Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  2 014
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.11.2003
  • Status:  Offline

No i Oscary 2011 rozdane. Szczerze powiedziawszy, wyniki mnie jakoś specjalnie nie zaskoczyły, bowiem 4 statuetki dla "Jak Zostać Królem" były raczej pewne (w tym dla najlepszego filmu), pomimo, że film ten mógł wiele osób zawieść. Nagroda dla najlepszej aktorki powędrowała do Natalie Portman i tak jak wcześniej pisaliśmy, po prostu nie było innej opcji. Portmanowa w "Czarnym Łabędziu" zagrała wręcz mistrzowsko.

 

Poniżej pełne wyniki:

 

NAJLEPSZY FILM

"Jak zostać królem"

 

REŻYSERIA

Tom Hooper - "Jak zostać królem"

 

AKTOR PIERWSZOPLANOWY

Colin Firth - "Jak zostać królem"

 

AKTORKA PIERWSZOPLANOWA

Natalie Portman - "Czarny łabędź"

 

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY:

Christian Bale - "Fighter"

 

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA:

Melissa Leo - "Fighter"

 

SCENARIUSZ ORYGINALNY

David Seidler - "Jak zostać królem"

 

SCENARIUSZ ADAPTOWANY

Aaron Sorkin - "The Social Network"

 

FILM ANIMOWANY:

"Toy Story 3"

 

EFEKTY SPECJALNE

"Incepcja"

 

ZDJĘCIA

"Incepcja"

 

MONTAŻ

"The Social Network"

 

SCENOGRAFIA

"Alicja w Krainie Czarów"

 

KOSTIUMY

"Alicja w Krainie Czarów"

 

MONTAŻ DŹWIĘKU

"Incepcja"

 

DŹWIĘK

"Incepcja"

 

PIOSENKA

We Belong Together - "Toy Story 3"

 

FILM DOKUMENTALNY

"Inside Job"

 

KRÓTKOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY

"Strangers No More"

 

KRÓTKOMETRAŻOWA ANIMACJA

"The Lost Thing"

 

KRÓTKOMETRAŻOWY FILM AKTORSKI

"God of Love"

 

FILM NIEANGLOJĘZYCZNY

"Hævnen"

 

CHARAKTERYZACJA

"Wilkołak"

 

MUZYKA

"The Social Network"

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223073
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 31
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    10

  • Bonkol

    6

  • N!KO

    5

  • RVD

    3

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ja sie ponioslem na ogladanie calej imprezy i unikanie wszelkich stron, ktore moglyby mi zdradzic wyniki. W sumie byl to glupio pomysl, bo zbyt wiele emocji nie towarzyszy takiej imprezie. Przyznam jednak, ze poczatkowa przerobka Incepcji (ktora przerodzila sie w inne filmy) zdala egzamin. Gagi na poziomie MTV Video Movie Awards.

SCENOGRAFIA: Stawialem na True Grit, ale zwyciestwo padlo łupem slabiutkiej Alicji. Film nie trafil w serca widzow, a na pewno nie znalazl drogi do mojego, a zloty Oscar, to powazne wyroznienie. Nie jest to jakis chybiony wybor, bo to wyroznialo dzielo Burtona na tle innych filmow.

ZDJĘCIA: Stawialem na Black Swan, bo wizualnie byl wyrazisty, ale zwyciestwo Incepcji mnie nie dziwi. Spodziewalem sie Oscara za Efekty dla dziela Nolana, ale wylapal nagrode wczesniej.

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA: Melissa Leo nie wierzyla, gdy uslyszala, ze to ona zdobyla nagrode. Musze przyznac, ze bylem w podobnym szoku, co ona. Byla jasniejszym punktem Fightera (A.Adams w ogole nie powinna byc nominowana), ale ja spodziewalem sie oscara dla mamuski z Animal Kingdom, choc sam bym dal "malej" z westernu.

FILM ANIMOWANY: Tutaj nie moglo byc inaczej. Zwyciestwo Toy Story 3, to czysta formalnosc

SCENARIUSZ ADAPTOWANY: Stawialem na Social Network, bo byl on moim faworytem, jesli chodzi o ten rok oscarow.

SCENARIUSZ ORYGINALNY: Kings Speech? Serio? Napisalem w poprzednim poscie - "Nie wiem czemu, ale mam wrazenie, ze Seidler to "wyrwie" z rąk Nolana." Niestety, trafilem. Nolan pisal Incepcje latami i byla tak zlozona, ze grzechem bylo go nie wyroznic. Akademia poszla na prosta historie o przyjazni. Pierwsze powazne rozczarowanie

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY: Dla mnie to byla formalnosc. Bale mnie wgniotl w fotel i pisalem to przy kazdej okazji.

MUZYKA: Nie wiem, czy dobrze widzialem, ale czy Zimmer nie wygral nagrody za Incepcje? DAMN

MONTAŻ DŹWIĘKU: Montaz dzwieku uratowal TRON przed totalna kleska, ale na dobra sprawe dobrze, ze nie dostal Oscara. Taki film na ta nagrode nie zasluguje. Incepcja kolejny triumf.

KOSTIUMY: Tutaj akurat liczylem na Alicje. Kostiumy tam byly jedyne w swoim rodzaju. Mialem powazne obawy, ze Kings Speech jakos zostanie docenione, ale dobrze, ze sie mylilem

EFEKTY: Incepcja, to formalnosc, ktora zaczela mnie zastanawiac nad dominacja filmu z DiCaprio w tym rozdaniu Oscarow. U nas na Attitude, tez sie spisala najlepiej, wiec jest z nami, regularnymi recenzentami Attitude, calkiem niezle

REŻYSERIA: Fincher czy Aronofsky? Aronofsky czy Fincher? ... The Winner is... Tom Hooper. Kolejne nie mile zaskoczenie

AKTORKA PIERWSZOPLANOWA: Kazdy z nas stawial na Portman i na szczescie, nie zostalismy zaskoczeni.

AKTOR PIERWSZOPLANOWY: Firth mial najtrudniejsza robote, i stawialem wlasnie na niego. Osobiscie bym ją wreczyl Eisenbergowi, ale to ze wzgledu na moja slabosc, do rol inteligentnych arogantow.

FILM: Myslalem, ze Social Network poradzi sobie lepiej. Najbardziej podobal mi sie True Grit. Ogolem lista mi sie bardzo podobala, bo byl sporo filmow, ktore dostaly ode mnie wysokie oceny. Niestety, byly tez takie "piatki", ktorych wcale nie uwazam za wielkie dziela. Akademia uwaza inaczej i "Jak zostac krolem" zgarnelo nagrode ...

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223081
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wyniki mocno przewidywalne, ale i też w kilku kwestiach z tego samego względu - zdrowo rozczarowujące.

Najlepszy film: "Jak zostać królem" to taka sama porażka jak w zeszłym roku statuetka dla "Hurt Locker'". Drugi rok z rzędu wygrywa baardzo przeciętny film z solidną kreacją aktorską (jeden i drugi oceniłem 6/10), który może i mógł się podobać, ale za cholerę na Oscara nie zasługiwał.

Taką samą porażką jest dla mnie statuetka za reżyserię, bo jak dla mnie Hooper zasługiwał na nią najmniej ze wszystkich pozostałych nominowanych (Oscar powinien powędrować do Aronofsky'ego).

Co do Oscara za najlepszą kobiecą rolę drugoplanową, to tu dramatu nie ma, bo Melissa Leo zagrała świetną rolę w "The Fighterze", choć dla mnie o wiele bardziej wyrazistą i ciekawszą postacią, była rola zagrana przez Hailee Steinfeld w "Prawdziwym Męstwie" i to jednak ją bym osobiście wyróżnił statuetką.

 

To, co mnie najbardziej rozczarowało, to tylko jedna statuetka (Natalka) dla "Czarnego Łabędzia", który w mojej opinii był najciekawszym filmem minionego roku.

To co mnie najbardziej ucieszyło, to 4 Oscary dla "Incepcji", pomimo że film otrzymał je w trochę "mniej liczących się" kategoriach.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223088
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Gali nie oglądałem, tylko urywki w necie i na podstawie tego mogę stwierdzić, że para prowadzących była beznadziejna. Franco sprawiał wrażenie, jakby chciał żeby gala się jak najszybciej skończyła i mógł iść do domu. Wyniki przewidywalne, zaskoczony jestem tylko kategoriami: reżyser i najlepszy film. Drugi rok z rzędu średniak dostaje najważniejszą nagrodę i szybko zostanie zapomniany, tak samo jak The Hurt Locker. O wiele lepsze były Prawdziwe męstwo, Incepcja i Czarny łabędź, które w moim osobistym rankingu są w czwórce najlepszych filmów (Wyspa tajemnic została pominięta). Cieszę się, że nagrody nie dostał Social Network, ale za reżyserię już Oscar Fincherowi się należał. Miał trudny materiał na film, a mimo to sobie poradził i sprawił, że dało się ten film obejrzeć.

Portman i Firth byli pewniakami, świetne role.

Ogromnie jestem szczęśliwy z nagrody dla Bale'a. Zawsze uważałem go za przeciętnego aktora, ale za rolę w Fighter całkowicie zmieniłem o nim zdanie. Bałem się, że statuetkę zgarnie Rush, bo kto wie, czy to nie była pierwsza i ostatnia szansa dla Bale'a. To była jego życiowa rola, ale życzę mu, żeby jeszcze zagrał kiedyś coś wielkiego. Ten gość to dla mnie największe pozytywne zaskoczenie 2010 roku.

Melissa Leo była tak zaskoczona ze statuetki, że wymknęło jej się słowo na "f".

Prawdziwe męstwo to chyba jeden z największych przegranych w historii. 10 nominacji i żadnej statuetki, chyba tylko Gangi Nowego Yorku przegrały więcej (11).

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223103
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

(Wyspa tajemnic została pominięta)

 

Brak nominacji dla "Shutter Island" oraz dla samego DiCaprio (albo za "Shutter Island", albo za "Incepcję") to taki sam knot ze strony Akademii Filmowej jak brak nominacji dwa lata wstecz za najlepszy film dla "Gran Torino" i za najlepszą rolę męską dla Eastwooda (w tym samym filmie) :roll:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223115
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Franco sprawiał wrażenie, jakby chciał żeby gala się jak najszybciej skończyła i mógł iść do domu.

 

Patrzac na calosc, to bylem w sumie daleki od narzekan na meska czesc. Raczej Anne Hathaway mnie irytowala swoim poczuciem humoru. Warto tez wspomniec, ze publika na jej zarty, tez nie reagowala zbyt pozytywnie. Kilka osob dalo rade sie pokazac z dobrej strony (Szczegolnie Billy Crystal), ale nie sadze, bym w przypadku przyszlych edycji tracil czas na ogladanie.

U mnie Hurt Locker zgarnal 7/10, wiec jeszcze nie naliczam wpadek w glownej kategorii Akademii, choc w tym roku dostali pierwszy "czerwony krzyzyk"

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223120
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 025
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.10.2009
  • Status:  Offline

Ja sobie kulturalnie słuchałem w RMF FM (swoją drogą, nie polecam - komunikat w stylu "x zdobył Oscara" i dziesięć minut muzyki) i momentami byłem odrobinkę zaskoczony. Mimo, że "Jak zostać królem" (straszne tłumaczenie) było wielu fanów, to ja bym bardziej stawiał na "Czarnego łabędzia" czy też "The Social Network" (film do mnie nie trafił zbytnio, ale miał szansę na triumf z tego powodu, który zaznaczył stronę wcześniej -Raven-). Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wierzyłem w "Incepcję" - bo to było coś nowego, nieco zakręconego w kinie i miałem nadzieję, że to zostanie docenione (choć i tak narzekać nie można, bo w końcu jakieś tam statuetki dostali). Sporą niespodzianką jest również brak Oscara dla tej 14-latki z "Prawdziwego męstwa". Byłem przekonany, że umieszczenie jej w kategorii dla najlepszej aktorki drugoplanowej (bo w pierwszej zwyciężczynią od pierwszej chwili była Portman) ma na celu podarowanie jej tej statuetki. A tutaj niespodzianka i ostatecznie "True Grit" zostaje z niczym.

Mogę znów podpisać się pod słowami powyżej - brak nominacji dla DiCaprio to naprawdę coś zaskakującego. Nie wiem, co musiałby zrobić, skoro nie wystarczyły dwie dobre role, a zwłaszcza ta w "Shutter Island", gdzie był wyraźnie główną postacią obrazu. Osobiście dałbym jeszcze nominację dla Mili Kunis za "Czarnego łabędzia" (np. za Amy Adams).

 

Jakby ktoś się orientował, czy będzie gdzieś retransmisja z tego wydarzenia (najlepiej w oryginale) to bardzo bym prosił o informację, link, cokolwiek.

Edytowane przez Menez
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223121
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Dla mnie Prawdziwe Męstwo , było filmem który nie iwem co tam robił i dobrze ze nie dostał zadnej statuetki.

Ogólnie Oscary nic specjalnego, oprócz incepcji i Czarnego Łabedzie to wszystkie inne były albo przecietne albo słabe, wiec zdziwienia nie ma.

I tak dobrze ze nie było powtórki, z roku gdy dostał oscary taki gniot jak Milioner z ulicy.

O wiele ciekawsze sa statuetki Europejskie, ogladam co roku filmy nktóre dostały złotego lwa i złotej palmy i jeszcze sie nie zawiodłem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223123
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

U mnie Hurt Locker zgarnal 7/10, wiec jeszcze nie naliczam wpadek w glownej kategorii Akademii, choc w tym roku dostali pierwszy "czerwony krzyzyk"

 

U mnie ostatnimi laty w tej kategorii (najlepszy film) Akademia cały czas łapie czerwone kartki, wystarczy że przytoczę trzy ostatnie lata: "Slumdog" (6/10), "Hurt Locker" (6/10), "Jak zostać królem" (6/10) - same średniaki i nic ponad to. Ostatni dobry film został nagrodzony w 2008 roku, czyli "To nie jest kraj dla starych ludzi" Coen'ów (9/10 jak dla mnie, choć wiele osób nie docenia tego obrazu).

 

Sporą niespodzianką jest również brak Oscara dla tej 14-latki z "Prawdziwego męstwa". Byłem przekonany, że umieszczenie jej w kategorii dla najlepszej aktorki drugoplanowej (bo w pierwszej zwyciężczynią od pierwszej chwili była Portman) ma na celu podarowanie jej tej statuetki.

 

Wyczytałem gdzieś, że istnieje niepisana zasada, że jeżeli Akademia nominuje do nagrody jakiegoś dzieciaka, to zawsze wstawia go w kategorię najlepszy aktor/aktorka drugoplanowa (nawet jeżeli grał główne skrzypce w filmie). W sumie może i dobrze, bo Hailee z Portmanową nie miałaby szans a tutaj spokojnie mogła powalczyć.

 

brak nominacji dla DiCaprio to naprawdę coś zaskakującego. Nie wiem, co musiałby zrobić, skoro nie wystarczyły dwie dobre role, a zwłaszcza ta w "Shutter Island", gdzie był wyraźnie główną postacią obrazu.

 

DiCaprio ma zajebistego pecha, tak samo nie został nawet nominowany w 2009r. za bezbłędną rolę w "Revolutionary Road", gdzie genialnie zagrał obok Kate Winslet (która notabene tą rolą bardziej zasłużyła na Oscara niż tą w "Lektorze"). W tym roku także nie doceniono go w przyznawaniu nominacji, a szkoda bo ponownie na to zasługiwał.

 

[ Dodano: 2011-02-28, 18:17 ]

czy też "The Social Network" (film do mnie nie trafił zbytnio, ale miał szansę na triumf z tego powodu, który zaznaczył stronę wcześniej -Raven-)

 

Przyznam szczerze, że wolałbym już wygraną "Social Network" (oceniłem go 7/10) niż "Jak zostać królem" (6/10). Film Finchera był dla mnie po prostu ciekawszy (opowiadał bardziej interesującą historię) a aktorstwo stało też na wysokim poziomie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223130
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

The Fighter - film z elementami sportowymi to naprawdę trudny do sfilmowania materiał, ale jednak Russell zrobił to perfekcyjnie. Niby głównym wątkiem filmu była kariera bokserska Micky'ego Warda(Wahlberg zagrał nieźle, ale miał o wiele mniej wymagającą postać niż Bale, więc wyszło tylko przyzwoicie), ale tak naprawdę najciekawsze były jego relacje z bratem(wspomniany Bale znów zagrał genialnie i nie dziwie się, że zgarnął statuetkę) i matką(Leo zagrała świetnie, ale tak jak w przypadku Bale'a jestem pewien, że zasłużył na Oscara tak w tym przypadku muszę zobaczyć resztę filmów). Dwaj bracia mieli swoje wzloty i upadki podczas swojego życia, niby skończyło się pozytywnie, ale też przeszłość musiała się na nich odbić psychicznie(narkotyki i co się z tym wiąże problemy z prawem, rodzinne niesnaski itp). Głównym atutem filmu nie jest jednak fabuła(którą napisało życie, bo film opiera się na faktach), ale jednak gra aktorska dzięki której oglądało się to bardzo przyjemnie(Amy Adams też była bardzo pozytywna). 8/10

 

Zaczynam właśnie oglądanie wszystkich filmów nominowanych do Oscara w najważniejszej kategorii(oczywiście tylko te które są już w wersji dvdrip, taka już moja fanaberia) i jak na razie tak wygląda u mnie klasyfikacja:

1. Incepcja 9/10

2. Fighter 8/10

3. Social Network 8/10(coraz bardziej kusi mnie zniżyć ocenę na 7, ale na razie nie jestem na to psychicznie przygotowany :twisted: )

 

Dzisiaj kolej na coś z trójki: "127 godzin", "Do szpiku kości" lub "Wszystko w porządku".

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223340
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

coraz bardziej kusi mnie zniżyć ocenę na 7, ale na razie nie jestem na to psychicznie przygotowany

 

Heh. Mnie coraz bardziej kusi, zeby podniesc ocene do 8/10 i kupic ten film na DVD. Nie wiem, ale ilekroc widze jakies zajawki na temat tej produckji, to mam ochote zobaczyc ją jeszcze raz (do czego pewnie dojdzie, w wolnej chwili - tzn. takiej bez nowosci)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223348
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Heh. Mnie coraz bardziej kusi, zeby podniesc ocene do 8/10 i kupic ten film na DVD. Nie wiem, ale ilekroc widze jakies zajawki na temat tej produckji, to mam ochote zobaczyc ją jeszcze raz (do czego pewnie dojdzie, w wolnej chwili - tzn. takiej bez nowosci)

 

No właśnie u mnie jest zupełnie odwrotnie. Gdy tylko widzę jakieś reklamy, kolejne recenzje i wychwalania tej produkcji to z dnia na dzień mam wrażenie, że jest to jednak film trochę przereklamowany. Oczywiście podobał mi się i jak wychodziłem z kina to byłem zadowolony, ale jednak po czasie spojrzenie trochę mi się zmieniło. Najprawdopodobniej zostanę przy 8/10 bo już wszyscy zauważyli, że jednak jestem delikatny w tych ocenach, ale gdybym stosował system z połówkami to ocena 7,5 byłaby idealna. ;)

 

 

127 Hours - film Danny'ego Boyle'a przede wszystkim opowiada o pasji. Mam wrażenie, że była ona w tym filmie nawet o stopień wyżej od ludzkiego dramatu i nie była to dla mnie wada. Momenty w których mimo swojej fatalnej sytuacji główny bohater(świetna rola Franco i słuszna nominacja do Oscara) potrafi się cieszyć z różnych detali pechowego kanionu w którym się znalazł. Musze przyznać, że bardzo lubię tego typu filmy gdzie jeden aktor ma całkowite pole do popisu, bo jeżeli jest to dobrze zagrane to niesamowicie dany film oddaje emocje i sytuacje dramatyczne, a co za tym idzie widz od razu nawiązuje nić sympatii i potrafi wczuć się w to co dzieje się na ekranie nawet jak takie hobby nie jest bliskie jego sercu. Fajne były też te nagrania gdzie Aron próbował niejako samemu sobie wlać trochę otuchy do serca często żartując. Zawiodły mnie niektóre wstawki, które były niepotrzebne i myślę, że można było się ograniczyć do zwidów typowych dla wykończonego organizmu. Kolejny film oparty o prawdziwe wydarzenia znów bardzo przypadł mi do gustu, ale jednak fabuła mimo, że pod względem dramatyczności spełniła swoje zadanie to nie była jakoś wyjątkowo wyszukana(w sensie takim, że o wiele łatwiej nakręcić coś takiego niż wielowątkową fabułę), ale całość wraz z finałem była naprawdę dobra. 8/10

 

Ranking:

1. Incepcja 9/10

2. Fighter 8/10

3. Social Network 8/10

4. 127 Hours 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223482
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

The Kids Are All Right - bardzo fajny pomysł na film i bardzo przyzwoite wykonanie z dobrym aktorstwem. Myślę, że temat idealnie wkomponował się w życie kulturalne USA, bo niedosłownie, ale jednak nawiązuje do problemów tolerancji czy adopcji przez pary homoseksualne. Oczywiście można uznać, że główny element całej historii jest naciągany, ale Annette Bening i Julianne Moore potrafią to wszystko zamazać swoimi bardzo charakterystycznymi postaciami. Myślę, że mogło wyjść jeszcze lepiej gdyby rola którą dostał Mark Ruffalo(chyba ta nominacja do Oscara za tą role to jednak przesada) nie robiła aż takiego zamieszania, bo momentami to było właśnie najbardziej naciągane(seks z jedną z matek, od razu idealne stosunki z większością rodziny itp). Ruffalo zagrał nieźle, ale jak na gościa, który oddał spermę i po 18 latach potrafi od razu wkomponować się w takie życie wyglądał momentami trochę zbyt sztucznie. Tak czy siak przyzwoite kino oparte o naprawdę dobry pomysł. Oscar nie, ale pozycja do obowiązkowego zobaczenia. 7/10

 

Ranking:

1. Incepcja 9/10

2. Fighter 8/10

3. Social Network 8/10

4. 127 Hours 8/10

5. The Kids Are All Right 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-223825
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Black Swan - o tym filmie napisane zostało już wiele tekstów, więc mój skromny nikogo nie powali, ale żeby tradycji stało się zadość trzeba coś skrobnąć. Darren Aronofsky po raz kolejny pokazał jak genialnym jest reżyserem, bo nigdy nie uwierzyłbym, że coś takiego jak balet może mnie wciągnąć o ostatnie sceny oglądałem z zapartym tchem. Idealnie ukazane oblicza pasji, które z dodatkiem cech pracoholika mogą doprowadzić do tragedii. Świetnie ukazane problemy psychiczne bohaterki, które ciągle się nasilają, a to przez nadopiekuńczą matkę, a to przez rywalizacje o miano najlepszej. To co w tym filmie pokazała Natalie Portman totalnie mnie zniszczyło i już od ładnych kilku lat nie było lepszej kobiecej kreacji aktorskiej. Widać było poświęcenie na jej twarzy, genialna gra ciałem i same piękne sceny tańca są na najwyższym możliwym poziomie. Skoro Amy Adams dostała nominacje za role drugoplanową to ciekawe jakim cudem nie znalazła się tam Mila Kunis, która jak dla mnie była o wiele lepsza i miała ciekawszą postać od swojej koleżanki. Dobrze zagrali też Vincent Cassel i pojawiająca się kilkukrotnie Winona Ryder, ale to Barbara Hershey była najbardziej pozytywnym zaskoczeniem, bo nie spodziewałem się aż tak wyrazistej postaci. Aronofsky znów zrobił fascynujący teatr ciała, gdzie krew, pot i łzy są na porządku dziennym, a to przecież film o tak delikatnym elemencie sztuki jakim jest balet. Obok Incepcji jak dla mnie murowany faworyt do Oscara i mimo, że nie widziałem jeszcze 3 filmów to wydaje mi się, że Akademia znów dała dupy. 9/10

 

Ranking:

1. Black Swan 9/10

2. Incepcja 9/10

3. Fighter 8/10

4. Social Network 8/10

5. 127 Hours 8/10

6. The Kids Are All Right 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-224939
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

The King's Speech - film opowiada o kłopotach króla Jerzego VI, który po pewnym czasie zastępując mającego problemy brata(a nie zmarłego ojca, jak większość poprzednich królów) został królem, który w ważnych momentach nie potrafił wydobyć z siebie słowa, bo po prostu się jąkał. Żona załatwiła mu wizytę u specjalisty jeżeli chodzi o wadę wymowy i tak krok po kroku film zmierzał do najważniejszych momentów. W roli Jerzego świetnie wypadł Colin Firth i całkowicie rozumiem, że wywalczył Oscara, a jego filmowa żona Helena Bonham Carter nominacje chociaż nie pokazała niczego nadzwyczajnego. Jeżeli chodzi o mnie to najbardziej przypadł mi do gustu grający Lionela Logue'a Geoffrey Rush, który w moim mniemaniu skradł film. Cała produkcja to naprawdę dobre kino z ciekawym tematem i genialnym aktorstwem. Szczególnie końcówka w której Jerzy VI musiał stanąć na wysokości zadania, bo jego kraj stanął w obliczu wojny, ale jednak to nie był film, który sprawiłby, że po seansie byłbym jakoś wyjątkowo zszokowany jego poziomem i całkowicie nie rozumiem wszystkich zachwytów i nagród jakie ten film zdobył. Oscary w najważniejszych kategoriach dla filmu Toma Hoopera to pomyłka i nie mam co do tego wątpliwości. 7/10

 

Ranking:

1. Black Swan 9/10

2. Incepcja 9/10

3. Fighter 8/10

4. 127 Hours 8/10

5. The King's Speech 7/10

6. Social Network 7/10

7. The Kids Are All Right 7/10

 

Zdecydowałem się też zmienić ocenę jeżeli chodzi o Social Network i zamieniłem 8 na 7. Bardzo możliwe, że za jakiś czas zobaczę jeszcze raz ten film, bo ciągle się waham jak go ocenić, ale w danej chwili wygląda to właśnie tak.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23679-oscary-2011/page/2/#findComment-226232
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...