Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

NBA - Dyskusje, polemiki, opinie...


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 059
  • Reputacja:   590
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Cleveland zrobiło swoje, ale Bulls w pewnym momencie nie istnieli. Słabo oglądało się mecz, który skończył się mniej więcej w 3 kwarcie. Martwić mogą poza tym kolejne kłopoty zdrowotne Irvinga. Mniejsza jednak z tym, bo na zachodzie było o wiele ciekawiej. LAC zachowali się jak mega frajerzy i pięknie widzieć ich miny po spotkaniu. Prowadzili pewnie, a tu chłopaki się przejechali. 40 do 15 w ostatniej kwarcie i nie było co zbierać. McHale już w ostatnim meczu zaskoczył wystawiając Smitha w pierwszej piątce i czytałem opinie, że to zaskoczyło LA. U siebie mieli pojechać Rockets, ale jak było widać. Genialny Smith w ostatniej kwarcie pozamiatał. Wychodziło mu dosłownie wszystko, a powiem szczerze, że już nie wierzyłem w comeback Houston. Teraz g7 u siebie i wszystko w grze. Po wyeliminowaniu Spurs, przejechać się na Houston? Da się, chyba tak. Tylko niech McHale ogarnie te faule na Jordanie, bo Howard to jeszcze większy leszczyk na linii niż DeAndre. :wink: Edytowane przez MattDevitto
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-382352
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • Odpowiedzi 775
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Hartfan

    135

  • Bonkol

    82

  • mnih

    63

  • Lil Abyss

    46

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 059
  • Reputacja:   590
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Finały konferencji na razie mocno rozczarowują i nie dziwi mnie cisza w tym wątku. Hawks z Cavs grają jak dzieci we mgle i nie ma w tej serii absolutnie żadnych emocji. Nawet przez moment Lebron i spółka nie odczuli większego zagrożenia. Trochę lepiej jest natomiast w finale konferencji zachodniej, ale wydaje się, że game 2 był przełomem. Przegrana jednym punktem mogła przeważyć sporo, szczególnie, że Rockets dzisiaj zagrali fatalnie. Sam Harden nie jest w stanie całej serii trzymać na swoich barkach, a reszta gra strasznie w kratkę. Po drugiej stronie GSW idą na mistrza. Curry gra jak w transie i reszta też nie zawodzi. Jeśli ominą ich kontuzje to Cavs mogą mieć spore problemy. GSW mistrzem? Coraz bliżej, bo z 3-0 Houston się nie podniesie. GSW to nie LAC i obstawiam, że w kolejnym meczu wygrają Rockets, a u siebie GSW przypieczętuje awans.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-382975
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  3 059
  • Reputacja:   590
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dzisiaj w nocy prawdopodobnie najważniejszy mecz tegorocznych finałów. Z jednej strony dla Cavs game 4 może być osiągnięciem dużej przewagi, natomiast GSW przegrywając już 3-1 może się nie podnieść. Ciężko wskazać jakiegokolwiek faworyta, bo może zdarzyć się praktycznie wszystko co pokazał mecz nr. 3. Mimo wszystko GSW zawodzą jak na razie i sam Curry nie wystarczy do mistrzostwa. Zresztą zaczął ostatnio tracić głowę i w poprzednim spotkaniu parę razy dał ciała. Natomiast Cavs grają jak w transie, bo z tą 5 inaczej tego się nie da powiedzieć. Lebron szaleje i gra non stop. Dellavedova w game 3 był bohaterem, gra na takim poświęceniu, że trafił do szpitala po meczu. Do tego dochodzi Mozgov w obronie, który z Greena robi pośmiewisko. Jeśli Cavs to wygrają to James już chyba nic nikomu nie będzie musiał udowadniać. Najgorszy scenariusz dla Cavs na dzisiaj - kontuzja Jamesa.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384404
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  797
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.10.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Problem w tym, że Curry sam nie gra wybitnie. Nie oszukujmy się, to jest MVP tej ligi, a Dellavecośtam gwałci go jak chce i kiedy chce. I to jest piękne w tym sporcie. Wszyscy stawiali na GSW, a tutaj niespodzianka i Cavs się postawili. Nie cierpię LeBrona i wciąż wierzę w Warriors, ale ciężko nie docenić tego co robią gracze z Ohio.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384407
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 059
  • Reputacja:   590
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jasne Curry nie gra tak jak by się tego oczekiwało jednak i tak moim zdaniem jest na dobrym poziomie w całej serii. Problemem na dzień dzisiejszy dla Golden jest zdecydowanie słaba gra Boguta i Greena. Od tej dwójki jeden Mozgov daje więcej swoim partnerom. Kluczem więc wydaje mi się poprawa gry tej dwójki, bez nich te trójki nawet przy takim fatalnym % nic nie zrobią. Zobaczymy jak to będzie, sam nie jestem jakimś fanem Jamesa, ale podobnie doceniam jego gre. Kibicuję Cavs w finałach, bo przy tylu kontuzjach wyrwać złoto zachodowi to jest coś. :D
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384408
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  797
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.10.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Ja cały czas jestem za ekipami ze wschodu, ale gdy LeBron jawi się w finałach, to na kilka meczów zmieniam konferencję ;)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384409
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2015
  • Status:  Offline

Ciężko mówić, że Curry gra jakąś znacznie gorszą serię. Zagrał bardzo, źle w meczu nr 2 a GSW i tak minimalnie przegrało. Dla mnie GSW nadal jest faworytem tej serii jednak teraz już muszą wygrać game 4 bo potem w game 5, który będzie w Cleveland to już mogą się nie dźwignąć. Na Jamesa, który gra rewelacyjną serię nie mają odpowiedzi. Teoretycznie mają Iggy'ego i przede wszystkim Greena, którzy mogliby go bronić ale póki co zwłaszcza Green gra fatalnie. Mozgov i Dellavedova zrobili sporą różnicę, tym razem to w GSW musi zagrać 3 zawodników na poziomie 20 pkt+ i ograniczyć opcję numer 2 i 3, sam James nie wygra meczu więc on niech szaleje :)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384437
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 059
  • Reputacja:   590
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

3-2 dla GSW i obawiam się, że już po zawodach. O ile Cavs mogą doprowadzić do 3-3 to wygrana 2 razy z rzędu jest prawie niemożliwa. Niemożliwa z tego względu, iż Cavs zajeżdżają kompletnie swoją 5, a rezerwy jeśli takowe są nie istnieją. Nie da się grać całych finałów tymi samymi zawodnikami i niestety game 5 to potwierdza. Przez trzy kolejne kwarty jeszcze jakoś to wyglądało, ale gdy Curry włączył 6 bieg po stronie Cavs nie miał już kto grać. Mozgov tym razem słaby. Na plus oczywiście Lebron, ale to już norma w tej serii. Po stronie GSW każdy w zasadzie dołożył swoje do końcowego sukcesu. Ewidentnie brakuje Irvinga, kogoś kto mógłby odciążyć Jamesa. Bez wsparcia nie da się wygrać z tak silną drużyną jak Warriors. Obstawiam, że GSW wygrają kolejny mecz i będzie 4-2. Chciałbym się mylić, bo jestem w tej serii za Cavs, ale widać, że z każdym kolejnym spotkaniem wraz z ubiegiem czasu Cleveland gra coraz gorzej. Chciałbym tylko, żeby MVP trafiło do Jamesa, bo zasługuje na to w tym roku jak nikt inny. Bez niego 4-0 murowane.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384739
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  281
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.06.2010
  • Status:  Offline

Gdyby nie kontuzje dwóch czołowych graczy Cavs seria mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Widać to w każdym meczu jak James jest eksploatowany na maxa ... nie dziwie się, że kondycyjnie może nie dać rady, co mecz zdobywa 40+ pkt. i w pojedynke potrafi zmienić obraz gry. W wygranych meczach dostawał wsparcie choćby w osobach Delavedova, Mozgov czy J.R. .... teraz ich kompletnie nie ma. O ile Mozgova tłumaczy bardzo mała ilość minut w ostatnim meczu, o tyle Dela i Smith nie dają takiego wsparcia.

 

Golden State z kolei ma kilku graczy, którzy mogą pociągnąć mecz: Curry, Thomson, Barnes czy nawet Iggy.

Ogólnie w serii jestem za Warriors, ale nie będę zasmucony jeśli będzie Game 7, bo tam wszystko się może zdarzyć, a tego po tych finałach oczekuje. Dwa pierwsze spotkania z dogrywkami, później dominacje jednej i drugiej drużyny, aby w końcu zobaczyć na ile stać Króla James'a i MVP sezonu.

 

Nigdy chyba się nie zdarzyło, aby MVP finałów został gracz drużyny przegranej więc i tutaj nie widzę takiej możliwości.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384744
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2015
  • Status:  Offline

Oczywiście, że się zdarzyło że MVP Finałów został zawodnik z drużyny przeciwnej. Był to Jerry West w 1969, a co ciekawe był to w ogóle pierwszy tytuł MVP Finałów jaki przyznano. A co do stwierdzenia, że zespół z Love'm i Irvingiem byłby lepszy? Nie ma szans, tak czy siak byłoby 4-2. Love kompletnie się nie wpasował do Cavs, lub po prostu nie jest tak dobry jak nam się wydawało. Irving to co dawał w ataku oddawał w obronie, może gdyby był w pełni zdrów dałby nadwyżkę ale z GSW nie wygrają atakiem, tylko solidną obroną. 4-2 dla GSW i do domu, pora kończyć tą farsę.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384767
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  797
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.10.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Love kompletnie się nie wpasował do Cavs, lub po prostu nie jest tak dobry jak nam się wydawało.

 

Wydaje mi się, że Love napieprzał w "Wilkach" te cyferki, a gdy przyszedł do lepszej drużyny, gdzie nie jest jej liderem to wszystko się posypało.

 

Czy w dzisiejszym meczu wszystko się rozstrzygnie? Mam taką nadzieję, trzeba ten sezon w końcu odespać ;) A jeszcze draft czeka za rogiem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384779
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2015
  • Status:  Offline

@ Holyshit

 

To samo było z Bosh'em jak przyszedł do Miami. Spadł z poziomu 24/11 na 19/8, w Raports był niekwestionowanym liderem i na nim się opieała gra więc swoje cyfry robił. Love spadł z 26/12,5 w Wolves na 16,5/10 jak dla mnie to jest znacznie bardziej dotkliwy spadek. Kevin jest bardzo jednowymiarowym zawodnikiem, bardzo dobry w ataku, znakomity na desce, świetny rzut, ale w obronie gorszy od Bosh'a w dodatku Love potrzebuje piłki, bo bez niej w Cavs wyglądał tylko jako strech-four, a nie All-Star na pozycji nr 4. Bliżej mu było w tym do Ryana Andersona niż choćby Dirka Nowitzkiego.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384855
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 059
  • Reputacja:   590
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Cudu nie było i GSW wygrali serie 4-2. Raczej o zaskoczeniu nie można tu mówić, bo Cavs zrobili chyba wszystko co mogli. Zabrakło zdecydowanie talentu i ławki. James rzucił ponad 30 pkt, ale trochę mnie rozczarował. Nie wiem czy to kwestia braku sił, zmęczenia, ale kilka razy łatwo dał się zatrzymać. Cavs jednak zagrali dobre finały patrząc na ich obecne możliwości. GSW zasłużenie wygrało i trzeba przyznać, że mają drużynę. Tam każdy swoje dokłada do wyniku. Jeszcze jedno na koniec - MVP Iguodala. :lol: Zagrał dobrze w finałach, ale naprawdę był lepszy od dwójki Curry/James? Bez komentarza. :D
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384878
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 226
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.02.2015
  • Status:  Offline

Jak bez komentarza. Iggy był drugim strzelcem zespołu, grając pół serii z ławki, było stopperem na Jamesa i jego pojawienie się w pierwszej piątce, odwróciło serię. Jakim ignorantem trzeba być, żeby nie zauważyć, że z Andrzejem w S5 było pewne 3:0 dla GSW. MVP nie znaczy najlepszy strzelec/zbierający/asystujący tylko ten, który miał największą wartość w zespole. Bez Iggy'ego nie byłoby mistrzostwa dla GSW. Curry był bardzo dobry w finałach ale to nie on zrobił różnicę. James, robił bardzo dobre cyfry ale nie niezbyt dobrej skuteczność, głównie dzięki Andrzejowi.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384879
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 059
  • Reputacja:   590
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

James, robił bardzo dobre cyfry ale nie niezbyt dobrej skuteczność, głównie dzięki Andrzejowi.

Wątpię, że obrona GSW jest kluczem do słabej skuteczności Jamesa. Jego niski % to po prostu i głównie efekt tego, iż większość akcji w ofensywie to piłka do Lebrona. Innych opcji nie było, dlatego tak bardzo brakowało mi Irvinga. To jest gość, który dałby coś więcej w ataku niż liczenie na dzień Smitha. A co do MVP, jasne każdy ma inne zdanie na ten temat, ale coś w tym jest jeśli przed ostatnim spotkaniem raczej w kwestii MVP mówiło się głównie o Currym i Jamesie. Mi osobiście to zwisa, bo jednego jak i drugiego średnio lubię. :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/2115-nba-dyskusje-polemiki-opinie/page/50/#findComment-384885
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...