Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Książki - co polecacie? :)


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 236
  • Reputacja:   499
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

W sumie za książki długo się nie brałem, ale jako fan Stefana Króla mogę Ci polecić kilka jego dzieł, od razu zaznaczam, że "Bazaru.." jeszcze nie czytałem, ale jeśli chcesz przyjacielu od czegoś zacząć to polecam inne zbiory opowiadań - przede wszystkim :

- "Szkieletowa Załoga" z rewelacyjną "Mgłą" na czele - ta sama "Mgła" na podstawie, której powstał wg mnie fenomenalny film z 2007 roku (z resztą nie pierwszy i pewnie nie ostatni we współpracy Darabont-King - inne ich filmy to najlepszy film wszechczasów "Skazani na Shawshank" i bardzo dobra "Zielona Mila" ;-) ). Szkieletowa zawiera inne fajne i przyjemne opowiadania, choć poziom nierówny.

- "Nocna zmiana" - kolejny zbiór opowiadań - tym razem poziom bardziej równy, powiedziałbym, że ciut lepszy od załogi.

- "Wielki Marsz" - wydana pod pseudonimem Richard Bachman - wg mnie najlepsze dzieło pisarza. Absolutnie zajebista książka. Wciąga, nie jest ani za długa ani za krótka. Koniecznie musisz przeczytać.

- Christine - pewnie też będzie przystępna na początek - koło 500 stron, ale bardzo szybko zlatuje. Perypetie nastolatka, jego kumpla i... zabójczego auta :-D Ciekawe czytadło, film też niezły.

 

Jeśli zapoznasz się z tymi dziełami polecam nieco dłuższe, ale genialne "To" i "Bastion" - dlaczego nie polecam na start? Obie książki mają po ponad 1300 stron i są bardzo rozbudowane, więc najlepiej wcześniej zapoznać się z innym klimatem Kinga.

 

Oczywiście to moje zdanie - każdy lubi co innego. Zadaj sobie pytanie jako horrory lubisz, nawet te filmowe - wolisz gore, duchy czy niepokojący klimat?

Ja np. strasznie wynudziłem się na zachwalanym "Lśnieniu" czy "Smętarzu dla zwieżąt", nie ujmując tym kultowym już dziełom, wg mnie są przereklamowane tak samo jak wiele innych.

Polecam też Grahama Mastertona, ale tu już mniej subtelne straszenie i raczej flaki :)

Coś na poziomie Kinga to niektóre książki Deana Koontza ;-)

W sumie gdzieś chyba nawet w tym temacie oceniałem wiele książek Kinga, ale pewny nie jestem. Poszukam, jak nie to muszę znowu ranking zrobić.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407307
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

- "Wielki Marsz" - wydana pod pseudonimem Richard Bachman - wg mnie najlepsze dzieło pisarza. Absolutnie zajebista książka. Wciąga, nie jest ani za długa ani za krótka. Koniecznie musisz przeczytać.

 

Zdecydowanie tak! Kozacka książka, totalnie wciągająca i jak na Kinga, to niezbyt długa ( a więc idealna na początek, tak żeby się nie zrazić, bo czasami Stefan, przy grubszych tomiskach, lubi polać wodę)

 

Kapitalnym zbiorem opowiadań są "Cztery Pory Roku", ze znanymi "Skazani na Shawshank" oraz wyjebanym w kosmos "Zdolnym Uczniem" i wspaniałym, poruszającym, nostalgicznym "Ciałem".

 

Świetnym, czarnym kryminałem z domieszką thrillera jest "Pan Mercedes", z kapitalnie zbudowanym czarnym charakterem. Książka, która centralnie wciąga jak chodzenie po bagnach :wink:

 

Polecam też Stefka: "Mroczną Połowę", "Miasteczko Salem" i "Sklepik z Marzeniami"

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407311
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Świetnym, czarnym kryminałem z domieszką thrillera jest "Pan Mercedes", z kapitalnie zbudowanym czarnym charakterem. Książka, która centralnie wciąga jak chodzenie po bagnach

Pan Mercedes i jego kontynuacja "Znalezione nie kradzione" mogą być nawet lepsze dla świeżych czytelników - są to kryminały, z lekką domieszką thrillerów. Lżejsze w czytaniu, równie dobrze wciągają :) No i wg. mnie doskonała na start jest Christine - znam z autopsji :)

"Cmętaż zwieżąt" też jest dobry. Co prawda bardziej mi podeszła Christine, ale i Smętaż nie jest zły. Ma odpowiednią długość i kilka bardzo dobrych zwrotów akcji ;) Polecam również Misery. Jeśli "Pan Mercedes" miał bardzo ciekawy czarny charakter, to Misery pod tym względem nie ustępuje na krok :)

Aaa, no i ostatnio skończyłem "Podpalaczkę". Bez szału, takie mało Stefanowe. Trafiłem też na "Rok Wilkołaka", ale ciężko mi to nazwać powieścią. Jakieś opowiadanko na jeden wieczór, również bez szału.

 

Polecam również "Dallas '63". Krótsze od "Tego", krótsze od "Bastionu", poziom myślę co najmniej ten sam. Zajebiście poprowadzony motyw podróży w czasie. No wciąga niemiłosiernie ;) Jeśli będziesz gotowy na długość niecałych 1000 stron, to łap śmiało ;)

 

Coś na poziomie Kinga to niektóre książki Deana Koontza

O ile wspomnianego przez Ciebie wcześniej Mastertona nie ruszyłem, to Koontza już liznąłem. Ogólnie rzecz biorąc jego nowsze książki to zdecydowanie lżejsze pozycje, bardziej thrillerowate, niż straszaki. I tak przeczytałem "Prędkość", "Łzy smoka" oraz "Dobrego zabójcę". Natomiast z lektur-horrorów zdecydowanie "Pieczara Gromów". Raven polecał mi to przed rokiem, może dwoma (dał dychę, więc coś było na rzeczy) i wiszę mu za to browar, bo książka jest przegenialna. Krótka, ale niemożliwa do oderwania wzroku, robiąca piękny mindfuck :D

 

Miałem trochę nadrobić książek Kinga, ale ostatnio rzuciłem się na coś innego. I tak:

 

:arrow: David Lagercrantz, Zlatan Ibrahimović - "Ja, Ibra"

Biografia znanego i lubianego Szweda, gratka dla fanów sportu. Ibra kapitalnie opowiada o swoim dzieciństwie, życiu, można natrafić na masę ciekawostek z szatni i wszelakich smaczków dla kibica. Napisane bardzo przyjemnie, każda przygoda z kolejnym klubem została opisana przyzwoicie. Cóż, ciężko byłoby spieprzyć biografię człowieka z tak ciekawym życiem :)

 

:arrow: Jerzy Ros - "Heroje Północy"

Jeśli kogokolwiek kiedykolwiek zaciekawi mitologia nordycka, to ów książka to jedyna słuszna literatura. Doskonale przetłumaczona, przeredagowana, z dodatkowymi opracowaniami odnośnie postaci, całości wyznania, wyznawców itp. Czyta się bardzo przyjemnie, niczym dobrą książkę fabularną :)

 

:arrow: Jarosław Sokołowski - "Masa o kobietach polskiej mafii"

Już sam początek jest strasznie irytujący - dostałem dziesięciostronicową rozprawkę pod tytułem "Dlaczego Masa ma rację i nie powinieneś słuchać nikogo innego". Już sam ten wstęp sprawił, że gościa lekko mówiąc nie polubiłem. I prawdę mówiąc cała książka jest denna. Człowiek nastawił się na poznanie kobiet gangsterów, ich podejścia, ich działań. Tymczasem przez pół książki Masa szpanuje, jak to bez większych problemów mógł puknąć damską część warszawskiego społeczeństwa... Nie wiem, czy warto zabierać się za inne części.

 

I skoro tak polecacie, to powrót do Kinga zacznę od "Wielkiego Marszu" :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407312
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Jeśli chodzi o Kinga, łatwiej jest napisac czego nie polecić.

 

Ze swej strony, nie polecam:

 

Joyland - jakoś mało w tym horroru, nudne,początek niezły ale im dalej w las tym coraz gorzej.

 

Doktor sen - zbiera dobre recenzje, jest to kontynuacja Lśnienia. Opowiada dalsze losy chłopca i właśnie...moim zdaniem King poleciał w złą stronę, odszedł z klimatu na rzecz horroru-sensacji. Zabili go i uciekł, główny bohater walczacy ze zla ekipa...uważam za słabe rozwinięcie, do tego finał, poprostu do dupy.

 

Oczy smoka - nic specjalnego, ale to ksiażka dla dzieci

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407313
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Dorzucam od siebie do zestawienia Streeta "Buicka 8". Bardzo kiepskie i nudne.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407314
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  774
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  13.10.2015
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Ogólnie czytuję sporo horrorów, więc dużo pozycji Kinga mam już za sobą. Mogę zgodzić się z przedmówcami i polecić na początek "Cztery pory roku". Ze zbiorów opowiadań dobrze wspominam też "Nocną zmianę", którą czytałam dosyć dawno, potem "Szkieletową załogę".

 

Z powieści najbardziej cenię sobie "To", do tej pory jakoś unikałam "Bastionu" ze względu na tematykę, ale sporo osób go sobie chwali, więc muszę się w końcu zabrać za czytanie.

 

Oprócz tego mogę jeszcze polecić "Miasteczko Salem", w sam raz na początek, bo nie jest jakieś mega długie i dobrze się czyta. Z wyżej wymienionych dobrze wspominam też "Dallas '63" i "Christine", ewetualnie "Cmętarz zwieżąt". Oprócz tego nieźle czytało mi się też "Cujo", a "Desperację", którą praktycznie większość czytelników Kinga krytykuje wchłonęłam w dwa dni.

 

Strasznie za to męczyłam się z "Historią Lisey", więc nie polecam, szczególnie na początek przygody z Kingiem.

Edytowane przez Amy
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407324
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

ta sama "Mgła" na podstawie, której powstał wg mnie fenomenalny film z 2007 roku (z resztą nie pierwszy i pewnie nie ostatni we współpracy Darabont-King - inne ich filmy to najlepszy film wszechczasów "Skazani na Shawshank" i bardzo dobra "Zielona Mila" ;-) )

 

CzaQ, akurat film „The Mist” jest dla mnie nawet jeszcze lepszy niż świetne opowiadanie Kinga, chociażby ze względu na to, że film dostał urywającą dupę i miażdżącą jaja końcówkę (może przesadzam, ale dla mnie jedna z najbardziej zapadających w pamięć jakie widziałem), a opowiadanie kończy się tak trochę bezpłciowo (najsłabszy jego element, jak dla mnie).

 

Jeszcze co do Kinga, to dla mnie kapitalnie się on sprawdza właśnie w krótkich formach (dodatkowo warto polecić takie zbiorki opowiadań jak „Czwarta po północy” czy „Nocna Zmiana”, bo to esencja twórczości tego autora i większość opowiadań trzyma równy, bardzo wysoki poziom), gdzie błyszczy tak w kwestii pomysłów, jak i warsztatu literackiego. Do dzisiaj jednym z moich ulubionych opowiadań Stefka jest „Jazda na kuli” (chociaż to akurat ze zbiorku „Wszystko jest względne”) z rozpierdalającym dylematem moralnym: „co byś zrobił jeżeli kazaliby Ci wybierać pomiędzy życiem swoim, a Twojej ukochanej matki, gdzie w przypadku niewybrania – życie stracicie oboje?”. Oczywiście nie wszystkie jego zbiory opowiadań trzymają poziom. Totalnie mnie rozczarowały np. „Marzenia i koszmary”, gdzie opowiadań było bardzo dużo, a dobre bym policzył na jednej ręce nieuważnego stolarza. Tak samo „Wszystko jest względne” jako całość – dupy mi nie urwało, chociaż miało kilka prawdziwych perełek (takich jak: „1408”, „Jazda na kuli”, czy „Drogowy wirus zmierza na północ”).

 

Jeżeli chodzi o długie formy, to King pisze bardzo nierówno, ponieważ często zajebiste powieści przeplata z mocno przeciętnymi i bardzo rzadko przy ogromnych tomiszczach (chlubnym wyjątkiem jest słynne i zajebiste „To!”) udaje mu się uniknąć wodolejstwa, które momentami potrafi mocno zmęczyć czytającego.

 

Z ciekawych, dłuższych form, oprócz tego co polecałem wcześniej, dorzuciłbym na pewno jeszcze:

 

- „Christine” (totalny klasyk, z jednym z najlepszych cytatów ever: „…zapach jej tapicerki był najwspanialszym zapachem na świecie. No, może poza zapachem cipki, oczywiście” :D ),

- „Dolores Claiborne” (bardzo dobra pozycja, choć nie polecałbym na początek, bo sporo tam psychologii),

- „Misery” (książka jeszcze lepsza niż film, a film jest kozacki),

- „Martwa Strefa” (bardzo dobra pozycja, o kolesiu który nagle zyskał dar przewidywania przyszłości, kiedy dotyka ludzi lub przedmioty. Świetny gł. bohater i twisty w fabule)

- „Chudszy” (mniej znana – wydana pod ksywką Richard Bachman - ale zajebista opowieść o grubym kolesiu, który potrąca samochodem cygankę, przez co zostaje rzucona na niego klątwa, że zaczyna drastycznie chudnąć. Niby z fabuły – wydaje się średniak, ale akcja jest budowana kapitalnie, w napięciu trzyma do samego końca, a końcówka rozwala)

 

Nie czytałem jeszcze „Bastionu” (straszna cegła, a trafiały mi się tylko wersje z malutkim drukiem, gdzie przebijanie się przez coś takiego, to strata połowy przyjemności z czytania), ale książka łapie kapitalne recenzje, a sam King uznaje ją za swój opus dei (oglądałem mini-serial na podstawie „Bastionu”, ale filmowa wersja była dla mnie taka sobie).

 

Czytał ktoś może „Pod Kopułą” Stefka? Ciekaw jestem opinii, bo temat jest kozacki (pewnego dnia przeciętne, małe miasteczko w USA zostaje odcięte od reszty kraju i świata poprzez przezroczystą kopułę, której nie da się w żaden sposób przekroczyć ani niczym rozwalić. Mieszkańcy, czując bezkarność i niezależność od reszty świata, zaczynają wprowadzać tam swoje prawa i porządki…) i książka zbiera dobre recenzje, ale też jest spora 800-900 stron i nie wiem jak tu King wypadł na „długim dystansie” :wink:

 

Jeżeli chodzi o Mastertona czy Koontza, to wg mnie, Panowie się trochę wystrzelali po latach i to co wypuszczają obecnie jest dość średnich lotów (przeczytać spokojnie można, ale urwaniem dupy nie grozi).

Jeżeli ktoś by chciał poznać twórczość tych autorów, to proponowałbym sięgnąć najpierw po ich starsze pozycje i tak, znajomość z Koontzem zacząłbym np. od „Pieczary Gromów”, „Nocnych Dreszczy”, „Gromu” czy „Odwiecznego Wroga” (typowe, zajebiste klasyki. Można brać w ciemno), a Mastertona – oczywiście od „Manitou”, „Zaklętych”, „Rytuału” lub „Głodu”.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407337
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  691
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.06.2015
  • Status:  Offline

Osobiście czytam z własnej chęci tylko biografie ub ogólnie o sporcie, najchętniej o koszykówce więc polecam ksiązkę ,,Los Angeles Lakers. Złota historia NBA" polskiego autora Marcina Harasimowicza. Jesli są fani NBA to lektura obowiązkowa!
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407351
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  967
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  16.06.2011
  • Status:  Offline

Dzięki każdemu za propozycje. Niedługo pewnie siądę do Kinga i jak mi podejdzie to jeszcze głębiej wejdę w jego twórczość. W sklepie znalazłem ostatnio właśnie "Bastion" i od niego chciałem zacząć, bo podobają mi się postapokaliptyczne klimaty, ale odstraszyła mnie cena :D
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407353
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

W sklepie znalazłem ostatnio właśnie "Bastion" i od niego chciałem zacząć, bo podobają mi się postapokaliptyczne klimaty, ale odstraszyła mnie cena

Jeżeli odstraszyła Cię cena, a nie długość, to wróżę Ci świetlaną przyszłość z książkami Kinga :D

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407360
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  774
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  13.10.2015
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Czytał ktoś może „Pod Kopułą” Stefka? Ciekaw jestem opinii, bo temat jest kozacki (pewnego dnia przeciętne, małe miasteczko w USA zostaje odcięte od reszty kraju i świata poprzez przezroczystą kopułę, której nie da się w żaden sposób przekroczyć ani niczym rozwalić. Mieszkańcy, czując bezkarność i niezależność od reszty świata, zaczynają wprowadzać tam swoje prawa i porządki…) i książka zbiera dobre recenzje, ale też jest spora 800-900 stron i nie wiem jak tu King wypadł na „długim dystansie” :wink:

 

Czytałam. Przeczytałam dosyć szybko, akcja się nie wlecze, a sama książka wciąga. Na pewno nie nazwałabym jej najlepszym dziełem Kinga, ale z czystym sumieniem mogę polecić. Jedyne na czym się zawiodłam to zakończenie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407375
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Brandon Sanderson - "Droga królów", "Słowa światłości"

 

Po przeczytaniu pierwszych dwóch tomów z cyklu "Archiwum Burzowego Światła" jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem i w pełni zgadzam się z wieloma pochwałami jakie przeczytałem o tej serii.

Pierwsze 2 tomy ( z prawdopodobnych 10) czytało mi się bardzo szybko, mimo iż to były blisko 1000-stronicowe cegły. Sanderson stworzył wspaniały świat, pełny dziwnych stworzeń, ludzi z różnymi zdolnościami, a także zwyczajnych ludzi, którzy z czasem odkrywają swoje nadzwyczajne zdolności.

Dużą zaletą książek jest skupienie się na zaledwie kilku głównych bohaterach, których losy bardzo szybko się połączyły i nie trzeba było przeskakiwać z miejsca na miejsce, tylko praktycznie wszystko się działo w jednym miejscu. Pojawiają się też bohaterowie, którzy występują tylko przez chwilę i są w zupełnie innych miejscach, a będą mieli zapewne spory wpływ na wydarzenia w dalszych tomach.

Bardzo dobrą stroną jest też poznawanie przeszłości jednego z bohaterów w każdym tomie i sposób w jaki ten bohater stał się tym kim jest i co spowodowało, że znalazł się akurat tutaj.

A najlepszą stroną tej serii jest wg mnie dość spora dawka humoru, którą bardzo rzadko spotykałem w czytanych przeze mnie książkach fantasy. Szczególnie Skała i Syl bardzo często wywoływali u mnie uśmiech, a już rozmowy Kaladina i Shallan były naprawdę zabawne.

 

Naprawdę polecam dla miłośników fantasy, tylko szkoda, że na kolejny tom trzeba czekać jeszcze około roku :x , a do końca serii jeszcze bardzo daleko :cry: .

 

Ogólnie oceniam na 9/10

Edytowane przez Fox Mulder
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407472
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Tak odnośnie tego Kinga - dzisiaj w Empiku zauważyłem kontynuację przygód detektywa Hodgesa - Koniec Warty. Podobno zakończenie tej trylogii. Czytał już ktoś? :)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407480
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Tak odnośnie tego Kinga - dzisiaj w Empiku zauważyłem kontynuację przygód detektywa Hodgesa - Koniec Warty. Podobno zakończenie tej trylogii. Czytał już ktoś? :)

 

Czytać nie czytałem, ale książka zbiera dość dobre recenzje. Zresztą zobacz sam:

 

http://horror.com.pl/books/recka.php?id=902

 

Dla mnie - zachęcające.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407517
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Mnie sam opis trochę odrzuca i wydaje się absurdalny. Znaczy wiem, że to King, ale czytając Mercedesa nawet nie wiedziałem, że ta książka doczekała się jakiejkolwiek kontynuacji i generalnie wydawała mi się dość zamkniętą historią.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/20/#findComment-407531
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...