Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołączenie zajmie Ci mniej niż minutę – a zyskasz znacznie więcej!

    Dostep do bota wrestlingowego AI
    Rozbudowane zabawy quizowe
    Typowanie wyników nadchodzących wydarzeń
    Pełny dostęp do ukrytych działów i treści
    Możliwość pisania i odpowiadania w tematach oraz chacie
    System prywatnych wiadomości
    Zbieranie reputacji i rozwijanie swojego profilu
    Członkostwo w najstarszej polskiej społeczności wrestlingowej (est. 2001)


    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

     

TNA Genesis 2011 [ Dyskusja, Spoilery ]


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 184
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  26.06.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Genesis oglądałem po łebkach (nie licząc tradycyjnie już ME in Tag-Teamów) i powiem, że nic się nie zmieniło, hujowizna moczem śmierdząca. Z grubsza...

 

 

Opener... dość przyzwoita walka, ale tak jak już kilka osób wspomniało, niczego spektakularnego nie było. Żeby nie długość panowania Lethala powiedziałbym w 100%, że zwycięzca odpowiedni, a tak pozostaje mały niesmak przez te przetasowania wśród posiadaczy.

 

Team 3D... już chyba wszystko zostało powiedziane, kogoś to interesowało?

 

Divy... przewinięte.

 

Tag Team Titles... najlepsza walka na gali, pod nieobecność AJ'a to był pewniak do tej ''nominacji''. Nie zawiodłem się i mam nadzieję, że ten feud trochę jednak pociągną i dostaniemy jeszcze kilka ''perełek''.

 

TV Title... No kur*a nie on, kiedyś momentami na prawdę go lubiłem jako potwora, ale obecnie kolo potrafi jedynie drażnić. Działa mi tak strasznie na nerwy, że bez bicia przyznaję, walka była praktycznie przewinięta aż do rozstrzygnięcia. Wynik boli... :-x

 

Debiut... Matt Hardy w TNA. Zastanawiałem się czy po przyjściu do federacji gdzie jednak w ringu trzeba pokazywać coś więcej Matt się ogarnie i zobaczymy chociażby przyzwoicie wyglądającego wrestlera. Naiwniak... Miś Hardy nadal jest ociężały, spasiony, a do tego chujowy jako heel. RVD starał się chyba jak mógł, a mimo wszystko walka wyglądała strasznie niepłynnie i wolno, boli taka sztuczność wrestlingu, kurwa boli.

Wynik cieszy, RVD jako champ jest równie mocno ohydny jak heelowy Matt i dobrze, że prędko tego nie doczekam. Co jednak nie cieszy? W przyszłości doczekamy się pewnie feudu między braćmi i walki ER (małe deja vu i WM25?).

Bądź co bądź chciałbym kiedyś braci zobaczyć w tagu, w jakimś hardcorowym meczu z tymi najlepszymi ekipami. Akurat to chciałbym zobaczyć i liczę na to.

 

ME... Anderson był raczej pewniakiem do wygranej, Matt ostatnio walczył i walczył, dajmy powalczyć ''dupkowi''. Zakończenie walki ciężkostrawne, następnie wchodzi Eric i sytuacja rozwija się dość fajnie, od razu pomyślałem sobie ''Co Ken, myślałeś, że dostaniesz taką łatwą szansę? Huja!'', następnie wychodzi Jeff (nie trawiłem go jako face'a, heel-turn to był strzał w 100!, z tym szlugiem wyglądał jeszcze lepiej i aż żal dupę ściska, że zniknie na dłuższy czas) no i mamy walkę. No i teraz... kurwa, czy Anderson to Hogan? Rozumiem mocne zabukowanie, ale koleś ledwo stojący na nogach nie może 2 razy w ciągu ''sekundy'' podnieść się po ToH, a następnie ''odskoczyć'' po Swonton Bomb. Rozumiem, że to wrestling, ale bez przesadyzmu... :???:

Lubiłem Andersona jako heela i czekam jak poprowadzą jego run, mam nadzieję, że zmienią go troszkę i nie będzie cipkowatym ssaczem pały kolegom z ringu''.

 

 

Reasumując, nie ruszyło mnie to PPV i porównując jeszcze do grudniowego TLC, WWE jest z przodu.

  • Odpowiedzi 63
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Ceglak

    9

  • -Raven-

    9

  • Tupak

    4

  • Petter

    4

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  214
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.12.2007
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Najbardziej wkurzające momenty jakich doświadczyłem to kamerzysta nie uchwycający tyłka Madison gdy ta wchodziła na ring, Kurt bawiący się żyletką. Głowy sobie urwać nie dam ale przy akcji z żyletką wydawało mi się , że JJ głośno kaszlnął na kamerzyste by ten "spadał" co niewiele poskutkowało. No i dzięki temu MMA jest otwarta furtka dla Kurta na powrót na ring (przecież nikomu nie miało się nic złego przydarzyć a tu JJ taki "psikus" odstawił). No i wielkie brawa dla Kurta za "jak JJ chce wiedzieć w jakiej jestem formie niech zapyta swoją żone". Uśmiałem się również przy walce Matta z RVD jak w pewnym momencie głos z publiki oznajmił "Lets go Raven". Na samym początku walki Nero z Andersonem zacząłem temu 2giemu współczuć ale z biegiem czasu zaczęło mnie już to dosłownie wnerwiać jak Anderson niczym Cena ma włączony "God mode" i już tylko czekałem aż zgarnie pas co też śmiesznie wyglądało. Gość wymęczony pojedynkiem z Morganem, zgarnia 3 finishery od praktycznie świeżego mistrza i nic a w zamian zapodaje swój "Mic check", który robił na mnie wrażenie gdy wykonywał go Chris Kanyon (RIP) i zgarnia najważniejszy pas w fedzie. Troche to było przekoloryzowane.

  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Genesis oglądałem po łebkach (nie licząc tradycyjnie już ME in Tag-Teamów) i powiem, że nic się nie zmieniło, hujowizna moczem śmierdząca. Z grubsza...

 

to dobrze ze oglądanie po łebkach daje Ci możliwość oceny całej gali, TAK TRZYMAĆ!

 

 

Kaz - Jay

Za dużo dali od razu. Nie zbudowali dobrze napięcia, ale że tak powiem w standardzie X-Division walka dawała radę. Dobre zakończenie, chociaż szykowałem się na finishera Kaza z 3 liny, to by mnie wbiło w fotel zapewne.

 

Madison - Mickie

Było widac ogromną różnicę między paniami w wyszkoleniu, a może to po prostu ma tak wyglądać, że heelowie stają się czasem bardziej oldskulowi.

 

MCMG - Beer Money

tutaj nie ma co pisac, tutaj trzeba się delektować, jedynie finish trochę słaby.

 

Bully Ray - Devon

zgłupiałem jak zobaczyłem zakończenie, BZDURA, do bólu dobry devon używa łańcucha, bullshit! Sama walka dobra.

 

Abyss - Williams

Na chwilę obecną każdy pojedynek z udziałem Abyssa zdaje się być niebywale nudny, może potrzebuje on specyficznych przeciwników.

 

RVD - Matt Hardy

Matty chyba w ostatnim czasie niewiele czasu spędzał na ringu bo zasysał trochę. Mamy jednak braci razem, z punktu widzenia rodzina/logika itd sprawa do przyjęcia. Matt jako heel dał radę, tylko w ringu pozostawiał wiele do życzenia.

 

Jarrett - Angle

Każdy kto pierdoli na tą walkę niech najpierw posłucha wywiadu z Jarrettem co to on nie zrobi z Kurtem, a potem dopiero to zobaczy! Mielismy Kurta robioącego dokładnie to o czym mówiłe JJ i choćby z tego powodu rozrywka przednia. A jak ktoś się spodziewał od MMA Eksperta wirtuozerii w ringu niech się puknie w łeb i zastanowi nad tym jaki jest obecnie gimmick Jarretta... DLA BARDZO MOCNO NIEKUMATYCH: TO MA BYĆ GOŚĆ, KTÓRY NA DOBRĄ SPRAWĘ NIC NIE UMIE ALE ROBI Z SIEBIE GWIAZDĘ, dziękuję za uwagę.

Minusem tego było zakończenie, mogli dać Kurtowi go wykończyć, ale zrobić normalny screw job, a nie DQ, drugie już tego wieczoru niestety...

 

Anderson - Morgan

Tym razem się nie zrobili tego samego błędu co w starciach Hardy - Morgan i panowie się nie wystrzelali z wszystkiego na początku, ale i tak walka niezbyt porywała. Końcówka trochę podiosła napięcie, ale bez szału.

 

Jeff Hardy - Anderson

Rozumiem że chcieli pokazać że Jeffrey idzie na luzaka, ale wyjście z fajką od razu przypmniało mi Gianta z WCW i to jak to wszystko było bzdurne. No i z ilu finisherów można wyjść? Bullshit

 

PPV spod znaku TNA nierówne jak zwykle, parę silnych punktów, parę bzdurnych posunięć, ogólnie ocena POMIĘDZY plusem i minusem, ale jako że dodatkowy main event zassał skłaniam się w strone minusa.

Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg


  • Posty:  48
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.01.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Kazarian vs Lethal:

Bardzo dobra walka. Jak najbardziej mi się podobała. Chciałbym Kazariana zobaczyć w wymiarach main event gdyż uważam że dobry z niego zawodnik:) Lethal też nieźle daje rade.

 

Mickie vs Madison:

EEeee powiedzmy że przewinąłem :P

 

MCMG vs Beer Money:

Spodziewana zmiana mistrzów. Znakomina walka na poziomie obu tagów.

 

Ray vs Devon:

Żenada to jest mało powiedziane. Jeden z najlepszych Tag Teamów jakich możemy oglądać. Jako single już nie są tacy "wielcy". Końcówka do bani. Jedyne na co licze to na hardcore'ową walke na jakimś impactcie albo ppv z tymi gośćmi :P

 

Abyss vs Douglas:

Powiedzmy że nie specjalne ale najgorsze też nie.

 

RVD vs Matt:

Mam takie samo zdanie jak kolega wyzej. Matt jest coraz bardziej cienki w ringu, ale swoją role Heela ogrywa w miare dobrze:) Screwjob RVD ? WTF?

 

Jarrett vs Kurt:

Zjebany gimmick Jarretta. Nie wiem co on pokazuje? Przez wch*jnaście lat jako "Guitar Hero", teraz się stał MMA Fighterem!?? ŻENADA!!! Zamiast się pchać na gale, ustąpiłby miejsca młodszym, i lepszym od niego, czyt. Amazing Red, Kendrick, Wolfe itp. Walka do bani, jeśli można nazwać to walką, w dodatku Kurt sobie w pewnym momencie rozciął czoło żyletką i wcale nie było widać.

 

Anderson vs Morgan:

Jak na tych dwóch panów nawet to wszystko uszło w tłoku w przeciwieństwie do poprzednich walk. Końcówka już lepsza.

 

Potem wchodzi Bishoff i zapowiada Antychrysta.

 

Anderson vs Jeff:

Dobra walka na miare marków. Nie wierzyłbym że Ken odkopie po 2 ToF i Swantonie ale okej. A tutaj hyc! Mic Cheek na Ericu i Jeffie! 1-2-3 Mr. Asshole Immortals Killer :D Zasłużył na pas. Ale podejrzewam że zmienią championa na Hardego znowu gdyż wygląd pasa zostaje jaki zostaje. Chyba że Ken zamieni się z Youngiem xD

 

Reasumując. To nie to samo TNA co rok temu się wspaniale ukazywało.

Mr.Mateuszek - 17.11.08-09.04.10 RIP

PPWF - 11.03.2008-04.10.2010 RIP

 

http://chomikuj.pl/xMateuszekx

4611212574d4e8f935ade2.jpg


  • Posty:  6 708
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android
  • Styl:  Klasyczny

Gdyby nie to, co wydarzyło się po walce Anderson vs. Morgan, nie byłoby ani jednego powodu, dla którego warto by zapamiętać Genesis. Najlepsza na gali walka MCMG vs. Beer Money nie mogła niczym zaskoczyć, bo wszyscy jeszcze mają w pamięci starcia tych tag teamów z lipca i sierpnia 2010 r., które to wzbudzały powszechny zachwyt. Na niekorzyść tej walki przemawia również fakt, że jej rezultat był na 90 proc. znany, podczas gdy w Best of Five Series emocje były do samego końca.

 

Na walkę członków byłego Teamu 3D nikt nie czekał, podobnie zresztą jak na debiut Matta Hardy’ego. O ile jednak pojedynek Devona z Bubbą fani po prostu zignorowali, o tyle w przypadku Matta żywili się nadzieją, że może nigdy nie zadebiutuje w TNA. Pojawił się jednak i to dokładnie w takiej formie, w jakiej się wszyscy spodziewali. Znaczy się: bez formy. W dodatku w dziwnym gimmicku. Zwycięstwo nad RVD zabookowano już wcześniej, więc TNA może się tłumaczyć, że nie spodziewało się takiej obojętności pod adresem Matta (choć była ona do przewidzenia i wcale nie trzeba do tego zdolności Nostradamusa). Teraz jednak powinno się opamiętać i nie eksponować go, ani tym bardziej nie pushować, zanadto. Sama walka żenująco słaba i z beznadziejną końcówką.

 

MMA Challenge trzeba potraktować jako build-up, co nie zmienia faktu, że nie było to porywające widowisko. Na uwagę zasługują natomiast okoliczności, w jakich doszło do tej walki, tzn. sprytne wykorzystanie przez Kurta luki w nazewnictwie – „to nie »wrestling«, to »exhibition«”.

 

Walka, na którą najbardziej czekałem, AJ vs. Doug, nie odbyła się, a kiedy wyszło na jaw, że Immortal wystawili w zastępstwie Abyssa, stało się jasne, że będzie wiało nudą. I tak też było. Martwi mnie jednak nie to, że Monster zdobył TV Title, ale to, że najciekawszy feud ostatnich miesięcy został przerwany (Stylesowi mogło zaszkodzić to niezdarne wykonanie Chaos Theory na iMPACT! 30 grudnia, choć po walce poruszał się bez problemu).

 

Storyline „przegrywasz-wylatujesz” zakończył się jednak wraz z kontuzją Stylesa. Niewykluczone więc, że teraz Phenomenal będzie się upominał o title shot o TV Title (dokładnie tak, jak robił to Giant w czasach nWo) i będzie to powodem zgrzytów w obozie Immortal. AJ ma wszelkie argumenty ku temu. Po pierwsze, sam miał walczyć z Williamsem, po drugie zaś – gdyby nie jego interwencja, Abyss mógłby nie wygrać.

 

Anderson vs. Morgan – bez historii. Do historii przejdzie natomiast Anderson vs. Hardy, które było chyba pierwszym tak wyraźnym starciem TNA Hogana i Bischoffa z TNA Dixie. Znamienny jest fakt, że po stronie Kena stanął nawet jego niedawny przeciwnik – Blueprint. Gdyby po ostatnim gongu na ring wbiegła połowa rosteru TNA, by świętować z Assholem, do złudzenia przypominałoby to atmosferę z sierpnia 1997 r., kiedy to Luger odebrał WCW Title Hulksterowi.

 

Fakt, bookerzy przesadzili z tą niezniszczalnością Andersona – gdyby się wybił po jednym Twist of Hate, nikt nie miałby o to pretensji. Moje ogólne wrażenie jest jednak pozytywne, a ten chaos, który co poniektórzy skrytykowali (nazwę „chaos” stosuję umownie), traktuję jako niezbędny element walki dobra ze złem, która ogarnęła w zasadzie cały roster. Immortal nie zrezygnują jednak z odzyskania najważniejszego pasa, więc run Kena nie będzie raczej długi.

 

Ocena końcowa: 2/6

1005187806541accfacb3d6.jpg


  • Posty:  373
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.08.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Już nie wypowiadając się z każdej walki oddzielnie, podsumuje galę w paru słowach...

Jak dla mnie gala wypadła na + . Mieliśmy bardzo dobrą walkę TT jak i niezłe show w dodatkowym main evencie, które pod względem finisherów trzeba traktować z lekkim przymrużeniem oka... liczy się zaskoczenie! :) pomimo świetnego mistrza jakim był hardy, z chęcią usłyszę speech Andersona z pasem na ramieniu. Po za tym ciekawe jest, jaka będzie reakcja Morgana na to wszystko... co zrobi immortals? szykowało się przejęcie pasów przez nieśmiertelnych a tu niespodzianka. Zaś co do starszego Hardy'ego... jeżeli będzie trzymał się dalej od ringu pojawiając się jedynie w segmentach jako ten zły, to może jego przejście wyjść na +. Ogólnie rzecz biorąc nadchodzące impacty zapowiadają się ciekawie... i kij z dobrymi walkami, które oczywiście każdy by chciał nie wiadomo jakie w każdym przypadku, w TNA teraz liczy się show (które nie zawsze wychodzi im fajnie, ciekawie ale "punkty kontrolne" są do przyjęcia, oczywiście z przymrużeniem oka, którego we wrestlingu takim jaki prezentuje nam TNA zabraknąć nie może).


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

Rozumiem że chcieli pokazać że Jeffrey idzie na luzaka, ale wyjście z fajką od razu przypmniało mi Gianta z WCW i to jak to wszystko było bzdurne.

 

Niezupełnie, bo Giant w WCW miał w pewnym momencie taki dodatek do gimmicku, że cały czas wychodził do ringu ćmiąc fajkę. Tutaj Hardy'emu rozpisali to wyjątkowo, aby podkreślić jak bardzo lekceważy mocno wyczerpanego Andersona i jak bardzo spodziewa się łatwej wygranej. Dla mnie było to świetne zagranie (ładnie podkręcało klimat).

 

Nurtuje mnie tylko jedno pytanie... Czy Antychryst spinowany przez pół żywego Andersona po jednym Mic Check'u to na pewno ten sam Jeff Hardy (może to jednak jakiś trzeci brat???), który kick out'ował po dziesiątkach Angle Slam'ów Kurta i godzinami tkwił w Angle Locku nie odklepując??? :shock: Strasznie głupio i nierealistycznie zajobowali Jeffersona :roll:

Edytowane przez -Raven-

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Niezupełnie, bo Giant w WCW miał w pewnym momencie taki dodatek do gimmicku, że cały czas wychodził do ringu ćmiąc fajkę. Tutaj Hardy'emu rozpisali to wyjątkowo, aby podkreślić jak bardzo lekceważy mocno wyczerpanego Andersona i jak bardzo spodziewa się łatwej wygranej. Dla mnie było to świetne zagranie (ładnie podkręcało klimat).

 

można było zrobić 100 innych rzeczy, ale ta fajka była bardzo mocno zbędna, choćby z punktu widzenia że to udawany "sport," a wszędzie w sporcie się unika takich motywów.

Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg


  • Posty:  133
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  25.10.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Jakoś piwosze nie unikają a sportowcami też są prawda? Czepiasz sie...

  • Posty:  417
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  17.05.2010
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

można było zrobić 100 innych rzeczy, ale ta fajka była bardzo mocno zbędna, choćby z punktu widzenia że to udawany "sport," a wszędzie w sporcie się unika takich motywów.

Wrestling, możnaby rzec, wiąże nieco sport z (marnym) aktorstwem. Zarówno w teatrze, jak na ekranie motyw z papierosem jest dość często używany. Moim zdaniem był to genialny zabieg podkreślający heelowość Jeffa.

 

Teraz odnośnie Genesis. Jak zwykle, nierówno. Przestanę się baweić w dziecinne ocenianie w skalach 1/10, czy 1/743728472, postaram się wyjaśnić słownie, co mi na duszy.

Przede wszystkim, nie wiem, co tam sobie TakeR ubzdurałeś, chyba TNA nie oglądasz. Publika była bardzo głośna, co się bardzo podobało, było "TNA TNA TNA", Madison dostała (słusznie) solidne "You can't wrestle", a podczas walki Jeffa i Kena były przy punchach było "BOO-YEAH" praktycznie takie, jak podczas słynnej walki RVD vs Cena w Hammerstein.

 

Jako pierwszą przystawkę zaserwowano nam bardzo przyzwoity X division match, nawet były ruchy HF, co ostatnio w walkach X division jest wyjątkowo rzadkim zjawiskiem. Nawet tempo w miare solidne. Abstrahując od szlachetnej misji immortalsów i przewidywalności wyniku, cieszę się, że Kaz wygrał. Póki Lethal nie dostanie gimmicku (może być nawet wściekłą marchewką, byle by ten gimmick był) to ja bym mu pasa nie dawała.

 

Następnie poziom spaaaaaaaaada, co znaczy, że nasza kochana Madison walczy. Słaba walka, zwłaszcza w momentach, gdy prowadziła Mads. Ostatnio panie chyba się wręcz biją o miano królowej botcha, odkąd Lacey abdykowała. Debilny koniec i Banshee dalej ma pas.

 

Poziom rośnie, jak zawsze przy tych dwóch teamach. Walka oczywiście nie zawiodła - jednak miałam pewne odczucie niesmaku. Zapewne przez to, iż te dwa tagi były molestowane niczym Cena i Orton w latach 09/10. Wynik znaliśmy już wszyscy. Mimo poziomu jedynym plusem tej walki było to, że miałam +1 do Typera.

 

Jedziemy Dalej - Kapitanowie McDonalds: Ray i Dvon

Przed walką siedzieliśmy sobie z Menezem i marudziliśmy, że na bank będzie sleeper. Pomijając fakt, że tego feudu nie powinno w ogóle być, walka przerosła moje oczekiwania. Pierwszy raz od dawien dawna muszę stwierdzić, że był tu dobry booking - To było najlepsze, co mogli zrobić w singles matchu - zrobić z niego brawl. A wiadomo było, że to nie koniec feudu, który zapewne skończy się tables matchem. Końcówka dziwna - znając Russo nie zdziwiłabym się, jakby nagle był double turn.

 

Tłusto-słodka przystawka, czyli Abyss kontra Dougie

Tu zapowiadała się Najlepsza walka gali. Perełka. AJ rozwalił kolano i z perełki zrobła się kupa gówna.

Tu dołącza się do nas Jin. Pozwolę sobie przytoczyć nasze reakcje. And i Quote:

03:37:55Konstatnynobudynióweczka JA PIERDOLE.

03:37:58Menez pierdolone TNA

03:38:08Marcin Egzekutor JA PIERDOLE

03:38:19NIENAWIDZE TEGO SKURWIONEGO PSEUDO WRESTLINGU

03:38:21Q HUJ

03:38:26W CHUJ

Tyle na ten temat.

 

"Chcesz Hardyego, to Masz Hardyego"

Niektórzy zaspamili temat o Impactcie, że na pewno grubasek nie zadebiutuje na Genesis, teraz wszyscy są Nostradamusami. Ja mimo wszystko jestem zadowolona z jego debiutu. Walka sama w sobie chujnia z patatajnią, ale Matt genialnie sobie zlewał, ogólnie dobrze gra heela. Po titantronie wnioskuję, że możemy mieć do czynienia z powrotem V1, jednakże troszkę bardziej szalonym (fryzurka + uśmieszek po wygranej - czyżby MATTHEW?). Mam nadzieję, że troszkę popracuje w ringu (bo go ileśtam jednak nie było) i będziemy mieli coś strawnego z jego udziałem za jakiś czas. BTW. Matt nie wygląda aż tak jak Tyler Reks, dla mnie to bardziej mieszaniec Awesome Kong i Reksa (Reks ma dregy, kong warkoczyki dokładnie w tym stylu co Hardy, postura Matta póki co również bliżej do tej pani, aniżeli do Jezusa).

 

Jarret vs Kurt

Kamerzysta pokazał moment, kiedy Kurt się Blade'uje. Komentarza nie mam, Cornette też nie jest w stanie nic zrobić, zastąpi nas Antychryst:

http://www.bankfotek.pl/image/860323.jpeg

 

Już nam się chce wymiotować, pora więc na danie główne - ME

Średniaczek, jak myślałam. Tu chyba Jin przegrał walkę z potrzebą snu. Cieszę się z wygranej Kena. I tyle.

 

Po ME, niespodziewanie solidny deser. Myślałam, ze nie mam już miejsca, a jednak...

Wiedziałam, że będzie walaka o pas z zaskoczenia, jeśli mam być szczera to myślałam, że Hardy pas odda Robowi, więc dla takiego ciemnogroda jak ja sprawa taka jasna nie była. Ponadto bolało mnie jeszcze jedno - Hardy traci spodnie (tego się chyba nie da zaszyć już) i pas. Po jednym Mic Checku, który dla mnie jest finiszerem co najwyżej dla divy, wykonanym przez gościa, który wygrał diw walki z rzędu, kickował po kilku ToH i Swantonie. Była Interwencja Morgana ewidentnie widziana przez sędziego. Kaszana totalna. Ale i tak trzymało w napięciu niesamowicie - liczyłam na squash i utratę pasa na Impactcie na rzecz Roba. Po prostu rozwalało. Świetny, genialny ruch ze strony TNA, który bardzo podnosi ocenę PPV w moich oczach. I co ważne - czy wygrałby Jeff, czy Ken, byłabym zadowolona. BTW, Asshole zabawnie z tym paskiem wygląda ;P

Jeszcze jedno: Wchodzi Jeff. Dla mnie jego wejście to była najlepsza rzecz na całej gali - powinien częściej z papieroskiem wchodzić, jak dla mnie on może nawet cały wagon wykurzyć dla potrzeb gimmicku (o ile płuca mu pozwolą). Zlał sobie Kena ekstremalnie, co na pewno dodaje jeszcze więcej zajebistości jego gimmickowi.

Z resztą, co ja będę mówić. To tak dobrze wypadło, że pierdolnęłam soebie jego entrance na sygne, mimo, iż obiecałam sobie, że w najbliższym czasie Jeffa nie będę robić.

 

Chyba tyle ode mnie. Mimo wielu minusów, od BFG najlepsza gala na moje oko. I czekam na Impactcik ;)

Edytowane przez Rei Ashikaga

Jak uzbieram na czołg to macie przejebane

The Antichrist of Attitude

20403598514e52bccf88146.jpg


  • Posty:  270
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  25.05.2006
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Niestety sciagniecie Hogan i Erica okazalo sie byc pomylka. Co chyba nie jest specjalna niespodzianka dla niektorych. Troszke szkoda, bo TNA mialo zdecydowanie lepszy produkt. Zreszta ratingi pokazuja, ze odpady z WWE nie sa w stanie przyciagnac wiekszej ilosci widzow. Samo PPV takie sobie. Fajna walka tag teamow i tyle. Ale najwieksza porazka to sciagniecie Fatta Hardy'ego. Po co? Gosc sie skonczyl ladnych kilka lat temu. Zreszta nigdy nie byl materialem na main event. Ale w TNA mozna sie spodziewac, ze bedzie mial w miare silna pozycje. Czy Dixie stracila resztki rozumu? Obecnie TNA to sa pomyje po zdechlym WCW, gdzie grupka, juz wtedy podstarzalych, gwiazd trzasla cala federacja. Szkoda slow. Przykre...

  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Jakoś piwosze nie unikają a sportowcami też są prawda? Czepiasz sie...

 

Wrestling, możnaby rzec, wiąże nieco sport z (marnym) aktorstwem. Zarówno w teatrze, jak na ekranie motyw z papierosem jest dość często używany. Moim zdaniem był to genialny zabieg podkreślający heelowość Jeffa.

 

HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA w tych czasach jakby Storm wszedl na ring z prawdziwym piwem, albo przynajmniej by je pił wiązało by się z grubym procesem ze strony osoby z która współpracuje na ringu w razie ewentualnej kontuzji. Myślicie że TNA by sobie na to pozwoliło?

 

Podkreślało heelowość Jeffa? Tak samo jak podkreślało Gianta. Na dodatek Hardy tak pedalsko i sztucznie palił tą fajkę że smiać mi się chciało z tego całego zabiegu...

Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA w tych czasach jakby Storm wszedl na ring z prawdziwym piwem, albo przynajmniej by je pił wiązało by się z grubym procesem ze strony osoby z która współpracuje na ringu w razie ewentualnej kontuzji.

 

Swojego czasu Sandman niejednokrotnie walczył najebany (była to tajemnica poliszynela o której wszyscy wiedzieli) i zdarzało mu się kontuzjować wrestlerów i jakoś go nikt nie pozywał.

 

Na dodatek Hardy tak pedalsko i sztucznie palił tą fajkę że smiać mi się chciało z tego całego zabiegu...

 

Zapewne gdyby jarał szluga trzymając go pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym, mamrocząc w stronę Andersona "Co Ty kurwa wiesz o wrestlingu?" wypadł by zdecydowanie bardziej męsko :twisted: Czepiasz się.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Swojego czasu

 

bardzo ładnie to określiłeś SWEGO CZASU! w równie profesjonalnym ECW...

 

 

Czepiasz się.

 

pewnie że się czepiam, od czasu Gianta w WCW gość z fajką w ryju jest nie na miejscu(w takim wypadku Sandman jest tylko wyjątkiem potwierdzającym regułe że nie każdy może pokazać się z fajką).

Bryan Alvarez: 'what the hell is CRIMSON, what that has got to do with Amazing RED?'

11779036984f6668615c651.jpg


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Genesis niestety nie zachwyciło. Najbardziej podobały mi się walki:

Kazarian vs Lethal

MCMG vs Beer Money

i ME

Fajnie to wymyslili, żeby Anderson walczył od razu z Hardym. Immortals spodziewali się szybkiej wygranej Jeffa, a tymczasem Anderson wygrywa pojedynek ( troszke za mocno go zabookowali ). Walka TT stała na bardzo dobrym poziomie ( jak zawsze ), ale czegoś jeszcze mi tu brakowało. Co do openeru to ciesze się, że Kazarian zdobył pas, bo zasłużył na niego.

Pozostałe walki były słabe niestety.

Ogólnie 3/6

1 miejsce w typerze TNA w 2011 r

 

http://total-nonstop-action.blogspot.com/ --> najlepszy blog o TNA

 

Fan wrestlingu od 25.02.2005r

 

Reprezentant TNA Originals

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • KyRenLo
      Teraz to ja już mam podobnie. Zapowiada się na finał Jey vs. Gunther (Walka numer 100) lub LA Knight vs. Gunther. I o ile lubię LA i chciałbym go kiedyś zobaczyć z głównym pasem to nie pasi mi na finałowego rywala Ceny. Uso nawet nie będę komentował. Rozczarował mnie ten jeszcze nie zakończony turniej.
    • KyRenLo
      AEW: Worlds End 2025 Data: 27/12/2025 NOW Arena Hoffman Estates, Illinois
    • Grins
      To akurat mnie rozśmieszyło   
    • xAttitude
      AEW FULL GEAR 2025 NEWARK • Prudential Center • 22.11.2025 ŚREDNIA OCENA WYDARZENIA 8.40 (242 głosów)   Szczegóły Wydarzenia Data: 22.11.2025 Promocja: All Elite Wrestling Typ: Pay Per View Lokalizacja: Newark, New Jersey, USA
    • vieiraa55
      Boże, jak to jest możliwe że Claudio jeszcze nie był WorldChampionem to ja nie wiem. I ta jego nutka FINAL BOSSA  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...