Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Książki - co polecacie? :)


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Ernest Hemingway-"Stary Człowiek i Morze". Z tym tytułem chyba każdy z nas spotkał się przynajmniej raz w życiu (książka znajdująca się w kanonie lektur szkolnych w szkole podstawowej). Książka opowiada historię starego, kubańskiego rybaka imieniem Santiago,który przyjaźni się z małym chłopcem imieniem Manolin. Po upływie ponad osiemdziesięciu dni bez udanego połowu, Santiago wybiera się w kolejny samotny rejs, nie licząc jednak na zbyt wiele. Ku jego zaskoczeniu łapię ogromnego marlina, jednocześnie rozpoczynając walkę z rybą i swoją starością... Cóż nie będę się zbytnio rozpisywał nad tym tytułem, gdyż jest to absolutna klasyka. Książka wspaniale pokazująca wytrwałość i walkę sędziwego człowieka na śmierć i życie z ogromną rybą (oraz jednocześnie z własnymi słabościami). Polecam sobie odświeżyć ten tytuł gdyż naprawdę warto!

  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Padłem jak to przeczytałem. Niedługo w tym dziale ludzie zaczną polecać "Naszą szkapę" i "W pustyni i w puszczy"... Przy całej sympatii do ciebie TakerFanKrK muszę skrytykować twój post. O czym jest ta książka to wszyscy wiedzą. Ale dlaczego ciebie tak zachwyciła, to już nie wiadomo, bo jej zalety podsumowałeś w zaledwie jednym zdaniu. Na kilometr pachnie mi tu chęcią nabicia sobie dodatkowego postu w dziale książkowym.

 

Jeżeli zaś chodzi o Hemingwaya to mimo, że pisze w sposób prosty, to moim skromnym zdaniem nie należy do pisarzy łatwych. Mi osobiście najbardziej do gustu przypadły dwie jego powieści "Słońce też wschodzi" i "Mieć i nie mieć". Ta druga przez krytykę została odebrana nieco gorzej, ale jakoś się tym nie przejąłem. Zawsze zastanawiała mnie ten forowany przez Hemingwaya pogląd, że istotny jest sam fakt walki, chociaż życie i tak w końcu da ci po dupie. Przyznam, że przez sztandarowe powieści Hemingwaya "Komu bije dzwon" i "Pożegnanie z bronią" przebrnąłem z trudem.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Ghostwriter kilka wyjaśnień bo się nie rozumiemy. Po pierwsze: ja czytam różne książki (od kryminałów po historyczne na lekturach szkolnych kończąc) Czy nie wolno pisać o jakiejś pozycji tylko dlatego że przerabiają ją w szkole? Tu będziemy się różnić. Po drugie: mówisz że niby chciałem sobie nabić post... Nie należę do tej grupy użytkowników (jestem tutaj prawie 5 lat więc nie wiem po co byłoby mi to potrzebne) bo jak widzisz gal jakoś nie komentuję typu "była do dupy" i koniec postu-wtedy rzeczywiście można byłoby mówić o nabijaniu. Także wspominasz o tym że podsumowałem ją tylko jednym zdaniem. Przecież napisałem że prawie każdy ją zna więc nie widziałem powodu żeby się rozpisywać. Zawsze gdy przeczytam/przesłucham daną pozycję to się wpisuję do tego działu (bardziej lub mniej rozbudowanie). Ot cała tajemnica :) I ja Ciebie także darzę sympatią (mam nadzieję że ta wymiana zdań między nami nie pogorszy relacji).

 

Mogę Ci obiecać Ghost że następny wpis będzie już dłuższy i pełniejszy (akurat zabrałem się za "Dziesięciu Murzynków" pióra Agathy Christie)

 

PS. zachwyciła to być może za duże słowo ale generalnie podszedł mi styl pisania Hemingwaya (choć muszę się tu przyczepić że autor za dużo razy używał fraz typu: "pomyślał stary"- ani razu nie wymienił bohatera jako Santiago czy rybak tylko cały czas jechał na frazie "stary"-jakby zapomniał że są inne określenia-niby drobnostka ale mnie to dosyć mocno kuło) ;)


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Czy nie wolno pisać o jakiejś pozycji tylko dlatego że przerabiają ją w szkole? Tu będziemy się różnić.

 

Gdyby nie wolno było o tym pisać, to zamiast z tobą polemizować, już dawno zgłosiłbym twój post do usunięcia. Nie łamie on jakoś przyjętych zasad więc pozostaje mi ciebie tylko krytykować. Równie dobrze mogłeś napisać coś w tym stylu: "Nasza szkapa" jest o wychudzonym koniu. Trochę smutne. Wiem, że to przeczytaliście, ale ja ostatnio znowu przeczytałem i stwierdzam, że zajebiste." No Taker... Po tobie więcej bym się spodziewał. A że napisałeś to mniej więcej w tym stylu, to zapachniało mi to postem na odwal się, bezsensownym nabijactwem punktów, nic nie wnoszącym do tematu. Ufam, że nie taki był cel, ale takie pozostawiłeś wrażenie.

 

Nie należę do tej grupy użytkowników (jestem tutaj prawie 5 lat więc nie wiem po co byłoby mi to potrzebne) bo jak widzisz gal jakoś nie komentuję typu "była do dupy" i koniec postu-wtedy rzeczywiście można byłoby mówić o nabijaniu.

 

Właśnie dlatego przetarłem oczy ze zdumienia jak zobaczyłem, że ty napisałeś ten post. ;)

 

 

Także wspominasz o tym że podsumowałem ją tylko jednym zdaniem. Przecież napisałem że prawie każdy ją zna więc nie widziałem powodu żeby się rozpisywać.

 

Problem w tym, że pisząc tego na odwal się post źle rozłożyłeś ciężar. Trzy zdania o czym to jest mogłeś sobie darować, bo każdy wie. Natomiast gdybyś konkretnie podsumował czym cię te opowiadanie tak urzekło, to nie pisałbym tego, co napisałem. Nie mam problemu z lekturami szkolnymi. Mam problem z tym, że jak ktoś już jakąś zachwala/poleca/chce zjechać, to chciałbym wiedzieć dlaczego.

 

 

mam nadzieję że ta wymiana zdań między nami nie pogorszy relacji

 

Eee tam. Na zjeździe po prostu czeka mnie kolejna solówka. :D

 

Mogę Ci obiecać Ghost że następny wpis będzie już dłuższy i pełniejszy (akurat zabrałem się za "Dziesięciu Murzynków" pióra Agathy Christie)

 

Trzymam za słowo. Aczkolwiek nigdy jakoś nie dałem się przekonać do Agaty Christie. Raz zacząłem czytać jakiś jej kryminał, ale nie wciągnął mnie i rzuciłem w kąt. Generalnie kryminały (przynajmniej jeżeli chodzi o książki) wchodzą mi tak sobie. Może jak do tej pory źle trafiałem. "Żegnaj laleczko" Chandlera przeczytałem jako pozycję obowiązkową i z innymi powieściami tego autora dałem sobie spokój. Całkiem nieźle czytało mi się natomiast Marka Krajewskiego. Chociaż też przeczytałem zaledwie dwie jego książki: "Śmierć w Breslau" i "Głowę minotaura". Natomiast po obejrzeniu "Drive" mam zamiar jeszcze raz spróbować wziąć się za czarne kryminały. No ale tutaj Christie rzecz jasna odpada.

14453752125651e0a536c69.jpg

  • 2 miesiące temu...

  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline

George R. R. Martin "Pieśń Lodu i Ognia"

 

Małe spoilery z 5 tomów

 

Pierwsze 4 tomy tej sagi przeczytałem bardzo szybko, głownie dlatego, że mogłem czytać je jeden po drugim bez przerw między tomami. Natomiast 5 część "Taniec ze smokami" czytało się trochę gorzej bo sporo czasu czekałem na wydanie 2 tomu i już nie miałem takiej ciągłości jak poprzednio co nie zmienia faktu, że cała ta seria to najlepsze książki jakie przeczytałem dotychczas i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy. Właśnie to oczekiwanie jest dla mnie największą wadą tej sagi, ponieważ do zakończenia pozostało 2 książki, które zapewne zostaną wydane dopiero za kilka lat.

 

A teraz przejdę do sedna. Martin zbudował niemal doskonały świat Westeros mający tysiące lat historii (niektóre historie są przybliżone inne tylko wspomniane). Co do głównych bohaterów to jest ich spora ilość ( a z każdym tomem ich ilość wzrasta i łatwo można się pogubić kto gdzie jest) i to może być przy czytaniu małym utrudnieniem bo Martin każdy rozdział poświęca przygodom jednego z nich ( oczywiście czasami historie 2 czy więcej bohaterów są wspólne ) i czasami trzeba bardzo długo czekać na jego dalsze losy ( a często kończy rozdziały cliffangerami i jak to było w moim przypadku czasami przewracałem kartki aż znalazłem dalsze losy danej postaci). Wielką nowością dla mnie było to, że Martin pozostawia czytelnikom niedopowiedziane historie jak np co się stało z Benjenem Starkiem, czy pochodzenie Jona Snowa. Chyba każdy czytelnik ma te tematy własne zdanie i teraz tylko trzeba czekać na to jak to wyjaśni Martin.

W książce jest wiele brutalnych i zapadających w pamięć scen lub historii jak np. historia o śmierci ojca i brata Neda Starka czy koniec Vargo Hoata. Jest też pokazana piękna miłość dla której Robb Stark poświecił swój honor aby ratować honor Jayne co doprowadziło do jednej z najsmutniejszych i dla mnie scen czyli tzw Krwawych Godów.

Jest oczywiście element fantasy czyli smoki.

Zapewne każdy czytelnik będzie miał swojego ulubionego bohatera jak i takiego, którego nielubi a co za tym idzie jedne rozdziały będą ciekawiły bardzo a inne mogą strasznie męczyć jak mnie rozdziały Daenerys czy Tyriona.

Martin nie boi się też bardzo odważnych decyzji zabijając niektóre bardzo wazne postacie co czyni te książki ciekawszymi bo nigdy nie wiesz czy twój ulubiony bohater nie zginie w kolejnym rozdziale.

Reasumując książki Martina są zdecydowanie godne polecenia tylko muszę zaznaczyć że na ich zakończenie trzeba prawdopodobnie poczekać kilka lat, więc zaczynając teraz będziecie musieli tak jak ja czekać na niektóre odpowiedzi długo co z jednej strony jest dobre bo samemu można układać sobie dalsze losy i dzięki temu można teraz dyskutować na wiele tematów jak np R + L = J (chyba każdy czytelnik wie o co chodzi) a z drugiej trudne bo nie każdy lubi czekać.

I was angry with my friend;

I told my wrath, my wrath did end.

I was angry with my foe:

I told it not, my wrath did grow.


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Widzę Fox, ze jednak zdecydowałeś się smarnąć kilka słów na temat Martina. ;)

 

Ja obecnie utknąłem na pierwszej części "Tańca ze smokami". I tutaj wątek Tyriona i Daenerys może wydać się rzeczywiście nudny. Ale wcześniej rozdziały dotyczące wspomnianej dwójki czytałem z zapartym tchem. Niezmiennie jednak męczy mnie wątek Brana i często przerywam czytanie, gdy się rozpoczyna. Po prostu muszą nabrać sił, żeby przebrnąć.

 

Książki Martina zacząłem czytać pod wpływem serialu i nie żałuję. Co prawda pierwszy tom jakiś powalający nie był (być może dlatego, że znałem już fabułę), ale później czytało mi się sagę coraz lepiej. Dwa grube tomiszcze 3 tomu, czyli "Nawałnicy mieczy" czytałem na bezdechu i z wypiekami na twarzy. Prawdziwy popis umiejętności narracyjnych Martina, który potrafi zaciekawić i zaszokować. Z wielką łatwością przychodzi mu uśmiercanie swoich postaci i... wkurzanie czytelnika. A im bardziej jesteśmy wkurzeni, tym bardziej chcemy czytać to dalej. "Uczta dla wron" nie była już tak dobra jak trzeci tom, a "Taniec..." wydaje mi się dalszym zjazdem po równi pochyłej. Chociaż nie jestem nawet w połowie i być może gdy dobrnę do końca 2 części wspomnianego tomu zmienię zdanie. Doszedłem do wniosku, że najbardziej ciekawią mnie rozdziały dotyczące wkurzającej mnie nieziemsko Cersei i wydarzeń w Królewskiej Przystani. Jestem chyba kolejnym przykładem na to, że ludzie kochają nienawidzić. :)

 

Jeżeli chodzi o fantasy w ogóle, to jednak nikt nie przeskoczy w moim prywatnym rankingu opowiadań Andrzeja Sapkowskiego oraz jego dwóch pierwszych tomów sagi o Wiedźminie (późniejsze tomy były już znacznie gorsze). Niemniej Martin jest naprawdę świetny. Nie myślałem, że na stare lata jeszcze jakieś fantasy mnie tak wciągnie. Można powiedzieć, że dzięki temu pisarzowi przeprosiłem się z opowieściami o smokach i rycerzach.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  79
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2011
  • Status:  Offline

Tak jak Ghostwriter, obejrzałem pierwszy sezon HBO'wkiego serialu i dopiero wtedy zabrałem się za książki (swoją drogą, są cholernie drogie. 43 - 45 zł za sztukę. Razy 8 daje trochę pieniędzy). Niby "przełączanie" się pomiędzy bohaterami takie, jak robi to Martin, nie jest czymś nowym, ale on robi to po prostu doskonale. Każdy rozdział, a co za tym idzie każda postać, różni się od siebie. Dlatego gdy jesteśmy Branem, czujemy się jak dzieciak. Jako Daenerys jesteśmy dorastającą smoczą królową, a jako Fetor... no właśnie. Nie wiem, czy Martin ma podejrzenie schizofrenii, ale ktoś powinien to sprawdzić :D

 

Przeczytałem wszystkie, do tej pory wydane, części i fakt, przez wpływ serialu jedynka nie wciągnęła mnie jakoś super, ale stylistycznie nic jej nie brakowało. "Starcie Królów" uważam natomiast za drugą najgorszą część sagi. Chyba tylko końcówka była tam znośna. Dalej mamy "Nawałnicę Mieczy", w której co chwilę coś się dzieje i to dzieje się coś takiego, że od razu po przeczytaniu musisz wyjść zapalić by się odstresować. Jak to mówią "Valar Morghulis". "Uczta dla wron" jest najsłabszą częścią cyklu. Zdarzają się naprawdę fajne momenty, ale są przyćmiewane przez praktycznie wszechobecną nudę (a może to mi się tak wydaje, bo czytałem "Ucztę..." od razu po przeczytaniu poprzedniczki i ta nie spełniła oczekiwań). Nie zgodzę się jeszcze z Ghostem, że "Taniec ze smokami" to staczanie się po równi pochyłej. Owszem, robi się często przewidywalnie, bo mamy do czynienia z kapłanami ognia i z zmartwychwstawaniem, ale fabularnie jest naprawdę świetnie. Kapitalne "segmenty" Fetora plus zastanawianie się kiedy Dany wróci do Westeros. Ja to kupuję...


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Nie zgodzę się jeszcze z Ghostem, że "Taniec ze smokami" to staczanie się po równi pochyłej. Owszem, robi się często przewidywalnie, bo mamy do czynienia z kapłanami ognia i z zmartwychwstawaniem, ale fabularnie jest naprawdę świetnie. Kapitalne "segmenty" Fetora plus zastanawianie się kiedy Dany wróci do Westeros. Ja to kupuję...

 

Tak jak wspominałem jestem w połowie 1 części, a więc nie dotarłem nawet do połowy. Bardzo możliwe, że akcja się rozpędzi i zmienię zdanie. Na razie "Nawałnicę mieczy" uznaję, że najlepszą odsłonę sagi. "Uczta dla wron" i "Taniec..." są gorsze, co nie zmienia faktu, że trzymają poziom. Reasumując - "Nawałnica..." była genialna, a więc wszystko inne uznaję "tylko" za dobre. :)

 

Swoją drogą - za książki zabrałem się dopiero po obejrzeniu dwóch sezonów. Ale między fabułą "Starcia królów" w książce i w serialu jest wiele różnic więc się nie nudziłem.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  3 284
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  26.05.2008
  • Status:  Offline

Co do sagi Martina - oczywiście trzeba się zgodzic że "Nawałnica..." jest najlepszą jej częścią. Wszystkie wydarzenia gromadzące się w pierwszych dwóch tomach mają swoją kulminację właśnie w trzeciej części. Jeśli przyszłoby do wymieniania takich breaking pointów całej sagi to chyba najwięcej znalazłoby się w "Nawałnicy...". Kolejna część czyli "Uczta..." wypadła słabiej ze względu na nagromadzenie nowych postaci które niekoniecznie były szalenie interesujące. Jedyny warte zapamiętania wątki z tej części to chyba tylko momenty Cersie i Jamie'go. "Taniec..." za to dorównuje poziomem pierwszym dwóm tomom, także pozytywne zakończenie jak na chwilę obecną.

 

Swoją drogą czytał ktoś trylogię Igrzysk Śmierci? Ja podszedłem do tych książek mocno sceptycznie nastawiony, jako że promowane były one wszem i wobec jako "hity literatury młodzieżowej"(tego typu sformułowania odrzucają mnie niesamowicie), ale pozytywnie się zaskoczyłem. Ciekawa, bardzo dobrze napisana historia. Nastolatka ryzykuje swoje życie na arenie walki gdzie corocznie odbywają się tytułowe igrzyska - rozrywka dla najbogatszych i najlepiej ustawionych mieszkańców tamtejszego świata. Wszystko odbywa się kosztem biedniejszych mieszkańców dwunastu dystryktów którzy muszą wystawiac swoich małoletnich reprezentantów na śmierć. Nie polecam za to oglądac filmu na podstawie książki - chyba jedna z nasłabszych adaptacji filmowych jakie było mi dane ogladac :)


  • Posty:  79
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2011
  • Status:  Offline

Powiem tak. Lubię Jennifer Lawrence więc najpierw obejrzałem "Igrzyska..." w kinie (pochwalę się. Oglądałem je razem z VebVe). Do książki zabrałem się nieco później. Sama idea Głodowych Igrzysk jest przegenialna. 12... pardon, 13 zbuntowanych dystryktów. Przegrany bunt i obowiązek poświęcania co roku dwójki młodych ludzi by nie zapomnieć o tym, co się stanie jak się zbuntują. Młodzi walczą na śmierć i życie, a zwycięzca dostaje wieczną chwałę i pieniądze. Świetny motyw... wykonanie mocno gorsze. Pierwsze co odrzuca to pierwszoosobowa narracja. Nie, żebym miał coś do niej, ale jeżeli narratorką jest nastolatka, to wiadomym jest, że nic dobrego z tego nie będzie (vide Zmierzch). Całe szczęście, że książka nie jest napisana zbyt skomplikowanym językiem i łatwo się ją czyta. Tak, potrafi być wciągająca jeżeli ma się gdzieś wątki pseudo-miłosne. Zakończenie, niestety, jest do bólu przewidywalne i to jest ogromna wada pierwszej części (tylko ją przeczytałem). Do kolejnych części się nie palę, bo "jedynka" sama w sobie stanowi zamkniętą całość.

 

W skrócie: Nie jest to zła książka, ale jest zbyt mocno przeceniana...

Edytowane przez Queen Morrison

  • Posty:  3 284
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  26.05.2008
  • Status:  Offline

Ja tam zupełnie nie uznałem pierwszej części za jakiekolwiek zamknięcie. Końcówka to co prawda nie najlepszy cliffhanger, ale i tak skusiło mnie to do zabrania się za drugi tom i zupełnie się nie zawiodłem. Szczególnie że przewidywalnośc o której wspominasz kończy się właśnie na pierwszym tomie. "W pierścieniu ognia", oraz szczególnie "Kosogłos" są książkami w pewnym sensie doroślejszymi, bardziej brutalnymi, ciekawszymi. Tutaj przyrównałbym to do sagi o Potterze gdzie od książki dla dzieci gładko przechodziło się do całkiem dorosłej literatury. Wątek miłosny co prawda ciągnie się przez całą trylogię, ale z każdym rozdziałem autorka poświęca temu mniej uwagi. Do tego w przeciwieństwie do jedynki, dwójka ma kozackie zakończenie które wręcz zmusza do przeczytania finalnej części, która z resztą jest najlepszą z całości. Także nie zrażaj się, będzie lepiej :razz:

  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline

Widzę Fox, ze jednak zdecydowałeś się smarnąć kilka słów na temat Martina. ;)

 

Akurat natrafiłem na zdjęcia z 3 sezonu serialu i przy okazji przeczytałem różne opinie (jedne bardziej optymistyczne inne nie za bardzo )na temat kolejnych tomów co zachęciło mnie do napisania czegoś na ten temat.

 

 

Tak jak napisałem wcześniej dla mnie " Taniec ze smokami " był zdecydowanie najgorszą częścią głównie z dwóch powodów: po pierwsze najbardziej z całej książki nie lubię Tyriona i Dany i dlatego ich rozdziały czytało mi się ciężko ( może poza jazdą Tyriona na świni ) Także zachowanie nowego "Fetora" było dla mnie po prostu żałosne i strasznie mi się źle to czytało.

A drugim powodem był spory odstęp czasu od czytania poprzednich 4 tomów gdzie miałem ciągłość czytania.

 

są cholernie drogie. 43 - 45 zł za sztukę.

 

W księgarniach internetowych można kupić sporo taniej. Przynajmniej ja wszystkie książki ostatnio kupuje w necie

 

 

Do kolejnych części się nie palę, bo "jedynka" sama w sobie stanowi zamkniętą całość.

 

A jak dla mnie to właśnie 2 część czyli "W pierścieniu ognia" była zdecydowanie najciekawsza. Zdecydowanie mniej przewidywalna a i nie miała tych smutnych momentów jakie zawierały 1 i 3 część. A co do pierwszoosobowej narracji to nie było wcale tak źle tylko słabo niektóre rzeczy ( w których nie uczestniczyła Katniss) były pokazane.

 

Teraz czytam "Wspomnienie lodu " czyli 3 tom "Malazańskiej Księgi Poległych"

i powiem że ta saga bardzo dobrze się zapowiada bo każdy tom czyta się coraz lepiej. Tylko jeśli ktoś ma trudności z połapaniem się w świecie Martina to w książkach Eriksona może sie pogubić jeszcze bardziej tak ten świat jest rozbudowany.

I was angry with my friend;

I told my wrath, my wrath did end.

I was angry with my foe:

I told it not, my wrath did grow.

  • 1 miesiąc temu...

  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

„Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki” - czyli wywiad rzeka z Markiem Raczkowskim autorstwa Magdy Żakowskiej.

 

Gdy tylko książka o moim ulubionym rysowniku ("Przekrój" jak to ma miejsce zapewne w przypadku większości czytelników zaczynałem zawsze czytać od historii obrazkowych M. Raczkowskiego) się ukazała od razu pojawiła się na szczycie mojej listy książek z kategorii "chciałbym przeczytać, ale nie mam czasu i trochę żal mi kasy". Gdy jednak okazało się, że satyryk przyjedzie do Świnoujścia na mistrzostwa gry w scrabble (M. Raczkowski od wielu lat gra w tę grę) od razu książkę zakupiłem i przeczytałem w dwie noce. Niestety - okazało się, że M. Raczkowski na turniej nie przyjechał, bo nie mógł się pogodzić z faktem, że w trakcie gry nie można palić papierosów i z wywiadu, na który liczyłem wyszły nici... Pomijając fakt, że obszedłem się smakiem, a ceny książek w Polsce to skandal, to jednak wydania w Empiku tych 39,90 złotych nie żałuję. Lektura dostarczyła mi wiele radości.

 

Dla tych, którzy postać M. Raczkowskiego kojarzą tylko z rysunków (swoją drogą - wg mnie zjada Mleczkę na śniadanie, aczkolwiek jego też cenię), to wyjaśnię, że facet ma opinię skandalisty (chociaż oczywiście z tym określeniem można polemizować), jest przedstawicielem warszawskiej bohemy, łazi do burdeli i nie stroni od narkotyków. Swojego czasu "błysnął" happeningiem polegającym na umieszczaniu małych flag w psich kupach dzięki czemu awansował (na chwilę) do pierwszej ligi polskich celebrytów, co przejawiło się m.in. udziałem w programie Kuby Wojewódzkiego. Ale po tej książce istnieje spora szansa, że znowu znajdzie się w łaskach polskiego szoł biznesu. Ze swoim stylem życia M. Raczkowski się nie kryje, a nawet lubi opowiadać i (moim zdaniem) nieco ubarwiać, zatem można się tylko dziwić, że ta książka nie ukazała się wcześniej.

 

„Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki” to w zasadzie taka szarpana historia życia M. Raczkowskiego. Trochę nihilista, trochę cynik, trochę zagubiony człowiek i na pewno marzyciel, ateista i gawędziarz. Za najciekawsze fragmenty uważam te dotyczące relacji artysty z kobietami (moherowe towarzystwo może być trochę oburzone i uznać rysownika za diabła wcielonego - co z pewnością ucieszyłoby M. Raczkowskiego) i jego wizyty w burdelach. Facet wydaje się do bólu szczery i ma kilka ciekawych uwag na temat prostytucji i związków damsko-męskich. No i oczywiście sypie anegdotami z rękawa. Niestety - mit Raczkowskiego-buntownika, który sobie we własnej głowie stworzyłem psują nieco jego uwagi na temat polityków. W skrócie wygląda to tak: Jaruzelski jest super, Komorowski też miły gość, Kaczyński to popapraniec, a Michnik jest tak super-wybitny, że M. Raczkowski czuje się przy nim malutki... W ten sposób M. Raczkowski z buntownika staje się takim mainstreamowym sługusem, których w naszym kraju jest od zajebu i trochę. Od razu wyjaśnię, że nie jestem fanem PiS-u. Ale nie jestem też fanem PO oraz Gazety Wybiórczej (błąd celowy) i bezskutecznie szukam kogoś wśród znanych nazwisk, który byłby jednocześnie takim właśnie M. Raczkowskim i jednocześnie uciekał od spływu, w którymkolwiek z tych nurtów (bo obydwa są wg mnie chuja warte). M. Raczkowski pisze jeszcze, że jest fanem Jerzego Urbana. Po przeczytaniu zaledwie kilku stron, gdy jeszcze o swoim uwielbieniu dla tej postaci nie mówił, doszedłem do wniosku, że rysownik pewnie świetnie dogadałby się z Urbanem i w ogóle, że książka ta może być taką nową wersją "Alfabetu Urbana", chociaż w innej formie. I bach! Na kolejnych stronach dowiaduję się, że dla M. Raczkowskiego Urban to swojego rodzaju idol. Zresztą po lekturze "Alfabetu..." na krótko też stałem się fanem tego człowieka i poniekąd nie dziwię się, że M. Raczkowski mając okazję spotykać się z nim często - oddał diabłu duszę. ;)

 

Inne uwagi do tego wywiadu-rzeki są takie, że M. Raczkowski zdecydowanie popisuje się przed dziennikarką, która przeprowadza z nim wywiad (wypada dodać, że oboje dobrze się znają więc w niektórych momentach M. Żakowska fajnie punktuje swojego rozmówcę) i czasami przeczy sam sobie. Przykład: w jednym miejscu opowiada jaki to z niego super-samiec, a w innym pisze, że może raz na dwa tygodnie. Ja tu widzę niekonsekwencję pewną w każdym razie... W ogóle wydaje mi się, że M. Raczkowski założył, że im więcej pikantnych szczegółów ze swojego życia opowie i im więcej kontrowersyjnych opinii wygłosi tym lepiej. W końcu to książka, którą napisał, żeby mieć na ulubione używki i na seks. I cieszę się, że mu trochę grosza na te przyjemności dorzuciłem.

14453752125651e0a536c69.jpg

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

"Wywiad z wampirem" Anna Rice

 

Jako zatwardziały mól książkowy długo się wzbraniałem, ale w końcu - zachęcony przez sąsiadów, znajomych i prześledzeniu dziesiątek opinii w necie - zakupiłem sobie czytnik do ebooków. I muszę przyznać, że to świetny wynalazek - przede wszystkim wygodny i na dłuższą metę... będący tańszym rozwiązaniem. To nie bez znaczenia w przypadku "Wywiadu z wampirem". Otóż była to jedna z tych książek, która kusiła mnie już od dawna, ale na którą żal mi było wydać pieniądze. Dzięki dobrodziejstwu torrentów, chomików itp. zassałem sobie komplety książek różnych pisarzy, w tym Anny Rice. W ten sposób zabrałem się za pierwszą część Kronik Wampirów. Oczywiście oglądałem film i to kilka razy, więc historię niestety znałem i musiałem czerpać radość z porównań: "to było, tamto pominęli, a to zmienili".

 

Dla tych, którzy - jakimś cudem - filmu nie wiedzieli wyjaśnię, że jest to opowieść, w której wampir Louis opowiada młodemu dziennikarzowi historię swojego życia. Życia u boku cynicznego wampira Lestata oraz ich wampirzej córki Klaudii. Życie wampira nie jest pozbawione dylematów. Nieśmiertelność jest męcząca. Z czasem trudno znaleźć w niej sens. Bycie wampirem to nie dar, ale przekleństwo. Tak to widzi przynajmniej Louis i te podejście czyni go wyjątkowym wśród krwiopijców.

 

Książka jest dobrze napisana. Czyta się szybko i przyjemnie. Anna Rice oprócz napisania opowieści o wampirach miała ambicję wplątania w to rozważań nad sensem życia, życiem i śmiercią itp. itd. Połączenie tego typu wątków z typową literaturą popularną wyszło całkiem nieźle. Trochę mniej tutaj erotyzmu niż w filmie, a trochę więcej sygnałów, że relacje, które łączą wampira Louisa z Lestatem oraz Lousia z Armandem (przywódcą wampirów z paryskiego teatru krwiopijców granego przez Banderasa) mają podłoże hmmm platonicznej miłości homoseksualnej. Oczywiście wszystko co w filmie następuje szybko w książce jest bardziej rozwleczone. W obrazie z Cruisem pominięto m.in. wątek śmiertelnego ojca Lestata, wątek miłości Louisa do pewnej kobiety już po przemianie w krwiopijcę, podróży po Europie Wschodniej Klaudii i Louisa oraz pewnej sprawy związanej z Lestatem, o której nie chcę pisać, żeby nie spoilerować i psuć zabawy. Także zakończenie jest inne niż w filmie, co jest kolejnym argumentem, że warto przeczytać książkę (zawsze to jakieś novum w stosunku do historii, którą już poznaliśmy). Rice można zazdrościć lekkości pióra i w ogóle pomysłu na to jak wygląda świat wampirów oraz relacje ich łączące. Myślę, że stworzyła podwaliny dla wszystkich nowych opowieści o krwiopijcach, czymś co łączy "Nosferatu wampir" Herzoga, czy "Drakulę" Coppoli z "Pamiętnikami wampirów", czy "Zmierzchem". Jak dla mnie to książki Rice są złotym środkiem, chociaż oparte na - wydawałoby się - prostych pomysłach. Klimat u Anny Rice jest równie mroczny jak w filmie, chociaż cięższy. Lepiej oddane jest to poczucie beznadziejności, które rodzi się u Louisa w wyniku kolejnych tragedii. Książka na tyle dobra, że po niej wziąłem się za kolejną część kronik: "Wampira Lestata".

14453752125651e0a536c69.jpg

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

"Wojna po wojnie" Zbigniew Domarańczyk

 

Jednak są pewne minusy czytnika do e-booków. A mianowicie takie, że jak się gdzieś wyjedzie i zapomni kabelka, a ustrojstwo się rozładuje, to z czytania nici. W ten sposób zostałem zmuszony do łyknięcia czegoś papierowego, co było akuratnie pod ręką. I cieszę się, że czytnik mi się rozładował, bo dzięki temu trafiłem na wydaną w 1982 roku książeczkę, której zapewne nigdy bym nie ruszył, a która okazała się bardzo dobra.

 

Zbigniew Domarańczyk to dziennikarz, któremu wraz z ekipą telewizyjną dane było gościć w Wietnamie, gdy wybuchła wojna z Chinami. Powiem szczerze, że nawet nie wiedziałem, że taki konflikt miał w tym kraju miejsce (być może o czymś takim słyszałem w szkole, ale było to dawno i nieprawda), bo Wietnam to dla mnie w zasadzie wyłącznie wojna z USA, którą znam z propagandowych filmów w stylu „Rambo 2” oraz przeciwstawnych filmów Olivera Stone’a (które zburzyły wykreowany wcześniej w mojej wyobraźni obraz o dobrych Amerykanach, którzy wymierzali słuszną karę żądnym krwi komunistom-kitajcom).

 

Wojna wietnamsko-chińska z 1979 roku, o której mowa w książce trwała zaledwie kilka tygodni. Ponieważ nie miałem pojęcia jak ten konflikt się zakończył czytałem to niemal z zapartym tchem. Autor ma dar łączenia relacji z frontu ze sprawnym podawaniem kontekstu politycznego i historycznego. W ten sposób na zaledwie 151 stronach dostajemy w pigułce opis Wietnamu i zakus jakie miały na to państwo światowe mocarstwa, relacje łączące ten kraj z Chinami i w końcu sytuację w tej części Azji. Nie ma wątpliwości, że autor kibicuje zgnębionemu wojnami Wietnamowi i wszelkie zło przypisuje agresorom. Mój brak rozeznania w innych książkach opisujących ten konflikt sprawia, że trudno mi tutaj ocenić na ile Z. Dobrzański przybrał punkt widzenia Wietnamczyków; na ile zatracił obiektywizm będąc zdanym praktycznie na pomoc Wietnamczyków w docieraniu do informacji. Chociaż przyznam, że głupio mi nawet pisać w ten sposób, gdy przypomnę sobie opisy okrucieństw dokonywanych na Wietnamczykach. Przyjmuję zatem punkt widzenia Domarańczyka, aczkolwiek mam chrapkę poczytać jeszcze coś na ten temat.

14453752125651e0a536c69.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Nazwa gali: WWE Friday Night SmackDown #1347 Data: 13.06.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment Typ: TV-Show Lokalizacja: Lexington, Kentucky, USA Arena: Rupp Arena Format: Live Platforma: USA Network Komentarz: Joe Tessitore & Wade Barrett Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Giero
      Za nami kolejny epizod WWE Friday Night SmackDown w drodze do Night of Champions 2025. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych wydarzeń z tego show. Jeszcze przed SmackDown ringowy debiut dla WWE zaliczył… Hikuleo. Co warto podkreślić, właśnie pod tym ringname’em. Pokonał Kita Wilsona, a walka została nagrana w ramach Main Event. John Cena nie miał dziś łatwego życia. Dwukrotnie doszło do bójki mistrza WWE z Ronem Killingsem. Najpierw Ron zaatakował Johna, gdy skonfrontował się z Codym Rhodesem, Randym Ortonem i LA Knightem, a potem, gdy Cena miał potyczkę słowną z CM Punkiem. W efekcie za tydzień dojdzie do rewanżu Killingsa z Ceną na SmackDown. Tego wieczora miały miejsce po dwie walki w ramach pierwszej rundy King Of The Ring 2025 i Queen Of The Ring 2025. U mężczyzn Randy Orton pokonał Aleistera Blacka, Carmelo Hayesa i LA Knighta. Z kolei Cody Rhodes wyszedł zwycięsko ze starcia z Andrade, Damianem Priestem i Shinsuke Nakamurą. Natomiast u kobiet awansowała Jade Cargill po wygranej nad Michin, Nią Jax i Piper Niven. Później Alexa Bliss triumfowała w pojedynku z Albą Fyre, Candice LeRae oraz Charlotte Flair. Skrót gali:
    • Bastian
      Cena za tydzień walczy na tygodniówce z R-Truthem Ronem Killingsem, niedawno wygrał brawl... Cuda, cuda ogłaszają!  Tyle było narzekania, że Jasiu obija się na tej swojej pożegnalnej trasie, a na tym SD był w obrazku chyba z godzinę  Ostatni run już na półmetku, a generalnie jest dość biednie. 5 starów od 48-letniego Ceny się nie spodziewałem, ale liczyłem chociaż, że jako heel będzie smacznie gotować na majku, a od kilku tygodni Jaś tylko stoi, robi głupie miny i słucha, tak jak Punka na tej gali. Napisałbym wręcz, że John Cena wykręcił najbardziej rozczarowujący powrót roku w WWE, ale są z nami jeszcze Charlotte Flair i Alexa Bliss  Szczególnie córka Rica mocno zawodzi. Zaczęło się od niezbyt dobrze odebranego przez fanów zwycięstwa w Royal Rumble, potem na szczęście jobbnęła Tiffany na WM41. Teraz nie ma na nią pomysłu, na Bliss zresztą też, więc prawdopodobnie obie panie zmierzą się ze sobą na Evolution. Czy Tiffy Time z pasem mistrzowskim może dobiec końca? To raz. Czy możemy odsunąć Stratton od Jax? To dwa. Za długo to trwa, tu powinien wjechać prokurator z zakazem zbliżania się.   Żeby nie było, że tylko narzekam, poziom walk eliminacyjnych KOTR nie schodzi poniżej solidności. Z koroną mam ten problem, że potencjalny zwycięzca musi do niej pasować. Taki Zayn czy Orton u mężczyzn nie pasują za cholerę, ale taka Jade Cargill u kobiet jak najbardziej.  Uroczy był w ME moment, kiedy Cody Rhodes wyciągnął stół z logiem SlimJim. Poczciwi Amerykanie na trybunach liczyli, że "American Nightmare" robi to dla nich, bo przecież przy każdej walce krzyczą "we want tables". Tymczasem Cody - jak przystało na wzorową twarz korporacji - zrobił lokowanie produktu, samemu lądując na SlimJim Table  
    • Kaczy316
      Pierwsze SD po Money In The Bank! Naomi z walizeczką, Cena dalej z mistrzostwem, Cody dalej bez mistrzostwa, jak to wypadnie?! Zobaczmy!   Zaczynamy od naszego The Last Real Championa Johna Ceny! Ciekawe co nam powie, pewnie to samo co cały czas od czasu heel turnu, zwróci się do fanów powie jakie to jest łatwe dzięki nim i tyle, chyba, że przerwie mu Punk albo Cody, ale zobaczymy. No mówi na początek, że nie było nikogo, nie ma obecnie i nigdy nie będzie drugiego Johna Ceny, mówi o tym jak wykorzystywał swoją pozycję do wszystkiego co ma teraz w sumie tak w skrócie można powiedzieć, mówi o wyborze swoich opponentów w trakcie runu pożegnalnego, mówi, że sprowokował Punka do bycia hipokrytą, bo ten chcę zdobyć ten tytuł, przynajmniej tak to zrozumiałem i jeszcze o Sethie, który nie scash inuje na nim walizki, ale nie ogarnąłem z jakiego powodu, ale wyłapałem "Because he will be only champion" jakoś tak czyli, że będzie tylko mistrzem? Nie ogarnąłem zbytnio, później trochę jeszcze mówi, że nie ma nikogo, kto by mógł trzymać ten tytuł...ponownie, interesujące, a wszystko przerywa Kodeusz! Cody nazywa go geniuszem że zrobił wszystko co powinien, żeby być tutaj gdzie jest teraz, a potem zastanawia się jaki to plan z tym, że Cody przypiął go na środku tego ringu w ostatnią sobotę? Ulala Kodeusz w sumie sam odpowiedział na to pytanie mówiąc, że nie jest częścią jego planu....to On jest częścią planu KODEUSZA! Jednak wszystko przerywa Randy Orton! Który wspomniał historię z Backlash, a następnie słyszymy, że nieważne kto jest lub będzie mistrzem, to on zdobędzie tytuł i zrobi wszystko, żeby to uczynić, nawet rozwali Rhodesa, którego traktuję jak swojego brata. LA KNIGHT IS HERE! No no robi się co raz lepiej. Gadanko kolejne gadanko, Knight twierdzi, że plan Johna Ceny na pewno nie zakładał jego, a potem, że pokona wszystkich obecnych tutaj w ringu i odbierze to co jest jego, ale problem w tym, że nigdy do niego nie należał ten tytuł niestety xD. Cena miał to gdzieś i sobie po prostu wyszedł śmiejąc się, ale od tyłu zaatakował go Ron Killings! Generalnie ciężko coś powiedzieć o tym segmencie, nie był to za bardzo budujący feudy segment, chociaż feud Rona i Ceny lekko podbudował tym atakiem, ale jeśli chodzi o część mówioną to bardzo podbudowało turniej King Of The Ring, także taki miał cel ten segment i wyszło naprawdę spoko.   Lecimy z pierwszym Fatal 4 Wayem od strony SD w ramach turnieju King Of The Ring! W przeciwieństwie do Raw to dzisiaj zobaczymy wszystkie 4 Fatal 4 Waye, 2 od męskiego rosteru i 2 od kobiecego, oj będzie ciekawie! Black vs Carmelo vs Orton vs Knight, czy to może się nie udać? Powiem tak nieważne też kto tu wygra to będę zadowolony, sami świetni zawodnicy, chociaż Orton chyba by najbardziej pasował, w sumie widziałbym finał właśnie Rhodes vs Orton, a taki może być, bo obaj są po przeciwnej stronie drabinki, ale wracając do F4W to liczę na świetny pojedynek! Prawie 16,5 minuty niesamowitego pojedynku oj tak dwie reklamy były, ale odbiór walki dalej był bardzo dobry, mega podobały mi się to, że wszyscy próbowali dość często wykonywać swoje finishery ostatecznie nieudanie, ale bardzo dobrze to wyglądało, było kilka miłych spotów dla oka jak Jumping Neckbreaker od Knighta na Ortonie, który już prawie wykonał podwójne Spike DDT, w sumie nie wiem jak to się do końca nazywa, ale głównie dlatego, że to ma chyba wiele nazw albo po prostu każdy mówi na to inaczej, kiedyś było Second Rope DDT, teraz Spike DDT, kiedyś jeszcze chyba było Hangman DDT czy jakoś tak, przynajmniej w grach WWE xD, albo spot końcowy z Frog Splashem dla Knighta i w tym samym czasie cyk RKO dla Melo, oj fajna walka naprawdę fajna i Ponton wygrywa! Jego potencjalne starcie z Rhodesem co raz bliżej, a no i Knightowi przeszkodziła stajnia Setha oczywiście, przydałaby się jej jakaś nazwa, Bronson zrzucił Knighta z narożnika, a młody Steiner jak zasadził mu Speara no no, czyli to oznacza Zayn vs Orton w półfinale, no Zayn ma dość marne szansę moim zdaniem xD, ogólnie poznaliśmy tajemniczego uczestnika i tak czułem, że po utracie pasa to może być Jey Uso i faktycznie tak jest tylko nie wiem czy to zbotchowali, że teraz pokazali, bo wydaję mi się, że raczej byłoby ciekawe zaskoczenie jakby wszedł tajemniczy uczestnik i byłby to Jey Uso, ale zaraz.....czyżbyśmy mieli dostać Cody vs Jey w jednym z półfinałów? Oj ale bym chciał taka waleczka historycznie by siedziała.   Jacob Fatu wbija na ring! Oj tak chętnie zobaczę co tam nam powie po swoim odwróceniu się od Solo! No mówił o tym, że Solo uważa, że Jacob byłby nikim gdyby nie On i to jest też główny powód dla którego odwrócił się od Solo na Money In The Bank, trochę pomówił jeszcze i na Titantronie Solo bije mu brawo, a potem powiedział, że na Money In The Bank Jacob popełnił wielki błąd, lecz jest w stanie mu go wybaczyć i potem jeszcze mówi, że to on stworzył Jacoba odkąd go sprowadził do federacji. Mówi, że za tydzień będzie czekał na środku ringu z otwartymi ramionami dla Jacoba, ale ten oczywiście będzie musiał powiedzieć 4 słowa "I Love You Solo" No i oczywiście, żeby Jacob pamiętał, że Solo go wciągnął w ten świat i może go z niego wyrzucić oj czuję mocny pop dla Jacoba za tydzień kiedy będzie udawał, że chcę wybaczenia, ale jak dojdzie do mówienia tych słów to usłyszymy I....HATE YOU SOLO! Oj tak ale zamarkuje wtedy nawet ja sam! Krótki, ale treściwy segment, za tydzień może być dłuższy, przyjemnie prowadzony jest na razie ten feud, nie zaczynamy od nienawiści tylko tak spokojnie z wyczuciem, fajnie to wygląda.   Na backu The Secret Hervice podaję telefon Nickowi, gdzie Green dzwoni do niego na wideo rozmowie i prosi o przełożenie jej walki na przyszły tydzień, bo akurat nie ma jej w Lexington xD, a Aldis standardowo nie przystał na to i zamiast Green to w tej walce zobaczymy Albe Fyre, czyli Flair to wygrywa pewnie xD szkoda, chociaż jeszcze Alexa ma jakieś szansę w tej walce, jednak nie zdziwi mnie finał Jade vs Charlotte w tym turnieju. Zelina chcę Giulii tylko nie ma jej dzisiaj, szkoda, więc może w przyszłym tygodniu spotkają się face to face tylko pytanie czy w walce czy w segmencie, no zobaczymy.   Kolejny Fatal 4 Way tym razem w ramach turnieju Queen of The Ring Jade vs Nia vs Michin vs Piper, ogólnie poza Jade to nie widzę tutaj innej zwyciężczyni, niby Nia mogłaby....ale po co? xD Jade lepszy wybór, a walka no wydaję mi się, że dupy nie urwie, dość specyficznie dobrany skład, akurat pod wygraną Jade. Kurde powiem tak, walka była i tak lepsza niż się spodziewałem i nawet nieźle się ją oglądało, prawie 13 minut fajnego pojedynku, bardzo przyjemny sojusz Jax z Piper i to na prawie cały pojedynek, Jade fajnie tu wyglądała, a Michin była kukiełką do bicia i generalnie ten booking naprawdę był dobry i wpasował się do tego pojedynku, także brawa dla Pań i dla bookerów, bo mi się to dobrze oglądało, Jade ostatecznie wygrywa i dobrze, lepszej opcji tutaj nie było. Cargill vs Perez, jeśli Naomi tu się nie wtrąci, a raczej tego nie zrobi, bo wydaję mi się, że jak Jade zdobędzie tytuł to od razu poleci cash in, to Roxanne pewnie odpada z turnieju w półfinale i tak jest to wysokie miejsce top 4.   Oj tak i o wilku mowa NAOMI! Zobaczmy co nam powie Ms. Money In The Bank! Widać, że Naomi nie zapomina, bo z tego co mówi to Stratton z walizką przeszkadzała jej w zdobyciu tytułu od Jax w tamtym okresie, mówiąc wprost to nie pamiętam, może i tak było, a jeśli tak to fajnie, że o tym wspominają, a Naomi jest tu teraz po zemstę! Jednak wszystko przerywa Tiffany! Która trochę prowokuję do cash inu Naomi, ale też mówi, że jest "same old Naomi" czyli że cały czas gada, ale nic nie robi. Naomi w sumie ma rację, bo powiedziała, że nie będzie cash inowała teraz tylko wtedy, kiedy Stratton nie będzie się spodziewała no i tak powinno być, tak powinni robić posiadacze walizek, bo na tym to powinno polegać, a następnie mówi, że chcę zmienić życie Tiffany w piekło! Podoba mi się ta Naomi, tak dobrze się ją ogląda, kurde i niech ktoś mi powie, że to był zły wybór, wygląda jak typowa wariatka i wiedźma, niesamowicie się to ogląda, a w ringu.....znowu Nia Jax atakuję Tiffany, co jest, ja ten feud oglądam od pół roku....kiedy to się skończy? Ile razy Tiffany musi pokonać Jax? Ale to jest bez sensu xD Jeszcze na Evolution dajmy im pojedynek, bo czemu nie xD. Naomi myślała o cash inie, ale Nia szybko odwiodła ją od tego pomysłu xD.   Na backu ustalone zostało, że MCMG dzisiaj zajmą się Wyattami i ta walka jest teraz! MCMG vs Wyatt Sicks! Może być ciekawie. 9,5 minuty przyjemnego pojedynku kolejnego, tag teamy na SD nie schodzą poniżej pewnego poziomu i cały czas bardzo dobrze się je ogląda no niestety Motor City Machine Guns nie podołali zadaniu jakie im wyznaczono i nie rozprawili się z W6, bo przegrali cały pojedynek i lecimy dalej z tym ciekawym story, Wyatt Sicks świetnie się ogląda.   Cena na backu pyta się Jimmy'ego w dosadny sposób czy widział R-Trutha, a potem czy widział Rona Killingsa xD, a następnie wspomniał, żeby powiedział im obu, że spotkają go w ringu, kurde zobaczymy dzisiaj Cenę dwukrotnie w ringu? Wooooow, czy to się zalicza jako dwie daty? Nie no raczej nie, ale śmiesznie by to wyszło wtedy xD. Cena w ringu! Johnik mówi, że R-Truth przekracza linie i ciekawie się zapowiada, bo mówi, że to czas na rozmowę i na walkę, więc walczmy teraz! Jednak wszystko przerywa CM Punk! Który mówi o nie szanowaniu innych i że John jest zmęczony brakiem szacunku, a tak naprawdę to fani są zmęczeni brakiem szacunku, a potem daję Cenie szansę, żeby dał ludziom to czego chcą i dał im szczęśliwe zakończenie! Fajna jest ta próba zwrócenia Johna na właściwe tory, interesująco się to ogląda, a Cena się jedynie pyta czemu po czym dodaję, że mistrzostwo to jest jedyne co się liczy, Punk coś tam pogadał i faktycznie ma rację, brzmi jak PG John Cena xd, z kolei Cena brzmi jak...CM Punk, gość, który chciał zrujnować wrestling w sumie to ma sens, Punk faktycznie chciał upadku tego biznesu przecież po odejściu i znienawidził na pewnym etapie swojego życia wrestling, to ma sens i Cena chcę zrobić to samo co Punk kiedyś czyli opuścić ten biznes z tytułem. CM Punk totalnie zmiażdżył Lidera Cenation na mikrofonie przynajmniej moim zdaniem, ale no Punk to jest kozak to nic dziwnego, bardzo fajny segmencik i kurde no tak chciałbym tego Punka z tytułem, chciałbym, żeby rozwalił Cenę oj chciałbym tak samo jak chciałem, żeby Ponton to zrobił xD i skończy się pewnie tak samo jak z Pontonem, ostatecznie po wyjściu Punka mamy Rona Killingsa, który atakuję znowu Johna! Aż zapomniałem o nim praktycznie xD.   Ulala Cena vs Ron Killing w przyszłym tygodniu? Kurde co jest, Cena zawalczy na tygodniówce? xDDD Co tu się dzieję.   Pora na drugi Fatal 4 Way od strony Pań w ramach Queen Of The Ring! Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice, no tutaj wydaję mi się, że Charlotte to wygra, ale Bliss też ma szansę, nikogo innego nie widzę, jednak po składzie uważam, że ta walka powinna być lepsza niż poprzedni F4W kobiet, który mimo wszystko ostatecznie też wyszedł solidnie. Po około 11 minutowej walce wygrywa Alexa Bliss, kurde to jednak moja teoria poszła się walić można powiedzieć, ale to dobrze, nikt już nie chcę Charlotte, szczególnie po tym co pokazała w drodze do WM i na samej WM, chociaż trzeba przyznać, że teraz jest już lepiej, trochę wróciła do formy mam wrażenie albo powoli wraca, ciekawa końcówka, walka spoko taka standardowa, dobrze się oglądało, ale to był bardziej chaotyczny booking mam wrażenie, a na poprzedni F4W babek był jakiś pomysł co było widać i mimo wszystko to pierwsze starcie bardziej mi siadło pomimo, że obydwa były bardzo dobre, cieszę się wygraną Alexy, fajnie to wyszło, chociaż nie wiem czy nie planowali czegoś w stylu, że odliczenie do 3 i klepnięcie od Alby miało być w tym samym momencie, ale to byłoby ciężkie do zrobienia, więc chyba nie było to w planach, ale nie wiem, brawa dla Alexy!   Podoba mi się to teasowanie, że kiedyś w końcu Punk i Cody spotkają się w ringu jeden na jednego i nawet Cody wspomniał o tym, że nie mogą siebie nawzajem zawsze omijać, ja mam hype na to starcie jak kiedyś do niego dojdzie, bo jest naprawdę fajnie teasowane w przyszłości, lubię takie rzeczy tak samo jak kiedyś Jey vs Sami lub Jey vs Cody czy Sami vs Cody, to są starcia, które nie są obecnie planowane, ale kiedyś może do nich dojść i będą to naprawdę fajne momenty.   Next Week: Randy Orton vs Sami Zayn półfinał turnieju King Of The Ring zapowiada się bardzo dobrze oj tak. Alexa Bliss vs zwyciężczyni ostatniego Fatal 4 Wayu kobiet, który odbędzie się na Raw i to też będzie półfinał turnieju tylko Queen Of The Ring, oj czuję, że dostaniemy Alexa vs Stephanie, ale by siedziało! R-Truth vs John Cena no no tylko czemu to R-Truth jest jak to Ron Killings? xD Ale w tym wydaniu ten pojedynek może być dużo ciekawszy. Tyle, uważam, że zapowiada się kolejny dobry odcinek niebieskiej tygodnióweczki.   Czas na main event! Cody vs Priest vs Nakamura vs Andrade, no wydaję mi się, że poza Rhodesem i Priestem to nie ma tutaj innych faworytów, a że Priest leci ponoć na tytuł US, chociaż dziwne to trochę jest, bo zapowiadał się feud Damiana z Jacobem o ten tytuł, a ostatecznie pociągnęli za sznurek z feudem z Solo, więc nie wiem jak to będzie planowane, ale zobaczymy, na razie może nas czekać świetna ringowo waleczka, kolejna w ramach tego pięknego turnieju King Of The Ring! Wooooow co to był za pojedynek, mówiąc wprost to gdybym nie znał pozycji Nakamury i Andrade to bym pomyślał, że dosłownie każdy może wygrać to starcie, każdy zawodnik został tutaj świetnie zabookowany, ringowo było niesamowicie, naprawdę bardzo dobry pojedynek i najlepszy chyba z dzisiejszego show, Cody Rhodes wygrywa i leci dalej! Kurde w jednym turnieju możemy dostać Cody vs Jey, a w finale Cody vs Sami lub Cody vs Orton, albo.....JEY VS SAMI! Kurde Jey vs Sami teraz jak tak o tym pomyślałem, ale by siadło oj tak, kurde tyle potencjalnie świetnych opcji! Ale wracając do walki to naprawdę świetna lekko ponad 17 minutowa walka, bardzo dobrze się oglądało brawa dla Kodeusza i dla Panów oraz dla bookerów!   Plusy: Segment otwierający Bardzo dobry pojedynek pomiędzy Blackiem, Carmelo, Ortonem i Knightem Segment Jacoba i Solo i spokojne prowadzenie feudu O dziwo bardzo przyjemna walka Jade vs Nia vs Piper vs Michin Przyjemny segmencik Naomi, Tiffany i potem niestety Nii Jax MCMG vs Wyatt Sicks i całe story z tag teamami na SD Bardzo dobry segment Ceny z Punkiem Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice i wygrana Bliss! Main event   Minusy: Ile można ciągnąć Nia vs Stratton?   Podsumowanie: Powiem tak, skupili się prawie w 100% na turniejach KOTR i QOTR i wyszło to bardzo dobrze cztery co najmniej bardzo dobre Fatal 4 Waye, z odpowiednimi wynikami, a im dalej w turnieju tym będzie tylko lepiej, a przynajmniej na razie tak to wygląda, Sami vs Orton i potencjalne Cody vs Jey to będą mega mocne półfinały, a potem świetny finał oj tak, ale wracając do tego odcinka to wszystko tutaj mi siadło poza tym, że kontynuujemy feud Nia vs Tiffany bez sensu, ale no niech będzie, reszta była bardzo dobra bądź świetna, wszystko grało i buczało no tak samo jak Raw tak ten odcinek SD był jednym z najlepszych w tym roku zdecydowanie, wszystko miało sens, znaczenie i feudziki mocno podbudowane, a wykonanie co najmniej bardzo dobre w każdym aspekcie.
    • KyRenLo
      Prawidłowo. Twoja kolej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...