Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

WWE WrestleMania XXIX PPV (zapowiedź,spoilery,dyskusja)


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Najgorsza wrestlemania ever, nawet hymnu nie było na starcie a zawsze tylko dla niego co roku ogladam wrestling

0/10

"Zrobiłeś mi dzień" :D

 

Hejtowanie dla hejtowania i z roku na rok coraz bardziej zawyżone oczekiwania. Czego oczekiwaliście? Powrotu Goldberga czy coś? Przecież ta gala pod względem czysto wrestlingowym zjada... cztery poprzedniczki na śniadanie. Pod względem rozgrywkowym zjada... cztery poprzedniczki na śniadanie. W czym więc tkwi problem? Oczywiście nie mam na myśli osób, które swoje poglądy potrafią jakos uargumentować.

  • Odpowiedzi 551
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Ghostwriter

    44

  • TakerFanKrk

    32

  • PH93

    28

  • Croos

    26

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Powrotu Goldberga czy coś? Przecież ta gala pod względem czysto wrestlingowym zjada... cztery poprzedniczki na śniadanie. Pod względem rozgrywkowym zjada... cztery poprzedniczki na śniadanie. W czym więc tkwi problem? Oczywiście nie mam na myśli osób, które swoje poglądy potrafią jakos uargumentować.

 

:shock: WTF roku.


  • Posty:  1 615
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.02.2006
  • Status:  Offline

@Xero - na prawdę cię tak ten hymn boli i w dużej mierze dla nie oglądasz wrestling? - czy sobie robisz jaja?

100% serio, zero ironii czy cokolwiek takiego. Pompatyczny amerykański hymn na start, napędzający tylko balonik amerykańskiego ego, na który wszyscy co roku marudzą, że tylko zabiera czas to dla mnie synonim słowa wrestling.


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

WTF roku.

Dyskusja z Tobą nie ma raczej większego sensu. Co zerknę na to forum i znajdę Twój post - narzekasz. Nie wiem po co to oglądasz, ale może przestań się katować? Porównajmy zatem z poprzednią WrestleManią:

 

Walki o pasy mistrzowskie:

WHC - 1-0 dla tegorocznej WrestleManii.

WWE - 2-0 dla tegorocznej WrestleManii. Tak, Punk i Jericho zafundowali nam takiego sleepera, że aż nie wierzyłem w to co widzę. Cena z Rockiem wysilili się na finał pełen emocji.

Streak - 2-1, bo i ciężko było przebić świetne stracie z ubiegłego roku, ALE TO TEŻ BYŁA BARDZO DOBRA WALKA.

Main Event - Patrz pas WWE, tylko zamiast Punka i Jericho wsadź Cene i Rocka.

 

Dalej - Shield vs Big Show&Sheamus&Randy Orton > Team Johnny vs Team Teddy, brak walki div, a to już samo w sobie jest plusem, brak kilkusekundowych pojedynków i takich perełek jak Big Show vs Cody Rhodes nadających się tylko na tygodniówki. Wystarczy? Jeśli nie, to przyrzekam, że jutro zrobię porównanie z resztą, bo spać mi się chce. :)

Edytowane przez Sebu

  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

To nie dyskutuj - bo z resztą i tak byś nie miał jak się odnieść sensownie do tej głupoty co napisałeś, ale wypadałoby chociaż jakoś poprzeć tą irracjonalną tezę.

 

Co zerknę na to forum i znajdę Twój post - narzekasz. Nie wiem po co to oglądasz, ale może przestań się katować?

 

Wiesz szklanka jest do połowy pusta i pełna - jak wolisz. Może zerknij też na inne posty i sprawdz jak np : narzekam na walkę Jericho vs Fandango. Niesamowite jest to, że przed tą WM odnosiłem wrażenie, że bardziej chwalę WWE niż narzekam a tu tekst " że się katuje" ... no cóż.

 

EDIT:

 

WWE - 2-0 dla tegorocznej WrestleManii. Tak, Punk i Jericho zafundowali nam takiego sleepera, że aż nie wierzyłem w to co widzę. Cena z Rockiem wysilili się na finał pełen emocji.

Uwielbiam te twoje "stawianie przed faktem dokonanym" - Nie, Punk i Jericho nie zafundowali nam takiego sleepera, że aż nie było do uwierzenia w to co się widzi. Ja nie wiem czego ty oczekujesz od walk, skoro ta cie zanudziła - chyba finisherów co 2 minuty.

 

Main Event - Patrz pas WWE, tylko zamiast Punka i Jericho wsadź Cene i Rocka.

Co tam, że to najbardziej oczekiwana w 2012 roku walka od lat, co tam, że Rock wygrał mimo, że nikt na niego nie stawiał - dla Sebu ta walka była nudna!

Zapomniałeś, jeszcze o walce Ortona z Kanem, gdzie też dostaliśmy solidnego shockera i wygraną "Red Monstera".

Walka Rocka z Ceną na WM 28 praktycznie sama zapewnia dominacje tamtej WM nad tą z Nowego Jorku + plus kapitalny pojedynek w moich oczach Takera przy którym walka Punka się nie umywa. Dodatkowo walka Ace z Teddym była o to kto zostanie General Managerem obu brandów a nie tak jak w walce Shield o pietruchę...

 

WM 26 i WM 25 nawet nie staraj się porównywać a co do WM 27 to wszyscy wiemy, że to było gówno do potęgi.

Edytowane przez PH93

  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Emocji.

Widać, jak śpiący jesteś... Dla zdecydowanej większości emocje były - ba niektórzy nawet dali tą walkę do MOTY na Atti więc to kwestia twojego złego odebrania pojedynku albo zbyt wygórowanych wymagań, albo kwestia oglądania gali na żywo, albo kwestia tego, że przed tą walką był mecz Takera.

 

Jeszcze jedna kwestia - bo wymyśliłeś sobie, że narzekam na WWE za wszystko - nawet gdyby tak było to ta kwestia nie ma nic do rzeczy, że bronie 3 poprzedniczek (25, 26, 28) przed stawianiem ich niżej niż 29 bo to bym zrobił nawet gdyby rzygał tęczą nad WWE -2013' .

 

EDIT : Bym zapomniał - przyczepiłem się do ciebie głównie z tego powodu, że napisałeś iż ta WM 29 pod względem ringowym przebiła 4 poprzedniczki - powiem ci, że trzeba mieć wiele odwagi by napisać tak o WM 29 gdzie w każdej walce były botche.


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Widać, jak śpiący jesteś... Dla zdecydowanej większości emocje były - ba niektórzy nawet dali tą walkę do MOTY na Atti więc to kwestia twojego złego odebrania pojedynku albo zbyt wygórowanych wymagań, albo kwestia oglądania gali na żywo, albo kwestia tego, że przed tą walką był mecz Takera.

Albo tego, że ich kompletnie nie odczuwałem, mimo pozytywnego nastawienia do tego pojedynku. Tak samo zawiodłem się na walce Y2Ja z Edgem na WrestleManii 26. Kilka minut po jej obejrzeniu zapomniałem jak się skończyła. No i dalej nie pamiętam. :)

 

EDIT : Bym zapomniał - przyczepiłem się do ciebie głównie z tego powodu, że napisałeś iż ta WM 29 pod względem ringowym przebiła 4 poprzedniczki - powiem ci, że trzeba mieć wiele odwagi by napisać tak o WM 29 gdzie w każdej walce były botche.

Rozumiem, że botche, które zdarzają się DOSŁOWNIE WSZĘDZIE wyznaczają jakość pojedynku, nawet jeśli są wręcz niezauważalne? Wybacz, że wolę starcie Ceny z Rockiem od tej obecnego mistrza z The Mizem, czy czegokolwiek od walki Lawlera z Colem/Harta z McMahonem. Wybacz, że wolę świetnie zabookowany pojedynek o pasy tag team niż trzyminutowy opener WrestleManii 26. Wybacz też, że Sebu nie umie liczyć i pisząc to nie miał na myśli WrestleManii 25, która w jego mniemaniu jest galą bardzo udaną, ale tutaj znów jest raczej odosobniony.

 

No i żeby nie było - ja nie twierdzę żeby to była genialna wuemka. Prawie zasnąłem na walce Lesnara i Triple H'a. Ryback i Henry zanudzili mnie na śmierć. Ale to są dwa jedyne przypadki, które sprawiły, że miałem ochotę galę przewinąć (i jeszcze koncert kogoś tam, o ile można to nazwać koncertem).


  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

Czas na ocenę WM’ki. Przyznam, że jakoś w tym roku TWM była nudna i dopiero pod jej koniec zacząłem troszkę bardziej wyczekiwać na PPV. Pierwsze, co się rzuciło w oczy wygląd areny. Schemat z poprzedniej, ale już mi się bardziej podoba. Statua wolności, Most Brooklyn’ński, Empire State Building i kolorystyka. Całkiem fajne.

 

Zastanawia mnie czemu nie odegrali hymnu? :shock:

 

Preshow – Intercontinental Championship: The Miz vs Wade Barrett ©

Dynamiczny, ale krótki (wydaję mi się, że w zeszłym roku Preshow był dłuższy) pojedynek od samego początku na dobrym poziomie. Ładny Side Slam od Wade’a, również powrót do starego finisher’a. Wynik z jednej strony zaskakuje, bo nie wierzyłem, że Anglik straci pas. Przed galą był bezbarwny, a teraz to już w ogóle będzie czarno – biało. :/

Ocena: 2+/5

Dałbym wyżej, ale wygrana Miz’a mnie niepokoi, co do sytuacji Anglika.

 

Kofi i Rhodes Senior na komentatorce? Zrobili sobie stanowisko, jak na meczu piłki nożnej. :P

 

Znowu bez pyro. Cóż, ten sam stage, co rok temu, więc mogłem się spodziewać. :roll:

 

Pierwsza walka - Sheamus, Randy Orton & Big Show vs The Shield

Znowu Orton w pierwszej walce. Cóż, liczyłem, że trochę później zobaczymy prawdopodobny Heel turn. Zowu zbyt napalałem się, jak większość. Big Show po prostu się odwraca od partnerów. Wolna walka, w której Shield współpracowało, ale wydaje mi się, że bardziej oberwali, szczególnie Rollins. Trochę się przestraszyłem, jak zarył głową w barierkę po tym Dive'ie. Do tego RKO w powietrzu.

 

Ocena: 3-/5

 

Druga walka - Mark Henry vs Ryback

Mozolny pojedynek. Ukazanie siły Ryback'a, jednak mniejszej od tej Henry'iego (pierwszy nie ma siły, aby zrobić Suplex na rywalu, drugi za to próbuje nieudolnie taranować). Celny cios i "World Strongest Man" przejmuje inicjatywę. Wyglądało to na robienie gruntu pod wyczekiwane wyniesienie. Udało się, ale końcówka niespodziewana. Chyba nie chcieli dać przegrać "czekoladce", dlatego Ryback robi finisher po pojedynku. Widać tę jedną rzecz musiał zrobić na WM'ce. :roll:

 

Ocena: 2/5

 

Trzecia walka - Tag Team Championship: Big E Langston & Dolph Ziggler vs Team Hell No!

Jeden z pojedynków, na który czekałem. Byłem przeciwny daniu pasów pretendentom, ale być może szykuje się bomba dla Dolph'a w postaci zdobycia pasa drużynowego i potem wykorzystania walizki. Ciekaw byłem również postawy E. Dostać pierwszą walkę na największej gali roku i i do tego o pasy. :D Duże przeżycie i odpowiedzialność. Mało miał do roboty. Właściwie podominował trochę nad Kane'm. Motyw z pocałunkiem, żeby wkurzyć Daniel'a, ale wiadome, że nie skończy to walki. :roll: Pojedynek, krótszy niż myślałem, ale nie było źle. Ziggler znowu pokazał, że genialnie markuje ciosy.

 

Ocena: 3-/5

 

Czwarta walka - Fandago vs Chris Jericho

starcie, którego byłem przeciwnikiem. Fandago zatrudnia, więcej tancerek, aby jego wejście było jeszcze większe, a to kolejna rzecz po udanych atakach na tygodniówkach, mówiąca, że przegra. Tancerz bookowany na początku na zwykłego tancerza, który pierwszy raz jest w ringu. Do tego ta wzmianka o walce Tyson'a z jakimś amatorem i gadka JBL'a o Jericho jako przyszłym Hall of Famer'ze. Więcej pokazał Y2J, ale było dużo zwrotów akcji i pojedynek naprawdę mi się podobał. :) Tancerz jeszcze mnie nie przekonał.

 

Ocena: 3/5

 

Koncert uważam za udany. Na początek mix piosenek, potem oficjalny utwór gali. Pasuje klimatycznie do WM'ki, jak teraz się przysłuchałem. Na pewno było lepiej niż w zeszłym roku z Brodus'em i babciami. :? W sumie czasem można się pobujać w czarnych rytmach. :lol:

Btw. Ta laska, co śpiewała to ta sama, co zagrała z MG Kelly rok temu?

 

Piąta walka - World Heavyweight Championship: Jack Swagger vs Alberto Del Rio ©

Znowu bardzo wyczekiwany wynik. Miałem tutaj największe wątpliwości na kogo stawiać. Zack przywdział krawat, i poczęstował fanów anty - nie - amerykańską przemową. Bardzo fajne wejście Meksykanin'a. Zmiana muzyki sprawia, że czuć tą fiesta'ę. :lol: Nawet troszkę fajerwerków się trafiło. :smile: Pojedynek wyrównany i momentami trzymał w napięciu, zwłaszcza, gdy wymieniali się dźwigniami. Cieszę się, że WHC w końcu miało niezły pojedynek, a nie zostało olane w 18 s. :roll: No i nie otwierało gali. :smile:

 

Ocena: 3+/5

 

Szósta walka - CM Punk vs The Undertaker

Jedno z głównych dań poprzedzone świetnym promo'em i koncertem Living Color. Zywcięstwo Taker'a pewne, ale chciałem zobaczyć kolejny genialny pojedynek o streak. Również pewne, że raczej Punk będzie prowadził walkę. od samego początku zaczyna się prowokowanie Deadmen'a do dyskwalifikacji, ale potem już się skończyło. W pewnym momencie już się cieszyłem, że Taker zrobi Suicide Dive. Mogłem się domyślić, że to zbyt niebezpieczne. Stół się nie rozsypał przy akcji z narożnika. Niestety, ale motywy z brudną zagrywką, Hells Gate, czy użyciem charakterystycznego pin'u Taker'a na nim samym już nie powodują takich emocji. Walka dobra, ale gorsza od poprzednich "grabarza".

Nie wiem, ale zdawało mi się, że widziałem po walce wzruszenie w oczach zwycięzcy. :D

 

Ocena: 4-/5

 

Siódma walka - Brock Lesnar vs Triple H

Miała to być najbrutalniejsza walka wieczoru. Niektórzy liczyli nawet na krew i w sumie też chciałem trochę czerwoności, ale Hunter jest wiekowy. Ewentualnie Brock. Poza walką ciekawiło mnie, co wymyślą na entrance HHH. To samo, co w zeszłym roku. Szkoda. Jego wejście z WM 27 wciąż jest naj. Wśród widowni znów szaleje, fanatyczny fan Lesnar'a. :D Faworyta także ciężko wskazać. Z jednej strony Trypel przegrał, by drugi pojedynek na WM i z Brock'iem. Z drugiej strony nie może zbytnio przegrać dwóch gości Paul'a. Co, prawda WrestleMania należy głównie do Face'ów, jeśli chodzi o ME, ale w tej sytuacji mogło być różnie. Stół w końcu poszedł, a Lesnar znakomicie zagrał niszczyciela, który lubi sprawiać ból. Kolejne mozolne, ale trzymające w napięciu starcie. Brock dominował całą walkę i sprawiał, że wygra, zwłaszcza kiedy obijał Hunter'a o schody, gdy ten trzymał kimurę.

 

Ocena: 4-/5

 

Ósma walka - WWE Championship: John Cena vs The Rock ©

Ostatnia konfrontacja. Bardziej prawdopodobna wygrana Jasia. Poziom ringowo znowu był dobry, ale tempo ospałe. Sporo wymian zwykłych ruchów, jak i finisher'ów. Nie podobała mi się końcówka. Za szybkie zakończenie z tym AA. Nie zaserwowano nam żadnych ciekawszych akcji. Obaj nawet nie opuścili ringu. Niestety znowu wiadomy wynik zabrał całe emocje.

 

Ocena: 4-/5

 

"+"

- 3 główne walki, czyli Punk vs Taker, HHH vs Lesnar i Rock vs Cena, ringowo

- WHC przyzwoite

- wygrana Shield

- koncert (spodobała mi się ta nutka)

- wygląd stage'u (statua, most, Empire State)

 

"-"

- gala oskryptowana na potęgę przez, co walki były powolne albo jedna ze stron całkowicie przeważała, by na koniec zgubić rytm, albo Fandago, który sprzedał 5 ciosów... :?

- brak hymnu to niespodzianka

- znowu bez pyro na początek, chyba będą nam serwować sztuczne ognie na wejścia i oznajmienie ilości widzów :???:

- brak walki Rhodes Scollars, chciałem zobaczyć dla tej drużyny i bliźniaczek

- żadnych segmentów na backstage'u

- strata pasa przez Wade'a, nie wróżę mu dobrze... :/

- nie pojawił się najbardziej obiecujący z nowych zawodników - Cesaro

 

Dużo słabych stron, głównie przez to, że za bardzo trzymali się szczegółów. Oprócz rzeczy, które wcześniej wymieniłem najlepszym przykładem będzie długość ostatniej walki. Dokładnie o jedną sekundę dłuższa od poprzedniej. Dziwnie się to oglądało. Kiedy pojedynki dobrze wypadły ringowo, wszystko inne było kiepskie. Ponownie nie czułem też klimatu.

 

Ocena ogólna: 3/5


  • Posty:  2 028
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2012
  • Status:  Offline

Późna godzina, więc nie mam ochoty się zbytnio rozpisywać, aczkolwiek wolę skrobnąć swoje przemyślenia "na gorąco" 3 godziny po obejrzeniu gali:

 

Pre show:

Bardziej niż oglądaniem tej walki byłem zajęty dzieleniem się ze znajomymi swoimi oczekiwaniami co do WM, odniosłem wrażenie, że sam pojedynek nie trwał dłużej jak 4 minuty, lepszą reakcję na wejście dostał Wade, wynikiem byłem bardzo zdziwiony, bookerzy jednak postawnowili nie zmieniać wyniku walki ze względu na nieobecność Rica, gdyby ten był w narozniku Miza, dawałbym głowę, że to on wygra, w okolicznościach, w jakich walka się odbyła, jestem zaskoczony wynikiem, bo poziomem walki jak najbardziej nie. Pierwsze zdziwienie na mojej twarzy, niekoniecznie zaliczylbym je do tych pozytywnych. 3/10

 

Brak American the Beautiful, co mnie dziwi (drugie niemiłe zaskoczenie), jak widać WM coraz bardziej odbiega od tradycji.

 

Shield vs Show, Sheamus & Orton

Podobała mi się wejściówka Tarczy, fani także świetnie zareagowali, z trójki ich rywali tylko Orton dostał większy pop, sam pojedynek na poziomie, jakiego się spodziewałem, gorszy niż starcie z EC, godne zapamiętania momenty to Dean Ambrose rzucający się do Showa (moja reakcja: tak, brawo, zajeb! Zabij!), dziwił mnie fakt, że to Big Show był cały czas trzymany w defensywie, sprawdzał się scenariusz, który sobie nakreśliłem przed walką: Show będzie zmęczony pojedynkime, więc nie zaingeruje, Sheamus sygnalizuje Brogue Kicka, wtedy Orton czestuje go RKO i mamy przez wszystkich wyczekiwany turn. Tak się jednak nie stało, czy to źle, nie wiem, kolejne zaskoczenie, bo dawalem sobie uciąć rękę za to, że Randy przejdzie na złą stronę, mimo wszystko dobrze na tym wyszli Shield, którzy zgarnęli prawie czystą wygraną, dobry booking końcówki, spodziewałem się jeszcze ataku po wyjściu Showa z ringu, miałem już przed oczami walkę na ER: Show vs Sheamus vs Orton, do której notabene jeszcze może dojść, w innym wypadku prawdopodobnie czeka nas program Orton vs Big Show, który z przyjemnością przewinę. 5/10

 

Henry vs Ryback

Walka sama w sobie miała więcej akcji nieudanych niż udanych, gdy Ryberg podchodził do pierwszego SS, ja przed monitorem próbowałem mu pomóc, by jednak go uniósł, wszytko poszło sprawnie, nie wierzyłem, że Henry po czymś takim odliczy rywala, bardzo cieszy mnie wynik, lecz Henry mógł użyć jakiegoś cheatu, a potem zakonczyć walkę WSS, teraz tylko czekać na heel turn Skipa, po serii wygranych czas na loosing streak, to już chyba 5 lub 6 porażek z rzedu, frustracja Rybacka sięgnie zenitu, mam nadzieję, że stanie się potworem pokroju Henrego, do Lesnara prawdopodobnie nawet się nie zbliży. 5/10.

 

Tag Team titles match:

Najlepsza walka z tych low cardowych, na początku doceniłem powitanie Zigglera podczas jego entrance, dopiero potem zorientowałem się...że ten pop był nie dla niego a dla słodkiej AJ (from Union Ciy/NJ), motyw ze śmiertelnym pocałunkiem wzbudził we mnie największe jak do tej pory emocje, mieszane emocje, bylem bliski uwierzenia, ze zakończą kolejną walkę w tak żenujący sposób, pojedynek bardzo dynamiczny, pierwsze przełamanie finishera (Zig Zag), końcówka mocno fejsowa, mistrzowie powzięli srogi rewanż za 3 tygodnie gnębienia na tygodniówkach, z czego się cieszę, a Wins pokazał, jak bardzo wyjebane ma na Zigglera, nie wiem kiedy i w jaki sposób chce go obdudowac, bo na tę chwilę w moich oczach będzie niewiarygodnym mstrzem. 7/10

 

Jericho vs Fandango

Mimo wszystko stawiałem na wygraną tego pierwszego, jak dla mnie kolejne zaskoczenie. Wejście Fandango w top3 całej gali, żywcem wyjete z serialu Klan, lecz idealnie wpasowane w postać Curtisa, sam pojedynek świetnie rozpisany, Jericho miał przeważać, spodziewałem sie dosyć jednostronnego pojedynku, jednego zrywu Fandango, odkopania Top Rope Legdropa, Codebreakera/Walls i zakończenia walki, do czasu wszystko szło przewidywanie, wolalbym inne zakończenie niż roll up, ale wygrana to wygrana, Fandango w ringu nie zawiódł, spodziewałem się, że przez caly pojedynek będzie czarował homoseksualną część widowni swoimi kocimi ruchami, jak dla mnie jest zbyt brutalny podczas walki, powinien cechowac się gracją rodem z tańców standardowych, mimo wszystko, o ile na początku myślałem, że jestem jedynym człowiekiem, któremu podoba się inicjatywa tego gimmicku, teraz widzę, że ten zawodnik może się podobać, pomysł Vinca wypalił. 6/10 + 0,5 za najlepszą reakcję fanów dla Chrisa.

 

del Rio vs Swagger

Pierwsza sprawa to brak wejściówki Jacka, spodziewałem sie wielkiej ciężarówki, a dostałem jeepa stojącego przy ringu i wujka Zeba z mikrofonem, walka jak dla mnie zbyt krótka, mało "momentów", dopiero w replay'u zauwazyłem, że akcja, która wykonał Jack w srodku gali ,to jego Gutwrench, Swagger jednak zapłacił za swój wybryk, o kasacji walizki mowy nie było. 5,5/10

 

Punk vs Taker

Spodziewałem się czegoś lepszego po Living Colour, jeśli chodzi o wejściówki live, to nie dorastają do pięt ani P.O.D, ani tym bardziej niezniszczalnemu Lemmy'emu, bardziej podobało mi się entrance Takera, sam pojedynek świetny, lecz mam 2 uwagi: a) o 5 minut za krótki, b) Punk powinien przetrwać 2 Tombstone'y, a Taker być liczony chociaż przy jednym GTS, zabrakło mi własnie przełamywania finisherów, chociaż dostaliśmy to samo z submissionami i ten epicki przypływ mocy Takera przy Anakondzie..jeden z momentów tej WMki, tak samo jak bitchslapy Punka na legendzie, CM wyrasta na kolejnego "true" wrestlera, który jest cholernie charakterny, moim zdaniem odnalazłby się w każdej erze w WWF/E. 7,5/10

 

Lesnar vs Triple H

Wracałem do tego momentu 2 razy, nadal nie wiem, co Hunter miał an brzuchu podczas swojej wejściówki, wyglądalo to jak piana, albo bita śmietana :] Sam pojedynek w trochę za wolnym tempie, Brock znakomicie odegrał swoją rolę, w pierwszej części walki zagrał cyborga, który zrobil to, co nie udało się Punkowi (hiszpanski stół komentatorski), Trypel za głośno podpowiadał Brockowi (dało się usłyszeć "Clothesline of the turnbuckle" oraz Spinebuster" - i to 2 razy), w końcówce wręcz modliłem się, aby Lesnar nie odklepał - nei zrobił tego, co mnie niezmiernie czieszy, Pedigree na schodki jakoś da się przeżyć, szkoda jednak, że tym razem nie zaskoczyli wynikiem, ale Paul to Paul, to je duże ego i nie naprawisz tego. 6,5/10

 

Cena vs Rock

Cena z wejściówką jak na pierwszym lepszym RAW :|, kolejny raz ukazala się jego wielka wada - wynik widać na twarzy Janka jeszcze przed gongiem rozpoczynającym walkę. Moim zdaniem powinien mieć wejście w stylu Chicago 2011, zero uśmieszków, zero interakcji z wygwizdującymi go fanami, przez 2 miesiące zapowiadał, że szykuje się na wojnę, więc powinien iść na wojnę. Walka bardzo, ale to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyla, z góry założyłem, że jeśli nie bedzie przełamywania finisherów, to zobaczę denny wrestling, panowie jednak mnie nie zawideli, Cena wyszedł na większe mosntrum niż Hogan, Stone Cold i Rock razem wzięci kickoutując 3 Rock Bottomy, Pipuls Elbow i co tam jeszcze nie było, po drugim RB pomyślałem sobie, że jeszcze jeden i Cena skapituluje - ale nieeee. Końcówka także trafila w moje gusta, kilka ładnych kontr, jednak Rock powinien zostać wykończony czymś więcej niż AA. Miśki na koniec nikogo nie zaskoczyły, chociaż po końcowym gongu, gdy spojrzałem na suwak, widząc, że do końca 6 minut pomyślałem "no musi mu zaje*ać tym pasem" - na heel turn Ceny jednak kazano nam jeszcze poczekać...

 

 

Podsumowując:

Na Plus: Wygrane Shield, Hell No, Fandango, Henrego (nie boli mnie jakoś, że to strasznie psuje całokształt postaci Rybacka), reakcje fanów na tych, których powinni heatować (ogólnie wbrew opinii innych mi publicznośc się podobała, tam gdzie powinni, dodawali swoje 3 grosze, oczywiście w 1. rzedzie nie zabrakło Brock Lesnar guy'a oraz klona Marcina Gortata, którego widzę na chyba 4. WM z rzędu), finish main eventu, oprawa Paula heymana w obu pojedynkach, brak w karcie 4 vs 4 matchu, który od początku był tam niepotrzebny, entrance Fandango, stage WMki.

 

Na Minus: zbyt szybkie finishe 3 ostatnich walk, w każdej z nich pin przyszedł bardzo niespodziewanie, przegrani odkopywali dużo bardziej impaktowe akcje a polegi na klasycznych finisherach. Wygrane 3 murowsnych faworytów (spodziewałem się chociaż jednej sensacji), brak ingerencji Shawna Michaelsa (Brock lepiej wyglądałby po przegranej po kombinacji SCM + Pedigree), zbyt krótkie walki (wszystkie, wolalbym 7 solidnych, niż 8 takich, jakie nam zaserwowano), występ Diddy'ego, który zabrał bezcenne 6-7 minut gali, brak segmentów z nieobecnymi WMki (chanty we want Ryder) i kilka innych drobnostek.

 

Jeśli chodzi o emocje, to u mnie jak najbardziej się pojawiły, ogólnie gale ocenię na przyzwoitą 7., gdybym wyliczył średnią moich ocen z walk, byłoby znacznie niżej, jednak patrząc na całokształt bawiłem się lepiej niż rok temu, moim zdaniem gala poziomem dorastała WM 28 i 26, czytając porrtalowe opinie byłem wręcz zszokowany postami w stylu "najgorsza Mania ever", "dno, wszystko zbyt przewidywalne, polecieli w sztampę"...fakt - nie zaszokowali mnie, ale widziałem dużo gorsze gale, moim zdaniem nie dało się jej zepsuć, po prostu była taka, jaką sobie założyłem, wraz z mijającymi minutami było mi coraz bardziej żal, że za chwilę zostaną tylko dwie, jedna walka, nie zawiodłem się tym, co zobaczylem i na pewno do niej wrócę nie raz, z niemałą przyjemnością.


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

WrestleMania powinna tak naprawdę być zaskoczeniem dla wielu userów. Przecież ludzie spodziewali się turnów czołowych face'ów federacji i jednego emerytowanego wraz z końcem kariery Tryplaka, a Vince zafundował wszystkim mega jebnięcie w postaci braku którejkolwiek z tych rewelacji. Cytując więc znany film Ridleya Scotta:

 

 

 

 

Oczywiście piszę to z gorzką ironią, bo rozumiem doskonale niezadowolonych. Z kilkutygodniowym, a w niektórych przypadkach nawet kilkumiesięcznym wyprzedzeniem można było przewidzieć scenariusz poszczególnych walk. Ale nawet to byłoby do przełknięcia, gdyby ten przewidywalny scenariusz był scenariuszem ciekawym. Przykładowo: Lockdown było przewidywalne, ale było z jajem, a nie jakieś słodkopierdzenie w stylu Triple "Rocky'ego" H czy misia między Rockiem i Januszem po ssającym po całości feudzie. Krótko mówiąc: Vince spełnił nasze najgorsze oczekiwania, w tej ważniejszej części show - nie zrobił żadnego większego ukłonu w stronę fana, który chciałby czegoś więcej niż fani w czapeczkach Dżona Siny...

 

A jeżeli chodzi o walki:

 

Pre Show był taki jaki miał być. Miz i Barrett wirtuozami nie są i magia WM-ki nie sprawiła, że obaj wycisnęli z siebie jakiegoś maksa. Ot, młócka dwóch przeciętnych ringowo wrestlerów, którzy na domiar złego zgubili gdzieś "to coś" i zafundowali nam widowisko rodem ze środka Smackdowna. Warte odnotowania, że Mike buduje streak.

 

The Shield vs. Orton, Show i Rudy

Turn Ortona wydawał mi się najbardziej prawdopodobny spośród tych wszystkich, ale dopuszczałem też możliwość, że nie zobaczę go na WM-ce (dzisiaj zastanawiam się, czy w ogóle zobaczę go w najbliższym czasie). Tarczownicy mieli już lepsze matche, ale tradycyjnie cieszy wynik tej walki. Mam jednak wrażenie, że kolejne tryumfy tej stajni niespecjalnie dają im coś ponad to, co już osiągnęli. Oczywiście zawsze to lepiej niż jak mieliby jobować (bo wtedy równaliby do 3MB), ale czas chłopaków rzucić w feud, którego stawką byłoby COŚ. Ktoś już wcześniej zauważył, że to Ambrose pinował i mnie również cieszy ten fakt. Też odczułem to na zasadzie ukłonu federacji w stronę tego zawodnika.

 

Ryback vs. Mark Henry

Chyba nikt nie spodziewał się, że ta walka będzie wyglądała inaczej. I chyba każdy wiedział, że skończ się to shell shockiem nad Henryku. Ale oczywiście nikt (no może poza bodaj jedną osobą, która typowała w typerze zwycięstwo Marka) nie spodziewał się, że zakończy się to przegraną Skipa. Fani wrestlingu lubią zaskoczenia. I chociaż ten manewr w kontekście budowy wielkiego terminatora Rybacka jest niezrozumiały, to jednak do przełknięcia. Weteran pokonuje młokosa. "Znaj swoje miejsce w szeregu chłopcze". Entuzjastycznie podchodzący fani mogli odebrać wygraną Henryka jako zapowiedź tego, że ta WM-ka będzie WM-ką zaskoczeń. Niestety - to było jedyne zaskoczenie, które nam zafundowano i tak naprawdę jest to raczej zaskoczenie z kategorii "who cares".

 

Team Hell No vs. ekipa Zigglera

Kończąc rozmowę z Danielsonem życzyłem mu zwycięstwa na Wrestlemanii. Dragon podziękował, ale wydawało mi się, że minę miał nietęgą. "Acha... pewnie będzie musiał jobnąć" - pomyślałem i w typerze postawiłem na team Zigglera. Gdyby nie to spotkanie z Bryanem i fakt, że w moich typach wychodziło zbyt dużo zwycięstw face'ów, to typowałbym tryumf Hell No. Na dobrą sprawę był on logiczny - po cholerę Dolphowi pas tag teamów skoro ma tę walizkę, no i fanom należały się jakieś przeprosiny za te nieszczęsne 18 sekund sprzed roku. Zaczęli od nawiązania do tamtej walki (które mi się podobało - zawsze to jakiś mocny wstęp, a nie sztampowy początek, w którym dwóch panów bierze się za bary i tyle historii), później był dość szybko, dość ciekawie i dość emocjonująco (mark mode w związku z Danielsonem i do końca niepewność kto wygra tę walkę). Dobry pojedynek z jakąś tam historią (AJ Lee może tak emocjonującą postacią jak Była Czaqua nie jest, ale zawsze dodawała smaczku tej walce) i z fajną interakcją Danielsona z fanami na samym końcu. Na tę jedną noc zluzowali z kreowaniem Bryana na pizdeusza, który wkurza się nie wiadomo o co i krzyczy coś innego niż publiczność.

 

Fandango vs. Chris Jericho

Ta walka wydawała się całkiem niezła... gdy oglądało się ją o 2 w nocy, na małym ekraniku, przy słabym łączu (momentami skakało) i przeświadczeniu "walka z Y2J musi być dobra, nawet jeżeli naprzeciw stoi przeciętniak". Ponowne moje starcie z tą walką obnażyło jej słabości. Chris Jericho ciągnął za rączkę tancerza co było do przewidzenia. Ale że aż tak? Najśmieszniejsze, że po tej WM-ce jest już jasne, że Curtis na tę walkę nie zasłużył (moim zdaniem nie udźwignął nawet jej ciężaru, bo w ringu wyglądał jak ciężko wystraszony chłopiec, którego twarz mówiła "save me Y2J", a o zjebanej końcówce to aż żal wspominać), ale w oczach swoich fanów i tak jest wspaniałym zawodnikiem, bo a) ładnie tańczy b) ładnie rusza tyłkiem c) ma świetny (podobno) gimmick d) kilka ładnych dupali mu postawili obok w trakcie entrance'u...

 

Alberto Del Rio vs. Jack Swagger

Po cichu liczyłem, że panowie zrobią dobre widowisko na ringu, które byłoby idealnym zwieńczeniem tego w gruncie dobrego storyline'u. Walka jednak niespecjalnie mnie porwała, a jedyny ratunek dla widowiska jakim byłoby wejście Zigglera z walizką został odłożony w czasie. Cóż... Szkoda...

 

CM Punk vs. Undertaker

Zgadzam się z głosami, że emocji tu było niewiele. No bo niby kiedy te emocje miały być? Gdy Punk przywalił Takerowi urną? Czy ktoś w ogóle miał wątpliwości, że takiej akcji w trakcie tej walki nie zobaczymy i że Phenom tradycyjnie nie zrobi kickouta? Generalnie potwierdziło się to, co pisałem na dwa miechy przed WM-ką. Brooks to nie jest wiarygodny rywal dla Takera. Ponieważ kondycja Deadmana nie pozwala na zrobienie jakiegoś pięknego pojedynku, to pozostaje kwestia opowiedzenia historii w ringu, której najważniejszą częścią powinno być przekonanie fana, że streak jest zagrożony. CM Punk oprócz tego, że udanie pociągnął swoją rolę obrazoburczego gnojka i ringowo był bez zarzutu nie miał szans przekonać nas, że 20-1 jest możliwe. Ale to nie jego wina, a tego jak fedka go budowała. Za rok z Takerem powinien walczyć John Cena.

 

Triple H vs. Brock Lesnar

Czyli rzewna historia o tym jak to Hunter został poskładany przez złego pana, jak się odbudował i jak w końcu udowodnił, że jednak jest debeściakiem i nie należy bruździć jego rodzinie. Aczkolwiek jedno mi się w tym wszystkim podobało - fakt, że nie zmusił Bestii do tap outa. Lesnar przegrał, ale trochę twardzielem niejako pozostał. Natomiast kwestią czasu jest aż postać ta zostanie rozmieniona na drobne. Obecnie proces ten na dobrą sprawę trwa. Natomiast sama walka była całkiem niezła.

 

The Rock vs. John Cena

Mało mnie obchodziła ta walka. Niektórzy twierdzą, że była dobra, ale ja się jakoś szczególnie nie wkręciłem. Miś na końcu? No a czego mieliśmy się spodziewać? Heelturnu? :P Natomiast odnajduję pozytywy przejęcia pasa przez BezCennego - po pierwsze zabrał go Rockowi, a po drugie - ciekawi mnie bardzo kto teraz mistrzostwo Januszowi odbierze. ;)

 

Jeżeli chodzi o porównania do WM-ek z dwóch ostatnich lat, to była ona - moim skromnym zdaniem - gorsza, chociaż i te niezbyt porywały. Do tych z lat 90 (czyli okresu, gdy wrestling oglądałem z wypiekami na twarzy) nawet nie porównuję. I jeszcze jedna sprawa: reakcje ludzi. Momentami wydawało mi się, że to widownia z meczu tenisa. Chociaż... co się ludziom dziwić.

 

Najgorsza wrestlemania ever, nawet hymnu nie było na starcie a zawsze tylko dla niego co roku ogladam wrestling 0/10

 

Srał pies amerykański hymn! Skandalem jest, że Mazurka Dąbrowskiego nie zagrali! :D


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

Nie, żebym popierał to rytualne narzekanie na WM, ale nie podoba mi się takie stawianie sprawy "a czego się spodziewaliście". No bo oczywiste jest chyba, że po najważniejszej gali roku powinienem się czegoś spodziewać, nie? I wcale nie były to oczekiwania wygórowane - chciałem, by wynik choć jednej z trzech najważniejszych walk okazał się mniej oczywisty niż to się wydawało. Jakaś logika jednak za tym przemawia. Tym bardziej, że Sheamus podobno wygrał RR tylko dlatego, że wszyscy spodziewali się zwycięstwa Jericho. Więc tak jak mówię: była to wrestlingowo niezła gala, ale zupełnie bez historii.

 

Niestety, kiedy wrestler broni honoru swojej rodziny albo przyjaciół, to w dziewięciu przypadkach na dziesięć jest to spoiler wyniku. Tutaj mieliśmy dwie takie walki, przy czym w jednej występował Taker, co samo w sobie było spoilerem. Ale powiem jedno: chociaż wynik był wiadomy z góry, a Punk i Taker nie pasują do siebie (nie jest to argument przeciw Brooksowi, ale brakuje mu gabarytów, co było szczególnie widoczne przy wynoszeniu Deadmana do GTS), to i tak bawiłem się lepiej niż podczas obu walk z HHH. Pewnie ze względu na świetnie poprowadzony przez Punka feud, który był o niebo lepszy niż zeszłoroczny. Nie chce mi się nawet przypominać tego idiotycznego motywu ze schodzeniem z ringu o własnych siłach...

 

Nic by się nie stało, gdyby Ziggler zainkasował w niedzielę walizkę. Prawdopodobnie tylko to bym pamiętał z tej WM za kilka lat. A tak co mi zostało? Misiek po main evencie?


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Six-Man Tag Team Match

Randy Orton, Sheamus, & The Big Show vs. The Shield

 

Miałem wrażenie, że ta walka była za krótka. Dostaliśmy chyba 10 minut walki, a w ringu było przecież aż 6 zawodników w tym w jednej drużynie Main Eventerzy, a w drugiej The Shield, którzy przez wielu byli nazywani najlepszą stajnią ostatnich lat w MS. W takim wypadku 10 minut to stanowczo za mało. W ringu jakoś zbyt wiele się nie działo. Podobało mi się RKO, gdy jeden z The Shield wyskoczył z lin, a Orton ładnie go wyłożył swoim finisherem, ale od razu naciął się na speara. Byłem przekonany, że to dopiero początek dobrej walki, bo panowie zaczęli się rozkręcać, a tu koniec.

Ocena : ** i 1/2 *

 

 

Ryback vs. Mark Henry

 

Słaba walka. Ogólnie nie jestem fanem takich starć, w których zamiast akcji mamy pokaz siły. Zakończenie walki również mi się nie podobało, Henry spada na rywala i wygrywa tylko po to, aby pół minuty później bardziej zmęczony Ryback mógł zrobić to co nie udało mu się wcześniej.

Ocena: *

 

 

WWE Tag Team Championship Match

Team Hell No (Champions) vs. Dolph Ziggler & Big E Langston w/ AJ Lee

 

Na początku już myślałem, że ktoś wpadł na pomysł zrobienia tego co na poprzedniej ( albo 2 lata temu ) WrestleManii, czyli pobicia rekordu najkrótszego pojedynku. Była to druga walka, która według mnie dostała za mało czasu ( 6 minut ). Z tej walki zapamiętałem jedynie finisher Kane'a, który wyglądał bardzo fajnie.

Ocena: **

 

 

Chris Jericho vs. Faaaaaaandaaaaaaaaaangooooooooooooo

 

Była to pierwsza walka, w której widziałem Faaaaaaandaaaaaaaaaangooooooooooooo i nie specjalnie mi się ona podobała. Tzn zła nie była, ale brakowało w niej tego czegoś. Zakończenie walki mnie zdziwiło, bo Jericho po tym swoim skoku wylądował głową na kolana rywala ( a przynajmniej tak to wyglądało ), ale to ojednak Y2J od razu ruszył, aby zakończyć tą walkę, ale przegrywa przez roll up.

Ocena: **

 

 

World Heavyweight Championship Match

Alberto Del Rio (Champion) w/ Ricardo Rodriguez vs. Jack Swagger w/ Zeb Colter

 

Kolejna 10 minutowa walka, wszystkie takie będą? Ostatnio jak oglądam walki o WHC w WWE to jakoś nie mogę się wczuć w pojedynek i tak było tym razem. Według mnie ta walka była średnia. Głównie skupiała się na submissionach. Podobało mi się przejście do ostatecznego submissionu w wykonaniu Del Rio. Z tej walki raczej nic mi w pamięci nie zostanie na dłużej.

Ocena : ** i 1/4 *

 

 

The Undertaker vs. CM Punk w/ Paul Heyman

 

Pierwsza walka godna tego PPV. To już tradycja, że walki The Undertakera dostają te minimum 20 minut i pomimo swojego wieku dobrze te walki się ogląda. CM Punk również dobrze się spisał, ale to było oczywiste. Szkoda, że stolik komentatorski jednak się nie rozpadł po skoku CM Punka, bo to by zrobiło jeszcze lepsze wrażenie. Podobało mi sie w tej walce te częste zmiany przewag oraz wymiana finisherów. Fajnie wyszedł ten Tombstone, którego Taker wykonał zaraz po GTS.

Ocena: *** i 3/4 *

 

 

No Holds Barred Match

Triple H w/ Shawn Michaels vs. Brock Lesnar w/ Paul Heyman

 

Dobra walka, fajnie wykorzystano stypulacje. Dzięki przedmiotą użytych w tej walce oglądało mi się ten pojedynek znacznie lepiej, chociaż mogli sie pokusić o jeszcze więcej. W takiej walce aż by się prosiło o krew co by uwiarygodniło jeszcze bardziej ten pojedynek. Początek walki według mnie troszke nudnawy, ale z biegiem czasu wsystko się rozkręciło.

Ocena: *** i 1/2 *

 

 

WWE Championship Match

The Rock (Champion) vs. John Cena

 

Pierwsza część walki to jeden wielki zamulacz. Druga część monotonna. Niby wiadomo, że jak jeden wykona jakąś akcje swojego rywala, to ten drugi będzie chciał zrobić to samo. Tutaj warto zwrócić uwagę na zachowanie Ceny, który chciał zrobić People Elbow Rockowi, ale zatrzymał się na linach, gdyż przewidział, że Rock się podniesie. Wymiana finisherów nawet ok, ale zdziwiłem się, że w tym momencie akurat zakończono walkę ( sam nie wiem czemu, bo posypało się już wtedy dość sporo finisherów ). Zachowanie po walce z jednej strony dobre, dwaj mistrzowie, którzy pogratulowali sobie po walce, a z drugiej takie cukierkowe.

Ocena: *** i 1/4 *

 

 

Ogólnie jak na tą najważniejszą galę roku to dupy nie urwało. Tylko 3 walki z aż 10 to stanowczo za mało, aby uznać galę za udaną. Dałbym tak 4/10.


  • Posty:  10 208
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

1. The Shield vs. Rudy, Randal & Show - lubię chłopaków z Tarczy, ale sama walka jakaś specjalnie porywająca nie była. Młode wilki musiały zapłacić frycowe za wygraną, dlatego mieliśmy tu takie kwiatki, jak Sheamus w pojedynkę rozwalający w ringu trójkę Tarczowników :roll:

Zdecydowanie nie był to wieczór Randala, który jakoś nie zgrał się z fanami liczącymi mu ciosy, kiedy częstował punchami w narożniku (dziwnie to wyglądało. Tak jakby Orton na maksa wyłożył lachę na bawiącą się publikę i zrobił sam swoje, zamiast zrobić to z ludźmi i dać im radochę), fatalnie sprzedał finalnego Speara (zwalił się jak kłoda, przez co akcja straciła swój impakt), a na sam koniec nie przeszedł tego oczekiwanego turnu (to akurat nie jego wina).

Ponowny turn przechodzi Big Show, co było niby zaskakujące, ale tak zaskakujące jak śnieg u nas na wiosnę - czyli zdecydowanie in minus, bo to Randalowi przydałoby się odświeżenie postaci.

To co mi się tutaj podobało, to oczywiście wynik (młodzi nadal wygrywają swoje najważniejsze walki - i tak trzymać), oraz booking Ambrose'a, który wyszedł na kozaka, pyszcząc Showowi i zlewając jego firmowe chopsy (give me more!). Sama walka, jak już wspomniałęm, dupy nie urywała.

 

2. Henry vs. Ryback - nie wiem, czy Skip sobie coś przejebał u McMahona, ale Vince ostatnio nie ma dla swojego pupila taryfy ulgowej i najpierw pozwala Tarczownikom go dojechać, a teraz podkłada go heelowi i to czysto (!!!), na największym PPV roku... Poza tym sposób porażki też był dziwny (mnie tam akurat wygrana Enrique cieszy, bo lubię tak mocarnie bookowanych heeli), bo Henryk dominował niemal całą walkę, żeby na koniec jeszcze wygrać czysto... Trochę to jednak obniża "moc" Wędkarza w oczach marków.

Niby Ryback miał swoje momentum po walce, kiedy zasadził Shell Shocked Markowi (serio, ktoś sądził, że Wędkarz nie da fizycznie rady tego zrobić?), ale jak dla mnie, to przepierdolił tą walkę w każdym jej aspekcie i mocno to nadwątliło jego pozycję w moich oczach (a podniosło pozycję Heńka).

Sama walka - wolna jak wolna sobota. Liczyłem, że obaj rywale będą się tu niszczyli power moves'ami, a tu Marecki, przez większość starcia, tyrał Głodomora jak psa.

 

3. Tag Team Championship - typowy średniak, ktory na długo nie zapadnie w pamięć. Fajny był początkowy motyw "z buziakiem", gdzie Daniel próbował wykorzystać to tak jak Rudy, rok temu, w walce z nim :D

Langston jest nawet niezłym power house'em jak na takiego pyrdka (jak na fizoli u Vince'a, to wzrostu Centra nie posiada), ale powinni kazać mu zgolić ten pedalski wąsik, bo mi ciężko go brać na poważnie z taką facjatą (kolo wygląda bardziej zabawnie, ze swoimi minami, niż groźnie).

Pytanie dnia to to, czemu jobował posiadacz walizki MITB i (zapewne) przyszły Mistrz HW, a nie Langston? Gdzie sens? Gdzie logika? Ziggler jak zwykle dwoił się i troił (standardowo zajebisty selling Zygi), ale walki ponad przeciętność nie wyniósł.

 

4. Fandango vs. Jericho - wejście Vince'owego Maseraka - efektowne (z tymi tancerkami). Widać, że McMahon go lubi, skoro funduje mu tego typu fajerwerki już przy debiucie. Co do samego tancerza, to specem od dansowania nie jestem, ale jak Curtis usiłował zakręcić coś w parze z partnerką (gibanie się samemu lepiej mu wychodzi), to wyszło to tak, że stawiam iż Czarna Mamba by go bankowo ujebała w Tańcu Z Gwiazdami za tego typu drewniane kroki :D

Co do samego Fandango, to pomimo niezłego odgrywania gimmicku - nadal mnie nie przekonał, że zasłużył na ten spot na WrestleManii (że o podłożeniu Y2J'a nie wspomnę). Popisał się ładnym leg dropem from top rope (całkiem nieźle mu on wychodzi) i skiepszczoną wersją Mick Checka, a przez resztę walki był niemal squashowany przez Chrisa.

Głupi był ten job Jericho. Facet pierze pizdusia przez 90% walki, żeby później zostać zrolowanym (small package) i to siłowo? Ani nie było to przekonujące, ani też słuszne wg mnie. Nie zaskoczyła mnie wygrana TancMajstra (w końcu Vinnie nie ujebałby go w debiucie, skoro ten gimmick to jego ukochany obecnie pomysł), ale nadal uważam, że to bardzo głupie zagranie, rozmieniające Jericho na drobne i push dla Curtisa, na który jeszcze sobie nie zasłużył. Skoro już McMahon tak chciał zaufać Fandango, to mógł mu pozwolić trochę poprowadzić tą walkę, żebyśmy mogli się przekonać, czy jest w nim jakiś większy potencjał. Ja na chwilę obecną jeszcze go nie dostrzegłem w tej postaci.

 

5. Alberto vs. Swagger - ADR wychodząc do ringu w tym zwiewnym szlafroczku wyglądał jak 100-u procentowy ekshibicjonista :D Sama walka to kolejny średniak, który można było obejrzeć bez większego ziewania, ale w pamięci na dłużej nie zagości. Szkoda, że zmiana gimmicku Jacka popchnęła go bardziej w kierunku brawlerskiego stylu prowadzenia walki, bo lubiłem kiedy mocno bazował na swoich zapasach i tłamsił rywali na glebie :wink:

To co z pewnością zapamiętam z tego starcia, to fatalny selling subów przez Alberto. Mistrz miał w tych momentach minę jakby akurat przydusiło go zatwardzenie, a nie umierał z bólu, przy skręcanej kostce. Baaardzo obniżało to emocje w tak newralgicznym momencie walki. Na szczęście Swagger świetnie sellował suby ADR-a, co choć trochę zacierało kiepskie wrażenie.

Podobała mi się ta wymiana subów w końcówce, oraz to jak płynnie Panowie przeszli do finiszu. Alberto finalnie broni tytuł, a Swaggi płaci frycowe za wtopę z policmajstrami. Spodziewałem się jednak trochę większych fajerwerków po starciu tak solidnych ringowo zawodników.

 

6. Taker vs. Punker - tak jak twierdziłem na długo przed tym pojedynkiem, nie było bata by heelowy Punk został rozpisany AŻ tak mocno (choć i tak był rozpisany mocno jak na bad guy'a) jak wcześniej face'owi HBK czy Tryplak. Sama walka też była dość przeciętna (zwłaszcza, że apetyty były mocno rozbudzone, bo w ostatnich latach Calaway regularnie kradł show swoimi starciami) i dużo brakowało jej (na każdej płaszczyźnie, a zwłaszcza w kwestii wzbudzania emocji) do czterech ostatnich starć Grabarza z WrestleManii. Nie było ani jednego momentu w którym pozwoliłbym sobie się zatracić i wbrew logice pomyśleć: "kurwa, a może jednak?". Nawet motyw z użyciem urny był przewidywalny (zamarkował ktoś, że nie będzie kick out'a?) i szkoda, że po ataku urną, CM nie poprawił z miejsca GTS'em - bo wtedy z pewnością zrobiłoby się ciekawiej podczas próby pinowania.

To co mi się podobało, to postawa Brooksa, który - pomimo, że heel u Vince'a - to nie srał po nogach przed Takerem (jak ma to w zwyczaju robić większość jego przeciwników) i twardo stawiał mu czoła. Ładnie też prowokował DeadMana - można było kupić to, że Taker zaczyna się naprawdę wkurwiać :wink: Punker mial w tej walce sporo swoich momentów, ale słaby booking sprawił, że serce "z lęku o streak" nie zadrżało mi ani razu, a więc daleko tu było do emocji jakie generowały walki Marka z Hunterem czy Shawnem.

Fatalnie skiepszczono też koronny bump tej walki, bo Punker waląc elbow dropa from top rope, nie złamał stołu na którym leżał Taker i całe "pierdolnięcie" tej sytuacji poszło się kochać.

Co do samego rozpisania Punka, to jak na heela było i tak mocne. Zabookowano mu wyjścia z każdego finiszera Grabarza (ładnie i płynnie wyszedł z Hells Gate'a) i nawet doznał zaszczytu przełamania Tombstone'a, co jak dla Vice'owego Heela, jest nielada wyczynem.

Jeżeli chodzi o momenty z gatunku "bezcenne", to wyjście Grabarza z Anakondy i jego spojrzenie w oczy Punkowi - miażdżyło. Poza tym - może jestem duży dzieciak, ale przy wejściu Takera do ringu (cartoonowy, ale fajny klimatycznie motyw z tymi "rękami potępionych") jarałem się jak Rzym za czasów Nerona :wink:

Powiem tak - gdyby nie ostatnie 4 WrestleManie i apetyt jaki DeadMan wzbudził tamtymi pojedynkami - walkę tą uznałbym za przynajmniej dobrą, ale na tle tak wysoko postawionej przez HHH'a i HBK'a poprzeczki - wyszło w tym roku co najwyżej poprawnie.

 

7. Lesnar vs. Hunter - wbrew wszelkiej logice, dla mnie była to walka tego PPV. Wbrew logice, bo booking był mało porywający (niemal całkowita dominacja Lesnara i nieliczne "zrywy" Tryplaka) i nie było tu żadnych porywających zmian przewag, czy zaskakujących kontr - co tak uwielbiam we wrestlingu. Pomimo to, czuło się jednak moc i to, że Lesnar nie przyszedł tutaj pierdolić się w tańcu. Nie znoszę Brocka jako człowieka, ale uwielbiam jego ringową postać heela z jajami, który może przegrać, ale nigdy nie odpuszcza i idzie jak czołg do przodu. Poza tym, Lesnar po rozbracie z MMA chyba ponownie przykoksował, bo formę fizyczną miał lepszą niż na SummerSlam (wtedy był bardziej ulany) i zafundował sobie oprócz masy, całkiem nienajgorszą rzeźbę, przez co wyglądał jeszcze bardziej morderczo.

Mocarnie rozpisano Brocka w tej walce, co niestety trochę spoilerowało nam to, że Hunter jednak postawi na swoje ego zamiast na logikę - i weźmie odwet za ostatnią porażkę. Szkoda, bo ta wygrana Tryplowi nic nie daje, a Brock ma po powrocie u Vince'a bilans 1-2, co jednak trochę godzi w jego postać, a przy tak rzadkich jego występach - powinni go podbudowywać w takich sytuacjach i oszczędzać jego wiarygodność na prawdziwe wyzwania (vide: Taker na WrestleManii, walka z Rockiem itp.) zamiast jobować go typowi, który i tak już niemal zawiesił buty na kołku.

To co mi się podobało, to to jak Lesnar rzucał Hunterem poza ringiem... Czuło się power! Fajnie rozpisany był też HBK biegusiem spylający przed Brockiem. Dosadnie pokazywało to jak "groźnym gościem" jest Lesnar, że nawet waleczny Shawn woli schodzić mu z drogi :wink:

Podobała mi się też końcówka, bo była bardzo emocjonująca. Bałem się, że Hunter postanowi wziąć nie tylko odwet, ale też "niewielką nawiązkę" - i skończyć Lesnara jego Kimurą... Na szczęście Brock kozacko wychodził (dobry, wiarygodny selling) z subów i dopiero po Pedigree na schodkach - poległ.

Nie wiem dokładnie czemu podobała mi się ta walka (a nie była z gatunku tych "w moim typie"), ale potrafiła mnie wkręcić, wzbudzić emocje, a poza tym - do końca nie można było być pewnym, kto tu wyjdzie zwycięsko (choć za mocny booking Lesnara lekko spoilerował mi jego przyszłe Waterloo).

 

P.S. Wejście do ringu Trypla uwalanego na brzuchu talkiem mnie zmiażdżyło. Chłopina wyglądał jakby mu Stefka przed walką strzeliła małego blow-job'a na szczęście i facet nie zdążył się domyć :twisted:

 

8. Cena vs. Rock - słaby main event, wg mnie dużo słabszy niż ten rok temu. Początek by bardzo wolny i pełen "czajenia się", później bardzo szybko booking przybrał kuriozalną formę i popadł w skrajność, bo tak jak uwielbiam liczne zmiany przewag i przełamywanie finiszerów, tak tutaj było tego wszystkiego nasrane na siłę i "byle więcej" (Rock robi akcję - wchodzi. Próbuje drugiej - kontra Jaśka. Jasiek robi akcję - wchodzi. Próbuje drugiej - kontra Dwayne'a i tak w koło). Człowiek gubił się w tej ilości przełamanych finiszerów i kontr, że koleje przyjmował z ziewem (wiem, że chcieli pokazać jak bardzo równorzędni rywale tu walczą, ale wyszło z tego kuriozum, które potrafiło znudzić tym, co we wrestlingu jest najciekawsze. Niestety - nadmiar szkodzi i przeginanie w każdą ze stron, jest szkodliwe dla widowiska). Poza tym - wymiana finiszerów rozpoczęła się już w początkowej fazie walki... Serio? To Twój patent Vince, żeby permanentnie budować napięcie i utrzymać je do samego końca? :roll:

Końcówka była równie gówniana. Człowiek przyzwyczaił się już do tych milionów kick outów, a tu nagle Cena z kontry zasadza AA i... już? Słaby finisz, który po mnie spłynął jak mocz po pisuarze.

Po walce było niewiele lepiej, bo Jasiek, by przypucować się publice, zaczął oddawać szacunki Rockowi, przybijać z nim piątki, walić miśki i brakowało tylko pocałunku w oba policzki, żeby rzygnąć tęczą :D Goście się nigdy (przynajmniej storyline'owo) nie lubili i koniec powinien być też w tym stylu. Mogli zrobić jakąś wymianę spojrzeń, zbliżenie na wargi Rocka, który mruczy pod nosem: "tym razem Ci się udało Cena. To Twój szczęśliwy dzień", skinięcie głową w stronę Jacha (na zasadzie, masz mój mini-szacun) i finito. A tutaj niewiele brakowało, by jeszcze rozpili flaszkę w ringu, poklepując się po pleckach i gratulując sobie świetnej formy :roll:

 

Reasumując - zawsze samo słowo WrestleManiia nadal irracjonalnie podkręca mi ciśnienie i jakoś zawsze ostatnio czuję się rozczarowany po jej seansie. W tym roku nie było inaczej. Ta WrestleMania nie była może jakaś na maksa chujowa, ale tonęła po prostu w oparach przeciętności, co przy największym PPV roku - nie jest dla Vince'a powodem do dumy. Tak na prawdę to podobała mi się tylko walka Lesnara z Hunterem, a co do reszty - w jakiejś mierze mnie zawiodła. Walka Takera nie przeskoczyła poprzeczek ustawionych przez Michaelsa i Tryplaka (a więc nie spełniła też pokładanych nadziei na show stealer), main event był słaby i przesadzony (regres w porównaniu do tej samej walki, rok wcześniej), Jericho musiał głupio jobnąć rookie'mu, Ziggler jobuje ponownie (choć mógł to zrobić Langston), a po ADR i Swaggerze spodziewałem się więcej w ringu. Prawdziwym zaskoczeniem jest tylko czysty job Rybacka, a jakiegoś większego "pierdolnięcia" na tym show nie zanotowałem w ogóle. Moja ocena: 2+/6.


  • Posty:  1 157
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.11.2009
  • Status:  Offline

Poruszę tylko najciekawsze i najważniejsze momenty gali.

 

Na plus wygrana Shield, ale rozczarowałem się, że nie zobaczyliśmy heel-turnu Ortona, tylko WMD od Showa dla reszty. Nic to nie zmieniło, bo i tak Wight był heelem. Mam chociaż nadzieję, że niebawem zobaczymy feud Randalla z rudym.

 

Ryback przegrywa w dośc kretyński sposób. Henry spada na jego głowę i przypina go. Myślałem, że jest to spowodowane tym, że wędkarz nie uniesie Marka, ale chwilę potem zrobił to. Nie rozumiem, więc takiego kroku. Ryback jako świeżak powinien wygrac, aby dostać kopa w dalszej karierze.

 

Idealnie rozpisana walka Y2J vs Fandango. Starszy i bardziej doświadczony kolega rozstawia po kątach debiutanta, a ten skrada mu wygraną przez roll-up. I Jericho nie ucierpiał na takiej przegranej i mamy WM Moment dla tancerza.

 

Walka o WHC dość średnia. Niestety nie doczekaliśmy się tej nocy cash-inu.

 

Pojedynek o streak najlepszy na tej nudnej gali. Oboje popisali się ciekawymi spotami. Wg mnie za mało emocjonujących near-falli. Było w ogóle GTS dla Takera? Mogli przedłużyć, bo czułem lekki niedosyt.

 

Brawl Trypla i Lesnara mnie nie porwał. HHH zbyt mocno rozpisany co mi się nie spodobało. Zwycięzca też nie ten co wg mnie powinien. Brock jak dla mnie niech wygrywa wszystko :D

 

Z wyniku ME się cieszę, bo nie mogę znieść The Rocka, a zwłaszcza jego no-showy jako Champion czy na Raw po WM. Niech wraca i sie już nie pokazuje.

 

Reasumując - Wrestlemania nie porwała mnie ani trochę. Oglądałem na żywo do walki Takera z Punkiem i żałuję, że zarwałem nockę. Teraz chodzę pół-żywy do szkoły. Dobrze, że Raw mi zrekompensowało tę słabą WM'kę, ale o tym w innym temacie.


  • Posty:  73
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  27.03.2010
  • Status:  Offline

a) ładnie tańczy b) ładnie rusza tyłkiem (...) d) kilka ładnych dupali mu postawili obok w trakcie entrance'u...

 

Co do podpunktów a) i b) ciężko jest się zgodzić, bo jeśli jest coś, w czym nasz Fandango jest bardziej drewniany, niż ring, to jest to... taniec. Tyłkiem nie rusza wcale, chyba i w tym Jericho musiałby prowadzić go za rączkę. :)

 

Mimo to, chwyciło - choć chyba nie do końca miało co. Drętwy taniec i theme rodem z tańca z gwiazdami rozbujał publikę na Raw, a sama jego osóbka stała się gwiazdą internetu. To co, tańczymy w Łodzi?

(swoją drogą, ciekawi mnie, czy ludzie naprawdę to kupili, czy po prostu robili sobie jaja.)

 

 

 

534414_533074240064968_1151633146_n.png

 

529287_533066776732381_533799790_n.png

 

558939_533050903400635_1499195559_n.png

 

 

 

 

PS: Swoją drogą, Zack Ryder miał swój Wrestlemania Moment....

 

 

563786_532756126763446_115627513_n.png

 

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Mr_Hardy
      TNA AEW łatwo na bieżąco śledzić. Do tych dwóch chciałbym STARDOM, MARIGOLD I TJPW. W 2024 średnio wychodziło mi oglądanie regularne tych 3 japońskich federacji ponieważ mają dużo eventów i wystarczy 2-3 dni czegoś nie obejrzeć i robi się sporo do oglądania np. w STARDOM miewałem 3 miesiące zaległości. Dwukrotnie próbowałem nadrabiać i ni uja nie ma to sensu. Oprócz tych 5 federacji to pewnie będę oglądał sporadycznie jakieś pojedyncze gale.
    • CzaQ
      Zgadza się, jedziesz dalej.
    • MattDevitto
      Nowy rok, nowe postanowienia to i może jakieś nowe fedki, które każdy z nas chce oglądać. Warto się zastanowić, szczególnie, że obecnego wrs jest bardzo dużo do ogarnięcia. Z roku na rok też czasu jakby mniej do śledzenia tego wszystkiego. Stąd też tradycyjnie w styczniu przybywam do was z pytaniem:  ile fedek zamierzacie oglądać w 2025? Oczywiście oprócz ich wymienienia, napiszcie też co będziecie śledzić na bieżąco, z jakiej fedki np. rezygnujecie etc. Można też dodać jakieś federacje retro - choćby LU, macie jak zawsze pełną dowolność Poniżej dodaję link do tematu sprzed 12 miesięcy:
    • -Raven-
      Poza tym, całkiem sprytnie to rozgrywają, bo niby w tej walce Szefów żadne Bloodline nie może interweniować, ale Jokerem jest tu Drew, który może pomóc Soliście. Niby teoretycznie wiadomo, że Romek powinien ogarnąć, ale zawsze pozostaje ten element niepewności. Po drugie, bez sensu jest kończyć tak duży feud na zwykłej tygodniówce (a wygrana Rzymskiego to by było game over), co jeszcze bardziej zwiększa szanse Sikacza.   Oby nie, bo Stratna może w takim wypadku długo się pasem nie nacieszyć, a szkoda by było.
    • -Raven-
      Parasolkę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...