Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

WWE WrestleMania XXIX PPV (zapowiedź,spoilery,dyskusja)


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  19
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.08.2009
  • Status:  Offline

  • Odpowiedzi 551
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Ghostwriter

    44

  • TakerFanKrk

    32

  • PH93

    28

  • Croos

    26

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  89
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.07.2012
  • Status:  Offline

Wade Barrett vs Miz

- Tragedia

The Shield vs Orton, Sheamus, Big Show

+ Całkiem przyjemnie ringowo

+ Mało Sheamusa

+ Zwycięstwo Shield

- Brak turnu Ortona

- Słabe tempo

- Brak wymiany Finisherów

Mark Henry vs Ryback

+ Zaskakujący zwycięzca

+ Wrestlemania Moment Rybacka

- Znowu tempo

- Słabo ringowo

- Słaba końcówka

Team Hell No! vs Ziggy and Big E

+ Dobrze ringowo

+ Postawa Langstona

- Za krótko

- Zwycięzcy

Fandango vs Chris Jericho

+ Szybko, w końcu szybko

+ Ciekawie..

- Jednak za słabo w ringu

- Zakończenie walki

Alberto del Rio vs Jack Swagger

- Słabo w ringu

- Brak emocji

- Za długo

- Końcówka

The Undertaker vs CM Punk

+ Świetnie w ringu

+ Ogromne emocje

+ Świetni Punk i Heyman

+ Nie gorszy Taker

- Botch ze stołem

- Za krótko!

HHH vs Lesnar

+ Emocje

+ Ciekawie

- Za wolno

- Za mało przedmiotów

Cena vs Rock

+ Końcówka

+ Emocje

+ Ku zaskoczeniu ringowo

- Brak turnu

- Zakończenie

 

Gdzie Funkusy?


  • Posty:  190
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  01.03.2013
  • Status:  Offline

Na zagranicznych portalach dobrze to podsumowują "Disney kupił WWE"

  • Posty:  122
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.04.2011
  • Status:  Offline

WrestleMania 29 ssała pod względem scenariusza. Wszyscy się tak trzymali go fundamentalnie, że sędzia wyprzedzał akcję, po której miał paść żeby odliczać. Brak segmentów na zapleczu, a przydałbyś się choć jeden mocny. Walka po walce z wideo promocjami, na prawdę WWE, na prawdę?! Mieliśmy się spodziewać niespodzianek, niestety wszystko zostało rozwiane. Zero turnów, zero zaskoczeń, brak Cesaro w karcie. Końcowy segment Rocka i Ceny jak z filmu o bohaterach ze wzruszającym zakończeniem przy oklaskach rekordowej ilości publiczności. Nie żałuję, że obejrzałem bo dostałem kilka fajnych walk, ale niestety uważam, że jest to najsłabsza WM'ka na przestrzeni ostatnich 5 lat. A co za rok w takim razie? "WWE present's... DisneyMania 30!"

  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

Nie oglądałem na żywo i z tego co czytam, nie ma co żałować. Do rzeczy:

 

- The Shield vs. Team WWE - zwycięzca bez zaskoczenia. Pisałem coś nieco wcześniej, że to być może Big Show coś odwali? Niespodziewałem się jednak, że nastąpi to dopiero po walce, kiedy tak naprawdę jest już pozamiatane i nie jest to tak niespodziewany moment. Samo starcie podobało mi się.

 

- Ryback w nowym stroju, a i te "fajerwerki" na wejściu brzmiały jak pierdnięcie... Zderzenie klatami było dosyć śmieszne. Henry również jako pierwszy pokazuje swoją siłę. Dziwi mnie jednak dalsza dominacja Henry'ego w tym pojedynku. Za dużo też tego klinczowania... Reakcja na ten pojedynek była zerowa nawet wtedy, kiedy Wędkarz przejął inicjatywę. "Feed me more" jako chanty również nie wypadły okazale, a z tym pierwszym shellshockiem również wyszła lipa... Fajnie, że za drugim razem to wyszło. Publika jednak pozostała niewzruszona. Wydaje mi się, że to może być początek końca Rybacka, czego nie zmieni ewentualny feud z Jasiem o pas WWE.

 

- przynajmniej przy okazji WM Dolph dostaje pełną wejściówkę ;) Nie podobało mi się, że nie dostaliśmy wejściówki Bryana. Płomienie Kane'a i kolejny raz dostajemy pierdnięcie... wydaje mi się, że rok temu było to lepiej zorganizowane. Pocałunek z AJ i atak Bryana, ale nie spowodowało to u mnie oczekiwania na szybki finisz. Od razu moją uwagę zwróciła zajebista reakcja na Danielsona. Big E dobrze zabookowany jako zawodnik, który nie boi się wyzwań (nie spierdolił przed Kane'm). Po Zig Zagu już myślałem, że walka zostanie zakończona. Szkoda, że AJ na nic się nie przydała, bo jest bezużyteczna dla Zigglera - tak samo, jak Big E. Chanty na koniec pokazują, komu należy się push w przyszłości.

 

- Curtis debiutuje na WM i od razu pojawia się z całą swoją stajnią tancerek... :grin: Sam pokaz - o dziwo - podobał mi się, a Curtis mógłby wypluć tą gumę nieco wcześniej ;) (chyba, że guma też jest częścią jego wejścia?) Sam Fandango niewiele pokazał w tej walce i to mi się nie podoba - bardziej, niż wynik tej potyczki. Parę movesów z wcześniejszych mini perfomance'ów i jeden "trafiony" skok z narożnika...Aaa, idź pan w ch*j!

 

- wejściówka Diddy'ego wyszła świetnie. Bit kojarzy mi się z filmów o Rocky'm, a sam początkowy utwór słyszałem po raz pierwszy. Wolę takie wykonania, aniżeli sielankowe pioseneczki Rudolfa ... Coming Home kończy ten dość przyjemny (dla moich uszu) przerywnik.

 

- że ucięli Swaggerowi wejściówkę, czy coś mnie ominęło? O jeden speech za dużo, a Alberto w tym stroju wyglądał fatalnie... Gdzieś między speechem a rozpoczeciem walki zupełnie opadły emocje co do jej przebiegu. No i ten wyskok Swaggera, który skutkuje sprawą sądową... W samej walce znowu mamy to samo - heel dominuje, a face na jedyne, co może liczyć to chwilowe zrywy, które nie pobudzają publiczności do lepszej reakcji. Nie będę się również czepiał, że "zwykły wrestler" wykonuje suplesa na "zapaśniku", bo walka na submissions , gdzie początkowo nikt nie odniósł końcowego sukcesu już było OK. Druga podejście Alberto załatwia jednak sprawę. Zaczyna brakować wyrównanych starć podczas tej gali...

 

- no i mamy Urna vs. Streak. Wejście Punka świetne i efektowne, a jak się później okazało - Undertaker nie ustępował mu w tej kwestii. Wyciągane ręce w jego kierunku wyglądały zjawiskowo... Mamy również dalsze zabawy z urną i prowokowanie cheap heatu. Ożywiła się również publika. Od początku mamy jednak bardziej wyrównane starcie, niż poprzednie. Prowokowanie Takera urną również było dobrym pomysłem, ale nic z tego nie wynikało - w przeciwieństwie do motywowania Punka, który poczynał sobie sprawnie w tym starciu. Kiedy znowu mamy przewagę Brooksa, po skoku z narożnika moją uwagę zwrócił fakt brzuszka u Brooksa nieco większego,niż zazwyczaj. Może i CM nie miał nigdy szcześciopaka, ale ten brak występów odbił się na jego formie fizycznej. Lot na stół był świetny, a Hell's Gate już dawno przestał być śmiertelnym finisherem. Dostajemy również świetną akcję z oboma finisherami (oj, ciężko trafić Grabarza w głowę ;) ). Jak widać - można zrobić wyrównaną walkę i spowodować jakiekolwiek emocje u oglądających na MetLife. Ich reakcje sprzyjają oglądaniu gali. Drugi Tombstone dopełnia formalności.

 

- ktoś poniżej napisał, że ze stołem komentatorskim wyszedł botch...czy aby na pewno? Brock pokazał, że ten stół jeszcze miał się na coś przydać ;) Świetnie wykonywał rzuty i suplesy poza ringiem i w nim. Aby wzmocnić wrażenie Lesnara jako bestii, zabookowano nawet ucieczkę Michaelsa, który ostatecznie skasował F5. Śmieszyło mnie, jak Lesnar obronił się przed jedną z prób finishera Triple H, kiedy cofnął nogi w ten sam sposób, jak broni się obaleń :lol: Kimura w stójce totalnie z dupy - niby komentatorzy przy walce podczas SS wspominają, żę "WWE jest lepsze od UFC bo (można coś tam robić" - z oczywistych względów nikt nie wspomni o tym, że w UFC poddania kimurą w stójce lub z pleców to jest odsetek procenta...a kiedy jeszcze Triple próbował zrobić to samo, padłem śmiechem :lol: Nie warto zapominać, że otrzymaliśmy powrót Michaelsa i biedny Heyman skasował SCM na maskę. Obstawiłem ostatecznie byłego najlepszego zawodnika dywizji HW w MMA na świecie, ale wynik wcale mnie nie zaskoczył. Szkoda że Lesnar jobbnął - bookowanie go jako dominatora zapewni mu jednak spokojną egzystencję w oczach wszystkich marków. Powiem więcej - spodziewam się, że dosyć szybko na RAW były zapaśnik dywizji NCAA pojawi się, aby wyrazić swoją złość i zacząć nowy program. Raczej nie będziemy czekać, aż wszyscy o nim zapomną, były mistrz UFC zrobi znowu pozę bestii i kolejny raz będzie wzbudzał strach i podziw wśród amerykańskich fanów.

 

- gawiedź ucieszona, więc można ruszać z main-eventem. Wyglądało to nieco jak powtórka sprzed roku z pewnymi korektami. The Rock już dobrej walki nie pokaże i to musimy zaakceptować. Że połowa walki opierała się na przełamywaniu finisherów? Co z tego! Nie zauważyłem również, aby publika była bardzo zawiedziona takim, a nie innym rozstrzygnięciem. Gorzej przyjęte zostały ich wzajemne uściski... Stało się to, co miało stać - odkupienie nastąpiło.

 

W swoich typowaniach wyżej, pisałem o tym, jak mało rozczaruje mnie brak turnu Ortona czy Ceny. Może i brakowało emocji, ale niektórzy (Swagger) są sobie sami temu winni. Gala jednak nie wyróżniła się niczym wybitnym i zdziwie się, jeśli w przeciągu roku nie otrzymamy lepszej od WWE.

 

No i pozostaje czekać na RAW :)

Edytowane przez Bullinho

  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Ja z oglądaniem live dałem sobie spokój po walce Takera z Punkiem, która to podobno była najlepszą na całej gali. Rzeczywiście stało to wyżej niż poprzednie starcia, ale też jakichś wielkich emocji było tutaj jak na lekarstwo (sorry - miałem niby obgryzać paznokcie, gdy Brooks pinował Deadmana?), a kolejnych walk jeszcze nie widziałem. I szczerze mówiąc to nie żałuję, że nie dotrwałem. Po prostu wyczułem pismo nosem, że już żadnych wielkich pierdolnięć na tej WM-ce nie zobaczę i polecą oklepanym, bezpiecznym scenariuszem. Największym zaskoczeniem okazała się wygrana Henryka z Rybergiem, która mnie ani ziębi ani grzeje (chociaż w sumie uważam, że Skip powinien był wygrać tę walkę, ale o tym szerzej będę pisał później). Generalnie - sztampa, kicha, chyba najbardziej cieszy mnie, że Danielson miał swój moment na WM-ce (szkoda, że do spółki z Kane'm, ale lepsze to niż nic).

  • Posty:  1 354
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.01.2010
  • Status:  Offline

Oglądałęm live i musze powiedzieć, że ta WrestleMania, jest w top 3 największych porażek.

ŻADNA, powtarzam ŻADNA walka, nie zrobiła na mnie wrażenia. (być może za często widzę jak ktoś umiera).

Najlepszą zdecydowanie, było starcie Tagów.

Tempo odpowiednie, nie było "co ja tu tuaj robię".

Zwycięzcy, też cieszą.

Najgorszą dla mnie walką, obok Cena vs Rock, była walka. . . Takera z Punkiem.

Emocji nie było wcale. Momentów, kiedy to Punk mógł wygrać, też ani grosza.

Tempo nie było złe, ale tak jak mówię, brak emocji w walce Grabarza - TO NIEDOPUSZCZALNE.

Reszty nie skomentuję.

Dodam tylko, że cieszą się moje oczka, gdy widzą, jak Shield wygrywa i jak Cena ma pas. (mimo słabej walki).

Galę oceniam na 2/10, ponieważ była zrobiona, na totalny odpierdol.

 

P.S Oprawa wizualna, również pozostawiała wiele do życzenia.

Pozdrawiam tych, którzy oglądali live i się zawiedli. (lubię was)


  • Posty:  203
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.06.2011
  • Status:  Offline

Strasznie przewidywalna była walka Brocka z Triple (przynajmniej dla mnie) od momentu, w którym Lesnar wrzucił schodki do ringu. Już miałem w głowie rozpisane to Pedigree na schody (Lesnar to ma niefart z tymi schodami, najpierw AA, potem Pedigree :twisted: ). Kurde, spodziewałem się czegoś dłuższego po walce Undertakera z Punkiem ale i tak było dobrze. Jednak tylko dobrze, bo do Hell in a Cell sprzed roku, jeśli chodzi o emocje, walka zassała. Za mało nearfalli od Undertakera i Punka (really? próba pinu po neck breakerze miała we mnie obudzić emocje?) i w dodatku kiepskich, rok temu mieliśmy kombinację SCM+Pedigree, spinebuster na schody, masa pedigree, groźniej wyglądający Hell's Gate (za wcześnie Taker z tym wystartował, żebym uwierzył, że Punk będzie klepać). Momentami walki był elbow drop na stół (który po raz kolejny dał tyłka nie łamiąc się, a zamierzone to raczej nie było) i bardzo fajna wymiana finisherów, GTS, odbicie od liny i całkiem fajny szybki Tombstone, no i końcówka z próbami finisherów. Myślałem, że Urna zostanie bardziej użyta niż tylko uderzenie w plecy Takera, liczyłem na jakiegoś headshota, czy coś, żeby to poważniej wyglądało :D WM 28 była lepsza, przynajmniej pod względem emocji w walkach. Zabrakło mi segmentów z backstage'u i hymnu (zawsze była fajna oprawa podczas śpiewania, te odrzutowce itd.).

  • Posty:  73
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  27.03.2010
  • Status:  Offline

Pamiętacie czasy, gdy WrestleManię pamiętało się latami? Pamiętacie, gdy rodziły się nań wielkie kariery, emocje sięgały zenitu, a sama gala obfitowała w genialne starcia i nieprzewidywalne zwroty akcji?

 

Niewiele straciłam, nie oglądając live. Współczuję tym, którzy poświęcili parę godzin cennego snu, by to zrobić. Spostrzeżenia?

 

- WWE od dłuższego czasu zamiast na jakość, stawia na ilość. Walk było przede wszystkim za dużo, przez co i ilość minut przeznaczonych na każdą z nich była mniejsza. Timesloty podług oczekiwań rozłożono nierównomiernie - zamiast puszczać po raz kolejny promo main eventu, tfu, ostatniej walki, reklamę działalności charytatywnej czy innego trele-morele, z powodzeniem można by użyczyć kilkadziesiąt sekund więcej walkom Fandango - Y2J (ech...), tag teamowi, czy nawet obronie pasa WHC (10 minut na title match na największej gali roku... to żart). Myślę, że żadne z nich by na tym nie ucierpiało.

 

- No właśnie... Jericho. Krzysztof uwielbia jobbować za duże pieniądze. Curtisa prowadzić musiał niemalże za rączkę - i dobrze, bo na tym walka zyskała. Johnny wcale nie jest złym wrestlerem. Wybitnym - tym bardziej. Nie wiem, czy to trema, czy po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Końcówkę zepsuł kompletnie. Jericho, mimo że nie trafił Lionsaultem tak, jak miał to zrobić, tak czy siak sprzedał kontuzję. Wyszło, jak wyszło.

 

Jak wiadomo, miał walczyć z Rybergiem, a z faktu podrzucenia mu Fandango nie był zbytnio zadowolony. Ciekawe, czy w kolejnej biografii też napisze, że to był jego pomysł. :lol:

 

- W ostatniej chwili odrzucono walkę Team Spaślaki i Tancerki vs Team Włochacze i spółka. Nieładnie.

Ściągamy Divy z powrotem, by summa summarum olać je na najważniejszej gali roku? Nie dziwota, że wolą odcinać kupony od popularności w Faktach, Super Expressach czy innych Maximach (Playboy odpada, straszą twarzami).

Nie, żebym jakoś specjalnie tęskniła za Bellaskami czy Brudasem. Nie, żebym wyczekiwała akurat tych segmentów. Czekałam co prawda na Wrestlemania moment dla Naomi, która jako jedyna z zacnego grona na takowy zasługiwała (lubię Rhodesa, ale chyba wszyscy się zgodzimy, że w obecnej pozycji zdziałałby tu raczej niewiele). Być może mamuśka Brodusa ucieszyłaby się, raz jeszcze widząc go na PPV. Być może Bellaski mają jednak jakichś fanów. Być może...

Starcie stało w karcie i było promowane przez dobrych kilka tygodni - tylko po to, by cichaczem je pominąć. Tak się nie robi.

Powód prozaiczny - brak czasu antenowego. Wracamy do pierwszego myślnika. Co więcej, dysponowaliśmy pre-showem ORAZ post-showem. Nie dałoby się wcisnąć gdzieś tam? Nie, bo po co...

 

Swoją drogą, pamiętacie jeszcze, gdy zarząd widział w Codym zwycięzcę Royal Rumble i kandydata na mistrza WHC? Jak widać, jest na bardzo dobrej drodze... :twisted:

 

- Punk vs Taker budziło najwięcej emocji przed rozpoczęciem show i w jego trakcie. Jakość samego starcia była co prawda do zniesienia i zaakceptowania, brakowało jednak emocji... Przez co dość mocno się wynudziłam. A może po prostu byłam zbyt wkurzona Fandango-Y2J, by wczuć się w tę walkę. Na plus - wejściówki. Klimatyczne, Living Colour dali popis dobrej formy, a Taker... jak to Taker. Wpadło mi teraz, w tym momencie, że z tego czasu, gdy toczył się do ringu, też dałoby radę parę minut przeznaczyć chociażby na to, by Szwagier mógł wjechać do ringu poza promem (a może nie mógł, bo chował Mary Jane przed ochroną?). Zeszłoby mu zdecydowanie krócej niż Grabarzowi.

 

Odpuściłam sobie: Ryberga, Lesnara i kRocka. Przewinęłam też śmiesznego Mudżyna testującego mikrofony (strasznie powolny ten techniczny - sprawdzać to tak na widoku? Przez 10 minut? Zwolniłabym go za to...). Show było kompletnie przewidywalne, nie zostawiło też zbyt wiele pytań. Z łatwością trafi do listy pięciu najbardziej nieudanych WMek. Oczywiście, Vince i tak się ucieszy, że ludzie przyszli, może co niektórzy nawet wykupili PPV (80 dolarów? Za taką cenę Natalya powinna wpaść do mnie ze striptizem - może w końcu byłoby w tej ofercie coś kuszącego). Gala była nieporozumieniem, a kreatywni powinni zacząć martwić się o a) poziom pozostałych PPV; b) swoje posady.


  • Posty:  877
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  23.01.2011
  • Status:  Offline

Pre-Show Intercontinental Championship Match: Wade Barrett © vs. The Miz

Nastawiałem się na kompletny gniot, a nie było aż tak strasznie. Tempo dawało rade, były zmiany przewag, a i przestoje się nie zdarzały. Z jednej strony najgorszy w tym wszystkim był czas trwania, nie mam pojęcia ile to trwało, ale nawet jak na pre-show zleciało błyskawicznie, z drugiej gdyby dodali im jeszcze kilka minut prawdopodobnie zeszłoby z nich powietrze i oglądalibyśmy totalny zamulacz. W każdym bądź razie, tu tak nie było. Przeciętniak, ale na zajawkę przed PPV idealny. Sam wynik mnie nie zaskoczył, przeczuwałem, że zabookują zmianę mistrza by pokazać, że na WrestleManii wszystko się może zdarzyć. Czy było to dobre rozwiązanie? Moim zdaniem - tak. Za Barrettem strasznie nie przepadam (ogólnie mam jakiś wstręt do wyspiarzy - Celt, Drew, Wade), więc i fakt straty pasa mnie cieszy, medal ma jednak dwie strony i wchodzący w dupę publice Miz to nie jest mój wymarzony kandydat na czempiona, zresztą whatever... Miz 4:0 WrestleMania. [**]

 

Six Man Tag Team Match: The Shield vs. Sheamus, Randy Orton and Big Show

Bardzo solidny opener, co prawda krótki (chyba najkrótsza walka Tarczowców), ale na rozpoczęcie show perfekcyjny. Cieszy mnie fakt, że to Ambrose odliczył Ortona, WWE widzi w Deanie przyszłą gwiazdę, plus dla nich. Sama sytuacja z Big Showem średnio mnie ciekawiła, co za różnica czy Paul jest face'm, czy heelem wszyscy i tak mają go głęboko w czterech literach. Bardziej interesował mnie ewentualny turnem Irlandczyka, czy - tak bardzo przewidywany - turn Vipera, a tu klops. Wydawało mi się, że po tym jak podnieśli się już po KO Punchach i spojrzeli na siebie, atak jednej ze stron to kwestia czasu. I gdy już miało się to stać... zmiana kamery na komentatorów. :wink: Przeczucia człowieka jednak lubią się mylić... Niemniej pojedynek na pewno spełnił swoje zadanie i rozgrzał publiczność. [***]

 

Singles Match: Ryback vs. Mark Henry

Ależ to było nudne... Nie spodziewałem się wiele, ale to było straszne... serio. Jeśli ktoś jeszcze nie oglądał WM-ki to niech to starcie przewinie, niczego nie starci, a będzie miał w swoim dorobku 8 minut oglądania przytulających się do siebie grubasów mniej. Myślałem, że chociaż końcówka będzie miała pierdolnięcie - coś na wzór elbow dropa Big Showa z narożnika rok temu - ale tu nie było nic takiego. To po prostu się skończyło niczym zwykły TV match. Trochę złego wrażenia zatarł zwycięzca, nie przeglądałem typera, ale wątpię by ktokolwiek postawił na Marka, Ryberg był budowany na pewniaka, a został tutaj z niezrozumiałych dla mnie powodów podłożony. Nie żeby mi to przeszkadzało, lubie Henry'ego - jak niszczyciel sprawdza się rewelacyjnie, trzeba jednak zauważyć, że ta wygrana całkowicie pozbawiona jest sensu. Mam nadzieje, że nie postanowią katować nas rewanżem na Extream Rules, nie wiem czy moje biedne oczy by to zniosły. [3/4*]

 

WWE Tag Team Championship Match: Team Hell No © vs. Dolph Ziggler & Big E. Langston (w/AJ Lee)

Przyzwoita walka, niby nic specjalnego, ale solidny pojedynek, szybkie tempo, dobre wykorzystanie Kane'a i Langstona. Problem tylko, że znowu za krótko... tu aż prosiło się o kilka minut więcej. Wynik mnie nie zaskoczył, spodziewałem się, że drużyna złożona na szybko (wcześniej Big E był tylko ochroniarzem) nie może zgarnąć tytułów po tak dobrym raingu. Niemniej tliła iskierka nadziej, że mistrzowie się pokłócą i wreszcie rozpoczną program między sobą, to się nie stało, płakać nie będę, bo oni ciągle dają rade, boli tylko kolejny job Dolpha. Show nie ukradli. [**1/2]

 

Singles Match: Chris Jericho vs. Fandango

Dziwne starcie... na pewno nie było dobre... ale nie było też złe... nie wiem jak je zaklasyfikować, bo tak naprawdę był to przyjemny dla oka squash match z fartownym zwycięstwem chłopaczka do bicia... przyjemny, ale wciąż jednak squash. Szkoda, że nie postawili normalny booking, bo wydaje mi się, że ta dwójka mogła wykręcić całkiem fajną walkę. Sama wygrana Tancerza była już omawiana wielokrotnie przed samym starciem, więc nie ma powodu wszczynać kolejnej dyskusji na ten temat, bo w niej zostało już wszystko powiedziane, ale dodam od siebie, że po tym matchu jestem już w 100% pewny, że ex-Curtis to będzie pizda pełną parą i za kilka miesięcy jego występ ograniczą się do Saturday Morning Slam (cokolwiek to jest). [**]

 

World Heavyweight Championship Match: Alberto Del Rio © vs. Jack Swagger

Szczerze mówiąc, całkowity średniak, coś tam starali się zrobić, ale im to opornie wychodziło. Spodziewałem się zdecydowanie lepszego starcia, ta dwójka to teoretycznie bardzo dobrzy zapaśnicy. To zdecydowanie nie miało tak wyglądać, to miałbyć jeden z lepszych pojedynków wieczoru, a zginął w tle mało ważnych meczy. IMHO przyczyną tego jest Swagger. Po tej walce sądzę, że to już nie jest tak dobrym worker jak podczas zdobywania World title, WWE dało mu wszystko by mógłby zostać mistrzem, a jedyne miejsce gdzie miał dać popis, zawalił. Niestety to nie jest drugi Kurt i - choć bardzo bym tego chciał - nawet menadżer z niego go nie zrobi. Szkoda mi tylko Arystokraty, bo ten po face turnie naprawdę pokazał się z dobrej strony, jest niezłym mistrzem i ewidentnie zasługiwał na coś więcej niż to co wykręcili wczoraj. Nawet publika całkowicie olała to starcie, bo było cicho jak na pogrzebie, sporadycznie budziła się by pokrzyczeć "Ziggler! Ziggler!" z nadzieją na Cash In i znowu milkła, a ja odczuwałem idealnie to samo. [**1/2]

 

Singles Match: The Undertaker vs. CM Punk

Bardzo dobra walka to i publiczność od razu się obudziła. Fakt, może była trochę pozbawiona emocji, ale na to skazane są walki z Takerem. Niby podczas starć Grabarza z Nochalem czuło się lekką niepewność, bo w końcu "ten egomaniak mógł sobie zabookwać przerwanie streaku" tak jeśli z Phenom mierzy się zwykły wrestler, bez magicznego wspomagania z zaplecza, nie stawiając swojej kariery na szali to z miejsca jakiekolwiek emocje związane z przerwaniem serii są niemożliwe. Trzeba się cieszyć, że Dead Man z CM-em wykręcili tak świetną walkę pod względem ringowym (tylko pierwsza z HBK-em była lepsza), a nie psioczyć, że nie udało się zamarkować. Z meczu na pewno zapamiętam Tombstone po GTS-ie - świetne to było, szczerze mówiąc myślałem, że to już będzie koniec, oraz Heymana trzymającego kurczowo urnę. :D MOTN [****]

 

No Holds Barred Match: Triple H vs. Brock Lesnar ; If Triple H had lost, he would've been forced to retire.

Nie podobało mi się to starcie, wszech otaczająca słabizna, była tu ta sama przypadłość co w pojedynko o World Title - nikogo ta walka nie obchodziła, było cicho, nie mogę uwierzyć, że aż tak cicho, ale oglądając taki pojedynek całkowicie ich rozumiałem. Triple H zabookował się na półboga, który systematycznie niszczył Brocka, nawet sam początek gdzie Lesnar zaczynał zawsze na tzw "pełnej kurwie" G&P, a tu tego nie było... Nochal po prostu obił go jak dziecko, dając mu tylko chwile dominacji w środkowej fazie walki. Zrozumiałbym to gdyby kolejny raz mu się podłożył, ale nie... trzy porażki z rzędu na WM-ce nie wchodzą w grę. Mocno ujebali postać byłego mistrza UFC, dużo na tej porażce stracił i ciężko będzie go ponownie na prostą wyprowadzić. Plus jest taki, że nie kazali mu odklepać, bo to już całkowicie pogrzebałoby go pod ziemią. Reasumując - rozczarowujące starcie z jeszcze bardziej rozczarowującym wynikiem... [**1/4]

 

WWE Championship Match: The Rock © vs John Cena

Rozczarowałem się... co prawda patrząc z perspektywy czysto ringowej, było lepiej niż rok wcześniej, Cena chyba wiedząc, że tym razem wygra dodał kilka akcji do swojego move setu i ten match oglądało się inaczej niż 99% inny pojedynków Jasia. Szkoda tylko, że zrobili z tego całkowicie standardową walkę niczym z tygodniówki, nie chodzi mi tutaj o gimmick match, ale o psychologie... nawet nie próbowali opowiedzieć historii w ringu, po prostu wykonywali swoje akcje i tyle... Finishery i kick out po nich też jakieś takie bez emocji... szczególnie te Ceny - nie wiem co ten chłop sobie myśli, ale zamiast zacząć wykopywać po drugim klepnięciu, ten ustawia sobie rękę do odrzucenia rywala już po pierwszym co z automatu psując jakiekolwiek chwile zawahania. Sama końcówka też dla mnie nie zrozumiała. Rock dostał kilkukrotnie AA i wykopywał, a tym razem nie dał już rady? Głupota... Idealnym momentem kończącym ten pojedynek było Attitude Adjustment po tym jak Cenie udawał, że wykonuje People's Elbow, następnie pokazał, że myśli i wykonał finishera... a tak wygrana bez emocji. Sytuacja po walce, to już tylko próba ratowania honoru i nie kończenie największej gali roku wśród gwizdów 80 tysięcznej publiczności. Ci oczywiście cały czas dawali wyraz swojemu niezadowoleniu, prawdopodobnie dostałby lepszą reakcje jakby Rocka przekręcił. [**1/4]

 

Podsumowując - WrestleMania była kiepściutka. Punk z Grabarzem uratowali honor największej gali roku, reszta to słabizna lub przeciętniaki. Kuła najbardziej sztampowość i prostolinijny booking, jak największa federacja świata może nie przygotować nic innowacyjnego na swoją najważniejsza galę. Wstydź się WWE, wstydź...


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Widzę odbiór WrestleManii standardowy. Wszyscy - jak jeden mąż - czują zawód... oprócz mnie. Nauczyłem już sobie nie robić nadziei, i cieszyć się małymi rzeczami. To nie było show wybitne, ale daleko mu do dna, jakim zostało ochrzczone. Przede wszystkim, w moim odczuciu, mieliśmy jedno bardzo fajne starcie, kilka ok (przyjemnych), oraz pozbawione emocji babole, które są nieuniknione. Najbardziej boli to, że do tego ostatniego grona, jestem w stanie wrzucić walke wieczoru. Jestem teraz dość rozdarty, bo wiem, że mam nagrywać Attitude Mówi, ale nie mogę odmówić sobie napisania paru słów na świeżo - nakręcony tymi pociskami, które wyczytałem wyżej.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to oczekiwanie zaskoczenia na największej gali. Wszyscy jesteśmy zgodni, że WrestleMania, to zakończenie "sezonu", roku - jak zwał tak zwał - w WWE. Wszyscy jesteśmy zgodni, że wrestling, to walka dobra ze złem, w której na końcu, dobro ma triumfować. Czemu ktoś się spodziewa, że cały biznes zostanie wywrócony do góry nogami, tej jednej nocy - nie mam pojęcia. Tak naprawdę, która WrestleMania serwowała nieprzewidywalne wyniki? :wink:

 

Wade Barrett vs The Miz – Kiedyś, mistrz Intercontinental, to była osoba, która ringowo prezentowała się najlepiej. WWF Champion, mógł być tym, który sprzedaje najwięcej biletów, ale to na walke o midcardowy pas, ludzie czekali. Teraz wystarczą dwa Figure Four Leglocki, i jesteśmy u celu. Mocne tempo na początku, to tylko zasłona dymna, przed dnem tego starcia. Może i Wade próbował poprowadzić Miza za rączkę – co biorąc pod uwagę status i sukcesy, nie powinno mieć miejsca – ale on też wirtuozem nie jest. Słuszna decyzja zarządu, żeby zepchnąć ich do pre-show. Już nie tak słuszna, żeby mistrza zmienić. Zwycięstwo Mike’a, nad kompletnie niewypromowanym Anglikiem, to nic nie znaczący triumf, który przyniósł mu jakąs błyskotkę. Prawdopodobnie, jego title-run, będzie tak samo emocjonujacy, jak poprzedni.

 

Sheamus/Orton/Show vs The Shield – Śmieszy mnie trochę to, że wśród tego trio "Mega Powers", najlepiej zaprezentował sie Rudy, a najwięcej pracował nad walką gigant. Dość powiedzieć, że nie tak bym to rozpisał :wink: Shield znów wygrało, w walce, o być albo nie być, dla ich stajni. Znów Ambrose, błyszczał mimiką i gestykulacją – bezcenne, jak się stawiał Showowi. Znów Rollins, pokazał kilka ewolucji. Znów Reigns... był słaby. Facet kolejny raz, nie oferuje nic swoją postawą. Na dodatek kuło w oczy to, jak Orton obijał go w parterze, wcześniej jeszcze uwalał go Sheamus, a on wstał kopnął i poszedł wpuścić partnera, jakby przechodził przez jezdnie. Emocji zero. Zabrakło tego kluczowego momentu, impactu, zwrotu akcji, żeby być zadowolonym z openera. Nokautujący ich Big Show, to żadna nowość.

 

Mark Henry vs Ryback – Faworyzowanie Shield, to nie był przypadek dla tej publiki. Tutaj opowiadali się wyraźnie za Markiem. Szkoda, że walka była tak słaba - choć wcale ssać nie musiała. Kiepsko wyglądały te początkowe punche, bo prezentowały się jakby to była koncowka i obaj byli mocno podmęczeni. Do teraz nie wiem, nad czym płakał Ryback, gdy został rzucony na górną linę. Na dobrą sprawę, to wyrzucanie łysego, jak wychudzonego jobbera za ring, mogło się podobać - co jest nijaką reklamą. Ostry diss, na postać Skipa... tak jak i finisz. Kiedy stracił ten swój „WrestleMania Moment”? Byłem poważnie zaskoczony, choć nie mam pojęcia, co to da federacji. Podkładają swojego prospekta, dla kogoś kto odchodzi? Henry zyskuje niewiele na zwycięstwie. Ryback traci bardzo dużo.

 

Team Hell No vs Ziggy/Big E – Za nawiązanie do porażki Bryana po pocałunku, należą się oklaski. Wyszło świetnie, i ustawiło tą walkę do samego końca. Nawet wejście Kane’a z Big E, nie oznaczało niższego poziomu, bo wytworzyła się tam aura, większa od poprzedniego starcia tytanów. Ba, Langston z Czewona maszyna, dali lepszy pojedynek niż Ryback z Henrym. Całej czwórce dałbym tylko więcej czasu. Miałem niedosyt Bryana i Zigglera, co też nie pozwala się w pełni cieszyć.

 

Chris Jericho vs Fandango – Tak jak się spodziewałem. To było dobre! Mieliśmy kilka wiarygodnych near-falli, mały rollercoaster pod koniec, ale to co najlepsze, działo się na początku. Fandango był tą wielką niewiadomą i rozegrali to mistrzowsko, dając Chrisowi go upokarzać. To był ringowy gwałt, a gdy tylko tancerz doszedł do głosu, wykonał jeden cios, i wrócił do swojej arogancji. Trafili w „10” – trzymało się charakteru postaci. Mam świadomość, że ludzie oceniaja walkę, pod wzgledem ringowych ewolucji - to widać po postach - ale tu opowiedzieli historie, która była zjadliwa. Wejścia wreszcie przypominały, że oglądamy WrestleManie. Oba efektowne. Zatrudnijcie tą panią, która tańczyła na przodzie u Curtisa!

 

P.Diddy trochę dał dupy. Kompletnie nie porwał publiki. Tu potrzeba mocnego, rockowego uderzenia, bo takie machanie, to nie dla tych fanów, którzy czekają na kolejną walkę. Plus, że wrócił do starego hitu... Jednego z niewielu dobrych, jakie posiada.

 

Alberto Del Rio vs Jack Swagger – Niby pokazali trochę fajnych akcji – jeden i drugi – niby kontrowali swoje finishery, ale nie zaangażowali widza emocjonalnie. Końcówka opierała się bardziej na managerach, co tylko podpowiada, że to Colter stworzył Swaggera, i w jego miejsce, można było wrzucić każdego. Po tym, jak nie zobaczyłem jego wejścia – WTF – dziwie się, że przegrał tak późno.

 

CM Punk vs Undertaker – Jak na ten wiek, te kontuzje, to Undertaker i tak pokazuje bardzo dużo. Widać poświęcenie. Walka na kolana mnie nie rzuciła, ale jestem daleki od narzekań. Były motywy świetne, jak Takerowy powrót przy Anaconda Vice, czy totalny brak szacunku, jaki Punker okazywał grabarzowi. Ale były tez haniebne minusy, jak celebrowanie „powtórek”, tj. ciosów, które już były, czy ograniczenie wiarygodnych near-falli po stronie Punka, do absolutnego minimum – tylko urna.

 

Brock Lesnar vs Triple H - Któryś z komentatorów, wyjął mi słowa z ust, przy wejściu Brocka – “Wow”. Koleś robi kolosalne wrażenie, co może potwierdzać fakt, że HHH sobie obrzygał brzuch ze strachu. Ryback powinien przestudiować tą walkę, bo tutaj zmierzyły się kolosy, ktorych siła ciosu była widoczna. Dla mnie, Lesnar ukradł show. Rzucał Hunterem, jakby ten był postury Reya Mysterio. Całość oparli na wiarygodnej dominacji byłego mistrza UFC, który na porażce, nie stracił absolutnie nic. Była ona do przewidzenia przy takim przebiegu, ale i tak nie pozostawiła niesmaku. Ja się bawiłem świetnie.

 

The Rock vs John Cena – Wychodząc do walki, po takim starciu jak Lesnar vs HHH, ma sie utrudnione zadanie. Nie sądzę, że Cena i Rock, zdali ten egzamin. Przede wszystkim, John nie zachowywał się, jak powinien. Usmiechnięty Jaś, to nie coś, co widzieliśmy ostatnimi czasy na RAW. Powinien wyjść w treningowej bluzie z kaputerem, jak to miało miejsce podczas jednego z prom. Wszyscy by wiedzieli, że idzie na wojne. Nastawienie by się zmieniło. Tutaj, po prostu włączyli ich theme’y - nie czułem, że to starcie, wieńczące noc. Co gorsza, nie mogę się też jakoś szczególnie przyczepic do samych zawodników. Oni dali z siebie wszystko. Zgrabnie się poruszali w ringu, ale to po prostu nie współgra. Brakuje im chemii, żeby stworzyć magie. Buzi buzi na koniec, było do przewidzenia. Może ten ckliwy finał, to powód tego wszechobecnego zawodu.

 

Top 3:

1. Brock Lesnar vs Triple H

2. CM Punk vs Undertaker

3. Chris Jericho vs Fandango


  • Posty:  586
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.02.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Bardzo zniesmaczyło mnie takie dziwne, trwające przez zdecydowaną większość show, odczucie ogólnego wyjebania w temat...

Promo-walka-promo-walka-promo-walka... a poziom 2/3 starć jak z przeciętnej tygodniówki.

Żadnych segmentów na backstage czy segmentów w ogóle.

Żadnych nadzwyzajnych wejściówek...nie liczę Takera który zawsze jest czymś specjalnym :3 , nie liczę Living Colour i Punka, bo (oczywiście absolutnie nie ujmując niczego wspomnianym) entrance grane live - "to już było", no i nie liczę Ejcza z bramą sprzed roku. Ale żeby w walkach o mistrzostwa? Tak nic, nic zupełnie? Przy wojnie meksynańsko-amerykańskiej aż prosiło się o jakąś orkiestrę (tak, paradoksalnie chciałbym tu zobaczyć dwa zdania wcześniej prze siebie uznane za "to już było" entrance odegrane na żywo :D ). A wogóle to litości, wjazdu Swaggera nie dane było nam nawet zobaczyć na wizji wtF, a ADR zaszpanował tylko tanim białym kitlem. Szkoda że odrzucili lux autka z jego gimmicku... Świadom też jestem tego że WHC ostatnimi czasy jest gnojony, o czym świadczy chociaż jego pozycja w kartach ostatnich dwóch WM, no ale żeby przed tak galaktycznie hype'owanym Main Eventem o pas WWE nie było żadnych ceremonii i cyrków? Poprawcie jeśli się myle, ale to chyba było pierwsze "suche" wejście Jaśka na WM .. ever?

 

Nie zawiodły (przynajmniej mnie) trzy ostatnie walki, a ponieważ po Twice In A Lifetime oczekiwałem sleepera - to duży plus. Fakt, troche długo sie rozkręcali, ale ta chłosta finisherami i akcje oparte na końcowym zeszłorocznym momencie, zostawiły mnie z dostatecznym bananem na twarzy. Trips i Brock pozostawili by po sobie lepsze wrażenie, gdyby nie po kilka razy z każdego frontu wałkowana Kimura->kontra->powtórzyć. Miało to zapewne podkreślić niezajebywalność obydwu gentlemanów, ale tempem połączonym ze zmęczeniem niestety jednocześnie zamuliło.

A do Takera i Punka z niejasnych przyczyn nie umiem sie przyczepić <3

 

Ogółem? Jak niestety od kilku lat, niedosyt, oraz lekkie zniesmaczenie : sztampą, bezpomysłowością, miejscami zatrważającą "normalnością" gali, no i bullshitem w postaci takiego a nie innego zwycięstwa Fandango na czele.

Edytowane przez Thomassi

  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Widzę odbiór WrestleManii standardowy. Wszyscy - jak jeden mąż - czują zawód... oprócz mnie. Nauczyłem już sobie nie robić nadziei, i cieszyć się małymi rzeczami.

 

No to tylko pozostaje teraz czekać na wysyp postów, w których ludzie będą pisać "Przesadzacie! Nie było tak źle! Mnie się nawet podobało! Fandango rulez!" :roll:


  • Posty:  19
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.04.2013
  • Status:  Offline

A do Takera i Punka z niejasnych przyczyn nie umiem sie przyczepić <3

No a ten botch ze stołem komentatorskim, który się nie rozwalił :?: To nie wystarczający powód, aby się do tej walki nie przyczepić :?: Tak samo jej długość, powinna trwać dłużej i mogli chociaż którąś barykadę rozwalić, jak w WWE' 13 :arrow:


  • Posty:  203
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.06.2011
  • Status:  Offline

Tak właściwie, to gdzie była ta ciężarówka Swaggera? :D Pamiętacie?

http://pbs.twimg.com/media/BF04sHdCcAEHtXt.jpg:large

 

W momencie, gdy ten news był świeży, żartowałem, że Swagger się przeliczy i dostanie najwyżej wejście jobbera, no i chyba przepowiedziałem przyszłość, what the hell, to promo mogli spokojnie wcisnąć przed walką, ewentualnie podczas wejścia Del Rio, bo były nudy, fajerwerki w meksykańskich barwach też nie porwały.

Co do fajerwerków, to przede wszystkim za dużo ich było, tak jak rok temu zbotchowali entrance HBK i dali mu pierdnięcia bez pyro, tak w tym roku musieli wyłożyć sporo hajsu na to, np na takim koncercie Diddy'ego pyro co zwrotkę nie było koniecznie.

Jak się nazywa ta panienka, która śpiewała Im Coming Home? Straszny fałsz, dawno nie słyszałem takiej kiepszczyzny live :D

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Aigor
      1. CM Punk dostanie wymarzony ME na Wrestlemanii. 2. John Cena bije rekord Rica Flaira i zostaje po raz 17 mistrzem świata. 3. Randy Orton przechodzi heel turn i dostaje feud z Cody Rhodesem. 4. Roman Reigns ponownie... znika na kilka miesięcy. 5. Całkowity rozpad ekipy Judgment Day. 6. Royal Rumble Match kobiet wygrywa któraś z powracających zawodniczek, np. Becky Lynch, Charlotte Flair lub Alexa Bliss. 7. RRM wygrywa ktoś ze statusem legendy federacji, np. CM Punk, John Cena lub Randy Orton. 8. Gunther traci tytuł na Wrestlemanii, Rhodes traci tytuł na Summerslam. 9. Do akcji wraca Brock Lesnar i dostaje do rywalizacji kogoś z trójki Gunther, Damian Priest lub Bron Breakker. 10. La Knight ponownie sięga po tytuł United States. 11. Big E wraca podczas RRM, eliminuje Xaviera Woodsa oraz Kofiego Kingstona z walki a na WM dostajemy Triple Threat match między tą trójką. 12. Pentagon Jr i Rey Fenix po pojawieniu się w WWE, jeszcze w tym roku sięgną po tytuły Tag Team. 13. Transfery do WWE, min. Josh Alexander, Jordynne Grace, Joe Hendry (na stałe), Ricky Starks czy Wardlow. 14. Z fedki zwolnieni zostają min. Omos, Apollo Crews,  Akira Tozawa, Giovanni Vinci, Karl Anderson czy Luke Gallows.  15. Matt Cardona w końcu wróci do WWE i staje się solidnym mid carderem.  16. TNA po raz kolejny wystawi swoich zawodników do RRM, tym razem będą to Moose oraz Masha Slamovich. 17. Projekt Wyatt Sicks (niestety) zostanie porzucony a zawodnicy pójdą w swoją stronę. 18. Tytuł IC/US wpadnie w ręce osoby, która jeszcze go nie posiadała, min. Dominick Mysterio, Chad Gable, Jacob Fatu, Bronson Reed czy Ludwig Kaiser. 19. Awanse z NXT do głównych rosterów, min. Trick Williams, Tony D'Angelo, Wes Lee, Roxanne Perez czy Cora Jade. 20. Walizka MiTB powędruje do Brona Breakkera (faceci) oraz Dakoty Kai (kobiety).  21. Tytuły ME/Mid Cardowe podczas draftu zamienią się rosterami.  22. Goldberg powraca na swój Last Dance a potem (wreszcie) kończy karierę.  23. Gala PLE odbędzie się w którymś z wymienionych krajów (Niemcy, Francja, Anglia lub zupełnie nowy kierunek, np. Belgia, Włochy czy Hiszpania).  24. Face Turn przejdzie któryś z zawodników, np. Gunther, Bron Breakker, Jacob Fatu.  25. Heel Turn przejdzie któryś z zawodników, np. Seth Rollins, LA Knight, Randy Orton.
    • GGGGG9707
      Trochę WWE miesza z tym Netflixem 😅 No bo wychodzi na to, że na start transmisje na żywo będą się odbywały w jakichś 10-12 językach (w tym np francuski choć Francja i Belgia nie mają dostępu do WWE na Netflixie) a inne języki jak polski dojdą w ciągu 24-48 godzin. Do tego, w niektórych krajach jak Francja czy Belgia zostaje tylko VPN bo WWE nie wejdzie w 2025 roku przez umowę telewizyjną (też trochę bez sensu). Teraz coś widziałem, że dodatkowo RAW na Netflix USA będzie miało reklamy ALE międzynarodowo już nie. Trochę brakuje w tym logiki ale ok 😂
    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...