Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Ostatni heel, który wzbudził Twą nienawiść.


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 214
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jeżeli chodzi o kwestię Randy'ego Orton'a, to przyznać trzeba otwarcie, że gość posiada niesamowitą charyzmę do bycia heel'em przez duże H Osobowość, którą odgrywa ten zawodnik pozwala mu być na topie przez wiele lat. Efektowny wygląd i efektowne numery, które są jego dziełem stanowią duży procent oglądalności i zainteresowania widowni wolącej oglądać jego niż innych "sztucznych" heeli pokroju Edga, czy drugiego Hardy'ego.

 

Randy jest świetnym heelem, bo jako człowiek (w realu) także jest zwykłym gnojkiem (wystarczy sobie poczytać o jego wyczynach backstage i stosunku do fanów oraz innych wrestlerów). On nie gra, jest po prostu sobą - a to żadna sztuka. Edge w tej materii wciąga go nosem, bo jako heel robi porównywalnie zajebistą robotę, a tak na prawdę - jest bardzo sympatycznym, otwartym na fanów facetem, któremu nie odjebała sodówka po otrzymaniu pushu.

Z resztą miarą tych wrestlerów niech będzie to, że Orton jako face (a więc kiedy już musiał "grać" swoją rolę) był drętwy jak cholera a Copeland w roli "dobrego gościa" spisywał się standardowo bardzo dobrze i wiarygodnie.

  • Odpowiedzi 127
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • LooseCannon

    8

  • -Raven-

    6

  • RR

    4

  • Andrew

    4

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 615
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.02.2006
  • Status:  Offline

Z resztą miarą tych wrestlerów niech będzie to, że Orton jako face (a więc kiedy już musiał "grać" swoją rolę) był drętwy jak cholera

Co racja to racja, face turn Ortona był jednym z najgorszym w ostatnich latach az do tego stopnia, ze odciał mu na dluzszy czas push (po dostaniu pasa WH musial czakac lata na nastepny tytul mistrzowski) gdyz prawdopodobnie federacja widziala w nim nowego Rocka.

Osobiscie jego postac znacznie bardziej irytowala mnie za starych czasow, wlosow na zel i pedlaskiej pozy w narozniku ;) Obecnie dalej uwazam, ze Randy ma szanse byc jedna z wiodacych postaci WWE gdyby znow zaczeli go bookowac jak po powrocie z kontuzji bo od rozpoczecia jego feudu z HHH wszystko sie posypało.


  • Posty:  10 214
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Osobiscie jego postac znacznie bardziej irytowala mnie za starych czasow, wlosow na zel i pedlaskiej pozy w narozniku

 

Przyznam, że mi tamta postać Ortona niesamowicie podchodziła. Koleś wyglądał jak zadufany w sobie pizduś z baletów (już za samo to można go było nielubić, tak więc heelowo sprawdzał się ekstra:) a jak przychodziło co do czego (mark sobie myśli: "nieee, taka ciota nie ma szans wygrać z Foley'em w hardcore'owym starciu!"), to potrafił kopać tyłki face'om czysto lub quasi-czysto (jego ojciec odwracał uwagę rywala, szybkie RKO "znikąd" i pinfall), co jeszcze bardziej budziło do niego niechęć marków. Wówczas Orton miał świetny gimmick (Legen Killer), ekstra go "odgrywał" (cudzysłów zamierzony. Pamiętam jak kiedyś zapytano jedną z Div, który z zawodników spędza najwięcej czasu przed lustrem? Dziewczyna bez wachania odpowiedziała, że Randy Orton:))) ) i nie opierdalał się w ringu tak jak teraz (headlock był tylko dodatkiem do asortymentu a nie jego "głównym trzonem":). Poza tym, tamten Randy to był gość z pazurem (mógł przegrać, ale zawsze parł do przodu. Za specjalnie nawet nie pękał w walce z Takerem, jak to ma w zwyczaju być bookowana większość oponentów Grabarza) a nie miękas jak obecnie (nie pragnący pokonać rywala, a tylko przetrwać, aby zachować pas przez DQ czy Count Out).

Reasumując - 100 razy bardziej wolę Ortona-pizdusia, przystojniaczka z nażelowanymi włoskami, pozującego w narożniku, niż Randy'ego-psychola, wyglądającego jak koleś po chemioterapii (prawa autorskie dla RR:), który nie budzi żadnego respektu i wygrywa 3/4 walk dzięki fizycznym interwencjom przydupasów (Bob Orton często po prostu tylko odwracał uwagę rywala, Legacy - fizycznie go niszczy, co osłabia tylko efekt wygranych Vipera).


  • Posty:  1 470
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.07.2008
  • Status:  Offline

Reasumując - 100 razy bardziej wolę Ortona-pizdusia, przystojniaczka z nażelowanymi włoskami, pozującego w narożniku,

Dodam do tego niesamowicie dobrze dobrany gimmick Legend Killera, chłodego szczyla nakurwiającego bez respektu stare gwiazdy, osobę mająca pomysł na siebie i na zrobienie szybkiego szumu wokół swojej osoby w szybkim czasie.


  • Posty:  1 615
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.02.2006
  • Status:  Offline

Ok, ok, przyjmuje ta argumentacje i nawet się z nią zgadzam. Jednak temat mówi o irytujących nas heelach a to przecież ich zadanie. Wiec z tego punktu widzenia mogę powiedzieć, ze 'stary' Orton spisywał się w tej kwestii znacznie lepiej i o wiele łatwiej było mu zyskać porządny heel heat (przynajmniej po wygraniu pasa WH). Nowy psycho-Randy bookowany tak jak początku jego powrotu z kontuzji bardziej wzbudzał respekt i dobre wrażenie niż irytacje (chanty RKO praktycznie co gale). Prawda jest taka, ze nazelowany pan Żmija był o wiele bardziej sobą niż to jest obecnie i tez federacja lepiej go prowadziła z racji statusu 'rozwojowej gwiazdy'.

Zresztą powiem wprost - jestem absolutny fanem Ortona z okresu październik 08 - luty 09 gdyż wtedy Randy był bookowany wreszcie tak jak powinien czyli na zimnego skurczybyka, który nie patyczkuje się z nikim. Jak dla mnie to była rewelacja i powiew świeżości wśród drętwych heeli. Szkoda, ze potem wszystko poszło w cholerę....


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

Edge w tej materii wciąga go nosem, bo jako heel robi porównywalnie zajebistą robotę, a tak na prawdę - jest bardzo sympatycznym, otwartym na fanów facetem, któremu nie odjebała sodówka po otrzymaniu pushu.

 

Nie zapominajmy, że jest też lojalny wobec swoich przyjaciół (Matt) ;).

 

Co do Ortona, to podpisuję się pod tym, że jako Legend Killer był znacznie lepszy. Może dlatego, że tamten gimmick bardziej przypominał prawdziwego Randy'ego. Nie ulega jednak wątpliwości, że z tym całym swoim cwaniackim wizerunkiem, entrancem i zachowaniem w ringu był wiarygodny jak nigdy. Obecny Orton prawdopodobnie miał budzić strach i respekt, ale mnie akurat trochę przypomina Waldka Kiepskiego, czyli faceta, którego powinno się ubrać w dres, założyć łańcuch na szyję i wsadzić do beemki ;). Nie kupuję Randy'ego-psychopaty, który w dodatku jest mentorem dla wrestlerów, którzy są od niego niewiele młodsi (w Evolution różnica wieku była dużo większa). Właściwie ta zmiana (abstrahując od każdego face turnu, który był zaprzeczeniem gimmicku Leged Killera) mnie do niego zniechęciła. A nie o taką nienawiść w tym temacie chodzi ;).


  • Posty:  104
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.12.2008
  • Status:  Offline

Nie zapominajmy, że jest też lojalny wobec swoich przyjaciół (Matt) .

Pocisnąłeś teraz^^ W tamtym okresie mój ulubiony wrestler zrobił coś czego mu nie mogę darować łatwo do dziś. Z tego co wiem chłopaki się chyba potem dogadali jakoś... Wiadomo nikt nie jest doskonały.

 

Heel heat! Edge mnie tak wkurzał jak był w Rated RKOxD Sprzymierzył się z największą w moim mniemaniu ciotą i na spółkę spieprzali/przegrywali z/od DX. Tragedia :lol:


  • Posty:  369
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.05.2009
  • Status:  Offline

Apropos Matta Hardy'ego, to przecież on był strasznie wkurzającym heelem.

Taki smętny misio, szukał tylko okażji żeby braciszkowi szpile włożyć.

Tragiczne speeche typu: "teraż k.... JA" (jakie to wszysto powtarżalne - teraz Batista tak gada).

Zamulał w walkach z Jeffem. No szczytem wszystkiego było to jak mu gips założyli i "zmusili" do pracy. CHyba, ze 3 m-ce kazali mu to nosić i otłukiwać kogo popadnie. Był bez formy i niezbyt wyrazisty,a z gipsem był już tragicznym, na maksa wkurzającym heelem.

I przy pojednaniu z braciszkiem znowu smętny misio :x

  • 4 miesiące temu...

  • Posty:  54
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.03.2010
  • Status:  Offline

Trzy najwieksze pizdoheele moim zdaniem obecnie w WWE:

 

miejsce 1: Zack Ryder

 

miejsce 2: The Miz

 

miejsce 3: Cody Rhodes

 

 

Natomiast idealnie spełniajacymi swoją role heelami są jak dla mnie CM Punk i Sheamus (Punk gra genialnie a rudy to psychol na pełnej kurwie hehehehe)


  • Posty:  89
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.12.2009
  • Status:  Offline

Mnie najbardziej wkurzał Edge rok temu...

 

 

Szczególnie gdy robił to minę przy robieniu speara..

Edytowane przez AwesomeOne

  • Posty:  452
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.12.2003
  • Status:  Offline

Jak już wiele razy to podkreślałem, zdecydowanie bardziej lubię heel'ów niż face'ów. Powód jest prosty. Być tym dobrym to żadna sztuka, może być nim prawie każdy i z miejsca ma apaluz publiczność. Zły przeważnie jest wygwizdywany i nielubiany, szczególnie przez mniej świadomą część publiczności. Grać heel'a trzeba umieć. Moim zdaniem najlepszy w tej roli był Jeff Jarrett, gdy TNA organizowane było jeszcze w Nashville. Był on wtedy królem we własnym królestwie i kolejno pokonywał legendy takie jak m. in. Jim Duggan, Rick Steiner czy Curt Hennig, nie wyłączjąc Scott'a Hall'a. Nie mogę powiedzieć, że jakikolwiek heel wzbudził we mnie nienawiść. Nie lubię tylko, gdy ktoś stara się być lepszym niż w rzeczywistości jest, a jeszcze gorzej jak nic mu nie wychodzi. Za przykład mogę podać Velvet Sky. Te jej piski, sztuczne udawanie złej to jest denerwujące. Na marginesie dodam, że jej wygląd jest wprost przeciwny do nazwy stajni, którą dowodzi.

  • Posty:  186
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.01.2010
  • Status:  Offline

Moim zdaniem najlepszym heel'em ostatniego czasu jest CM Punk,może to trochę nie zgadza się z tematem,ponieważ on nie wzbudza mojej nie nienawiści,on mnie wręcz bawi :)

Szczególnie te jego speeche z ostatniego piątku :D,cóż czasami już powoli zaczynało mnie to irytować,że ciągle gada o "Straight Edge" i o oczyszczaniu,ratowaniu innych,ale jednak to mnie jakoś bawi,po prostu bawi(ta próba "oczyszczenia" Khaliego była ekstra)

Jednak heelem,który wzbudza moją nienawiść jest The Miz,nie podobają mi się jego "Awesome" oraz jego przechwałki.Potrafi mnie również zdenerwować swoim zachowaniem w stosunku do Daniela Bryana

Tak więc czy wzbudza moją nienawiść - jak najbardziej tak


  • Posty:  335
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.11.2009
  • Status:  Offline

Grać heel'a trzeba umieć.

 

Zdecydowanie tak. Grać heela trzeba umieć,a by znosić te gwizdy publiczności itd. Hm heel który wzbudził we mnie nienawiść... Ciężko powiedzieć...Może Chavo??? Jest do dupy jako heel. Wolałbym go zobaczyć w roli Face bądź tweenera. Kurde..kiedyś Chavo był jakiś lepszy. Za czasów Los Guerreros, czy choćby nawet w 2005 roku po pożegnaniu Eddiego. Lepiej pasował jako ten dobry niż teraz jako cipoheel jobbujący..Swagger?? Szczerze mówiąc trochę nudzi mnie jako heel..Może tweener? To tyle jest jeszcze wielu takich którzy irytują jako heele, ale już nie będę wymieniał :).

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  7
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  31.03.2010
  • Status:  Offline

Zack Ryder nie spisuje się za bardzo jako heel i trochę mnie denerwuje

Ale głownie mnie wkurza Chris Jericho nie raz mam już dosyć jego gadki :evil:

I jeszcze Cody Rhodes i Ted Dibiase powinni być face

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  439
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  26.04.2008
  • Status:  Offline

Nie zapominajmy, że jest też lojalny wobec swoich przyjaciół (Matt)

 

Pocisnąłeś teraz^^ W tamtym okresie mój ulubiony wrestler zrobił coś czego mu nie mogę darować łatwo do dziś. Z tego co wiem chłopaki się chyba potem dogadali jakoś... Wiadomo nikt nie jest doskonały.

 

Matt na swoim tweeterze napisał niedawno:

 

And to earn everything I that I've have, I've sacrificed & destroyed my body.. That's why I actually respect Edge-cuz he's done the same.

 

Może są dalecy od przyjaźni, ale zachowują wzajemny, profesjonalny szacunek.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • HeymanGuy
      WWE NXT - 14.01.2025  Oba Femi:  Femi jako mistrz NXT to fajna historia, ale nie wiem, czy jego pierwsza obrona powinna wyglądać tak, jak to ma mieć miejsce. Ok, mamy walkę z Eddym Thorpe'em w zapowiedzi, ale żeby nowy mistrz został tak szybko zaatakowany? Taki początek nie sprawia, że czujesz go jako dominującego mistrza, a raczej jako gościa, który miał farta. Segment sam w sobie nie był tragiczny, ale zawiódł Shotzi vs. Stephanie Vaquer: To było naprawdę dobrze zrealizowane. Shotzi pokazała, że nie tylko potrafi robić fikołki, ale i solidnie walczyć, a Vaquer potrafi trzymać tempo. No i ta akcja z Fatal Influence – zawsze jakieś zamieszanie, ale jakoś znośnie. Końcowy wynik z roll-upem mógł być lepszy, ale nie ma tragedii, Shotzi po coś do tego NXT wróciła.  Ethan Page vs. Dante Chen: Klasyczny squash, ale z większym sensem. I znowu, po walce Page dosłownie wykończył Chena, co wprowadza tę brutalność, której potrzebujemy, ale nic specjalnego.  Meta-Four vs. Unholy Union: Dobra walka tagowa, choć Meta-Four rzeczywiście wyglądały na silniejsze. Jackson i Legend mają tę "moc" w sobie, więc można to oglądać z przyjemnością.  Cora Jade vs. Kelani Jordan: Teoretycznie miała potencjał na coś lepszego, ale jakoś to wszystko było za szybkie, i choć Jade wygrała dzięki nieczystym zagrywkom, czuć było, że obie mogłyby dać więcej.  NXT Tag Team Championship - Fraxiom (c) vs. OTM:  Idealne "David vs. Goliath". Frazer i Axiom trzymali tempo, a OTM świetnie wpasowało się w rolę wielkich, nie do zatrzymania. Walkę oglądało się z napięciem, a finał był świetny, więc tutaj na plus, fajnie że zachowali te pasy. OTM byli na większej fali przy okazji poprzedniej ich walki, więc byłoby to nielogiczne jakby tu wygrali.  Roxanne/Bayley: Zapowiedź nowej ery? Może tak, może nie, ale na pewno to zbliża NXT do większych zmian, a sam segment z Bayley był poprawny, miło widzieć Bayley z powrotem w domu.  Ogólnie, NXT tej nocy to średniak. Było kilka bardzo dobrych momentów, ale też trochę walk, które nie robiły wrażenia. Jak na standardy NXT – może być lepiej, ale nie jest źle, wiem że stać ich na więcej. 
    • MattDevitto
      Wiesz ostatnio nic nie sprawdzałem z GCW, ale pewnie luknę na najbliższą galę w Hammerstein Ballroom, która jest 19/01 - The People vs. GCW 2025. PS - akcje z paralizatorem widziałem, latała wszędzie po necie
    • Grins
      Widzę że nie jest tak źle Atticus Cogar wrócił do GCW  Możliwe że to on będzie rozdawał główne karty w GCW w najbliższym czasie, ta akcja z paralizatorem do jebana, widzę duży potencjał w tym chorym pojebie. 
    • Jeffrey Nero
      Już w AEW nie mógł korzystać z tego ring name prawa ma bodajże AAA podobnie jak do Penatgon Dark ma Lucha Underground dlatego w AEW pojawił się chwilowo jako Penta Oscuro. Sam debiut fajny, ale theme song mógłby być lepszy. Co do singlowych szans nie wiem czy większych nie ma jego młodszy o 5 lat brat Rey Fenix starcie dwóch Reyów tam są $$$. Spoko iż mówią , że był mistrzem w TNA czy Lucha Undergrund co było około 7 lat temu a nie wspominają o tytułach w AEW( czyli kolejne lata kariery nic nie robił i dlatego jest jednym z największych obecnie wolnych agentów) tak wiem, że to ich rywal, ale to tak jakby np pozyskać np. Roberta Lewandowskiego a wspomnieć , że strzelał gole dla Lecha Poznań a sukcesy w Barcelonie czy w Monachium olać bo to nasi rywale w lidze mistrzów a Lech to nam buty może czyścić. Skoro podają już takie ciekawostki statystyczne to mogliby być rzetelni mimo wszystko. A Pat wspominając, że oglądał go w Tv przyznał sie do oglądania konkurencji czytaj AEW
    • TheRealE9
      Jako wielki fan Pentagona z czasów LU ... ciężko mi się go ogląda w tej mainstreamowej formie. Debiut na Netflixie wypadł na pewno zdecydowanie lepiej, niż jego występy u Khana (ot kolorowy luchador z tag-teamu). Cieszy ciut mroczniejsza forma prezentowania postaci, cieszą małe elementy brutalniejszego charakteru, cieszy fakt, że nie uwalili mu połowy repertuaru. Git ! 👍 Jednak dla mnie to nadal nie to ... przed oczami ciągle mam chu*a łamiącego ręce przeciwnikom/przeciwniczkom na lewo i prawo. Ah ... 😪 Bądź, co bądź - debiut na plus. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...