 3x, jego przeciwnicy lądowali w szpitalu po walce.

http://www.youtube.com/watch?v=HxVHQlwS1TI

 

W polfinale, znokautowal kolesia z pozycji lezacej... W ogole sie nie dziwie, ze Chael podszedl do niego w jednym odcinku, i powiedzial, ze jest pretendentem. Nie do wygrania TUFa, ale do pasa. W koncu to była waga gangstera, więc wie, co mówi. To taki Total Package, który powinien sobie poradzic z młodziutkim - najmłodszym w historii programu - Kelvinem. Atutem Gasteluma są zapasy, którymi ładnie układa sobie walki. Mocy też nie brakuje, ale to może być za mało na Halla. Facet ma instynkt killera. Przed kariera w UFC, przegrywal tylko z Costa Phillipou i Weidmanem, wiec nie ma wstydu. Oby nie spalił się w gali na żywo, bo to taki nieco zagubiony Jamajczyk, ktory był gnębiony w szkole.

 

Robert McDaniel (20-6) vs. Gilbert Smith (5-1) - Nienawidze tego pierwszego. Koleś jest z ekipy Jonesa - mowa o klubie, a nie tylko programie - i od razu go wywindowali, do roli faworyta. W oktagonie pokazywal niewiele, a Bones mydlił oczy, że on taki jest - nigdy nie wiadomo, na jakiego Bubbe sie trafi, ma problemy z motywacja... bla, bla, bla. Dawno się tak nie cieszyłem, jak go Hall uwalił w ... 9 sekundzie. Był świętą krową, i widzę, że dalej nią pozostał. Gilbercik jest małą, umięśnioną kulką, której atuty kończą się na podobienstwie do Tysona - znikomym, ale zawsze. Pewnie Bubba wygra, ale co robią oni w głównej karcie...

... kiedy przed nimi, bój toczą półfinaliście. Samman to arogant, który udowadnia wartość w walce. Nie wywodzi się chyba z konkretnego stylu. Walczy przekrojowo. Podobnie ma się sprawa z Dylanem, ktory mimo, że był wybrany do druzyny Jonesa jako ostatni, to pozytywnie zaskakiwal wszystkich. Moze byc dobra walka. Obaj sa zdeterminowani.

Kevin Casey (5-2) vs. Jimmy Quinlan (3-0) - Hucznie reklamowany King, ktory chyba jako jedyny zawodnik w historii, odmowil walki. Ma jakas niewydolnosc nerek, czy cos podobnego, i nie mogl kontynuowac starcia z Bubba, mimo, że doszło do dogrywki. Lekarz pozwolil, Król wyłamał - możecie sobie wyobrazic reakcje White'a. Jimmy z drugiej strony, jest solidnym wrestlerem, ktory pewnie sobie ulozy Caseya, jak mu sie zywnie spodoba.

Luke'a z Colinem nie lubilem. Byli bezabarwni, wiec wracam do rozpoznawalnych nazwisk. Jestem ciekaw, czy Browne podniesie sie po porazce, i jak bedzie sie prezentowac Zingano, o ktorej sie dowiedzialem, gdy dostala walke z Tate - Highlight kariery?

50608915156a3743c1fa34.jpg

  • Odpowiedzi 9
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    4

  • Bullinho

    3

  • DonCarlos

    2

  • -Raven-

    1

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 284
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  26.05.2008
  • Status:  Offline

Nie skreślałbym Kelvina w tej walce. Chłopak od początku jest underdogiem który jednak konsekwentnie idzie do przodu i kończy swoich rywali przed czasem. Może byc szczególnie interesująco jeśli zejdą do parteru - Gastelum pokazał w programie że zapasy ma dobrze opanowane, szczególnie w półfinale gdzie zmarszczył na glebie całkiem nieźle radzącego sobie z pleców Josha. Uriah nie umniejszając jego ostatniego zwycięstwa nie miał okazji zaprezentowania się z gleby. Dylana wykończył, ale bardziej psychicznie. Było widać że ostatni pick Jonesa jest wyraźnie przestraszony od pierwszych sekund. W pierwszej rundzie zadał ze trzy ciosy i raz nieudolnie poszedł po takedown. Gdy padł na glebę ledwo się podniósł i tutaj musi dziękować Hallowi że ten nie poszedł go wtedy dobić. W stójce jednak pomimo niezłej ręki Kelvin jest skazany na porażkę, Uriah jest niesamowicie skutecznym kickboxerem z potężnym zasięgiem. Tak czy inaczej liczę na świetną walkę wieńczącą jeden z najlepszych sezonów TUF w historii.

 

Poza tym wiadomo że Bubba dostał main-card bo jest kumplem Jonesa. Liczę że Gilbert pomimo przeciętnego występu w programie i tak zgarnie zwycięstwo pokazując jak słaby jest McDaniel. Ogólnie ciekawy jestem jak zaprezentują się uczestnicy tego sezonu, chyba jara mnie to nawet bardziej niż walka wieczoru. :wink:


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ogólnie ciekawy jestem jak zaprezentują się uczestnicy tego sezonu, chyba jara mnie to nawet bardziej niż walka wieczoru.

 

Mam tak samo. Ogladajac tydzien w tydzien ich poczynania, są mi bliżsi, od wiekszosci, znanych nazwisk z tej karty. Faworyzowałem Halla, Sammana (liczyłem na taki finał), i Clinta Hestera. Walki całej trójki mam zamiar obejrzeć w niedziele.

Gasteluma nie skreslam. Zaskoczyc na pewno moze, ale zyczylbym sobie, zeby ta historia "zlotego chlopca" TUFa, ciagnela sie dalej. Jesli tu tez Hall skonczy nokautem, to patrzac na fascynacje Danki, może szybko dostać naprawdę wartosciowa walke w Main Cardzie, jakiegos PPV.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

TUF'a nie oglądałem, o Hall'u słyszałem. Myślę, że wygra to w cuglach i dostanie mocny push ;).

 

Z całej karty interesują mnie następujące walki:

 

- Cole Miller vs. Bart Palaszewski - wycieczka do niższej wagi to nie była dobra decyzja Millera. Palaszewski - prócz przebłysku w walce z Griffinem - wcale od niego nie odstaje. Myślę jednak, że to Bart odniesie zwyciestwo i zwolni Cole'a z federacji po 15-stu minutach punktowania w stójce.

 

- Gonzaga vs. Browne - Gonzaga nie ma na rozkładzie wielkich nazwisk od 2007 roku (pamiętna walka z CroCopem), sam Browne również nie wybije się nigdy ponad pewien poziom. Problemem Gonzagi jest to, że lubi przegrywać przez KO/TKO więc nie zdziwie się, jeśli jednak Travis znajdzie drogę do szczęki Brazylijczyka. Z drugiej strony... może Hawajczyk ma pecha do zawodników z Kraju Kawy i Gabryś będzie kolejnym z tego kraju po Silvie, który go odprawi? Ciekawie może być, jeśli walka znajdzie się w parterze i Gabriel będzie z góry - wtedy powinniśmy oczekiwać poddania z jego strony. Więc skoro więcej atutów jest po stronie "Napao", stawiam na niego.

 

- Tate vs. Zingano - Cat jest tylko zaciągiem z Invicty, jakich wiele zobaczymy w przyszłości w UFC. Miesha wykorzysta zapasy, aby zneutralizować zawodniczkę i będzie szukać w tej płaszczyźnie drogi do odniesienia wygranej. Warto pamiętać, że pani "Cupcake" lubi wygrywać przed czasem i nie będę zdziwiony, jeśli i tym razem nie będzie nam dane obejrzeć walki w pełnym dystansie.

 

- Faber vs. Jorgensen - walka z Cruzem to najlepsze, co mógł w swojej karierze osiągnąć Scott. Niestety, sytuacja w wadze koguciej jest taka, że Urijah będzie dostawał push i zwykle kręcił się przy walkach mistrzowskich. Od 2008 roku, kiedy "California Kid" poległ i stracił pas FW pamiętnej organizacji WEC, kariera Kalifornijczyka przypomina mi tą, jaką miał w swoim życiu Kenny Florian i już widzę, że w UFC mamy kopię obecnego komentatora. Nie zmienia to jednak faktu, że Faber wygra to starcie bez problemu.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Na ostatnia chwile, zmienili debiutantom walki. Samman z Caseyem, a Andrews z Quinlanem. Szkoda, bo walka polfinalistow, wydawala sie jedna z ciekawszych.

 

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

- szybkie poddanie w pierwszej walce. Pineda tym zwycięstwem może wrócić na ścieżkę zwycięstw. Czy tak będzie z jego opponentem? Być może, o ile nie zostanie zwolniony.

 

- w kolejnej walce również dostajemy dobre show. Stójka, Gnp i krew - czego chcieć więcej do pobudzenia? Zwycięzca zasłużony. Fakt, że było to naprawdę efektowne starcie, może uratować Sicillie od zwolnienia.

 

- kiedy Palaszewski zyskiwał przewagę w stójce, Cole Miller ustrzelił go, sprowadził do parteru i wykorzystał swoją mocną stronę, jaką jest gra grapplingowa. Szkoda Barta, bo raczej żegnamy się z nim w UFC. Nie łudziłbym się go zobaczyć w KSW - raczej zostanie za Oceanem, aby kontynuować swoją karierę w mniejszych organizacjach.

 

- Marunde ze swoim rywalem dali również dość dobre show. Bristol próbował obalać, ale tylko w pierwszej rundzie (po ustrzeleniu go) udało mu się zaliczyć skuteczny TD. Hester wyglądał lepiej kondycyjnie, ale technicznie nie zachwyca. Zaliczył jednak parę innych przebłysków, jak latające kolano w trzeciej rundzie. No i to KO ... Myślę, że Marunde będzie już znany tylko z tego, że walczył z Jacare Souzą. Zasłużona wygrana Clinta.

 

Powyższe pojedynki oglądałem na żywo. Opis uzupełnie o walki z głównej karty, które mnie interesują od razu po ich obejrzeniu.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Bubba McDaniel vs Gilbert Smith - Tacy zawodnicy, to mogli wskoczyc do glownej karty, na jakiejs podrzednej gali w Sochaczewie. To nie jest poziom UFC, kiedy mały Tyson, leży na drugim, a ten, żeby się wydostać, musi się tylko przetoczyć. Kabaret mały. Bazujac na TUFie, dysproporcja była zbyt duza. Gilbercik mogl tylko liczyc na jakas petarde, ktora nigdy nie nadeszla. Bubba powinien schodzic ze spuszczona glowa, bo skonczyc ogorka dopiero w trzeciej rundzie.

 

Gabriel Gonzaga vs Travis Browne - Efektowny, ale dziwny finisz. Koles w ofensywie, dociska przeciwnika do klatki, a ten jakby nigdy nic, uwala go łokciami. Takich sytuacji, mamy w UFC mnostwo. Takie KO, widze pierwszy raz. Gonzaga został zgaszony jak młokos nie przytrzymujac prawej reki.

 

Miesha Tate vs Cat Zingano - Tate mocno szarzowala cala walke. Narzucala tempo, ktorego sama nie wytrzymala. Calkiem przyjemny cat fight. Powinni im jeszcze pozwolic sie ciagnac za wlosy, bo to momentami bylo dalekie od walki UFC. Zingano jest silna, ale tyle razy byla w powaznych opałach, że nie wroze jej powodzenia w walce z Ronda. Rousey znow zaliczy poddanie w pierwszej.

 

Uriah Hall vs Kelvin Gastelum - Cholera, to bylo dobre. Moze nie bylo krwi i mocarnych ciosow, ale wymiany przewag swietne. Hall jest sam sobie winien, ze przespal pierwsza runde, i oddal decyzje punktujacym. Mimo to, zapewnil kilka mocnych momentow - suplex, czy ucieczka z parteru w trzeciej. Gastelum udowadnia, jak kluczowe w dzisiejszym MMA sa zapasy.

 

Scott Jorgensen vs Urijah Faber - 90% czasu, to przewaga Fabera. Kolejna, zbyt wielka dysproporcja. Nie mialem zadnej frajdy z ogladania, bo nie watpilem w California Kida, nawet przez chwile.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 284
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  26.05.2008
  • Status:  Offline

Jeśli Bubba nie jest w stanie skończyć szybko tak słabego Gilberta to naprawdę nie ma czego szukac w UFC. Niestety wszystko wskazuje na to że dostatnie jeszcze jakąś walkę, mam nadzieję że tam zostanie konkretnie dojechany i zakończy swoją przygodę w UFC. Byli w tym sezonie o wiele lepsi zawodnicy na których można stawiać. Strasznie słaba walka.

 

Brown kończy swój pojedynek niesamowicie szybko. Spodziewałem się że Gonzaga dostarczy mu dużo więcej problemów. Przez chwilę miałem wątpliwości czy przypadkiem nie zobaczymy dq za ciosy w tył głowy, ale na powtórkach widać jednak że padły one już po tym jak Brazylijczyk padł nieprzytomny. Walka bez większej historii.

 

Tata/Zingano może i było "cat fightem", ale przyćmiło chyba wszystko inne co zdarzyło się na tej gali. Masa rozrywki dla fanów, takie rzeczy ogląda się z wielką przyjemnością. Bardzo równe dwie pierwsze rundy, z masą zmian przewag. W pewnych momentach wydawało się nawet że Miesha jest na dobrej drodze do skończenia tego przed czasem. Jednak końcówka drugiej rundy w której Cat parę razy mocno trafiła rywalkę przechyliły szalę. Trzecia runda to już one women show. Słyszałem opinię że zatrzymanie walki zbyt wczesne, ale zupełnie się nie zgadzam. Tate obrywała potężnie, można to było skończyć dużo wcześniej.

 

Finał TUF również świetny. Zdziwił mnie Hall który do pierwszej rundy wyszedł mocno cofnięty. Świetnie wykorzystał to Kelvin który ku zdziwieniu wszystkich parł do ataku i punktował przez całą pierwszą rundę. Taką taktykę powinien obrać, gdyby przegrał nikt by go nie winił pamiętając do Uriah robił podczas tego sezonu. Druga runda to wreszcie pokaz niezłego strikingu ze strony Halla, do tego niezły suplex i spokojnie wygrał rundę. Trzecia runda to trochę kopią pierwszej odsłony. Co prawda Uriah był trochę bardziej aktywny niż na początku, ale wciąż pozwalał żeby to Gastelum decydował co się dzieje. Runda równa, ale imo końcowe obalenie zadecydowało o wyniku. Nie rozumiem za co jeden sędzia punktował całość dla Halla.

 

Main-event to mecz do jednej bramki. Scott miał swojej momenty w drugiej rundzie, ale poza tym Faber robił co chciał. Nic specjalnego.


  • Posty:  10 261
  • Reputacja:   278
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

1. Travis Browne vs. Gabriel Gonzaga - Gonzo zaczął bardzo rozsądnie, usiłując na chama iść po obalenie (niestety nie wyszło), ale w klinczu pod siatką, dał się ubić łokciami lamersko, jak dziecko. Jak na taki poziom jak w UFC, dziwnie i trywialnie wyglądało to, po czym odpłynął...

 

2. Cat Zingano vs. Miesha Tate - dobra walka, bo obie Panie nie preferowały gardy w stójce i niczym w Rocky'm blokowały sporo uderzeń twarzą :D , a na glebie nie żałowały sobie soczystego G&P. Dwie rundy wyrównane, z lekkim wskazaniem na Mieshę (przez obalenia i próby poddań), ale przez to Tate zdrowo się spompowała i w trzeciej była już zupełnie bez paliwa, gdzie dała się dziecinnie obalić, a na ziemi Zigano dokonała na niej niemal egzekucji, dobijając kolanami w stójce.

Nie widzę Zigano jako pretendentki do tytułu. Skoro Tate niemal wyciągnęła jej balachę, to Ronda urwie jej łapę przy samej dupie.

 

3. Kelvin Gastelum vs. Uriah Hall - hypowany Hall nic wielkiego nie pokazał, poza ładnym "Niemcem" w 2 rundzie i chwilowym przebudzeniem (ładne G&P) w trzeciej. Przez resztę walki, underdog obijał go nawet w jego firmowej stójce za pomocą obszernie wypuszczanych wiatraków, oraz bardzo łatwo obalał i dominował na glebie. Urijah chyba spaliła trema, bo walczył spięty, jakby miał palec w dupie, a nawet mając pozycję z góry (druga runda), był drewniany jak kutas Pinokia i nie potrafił nic ugrać.

Współczuję wady wzroku Sędziemu, który zapunktował tą walke Hall'owi, bo dla mnie wygrana Gasteluma była tutaj bezdyskusyjna.

 

4. Scott Jorgensen vs. Urijah Faber - walka miała o dziwo dość wolne tempo jak na tą kategorię wagową. Faber ładnie od początku prezentował się w stójce (częściej trafiał), zapaśniczo (skutecznie obalał) i pod kątem BJJ (baardzo łatwo zachodził Scott'owi za plecy). W trzeciej rundzie Jorgensen miał swoja reaktywację, bo zaczął częściej trafiać w stójce i chyba skradł finalnie tą odsłonę Kalifornijczykowi. W czwartej, Urijah po raz enty łatwo wchodzi za plecy rywala i tym razem skutecznie zapina RNC.

Faber chyba podszlifował stójkę, bo bardzo dobrze się go oglądało w tej materii. Na glebie - standardowo magia, zwłaszcza jak w pierwszej rundzie polował na Gilotynkę (uwielbiam takich parterowych kocurów). Sama walka - niezła i "tylko" niezła, bo Jorgensen nie miał prawa tego wygrać i zgodnie z planem - umoczył.

 

5. Daniel Pineda vs. Justin Lawrence - ekspresowa walka. Jedyne co o niej mogę powiedzieć, to - ładnie wypracowana Kimura z bocznej.

 

6. Bart Palaszewski vs. Cole Miller - dużo stójki z której niewiele wynikało, choć chyba przewaga zarysowywała się jednak lekko po stronie Bart'a, który był bardziej agresywny. Nic mu to jednak nie dało, bo Cole obalił i bardzo łatwo zdobył plecy Palaszewskiego, a tam zapięcie RNC było tylko kwestią czasu. Sama walka - krótka i mało porywająca.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

Główna karta - obejrzana!

 

- Bubba McDaniel vs Gilbert Smith - rozumiem, że to waga MW i daleko szukać tu tempa takiego, które widujemy w najmniejszych kategoriach wagowych ale... bez przesady. Chwila stójki, potem nudny klincz i parter. Gilbert fatalnie bronił lowkicki, ale dobrze je zadawał. Boksersko jego stójka leży, w parterze - bezradny, a obrona sprowadzeń również na mizernym poziomie. Temu Panu nie wróżę nawet drugiego pojedynku w UFC... Brawo za poddanie - niestety, po słabym widowisku.

 

- drugi pojedynek wyglądał bliźniaczo, jak jego poprzednik. Chwila stójki, próba obalenia, klincz i ... tego finishera w życiu nie zrozumiem, chociaż jest to już drugie takie specyficzne zakończenie, które przytrafiło się w ostatnim czasie (po Mittrione vs. De Fries). Nie zmienia to jednak mojego zdania o Travisie, który po prostu pewnego poziomu nie przeskoczy.

 

- gdy nie otrzymuje się oczekiwanego poziomu walk, to czas zawiesić oko na czymś innym :)... cóż, panie w ringu nie wyglądają atrakcyjnie i moją uwagę bardziej zwróciła pewna blondyna, która stała dość blisko zawodniczek przed wejściem do Octagonu ;) Dobrze, że to nie wrestling, gdzie obcięcie wejściówki może oznaczać szybki squash... Początek walki pokazuje, że Zingano starała się odrobić lekcję zapaśniczo-grapplerską, gdzie najpierw ładnie broniła sprowadzeń, by następnie przetoczyć Mieshę i znaleźć się w bocznej. Podczas wymiany gilotyn, nie wierzyłem w zakończenie którejkolwiek ze stron. W drugiej rundzie obraz się zmienił i Kocica dużo szybciej znalazła się w parterze. Gdyby Miesha walczyła na wypunktowanie, zapewne utrzymałaby korzystną pozycję do końca rundy. Cieszy jednak fakt, że wraz z cyckam i, przyszły większe emocje i sportowy poziom. Nie wiem, czy Tate przeliczyła się ze swoimi możliwościami i z czego to wynikało (może stres z powodu debiutu w UFC + pozycja faworytki + możliwość zyskania rewanżu z Rousey?), ale bardziej od braku kondycji zdziwiło mnie łatwo oddane obalenie. Występ w TUF napewno wypromuje Cat, ale sukcesu w walce z "Hondą" jej nie wróżę.

 

- Hall niby taki gwiazdor stójki, a dostawał po twarzy od cepownika, który chyba nic innego nie umie. No i brak obrony przed obaleniami... Kevin nie wygrał tej walki skillerm, a zaangażowaniem i sercem do walki. Bardziej mu zależało, a Urijah chyba zbyt pewnie poczuł się i myślał, że wygrana sama przyjdzie za jego dokonania w tym reality show. Życzę mu powodzenia, a Hall? Synu, zawiodłeś mnie. Zrywy w drugiej połowie starcia nie wystarczą, bo o wygranej warto myśleć przez cały pojedynek.

 

- na koniec dostajemy przewidywalne starcie. Zbotchowany suplex tylko zwiastował pierwsze kłopoty Jorgensena w pierwszej rundzie. W drugiej potrafił prowadzić chociaż walkę w stójce, ale brak lowkingów nie pomagał mu puntkować w tak efektywny sposób, jak jego brazylijscy koledzy Barao i Aldo ;) Zasłużona wygrana Fabera.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Zmieszany/a
        • Lubię to
      • 119 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 018 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 703 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 101 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 186 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 583 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 884 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • Caribbean Cool
      Zmiana drugiego dnia 1. Livaski 2. logan 3. Dominik 4. Drew 5. Orton 6. Cena     a i ominalem laski lol 7. Iyo
    • -Raven-
      Night 1 1. Gunther (c) vs. Jey Uso - nie wkręciła mnie ta walka. Niby coś się działo, ale wszystko szło jakby obok mnie. Tak rozpisali Szkopa, że zamiast podejrzeń, człowiek nabierał tylko pewności, że żadnego zaskoczenia tu nie będzie i pas zmieni właściciela. Tanie sztuczki typu przywalenie pasem i "o, kurwa - po tym się już bankowo nie podniesie!" - nie zadziałały. Na koniec zrobili Guntherowi dobrze, bo Yeet-Man nie potrafił go dobić żadnym z własnych finiszerów i musiał się posłużyć subem rywala. Jak na opener, to jakoś za specjalnie mnie to nie nakręciło na ciąg dalszy gali. P.S. Lałem z tego buraka, jakiegoś długowłosego amerykańskiego sportowca, którego pokazaywali w przerwie, a ten popisywał się, że na raz potrafi wyzerować kubek piwa... Widać kolo zatrzymał się mentalnie na etapie gimnazjum  P.S. 2 Ta dupa co zapowiada walki powinna bulić prawa autorskie za fryzurę, dziadkowi Morty'ego 2. The War Raiders (Erik and Ivar) (c) vs. The New Day (Kofi Kingston and Xavier Woods) - nie spodziewałem się niczego, po tej dorzuconej do karty walce, może też dlatego całkiem pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie było to może nic wielkiego, ale sporo się tam działo, były solidnie rozpisane oba teamy i całkiem przyjemny, zakręcony finisz. Jak na takie tygodniówkowe gówno-starcie, to lepiej by się to sprawdziło w openerze niż Yeet-Man. 3. Jade Cargill vs. Naomi - jak na tak "emocjonalny" feud, walka z tych emocji była kompletnie wykastrowana. Odpierdalały swoje od spotu do spotu, a pojedynek ciągnął się jak wóz z węglem. Zero odgrywania w ringu tej "nienawiści" na której był nakręcany ten angle. Liczyłem na jakieś zawirowania, pojawienie się Bi-Anki (że to jednak nie Glowo była mózgiem ataku), jakieś elementy niepewności, a tutaj pojechali po lini najmniejszego oporu, że Siwa się odegrała i tyle. Spierdolili potencjał tego feudu po całości, spłycając go w chuj. Z innej beczki - Callgirl oszpeciła się na maksa tymi krótkimi włosami. Czyżby wizażystka Rondy nadal dorabiała sobie w WWE? 4. LA Knight (c) vs. Jacob Fatu - ogólnie nic ciekawego, ale walka została rozpisana dokładnie tak jak musiała zostać - Grubasu musiał dominować, a Rycerz bazować na unikach i kontrach. Totalne rozczarowanie to finisz. Był potencjał żeby zaognić zgrzyty pomiędzy Jakubem a Sikaczem (przez co LAczek zachowałby pas), a oni czysto podłożyli mistrza heelowi. Niby fajnie, że mocno promują Tłuszczaka, ale tutaj to aż prosiło się o to, żeby Solista przypadkowo wyjebał Spike'a Kubie i uniemożliwił mu zdobycie Srebra. 5. Rey Fenix vs. El Grande Americano - w końcu konkretna walka na tym PPV, szybka, dynamiczna, z kontrami, zmianami przewag i świetnymi akcjami. Szkoda tylko, że finisz rozpisali tak sztampowo, ale cóż - Fenix był tam tylko na zastępstwo Mysteriusza, tak więc musieli zachować dziewictwo Americano dla Krasnala jak już wróci po kontuzji. Mogli to tylko zrobić jakoś bardziej pomsłowo, a nie "just like that". 6. Tiffany Stratton (c) vs. Charlotte Flair - tak właśnie powinna zostać rozpisana walka Jade i Glow. Tutaj w każdej sekundzie widać było, że babki się nienawidzą i chcą się pozabijać. Bardzo dobra walka, pełna emocji i zwrotów akcji. Zabukowana tak, że do samego końca nie można było być pewnym, która z tego wyjdzie z pasem. Bardzo mocno rozpisana każda z zawodniczek. Stratna wcale nie odstawała na tle bardziej doświadczonej Flary. Plus za finisz, gdzie młoda czysto pokonuje Królową Rozwodów. Tak się powinno promować nowe gwiazdy. Na marginesie - nie wiem, kto odpowiada za strój Jabłecznikowej, ale gacie dobrali jej tak, że podkreślały mocno brak dupska, bo wisiały na niej jak pranie na sznurze, nie mając się na czym opinać. 7. Roman Reigns vs. CM Punk (with Paul Heyman) vs. Seth Rollins - wybaczam. Wybaczam chujowe rozpisanie tej walki, która przez połowę czasu nie mogła się rozkręcić. Wybaczam słabe rozpisanie ringowe, gdzie mało się działo (mocnych momentów było jak na lekarstwo), a wszystko ciągnęło się bardzo wolno. Wybaczam, że Heymana, który był clue całego tego feudu, uaktywnił się dopiero na samym końcu, a przez całą walkę nie widać po nim było żadnych dylematów. Wybaczam, bo scena gdzie na koniec Rollo stoi tyłem do czającego się z krzesłem Romka i nie odwraca się nawet na moment (świetnie odegrał to twarzą), bo wie, co zaraz odjebie Paul - to było mistrzostwo świata. Na dokładkę ludzie popujący Setkę i odklepanie Rzymskiego - to było piękne (mógł tylko Crub Stomp pójść na krzesło, bo zwyklak na Pięknego, to trochę mało wiarygodne). Pomimo, że ten main event dupy nie urwał pod kątem ringowym (uważam, że potencjał nie został tu wykorzystany nawet w połowie), to wygrana Rollka (gdzie "pogodził" dwóch cwaniaków) cieszy mnie jak sam chuj. Prawie tak samo jak brak wygranej Punka.  
    • MattDevitto
      Walka z pre-show w porządku. Nic specjalnego, ale było trochę pozytywnego chaosu i koniec końców wyszło ok. Małe 'ale' - już nie wiem co oni robią z tą Roxanne i Corą. Raz są w teamie, zaraz nie są i tak w kółko. One dwie w NXT miały więcej powrotów do siebie niż Ridge i Brooke w Modzie na Sukces #gimbynieznają Opener - byłem dość sceptycznie nastawiony na pojedynek tej dwójki, ale zupełnie niepotrzebnie, bo wyszło całkiem dobrze. Nie był to oczywiście żaden 5-star, ale przyjemnie się oglądało takie zestawienie w akcji. Zmiany przewag zrobiły robotę dzięki czemu można było uwierzyć w zmianę mistrza. Ostatecznie Ricky broni pas, ale nie będę udawał, że interesuje mnie co dalej będzie się z nim działo Tag teamy - MOTYC i choć piszę na bieżąco to strzelam, że MOTN. Ciężko będzie przebić reszcie co tu się działo...Było dynamicznie, widowiskowo, zaskakująco, jednym słowem dostaliśmy w tej walce absolutnie wszystko. Świetne starcie, które nawiązywało poziomem do klasyków NXT z przeszłości. Paradoks obecnie tej dywizji jest jednak taki, że na PLE praktycznie zawsze teamy dowożą, natomiast jeśli idzie o historie i znaczące story to już inna sprawa. Zmiana mistrzów na plus Ladder match - kto nie lubi ladder matchy? Szczególnie jak wychodzą tak dobrze jak ten. Zadanie nie było proste, bo panie musiały wyjść po świetnej walce tagów, ale dały radę. Nie było zamulania, a to w takich pojedynkach najważniejsze. Spodziewałem się jak będzie wyglądać końcówka, ale Sol to do końca kariery będzie miała puszczane ostatnie minuty tego pojedynku. Ponownie dobra decyzja co do nowej mistrzyni i już widzę kolejkę, która ustawia się do tego tytułu. Sol vs. Kelani, Zaria itd. to znowu mogą być interesujące zestawienia już na niedaleką przyszłość. Tag teamy - niezła walka, która jednak pozostawała gdzieś w tle do tego co działo się między członkami D'Angelo Family. Rozegrali to wręcz idealnie, bo kiedy wszyscy myśleli, że już nic z tego nie będzie - znowu zaskoczyli. Od dawna całe to family już mnie nie interesuje, ale teraz sam jestem zainteresowany co będzie dalej. Podoba mi się to rozwiązanie i fakt, że zacznie dziać się w końcu coś nowego, świeżego wokół Tony'ego. Czas na to najwyższy... 4-way - przyjemna walka, choć nie ukrywam, że czekam już na story Giuli z Vaquer. Grace i Parker niech robią swoje, ale w zestawieniu o którym wspomniałem jest największy potencjał. Cała czwórka pokazała się tutaj z dobrej strony i każda miała swoje 5 minut w walce. Jedyny minus jest tak naprawdę taki, że absolutnie niczym nie zaskoczyli. Stephanie dalej z mistrzostwem po odliczeniu Parker - tak jak można było obstawiać domy. PS: Booker totalnie odleciał ME bardzo dobry, ale Williams tylko w 3-waych wypada dobrze i nie chce mi się już go szczerze oglądać na szczycie karty w NXT. Trzeba końcu po tylu miesiącach czegoś nowego. Oba dalej mistrzem, czyli bez zaskoczenia, ale skłamałbym gdyby jego title run był ciekawy. Wieje nudą w main eventach i nawet bardzo dobre walki tego nie zmienią, bo teraz znowu będzie trzeba męczyć się z lichymi segmentami tydzień po tygodniu. Podsumowując, nic nowego: NXT znowu dowiozło na PLE, ale nie ma tu story (poza mały wyjątkami) dla którego warto włączać ten brand co tydzień. Mimo to gala do polecenia każdemu, kawał dobrego wrs
    • IIL
      Sabu zakończył karierę na gali Joey Janela Spring Break w No Ropes Barbed Wire i mimo, że to jego ostatnia walka, nie poszedł na skróty...  
    • LegendKiller
      Dobra, powiem to całkiem szczerze — już po tym RAW, kiedy Rollins rzucił Heymanowi, że “wisi mu przysługę”, miałem przeczucie, że Gruby wydyma i Punka, i Romana. I co? Dokładnie tak się stało. W normalnych okolicznościach marudziłbym jak ostatni skurwysyn — że przewidywalne, że naciągane, że “sratatata”. Ale nie tym razem.   Całokształt tego main eventu, tempo walki, emocje, a przede wszystkim absolutnie fenomenalna gra aktorska Heymana sprawiły, że oglądało mi się to z kurewską satysfakcją. A to się u mnie, zgryźliwego dziada, nie zdarza często. Mało która walka potrafi mnie jeszcze poruszyć na tyle, żebym po wszystkim powiedział: „No kurwa, to było dobre.” A tu? Tu się udało. I to z nawiązką. Jednym z najlepszych momentów był ten szalony spot, gdzie każdy każdemu odpalił jego własny finisher. Kurwa, jak to było świetnie rozpisane i zrealizowane — totalna uczta dla fanów. Czysty chaos, ale kontrolowany i cholernie efektowny. MVP tej walki — ba, całej pierwszej nocy WrestleManii — to bezapelacyjnie Seth. Pieprzony. Rollins. Gość udźwignął ten storytelling jak nikt inny. Po jego drugim łomie aż podskoczyłem z kanapy i z takim impetem zajebałem ręką w półkę, że świeczka się rozjebała, a żona się wkurwiła. Warto było. Coś pięknego. Ten match dosłownie uratował tę miałką, nijaką pierwszą noc. Dla mnie: absolutny five-star. Zero gadania. Po prostu mistrzostwo. No ale żeby nie było za słodko — były też momenty, które wywołały u mnie co najwyżej wzruszenie ramion albo lekką irytację. Na pierwszy ogień: opener. Nie wiem, może jestem już skrzywiony przez najbardziej gejowski chant we współczesnym sports entertainment i przez samego Jeya Uso (dla mnie to tylko i aż bardzo dobry tag wrestler), ale serio — miałem wrażenie, że oglądam Sami Zayn vs Gunther, tylko że w wersji z Temu. Jay ma tyle wspólnego z ringową psychologią co ja z lewicą. A to, że walka o World Heavyweight Championship wyglądała bardziej jak segment mający rozgrzać publikę wejściem Jeya, to dla mnie totalne nieporozumienie. I nie zrozumiem nigdy, dlaczego TLC match – który idealnie pasowałby jako opener, żeby dać ludziom konkretny zastrzyk adrenaliny – został przesunięty na… SmackDown. Kto to kurwa bookował? Jeszcze słówko o Guntherze. Reign tragiczny. Jedna naprawdę dobra walka z Ortonem, poza tym wieczne tkwienie w tle i absolutny brak momentów, które by coś znaczyły. Porównanie jego IC title runu do tego WHC to jak porównywać gówno z czekoladą. Bez smaku, bez mocy, bez sensu. Z rzeczy, które mnie zaskoczyły na plus — Charlotte Flair. Serio, nie sądziłem, że to powiem, ale szacunek za to, że schowała ego w kieszeń i czysto jobbnęła Tiffy. Niestety, sama walka do zbyt dobrych nie należała — Stratton momentami wyglądała jakby zgubiła mapę. Jeszcze sporo nauki przed nią, bo na razie to raczej vibe NXT niż Mania. Fatu vs LA Knight oraz Jade vs Naomi — tu zapamiętałem głównie dwa momenty: piękną kontrę moonsaulta w BFT i ten brutalny powerbomb z pozycji electric chair dropa. Reszta? Meh. No i tag teamy… totalny filler. Nawet nie próbuję udawać, że oglądałem — robiłem sobie w tym czasie śniadanie.  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...