Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Najlepszy film / najlepsza płyta roku 2010


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jako, że zbliża się koniec roku, chciałbym zrobić małe podsumowanie w kwestii filmów i płyt wypuszczonych w 2010. W ogólnym zamierzeniu chciałem zrobić zestawienie "najlepszy film / najlepsza płyta / najlepsza książka 2010", ale jak się naczytałem w topicu "Poznajmy się" szumnych oświadczeń, że większość albo w ogóle nie czytuje książek (geeez, ten kraj schodzi na psy :roll:), albo zakończyła z nimi znajomość na poziomie lektur szkoły podstawowej :roll: - to odeszła mi na to ochota.

Podajemy więc w tym topicu propozycje na najlepszy film oraz płytę (mile widziane kilka propozycji, np. miejsce 1,2 i 3) koniecznie z jakimś uzasadnieniem swojego wyboru (żadnych mi tu wyliczanek! :wink:). Warunkiem jest to, że film/płyta musiały ujrzeć światło dzienne w 2010 roku (żeby nie było, że ktoś w 2010 obejrzał film z 1950r i będzie na niego głosował :twisted:)

 

FILM

 

Przejrzałem ocenione przeze mnie filmy z 2010r na FilmWebie (48 sztuk) i okazało się, że najwyższą wystawioną przeze mnie oceną było 8/10 (3 filmy), tak więc zgodnie z tym - moja klasyfikacja będzie wyglądała następująco (oprócz "Incepcji" pisałem recki każdego z poniżej wymienianych tu filmów, a że nie chce mi się pisać o nich ponownie - będę więc wklejał to, co o nich nasmarowałem na świeżo po obejrzeniu :wink:):

 

1. "Shutter Island"

 

Shutter Island (Wyspa Tajemnic)

 

"Akcja filmu rozgrywa się w 1954 roku na jednej z wysp Zatoki Bostońskiej. Ze znajdującego się tam szpitala dla obłąkanych kryminalistów znika pacjentka. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą szeryfowie federalni Teddy Daniels i Chuck Aule. Kobieta zniknęła z pokoju, który był zamknięty, a w oknach były kraty. Jednocześnie nad wyspę nadciąga huragan i łączność z resztą świata zostaje zerwana..."

 

Bardzo dobry thriller psychologiczny z niesamowitym klimatem. Powiedziałbym nawet, że to taka "mainstreamowa próba zrobienia czegoś w stylu Lyncha":), co absolutnie nie jest zarzutem a wręcz komplementem, bo efekt wyszedł na prawdę niezły.

Przez większość filmu tajemnica goni tajemnicę a widz nie ma coraz więcej wątpliwości, czy to co widzi dzieje się na prawdę, czy stanowi wytwór wyobraźni głównego bohatera, faszerowanego podrzucanymi psychotropami. Nie będę wdawał się w szczegóły, bo łatwo można zdradzić rozwiązanie zagadki i popsuć przyjemność oglądania. Dla wyrobionego widza samo rozwiązanie zagadki nie powinno stanowić problemu (ja niestety zacząłem je podejrzewać już po 1/3 filmu), nie psuje to jednak zabawy, bo sam sposób prowadzenie fabuły przez reżysera, duszny, klaustrofobiczny klimat, mnożenie wątpliwości, podrzucanie fałszywych tropów i świetna gra aktorska (jak zwykle stający na wysokości zadania DiCaprio i Kingsley) powodują, że film ogląda się z zapartym tchem. Najlepszą rekomendację niech stanowi to, że nawet srogi w ocenach N!KO ocenił ten obraz 7/10, co nie zdarza mu się zbyt często :D

Oglądając "Shutter Island" moja ocena balansowała gdzieś w okolicach 8/10. To, że niestety udało mi się przewidzieć w 100-u procentach rozwiązanie zagadki (stąd też moje określenie "mainstreamowego Lyncha", bo u klasycznego Davida L. nie jest już tak łatwo...:) oraz fakt, że reżyser dobitnie (przynajmniej dla mnie) na koniec przedstawił to rozwiązanie, nie pozostawiając jakiejś furtki, aby widz mógł mieć choć cień wątpliwości "czy aby na pewno?" (ja np. nie miałem, bo wszystko dla mnie ułożyło się niczym puzlle, choć jak czytam niektóre opinie na FilmWebie, to ludzie lubiący nadinterpretowywać fakty, potrafią wytłumaczyć rozwiązanie filmu w zupełnie inny sposób:) - obniżyło lekko ocenę w moich oczach, ale znowu ostatnia minuta filmu i leciutki, dość oryginalny twist (ta przysłowiowa kropka nad "i") kończący film sprawił, że spokojnie, z czystym sumieniem mogę wystawić ocenę 8/10.

Jak na kino mainstreamowe jest to na prawdę solidna pozycja i bardzo ciekawa wariacja na temat tego, czy faktycznie, jak głosi Biblia (Ewangelia wg św. Jana) prawda potrafi człowieka wyzwolić, czy może jest jednak tak jak pisał Ibsen, że "w świecie rządzonym przez kłamstwo, prawda może mieć tylko siłę niszczącą"... Polecam!

 

 

2. "Incepcja"

 

"Incepcja" zajmuje zaszczytne, drugie miejsce, ze względu na bardzo ciekawy, surrealistyczny (mój ulubiony) temat i klimat, bardzo dobrą grę aktorską (jak zawsze zajebisty DiCaprio), szybką akcję (film trwa zdrowo ponad 2 godziny a nie nudziłem się ani chwili) oraz dwuznaczne zakończenie, na temat którego - fani na forach filmowych spierają się do dzisiaj (czy cała akcja działa się naprawdę, czy może Leo cały czas tkwił w Limbo i wyśnił sobie to wszystko). Przyznam, że miałem spore oczekiwania odnośnie tego filmu i pomimo kilku niedociągnięć, film zdecydowanie mi się spodobał do tego stopnia, że mam zamiar jeszcze kiedyś do niego na spokojnie zasiąść.

 

 

3. (ex aequo) "I Saw The Devil" / "Srpski Film" (ten drugi wprawdzie oceniłem "tylko" na mocne 7+/10, ale uważam, że ze względu na jego moc, rycie psychy, odwagę w poruszaniu kontrowersyjnych tematów tabu i miażdżące oddziaływanie na widza - nie powinno go zabraknąć w tym zestawieniu)

 

I Saw The Devil ("Akmareul boattda". 2010)

 

"Yoo-yeon utknęła samochodem na zaśnieżonym bezludziu. Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi jej nieznajomy mężczyzna, który proponuje pomoc. Choć kobieta odmawia, on nie rezygnuje. W końcu odchodzi. Lecz jego samochód nie odjeżdża. W pewnym momencie mężczyzna rozbija szybę, dostaje się do wnętrza auta i kilkoma ciosami młotka pozbawia Yoo-yeon przytomności. Kilka dni później w okolicy zostaje odnalezione odcięte ludzkie ucho a w końcu głowa. Głowa Yoo-yeon. Brutalne morderstwo wstrząsa ojcem dziewczyny, emerytowanym detektywem oraz jego niedoszłym zięciem, Soo-hyeonem. Soo-hyeon jest tajnym agentem i narzeczonym zamordowanej dziewczyny. Poprzysięga nad grobem Yoo-yeon, że dorwie zabójcę i sprawi mu ból powielekroć większy niż ten, który zaznała w chwili śmierci ukochana. Soo-hyeon szybko wpada na trop sprawcy, którym okazuje się podejrzany o wiele okrutnych zbrodni Jang Gyeong-cheol. Rozpoczyna się krwawy, brutalny pojedynek między agentem a mordercą."

 

Azjatyckie kino grozy od dawna słynie ze swej bezkompromisowości, czy to w podejściu do tematu, czy też w kwestii brutalności obrazów serwowanych widzowi podczas seansu.

Na "I Saw The Devil" byłem napalony od dłuższego czasu, ponieważ film dostawał niesamowicie wysokie noty na wszelkich forach filmowych (średnia powyżej 8 na tak "surowym" forum jak IMDB mówi sama za siebie :wink: ) a poza tym, towarzyszące mu kontrowersje (miał być chyba nawet zakazany w Korei ze względu na brutalność, albo przynajmniej mocno pocięty przez cenzurę) dodawały tylko smaczku.

Filmowi pod względem treści (zemsta) najbliżej do kultowego "Oldboya", choć wg mnie jest to obraz o wiele ciekawszy od swojego koreańskiego brata (mniej mi trącił fantastyką, bo w Oldboy'u kolo rozwalający w pojedynkę kilkunastu typów trochę budził mój kpiący uśmieszek) i kopiący mocniej w twarz.

Największa zaleta, ale też i wada obrazu tkwi w jego prostocie (dla jednych będzie to "in plus", dla innych - "in minus"), bo treść jest niemal banalna (reżyser uczynił to jednak z pełną premedytacją) i pozbawiona jakiejś większej głębi psychologicznej. Po jednej stronie mamy psychopatycznego, seryjnego mordercę, który pewnego dnia zabija "niewłaściwą" kobietę, a po drugiej - agenta specjalnego, normalnego, zwykłego faceta, który nad grobem zabitej narzeczonej, poprzysięga znaleźć psychola i zgotować mu takie piekło, aby zaznał on takiego strachu jak jego ofiara w momencie śmierci. Cała reszta filmu (a trwa on 2 godziny i 20 minut) to krwawa, psychologiczna gra pomiędzy dwoma głównymi bohaterami oraz krystalicznie wyfiltrowana esencja zemsty i pokaz tego, co potrafi ona uczynić z człowiekiem.

Wspomniałem, że film nie ma jakiejś większej psychologicznej głębi, ale nie jest to do końca prawda. Ta głębia teoretycznie jest, ale chodzi o to, że wnioski z niej wypływające są dość oczywiste i dla nikogo nie będą one jakimś wielkim odkryciem. Nie chciałbym zdradzać poszczególnych elementów filmu, żeby nie psuć Wam "zabawy", ale jak ulał pasuje tutaj najbardziej chyba znana sentencja Nietzsche'go, mówiąca o tym, aby ten kto walczy z potworami, uważał, żeby samemu nie stać się potworem... Film świetnie pokazuje jak obsesyjna chęć wymierzenia sprawiedliwości, wyrównania rachunków oraz ukarania psychopaty, popycha głównego bohatera na skraj szaleństwa, sprawiając, że dopuszcza się on czynów, które czynią z niego potwora nie tak bardzo odstającego od mordercy, którego ściga - bo czyż motywacja może być tu usprawiedliwieniem? Teoretycznie widz kibicuje mścicielowi, jako temu "dobremu", ale praktycznie to co widzimy na ekranie, to pojedynek dwóch odhumanizowanych jednostek, wypranych z jakichkolwiek zasad moralnych i społecznych. Potworów, które nie zawahają się przed niczym, aby zniszczyć swojego przeciwnika... Ciekawie pokazana też jest tu odpowiedź na pytanie, czy zemsta daje ukojenie i czy w takiej walce jaką podjął główny bohater można w ogóle wygrać? Ostatnia scena filmu stawia dosadnie kropkę nad "i" i pokazuje co reżyser myśli na ten temat...

"I Saw The Devil" jest filmem jak najbardziej godnym polecenia. Aktorstwo jest tu na najwyższym poziomie (zwłaszcza dwóch głównych antagonistów. W roli psychola - doskonały Choi Min-sik znany z tytułowej roli w "Oldboy'u"), ujęcia kamery świetne, dobrze dopasowana muzyka, emocje od samego początku do końca, a sceny brutalności (choć nie jest to klasyczne "torture porno" jak w np. "Guinea Pig") potrafią niejednokrotnie potrząsnąć widzem (przecinane ścięgna achillesa, rozrywana szczęka, policzek przebijany śrubokrętem, genitalia demolowane młotkiem itp.). Jedyny mój zarzut, to zbyt płytka warstwa psychologiczna (wolę jednak bardziej skomplikowane pod tym względem postacie) i mało odkrywcze wnioski, które dość łopatologicznie reżyser podaje widzowi na tacy (dla niektórych nie będzie to jednak wadą, zaręczam). Film mimo to jest jednak realizacyjnym majstersztykiem, który przez niemal 2,5 godziny ogląda się z zapartym tchem. Nie jest to jednak seans łatwy i przyjemny, ale mroczna podróż w odmęty ludzkiej nienawiści, w głąb umysłu opętanego rządzą zemsty, wendetty która zmienia wszystko a zwłaszcza mściciela, pozostawiając tylko trupy i zgliszcza oraz psychicznie okaleczoną skorupę "człowieka" (cudzysłów jak najbardziej zamierzony)... Moja ocena: 8-/10

 

 

"Srpski Film" (2010)

 

"Miloš jest 'emerytowaną' gwiazdą serbskiego przemysłu porno. Swe największe sukcesy ma już dawno za sobą, jednak wciąż pozostała mu rzesza oddanych fanów, mających w pamięci jego niegdysiejsze imponujące wyczyny. Chcąc zapewnić swej rodzinie dostatnie życie, Miloš zgadza się jeszcze raz wystąpić przed kamerą w tajemniczym projekcie ekscentrycznego reżysera Vukmira. Twórca, którego wcześniejszy dorobek i działalność pozostają równie zagadkowe co obecne przedsięwzięcie, przekonuje dawnego ogiera ekranu do comebacku licznymi pochlebstwami i - przede wszystkim - oszałamiającą wysokością gaży. Początek zdjęć jest co prawda nieco specyficzny, ale w zasadzie nie wykracza specjalnie poza doświadczenia typowe dla branży. Im dalej jednak, tym wątpliwości Miloša co do przedsięwzięcia są większe. A gdy spróbuje zrezygnować, wtedy dopiero zacznie się prawdziwy koszmar... "

 

Powiem tak, dawno nie oglądałem horroru, który by swym "przekraczaniem wszelkich granic" i łamaniem tematów tabu, tak mocno mną potrząsnął... I pies nie jest tu pogrzebany w scenach gore (choć i tych nie brakuje a - wierzcie mi - są mocne!), ale w tym czego dotyczą pewne motywy i jak bardzo mogą być dla niektórych widzów kontrowersyjne. Za przykład niech posłuży obraz jednej sceny (nie jest to jakiś wielki spoiler a osoby, które uznają, że są zbyt wrażliwe na tego typu numery - spokojnie będą mogły ominąć ten film szerokim łukiem, zamiast później jojczyć :wink: ), gdzie gość odbiera poród, po czym brutalnie gwałci noworodka, czemu z lubieżnym uśmiechem przygląda się "świeżo upieczona" mamusia...:shock: Podobnych "smaczków" jest tu więcej (tak więc '"wrażliwcom" i filozofom spod znaku: "dla kogo kręcone są takie filmy?" - już podziękujemy :twisted: ), ale nie służą one tylko bezsensownemu pokazaniu na ekranie skrzywień i okrucieństwa (jak miało to miejsce choćby w "Guinea Pig", czy "August Underground"), ale świetnie komponują się z fabułą filmu, która może do jakichś mega-odkrywczych nie należy, ale jest solidna i jak dla mnie, całkiem wiarygodna (sądzę, że w jakichś biedniejszych rejonach świata jak np. Ameryka Południowa, gdzie ludzkie życie niewiele kosztuje, może dochodzić do podobnych sytuacji. Po prostu popyt automatycznie generuje podaż. Ekonomia jest bezwzględna w tej kwestii).

Sama realizacja filmu jest bardzo dobra, bo mamy ciekawy zabieg, gdzie główny bohater chcąc się wycofać z "projektu", zostaje naćpany prochami i budzi się pokiereszowany i zakrwawiony w domu, stwierdzając, że... gdzieś uciekły mu 4 dni z kalendarza a on niczego nie pamięta! :shock: Ma tylko niejasne przebłyski wspomnień, że był uczestnikiem czegoś strasznego a znalezione, nagrane kasety video pokazują mu, że słowa "piekło" i "człowiek" mogą być - i często są - synonimami...

Ciekawy jest też sposób wprowadzania głównego bohatera w "projekt", o którym ten (podobnie jak widz) nic nie wie. Milos ma po prostu improwizować, dostaje słuchawkę do ucha, przez którą są mu przekazywane lakoniczne instrukcje i wraz z nim wkraczamy na plan filmowy, a z każdym krokiem zapuszczamy się coraz głębiej w chory świat reżysera pseudo-artysty (świetnie oddana dezorientacja głównego bohatera, która automatycznie udziela się widzowi), gdzie takie pojęcia jak moralność, człowieczeństwo czy jakiekolwiek ludzkie uczucia - przestają cokolwiek znaczyć...

Od strony wizualnej film jak najbardziej się broni (profesjonalny montaż i zdjęcia, dobra gra aktorska + nienajgorsze dialogi), bo mamy liczne tonące w mroku i brudzie lokalizacje, które potęgują wrażenie totalnej deprawacji i zgnilizny moralnej uczestników "projektu". Wszystkiemu temu towarzyszy depresyjna, wzmagająca nastrój zagrożenia muzyka, która świetnie komponuje się z tym, co oglądamy na ekranie. Niektóre pomieszczenia są niczym żywcem wyjęte z filmów Lyncha (zwłaszcza zaciemniony pokój z charakterystyczną podłogą w czarno-białą kostkę. Od razu miałem skojarzenia z "Twin Pekas") a groteskowe sceny do których w nich dochodzi, wydają się być jakimś surrealistycznym koszmarem, bo normalnemu człowiekowi z trudem przychodzi zaakceptowanie faktu, że tak może wyglądać rzeczywistość.

Tak jak wspomniałem na początku, siła oddziaływania filmu tkwi przede wszystkim w tym jak działa on na psychikę oglądającego i jak daleko reżyser potrafi wyjść poza schematy oraz ile tematów tabu złamać. Tu nie chodzi o to co widzimy na ekranie (choć sceny gore są dość mocne), ale raczej o to, jak bardzo reżyser poszedł "na całość" z tematyką i jak mocno potrafi to zryć psychę widzowi. "Srpski Film" to jak przejażdżka z diabłem po najdalszych zakamarkach ludzkiej deprawacji i bestialstwa. To dowód na to, dlaczego bardzo często "człowiek" uważany jest za najgorszy gatunek zwierzęcia. Z pewnością nie jest to obraz obok którego można przejść obojętnie (bez względu na to, czy ocenimy go in plus, czy in minus) a jego wizja pozostaje z nami długo po seansie (moja dziewczyna dopiero w kilka godzin po seansie, kiedy wszystko przetrawiła i opadły emocje, potrafiła wystawić mu jakąś ocenę).

Nie wiem, czy "polecać" to najtrafniejsze sformułowanie w przypadku tej produkcji, bo film zniesmaczy (i już zniesmaczył, o czym świadczą liczne, negatywne komentarze na forach filmowych) oraz zaszokuje wiele osób i jest raczej kierowany wyłącznie do hardcore'owych fanów horrorowej ekstremy, ale odwaga reżysera, bezkompromisowe podejście do tematu (poruszanie tematów-tabu, na które niewiele osób ma odwagę się porwać) oraz ciekawy sposób na opowiedzenie tej historii (retrospekcje, flashback'i pamięci, uzupełnianie brakujących wspomnień materiałem znalezionym na nagranych kasetach video itp.) powodują, że na mnie ten film wywarł niesamowite wrażenie. I choć liczni dewoci perorują, że jest to obraz tylko dla dewiantów i psycholi, moja ocena to mocne 7+/10, choć sam seans jest jak kąpiel w rynsztoku i kop z buta prosto w twarz. Masochistyczna, chora "przyjemność" :D i ryjąca psychę podróż przez piekło ludzkich dewiacji, na którą każdy, kto podejdzie do tego filmu - decyduje się na własne ryzyko...

 

MUZA:

 

Tutaj także recenzowałem wcześniej każdą z poniższych płyt, tak więc jako uzasadnienie będę wklejał moje wcześniejsze wypociny :wink:)

 

1. Alcest - Acailles de lune

 

W końcu, po 3 latach oczekiwań, wyszła kolejna płyta zespołu Alcest - Écailles de lune.

Pierwsza płyta (Souvenirs d'un Autre Monde) po prostu rozjebała mnie na części (nigdy nie słyszałem jeszcze tak zróżnicowanej, klimatycznej i zawierającej w sobie tyle elementów, metalowej muzy) i do dziś zalicza się do moich ulubionych albumów.

"Écailles de lune" jest na prawdę dobrą (choć może nie aż tak wywaloną w kosmos jak poprzedniczka) płytą, która łączy w sobie elementy blacku z progresywnym rock'iem, okraszone niesamowitymi, nostalgicznymi klimatami. Są świetne przejścia, blackowy skrzek wokalisty (jak i normalnie śpiewane kawałki), szybsze jak i też tempa oraz dołujący klimat, kojarzący się z jesiennym spleenem. Alcest nadal gra muzę, którą ciężko zaklasyfikować do czegokolwiek (momentami nawet do metalu), ale która potrafi pochłonąć słuchającego i pozwolić mu się w niej zatracić.

Druga płyta Francuzów straciła trochę na mocy w porównaniu do poprzedniczki, ale niesamowita, charakterystyczna tylko dla nich nastrojowość każdego kawałka - pozostała.

Jeżeli komuś spodobała się "Souvenirs d'un Autre Monde", to "Écailles de lune" także nie powinna go zawieść. Dla pozostałych wielbicieli klimatów polecam w pierwszym rzędzie zapoznanie się z debiutancką, długogrającą płytą Alcest (Souvenirs d'un Autre Monde) a "dwójeczkę" zostawić sobie na deser :D

 

2. Agalloch - Marrow of the Spirit

 

Najnowszy Agalloch miażdży po prostu jajca i rzuca na glebę. Na chwilę obecną dla mnie jest to płyta roku (obok Alcest "Écailles de lune"). Rewelacyjne mariaż dołujących klimatów, zróżnicowanych wokaliz oraz doskonałej muzy, o różnym natężeniu "mocy" (momentami jest bardzo ostro i agresywnie, aby za chwilę ewoluować w delikatne tony, naznaczone mrokiem i szeptami). Metalowa progresja najwyższej klasy

 

3.(ex aequo) Anathema - We're Here, Because We're Here / Ihsahn - After

 

Anathema - We’re Here Because We’re Here

 

Mam zajebisty dylemat odnośnie tego albumu... Anathema od samego początku kapeli należała do grona moich ulubionych zespołów. Uważam, że jej wczesne albumy ("Alternative 4", "The Silent Enigma" czy "Judgement") za mistrzostwo świata, przepięknie łączące metalowy ciężar z gotyckimi klimatami. Niestety później chłopaki zaczęli eksperymentować z progresywnymi brzmieniami i kolejne ich płyty (np. "A Natural Disaster") trudno już było w ogóle podpiąć pod muzykę metalową.

Po pierwszym przesłuchaniu płyty, na którą przyszło mi czekać 7 długich lat, pomyślałem sobie: "co to za gówno?", bo muzyka była delikatna niczym bezalkoholowy browar, zupełnie pozbawiona metalowego pazura. Jednak po kilku kolejnych przesłuchaniach zacząłem dostrzegać w "We’re Here Because We’re Here" ukryte piękno brzmień i głębię dźwięków. Oczywiście płyta ta nie dorasta do pięt albumom o których wspominałem wcześniej, ale też ma sporo do zaoferowania słuchaczowi, pod warunkiem, że już na starcie pogodzimy się z tym, że Brytole poszli dalej swoją drogą i grana przez nich muza z metalem nie ma już zupełnie nic wspólnego.

Myślę, że warto się zapoznać z najnowszym dzieckiem Anathemy, bo jest to kawałek na prawdę pięknego, delikatnego, atmosferycznego rock'a, w którym można się momentami zatracić. Osobiście wolę stare klimaty Anathemy, ale trudno zarzucić Brytyjczykom, że zapomnieli jak oczarować słuchacza niesamowitymi dźwiękami i nawet jeżeli się biorą za inny (łagodniejszy) rodzaj muzy, to nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu.

 

Ihsahn - After

 

Bardzo ciekawa płyta byłego frontmana Emperora. Potężna dawka progresywnego metalu z zajebistymi saksofonowymi wstawkami i niesamowitym klimatem. Dużo fascynujących przejść, przywodzących na myśl Opeth i jego doskonały "Blackwater Park" oraz zróżnicowanej, atmosferycznej muzy. Są zarówno kawałki szybkie, z agresywnym growlingiem, jak i spokojniejsze, z stonowanym wokalem. Myślę, że każdy fan metalu, otwarty na eksperymenty (mocno progresywny kawałek metalowej muzyki) znajdzie na tej płycie coś dla siebie.

 

 

Czekam na Wasze propozycje :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 30
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    7

  • Bonkol

    6

  • N!KO

    4

  • Streetovs

    2

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 551
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.12.2006
  • Status:  Offline

Filmów niestety nie oglądałem ŻADNYCH z tego roku więc tylko odniosę się do muzyki, jeśli mogę :)

 

Mr. Children - SENSE

Genialna płyta jednego z głównych przedstawicieli J-Rocka w Japonii. Recenzanci zwracali uwagę na to, że krążek ten miałby niby odstawiać od typowej dla Mr. Children konwencji i być "b'zish", z czym się oczywiście w pełni nie zgadzam. Jeśli "b'zish" miałoby znaczyć metafizyczne rozprawy wplątywane w melancholijne rytmy to trochę jest w tym prawdy, jednak paradoks polega na tym, że Mr. Children od zawsze słynęło z takiej muzyki, a B'z nie. Większość piosenek jest wolnych, co dla mnie jako fana ballad nie jest negatywna cecha tej płyty. Utowry w szybszym tempie jak - "HOWL", "FANFARE", "I", czy " 擬態 "stoją na wysokim poziomie, zarówno pod względem czysto technicznym, jak i tym "odśrodkowym". Prawdziwym artystycznym kunsztem MisuChiru popisali się jednak w piosence " 365日 " , która swój builup miała już kilka miesięcy temu na koncertach. Zaraz po niej, najlepszym utworem jest wcześniej wspomniane, wykonane w szybkim jak na Mr. Children tempie - "FANFARE" oraz przymulające" 蒼 "

 

Tak se napisałem, bo może akurat trafi się jakiś rodzynek słuchający J-Rocka i skusi się na ten krążek :roll:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213441
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Raven mnie lekko zaskoczyl tym tematem. Nie znaczy to, ze mialem sobie odpusic robienie klasyfikacji filmowej 2010, ale myslalem, ze jeszcze bede mogl odlozyc ją w czasie. Moze jest to spowodowane cicha nadzieja, ze jeszcze nadejdzie jakas perelka, ktora "zgniecie" konkurencje i dzielnie wskoczy na pierwsza pozycje, ale przeciez filmy, ktore wyszly w USA w 2010 roku (a to wlasnie tamtejszy rok wydania biore pod uwage) bede ogladal jeszcze przez pare ladnych miesiecy nowego roku, wiec kazdy czas na splodzenie listy jest dobry. Odwiedzilem moj profil na imdb i zaczalem liczyc. Godzina juz pozna, ale stwierdzilem, ze nie dam swojej bratniej forumowo-filmowej duszy "pozostac w samotnosci" i wespre jego temat swoim postem. Po obliczeniach wyniklo, ze na dzien dzisiejszy (tj. 14.11.2010) widzialem 110 filmow wydanych w roku obecnym. Bylo kilka zawodow, gniotow i trafila sie nawet perelka do ktorej wracam czesto i planuje zakup na DVD (.. jak tylko nasz opozniony kraj zorientuje sie, ze cos takiego istnieje. W innym przypadku zakupie wydanie zagraniczne).

Dokladnie prezentuje sie to nastepujaco:

Ocene 1 otrzymalo filmow - 6

Ocene 2 - 15

Ocene 3 - 29

Ocene 4 - 20

Ocene 5 - 17

Ocene 6 - 12

Ocene 7 - 10

Ocene 8 - 1

Ocene 9 - 0

Ocene 10 - 0

 

Przyjemnosci zostawmy na pozniej. Zaczynam od gniotów, czyli popularnych "jedynek". Filmow, ktore ogladalo sie ciezko i przez ktore jestem podejrzewany o sklonnosci sado-maso. Na cale szczescie bylo ich tylko szesc, ale walka o ten najgorszy nie byla az tak zazarta. Pewien film zdeklasowal rywali, choc konkurencja dla niego byl nedzny 2-godzinny wstep (bo filmem to ciezko bylo nazwac) o popularnym luczniku, przeterminowane ciacho czy gadajacy pies, ale zacznijmy od tych mniej ... "bolesnych"

 

3. Ciacho - Wspomniany wczesniej polski przeboj nie zdolal sobie wywalczyc pierwszego miejsca, ale najnizszy stopien podium to tez wyczyn. Cofnijmy sie do tych pamietnych emocji, ktore towarzyszyly mi pare minut po seansie...

 

N!KO - ... Ja pier... Dawno nie bylo takiego filmu, ktory by mnie AZ tak zdenerwowal. Jesli tak ma wygladac "prawdziwa polska komedia" to ja podziekuje takiej kinematografii. Ciacho (czerstwe wypada dodac) ma zarciki typowe dla parodii wielkich hitow (i to najblizej im tu do tych najmniej udanych). Parodie jednak maja to do siebie, ze skupiaja sie na scenach z przebojow, ktore az sie prosily o interpretacje z przymruzeniem oka (lub poprostu za sprawa pomyslowosci... smiesza). Tutaj naturalnie tego nie ma. Szkoda moich słow, a jeszcze bardziej szkoda dwoch godzin poswieconych na to cholerstwo. Juz po 30minutach lapalem sie za glowe, a wstawki, efekty i inne jakies komiksowe dymki pojawiajace sie na ekranie zmuszaly mnie by sprawdzic czy przypadkiem nie nakrecil tego Uwe Boll. Nie dziwie sie, ze reklamowali ten film "cyckami" Zmudy-Trzebiatowskiej .... to tylko swiadczy o poziomie tego cholerstwa. Przyznam, ze pare tekstow bylo.. ale pare tekstow to pada tez na osiedlowym trzepaku w dwa razy krotszym czasie. "Gulczas, a jak myslisz" i tego typu big brotherowe hiciory polskiego kina maja konkurencje (tutaj tez mamy chociazby takie gwiadzy jak nie umiejacy czytac Kononowicz.. pewnie go pamietacie). Dziwie sie, ze Karolak i Kot sie tam znalezli. Szczegolnie ten pierwszy byl autorem lepszych tekstow, ale za to ile to trwalo, za wstawki tragiczne, za humor do bani i najwazniejsze.. za to jak Polakow wypuszczajac to gowno potraktowali ... Poznajcie kandydata do najgorszego filmu roku. Polska za sprawa "Idealny facet dla mojej dziewczyny" broni tytulu i teraz wysuwa sie na "prowadzenie" pierwszą jedynka 2010. 1/10

 

2. Skyline - Najswiezszy pretendent do walki o to miano. Reklamowali to po stacjach muzycznych i to byl chyba znak, zeby to omijac... Tytul chyba broni sie tylko tym, ze byl krotki

 

N!KO - Wojna z obcymi, ktorzy przyciagaja ludzi swoim swiatlem, to nie najlepszy pomysl na film w roku 2010. Jakies 20 lat temu pewnie by przeszlo, wiec jesli fabula nie powala, to moze spektakularne akcje? Nie. Zjawiskowe efekty specjalne? Nie. Doborowa obsada? Nie. Moze przynajmniej przecietni aktorzy dali rade wyroznic swoje role na tle kolegow? Nie. Dlaczego w ogole pokusili sie tworzyc ten film? Szczerze... nie mam pojecia. Ta krótka recenzja jest bardziej złożona i skomplikowana niż historia "Skyline". Historia, ktora w trakcie oglądania, ze złej robi się gorsza, a z gorszej spada jeszcze nizej. Pewnie przestrogą przed tym filmem (dla wielu) nie bedzie moja niska ocena, ale to, ze za film odpowiadaja ludzie od Alien vs Predator 2... Skyline otrzymuje 1/10 i dolacza do elitarnej grupy "jedynek". Polecam, by zobaczyc jak wygladaja tragiczne filmy

 

1. Ostatni Wladca Wiatru - Bezkonkurencyjny. M. Night Shyamalan, o ile dobrze pamietam, byl juz pare razy blisko tego "sukcesu", ale nigdy nie stanal na szczycie. Widocznie trzeba bylo siegnac po cos w pewnych kregach kultowego... i obsrac to w najbardziej ohydny sposob jak to tylko mozliwe. Zwykle jak sie ponosi na cos takiego, to jest spore ryzyko, ze fani beda narzekac, ze ich dzielo zostalo splycone itd. Nie mniej jednak tworcy robia tak, by film byl bardziej przystepny dla przecietnego odbiorcy, czy kogos, kto nie ma pojecia o oryginale. Poczytalem opinie i Ci pierwsi narzekaja, a Ci drudzy... ich popieraja. Dla mnie osobiscie jest to "ideal" gownianego filmu. Nie ratowal sie absolutnie niczym, a jak jeszcze wpadl w obroty polskich ludzi odpowiadajacych za dubbing to oni udowodnili, ze moze to byc jeszcze gorsze do przelkniecia. "Idealne gówno" musi mieć też coś co mnie irytuje, czyli 3D. Tutaj nie byl to film robiony z mysla o trojwymiarze i checia wyludzenia dodatkowych zlotowek... nie nie nie... ten film zostal z premedytacje PRZEKONWERTOWANY na 3D... ... ...

 

N!KO - Chlopak ze "znakami" na calym ciele, posiadajacy "szosty zmysl", sprowadzony zostaje do "osady" magow wody... Blyskotliwi juz powinni wpasc (po informacjach zawartych w cudzyslowiu) kto rezyserowal to ... "dzielo". M. Night Shyamalan, czyli czlowiek, ktory po swoim przeboju z 1999 roku (6th Sense) tworzy coraz gorsze filmy (choc Unbreakable, nakrecony rok pozniej, trzymal wysoki poziom). Po tych traumatycznych 90minutach spedzonych z "Wladca Wiatru" musze przyznac, ze Shyamalan mnie nie zaskoczyl... Pare slow o fabule - Ktoś tam, coś tam, gdzieś tam, a zeby bylo jeszcze ciezej to Polski dubbing woła o pomste do nieba... Aktorzy grajacy w tym filmie sa tak wybitni, ze mogliby miec problem z wystapieniem w przedszkolnym Lip-Dubie. Pociąg do tego zawodu pewnie się u nich nasilił po szkolnym przedstawieniu, w ktorym bedac tak drewnianym, wcielili sie w drzewo jak nikt inny... Panie Manoj Night z Indii ... Przestań Pan robić filmy ! - 1/10

 

Na liste sie nie zalapaly: Lottery Ticket, Robin Hood, Marmaduke

 

Jesli chodzi o te najlepsze, to zwykle robilem liste Top5, ale na potrzeby tematu wybiore tylko czolowa trojke, a reszte tylko krotko wymienie. Tym razem zaczne od tych, ktore byly brane pod uwage, czyli dostaly ocene minimum "7". Takich filmow na cale szczescie bylo sporo i wybor pierwszej trojki jest ciezki. O ile miejsca 1. i 2. sa dosc oczywiste tak na trzecim moglbym uplasowac praktycznie kazdy z nich i nie miec "wyrzutow sumienia". Koles lezacy w trumnie, powrot kultowych zabawek, zabojczy emeryci czy historia o zlodziejach stworzona przez Bena Afflecka ( !! ) ...tego samego Bena, ktorego nienawidze i nienawidzic bede (to chyba jeden z tych "znakow" mowiacych, ze wszystko juz w zyciu widzialem i moge umrzec). Kazdy mial w sobie "to cos"...

 

Na liste sie nie zalapaly: Buried, Kick-Ass, Rozyczka, RED, Autor Widmo, The Town, Toy Story 3, Shutter Island

 

3. Social Network - Jak wspomnialem tutaj mogl znalezc sie kazdy z wyzej wymienionych, ale tak mnie urzekla rola glowna, ze musialem to docenic. Najlatwiej filmem trafic do mego serca dobrymi kreacjami i dialogami. Okreslilem to mianem najwiekszego zaskoczenia, wiec to tez moglo sprawic w jakims stopniu, ze ten film jest w topowej trojce na dzien dzisiejszy.

 

N!KO - Chyba nie przesadze piszac, ze "Social Network" jest najwieksza niespodzianka tego roku. Nikt raczej sie wiele nie spodziewal po filmie o tworcy portalu spolecznosciowego, a juz na pewno nie tego, ze moze to byc najlepsza produkcja 2010. Osobiscie nie jestem AZ tak zachwycony, ale nie przesadze umieszczajac go w czolowce. David Fincher (Siedem, Podziemny Krag) nakrecil kolejna perelke. Najwieksze pochwaly naleza sie postaci glownej, czyli Markowi Zuckerbergowi w ktorego wcielil sie Jesse Eisenberg (Zombieland, Adventureland). Po tym co zobaczylem musze osobiscie go rozgrzeszyc, bo nie bylem jego zwolennikiem, a tutaj blysnal jak na Hollywood przystalo. Kojaze go z rol irytujacych nerdow i teraz tez wcielil sie w nerda, ale na cale szczescie, blyskotliwego i z poczuciem humoru, ktory ze wzgledu na swa inteligencje jest spolecznym kaleką. Poza powazna otoczka, ktora prezentuje rozprawy o prawa do portalu i zerwanie jedynej przyjazni, mozna sie na tym filmie niezle posmiac. Reszta przy Eisenbergu tez nie wypada blado. Twórca Napstera, ktory mimo, ze sie dawno stoczyl to wciaz ukrywa sie pod maska wielkiej persony i przyjaciel od ktorego sie wszystko zaczelo, ale byl zbyt slaby na sukces. Zadna z postaci nie jest z gory dobra lub zla, choc moze sprawiac takie wrazenie na pierwszy rzut oka. Postacie sa najwiekszym atutem tego filmu, ktory wywindowal Social Network na tak dobrą średnią ocen. Gdyby nie oni to bylaby to malo ciekawa historia o ktorej szybko bysmy zapomnieli... Po seansie - pelna satysfakcja - 7/10

 

2. Incepcja - Mialem nadzieje na perelke, ktora kupie na DVD. Az tak pieknie nie bylo, ale okazalo sie, ze miejsce drugie jest ciezkie do wyrwania ze szponow Nolana i Di Caprio, bo nie mialem problemow z ta decyzja.

 

N!KO - Ciezko ogladac takie wielkie hity, kiedy z kazdej strony dochodza Cie sluchy, ze jest to cos specjalnego. Siadajac wygodnie w kinowym fotelu ma sie spore oczekiwania. Skoro wszyscy twierdza, ze to cos wyjatkowego to cos jest na rzeczy, ale czy wszyscy ogladali tyle filmow co ja? To pytanie mi sie zrodzilo jakos w polowie, gdy Incepcja zaczela tracic swoj blask w moich oczach. Nie zrozumcie mnie zle... film jest dobry (nawet bardzo). Zaczyna sie wrecz rewelacyjnie. Dosc szybko musimy sie przestawic na wejscie do "glowy Nolana" i stopniowe chloniecie scenariusza nad ktorym tak dlugo pracowal. Dialogi z poczatku filmu przykuwaja do ekranu i siedza w glowie.. w takich chwilach odrazu oczekiwania sa jeszcze wieksze i w mozgu zaszczepia sie mysl o bardzo wysokiej ocenie, a w moim przypadku zakupie filmu na DVD. Dom Cobb musi zwerbowac druzyne, ktora wykona zadanie niewykonalne. Jesli mialbym komus na szybko opisac Incepcje nazwalbym ją dzieckiem splodzonym przez "Ocean's 11" i "Matrixa" (notabene filmy, ktore sobie cenie). Fajnie przemyslane efekty, ktore rzadko siegaja do motywu "zrobmy cos takiego, bo to bedzie fajnie wygladac na ekranie i wgniecie widza w fotel", czyli w prostych slowach nie razily mnie w oczy. Obsada dobrana bardzo przyzwoicie. Postacie byly ciekawe na czele z Eamesem (Tom Hardy) i Arthurem (Joseph Gordon-Levitt). Di Caprio zagral poprawnie, nie mozna miec zastrzezen, ale mimo, ze na barkach jego postaci glownie ciazy fabula, to bardziej interesowali mnie inni. To mozliwe, ze jest pierwszy moj problem co do tej produkcji, ale nic tak razacego, bo puzzle porozrzucane z napisem "Dom Cobb" sie niezle ukladaja pod koniec i potrafia wciagnac. Owszem jest koncowka, ktora pozostawia niedomowienia i wiele bedzie teorii, ale nie bylo tak, ze bylem kompletnie w kropce i nie wiedzialem od czego zaczac domysly. Film niestety w polowie sie lekko pogmatwal. Jestem swiadomy, ze takie bylo zalozenie, ale nie wyszlo chyba, az tak pieknie. Rzeczywistosc, sen, sen w snie i kolejne stadium tego ostatniego to wierzcholek gory lodowej. Gdy pod koniec nasza dzielna druzyna miala problem nie do przeskoczenia ... to, gdy Ariadne (Ellen Page) zaczela tlumaczyc jak go rozwiazac... musialbym ogladac jej wypowiedz w zwolnionym tempie. To byl jedyny moment, w ktorym przez chwile nie mialem pojecia do czego zmierza Nolan. Jeden to troche malo jakby nie patrzec. Szybko podsumowujac... Wypada zobaczyc i ocenic samemu, bo kazdy kolejny widz rozpracowujac wszystko po swojemu sie wkreci lub zawiedzie. Poczatek dla mnie zwiastowal cos rewelacyjnego, pozniej mimo ciekawych pomyslow podczas samego skoku, bylo dosc slabo i liczne przeskoki miedzy snami, roznice czasowe i czysto sensacyjne akcje mnie nie porwaly. Koncowka jeszcze troche podciagnela calosc, ale tylko (badz az) na 7/10. Czas minal szybko i daleki jestem od narzekan na ten wieczorny wypad, ale szczerze mialem nadzieje, ze bedzie lepiej. Mroczny Rycerz > Incepcja. Na chwile obecna uplasowal sie ten film w "najlepszej 5" tego roku, ale nie jest na szczycie.

 

1. Unthinkable - Wiem, ze nie ustrzegl sie bledow, ale mnie urzekl od poczatku do konca. Samuel L Jackson blysnal jak za dawnych lat, a temat byl kontrowersyjny i tworcy nie mieli zamiaru sie w jakimkolwiek stopniu ograniczac, czy blokowac na rzecz kategorii wiekowych lub innych bzdetow. Film bezposrednio wyladowal na DVD i okazal sie "perelka 2010".

 

N!KO - Kolejny "Straight 2 DVD" przede mna sie znalazl. W poprzednim siegnalem bo wrestler wystepowal w roli glownej, a tutaj? Samuel L Jackson. Taka gwiazda w produkcji bezposrednio trafiajacej na plyty DVD? Dziwne. Chociaz na pewno wiele osob sie ze mna zgodzi jak napisze, ze Sam ostatnio zanizyl loty i nie trafial na jakies wybitne produkcje, wiec przed wlaczeniem tego mialem na uwadze by sie nie napalac przypadkiem.... a po seansie? Po seansie dalej nie moge uwierzyc, ze to jest Straight 2 DVD. Cholernie dobry film. Samuel L. Jackson wraca do formy. Film praktycznie caly kreci sie wokol przesluchania, ale trzyma w napieciu do ostatniej minuty. Metody przesluchan czlowieka nazywanego "H".. wrazliwych pewnie odrzuca od monitorow. Posuwa sie do rzeczy.. "nie do pomyslenia". Jednak na pierwszy plan dla mnie wysuwaja sie w filmie dialogi i kwestie (czesto zabawne/ironiczne) Jacksona. Cenie sobie cos takiego. Polecam zobaczyc w wolnej chwili po sprawdzeniu minutowego trailera na YT, a na chwile obecna daje niebotyczne jak na tego typu produkcje 8/10
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213442
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  905
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.02.2006
  • Status:  Offline

N!KO incepcja jest już w empikach na dvd :)

 

Na liste sie nie zalapaly: Buried, Kick-Ass, Rozyczka, RED, Autor Widmo, The Town, Toy Story 3, Shutter Island

 

Co do cholery to gówno tutaj robi N!KO :P? Ten film jest masakryczny i nawet komiksowa kreacja Nicolasa Cage'a nie polepszyła mojej opinii o tym filmie. Po pierwszym kwadransie miałem chęć wyjść z kina. Tragedia i masakra, płytka fabuła, idiotyczne science-ficiton z nierealnymi sytuacjami poczawszy od kilku/kilkunastolatki (nie pamiętam ile tam lat miała) wymiatającej ze wszelkim rodzajem broni i nie płaczącej pośmierci ojca aż do nastolatka, który uganiać się za dziwczynami kupuje pedalski kostiumik z lycry z nadzieją ratowania świata. BIEDA :)

 

+ za scenę gdy ojciec strzela do swojej córeczki i za pierwszą walkę "superbohatera"

 

Moim zdaniem film godnie pretendujący do miana najgorszego filmu roku :)

 

A co do najlepszego to muszę pomyśleć

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213451
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO napisał/a:

Na liste sie nie zalapaly: Buried, Kick-Ass, Rozyczka, RED, Autor Widmo, The Town, Toy Story 3, Shutter Island

 

 

Co do cholery to gówno tutaj robi N!KO :P ? Ten film jest masakryczny i nawet komiksowa kreacja Nicolasa Cage'a nie polepszyła mojej opinii o tym filmie. Po pierwszym kwadransie miałem chęć wyjść z kina. Tragedia i masakra, płytka fabuła, idiotyczne science-ficiton z nierealnymi sytuacjami poczawszy od kilku/kilkunastolatki (nie pamiętam ile tam lat miała) wymiatającej ze wszelkim rodzajem broni i nie płaczącej pośmierci ojca aż do nastolatka, który uganiać się za dziwczynami kupuje pedalski kostiumik z lycry z nadzieją ratowania świata. BIEDA :)

 

Tutaj bym polemizował. Tak jak nie przepadam ogólnie za komediami (mało jest dla mnie dobrych a "rozśmieszanie widza" numerami typu bekanie/pierdzenie mnie nie bawi), tak Kick-Ass mi się nawet podobał (oceniłem go 6/10, czyli jako "niezły")). Oczywiście nie był to film, który warto by było ująć w jakimkolwiek rocznym zestawieniu najlepszych filmów, ale ja się na nim całkiem nieźle bawiłem. Ocena Kick-Assa zależy od podejścia do niego (podobnie jak do "Piranii 3D"). Jeżeli ktoś się nastawił na "poważną komedię", to film faktycznie jest głupkowaty na maksa. Sęk w tym, że reżyser celował raczej w pastisz filmów o super-bohaterach (przez cały czas "puszcza oko" do widza :wink:) i próbował zrobić "komedię w stylu Tarantino", gdzie wszystko jest przerysowane (zwłaszcza bohaterowie) a trup ściele się krwawo i gęsto (w "Kill Billu też jedna dupa kroiła na talarki całe rzesze dwumetrowych drabów :twisted: ) - i w tej kwestii udało mu się to wyśmienicie (mała dziewczynka niczym Czarna Mamba z Kill Billa masakrująca "karków" :lol:). Poza tym - rozjebała mnie gra aktorska tej małolatki (Hit-Girl), bo dziewczynka zagrała na prawdę kozacko swoją rolę (dla mnie - lepiej niż Cage).

Reasumując - fajny pastisz filmów akcji z Superherosami, spokojnie do obejrzenia, tylko należy do niego podejść z odpowiednim dystansem (reżyser nawet nie próbował tutaj być "poważnym").

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213453
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO incepcja jest już w empikach na dvd

 

Dzieki nie skorzystam.

Co do Kick-Ass to szanuje to, ze kiepsko go odbierasz, ale odrazu Cie nastawie, zebys sie nie zdziwil jak on bedzie sie przewijal w czolowce najlepszych filmow tego roku. Odeslac moge jedynie do mojej recenzji, ktora gdzies tam pewnie jest na forum. Przy okazji Shutter Island, -Raven- uzyl zdania "Najlepszą rekomendację niech stanowi to, że nawet srogi w ocenach N!KO ocenił ten obraz 7/10, co nie zdarza mu się zbyt często". Pozwole sobie zastosowac podobny manewr i powiem, ze -Raven- ocenil Kick-Ass na 6/10... .... .. a to jest komedia. Zeby jednak nie puszczac tutaj posta stricte o Kick-Ass to pozwole sobie wstawic Topowe filmy wedlug portalu imdb (choc tutaj mamy dowod, ze Kick-Ass nie jest jakims moim "widzimisie"):

1. 8.9 Incepcja (2010) 252,766

2. 8.7 Toy Story 3 (2010) 89,780

3. 8.2 The Social Network (2010) 48,763

4. 8.2 Jak wytresowac smoka (2010) 46,664

5. 8.1 Zaplatani (2010) 5,888

6. 8.0 Kick-Ass (2010) 105,596

7. 8.0 Wyspa tajemnic (2010) 119,187

8. 7.9 Harry Potter i insygnia smierci: Czesc I (2010) 45,058

9. 7.9 Scott Pilgrim vs. the World (2010) 43,653

10. 7.8 Miasto zlodziei (2010) 28,203

 

Jesli jednak imdb mialoby mi posluzyc za zestawienie moich pretendentow ("siodemek" i "osemek") w liste najlepszych.. to wygladala by ona nastepujaco:

1. Incepcja (8.9)

2. Toy Story 3 (8.7)

3. Social Network (8.2)

4. Kick-Ass (8.0)

5. Shutter Island (8.0)

6. The Town (7.8)

7. Buried (7.6)

8. Autor Widmo (7.5)

9. RED (7.2)

10. Unthinkable (7.1)

11. Rozyczka (6.9)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213457
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  984
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.08.2007
  • Status:  Offline

Filmów oglądałem zdecydowanie za mało , aby tutaj cokolwiek zamieszczać, więc tak jak Euz, odniosę się jedynie do muzyki.

Na wejściu, wyznaję, że jeśli chodzi o muzykę to stosuję zasadę 'cudze chwalicie, swego nie znacie' stąd jedynie płyty polskie.

 

3. Acid Drinkers - Fishdick Zwei - The Dick is Rising Again

No cóż, na płytę oczekiwałem z niecierpliwością. Byłem bardzo ciekawy co wyjdzie z drugiej części albumu z coverami. Pierwszy jak wiadomo odniósł niemały sukces. Miałem jednak pewne obawy - najpierw co do repertuaru. Pierwszy Fishdick był wyraźnie celowany w klasykę rockmetalu - Kiss, Black Sabbath, Slade , Pink Floyd, Deep Purple... Myślałem , że wyjdzie coś podobnego, a jednak jest zaskoczenie. Bo rzeczywiście, znów jest Black Sabbath, są Rolling Stonesi, Kiss, Slayer... Ale obok tego mamy także Donnę Summer, Johnnego Casha, Raya Charlesa , czy The B-52's ! Różnorodność jest więc spora. Oprócz tego roszada w składzie. Po śmierci Olassa wiosło przejął Yankiel. Nie wiedziałem czego się mogę spodziewać po wieloletnim sprzętowym. W dodatku Titus przed wydaniem płyty mówił o ile dobrze pamiętam że wkład Yankiela w nagrywanie płytę był co najmniej 60cioprocentowy :? No ale koniec końców płyta mnie zaskoczyła w większości pozytywnie. Większość coverów ciekawa. Chociażby Slayer w wersji country :D

 

2. Dezerter - Prawo do bycia idiotą

Wielki comeback polskiej legendy punka. Czy udany? Moim zdaniem zdecydowanie. Album nagrywany przez trio. Wokal robala jak zwykle bardzo charakterystyczny , czasami nawet mnie denerwuje, ale za to teksty pisane przez Grabowskiego jak zwykle świetne. Polecam każdemu kto gustował w starym dezerterze, nie zawiedziecie się.

 

1. Kult Unplugged

Występ Kultu bez prądu , bardzo szybko stał się ewenementem. Wskoczył prosto na szczyt listy najlepiej sprzedających się płyt w Polsce i w pierwszym dniu sprzedaży zyskał status platyny...Co mogę napisać od siebie? Nie zawiodłem się i już kupiłem sobie bilet na akustyczny występ Kultu w Rzeszowie. Na płycie zabrakło kilku wyśmienitych piosenek ale wiadomo, że nie wszystko można zagrać akustycznie (przynajmniej tak twierdzą artyści :D )

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213460
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

1. Incepcja. Bez konkurencji, świetne efekty plus bardzo ciekawa fabuła i doskonała obsada. Nolan jak już się bierze za film to zazwyczaj robi arcydzieła. DiCaprio znów pokazał, że to absolutna czołówka aktorów, bo radzi sobie z każdym filmowym klimatem. Jako, że nie bawię się w aż takiego krytyka to wahałem się nawet czy nie dać filmowi 10, ale skończyło się na 9. Duży pozytyw to też otwarte zakończenie jakie nam zaserwowali.

 

2. Wyspa Tajemnic. I znów Leonardo w roli głównej. Gdyby nie fakt, że jestem fanem filmów Sci-Fi to Shutter Island jeżeli chodzi o fabułę, pomysł i realizacje pokonałby nawet Incepcję. Świetne drugoplanowe kreacje, no i oczywiście finał który dosłownie urywał jaja.

 

3. Unthinkable. Jak na razie 3 miejsce, ale zastrzegam sobie możliwość do zmiany mini rankingu, bo mam do obejrzenia jeszcze kilka perełek jak np. Różyczkę, Wall Street czy Invictus(i pewnie jeszcze coś, co obejrzę do końca grudnia). Co do Unthinkable to naprawdę jest to fenomen jak już wspomniał N!KO i nie wiem jakim cudem film nie trafił do kin tylko prosto na DVD(pewnie zawiodła promocja, bo przecież nawet obsada wymiatała). Temat na czasie, Jackson jako brutal przesłuchujący zbrodniarza(jak zwykle świetny Sheen) i kapitalna psychologia postaci. Film mało znany, ale polecam gorąco.

 

Jak już wspomniałem ranking może się zmienić, bo mam kilka produkcji do obejrzenia no i oczywiście czekam też na inne wpisy, bo może ktoś sypnie perełką(Srpski Film rzucił mi się w oczy nie po raz pierwszy i na pewno go obejrzę, bo oprócz Ciebie Raven film zachwalał również King), bo przecież człowiekowi zawsze może coś umknąć. I gdy już jestem przy filmach(ja z kolei nie ocenie płyt muzycznych) to powiem, że Robin Hood to bardzo dobre kino, które oceniłem na 8, kapitalna realizacja, świetna gra aktorska i trzymanie się oryginału legendy Robina(tak, tak to jest właśnie dokładne zobrazowanie jego postaci) i N!KO chyba za bardzo podobały Ci się stare wersje i tamtymi historiami się sugerowałeś skoro dałeś 1. :roll: Co do Kick Ass to bardzo przyjemne kino akcji z elementami komedii i trzeba przyznać, że jeżeli chodzi o ten gatunek to jeden z lepszych filmów tego roku 8/10 również(staram się oceniać na równi każdy film, żeby nie zdarzyła się sytuacja, że świetna komedia nie może przebić przeciętnego dramatu :P ).

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213461
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

i nie wiem jakim cudem film nie trafił do kin tylko prosto na DVD

 

Temat kontrowersyjny. Wszyscy wiemy jacy sa Amerykanie, wiec film, ktory przedstawia ich w kiepskim swietle, nie ma szans na kinowy sukces. Podobnie jest z Buried, ktore boryka sie po festiwalach, a chyba w USA nie jest wyswietlany (mowie chyba, opierajac sie na opinii brata, ktory bedac tam nie spotkal sie z zadnym zwiastunem)

 

N!KO chyba za bardzo podobały Ci się stare wersje i tamtymi historiami się sugerowałeś skoro dałeś 1

 

Podobaly mi sie bardziej, ale nie podobaly mi sie bardzo. W recenzji wyjasnilem dlaczego film dostal taka ocene. Wiem, ze jest ona kontrowersyjna (jak zadna inna z tegorocznych), ale takie towarzyszyly mi odczucia po dziurach w fabule, ktore tam zobaczylem. Nie staralem sie go uparcie przepchnac w klasyfikacji najgorszych, ale nadmienic jego obecnosc musialem. Staram sie "wyklocac" o film jesli daje "1", a ktos "10". Wtedy trzeba podniesc rekawice. W kazdym innym przypadku rozumiem, ze kazdy ma swoj gust i szuka czegos innego. W ramach przypomnienia...

 

Robin Hood - Russell Crowe wciela się w rolę legendarnej postaci znanej pokoleniom jako "Robin Hood", którego przygody utrwaliły się w powszechnej świadomości i pobudziły wyobraźnię tych, którzy podzielają jego ducha przygody i praworządności. W XIII-wiecznej Anglii, Robin i dowodzona przez niego banda rabusiów stawiają czoła korupcji w wiosce i prowadzą rebelię przeciwko koronie, która na zawsze zakłóci równowagą władzy. Niezatytułowana kronika przygód Robin Hooda, doświadczonego łucznika, pokazuje jego losy począwszy od służby w armii króla Ryszarda walczącego z Francuzami. Po śmierci Ryszarda, Robin udaje się do Nottingham, miasta opanowanego przez korupcję i wyniszczające podatki nałożone przez despotycznego szeryfa. Tam zakochuje się w pełnej energii wdowie Lady Marion (Cate Blanchett), kobiecie sceptycznie nastawionej co do tożsamości i motywów przybysza z lasu. Mając nadzieję na zdobycie ręki Marion i uratowanie wioski, Robin zbiera grupę ludzi, których zabójcze umiejętności dorównują tylko ich apetytowi na życie. Wspólnie zaczynają polować na dogadzającą sobie klasę wyższą, aby wyrównać niesprawiedliwość panującą pod rządami szeryfa. Żyjąc w państwie osłabionym dziesięcioleciami wojen, nieefektywnie rządzonym przez nowego króla i podatnym na rebelie z wnętrza kraju i zagrożenia z zewnątrz, Robin i jego ludzie szykują się na jeszcze większą przygodę. Najbardziej niesamowity z bohaterów i jego sprzymierzeńcy wyruszają, aby bronić kraju przed krwawą wojną domową i jeszcze raz przywrócić chwałę Anglii

 

N!KO - Dobrze, ze trafilem na tak dlugi opis bo starajac sie przyblizyc fabule moglbym nie wytrzymac psychicznie. Szybko przejde do pozytywow bo to dlugo nie zajmie. Russell Crowe i Mark Strong trzymaja poziom. Nie byly to jakies ich wiekopomne role, ale na tle innych to "Oscary"... iii to by bylo na tyle pozytywow. Gdyby nie fakt, ze tytul na to wskazuje wielu mogloby sie nie domyslec, ze Crowe gra Robin Hooda. Ridley Scott postanowil zmienic mocno tą postac pod pretekstem, ze taka jest prawdziwa historia banity. Praktycznie film moglby sie nazywac "Historia XIII wiecznej Anglii" i bylby to tytul bardziej adekwatny, a co za tym idzie najbardziej na tym przerazliwie nudnym filmie rozczaruja sie fani Legendy Sherwood. Poswiecic troche wiecej czasu i sensownie budowac fabule, nie pomijajac pewnych nurtujacych pozniej caly film wydarzen i byloby to dzielo przynajmniej dobre. Tak mamy chociazby Robina przybywajacego do Notthingham podajac sie za Roberta Loxleya, ktorego nie bylo w tym miescie od 10lat. Nikt niestety z wioskowych gapiów nie łapie o co chodzi co pozwala nam myśleć, że .. a) wszyscy sa nowi w Nottingham i nie znali Roberta zanim ten wyjechal .. lub b) cierpia na zaniki pamieci i nie pamietaja jak on wyglada. Dziwne, ale jedziemy dalej. Nie sposob w moim odczuciu pominac Marion... piękna Marion... ... ... piękna? Wciela sie w nia Cate Blanchett. OK, rozumiem, ze sa rozne gusta i wedlug wielu może ona wygladac atrakcyjnie (przynajmnie mogla pare ladnych lat wstecz), ale juz najglupszej sceny w filmie nie wybacze. Marion pojawia sie podczas finalnej bitwy na plazy w towarzystwie nastolatkow na kucykach, ktorzy prawdopodobnie sa potomkami ninja gdyz swietnie radza sobie z Francuska armia. Nie wykluczone, ze to Ci sami nastolatkowie, ktorzy na poczatku filmu okradali nasza Marion w maskach rodem z Horrorow klasy B. Czym sie kierowali? Czemu skonczyli nie tyle u boku Marion, ale pod jej przewodnictwem? Zagadka, ktorych jeszcze znalazlo by sie kilka w tej produkcji. Szkoda pisac. Od poczatku film cierpi na syndrom "mam na to wyje**ne" (choc podkreslam podchodzilem do niego optymistycznie i cieszylem sie, ze przyjdzie mi zobaczyc film o tym świetnym łuczniku), a gdy juz nie ma Russella na ekranie ów syndrom się nasila. 1/10 ! Zdaje sobie sprawe, ze "dwojka" bylaby bardziej adekwatna, ale za to, ze film po seansie kojazy mi sie z powolna smiercia i poza mini plusem z poczatku recenzji nie sposob nic innego znalezc w mojej glowie ... ocena jest taka, a nie inna. Lepiej siegnac po klasyk z Costnerem, bo jest o wiele ciekawszy od nowego "Robina"... Mam wrazenie, ze Ridley Scott wkolko kreci ten sam film tylko przebiera aktorow w adekwatne kostiumy. Jedne wyjda lepiej (American Gangster, Gladiator) .. inne gorzej (Krolestwo Niebieskie, GI Jane), ale tych pierwszych jest o wiele, wiele wiecej. Dlatego nic dziwnego, ze oczekiwania byly ogromne. Jak sie okazalo zbyt duze, by w trakcie ponad 2 godzin, az tak niedopiescic historii i dac produkt prowadzacy do niczego (w ogolnym rozrachunku prezentuje sie to niczym prequel do kolejnej czesci...) Jestem w stanie sobie wyobrazic, ze ktos daje duzo wieksza ocene tylko jesli da sie zlapac na pseudo epickosc dziela, ktora chcial tam wplesc Scott (do czego nas zreszta swoimi filmami przyzwyczail)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213463
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Akurat sprawa z młodymi potomkami ninja jak ich nazwałeś została wyjaśniona. Oczywiście jest to bardzo naciągany fragment całej historii, ale zdecydowanie do przełknięcia.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213465
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

1. Incepcja - Nolan tym filmem podkreślił, że jest najlepszy reżyserem młodego pokolenia. Świetne efekty specjalne i fabuła. Nolan Skompletował znakomitą obsadę z rewelacyjnym jak zwykle DiCaprio. Ten aktor mnie z roku na rok zadziwia i chwała mu za to, że kolejnymi rolami wybronił się z opinii cukierkowatego lalusia.

 

2. Wyspa Tajemnic - wielki powrót Scorsese i kolejna znakomita kreacja DiCaprio. Ta para przypomina mi legendarny już duet Scorsese - De Niro. Sam film niesamowicie klimatyczny z mocnym zakończeniem. DiCaprio prawdopodobnie za żaden z ww. filmów nie dostanie nominacji do Oscara, co jest kolejną kpiną akademii.

 

3. Tu się wahałem między Kick-Ass, a Unthinkable. Wybieram jednak ten drugi. Niby film o terrorystach jakich wiele, prosty schemat, ale znakomicie zrealizowany. Film wciąga i trzyma w napięciu od początku do końca. Samuel L Jackson świetny jak zawsze, ale mnie oczarowała rola Michael'a Sheen'a.

 

Na wyróżnienie zasługują: Kick-Ass, Autor widmo i Maczeta.

Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że do końca roku jeszcze sporo interesujących filmów wyjdzie. Ja się przymierzam żeby obejrzeć: Miasto złodziei, Pogrzebany, 127 godzin, Fighter, Czarny łabędź, Jak zostać królem, Prawdziwe męstwo, Królestwo zwierząt.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213466
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 053
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.06.2009
  • Status:  Offline

A ja ocenie tylko jeden film, który według mnie powinien wygrać a mianowicie Incepcja :) Tak zajebistego filmu dawno nie oglądałem ;) Świetny scenariusz, efekty specjalne i świetna gra głównego bohatera :) Najlepszy film w 2010 roku :)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213473
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

powiem, że Robin Hood to bardzo dobre kino, które oceniłem na 8, kapitalna realizacja, świetna gra aktorska i trzymanie się oryginału legendy Robina(tak, tak to jest właśnie dokładne zobrazowanie jego postaci) i N!KO chyba za bardzo podobały Ci się stare wersje i tamtymi historiami się sugerowałeś skoro dałeś 1. :roll:

 

He, he - już od pierwszego ukazania się recki N!KO, ta ocena mocno kuła mnie po oczach (1/10??? :shock: C'Mon!), bo film naprawdę był spoko a rola Blanchett wyśmienita. Poza tym - reżyser nie pojechał po schematach, tylko przedstawił ciekawą wariację na temat "co się działo zanim Robin Longstride stał się banitą Robin Hoodem". Film spokojnie mógł się podobać. Ja go oceniłem 6/10 i całkiem przyjemnie wspominam seans. Z pewnością nie jest to film do którego będę kiedyś wracał (ot, fajna "jednorazówka" i tyle), ale na pewno nie żałuje poświęconych mu tych 2 godzin :wink:

 

nie wiem jakim cudem film nie trafił do kin tylko prosto na DVD(pewnie zawiodła promocja, bo przecież nawet obsada wymiatała). Temat na czasie, Jackson jako brutal przesłuchujący zbrodniarza(jak zwykle świetny Sheen) i kapitalna psychologia postaci. Film mało znany, ale polecam gorąco.

 

Film (Unthinkable) zajebisty, ale sądzę, że Hamburgerom nie podobało się zbytnio przesłanie z niego płynące, zwłaszcza w obliczu ich "świętej misji przeciwko terroryzmowi". Pewnie dlatego też furory za wielką wodą nie zrobił (choć miał wszelkie predyspozycje ku temu).

 

Żeby nie oftopować, to powiem tylko, że z polskich filmów w tym roku to "Różyczka" była nie do pobicia.

 

"Różyczka" (2010)

 

"Znany pisarz (Andrzej Seweryn) przeżywa romans z dużo młodszą od siebie, piękną kobietą (Magdalena Boczarska). Wbrew wywołującej oburzenie środowiska różnicy wieku, wykształcenia i pozycji intelektualista poślubia atrakcyjną „dziewczynę znikąd”. Zaślepiony uczuciem nie podejrzewa, że ich kontrowersyjny związek może nie być kwestią przypadku. Nie wie, że jego partnerka od dawna spotyka się po kryjomu z innym mężczyzną (Robert Więckiewicz), z którym łączy ją nie tylko silna namiętność, ale i groźna intryga. Zaangażowana w niemoralny układ z agentem, przekazuje mu informacje mające służyć kompromitacji pisarza. Erotyczna fascynacja kochankiem stopniowo przeradza się w głębokie uczucie, choć kobieta zdaje sobie sprawę, że jest jedynie narzędziem w zaplanowanej akcji tajnych służb...

Opowieść zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Niebezpieczną gra uczuć między cenionym pisarzem, jego piękną młodą żoną oraz jej kochankiem, rozgrywająca się w burzliwych latach 60-tych"

 

Od razu zaznaczę, że jestem wielkim fanem polskiej filmowej sceny dramatycznej, bo bardzo często jest ona niedoceniana przez rodzimych kino-maniaków (cudze chwalicie - swego nie znacie :wink: ) a równie często można tu znaleźć naprawdę bardzo ciekawe pozycje, głęboko zakorzenione w polskich realiach, co jeszcze bardziej pozwala wczuć się w klimat filmów i poczuć, że obraz nie traktuje o abstrakcyjnych dla nas wydarzeniach, ale o tym, co się dzieje dookoła.

Odnośnie "Różyczki" to powiem, że powyższy opis filmu jest trochę z dupy strony i trochę wypacza filmową rzeczywistość. Główna bohaterka (Kamila) jest dziewczyną z domu dziecka, bardzo atrakcyjną i bardzo spragnioną prawdziwego uczucia, którego nie dane było jej zaznać ze strony rodziców. Spotyka ona na swej drodze niejakiego Romana Rożka, w którym zakochuje się i ma nadzieję na ich wspólną przyszłość. Okazuje się jednak, że Roman jest pracownikiem bezpieki, a gdy jego przełożeni dowiadują się, że Kamila pracuje w otoczeniu bardzo znanego intelektualisty (Adam Warczewski), polecają Romanowi, że ma przekonać Kamilę, aby ta zbliżyła się do "figuranta", szpiegowała go i donosiła do SB. Rożek wykorzystuje naiwność oraz uczucie dziewczyny (choć najciekawsze jest to, że sam jednak darzy ją "jakąś formą" miłości, której mimo to - wypiera się przed wszystkimi, włącznie z samym sobą, z całych sił), kłamliwie przekonuje ją, że Warczewski jest wrogiem Polski i skłania Kamilę do podpisania lojalki.

Główna bohaterka dość łatwo zbliża się do Warczewskiego i zaczyna go inwigilować, w czym coraz lepiej się odnajduje (Kamila jest niespełnioną pisarką i konieczność pisania regularnych raportów jest dla niej jakąś formą samorealizacji). Nie podoba się to jednak Rożkowi, który zaczyna być chorobliwie zazdrosny o dziewczynę. Kamila zbliża się do Warczewskiego coraz bardziej i poznaje całkiem inny świat oraz inny rodzaj mężczyzny (stojącego w opozycji do Rożka - prostackiego brutala, traktującego kobietę przedmiotowo), czułego, szarmanckiego, oczytanego erudytę, który zaczyna na dziewczynie wywierać coraz większe wrażenie. Kamila zakochuje się w swoim obiekcie inwigilacji (zaczyna się też orientować, że nie jest on żadnym wrogiem Polski), ale Rożek nie ma zamiaru rezygnować ze swojej kobiety, bez względu na koszta...

Film jest naprawdę wciągający i bardzo dobrze zagrany. Magdalena Boczarska (jako Kamila) wręcz emanuje seksapilem oraz dziecięcą naiwnością i zagubieniem. Robert Więckiewicz jest świetnym heelem, gra tu totalnego chama i prostaka, nienawidzącego "wykształciuchów", Żydów i innych "wrogów narodu". Pomimo jednak tego ma on swoje uczucia (choć ich definicja jest conajmniej... kontrowersyjna) i uważam, że na swój prostacki sposób - na prawdę kochał "Różyczkę", a gdyby nie presja przełożonych - nigdy nie zrobiłby z niej donosiciela (bardzo dobrze Więckiewicz ukazuje na ekranie tą dwoistość i rozdarcie swojej postaci). Andrzej Seweryn (jako Adam Warczewski) to już standardowo klasa sama w sobie. Poza tym na ekranie widzimy także takich aktorów jak Szapołowska, Frycz, Globisz, Kamas czy Kowalewski, tak więc od strony aktorskiej jest to prawdziwa uczta dla oczu.

Sama historia i czasy w których się rozgrywa, są naprawdę tak dramatyczne jak i intrygujące. Widzimy tu spragnioną miłości dziewczynę, której naiwność (oraz uczucia) zostały z premedytacją wykorzystane, aby przeciągnąć ją na ciemną stronę mocy. Kiedy jednak Kamila doświadcza prawdziwej miłości (a nie tylko zwierzęcego pożądania, które oferował jej Rożek), otwiera oczy i usiłuje wydostać się z mroku. Niestety, kto raz podpisał cyrograf z diabłem, jest przez niego naznaczony po wsze czasy... Reżyser świetnie pokazał jak bezradna jest istota ludzka w obliczu systemu totalitarnego, który niszczy wszystko i wszystkich. W tej grze nie ma wygranych, pozostają tylko zgliszcza uczuć, wypaleni ludzie i zdeptane marzenia.

Polecam ten film wszystkim (a zwłaszcza tym, którym się podobała "Mała Moskwa", bo to trochę podobne klimaty), którzy zwątpili w polski dramat, bo tak od strony aktorskiej, świetnie rozpisanej psychologii postaci bohaterów, jak i samej historii tragicznego "trójkąta" (fabuła "Różyczki" wzorowana jest podobno na prawdziwych zdarzeniach z życia Pawła Jasienicy) jest on zrealizowany naprawdę na wysokim poziomie. Moja ocena: 7,5/10 i wniosek, do którego doszedłem już dawno, że Polacy nie powinni mieć wcale kinematograficznych kompleksów i jeżeli będą kręcić więcej ambitnych obrazów (pokroju właśnie "Różyczki", "Generała Nila", "Długu", "Domu Złego", "Symetrii", "Wszystko będzie dobrze" itp.) a mniej głupawych komedyjek romantycznych, to naprawdę nie będziemy się musieli wstydzić naszego wkładu w kino europejskie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213485
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Obejrzałem wczoraj wspomnianą wyżej "Różyczkę" i nie zawiodłem się. Film deklasuje inne rodzime produkcje z tego roku i bez zbędnego gloryfikowania(że jest to film Polski i dlatego) wskakuje na 3 miejsce rankingu zastępując tym samym Unthinkable. Tak jak pisałem wcześniej, pozostało jeszcze kilka produkcji do obejrzenia, ale obawiam się, że jedynie miejsce "Różyczki" może ktoś zająć, bo filmy z Leo trzymają się dość mocno. :)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213575
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 776
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.10.2007
  • Status:  Offline

O filmach napisze później, bo filmweb mi zamula i nie wiem co ja oglądałem :P

 

Tak więc moje zestawienie muzyczne. Od razu zaznaczam, że słucham głównie polskiego rapu i z tego gatunku będzie moje zestawienie.

1. Dem6n6l6gia. Bezapelacyjnie najlepsza płyta 2010 roku. Słoń "Chorymi melodiami" narobił apetytu na chory rap i go zaspokoił. Nie jest to zwykłe rzucanie bluzgami (a nawet nie jestem pewny, czy jakieś tam wystąpiło), ale mimo to teksty są nie dozwolone dla ludzi wrażliwych. Poznaniak tak dokładnie opisuje masakryczne sytuacje, że najlepsze horrory się chowają ('polecam' Love forever). Dodatkowo wsadził kilka piosenek na czasie (intro- zarzuty o propagowanie przemocą, czy TV o naszych kochanych mediach). Mikser dał radę z bitami- idealnie pasują do styku Słonia. Najlepsza płyta roku, której nie polecam ;)

2. Dowód rzeczowy nr1. Dłuuugo oczekiwana czwarta solówka PIHa. Opłacało się czekać, bo materiał jest wyśmienity.

3. Wybuchowa receptura/Bobby Fischer- tu mam wątpliwość. Z jednej strony hardcorowy crfank z Torunia, którego słucham całymi dniami, a z drugiej strony Raca (kto?), który swoimi tekstami przyciąga i nie może puścić. Obie płytki są do wielokrotnego słuchania i długo się nie znudzą.

Wyrużnienia jeszcez dla Tedego (za Glam rap/fuck Tede, Notesu jeszcze nie słyszałem), Czarnego złota i NON Koneksji (nie lubię takiego ulicznego grania, ale ta produkcja jest naprawdę dobra, a Diskopolo life miażdży). No i jeszcze dwie płyty niekoniecznie na poważnie, czyli Benzyna i Ambulans vol.1. Kajdan i SzSz jak zawszę w wysokiej formie.

 

Cieżko jest z tym zestawieniem muzycznym, bo każdy słucha czego innego. Ale ranking filmowy to bardzo dobry pomysł. Jakoś jutro podam swoje typy.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/23133-najlepszy-film-najlepsza-p%C5%82yta-roku-2010/#findComment-213629
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...