Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołączenie zajmie Ci mniej niż minutę – a zyskasz znacznie więcej!

    Dostep do bota wrestlingowego AI
    Rozbudowane zabawy quizowe
    Typowanie wyników nadchodzących wydarzeń
    Pełny dostęp do ukrytych działów i treści
    Możliwość pisania i odpowiadania w tematach oraz chacie
    System prywatnych wiadomości
    Zbieranie reputacji i rozwijanie swojego profilu
    Członkostwo w najstarszej polskiej społeczności wrestlingowej (est. 2001)


    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

     

TNA Genesis 2013 PPV


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Jasny

Matt Morgan & Joey Ryan vs Chavo Guerrero & Hernandez – Zamiast rozpocząć galę mocnym akcentem i nastawić pozytywnie na jej dalszy ciąg, odwalili kaszanę z beznadziejnym bookingiem. Walka była bliźniaczo podobna do ich poprzedniego starcia – Morgan wchodzi zrobić przewagę, Ryan niweczy jego trud, face’owie wychodzą z opresji i kończą walkę. Nie wysilili się zbytnio i nawet Supermex, który zawsze potrafił zaprezentować sporo efektownych power-movesów, tym razem dostosował się do poziomu reszty towarzystwa (ciekawe, czy beknie za tego powerbomba). Ciągłe opieprzanie Ryana przez większego kolegę i końcówka zapowiada rychły koniec tego tagu i można rzec – wreszcie. Wyjątkowo źle ich dobrali, a Morgan od początku powinien pójść własną ścieżką.

 

Samoa Joe vs Mr. Anderson – Walka dodana jako typowy zapychacz, żeby zapełnić 3h show, ale ucieszyłem się z jej obecności w karcie, bo zdążyłem się już stęsknić za Andersonem. Sam pojedynek jednak był już marnej jakości. Jeszcze jak do głosu dochodził Joe to było przyzwoicie (tradycyjnie niszczył oponenta swoimi movesami), ale gdy Anderson wypracowywał sobie przewagę, robiło się nudno i schematycznie (osłabianie kończyny przeciwnika). Można przy tym wynotować jedynie pojawienie się Knoxa i dalsze budowanie historii między Andersonem a A&8’s.

 

Christian York vs Kenny King – W końcu jakieś porządne starcie na tym PPV. Cechowało je dobre tempo, płynne przechodzenie z jednej akcji do drugiej oraz wyrównany booking, dzięki czemu do końca nie wiedziałem kto wygra. W typerze postawiłem co prawda na Yorka, ale bardziej chciałem zwycięstwa Kinga. Koleś jest świetny i na pewno jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Niech jak najszybciej przejmie pas od van terminatora, nawet kosztem turnu.

 

Christian York vs RVD – Totalną głupotą było zrobienie tej walki zaraz po finale turnieju. Co za idiota wpadł na taki pomysł? Takiego podmęczonego rywala rzuca się heelowi, a to było starcie face vs face. Nie trawię sytuacji, kiedy zawodnik za punkt honoru stawia sobie czyste zwycięstwo i jeszcze próbuje postawić rywala na nogi (bez jaj, to była walka o pas, każdy walczy o swoje i przejmowanie się losem rywala nie powinno mieć miejsca). Sama walka nie mogła się podobać, bo było to dobijanie rannego i nawet mimo kilku podrywów, York nie miał prawa tego wygrać.

 

Devon vs Joseph Park – Naprawdę Abyss w nowej odsłonie robi super robotę i prezentuje świetne aktorstwo, ale takie walki ogląda się w męczarniach. Wiadomo, że będzie tu więcej komedii i nieudolnych starań sklejenia jakiejkolwiek akcji przez prawnika niż dobrego wrestlingu. Wiadomo, że w jakimś momencie poleje się krew i znowu będzie się transformował w Abyssa. Wiadomo, że mimo takiego rywala, Devon – jak przystało na członka żałośnie bookowanej stajni – będzie miał problemy. Ziutek w dalszym ciągu będzie chodził za Hoganem i prosił go o następną walkę. Boooooring.

 

Christopher Daniels vs James Storm –W końcu obok finału turnieju X’ów było na co popatrzeć. Zawodnicy zaprezentowali kawał porządnego wrestlingu z dobrymi akcjami, wiarygodnymi nearfallami i jeśli mam się do czegoś przyczepić, to tylko do końcówki (Kazarian był tam po to, żeby przechylić szalę na stronę Danielsa, ale mogli jeszcze dać się Stormowi wybić i pociągnąć walkę chwilę dłużej). Oczywiście cieszy mnie zwycięstwo Danielsa, ale z drugiej strony szkoda Storma. Był pierwszy w kolejce do pasa i dostęp do niego zablokował mu najpierw Aries, później Hardy, a teraz Fallen Angel. Daniels na zwykłej tygodniówce (albo niezwykłej, bo to już będzie przy udziale angielskiej publiki :smile: ) nie ma szans skroić Hardasa z tytułu, ale można z tego zrobić zalążek do feudu i na Lockdown ucieszyć smartów. BTW, jeśli już wydaje mi się, że Daniels niczym mnie nie rozśmieszy, to ten wyskakuje z coraz to nowymi pomysłami. Myślałem, że nie wyrobie, jak po walce ucałował tą fankę Stylesa, z którą się przekrzykiwał na Final Resolution. :lol:

 

DOC vs Sting – Straszna miernota opierająca się na słabym brawlu i maltretowaniu face’a przez cały mecz. A&8’s zostali ośmieszeni, czyli standard. Do niczego nas ta walka nie zaprowadziła.

 

Austin Aries vs Bobby Roode vs Jeff Hardy - Nie lubię walk, w których następuje koalicja dwóch zawodników i ten będący w osłabieniu zbiera oklep, ale tutaj odeszli od tego schematu. Hardy sobie dobrze radził i dzięki temu od początku walkę oglądało mi się dobrze. Świetne były momenty, kiedy Aries i Roode zostawali w ringu sami i szkoda, że było ich tak mało. Podobało mi się to, że nie pokusili się o szybką eliminację i cała trójka przetrwała praktycznie do samego końca. Hardy zgodnie z przewidywaniami broni tytułu i jest nie do ruszenia do Lockdown. Natomiast między pozostałą dwójką z chęcią obejrzę dłuższy feud, bo poza bardzo dobrą chemią ringową potrafią skleić ciekawy segment.

 

TNA zaczęło rok słabo, ale po takiej karcie nie spodziewałem się cudów. Jedynie trzy walki zapowiadały się na dobre widowiska (York vs King, Daniels vs Storm, Triple Threat) i nie zawiodły moich oczekiwań. Reszta to same przeciętniaki i zamulacze, o których szybko zapomnę. Ocena gali: 2+/6.

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)
  • Odpowiedzi 35
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Tupak

    4

  • marcel

    4

  • lygrys

    4

  • Jack Doomsday

    3

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

1. Tag Team Championship - słabe to było. Standardowy zestaw tej czwórki, czyli Morgan wyrabia przewagę, Rayan ją pierdoli i face'owie się nad nim pastwią. Ogólnie jedna z tych walk po zakończeniu której, niewiele się pamięta. Jedyne co było tu mocne, to power bomb Hernandeza, który wyglądał killersko (a nawet "kontuzjogennie"). Do Ryana nadal się nie mogę przekonać, bo poza gimmickiem, w ringu prezentuje mizerię godną schabowego z ziemniakami.

Przyznam szczerze, że bardziej rozgrzała mnie whisky pita podczas oglądania niż ten opener, a to nie najlepiej o nim świadczy :wink:

 

2. Anderson vs. Joe - uwielbiam kiedy Samoa wjeżdża tak na pełnej kurwie w oponenta :wink: Sama walka jednak trąciła sztampą, gdzie na początku dominował Joe, później była zmiana, następnie Joe niemal już finiszował, aby zmoczyć będąc rozproszonym przez Knoxa. Ogólnie - zero dramaturgii, płynnych zmian przewag i tych wszystkich niuansów, które odróżniają dobre walki od kiepścizn. Ta zaliczała się do tych drugich.

 

3. King vs. York - właśnie dla takich walk oglądam TNA! Szybkie, wyrównane starcie, pełne fajerwerków, spotów, zmian przewag i near falli. Nie sposób było się tutaj nudzić, a Młode Wilki zapewniły nam świetny show, Ten pojedynek dobitnie pokazuje, że TNA powinno bardziej stawiać na X-Division, które potrafi oczarować, nawet w mainstreamie.

 

4. York vs. RVD - gówniany pokaz dominacji Nudnego Roberta, który popastwił się nad Yorkiem przez 99% walki, aby później gładko spinować go po finiszerze. Nie trawię takiego bookingu walki, bo niesamowicie on ją zuboża. Jedyny fajny moment to ten, kiedy Christian niemal spinował Boba, roll'ując go podczas tauntowania :twisted: Może RVD wyciągnie z tego wnioski na przyszłość i ograniczy nam tego typu atrakcje? :D

 

5. Devon vs. Park - kolejny koszmarek, którego przebieg był tak przewidywalny jak zjebana pogoda w tym kraju. Wiadome było, że Devon będzie ośmieszał Josepha do momentu aż w tamtego nie wstąpią "moce Abyss'a" :roll: Dobrze, że przynajmniej nie jobnęli tutaj swojego TV Champa, bo to by dopiero był cyrk.

Przykro ogląda się tego typu szopki na PPV. Im więcej widzę takich "komedyjek" z Parkiem, tym bardziej tęsknię za starym, dobrym, niszczycielskim Abyss'em.

 

6. Knockoutsy - całkiem przyjemna walka Pań, gdzie sporo się działo, a Gail Kim została rozpisana na niezłą dominatorkę. Szkoda tylko, że wygrała ta, której braki ringowe najbardziej rzucały się w oczy.

Velvetka wyglądała w tym wdzianku jak milion dolarów i potrafiłaby wywołać erekcję nawet u nieboszczyka :D Ciekawe czy jakoś to pociągną, że Kim podczas pinowania miała nogę za linami (może triple threat o pas?)

 

7. Daniels vs. Storm - sam zachodzę w głowę jakim cudem przy tak kozackim składzie, walka ta wyszła tak przeciętnie? Może dlatego, że Daniels rozpisany był na typowego pizdeusza, booking opierał się w dużej mierze nad pracowaniem "nad kontuzjowaną kończyną" (czego szczerze nienawidzę), a w samym starciu - choć miało ono swoje momenty - finalnie zabrakło jakiejś większej dramaturgii? Szkoda, bo przy dobrym bookingu, mógł to być show stealer.

Cieszy zwycięstwo Fallen Angel'a (nie wiem, jak można tego gościa nie lubić. Facet po prostu wymiata odgrywając swoją postać), który w ten sposób zapewnił sobie możliwość jobnięcia Hardasowi w walce o złoto :D Mimo to, jest przynajmniej jakiś progres w pushowaniu Chrisa i to jest zdecydowany pozytyw.

 

8. Sting vs. DOC - siermiężny brawl, gdzie Borden był katowany przez 3/4 walki, aby później mieć reaktywację i poskładać wielkoluda jak Wietnamczyk spodnie na bazarze. Jeżeli dodamy jeszcze do tego, że obecnie ani Stinger, ani Ex-Festus nie zachwycają w ringu, to otrzymamy sprawdzony przepis na to, jak nie powinno się robić walki, jeżeli nie chce się zanudzić widza na śmierć. Dixie - nie idź tą drogą! :D

 

9. Main event - po co było tu klecić triple threat, skoro można było walnąć handicap, a Hardas-Terminator i tak by zrobił swoje? Wkurwiało mnie to jak rozpisali tu Jeffreya (robią mu pałę na każdym kroku, żeby tylko nie spylił do Vince'a :roll: ), który często wręcz ośmieszał dwójkę współpracujących ze sobą (przeciwko niemu) oponentów. Starcie miało kilka swoich momentów (zwłaszcza jeśli chodzi o spoty), ale jak dla mnie, to bookerom nie udało się spowodować, bym choć przez chwilę zwątpił, że Hardas może tu umoczyć z pasa. Poza tym - bez sensu, że po wyeliminowaniu Roode'a, nie dano Ariesowi trochę dłużej powalczyć (i się pokazać), tylko Jeff musiał od razu finiszować.

Ogólnie niby walka nie była zła, ale to jak rozpisano Mistrza, psuło mi przyjemność z jej oglądania (w każdej minucie czułem jak głęboko język TNA tkwi w dupie Jeff'a i bardzo mnie to niesmaczyło).

 

Reasumując - słaby początek roku w TNA. Poza świetną walką Młodych Wilków i całkiem przyjemnym starciem Pań, dostaliśmy main event o niewykorzystanym potencjale (i z Jeffem "T-1000" Hardym w roli nadrzędnej), oraz słabo rozpisaną walkę Storma i Danielsa, po której sobie sporo obiecywałem. Cała reszta jest nie warta żeby o niej pisać. Moja ocena 2/6.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.01.2012
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Tag Team Championship Match

Chavo Guerrero & Hernandez vs Matt Morgan & Joey Ryan

walka słaba, odbyła się jak zwykle mam wrażenie że ludzie piszący scenariusz do ich starć modyfikują tylko kolejność wykonywania akcji przez zawodników a cały główny zamysł walki czyli Morgan niszczy Ryan dostaje zostaje niezmieniony przez co walki są strasznie nudne. Pasy niestety nie zmieniają właścicieli-to dało się przewidzieć mam nadzieje że meksykanie niedługo stracą pasy bo są strasznie bezbarwni jako mistrzowie

 

Samoa Joe vs Mr. Anderson

całe starcie wypadło słabo. Walka została słabo rozpisana. Pojawienie się Knox'a sprawia że Joe staje się "nieobecny" i przegrywa w bardzo głupi sposób. Kompletny brak emocji, żadnej dramaturgii. Cała walka opierała się na tym że Joe chciał sie dowiedzieć po której stronie jest Anderson takie coś mogli równie dobrze sprzedać na Impact'cie

 

Kenny King vs Christian York

od tej dwójki oczekiwałem nie co więcej ale i tak nie mogę narzekać walka toczyła się w dobrym tempie. Po prostu walka X Division które swoją drogą powinno otrzymywać dużo więcej czasu. Heel-turn Kinga myślę że jest dobrym pomysłem miejmy nadzieję że w końcu w dywizji x zacznie się coś dziać oprócz walk o pas mistrzowski.

 

X Division Championship Match

RVD vs Christian York

Co tu dużo mówić: Rob-Van-Dam. Walka bardzo słaba o ile poprzednia była starciem w dywizji X o tyle ta to jakiś żart nie mający nic wspólnego z X'ami. Rozumiem że nie ma pomysłu na Roba ale mogli dać mu wolne na jakiś czas (osobiście byłbym nawet za tym by całkiem zniknął z TNA) a nie pchać go na siłe do dywizji do której kompletnie nie pasuje.

 

Park vs DeVon

Ja nie trawię postaci Parka. każ jego walka jest taka sama, toczy się w takim samym schemacie. Strasznie mnie to męczy. Jedyne pocieszenie jest takie że DeVon nie przegrał bo to już byłoby mocne przegięcie. Podsumowując walka wypadła słabo a cieszy mnie jedynie jej wynik

 

Guntlet Match : Gail Kim vs. ODB vs. Miss Tessmacher vs. Mickie James vs. Velvet Sky

Zgodnie z moimi przewidywaniami wygrywa Velvet Sky chociaż zastanawiała mnie końcówka walki gdzie podczas pinu wyraźnie było widać że Kim ma nogę poza ringiem prawdopodobnie na czwartkowym Impact'cie dostaniemy rewanż między tymi dwoma paniami o contendera a później następny i następny aż do LockDown ale trzeba jakoś "utrzymać przy życiu" dywizję kobiet do marca

 

Christopher Daniels vs. James Storm

Walka dobra oczekiwałem więcej. Bardzo mnie cieszy zwycięstwo Christophera Danielsa który przeżywa swoją drugą młodość w końcu dostał szanse walki o pas co mi się podoba nie sądzę jednak że wygra z Hardym ale dobrze że TNA w końcu dało mu szansę

 

Sting vs. DOC

Nie oczekiwałem nic wielkiego po tej walce. Kolejny powtórzony schemat. Sting nie powinien "składać" tej stajni na tym story mogliby wypromować w inną młodą gwiazdę a nie pakować w nie podstarzałego gwiazdora dla którego zniszczenie takiej stajni odejdzie w zapomnienie przy jego wcześniejszych osiągnięciach.

 

TNA World Heavyweit Championship Match

Jeff Hardy vs Bobby Roode vs Austin Aries

Walka dobra. ale robienie z Hardego terminatora dla mnie to nie ma najmniejszego sensu. Niech podpisze nowy kontrakt jeśli tego jeszcze nie zrobił a jak już podpisał to apeluje zabierzcie mu ten pas bo to co on robi aż razi w oczy: tragiczne walki, mic skille i do tego te jego "głosy"

 

Podsumowanie: To PPV nie zachwyciło. Odbyło się na nim kilka bardzo słabych walk ale były też takie które podnosiły poziom tego widowiska. Plusem jak dla mnie jest title-shot dla Cristopher'a Daniels'a. Reasumując ta gala zawiodła moje oczekiwania liczyłem na więcej pozostaje tylko liczyć że LockDown będzie stało na wyższym poziomie

Edytowane przez GregSES

247782758521a06569bd9f.jpg


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Morgan to ma jakąś kontuzję, czy to taki denny booking, TNA zaserwowało kolejny raz?

Podobno na PPV walczył z jakimś urazem pleców, którego nabawił się parę dni wcześniej. To tłumaczy, dlaczego Morgan wchodził na ring, wykonał dwa ciosy i z niego schodził.

1 miejsce w typerze TNA w 2011 r

 

http://total-nonstop-action.blogspot.com/ --> najlepszy blog o TNA

 

Fan wrestlingu od 25.02.2005r

 

Reprezentant TNA Originals


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Matt Morgan & Joey Ryan vs Chavo Guerrero & Hernandez - Podziwiam wszystkich, którzy potrafią o tej walce napisać coś więcej poza tym, że była nudna. Galę oglądałem dwa dni temu i wydarzenia z tej walki szczęśliwie wyparowały mi z pamięci na dobre.

 

Do Ryana nadal się nie mogę przekonać, bo poza gimmickiem, w ringu prezentuje mizerię godną schabowego z ziemniakami.

 

Ja z Ryanem mam tak, że od początku jego bytności w Dixielandzie, zastanawiam się, czy być na tak, czy na nie. Myślę jednak, że okres ochronny już minął i chociaż lubię wyraziste gimmicki w starym stylu, to Joey nie ma do zaoferowania federacji nic ponad to, co mieli do zaoferowania inni wrestlerzy o wizerunku fircyków. Jeżeli jego głównym atutem na ściągnięcie hejtu jest smarowanie się olejkami i pedalskie masowanie po brzuchu, to ja coraz bardziej przychylam się do twierdzenia, że wielkiego szału ten zawodnik nie zrobi. Podobną parę jak Matt i Joey tworzą Robbie E i Robbie T. I śmiem twierdzić, że Robert Strauss bije Ryana na głowę na każdym polu; z humorem i autoironią na czele. Jeżeli tag Morgana i Ryana się rozpadnie i w ramach feudu Matt wbije Joeya w glebę, to niespecjalnie się tym przejmę - chociaż przy podobnych historiach zawsze markuję tym mniejszym.

 

Samoa Joe vs Mr. Anderson

 

Walka dorzucona na szybkości ale nie można powiedzieć, że nic za nią nie stoi bo ścieżki tych dwóch w ostatnich tygodniach przecinały się kilka razy.

 

Co moim skromnym zdaniem nie zmienia faktu, że to niemal klasyczny przykład walki z dupy. Zwłaszcza jeżeli spojrzy się na te dwa nazwiska. Obaj są byłymi mistrzami federacji, jeden dopiero co powrócił z niebytu. Kurcze... Ja bym jednak zrobił tutaj konkretny feud, a tak musiałem przedzierać się przez pokłady sklerozy, żeby przypomnieć sobie w ogóle, że ich drogi "przecinały się kilka razy".

 

Oczywiście zgadam się, że walka rewelacyjna nie była. Obaj zawodnicy gwarantują solidny poziom. Ale co z tego skoro po wszystkim i tak ma się wrażenie, że po prostu odwalili pańszczyznę i poczłapali do szatni.

 

Christian York vs Kenny King - Tutaj trudno silić się na oryginalność. Najlepsza walka na tym ppv. Obaj panowie trochę polatali, a do tego do końca nie można było być pewnym zwycięzcy. W typerze postawiłem dobrze, ale tak naprawdę obydwu wrestlerom dawałem szansę pół na pół.

 

Christian York vs RVD - Chyba znaleźli sposób na botche RVD. "To może niech przeciwnik Van Dama leży..." :D Tym sposobem RVD nie musiał się zbytnio przemęczać na ringu i trochę pofejsował pokazując... jak troszczy się o rywala. Naturalnie to nie mogło się podobać i nie podobało.

 

Devon vs Joseph Park - Nie lubiłem Abyssa. Postać Parka mnie natomiast nudzi i jego jedyną przewagą nad "bratem" jest to, że ma kompletne uzębienie. Dobrze, że Devon wygrał. Wydawało mi się, że federacja jest tak zachwycona Parkiem, że ten po prostu poskłada swojego rywala. Ale tak poza tym nuda. Userzy jeszcze przed walką dokładnie przewidzieli jej przebieg z "uwolnieniem bestii".

 

Christopher Daniels vs James Storm - Storma w ogóle mi nie szkoda. Najważniejsza jest wygrana Danielsa i chociaż zapewne ma być tylko przystankiem w runie Hardy'ego, to wredny uśmiech pojawia się na mojej gębie, gdy pomyślę o feudzie, w którym Fallen Angel będzie naśmiewał się i mieszał z błotem Pana Enigmę. Zastanawiam się, czy w jakiś sposób wykorzystają z Kazem motyw z voices in my head. Nie będzie nic przyjemniejszego niż oglądanie jak król majka w TNA (jakim jest Daniels) marszczy bezbarwnego mistrza. A wracając do walki, to spodziewałem się czegoś lepszego; było przyzwoicie, ale też zalatywało trochę pańszczyzną. Gdyby była możliwość obstawiania w typerze po wyjściu zawodników na arenę, to byłbym bogatszy o jeden punkt. Tak samo jak Daniels wchodząc na ring miał wymalowane zwycięstwo na twarzy, tak samo Storm miał wymalowaną porażkę.

 

DOC vs Sting - Aż kusi mnie, żeby przypomnieć wpisy userów desperacko broniących storyline'u z Asami i Ósemkami i twierdzących, że pewna stajnia z konkurencyjnej federacji "skończyła się zanim zaczęła". Taaak. Za to Asy i Ósemki trwają i mają się dobrze. :D

 

Austin Aries vs Bobby Roode vs Jeff Hardy - Gdyby zapomnieć wszystko inne, to ta walka sama w sobie była całkiem niezła. Gorzej, że ni chuja nie można było się w nią wkręcić, bo zwycięzca był od początku wiadomy. Aries i Roode generalnie wyszli na pizdeuszy skoro nie mogli, współpracując ze sobą, poradzić sobie z champem. Terminator Hardy jedzie z najdłużej panującym w historii federacji mistrzem i jego pogromcą. Łączę się w bólu ze wszystkimi, których to drażni.

 

Podsumowując: słabe rozpoczęcie roku przez TNA. Największym pozytywem jest zwycięstwo Danielsa. Walki warte obejrzenia wymienił marcel.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  1 048
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.08.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Klasyczny

Big Morgan & Big Organ vs LAX v.3

Morgan ma żałosny gimmick, nudzi na micu, a przy okazji nic nie robi w ringu. Ryan podobnie, z tym że stoi trochę wyżej na poziomie entertainmentowym i spędza więcej czasu w ringu. Latynosi też wiele nie oferują, Hernandez czyści ring, Chavito wchodzi na gotowe i każda walka według tego schematu.

Wiele się po pojedynku nie spodziewałem i nie zaskoczyli mnie. Nuda i przewidywalność. Jedyne co zapadło mi w pamięci, to double dropkick na Morganie, podczas którego Hernandez ledwo doskoczył na wysokość brzucha Matta.

 

Joe vs Anderson

Do tej walki podchodziłem również bez żadnych nadziei na 5*. Nie było źle, przeciętny pojedynek, bez dramatycznych zmian przewag i nie do końca czystą końcówką. Na tygodniówce przeszłoby jako upper midcard, ale na PPV nie powinno się takie coś pojawiać.

 

Christian York vs Kenny King

Troszkę za słabo jak na finał turnieju X-Division, ale z drugiej strony jedna z dwóch najlepszych walk na Genesis. Kenny to utalentowany zawodnik, który zasługuje na miejsce przynajmniej w okolicy pasa należącego do RVD. York powinien iść w tag teamy, albo TV Title, zdecydowanie nie jest typem wrestlera dywizji, w której obecnie walczy.

Obaj zaprezentowali kilka fajnych spotów i można było się cieszyć tym pojedynkiem, bo nie było w nim wielu przestojów i restholdów, które zabujałyby dobre tempo. Ostateczny heel turn Kennego na plus, bo już od miesiąca balansował jako tweener i potrzebny był taki szybki turn, zanim zatraciłby swoje momentum.

 

York vs RVD

Zupełnie nie mam pojęcia dlaczego to w taki sposób rozpisali. Zastanawiam się teraz, czy York będzie feudował z Kennym o pretendenta, czy zrobią trójstronną rywalizację. Jeśli to drugie, to OK, ale w pierwszym przypadku nasuwa się pytanie kto będzie walczył z RVD?

O samej walce nie widzę sensu pisać, bo jaka była każdy widział. RVD obijał leżącego Yorka, który resztkami sił próbował jakoś odpowiadać... trochę tak jakby Mr. MitB obijał mistrza w trakcie inkasowania kontraktu, z tym że role posiadacza pasa i posiadacza walizki zostały zamienione.

 

Devon vs Joseph Park

Po tym miesiącu w OVW Park nauczył się tylko armdragów i dwóch zapaśniczych slamów? Mogli to pociągnąć jeszcze jakiś miesiąc dłużej i "rozwinąć" jego umiejętności brawlu, bo jednak nie feuduje z Kurtem, żeby pojedynkowali się na suplexy.

Walka słaba, Abyss musiał udawać, że ledwo przeszedł przyśpieszony kurs, a Devon nie popisał się umiejętnościami technicznymi, bo jest do tego zbyt wolny. Druga część trochę lepsza, ale niewiele. Pod koniec zwróciłem uwagę na to, że Devon sprzedał Black Hole Slama jak jakiegoś clothesline'a, bo wstał z ringu dosłownie po kilku sekundach.

 

Knockouts Guntlet Match:

Wiem, ze nie było czasu, ale mogliby zmniejszyć skład o jedną KO, bo trochę za szybko się to odbywało. Tess, która ostatnio była promowana odpadła bez echa, ODB dawała jeszcze radę, Mickie ledwo zdążyła pozostawić dobre wrażenie, a Velvet weszła i pozamiatała. Gail trochę jak terminator zgniotła przeciwniczki, ale nie dziwi mnie to, gdyż promują ją od jej powrotu. Na Velvet mogło już sił nie starczyć.

Mimo zbyt szybkiego tempa eliminacji fajnie się oglądało, bo i przez większość czasu było na co patrzeć (w sumie ODB nie bardzo się wpisuje w estetyczną część, ale nadrobiła kilkoma humorystycznymi spotami, i na wejściu i podczas jej eliminacji).

 

Christopher Daniels vs James Storm

Markuje zarówno jednemu jak i drugiemu, ale byłem za Danielsem, bo od dłuższego czasu kręcił się gdzieś w górnej części karty i kwestią czasu było umieszczenie go w jakimś main evencie. Teraz nadeszła szansa i miejmy nadzieję, że przynajmniej kilka miesięcy będziemy oglądać Chrisa jako jednego z głównych pretendentów do pasa. Pojedynek do najlepszych nie należał, ale był na dobrym poziomie i nie będę narzekał, bo fajnie się go oglądało.

 

DOC vs Sting

Nikt chyba nie spodziewał się fajerwerków i ich nie dostał. Słabo, wolno i bez nadziei dla Asów. Potrzebna jest im jakaś duża gwiazda, żeby odbutować ten storyline, bo to już zdycha od kilku miesięcy.

 

Austin Aries vs Bobby Roode vs Jeff Hardy

Porządnie, tylko Hardy zrobiony na terminatora... nie wiem dlaczego tylko jemu została przyznana eliminacja Roode'a, skoro trzymali go obaj z Ariesem. Nie podobał mi się też motyw z obijaniem Hardy'ego zakończony pojedynkiem między heelami, ale nie da się chyba tego uniknąć w Three Way'u z dwoma złymi. Zmiany przewag były, ale nie mogły trzymać w napięciu, bo żeby pokonać hardego trzeba być wypromowanym jak CM Punk, co w najbliższym czasie nie będzie możliwe.

 

Gala raczej poniżej oczekiwań, ale nie miała nawet odpowiedniej promocji... Problem w tym, że te same słowa powtarza się po prawie każdym PPV od TNA.

Największym plusem były chyba wywiady JB między walkami. Zarówno Roode jak i Daniels pokazali kawałek dobrego mic-skilla.

Zobaczymy jak będzie wychodziła promocja w przypadku nowego systemu PPV, ale obawiam się, że będzie im to wychodziło jeszcze gorzej i tasiemce będą jeszcze dłuższe niż obecnie.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Nazwa gali: Stardom Goddesses Of Stardom Tag League 2025 - Dzień 9 Data: 24.11.2025 Federacja: World Wonder Ring Stardom Typ: Event Lokalizacja: Iwaki, Fukushima, Japan Arena: Iwaki City Gymnasium Publiczność: 437 Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Kobiecy Pro Wrestling - dyskusje
    • Attitude
      Nazwa gali: Marigold True Victory - Dzień 3 Data: 24.11.2025 Federacja: Dream Star Fighting Marigold Typ: Online Stream Lokalizacja: Kazuno, Akita, Japan Arena: Memorial Sports Center Format: Taped Data emisji: 27.11.2025 Platforma: Wrestle Universe Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Kobiecy Pro Wrestling - dyskusje
    • Giero
      Za nami kolejny, ostatni przed Survivor Series 2025 odcinek WWE Monday Night Raw. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych wydarzeń z tego show. Zgodnie z zapowiedziami, Raw otworzył Roman Reigns. Dość szybko przerwał mu… WWE Champion Cody Rhodes. Cody przypomniał, że Roman poprzednim razem wywiązał mu się z danego słowa. Chciał wiedzieć, by ponownie tak będzie. I jaki cel ma Roman w związku z nadchodzącym WarGames. Reigns odpowiedział, iż on i Cody nie lubią się. Nawet zbytnio się nie znają
    • IIL
      Kusi, aby finałem była walka Okada vs Takeshita. Kazu jest mocarnie bookowany i byłby to bardzo emocjonujący finał ze względu na to, że Takeshita jest mistrzem IWGP i wygrał tegoroczny G1 Climax. Jon Moxley ostatnio poddaje grubsze walki przez submission i jemu taka wygrana by się teoretycznie przydała, ale jego wizerunek jest już oczywiście zabudowany na maxa i może to też uwalić. Hajp na Darby Allina po powrocie nieco przygasł, także jemu wygrana w turnieju i zdobycie mistrzostwa Con
    • Grins
      Coś czuje że Kyle O'reilly miał być zwycięzcą tego turnieju, na chwilę obecną to największe szansę mają PAC, Darby, Moxley, Fletcher ale po ostatnim zwycięstwie bym widział właśnie PAC'a we finale no i Darby'ego któryś z nich mógłby zdobyc mistrzostwo. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...