Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Książki - co polecacie? :)


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  9
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.04.2013
  • Status:  Offline

"Spalony" Andrzej Iwan

 

Obowiązkowa pozycja dla każdego fana piłki nożnej, ale nie tylko. Książka opowiada o całym życiu Andrzeja Iwana i jego karierze piłkarskiej. Książka rzuca nowe światło na tych najbardziej wybitych piłkarzy w historii Polskiej piłki kopanej. Sam autor mówi o książce tak: "- To nie będzie książka o triumfach, chociaż i one się zdarzały. Więcej znajdziecie tu upadków, bo moje życie naznaczone jest upadkami, po których nieporadnie próbowałem się pozbierać. Ale będzie to też książka z moim prywatnym happy-endem: dziś, kiedy patrzę w przeszłość, wiem jedno - mogło być gorzej. Upadałem, ale stoję." Kupiłem tą książkę w empiku i naprawdę nie żałuję i z czystym sumieniem każdemu ją polecam.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-315838
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 284
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  26.05.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zdecydowanie przychylam się do opinii powyżej. Książkę Iwana kupiłem tak trochę z przypadku, bo fanem kopanej jakoś nigdy nie byłem, ale zaciekawiły mnie bardzo pozytywne recenzje tej pracy. Świetna, momentami mocno gorzka biografia. Zupełnie inny typ książki niż biografia Wojtka Kowalczyka która jest raczej napisana na wesoło. Polecam każdemu szukającemu dobrej książki, nie trzeba być fanem futbolu żeby się w to wciągnąć : )

 

Ostatnio wreszcie skończyłem czytać 4 książki Jacka Piekary - Sługa Boży, Młot na czarownice, Miecz Aniołów oraz Łowcy Dusz. Usiadłem do tego cyklu zachęcony wieloma pozytywnymi opiniami szczególnie na temat pierwszego tomu. I tak jak rzeczywiście Sługę przeczytałem z wielkim zainteresowaniem, tak kolejne tomy zaczęły się coraz bardziej ciągnąc. Strasznie brakuje mi jakiegoś głównego wątku który połączyłby wszystko w jedną całość. Niby dostajemy jakieś luźne powiązania, odniesienia do wcześniejszych opowiadań, ale bez żadnych konkretów. Każdy rozdział to inne opowiadanie i z czasem zaczyna to nudzić. Cały cykl ratuje ostatni rozdział Łowców który wydaje się początkiem jakiegoś większego wątku. Z tego co jednak się dowiedziałem pozostałe książki Piekary z cyklu o Inkwizytorze opisują wydarzenia sprzed Sługi, tak więc w chwili obecnej dam sobie z tym spokój.

 

Tymczasem zabieram się za trylogię Millenium. :smile:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-316328
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

http://ecsmedia.pl/c/historia-polityczna-polski-1989-2012-b-iext21014758.jpg

Historia Polityczna Polski 1989-2012 (2013)

 

Wpadła mi w ręce jeszcze świeżutka, dosłownie pachnąca farbą drukarską historyczna publikacja profesora Antoniego Dudka, podsumowująca polską scenę polityczną od upadku komunizmu w 1989 do roku 2012. Pierwsze co rzuca się w oczy to duża okładka ukazująca Tuska i Kaczyńskiego wzajemnie ściskających sobie rękę z uśmiechem na ustach (widok wręcz dziś niemożliwy do ujrzenia :) ). Co jest ważne: prof Dudek nie próbuje przedstawić wydarzeń z punktu widzenia jednej strony ale po równi krytykuje zarówno rządy SLD (za aferę Rywina), PiSu (za koalicję z Samoobroną i LPR) czy Platformy (za szalejący dług publiczny), jednocześnie jednak chwali także za sukcesy (o ile takie były). Oczywiście kwestie wymienione przeze mnie w nawiasach to tylko ułamek tego co można znaleźć w tej publikacji. Wszystko dopinają różnego rodzaju wykresy, mapki oraz statystyki oraz ładne (utrzymane w stylistyce czarno białego odcienia i wydrukowane na papierze kredowym) zdjęcia podsumowujące ponad 20 lat III RP. Dla mnie jako przyszłego politologa jest to publikacja bardzo dobra (służąca za dobre źródło przy pisaniu prac czy rozprawek politologicznych), świetnie podsumowująca także ostatni okres- katastrofy smoleńskiej (sam autor mówił że najtrudniej było mu pisać ten właśnie podrozdział), przez drugie zwycięstwo PO w wyborach po prezydenturę Bronisława Komorowskiego. Gorąco polecam bo warto!

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-316628
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Mein Kampf (1925)

 

Przeczytałem ostatnio książkę chyba najbardziej kontrowersyjną jaka kiedykolwiek gościła w moich rękach- chodzi o słynne dzieło Adolfa Hitlera. Od razu chcę podkreślić: owa recenzja nie ma na celu promowania nazizmu (którego jestem wielkim przeciwnikiem, zważywszy na to ile ta chora ideologia pochłonęła ludzkich istnień) ani samej osoby wodza III Rzeszy. Traktuję tą książkę tylko jako historyczne dzieło literackie i jednocześnie prosiłbym o zrozumienie.

Książka jest podzielona na 2 części. W części pierwszej (nazwanej "Obrachunkiem"), Hitler opisuje swoje życie w rodzinnym Braunau am Inn, poprzez udział w I Wojnie Światowej aż do pobytu w więzieniu w Landbergu (gdzie trafił za udział w słynnym "puczu monachijskim"). Jednocześnie już od początku ostro krytykuje naród żydowski (co jest niejako zapowiedzią ich późniejszego tragicznego losu). W części drugiej natomiast (zatytułowanej "Ruch narodowosocjalistyczny"), wykłada całą ideologię NSDAP. Naprawdę każdy kto chce na serio dowiedzieć się czym był nazizm i jakie były jego szczegółowe założenia- musi tą książkę przeczytać (eksterminacja Żydów czy stworzenie Wielkich Niemiec to tylko cząstka założeń Hitlera zawartych w tej publikacji).

 

Oczywiście książka jest warta przeczytania dla kogoś zainteresowanego II Wojną Światową i systemami totalitarnymi (bo wcielać w życie koncepcji książki naprawdę nie polecam). Ta książka to dzieło literackie (bez względu na to kim był jej autor), i czytelnik musi o tym wiedzieć zanim weźmie ją do ręki...

 

PS. jeśli ktoś chciałby się z nią zapoznać (w języku polskim) to proszę o kontakt na PW, gdyż dostać tą książkę w księgarni jest wręcz niemożliwością (Poza tym uważam próby cenzurowania tej książki za bezsensowne. Ludzie powinni zapoznać się z tą pozycją żeby wiedzieć czym była ta straszna doktryna, i traktować ją jako przestrogę na przyszłość)

Edytowane przez TakerFanKrk
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-317261
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

1. Haruki Murakami "1Q84" - tytuł nie bez powodu kojarzy się z Orwellem. Zamiast Wielkiego Brata, otrzymujemy ... Little People. Pozostałe nawiązania nie opierają się na kontroli bohaterów, ale na istnieniu dwoch alternatywnych światów, co na początku daje nam złudne myślenie, że to Państwo kontroluje przepływ informacji. Rzeczywistość jest nieco inna...

 

Niestety, główną wadą tej książki są słabe zakończenia. Tomy 1 i 2 są dobre, ale końcówki nie powalają - brak w nich napięcia, aby sięgnąć jak najszybciej po kolejną część. Ostatni part jest dla mnie słaby, a końcówka to tradycyjny happy end bez żadnych (!) kompikacji... a szkoda, bo autor mógł się tutaj popisać. Mimo to, polecam!

 

2. Kevin Ivison "Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata" O czym jest książka, mówić nie muszę. Pokazuje wszystkie konsekwencje wyboru tej ścieżki zawodowej, przez brak życia rodzinnego do problemów psychicznych po zakończeniu służby. Książke czytało mi się dobrze od pewnego, kulminacyjnego momentu. Polecam ją miłośnikom takiej tematyki - sam ją sięgnąłem, mając na względzie "Hurt Lockera".

 

3. Kevin Poulsen "Haker. Prawdziwa historia szefa cybermafii" Czegoś mi zabrakło w tej historii tym bardziej, że z racji mojego zawodu, jestem zainteresowany w tej tematyce. Nie znalazłem nic ciekawego - bo o tym, że najpierw się kradnie, a potem idzie do więzienia do wiedzą nawet małe dzieci. Brakowało momentów, w którym opisywano osobowość tytułowego hakera, którego cechowały wahania emocjonalne. Podsumowując -na pewno gorsza od pozycji, którą wydał Kevin Mitnick.

 

4. Pereira Luis Miguel, Luz Nuno "Mourinho. Za kulisami zwycięstw" Za dużo o tym, jakim wspaniałym jest trenerem i co go cechuje, a za mało o życiu osobistym/dzieciństwie/młodości. Jako fan tego trenera, przeczytałem. Nie sądzę jednak, aby spodobała się komuś innemu, niż najwyżej entuzjastom piłki nożnej.

 

5. Max Brooks "Wojna Zombie" - pozycja, która osiąga trzycyfrowe ceny na allegro ze względu na swoją małą dostępnośc i brak jej ciągłego wydawania. Zdecydowałem się na tą pozycję, gdyż tematykę zombizmu znam jedynie z filmów/gier/seriali i ... nieco żałuję wydanych pieniędzy. Wcale nic nowego się nie dowiedziałem, chociaż poruszana była różnorodna tematyka i aspekty wojny z tymi stworami. Warto przeznaczyć pieniądze na coś innego.

 

6. Warrick Joby "Potrójny agent. Kret Al-Kaidy, który oszukał CIA" Wkręciłem się w tematykę terorrystyczna po sukcesie filmu o Bin Ladenie i obejrzeniu serialu "Homeland". Typowa historia o miłośniku (żeby nie powiedzieć - fanatyku) idei terrorystycznych, zniszczenia świata i sprzeciwieniu się Ameryce. Całkiem ciekawa książka, w której (nie)można się doszukiwać uniwersalnego przekazu o ograniczonym zaufaniu do ludzi, szczególnie muzułmanów.

 

7. Ake Edwardson "Pokój numer 10" - niby kryminał, czyli mój ulubiony gatunek. W teorii - ma wszystko, łącznie z zimową (co za tym miało iść - mroczną) scenerią szwedzkiego, miejskiego krajobrazu. W praktyce - czegoś zabrakło, aby mnie porwać.

 

Z następnych pozycji, czekam na tą majową premierę. Miłośników Dana Browna nie muszę zachęcać - macie ochotę na kolejną porcję Illuminatów i Roberta Langdona?

 

542763_10151346632591523_437667941_n.jpg

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-317268
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Anne Rice - "Wampir Lestat"

 

Anna Rice zachęcona sukcesem "Wywiadu z wampirem" postanowiła napisać kontynuację i przedstawić historię najciekawszej bodaj postaci z pierwszej odsłony wampirzych kronik - wampira Lestata. Jest końcówka XX wieku, a nasz krwiopijca postanawia wygrzebać się z ziemi i na własnej skórze przeżyć (o ile można tak napisać w przypadku kogoś teoretycznie martwego) fin de siecle. Lestat zostaje liderem zespołu rockowego, prawdziwą gwiazdą uwielbianą przez tłumy i... zaczyna wspominać. Poznajemy go jako śmiertelnika, później wampira, a na końcu znowu wracamy do współczesności.

 

Przy okazji "Wywiadu..." wspominałem, że relacje Lestata i Lousia mają podtekst homoseksualny. Tym razem mamy z kolei wątek matki Lestata i wydaje mi się, że autorka dość mocno akcentuje coś co Freud nazwał kompleksem Edypa. Z kolei Armand po raz kolejny udowadnia, że jemu bardziej chłopaczki, a nie dziewczynki w głowie. I wydawało mi się, że w świecie wampirów Anny Rice nie ma miejsca na związki heteroseksualne, ale w połowie książki pojawia się prastara wampirzyca Akasza i obraz ten się rozpada. Piszę o tym, bo relacje między dwoma wampirami wydają się być dla Rice kluczowe. Śmiertelnicy to jakiś tam dodatek, a osamotnieni wampirzy bohaterowie próbują jakoś nadać sens swojemu życiu; szukając partnerów, nauczycieli, towarzyszy u boku, których mogliby spędzić kolejne dziesiątki czy raczej setki lat swojego istnienia, uzyskać odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

 

Książką nieco nuży. Albo trafiłem na jakiś kiepski przekład albo Anna Rice zatraciła gdzieś te świetne pióro z "Wywiadu z wampirem" i postanowiła po prostu trzepać kasę na czymś, co się dobrze sprzedało. Wędrówka przez wieku z Lestatem jest mało porywająca, właściwie cały czas czytając tę książkę wyczekiwałem powrotu do współczesności, a kiedy on w końcu nastąpił - spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Otóż Anna Rice przez 600 stron próbowała przekonać Czytelników, że pisze coś więcej niż zwykłą powieść popularną. Zakończenie jest jednak sztampowe i stanowi wstęp do "Królowej Potępionych", przy czym te "kupcie kolejną książkę" aż wali po gałach. Ponieważ znajomy powiedział mi, że każda kolejna książka autorki "Wywiadu z wampirem" jest coraz gorsza, to nie skorzystam. Zresztą odpuściłbym sobie nawet bez tej podpowiedzi kolegi. Wracając do "Wampira Lestata" - przeczytać można i tyle. 4/10. ;)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-318452
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Książką nieco nuży. Albo trafiłem na jakiś kiepski przekład albo Anna Rice zatraciła gdzieś te świetne pióro z "Wywiadu z wampirem" i postanowiła po prostu trzepać kasę na czymś, co się dobrze sprzedało. Wędrówka przez wieku z Lestatem jest mało porywająca, właściwie cały czas czytając tę książkę wyczekiwałem powrotu do współczesności, a kiedy on w końcu nastąpił - spotkało mnie wielkie rozczarowanie.

 

Nie. Ta książka JEST po prostu strasznie nudna. Ja także zachęcony po "Wywiadzie z wampirem", złapałem się za "Wampira Lestata", który zmasakrował mnie dłużyznami i mało wciągająca historią. Jeżeli do tego dodamy, że książka jest przy tym bardzo długa, to ja bym jej osobiście nikomu nie polecił i z pewnością - po raz drugi do niej nie podszedł.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-318486
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Nie. Ta książka JEST po prostu strasznie nudna. Ja także zachęcony po "Wywiadzie z wampirem", złapałem się za "Wampira Lestata", który zmasakrował mnie dłużyznami i mało wciągająca historią. Jeżeli do tego dodamy, że książka jest przy tym bardzo długa, to ja bym jej osobiście nikomu nie polecił i z pewnością - po raz drugi do niej nie podszedł.

 

Czytałem nudniejsze prawdę mówiąc. A że zdołałem przez nią przebrnąć (z reguły jestem niecierpliwy i jak książka mnie masakruje, to zamiast się biczować - po prostu rzucam w kąt), to stawia ją wyżej niż te z kategorii "omijać szerokim łukiem".

 

Historia ma swoje plusy, np. nawiązania do tego co w wywiadzie mówił Louis, a jak to widział Lestat. Tych plusów jest jednak faktycznie bardzo mało, a na domiar złego Rice ściągnęła postać Louisa do roli skończonego idioty. Chuj wie tak naprawdę co w nim widział Lestat. Zresztą nawet "wzbogacony" Lestat wypada cholernie sztucznie i jeżeli miałbym wybierać, to wolałbym jednak wizję tej postaci z "Wywiadu..." tj. utracjusza-okrutnika niż filozofa za pięć groszy. No ale jak wezmę pod uwagę, że jednak daje się przez to przebrnąć i że kolejne książki Rice są coraz gorsze (podobno ta o Armandzie to skończone gówno), to nie mogę do reszty mieszać "Wampira Lestata" z błotem.

 

Swoją droga - mam znajomego, który uważa, że "Wampir Lestat" to najlepsza książka Rice, na głowę bije "Wywiad..." i czytał ją kilka razy. :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-318495
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

Adam Blake "Kod demona"

 

Zachęcony opisem, miałem duże oczekiwania przed rozpoczęciem czytania tej książki. To miał być mały przedsmak tego, co czeka mnie przed przeczytaniem "Inferno" Browna (niestety, cena w empiku nieco mnie odstrasza i chyba poczekam z sięgnięciem po ten tytuł) i takiego klimatu spodziewałem się u Blake'a. Czy go dostałem? Niestety, nie do końca.

 

O ile na początku zapowiada się na to, co lubię - czyli wiarygodny przekaz i niesamowity klimat, tak potem dostaję opowieść pełną akcji i strzelanin. No dobra, coś tam może "mitycznego" po drodze się wydarzyło, ale do serii autora "Kodu da Vinci" daleko.

 

Czy polecam? Książka nie jest zła, ale jeśli podejdzie się w ten sam sposób, co ja, jest się na straconej pozycji i po odłożeniu książki, będzie się czuło rozczarowanie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-320294
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  148
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.08.2012
  • Status:  Offline

Shogun

Pilot John Blackthrone jest naczelnym pilotem floty angielskiej która ma za zadanie opłynąć świat i dotrzeć do lądów znanych tylko konkwistadorom. W czasie burzy która miała miejsce u wybrzeży Japonii, wprowadził statek w zatokę i został uwięziony przez Japończyków. Później wraz ze wzrostem pokory i grzeczności staje się coraz ważniejszy dla generała Toranagi-no-Minowary który jest wrogiem Ishido i staje się też bardzo ważny dla Mariko(późniejsza kochanka). W między czasie udało mu się został wrogiem wpływowego Kasigi Yabu oraz księdza portugalskiego. Blackthrone dostał przydomek Anjin-san co znaczy pilot ponieważ Japończycy nie mogli wymówić w jego nazwisku głoski "th". Jego pan(Toranaga) zbuntował się przeciwko Ishido i Radzie Regencyjnej i czekał na odpowiedni moment by móc zaatakować. Wysłał John'a i Mariko do Osaki gdzie zginęła ta ostatnia, dzięki czemu do swoich domostw mogli wrócić wszyscy ludzie(w tym sojusznicy Minowary). Kiedy stało się to wszystko i statek pilota się spalił Toranaga postanowił zaatakować. W pobliżu gór(tak żeby armia Minowary miała przewagę) odbyła się ostateczna bitwa zwycięska dla Blackthrona i jego przyjaciół.

 

Książka ogólnie opowiada o losach John'a Blackthrone'a w Japonii, jego zwycięstwach i porażkach, spostrzeżeniach. Jest tam wiele aluzji do religii chrześcijańskiech(protestancyzm vs katlicyzm) oraz można się dużo dowiedzieć o kulturze Japońskiej. Dla każdego który interesuje się historią połączoną z przygodą jest to idealna książka :)

 

(książka czytana z e-book'a, nie widziałem jej w sklepach)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-320295
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

The Great Gatsby (F. Scott Fitzgerald)

 

Przed obejrzeniem filmu o takim samym tytule, postanowiłem sięgnąć po tą niedługą, bo 200-stronicową powieść słynnego amerykańskiego pisarza, która obecnie jest lekturą w amerykańskich liceach.

 

Wydawać mogłoby się, że o tytułowym bohaterze dowiemy się coś więcej od razu po otwarciu książki. Nic z tych rzeczy - narratorem jest jego przyjaciel, któremu sporo czasu zajmuje poznanie swojego sąsiada, o którym najpierw czytamy wiele plotek i niepotwierdzonych informacji. Sama aura tajemniczości utrzymuje się przez całą część i pomimo wyjawienia wielu faktów, dalej pewne rzeczy zostają dość długo ukryte w tajemnicy.

 

Od momentu poznania Jaya Gatsby'ego, książka jest niczym innym, jak opis amerykańskiego snu, zdobycia fortuny, a także nieszczęśliwej miłości, porażki życiowej i tragicznego końca Jaya. Ciekawszą postacią jest sam przyjaciel pana JG, czyli Nick Carraway, który wprowadza nas w całą historię - postać, która wszystko wie, ale nic nie może i nie chce ujawnić. Facet widzi wszystko, poznaje najbliższych przyjaciół i sekrety otaczających go ludzi. Mimo to, przez całą powieść konsekwentnie nie zdradza tych tajemnic, a mimo porażki odniesionej przez Gatsby'ego, pozostaje z nim do końca.

 

Jeśli chodzi o przyjemność z czytania, miałem ją bardzo dużą. Akcja nie ciągnię się, wszystko odbywa się w odpowiednim czasie i idzie właściwym torem, mamy zwrot akcji i brak niedosytu, że powinno być dłużej.

 

Na pewno polecam wszystkim, którzy chcą lub już wybrali się na seans filmowy produkcji autorstwa Baza Luhrmann'a.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-321688
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

The Great Gatsby (F. Scott Fitzgerald)

 

Czytałem tę książkę dawno temu, ale w ogóle mnie nie wciągnęła. Wiem dlaczego jest ważna itd., ale po przeczytaniu głównie się cieszyłem, że przebrnąłem. Pewnie dlatego niezbyt jaram się ekranizacją.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-321692
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  3 284
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  26.05.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Korzenie Niebios

 

Czytało się bardzo miło - styl autora pozwala z zawrotną szybkością przebić się przez kolejne strony. Fabuła jest ciekawa, książką wciąga czytelnika z łatwością, akcja toczy się wartko, a i dialogi czyta się z nieukrywaną przyjemnością. Wydaje się że czytamy książkę idealną, albo chociaż ideału bliską. Można nawet przymknąć oko na parę nieścisłości względem oryginalnej serii takich jak zima nuklearna, praktycznie pominięcie wątku metra i życia w podziemiach, bo sam opis powierzchni to nadrabia. Jednakże po przeczytaniu 3/4 książki autor zdecydował się na zupełne wywrócenie fabuły tym niesamowicie dziwnym wątkiem paranormalnym. Od tego momentu wszystko zaczyna się sypać, kolejne kartki wydają się zapisane na siłę, byle tylko jakoś zamknąć całą powieść. Tak jak strasznie zafascynowałem się początkiem, tak strasznie zawiodłem się końcówką. Najsłabsza część cyklu w polskiej wersji.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-322952
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  57
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline

Afgańczyk Frederick Forsyth

Książka może się podobać. Akcja leci szybko, trzyma w napięciu bo do konca nie wiadomo czym jest "Al Isra" Główny bohater Mike Martin ma przeniknąć do najważniejszych ludzi Al - Kaidy i zapobiec atakowi terrorystycznemu. Podszywa się pod bohatera wojny domowej w Afganistanie więzionego w Guantanamo.

Świetnie się czyta ta książkę bo nie ma w niej dłużących opisów, a retrospekcję nie hamują akcji. Był jednak mały zgrzyt. Chodzi o akcję ze spadającym samolotem. Dla mnie wyszło to komicznie a wcale tak nie powino być.

Ocena: 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-325912
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Wziolem sie za reszte ksiazek Orwella i po klasykach jak Folwark Zwierzecy, rok 1984 czy W holdzie Kataloni, kolejna swietna pozycje przeczytalem, Na dnie w Paryżu i w Londynie.

Polecam, to autobiografia Orwella z jego lat, kiedy byl bezdomnym i pracowal za grosze w restauracjach, opisuje margines lat 20-30 w Paryzu i Londynie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2605-ksi%C4%85%C5%BCki-co-polecacie/page/13/#findComment-327280
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...