Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Książki - co polecacie? :)


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  426
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  23.03.2006
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Odpowiadam z drobnym poślizgiem, bo postanowiłem przejrzeć znowu książkę, żeby z pamięci nie walnąć jakiegoś głupstwa.

 

Osobiście uważam, że taka gdybologia może mieć sens w skali micro. Posłużę się tu przykładem - czy Napoleon wygrałby bitwę pod Waterloo, gdyby marszałek Grouchy nie spieprzył sprawy, nie zgubił się po drodze ze swoim korpusem i tym samym odmienił sytuację strategiczną wojsk francuskich? W takim przypadku można przeprowadzić nawet całkiem rzetelną analizę, "co by było gdyby", ale dotyczyć ona może samej batalii. To jest właśnie skala micro - Napoleon mógłby wygrać bitwę, ale na tej podstawie nie można jednak wyciągnąć wniosków, że nastąpiłoby nowe otwarcie w Europie. Zaledwie kilkadziesiąt-kilkaset kilometrów dalej czekały już armie rosyjska i austriacka. Nie da się przewidzieć, co by się tam wydarzyło. Wydaje mi się, że podobnie jest z książką Zychowicza. Analiza potencjalnego sojuszu z Rzeszą jest ciekawa, ale przewidywanie na tej podstawie, jak potoczyłaby się II wojna jest dla mnie niemożliwe. Lepiej pograć w Hearts of Iron. Drugą połowę książki oceniam całkiem pozytywnie, bo prezentuje jaka była polityka Hitlera i jego stosunek wobec Polki, Piłsudskiego, do tego polityka Brytyjczyków wobec Polski, Beck i jego mniemanie o sobie itd. Autor rozprawia się przy okazji z wieloma mitami i tu akurat muszę to docenić. Pierwsza część i opowieści o zwycięskim pochodzie na wschód traktuję z wielką rezerwą.

 

Co do Żydów, to nie mogę znowu oddać głosu Zychowiczowi. Podaje on przykład Węgier, gdzie, chociaż Żydów traktowano źle, to nie wydawano ich na pastwę Niemiec.

 

Tu faktycznie mogę zwrócić honor Zychowiczowi, bo mogłoby być tak jak on to opisuje. Trzeba jednak zauważyć, że kraje te były peryferiami wobec Rzeszy, my z naszym centralnym położeniem takim peryferium nie byliśmy, co więcej - biorąc pod uwagę potencjalną wojnę z Sowietami mielibyśmy Wehrmacht u siebie, a jak by się wojsko niemieckie u nas zachowywało to trudno przewidzieć. Ale ok, tu może mieć rację.

 

Zgadzam się też z Zychowiczem, że aby pokonać ZSRR trzeba było mieć program polityczny, a nie opresyjny wobec tamtejszej ludności, ale III Rzesza tego robić nie chciała, a wystarczyło tylko postępować zgodnie z niemieckimi planami Mitteleuropy z czasów I wojny światowej. Tu jeszcze widzę pewną naiwność, w której Zychowicz twierdzi, że po pokonaniu ZSRR mielibyśmy nowe ziemie i wzmocnieni tym potencjałem moglibyśmy stawiać opór potencjalnym żądaniom Hitlera. W 1914 roku miało być niby podobnie, utworzono Królestwo Regencyjne, które później wilhelmowskie Niemcy mieli powiększyć o zdobycze w Rosji. Tyle że Niemcy naszych mamili wtedy obietnicami, a ostatecznie zamiast nam coś dać, to zaczęli tworzyć na wschodzie niepodległe Litwy, Ukrainy, Białorusie - nie ma gwarancji, że i w 1941 nie powtórzyliby tego manewru, rzucając nam jakieś ochłapy w rodzaju Kamieńca Podolskiego. No, ale to też gdybologia, tym razem moja.

 

Fajny jest tekst o moralnym prawie do zdobywania terenów Rzeczypospolitej sprzed rozbiorów. Moralne prawo do Smoleńszczyzny i Siewierszczyzny, gdzie sami Rosjanie żyją, nieźle to brzmi. Od razu przypomniało mi się to, co Stalin odrzekł polskim komunistom, gdy ci próbowali go jeszcze jakoś przekonać do oddania Polsce Lwowa, argumentując że ten nigdy nie był rosyjski. Jego odpowiedź brzmiała, że Lwów może nie był, ale Warszawa była.

 

Aczkolwiek myślę jednocześnie o tym jak Stalin obsrał się ze strachu, gdy Hitler wjechał na jego ziemie i czytając to, co piszesz zadaję sobie pytanie: nie miał pojęcia o swoich wielkich zasobach? Czy może Niemcom naprawdę niewiele brakowało, żeby rozjechać bolszewików na dobre. To oczywiście gdybanie, ale nie można takowego nikomu zabronić, zwłaszcza jeżeli podpiera je argumentami.

 

Dla mnie tutaj Zychowicz nie przedstawia żadnych argumentów na zwycięski podbój Sajuza. Mam dziwne wrażenie, że on nie zna się na Sowietach albo żeby nagiąć fakty do własnej koncepcji, niektóre rzeczy zignorował. W 1939 roku Niemcy nie były głównym wyborem Stalina na sojusznika. Przed przybyciem Ribbentropa do Moskwy była tam delegacja francusko-brytyjska, negocjująca potencjalny sojusz ze Związkiem Radzieckim (chyba o tym ani słowa u Zychowicza). Były nawet już przygotowane plany potencjalnej wojny (z detalami ile dywizji kto ma wystawić). Z różnych względów to nie wypaliło, bo Stalin domyślił się, że Londyn i Paryż chcą walczyć z Hitlerem wojskami sowieckimi (czyli to co i nas ostatecznie spotkało. Tu Stalin był mądrzejszy od Becka). Nie mając w zasadzie innej alternatywy poszedł na ugodę z Niemcami - u nas trochę się tu demonizuje przy tej okazji Stalina, że oto dwa diabły zawarły pakt by zniszczyć Polskę. Co jakiś czas słychać też oburzenie jak to ktoś w Rosji próbuje usprawiedliwiać niesławny pakt. Zapomina się przy tym, że Stalin kierował się jednak interesami radzieckimi, a nie polskimi (nie żebym gada usprawiedliwiał), a w interesie Moskwy nie leżała szybka wojna z Niemcami. No i do tego chcieli odzyskać utracone terytoria sprzed 1918 - tutaj bolszewia uważała się za pełnoprawnych dziedziców Romanowów. Skoro jednak Polska przystąpiłaby do paktu antykominternowskiego, to sytuacja zmienia się przecież całkowicie. W jednym z ostatnich rozdziałów Zychowicz rzuca zresztą takim stwierdzeniem:

 

Co w tym czasie robi Stalin? Czy Beck naprawdę wyobrażał sobie, że sowiecki dyktator będzie przyglądał się temu wszystkiemu z założonymi rękami.

 

Dotyczyło to sytuacji w której nie ma paktu Ribbentrop-Mołotow. Jest to o tyle śmieszne, że w wizji w której razem z Niemcami zajmujemy Kreml, Zychowicz kompletnie to olewa. U niego Moskwa właśnie tak postępuje: przygląda się z założonymi rękami. Polacy wchodzą pakt z Niemcami - nic, Kreml nie reaguje. Niemcy atakują zachód - nic. Polska i Niemcy atakują Sowietów - powtarza się faktyczny scenariusz i wchodzimy w Sowiety jak w masło i rozwalamy je z łatwością. Armia Czerwona u niego do niczego się nie nadaje, bo ma karabiny na sznurkach. Fakt, że kreowana jest ona w książce na dzikusów, ale jakoś zapomina, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej nieźle ona sobie poradziła z bitną i dobrze wyszkoloną armią japońską nad Chałchyn-goł i nad Chasanem. Jeśli Polska byłaby w sojuszu z Niemcami to Związek Radziecki już od 1939 roku wie, że czeka go wojna. Ma więc czas by w jakiś sposób się do niej przygotować. Na przemysł wojenny w 1941 roku Sowieci wydawali około 40% budżetu, a nie spodziewali się przecież, że wojna wybuchnie w przeciągu jednego roku. Żukow proponował nawet wojnę prewencyjną i swego rodzaju Blitzkrieg by zaskoczyć Niemców. Gigantyczna klęska w 1941 roku wynikała z tego, że Stalin nie chciał wierzyć, że może zostać zaatakowany (z tego, co pamiętam nawet ambasador niemiecki kilka dni przed wojną bolszewików ostrzegł, ale Stalin myślał, że to prowokacja). Nawet przed wybuchem wojny odrzucił propozycję dowództwa by postawić wojska okręgów zachodnich w stan podwyższonej gotowości, bo nie chciał "sprowokować" Niemców. Przy sojuszu polsko-niemieckim wymierzonym przeciwko Sowietom na Kremlu takich oporów by nie było. W wizji Zychowicza nie może być mowy o efekcie zaskoczenia, który rozpieprzył w drobny mak RKKA w 1941. Oczywiście trudno przewidzieć jakby się taka wojna potoczyła, ale przecież wiemy, że już w te kilka/kilkanaście miesięcy Armia Czerwona radziła sobie już z Niemcami dużo lepiej. Nie było szoku, nie było dezorganizacji, było sprawne dowodzenie i Wehrmacht nie rozjeżdżał już Sowietów. W scenariuszu kreowanym przez Zychowicza szybkie zwycięstwo nie przyszłoby tak łatwo jak on to opisuje, o ile w ogóle by przyszło. Co do kwestii zasobów, to w wielu tego typu publikacjach pojawia się wielka naiwność, że wystarczy wywalić Sowietów za Ural a cały kraj padnie. Bierze się to chyba z doświadczenia rosyjskiej wojny domowej, gdy Biali siedzieli za Uralem i przegrali, bo tam nic prawie nie było. Bolszewicy zrozumieli to doskonale, wyciągnęli z tego lekcję i po 1918 roku ten obszar Rosji został niesamowicie zindustrializowany. Pokazują to zwyczajne statystyki liczy ludności: Jekaterynburg/Swierdłowsk miał w 1918 roku około 80 tysięcy mieszkańców, a w 1939 roku już prawie 450 tysięcy. Nowosybirsk miał w 1914 około 60 tysięcy, a w 1941 już 450 tysięcy. Inne miasta na wschodzie podobnie, a wzrost taki został osiągnięty mimo faktu, że bilans Stalina w likwidowaniu własnego narodu wynosi z tego, co pamiętam około 20 milionów trupów (+ kilka milionów za Lenina). Do tego w czasie wojny duża część produkcji organizowana była nie w Moskwie czy Leningradzie, a właśnie za Uralem. Były więc rezerwy nie tylko w ludności, ale też w zapleczu przemysłowym.

 

Podsumowując przydługi wywód - historię alternatywną u Zychowicza muszę odrzucić, bo to to fantazje. Fajne fantazje, bo też bym chciał, żeby ktoś skopał tyłki bolszewikom, a najlepiej żebyśmy byliby to my. Tak przy okazji, jeśli kogoś interesuje postać Stalina, to polecam biografię Wołkogonowa - jest naprawdę rzetelna i do tego potężna.

 

Swoją drogą - ciekaw jestem co sądzisz o "Obłędzie 44" Zychowicza. Ja jeszcze nie skończyłem czytać.

 

Niestety, ale powstanie warszawskie mnie niesamowicie nudzi, więc nie skuszę się na lekturę. Podejrzewam jednak, że tu mogę być bardziej skłonny się z nim zgodzić. O ile oczywiście nie ma tam szalonych wizji alternatywnych. O wiele bardziej ciekawy jestem biografii Studnickiego, nad którą Zychowicz podobno pracuje.

5624562044dc465af79c51.jpg


  • Posty:  174
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  17.01.2013
  • Status:  Offline

Operacja Antropoid” – tak miała pierwotnie nazywać się debiutancka powieść francuskiego pisarza Laurenta Bineta. Taki kryptonim nosiła operacja przeprowadzona przez czeski ruch oporu oraz emigracyjny rząd w Anglii z Edvardem Beneszem jako prezydentem. Nie będę zdradzał, co oznacza tajemniczy skrót HHhH. Jeśli chcecie się dowiedzieć, musicie sięgnąć po powieść pod tym tytułem, ale przypuszczenie, że ma to coś wspólnego z inicjałami nazwisk Hitler, Himmler, Heyndrich, Hoess czy Hess jest tropem właściwym. W tej literze coś jest– sztywne, geometryczne, zimne H wygląda złowieszczo na okładce, gdzie te cztery znaki zakrywają na czarno-białej fotografii oczy jednego z największych zbrodniarzy ludzkości – kata Pragi, Reinharda Heyndricha.

 

Może lepiej, że litery HHhH zakrywają to spojrzenie niczym na fotografii z policyjnego archiwum. Binet pisze w swojej książce, że spojrzenie „blond bestii” potrafiło zamrozić. Sztywne, stojące na baczność H powinny nam w zupełności wystarczyć. Na drugim krańcu fonetycznych gier stoją miękkie, szeleszczące Sz, Cz – Gabczik, Kubisz, Valczik. To ci, którzy podjęli samotną walkę z nazistowską machiną zbrodni; machiną, na którą składały się tysiące uzbrojonych, świetnie wyszkolonych i niezwykle brutalnych żołnierzy. No i jeszcze Czurda. Do pary – dwa Sz, dwa Cz. Ale Czurda to zdrajca. Jak w każdej dobrej historii musi być zdrajca.

 

Chociaż większość miejsca w książce poświęcona jest postaci Reinharda Heyndricha - trzeciego po Hilerze i Himmlerze, zbrodniarza w dużej mierze odpowiedzialnego za tworzenie planowej eksterminacji Żydów, kata Pragi, nieludzko skutecznego w prześladowaniach i zastraszaniu człowieka nazistowskiego aparatu - to przecież głównymi, prawdziwymi bohaterami powieści są Gabczik, Kubisz, Valczik i wielu innych, którzy im pomagali, także ci nie wymienieni w książce. Dla Bineta zamach na Heyndricha to jedno z najważniejszych wydarzeń II wojny światowej, to kluczowy moment, który narusza stalową machinę Trzeciej Rzeszy. Jest to dziwna, pełna paradoksów i pomyłek historia; takiego trochę westernowego bohaterstwa, gdzie jest bezkompromisowa determinacja i wiara, że ci prawdziwi bohaterowie działają po jasnej stronie mocy.

 

Autor „HHhH” czasami konfrontuje swoją powieść z „Łagodne” Jonathana Littella i nie potrafi zgodzić się na współczesną teorię względności, gdzie nie ma jasno określonych wartości i wszystko dzieje się poza dobrem i złem: płonące ludzkie stosy, tysiące trupów pod Stalingradem, transporty bezbronnych ludzi do Oświęcimia, hordy grasujących, niemieckich wyrostków, mordujące powracających do swych domów samotnych i przegranych żołnierzy, masowe samobójstwa podczas oblężenia Berlina i groza ostatnich chwil bunkra Hitlera. Binet nie godzi się na takie „postmodernistyczne” widzenie wojny, polegające na epatowaniu brutalnością i żerowaniu na głodzie ekstremalnych opowieści tzw. współczesnego odbiorcy. Jasno określa swoje stanowisko, wynikające z fascynacji bohaterskim czynem Kubisza i Gabczika.

 

Oprócz doskonale udokumentowanej historii o „tak nielicznych”, zmieniających bieg historii, jest „HHhH” wnikliwym opisem procesu tworzenia. Francuski debiutant pozwala zajrzeć czytelnikowi do swojej głowy, która wrze od pomysłów i dylematów podczas pisania opowieści. Binetowi bardzo zależy, by oddać nie tylko sensacyjno-przygodową warstwę historii, ale zastanawia się nad tym, co działo się w mózgach i duszach bohaterów. Myśli o detalach, o chwilach, o otoczeniu i przypadkowych statystach, wciągniętych w bezlitosny wir historii jak mieszkańcy wsi Lidice bezwzględnie spacyfikowani przez esesmanów w odwecie za zamach. I odpowiedź, którą otrzymujemy, jest jednoznaczna – było warto, a Gabczik i Kubisz są jak Yul Bryner i Steve McQueen w „Siedmiu wspaniałych”.

 

Na własną odpowiedzialność mogę powiedzieć, że istnieje w Polsce stereotyp Czechów (gwoli ścisłości - Gabczik był Słowakiem) jako narodu bezwolnego, godzącego się z niewolą, biernego wobec okupanta. Jeśli w ogóle historia i literatura mają czegoś nauczyć, to może właśnie obalania mitów. Sposób, w jaki Binet opowiada o historii Czech, jest daleki od stereotypów właśnie dlatego, że wnika pod podszewkę historii, że, opowiadając o historii Czech sięga do średniowiecza i króla Przemysława Otokara II, dającego przywileje niemieckim przybyszom. W pewnym momencie Binet zwierza się w swoich rozterkach na temat powieści – „piszę infrapowieść”. Próbowałem znaleźć jakąś oficjalną definicję tego pojęcia, ale internet poinformował mnie: „podana fraza nie została odnaleziona”. Jednak jeśli przedrostek „infra-” oznacza coś, co jest poniżej, to „HHhH” jest właśnie takim zejściem do tego, co na zewnątrz niewidzialne, zejściem do jądra, do istoty ludzkich motywów, do istoty mechanizmów historii.

 

Powieść debiutanta Laurenta Bineta to nie tylko powieść historyczna jakich wiele, ponura książka o nazistach jak choćby „Łagodne”, przygoda pełna akcji jak „Wielka ucieczka”. Każda z tych definicji jest ułomna. Ambicja francuskiego debiutanta sięga dalej – to próba opowieści o poszukiwaniu prawdy. Na pytanie, czy warto przeczytać „HHhH”, mogę odpowiedzieć pytaniem: czy warto szukać prawdy?

5763280895bf14346ca4d0.jpg


  • Posty:  3 562
  • Reputacja:   43
  • Dołączył:  20.12.2012
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Mogę z czystym sumieniem polecić książkę a w zasadzie trylogię o Christianie Greyu.

Jest to zupełnie fajna lekka a zarazem wciągająca książka.

Tak się w niej zatracałam, ze chciałam więcej więc i więcej.

Literatura owa totalnie odrywała mnie o rzeczywistości.

Mimo iż nigdy nie byłam w USA w mieście Seattle to ta książka sprawiła, ze pokochałam miasto, w którym rozgrywa się w większości akcja całej trylogii.

Opisywane w tych tomach praktyki z zakresu erotyki dodają pikanterii całej serii. Jednak nie są one tutaj najważniejsze. Wszystko kręci się wokół relacji i stosunków partnerski.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdemu może przypaść literatura z tego właśnie gatunku.

2025collage.png


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Dla mnie tutaj Zychowicz nie przedstawia żadnych argumentów na zwycięski podbój Sajuza.

 

Jeżeli chodzi o rozjechanie wspólnie z III Rzeszą Związku Sowieckiego, to - tak jak już wspominałem wcześniej - brzmi to rzeczywiście niezwykle. Ale Zychowicz argumenty podaje i znowu - żeby być całkowicie uczciwy, bo istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że ktoś czyta nasze posty - wypada mi je przytoczyć.

 

 

Tak z grubsza - otóż zdaniem historyka decydująca była bitwa o Moskwę. Hitler jednak tego nie kumał wbrew temu co mówili mu jego generałowie z Guderianem na czele i kierował swoje wojska w innym kierunku (o tym jak Moskwa była ważna wtedy dla komunistów i dlaczego nie należy ją porównywać z Moskwą roku 1812 pisał Mackiewicz - to było centrum komunistów bez względu na to, gdzie znajdowało się zaplecze przemysłowe). Efekt był taki, że niemieckie dywizje dotarły pod Moskwę za późno, w przededniu ostrej zimy. I było ich za mało. Tymczasem zdaniem Andrzeja Wielowieyskiego (Zychowicz tylko jego zdanie przytacza) Polska do 1941 roku mogłaby wystawić 50-60 dywizji. Zakładając, że kilka musiałoby zostać w obwodzie, to około 40 dywizji mogłoby okazać się przysłowiową kropką nad i. Warto tutaj też wspomnieć o nastrojach mieszkańców samej Moskwy, którzy zaczęli rozprawiać się z komunistami, swoimi katami na dobrą sprawę. Rebelię zdławiła jednak bezpieka, a Niemcom Moskwy nie udało się zdobyć.

 

Za Zychowiczem oddaję głos Wielowieyskiemu: "Hitler wespół z Polakami mógł w 1940 roku rzucić na Związek Sowiecki ponad 240 dywizji przeciw 220-230 dywizjom sowieckim (w 1941 roku rzucił około 190 dywizji przeciwko około 240 dywizjom sowieckim). Dla Stalina nie byłoby wtedy ratunku."

 

Sowieci widzieli, że sojusz Polski z III Rzeszą będzie dla nich groźny. Dlatego Mołotow tak obsrywał się ze szczęścia, gdy Beck jasno oświadczył w 1939 roku, że sztamy z Hitlerem nie będzie. A ewentualność wspólnego marszu Polski i Niemiec na Sowietów najbardziej zainteresowani też zakładali i się go obawiali.

 

Jeżeli chodzi o wiele aspektów, które poruszyłeś - na czele z tym: " Polacy wchodzą pakt z Niemcami - nic, Kreml nie reaguje. Niemcy atakują zachód - nic. Polska i Niemcy atakują Sowietów - [...] wchodzimy w Sowiety jak w masło i rozwalamy je z łatwością.", to nie sposób się z nimi nie zgodzić, one same mi się plątały po głowie, gdy czytałem "Pakt..". Ale też należy pamiętać, że nie można przeprowadzić żadnej pewnej symulacji, wiele kwestii opiera się na subiektywnych informacjach przekazywanych przez ludzi tamtych lat i interpretacjach historyków. Oczywiście, najbezpieczniej jest założyć: Armia Czerwona była potężna, Armia Czerwona się nie poddała, Armia Czerwona rozjechała Europę aż po Berlin i gdybanie, że mogłoby być inaczej to fantasy. Ale mimo wszystko nie mogę zgodzić się z argumentem, że coś było niemożliwe lub że po prostu tak musiało być. Są różne alternatywy, wybory wielkich ludzi tego świata (aczkolwiek trudno mi takiego określenia używać w stosunku do morderców takich jak Stalin i Hitler) decydowały o losach naszego kraju i Europy, gra zawsze mogła potoczyć się inaczej, może w jakimś tam stopniu lepiej dla Polski. A mikro, o których piszesz, to są czasami punkty zwrotne. Nie wiem na ile mają rację ci, którzy twierdzą, że Moskwa mogłaby być takowym. Wiem natomiast, że argumenty są. Ale też pełen szacun, że tak umiejętnie je zbijasz. Trudno mi podważyć to, co piszesz "o własnych siłach".

 

Jeszcze podsumowując Zychowicza - cenię jego bezkompromisowość, chęć demitologizacji naszej polityki zagranicznej, próbę wyrwania Polaków z tej romantycznej wizji dziejów i idei. Chorej idei, która kosztowała życie i cierpienie najlepszych Polaków. Myślę, że świetnie tę myśl kontynuuje historyk w "Obłędzie 44". Naprawdę nie wiem na ile ma gość rację, niektóre argumenty są dla mnie naprawdę mocne, a inne słabsze, co najwyżej warte odnotowania. Ale należy też pamiętać, że Zychowicz nie mógł przewidzieć wszystkich kontrargumentów i/lub do wszystkich szczegółowo się odnieść zanim się one pojawiły. Sporo z nich przewidział, zawarł w książce i dzisiaj kolejni znawcy tematu mogą sobie - z większym lub mniejszym powodzeniem - do Zychowicza strzelać.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  79
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2011
  • Status:  Offline

Ghostwriter, Robespierre, znalazłem coś, co być może was zainteresuje (innych może też). W pierwszej części programu Zychowicz (wespół z Cenckiewiczem) streszczają "Pakt..." i dodają całkiem zgrabnie zrobione kroniki filmowe.

 

http://youtu.be/e1RpWQWuCvM


  • Posty:  426
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  23.03.2006
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Hitler jednak tego nie kumał wbrew temu co mówili mu jego generałowie z Guderianem na czele. Efekt był taki, że niemieckie dywizje dotarły pod Moskwę za późno, w przededniu ostrej zimy. I było ich za mało. Tymczasem zdaniem Andrzeja Wielowieyskiego (Zychowicz tylko jego zdanie przytacza) Polska do 1941 roku mogłaby wystawić 50-60 dywizji. Zakładając, że kilka musiałoby zostać w obwodzie, to około 40 dywizji mogłoby okazać się przysłowiową kropką nad i.

 

Pełna zgoda, tylko to wszystko dotyczy faktycznej Operacji Tajfun (czy też bitwy o Moskwę) z 1941 roku, a tu cały czas mówimy o alternatywnej wersji historii, w której nie ma sojuszu sowiecko-niemieckiego. Tym samym nie ma zapewne niespodziewanego ataku Niemiec na ZSRR z 22 czerwca 41, więc nie wiadomo czy w ogóle Wehrmacht by tam zawędrował. Trzeba pamiętać, że wielkie znaczenie przy ogromnych klęskach jakie ponosiła Armia Czerwona miał właśnie efekt zaskoczenia, który w konsekwencji spowodował wielką panikę, ucieczki, dezercje, brak koordynacji między zgrupowaniami wojsk. Zychowicz przedstawia scenariusz: najpierw atak na zachód, później atak na wschód. Stalina nie zabezpiecza pakt Ribbentrop-Mołotow, a więc w każdej chwili może spodziewać się wojny - jakieś przygotowania byłyby więc podjęte. Jeśli snuć wizje alternatywne, to może niespodziewany atak polsko-niemiecki rozłożyłby Sowietów w 1939, a nie w 1941.

 

Warto tutaj też wspomnieć o nastrojach mieszkańców samej Moskwy, którzy zaczęli rozprawiać się z komunistami, swoimi katami na dobrą sprawę. Rebelię zdławiła jednak bezpieka.

 

Myślę, że określenie "rebelia" to swego rodzaju wyolbrzymienie. Z ochotników z samej Moskwy Sowieci utworzyli prawie 12 dywizji (z tego 5 praktycznie zostało zmiecionych w czasie bitwy o Moskwę). Panika wybuchła dopiero, gdy ogłoszono ewakuację rządu w październiku (choć Stalin ostatecznie nie wyjechał, co miało wielkie znaczenie), wtedy właśnie pojawiły się grabieże, ataki na sklepy itd. - faktycznie NKWD wkroczyło do akcji (fajnie to określali jako "zwalczanie strachu strachem"), ale rozdawano też żywność, pieniądze i trochę się to uspokoiło. Do tego w warunkach oblężenia urządzono paradę na rocznicę rewolucji, co podniosło morale ludności.

 

o tym jak Moskwa była ważna wtedy dla komunistów i dlaczego nie należy ją porównywać z Moskwą roku 1812 pisał Mackiewicz - to było centrum komunistów bez względu na to, gdzie znajdowało się zaplecze przemysłowe

 

Moskwa miała znaczenie dla komunizmu światowego, ale czy dla samej Rosji? Pewnie tak, ale nie powinno się zapominać, że była ona stolicą dopiero od dwudziestu lat. Do tego stolicą stała się przez przypadek, bo bolszewicy nie planowali wcale przeniesienia swojego centrum z Piotrogrodu do Moskwy. Ewakuacja nastąpiła dopiero przy okazji ofensywy białego generała Judenicza, która realnie zagroziła miastu. Wyjeżdżając z Piotrogrodu zapewniali, że to tylko "rozwiązanie tymczasowe", a jak rewolucja zwycięży to wrócą do grodu nad Newą, który jak wtedy mówili jest (cytuję z pamięci) "symbolem rosyjskiego komunizmu i ruchu robotniczego. Czerwony Piotrogród nie może być nigdy utracony". Ostatecznie tak im się w Moskwie spodobało, że stolica na całe szczęście do Petersburga nie wróciła.

 

Ghostwriter, Robespierre, znalazłem coś, co być może was zainteresuje (innych może też). W pierwszej części programu Zychowicz (wespół z Cenckiewiczem) streszczają "Pakt..." i dodają całkiem zgrabnie zrobione kroniki filmowe.

 

Dzięki, obejrzę w wolnej chwili.

5624562044dc465af79c51.jpg

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  1 300
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.11.2010
  • Status:  Offline

Mi dzisiaj przyszedł nowy Wiedźmak :) jak przeczytam to opiszę swoje wrażenia.

Niemniej jestem pewny, że książka jest w*yebana w kosmos.

Nie bierz życia za poważnie,

Bo i tak trafisz do piachu.

1240828704e1eb65585182.jpg


  • Posty:  692
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.06.2007
  • Status:  Offline

Mogę z czystym sumieniem polecić książkę a w zasadzie trylogię o Christianie Greyu.

Jest to zupełnie fajna lekka a zarazem wciągająca książka.

Tak się w niej zatracałam, ze chciałam więcej więc i więcej.

Literatura owa totalnie odrywała mnie o rzeczywistości.

 

 

http://www.memegeneokerlund.com/media/created/3y36hv.jpg

 

 

Próbowałem. Jak buk mi świadkiem, próbowałem.

Mam taką zasadę, że daję książce 100 stron. A że Grey stał się fenomenem na świecie, to stwierdziłem, że zobaczę o co tyle szumu. I nie kumam. Nie wiem ile musiałbym wypić, żeby to ogarnąć.

Postacie i dialogi są bardziej drewniane niż nogi Rasiaka. A opisy erotyzmu? Z powodzeniem można znaleźć wyższy poziom na przeciętnej stronie zamieszczającej ero-opowiadania.

Po prostu ma-sa-kra. Jestem osobą wyrozumiałą. Nie wszystko musi mi się podobać. Ale broszura reklamowa z lidla wywołuje we mnie większe emocje niż Grey.

 

http://wyszlo.com/facet-czyta-50-twarzy-greya-odcinek-1/

213559901458cecbdd39123.jpg


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Trochę się zbierałem, żeby skrobnąć coś do tego tematu, więc kilka pozycji się zebrało:

 

Stephen King "Misery"

Z całą pewnością jest to pozycja obowiązkowa dla osób lubiących twórczość Kinga. Strasznie wciągająca, praktycznie od samego początku. Podczas czytania nie doznałem efektu znużenia materiałem, nie miałem wielkich przestojów, praktycznie od pierwszych stron czułem, że chcę poznać zakończenie. I trzeba przyznać, że całość trzyma w napięciu. Jest kilka zaskakujących momentów, świetna końcówka i ogólnie jestem tą książką zachwycony. Jedno miejsce akcji, raptem kilka postaci (dwie główne) i to wystarczyło. Według mnie książka absolutnie kapitalna, oceniam na 10/10, bo jest mi naprawdę ciężko przyczepić się do czegoś. Nie jestem specem ani jakimś wielkim czytelnikiem, dlatego też na pewno inni ocenią ją niżej, aczkolwiek dla osoby, kóra lubi od czasu do czasu czytnąć sobie dla przyjemności jakiś horrorek czy thrillerek, to oczywiście polecam.

 

Lynn Shoes "Spisek Graala"

Bardzo lubię tego typu tematykę, tzn. na tropie religijnej sensacji. Widziałem "Kod da Vinci", "Anioły i demony", więc gdy znalazłem tę książkę postanowiłem zapoznać się z nią nieco bliżej. Wrażenia mam dosyć pozytywne, choć tutaj było naprawdę sporo rzeczy, które mogły się nie podobać. Przede wszystkim już sam opis na okładce sprawia, że do 3/4 książki czytelnik jest w stanie przewidzieć co się stanie. Jakby tego było mało, przed niektórymi rozdziałami są krótkie notki, jakieś definicje itp. które z miejsca zdradzają fabułę. Cholernie irytująca rzecz, gdyż czasami czuje się taką atmosferę tajemniczości, a tutaj niemiła niespodzianka. Akcja jest dobrze prowadzona, trzeba przyznać, że szybko i wciągająco. Nie ma czegoś takiego, że musisz przebrnąć przez 100 stron żeby w końcu coś się zaczęło dziać. Tutaj praktycznie na start zaczyna się dobrze i utrzymuje poziom. Przeczytać nie zaszkodzi, choć jakoś specjalnie nie poleciłbym tego. 6/10

 

Jeffery Deaver "Kolekcjoner Kości"

Podejrzewam, że większość już widziała film albo przeczytała książkę. Od siebie dodam, że naprawdę warto to przeczytać. Z całą pewnością nie nudziłem się przy tym. Co prawda niektóre momenty, gdzie grupa analizuje dowody mogą nieco przynużyć, jednak jest to nadrobione przez stale idącą do przodu fabułę. Bardzo podobały mi się fragmenty, w których opisywane były przygotowania i uprowadzenia ofiar przez Kolekcjonera. Dzięki temu aż chciało mi się czytać. Czytelnik ma mnóstwo okazji do podejrzeń kto może być wspomnianym przestępcą, a pod koniec po prostu nie da się odejść od książki. Cóż, jedynym minusem może być to, że Lincoln Rhyme jest aż za bardzo wszechwiedzący. Przydałyby się momenty, w których ma on jakieś wątpliwości, a taki moment, który ma naprawdę jakiś oblrzymi wpływ na akcję jest chyba jeden. Poza tym jest to kapitalna literatura akcji, która bardzo mi się podobała. Teraz pozostaje mi zobaczyć film i porównać co wypadło lepiej (wolę kino, więc zapewne bardziej podejdzie mi film, chociaż Angelina Jolie wszystko może zepsuć :P). A niech będzie 9/10, nie będę dawał dychy, żeby nie wyjść na takiego, co to przeczyta książkę i od razu stwierdzi, że arcydzieło i w ogóle.

 

Jeffery Deaver "Spirale Grozy"

Nie podeszło mi to zbytnio. Książka jest zbiorem krótkich, około 30-stronicowych opowiadań. I choć czytało mi się je przyjemnie, to czułem niedosyt. W ciągu tych kilkudziesięciu stron nie wczułem się w klimat, a z czasem opowiadania wydają się strasznie schematyczne. Już nawet sposób pisania zaczyna być irytujący. Z każdym kolejnym rozdziałem zaczyna się mieć wrażenie, że autor zmienił po prostu sytuację, miejsce i bohaterów. Praktycznie cała reszta pozostaje bez zmian. Z rzeczy pozytywnych na pewno wymienię fabułę, bo ta w większości opowiadań jest naprawdę dobra i aż się prosi o rozwinięcie. Prawdę mówiąc, gdyby Deaver niektóre z tych historii wydłużył i dołożył kilka zwrotów akcji, to powstałyby naprawdę dobre pozycje. A tak mamy historyjki, po których nic się nie czuje. Po prostu kończysz jedno, zaczynasz drugie i nawet nie wracasz do poprzednich. A na koniec okazuje się, że żadnego nie pamiętasz. 5/10

 

Obecnie czytam książkę Deana Koontza - "Twarz". Po pierwszych 100 stronach jakoś nie mam ochoty na dalsze czytanie. Ale postaram się skończyć, bo chcę wiedzieć jak się rozwinie sytuacja (o dziwo jeszcze się dobrze nie zaczęła). Raven polecał, aby brać się za jego starsze dzieła, gdyż te nowsze po prostu są średniakami i chyba właśnie na takiego trafiłem. Następnym razem muszę zapamiętać jakieś tytuły, a nie brać w ciemno :)

1047920915357ecfbacc6b.jpg

  • 1 miesiąc temu...

  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline

Można by rzec, że książek nie czytam, chociaż ostatnio coś się w tej kwestii zmieniło, a to za sprawą uniwersum Star Wars i książek w tymże uniwersum. Ogólnie przeczytałem już 5 pozycji: Cienie Imprerium, Darth Maul: Łowca z Mroku no i trylogię o której chcę tu napisać, czyli trylogię Bane'a.

 

Na trylogię tą składają się:

- Darth Bane: Droga zagłady

- Darth Bane: Zasada Dwóch

- Darth Bane: Dynastia Zła

 

Co jest takiego wyjątkowego w tych książkach? W porównaniu z poprzednimi tytułami, te opowieści dzieją się w czasach odległych od filmu. Są one również w innych czasach niż gry takie jak KotOR. Cienie Imperium opowiadały historię pomiędzy V a VI częścią filmu, Łowca z Mroku dział się chwilę przed I częścią, a tutaj mamy ok. 1000 lat przed wydarzeniami z filmu! Mamy więc całkowicie nowych bohaterów, nie ma żadnych znanych postaci. Tylko w pierwszej książce pojawia się Raven, ale to postać z gry, a nie z filmu, a tak poza tym, to i tak jest to tak napisane, że nie trzeba znac gry (taką sytuację miał mój ojciec, który także czyta te ksiązki ;) ).

 

Książki opowiadają historię jednego z najpotężniejszych lordów Sith w historii, czyli Darth Bane'a.

Pierwsza cześć skupia się na narodzinach nowego lorda, a później wprowadzaniu w życie planu zagłady starych Sithów i stworzenie nowego, potężniejszego zakonu, który będzie skupiać się na Zasadzie Dwóch (może istniec tylko mistrz i uczeń).

Druga cześć zaczyna się praktycznie zaraz po pierwszej książce i opisuje dalsze losy Bane'a i jego uczennicy, by następnie przenieść nas paręnaście lat do przodu, gdzie poznajemy dalsze plany i działania nowego zakonu Sithów. Nie chcę walić spoilerami, ale powiem tylko, że dzieje się sporo i choć w tej części główne skrzypce jakby grała uczennica Bane'a - Zannah, to kompletnie nie przeszkadza to w odbiorze książki.

Ostatnia cześć przenosi nas o kolejne dziesięć lat do przodu. W tej części Bane zaczyna miec wątpliwości co do swojej uczennicy, a poza tym czuje że się starzeje, także wyrusza w poszukiwaniu nieśmiertelności, ale i nowego uczenia. Z drugiej strony mamy Zannah, która wie, że zbliża się czas gdy będzie musiała zabic swego mistrza i przy okazji, podaczas wykonywania kolejnej misji dla swego pana, także stara się znaleźc sobie ucznia. Siłą tej książki są także bohaterowie poboczni. Sporo mamy postaci które pojawiły się epizodycznie w poprzednich częściach. Jedna z nich odgrywa tu nawet bardzo ważną rolę. Jest to jednak siła tej pozycji. Wielowątkowa historia, która z czasem zbiera wszystkich w jedno miejsce i czytający już wie, że będzie się działo ;)

Nie wiem czy to dlatego, że jestem świeżo po jej skończeniu, ale ostatnia książka jest dla mnie najlepsza z całej trójki. Książka zamyka wszystkie wątki i jest idealnym zakończeniem tej trylogii, a emocje trzymają nas do samego końca.

 

Podsumowując, polecam tą serię wszystkim, nie tylko fanom Star Wars, bo w moich oczach nawet osoby nie interesujące się tym światem będą potrafiły wciągnąc się w tą historię. A fani Star Wars? Jeśli nie zaczęliście czytac jeszcze książek i bazujecie tylko na filmach lub grach to gorąco was do tego zachęcam. Książki to nie tylko rozszerzenie tego świata, ale i całkowicie inna i co ważne dojrzalsza, doroślejsza przygoda. Książki potrafią byc bardzo brutalne w swoich opisach i nie ma tutaj "słodkiego pierdzenia" znanego z filmów. Warto dać im szansę, bo ja z osoby która w ogóle nie czytała książek stałem się osoba zaczytującą się w nich gdy tylko mam wolny czas. Także jeszcze raz gorąco polecam ;)

 

PS: Obserwujcie promocje na Allegro, jakiś czas temu jedna z księgarni wystawiła aż 26 nowych książek Star Wars za ok 100zł :shock: Nawet nie zastanawiałem się nad ich kupnem ;)


  • Posty:  3 367
  • Reputacja:   638
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Czytał ktoś Edwarda Lee? Faktycznie gość to taka ekstrema? Jak rzeczywiście jego książki są tak dobre i makabryczne jak mówią to kupię, bo wypożyczyć nie ma skąd. Ale najpierw chciałbym się dowiedzieć tego od kogoś z Was.
"Życie jest za krótkie by oglądać walki z tygodniówek" ~Konfucjusz, 1867, kolorowane.

15595422535fc185b8ede06.png


  • Posty:  10 282
  • Reputacja:   297
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Czytał ktoś Edwarda Lee? Faktycznie gość to taka ekstrema? Jak rzeczywiście jego książki są tak dobre i makabryczne jak mówią to kupię, bo wypożyczyć nie ma skąd. Ale najpierw chciałbym się dowiedzieć tego od kogoś z Was.

 

Czytałem wszystkie, które wyszły w Polsce. Faktycznie gość jest niezły i dość ekstremalny (+pisze bardzo chwytliwym stylem, który dobrze się czyta), choć wszystko jest kwestią, co kto uważa za ekstremę (ja tam zbytnio zszokowany nie byłem, choć mi się podobało).

Moja sugestia: zacznij CzaQ od "Sukkuba" (wg mnie, najlepsza pozycja z tego co czytałem Edka). Później warto sięgnąć po "Ludzi z Bagien" (trzyma poziom, choć od Sukkuba jest trochę gorsza), a co do "Golema", to dla mnie typowy przeciętniak (przeczytać można, ale dupy nie urywa).

Z tego co wiem, to najbardziej ekstremalne książki Lee nie zostały jeszcze wydane w Polsce (a podobno są zdrowo pojebane), vide:

 

http://horror.com.pl/books/recka.php?id=621

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Bighead ma powstac film w 2014r. Mial byc w 2013 ale obsuwa.

http://www.filmweb.pl/person/Michael+Ling-1894033

 

Sukkuba czytalem rzeczywiscie pozycja godna polecenia, inne jego pozycje ( tez Bighead ale wersja ang) leza u mnie na czytniku i nie sa otwierane, mam sporo pozycji innych do przeczytania.

 

Ostatnio mecze "Doktor Sen" Kinga czyli Lsnienie 2. Moge tylko napisac ze niestety o wiele slabsza pozycja od Lsnienia.

Absence of War Does Not Mean Peace

3669750324873c0356f997.gif


  • Posty:  3 367
  • Reputacja:   638
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dzięki Pany ;) Na pewno zamówię - gdzieś na aukcji bodajże Sukkuba był z ok. 2 dyszki, więc się opłaca.

 

Najciekawiej właśnie zapowiada się Bighead - strasznie moje klimaty, szkoda że niewydany w PL. Filmu też szukałem, ale nie znalazłem - teraz wiem czemu - dzięki Street ;)

 

Jak przeczytam to postaram się zamieścić swoją opinię ;)

 

Z ostatnich czytanych książek zahaczyłem o "Demony Normandii" Mastertona.

"Mieszkańcy małego miasteczka w Normandii ciągle jeszcze wspominają dramatyczny dzień 1944 roku, kiedy trzynaście czarnych amerykańskich czołgów zlikwidowało niemiecką dywizję pancerną. Jedyną pamiątką jest przerdzewiały czołg z zaspawanym włazem stojący przy drodze. Mieszkańcy nie chcą go usunąć twierdząc, że mieszkają w nim demony"

Standardowy Graham - wrzuć demona/pradawne bóstwo jako antagoniste, dodaj ciekawskiego głównego bohatera, jakąś pomocnicę którą przeleci (w końcu pisał poradniki seksualne

akurat w tej książce nie było bzykanka :shock:

dużo akcji, umiarkowaną ilość flaków i.... spierdoloną końcówkę.

Czy tylko ja mam wrażenie, że gość mimo bycia zajebistym pisarzem - w moim rankingu czołówka, czasem się nie mogę zdecydować czy on czy Stefan Król jest lepszy - fajny styl pisania, chyba zawsze nawiązuje do Polski itp. to jakoś końcówki mu nie wychodzą. W dodatku szkoda, bo książka leci do przodu w zaparte i nie jest szczegółowa co daje nam tylko ok. 200 stron, a więc jest krótka. Mimo swej długości jest przyjemna i wciąga, można przeczytać w kilka godzin, jedyny mankament to końcówka, jak ktoś chcę zacząć romans z Mastertonem to tę książkę możecie rozdziewiczyć - 7/10

"Życie jest za krótkie by oglądać walki z tygodniówek" ~Konfucjusz, 1867, kolorowane.

15595422535fc185b8ede06.png


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Od ostatniego czasu wpadły mi w ręce 2 książki:

 

Scott Turow - Bez przedawnienia

Ostatni raz skończyłem książkę na siłę. Szkoda mi było przestawać, bo do końca zostało mi około 70 stron. A mogłem się tego pozbyć już po 50 stronach. Narracja jest nieco inna, autor używa miejscami czasu teraźniejszego, ale wcale nie sprawia to, że czyta się lepiej. Historia przedstawiona jest dosyć przeciętna (sędzia, który wacha się przy wadaniu wyroku, jednocześnie otrzymuje listy z pogróżkami), przez cały czas nie ma tego czegoś, co nagle zachęciłoby mnie do dalszej kontynuacji. Postaci bezbarwne, straszny chaos panuje w ich przedstawieniu. Tak naprawdę jedyne, co wiemy o współpracownikach, czy znajomych głównego bohatera to ich imiona. I tyle, nic więcej. Nawet jeśli zostanie to gdzieś napisane, to nie więcej niż raz, a i tak nie będzie to robiło różnicy. Stanowczo odradzam tę pozycję, całe szczęście jest to mało popularna książka, więc mam nadzieję, że się na nią nie natkniecie. Moja ocena: 2/10.

 

Dean Koontz - Dobry zabójca

Pierwsza książka Koontza, którą przeczytałem całą. Poprzednio czytaną "Twarz" odpuściłem. Jednak "Dobry zabójca" strasznie mnie wciągnał. Co prawda tak jak kiedyś wspomniał Raven, nowsze twory Deana zalatują strasznymi średniakami, to jednak czytało mi się to całkiem przyjemnie. Akcja jest wartka, cała historia została ciekawie przedstawiona, zakończenie z lekka przewidywalne, aczkolwiek nie skończyło się tak oczywiście, jak możnaby się tego spodziewać. Bohaterowie nie są drętwi, mają w sobie pewne tajemnice, które oczywiście z czasem wychodzą na światło dzienne. Pomimo dosyć przeciętnych opinii w internecie, osobiście polecam tę książkę. 7/10. Nie za długa, nie za krótka, a czyta się szybko :).

 

Następne w kolejce są "Prędkość" (dobre opinie w internecie) i "Pieczara Gromów" (posługując się opinią Ravena, który ocenił ją na 10), obie Koontza.

Tak poza tym, domyślam się, że tego Edwarda Lee nie znajdę w bibliotece publicznej :P Czyli zostaje mi księgarnia lub e-book :).

1047920915357ecfbacc6b.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Giero
      Za nami kolejny epizod WWE Friday Night SmackDown w drodze do Night of Champions 2025. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych wydarzeń z tego show. Jeszcze przed SmackDown ringowy debiut dla WWE zaliczył… Hikuleo. Co warto podkreślić, właśnie pod tym ringname’em. Pokonał Kita Wilsona, a walka została nagrana w ramach Main Event. John Cena nie miał dziś łatwego życia. Dwukrotnie doszło do bójki mistrza WWE z Ronem Killingsem. Najpierw Ron zaatakował Johna, gdy skonfrontował się z Codym Rhodesem, Randym Ortonem i LA Knightem, a potem, gdy Cena miał potyczkę słowną z CM Punkiem. W efekcie za tydzień dojdzie do rewanżu Killingsa z Ceną na SmackDown. Tego wieczora miały miejsce po dwie walki w ramach pierwszej rundy King Of The Ring 2025 i Queen Of The Ring 2025. U mężczyzn Randy Orton pokonał Aleistera Blacka, Carmelo Hayesa i LA Knighta. Z kolei Cody Rhodes wyszedł zwycięsko ze starcia z Andrade, Damianem Priestem i Shinsuke Nakamurą. Natomiast u kobiet awansowała Jade Cargill po wygranej nad Michin, Nią Jax i Piper Niven. Później Alexa Bliss triumfowała w pojedynku z Albą Fyre, Candice LeRae oraz Charlotte Flair. Skrót gali:
    • Bastian
      Cena za tydzień walczy na tygodniówce z R-Truthem Ronem Killingsem, niedawno wygrał brawl... Cuda, cuda ogłaszają!  Tyle było narzekania, że Jasiu obija się na tej swojej pożegnalnej trasie, a na tym SD był w obrazku chyba z godzinę  Ostatni run już na półmetku, a generalnie jest dość biednie. 5 starów od 48-letniego Ceny się nie spodziewałem, ale liczyłem chociaż, że jako heel będzie smacznie gotować na majku, a od kilku tygodni Jaś tylko stoi, robi głupie miny i słucha, tak jak Punka na tej gali. Napisałbym wręcz, że John Cena wykręcił najbardziej rozczarowujący powrót roku w WWE, ale są z nami jeszcze Charlotte Flair i Alexa Bliss  Szczególnie córka Rica mocno zawodzi. Zaczęło się od niezbyt dobrze odebranego przez fanów zwycięstwa w Royal Rumble, potem na szczęście jobbnęła Tiffany na WM41. Teraz nie ma na nią pomysłu, na Bliss zresztą też, więc prawdopodobnie obie panie zmierzą się ze sobą na Evolution. Czy Tiffy Time z pasem mistrzowskim może dobiec końca? To raz. Czy możemy odsunąć Stratton od Jax? To dwa. Za długo to trwa, tu powinien wjechać prokurator z zakazem zbliżania się.   Żeby nie było, że tylko narzekam, poziom walk eliminacyjnych KOTR nie schodzi poniżej solidności. Z koroną mam ten problem, że potencjalny zwycięzca musi do niej pasować. Taki Zayn czy Orton u mężczyzn nie pasują za cholerę, ale taka Jade Cargill u kobiet jak najbardziej.  Uroczy był w ME moment, kiedy Cody Rhodes wyciągnął stół z logiem SlimJim. Poczciwi Amerykanie na trybunach liczyli, że "American Nightmare" robi to dla nich, bo przecież przy każdej walce krzyczą "we want tables". Tymczasem Cody - jak przystało na wzorową twarz korporacji - zrobił lokowanie produktu, samemu lądując na SlimJim Table  
    • Kaczy316
      Pierwsze SD po Money In The Bank! Naomi z walizeczką, Cena dalej z mistrzostwem, Cody dalej bez mistrzostwa, jak to wypadnie?! Zobaczmy!   Zaczynamy od naszego The Last Real Championa Johna Ceny! Ciekawe co nam powie, pewnie to samo co cały czas od czasu heel turnu, zwróci się do fanów powie jakie to jest łatwe dzięki nim i tyle, chyba, że przerwie mu Punk albo Cody, ale zobaczymy. No mówi na początek, że nie było nikogo, nie ma obecnie i nigdy nie będzie drugiego Johna Ceny, mówi o tym jak wykorzystywał swoją pozycję do wszystkiego co ma teraz w sumie tak w skrócie można powiedzieć, mówi o wyborze swoich opponentów w trakcie runu pożegnalnego, mówi, że sprowokował Punka do bycia hipokrytą, bo ten chcę zdobyć ten tytuł, przynajmniej tak to zrozumiałem i jeszcze o Sethie, który nie scash inuje na nim walizki, ale nie ogarnąłem z jakiego powodu, ale wyłapałem "Because he will be only champion" jakoś tak czyli, że będzie tylko mistrzem? Nie ogarnąłem zbytnio, później trochę jeszcze mówi, że nie ma nikogo, kto by mógł trzymać ten tytuł...ponownie, interesujące, a wszystko przerywa Kodeusz! Cody nazywa go geniuszem że zrobił wszystko co powinien, żeby być tutaj gdzie jest teraz, a potem zastanawia się jaki to plan z tym, że Cody przypiął go na środku tego ringu w ostatnią sobotę? Ulala Kodeusz w sumie sam odpowiedział na to pytanie mówiąc, że nie jest częścią jego planu....to On jest częścią planu KODEUSZA! Jednak wszystko przerywa Randy Orton! Który wspomniał historię z Backlash, a następnie słyszymy, że nieważne kto jest lub będzie mistrzem, to on zdobędzie tytuł i zrobi wszystko, żeby to uczynić, nawet rozwali Rhodesa, którego traktuję jak swojego brata. LA KNIGHT IS HERE! No no robi się co raz lepiej. Gadanko kolejne gadanko, Knight twierdzi, że plan Johna Ceny na pewno nie zakładał jego, a potem, że pokona wszystkich obecnych tutaj w ringu i odbierze to co jest jego, ale problem w tym, że nigdy do niego nie należał ten tytuł niestety xD. Cena miał to gdzieś i sobie po prostu wyszedł śmiejąc się, ale od tyłu zaatakował go Ron Killings! Generalnie ciężko coś powiedzieć o tym segmencie, nie był to za bardzo budujący feudy segment, chociaż feud Rona i Ceny lekko podbudował tym atakiem, ale jeśli chodzi o część mówioną to bardzo podbudowało turniej King Of The Ring, także taki miał cel ten segment i wyszło naprawdę spoko.   Lecimy z pierwszym Fatal 4 Wayem od strony SD w ramach turnieju King Of The Ring! W przeciwieństwie do Raw to dzisiaj zobaczymy wszystkie 4 Fatal 4 Waye, 2 od męskiego rosteru i 2 od kobiecego, oj będzie ciekawie! Black vs Carmelo vs Orton vs Knight, czy to może się nie udać? Powiem tak nieważne też kto tu wygra to będę zadowolony, sami świetni zawodnicy, chociaż Orton chyba by najbardziej pasował, w sumie widziałbym finał właśnie Rhodes vs Orton, a taki może być, bo obaj są po przeciwnej stronie drabinki, ale wracając do F4W to liczę na świetny pojedynek! Prawie 16,5 minuty niesamowitego pojedynku oj tak dwie reklamy były, ale odbiór walki dalej był bardzo dobry, mega podobały mi się to, że wszyscy próbowali dość często wykonywać swoje finishery ostatecznie nieudanie, ale bardzo dobrze to wyglądało, było kilka miłych spotów dla oka jak Jumping Neckbreaker od Knighta na Ortonie, który już prawie wykonał podwójne Spike DDT, w sumie nie wiem jak to się do końca nazywa, ale głównie dlatego, że to ma chyba wiele nazw albo po prostu każdy mówi na to inaczej, kiedyś było Second Rope DDT, teraz Spike DDT, kiedyś jeszcze chyba było Hangman DDT czy jakoś tak, przynajmniej w grach WWE xD, albo spot końcowy z Frog Splashem dla Knighta i w tym samym czasie cyk RKO dla Melo, oj fajna walka naprawdę fajna i Ponton wygrywa! Jego potencjalne starcie z Rhodesem co raz bliżej, a no i Knightowi przeszkodziła stajnia Setha oczywiście, przydałaby się jej jakaś nazwa, Bronson zrzucił Knighta z narożnika, a młody Steiner jak zasadził mu Speara no no, czyli to oznacza Zayn vs Orton w półfinale, no Zayn ma dość marne szansę moim zdaniem xD, ogólnie poznaliśmy tajemniczego uczestnika i tak czułem, że po utracie pasa to może być Jey Uso i faktycznie tak jest tylko nie wiem czy to zbotchowali, że teraz pokazali, bo wydaję mi się, że raczej byłoby ciekawe zaskoczenie jakby wszedł tajemniczy uczestnik i byłby to Jey Uso, ale zaraz.....czyżbyśmy mieli dostać Cody vs Jey w jednym z półfinałów? Oj ale bym chciał taka waleczka historycznie by siedziała.   Jacob Fatu wbija na ring! Oj tak chętnie zobaczę co tam nam powie po swoim odwróceniu się od Solo! No mówił o tym, że Solo uważa, że Jacob byłby nikim gdyby nie On i to jest też główny powód dla którego odwrócił się od Solo na Money In The Bank, trochę pomówił jeszcze i na Titantronie Solo bije mu brawo, a potem powiedział, że na Money In The Bank Jacob popełnił wielki błąd, lecz jest w stanie mu go wybaczyć i potem jeszcze mówi, że to on stworzył Jacoba odkąd go sprowadził do federacji. Mówi, że za tydzień będzie czekał na środku ringu z otwartymi ramionami dla Jacoba, ale ten oczywiście będzie musiał powiedzieć 4 słowa "I Love You Solo" No i oczywiście, żeby Jacob pamiętał, że Solo go wciągnął w ten świat i może go z niego wyrzucić oj czuję mocny pop dla Jacoba za tydzień kiedy będzie udawał, że chcę wybaczenia, ale jak dojdzie do mówienia tych słów to usłyszymy I....HATE YOU SOLO! Oj tak ale zamarkuje wtedy nawet ja sam! Krótki, ale treściwy segment, za tydzień może być dłuższy, przyjemnie prowadzony jest na razie ten feud, nie zaczynamy od nienawiści tylko tak spokojnie z wyczuciem, fajnie to wygląda.   Na backu The Secret Hervice podaję telefon Nickowi, gdzie Green dzwoni do niego na wideo rozmowie i prosi o przełożenie jej walki na przyszły tydzień, bo akurat nie ma jej w Lexington xD, a Aldis standardowo nie przystał na to i zamiast Green to w tej walce zobaczymy Albe Fyre, czyli Flair to wygrywa pewnie xD szkoda, chociaż jeszcze Alexa ma jakieś szansę w tej walce, jednak nie zdziwi mnie finał Jade vs Charlotte w tym turnieju. Zelina chcę Giulii tylko nie ma jej dzisiaj, szkoda, więc może w przyszłym tygodniu spotkają się face to face tylko pytanie czy w walce czy w segmencie, no zobaczymy.   Kolejny Fatal 4 Way tym razem w ramach turnieju Queen of The Ring Jade vs Nia vs Michin vs Piper, ogólnie poza Jade to nie widzę tutaj innej zwyciężczyni, niby Nia mogłaby....ale po co? xD Jade lepszy wybór, a walka no wydaję mi się, że dupy nie urwie, dość specyficznie dobrany skład, akurat pod wygraną Jade. Kurde powiem tak, walka była i tak lepsza niż się spodziewałem i nawet nieźle się ją oglądało, prawie 13 minut fajnego pojedynku, bardzo przyjemny sojusz Jax z Piper i to na prawie cały pojedynek, Jade fajnie tu wyglądała, a Michin była kukiełką do bicia i generalnie ten booking naprawdę był dobry i wpasował się do tego pojedynku, także brawa dla Pań i dla bookerów, bo mi się to dobrze oglądało, Jade ostatecznie wygrywa i dobrze, lepszej opcji tutaj nie było. Cargill vs Perez, jeśli Naomi tu się nie wtrąci, a raczej tego nie zrobi, bo wydaję mi się, że jak Jade zdobędzie tytuł to od razu poleci cash in, to Roxanne pewnie odpada z turnieju w półfinale i tak jest to wysokie miejsce top 4.   Oj tak i o wilku mowa NAOMI! Zobaczmy co nam powie Ms. Money In The Bank! Widać, że Naomi nie zapomina, bo z tego co mówi to Stratton z walizką przeszkadzała jej w zdobyciu tytułu od Jax w tamtym okresie, mówiąc wprost to nie pamiętam, może i tak było, a jeśli tak to fajnie, że o tym wspominają, a Naomi jest tu teraz po zemstę! Jednak wszystko przerywa Tiffany! Która trochę prowokuję do cash inu Naomi, ale też mówi, że jest "same old Naomi" czyli że cały czas gada, ale nic nie robi. Naomi w sumie ma rację, bo powiedziała, że nie będzie cash inowała teraz tylko wtedy, kiedy Stratton nie będzie się spodziewała no i tak powinno być, tak powinni robić posiadacze walizek, bo na tym to powinno polegać, a następnie mówi, że chcę zmienić życie Tiffany w piekło! Podoba mi się ta Naomi, tak dobrze się ją ogląda, kurde i niech ktoś mi powie, że to był zły wybór, wygląda jak typowa wariatka i wiedźma, niesamowicie się to ogląda, a w ringu.....znowu Nia Jax atakuję Tiffany, co jest, ja ten feud oglądam od pół roku....kiedy to się skończy? Ile razy Tiffany musi pokonać Jax? Ale to jest bez sensu xD Jeszcze na Evolution dajmy im pojedynek, bo czemu nie xD. Naomi myślała o cash inie, ale Nia szybko odwiodła ją od tego pomysłu xD.   Na backu ustalone zostało, że MCMG dzisiaj zajmą się Wyattami i ta walka jest teraz! MCMG vs Wyatt Sicks! Może być ciekawie. 9,5 minuty przyjemnego pojedynku kolejnego, tag teamy na SD nie schodzą poniżej pewnego poziomu i cały czas bardzo dobrze się je ogląda no niestety Motor City Machine Guns nie podołali zadaniu jakie im wyznaczono i nie rozprawili się z W6, bo przegrali cały pojedynek i lecimy dalej z tym ciekawym story, Wyatt Sicks świetnie się ogląda.   Cena na backu pyta się Jimmy'ego w dosadny sposób czy widział R-Trutha, a potem czy widział Rona Killingsa xD, a następnie wspomniał, żeby powiedział im obu, że spotkają go w ringu, kurde zobaczymy dzisiaj Cenę dwukrotnie w ringu? Wooooow, czy to się zalicza jako dwie daty? Nie no raczej nie, ale śmiesznie by to wyszło wtedy xD. Cena w ringu! Johnik mówi, że R-Truth przekracza linie i ciekawie się zapowiada, bo mówi, że to czas na rozmowę i na walkę, więc walczmy teraz! Jednak wszystko przerywa CM Punk! Który mówi o nie szanowaniu innych i że John jest zmęczony brakiem szacunku, a tak naprawdę to fani są zmęczeni brakiem szacunku, a potem daję Cenie szansę, żeby dał ludziom to czego chcą i dał im szczęśliwe zakończenie! Fajna jest ta próba zwrócenia Johna na właściwe tory, interesująco się to ogląda, a Cena się jedynie pyta czemu po czym dodaję, że mistrzostwo to jest jedyne co się liczy, Punk coś tam pogadał i faktycznie ma rację, brzmi jak PG John Cena xd, z kolei Cena brzmi jak...CM Punk, gość, który chciał zrujnować wrestling w sumie to ma sens, Punk faktycznie chciał upadku tego biznesu przecież po odejściu i znienawidził na pewnym etapie swojego życia wrestling, to ma sens i Cena chcę zrobić to samo co Punk kiedyś czyli opuścić ten biznes z tytułem. CM Punk totalnie zmiażdżył Lidera Cenation na mikrofonie przynajmniej moim zdaniem, ale no Punk to jest kozak to nic dziwnego, bardzo fajny segmencik i kurde no tak chciałbym tego Punka z tytułem, chciałbym, żeby rozwalił Cenę oj chciałbym tak samo jak chciałem, żeby Ponton to zrobił xD i skończy się pewnie tak samo jak z Pontonem, ostatecznie po wyjściu Punka mamy Rona Killingsa, który atakuję znowu Johna! Aż zapomniałem o nim praktycznie xD.   Ulala Cena vs Ron Killing w przyszłym tygodniu? Kurde co jest, Cena zawalczy na tygodniówce? xDDD Co tu się dzieję.   Pora na drugi Fatal 4 Way od strony Pań w ramach Queen Of The Ring! Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice, no tutaj wydaję mi się, że Charlotte to wygra, ale Bliss też ma szansę, nikogo innego nie widzę, jednak po składzie uważam, że ta walka powinna być lepsza niż poprzedni F4W kobiet, który mimo wszystko ostatecznie też wyszedł solidnie. Po około 11 minutowej walce wygrywa Alexa Bliss, kurde to jednak moja teoria poszła się walić można powiedzieć, ale to dobrze, nikt już nie chcę Charlotte, szczególnie po tym co pokazała w drodze do WM i na samej WM, chociaż trzeba przyznać, że teraz jest już lepiej, trochę wróciła do formy mam wrażenie albo powoli wraca, ciekawa końcówka, walka spoko taka standardowa, dobrze się oglądało, ale to był bardziej chaotyczny booking mam wrażenie, a na poprzedni F4W babek był jakiś pomysł co było widać i mimo wszystko to pierwsze starcie bardziej mi siadło pomimo, że obydwa były bardzo dobre, cieszę się wygraną Alexy, fajnie to wyszło, chociaż nie wiem czy nie planowali czegoś w stylu, że odliczenie do 3 i klepnięcie od Alby miało być w tym samym momencie, ale to byłoby ciężkie do zrobienia, więc chyba nie było to w planach, ale nie wiem, brawa dla Alexy!   Podoba mi się to teasowanie, że kiedyś w końcu Punk i Cody spotkają się w ringu jeden na jednego i nawet Cody wspomniał o tym, że nie mogą siebie nawzajem zawsze omijać, ja mam hype na to starcie jak kiedyś do niego dojdzie, bo jest naprawdę fajnie teasowane w przyszłości, lubię takie rzeczy tak samo jak kiedyś Jey vs Sami lub Jey vs Cody czy Sami vs Cody, to są starcia, które nie są obecnie planowane, ale kiedyś może do nich dojść i będą to naprawdę fajne momenty.   Next Week: Randy Orton vs Sami Zayn półfinał turnieju King Of The Ring zapowiada się bardzo dobrze oj tak. Alexa Bliss vs zwyciężczyni ostatniego Fatal 4 Wayu kobiet, który odbędzie się na Raw i to też będzie półfinał turnieju tylko Queen Of The Ring, oj czuję, że dostaniemy Alexa vs Stephanie, ale by siedziało! R-Truth vs John Cena no no tylko czemu to R-Truth jest jak to Ron Killings? xD Ale w tym wydaniu ten pojedynek może być dużo ciekawszy. Tyle, uważam, że zapowiada się kolejny dobry odcinek niebieskiej tygodnióweczki.   Czas na main event! Cody vs Priest vs Nakamura vs Andrade, no wydaję mi się, że poza Rhodesem i Priestem to nie ma tutaj innych faworytów, a że Priest leci ponoć na tytuł US, chociaż dziwne to trochę jest, bo zapowiadał się feud Damiana z Jacobem o ten tytuł, a ostatecznie pociągnęli za sznurek z feudem z Solo, więc nie wiem jak to będzie planowane, ale zobaczymy, na razie może nas czekać świetna ringowo waleczka, kolejna w ramach tego pięknego turnieju King Of The Ring! Wooooow co to był za pojedynek, mówiąc wprost to gdybym nie znał pozycji Nakamury i Andrade to bym pomyślał, że dosłownie każdy może wygrać to starcie, każdy zawodnik został tutaj świetnie zabookowany, ringowo było niesamowicie, naprawdę bardzo dobry pojedynek i najlepszy chyba z dzisiejszego show, Cody Rhodes wygrywa i leci dalej! Kurde w jednym turnieju możemy dostać Cody vs Jey, a w finale Cody vs Sami lub Cody vs Orton, albo.....JEY VS SAMI! Kurde Jey vs Sami teraz jak tak o tym pomyślałem, ale by siadło oj tak, kurde tyle potencjalnie świetnych opcji! Ale wracając do walki to naprawdę świetna lekko ponad 17 minutowa walka, bardzo dobrze się oglądało brawa dla Kodeusza i dla Panów oraz dla bookerów!   Plusy: Segment otwierający Bardzo dobry pojedynek pomiędzy Blackiem, Carmelo, Ortonem i Knightem Segment Jacoba i Solo i spokojne prowadzenie feudu O dziwo bardzo przyjemna walka Jade vs Nia vs Piper vs Michin Przyjemny segmencik Naomi, Tiffany i potem niestety Nii Jax MCMG vs Wyatt Sicks i całe story z tag teamami na SD Bardzo dobry segment Ceny z Punkiem Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice i wygrana Bliss! Main event   Minusy: Ile można ciągnąć Nia vs Stratton?   Podsumowanie: Powiem tak, skupili się prawie w 100% na turniejach KOTR i QOTR i wyszło to bardzo dobrze cztery co najmniej bardzo dobre Fatal 4 Waye, z odpowiednimi wynikami, a im dalej w turnieju tym będzie tylko lepiej, a przynajmniej na razie tak to wygląda, Sami vs Orton i potencjalne Cody vs Jey to będą mega mocne półfinały, a potem świetny finał oj tak, ale wracając do tego odcinka to wszystko tutaj mi siadło poza tym, że kontynuujemy feud Nia vs Tiffany bez sensu, ale no niech będzie, reszta była bardzo dobra bądź świetna, wszystko grało i buczało no tak samo jak Raw tak ten odcinek SD był jednym z najlepszych w tym roku zdecydowanie, wszystko miało sens, znaczenie i feudziki mocno podbudowane, a wykonanie co najmniej bardzo dobre w każdym aspekcie.
    • KyRenLo
      Prawidłowo. Twoja kolej.
    • PTW
      OFICJALNY PLAKAT IN DA HOUSE! Każda kolejna gala podnosi poprzeczkę i przynosi jeszcze więcej emocji. Tym razem nie będzie inaczej, bo szykujemy dla Was bardzo specjalny wieloosobowy mecz - niech złoto będzie dla Was podpowiedzią :) Od poniedziałku ruszamy z konkretami, ale zanim to nastąpi zapraszamy jutro i w niedzielę do Kozłowa od10:00 w celu przetestowania ringu wzmocnionego po ostatniej gali ^_^ LET'S GO! Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...