Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Raport Miesiąca - listopad 2011 (VercynGetorix, N!KO, Ghostw


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

(Ghost brzmiał jakby chciał wydrapać oczy Hadaszyszkowi :twisted: )

 

Z hadaszyszkiem doszliśmy do wniosku, że na każdym porządnym forum trzeba się co jakiś czas o coś pokłócić/tudzież wzbudzić gorącą dyskusję. Tak naprawdę, to cały czas trzymamy się skryptu i staramy się wiarygodnie grać swoje role. Jako, że jestem z natury spokojny i trzymam się z dala od nerwowych sytuacji, to męczy mnie czasami bycie agresorem w tym feudzie. Ale hadaszyszek mi regularnie jobbuje, więc nie narzekam. :twisted:

 

Tacy super redakcyjni koledzy, że udupić tylko chcą "kumpla z zespołu" :twisted: . Dziękuję!

 

Hehe. Przyjemność po naszej stronie. Na kumpli zawsze możesz liczyć. :)

 

Wracając do feudu…

 

No kurwa (wara ode mnie, jeszcze daleko mi do bycia wulgarnym ), ja się nie czepiam ludzi otyłych. Ot, uprościłem tylko, że W WRESTLINGU ich nie lubię. I nie przez posturę (gówno mnie obchodzi jak kto wygląda, naprawdę), ale przez to, że siłą rzeczy przez nią w dzisiejszym wrestlingu średnio się tacy ludzie sprawdzają. Czemu? Bo nie dają rozrywki i show na odpowiednim moim zdaniem poziomie (przynajmniej te gianty, które grasują teraz w WWE). Do SS miałem co do nich generalnie neutralne nastawienie, dopiero po tej parodii jaką zafundowali w walce o WHC Title stwierdziłem, że powinno się ich odsunąć od pasa i - by zapobiegać - podobnych do nich posturą również w przyszłości nie pushować za mocno, a stawiać raczej na zawodników z talentem - pokroju Rhodesa, Zigglera albo Bryana.

 

Zaraz zejdę przedwcześnie… Nie dają rozrywki i show? Może pięknego technicznie widowiska w ringu nie fundują (zresztą dla WWE to już nie jest specjalnie ważne i jak ktoś pragnie ringowej wirtuozerii powinien raczej oglądać RoH, PWG lub w ogóle przerzucić się na Meksyk i Japonię), ale jeżeli chodzi o show (a ten jest przecież w federacji Vince’a najważniejszy), to czepiać się grubasów po prostu nie można.

 

Nie tak dawno jeszcze rwałem włosy nad nudnym SD! z Ortonem dzierżącym pas WHC i z łezką w oku wspominałem złego Yokozunę z czasów pohoganowych, niszczącego wtedy kolejnych wrestlerów, w tym ulubieńców publiczności. Vince zapewne przeczytał moje żale na forum Attitude i zafundował run z pasem Henrykowi, który w końcu rozruszał zdychające SD!. Mark zaczął dawać bardzo fajne speeche (wydaje mi się, że na co dzień Mark jest hmmm oszczędny w słowach, a tutaj dawał z siebie bodaj maksimum), a segment z dźwiękowcem, to jeden z najlepszych, jeżeli chodzi o niebieski brand, w mijającym roku. Na ringu po grubasach nie ma się co spodziewać technicznego widowiska, ale na entertainment można już liczyć (patrz: ring zarywa się podczas starcia kolosów na Vengeance).

 

Jeżeli chodzi o Big Showa, to nie przepadałem za nim jeszcze w czasach, gdy był w WCW. Gdy wracał ostatnio do wrestlingu po kontuzji, żeby rozpocząć feud z Markiem stwierdziłem „O k…a, będę ziewał”. I mimo tych nudnych walk twierdzę, że było, to wszystko dobrze pomyślane, gdyby nie kilka szczegółów, które zjebały całość. Chodzi konkretnie o to, że Mark po wygranych nad Sheamusem i Randy’m (miny fanów po czystej wygranej Henryka nad ich idolem - bezcenne) powinien po prostu zniszczyć podobnego gabarytowo Big Showa. A ten spieprzał przed nim z ringu i dał się znokautować na zakończenie feudu (zakładam, że to już koniec). Jedynym pozytywem pozostaje zachowanie pasa, bo z wizerunku monster-heela zrobili trochę cipo-heela. Zakładając, że Daniel Bryan ma być Dawidem, który pokona Goliata, to jest to storyline’owe nieporozumienie, ale ja się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Mark nadal ma pas i nawet main-eventowi gwiazdorzy nie potrafili mu go zabrać…

 

Mark Henry nie jest tak zajebisty, jak kiedyś Yokozuna, Bam Bam Bigelow (moje ulubione grubasy), czy później Vader. Ale także dzisiaj czołowym face’m federacji jest John Cena, a nie Hitman, czy HBK. Powiedziałbym więc, że poziom grubasów spadł proporcjonalnie z poziomem całego rosteru. Ale to jeszcze nie powód, żeby mówić kolosom „won!”. Wg mnie walka grubasów jako wypełniacz karty jest jak najbardziej wskazana. A walki typu wypromowany grubas heelowy-monster vs. Dawid, który przybył, żeby wymierzyć sprawiedliwość (wierzę, że w tym przypadku będzie to Daniel Bryan), to już w ogóle całkiem fajna rzecz.

 

Reasumując: grubasy we wrestlingu (a zwłaszcza w federacji Vince’a!) muszą być! Ja osobiście nie lubię przesadzonych koksów (wolę oglądać akcje high-flyerów w stylu Low Ki, czy AJ Stylesa lub - nieco mniej - techników jak Hitman, czy Mr. Perfect), ale wiem, że tradycje zawodników typu Goldberg, czy Scott Steiner muszą być kontynuowane. Druga sprawa, czy zawodnicy, którzy są pushowani przez federację podołają. Patrząc na takiego Masona Ryana mam wątpliwości.

 

Wracając jeszcze do spaślaków - wydaje mi się jednak, że dzisiaj i tak jest mniej grubasów w WWE niż kiedyś.

  • Odpowiedzi 21
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • hadaszyszek

    5

  • Ghostwriter

    4

  • maly619

    2

  • VebVe

    1

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  817
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.12.2009
  • Status:  Offline

Z hadaszyszkiem doszliśmy do wniosku, że na każdym porządnym forum trzeba się co jakiś czas o coś pokłócić/tudzież wzbudzić gorącą dyskusję. Tak naprawdę, to cały czas trzymamy się skryptu i staramy się wiarygodnie grać swoje role. Jako, że jestem z natury spokojny i trzymam się z dala od nerwowych sytuacji, to męczy mnie czasami bycie agresorem w tym feudzie.

Właśnie łamiesz keyfabe. Myślę, że za takie coś powinieneś dostać jakiegoś warna albo coś. :)

Ale hadaszyszek mi regularnie jobbuje, więc nie narzekam.

Tak jobbuję jak co najwyżej Lawler Cole'owi na ostatniej WM'ce. Idąc tokiem myślenia profesora zapasów - jak możesz szczycić się zwycięstwami odnoszonymi nieczysto? Tak naprawdę wszyscy widzieli kto przeważał przez większość walki, kto mocniej uderzał i kto był po prostu lepszy. A wygrywałeś jedynie przez plugawe intrygi i obrzydliwe knowania za moimi plecami :twisted: .

Wracając do feudu…

Zacieram rączki :) .

Zaraz zejdę przedwcześnie… Nie dają rozrywki i show? Może pięknego technicznie widowiska w ringu nie fundują

Że niby co? I to Ty mówisz, że zejdziesz przedwcześnie? TY? Hah!

Już któryś raz powtarzam, że NIE OCZEKUJĘ pięknego widowiska. Ja oczekuję czegoś, co byłoby przynajmniej zjadliwe. A, przepraszam bardzo, Henry i Show tacy nie są. Zresztą, byłeś przecież sam w Ergo Arenie i widziałeś co ta dwójka odpierdala. Ja rozumiem, że to WWE, ale jak bardzo trzeba być zakochany w produkcie Vince'a, by nie stawiać przed nim żadnych wymagań w aspekcie ringowym (a tak odbieram fakt kłócenia się ze mną o czymś, czego nie da się na dobrą sprawę bronić po ostatnim PPV)? Co z tego, że nigdy specjalnie nie liczył się w tej fedce poziom pojedynków? Jeżeli fani nie będą na niego narzekać, to nigdy nie doczekamy się jakiejś zmiany na lepsze. Sorry, ale nie będę przyklaskiwał dwóm grubasom w ringu, którzy tak naprawdę ledwo się ruszają (choć nazywanie tego ruchem i tak jest, wydaje mi się, dość mocno przesadzone), choćbyś mnie miał związać na krześle i zacząć torturować :wink: . Chociaż jak tak sobie pomyślę, to niezłą torturą w tym przypadku mogłyby być właśnie ich pojedynki.

(zresztą dla WWE to już nie jest specjalnie ważne i jak ktoś pragnie ringowej wirtuozerii powinien raczej oglądać RoH, PWG lub w ogóle przerzucić się na Meksyk i Japonię)

Z Arthurem też się kłóciłem w tej kwestii i o mało bym warna wtedy nie zarobił. Niby dlaczego zawsze jak chcę sobie obejrzeć fajne show w ringu w MS, to wszyscy odsyłają mnie na scenę niezależną? Oglądałem RoH i przestałem, bo zaczęło to być nudne. I nie, nie w ringu, tego absolutnie nie mówię. Jednak ja, zanim zobaczę jakiś pojedynek, chcę się w niego wkręcić poprzez przynajmniej dobry storyline. Tego mi fedki osławionego skrótu I/P/L niestety nie dają, co mogę wnioskować po jakichś pięciu obejrzanych tygodniówkach Ring of Honor. A więc chcę, by połączono dobre walki i dobre storyline'y w jednym produkcie. Czy to tak dużo? Czemu nie mogę tego oczekiwać od największej federacji promującej wrestling na świecie (i uprzedzając - proszę, jeżeli macie zamiar teraz napisać "to nie jest wrestling", to powstrzymajcie się z łaski swojej, bo mnie powoli kurwica bierze jak takie coś czytam)?

ale jeżeli chodzi o show (a ten jest przecież w federacji Vince’a najważniejszy), to czepiać się grubasów po prostu nie można.

W tej chwili już można. Bo o ile Henry był naprawdę ciekawy w feudzie z Ortonem jako dominator, to teraz na spółkę z Showem dają takie marne show, że aż oczy bolą przy oglądaniu tego trzeci miesiąc z rzędu.

Nie tak dawno jeszcze rwałem włosy nad nudnym SD! z Ortonem dzierżącym pas WHC i z łezką w oku wspominałem złego Yokozunę z czasów pohoganowych, niszczącego wtedy kolejnych wrestlerów, w tym ulubieńców publiczności. Vince zapewne przeczytał moje żale na forum Attitude i zafundował run z pasem Henrykowi, który w końcu rozruszał zdychające SD!. Mark zaczął dawać bardzo fajne speeche (wydaje mi się, że na co dzień Mark jest hmmm oszczędny w słowach, a tutaj dawał z siebie bodaj maksimum), a segment z dźwiękowcem, to jeden z najlepszych, jeżeli chodzi o niebieski brand, w mijającym roku. Na ringu po grubasach nie ma się co spodziewać technicznego widowiska, ale na entertainment można już liczyć (patrz: ring zarywa się podczas starcia kolosów na Vengeance).

Okej, zgodzę się. Ale jeżeli miałbym wybierać z dwójki - "rozwalający się ring i seria beznadziejnych walk" oraz "zwykła seria zadowalających walk", to wybrałbym osobiście to drugie. Olbrzymy są ciekawe dopóki, dopóty jest na nich jakiś pomysł. Umówmy się też, że gdyby Vince nie poszalał z postacią Marka i od samego początku bookował go tak jak teraz (bo powoli zaczyna wpisywać się niestety w ramy standardowego heela WWE), to ten nic by nie zrobił i już na początku moglibyśmy mówić o nudzie. Bo jakie on ma umiejętności? Ja chcę tu rozmawiać stricte o tym. Olbrzymy są w wrestlingu generalnie tylko dlatego, że są olbrzymami. Mic skille najczęściej do dupy, charyzmy ogromnej też nie mają, a o ring skillach nawet nie wspominam (bo to coś, co najbardziej mnie w nich boli). Jeżeli na miejscu Henryka znalazłby się taki Ziggler albo Bryan, to oni - gdyby nie było na nich pomysłu - umieliby się obronić przynajmniej swoimi umiejętnościami. Grubasy tego nie robią.

 

Odświeżenie, storyline'y - zgodzę się. Ale te aspekty to tak naprawdę nie jest ich zasługa, co wychodzi właśnie teraz, gdy nastąpiła stagnacja w Creative Teamie.

Jeżeli chodzi o Big Showa, to nie przepadałem za nim jeszcze w czasach, gdy był w WCW. Gdy wracał ostatnio do wrestlingu po kontuzji, żeby rozpocząć feud z Markiem stwierdziłem „O k…a, będę ziewał”. I mimo tych nudnych walk twierdzę, że było, to wszystko dobrze pomyślane, gdyby nie kilka szczegółów, które zjebały całość. Chodzi konkretnie o to, że Mark po wygranych nad Sheamusem i Randy’m (miny fanów po czystej wygranej Henryka nad ich idolem - bezcenne) powinien po prostu zniszczyć podobnego gabarytowo Big Showa.

I tu również się zgadzam. Z grubasami, jak już wspomniałem wyżej, jest ten problem, że trzeba na nich mieć zawsze świeże pomysły. Bo jeżeli nie - to nie da się ich oglądać, bo sami nic za bardzo nie zdziałają.

Mark Henry nie jest tak zajebisty, jak kiedyś Yokozuna, Bam Bam Bigelow (moje ulubione grubasy), czy później Vader. Ale także dzisiaj czołowym face’m federacji jest John Cena, a nie Hitman, czy HBK. Powiedziałbym więc, że poziom grubasów spadł proporcjonalnie z poziomem całego rosteru. Ale to jeszcze nie powód, żeby mówić kolosom „won!”.

Czy poziom spadł proporcjonalnie? Nie! Nie zgodzę się. W Main Evencie mamy w tej chwili Punka, Alberto, do niedawna Miza i Trutha, czy od biedy Christiana i Sheamusa. Orton rok temu też pewnie by się do tego grona jeszcze załapał (razem z Barrettem, który grał przecież znakomite pierwsze skrzypce). Jasne, że w porównaniu z HBK'em i Hitmanem wypadają dość blado, ale są to zawodnicy, którzy są ciekawi. Wśród obecnych olbrzymów w McMahonlandii nie widać w chwili obecnej nawet żadnej namiastki następcy giantów z lat wcześniejszych (Brodus? Tak naprawdę to jedna wielka niewiadoma), w przeciwieństwie właśnie do ME (czy Punk nie wydaje się być godnym następcą HBK'a albo, ja wiem, Stone Colda wg Ciebie?).

A ten spieprzał przed nim z ringu i dał się znokautować na zakończenie feudu (zakładam, że to już koniec).

Nie, to nie koniec. Mają walkę na TLC.

Wg mnie walka grubasów jako wypełniacz karty jest jak najbardziej wskazana.

Tak! I tu się zgadzam! Ja nie mówię definitywnie "won!" wszystkim grubasom z federacji. Nie. Ja mówię "won!" wszystkim grubasom z walk o pasy WWE i WHC. Bo "wypełniaczem" tych dwóch pojedynków nazwać nie można. Są one - powiedziałbym wręcz - ostojami praktycznie wszystkich PPV w roku i po prostu musi tam być prezentowany JAKIŚ poziom, którego Henry i Show niestety nie wykręcają. Mówię tylko o tym. Bo w obecnym WWE pomysły kończą niestety dość szybko i po jednym ciekawym miesiącu title runu takiego Henry'ego poziom leci systematycznie na łeb na szyję, a wtedy nie ma już zmiłuj.

Niech sobie olbrzymy mają feudy, nie mówię nie. Ale przykłady title runów chociażby takiego Kane'a sprzed roku albo tego, co się dzieje teraz pokazują mi, że robienie z nich mistrzów w dzisiejszym wrestlingu niestety nie wypala.


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Naprawdę, bardzo fajny Raport Miesiąca. Wszystko dzięki dużej ilości naprawdę dobrej dyskusji i odmiennych zdań na różne tematy.

 

Wypowiadając się na te tematy:

- Ziggler vs Barrett: nie ukrywam, że jestem ogromnym fanem Zigglera i zdecydowanie stawiam na niego. Z całej tej dyskusji zauważyłem, że przy ocenianiu mic skilli zawodników argumentem, było to, jaki heat dostaje dany zawodnik, czego trochę nie rozumiem. Najlepszy przykład i też tu przytoczony, to Vickie, która nie robi nic genialnego za mikrofonem, a heat dostaje największy w WWE.

Co do porównania mic skilli danych zawodników, to szczerze ciężko mi się zdecydować, bo tak naprawdę każdy zawodnik ma inny styl, a ja sam mam problemy z oceną mic skilli u zawodników, bo powiedziałbym, że oceniam je binarnie: podoba mi się, lub nie ;)

Zaznaczam jednak, że uwielbiam Dolpha i zawsze będę go stawiać wyżej niż innych.

Zresztą, ta dyskusja spowodowała, że muszę dodać sobie Dolpha do ulubionych wrestlerów na forum, bo aktualnie są tam tacy zawodnicy, którzy aktualnie nie walczą ;P

 

- Co do sprawy grubasów:

W tym przypadku zgadzam się z Ghostem i N!KO i nie widzę nic złego w kolejnym grubasie w rosterze. Zresztą, Brudus jest naprawdę fajnym zawodnikiem i jestem pewien, że jest w stanie pokazać więcej niż taki Big Show, czy Henry. Ja jeszcze zaznaczyłbym jedną rzecz. Ostatnio w Polskiej TV pojawiło się dużo wrestlingu i praktycznie na każdym programie pokazywali nam Brudusa. Dla mnie jasno pokazuje to, że jego osoba, robi niesamowite wrażenie na osobach, które wcale nie oglądają wrestlingu.

Dziwi mnie też twoje podejście hadaszyszek, bo strasznie zwracasz ostatnio uwagę na ring skille ;P Zacznij oglądać jakąś fedkę niezależną, żeby zaspokoić ten głód walk :P


  • Posty:  817
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.12.2009
  • Status:  Offline

Dziwi mnie też twoje podejście hadaszyszek, bo strasznie zwracasz ostatnio uwagę na ring skille ;P

Czy ja wiem? Ring skille ring skillami, mam przecież w ulubionych wrestlerach Ortona, o którym od roku mówi się jak o jednym z największych drewien w federacji (choć teraz to ucichło). Ja mam po prostu minimalne oczekiwania i ciekawiej osobiście byłoby mi oglądać mniejszych, szybszych, zwinniejszych i lepszych za micem niż dużych, grubych, ociężałych, usypiających, którzy jeżeli nie dostaną odpowiedniego gimmicku i nie będą odpowiednio ciekawie promowani - są nie do oglądania w żadnym aspekcie. Przynajmniej dla mnie.

Zacznij oglądać jakąś fedkę niezależną, żeby zaspokoić ten głód walk

Oglądałem RoH i się zniechęciłem. Być może zostanę uznany za małego dzieciaka, który by się wkręcić potrzebuje tysiąc fajerwerków, jakości HD, dwadzieścia ujęć kamery na jedną sytuację i kilkutysięcznej widowni. Być może potrzebuję po prostu jakiegoś strawnego storyline'u, by w ogóle zacząć oglądać walki. Zresztą, zacytuję samego siebie:

Niby dlaczego zawsze jak chcę sobie obejrzeć fajne show w ringu w MS, to wszyscy odsyłają mnie na scenę niezależną? Oglądałem RoH i przestałem, bo zaczęło to być nudne. I nie, nie w ringu, tego absolutnie nie mówię. Jednak ja, zanim zobaczę jakiś pojedynek, chcę się w niego wkręcić poprzez przynajmniej dobry storyline. Tego mi fedki osławionego skrótu I/P/L niestety nie dają, co mogę wnioskować po jakichś pięciu obejrzanych tygodniówkach Ring of Honor. A więc chcę, by połączono dobre walki i dobre storyline'y w jednym produkcie. Czy to tak dużo? Czemu nie mogę tego oczekiwać od największej federacji promującej wrestling na świecie (i uprzedzając - proszę, jeżeli macie zamiar teraz napisać "to nie jest wrestling", to powstrzymajcie się z łaski swojej, bo mnie powoli kurwica bierze jak takie coś czytam)?

 

[ Dodano: 2011-12-07, 18:56 ]

Tak w ogóle, dam przykład. W okresie, gdy Orton był uważany za jednego z najbardziej nudnych, schematycznych, przejedzonych i przepushowanych gwiazd WWE w tym roku (moment odebrania pasa Christianowi i wielkie wkurwienie na "Push killera"), to na Over the Limit dał razem z CC jedną z najlepszych walk tego roku w main streamie.

Teraz dzieje się powoli to samo z Henrym. Ot, nie ma na niego ciekawego pomysłu i występuje chyba w jednym z najnudniejszych storyline'ów w 2011 roku z Big Showem na ten moment. I czy uratuje go w pewnym momencie jakaś walka? Jakiś przebłysk w ringu? Absolutnie, ze względów gabarytowych. Czy uratuje go jakiś porywający speech albo segment? Szanse na to są naprawdę minimalne biorąc pod uwagę właśnie jego mic skille.

O tym właśnie mówię. Olbrzymy są fajne jedynie kiedy występują w ciekawych feudach. I to wszystko. Jak na moje - wrestling tak bardzo ostatnio wyewoluował, że to trochę za mało.

 

Nie mówię Brodusowi jakiegoś absolutnego "nie", niech sobie walczy. Ale niech go nie pchają do Main Eventów, a zwłaszcza nie przed Zigglerem i Rhodesem. Tylko tyle.

Edytowane przez hadaszyszek

  • Posty:  3 551
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.12.2006
  • Status:  Offline

potrzebuje tysiąc fajerwerków, jakości HD, dwadzieścia ujęć kamery na jedną sytuację i kilkutysięcznej widowni. Być może potrzebuję po prostu jakiegoś strawnego storyline'u, by w ogóle zacząć oglądać walki.

 

Może spróbuj w takim wypadku jakieś PPV albo po prostu większą galę od NJPW, Dragon Gate albo AJPW. Ich duże eventy przypominają bardzo WWE z tym, że właśnie poziom walk jest o wiele większy. Dawno temu byłem w podobnej sytuacji. Poszukiwałem czegoś innego niż indy (nie przepadam za kurnikami) i jednocześnie lepszego pod względem walk od WWE (w 2007 roku WWE było pod tym względem tragicznie). Doskonale odnalazłem się w ówczesnym NOAH, NJPW i DG, mimo mojej wcześniejszej niechęci do tego "japońskiego klimatu" o którym się tyle złego naczytałem (cicha publiczność, itd :lol: :) Dość szybko zdałem sobie sprawę z tego, że to zwykłe stereotypy.


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nie mówię Brodusowi jakiegoś absolutniego "nie", niech sobie walczy. Ale niech go nie pchają do Main Eventów, a zwłaszcza nie przed Zigglerem i Rhodesem. Tylko tyle.

 

Mimo, iż wiele osób tak bardzo czeka na niego i wywołuje on ogromne emocje, to wątpię, żeby ludzie już chcieli go w ME. Sam czekam na niego, ale też nie chciałbym go oglądać od razu w ME. Mocne wejście tak, ale nie od razu sam szczyt, bo mógłby z niego szybko i boleśnie zlecieć, potykając się o np. Cenę lub Ortona, którym nie mieliby kogo dać.


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Ja rozumiem, że to WWE, ale jak bardzo trzeba być zakochany w produkcie Vince'a, by nie stawiać przed nim żadnych wymagań w aspekcie ringowym (a tak odbieram fakt kłócenia się ze mną o czymś, czego nie da się na dobrą sprawę bronić po ostatnim PPV)?

 

Tak! I tu się zgadzam! Ja nie mówię definitywnie "won!" wszystkim grubasom z federacji. Nie. Ja mówię "won!" wszystkim grubasom z walk o pasy WWE i WHC. Bo "wypełniaczem" tych dwóch pojedynków nazwać nie można. Są one - powiedziałbym wręcz - ostojami praktycznie wszystkich PPV w roku i po prostu musi tam być prezentowany JAKIŚ poziom, którego Henry i Show niestety nie wykręcają. Mówię tylko o tym. Bo w obecnym WWE pomysły kończą niestety dość szybko i po jednym ciekawym miesiącu title runu takiego Henry'ego poziom leci systematycznie na łeb na szyję, a wtedy nie ma już zmiłuj.

Niech sobie olbrzymy mają feudy, nie mówię nie. Ale przykłady title runów chociażby takiego Kane'a sprzed roku albo tego, co się dzieje teraz pokazują mi, że robienie z nich mistrzów w dzisiejszym wrestlingu niestety nie wypala.

 

Tu nie chodzi o to, czy ktoś kocha produkt Vince’a, czy nie. Tu chodzi o to, że niektórzy zrozumieli już, że jest, jak jest…

 

Cały czas operujesz had argumentem wokół tego jednego feudu Henryka z Showem, w którym już w RM ja i N!KO przyznaliśmy Ci rację. Jest nudny, prowadzony źle i ze złym efektem dla Henry’ego. Tutaj nie ma, co polemizować nawet. Bookerzy mogliby przeprosić za to poprzez szybki pojedynek na TLC, w którym WH champ zniszczyłby Showa, ale na to zapewne nie mamy co liczyć. Natomiast mi tu cały czas chodzi o grubasów w ogóle (nie tylko im zdarzają się chujowe feudy). Pamiętaj też, że wszystko zaczęło się od tego, że martwiłeś się powrotem Brodusa, który - moim skromnym zdaniem - jest fajnym grubasem i mógłby być niezłym monster-heelem. Ty uważasz, że grubasom wara od main eventu. Ja z kolei od czasu do czasu bym ich tam wpuszczał. Znowu wracam tutaj do przykładu Yokozuny i nowszego storyline’u z Markiem jako mistrzem WH. W tym drugim przypadku było ciekawie, Henry świetnie wpisał się w gimmick wielkiego, złego murzyna i w kontekście tego, że ktoś go w końcu pokona i pas odbierze (liczę, że będzie to Bryan na WM-ce) - wypadałoby grubasom w main evencie (od czasu do czasu) powiedzieć po prostu „tak”. Gorzej jeżeli Henryk jobbnie z pasa Showowi na kolejnym ppv i Show będzie czołowym face’m SD! przez jakiś czas. Ale tutaj już bardziej chodzi o moją niechęć do Showa, a nie do grubasów.

 

Jeżeli martwisz się o grubasów, że zabierają miejsce utalentowanym chudziakom pokroju Cody’ego, czy Dolpha (sformułowania chudziaki używam oczywiście w dużym cudzysłowie - porównuję do monstrów, o których dyskutujemy), to tym bardziej powinieneś się martwić o koksiarzy. Tych Vince hołubi od dawien dawna nieporównywalnie bardziej niż grubasów. Mnie osobiście ciarki przechodzą, jak pushowani są np. Ezekiel Jackson, czy Mason Ryan. Wyobrażam sobie, że Vince szuka po prostu kolejnego Lugera/Rocka/Goldberga/Ceny (a tym dwóm to raczej daleko do tych wymienionych)… Żaden grubas nie zabierze tyle czasu wrestlerom pokroju Dolpha/Punka/Bryana, co wyrzeźbione byczki, wierz mi…

 

Czy poziom spadł proporcjonalnie? Nie! Nie zgodzę się. W Main Evencie mamy w tej chwili Punka, Alberto, do niedawna Miza i Trutha, czy od biedy Christiana i Sheamusa. Orton rok temu też pewnie by się do tego grona jeszcze załapał (razem z Barrettem, który grał przecież znakomite pierwsze skrzypce). Jasne, że w porównaniu z HBK'em i Hitmanem wypadają dość blado, ale są to zawodnicy, którzy są ciekawi. Wśród obecnych olbrzymów w McMahonlandii nie widać w chwili obecnej nawet żadnej namiastki następcy giantów z lat wcześniejszych (Brodus? Tak naprawdę to jedna wielka niewiadoma), w przeciwieństwie właśnie do ME (czy Punk nie wydaje się być godnym następcą HBK'a albo, ja wiem, Stone Colda wg Ciebie?).

 

Obrona samym Punkiem, to słaba obrona, bo kiedyś można było bronić się kilkoma zawodnikami, a nie tylko jednym. W połowie lat 90 w federacji byli jednocześnie tacy wrestlerzy, jak HBK, Hitman, Mr. Perfect, Macho Man, Owen Hart, Razer Ramon (Scott Hall), czy regularnie wtedy występujący Undertaker (chociaż on - moim skromnym zdaniem - ustępował wtedy wcześniej wymienionym). Dziesięć lat później byli The Rock, SCSA, Kurt Angle, Chris Jerycho, Chris Benoit, ale kariery kontynuowali też HBK, czy Taker. Dzisiaj federacja mogłaby bronić się CM Punkiem i Danielem Bryanem, a później jest już niższa liga z kilkoma obiecującymi zawodnikami (np. Ziggler), którzy może kiedyś nawiążą do tych wielkich nazwisk, ale na razie nie przesadzałbym w osrywaniu się. Nie mam nic do Johna Ceny i Randy’ego Ortona, ale są oni daleko od mojego top 10, top 20, w którym wcześniej wymienieni znaleźliby się bez problemu. Obecne grubasy w porównaniu do Bam Bama, Yokozuny, czy Vadera też są wg mnie gorsze. Ale może jestem po prostu stary malkontent…

 

Niby dlaczego zawsze jak chcę sobie obejrzeć fajne show w ringu w MS, to wszyscy odsyłają mnie na scenę niezależną? Oglądałem RoH i przestałem, bo zaczęło to być nudne. I nie, nie w ringu, tego absolutnie nie mówię. Jednak ja, zanim zobaczę jakiś pojedynek, chcę się w niego wkręcić poprzez przynajmniej dobry storyline. Tego mi fedki osławionego skrótu I/P/L niestety nie dają, co mogę wnioskować po jakichś pięciu obejrzanych tygodniówkach Ring of Honor. A więc chcę, by połączono dobre walki i dobre storyline'y w jednym produkcie. Czy to tak dużo? Czemu nie mogę tego oczekiwać od największej federacji promującej wrestling na świecie (i uprzedzając - proszę, jeżeli macie zamiar teraz napisać "to nie jest wrestling", to powstrzymajcie się z łaski swojej, bo mnie powoli kurwica bierze jak takie coś czytam)?

 

Bo scena niezależna oferuje po prostu lepsze ringowo widowisko, a większość zaakceptowała już fakt, że WWE przede wszystkim chce dobrych mówców, a nie ringowych wirtuozów. Najlepiej, żeby byli tacy i tacy, ale gdy się nad tym zastanowisz, to dojdziesz do wniosku, że takich kompletnych zawodników, to ze świecą szukać (a w WWE to jeszcze najlepiej, żeby byli zbudowani, jak Arnold za czasów Mr. Olimpia)… Problem w tym, że nie wszyscy zawodnicy potrafią (przynajmniej zdaniem ludzi w WWE) łączyć świetnych ring-skilli z jakże obecnie porządnymi mic-skillami. Świetnym przykładem może być Kaval - mój ulubiony zresztą obecnie high-flyer. Na ringu robił cuda, ale jakoś bookerzy WWE nie byli przekonani, co do jego potencjału związanego z szeroko pojętym entertainmentem i gościa już nie ma w federacji. Za to taki Miz zaliczył długi run z pasem WWE, pokonał Janusza na WM-ce i nadal kręci się w pobliżu main eventu.

 

Polityka federacji jest jasna, ale oczywiście nie trzeba jej pochwalać.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Mr_Hardy
      Niezbyt dobrze się dzisiaj czuję i obejrzenie Collision zajęło mi z pół dnia. Ogólnie solidna tygodniówka, dobre walki, fajne proma Hangmana i Danielsa. Ciekawe, co będzie dalej z House of Black. Walka Mariah z Harley taka zwykła, bez fajerwerków, ale uczta dla oczu była 😉. Na koniec dostaliśmy klasyczny, fajny brawl. Szczerze, to nie mogę się doczekać, aż Moxley straci pas, lecz Hobbs mu go nie odbierze. Nie ma na to szans, za cienki na ten pas jest. Jakoś mi ta jego grupa Moxa nie przypada do gustu. Ciekawe, kiedy Christian wykorzysta swój kontrakt. Specjalny odcinek Dynamite zapowiada się bardzo dobrze.
    • HeymanGuy
      Zostałem wywołany, więc nie pozostanę dłużny. Czuję, że 2025 będzie kozackim rokiem w wrestlingu, więc opowiem Wam, jakie i dlaczego te federacje są warte uwagi według mnie i czego się po nich spodziewam. WWE - Król wciąż na tronie, bo kto inny? WWE to klasyk. Love them or hate them, ale oni zawsze mają coś, co przyciągnie. Storytelling, oprawa, ogrom gwiazd – to ich gra, są pionierem jakby nie było. W 2025 spodziewam się, że Triple H dalej będzie pchał kreatywność na wyższy poziom, może więcej pozytywnych zaskoczeń niż w roku minionym. Bloodline to pewnie już przeszłość, ale kto wie? Chętnie bym zobaczył rozrost Jacoba Fatu, bo imo zjada Solo bez gryzienia. Może Cody straci pas na kogoś bardziej perspektywistycznego, albo Gunther zostanie naprawdę topowym heelem bez ustępowania komukolwiek z Bloodline Main Eventów? A może Logan Paul zdobędzie główny tytuł (kontrowersje = $$$). Dlaczego oglądać?: Premium Live Eventy oddawały w zeszłym roku, w tym myślę, że nie będzie inaczej – WrestleMania, Royal Rumble, Summerslam – każda gala ma swój vibe i uważam, że każda z tych odsłon będzie lepsza niż rok temu m.in. Raw i SmackDown? Zależy od tygodnia, ale zawsze coś się znajdzie. NXT? Tu nie widzę jakichś większych sukcesów na 25, ale kto wie? TNA - Powrót Legendy?  TNA to taki feniks wrestlingu – upada, wstaje i znowu robi zamieszanie, choć z mainstreamu to oni dawno wypadli. Gdzieś z rok temu wrócili do nazwy TNA, co we mnie wzbudza nostalgię jako fana z dawnych lat. Zawsze mają świetny mix talentów – młodych kotów i legend, które nadal mają „to coś”. 2025? Liczę na więcej szalonych walk i hardkorowych feudów, które kiedyś były ich znakiem rozpoznawczym. Mają zupełnie inny vibe niż mainstream. Jak jesteś zmęczony „grzaniem merchu” w WWE, to tutaj znajdziesz coś bardziej surowego. Mam nadzieję, że w końcu postawią na tego Hendry'ego, bo w końcu WWE go zawinie i ciężko będzie im o kogoś bardziej over, bo Nemeth to niestety nie jest tym DZ co 10-15 lat temu się zapowiadał.  ROH - Old School w New Schoolu - Czas na przełom ROH znowu złapało wiatr w żagle, głównie dzięki Tony'emu Khanowi, który może i chce, ale nie bardzo potrafi. Ktoś słusznie zauważył, że on chyba chciałby załatwić im deal, którego nie jest w stanie się załatwić dla produktu pobocznego. W 2025 roku pewnie zobaczymy jeszcze więcej crossoverów z AEW. ROH to taka mekka dla fanów technicznego wrestlingu – jak ktoś robi 5-gwiazdkowe walki, to pewnie pierwsze kroki stawiał w Ringu Honoru. Kibicuję im jak co roku, żeby dostali większą widownię, bo zasługują na to jak mało kto. Wrestling w najczystszej formie. Tam się nie liczy show, tylko jakość walk. Jak lubicie techniczne klasyki, to jest to Wasz dom. I tak nie skończyli tak źle, bo pamiętamy jak ledwo zipali podczas i po pandemii. Przed też nie było kolorowo. Wierzę, że przyjdzie ich moment. AEW - Dom szaleństwa i kontrowersji AEW to nadal najbardziej nieprzewidywalna federacja na świecie, bo kto by się spodziewał, że wskoczy Moxley w środku roku i dostanie pas na tacy? W 2025 roku liczę na jeszcze większe gale i może jakieś epickie feudy (Przede wszystkim jakieś lepsze, większe debiuty, bo Lashley i Cope to chyba nie jest to na co liczyliśmy). Tony Khan czasem przesadza z bookingiem, ale dynamika w ringu i świeżość, jaką daje AEW, to coś, czego nie znajdziesz nigdzie indziej. AEW to mix szaleństwa i emocji. Dynamite to co tydzień rollercoaster, Collision dodaje jeszcze więcej. Jak lubicie wrestling z dawką chaosu, to tu znajdziecie swoje miejsce. NJPW – Wrestling dla koneserów A teraz coś z zupełnie innej beczki. NJPW to taki odpowiednik Champions League. Tam nie ma żartów – storytelling w ringu, długie walki na najwyższym poziomie i feudy, które rozwijają się miesiącami, a nawet latami. Wrestle Kingdom było prawdziwym świętem wrestlingu. W 2025 życzyłbym New Japan powrotu Okady, bo szczerze? Tam gdzie jest teraz, nie spełnia roli jaką powinien. Jak dla mnie nie powinien odchodzić w ogóle z Japonii, ale nie mam na to wpływu żadnego xD Szykujemy popcorn, siadamy wygodnie i zobaczymy, co mi sprezentuje każda z tych fedek. 
    • MattDevitto
      Odświeżam temat, bo ostatnio spory ruch na forum, więc może ktoś jeszcze dołączy ze swoimi przemyśleniami. Szczerze to najbardziej jestem ciekawy @ HeymanGuy  jak to u Ciebie wygląda, bo ty znajdujesz czas nawet na ROH U mnie na ten moment wygląda to tak, ale sytuacja jest dynamiczna - WWE - ppv's + raz na jakiś czas tygodniówka, NXT, - New Japan/Stardom/Marigold - wybrane gale. W tamtym roku starałem się oglądać praktycznie wszystko z NJPW, aż musiałem sobie ostatnio zrobić przerwę i nie wiem kiedy ponownie do tego wrócę.  - no i retro przy którym bawię się najlepiej. W końcu chcę obejrzeć całe LU, teraz jeszcze doszedł kanał Vault, więc jest co oglądać. - oprócz powyższych to już raczej pojedyncze rzeczy by się pośmiać czy zobaczyć coś ciekawego W ciągu roku z różnych względów pewnie będę zaniedbywał niektóre fedki, bo tak to już jest, że wrs z roku na rok przechodzi na dalszy plan....
    • MattDevitto
      Kiedyś Taazy gadał, że nie musi chodzić na treningi, bo patrzy jak inni wykonują jakieś akcje i jedynie powtarza Pasuje idealnie.
    • Grins
      O podbijam, on nie jest już do niczego potrzebny, doszczętnie zakopali charakter Final Boss'a, tak spierdolić koncertową postać to tylko WWE potrafi, teraz już Rock nie jest do niczego potrzebny na tych tygodniówkach bo zabiera tylko czas antenowy innym zawodnikom. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...